Skocz do zawartości

Damskie przypałowe akcje pod wpływem haju hormonalnego


Rekomendowane odpowiedzi

Teraz, Wolverine1993 napisał:

Tak czytam sobie Twój post i od razu mam w głowie piosenkę Mata - Patointeligencja. Lepiej nie bądź taki w 100% pewny córeczki, tylko miej oczy szeroko otwarte

Nie znam  kogoś takiego jak Mat, ale odsłuchałem to. Patointeligencja, to piosenka o debilkach.  Żaden normalny facet nie może być w 100% pewny kobiety. Tak samo jak kobieta nie może być na 100% pewna mężczyzny.  Jak wyżej napisałem jest już ona osobą dorosłą i jej przyszłość jest tylko i wyłącznie w jej rekach i to ona poniesie konsekwencje takiego lub innego postępowania. Co mi do tego? Rozmiar tego offtopu zaczyna mnie przygniatać.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja największa przypałowa akcja na haju hornonalnym. Jak o tym myśle, to jeszcze się śmieje. Żeby zorganizować cała akcje potrzebna była intryga. Dobrze, że już jako nastolatka potrafiłam dobrze obserwować ludzkie zachowania. Były wakcje a ja spotykałam się z pewnym chłopakiem. To było tak gówniarskie że ojojjj...
Mieliśmy po 16lat. Oboje chadzaliśmy za rączke. Wtedy wydawało mi się to super. On był szkolnym sportowcem( zreszta sukcesy sportowe osiąga dalej, na skale międzynarodową). Ja byłam zwyczajnie ładna dziewczyną. Obiecaliśmy wzajemnie że bedziemy dla siebie tymi "pierwszymi" hahahaha. Podobało mi sie w nim to, że koleżanki mi zazdrościły. Serio takie miałam puste myślenie.
Moja sypialnia była obok sypialni rodziców a w planach mieliśmy bzykanko. Zrobiłam w głowie plan i przeszłam do realizacji. W czasie śniadania zaczełam "niewinna" rozmowę z siostrą o tym, że powinnyśmy przeżyć przygodę swojego życia. Podrzucilam, że rozbijemy namiot na pustej działce obok domu. Złapała haczyk. Rozbilysmy namiot, poprzynosilysmy do niego materac, koce, latarki, książki. Wieczorem położyłyśmy sie w nim. Po pół godziny moja siostra już jeczała, że ona się boi. Bingo! O to właśnie chodziło. Zaprowadziłam ją do domku i z radością wrócilam do mamiotu czekajac na lubego, gdyż wysłałam mu wczesniej smsa :)
Wpadł do namiotu i zaczał sie do mnie dobierać. A za chwilę mój kochany piesio zaczał skakać po namiocie, myślac że dzieje mi się krzywda. Tak mnie zirytowala ta sytuacja, że postanowiłam wrócić do domu i spać w łóżku. Rano mina moich rodziców bezcenna. Pytanie ojca: "gosia widziałaś co ten pies zrobił z namiotem?"

6 godzin temu, Bruxa napisał:

Ja bym założyła drugi temat w którym piszemy kogo i dlaczego odrzuciliśmy mimo, że był hot albo jak przeciwstawiliśmy się hajowi dla własnego dobra (są takie przypadki na forum w ogóle?).

Bardzo ciekawy temat. Są takie przypadki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Stefan Batory napisał:

P.S. Mam pytanie do pań. Zastanawiam się, jakie błędy wychowawcze mogłem popełnić, że córka, której nigdy nie uderzyłem (uważam, że przemoc nie jest metodą wychowawczą), którą posłałem do jednej z najlepszych szkół podstawowych i gimnazjum w Polsce (bardzo wysoki poziom, dyscyplina, języki, wyselekcjonowana młodzież, żadnego elementu itd.), gdzie bardzo dobrze sobie radziła, nagle w wieku piętnastu lat zaczęła się tak zachowywać i zadawać z "elementem". Co poszło nie tak? 

Błędy otoczenia, ona nie widziała innego przykładu gdzie wkurzony ojciec zrobił porządek więc myślała, że 'element' jest najsilniejszy, bo 'element' łamie zasady społeczne.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, Stefan Batory napisał:

Rozmiar tego offtopu zaczyna mnie przygniatać.

No przecież sam poprosiłeś o opinie. Trzeba było dodać, że jedynie chciałeś potwierdzenia własnych wniosków, nie byłoby problemu.

Wbrew pozorom, ja rozumiem Twoje obawy i płynącą z nich miłość; chęć bronienia córki. 

Nie jestem mamą, ale jestem taką córką.

Dla mnie normalne to nie jest, ale jak widać reszta uważa inaczej-  Standardowy problem przystojnego "bad boya", nic więcej.

Pozostaje zagadką, dlaczego jedne córki tak postępują, inne nie.

 

Jak już mówiłam wszystkiego dobrego. :) 

Edytowane przez Wielokropek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, Stefan Batory napisał:

P.S. Mam pytanie do pań. Zastanawiam się, jakie błędy wychowawcze mogłem popełnić, że córka, której nigdy nie uderzyłem (uważam, że przemoc nie jest metodą wychowawczą), którą posłałem do jednej z najlepszych szkół podstawowych i gimnazjum w Polsce (bardzo wysoki poziom, dyscyplina, języki, wyselekcjonowana młodzież, żadnego elementu itd.), gdzie bardzo dobrze sobie radziła, nagle w wieku piętnastu lat zaczęła się tak zachowywać i zadawać z "elementem". Co poszło nie tak? 

 

Mnóstwo czynników, na pewno nie jeden. 

Część ludzi popełnia właśnie ten pierwszy błąd i parzy się swoją pierwszą d-m relacją. Ta elitarna szkoła, eleganckie towarzystwo nudziło ją i męczyło (ciężka praca dla ocen, jak napisałeś). Wtedy, bum, pojawiło się przeciwieństwo wszystkiego co zna. 

 

Córce współczuję, bo jak widzę ma tendencję do złych wyborów, no chyba że tata ją poratuje i powie co ma robić (czy odrzucić kandydata czy nie). Myślę, że prawdziwe zderzenie z rzeczywistością będzie po tych elitarnych studiach, a dla perfekcjonisty różnie bywa. I wątpię, że będzie szczęśliwa w związku. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Stefan Batory cóż, mogę się odnieść nijako z perspektywy młodej dziewczyny. Pochodzę z zamożnej i bardzo dobrze wykształconej rodziny, przez wiele lat szczególną uwagę zwracano na moją edukację, rozwój wszelkich umiejętności manualnych oraz pasji. Chodziłam do elitarnej podstawówki z innymi elitarnymi dziećmi prawników, chirurgów i prezesów (najgorsze lata mego krótkiego życia, bulling i wyścig szczurów kto złapie lepszy wynik z jakiejś olimpiady). Nie byłam jednak rozpieszczana finansowo, nauczono mnie oszczędności i wykorzystwania czasu w sposób wartościowy. 

 

I co? I w wieku lat 18 poznałam i zakochałam się w mężczyźnie starszym o 20 lat, ojcowski koszmarek. Żaden kryminalista, badboy, lecz jednak zakazany. W moim wychowaniu nie popełniono błędów, może jeden- brak czułości. Szukałam tego u kogoś innego, potrzebowałam odskoczni od wiecznego biegania za perfekcjonizmem rodziców. W końcu moje ukrywanie relacji wyszło na jaw, szantażem zmuszono mnie do zakończenia jej. Nie mam za złe rodzinie takiej reakcji, chcieli i chcą mojego dobra, ale nie pozwolono mi na podjęcie własnej decyzji.

 

Nie żałuję tamtej relacji, lecz żałuję zawiedzenia ojca i matki, mieli inną wizję swojej idealnej córci. Do dzisiaj żyję w paranoicznym strachu przed powiedzeniem czegoś niewłaściwego, gdyż wiecznie czuję się obserwowana i nadzorowana. Obawiam się wejścia w relację z kimś, kogo nie zaakceptowałby tatuś. Czy jestem szczęśliwa? Chyba tak, nauczyłam się tego, ale bardzo obawiam się, że kiedyś skrzywdzę i odrzucę mężczyznę, gdyż nie będzie pasował na partnera panienki z dobrego domu. Nie dlatego, że nie będzie mi się podobał, ale dlatego, że nie będę potrafiła oderwać się emocjonalnie od rodziców, bo nie będę chciała ich znowu zawieść.

 

Mam jednak nadzieję, że Twoja córka jest naprawdę szczęśliwa. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Hatmehit

 

Dodatkowo zawsze może się rodzić pytanie w głowie gdy przykładowo mając te 40 lat bedziesz sama bo związki nie wypalą, a Twoją główną myślą będzie coś na zasadzie "a może jednak z tym Stefanem to było mi przeznaczone być, a ja głupia posłucham rodziców". Więc mogą mieć dzieci za złe to rodzicom bo nie dosyć, że życie za młodu wypełnione czerwonymi paskami, które są nie istotne i nikomu do niczego nie potrzebne to jeszcze bycie nieszczęśliwą w związku lub solo bo "żaden się nie nadaję", nie wspomnę o tym, że taka młoda dziewczyna ma tylko jeden wybór w swoim życiu a mianowicie "znaleźć kogoś takiego jak jej ojciec" ;)

Generalnie rodzicie potrafią nieźle urządzić piekło swoim dzieciom i jak to @Wielokropek wspomniała

 

"Piekło jest wydrukowane dobrymi chęciami" 

 

@Hatmehit

54 minuty temu, Hatmehit napisał:

dzisiaj żyję w paranoicznym strachu przed powiedzeniem czegoś niewłaściwego, gdyż wiecznie czuję się obserwowana i nadzorowana. Obawiam się wejścia w relację z kimś, kogo nie zaakceptowałby tatuś.

Konkretna trauma od perfekcyjnych rodziców - współczuję...

 

Jeszcze co do dziewczyn z tzw "dobrych domów" to autentycznie jak @Wielokropek wspomniała wcześniej one naprawdę imprezują konkretnie gdy święci "rodzicie" nie widzą. (Częste przypadki, jadę do koleżanki a tak naprawdę do grzesia)

 

Niestety będą mieć to wam za złe jak życie nie wypali. 

54 minuty temu, Hatmehit napisał:

Nie dlatego, że nie będzie mi się podobał, ale dlatego, że nie będę potrafiła oderwać się emocjonalnie od rodziców, bo nie będę chciała ich znowu zawieść.

Straszne.

 

Nie jest istotne co ja czuję w związku do kogoś tylko co rodzicie sobie pomyślą... Konkretne łańcuchy niewolnicze i emocjonalna zależność.

 

@Hatmehit

@Hatmehit

54 minuty temu, Hatmehit napisał:

 

 

 

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Konkretna trauma od perfekcyjnych rodziców - współczuję...

Nie chcę nadużywać słowa trauma, może po prostu emocjonalny dyskomfort rzutujący na przyszłość;) 

41 minut temu, SzatanKrieger napisał:

dziewczyn z tzw "dobrych domów" to autentycznie jak @Wielokropek wspomniała wcześniej one naprawdę imprezują konkretnie gdy święci "rodzicie" nie widzą. (Częste przypadki, jadę do koleżanki a tak naprawdę do grzesia)

Sama jestem dość grzeczniutka, żadnych imprez, przygodnego seksu z badboyem czy używek i trochę wątpię w ten stereotyp. Sporo dziewczyn o podobnym tle rodzinnym jest zahukana i z natury introwertyczna, nie znam zbyt wielu imprezowiczek. Ale okłamywanie, że idzie się do znajomej, a tak naprawdę do Grzesia.... Tak, owszem. Ale to kwestia wstydu i lęku, a nie wyrachowania. Obawa przed standardami rodzinnymi. Nie bronię tego jednak, kłamstwo jest okropne, wtedy twierdziłam, że to mniejsze zło niż rezygnowanie z faceta. 

24 minuty temu, Androgeniczna napisał:

Mogłam powiedzieć wszystko.

Też mi się zawsze wydawało, że mogłam powiedzieć wszystko. Do czasu. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę się spóźniłam ze swoją historią, ale to nic, nie jestem łasa na nagrody :D.

 

To była chyba ostatnia klasa gimnazjum. Przydzielili nam na zastępstwo nowego nauczyciela z w-fu, który był niesamowicie przystojny i w którym mega się zauroczyłam. Jak można się łatwo domyślić wychowanie fizyczne stało się moim ulubionym przedmiotem :D, a moja frekwencja i zaangażowanie na nim poszybowały błyskawicznie w górę. Czy to choroba, czy niedyspozycja, czy cokolwiek innego nie było w stanie odciągnąć mnie od tych zajęć. Pokochałam dwutakt, w tydzień nauczyłam się szpagatu, pobiłam swój rekord w skoku wzwyż, biegać mogłam w każdych warunkach i na każdym dystansie z uśmiechem na ustach.

 

Szczególnie w pamięć zapadły mi jedne zajęcia. Mieliśmy grać w koszykówkę. Trwała zbiórka, podział na drużyny, a ja zamiast słuchać wpatrywałam się w niego i zastanawiałam się, jak można być tak idealnie pięknym. Zaczął się mecz i niestety w swoim zamyśleniu i nierozgarnięciu pomyliłam kosze i poleciałam z piłką do kosza drużyny przeciwnej.  Jakby tego było mało- NIE SPUDŁOWAŁAM :o. Oczywiście po chwili cała sala gimnastyczna ryczała ze śmiechu, mój obiekt westchnień również. Mi do śmiechu bynajmniej nie było wcale. Przeciwnie, gdy dotarło do mnie co zrobiłam, wymyślałam sobie w głowie od sierot stulecia. Potem modliłam się o jakąś poważną chorobę, typu suchoty, żeby dostać mega długie zwolnienie z w-fu.

 

Cała historia zakończyła się tak, że po niecałym miesiącu od tego pamiętnego wydarzenia skończyło się jego zastępstwo, wyjechał do innego miasta i tyle go widziałam.

Natomiast od koleżanek jeszcze przez długi czas dostawałam komentarze typu- Ewelina tylko pamiętaj, że jesteś w naszej drużynie... Ewelina nasz jest ten kosz, będziesz pamiętać?:D

  • Like 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy byłam nastolatką, bardzo podobał mi się wokalista jednego z  zespołów występujących w domu kultury, do którego też uczęszczałam na zajęcia. Czasami kiwnął do mnie głową w ramach przywitania się – och jakie były wówczas motylki w moim brzuchu... Jak większość chyba dziewczyn, które opisywały tu takie przypadki, pojawiałam się oczywiście często blisko jego domu, lub w miejscach gdzie mogłam go spotkać. Była to moja platoniczna miłość.

 

Parę miesięcy później spotkałam go w komunikacji miejskiej i o dziwo podszedł do mnie i zagadał, ale jakie było moje ogromne rozczarowanie, gdy zaczął ze mną pogawędkę, miał zniszczone zęby i strasznie żółte od papierosów oraz fatalny sposób wysławiania się, co całkowicie zburzyło obraz fajnego chłopaka, jaki miałam w swoich wspomnieniach. Od tego momentu zwykle unikałam wszelkiej możliwości kontaktu z nim, jak tylko widziałam go na horyzoncie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Hatmehit napisał:
5 godzin temu, SzatanKrieger napisał:

Konkretna trauma od perfekcyjnych rodziców - współczuję...

Nie chcę nadużywać słowa trauma, może po prostu emocjonalny dyskomfort rzutujący na przyszłość;) 

Wiesz, ja to widzę tak:

 

Idzie sobie @Hatmehit do Macdonalda kupić sobie sałatkę i Coca colę, widzi cudo boże, a te cudo ma na imię - Jarosław, normalnie 11 na 10 ale Jarek jest nie w typie ojca, więc automatycznie czy nie te wykształcenie, czy nie ten ryj, czy coś tam - @Hatmehit automatycznie ładuje się autocenzura, więc teoretycznie miłość od pierwszego wejrzenia, nie ma szansy na żaden rozkwit, ponieważ strażnik w postaci dłoni ojca jak i jego samego i mówi "zapomnij".

 

Pewne treści w podświadomości (programy) są również nieuświadomione i warto zrobić autodiagnozę, czy sami siebie czasem nie cenzurujemy, chociażby przy wyborze partnera.

 

Dlatego też, nie bardzo przepadam za religiami, ponieważ robią najczęściej sieczkę z głowy, chyba już o tym pisałem ale mój przyjaciel, na wstępie z nowo poznaną dziewczyną, gdy pojechał do jej domu, to jej mama nie zapytała jak ma na imię, czemu ma 195 cm albo czemu jego ręka jest dłuższa od nogi albo czemu ma ogon, tylko "Czy masz zrobiony sakrament bierzmowania" :) 

 

Dlatego niestety jest problem z takimi rodzicami czy to religijnymi czy też perfekcjonistami, bo nakładają pewne "normy", które jak nie spełnisz to bóg w postaci rodzica, nie będzie pocieszony a tym bardziej jak rodzicie byli z nami i czujemy pewną "wdzięczność", która jeśli nas wiąże to jest czymś negatywnym, bo nie mamy siły się przeciwstawić, gdy czujemy że coś nam nie służy. Dlatego by nie zranić uczuć, ludzie brną w nieszczęście, ale faktycznie temat nie o tym.

 

4 godziny temu, Hatmehit napisał:

Ale okłamywanie, że idzie się do znajomej, a tak naprawdę do Grzesia.... Tak, owszem.

Ale to jest normalne, zwykłe prawa fizyki ? 

Nie przejmuj się tym.

 

Oni tak czy siak zrozumieją, kiedyś że nie są w stanie Cię kontrolować o ile nie są rodzicami z wirusem narcyzmu (ponoć ten 1 lvl narcyzmu można leczyć ;) ) Natomiast tacy rodzicie mają tendencję do karania swoich dzieci na przykład nie wysyłania pieniędzy na studia, czy tam kawalerkę "by pokazać, kto tu rządzi i kogo się masz słuchać". 

"Ja Ci opłaciłem/am studia więc masz je robić", potem robią kończą te studia, by nie zawieść rodziców i są nieszczęśliwi bo zamiast mieć wspaniałego malarza, kreatora utworów, wspaniałego reżysera, to mamy przeciętnego doktora na przykład czy tam lekarza bo "rodzic wiedział lepiej i chciał perfekcyjne dziecko, które gra na pianinie albo jest nie wiem lekarzem" choć całe życie, chciało przykładowo pilotem od telewizora - obojętnie. 

 

Ochrona jak najbardziej ale forsowanie swojej woli czy też wizji na dziecko, to jest dosyć dużym nadużyciem w stosunku do niego.

 

--------------------------

 

P.S Fajne historie dziewczyny przedstawiacie :) 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.04.2020 o 12:27, Stefan Batory napisał:

 Zastanawiam się, jakie błędy wychowawcze mogłem popełnić, że córka, której nigdy nie uderzyłem (uważam, że przemoc nie jest metodą wychowawczą), którą posłałem do jednej z najlepszych szkół podstawowych i gimnazjum w Polsce (bardzo wysoki poziom, dyscyplina, języki, wyselekcjonowana młodzież, żadnego elementu itd.), gdzie bardzo dobrze sobie radziła, nagle w wieku piętnastu lat zaczęła się tak zachowywać i zadawać z "elementem". Co poszło nie tak? 

Wszystko poszło dobrze, tyle że jak mówili poprzednicy - 15 lat, kobietka, hormony, bad boye itp.

I jeszcze jedno - wyselekcjonowana młodzież, to moim zdaniem słowo klucz. Nie że jestem przeciwnikiem posyłania dziecka w takie środowisko - sam tak robię. ALE jednocześnie trzeba dziecku pokazać (wystarczy z daleka) i tłumaczyć DLACZEGO chcesz aby się uczyła, stroniła od patologii i tak dalej.

Dziś to już pewnie rozumie (miejmy nadzieję), ale wtedy?

 

Moje dzieci mają po kilka lat dopiero, ale tłumaczę im że nie wszyscy mają co jeść, są tacy co nie mają domu, są chorzy itp. W dalszej kolejności będę tłumaczył (za parę lat), że są tacy, którzy mają patologię w domu, jakie to powoduje skutki u nich itp. To pomoże trochę mniej oceniać ludzi, a z drugiej strony docenić to, co mają. Bo elementy rozwydrzenia od dobrobytu już widać.

 

Oczywiście to nie gwarantuje zapobiegnieciu takiej akcji jak odwaliła córka, bo siano w głowie to rzecz nie do uniknięcia - no ale ogólnowychowawczo pomaga.

 

W dniu 21.04.2020 o 13:16, Stefan Batory napisał:

Ja niestety jestem ateistą, ale wolałbym być wierzący. Religijność, to przede wszystkim pewne wartości moralne, które ja uważam za swoje. Katolicyzm, to też część polskiej tożsamości.

Jeśli faktycznie wolałbyś - weź to na logikę.

Zupełnie serio i na poważnie - zwróć się do Boga aby - jeśli istnieje, a wiara jest łaską - udzielił Ci jej. I że dajesz Mu swoje przyzwolenie na to.

Jeśli w dłuższej perspektywie nic się nie stanie, jakby co, jesteś usprawiedliwiony:)

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 22.04.2020 o 09:38, Hatmehit napisał:

 W moim wychowaniu nie popełniono błędów, może jeden- brak czułości.

To zdanie przypomina mi coś w rodzaju: "nigdy mu nie zrobiłem krzywdy, najwyżej raz strzeliłem mu z kałacha prosto w łeb"

Krótko mówiąc w Twoim wychowaniu nie popełniono błędów za wyjątkiem tego największego.

Moje serdeczne wyrazy współczucia - poważnie.

 

U mnie było podobnie, choć albo nie w takim stopniu, albo sobie dość dobrze z tym poradziłem na pewnym etapie mojego życia. Acz ślady tego są do dziś, kosztowało mnie to sporo.. ale uwierz, da się.

 

W dniu 22.04.2020 o 09:38, Hatmehit napisał:

 Do dzisiaj żyję w paranoicznym strachu przed powiedzeniem czegoś niewłaściwego, gdyż wiecznie czuję się obserwowana i nadzorowana. Obawiam się wejścia w relację z kimś, kogo nie zaakceptowałby tatuś. Czy jestem szczęśliwa? Chyba tak, nauczyłam się tego, ale bardzo obawiam się, że kiedyś skrzywdzę i odrzucę mężczyznę, gdyż nie będzie pasował na partnera panienki z dobrego domu. Nie dlatego, że nie będzie mi się podobał, ale dlatego, że nie będę potrafiła oderwać się emocjonalnie od rodziców, bo nie będę chciała ich znowu zawieść.

Też tak miałem, z tym że u mnie niekoniecznie objawiało się to szukaniem akceptacji konkretnie u rodziców a u szeroko pojmowanego "środowiska". Do dziś zresztą pewne ślady tego są - acz jak pisałem, sporo udało się wypracować.

 

Dlatego pracuj nad sobą - małymi krokami, ale nieustannie. Warto - dla swojego szczęścia.

Jeśli Cię temat interesuje - napiszę szczegóły.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Szalony Koń napisał:

Krótko mówiąc w Twoim wychowaniu nie popełniono błędów za wyjątkiem tego największego.

Nie wiem czy największego, jestem niesamowicie wdzięczna rodzinie za wspieranie mnie w pasji czy innym rozwoju. Choć mam pewne braki emojonalne, nad którymi dziś samodzielnie pracuję. 

Zawsze mi się wydawało, że nie szukam akceptacji, kilka lat temu zawzięcie się buntowałam i uważałam za wielką 15 letnią nonkonformistkę:D w stosunku do środowiska czy rodziny. Przeszło na szczęście, teraz usiłuję wewnętrznie szukać siebie. Choć jak się jednak okazuje- ja pragnę pozytywnej opinii najbliższych, żyję obawą przed jakąkolwiek pogardliwą mimiką ze strony mej rodzicielki. 

3 godziny temu, Szalony Koń napisał:

Jeśli Cię temat interesuje - napiszę szczegóły.

Interesuje, dziękuję za słowa wsparcia w tym realnie banalnym problemie:) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Hatmehit napisał:

Nie wiem czy największego, jestem niesamowicie wdzięczna rodzinie za wspieranie mnie w pasji czy innym rozwoju. Choć mam pewne braki emojonalne, nad którymi dziś samodzielnie pracuję.

Nie chcę absolutnie deprecjonować zasług Twojej rodziny - na pewo zrobili wiele dobrego byś była mądra, wykształcona, miała pasje itp. To jest ogólnie rzecz biorąc bardzo dobre.

Tyle, że abyś stała samodzielnie na własnych nogach potrzebne jest poczucie akceptacji i bycia kochaną - głównie przez najbliższą rodzinę. W przeciwnym wypadku jesteś uzależniona emocjonalnie od nich, a to Ci w życiu poważnie zwiąże ręce i nogi - zwłaszcza kiedy będziesz próbowała budować własną rodzinę.

 

Super że próbujesz pracować sama nad tymi brakami. Jak rozumiem - masz dwadzieścia lat czy coś koło tego. Dobrym pomysłem byłoby wyprowadzenie się od rodziców, jeśli jeszcze z nimi mieszkasz. Dlaczego?

12 godzin temu, Hatmehit napisał:

Choć jak się jednak okazuje- ja pragnę pozytywnej opinii najbliższych, żyję obawą przed jakąkolwiek pogardliwą mimiką ze strony mej rodzicielki.

No właśnie dlatego, żeby tej pogardliwej miny nie widzieć.

Ok - będziesz ją miała w wyobraźni przed oczami, ale z czasem ten efekt osłabnie, w każdym razie dużo łatwiej nad tym pracować kiedy pogardliwa minka będzie w głowie a nie naprawdę.

 

Druga sprawa - zastanów się nad tym co Ty chcesz sama dla siebie, a czego prawdopodobnie nie chcą rodzice. To mogą być małe rzeczy - nie znam Twoich rodziców więc nie wiem co to by mogło być, ale banalny przykład - rodzice nie lubią jak ubierasz się na czarno a Ty lubisz. To zacznij się ubierać na czarno i bądź gotowa zmierzyć się z ich początkowym oporem - aż się przyzwyczają. Brak mieszkania z nimi pod jednym dachem znacznie sprawę ułatwi, ale oczywiście będziesz ich odwiedzać, więc nie ma opcji by tego nie widzieli.

 

To oczywiście przykład - ale mam nadzieję że rozumiesz o co mi chodzi. Ważne są dwie rzeczy: po pierwsze ZACZNIJ OD DROBIAZGÓW jak w przykładzie powyżej. Metoda małych kroków jest JEDYNĄ metodą która da tu skutek.

Po drugie - nie rób czegoś na modłę "na złość rodzicom uszy sobie odmrożę". Czyli jeśli np Ty sama - odnosząc się do podanego przykładu - nie lubisz chodzić na czarno, to się tak nie ubieraj po to tylko byś zmierzyła się z brakiem akceptacji rodziców. To musi być AUTENTYCZNIE coś, na co sama masz ochotę.

 

Takie rzeczy musisz robić krok po kroku - CIĄGLE. Nie wrzucaj sobie za dużo na raz - żebyś nie musiała się zmierzyć z totalną krytyką, na którą obecnie nie jesteś gotowa. Ale rok - dwa takich zabiegów, i rodzice się przyzwyczają że córka staje się od nich niezależna. Przyzwyczają się - nie oznacza że to polubią i powstrzymają się od komentarzy. Ale Ty możesz być za to od nich emocjonalnie wolna.

 

Jeśli poznasz chłopaka, który Ci się spodoba a wiesz że rodzicom nie - spróbuj z nim być choć przez jakiś czas. Rodzicom nie musisz go przedstawiać, ALE nie ukrywaj że go masz. Na pytanie "kiedy go poznamy" możesz odpowiedzieć że wtedy, kiedy sama uznasz że jest na tyle poważnym kandydatem, że warto go przedstawić. Albo coś podobnego. Nie ma sensu w tym konkretnym temacie na razie iść na ostrze noża z rodzicami.

Jeśli chłopak będzie się dziwił dlaczego go nie przedstawiasz - POWIEDZ PRAWDĘ. Jeśli nie zrozumie - naprawdę warto zadać sobie pytanie czy to odpowiedni facet.

 

13 godzin temu, Hatmehit napisał:

Interesuje, dziękuję za słowa wsparcia w tym realnie banalnym problemie:) 

Ech... uwierz mi, to nie jest banalny problem. To jeden z większych problemów jakie można mieć w życiu. Ty jeszcze tego nie wiesz, bo nie masz męża i dzieci, nie musisz się także mierzyć z samotnością, z jaką mierzy się dajmy na to czterdziestolatka albo jeszcze starsza.

Najlepiej byś nigdy się nie dowiedziała o czym mówię - wierz mi.

 

Jeszcze jedno - nie deprecjonuj swojego problemu, tego czy innego. Widzę tu pokłosie braku akceptacji rodziców: postawa "moje problemy nie są ważne". Masz moja droga widoczne z kilometra zaniżone poczucie własnej wartości - a to ludzie lubią wykorzystywać, szczególnie w związkach.

 

Pamiętaj, że dla skończonego chuja, myślącego tylko o sobie, mającego w dupie innych - nie ma nic lepszego niż dziewczyna z zaniżonym poczuciem wlasnej wartości. A jakoś dziwnie łatwo takie osoby na siebie trafiają. Oczywiście  w drugą stronę też to działa - sam to przerabiałem zresztą:)

 

Głowa do góry, wszystko da się nadrobić. Jeśli wypracujesz wolność emocjonalną - nie tylko od rodziców, ale jak rozumiem głównie od nich - zobaczysz, że nie ma nic lepszego niż to właśnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

55 minut temu, Szalony Koń napisał:

Jak rozumiem - masz dwadzieścia lat czy coś koło tego. Dobrym pomysłem byłoby wyprowadzenie się od rodziców, jeśli jeszcze z nimi mieszkasz. Dlaczego?

18, dopóki nie pojawię się na studiach, nie chcę podejmować dość ryzykownej decyzji jaką jest wyprowadzka. Nie mam na to póki co pieniędzy, a w tych specyficznych czasach zarobienie ich będzie znacznie trudniejsze. Kiedyś jednak to nastąpi, należy się emocjonalnie i finansowo oderwać. 

 

Nad poczuciem własnej wartości pracowałam i z psychterapeutą i z samą sobą. Jest chyba na stabilnym i w miarę zdrowym poziomie, w kwestii banalności odniosłam się tu do faktu, iż problem ten jest raczej typowy i głupiutki, w teorii prosty do rozwiązania. Kilka lat temu się buntowałam, z dzisiejszej perspektywy w sposób zabawny acz taki poczciwy, natomiast teraz czuję się bezsilna, wręcz zatraciłam potrzebę przesuwania granicy własnej niezależności. Nie wiem, może wynika to z faktu, że pod wieloma względami miałam i mam wolność, ale z uwagi na temperament zwyczajnie jej nie wykorzystuję. 

 

Dziękuję ze wszelkie porady w tym offtopie:) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Hatmehit napisał:

18, dopóki nie pojawię się na studiach, nie chcę podejmować dość ryzykownej decyzji jaką jest wyprowadzka.

Aha, no to teraz oczywiście nie. Natomiast świetna wiadomość - jak na tak młodą osobę jesteś bardzo świadoma. To znakomicie.

Masz mnóstwo czasu przed sobą, masz świadomość, masz opcje w życiu - to znakomicie, pozazdrościć.

 

13 minut temu, Hatmehit napisał:

Nad poczuciem własnej wartości pracowałam i z psychterapeutą i z samą sobą. Jest chyba na stabilnym i w miarę zdrowym poziomie,

To dobrze, ale jak będziesz w poważnym związku przez dłuższy czas, życie Twojemu poczuciu własnej wartości powie "sprawdzam".

Dlatego warto je umacniać - tylko nie pomyl go z głupią pychą i zadufaniem w sobie. Narcyzi są bardzo często zakompleksieni jak jasna cholera, więc te dwie rzeczy trzeba rozróżnić. Pokora i silne poczucie własnej wartości absolutnie się nie wykluczają, a często w parze chodzą. Podobnie jak narcyzm i głębokie kompleksy.

 

15 minut temu, Hatmehit napisał:

W kwestii banalności odniosłam się tu do faktu, iż problem ten jest raczej typowy i głupiutki, w teorii prosty do rozwiązania.

W teorii.

Typowy - może i owszem, nierzadki. Nie czyni go to jednak banalnym.

 

16 minut temu, Hatmehit napisał:

Kilka lat temu się buntowałam, z dzisiejszej perspektywy w sposób zabawny acz taki poczciwy, natomiast teraz czuję się bezsilna, wręcz zatraciłam potrzebę przesuwania granicy własnej niezależności. Nie wiem, może wynika to z faktu, że pod wieloma względami miałam i mam wolność, ale z uwagi na temperament zwyczajnie jej nie wykorzystuję.

Spokojnie - masz jeszcze czas. Ale co ważne - granica wolności to jedno, niezależność emocjonalna to coś innego.

Chodzi o tą "pogardliwą minę mamy". Chodzi nie tyle o wolnośc wybrania sobie takiego chłopaka jakiego chcesz, ile o gotowość zmierzenia się z tym, że nie będzie on odpowiadał rodzicom.

Chodzi o to byś sama zrozumiała, że życie nie polega na zaspokajaniu ambicji rodziców. Że chłopak ma się podobać Tobie a nie im.

 

I to ważne - absolutnie nie wyklucza to interwencji jaką odpalił @Stefan Batory, bo to inna bajka - jeśli mi się córka pcha w przepaść, to trzeba ją choćby związać żeby się w nią nie rzuciła. Chodzi o sytuację kiedy facet jest dajmy na to mechanikiem, a rodzice twierdzą że to żaden dobry zawód, bida, obciach w towarzystwie i w ogóle żenada.

 

Tak czy inaczej - myśl nad sobą, rozwijaj się, stosuj metodę małych kroków. Masz mnóstwo czasu, i spore szanse na wolność emocjonalną. Czego Ci serdecznie życzę.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Szalony Koń napisał:

Dlatego warto je umacniać - tylko nie pomyl go z głupią pychą i zadufaniem w sobie

I ten etap przechodziłam, zrozumiałam jednak, iż pokora jest w cenie:) Leczenie kompleksów poprzez negatywne porównywanie to najgorszy możliwy sposób- płytki i chwilowy, budujący wręcz podstawy jakiejś mizantropii. 

 

Związki są w tym wszystkim najmniejszym problemem, ale ogólne poczucie winy za każdą decyzję niezbyt zgodną z wizją. Lecz no, to już sprawa zawalczenia o samego siebie:D Niezbyt zawsze prosta, ale podobno opłacalna.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.