Skocz do zawartości

Społeczna omerta dotycząca relacji damsko - męskich


Rekomendowane odpowiedzi

Intrygującym zjawiskiem, które nie dawno zaobserwowałem wśród znajomych, bliższych bądź dalszych jest zmowa milczenia, istna omerta godna samej mafii sycylijskiej w sprawach dotyczących relacji damsko - męskich. Dotyczy to nie tylko prawd o biologicznej naturze obu płci czyli tzw. gadzim mózgu i czysto biologicznych reakcjach nie kontrolowanych lub nie uświadomionych przez ludzi, którymi emocje miotają jak jesienny wiatr uschniętymi liśćmi. Porad związkowych lub złotych rad kumpli po wódeczce dotyczących podrywu, że będąc miłym, wrażliwym, uczciwym, uczuciowym, poczciwym, spolegliwym, nieśmiałym, białorycerskim tamponem emocjonalnym dostępnym na każde zawołanie panny, obdarowując ją kwiatami, ona obdaruje nas w zamian wnętrzem swojej pochwy. Swoją drogą ciekawi mnie czy oni myślą, że takie porady są coś warte, czy robią to specjalnie bo wiedzą, że to nic nie da i podświadomie chcą się zemścić na singlu, który jest zadowolony ze swojego życia. Myśląc, że jak go dupeczka rzuci bądź oleje to się rozpije, potnie, targnie się z rozpaczy na swój żywot lub będzie tak jak oni smutny po wieki. 

 

Ukrywane jest wszystko i przed każdym co innego. Tutaj jakaś kłótnia po pijaku wraz z przemocą, zdrady, gnojenie psychiczne życiowego partnera, itd. Choć społeczeństwo widzi idealną, szczęśliwą parę i oczywiście zazdroszczą a najbardziej nie znający życia młodzi faceci oraz samotne kobiety.

Niczym w teatrze dla każdego ubierana jest inna maska, dla przyjaciółki, przyjaciela, kumpeli z imprezy, mamy, cioci, koleżanki zajętej, koleżanki samotnej. Każdemu przestawiana jest inna wersja tego samego wydarzenia. Z czego najwięcej prawdy ukrywa się przed singlami, tak jakby nie byli godni aby posiąść tą wiedzę. W niewiarygodny, czasem groteskowy sposób ludzie starają się zatuszować, ukryć i schować prawdę w odmętach zakłamania oraz społecznego tabu, którego poruszenie grozi wyalienowaniem ze społeczeństwa. Robi się wszystko aby utrzymać matriksową iluzję. 

Często jest tak, że to wyklucza singli z rozmowy o związkach, bo przecież się "nie znają" mimo że przerobili więcej panienek niż ci w stałych związkach (często biali rycerze), przez co mają większe doświadczenie. To przy próbie dyskusji na tematy związkowe usłyszeć można tylko wyzwiska, pogardę, głupi śmiech oraz nienawistne docinki.

Miśki w związkach udają że nie wiedzą, bądź w reakcji obronnej odrzucają bolesną prawdę "bo przecież moja myszka nie jest taka jak inne", a "samotnicy" się nie odzywają, bo nie ma sensu dyskutować z zakochanymi po uszy białymi rycerzami, którzy dla swojej myszki gotowi są oddać życie.

 

Przez co wiedza, o psychologii związków, relacjach damsko - męskich o tym jak żyć z kobietą aby była szczęśliwa, i dawała facetowi :) jest ukrywana i strzeżona lepiej niż tajne dane Pentagonu. Z czego wynika jedynie frustracja, często agresja lub nawet depresja wśród młodych samców. Bo jak któraś dama z kolei takiego młokosa olewa, a on nie wie dlaczego i cały czas słyszy bzdury w stylu "to zła kobieta była" lub "kiedyś trafisz na taką co cię doceni" to zamiast się ogarnąć i dociekać prawdy, popełnia te same błędy w nieskończoność.

  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koledzy od wódeczki, trzeba sobie zadac pytanie dlaczego tak często piją? Czyzby zapijają smutki? A może plan działania jest zjebany? No własnie...

 

Prawdy nikt Ci nie powie wprost, ale i tak wychodzi na jaw, poprzez wlasnie zmowe milczenia, ot taki paradoks...

Nikt nie chwali sie swoim szczesciem?

Bo ludzie sa leniwi, nie chca znac prawdy, ta, pozbawilaby ich ostatniej belki ratunku, przed zawaleniem sie chałupy tesciow na łeb...

 

Prawda? Chłopie, z tego co obserwuje wiekszosc malzenstw to totalnie nieszczesliwi, sfrustrowani, zli, smutni ludzie, ktorzy notabene tak zyciowe decyzje jak ślub, dzieci podejmowali pod wplywem identycznie funkcjonujacej rodziny, potem samobojstwa, zdrady, rozwody, a bo ja kurwa nie wiedzialem ze to tak...

 

Warto tez poruszyc sprawe "masek" o ktorych napisales w swoim poscie, niektorzy powinni dostac oskara za gre aktorska...

 

Strach przed eliminacja? A komu potrzebny szacunek takiej grupy bialorycerskiego zakonu zakutych łbów...

 

Nie wiedziec to raz, wiedziec i nie robic to dwa...

Dodalbym jeszcze fakt ktory rownierz dosadnie widac, otoz wiekszosc malzenstw sterowanych jest zakulisowo, a po co żonka tak czesto dzwoni do mamuni? A zeby dostac wytyczne, tak! Te wytyczne ktore totalnie rozjebaly psychicznie jej męża, solidarnosc w niszczeniu i tak zmeczonych samcow byc musi...

 

Prawda jest taka, ze ogarniety tzw singiel, z wiedza o co chodzi w tym burdelu, zadbany i agresywnie mily(paradoks) ma branie jak ryby po deszczu ? O czym sfrustrowane mezatki doskonale wiedza, troche alko i od razu ciagnie do rozporka...

 

A Janusz siedzi z piwem i brzuchem i udaje twardego...

Stary! Dobry wpis, poruszyles wazna kwestie

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielokrotnie przeze mnie obserwowane zjawisko.

 

Kumpel wypity:

a czego ty se dziewczyny nie szukasz, a czego ty się ożenić nie chcesz itp. śpiewka.

-<tutaj krótka odpowiedź, streszczenie w kilku słowach mojego punktu widzenia>

-No ale gdzie to tak samemu całe życie itp. itd.

-Skoro jest ci tak dobrze, to czemu co tydzień szukasz okazji, żeby się wyrwać na wódkę? Czemu tak smęcisz przy piciu, zamiast siedzieć z tą swoją cudowną?

-A no bo wiesz jak to jest hehe no wiesz różnie to bywa hehe no ale trzeba mieć dziewczynę, jak to tak całe życie samemu być... <zaczyna się motać jak nadeptany wąż>

 

I tak to w skrócie wygląda. Oni tego wprost nie mówią, ale ja widzę to z kilometra, że żal im dupę ściska. Też by sobie polatali ''betą piątką'', zrealizowali jakieś dawno utracone marzenia... A tymczasem trzeba tankować ruską ropę do passata i jechać po pieluchy z promocji w biedronce. ;) 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Społeczeństwo jest po prostu głupie na tym poziomie, na tym refleksyjnym, świadomym - powiedziałbym nawet żeby to rozumieć trzeba być trochę oświeconym.

Nawet w rodzinie próbuje wtrącać 3 grosze właśnie wtedy kiedy wynikają sytuację jak przemoc psychiczna kobiety, gnębienie, wypominanie co było 30 lat temu, obwinianie.
Dyskutowaliśmy nad wszystkim, ale wszystko jest obracane przeciwko mnie "bo w dupie byłem, gówno widziałem, mam 50 lat mniej niż oni". I też zaczynają docinać w różny sposób, byle oddalić się od problemu.

Mimo że wskazuje DOKŁADNIE mechanizmy w trakcie ich trwania (np w kłótni), to oni dalej uważają że się "kochają". Kiedy mówie że nie powinien dawać sobie wchodzić na głowę i w ogóle nie słuchać tych jęków kobiety. Dalej mówi że nie, że trzeba być usłużnym bo gdyby taki nie był to by tyle lat nie wytrwali.

I tu sie zgodze. Związek FIKCYJNY już dawno by się skończył. A tak nie miał gdzie iść, ani nowej kobiety bo skupiony na jednej, ona wije gniazdko leniwa. Są dzieci ok. Miłość? Na drzewie. Mimo że czynami po tysiąckroć to mężczyźni w mojej rodzinie udowadniają kobietom uczucia. Zawsze dbają, chociażby były najbardziej jadowite. A one odpłacają tylko czymś gorszym.

Później ten mężczyzna powiedział, że jego żona NIGDY mu nie powiedziała że go kocha. I podjąłem dyskusję, że kobiety wcale kiedyś nie były takie wytrwałe, takie kochające, prezentowały lepsze wartości. Po prostu zostały wybierane i NIE MOGŁY ODEJŚĆ. Nie miały prawa, bo zostałyby zlinczowane, a wychodziły za mężczyzn z którymi po prostu miały lekkie życie, z wyrachowania.

Cisza.

Powoli jak się drąży to się dojdzie, ale często wiecie czego kosztem? Ułudy tych ludzi, że oni naprawde sie kochają i są lepsi niż inni. Mimo to dalej udają przed innymi szczęśliwą parkę, inni zazdroszczą.

Wszędzie dobrze tam gdzie nas nie ma.

Znacie historie skorpiona i żółwia? Spróbujcie opowiedzieć że tak postępuje kobieta. W życiu sie nie zgodzą bo tego nie doświadczyli. Najpierw muszą zostać ukłuci w dupę, a potem może coś dotrze, ale raczej będą wypierać że kolejna jest inna, bo tylko mało inteligentni "wrzucają do jednego worka". Zapomnieli że ten worek nazywa się kobieta, bo się z kobietami wiążą i ten worek jest jeden.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy kobieta uzywa epitetow w Twoja strone ze jestes niedojrzaly, dziecinny, ze sam cale życie, to raz że krecisz ją, ona o tym wie, tymbardziej jak widzi w Tobie pewnego siebie, mocnego mezczyzne z zasadami...

 

A dwa, kobiety patrza zawsze przez swoj pryzmat, czyli pryzmat jest taki ze dla kobiety bycie samotną, to najwieksza tragedia i lament, stad projekcja na singla

 

Jest sam= na pewno nieszczesliwy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam to samo w swoim otoczeniu, wiadomo. 

Generalnie ci kolesie którzy są w związkach to są ci których straciłem w większości. Zachowują się jak kapcie, niektórzy zostali wręcz spedaleni - mój kumpel, taki z którym chodziłem kiedyś na siłkę i na podryw (i dobry był w te klocki), poszedł na magisterkę do Warshaffki, poznał na zaadoptujfaceta.pl wnuczkę znanego polskiego polityka, wielkie loffcianie i ja pierdolę, co ona z nim zrobiła. Kupił sobie jakieś pieski szitzu czy jak to się tam nazywa, zapuścił grzyweczkę (taką jak emo chłopcy), przytył chyba 10 kg (tłuszcz), skapcaniał. Jeszcze do tego totalnie mu sprała mózg na lewo, wierzy w równość w związkach, głosował na Nowoczesną, lubi stronę KOD na facebooku, głosował wcześniej na SLD - no ogólnie zniszczyła mi trochę kolegę. Pomyslałbym, że to wpływ Warshafkki i studiów na SGH na chłopaka z małego miasta, ale:

 

Inny przykład - koleś który w sumie nauczył mnie jak zagadywać do lasek, jedyny koleś którego mogę chyba nazwać przyjacielem (wyciągnał mnie z niezłej dupy życiowej kiedyś) - też wielkie loffcianie, laska mieszka u niego w jego zajebistym mieszkaniu w centrum poznania, facet jest artystą malarzem, w każdym pokoju wisi po kilka obrazów z jej aktami, wszędzie jego gwiazdka. I teraz tak - laska jest z Litwy, mieszka u niego w jego własnościowym mieszkaniu, więc jest na jego łasce i co? Robi mu awantury. I to ostre. Ale on uważa "że to taki urok" i że wiele razy się zastanawiał czy się nie rozstać, ale uznał, że bez niej "życie nie miałoby sensu" i że to byłoby smutne (artysta pierdolony! Kurwa, koleś kiedyś dymał na hektary, co tydzień inna laska, a teraz...). W sumie rozumiem co czuje, bo mi też jest smutno po rozstaniu z kobietą o której myślałem w perspektywie robienia dzieci kiedyś, no ale jaki to jest klimat- ona wisi na nim, nie pracuje i kurwa wymaga i opierdala go, mieszkając w JEGO MIESZKANIU (zajebistym!). Oczywiście jak mówię na jakiekolwiek tematy o których tutaj rozmawiamy, to chłopak odrazu podkula ogon i zmienia temat. Ale on umważa że wszystko jest super, bo ona po 3 dniach robienia mu chujozy ubierze koronkową beliznę i łaskawie da się wyruchać w zajebistym łóżku z baldachimem.

 

Oczywiście to że ja o tym wiem to też zasługa tego że znamy się bardzo dobrze. Wątpie by mówił o tym innym ludziom.

Teraz najlepsze - spotkanie się z nim jest teraz w chuj trudną sprawą, bo ona NIE POZWALA MU JECHAĆ DO MNIE bo ONA ZOSTANIE SAMA W POZNANIU! OJOJOJOJ, KURWA! Dorosła laska zostanie sama w mieszkaniu w którym jest z jego dobroci i robi mu o to awanturę, bo on do kumpla do miasta 100km dalej pojedzie na 2-3 dni. Chciałem z nim lecieć do Indonezji - takie nasze wspólne marzenie - nichuja, zapomnijcie. "Ja bez mojej kobiety nigdzie nie lecę!"

 

Jeszcze inny ziomek - też już go prawie straciłem - też zastanawia się czy zerwać bo "jak ona mnie wkurwia" i to już tak od 2 albo 3 lat. Ale "jak można byc samemu" i "ile tak można (być singlem)" wchodzi mu w drogę. Koleś zachowuje się jak typowy sfrustrowany burak wyżywający się na innych, no ale dobra - jak jest zakofciany i szczęśliwy to niech mu będzie.

 

Edytowane przez Tamten Pan
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Tamten Pan napisał:

Mam to samo w swoim otoczeniu, wiadomo. 

Generalnie ci kolesie którzy są w związkach to są ci których straciłem w większości. Zachowują się jak kapcie, niektórzy zostali wręcz spedaleni - mój kumpel, taki z którym chodziłem kiedyś na siłkę i na podryw (i dobry był w te klocki), poszedł na magisterkę do Warshaffki, poznał na zaadoptujfaceta.pl wnuczkę znanego polskiego polityka, wielkie loffcianie i ja pierdolę, co ona z nim zrobiła. Kupił sobie jakieś pieski szitzu czy jak to się tam nazywa, zapuścił grzyweczkę (taką jak emo chłopcy), przytył chyba 10 kg (tłuszcz), skapcaniał. Jeszcze do tego totalnie mu sprała mózg na lewo, wierzy w równość w związkach, głosował na Nowoczesną, lubi stronę KOD na facebooku, głosował wcześniej na SLD - no ogólnie zniszczyła mi trochę kolegę.


Troche kurwa? Ja ostatnio jestem swiadkiem jak moj kumpel idzie do lamusa. Zona niedawno, drugie dziecko teraz w drodze. Koles przeprowadzil sie do osciennego miasta wiec trzeba do niego dojechac, nie jak kiedys kumple z jednego osiedla. Spotykamy sie na wodke przed sylwestrem bo przylecialem na swieta:
- wpadasz na wodke do X? siadziemy we czterech, bedzie jeszcze Y (z ktorym notabene nie widzielismy sie lata)
- jestem u tesciow na kolacji. Co ja zrobie z autem?
- odstaw auto do rodzicow i wpadnij do nas
- e a co rano?
- rano se odbierzesz auto i pojedziesz do domu.
- a co z zona zrobie?
- wez jej taksowke do domu. Nie uschnie bez ciebie jedna noc a my sie spotykamy 2-3x do roku w takim gronie
- eee nie wiem bo ona cos krzywo patrzy...
- kurwa gosciu to nie moja zona, nie moje dzieci i nie moje auto. Chcesz to wpadaj, nie chcesz to spierdalaj.

Coraz wiecej takich sytuacji jest, to jest az wrecz kuriozum jakies.

Edytowane przez greturt
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


One są wyrachowane. Kalkulują. W końcu wybierają. Mężusiem zostanie ten, który będzie mógł zapewnić najlepsze warunki bytowania. Taki chodzący bankomat. No trzeba też go kontrolować i szkolić... tak na wszelki wypadek aby się nie popsuł.

 

Klasyka tematu. Od dawna wiadomo... z innymi się pierdolą z innymi żenią...

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten seks i te koronki mieszają w bani, potrafią do największego wrednego pasożyta przywiązać, ale śmiem twierdzić z pełnym kurwa przekonaniem że to właśnie kobiety kurewsko niszczą związki. Tradycje, wartości i zasady. Wszystko co złe wynika z kobiet, ale tak nauczyły sie manipulować i odwracać kota ogonem, że to my jesteśmy w oczach wszystkich tymi złymi, agresywnymi chujami, co zostawiają ŚWIĘTE PANNY. Wieczne cierpiętnice, a prawda leży po tej drugiej stronie. Niezłe pranie mózgu zrobiły społeczeństwu, ale też ktoś na górze dał na to przyzwolenie. Jakby natura LUDZI została wykorzystana by zniszczyć nas od środka. Kobieca, bo kuszona przez "bądź lepsza, miej lepszego", a że są wyrachowane, skupione na sobie, więc sobie na to pozwalają, usprawiedliwiają "wymiany modelu", pozwala im się tresować mężczyzn tak jak tresują dzieci (manipulacjami) - one nie uczą, nie dają umiejętności, a tresują by dany człowiek (mały czy duży) im coś zapewnił. A męska natura? Bo trzeba trzymać się zasad, nie narzekać, działać, brać odpowiedzialność (winy) na siebie. Sporo też ignorancji u naszej płci jeśli chodzi o psychologie, gry psychiczne, manipulacje, emocje, a co za tym idzie związki.

Te milczenie to po prostu nasza natura sprytnie wykorzystana odgórnie, po to by się tutaj nic nie zmieniło. Byśmy szli dalej w tym niszczącym kierunku i się wybili od środka.

W sumie zaraz znajde film który oglądałem niedawno, może coś rozjaśni
https://www.youtube.com/watch?v=BMfwpFkJeKk

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie- im więcej sformalizowanych związków się ogląda tym bardziej człowiek świadomy czym to się kończy. Kiedyś usłyszałem od dziewczyny kolegi "po co ci motor?" mówię- "motor to masz w pralce-ja mam motocykl":P Nie neguję związków itp- jak ktoś to lubi to czemu nie, ale różnica między "lubić" a "musieć lubić" jest jednak znaczna...:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Jeszcze inny ziomek - też już go prawie straciłem - też zastanawia się czy zerwać bo "jak ona mnie wkurwia" i to już tak od 2 albo 3 lat. Ale "jak można byc samemu" i "ile tak można (być singlem)" wchodzi mu w drogę. Koleś zachowuje się jak typowy sfrustrowany burak wyżywający się na innych, no ale dobra - jak jest zakofciany i szczęśliwy to niech mu będzie.

 

Teksty typu ''jak można być samemu'', ''ile można być samemu'' itp. działają na mnie jak czerwony byk na płachtę. Oj, na odwrót. 

To teraz ja się pytam (retorycznie) tych osób: a dlaczego, do kurwy nędzy, nie? Mam porzucić bycie ''samemu'' dlatego, że ktoś kiedyś powiedział, że tak trzeba?

Przychodzi określony wiek i mam klepać określone formuły i schematy? Mam się poddać manipulacji, dołączyć do stada baranów i dawać się strzyc przez cwaniaków?

 

Ciekawe ilu z tych ludzi naprawdę chciało się żenić, a ilu zrobiło to, ''bo tak wypada, bo już czas się ustatkować''.

Odpowiem sobie sam: mała ilość. Gdyby od początku istnienia tej całej ''kultury'' i otoczki związków, małżeństw itp. wmawiało się ludziom coś innego niż teraz, to podejrzewam, że znaczna część z nich miała by teraz całkiem inne myślenie.

Po niektórych to widać od razu, że robią to wszystko na siłę. Przykład: mój kolega. ''Przerobił'' już dosyć sporo panienek, z żadną się nie związał na dłużej, bo prędzej czy później odstawiały swoje cyrki. Ale siedzimy, rozmawiamy, a on mi pierdoli, że ''czas sobie poszukać dziewczyny'' i inne tego typu rzeczy. Litości - z niejednego pieca chleb jadł i prędzej czy później miał dosyć dalszej relacji z tymi niewiastami (chyba, że czysto seksualną) - a wmawia sobie, że ''musi'' mieć dziewczynę.

To tak, jakby każde pogłaskanie psa kończyło się pogryzieniem - a delikwent wkręcałby sobie, że musi oswoić jakiegoś psa ''na własność''. Nie zastanowi się, że przecież już wiele razy próbował i wyszło z tego to samo, co zostawiamy w kiblu po sytym obiedzie.

 

''Jak można być samemu'' - srak. Mam uczulenie na zakute łby, które zadają pytania z gatunku ''jak można...'', ,,chciało ci się?'' (nie, kurwa, nie chciało mi się. Siły ciemności przyszły w nocy i mnie do tego zmusiły). 

Osoby takie myślą, że tylko ich ścieżka jest właściwa - nie bacząc na fakt, że nieustannie się na niej potykają i wdeptują w łajno.

 

Jakoś nie zauważyłem, żeby wolne (i zadowolone z tego faktu) osoby pytały się tak perfidnie żonatych-  kiedy się rozwiedziesz? Jak można być żonatym? Po co się żeniłeś?

Człowiek szczęśliwy ze swojej postawy życiowej nie próbuje jej narzucić innym. Dobry bokser/zapaśnik/inny zawodnik nie podchodzi do kumpli i nie mówi ,,ale z was chude leszcze. Jak można nie trenować? Nie wiecie, co tracicie. Będziecie bici i popychani'' -za to słyszy się często ''eee, co mu z tych treningów, ulica to nie ring / eee, leszcz jebany, myśli, że jest mocny bo potrenował''. Gość jeżdżący S-klasą z salonu nie podchodzi do osobnika, który odpala malucha traktorem na zaciąg i nie mówi mu ,,jak można jeździć maluchem, biedaku? całe życie chcesz tym jeździć?'' - za to słyszy się często ''złodziej, pewnie nakradł i teraz mercem jeździ, uczciwą robotą się na pewno nie dorobił. Prywaciarz jebany, albo w polityce siedzi''.

Widzicie analogię powyżej? Ktoś, kto jest sfrustrowany, musi rozszerzać to zjawisko wśród innych. Nie dopuszcza do siebie, że ktoś może mieć lepiej. 

 

Cytat

nadskakiwanie żonie. Oooo to jest temat. Na rower nie pójdę, bo Gosia nie lubi jak sam wychodzę, nowego telefonu se nie kupię, bo Malwinka mówi, że to niepotrzebny wydatek - posprzedawali swoją męskość za...No właśnie - za co? Za ruchanie jednej i tej samej cipki do końca życia czy za stos pretensji i niekończącą się konieczność chodzenia na zgniłe kompromisy?

 

Na to też mam odruch wymiotny. W którymś temacie (nie pamiętam w tej chwili w którym) został podjęty temat przedstawiania mężczyzn w mediach jako ciot, którymi rządzą kobiety. Wspomniane w cytacie zjawisko - ''żonka nie pozwala''.

W filmach, w radiu, w tv, nawet codziennie na ulicy można usłyszeć tego typu teksty. ''nie wiem, czy żona się zgodzi'' ''nie da rady, żona się nie da przekonać'' ''nie kupię tego, żona się nie zgodziła''

Kurwa, świetna perspektywa - wziąć sobie rozdartą, wiecznie niezadowoloną babę, pozbawić się męskości i wszelkich marzeń - w imię czego? Przecież to jest porażka na całej linii. Większość tych chłopów wygląda jak więźniowie, którzy już niemal przepiłowali kraty - chcą się wydostać, już już prawie, widzą wolność, próbują się przecisnąć... I przychodzi strażnik, który ucina wszelkie złudzenia. 

I oni się mają za zwycięzców? Mężczyzn? Dobre sobie. Zwykłe pieski na smyczy, które jedyną wolność jaką mają to wtedy, gdy są spuszczane z uwięzi po to, aby polowali dla swojej władczyni.

 

My sobie tutaj rozmawiamy na forum, bo mamy taką możliwość i wygodę - ale nikt z nas (zapewne) nie biega wśród żonatych i nie próbuje ich przekonać do zmiany tego stanowiska (mówię o własnej, niepotrzebnej inicjatywie - co innego koleżeńska pomoc, która i tak często jest spuszczana w klozecie). Za to żonatych/''związkowców'' próbujących przekonać, że jednak warto - nie brakuje. I będzie ich przybywać - wraz ze wzrostem naszej wartości (wygląd, pieniądze, pasja, możliwości). Im bardziej błyszczące zjawisko, tym mocniej razi w oczy. ;) 

 

 

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie będę się rozpisywał bo i tak uderzę w ten sam deseń i nutę - co już mnie samego nudzi.

Ale gdyby ktoś myślał, że 'kiedyś, 20-30-50 lat temu kobiety były inne' to zripostuje.

Kichę były inne! Po prostu ich zwodniczą naturę trzymały za ryj i w okowach presja ekonomiczna i

ostracyzm społeczny. 30-40-50 lat temu kobieta sama by się nie utrzymała a i wszyscy by ją pokazywali palcem.

Rozwódki były piętnowane! Do wspólnego rodzinnego grobu jej własna rodzina nie pozwalała takiej pochować (sic! fakt autentyczny!).

Zdradzająca - gdy się wydało - była traktowana gorzej niż najniższego sortu tirówka przy trasie!

Strach! Strach! I jeszcze raz strach! To trzymało w ryzach ich naturę. Żadna tam miłość i inne bzdety, zwykły zwierzęcy STRACH.

 

To i kobiety w swojej masie grzeczniejsze były nie powalając swojej naturze na brykanie.

Teraz tego nie ma więc fatalnie pojmowana 'kobiecość' hula destrukcyjnie jak halny w Tatrach. I paradoksalnie nie tylko

niszczy relacje i mężczyzn - ale też unieszczęśliwia kobiety, bo nie są w stanie realizować swoich oderwanych od rzeczywistości

ambicji prokreacyjno-związkowych.

 

Nie liczcie na przełom, na jakieś zmasowane przebudzenie 'mas męskich'. Zmiany zaszły zbyt daleko, co więcej - nowe pokolenia

mężczyzn (ci od wegańskich pierożków bezglutenowych, pomad do wystylizowanych bród i trzeszczących w szwach rurek) traktują

służalczość wobec kobiety jako normę. Wspomnicie moje słowa, jak za X lat wprowadzą do kodeksu karnego penalizację mówienia

o tym, co znajdziecie na braciasamcy.pl - bo to będzie wichrzycielstwo, mowa nienawiści i podkopywanie ładu społecznego.

I chuj, i cześć!

 

compellingsp.gif

Edytowane przez Subiektywny
  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypomniała mi się sytuacja z urodzin kumpla, znajomi się mnie pytają dlaczego sam przyszedłem i gdzie moja dziewczyna. Ja na to po prostu: "Bo mogę. Nie potrzebuję żadnej zgody." Znajomi wielkie oczy i zaczynają się śmiać, a dziewczyna przyjaciela (delikatny pantofel) do mnie pół żartem pół serio "Tej bo mi chłopak spod pantofla ucieknie" ;)

Ja wyznaję zasadę partnerstwa w związku, albo się tego stosujesz albo sayonara :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Chrumkacz napisał:

Ja wyznaję zasadę partnerstwa w związku, albo się tego stosujesz albo sayonara :)

Partnerstwo to mit, tak jak jednorożce i pieniądze w OFE.

 

W praktyce wygląda to tak, że to Ty jako samiec masz gwarantować zasadę partnerstwa i jej egzekwowanie. Co podważa samą ideę partnerstwa jako taką.

W efekcie jak masz ramę to dostępujesz zaszczytu bycia określanym jako 'despota' i "szowinistyczna, patriarchalna świnia", jak ramy nie masz to kończysz jako pantofel i ściera.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed chwilą, Brzytwa napisał:

W efekcie jak masz ramę to dostępujesz zaszczytu bycia określanym jako 'despota' i "szowinistyczna, patriarchalna świnia", jak ramy nie masz to kończysz jako pantofel i ściera.

 

@Brzytwajak zwykle precyzyjnie chlastnął i przeciął kolejny kłamliwy, zaropiały wrzód sygnowany 'partnerstwem'. Żyję czterdzieści lat na tym świecie i wśród licznie otaczających mnie par +/- rówieśników widzę tylko dwa schematy zachowania się kobiet:

 

1) albo okazującą swe pokrzywdzenie Matkę Miłosierdzia, cierpiętnicę dnia powszedniego, niekochaną, tłamszoną, nieszczęśliwie zakochaną, żyjącą ze złym tyranem, despotą, nieliczącym się z jej uczuciami drabem. Jednym słowem - POKRZYWDZONĄ przez faceta.

 

2) albo wyraźnie dominującą, roszczeniową, niezadowoloną z tego co otrzymała od życia - bo zasługuje na więcej, jawnie okazującą werbalnie i swą postawą zniechęcenie i brak jakiegokolwiek szacunku do swojego partnera, który nie spełnia jej wymagań. Jednym słowem - GARDZĄCĄ swoim partnerem i  NIEZADOWOLONĄ z mężczyzny.

 

Te dwie postawy spotykam cały czas. Albo facet trzyma lejce i zakłada kobiecie mentalną obrożę na szyję - albo stara się być miły, wyrozumiały i respektujący zdanie kobiety - wówczas trafia prędzej czy później to szufladki z napisem 'męska pizda, za co Boże żeś mnie takim safanduła ukarał'!

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

4 minuty temu, Subiektywny napisał:

 

@Brzytwajak zwykle precyzyjnie chlastnął i przeciął kolejny kłamliwy, zaropiały wrzód sygnowany 'partnerstwem'. Żyję czterdzieści lat na tym świecie i wśród licznie otaczających mnie par +/- rówieśników widzę tylko dwa schematy zachowania się kobiet:

 

1) albo okazującą swe pokrzywdzenie Matkę Miłosierdzia, cierpiętnicę dnia powszedniego, niekochaną, tłamszoną, nieszczęśliwie zakochaną, żyjącą ze złym tyranem, despotą, nieliczącym się z jej uczuciami drabem. Jednym słowem - POKRZYWDZONĄ przez faceta.

 

2) albo wyraźnie dominującą, roszczeniową, niezadowoloną z tego co otrzymała od życia - bo zasługuje na więcej, jawnie okazującą werbalnie i swą postawą zniechęcenie i brak jakiegokolwiek szacunku do swojego partnera, który nie spełnia jej wymagań. Jednym słowem - GARDZĄCĄ swoim partnerem i  NIEZADOWOLONĄ z mężczyzny.

 

Te dwie postawy spotykam cały czas. Albo facet trzyma lejce i zakłada kobiecie mentalną obrożę na szyję - albo stara się być miły, wyrozumiały i respektujący zdanie kobiety - wówczas trafia prędzej czy później to szufladki z napisem 'męska pizda, za co Boże żeś mnie takim safanduła ukarał'!

 

Czyli , generalnie trzeba założyć homonto  i orać , jak jałówką :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@RiderOnTheStorm możesz tak zrobic, ale weź pod uwage ze kobyła robi wszystko zeby to homonto zrzucić, to wymaga od Ciebie dyscypliny, uwagi, ciagle trzymanie lejcy generuje stres, ciagle trzeba byc czujnym, a i tak nie masz gwarancji...

W sumie w zyciu pewna jest jedynie smierc, jesli chcesz to mozesz sie w to bawic...

Jesli nie, zostaje Ci zycie singla...?

Jesli dobrze pokierujesz soba, to i tak bedzie wylewane gowno na Ciebie, z ta róznica ze z zazdrosci i zlosci rycerzy ktorzy takiej wiedzy nie posiedli i wydeptali i tak głeboka sciezke po ojcu, dziadku i pewnie pra-dziadku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, RiderOnTheStorm napisał:

 

 

Czyli , generalnie trzeba założyć homonto  i orać , jak jałówką :D

 

Generalnie trzymać lejce i być zawsze +1, +2 wyżej od kobiety (status, wizerunek, atrakcyjność w sensie społecznym). Wówczas wierzgać będzie mniej, ale i tak będzie

probrykiwwac - tyle że mniej.

Z równorzędną kobietą lub z wyżej sytuowaną od siebie - układu rozsądnego nie da rady zbudować. Będzie niezadowolona, bo one zawsze zasługują 'na więcej niż mają'.

 

A czy ktoś chce zarządzać 'związkiem' na sposób plebejsko-chamski, efektywno-anglosaski, energochłonno-japoński czy 'ą,ę' dżentelmeński - jego wola.

 

 

I JESZCZE JEDNO - TAK DLA ZOBRAZOWANIA PEWNEJ RZECZY

 

Byłem ostatnio na cmentarzu, paliłem znicze na rodzinnym grobie. I przez przypadek przeszedłem na nowszą część cmentarza. Zróbcie to samo - sprawdźcie mniej-więcej średnią wieku mężczyzn w chwili śmierci kilkadziesiąt lat temu a obecnie. Osobiście z lekka się zdziwiłem. Tylu nekrologów mężczyzn czterdzistoparoletnich czy 50cio paroletnich - się nie spodziewałem...

 

S.

Edytowane przez Subiektywny
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co powoduje działaniami większości facetów w małżeństwach to moim zdaniem koktajl spiedolenia złożony ze wstydu, zazdrości i strachu. W różnych proporcjach. W większych dawkach może powodować utratę własnej tożsamości i syndrom Sztokcholmski.

 

Wstyd to główny powód, dla którego koledzy w związkach nie mówią jak jest. Bo wiedzą, że często jest nie do końca tak jak powinno, a czasami jest jeszcze gorzej. I co mają się tym chwalić? Ja nie lubię przyznawać się do błędu i problemów, a wy? Poza tym facet to nie baba i nie będzie pierdolił na lewo i prawo jak to fatalnie się dzieje, tylko po to żeby inni się o tym dowiedzieli. Facet powie o problemie osobie, od której przypuszcza, że dostanie pomoc, a i to nie zawsze. Często zrobi to tylko wtedy gdy spróbuje wcześniej sam rozwiązać problem znanymi sobie sposobami.

 

Tylko że z tym problemem jest chyba trochę jak z uzależnieniem, trzeba się najpierw przyznać że się go ma. Stąd też pewnie te wymijające odpowiedzi na pytanie o związek, że "raz lepiej, raz gorzej", "ogólnie jest ok" itp. Bo co mają powiedzieć? "Stary jest hujowo, nie ruchałem od 3 tygodni, nie mam czasu na hobby, motocykl sprzedałem, żeby kupić nową kanpę, a tak w ogóle to za pół godziny musze spadać bo teściowa wpada na obiad." Będzie się wstydził zacząć temat, bo na ogół pewnie wiedzą, że za spierdolony związek sami ponoszą odpowiedzialność, że się tak dali zmanewrować, a wyjście może nie być łatwe, bo wspólny dom, kredyt, dzieci. Co więcej mogą sobie racjonalizować, że wcale nie jest tak źle, właściwie to jest ok, bo wciąż mogę popykać w WoW-a no i dom ogarnięty. A we wtorek będą schabowe. Brzmi to nieco zjebanie z męskiego punktu widzenia, ale oni zosali z niego sukcesywnie i podstępnie ograbieni.

 

I nagle zjawia się singiel. I przypomina jak kiedyś przekazywali sobie klucz do pokoju na imprezie w akademiku. Stąd się bierze zazdrość. Bo on, może sobie pozwolić na motocykl, wyjazd, cokolwiek. A jego domowy budżet przewiduje dla niego nowe gacie i koszulę w tym miesiącu. I może kiedyś byli dobrymi kumplami a nawet przyjaciółmi, tylko że teraz on już nie może dłużej uczestniczyć w "męskich i skrajnie nieodpowiedzialnych"  aktywnościach. A skoro jak już wcześniej napisałem, wyrównać w górę jest niezmiernie ciężko to może uda się ściągnąć singla nieco niżej (jakby to hujowo nie brzmiało) poprzez dokoptowanie mu samicy na stałe. Wtedy będą mogli porozmawiać na placu zabaw pilnując potomstwa. Tylko niestety najczęsciel singiel jest nie w ciemię bity. I tutaj mam teorię, że rodzi się strach, może nawet tylko w podświadomości.

 

O co mogą się bać? Po pierwsze, że dostaną łatkę pantofla, albo jeszcze gorzej. No bo jego życie naprawdę może wyglądać żałośnie w porównaniu do singla. Tylko, że dotychczas się nad tym aż tak bardzo nie zastanawiał, a teraz coś burzy cały obraz, którym tak bardzo się napawał.

Pamiętacie tego kolesia w Matrixie, który tak bardzo zżył się z iluzją, że sprzedawał informacje aby tylko zostać spowrotem podłączonym? Tutaj może być to samo.
Dodatkowo on może widzieć, jak kobiety patrzą na jego byłego już przyjaciela i być może nawet rozumie, że jeżeli jego żona się puści to właśnie z kimś takim.

 

54 minutes ago, Subiektywny said:

Ale gdyby ktoś myślał, że 'kiedyś, 20-30-50 lat temu kobiety były inne' to zripostuje.

Kichę były inne! Po prostu ich zwodniczą naturę trzymały za ryj i w okowach presja ekonomiczna i

ostracyzm społeczny. 30-40-50 lat temu kobieta sama by się nie utrzymała a i wszyscy by ją pokazywali palcem.

Tutaj subiektywny ma rację. Kobiety są takie same tylko społeczeństwo za sprawę postępu technologicznego stało się bardziej anonimowe, informacje co prawda bardziej dostępne ale też bardziej miałkie.

 

Ten ostracyzm jeszcze funkcjonuje na małych wsiach, i małych miasteczkach ale to się powoli zmienia. W miastach najczęściej ludzie nie znają się ze sobą. Nie znam z imienia żadnego z sąsiadów, babka w sklepie za rogiem nie wie kim jestem, listonosz nie wie jak wyglądam, w markecie jestem kroplą w morzu, tam nawet z wyglądu mnie nie kojarzą. W takim środowisku kobieta i mężczyzna nie ponoszą żadnych konsekwencji społecznych swoich ekscesów. No bo przecież nie nikt nie wrzuca na fejsbunia postów o kłotniach, to jest miejsce na cukierkowanie swojego życia. A nawet jeśli pojawi się jakaś perełka, jakiś wpis świadczący o tym, że nie jest dobrze, to większość ludzi i tak to zapewne bezmyślnie zescrolluje dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak na razie żyję w świecie mitycznym, ona kupuje bilety do kina a ja żarcie, jedzenie na mieście każdy za siebie płaci, nie ma misiu kup mi to, ja się spotykam z kumplami kiedy chcę a ona z koleżankami kiedy chce, a jak się ma puścić to się puści, nie będę płakał za ujawnioną kurewką :). Zresztą ja jej powiedziałem, że nie jestem zwolennikiem ślubu, bo w obecnej formie nie opłaca się on facetowi. Może liczyć co najwyżej na związek partnerski jak to kiedyś wejdzie w życie ;) . A apropo "szowinistycznej, patriarchalnej świni" skądś się mój nick musiał wziąć :P
Myślę, że to że jest normalnie, dobrze u nas w związku jest też zasługą jej wychowania, z ojcem ma bardzo dobrą relację i rodzice nie dmuchali i chuchali na swoją księżniczkę. Nie wiem, może to mityczny NAWALT? Chuj tam wie, jak wszystko jebnie stawiam wam wódkę i możecie powiedzieć "A nie mówiliśmy" :P Dobra o moim związku koniec bo to nie temat pod tytułem "Związek Chrumkacza".


Moim zdaniem wiele facetów ma wpojone, że "miłość" to największe dobro od kobiety i jedyny sens życia, przez co dla tej obłudy potrafią tak bardzo ograniczyć swoje ja byle tylko to mieć. Kobiety wiedzą o tym i bezwzględnie to wykorzystują by mieć robota od wszystkiego, a najlepiej kilka. I później taki wafel, zamiast jeździć po lesie sobie crossem w niedziele idzie do galerii na zakupy z panią najwspanialszą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Chrumkacz napisał:

Jak na razie żyję w świecie mitycznym, ona kupuje bilety do kina a ja żarcie, jedzenie na mieście każdy za siebie płaci, nie ma misiu kup mi to, ja się spotykam z kumplami kiedy chcę a ona z koleżankami kiedy chce,

 

Pragniesz zmiany @Chrumkacz? Sformalizuj związek w USC ;)

I po dwóch latach napisz co się zmieniło ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.