Skocz do zawartości

Anarchokapitalista wygrał prawybory w Argentynie


Dworzanin.Herzoga

Rekomendowane odpowiedzi

Argentyna w swojej historii 9 razy ogłosiła bankructwo, peronizm [opierający się na interwencjonizmie państwowym i państwie socjalnym] jakoś się nie sprawdzał...

ciekawe, że niespodziewanie wahadło nastrojów społecznych przechyliło się w drugą stronę, bo prezydentem może zostać Javier Miller, liberarianin i rynkowy anarchista, jak sam siebie określa.

 

Przykładowy, pierwszy z brzegu artykuł:

https://www.money.pl/gospodarka/gigantyczna-inflacja-trzesie-argentyna-anarchokapitalista-idzie-po-fotel-prezydenta-6932937145273248a.html

Kryzys się rozlewa. Anarchokapitalista idzie po fotel prezydenta

Argentyna od dłuższego czasu mierzy się z ogromną inflacją. Niekończący się wzrost cen osiągnął poziom 113 proc. Drożyzna bez wątpienia będzie miała odzwierciedlenie w wyborach prezydenckich. A na pewno jest paliwem dla kampanii anarchokapitalisty Javiera Milei.

 

Argentyńczycy - poza zdobyciem mistrzostwa świata w piłce nożnej - nie mają ostatnio zbyt wielu powodów do radości. Kraj mierzy się z gigantyczną inflacją. Ostatni, lipcowy odczyt, ujawnił drożyznę na poziomie 113 proc.

Pisząc o słabnącym rublu, agencja Bloomberga zauważyła, że jest on jedną z trzech walut rynków wschodzących, które radzą sobie najgorzej. Tuż obok liry tureckiej oraz właśnie argentyńskiego peso. Dolar od początku roku podrożał w stosunku do waluty Argentyny o 97,6 proc., a w ciągu ostatnich dwóch lat - o prawie 260 proc. Obecnie za dolara można kupić ok. 350 peso.

Kryzys się rozlewa. Anarchokapitalista idzie po fotel prezydenta
 

Kurs peso argentyńskiego wobec dolara amerykańskiego w ostatnich dwóch latach (Stooq.pl, LOS)

Fatalne dane mają swoje odzwierciedlenie w portfelach Argentyńczyków. Rządowi eksperci w maju podali, że "galopada cen powoduje obecnie wzrost ubóstwa ludności, a dotkniętych nim jest prawie 40 proc. Argentyńczyków, tj. 18,5 miliona ludzi".

 

Zbliżają się wybory prezydenckie w Argentynie

Stan gospodarki Argentyny, która opiera się m.in. na rolnictwie, górnictwie, przemyśle paliwowym oraz sektorze odnawialnych źródeł energii, wywołał trzęsienie ziemi na scenie politycznej w kraju. Jest to wyraźnie widoczne, bo w październiku Argentyńczycy będą wybierali prezydenta, czyli zarówno głowę państwa, jak i szefa rządu.

Tradycyjnie wybory poprzedzają obowiązkowe dla wszystkich partii prawybory. Ci, którzy zdobędą w nich co najmniej 1,5 proc., będą mogli ubiegać się o najwyższy urząd w kraju. "Polityka" pisze, że prawybory są w Argentynie "sprawdzianem poparcia przed finałowymi tygodniami kampanii". Co ważne, udział w nich jest obowiązkowy dla wszystkich pomiędzy 18. a 70. rokiem życia.

 

Wyniki sierpniowych prawyborów okazały się szokujące dla wielu komentatorów. Najwięcej głosów zebrał bowiem kontrowersyjny polityk Javier Milei, którego trudno umiejscowić na osi tradycyjnego podziału na lewicę i prawicę. Kandydat koalicji La Libertad Avanza (LLA) zyskał ponad 31 proc. poparcia. Jego najwięksi rywale nie przekroczyli 30 proc.

"Żaden sondaż nie przewidział, że niedawny skandalista telewizyjny, 52-letni ekonomista Javier Milei, rozdający kopniaki politykom na lewo i na prawo w każdym publicznym wystąpieniu, może wygrać prawybory wyłaniające kandydatów poszczególnych partii, którzy za dwa miesiące wystartują do ostatecznego wyścigu po władzę w kraju" - pisze "Gazeta Wyborcza".

Argentyna głosuje na anarchokapitalistę. Co obiecuje Javier Milei?

Milei nazywany jest najczęściej anarchokapitalistą albo anarcholibertarianinem. Jego wystąpienia mają też sporo populizmu. Na fali kryzysu gospodarczego obiecuje rozprawić się ze "zbędną kastą" polityków, których nazywa "szczurami i pasożytami".

 

Co więcej, jak relacjonuje "GW", Javier Milei, nazwany już przez niektóre media w Polsce "argentyńskim Mentzenem," chce m.in. zlikwidować dwie trzecie ministerstw, wprowadzić dolara jako walutę, zlikwidować bank centralny, ułatwić dostęp do broni palnej, a także zakazać aborcji i edukacji seksualnej w szkołach.

"Milei kryzys klimatyczny uważa za wydumany problem. Ale jednocześnie nie chce słyszeć o religii katolickiej, zastanawia się, czy nie przejść na judaizm, chce dopuścić wolność orientacji i korekty płci oraz zalegalizować narkotyki i handel organami" - informuje Wyborcza".

- Ja nie przychodzę wypasać owieczki, tylko rozbudzić lwy. Wolne dusze, dzielne lwy, dziękuję wam, że zaryczeliście. Niech żyje wolność - krzyczał kandydat LLA po zwycięstwie w prawyborach.

 

Dodajmy, że najwyższy wynik w próbie generalnej przed październikowymi wyborami uzyskała również neoliberalna koalicja La Libertad Avanza (w wolnym tłumaczeniu: "nadchodząca wolność"), która popiera deregulację gospodarki oraz ograniczenie wydatków publicznych - wyjaśnia "Polityka".

Inflacja galopuje, argentyński rząd mrozi ceny na wybory

Lewicowy rząd prezydenta Alberto Fernandeza ma ogromny problem. Od 2021 r. stara się ratować sytuację, centralnie regulując ceny podstawowych produktów, m.in. mleka, mąki, ryżu oraz niektórych detergentów.

Władze Argentyny zdecydowały się na taki ruch, gdy inflacja sięgała 50 proc. Drożyzna od tego momentu stała się jeszcze dotkliwsza, a do góry poszły też zamrożone ceny, chociaż w mniejszym stopniu, niż pozostałych towarów.

 

 

W piątek (18 sierpnia) minister gospodarki Sergio Massa ogłosił porozumienie rządu z właścicielami supermarketów, które przewiduje ograniczenie miesięcznego wzrostu cen do maksymalnie 5 proc. w okresie 90 dni. Czyli akurat przed wyborami.

Umowa, jak pisaliśmy w money.pl, przewiduje ulgi podatkowe dla supermarketów, które w tym okresie nie podwyższą cen ponad 5 proc. miesięcznie oraz system kredytowy dla małych i średnich firm, które zaopatrują supermarkety w towary.

Problemy rywali politycznych Milei

Ekonomiści twierdzą jednak, że porozumienia między rządem a supermarketami nie zapobiegną dalszemu wzrostowi inflacji, a także nie zahamują dewaluacji argentyńskiego peso. Te prognozy mogą się okazać wodą na kampanijny młyn Javiera Milei.

"Inflacja sięga 115 proc., odchodzący lewicowy rząd prezydenta Alberto Fernandeza ma napięte stosunki z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, głównym kredytodawcą Argentyny, nie jest też w stanie uwiarygodnić się w oczach inwestorów i potencjalnych partnerów" - pisze "Polityka".

 

Problemy ma także Cristina de Kirchner, legenda ruchu peronistycznego w Argentynie, który oferować ma trzecią drogę między komunizmem a kapitalizmem. Polityczka "tonie w oskarżeniach korupcyjnych i choć w maju została oczyszczona z zarzutów w jednym z procesów, to w innym skazano ją na sześć lat pozbawienia wolności" - relacjonuje tygodnik.

 

/////////////////////////////////////

 

Powiem, że gdybym był argentyńczykiem, zagłosowałbym na niego, chociaż jest bardziej skrajny w poglądach ode mnie, bo ja reprezentuję zdroworozsądkowy anarchizm. ;) 

Co myślicie o tej kandydaturze itd? :P 

 

BTW przypomniałem sobie stary kawałek kelthuza po tym, jak ostatnio poczytałem o w/w temacie:

 

 

 

Edytowane przez Dworzanin.Herzoga
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Plan Balcerowicza im potrzebny. Co by nie mówić to inflacja wówczas zjechała z ok. 650 % do 35 %. Może ich plan powinien być mniej szokowy bo i inflację mają mniejszą a i skutki społeczne były w Polsce nieciekawe. 

 

Plan Balcerowicza zawierał "nudne" ustawy zmieniające inne ustawy dotyczące finansów, budżetu, banków, itp. Nic tam nie było o zalegalizowaniu broni, narkotyków, aborcji i handlu organami. 

 

Także im też trzeba takich "nudnych" ustaw a nie małpy w cyrku. 

  • Like 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, RealLife napisał(a):

Nic tam nie było o zalegalizowaniu broni, narkotyków, aborcji i handlu organami. 

 

BTW co do aborcji, to nie podzielam jego opinii, bo jest skrajnie przeciwny, niezależnie od okoliczności itd:

 

[tłumaczenie z translatora]

Milei w swoim programie wyborczym głosi „obronę prawa do życia od poczęcia”, choć w części poświęconej zdrowiu nie nawiązuje wprost do ustawy nr 27610 gwarantującej dostęp do dobrowolnego

i prawnego przerwania ciąży, usankcjonowanej w grudniu 2020 r . po obszernej debacie w Kongresie Narodowym.

 

Jednak w wywiadzie dla Alejandro Fantino w programie „La Cosa En Sí” – w Neura Media – w poniedziałek po PASO, zapytana o zasadę Milei odpowiedział:

„To, że coś jest legalne, nie oznacza, że jest prawowity. „Jestem przeciwny (ustawie o dobrowolnym i legalnym przerywaniu ciąży), ponieważ jest to sprzeczne z prawem do życia ”. 

Zapytany przez Fantino, czy gdyby został prezydentem, zrewidowałby ustawę 27 610, kandydat La Libertad Avanza odpowiedział: „ Przynajmniej odbędzie się plebiscyt ”. 

A jeśli wynik będzie na moją korzyść, prawo zostanie wyeliminowane. Ale pozwólmy Argentyńczykom wybrać. „Jeśli Argentyńczycy uwierzą w morderstwo bezbronnego człowieka w łonie matki, zobaczymy”.

 

https://chequeado.com/el-explicador/esto-propone-javier-milei-sobre-la-ley-que-legalizo-el-aborto-y-el-sistema-de-vouchers-educativos-que-dicen-los-datos-y-los-especialistas/

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Dworzanin.Herzoga napisał(a):

Co ważne, udział w nich jest obowiązkowy dla wszystkich pomiędzy 18. a 70. rokiem życia.

Dość ciekawe.

Obowiązek głosowania w PL mógłby zrobić sporego psikusa partiom rządzącym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anrachokapitalizm.

Przecież dokładnie wiadomo czym by się to skończyło. Takie rzeczy nie działają, a brak państwa z monopolem na przemoc doprowadza do sytuacji jak np. w Syrii. Władzę przejmują największe s****y. Idealne środowisko dla gangsterki z całego świata, narkobiznesu, ziemi obiecanej dla wszelkich zwyroli i w ogóle samej pato. Do tego stopnia, że okoliczne państwa musiałby pewnie w końcu wejść z buta i pozamiatać takiego anarchistycznego wrzoda.

 

Założenia może i są ładne ale są tak idealistyczne (i nierealistyczne), że "w wersji idealistycznej" to "typowa demokracja" też jest wspaniała. Wszystko działa, ludzie mądrze wybierają, politycy działają dla ich dobra, system się kontroluje, złodzieje i łapownicy idą w pasiak. ;)

 

A polityk pewnie idzie w sondażach, bo ludzie mają dosyć. Każdy od x lat robi ich w ch***, gospodarka leży, nic się nie zmienia to w końcu pokazują im faka.

Trochę jak Konfederacja w PL czy wcześniej inne Kukizy.

 

No i walka z rozbuchanym socjalizmem to też trochę inna sprawa.

 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Brat Jan napisał(a):
21 godzin temu, Dworzanin.Herzoga napisał(a):

Co ważne, udział w nich jest obowiązkowy dla wszystkich pomiędzy 18. a 70. rokiem życia.

Dość ciekawe.

Obowiązek głosowania w PL mógłby zrobić sporego psikusa partiom rządzącym.

 

Do tego, co dziwne, od 2012r w Argentynie prawo do głosowania jest od 16 roku życia, tylko dla osób poniżej 18 roku życia branie udziału w wyborach nie jest obowiązkowe.

IMO 16 lat to mało, ale gdyby tak było w PL to pewnie Korwin byłby stałym bywalcem sejmu. :P Chociaż i inne skrajne ugrupowania typu lewica razem pewnie też miałyby większe poparcie heh.

 

https://www.money.pl/archiwum/wiadomosci_agencyjne/pap/artykul/argentyna;16-latkowie;dostali;prawo;glosu,133,0,1189509.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Dzisiaj wybory prezydenckie w Argentynie. Przypomniałem sobie o tym, gdy natknąłem się jak bohater tematu w radio jedzie po socjalistach jak masełkiem po chlebku:

 

Argentyna wybiera prezydenta. Faworytem skrajny... liberał

W niedzielę Argentyńczycy głosują w wyborach prezydenckich. Sondaże dają największe szanse skrajnie liberalnemu ekonomiście Javierowi Mileiowi, który krytykował papieża, zapowiedział rezygnację z argentyńskiego peso i przejście na dolara, a na wiecach pokazywał się z piłą łańcuchową i ogromnym banknotem z własną podobizną.

 

https://www.money.pl/gospodarka/anarchokapitalista-chce-dolara-maja-ponad-100-proc-inflacji-i-wybieraja-prezydenta-6954840554535456a.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Są wyniki I tury wyborów prezydenckich, póki co Argentyńczycy wybrali wariant "chujowo, ale [pozornie] stabilnie".

 

Mimo negatywnych trendów sondażowych i dopiero trzeciego miejsca w prawyborach pierwszą turę wyborów prezydenckich

w Argentynie wygrał odchodzący minister finansów Sergio Massa. Ale radykał Javier Milei też wciąż się liczy.

 

Całość: https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/2232234,1,argentyna-sensacja-po-pierwszej-turze-wyborow-prezydenckich-co-dalej.read

 

Po raz kolejny przedwyborcze prognozy były dla prawicy zbyt optymistyczne.

Pierwszą turę wygrał Sergio Massa, zdobywając 36,7 proc. głosów – 7 pkt proc. więcej, niż przewidywały najlepsze dla niego badania opinii.

Do drugiej tury, zaplanowanej na 19 listopada, wejdzie też Javier Milei, którego poparło 30 proc. wyborców.

Choć przez ostatnie dni w sondażach niemal się zrównywali, a w jednym badaniu – agencji AtlasIntel z 10 października

– Massa wygrywał nawet o 5 pkt proc., przy remisie między Mileiem i Bullrich, to średnia wyników dawała ekscentrycznemu libertarianinowi sporą przewagę.

 

Prawdopodobnie większość wyborców kandydatki która odpadła [Patricia Bullrich] poprze Sergio Massę.

 

Chyba, że Milei wymyśli coś na koniec kampanii, tylko IMO nie bardzo ma pole manewru.

Gdyby próbował łagodzenia formy przekazu, prawdopodobnie straciłby część zwolenników, a raczej nie przekonałby tych, którzy zdążyli wyrobić sobie o nim negatywną opinię.

Edytowane przez Dworzanin.Herzoga
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

@Libertyn 

wrzucił info, że bohater tematu został prezydentem i faktycznie z tego co widzę, po przeliczeniu 90% głosów, Javier Milei ma 56%, a jego rywal, peronista Sergio Massa 44%.

Także to raczej pewne. ;) 

 

https://www.bbc.com/news/world-latin-america-67470549

 

Jestem ostro zdziwiony, Massa w pierwszej turze zdobył więcej głosów, i myślałem, że Argentyńczycy pozostaną przy wariancie chujowym, ale pozornie bardziej stabilnym.

Chociaż tam do stabilności daleko.

:P 

Widzę, że amerykańskich pseudo dziennikarskich odklejeńców już skręca:

 

 

 

A wyżej wymienione cechy to czysty RiGCZ.

 

Javier Milei pokazał siłę. 😊

Edytowane przez Dworzanin.Herzoga
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Libertyn napisał(a):

jackson hinkkle to jest dosłowna kurwa która znalazła sobie nisze "anty-zachód" Określa siebie jako Pro Rosyjski Amerykański Patriota i marksista. 

 

Nie śledzę amerykańskich komentatorów politycznych i wcześniej go nie znałem, ale po szybkim researchu stwierdziłem, że to jakiś propagandzista, tyle, że anty-mainstreamowy.

Do tego Twój opis przypomniał mi określenie z radzieckiego wywiadu GRU, "gównojad":


 

Cytat

 

Omawiając rozmaite rodzaje agentów, czyli obywateli wolnego świata, którzy w ten czy inny sposób sprzedali się GRU, nie można pominąć jeszcze jednej ich kategorii, najbardziej ze wszystkich obrzydliwej.

Choć monografia o ambicjach naukowych nie powinna ustosunkowywać się w sposób emocjonalny do omawianego tematu, tutaj jednakże rozgrzesza określenie, jakiego wobec

wspomnianych osobników używali między sobą wszyscy oficerowie radzieckiego wywiadu.

Określenie owo brzmi "gównojad" (gawnojed), a skąd się wzięło nie sposób już dzisiaj dojść, używane było od zawsze i wszędzie, niezależnie od ustroju i położenia geograficznego państwa, a dotyczyło

członków wszelkiej maści Towarzystw Przyjaźni ze Związkiem Radzieckim, działaczy organizacji pacyfistycznych (z ruchem na rzecz jednostronnego rozbrojenia na czele), Zielonych i innych postępowych radykałów. 

 

Oficjalnie nie można ich było zakwalifikować jako agentów, gdyż nikt ich nie werbował, oficjalnie też wszyscy przedstawiciele Związku Radzieckiego byli wobec nich uprzejmi i przyjacielscy, ale prawda

jest inna: gównojad to gównojad i nikt tego nie zmieni.


Oficerowie GRU i KGB zazwyczaj szanowali swoich agentów. Motywy ich działania były jasne: albo przymus (np. szantaż), albo chęć wzbogacenia lub pragnienie mocnych wrażeń. To wszystko jest normalne.

Poza tym agenci ryzykują: jeśli wpadną, to nie będzie ani gotówki, ani podniecającego dreszczyku emocji tylko długie lata nudy za kratkami albo nawet kara śmierci.

Natomiast motywy postępowania gównojadów były dla każdego obywatela Związku Radzieckiego całkowicie niezrozumiałe.


W Związku Radzieckim każdy marzył, żeby znaleźć się za granicą - gdzie, to sprawa drugorzędna (mogła być nawet Kambodża). Kiedy Rosjanin chce powiedzieć, że coś jest naprawdę

dobre - mówi: "To jest zagraniczne". Nie jest ważne skąd albo jakiej jest jakości - jest zagraniczne, a więc dobre.

 

A tu nagle człowiek znajduje takiego przyjaciela Związku Radzieckiego, który ma wszystko (od żyletek Gillette po perfumowane prezerwatywy), który może wszystko kupić

w sklepie (nawet banany), a który wychwala pod niebiosa Związek Radziecki. Jest to tak patologiczne, że jedynym właściwym określeniem był "gównojad".


Pogarda, jaką oficerowie GRU i KGB żywili wobec takich osobników, nie oznaczała naturalnie, że nie wykorzystywali ich gdzie i jak się dało, i to absolutnie nie zważając na ich bezpieczeństwo

(w przeciwieństwie do bezpieczeństwa agentów). Gównojady robili wszystko - nawet przychodzili na spotkania do tak nie rzucającego się w oczy miejsca jak radziecka ambasada.


Nikt ich nie werbował, bo i po co - i tak robili, co im się kazało. Zwykle chodziło o jakieś drobiazgi: informacje o sąsiadach, współpracownikach czy znajomych, czasem o zorganizowanie przyjęcia

z udziałem kogoś interesującego GRU. Po przyjęciu GRU oficjalnie takiemu dziękowało i kazało zapomnieć o wszystkim.

Gównojad to dobrze wychowany osobnik - zapominał wszystko i to natychmiast, ale GRU nigdy nie zapomina...


Z czasem wielu gównojadów się ustatkowało. Osobnicy ci, zamieniwszy porwane dżinsy na garnitury od najlepszych krawców, zasiadają obecnie w gustownie urządzonych

gabinetach, piastując często wysokie funkcje państwowe. Nie pamiętają już "szlachetnych" porywów młodości, lecz tylko do czasu. 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mosze Red 

Na pewno będzie ciekawie. Teraz odchodząc od peronizmu, solidaryzmu społecznego, interwencji państwa w gospodarkę itd. wybrali prezydenta o przeciwnych poglądach - jednak wątpię, żeby udało mu

się wprowadzić AKAP. Jak by stworzył coś w kierunku quasi minarchizmu, to by było dobrze. :P 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mosze Red napisał(a):

Macie pierwszą w dziejach okazję zobaczyć, że anarchokapitalizm nie zadziała tak samo jak nie działa komunizm.

Skoro jest to pierwsza tego typu okazja w dziejach, to skąd wiadomo, że nie zadziała?

 

W przypadku komunizmu mieliśmy już przykłady, choćby w Polsce, i zawsze kończyło się to upadkiem. W przypadku komunizmu brak jest kalkulacji ekonomicznej, która zaburza procesy gospodarcze i stąd wieczne u nas niedobory i nędza. Tu tego typu mechanizm będzie istniał.

 

Owszem, istnieje sporo przesłanek, dla których może to nie zadziałać. Taki odchylający się w drugą stronę ustrój społeczno-gospodarczy nie jest na ręke przede wszystkim dużym międzynarodowym korporacjom oraz banksterce. Oni zrobią wszystko, aby móc kontrolować ludność i rządzących tak sporego i dość zamożnego kraju jak Argentyna. Trzycyfrowa inflacja oraz problemy gospodarcze mogą być pokonane tylko poprzez ścisłą współpracę z Bankiem Światowym i Międzynarodowym Funduszem Walutowym i wykonywanie ich poleceń. Tak to przynajmniej wyglądało do tej pory, nawet u nas. Chyba nikt nie odważył się do tej pory działać na własną rękę i to jeszcze w dodatku stosując metody wszędzie wyśmiewane, a u nas nazywane korwinizmami.

 

Międzynarodowe korporacje w tym miedzynarodowi banksterzy mają zapędy totalniackie i wolą mieć w garści każdego rządzącego oraz kontrolować zadłużenie każdego kraju. Dzięki temu mają od tego odsetki, mogą rolować dług i nadal pożyczać im jeszcze więcej, aby to wraz z odsetkami wiecznie rosło. Ciekawe czy korporacje będą mogły wykupywać argentyński majątek za bezcen, aby następnie doprowadzać zakłady produkcyjne do upadku? Jeśli nie, to wiadomo, że nie jest im to na rękę. Oni też lubią posiadać majątek, ale nie poprze dług i odsteki, ale poprzez gromadzenie majątku, najczęsciej za niewielką jego wartość.

 

Zobaczymy jak to będzie wyglądać. Stawiam raczej na sabotowanie tego typu działań, aby ludzie nie pomyśleli, że istnieje alternatywa i pewne rzeczy są jednak możliwe.

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Krugerrand napisał(a):

Owszem, istnieje sporo przesłanek, dla których może to nie zadziałać. Taki odchylający się w drugą stronę ustrój społeczno-gospodarczy nie jest na ręke przede wszystkim dużym międzynarodowym korporacjom oraz banksterce. Oni zrobią wszystko, aby móc kontrolować ludność i rządzących tak sporego i dość zamożnego kraju jak Argentyna. Trzycyfrowa inflacja oraz problemy gospodarcze mogą być pokonane tylko poprzez ścisłą współpracę z Bankiem Światowym i Międzynarodowym Funduszem Walutowym i wykonywanie ich poleceń. Tak to przynajmniej wyglądało do tej pory, nawet u nas. Chyba nikt nie odważył się do tej pory działać na własną rękę i to jeszcze w dodatku stosując metody wszędzie wyśmiewane,

Otóż to i dlatego nie zadziała.

Nie da się grać solo przeciw wszystkim.

Chyba, że znajdą się jakieś "duże plecy", może Chiny?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, Krugerrand napisał(a):

Skoro jest to pierwsza tego typu okazja w dziejach, to skąd wiadomo, że nie zadziała?

 

Bo wszystkie skrajne/ utopijne ideologie w historii ludzkości nie działały lub działały bardzo krótko :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.