Skocz do zawartości

O tym jak otworzyłem oczy


zadar

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć wszystkim. Postaram się przystępnie opisać swój kawałek życia i w miarę przybliżyć relacje z "damami". Tytułem wstępu:
- 34 lata, oczywiście kawaler, bez dzieci i zobowiązań, jestem niski (173cm) i chudy (66kg), 
- pochodzę ze wsi, za dzieciaka było bardzo biednie, ale zawsze dobrze i z łatwością się uczyłem więc dzisiaj zbieram tego owoce, własna JDG, dobra kasa
- matka -  dominująca, nie szanująca ojca, zaszła w ciążę w wieku 18 lat, ale tamten jej nie chciał, więc związała się z moim ojcem. Z tego związku jestem ja i mój brat (ale wszyscy bracia utrzymujemy kontakty). Generalnie jej zachowanie potwierdza wszystko to ,co przeczytałem na tym forum. Mam to matki wiele żalu (ale to będzie osobny temat, jak matki zabijają w chłopcach męskość), ale i doceniam, że też jej było ciężko.
- ojciec - typowy beciak, wycofany, byle mieć spokój, lepszy wróbel w garści i gołąb na dachu, mam z nim poprawny kontakt, ale nie jest to normalna relacja ojca z synem

INTRO
W zasadzie to w życiu miałem jedną dziewczynę. Miałem wtedy 19 lat i byliśmy razem 2 lata. Była na prawdę fajna i ładna, ale myślę, że była to szczeniackie zauroczeniem seksem itp. Rozstaliśmy się z mojej winy. Przestałem cokolwiek do niej czuć i nasze drogi się rozeszły. Na szczęście znalazła sobie typa i jest szczęśliwa. Dla mnie idealne rozwiązanie. W tamtym okresie miałem największy wybór jeśli chodzi o laski. Był moment, że wybierałem z czterech. Wybrałem jak wybrałem. Po rozstaniu nastąpiła totalna posucha. Nie mogłem sobie nikogo znaleźć więc, jak to nieuświadomiony młodzian, zacząłem szukać w Internecie.

CZĘŚĆ GŁÓWNA
Kaśkę (22l.) poznałem mając jakieś 27-28 lat na jednym z internetowych czatów. Pisało nam się świetnie. Na nic nie liczyłem, na luzaku pisaliśmy o wszystkim i o niczym, a znajomość szybko przeniosła się na gadu-gadu. Już na wstępnie powinienem mieć się na baczności. Laska weszła na czat bo jakiś starszy dużo od niej typ ją zghostował i chciała się trochę wyżyć. Dużo pisaliśmy, potem wymieniliśmy się nr telefonów i zdarzało się rozmawianie do 4 nad ranem. Była inteligentną bestią, piekielnie bystra, szybko łączyła fakty, ale... no właśnie... ale nie minęło wiele czasu, a wysyłała mi już zdjęcia w stroju kąpielowym itp. Z jednej strony inteligentna, a z drugiej płytka. Jej atrakcyjność przysłoniła mi wszystko. I teraz chyba następuje chyba najbardziej żałosna i wstydliwa część tej historii. Kaśka wyznała mi miłość (choć nigdy się nie widzieliśmy) i ja to oczywiście odwzajemniłem, byłem już urobiony (sam nie wiem jak można kochać kogoś, nie spotkawszy się wcześniej, zwykła chemia w mózgu). Zaproponowałem jej w końcu spotkanie, ale nie chciała się spotkać (zapaliła mi się lampka). No jak to? Mówisz, że kochasz, ale nie chcesz się spotkać? Wszystko zbyła brakiem czasu, sesją i pisaniem pracy inżynierskiej itp. Ale praktycznie całymi dniami albo pisaliśmy, albo gadaliśmy. Nawet gdy chciałem wysłać zaproszenie na fb to "ale po co?" (kolejna lampka). Ale już wpadłem po uszy. I ja idiota zacząłem znosić sytuacje, że ona wychodziła na imprezki, do "kolegów" na kawkę. Oczywiście przy tych wszystkich okazjach nie omieszkała wysyłać mi zdjęć z tych wypadów okraszonych komentarzami typu "Patrz jaką masz seksi dziewczynę". Było to mega wkurwiające. W międzyczasie okazało się, że wpadał do niej były, który "czeka na nią, a ona się kurwi", bo przecież królewna nie potrafiła się określić, czy są dalej czy nie - "Ja mu mówiłam, że nie jesteśmy już razem, ale on przychodzi i siedzi z moimi rodzicami. Siedzą i sobie żartują, no sielanka". Lampka w głowie już waliła wszystkimi możliwymi kolorami, ale ja oczywiście dalej w to brnę. Ona tak mi zaimponowała, że wróciłem na studia i dokończyłem magisterkę, żeby jej pokazać, że jestem kimś wartościowym. Zarywane nocki, ciągłe pisanie do niej, niewyspanie i dziwne sytuacje sprawiły, że wyglądałem jak kostucha (50kg). Po kilku miesiącach udało mi się w końcu umówić na spotkanie. Nie miała już wyjścia. Spotkaliśmy się po jakichś 4 m-cach znajomości. W efekcie wyruchałem ją w aucie w lesie. Do dzisiaj pamiętam te teksty przy ruchaniu typu "mów do mnie, mów, że jestem kurwą". Po wszystkim odwiozłem ją do domu. Już na następnego dnia zaczęło się robić dziwnie. Już nie wiedziała "co czuje", nie chciała kolejnego spotkania. Dla mnie to było oczywiści jak cios, bo zinterpretowałem to jako moją słabość, nie byłem dość dobry. Stwierdziła, że ja chcę tylko seksu i "wszystko przez to pożądanie". Dla mnie to było za wiele. Ile można to znosić. Postanowiłem zerwać kontakt. W chuj mnie to kosztowało. Tygodnie próbowałem przestać myśleć o niej. Mieliśmy sporadyczny kontakt, ale na szczęście bez powrotu. Całą tą historię okupiłem psychologiem.

I tak mijały miesiące, a ona tkwiła i tkwiła w mojej głowie. Co jakiś czas patrzyłem na jej media społecznościowe, żeby na nią popatrzeć. I tak po półtorej roku nie mogłem jej nigdzie już znaleźć. Pomyślałem, że zablokowała mnie gdzie tylko mogła. I znowu mijały długie miesiące i lata, aż... wpisując jej dane w neta trafiłem na ogłoszenia parafialne. "2 rocznica śmierci Katarzyny... z intencji...". Nie mogło być przypadku. Trzy razy tam jeździłem, zanim znalazłem grób. Ale faktycznie laska nie żyje. Zdjęcie na nagrobku nie pozostawiło złudzeń. Do dzisiaj nie wiem jak umarła. Ale wszystkie zmysły podpowiadają mi, że jebnęła samobója. Czuję, że sama się zagalopowała w swoim toksycznym zachowaniu i nie wytrzymała tego (plus napis na nagrobku sugerujący jej słowa jak z listu pożegnalnego). Czyli jakieś półtorej roku od zerwania kontaktu jej już nie było. Czasami zadaję sobie pytanie, czy w jakiś sposób nie przyczyniłem się do tego, że jej nie ma, ale zaraz potem przypominam sobie jak mnie traktowała, od razu mi przechodzi, wiem, że nie. Tamto doświadczenie totalnie mnie zmieniło. Czuję, że mój mózg się zmienił (fizycznie, chemicznie), moje zachowania się zmieniły, moje postrzeganie rzeczywistości totalnie się zmieniło. Zacząłem mieć wyjebane, a przede wszystkim wiem, że między bajki można sobie włożyć mit o kobietach jako istotach aniołach. Jest dokładnie odwrotnie. Wreszcie pojmuję "nie wierz nigdy kobiecie", "gdzie diabeł nie może tam babę pośle", "baba z wozu koniom lżej". Drodzy to się nie wzięło z nikąd.

EPILOG
Po latach trafiam na kanał "Musisz wiedzieć" i "Druga strona medalu", potem na to forum i ... OLŚNIENIE. Wszystko zaczyna się układać, każdy szczegół zaczyna mieć sens, każde zachowanie jest zinterpretowane. I ja w wieku 33-34 lat dostaję wiedzę, którą powinienem dostać na wstępie od ojca. Z jednej strony czuję żal, że tak późno, a z drugiej ulgę bo wiem, że to nie ja jestem chujowy. Wreszcie jest miejsce gdzie można opowiedzieć siebie - to forum. Życzę wszystkim wytrwałości w budowaniu silnego siebie i wyczulonego umysłu by unikać wszystkich manipulacji i dram. Bo to silny facet pcha świat do przodu. Pozdro.

PS. Wiele wątków pominąłem, ale pewnie będzie okazja jeszcze je opisać komentując różne Wasze wpisy.

  • Like 16
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, zadar napisał(a):

I ja w wieku 33-34 lat dostaję wiedzę, którą powinienem dostać na wstępie od ojca.

No raczej nikt z Braci takiej wiedzy nie dostał.

Wiedza na forum to opisane nasze doświadczenia z paniami.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurde, nie chciałbym się dowiedzieć że dziewczyna z którą się spotykałem, uprawiałem seks i z którą potrafiłem spędzać godziny każdego dnia na pisaniu, rozmawianiu i utrzymywaniu kontaktu po pewnym czasie umiera. Jestem zbyt miękki i wrażliwy na takie rzeczy i pewnie skończyłbym na kozetce u psychologa z lagiem mózgu na kilka miesięcy.   Witaj na forum, fajnie że napisałeś. 

Edytowane przez Lamar
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, zadar napisał(a):

... jestem niski (173cm) i chudy (66kg),

 

W internecie jesteś niski. W realu wyższy niż ona.

 

 

 

 

 

3 godziny temu, zadar napisał(a):

Kaśkę (22l.) poznałem mając jakieś 27-28 lat

... ... zdarzało się rozmawianie do 4 nad ranem. ...inteligentną bestią, piekielnie bystra,

... ... strony inteligentna, a z drugiej płytka. Jej atrakcyjność przysłoniła mi wszystko.

 

Jeśli z faktu kuszenia erotycznego wnioskujesz, że płytka, to nie zgadzam się.

Gdybym był kobietą, to korzystałby ze swojej seksualności.

 

 

 

 

3 godziny temu, zadar napisał(a):

Kaśka wyznała mi miłość (choć nigdy się nie widzieliśmy) i ja to oczywiście odwzajemniłem, byłem już urobiony (sam nie wiem jak można kochać kogoś, nie spotkawszy się wcześniej, zwykła chemia w mózgu).

 

Może tylko złe słowo, chodziło zauroczenie, przyjaźń przez internet, bliskość duchową.

Zbliżyliście się do siebie duchowo.

 

 

 

 

3 godziny temu, zadar napisał(a):

I ja idiota zacząłem znosić sytuacje, że ona wychodziła na imprezki, do "kolegów" na kawkę. Oczywiście przy tych wszystkich okazjach nie omieszkała wysyłać mi zdjęć z tych wypadów okraszonych komentarzami typu "Patrz jaką masz seksi dziewczynę". Było to mega wkurwiające.

 

Dobrze robiłeś. Bardzo otwarta była.

Nawet jak nie wszystko Ci mówiła, to zaangażowana jednak.

 

 

 

3 godziny temu, zadar napisał(a):

wróciłem na studia i dokończyłem magisterkę, żeby jej pokazać, że jestem kimś wartościowym.

 

"żeby jej pokazać" — kiepska to motywacja robić coś bo kobieta

Ale gratuluję magisterki.

 

 

 

3 godziny temu, zadar napisał(a):

... udało mi się w końcu umówić na spotkanie. W efekcie wyruchałem ją w aucie w lesie.

 

Byliście sobą zauroczeni.

Była atrakcyjna.

Zbliżenie duchowe, przez pisanie i rozmowy.

W końcu zbliżenie fizyczne. Seks.

 

Seks + zauroczenie = święty graal.

 

Wy dwoje ten graal znaleźliście.

Osiągnęliście szczyt. NIe można być bliżej.

 

 

 

Niektórzy nie zauroczą się nigdy.

Niektórzy nie będą mieli seksu nigdy.

 

 

 


 

Cytat

Spotkaliśmy się po jakichś 4 m-cach znajomości.

 

 

Przypuszczam, że jej dystans wynikał z jakiś jej komplikacji życiowych i bała się to zepsuć.

 

 

 

 

3 godziny temu, zadar napisał(a):

Do dzisiaj pamiętam te teksty przy ruchaniu typu "mów do mnie, mów, że jestem kurwą". Po wszystkim odwiozłem ją do domu.

 

Spoko. Różnie ludzie do seksu pochodzą.

 

 

 

 

3 godziny temu, zadar napisał(a):

Już na następnego dnia zaczęło się robić dziwnie. Już nie wiedziała "co czuje", nie chciała kolejnego spotkania. Dla mnie to było oczywiści jak cios, bo zinterpretowałem to jako moją słabość, nie byłem dość dobry. Stwierdziła, że ja chcę tylko seksu i "wszystko przez to pożądanie".

 

Dobrze, że było porządanie.

 

NIEprawda, że chodziło seks. Dla kobiety to nie takie krytycznie ważne. No chyba że stracileś erekcję, nie było orgazmu u Ciebie, i ona myślała, że się Tobie nie podoba.

 

 

 

 

3 godziny temu, zadar napisał(a):

Dla mnie to było za wiele. Ile można to znosić. Postanowiłem zerwać kontakt. W chuj mnie to kosztowało. Tygodnie próbowałem przestać myśleć o niej. Mieliśmy sporadyczny kontakt, ale na szczęście bez powrotu. Całą tą historię okupiłem psychologiem.

 

Jestem zwolennikiem ochładzania kontaktu niż zerwania nagłego.

 

 

Mistrz mówił:       Jeśli wyhodowałeś różę, a ona nie jest dobra, myślisz, że umrze, nic z niej nie będzie, to nie ścinaj tej róży, bo potem będziesz myślał "a co by było gdybym dał jej żyć". Róży się nie ścina, nie zabija się róży, nie wyrzuca żywego kwiatu. Przestajesz podlewać różę. Jak uschnie, to wyrzucisz bez żalu. Jak przeżyje, to wiesz, że to jest dobra róża.

 

 

 

 

 

3 godziny temu, zadar napisał(a):

I tak mijały miesiące, a ona tkwiła i tkwiła w mojej głowie. Co jakiś czas patrzyłem na jej media społecznościowe, żeby na nią popatrzeć. I tak po półtorej roku nie mogłem jej nigdzie już znaleźć.

 

Dlatego lepiej trzymać kontakt, aby to samo umarło.

 

 

 

3 godziny temu, zadar napisał(a):

... laska nie żyje. Zdjęcie na nagrobku ... zmysły podpowiadają mi, że jebnęła samobója.

 

Smutna historia. Ale tak to w życiu bywa.

Ważne, że choć przez chwilę miałeś z nią wszystko.

Zauroczenie + seks.

 

 

 

 

3 godziny temu, zadar napisał(a):

Czasami zadaję sobie pytanie, czy w jakiś sposób nie przyczyniłem się do tego, że jej nie ma, ale zaraz potem przypominam sobie jak mnie traktowała, od razu mi przechodzi, wiem, że nie.

 

Pewnie miała problemy. Z sobą lub z życiem.

Dobrze, że przeżyła z Tobą te wszysktie super rzeczy i pisała jaką była dla Ciebie super dziewczyną.

Dobrze, że był seks, że było spotkanie.

 

 

 

 

3 godziny temu, zadar napisał(a):

... między bajki można sobie włożyć mit o kobietach jako istotach aniołach. Jest dokładnie odwrotnie. Wreszcie pojmuję "nie wierz nigdy kobiecie", "gdzie diabeł nie może tam babę pośle", "baba z wozu koniom lżej". Drodzy to się nie wzięło z nikąd.

 

Kobiety anioły? NIe są aniołami.

Ale uważaj, bo można wpaść w przeciwność i widzieć w kobietach całe zło.

 

 

 

 

3 godziny temu, zadar napisał(a):

Po latach trafiam na kanał "Musisz wiedzieć" i "Druga strona medalu", potem na to forum i ... OLŚNIENIE. Wszystko zaczyna się układać, każdy szczegół zaczyna mieć sens, każde zachowanie jest zinterpretowane. I ja w wieku 33-34 lat dostaję wiedzę, którą powinienem dostać na wstępie od ojca. Z jednej strony czuję żal, że tak późno, a z drugiej ulgę bo wiem, że to nie ja jestem chujowy. Wreszcie jest miejsce gdzie można opowiedzieć siebie - to forum. Życzę wszystkim wytrwałości w budowaniu silnego siebie i wyczulonego umysłu by unikać wszystkich manipulacji i dram. Bo to silny facet pcha świat do przodu.

 

Tylko uważaj, bo nie wszystkie kobiety są złe. Jesteśmy ludźmi.

A z jakąś kobietą będziesz chciał żyć. Ona będzie częściowo dobra, a częściowo nie.

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Lamar napisał(a):

Kurde, nie chciałbym się dowiedzieć że dziewczyna z którą się spotykałem, uprawiałem seks i z którą potrafiłem spędzać godziny każdego dnia na pisaniu, rozmawianiu i utrzymywaniu kontaktu po pewnym czasie umiera.

Nnnno cóż...

To bardzo filozoficzna kwestia.

 

W pewnym wieku (a tak naprawdę - już od 35+ r.ż.) zaczynasz chodzić na pogrzeby nie tylko starych ciotek, ale i ludzi w Twoim wieku i młodszych. I niekoniecznie umierających w wyniku wypadku i/lub podjęcia permanentnych rozwiązań przejściowych problemów. Ludzi, których widziałeś miesiąc-dwa temu w pełni zdrowia, niemal niezniszczalnych. Z którymi śmiałeś się, piłeś wódkę, rozmawiałeś na poważne tematy i to nie tylko filozoficzne.

Ludzi, z którymi łączyła Cię wspólna przeszłość i - czasem też - pogniecione prześcieradło.

Był człowiek - nie ma człowieka. A życie toczy się dalej walcem*. I to ten walec mnie najbardziej... Hmm... Przytłacza? Przeraża?

 

* walec w kontekście tego, że czyjeś życie się - w sensie dosłownym - skończyło. A praktycznie cała ludzkość nawet tego nie zauważyła. Ludzie jak co dnia pójdą do roboty/biedronki/sracza/wyjdą ze śmieciami. Będą dalej toczyć swoją codzienność. Także ci, których ten przedmiotowy koniec życia rzeczonego człowieka dotknął. Też pójdą do domu, zrobią kupę jak co dnia. Umyją zęby i pójdą spać...

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też mi się wydaje że samobój takie kurwiska przepraszam że tak powiedziałem ale w sumie jak by żyła to by się podnieciła.

Są głęboko zaburzone i same nie wytrzymują swojej egzystencji kaleczą ciało: dziareczki typu brudnopis sznyty otępianie się lekami alkocholem i dragami ostry seks z wieloma partnerami próby samobójcze i w końcu udaje im się wykończyć i widzisz takie nagrobki. 

Ciesz się że jej dzieciaka nie zrobiłeś albo cię nie wciągnęła do swojego życia bo łatwo by nie było .

Te ale serio skończyłeś związek w wieku 21 a potem dopiero następne dymanko w wieku 28

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I to jest wartościowa historia, przeczytania warta.

Jak ktoś nie ma przewodnika w postaci rodzica to zazwyczaj otoczenie i zdarzenia zawsze będą mocno bić dopóki się czegoś nie nauczy i albo się to przetrzyma albo i nie.

 

Najważniejsze jest aby obudzić się z tego letargu i brać swoje życie w garści.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znajomy hindus niedawno mi opowiadal jak sie kojarzy u nich malzenstwa . Rodziny wzajemnie sprawdzaja partnerow ( szkola , opinie “dzielnicowego” 😏etc.). Pozniej mlodzi pisza do siebie , spotykaja sie pare miechow i zapada decyzja . Paruja sie przewaznie rodziny na podobnym poziomie zamoznosci  np. patole z patolami 😂Ciekawe jak globalisci beda chcieli im sie dobrac do doopy i rozyebac ta sielanke .

Edytowane przez thyr
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zadar Nie masz z nią na szczęście gówniaka, nie ożeniłeś się, nie musisz płacić alimentów, itd. Takich jak ona są miliony, to tylko kolejna zaburzona samica. 

Dostałeś lekcję życia i wyciągnąłeś z niej dość poprawne wnioski. Brawo, czas żyć dalej dla siebie. 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawa historia, warta przeczytania.

 

A co jeżeli miała nowotwór i żyła z wyrokiem? I nie chciała się z nikim wiązać bo wiedziała, że to nie ma sensu? 

 

Tak naprawdę nic o niej nie wiedziałeś. 

 

Możliwe, że była zupełnie inną osobą, mieć zupełnie inne życie, niż to co Ci opisała. 

 

Zakochałeś się w fikcji, tak jak być przyczytał książkę i zaczął mieć uczucia do głównego bohatera. 

 

 

 

 

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Życie jest kruche.

Gdzieś na początku lat 2000 (wiem jestem dinozaurem) na mieście miałem upatrzoną dziewczynę. Kiedyś się z nią umówiłem,  coś nie zartrybiło. Mniejsza o to.

Później wyemigrowałem za granicę.

W tym roku odwiedziłem groby bliskich w moim byłym mieście i natknęłem się na jej mogiłę.

22 lata. Rak pozbierał ją w parę miesięcy.

Kurde pierwsze co to szok.

Nie znamy dnia ani godziny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.