Skocz do zawartości

Kryzys na rynku IT zwolnienia dosięgają Polskę czyżby koniec eldorado


spacemarine

Rekomendowane odpowiedzi

3 godziny temu, oxy napisał(a):

Ogólnie jest ciekawie, będzie jeszcze ciekawiej, a dokładając do tego praktyki 'rekruterów' będzie (a w zasadzie już jest) totalny cyrk.

Jonathan Blow niedawno robił wykład jaki to poziom softwareu jest do dpy. Nie wiem czy się z nim zgodzę, może być głupio gdyby okazało się, że o mnie chodzi. 


Jedno jest pewne - trzeba promować naukę od źródeł - koniecznie język niskiego poziomu, rozwiązywanie algorytmów na leetcode lub hackerrank, czytanie o algorytmach i strukturach danych i rozpowszechnianie stylu "dobrego programisty". Już nie chodzi o "czysty kod", ale nawet "pragmatyczność", bo żeby robić pewne rzeczy, tj. pisać, to wymagany jest inny stan umysłu - stąd się wiele mówi, że ludzie robiący w tym wiele są nerdami lub po prostu nie za bardzo umią w rozmowy typowe społeczne "game". Bo do maszyny inaczej się gada niż do człowieka...

1 godzinę temu, Shark napisał(a):

 

  • Spadek efektywności, tzn. coś co normalnie trwa 4 godziny, przeciąga się na 4 tygodnie. To jest problem, który jest tym bardziej widoczny im większa jest organizacja i tępy management "rozwiązuje" go poprzez skalowanie wszerz (tzn. zatrudnić więcej tumanów, leni i równoległych etatowców).

To jest problem generalnie bo JAK chcesz mierzyć czas pracy programistów jeśli coś może zająć jednak dłużej..? 

1 godzinę temu, Shark napisał(a):

Zajmowanie się pierdołami w miejscu pracy. Ja rozumiem, że nie zawsze można być 100% skupionym na pracy i zadaniach. Czasem też dobrze odświeżyć umysł ale to co się dzieje to całkowita zapaść etyki pracy. Częściowo to wina korpa bo promuje się śniadanka, gry, zabawy, prace na sofie, w jacuzzi, na bolcu turka, itd.

 

Jeśli firma pozwala sobie na zajmowanie pierdołami wśród pracowników, to zwyczajnie, w poważnej firmie, zwalniają takiego pracownika. Tak, także w IT. 
Jak pisałem wcześniej, zwolnili u mnie typa na stażu, który pracował może 2-3 godziny, a resztę to oglądanie memów (także wysyłanie ich do mnie bo hehe, jestem kumplem), robienie kawki do kubka z papieżem czy ogólne wolne robienie, brak samodzielności. 
Gdy powiedziałem mu "nie martw się, jak nas wywalą, to najwyżej pójdziemy do innej pracy, zmienimy branżę i tyle.", a on "a gdzie indziej są takie warunki, ciepło i taka swoboda"? Widocznie nigdzie, bo jest to już jego chyba 5-6 staż, gdzie mu nie przedłużyli. Niestety ta branża przyciąga takich ludzi, ale także często się odbijają. Jeśli tacy są w dużej mierze wśród tych setek wysyłających cv na jedną ofertę, to może konkurencja nie jest tak wysoka? Coś podobnego mi też kumpel opowiadał, który się przyjął na JS-owca 2,5 roku temu.

1 godzinę temu, Shark napisał(a):

Nie pracowanie w ogóle. Sam mam znajomych, którzy w godzinach pracy chodzili na spacery do parku, na siłkę, do kawiarni, ucinali sobie drzemki, z których wybudzały ich tylko meetingi. Praca hybrydowa to można powiedzieć taki gateway do legalnego opierdalania się.

U mnie była sytuacja:
Senior: "Hej, może przećwiczymy jak zrobić to i to? (piątek, godzina 14:00)
Junior: "Hej, sorry, nie mogę teraz, bo jadę pociągiem i słaby zasięg akurat tu jest" xD

Ale to tak nie działa. Robota musi zostać wykonana do określonego czasu. Bardziej pasuje określenie umowa o dzieło. Można w dzień przesrywać, ale wtedy najwyżej w nocy się robi, bo terminy gonią. To brzmi jak lenistwo, bo nie przestrzega się tego, że nie pracuje się stricte od 8:00 do 17:00, ale to nie ma znaczenia. 

Edytowane przez Strusprawa1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Shark napisał(a):

Takie gadanie, że stres, że nuda, że wysiłek, praca z klientem. Sorry, ale nawet baba na kasie czy na infolinii będzie miała większy stres i wysiłek w ciągu dnia. Tak tylko może gadać ktoś, kto nie pracował w żadnej innej pracy poza IT albo pracował tylko przez wakacje.

Dobra, a baba przy kasie musi nauczyć się niemal dosłownie 5000 str. teorii (piszę o porządnym regularze), które musi zostać przekute w praktykę? 

Tu nie chodzi o to czy się nie należy tym, którym się należy, bo się opi*rdalają. Widocznie za mało patrzysz na to - masz doświadczenie, że jest to korporacyjna oskarnia (nie wiem jak to inaczej nazwać, ale wspominałeś o julkach i oskarkach), podczas gdy w większości idą tam ludzie ze świetnymi umysłami analitycznymi i to głównie oni dostają te niebotyczne zarobki, a ci, którzy usłyszeli, że się zajebiście zarabia nie potrafiąc za wiele, to albo wpadają w wir ciągłych staży, albo stoją w miejscu będąc wiecznym juniorem, którego starszy senior poucza, który ogarnia co się dzieje. 

 

Zarobki się w tym robią głównie z tego, że projekty są drogie, bo są zyskowne, a są zyskowne, bo krzem szybciej przewodzi informacje niż człowiek, więc jeśli potrafi panować się nad krzemem, czytaj przepływem danych w komputerze, ten może oferować usługi dostosowywania się tego przepływu dla klientów. Dodajmy do tego, że w takiej Polsce robi się pod zachodniaków, gdzie pensje programistów polskich są dosyć banalne, więc może stąd jest to swoiste eldorado. 15k polskich to 4000 $ około. To jest 50000 dolców amerykańskich rocznie. Tyle się zarabia w zwykłych robotach w USA (zresztą wystarczy zobaczyć ranking zarobków). 

Jeśli, dla przykładu, dałoby się stworzyć sterowne roboty, zamontować wszędzie 5G, to dałoby się pracować zdalnie z Polski dla USA w domu sterując przed komputerem robotem (takim chodzącym, np.  sterując ciężarówkę :D). Wtedy, być może, zarobki także byłyby wyższe takiego człowieka, choć zważając, że mógłby to robić każdy hindus... to hmmm. 
Oczywiście hindusów w IT także jest wielu właśnie dlatego, ale to jaką oni mają renomę... hmmm

Edytowane przez Strusprawa1
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

45 minutes ago, Strusprawa1 said:

Jedno jest pewne - trzeba promować naukę od źródeł - koniecznie język niskiego poziomu, rozwiązywanie algorytmów na leetcode lub hackerrank, czytanie o algorytmach i strukturach danych i rozpowszechnianie stylu "dobrego programisty". Już nie chodzi o "czysty kod", ale nawet "pragmatyczność", bo żeby robić pewne rzeczy, tj. pisać, to wymagany jest inny stan umysłu - stąd się wiele mówi, że ludzie robiący w tym wiele są nerdami lub po prostu nie za bardzo umią w rozmowy typowe społeczne "game". Bo do maszyny inaczej się gada niż do człowieka..

 

Obecnie robie jako analityk systemowy. Jak jest jakaś potrzeba biznesowa to ja robie analizę, rysuje diagramy sekwencji, czynności, modeluje encje itd. Dokument ten ląduję na biurku dewelopera który to "przepisuję" na odpowiedni język programowania. 

 

Taka metodyka tworzenia oprogramowania jest teoretycznie wzorcowa, bo soft idzie za dokumentacją, która jest zawsze aktualna. Deweloper nie musi się zastanawiać co autor miał na myśli, bo ma wszystko opisane na diagramach. Nic tylko pobrać repo z gita, dopisać co trzeba, oddać testerom i można wrzucać do kontenera. 

 

Niestety jest to czasochłonne i moduły które mogą zostać zrobione w tydzień są robione w trzy albo i dłużej, bo praca analityka biznesowego, później systemowego, dewelopera, testera a na końcu devopsa wymaga czasu. Pytanie co lepsze? Jako tako działający kod ale dostarczona funkcjonalność, czy metodologiczny purytanizm ale z pięc razy większym kosztem wytworzenia oprogramowania?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Strusprawa1 napisał(a):

To jest problem generalnie bo JAK chcesz mierzyć czas pracy programistów jeśli coś może zająć jednak dłużej..? 

 

Praca stacjonarna to generalnie lekarstwo na to wszystko, co przyszło razem z popularyzacją pracy zdalnej:

 

- overemployment

- zajmowanie się rzeczami prywatnymi w czasie pracy

- przeglądanie memów, prokrastynacja

- ukrywanie prawdziwej ilości pracy, kręcenie i oszukiwanie

 

Uważam, że cały ten cyrk to niestety klasyczny przykład tego, że "da się takiemu palec, a on chce całą rękę". I dlatego firmy rezygnują z full-remote.

 

Po prostu zawiedliśmy jako społeczeństwo - gdy okazało się, że można po ludzku pracować z domu bez dojeżdżania i managiera dyszącego w kark, bez wysiadawania dupogodzin przy biurku i udawania, że się pracuje - to natychmiast doszło kombinowanie na dwa-trzy etaty, opierdalactwo do kwadratu i olewanie roboty.

 

Dlatego kierunek jest jeden: powrót do biur.


Niestety.

 

Może nie "głównie przez programistów", ale bądźmy szczerzy: chyba żadna grupa społeczna aż tak nie odpierdalała i jednocześnie nie przechwalała się tym na prawo i lewo.

 

Kiedy Elon Piżmo wyjechał ze swoim słynnym "praca zdalna to nie praca", to byłem oburzony. Dziś rozumiem jego stanowisko.

 

Z punktu widzenia pracodawcy - czy chcielibyście płacić komuś, kto pracuje 30 minut, przez 2h śpi, przez 4h przegląda wykop, przez 1,5h ogląda śmieszne kotki - a pierdoli, że robi taska 8h i wystawia potem fakturę za 8h pracy?

 

Jeżeli na rynku jest taka bania, że nawet gównoapki klepane przez 10-krotnie za duży zespół takich klepaczy przynoszą gigantyczne profity, to mało kto zwraca na to uwagę.

 

Ale pole do optymalizacji jest. I to ogromne.

 

Edytowane przez Januszek852
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Januszek852 napisał(a):

Po prostu zawiedliśmy jako społeczeństwo - gdy okazało się, że można po ludzku pracować z domu bez dojeżdżania i managiera dyszącego w kark, bez wysiadawania dupogodzin przy biurku i udawania, że się pracuje - to natychmiast doszło kombinowanie na dwa-trzy etaty, opierdalactwo do kwadratu i olewanie roboty.

Pitu, pitu. Zupełnie jakby w trakcie tej plandemii naokoło był tylko relaks, cud, miód i orzeszki. To serio dziwne, że jak ludzie byli w domu, to odreagowywali te napięcia (serwowane naokrągło z mediów głównego nurtu) np. snem? Inni odreagowali pójściem w dziecięce marzenia (przemysł rolkowy, gitarowy i rowerowy wystrzelił nieźle, teraz mają spadki). Ale nie ma co się dziwić, skoro to jak wyindukowanie masowej traumy.

 

20 godzin temu, Januszek852 napisał(a):

Może nie "głównie przez programistów", ale bądźmy szczerzy: chyba żadna grupa społeczna aż tak nie odpierdalała i jednocześnie nie przechwalała się tym na prawo i lewo.

A co z lekarzami i urzędasami na początku plandemii? :) 

Edytowane przez t0rek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Januszek852 można odnieść wrażenie, że będąc w biurze nie marnuje się czasu podczas:

- wspólnego lunchu (zebranie się ekipy, wyjście i powrót do biura): 1h

- 2 spotkania na kawę w trakcie pracy: 1h

- pitu pitu w biurze/na open space: 1h

- patrzenie w okno: 1h

- surfowanie w necie: 1h

- patrzenie w telefon: 1h..

- sracz: 1h 

no dobra, przesadzam... :D

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, t0rek napisał(a):

To serio dziwne, że jak ludzie byli w domu, to odreagowywali te napięcia

To w ogóle nie jest dziwne, problem w tym, że to nie był krótkotrwaly efekt 2019, tylko stało się to normą ;)

 

10 godzin temu, Roman Ungern von Sternberg napisał(a):

 można odnieść wrażenie, że będąc w biurze nie marnuje się czasu podczas:

 

Marnuje, ale musisz siedzieć 8h w miejscu wyznaczonym i być w nim w pełni dyspozycyjnym. Więc to jednak nieco inny poziom abstrakcji 😅 

 

Mi naprawdę nie chodzi o jakiś nieludzki zapierdol w pracy "bo pan wymaga", albo o inną mentalność niewolniczą, tylko o to, że ludzie po prostu zaczęli przeginać i to dość ostro + chwalić się tym. Więc nic dziwnego, że pracodawcy chcą to ukrócić.

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Januszek852 generalizując (a więc bazując na statystyce) ma rację co do ludzików z IT. Pracuję jeszcze do końca roku jako menadżer i opuszczam ten kurwidołek, idę już w 100% na swoje. Nie chcę mieć już nigdy do czynienia z tą populacją - na 100 może poznałem ze 3 normalne osoby. Normalne w moim mniemaniu - nie będące życiowymi przegrywami, z prawdziwym życiowym doświadczeniem, ciekawymi zainteresowaniami, i z jajami. Nie lubię geek'ów, i tyle - są antyspołeczni i antymęscy. To, że ktoś ma te 10-20k netto, ale jego życie polega na klepaniu kodu i cieszeniu michy, że na standby'u napierdala gierki, i jest ulanym, nudnym piwniczakiem, to nie jest warte tych pieniędzy. Nigdzie nie znalazłem tylu odstrzeleńców, co w tej branży (wcześniej pracowałem w big pharma i było nawet OK). I przeważająca część osób pracujących dla korpo IT to takie ziomki z uczelni pokroju AGH, co od czasów licealnych jarała się technologią, a w wolnym czasie koledzy, gierki, piwo i fastfood'y. Później jako tacy wybrańcy trafiają na jakieś maciory co przychodzą na praktyki/staż, adoptują jakieś kurwa psy i chodzą po osiedlu z nimi na wycieczki w plecakach, zbierając kasztany - akurat jeden z takich kocmołuchów mieszka u mnie na osiedlu z tej samej firmy, więc mam przyjemność takie aktywności oglądać jak wychodzę z domu. Społeczna elita. Beka.

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zebym chcial kogos bronic. I nie zeby to cos osobistego bylo. Roznica miedzy "menadzerem" a tymi geekami jest taka, ze oni chociaz realnie cos tworza, Kod, aplikacje, projekty, rozwiazania, youname it. Przedstawiaja jakies wymierne rezultaty swojej pracy, badz co badz na pewnym poziomie z pewnoscia nie nalezy do latwych. Natomiast łatwe zrozumienie tego dla wiekszosci nie jest. Abastrahujac, ze maja ogromna wiedze i doswiadczenie. Co robia w prywatnym czasie mam w dupie.

 

"Menadzer" w korpo jedyne co robi to stwarza problemy. Opowiada jakies farmazony na spotkaniach (o rzeczach, o ktorych w istocie nie ma zielonego pojecia), delikatnie mowiac, zeby nie powiedziec wprost, ze pierdoli glupoty. No ale dziwne, zeby mial pojecie jak w poniedzialek jest ekspertem od tego, a we wtorek od czegos innego...Podsumowujac, ciezko sie pracuje z kims kto nie rozumie co do niego mowisz.

 

Gdyby nie Ci ludzie to czym ten "menadzer" by zarzadzal w ogole. A o IT '"menadzerzy" w wiekszosci maja takie samo pojecie jak o samochodach za 400kafli. 

 

Chyba, nie musze wspominac, ze polski management w porownaniu do odpowiednika z poza granicy to zwykłe bydło. I to nie moja opinia, tylko opinie, ktora sobie wypracowali. ;) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgoda. I dlatego w korpo, kariera developera się kończy na seniorze czy masterze po dłuuugich latach dłubaniny, przeważnie schorowania psychicznego i fizycznego. A uzdolniony, odporny na stres menager spija śmietankę w zasadzie nieustannie improwizując. Bijąc na głowę geeka zarobkami do których dojdzie znacznie szybciej. Mając wizję i możliwości progresu do szefa departamentu czy całego site.

 

I to jest red pill w czystej postaci. Esencja hierarchii społecznej. Gówno kogo obchodzi nisza i zdolności które są SKROJONE POD FACH. Skoro poza pracą jesteś pizdą, bo tylko klepiesz tematy których nikt nie rozumie, bo nie musi i nie chce. Jako osoba zarządzająca rozwijasz nieustannie zdolności przywódcze, jesteś coraz to bardziej przedsiębiorczy. Przekłada się to na real life.

 

Finalnie chodzi o zysk w postaci sałaty, zdrowia, miejsca w hierarchii. A w hierarchii korporacyjnej klepacze są na samym dole i robią brudną robotę. I pogódź się z tym. 

Edytowane przez Anabol
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musze przyznac.

 

Spacerujac niedawno (troche sie pogoda skiepscila - przyznacie) przechodzilem obok prywatnej przychodni opieki medycznej. Dobrze, ze ludzi (chociaz niektorych) stac na leczenie w tych ciezkich czasach. Siedzialo tam kilku(nastu) seniorow, wszyscy z IT.

 

Jeden z zaburzeniami osobowosci narcystycznej, opowiadajacy o rozbijaniu sie drogimi samochodami i byciu pol bogiem oraz niekonczacym sie pasmie sukcesow. Drugi nie dowiozl nowego feature'a i pod naciskiem wysoko postawionego w hierarchii spolecznej "menagera" zakatowal swoja partnerke naleśnikiem z powidłem śliwkowym. Byl tez trzeci, trzy udary, dwa zawaly, zaawansowana cukrzyca i otylosc 9 stopnia. Obecnie czeka na przeszczep, serca, płuc, obu nerek i watroby.

 

Dramat, chyba musze to rozchodzic.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przechodziłeś koło przychodni będąc na spacerze i wiesz, że pacjentami byli seniorzy z IT i jakie mieli problemy? Jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić.

 

Ja się cholernie cieszę, że cały okres mojego zatrudnienia w IT to był home office. W biurze pojawiam się co 3-4 tyg., bo nie mogę patrzeć się na tych ludzi. Jak nie 30-latkowie z zachowaniami i zainteresowaniami jak nastolatkowie, to inne po prostu fajtłapy, ciepłe kluchy; z dupami i brzuchami na wierzchu, bo szafy nie zmieniali od 20 lat. Niektórzy pomimo zarobków nie dbają o podstawową higienę. Do tego szczera nienawiść wobec mnie i wbijanie szpil przez tych najbardziej sfrustrowanych. Memy, gierki, pizza, kręgle... W tym wszystkim samice alfa na stanowiskach liderskich; wianuszek spermiarzy dookoła. W tym moja przyjaciółka, która przy figurze modelki ma większego kutasa mentalnego niż połowa userów tutaj. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Niktzprzeszloscia napisał(a):

Musze przyznac.

 

Spacerujac niedawno (troche sie pogoda skiepscila - przyznacie) przechodzilem obok prywatnej przychodni opieki medycznej. Dobrze, ze ludzi (chociaz niektorych) stac na leczenie w tych ciezkich czasach. Siedzialo tam kilku(nastu) seniorow, wszyscy z IT.

Mój brat kilka lat temu wylądował w szpitalu z silną nerwicą. Wtedy jeszcze był midem. Teraz może ubiegać się na stanowisko seniora (Ruby). W sumie równie dobrze kobieta go mogła wkurzać, ale generalnie jest tak, że nadmierne myślenie połączone z siedzącym trybem życia nie za bardzo sprzyja zdrowiu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Januszek852 napisał(a):

Ja nie hejtuję programistów, żeby nie było. Natomiast wśród tej grupy jest naprawdę dużo toksyków. Takich, przepraszam, jeśli kogoś to obraża - prostych chłopków, którzy dostali 20k netto b2b i im kompletnie odjebało z samouwielbienia.

A w zasadzie czemu nie hejtujesz? 

Jeszcze jakieś 10 lat temu nie było takiego sp***enia w branży jaki jest obecnie. Obstaje przy swojej teorii, że jest to wina przyjmowania osób, które nigdy w branży nie powinny pracować. Obecnie ogromna większość w branży to ludzie toksyczni, z którymi nie można normalnie porozmawiać - i niestety nie jest to ani kwestia wieku, ani kwestia doświadczenia (nie, tym 'bardziej doświadczonym' - oj przepraszam... dokładniejsze określenie powinno brzmieć tym dłużej 'przeleżałym' w branży totalnie również potrafi konkretnie od...). Nie da się przedyskutować rozwiązania, bo wszystko brane jest jak personalny atak, nie da się zwrócić uwagi gościowi, który kręci spagetti kod, bo się obrazi ... a i tak nie zrozumie o czym się do niego mówi. Ostatnio akceptowałem PR'a i skomentowałem kawałek 'kodu' który normalnie zajmuje 2 linijki a gościowi nie dość, że zajęło to ponad 10 linijek, to logikę roz.... po kodzie w odległości 50 linii kodu od miejsca 'zapotrzebowania'. Starałem się wytłumaczyć (gość baaaardzo doświadczony przeleżały) no ale ... nie dało się a całą sugestię odebrał jako atak personalny.

 

Ogólnie problem w tym, że z branży zniknęła prawie całkowicie merytokracja a na jej miejsce wstawiono 'pseudo-bycie-fajnym' oraz coraz częstsze na zachodzie (o tempra! o mores!) 'kulturowe dopasowanie'. Branża nie tylko się 'nie rozwija' ale zaczyna powoli gnić. Zabrakło dobrych Gate-keeperów chociaż ... może właśnie o to chodzi, w ten sposób łatwiej będzie 'opchnąć' SI/AGI czy inne guano.

 

Ogólnie ... kamieni kupa.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam ciągle widzę głód i brak specjalistów, z którymi można się dogadać. 

 

Czasami służę za "tłumacza" pomiędzy mniej technicznymi osobami, a programistami. Mam wrażenie, że stawiają sobie za punkt honoru upokorzyć zleceniodawcę, zamiast wykonać pracę. Poważnie, wyzłośliwiają się o małe techniczne szczegóły, zamiast zająć się istotą problemu i wykazać cień chęci porozumienia.

 

Ciągle widzę głód ogarniętych osób od WordPressa. Nie chodzi o wgranie wtyczek i tekstu. Zrozumienie podstawowych zasad typografii to dla większości niepotrzebny balast intelektualny. Nie chodzi o efekty graficzne, a tylko złożenie tekstu zgodnie z zasadami. Wyszedł margines 10 pikseli większy przy jednym akapicie, to nie problem. 

 

Podobnie Python, C++. Jak nie ma gotowej biblioteki, zerowa chęć prób zrozumienia algorytmu i rozwiązania problemu. Ludzie co mają po 50 lat, uczą się nowych technologii, a młodziaki, których jest mnóstwo nie mają ochoty siadać do cięższych problemów, bo znajdzie się za chwilę, ktoś kto przytuli do wdrożenia, za godne pieniądze. Więc po co się wysilać. Chat GPT tylko pogłębił różnice pomiędzy osobami z różnym podejściem. 

 

Jeśli jest kryzys to może rzeczywiście w korpo i firmach gdzie był przerost zatrudnienia, w stosunku do pracy. Lekkie pieniądze się skończyły, ale dla ludzi co chcą naprawdę programować ciągle jest dużo miejsca i na pewno nikt ogarnięty w temacie głodem nie przymiera. 

 

U mnie stawki dla programistów poszły (głównie Python), w ciągu ostatnich 3 kwartałów o 22%. 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Piter_1982 napisał(a):

 

U mnie stawki dla programistów poszły (głównie Python), w ciągu ostatnich 3 kwartałów o 22%. 

Python ostatnio dość ostro rośnie w statystykach, co mnie cieszy, bo jako człowiek z telco mam z nim najwięcej wspólnego i "jesli kiedyś", to w Pythonie na bank.

 

Widziałem znaczny spadek w segmencie Ruby i lekki w typowych językach frontu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Januszek852 napisał(a):

Python ostatnio dość ostro rośnie w statystykach, co mnie cieszy, bo jako człowiek z telco mam z nim najwięcej wspólnego i "jesli kiedyś", to w Pythonie na bank.

 

Widziałem znaczny spadek w segmencie Ruby i lekki w typowych językach frontu.

 

Jak jesteś w topie to bardzo mało prawdopodobne, że z dnia na dzień się nie wywalisz. Znam ludzi co w Cobolu siedzą 20 lat i pewnie szybko się nie zmieni. Podobnie z Fortranem (chociaż tu powoli przesiadka na  R i Pythona).

Poza tym moim zdaniem lepszą strategią niż za wszelką cenę bycie najlepszym jest bycie przynajmniej dobrym w dwóch rzeczach. Np. konstrukcja maszyn i programowania - miks non stop potrzebny w przemyśle (o angielskim, nie piszę bo właściwie standard w tej chwili). 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 11/20/2023 at 12:13 AM, Januszek852 said:

 

Praca stacjonarna to generalnie lekarstwo na to wszystko, co przyszło razem z popularyzacją pracy zdalnej:

 

- overemployment

- zajmowanie się rzeczami prywatnymi w czasie pracy

- przeglądanie memów, prokrastynacja

- ukrywanie prawdziwej ilości pracy, kręcenie i oszukiwanie

 

Uważam, że cały ten cyrk to niestety klasyczny przykład tego, że "da się takiemu palec, a on chce całą rękę". I dlatego firmy rezygnują z full-remote.

 

Po prostu zawiedliśmy jako społeczeństwo - gdy okazało się, że można po ludzku pracować z domu bez dojeżdżania i managiera dyszącego w kark, bez wysiadawania dupogodzin przy biurku i udawania, że się pracuje - to natychmiast doszło kombinowanie na dwa-trzy etaty, opierdalactwo do kwadratu i olewanie roboty.

 

Dlatego kierunek jest jeden: powrót do biur.


Niestety.

 

Może nie "głównie przez programistów", ale bądźmy szczerzy: chyba żadna grupa społeczna aż tak nie odpierdalała i jednocześnie nie przechwalała się tym na prawo i lewo.

 

Kiedy Elon Piżmo wyjechał ze swoim słynnym "praca zdalna to nie praca", to byłem oburzony. Dziś rozumiem jego stanowisko.

 

Z punktu widzenia pracodawcy - czy chcielibyście płacić komuś, kto pracuje 30 minut, przez 2h śpi, przez 4h przegląda wykop, przez 1,5h ogląda śmieszne kotki - a pierdoli, że robi taska 8h i wystawia potem fakturę za 8h pracy?

 

Jeżeli na rynku jest taka bania, że nawet gównoapki klepane przez 10-krotnie za duży zespół takich klepaczy przynoszą gigantyczne profity, to mało kto zwraca na to uwagę.

 

Ale pole do optymalizacji jest. I to ogromne.

 

 

 

Praca w biurach oznacza, że nie możesz rekrutować ludzi z całego kraju tylko z okolic firmy. Jak znajdziesz wolnych 60 analityków systemowych w Warszawie dostępnych od ręki? A potrzebujesz na już. Obowiązkowy powrót do biura oznacza dla mnie konieczność szukania roboty, bo z całym szacunkiem nie będe dojeżdzał do Warszawy codziennie. Nawet jak mi podstawią Jeta na Ławicy i zabiorą z/do na lotnisko taksówką. 

 

Co do całej reszty. Szczerze średnio mnie to obchodzi czy ktoś jest toksyczny czy nie. Branża jak każda inna. Wszędzie znajdą się pojeby. Ja cały czas chce się rozwijać i iść do przodu. Lubię technologię i na pewno nie nadaję się do zarządzania. 

 

Z całą pewnością utrapieniem branży są nieustające spotkania, meetingi, jakieś refirementy, retro i inne gówna które zajmują łącznie połowę czasu pracy. Nic z tego nie wynika bo managment chce się wykazać że coś robi, naczytali się książek o żabach i próbują zainteresować tym innych. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.11.2023 o 09:58, Piter_1982 napisał(a):

Poza tym moim zdaniem lepszą strategią niż za wszelką cenę bycie najlepszym jest bycie przynajmniej dobrym w dwóch rzeczach. Np. konstrukcja maszyn i programowania - miks non stop potrzebny w przemyśle (o angielskim, nie piszę bo właściwie standard w tej chwili). 

Ja myślałem o telco+python (otwiera kierunek na development firmware lub testy w firmach produkujących sprzęt telekomunikacyjny).

 

W dniu 27.11.2023 o 10:57, Reelag napisał(a):

Praca w biurach oznacza, że nie możesz rekrutować ludzi z całego kraju tylko z okolic firmy. Jak znajdziesz wolnych 60 analityków systemowych w Warszawie dostępnych od ręki? A potrzebujesz na już. Obowiązkowy powrót do biura oznacza dla mnie konieczność szukania roboty, bo z całym szacunkiem nie będe dojeżdzał do Warszawy codziennie. Nawet jak mi podstawią Jeta na Ławicy i zabiorą z/do na lotnisko taksówką. 

Ale zauważ, że w żadnej innej branży nie zwraca się na to uwagi, mimo, że tak samo brakuje specjalistów. "To się przeprowadzą". Rynek pracodawcy. A pracodawcy ewidentnie preferują pracę stacjonarną, ew. hybrydową.

Edytowane przez Januszek852
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak czytam niektóre wypowiedzi to potwierdzają się moje obserwacje po 10 latach pracy w corpo ze polaczki sami tworzą sobie piekło, coś niesamowitego.  Jeden anabolik narzeka na kukow a sam ma wielkie ego, następnie przyklaskiwaniw menadżerom co to w większości zajmują się forwardowaniem majli nic więcej. Jeśli komuś imponuje poniewieranie innymi to niech u siebie szuka przyczyny czemu inni go nie lubią, no ale maja brzuszki to fajtylapy. Właśnie ta pogarda to rak który rozwala ten kraj i ten proces tylko przyspiesza, brak wzajemnego szacunku tylko budowanie ego poniewierając innymi. Ale na końcu takim imponuje ze kobita ma większego pindola niż podwładni 

Dzięki takim wpisom mam motywacje by nie mieć doczynienia z ludźmi z przerostem ego i mitomanami, jak ktoś tak się dowartościowuje to musi być naprawdę słabo


Jedno jest dobre po tylu latach większość tych pajaców sięgnęła karma co znałem, dlatego wszystkim rzycze najlepiej bo to sranie wyżej niż się ma dupe zawsze się kiedyś kończy 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.