Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 25.10.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. Temat będzie o młodych dziewczynach. Z racji bardzo młodego wyglądu jak na swój wiek, nie mam większych problemów bujać się z dziewczynami w wieku ~20 lat. Dlatego o nich będzie rzecz i przekażę pewne doświadczenie z placu boju jak to wygląda w rzeczywistości, a nie wg. internetowych, incelskich analityków, którym coś się na ten temat wydaje. Z góry zaznaczam, że temat będzie miał raczej nieprzyjemny wydźwięk, ponieważ będzie zawierał moje subiektywne obserwacje, przepuszczone przez mój filtr krytycyzmu i dalekosiężnej analizy. Świat się zmienia w zastraszająco szybkim tempie, a my wraz z nim, jednak kobiety przyjmują zastany świat bardziej bezkrytycznie, ponieważ biologicznie rzecz ujmując, one nie chcą odstawać i chcą z reguły pasować do reszty. Jednostkę współtworzy społeczeństwo, jednak jakie społeczeństwo obecnie jest? W skrócie, nieustannie konsumujące, słabe, uzależnione od najróżniejszych bzdur, bez mocy (w porównaniu z mocą życiową wyznawców islamu), nastawione głównie na „pokazanie się”, kult pieniądza oraz rozpusty. Żyjemy w tym i nieświadomie to czujemy, chcąc jednak pokazać się w tym wyścigu szczurów na prowadzącym miejscu. Odpadanie, rodzi ból i frustrację u zwykłego człowieka. Kobiety, szczególnie młode, wiedzą to i to już jest dla nich norma, zastana rzeczywistość, której ani myślą zmieniać. Zresztą, jak spotkasz przeciętną 20-tkę, to fakt, że lubi lewicę jest właściwie pewny. A powiedz tylko, że społeczeństwo LGBT to są często zaburzeni dewianci, to usłyszysz piękne kazanie o moralności. Nieważne. Jak to potrafi wyjść na zewnątrz? Rozmowa z 21 letnią dziewczyną „z dobrego domu” z zawsze dobrymi ocenami, wybitna uczennica i jedna z najlepszych studentek. Rozmawialiśmy o kwestii zdrad. Powiedziałem, że dla mnie zdrada to jest definitywny koniec i absolutne zerwanie wszelkich stosunków. Ona taka zdziwiona. „Ale jak to?” – rzekła, rozszerzając swoje urocze, niebieskie oczy – „No nie mów, że tak byś zrobił, to nie jest aż tak nic wielkiego. A co z drugą osobą?” Następna, himalajka, wiek 20 wiosen. Grzeczna, ułożona, introwertyczka, ojciec „głowa domu” prowadząca dobrą firmę, rodzina nic do zarzucenia. Ma dobrego chłopaka. Studiuje prestiżowy kierunek, przystojny, miły, cipowaty. Dla otoczenia pani himalajka to idealny materiał na żonę. Wierna. Kochająca. Dokładająca się do wspólnych zakupów. Cicha. Dla mnie? Miłośniczka BDSM, która uwielbia być zdominowana i wzięta jak własność z dużą szczyptą bólu, wręcz zeszmaconą. Po wszystkim wraca do swojego otoczenia nadal być grzeczną, uległą i posłuszną, cudowną istotą, gdzie nikomu z jej otoczenia nawet przez głowę nie przechodzi z kim realnie ma do czynienia. Mógłbym tak dalej, bo to przestało być dla mnie czymś zaskakującym a normalnym, ale do rzeczy. O co mi chodzi? Doświadczenie z młodym pokoleniem rysuje się następująco – słabi i zeszmaceni mężczyźni kompletnie siebie nie pewni oraz kobiety – szmacące mężczyzn, poniżające i wiedzące, że mają nad nimi władzę. Spotykam się bardzo często z reakcją, że młode kobiety są BARDZO WKURWIONE, że ktoś taki jak ja jest aż tak pewny siebie i jest zupełnie inny niż ich rówieśnicy (prawdopodobnie też ojciec, jeżeli takiego ma), którzy poprawiają grzywę i wciskają się w spodnie typu carrot fit. Nie mam tego tak często z dziewczynami starszymi, z laskami około 20 mam to prawie CIĄGLE. Co to znaczy? Ano znaczy to tyle, że kobiety młode są ni mniej, ni więcej zupełnie nauczone, że MĘŻCZYZNA TO ŚMIEĆ. Żyjemy w czasach cuckoldów, „samców” poniżających się za liche spojrzenie i zwrócenie na nich uwagi. One to wiedzą, one się uczą, że MAJĄ WŁADZĘ. Co to znowu znaczy? Znaczy to tyle, że WŁADCY CZUJĄ, ŻE MOGĄ W ŻYCIU WIĘCEJ I MAJĄ NA TO MORALNĄ DYSPENSĘ. Poddani w dawnych czasach często jedli z psami. Nie z rządzącymi. Messer, przyjdzie chad i ona taka nie będzie. Nie jesteś chadem, to tak masz! Krótko o mnie – prawie 190cm wzrostu, sylwetka osiągalna dla 1% społeczeństwa, dobra znajomość psychiki kobiecej, bezkompromisowość i pewność siebie kochana przed kobiety, dobre twarzowe, ponadprzeciętne zadbanie o siebie. Jestem chadem, jak na polskie warunki to bardzo dobrym. A jednak zdarza mi się być traktowanym z góry i jak śmieć. Dlaczego, wyjaśniłem to u góry. A teraz pomyśl o sobie jak będziesz traktowany, jeżeli nie masz takich warunków jak ja i psychiki tak ustawionej, jak ja. I w tym momencie dochodzimy do najważniejszej rzeczy z artykułu. Do wniosków. Moje wieloletnie doświadczenie z kobietami zupełnie oduczyło mnie do nich szacunku i wyszedłem ze świata pozorów. Dzisiaj mówi, że Cię kocha, jutro chce Cię zniszczyć tak, żebyś najlepiej zdechł. To jest, niestety, częste. A już na pewno chce się mścić i jakoś psychicznie człowieka dojebać, ta cudowna i nieskalana istota. Na forum pokutuje ten żałosny mit, że trzeba pracować, a kobiety same przyjdą w pewnym wieku. Dla mnie, jest to mit w większości dla frajerów. Kobiety przyjdą, ale ojebać „lamusa” i udawać cudowną, uległą istotę, kiedy w rzeczywistości mogą sobie myśleć: „Boże, co za oferma.”. Stąd historia o 20-to letniej himalajce. Przypomnij sobie jakie ona ma już doświadczenie w kłamaniu, tworzeniu fałszywego wizerunku i bycia okazem kompletnej podłości. A co będzie, jeżeli taka kobieta dorośnie i udoskonali swoje metody „walki”? Myślisz, że sobie poradzisz i rozróżnisz prawdę od fałszu? Przeciętny człowiek uważa, że nie wciągną go do sekty (polecam książkę Psychomanipulacja w sektach – wybitna), jemu się uda i „jakoś to będzie” w jego życiu i „czas pokaże”. NIE. Z reguły jakoś to kurwa nie będzie, a ludzie dochodzą do tego za późno. Teraz pomyśl o sobie, że JEDNAK CI SIĘ NIE UDA. A gdy wiesz, że tak będzie, zaczynasz działać tak, żeby minimalizować szansy wpierdolenia się w skrajny syf w życiu. Jak to zrobić? Poznawać kobiety – w dużych ilościach. Nauczyć się, że szacunek dla nich, bycie uległym i proszącym jest czymś NIENORMALNYM. Jak wypadasz w porównaniu z kolesiem, który jest badboyem i rżnął ją jak chciał, a Ty bez doświadczenia zgrywasz samca alfa, bo takie teorie przeczytałeś w Internecie i jąkasz się przy wypowiadaniu pewnych zdań ze stresu? Dla przeciętnej, młodej dziewczyny to jest żałosne i śmieszne. Ona od razu rozpoznaje z kim ma do czynienia, bo często wie jacy potrafią być faceci, którzy ustawiają ją w pozycji w jakiej chcą i robią co chcą. Więc pracuj całe życie, żeby mieć taką idiotkę – niektórzy chłopaki by się uśmiali, gdy wiedzą „jaki klejnot” wypuścili z rąk, żeby poszedł do dobrze zarabiającego .. bankomatu, który jest ZUPEŁNIE NIEŚWIADOMY co robi. Pamiętaj, że właściwie każdy facet biorący sobie babę za żonę, uważa, że trafił dobrze (albo bardzo dobrze), ona jest wyjątkowa i często nie jest taka jak inne. A ja Ci gwarantuje, że z moim doświadczeniem nie widzę właściwie wiele przypadków potwierdzenia tej teorii – kwestia głębokiego spojrzenia. I co teraz? I co z robieniem pieniędzy pod dostanie resztki ze stołu pańskiego po przeruchanej przez wielu kolesi, idiotce? Dla zobrazowania. Popatrz na te dwa koty. Gdybyś miał zająć się jakimś kotkiem i się nim opiekować, prawdopodobnie wybrałbyś młodego, z pięknymi oczętami. Tak samo z kobietami, ta urocza buzia z dużymi i niewinnymi oczętami aż mówi sama z siebie: ONA TAKA NIE JEST, MESSER! To dobra kocica jest, nie tak jak inne! Obawiam się, że mam smutną wiadomość, panie kolego. Być może z Tobą taka nie jest, być może czegoś nie wiesz, być może tej panny nie wypróbowałeś w wielu warunkach, być może jej dopamina jest ciągle wydzielana, co motywuje ją o starania się (co się skończy po dwóch latach związku), być może po czasie Tobie zaczną pachnieć wyjątkowo silnie inne cipki, a jej inne penisy.. Podsumowując. Ponieważ powoli z forum odchodzę ze względów osobistych i dużej ilości pracy, od czasu do czasu będę tu zaglądał, jednak nie będę pisał dużo postów, chciałbym zasugerować parę rzeczy, które być może uratują Ci życie. Tak na pożegnanie. - kobiety służą do ruchania. Jest to normalne, słuszne i życiowe podejście i co najważniejsze – zupełnie naturalne. Gdybyś jej nie chciał przelecieć, prawdopodobnie nic byś od niej nie chciał w życiu. Jeżeli ona nic od Ciebie by nie chciała, bo byłbyś odpychający w ważnych dla niej kwestiach, prawdopodobnie byłbyś dla niej przeźroczysty. Dlatego kobiety nie są do finansowania, przejmowania się jej opiniami i jej wynaturzeniami, ratowania i innych bzdur, a do ruchania. Nie nawracasz jej, że lubi pewne klimaty (moje doświadczenie mówi, że to raczej nic nie da), a robisz swoje, żeby dostać swoje. A ona niech robi w życiu co chce. Jej wybory, jej konsekwencje, - młode pokolenie kobiet sprawia wrażenie zupełnie zdemoralizowanych, rozpustnych i zupełnie fałszywych. @absolutarianin mówił o dobrej 1 kobiecie na 200. Jeżeli chodzi o dziewczyny mające około 20 lat, stawiam 1:500 – albo więcej. Pokolenia samotnych matek i wykastrowanych rówieśników wychowanych na pornografii i w Internecie, ciężko żeby były inne, - większość kobiet nie ma żadnych głębszych uczuć do mężczyzn, nawet w związkach, - właściwie całe życie kobiet to kłamstwa, pozory i udawanie, - pamiętaj, że one publicznie wszystkie są szczęśliwe (na instagramie), są w dobrych związkach, mają fajne życie, NA POKAZ. W rzeczywistości najczęściej żyją w syfie. Pamiętaj, że JEJ ZDJĘCIA Z CHŁOPAKIEM I MĘŻEM CZĘSTO NIC NIE ZNACZĄ. One mają podkreślić tylko STATUS danej laski, a nie jej rzeczywiste uczucia głębokiej miłości. Odpowiednio zbajerowana da dupy takiemu kolesiowi jak ja, który będzie ją szarpał za włosy i robił z niej swoją własność. A co z chłopakiem? Ano tyle co on znaczy w rzeczywistość – często nic. Dla ukojenia nerwów – proszę zauważyć, że większość tak zwanych mężczyzn, z mężczyznami ma tylko wspólną jakość chromosomów, bo nie mają żadnego charakteru. A kobiety nie kochają cipowatych facetów i prawdopodobnie nigdy takich kochać nie będą. Jakby nie było, jedną cipę już mają. Moim skromnym zdaniem, poszukiwanie spełnienia w kobietach i jakiejś mistycznego ukojenia w relacjach z nimi, jest objawem zaburzeń emocjonalnych i kompletnego niezrozumienia siebie, świata i własnej psychiki. Co sugeruje od siebie? Zajmij się sobą, własnym zdrowiem i życiem, a jeżeli chcesz odnaleźć w życiu spokój – to duchowością (tylko David Hawkins, reszta to strata czasu). Nie żeń się. A jak chcesz się żenić – to módl się i to gorliwie, bo NIE MASZ POJĘCIA z kim masz do czynienia, a widzisz tylko okładkę książki, a książka to nie zawartość. Nie masz pojęcia kim ta osoba była w przeszłości i kim będzie. Dlatego zanim zagrasz w rosyjską ruletkę przemyśl wiele razy zanim naciśniesz spust. Ja swoją dłoń już wyciągnąłem. W momencie, kiedy znajduję szokującą wiedzę, która zmienia mój sposób myślenia o świecie, lubię słuchać tego kawałku, jest niesamowicie dla mnie wyzwalający. Bardzo pasuje do tego tematu. Pogardliwa, silna, zaćpana i drapieżna, piękna kobieta przyjmująca podarki ze złota od swoich poddanych, liczących Bóg jeden wie na co. Poddani, oczywiście, harują do wyprucia swoich żył – brzmi znajomo, prawda? A jeżeli Twoje podarki ze złota zostaną przyjęte jak w 1:05? Mimo wszystko, pamiętaj - zawsze nadchodzi słońce (hier kommt die Sonne). Ostatecznie ze swoich błędów możesz wyciągnąć naukę i zrozumienie, a nie nienawiść. Słowo się rzekło. Pamiętaj, że mój post nie jest prawdą objawioną, a w życiu zrobisz tak, jak uznasz za najlepszą opcję z dostępnych. I albo podejmiesz ją sam w ramach ograniczonych możliwości, albo ktoś podejmie ją za Ciebie w ramach braku możliwości. Z racji faktu, że to jest raczej mój ostatni post w tym miejscu, ponieważ temat relacji z kobietami jest u mnie stosunkowo jasny i skrystalizowany – życzę Ci jak najbardziej spokojnego życia. Nie spieprz go sobie, bo to jest łatwiejsze niż się wydaje, a wystarczy tylko jedna, głupia decyzja. Tylko jedna. Z wyrazami szacunku, Messer.
    103 punktów
  2. Kiedyś, nie pamiętam już który z userów, napisał, iż forum to taki szwedzki stół z którego każdy może wziąć to, co mu smakuje. Zapraszam więc na moje danie - być może akurat będzie ono dla kogoś strawne i może stanowić podstawę do przemyśleń nad swoim życiem, Na początek jednak kilka podstawowych założeń jakie mam o sobie i świecie w jakim żyję, z których wynika cała reszta: Lubię siebie, swoje życie i to, że jestem mężczyzną. Tylko ode mnie zależy czy jestem szczęśliwy, czy daję życiu pomiatać sobą i swoimi uczuciami oraz czy rzeczy materialne mają wpływ na moje samopoczucie. W przeciwieństwie do kobiet nie jestem niewolnikiem hormonów i targających mną namiętności - staram się patrzeć na świat chłodnym okiem. Nie definiuje mnie stan posiadania, wykształcenie ani kobieta lub jej brak, samochód, ilość kg jakie wycisnę na klatę ani powodzenie u płci przeciwnej. Sam definiuję siebie i staram się wykorzystać to, co dała mi natura i los (Bóg?) aby żyć tak jak chcę, czynić ziemię sobie poddaną, a także dążyć do tego co uważam za moje osobiste szczęście. Jestem jednostką niezależną, dla której liczy się wolność ale także realizacja celów, które doprowadzają mnie do poczucia szczęśliwym. Nie chcę i w zasadzie nie mogę narzucać innym poczucia co jest dla nich właściwą drogą ponieważ każdy z nas jest unikatem i sam wybiera czy daje decydować o sobie i swoim losie innym ludziom czy też bierze na swoje barki ciężar kierowania własnym życiem - a więc przyjmuje na klatę, iż porażki są, w głównej mierze, wynikiem własnych zaniedbań, a płakanie i mazgajenie się na "zło" tego świata nic nie zmieni. Dążę do tego co uważam za dobre dla mnie starając się nie krzywdzić innych ludzi. Uważam, iż świat nie jest z gruntu zły ani dobry, ot po prostu rządzi się swoimi prawami, których nie zmienię, a mogę ich użyć dla siebie. Jestem świadomy, iż jak każdy, umrę więc chcę wykorzystać czas jaki tutaj mam, na robienie rzeczy, które poprawiają moje poczucie zadowolenia z własnego życia. Jestem leniwy. Bardzo leniwy. Dlatego, jak nasi przodkowie, którzy wynaleźli koło aby nie dźwigać swoich maneli na plecach, staram się być aktywny i ułatwiać sobie życie. Mam w życiu cele i konsekwentnie staram się je realizować. Czym jest cel i dlaczego warto abyś go definiował? Jeden z bohaterów „Top Gun”, Maverik (Tom Cruise) mawiał – Kiedy namierzę cel, podążam za nim i go realizuję. W jego przypadku oznaczało to totalny fokus na osiągnięciu rezultatu, jaki miał założony - przechwycenie lub zlikwidowanie wrażego samolotu. Zwracam Ci jednak uwagę, iż aby tak działać musisz najpierw zdefiniować te cele, a najlepiej zrobić to w sposób rozsądny. Jako człowiek lubiący utylitaryzm nie zajmuję się celami, które nie prowadzą do polepszenia jakości mojego życia – na każdym możliwym polu. Możesz oczywiście powiedzieć w tym miejscu, iż jest to oportunizm bądź „starcza” (LOL) wygoda – być może, a być może wynik pewnego eksperymentu myślowego. Zastanów się bowiem co by się stało gdybyś na jedno pstryknięcie palcami stracił wszystko co masz? Oszczędności, samochody, mieszkania, domy, pracę, własny biznes – wszystko to, co powoduje u Ciebie uczucie komfortu Co Ci pozostanie? Zdrowie, mindset, umiejętności oraz (być może) social circle. To właśnie w tych czterech obszarach koncentrują się moje cele. Są nimi kolejno: Zdrowie – powyżej 30stki musisz zacząć już kontrolować to, co dzieje się z Twoim ciałem. Badania okresowe + dieta + aktywność fizyczna. Nie mając zdrowia wszystko inne stanie się problematyczne. Pochodną zdrowia jest oczywiście lepsze samopoczucie i bardziej atrakcyjny wygląd. Mindset – możesz być zdrowy, piękny i młody ale jeśli masz zjebany mindset nie zrobisz ze swoim życiem nic. Zagubisz się, będziesz się sam demotywował, a w skrajnym przypadku (jeśli porównujesz się z innymi) możesz wpaść w depresję czy nawet się wyhuśtać. Ja uwielbiam melanż stricte zachodniej „protestanckiej” motywacji ze spokojem buddyzmu - obie te rzeczy dają mi spokój ducha i motywacje. Umiejętności – w moim przypadku chodzi o znajomość języków (dają mi one kapitał związany z mobilnością i szeroką gamę możliwości rozmów i pracy z ludźmi) + social skills + kilka innych dróg które pozwalają na mobilność i oderwanie miejsca pracay od zamieszkania + wszystko co jest przydatne do scoringu biznesowego różnych pomysłów czy idei Social circle – pośrednio powiązane z umiejętnościami i wygodą życia – w dalszej części rozwinę ten temat. Jeśli uporządkujesz i przepracujesz 4 powyższe staniesz się człowiekiem, który założył uzdę życiu, a nie ma jej założonej przez nie. W kontekście tych 4 obszarów realizuję swoje rutyny, które przedstawiam Ci poniżej wraz z objaśnieniem czemu służy każda z nich. Moich 5-6 dni w tygodniu jest podporządkowanych następującym rutynom, które stanowią mikrocele dzienne. Na koniec każdego dnia podliczam ilość zrealizowanych mikrocelów i oceniam czy dzień był efektywny czy też nie. Zakładam, iż 80% realizacji w ciągu dnia = sukces. Jeśli chodzi o tydzień, miesiąc to oczywiste, iż obowiązuje tu ta sama zasada jednak z zachowaniem 70% (wynika to z czasu na regenerację po aktywności fizycznej oraz „resety” mózgu). Pobudka – 5.00 lub 5.30 (to nie mikrocel ale po prostu przyzwyczajenie aby zdążyć ze wszystkim) Rutyna 1 – kiedy tylko otwieram oczy sięgam po książkę „Żyjąc wśród himalajskich mistrzów” - Swami Rama i czytam jedną (nie więcej) naukę – mają one około 2 stron każda. Ok 5 minut na przemyślenie. Znam tę publikację prawie na pamięć. Rutyna 2 – nagranie motywacyjne – następnie sięgam po słuchawki i telefon i zapuszczam nagranie motywacyjne dostosowane do mojego nastroju. Jeśli jest on niski – musi mnie ono pobudzić do działania. Jeśli wysoki – dotyczy ono konkretnego celu (pieniądze, rzeźbienie sylwetki, nauka języków, nauka). Rutyna 3 – tak zmobilizowany wyskakuję z łóżka (tak aby nie obudzić Bichon'a) i udaję się na 3 minutowy, zimny, prysznic. To otrzeźwienie, pobudzenie ciała i chęci do działania. Nie zaczynajcie tylko od 3 minut ale od 15-20 sekund i nie polewajcie głowy – choroba gwarantowana. Mi już to wisi ale mam swój rytuał – pierwsze 60 sekund do pasa, potem 120 sekund całe ciało. Rutyna 4 – pompki po wyjściu spod prysznica – na rozgrzewkę – 50 ale chciałbym dojechać w przyszłości do 100. Rutyna 5 – kawa kuloodporna – strzał kofeiny + smak (zamawiam dobrą kawę z mini-palarni) – mała nagroda za wstanie i pierwsze 4 rutyny Rutyna 6 – po wypiciu – czas się ogarnąć. Mycie zębów, twarzy (pamiętajcie że pod zimnym prysznicem się nie umyjecie + zimno zamyka pory w skórze ), nałożenie kremu / kremów. Rutyna 7 – Wcieranie specjalnych preparatów oraz masaż zarostu – chcę go zagęścić – mój prywatny eksperyment - jak na razie - mega efekty Rutyna 8 – język numer 1 – 1 h jeden na jeden z native speakerem Rutyna 9 – język numer 2 – jak wyżej – to jest wymienne ponieważ mam języki 5 dni w tygodniu ale staram się aby nie były one w tym samym dniu Rutyna 10 – Spacer numer 1 – ok 4 kilometry z Bishonem (ok 9 siadam do pracy, którą kończę maksymalnie około 13.30) Rutyna 11 – ćwiczenia numer 1 – ogólne cardioo / hiit na całe ciało – około 20-30 minut Rutyna 12 – ćwiczenia numer 2 – na daną partię ciała - tym rotuję i nie robię tego codziennie – ok 10-15 minut Rutyna 13 – spacer 2 – ok 4 km z Bishonem – dla oczyszczenia głowy (codziennie spaceruję minimum 8km zazwyczaj staram się dobić do 12 km) Rutyna 14 – nauka (nie języki) – minimum 1 h dziennie – pod to podciągam takie aktywności jak czytanie książek „o czymś” (nie beletrystyka), kursy etc. Warto robić to podczas spacerów odsłuchując audiobooki. Rutyna 15 – masaż zarostu + wcieranie odpowiednich substancji Rutyna 16 – ogarnięcie wyglądu przed pójściem spać – krem na noc + krem na dłonie i inne duperele. Rutyna 17 - odchaczenie trzymania przez cały dzień diety (mam wyliczone zapotrzebowanie dzienne na makro + rozpisany na każdy dzień jadłospis) Staram się chodzić spać maksymalnie o 23 ale docelowo o 22. Mam zamiar powtarzać ten zestaw rutyn do końca tego roku, a następnie zrobić ewaluację uzyskanych efektów aby ewentualnie skorygować błędy. Do tego wszystkiego od października będę uczęszczał na podyplomówkę w innym mieście, związaną z moimi zainteresowaniami zawodowymi. W trakcie całego procesu oczywiste jest, iż ponosisz porażki. Mogą być one dwojakiego typu – z Twojej winy bądź niezależne od Ciebie. Porażki z Twojej winy są oczywiście związane z lenistwem bądź brakiem wiary we własne siły. To musisz spróbować w sobie tępić ponieważ jeśli nie jesteś w stanie realizować przez ten zły nawyk (lenistwo) mikrocelów nie zrealizujesz też celów makro. Zupełnie inna kwestią jest porażka niezależna od Ciebie. Może być tak, iż Twoje ciało odmówi posłuszeństwa – ćwiczysz za ciężko, przeforsujesz się, coś „wypadnie” i nie dasz rady zdążyć ze wszystkim – ok – powiedz sobie „nic się nie stało” i realizuj wytrwale swój program. W porażkach niezależnych od Ciebie tkwi jednak pewna pułapka - wieczne tłumaczenie się przed samym sobą, iż to wina "onych". Z moich obserwacji życiowych wynika, iż owi "oni" są w przeważającej większości naszym własnym niedołęstwem i tłumaczeniem lenistwa. To wszystko nie ma jednak żadnego sensu jeśli nie masz zdefiniowanych celów i nie służą one poprawie komfortu Twojego życia. Osobiście, mój zestaw jest jasny i prosty: Czucie się dobrze z samym sobą - "czysta" psycha Zadbanie o zdrowie - 37 lat to nie 17 Bycie niezależnym od innych ludzi (mentalnie i finansowo) Minimum 3 języki obce na minimum B2 (angielski, rosyjski, mandaryński) Wolność finansowa do 40stki (mam 37 lat), pozwalająca mi traktować pracę już tylko jako hobby Znalezienie kobiety, która chciałaby być matką moich dzieci ale również i ja chciałbym być z nią (temat aktualny do 40stki, potem to odpuszczam) Otaczanie się pozytywnymi i przekazującymi dobra energię ludźmi Główne założenia Mindsetu: Pokora - nie jestem człowiekiem pysznym. Mam swoje osiągnięcia w życiu, jestem ich świadom ale nie chodzę naokoło i nie opowiadam o nich komu się tylko da. Słucham ludzi, a mówię o sobie tylko wtedy kiedy interlokutor mnie o coś zapyta bądź "pochwalenie się" czymkolwiek przynosi mi konkretny profit. Kto ma wiedzieć kim jestem - ten wie. Szacunek do siebie i innych ludzi (szczególnie mężczyzn) - szanuję ludzi naokoło mnie jak i obcych o ile oni mnie szanują. Jestem agresywny tylko wtedy kiedy ktoś zaatakował pierwszy bądź jeśli mi się to opłaca (sytuacje biznesowe). Nie wyśmiewam podejścia do życia innych, nie staram się ich "nawracać" na mój sposób myślenia. Nie poniżam innych, nie porównuję ich do mnie, szczególny "benefit" mają u mnie mężczyźni, wiedząc jak są dojeżdżani przez dzisiejszy demoliberalizm i lewicowy obłęd poprawności politycznej Social circle – ludzie ludzi robią - dbam o swój social circle. Na urodziny dzwonię do ludzi z którymi jestem blisko lub w "średnim" bądź "biznesowym" dystansie. Wysłuchuję ich. Obdarzam pozytywną energią. Oni w zamian za to pomagają mi i poszerzają moje horyzonty myślowe i biznesowe. Feliks W. Kres napisał kiedyś w "Galerii złamanych piór" - Ludzie pokochają książkę z której głównym bohaterem się identyfikują. Jestem ludzki. Nie wstydzę się swoich słabości nie udaję supermena, nie ukrywam, że mam gorsze chwile. Ludzie Was za to pokochają w równym stopniu jak za obdarzanie ich pozytywną energię. Pogoda ducha - codziennie rano staram się wstawać pogodnym i emanować pozytywną energią. Jeśli tak nie jest odwołuje spotkania towarzyskie aby nie wysrywać się negatywnym stanem na innych. Mam od tego 2 kumpli, którym pozwalam na to samo - jak jest im źle wysrywają się swoim syfem emocjonalnym na mnie, jak mi, ja na nich. Uśmiech - idąc po ulicy uśmiecham się. Drażni to wielu ludzi, część Sebixów może na to zareagować agresją, a część Pań odwrócić z pogardą głowę - jak ten śmieć-nieChad śmiał się do mnie uśmiechnąć, chyba mu bije na dekiel, że zrobię to samo - walę to i idę dalej z uśmiechem bo wiem, jak dużo nim w życiu już ugrałem i jak wiele ugram. Work-life balance - praca nie rządzi moim życiem. Kiedy rozkręcałem swój biznes pracowałem po 12, 14, 16h na dobę. Gówno z tego miałem poza stresem, problemami ze zdrowiem i rozwalonym małżeństwem. Teraz pracuję 3-4 h dziennie a zarabiam x-krotność tego co wtedy mając czas na wszystko. Jeśli poświęcacie swój czas na pracę zamiast na życie - właśnie je przegrywacie. Higiena odbieranych informacji - onet, wp, pudelki - wszystko to jest dla mnie haram. Nie czytam, nie oglądam, banuję reklamy. Na Instagramie mam poblokowane hasztagi z obnażającymi się kobietami czy innym gównem, które odwraca mój życiowy focus od ważnych rzeczy. Otaczanie się właściwymi ludźmi - jeśli ktoś narzeka, jest złośliwy, jest wampirem energetycznym - ucinam bezdyskusyjnie wszelki kontakt. Otaczam się tylko ludźmi, którzy są moją rodziną, dają mi wartość dodatnią co do energii i chęci życiowych bądź zarabiam dzięki nim pieniądze. Reszta znika z mojego życia. Stosunek do rzeczy materialnych – czyli o tym, że kasyno zawsze wygrywa - nie zarobisz nigdy całych pieniędzy tego świata. Zawsze ktoś będzie od Ciebie bogatszy, będzie miał lepszy samochód czy większy dom. Pieniądze nie znaczą nic poza tym, iż są jak MANA, która umożliwia Ci wygodniejsze życie, zadbanie o swoje zdrowie i pomoc ludziom, których uważasz za wartych tego. Pieniądze i rzeczy materialne nie są celem samym w sobie. Stosunek do kobiet - są jakie są. Nie zmienię tego i nie walczę. Nie czuję do nich nienawiści, odrazy ale też nie stawiam tzipki na piedestale. Sensem mojego życia i istnienia nie jest, mówiąc kolokwialnie, rooochanie. Chętnie natomiast znalazłbym fajną, inteligentną babkę, do której czułbym pociąg seksualny, a ona czułaby to samo do mnie, aby założyć rodzinę (dzieci). Na koniec - przeszłość nie ma żadnego znaczenia – liczy się tylko obecna chwila i przyszłość jaką dzięki niej wygenerujesz. Będąc mężczyzną tylko od Ciebie zależy jak wielką moc sprawczą nadasz samemu sobie w odniesieniu do całego Twojego życia. Powodzenia Panowie. Kimkolwiek jesteś życzę Ci abyś był w swoim życiu szczęśliwy, cokolwiek to dla ciebie znaczy
    96 punktów
  3. Pierwsze rzeczy Kubuś, pierwsze rzeczy, nie wolno nigdy niczego udawać, trzeba wejść w prawdę. Prawda to wielkie, otwarte, piękne drzwi. Mówię Ci, przed nimi jest ugór, błoto ale jak się wejdzie do środka jest się w skarbcu całym ze złota [1] „Ślepnąc od świateł”, Dario mówi do Kuby, scena kilka chwil przed zastrzeleniem „Stryja” Bracia, chciałbym aby z tego krótkiego tekstu każdy wyciągnął, odpowiednie dla siebie, wnioski. Dla siebie – nie dla innych, sąsiada czy kolegów. Proszę też aby w tym temacie nie bluzgać, nie psioczyć i ogólnie trzymać poziom. Tekst nie jest po to aby wzbudzić nienawiść ale żeby zrozumieć pewne prawidła i zachowania oraz wytłumaczyć dlaczego niektóre aktywności nie przynoszą spodziewanych profitów. Z tego powodu dopisałem do niego część niezwiązaną z suchymi liczbami i testami. Jeśli masz ogarniętą głowę przeczytaj tylko testy (śródtytuły „projekt”) – resztę już znasz. Jeśli jesteś młodym chłopakiem albo czujesz, że po przeczytaniu ich wyników wzbiera w Tobie gniew – przebrnij przez całość. Ważne - testy były przeprowadzane na początku tego roku - wahałem się czy publikować ich wyniki. „Her” 2021? [2] Zwykle na rankingi najpopularniejszych gier mobilnych patrzymy ze sporym dystansem. Jednak ten przesłany przez Spicy Mobile zaintrygował. Firma sprawdziła, które gry mobilne cieszą się aktualnie największą popularnością wśród polskich graczy. Na czele rankingu pojawiły się dwie gry symulacyjne dotyczące... randek: Love Sick dla kobiet i Dream Zone dla mężczyzn. Jak wynika z badania Spicy Mobile dotyczącego najpopularniejszych na rynku gier mobilnych, największy zasięg w lutym 2021 roku odnotowały dwie gry symulacyjne dla dorosłych od SWAG MASHA: Love Sick (6,38 proc.) i Dream Zone (6,01 proc.). To nie koniec zaskoczeń. Obie gry mają wyższy zasięg niż topowe aplikacje randkowe - Badoo (2,60 proc.) i Tinder (2,36 proc.). Mimo że suchy opis sugeruje, że Love Sick jest grą dla kobiet, to i tak częściej grają w niej mężczyźni. Romanse, dramy i trzymające w napięciu historie - Love Sick to ogromna kolekcja historii miłosnych w formie gry, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Jeśli lubisz interaktywne historie, a przede wszystkim romantyki i historie miłosne z wyborem, to czeka Cię prawdziwa gratka. Poznaj potencjalnych kochanków i zazdrosne rywalki i daj się wciągnąć w oryginalną fabułę romantycznej gry, w której głównymi bohaterkami są kobiety. Poznaj symulację życia, od której nie sposób się oderwać. Nie czekaj, zagraj w grę[3]. Optymalizacja Odkąd „na poważnie” wszedłem na rynek matrymonialny, a działo się to jakieś 13-14 lat temu i trafiłem na swoich dawnych mistrzów wpoili mi oni pewną zasadę – testuj, testuj i jeszcze raz testuj, a następnie sprawdzaj reakcje. Stąd bywały testy na sympatia.pl z różnymi opisami, kątami ujęcia na zdjęciach oraz odzywkami – nie dotyczyło to oczywiście tylko online game ale także day game. Minęło kilkanaście lat i musze stwierdzić, iż choć warunki zmieniły się o 180 stopni, a rynek matrymonialny w Polsce stał się mega trudny dla lokalsa, testy pozostają nadal jedną z najciekawszych rzeczy jakie dany osobnik może zrobić aby zoptymalizować swoje SMV i odpowiedzieć sobie jaka obecnie sytuacja panuje na rynku. Czy 50% to dużo czy mało? W 2021 roku aplikacje randkowe – w Polsce Tinder i Badoo niepodzielnie królują na rynku matrymonialnym. Wedle danych w 2017 roku na zachodzie 40% związków powstało w ten sposób [4]. Obstawiam, że upływ czasu oraz pandemia spowodowały, iż w Polsce na rok obecny, z dużym prawdopodobieństwem, należy przyjąć wartość 50%. Można się na to obrażać, można udawać, że tak nie jest fakty są jasne – online dating zaczyna królować. Co to oznacza – dla kobiet nielimitowaną hipergamię, dla wielu facetów trudność ze znalezieniem kobiety do związku, a czasem i nawet do seksu. Nie o tym dziś jednak piszę, a raczej chcę Ci przedstawić wynik trzech „eksperymentów” jakie przeprowadziłem jakiś czas temu. Zgłębiałem nimi trzy zjawiska – chęć kobiet korzystających z aplikacji randkowych na sponsoring, chęć na układ typu trójkąt (mężczyzna, kobieta, kobieta) oraz jak mocno Panie mieszkające nad Wisłą zareagują na czarnoskórego / semickiego faceta. Co z tego wyszło? Projekt „Wujek Sknerus” Warunki: Typ konta - Tinder Gold 4 dni – czas istnienia konta 1000 swejpów w prawo po około 330 w każdym z trzech największych miast Polski (centrum, południe i wschód) Boost użyty w pierwszym dniu istnienia konta w godzinach szczytu aby złapać „power” dla profilu Brak fake persony – zdjęcia bez twarzy / bez sylwetek Założenia: Mężczyzna po 30stce, majętny, poszukuje kobiety 20-32 do układu sponsorowanego. Opis z aluzją, kulturalny, rzeczowy. Wyniki: 151 matchy w tym około 30 polubień przez kobiety jako pierwsze. Daje to około 15% skuteczności Wnioski z rozmów: - większość matchy pochodziło od kobiet w wieku 24-28 (kończących studia – pierwsza praca) – sprawdza się teoria, iż Panie w zderzeniu z rynkiem pracy wymiękają - drugą, najpopularniejszą, kategorią były studentki – 20-23 – tu sprawa jest prosta – zamknięcie galerii handlowych, barów, klubów etc. - bardzo łatwo jest wyczuć czy Pani jest „świeża” w układach czy nie – świeżynka zadowoli się ok 2000 -2500 złotych miesięcznie, Pani znająca zasady gry” ok 4000-6000 złotych - pakiet to 1-2 spotkania w tygodniu - przypuszczam, że pokazanie fotek również miałoby wpływ na cenę – w dół przystojny w górę zaniedbany - bardzo dużo kobiet, które miały opisy typu „no FwB, No ONS” itp. reagowało na profil - bardzo mały odsetek zawodowych prostytutek – aczkolwiek jestem pewnie, że cześć to call girls / escort - przekrój Pań – bardzo różny – od 6-10 SMV (ze zdjęć Tinderowego SMV) Konkluzja końcowa: Za ok 1000 EURO ogarniasz w Polsce „dziewczynę”, która uprawia z Tobą seks 1-2 razy w tygodniu + może z Tobą wyjść gdzie chcesz (to jest dobry test na to czy Pani ma innych sponsorów). Projekt „Wielokąt” Warunki: Typ konta - Tinder Gold 4 dni – czas istnienia konta 1000 swejpów w prawo po około 330 w każdym z trzech największych miast Polski (centrum, południe i wschód) Boost użyty w pierwszym dniu istnienia konta w godzinach szczytu aby złapać „power” dla profilu Brak fake persony – zdjęcia bez twarzy / sylwetek Założenia: Mężczyzna po 30stce i kobieta ok 25 lat, poszukują kobiety 20-32 do 3kąt na stałe. Opis z aluzją, kulturalny, rzeczowy, możliwe wsparcie finansowe Wyniki: 68 matchy w tym około 50 polubień przez kobiety jako pierwsze. Daje to około 7% skuteczności Wnioski z rozmów: - większość matchy pochodziło od kobiet w wieku 18-21 oraz 28+ - pierwsza grupa to Julki + młode party chicks Odnoszę wrażenie, iż chodzi o chęć „przygody”. - druga – bardzo świadome siebie seksualnie kobiety, cześć w związkach – wydaje mi się, iż tu w grę wchodzą niezaspokojone potrzeby seksualne - ilość kobiet zainteresowanych finansowym wsparciem – minimalna – chodziło raczej o seks / przygodę - Panie w większości nie próbowały nigdy seksu z inną kobietą (oczywiście trzeba brać poprawkę, że mogła być to ściema) - przypuszczalnie pokazanie fotek znacznie podbiłoby konwersję – minimum średnio atrakcyjny mężczyzna i średnio atrakcyjna kobieta usprawniliby proces - bardzo dużo kobiet, które miały opisy typu „no FwB, No ONS” itp. Reagowało na profil - bardzo mały odsetek zawodowych prostytutek – aczkolwiek jestem pewnie, że cześć to call girls / escort - przekrój Pań – bardzo różny – od 6-10 SMV (ze zdjęć Tinderowego SMV) Konkluzja końcowa: Znalezienie kobiety „do trójkąta” via Tinder nie jest wcale takie trudne. Przypuszczam, że jeszcze łatwiej byłoby to zrobić pisząc z konta kobiety ze zdjęciem danej osoby. Kasa nie jest do tego jakoś mega potrzebna. Projekt „Afro” oraz „Salladyn” Warunki: 2 x 1000 matchy po około 330 w każdym z trzech największych miast Polski (centrum, południe i wschód) Warunki: Typ konta – 2 x Tinder Gold 2 x 4 dni – czas istnienia konta 2 x 1000 swejpów w prawo po około 330 w każdym z trzech największych miast Polski (centrum, południe i wschód) 2 x Boost użyty w pierwszym dniu istnienia konta w godzinach szczytu aby złapać „power” dla profilu Fake persona – zdjęcia twarzy + wyrzeźbiona sylwetka Założenia: 1. Mężczyzna po 30stce, atrakcyjny (8/10 SMV), wzrost 189 cm, rokujący zawód, czarnoskóry 2. Mężczyzna w okolicach 30stki, bardzo atrakcyjny (9 lub 10/10), słaby zawód, bardzo ciemna karnacja W obu przypadkach opis deklarujący iż może chodzić o seks jednak nienachalny, raczej aluzyjny. Wyniki: 1. 349 matchy w tym około 105 polubień przez kobiety jako pierwsze. Daje to około 35% skuteczności 2. 407 matche w tym około 170 polubień przez kobiety jako pierwsze. Daje to około 40% skuteczności Wnioski z rozmów: - brak reguły co do wieku - bardzo dużo kobiet, które miały opisy typu „no FwB, No ONS” itp. reagowało na profil - bardzo duża korelacja z opisem w języku angielskim / zaznaczeniem że zna hiszpański / angielski / niemiecki / "tandem językowy" - bardzo duża korelacja z posiadaniem piercingu / dużych tatuaży / kolorowych włosów - bardzo dużo Pań po Erazmusie (wynikło z rozmów) - kilka Pań z opisami politycznymi (katolik / konfederacja / PiS – nie pisz) - pociągający wzrost dla kobiet to wyżej niż 185 cm – nawet tych około 160 cm - wynikało z wielu rozmów - można spokojnie założyć, iż ok 50% z nich miało już partnera spoza Europejskiego genotypu (głównie Arab jeśli Pani była w UK lub czarnoskóry jeśli we Francji. Te, które miały nie-białych partnerów bez wyjazdu Turcja, Tunezja, Egipt, kilka Brazylia, Hiszpania) - Większość Pań na pytanie czy nie ma atrakcyjnych Polaków skoro interesują się zagranicznym mężczyzną odpowiadała „tak” albo „wolę zagranicznych” - umówienie się na seks, nawet na 1 randce było… proste - Panie miały czas odpisywać w różnych porach dnia i rzadkością był efekt „zawieszenia konwersacji” - Panie były bardzo miłe i reaktywne - nadreprezentacja najładniejszych kobiet (na warunki Tindera oznacza to najlepsze zdjęcia) - te profile prawie w ogóle nie były lajkowane przez dziewczyny poniżej 7/10 (na warunki Tindera) Konkluzja końcowa: Proponuję wbić sobie powyższą listę „wskazówek” do głowy jako haram (zakazane, nieczyste) do matchowania na appkach. Dodatkowo – realny facet z większą ilością zdjęć i mogący zdilować sprawę miałby zapewnioną codziennie inną partnerkę do seksu / spotkania. Ten test wymaga jeszcze czegoś więcej niż suche stwierdzenie faktów ponieważ, niektóre z Pań bardzo mocno obrażały kraj w którym żyją jak i mężczyzn z Polski. Nie mam do nich pretensji, że chcą mieć faceta z innego kraju czy o innej karnacji – zastanawia mnie skąd ta nienawiść? Po co pisać o swoich rodakach „to nie mężczyźni”, „brzydcy”, „odpychający”? No cóż – każdy w życiu dostaje to co sam uwalnia w stosunku do innych – myślę, iż czas „wyjaśni” te panie. Co możesz o tym wszystkim myśleć? - możesz udać, że to nieprawda i tego nie widzisz. Wróć do Blue Pilla i bądź szczęśliwy – trzymam za Ciebie kciuki - możesz zacząć wyrywać sobie włosy z głowy i twierdzić, iż kobiety są k****i etc. Będzie to świadczyć tylko o Twojej słabości i tym, że nie potrafisz podjąć wyzwania i przyjąć prawdy o rynku matrymonialnym - możesz wycofać swoje geny z puli i zostać MGTOW. Jeśli to zrobisz bądź realnym Mężczyzną Idącym Swoją drogą – czyli facetem, który nie nienawidzi kobiet, a świadomie zrezygnował z ich towarzystwa. Bardzo takich ludzi szanuję - możesz zrozumieć zasady gry łącząc red i black pilla, przemyśleć to i świadomie poruszać się po rynku matrymonialnym - a jeśli masz trochę oleju w głowie to poza powyższym Red Pillowym punktem dorzuć do tego dynamiki socjalne + starych mistrzów PUA. Jeśli nie jesteś obyty z kobietami i teorią social circle będzie to dla Ciebie wspaniały materiał. Dół czy odbicie? Kilkanaście lat temu sam byłem sfrustrowany, zły i wściekły. Przecież „jak będziesz dobry na pewno Cię jakaś zechce”. Nie nie zechce. Dowód na to dał mi mój pierwszy w życiu związek zakończony zdradą ze strony dziewczyny. Zacząłem szukać rozwiązania. Znajomy pokazał mi czym jest PUA. Wkręciłem się w prężnie, wtedy, działająca polską społeczność. Czasy „Gry” Neilla Straussa – byliśmy wszyscy w okolicach 25 lat. Z różnych rodzin, różnym wykształceniem, zasobnością portfela, wyglądałem ale mieliśmy z tego mega fun. Cześć włóczyła się po klubach, część działała w day game. Poza pracą nad głową pracować trzeba było nad ciałem. To właśnie wtedy zrozumiałem jak ważny jest wygląd mężczyzny dla kobiet i powiedzenie „ładniejszy od diabła” dotyczy tylko beta-bankomatu. Pojawiła się nienawiść, bo po wypłakaniu swojego na siłowni nagle stałem się dla wielu Pań „interesującym rozmówcą”. To zrodziło nienawiść, która przerodziła się w niechęć i dystans. Pomimo, iż miałem zainteresowanie kobiet, ułożoną grę brało mnie na nie obrzydzenie. Na około pół roku wycofałem geny z puli żyjąc w niezłym mindfucku. Pewien mądry człowiek naprostował mi wtedy głowę mówiąc „albo obrażasz się na świat albo starasz się go sobie ułożyć znając reguły gry”. Tak też się stało. Po prostu zaakceptuj stan zastany i stwórz najlepszą wersję samego siebie. Musisz zrozumieć, iż relacje damsko męskie to zatłoczona szerokopasmówka. Ty, będąc chłopakiem 4-7 SMV (większość z nas takimi jest), jedziesz w korku. Pasem uprzywilejowanym, często na sygnale, jadą goście 8-9 i Czady. Możesz więc stać w korku czekając, aż powoli dojedziesz do celu, kiedy będzie Twoja kolej, możesz spróbować wjechać na pas dla uprzywilejowanych z którego szybko wypieprzy Cię policja (czyli kobiece pożądanie, a właściwie jego brak) albo być przebiegły i objechać korek boczną drogą pokazując fucka jadącym uprzywilejowany pasem i zgarniając to, na co masz Focus w życiu. Stoisz w korku, dajesz się gnoić czy razem ze mną popieprdzielasz terenówką bocznymi ścieżkami aby wygrać wyścig – cokolwiek to dla Ciebie nie znaczy? J To już Twój wybór W całej tej sytuacji chodzi o to abyś w odpowiedni sposób zdillował się ze swoim poczuciem odrzucenia, samotności oraz gniewem. Twój wybór czy użyjesz ich do budowania czegoś pozytywnego, negatywnego czy też zakopiesz się do końca życia w smutku i poczuciu bycia gorszym. To jest właśnie piękne w życiu – to nie kobiety, los czy cokolwiek decyduje o tym czy będziesz szczęśliwy czy nie. Być może nigdy nie odnajdziesz tego czego szukasz, być może tego nie osiągniesz ale bardzo często sam proces pogoni króliczka jest dużo ciekawszy od jego złapania. PS Kobiety spuszczały mnie w kiblu wielokrotnie. Nasłuchałem się o tym, że jestem za niski, za wysoki, za gruby, za chudy, za biedny itp. Szczerze powiedziawszy nauczyłem się mieć to w dooopie i jest mi z tym dobrze. Różne inne "przygody" nie zmieniył mojego zdania o kobietach – po prostu je lubię co nie oznacza, iż nie rozumiem zasad gry i ich bezwzględności – a kobieca bezwzględność jest o wiele gorsza od męskiej. Pisząc ten tekst patrzę sobie na przeszkloną ścianę z której mam fantastyczny widok na zieleń i miasto w którym żyję. Jeśli dobrze przypatrzyłbyś się szybie odnajdziesz tam odbite dwie, kobiece, dłonie. To pamiątka po pewnej Pani, która mnie odwiedziła. Idąc do łazienki, na lustrze, znajdziesz odbite kobiece usta – to pamiątka od innej kobiety. Na kanapie leży bluza, która pachnie kobiecymi perfumami. Jestem chyba uzależniony od takich detali – dają mi poczucie… przyjemności. Przyjemności nie daje mi jednak ostatnia historia. Pani 24 lata, całe... kilkanaście lat różnicy, nazwijmy ją… ładna. Ładna na tyle, że idąc z nią ulicą masz zagwarantowane zatrzymywanie samochodów kiedy chce przejść w niedozwolonym miejscu, przepuszczanie drzwiach gdy sąsiad idzie z żoną i dziećmi (jakim śmieciem trzeba być żeby tak upodlić się dla kobiety?) oraz wiele innych… „przypadków”. Po tym jak się kochaliśmy, Pani jeszcze całkiem naga, zapytała mnie – „posłuchaj, ja Ci się chyba nie podobam?” „Dlaczego?” „Odkąd się poznaliśmy nie powiedziałeś mi ani razu, że ładnie wyglądam”. „Bo mało interesuje mnie jak wyglądasz. Pięknych kobiet jest wiele”. „To po co Ty się ze mną właściwie spotykasz skoro Ci się nie podobam, dlaczego do mnie napisałeś”? „Bo wydawało mi się, że masz cholernie inteligentne oczy”. „Co to znaczy?” „To znaczy, że interesuje mnie Twoja dusza, a nie ciało”. Widzę jak laska zaczyna mieć na twarzy rumieniec. „Dobrze splażowany królik” mówisz sobie w myślach. „Niemlodyy, nikt mi nigdy czegoś takiego nie powiedział”. Jakiś czas później Pani zrobiła coś co całkowicie rozwaliło moją chęć czegokolwiek do niej. Pierwszym testem na to czy kobieta jest w stosunku do Ciebie szczera i poważna to fakt, czy będąc z Tobą odpowiada na IOI innych gości – patrzy się na nich, uśmiecha etc. Pani złapała odpowiedni Focus na mnie. Zjebała natomiast przy teście numer dwa – na ulicy mijał nas bardzo drogi samochód. Pani zatrzymała się i odwróciła za nim. Poczułem jak odpycha mnie od niej. Być może był to shit test być może odruch. Oczywiście w tamtej chwili nie dałem po sobie nic poznać ale wiedziałem, że to już koniec. Znam ten kobiecy odruch i - zaprawdę powiadam Wam – z koorwy partnerki do życia nie zrobisz. Próbowałem i życie mnie „wyjaśniło”. Numer już dawno skasowany. Czas znów wybrać się w Himalaje Baw się procesem, zrozum go, poznaj realia, nie wal głową o ścianę, oczekuj tylko najlepszych rezultatów, kompromisy zostaw dla innych – żyj jak chcesz. [1] „Ślepnąc od świateł” [2] „Her” – film z 2003 roku - Samotny pisarz zapoznaje się z nowo zakupionym systemem operacyjnym, który ma zaspokoić wszystkie jego potrzeby. https://www.filmweb.pl/film/Ona-2013-646395 [3] „Najpopularniejsza mobilna gra świadczy o tym, że w pandemii mamy duży problem z miłością” https://polygamia.pl/najpopularniejsza-mobilna-gra-swiadczy-o-tym-ze-w-pandemii-mamy-duzy-problem-z-miloscia,6629026621754304a [4] “Meeting online has become the most popular way U.S. couples connect, Stanford sociologist finds” https://news.stanford.edu/2019/08/21/online-dating-popular-way-u-s-couples-meet/
    83 punktów
  4. Żeby nie pisać po próżnicy, wklejam moje nagranie na ten temat. Jeśli ktoś nie chcę ponad godziny słuchać mojego rzępolenia (nie dziwię się), streszczę najważniejsze: - Wasze posty związane z problemami (związki, tragedie, rozstania, rozwody, żałoba, oszustwa, wykorzystywanie itd) pomogły niejednej osobie, ratując ją od stryczka, alkoholizmu, przestępstw i narkomanii, nie mówiąc o znacznym zmniejszeniu cierpienia psychicznego/duchowego. Po to głównie powstało te forum - i ten cel wypełniło wielokrotnie, o czym wiem ponieważ niektórzy z ludzi dziękowali mi osobiście, a przecież to wy często pomagaliście najwięcej inwestując swój czas, wiedzę, energię. To ludzie ludziom zgotowali straszny los - a na naszym forum, to ludzie ludziom podali rękę w ciężkiej sytuacji. Miażdżąca większość z was, kompletnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że macie na sumieniu nieprawdopodobnie dobre uczynki - konkretne, dobre działania pomagające drugiemu człowiekowi w jego nieszczęściu. Mechanizm ten dokładnie omawiam w audycji, a w skrócie chodzi o to, że ktoś kto jest w traumatycznej sytuacji (np. rozstanie), karmiony całe życie bajkami o tym że jak kupisz futro oszalałej z gniewu kobiecie to zażegnasz kłótnię, a żona poczuje pociąg seksualny gdy się przy niej rozpłaczesz na komedii romantycznej i przepiszesz na jej rodzinę swój cały majątek, czuje się całkowicie bezradny i totalnie rozbity, ponieważ mapa życia którą miał w głowie, nie doprowadziła go do skarbu a na skraj przepaści. Sama lektura forum uświadomi temu człowiekowi że nie jest nienormalny (niekiedy otoczenie będzie to wmawiało ofierze przemocy psychicznej), nie jest sam, dostanie rady jak to przetrwać i uratować co się da, będzie mógł się zwyczajnie wygadać i wyżalić, wzmocnić mentalnie. W sytuacji traumatycznej, to wiele znaczy - a często też taka osoba otrzymywała konkretną pomoc, dobre rady, wsparcie psychicznie i nie tylko. Jeśli ktoś jest na krawędzi życia i śmierci ponieważ cierpienie i rozpacz jest nie do wytrzymania, takie porady całkowicie odwracają sytuację, znacznie poprawiając jego stan psychiczny. Reasumując - niejeden dobry człowiek, dzięki nam nie skoczył z wieżowca bądź się nie powiesił, nie wspominając o mniejszych tragediach jak alkoholizm, więzienie itd. I uważam że skoro jako ludzie ciągle jesteśmy karmieni poczuciem winy za wszystko co złe, to jest sprawiedliwą rzeczą, żebyście poczuli się dumni i wartościowi bo nie żyjecie tylko dla jedzenia, srania i oglądania telewizorka, tylko ze swego życia, często ubogiego finansowo i obfitego w problemy życiowe, potrafiliście drugiemu człowiekowi dać coś od siebie, uratować go - dać mu szansę na przetrwanie i wyjście z mniejszymi ranami z koszmarnej sytuacji, jaka niekiedy nas spotyka. Dzięki nam ktoś dostał drugą szansę - czy ją wykorzysta czy nie, to już nie zależy od nas. Może od genów, Boga, przeznaczenia? Nie wiem. Także jeszcze raz dzięki Braciom forumowiczom i Braciom Moderatorom oraz Paniom z rezerwatu. Audycja:
    74 punktów
  5. Mnie dziwi to jak wielu facetów "ustawia" swoje życie pod kobiety wiedząc co się dzieje i widząc jaki jest rynek. Płacze, żale, wypraszanie o to żeby była z nimi, a one mają po prostu w dooopie mając taki wybór. Jeśli ktoś tego nie rozumie to będzie zapierdalał jak chomik w kołowrotku w combo wygląd + kasa bo nigdy ale to przenigdy nie dorówna temu jak panie mają nasrane w głowie przez instagram, netflix i tindera. Pisanie, tłumaczenie - rozwijaj się dla siebie, uczyń swoje życie interesującym dla Ciebie, nie dla kogoś, kasa, jak najbardziej ale dla Ciebie - grochem o ścianę. Na forum w dziale samorozwój wieje pustką, w dziale hobby kilkumiesięczne posty, a "na linii frontu podrywanie" puchnie - od żali, płaczów i wiecznego zawodzenia. To co się dzieje obecnie na rynku matrymonialnym to cyrk, bo facet jest śmieciem dla kobiety - seks - Tinder i proszę z dostawą do domu w ile - 20minut? Frajer od zakupów i wożenia wszędzie dupy - 1 dzień? 2 dni? No jeszcze trzeba pozgrywać dziewicę maryję i iść się nażreć z nim na mieście za jego kasę ze 2-3 razy żeby gościu nie myślał że jest łatwa. I jeszcze ten wpis na forum ostatnio "nie wyobrażam sobie co może robić 40latek bez żony i dzieci" - wpis ponoć faceta - XD Co może robić? Gówno I potem stado płaczków wylatuje, bo tak naprawdę nie szuka kobiety do życia tylko mamusi co im zorganizuje życie i paluszkiem pokaże co mają zrobić + nada sens ich życiu. Zmienicie coś na rynku matrymonialnym? Nie. Ja też nie zmienię. Nauczcie się chłopy szanować siebie, swoje życie, to kim jesteście, a nie latacie za tymi pindami jak kundle za sukami w rui Czy jak na Tinderze zrobię sobie zdjęcie pod tym kątem to wreszcie zamoczę? A może jak będę miał na Instagramie 23 a nie 24 zdjęcia to może mi jakaś odpisze? Sami nadajecie temu spierdoleniu wartość przewodnią w Waszym życiu i oddajecie swój los w ręce rozkapryszonych bab. Marzenia o nieskalanych dziewicach, mamusiach co przytulą do wyrozumiałego łona i pomogą ze wszystkim Panowie Co zrobiliście ostatnio dla siebie? Co sobie kupiliście na dzień dziecka (bo nie wolno zabijać w sobie dziecej energii)? Co zaplanowaliście? Serio - niech sobie mają i 1000 chętnych dziennie, niech się bzykają tylko z topką i robią co chcą - nie bądźcie desperatami. Nikt, jak się urodziliście, nie przypisał Wam baby z automatu. Nikt, poza Wami samymi, nie zagwarantuje Wam szczęścia. Klucz jest w Was - albo pokochacie siebie i swoje życie albo będziecie cały czas mielić jak się zachowują babony, na co Wasz i mój wpływ jest 0. Czasy są jakie są i trzeba je po prostu umiejętnie rozegrać.
    69 punktów
  6. Koleżanka opowiedziała mi wczoraj historię swojej ostatniej "randki", myślałem, że umrę ze śmiechu 🤣 Poznała gościa na jakimś czacie, rozmowa szła im całkiem przyjemnie, umówili się na spacer po rynku. Nie wymienili się zdjęciami, ograniczyli się jedynie do wzajemnego opisu. Gość (nazwijmy go Andrzej) określił się jako wysoki, dobrze zbudowany brunet. Koleżanka (solidne 7/10, nazwijmy ją "Sylwia") odstawiła się w krótką sukienkę, umalowała, założyła szpile i poszła w umówione miejsce o umówionej godzinie. Czeka sobie, wokół pusto i nagle zauważa jakiegoś kolesia idącego ewidentnie w jej kierunku. "Nie, to nie może być Andrzej - on jest przecież wysokim brunetem, a to jakiś łysawy, kompletnie nieatrakcyjny koleś, góra 165 cm wzrostu. Czekam dalej na Andrzeja". "Cześć, to ja Andrzej". "O kurwa" - pomyślała Sylwia. "Czyli to ma być Andrzej? Oszukał mnie skurwiel jeden. No nic, przecież go nie zwyzywam, przemęczę się z godzinkę, a potem pójdę do domku znieczulić się jakimś winkiem". "No cześć Andrzej, to ja Sylwia". Andrzej zamilknął, patrzy na Sylwię i nagle ni stąd ni zowąd mówi coś takiego: "Wiesz co Sylwia, szczerze mówiąc w ogóle mi się nie podobasz, liczyłem na to, że będziesz ładniejsza. Nie chcę marnować Twojego czasu, także uciekam. Trzymaj się". Obrócił się na pięcie i sobie poszedł. Sylwia została sama na środku rynku z rozdziawioną gębą. Mówi, że robi sobie przerwę od randek co najmniej na pół roku. Andrzej wyruchał jej umysł. To się dopiero nazywa niezadowalaniem się okruchami z Pańskiego stołu i trzymaniem się własnych wymagań 🤣 Szacun Andrzej, jeśli jesteś na tym forum!
    69 punktów
  7. @Lethys Masz pełne prawo czuć się rozczarowany, upokorzony i zły ponieważ ktoś komu ufasz (a bez zaufania nie ma LTRa) właśnie pokazał Ci Swoją prawdziwą twarz, którą do tej pory maskował. Zacznijmy od tego, że nie ma się co łudzić, iż Twoja kobieta (Twoja czy czyjakolwiek inna) nie reaguje w ten sposób na facetów, którzy jej się podobają kiedy tego nie widzisz. Oczywiście nie dotyczy to tylko kobiet - faceci w związkach oglądają się za zgrabnymi babkami, myślą o seksie z nimi czy też wyobrażają sobie różne rzeczy. Chodzi jednak o to, że jeśli jesteś z kimś w związku to godzisz się na monogamię czyli wszystkie plusy jakie (hipotetycznie) powinny z niej wynikać (masz w kimś oparcie, regularny seks, razem żyjecie etc.) ale też minusy (czyli wstrzemięźliwość seksualną),a poza tym, jeśli szanujesz drugą stronę nigdy nie próbujesz jej publicznie porównywać do innych przedstawicieli jej płci, nie upokarzasz (a Twoja kobieta CIę wczoraj upokorzyła publicznie i w drabinie atrakcyjności tej grupy jesteś teraz na dnie) i dbasz o jej dobre imię Ja widzę tu dwa problemy - Twoja kobieta Cię nie szanuje (bo laska, która miałaby szacunek nigdy by tak nie zrobiła) oraz pije bez kontroli (dla mnie kobieta, która w towarzystwie upija się tak, że nie kontroluje co mówi to materiał na materac nie na LTRa). Bardzo duży plus dla Ciebie, że nie zrobiłeś publicznej awantury - takich sytuacjach, a wiem jakie to jest trudne, poker face i normalna rozmowa - ma to spływać po Tobie jak po kaczce. Kiedy już opuścicie imprezę, a ona wytrzeźwieje (nie po pijaku!) masz trzy drogi rozwiązania problemu: 1. Przeprowadzić rozmowę wychowawczą pt. "czy chciałabyś być na moim miejscu" - moim zdaniem, jeśli zrobisz to bez krzyków ma to jakieś szanse powodzenia ale niewielkie bo pokazujesz jej, że Cię to zabolało, że Tobie bardziej zależy (bo ona ma wy*ebane skoro publicznie zrobiła takie coś) etc. 2. Za kilka dni oznajmiasz swojej kobiecie, że do Twojej pracy przyszła nowa koleżanka, najlepiej że z Ukrainy (Polki mają straszne kompleksy na temat Ukrainek ale nic dziwnego - wypierdziane legginsy vs zadbanie o siebie) i jaka ona nie jest fajna etc. etc. Twoja kobieta najprawdopodobniej wybuchnie albo dojdzie do eskalacji złości i awantury, a ona będzie doskonale wiedzieć o jaką sytuację chodzi. 3. Olać to - szczerze Ci powiem, że z punktu widzenia logiki byłoby to najrozsądniejsze ale tu w grę wchodzą jeszcze uczucia i brak zaufania - bo masz pełne prawo już swojej dziewczynie nie ufać. Kiedyś napisałem tu mój własny przypadek laski te 13 czy 14 lat młodszej ode mnie, która się ze mną bujała i gdzieś tam mogło to pójść w LTR ale: 1. Zachwycała się jak po*ebana rzeczami materialnymi 2. Rozpruła się swego czasu z historią podobną do Twojej (opisywałem tu na forum szkoda to maglować po raz kolejny) Dla mnie takie zachowania to jest początek końca i sygnał, iż nie warto inwestować swojego czasu w dany związek. Generalnie jeśli ktoś myśli o kobiecie na stałe - a nie tylko o FwB musi shitt testować tak samo jak robią to one. Przede wszystkim, zanim zapadną jakiekolwiek deklaracje, co do związku należy przeprowadzić ekspozycję na: 1. Przystojnych facetów - warto z kobietą chodzić do kawiarni / knajpy / na imprezy (jeśli chodzicie) i obserwować jak ona się zachowuje w stosunku do facetów o wyższym SMV niż Wy sami - jeśli jesteście na kawie i gadacie, a ona nie ma 100% fokusu na Ciebie tylko wodzi wzrokiem za innymi - już od początku wiesz, że może wy*ierdalać 2. Kasę - tu najprościej jest zwrócić uwagę na to co u Pań wywołuje "srocze oczy" czyli samochody oraz domy / mieszkania - jeśli Pani podnieca się drogimi furami (a nie jest osobą zafiksowaną na moto jako pasjonat albo nie pracuje w branży) bądź ciągle pie*doli o kuzynie / facecie koleżanki etc. jaki to on nie jest zaradny bo wybudował / kupił etc. - może od razu wyp*erdalać. Oczywiście tym sposobem odrzucicie 99% kobiet zachodu - nie tylko Polek bo hipergamia i parcie na hajs są obecnie olbrzymie. W Twoim przypadku @Lethys zdarzyły się więc trzy rzeczy: 1. Albo - od początku źle się dobraliście i laska nie traktowała Cię jako "najlepszy towar" jaki mogła zdobyć (ale tym się nie przejmuj - większość kobiet nie mająca dostępu do TOPki 10% mężczyzn idzie na kompromis i tak robi) 2. Albo - jesteście już ze sobą na tyle długo, że Pani się opatrzyłeś, proces habituacji zadziała, i teraz Pani potrzebuje nowych "emocji" (czytaj innego k....a vel gałęzi) 3. Albo - kobieta od początku nie miała do Ciebie szacunku do tego jest niewychowaną idiotką i chamką*. W życiu byłem w 3 związkach, w sumie wszystko ponad 12 lat, a pierwszy z nich zakończył się po podobnym wydarzeniu jak to co TY opisujesz - Pani się wiecznie podniecała jednym chłopem, a potem mnie z nim zdradziła (na 3 LTRy 2 razy zostałem zdradzony przez kobietę). Natomiast w 2gim LTRze miała miejsce sytuacja, kiedy oglądaliśmy w grupie 8 czy 10 osób (same pary) film z jakimś przystojnym aktorem i jedna z Pań zaczęła gdakać jaki to on nie jest super, reszta loszek to samo, a moja siedziała cicho. Oczywiście Panowie zgaszeni, widać, że każdemu było przykro, a Panie w to mi graj. Wreszcie jedna, aby do*jbać i mi, zapytała moją czy jej się ten aktor podoba odpowiedziała - "jakie to ma znaczenie skoro przyszłam tu z facetem, który mi się bardzo podoba". Chyba się domyślasz @Lethys, że tak właśnie powinna się na tej domówce zachować Twoja kobieta? Podsumowując - po pierwsze Twoja Pani nie ma klasy bo upija się w towarzystwie, po drugie nie ma do Ciebie za grosz szacunku, po trzecie, być może, jesteś już na wylocie i Wasz związek trwa "siłą rozpędu". Współczuję. @Lethys - przemyśl teraz dokładnie swoją sytuację, nie podejmuj żadnych decyzji z "gorącą głową" i w złości tylko na chłodno, najlepiej w poniedziałek (jak sytuacja "się uleży" w Twojej głowie) podejmij decyzję co robisz. I ja wiem, że zaraz niektórzy zaczną pie*dolić, że przecież nic się nie stało, bo przecież facet też się ogląda za innymi ale - szacunek i wierność to podstawa LTRa - bez tego to jest tylko wydmuszka. *Takie samo zdanie mam o facetach, którzy będąc w związku przy swojej kobiecie oglądają się za innymi bądź je komentują - 0 klasy cham i prostak.
    65 punktów
  8. W ciągu swojego krótkiego życia "odkryłem" jeden, jeden z największych powodów dlaczego większość ludzi jest w życiowej dupie i pod żadnym pozorem nie chce z niej wyjść. Nie chce, ponieważ nic z tym nie robi. Powód jest tym, co społeczeństwo zachwala, czego brak jest kojarzony z półgłówkami i prymitywami. Jest tym, czego nie można przestać robić, ponieważ jak spróbujesz to i tak proces się zacznie od nowa za parę sekund. Jest tym, czego nie jesteśmy w stanie w żaden sposób powstrzymać. Jest powodem klęsk, upadków, uważania się za lepszego od całego świata, odróżnia sukces od porażki. Doprowadzona do perfekcji odróżnia życiowego wymiatacza od przegrywa. Jest to oczywiście myślenie. Ludzie szukają rozwiązań gdzieś hen, daleko od siebie, bo do tego jesteśmy przystosowani biologicznie. Boli główka? Rozwiązaniem jest tabletka. Nie udało mi się coś w życiu? Pierwszy impuls mówi: pierdoleni oni (to złe plemię, krzyczą atawizmy!)! Właściwie nigdy nie jesteśmy winni sami, lecz wiadomo, cały świat. Obserwując ludzi, którzy nie mają sukcesów, na których sukces czeka gdzieś zawsze za rogiem i oczywiście w przyszłości, zrozumiałem prostą sprawę. Myślenie zabija. Pustoszy życie wielu ludzi i mimo oczywistych zalet dla wielu ludzi jest wyrokiem, który wydają na siebie, oddziela samobójstwo od życia. Wydaje mi się, że najwięcej problemów z myśleniem mają ci, którzy "chwalą" się swoją inteligencją, a jednocześnie sami .. nic nie mają, co przekłada się na realne, namacalne korzyści. Takich ludzi wyjaśnił już profesor Hawking: Myślenie jest tym, co uważamy za "własne", "osobiste", coś z czym się identyfikujemy i nas definiuje. Ciężko o bardziej infantylny błąd w życiu. Tak naprawdę myśli same z siebie się namnażają i nie ma sposobu, żeby przeciętny człowiek mógł je powstrzymać. Są bezosobowe i ich treść wynika z wypartych emocji, z gniewu, złości, poczucia winy, które zbieramy całe życie, a następnie widzimy w świecie. I chociaż usunięcie emocji usuwa tysiące myśli związanych z tą emocja, to nie jest temat terapeutyczny i jak to robić, chociaż da się usunąć każdą emocję (lęk, złość, wstyd) i "uwolnić się od siebie". Jeżeli zatrzymasz proces myślowy i zrobisz to poprawnie, to patrząc na świat zrozumiesz, że do jego opisu nie potrzeba żadnych przymiotników. On po prostu będzie. W momencie, kiedy wrócą Twoje myśli na swoje miejsce, pojawią się przymiotniki i określenia oparte na emocjach, które tak naprawdę nie są w świecie (bo są miliony ludzi, którzy uważają coś innego, bo czują coś innego) a w Tobie, i je widzisz gdzieś, gdzie ich nie ma. Skoro nie możesz zatrzymać myśli, to jak możesz się z nimi identyfikować i uważać je za "Ciebie" i za obiektywną prawdę? Podobny mechanizm działa przy przegrywaniu, ale omówię tylko jeden, najbardziej zdradliwy wariant, który najlepiej obrazuje ten filmik polującej lwicy, i można go określić słowami: czajenie się. Blisko 100% ludzi jacy nas otaczają są bardziej lub mniej profesjonalnymi wykonawcami czajenia się. Moment nigdy nie jest odpowiedni i zawsze czeka na nas coś dalej, gdzieś w przyszłości rozwiązanie przyjdzie samo, albo coś się odmieni. Wygodnie, prawda? Całkiem ciekawy sposób na ugoszczenie się w życiowej dupie, praktykowany przez miliony, jak nie miliardy. Tacy ludzie w osobach osiągających widzą własną projektowaną bezradność, wkurwienie i słabość. Dla niektórych ci ludzie mają krokodyle (albo nawet całe akwarium), różne pomoce od diabłów, pakty z ciemnymi stronami, szukają z linijką czy zgadza się każdy centymetr linii żuchwy, liczą każdą złotówkę u innych otrzymaną od rodziców. Tą filozofię można podsumować prostym - "Ja taki nie jestem, to nie dla mnie!". W mojej drodze do osiągania masy mięśniowej, chociaż ważę już blisko 100kg, to nikt nie zapytał mnie ile to zajmuje, jakich poświęceń to wymaga, żeby to osiągnąć. Pojawiają się za to ciągle pytania - co biorę. Powód musi być na zewnątrz, prawda? W momencie, kiedy ktoś by Ci przyłożył pistolet do głowy i zagroził z oczami psychopaty (jak ten pan terapeutyzujący młodych przestępców), że pociągnie za spust, czy zrobiłbyś to, co miałbyś do zrobienia? Prawdopodobnie zrobiłbyś 101% normy. Wynika z tego, że nasze "nie mogę", "nie da się" jest najzwyczajniejszym - NIE CHCE MI SIĘ, jest właściwie narcystyczne. Pistolet przy skroni od Big Dragona rozwiązuje wszelkie problemy z motywacją. Tłumaczymy to sobie, że jeszcze nie znamy wszystkich teorii. Musimy przeczytać jeszcze kolejne książki - bez nich się nie da. Ciągle pojawiają się następni trenerzy, następna wiedza wymaga wchłonięcia. A to, co jest do zrobienia tylko się nawarstwia, a sukces i jego realne złapanie jest odwrotnie proporcjonalne do ilości materiału teoretycznego "koniecznego" do działania. I tego tutaj wszystkim życzę - zakończenia z emocjonalizacją, czajeniem się, poznawaniem następnych teorii .. tylko wzięciem się do roboty. Tyle i aż tyle. Jeżeli pomyślisz o odpowiedniej dziedzinie Twojego życia gdzie masz problem to tak naprawdę rozwiązania istnieją, ale wymagają najczęściej odpuszczenia swojego lęku, który podszyty jest przekonaniem o własnej zajebistości - bo właśnie ta nierealna zajebistość i nasz obraz siebie jacy jesteśmy wspaniali blokuje nas do tego, żeby wyjść z własnej dupy. Im bardziej agresywny jesteś i nienawistny w kierunku danego obiektu, tym bardziej się go boisz i prawdopodobnie - tym bardziej potrzebujesz. Agresja i strach jest jednym i tym samym, tak naprawdę zwykłym mechanizmem obronnym, który mówi - głowa do góry, jesteś lepszy i wspanialszy od innych. Skoro oni są zjebani, ty musisz być kimś! Nawet jak się nie uda, to co z tego? Myślisz, że za 10 lat ktoś będzie o tym pamiętał? Człowieku, ludzie nie pamiętają co jedli tydzień temu na obiad. I na koniec - jak myślisz, wiele osób się Tobą interesuje, zajmuje się Tobą w myślach i życzy Ci dobrze? Uwierz mi, większość ludzi nawet tych bliskich, ma Cię bardziej lub mniej w dupie, a Twój sukces jest ich porażką. Mój ulubiony filmik od Dana, który przyjąłem za życiową filozofię. Za każdym razem, gdy czuję opory względem pracy mówię sobie w myślach: zachowujesz się tak, jakby ktoś się tobą przejmował. I wiecie co? Działa, bo natychmiast usuwa poczucie własnej zajebistości mówiącej, że jestem zbyt ważny, żeby czegoś nie zrobić. I chociaż jest to smutne, ale skoro działa.. Nikt mi nie poderwie i nie przyniesie kobiet, nie zarobi dla mnie pieniędzy czy nie nauczy się za mnie tego, co konieczne. Nikt. I na zakończenie memik, który podsumowuje całość wywodu - pierwsza część oparta jest na odwadze i działaniu. Druga część - na myśleniu, czajeniu się i wierze we własny strumień emocji. Dopiero ostatnio zrozumiałem dlaczego blackpillowcy ciągle się kłócą o to co jest najważniejsze w wyglądzie. Ma to "udowodnić" im na poziomie psychiki, że się nie da, bo ONI TEGO NIE MAJĄ (filozofia - Ja taki nie jestem!), więc nie mają szans. A skoro nie mają szans, to można nic nie robić. Bo po co? To gadanie jest czcze, nic nie znaczy, bo ma inny emocjonalny cel - unikanie, chowanie się, czajenie. Widział ktoś osobę wielkiego sukcesu mówiącą o szczękach w osiąganiu? Ja nigdy, ale jak widziałeś, to podlinkuj. Innymi słowy, chcesz przegrać życie? Zacznij o nim myśleć i analizować. Im dłużej, tym lepiej. I pamiętaj, że winni są zawsze inni, a rozwiązaniem jest oczywiście tabletka, kolejna metoda czy "ten dzień". A jak się nie uda, to należy szukać następnej metody albo kiedyś przyjdzie w końcu ten dzień, że jednak się uda, dziewczyna sama Cię poderwie i nawet zagada, spadnie manna z nieba, rozstąpią się chmury i uśmiechnie się słoneczko- jak w Teletubisiach. Trzymaj się tego, przecież stawką jest tylko Twoje życie i jego jakość. Nic wielkiego, co? Post napisany w celach terapeutycznych (również dla utrwalenia własnej wiedzy), kiedy zrozumiałem jedną, najważniejszą sprawę co jest najistotniejsze w życiu - bycie odpowiednią osobą (a więc zmiana siebie) oraz ciągłe działanie. A wszystko, co mnie odciąga od celów - wdawanie się w pogawędki z osobami bez sukcesów i teoretyzującymi na dane tematy, bezużyteczna wiedza, szczególnie o celebrytach, wojnach i innych - tak naprawdę tylko przeszkadza i zabiera najcenniejszy zasób w życiu, którego nie kupisz nawet za miliardy - czas. Dan Pena mówił (tutaj), że potrzebujesz 10% mózgu i 90% jaj do sukcesów życiu. Czy ma rację, nie wiem. Myślę, że jako człowiek który osiągnął w życiu właściwie wszystko, to warto go posłuchać, ponieważ żyjemy w świecie, gdzie osoby przegrywające uważają, że mają 90% mózgu, a co myślą o własnych jajach, to boję się zgadywać. Potrzebujesz pomocy, żeby wyjść z własnej dupy i najlepszych materiałów? Łap, właściwie nic więcej nie potrzebujesz - 1, 2, 3. Z nadzieją, że komuś to pomogło, wyrazami szacunku, wasz słodko-kwaśny i unikający lukru z natury, Messer.
    65 punktów
  9. W poniedziałeczek odkurzam ten cudny dział Braciszkowie Panowie – na forum dużo płaczu, że coraz trudniej o Pannę, że p0lki takie czy siakie. Proponuję małe wyzwanie dla „oczyszczenia” głowy i próbę wyjścia z impasu relacji damsko-męskich. Może być ono ciekawe dla każdego – i dla osób obytych z kobietami i całkowitych nowicjuszy. Robocza nazwa – 0% darmowej atencji. Mężczyzna to płeć aktywna, kobieta-pasywna. To mężczyzna budował, szedł na polowanie, zdobywał i gromadził zasoby, a kobieta z nich czerpała. Nie chodzi tu tylko o dobra materialne ale również i energię życiową – facet, ten prawdziwy, w obliczu problemu weźmie się w garść i będzie starał się go przezwyciężyć, kobieta zazwyczaj się rozpłacze i będzie szukać ratunku u innych ludzi. Oznacza to, że mężczyzna jest dysponentem energii, którą może wydatkować na różne rzecz – zasilać nią innych ludzi (słuchać kobiecych wysrywów, pomagać kolegom-wiecznym płaczkom etc.). Problem polega na tym, że ilość tej energii jest ograniczona – załóżmy, że mamy jej 100% - 25% pochłania nam praca, 25% nasz organizm, a resztę, w Blue Pillowym ujęciu, rodzina / kobieta. Jeśli jesteście w trybie single player duża część energii uchodzi w gwizdek na dawanie atencji paniom. O ile jeszcze w związku ma to jakiś sens (kobieta sama z siebie nie ma pewności siebie, nie jest przekonana co do swojej urody i ogólnej wartości) o tyle jeśli singlujecie, dawanie darmowej atencji kobietom jest stratą energetyczną. Proponuję więc każdemu chętnemu wyzwanie – 90 dni bez dawania darmowej atencji żadnej kobiecie / komukolwiek, kto nie jest tego warty. Czas na rozpoczęcie jest doskonały – kiedy ukończysz program będą okolice kwietnia, a więc witaminki zrzucają warstwy wierzchnie odzienia, a większość facetów, dostaje wtedy małpiego rozumu - Ty podejdziesz do tego na chłodno. Czym jest darmowa atencja? Jest to dawanie energii / czasu komuś, kto nigdy Wam tej energii ani czasu nie odda w żaden sposób. Chodzi tu zarówno o kobiety jak i mężczyzn. Oznacza to, iż nie dając nikomu darmowej atencji nastawiacie się na transakcje – brzmi znajomo nieprawdaż? Ile razy widzieliście kobiety, które właśnie po to podtrzymują relację z beciakami, orbiterami czy brzydkimi koleżankami? Do rzeczy. Jeśli chcesz brać udział w tym wyzwaniu musisz działać na kilku polach – a) social media b) realne życie c) Twój Social Circle. Social media. Od tej chwili: - nie followujesz na Instagramie żadnych kont (nieznanych Ci osobiście) kobiet, których jedyną wartością jest świecenie gołą dupą - nie lajkujesz na insta i fejsie żadnych zdjęć swoich koleżanek / obcych dup poza zdjęciami z dziećmi czy jak coś konkretnego robią (laska coś gotuje, śpiewa, cokolwiek konstruktywnego) - kasujesz badoo / tinder bądź w przypadku chęci dania w prawo na tym drugim, po pojawieniu się info „wyślij super lajka bo chcesz zmatchować bardzo popul;arny profil” przesuwasz w lewo - to drugie to opcja minimum - nie pieprzenie głupot pod zdjęciami aktorek / piosenkarek etc. Czyli kobiet, które na 99% nigdy nawet nie dowiedzą się, że istniejesz - youtube – subskrybujesz tylko konta kobiet, które wnoszą jakąś realną wartość, a nie jedynie świecą gołą dupą - porno/kamerki/onlyfans etc. – nie oglądasz, nie płacisz, nie subskrybujesz – nie nabijasz atencji temu przemysłowi - 0 atencji dla kobiet 30+ / samotnych matek etc. Chyba, że chodzi o ONS / FwB Realne życie / nieznajome kobiety / dalsze koleżanki: - żadnego gapienia się na kobiety niezależnie od tego jak dobrze wyglądają – jedyny wyjątek – gapisz się – podchodzisz i zagadujesz - żadnego podwożenia za darmo / robienia kawy w pracy / przysług i innego gówna jeśli Pani nie odpłaci tym samym - w sklepach i budynkach użyteczności publicznej – pomaganie emerytkom / kobietom z dziećmi / kontuzjowanym Paniom (o kulach etc.) ale olewka tych zdrowych chyba że ma to prowadzić do interakcji Twój social circle: - ochłodzenie relacji z kobietami / mężczyznami udającymi Waszych przyjaciół i znajomych – zerwanie kontaktu i przeczekanie po jakiej ilości dni / tygodni zapyta (jeśli w ogóle) co u Was (zawsze możecie się wykpić dużą ilością pracy / nauki) - zakończenie bycia emocjonalnym nocnikiem na wysrywy koleżanek jak im źle w związkach / w pracy etc. - żadnych darmowych przysług dla ludzi, którzy wcześniej nie zrobili Wam przysługi, a wiecie, że w przyszłości szansa jest na to mizerna. Te 90 dni pozwoli Ci oczyścić głowę od ciągłych bodźców dotyczących seksualności kobiet (z których nic, poza frustracją, nie masz) + pokaże gdzie są realni przyjaciele. Energię jaką zaoszczędzisz spożytkuj na: 1. Pracę nad własną głową – mocno rekomenduję książkę „Żyjąc wśród himalajskich mistrzów” – koszt 30złotych nie zrujnuje nikogo. 2. Przeczytanie 2-3 „męskich” książek – od siebie polecam „Śmierć frajerom”, „Wyspy bezludne” bądź „Kobiety” 3. Obejrzenie 2-3 „męskich” filmów – od siebie polecam wszystkie części Rockyego – alegoria życia mężczyzny od wspinania się na szczyt, upadku, po odbudowę, 4. Medytacja – nagrania – „wodospad” oraz „wewnętrzny uzdrowiciel” – znajdziesz je tutaj. 5. Praca nad ciałem – założenie mikrocelu – np. codzienny spacer 4-5km. Pomocne będzie MapMyRun. dojście do 100 pompek. Cokolwiek. 6. Praca nad dietą – jakąkolwiek ją chcesz mieć – pomocne – Fitatu. 7. Znalezienie 1 rzeczy, która mega Cię relaksuje i daje przyjemność – hobby – modelarstwo, kopanie ogródka, gra na akordeonie, spekulacje finansowe – cokolwiek 8. Nauczenie się 1 dodatkowej umiejętności – gry w pokera, na gitarze, pływania, stania na głowie, 1000 słówek z danego języka - cokolwiek 9. Codzienne zadbanie o siebie - mycie zębów, pielęgnacja dłoni, czyste ciuchy, barber / fryzjer 10. Jeśli dotrwasz do 90tego dnia - zrób sobie mini-prezent - cokolwiek - nagródź się Jeśli jesteś chętny daj znać – może będę mógł w czymś Ci pomóc / wyjaśnić. Ja takie mode zapuściłem w swoim życiu około 5 lat temu i kiedykolwiek w nim byłem, szło świetnie, kiedy opuszczałem gardę… nie musze tłumaczyć co się działo Przy starcie – zapisz datę w kalendarzu. Po 90 dniach zdecydujesz czy zostajesz w programie dalej czy wracasz do trybu „normal” Nie ryzykujesz niczego poza odcięciem energetycznych "chwastów" Powodzenia PS Self Control - dobre jako podkład do czytania tego posta, Szczególnie jeśli znasz angielski
    65 punktów
  10. Dnia dzisiejszego w ramach prezentu świątecznego dla ex złożyłem za pośrednictwem poczty polskiej - pozew sądowy przeciwko ex. O ochronę moich dóbr osobistych. Ex w 2013 pomówiła mnie o molestowanie mojej córki i przemoce fizyczne psychiczne i finansowe - zgłosiła to w prokuraturze. Prokuratura zbadała sprawy i umorzyła śledztwo. ex się zażaliła i sąd podtrzymał umorzenie. W przypadku molestowania wyszło na jaw, że to ona zmanipulowała dziecko. Np biegły wykrył że córka powtarza przygotowane wypowiedzi, jej opisom pokrzywdzenia nie towarzyszą adekwatne emocje itd itp od tego czasu pomimo umorzenia śledztwa ex wszędzie rozpowiada że była bita a ja molestowałem córkę. i tak od 10 lat. Dlatego pozew poszedł. Żądam drobnej sumki 20 tys zł i oświadczenia. Nie odpuszczę jej za to co zrobiła. To jest dopiero początek. Prawdziwa bomba, poza tym pozwem jest przewidziana na przyszły rok jak wszystko pójdzie zgodnie z planem a ona będzie się tak durnie zachowywać jak dotychczas.
    64 punktów
  11. Tak, to zdecydowanie może być ciekawy temat Spróbuję go trochę pociągnąć, na podstawie własnych doświadczeń. Po ostatnim weekendzie mam też trochę interesujących obserwacji co do pokolenia "-30", tj. ludzi o dekadę+ ode mnie młodszych. Staram się mieć kontakty i znajomych w każdej grupie wiekowej. Poznać ich tok myślenia. Czasami bywa to inspirujące, czasem wręcz przeciwnie. Ale do rzeczy, tj. do weekendu. Od niego warto rozpocząć. Jakiś czas temu moja żona finalizowała duży zespołowy projekt w swojej pracy. Projekt międzywydziałowy, ona w roli liderki. Wyszło lepiej niż dobrze, to chciała poświętować trochę, zapraszając do nas parę osób na niedzielnego grilla. Z osobami towarzyszącymi, czemu by nie? Nie miałem nic przeciwko, bo i nie planowałem nic wyjątkowego na ten dzień. Szczególnie dlatego, że miały pojawić się nowe osoby. Łącznie sześciu gości, trzy pary, w tym dwie małżeńskie. Jedną z par znałem wcześniej, resztę nie miałem okazji wcześniej poznać (koleżankę z pracy mojej żony i jej męża, którego widziałem w przelocie parę razy w życiu). No nic myślę, porobię za mistrza ceremonii, poobracam na świeżym powietrzu grillowe tacki i posłucham, co "młodemu pokoleniu" płci obojga w głowie siedzi. No i posłuchałem Siedzimy sobie zatem, jemy, pijemy. Pierwsza obserwacja - goszczące u mnie Panie zgodnie nie żałują sobie alkoholu, Panowie standardowo piwko 0,0 albo wodę mineralną. Oho, myślę. Już wiem, kto w tym układzie robi za stałego kierowcę. Ja praktycznie nie piję, żona również. W pewnej chwili jedna z Pań (już lekko czerwona na buźce, wolty robią robotę) pyta mnie: Obliteraror, czym ty się zajmujesz? Obecnie dłubię sobie coś nowego, a w międzyczasie robię za domowego kura - odpowiadam z uśmiechem, zgodnie z rzeczywistością. Naprawdę? - Pani wchodzi w tryb "Marceli Szpak dziwi się światu". Naprawdę. Sprzedałem moją firmę i zabieram się za coś nowego - ciągnę dalej. Oooooo! - chomik w głowie Pani wrzucił szósty bieg i wjechał na lewy pas. Na chwilę łapie zawieszkę. I nagle wypala, tym razem wprost do mojej żony: Ale jak to? Twój mąż sprzedał waszą firmę bez twojej zgody? Zapada cisza. Patrzę na żonę, ona na mnie. Widzę, że lekko jej podniosło ciśnienie, ma w sobie nadal więcej emocji niż ja ich miewam na codzień. Ja mam już w głowie mema z kapitanem Picardem : ) Jego firmę, nie moją. Sprzedał swoją firmę wtedy, kiedy uznał że to najlepszy moment. Jest już od dawna dużym chłopcem, a ja jestem jego żoną, nie matką. Ale jak to jego, a nie waszą? - Pani się nie poddaje. Widzę, że siedzący obok niej mąż ma coraz głupszą minę. Wychodzę na chwilę z tej zabawnej konwersacji i wstaję do grilla. Widzę, że ktoś za mną idzie. Patrze kątem oka. Oho, tak jak się spodziewałem. Jej mąż. Siada obok grilla i zagaja do mnie, lekko przyciszonym głosem. Przepraszam cię za nią. Wiesz, ona tak zawsze, jak trochę wypije. Jak coś sobie uroi, będzie wiercić dziurę w brzuchu. A jak nie wypije, to też tak robi, prawda? - odpowiadam mu. Wzdycha ciężko. Znam odpowiedź, mimo że nic nie mówi. Przesuwa się trochę dalej za grilla w głąb ogrodu, by być lekko ukrytym przed wzrokiem swojej żony. Co ty robisz, pytam. Na trawie chcesz poleżeć? Leżak ci przyniosę zaraz - żartuję. Nie nie. Masz może popielniczkę? Mam. Dla gości zawsze. Dzięki, zapalę sobie, ale tu zostanę by mnie nie widziała. Już nie wytrzymuję lekko - kurwa, co? By cię kto nie widział? No żona. Piekło mi zrobi w domu potem. Języka w gębie mi brakuje w tym momencie. Zadzwoń do mnie, jak będziesz chciał kiedyś pogadać - daję mu mój numer. Felicjan Dulski robi kolejne okrążenie wokoło stołu w jadalni. Ale jeszcze nie zaripostował - a niech was wszyscy diabli! Nie ten etap. Jeszcze. Młody, bardzo sympatyczny mężczyzna, któremu niczego moim zdaniem nie brakuje. Naprawdę fajny kolega. Kurtyna nr 1. Siedzimy dalej, impreza trwa. Gadamy o wszystkim i niczym. Więcej słucham, niż mówię. Jak zawsze na początku relacji. W pracy zawodowej to mi się bardzo przydawało. Rozmawiam z drugą z Pań, której nie miałem okazji wcześniej poznać. I w trakcie rozmowy widzę, że intensywnie na coś się patrzy. To widać na pierwszy rzut oka. Patrzy się, nie przymierzając jak szpak w pizdę, że tak nieładnie się wyrażę. Przenosi spojrzenie ze mnie na coś za mną, oko jej lata błyskawicznie. A ja to doskonale widzę takie rzeczy. W końcu nie wytrzymuję i żartuję. Dziewczyno, gołąb mi na ramię polówki narobił? Zwierzaki się pogryzły? Czy komar mnie w paskudną gębę użarł? : ) Obdarza mnie swoim najpiękniejszym (w swoim mniemaniu) filmowym uśmiechem. Nie nie, coś ty, ale ty Obliteraror masz świetne poczucie humoru, haha, nie to co mój, taki zawsze sztywny - patrzy na swojego męża kątem oka z taką pogardą, któremu na twarzy wykwita lekko przepraszający uśmiech. Pogarda, radość, uśmiech, zażenowanie, obrzydzenie - każdy ten stan naprawdę można zobaczyć w oczach. Spojrzenie ciężko oszukać. Ale chyba coś mi się w oczach zapala w tym momencie takiego, że nagle urywa i nie ciągnie tego tematu i tych żałosnych umizgów. A to się zapala, że nie pozwolę, by ktoś w moim domu, w mojej obecności postponował innego mężczyznę. I to nie obcego mężczyznę tylko takiego, któremu coś kiedyś przysięgała. I nagle zdaje sobie sprawę, na co tak intensywnie patrzyła kątem oka. Uzmysławiam sobie: kurwa, garaż zostawiłem otwarty jak przynosiłem wcześniej tacki i browary. Nurkując w otchłań żenady zawsze myślisz, że sięgnąłeś dna, a życie stale zaskakuje. Kurtyna nr. 2 Zmęczona? - pytam żonę po imprezie. Zmęczony? Tylko psychicznie. Wiesz, to chyba nie był najlepszy pomysł. Niekoniecznie, odpowiadam - pomysł był świetny. Dwóch fajnych nowych kumpli poznałem Uśmiecham się do niej. I do wspomnień. Kurtyna. Końcowa. Nie zatracaj samego siebie w konfrontacji ze współczesnym światem. Bo ten świat to pole stałej konfrontacji. To delikatne sytuacje (te wyżej), mogą być o wiele gorsze. Prywatnie poniżej definiuję kilka podstawowych rzeczy, które warto uznać za niezmienne. Godność i szacunek - wobec samego siebie. Zawsze. W każdej sytuacji. Niezależnie od tego, co będziesz robił, gdzie trafisz i z kim budujesz jakąkolwiek relację. Kimkolwiek jesteś. Wyzbędziesz się tej godności, gdy sam o tym zdecydujesz. Dystans - wobec siebie, świata, również swoich dokonań. Nie traktuj wszystkiego zbyt poważnie. To tylko życie - i tak z niego żywy nie wyjdziesz : ) Stosunek do komplementów - tu mężczyźni miewają jeden z podstawowych problemów. Nie słysząc ich zbyt wiele (albo i wcale) całe swoje młode życie, czasem wchodzą w okres gdy mogą się w nich pławić. Epatować się nimi. Niebezpieczna to gra. Dystans wybitnie w tym pomaga. I krytycyzm względem własnej osoby. Zrób wszystko, by nigdy nie przestać być podmiotem, a nie tylko środkiem do realizacji niekoniecznie własnego celu. Chociażby rzeczywistość właziła Ci bez wazeliny w cztery litery. Jeżeli w takim momencie życia Ci za przeproszeniem odjebie sodówka, to już przegrałeś. Przede wszystkim siebie. Dalej jest tylko mrok. Stosunek do pieniędzy - pomijając wszelkie truizmy i bzdury jakie padają na temat pieniędzy warto nie zapomnieć, że to jedynie środek do realizacji celów, a nie cel sam w sobie. I nie, nie wszystko ma swoją cenę. Lojalność - dla mnie osobiście o wiele cenniejsza od pieniędzy. Trudniejsza do zyskania. Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono. Lojalność buduje się latami. Jest bezcenna. Listę pozostawiam otwartą
    64 punktów
  12. Siemaneczko Byczki, brat @Veneziano poruszył ciekawy wątek w rezerwacie i nie chciałbym żeby zaginął on w odmętach naparzanki w pewnym topiku. Pytanie brzmi - uściślając- jakie zachowania przystoją mężczyźnie aby nie wleźć w bagno simpiarstwa? Chciałem Was tym postem zachęcić do dyskusji, która może być podstawą do refleksji na temat swojego własnego zachowania i tego co dostajecie w zamian za Waszą aktywnośc. Więszość mężczyzn nie rozumie jak wielką moca dysponują - moca dawania atencji. Chodzi o to, że kobiety, pomimo całej gamy przywilejów jakie uzyskały w ciągu ostatnich ponad 100 lat nadal pozostają kobietami z pewnymi ułomnościami - przede wszystkim są to jednostki niepewne siebie, niepewne swojej wartości oraz nie potrafiące bytować poza społeczeństwem je akceptującym. Czym to się objawia w dziesiejszych czasach? W. Łysiak napisał w latach 90tych - "gdyby wszystkie kobiety, które tego chcą, mogły się publicznie rozebrać zabrakłoby na tej planecie drzew do wytworzenia papieru na to". Nie wiedział on, że za rogiem czai się internet... W dzisiejszych czasach kobiecego ciała i nagości pełno jest wszędzie. Reklamy, darmowa pornografia, social media. Wszystko reklamuje się dupą i cycem - zegarki, kurs jogi, kurs tradingu, wakacje.... Tutaj chciałbym Wam zwrócić uwagę dlaczego tak jest - badania przeprowadzone na temat Instagrama pokazały, iż obie płci korzystają z niego w zupełnie inny spsosób. Otóż - za większośc publikowanego kontentu odpowiadają kobiety, natomiast za większość reakcji mężczyźni. Powtórze dla klarowaności wywodu - większość zdjęć publikowanych w serwisie pochodzi od kobiet a więszość "lajkusików" od mężczyzn. Jak to sprawdzić? Wejdźcie sobie na zdjęcie byle dupy szczującej dupą i cycem, nawet bez hasztagów i z małą liczbą followersów - setki, tysiące lajków. Teraz wejdźcie na profil mężczyzny - o analogicznej urodzie - lajków będzie dużo, dużo mniej. Dodatkowo, o czym mówi się już od dawna, instagramowe algorytmy promują posty z odkrytym ciałem - a że content tworzą głównie kobiety, to ciało jest kobiece. To przydługie wprowadzenie jest związane z okręsleniem kategorii simpów, którymi gardzę. Gardzę z prostego powodu - są to ludzie, którzy nakręcają spierdolenie współczesnych relacji damsko męski nie mając nic w zamian. Simp nie ma wielu kobiet, simp nie rucha, simp jest po prostu idiotą który oddaje swoją atencję za darmo szczając do wspólnego basenu wszystkich męzczyzn. Jakie zachowania uważam za simpiarskie w social media? - follołowanie na SM lasek z gówno contentem pt. pokazuję cyce i dupę (joga, reklamy wszelkiego gówna, gamerki, fitnessiary etc) - albo to jest profil po coś (bo laska gotuje, mówi o fizyce kwantowej etc.) albo tego gówna nie followujesz, nie lurkujesz i nie lajkujesz - podoba Ci się laska na netcie (piszę o insta) - follow + wiadomość do niej. Nie odpisuje - niech wypierdala i unfollow - znajome dupy w sm - żadnych lajkusików, komentarzy etc. chyba że Pani robi to samo w stosunku do Ciebie - żadnego pierdolenia "jak ładnie wyglądasz" etc. - jesteś zainteresowany laską - uderzasz - umawiasz się / ona spuszcza Cię w kiblu. Koniec historii - wklejanie linków do tiktoka czy instagrama dup dających content bez wartości (cipa i dupa to nie jest warość) Powtórzę - dla mnie simp mający tik toka lub instagram albo fejsa robiący w/w rzeczy jest po prostu odpadem męskiego gatunku i jako taki powinien być napietnowany. Trzeba wreszcie zrozumieć dwie rzeczy - nauczyć się czym jest transakcyjność związków + pojąć, iż płaszczeniem się, lizodupstwem i tym podobne nie osiągniesz nic poza pogardą i litościwym uśmieszkiem. A jakie zachowania "w realu" uważam za simpiarstwo? - podwożenie samochodem za darmo - noszenie ciężkich rzeczy za darmo - komplementowanie kobiet, szczególnie zajętych, za darmo - ułatwianie życia, suługiwanie etc. za darmo Jeśli robisz jedną z w/w rzeczy w stosunku do kobiet, które nie zachowują się do Ciebie fair bądź nie są z Tobą spokrewnione jesteś frajerem. Najczystszej wody frajerem, który wzbudza litość i uśmieszek pogardy wśród kobiet, a powinien także, wśród świadomych facetów. Musisz zrozumieć, że kobieta bez akceptacji otoczenia czuje się jak gówno, a Ty jeśli przepracowałeś w swojej głowie odpowiednie kwestie rozumiesz, że nie potrzebujesz uznania, poklepywania po pleckach czy potwierdzania że jesteś zajebisty - jesteś zajebisty bez względu na to czy masz kobietę, samochód, dom czy inne gówno. Jesteś zajebisty przez samo to że jesteś i to Ty decydujesz nad czym powinieneś w swoim życiu pracować a nie opinia innych ludzi od której tak bardzo są uzależnione kobiety. Pisząc ten post radzę Ci po prostu abyś nie dał się szmacić w zamian za miraż cipy czy też chore, wtłoczone do twojego mózgu, "rycerskie zasady". Wiesz kim My, mężczyźni, jesteśmy dla tego społeczeństwa? Wołami roboczymi oraz mięsem armatnim. Poniżej wklejam listę sankcji jakie na Ukrainie będa ponosić męzczyźni, którzy nie stawią sie do służby wojskowej czyli nie chcą iśc do maszynki do mięsa: De facto więc nie chcąc dać się zabić zostajesz pariasem. A co z Paniami w tym czasie? Grzeją wyra facetom spoza Ukrainy w EU, USA czy Kanadzie. Myślisz że w Polsce, Rosji, USA, Chinach, Izraelu, Iranie, Indiach czy na Madagaskarze albo gdziekolwiek indziej byłoby inaczej? Nie - nie byłoby. Teraz rozumiesz dlaczego nie powinieneś dać się szmacić będąc simpem? Teraz rozumiesz dlaczego to Ty i Twoja osoba ma być najważniejsza dla Ciebie? Teraz rozumiesz dlaczego miraż cipy nie może kierować Twoim życiem? Te laski, którym dajesz za darmo swój czas po prostu Tobą gardzą i to czy będziesz żył czy zdechniesz jak pies w norze wykopanej w ziemi mają głęboko w dupie. Dajesz atencję = musisz coś z tego mieć. Nie za rok, nie za trzy. Teraz, za chwilę. Kobieca "wdzięczność" to "teraz", a nie "później".
    60 punktów
  13. Siemano Byczki, Ostatnie tygodnie, pełne podróży i spotkań z nowymi ludźmi, fajnych emocji ale też i dram, dały mi do myślenia w kilku sprawach i postanowiłem się tym z Wami podzielić – być może ktoś znajdzie w tym coś dla siebie. Wczoraj w pewnym barze mlecznym zamówiłem sobie pyszny obiad – smażoną wątróbkę z cebulką + ziemniaki i sałatkę – tzw. „polski klasyk”. Zaraz obok mnie usiadła pewna kobieta w stylu do którego miałem całe życie słabość – przekrzywiony beret na głowie, płaszcz, tuba z rysunkami – typowa młoda wariatka z ASP – zawsze mnie do takich ciągnęło ale cóż – „miłość nie wybiera” (LOL). Kiedy Pani zaczęła konsumpcję wyrafinowanego dania z karty czyli kopytek z cebulą (ach ten polski romans! ) uśmiechnąłem się i powiedziałem „smacznego” – na co Pani popatrzyła na mnie jak na pierdolniętego wycedziła przez zęby „dziękuję” i całą mową ciała odgrodziła się ode mnie. No cóż – norma – mogłem się jej nie spodobać, może akurat miała zatwardzenie albo sraczkę, a może jej facet ją wkurwił – życie – odrzucenie jest częścią tej gry i nie ma czego tu rozkminiać (aczkolwiek, jak na starego boomera przystało, w nocy śniło mi się że się z nią bzykam – marzenia prawie 40 letnich tatuśków XD). Piszę Wam o tym ponieważ chciałbym żebyście złapali szerszy kontekst – żyjąc zawieszony pomiędzy dwoma krajami – Polską i Cyprem – postanowiłem zrobić pewien mały eksperyment – na południu normalne jest, że wchodząc do knajpy mówicie dzień dobry / cześć / dobry wieczór – i odpowiada Wam 90% ludzi, nie mówiąc o obsłudze, potem, zasiadając do jedzenia, swobodnie możecie zacząć konwersację z ludźmi przy stolikach obok - i w większości oni Wam odpowiedzą i będą chętni do rozmowy. A jaki wynik tego wszystkiego był w Polsce? Otóż mówiąc „smacznego” różnym ludziom w różnych knajpach (od barów mlecznych po takie gdzie rachunek za jedną osobę potrafi naprawdę słono kosztować*) odpowiedziało mi może… 20%? Z czego może połowa się uśmiechnęła? Mówię tu zarówno o kobietach jak i mężczyznach. Najciekawszą sytuacją była taka kiedy obok mnie siedziała rodzina – Ona, On i ich około 10 letnie dziecko – i wiecie kto mi odpowiedział i się uśmiechnął? Jedynie dzieciak 😊 Generalnie na mój uśmiech odpowiadały w większości emerytki, menele i dzieci. O ile w przypadku kobiet mogę pewne rzeczy zrozumieć – nie jestem superatrakcyjnym facetem, może po prostu nie spełniam wymagań Pań z Polski, nie jestem godzien tego wielkiego wysiłku jakim jest uśmiech, o tyle napięcie, wkurwienie i agresja mężczyzn jest powalająca. Chcę żebyśmy dobrze się zrozumieli – kocham mój Kraj i kocham być Polakiem – nigdy tego nie ukrywałem, nigdy nie skrytykowałem mojego kraju czy rodaków przy cudzoziemcach, nigdy nie narzekam na to skąd jestem. Ale jedna rzecz straszliwie mnie wkurwia i dobrze obrazuje to mem, który jakiś czas temu dostałem od dziewczyny z Afryki, która u nas studiuje: Wiecie o co chodzi? Napinka. Ludzie są notorycznie wkurwieni i wściekli. Mierzenie sobie kutasów. Zastaw się a postaw się. Nawet na forum widać jak niektóre osoby MUSZĄ udowodnić że są lepsi od innych i nasycić swoje ego tym, że „ktoś inny ma gorzej”. Zatrzymajmy się na chwilę nad tym przypadkiem. Ostatnimi czasy poznałem na żywo jednego z forumowiczów – chłopak wygląda świetnie, widać że ćwiczy, wie jak to robić żeby dobrze wyglądać i… nie jest nadętym bucem. Nie jest nadętym bucem ani w realnym życiu ani tu na forum. A wiecie dlaczego? Bo wie i czuje że zna się na tym co robi, ma efekty i nie potrzebuje udowadniać sobie tego poprzez wypowiadanie się z pozycji poczucia wyższości do innych. Miał sukcesy i upadki - norma. Czy naprawdę uważacie, że ktoś kto jest w czymś zajebisty potrzebuje ciągle o tym powtarzać innym? Nie. Tak jak piękna kobieta nie potrzebuje ciągle powtarzać wszystkim naokoło jaka jest piękna – ludzie to wiedzą i ona nic nikomu nie musi udowadniać poprzez ciągłe sączenie jaka nie jest zajebista. Wróćmy jednak do głównego tematu mianowicie tego co zastaniemy na polskich ulicach – smutek, żal i złość – grumpie faces. Muszę się Wam zwierzyć iż czerpię nieskrywaną przyjemność z obserwowania szczęśliwych w danej chwili ludzi. Gdyby ktoś mnie zapytał jaką supermoc wybrałbym dla siebie powiedziałbym – czapkę niewidkę ponieważ chciałbym siedzieć nieskrępowanie i patrzeć godzinami na zakochane pary, zadowolonych z siebie facetów czy szczęśliwe kobiety – niezależnie czy chodzi o to, że ktoś jest na super randce, właśnie zrobił świetny trening czy dana Pani kupiła sobie sukienkę w której zajebiście wygląda. Powtórzę – uśmiech na twarzy innych ludzi ładuje moją energię. Lubię otaczać się ludźmi, którzy mają pozytywne podejście do życia, starają się czerpać z niego to, co uważają za właściwe dla nich i cieszyć się każdą chwilą z drugiej strony odcinam osoby ziejące energią negatywną, buców czy zwykłych chamów. Nigdy nie rozumiałem ludzi, którzy krzywdzą świadomie innych. Dobrym przykładem tego są osobnicy obu płci sypiający z zajętymi ludźmi. Szczególnie żałosne wydaje mi się to u facetów – jako mężczyzna mam w sobie gen łowcy i wiecie co on mi mówi? Że są prawdziwi łowcy, którzy zdobywają co chcą po fajnej walce ale są też i ścierwojady i do tej drugiej kategorii zaliczam wszelkich rozbijaczy związków, sypiających z mężatkami czy mężami i podobne tematy. Nie piszę tego z pozycji osoby świętej – zdradziłem kiedyś dziewczynę z którą byłem w związku. Uważam, to za jeden z większych życiowych błędów i czuję, iż było to złe. Albo masz jaja żeby być singlem i wysilać się żeby podrywać panienki albo masz jaja żeby żyć w monogamicznym związku (jeśli oboje tak ustaliliście). Sytuacja jest zerojedynkowa - albo wychodzisz na życiowy ring rynku matrymonialnego, walczysz, czasem wygrywasz, a czasem dostajesz wpierdol, szkolisz się i udoskonalasz na porażkach albo jesteś zwykłym oszustem niewartym podawania ręki. Chciałbym żebyście zrozumieli mi o co chodzi – nie o dziecięcą naiwność że świat jest miejsce z bajek Disneya, nie o dziecięce przekonanie że wszyscy ludzie to dobre wróżki. Absolutnie. Świat jest taki jaki jest czyli spotkacie w nim i dobrych i złych ludzi, kobiety są hipergamicze ale wiem, i sprawdziłem to w swoim życiu wielokrotnie, że srając negatywną energią przyciągacie negatywne rzeczy do siebie, a będąc człowiekiem zadowolonym ze swojego życia, żyjącym tak jak Wam na tym zależy skłaniacie się w stronę dobrych rzeczy i takie przyciągacie. Przykład który Wam teraz podam może wydać się Wam dziwny ale jest prawdziwy. Bardzo lubię jazz ale ten rodzaj muzyki ma jeden mankament – większość utworów jest smutna i depresyjna. Uwielbiam grę na saksofonie i trąbce ale niestety, ludzie uprawiający ten rodzaj muzyki rzygają negatywną energią. Nie słucham tego więc zbyt często bo ładowanie baterii musi następować za pomocą energii niosącej życie, radość i chęć do życia, a nie zniechęcenie, ból, nostalgię i smutek. Życie przypomina mi trochę surfing – łapanie fali. Są okresy kiedy będziesz na wznoszącej i wtedy wszystko będzie się układało świetnie ale za jakiś czas polecisz w dół i życie nie będzie już takie kolorowe. W mojej opinii prawdziwą sztuką jest umieć zarządzać oboma tymi okresami a więc w okresie bycia „na fali” mieć w sobie pokorę ale też i czerpać z życia garściami, a w okresie „pod” wiarę we własne siły, pogodę ducha i świadomość, że za chwilę nadejdzie kolejna fala, którą daje Ci życie i w 90% od Ciebie zależy czy na nią wskoczysz czy nie. Dochodzimy tu do pytania jak wielki wpływ mamy na swoje życie – całkowity czy może zerowy? Ani to ani to ale jednak mamy pewien i jeśli nawet jest to 10% to wykorzystaj je i staraj się żyć tak jak chcesz. Muszę Ci szczerze powiedzieć, że ja kocham swoje życie ze wszystkimi jego minusami i plusami. Kocham to, że zostałem wywalony z kilku prac, z uczelni, położyłem pierwszą firmę, rozwiodłem się, byłem wielokrotnie odrzucany przez kobiety. Kocham to, że żyję tak jak chciałem, miałem w życiu kobiety jakie chciałem (o wiele półek wyżej ode mnie), to, że przezwyciężyłem wiele swoich lęków, strachów i kompleksów. ALe najważniejsze jest dla mnie coś więcej - mając 39 lat czuję się jak nastolatek, nie zgorzkniałem, nie obwiniam świata za swoje błędy tylko staram się iść po swoje i cieszyć każdym dniem. Pamiętam jak po rozwodzie spotkałem się z moim kolegą, który dobrze mnie zna i jego pierwsze słowa brzmiały – „wyglądasz jak gówno, zrób coś z tym” i było to najlepsze co mogłem usłyszeć w tamtej chwili. Lubię „robić coś z tym” bo na tym polega moje życie – to fajne zmaganie się z samym sobą, swoimi słabościami i niedomaganiami. W tym tkwi klucz – tak naprawdę mężczyzna, jako płeć sprawcza i dająca energię ma za przeciwnika głównie samego siebie i swoje własne ograniczenia. I to jest piękne. Bo życie daje ci wiele szans i możliwości i tylko od Ciebie zależy czy chcesz je wykorzystać czy nie. Myślę, iż dobrze jest zrozumieć, że nie zawsze dostajemy to co chcemy ale, że życie może nam przynieść w zamian za to coś innego. Prosty przykład z ostatnich tygodni – pewne sprawy osobiste nie ułożyły mi się tak jak chciałem. Czy czuję żal do tej kobiety? Nie. Dlaczego w ogóle miałbym odczuwać jakieś negatywne uczucia w stosunku do niej skoro wybrała taką a nie inną drogę postępowania. Czy mnie to zabolało. W pewnym sensie tak ale czy mam to w sobie przeżuwać i gryźć oraz wysrywać na innych negatywną energię? Ostatnie kilka dni otrzymałem masę atencji od kobiet – tak to jest kiedy uczestniczycie w pewnych wydarzeniach jako lider, ludzie widzą, że inni Was słuchają, macie zbudowany „efekt aureoli” itp. Itd. Najbardziej rozbawiła mnie babka, która biegła za mną (w naprawdę wysokich szpilkach) wołając „Panie NiemłodyJoda czy znajdzie Pan chwilężeby ze mną porozmawiać” i jak już dobiegła złapała mnie za rękę (dłoń za dłoń). Śmieszne uczucie prawda? Ktoś ma na Ciebie wyjebane, a ktoś inny biegnie za Tobą żebyś poświęcił mu trochę uwagi. I tak wygląda życie. Łap falę przyjacielu i czerp z niej garściami, a kiedy opadasz po zajebistym surfowaniu pamiętaj, że jesteś zajebistym gościem, który może wiele, a przede wszystkim próbować być szczęśliwym – szczęśliwym cokolwiek to dla Ciebie znaczy – cicha chatka na zadupiu, splendor i miliony, ruchanie codziennie innej baby albo rodzina z fajną kobietą i gromadką dzieci. Finał życia każdego z nas, nieważna czy Czada czy Normika, nie ważne czy bogacza czy biedaka jest jasny – śmierć. W jej obliczu wszyscy jesteśmy równi i żaden z nas się od tego nie wywinie – powiedz mi więc – czy jest sens dusić w sobie żal i nienawiść do tego świata i ludzi na nim żyjących? Jesteś fajnym facetem i nigdy nie spotkasz fajniejszego w swoim życiu. Dlatego też codziennie rano powinieneś stanąć przed lustrem, uśmiechnąć się do siebie i powtórzyć – „kurwa jestem zajebistym ziomkiem 😉”. Życie jest zajebiste 😊 * Chodzę po knajpach bo lubię gotować i w ten sposób podpatruję jak inni to robią, jak podają dania i się po prostu uczę 😊
    60 punktów
  14. Napiszę Ci wprost bez owijania w bawełnę - jesteś z szonem, który ma Ciebie i Twoje uczucia w dupie Żadna kobieta, której zależy na facecie nie powiedziałaby przy nim nic takiego. Podstawą związku jest to, że kobiecie zależy na jego utrzymaniu, a mówiąc coś takiego pokazuje, że jej wisi czy Ciebie to zaboli czy nie. Bo nie wierzę, że jest aż taką debilką, że tego nie rozumie W jej głowie ilość szacunku do Ciebie to równe 0, a jest z Tobą z braku laku. Weź się za siebie i szukaj Baby, która Cię ceni.
    60 punktów
  15. Zaprosiłem panią na majątek. Pani daleka znajoma znajomych, powiedzmy że dalszy krąg towarzyski. Jakoś przy okazji imprezy u znajomych się zgadaliśmy, potem jakaś kawka, gadka się wyjątkowo klei, wiadomo typowo. Pani lat 31, idealnie w moim guście, aczkolwiek nie jakaś miss. Samodzielna, własne mieszkanie, praca na własny rachunek. Postanowiłem zaprosić panią na majątek w budowie, a potem na wino i konsumpcję znajomości na letnisko. Pani zachwycona. No to jedziemy. Jedziemy, opuszczamy granice stolicy. Pada sakramentalne "Daleko jeszcze?" Ocho, myślę, czar pryska, ale nic nie mówię. Jedziemy dalej, pokazuję pani oo tu marina, tu mcdonald, tu sklepy, tu plaża, tu las, a tu o nawet ztm i skm. A pogoda piękna, biało od łódek na zalewie. Pani jakoś entuzjazm oklapł, ale nic to, jedziemy dalej. W końcu parę minut później jesteśmy na miejscu. Wchodzimy na posesję, pani rozgląda się, po czym z całą powagą mówi: "I ty na takim ZADUPIU będziesz mieszkać?!" No i przyznam się, że coś we mnie pękło. Wziąłem panią za ramię, wyprowadziłem za furtkę i mówię "Jak ci się nie podoba, to wypierdalaj, tam masz 300m do przystanku". Po czym zamknąłem furtkę, odwróciłem się i poszedłem. Cham normalnie. 😁 Czym wróciła nie wiem, ale dziś już 10 nieodebranych mam. 😁 Oczywiście pani się skreśliła na wstępie i nie mam zamiaru kontynuować znajomości. Warto się natomiast zastanowić, do jakiego poziomu witaminki zaczynają mieć rozdęte oczekiwania - bez penthausu na 30 piętrze w samym centrum nawet nie podchodź. 😁
    60 punktów
  16. Takie czasy że strach iść na roksę, jeszcze czad w połowie zapuka...
    60 punktów
  17. Powiem wam , bo już wakacje skończone Bracia , że lepszego miejsca dla ruchaczy niż Tajlandia się nie znajdzie. Z moich obserwacji wynika , że ciężej wyrwać kobietę zwyklejszą niż bar girla , ale do zrobienia. Opowiem wam jakie sytuację mnie spotkały na miejscu , później dopiero moja opinia większa do tego , część rzeczy , chciałbym zweryfikować z @Tajski WojownikWojownik co mogły chcieć w danej sytuacji kobiety tutaj , dłużej z nimi przebywa. Bangla Walking Street na Phuket , najbardziej rozrywkowa dzielnica na Phuket , same bary z dziwkami i dziwki na całej długości ulicy , kluby do potańczenia i czasami coś do zjedzenia. W Polsce do brzydkich gości nie należałem , ale tutaj SMV wywala o połowę do góry? Jak na Polskie warunki będę 7 , to tutaj z moim wzrostem budową ciała i mordą wyglądałem jak Biały Bóg zesłany przez niebiosa na Tajskie ulice. Sytuację jakie mnie spotykały takie pog. 1. Siedziałem w barze pijąc wodę , gdzie wszyscy stawiali bar girla do towarzystwa drinki , nagle przychodzi kelnerka i mówi , że mam 2 shoty tequili od tych Pań siedzących tam dalej , koledzy wypili shoty a ja poszedłem się zapytać o co km. Podchodzę siedzą dwie zadbane Koreanki? I mówią , że to było dla mnie bo chcą ze mną spędzić wieczór , po chwilowej rozmowie dowiedziałem się , że to była para i szukały kolesia do trójkąta , mówię chuj idę , to była pierwsza akcja w Tajlandii , poszliśmy na hotel i zaliczyłem trójkąt z chyba Koreankami? Pół nocy sadzenia , plus śniadanie postawione przez nie , tak można żyć. 2. W tym samym barze kelnerka taka 7/10 latała za mną przez 3 dni , wkoncu dałem się namówić i poszedłem z nią do hotelu , też było całkiem spoko. Później wyjebaly kolegów inne Panie na ponad 100 zł w tym lokalu i przygoda z kelnerka dobiegła końca. 3. Turop poszedł potańczyć do klubu nocną porą , przy barze kupując coca cole dopadła go laska jak z porno 10/10 , mówi mi , że widziała mnie już wczoraj i dzisiaj w innym barze i szukała mnie przez 2 dni , jeden drink i poszła ze mną na hotel , ta też nie chciała pieniędzy za seks , poprostu byłem. 4. Główna ulica , idę około godziny 2 w nocy do domu i nagle ktoś chwyta mnie za rękę , patrze prostytutka , ale młodziutka tak z 22 lata , laska 9/10 , mówię jej , że idę do domu sam ,nie chce bum bum , a ona nie chce mnie puścić , i jechałem z nią przez 10 metrów jak z workiem ziemniaków uczepionym na ręce, wkoncu stwierdziłem , że chuj dobra dupa , akcje odjebała przednia chyba jej zależy , za całą noc zapłaciłem 1000 batów to na nasze około 130zł. 5. Wychodząc z klubu leżała na stole róża , zawinołem ja żeby sobie porobić żarty na głównej ulicy , podszedłem do 3 odjebanych Tajek i dalem jednej róże , dużo więcej nie trzeba było zrobić , sama zawołała mnie na hotel , za seks znowu nie zapłaciłem. 6. Byłem na Tajskim masażu , właścicielka kobitka koło 40 , dobra w ciul , gadka szmatka po masażu mówiła , że widziała mnie już tu od paru dni i żebym przyszedł kiedyś , albo zadzwonił, dała mi swój numer. W ten sam wieczór wracałem na hotel akurat jadła kolację , zawołała mnie na szame , zjedliśmy i pojechaliśmy do niej na chatę , bum bum , rano śniadanie i podwozka pod hotel. 7. Jedna poznałem na Tinderze , normalna kobitka 29 lat , jeździ po świecie , sprzedaje mieszkania. Ja wyrwałem na koniec , zapierdalem skuterem na drugi koniec wyspy , ale było warto , ta po godzinnym spacerze powiedziała mi żebym zrobił jej białe dziecko , że chce je tu i teraz w tym momencie , pewnie się zgrywała chociaż kto wie , ale aluzja co do seksu była hehe. Z nią wyszedłem później parę razy normalnie na miasto. Historie moich kolegów są grube jak dupsko niejednej Tajskiej dziwki , ale nie będę ich opisywał dokładnie , z tych lepszych to jeden biały rycerz wyrwał bogatsza Tajke i woziliśmy się z nią po całej wyspie za free , jeszcze nam stawiała browary i wodę do tego , pokazała fajne miejscówki ogólnie całkiem spoko . Drugi wyrwał starą Tajke , woziła nas kamperem po mieście w poszukiwaniu kokainy hehehehe , obczajcie , jedziecie na pace kampera z burdel mamą po kokaine na wieczór ja pierdole! Co do mniejszych akcji to często stawały dziewczyny na skuterach i pytały się o dupczenie , dziwki rozrywały Cię na głównej ulicy , na tinderze tyle par , że nie chciało mi się odpisywać , sparowało mnie z Tajska gwiazda porno , sprawdzaliśmy ja na stronach zakazanych i za całą noc z nią powiedziała mi 400 zł, ale nie chciałem płacić tu za seks. Dziewczyny w klubie pstrykaly mnie po knadze jak tańczyłem , raz wracając z klubu spotkałem bogatego Indyjskiego Milfa , naprawdę dobra sztuka , tak chciała się przespać ze mną i tak mnie namawiała , że wkoncu zaproponowała , że to ona mi zapłaci żebym ja wyruchał , ja pierdole 😎 W zasadzie tyle , pozwiedzalem , pojadlem , podupczylem , historię brzmią jak jakiś film, ale uwierzcie mi , że takie rzeczy się tu odpierdalają , ja się czułem jak w jakimś GTA na kodach. Oprócz dupczenia mega dużo zwiedzałem , wycieczki mega dobrze zorganizowane przez Tajów , na Phuket polecam , Big Buddę jest za free , kompleks świątyń niedaleko Big Buddy , Wycieczkę na wyspę Jamesa Bonda i drugą na Plażę z niebiańskiej plaży gdzie grał Leonardo Di Caprio. Tak to eksploatacja wyspy , targi z jedzeniem , plażę i kobiety. Otwarły mi się oczy na inny świat, gdzie kobiety są łatwiej dostępne niż kawa w sklepie , Polki niech sobie robią w chuja Blue Pilowców ja zmieniam kierunek na kompasie Penisa. Zawnioskuje do moderacji , żeby każdy z swiezakowni w ramach terapii jechał na Tajlandię na dwa tygodnie , kurwa Panowie , must have. Koszty imprezy Bilet 3300 Hotel 1700 Zycie zabawa wydatki 2500 7500 zł za wakacje życia 😎
    59 punktów
  18. Mam świadomość, że temat nie jest łatwy i może u niektórych z Was wywołać silne emocje. Uważam jednak, że w ostatecznym rozrachunku może to temu miejscu wyjść na dobre. Zaznaczę, że nie jest moją rolą nikogo oceniać, chciałbym tylko podzielić się z Wami moimi własnymi obserwacjami. W trakcie prywatnych rozmów z niektórymi z Was dowiedziałem się, że moje wnioski nie są odosobnione. Nie trzeba być Einsteinem, żeby nie zauważyć, że na naszym forum króluje głównie negatywna energia. Tematy typowo samorozwojowe umierają po zaledwie kilku wpisach, podczas, gdy wątki na temat chadów, Julek, Mokebe, p0lek bądź tematy zakładane przez Rezerwatki utrzymują się na stronie głównej przez kilka dni i tematy te cieszą się olbrzymią frekwencją. Dlaczego tak się dzieje? Ktoś mógłby napisać „bo tak wygląda właśnie rzeczywistość i my po prostu o niej rozmawiamy”. Tyle, że niestety tak nie jest. W cytowanych wątkach komentujemy jedynie WYCINEK pewnej rzeczywistości. Nie każda kobieta jest Julką i nie każda kobieta marzy o tym, żeby opierdolić gałę Mokebe. Podskórnie każdy z Was to wie. Dlaczego więc ten konkretny wycinek aż tak bardzo nas interesuje? I w tym miejscu napiszę coś, co niektórych z Was może oburzyć. Moim zdaniem dużym problemem tego forum jest lęk przed odrzuceniem, bliskością i ogólnie przed kobietami widoczny jak na dłoni u wielu Braci, a powodowany ich przeszłymi doświadczeniami z kobietami lub wręcz brakiem tych doświadczeń. Jest on przez zdecydowaną większość chłopaków obarczonych tą przypadłością zupełnie nieuświadomiony. Nie ma to jednak większego znaczenia, bo on JEST, zżera ich od wewnątrz i większość chłopaków jakoś musi sobie z nim radzić. Dodam, że wszystkie te lęki są całkowicie zrozumiałe. Jestem przekonany, że gdybym wylądował na forum 11 lat temu po rozstaniu z moją borderką (opisywałem naszą wspólną historię w innym wątku) miałbym tak samo. Czułem się przez nią skrzywdzony i wykorzystany, a jednocześnie bałem się powtórki z rozrywki. Wszystkie kobiety jawiły mi się w tamtym okresie jak drapieżne piranie, gotowe rozszarpać mnie żywcem. Miałem jednak to szczęście, że trafiłem na terapię i mogłem przyjrzeć się samemu sobie – temu jak JA SAM prowokowałem pewne sytuacje, temu jak JA SAM pozwalałem się szmacić i wykorzystywać, temu jak JA SAM pozwalałem innym się nie szanować. I tak dalej. Odzyskałem w moim życiu SPRAWCZOŚĆ. Większość z Was trafiła tu jednak bezpośrednio po trudnych dla siebie doświadczeniach, otrzymała pomoc od podobnie skrzywdzonych Braci i została tu na stałe. W międzyczasie trafiały tu kolejne, podobne Wam osoby. Osób takich jak ja – będących w wieloletnim, udanym związku – praktycznie tutaj nie ma, a jeśli już są to jest ich garstka. Wywołuje to wrażenie, że stworzenie udanego związku jest czymś niemożliwym, a normę społeczną stanowi samotny facet. Kolejną grupą osób, które się tu udzielają są osoby, które doświadczeń z kobietami nie posiadają praktycznie żadnych. Nie jest to ocena, a zwyczajne stwierdzenie faktu. Osoby te we własnych, prywatnych wątkach przyznają, że chciałyby jakoś tą sytuację zmienić, ale nie wiedzą jak. Użytkownicy ciężko doświadczeni przez relacje z kobietami próbują im najczęściej te kobiety wybić z głowy. I ja to rozumiem, bo gdybym w dalszym ciągu postrzegał kobiety jak drapieżne piranie robiłbym dokładnie tak samo. Ostatecznym celem ma być więc rozwój fizyczny, mentalny, no fap, medytacje, zimne prysznice i te inne rzeczy, z których czasem się śmiejemy. No i ok. Wydawać by się mogło więc, że poza tematami zamieszczanymi w Świeżakowni temat kobiet nie powinien w forumowej przestrzeni istnieć w ogóle, a wątki samorozwojowe winny liczyć po kilkanaście stron. Tak jednak jak już ustaliliśmy nie jest. Dlaczego więc to wciąż temat kobiet – tych drapieżnych piranii, które zabierają nam całe majątki i okaleczają nasze wnętrze nas tak bardzo interesuje? Odpowiedź na to pytanie wydaje się być banalnie prosta – bo przeciętny, zwyczajny facet posiadający choćby średnie libido i żyjący w zachodnim, przesyconym seksem społeczeństwie bez kobiet i seksu funkcjonować nie potrafi. Pamiętam jak sam założyłem tu swój wątek na temat związków, opisując przy okazji swoje małżeństwo. Symptomatycznym było to, że mało kto interesował się moimi radami, a zdecydowana większość osób pisała w stylu „jeszcze dostaniesz po dupie”, „jeszcze Cię Twoja myszka wydyma” itd. Reakcje te były dla mnie całkowicie zrozumiałe i nie wchodziłem z nimi w polemikę. Przypominało mi to sytuację, gdy mój znajomy kupił sobie dawno temu Aston Martina DB9. No piękny samochód (moim zdaniem). Inny mój znajomy cały czas o nim gadał, ale w kontekście wyłącznie negatywnym. „Jak można wydać tyle kasy na zwykły samochód?”, „ale mu na pewno dużo pali”, „on wcale nie jest przecież taki ładny”, „kurwa, ale to mało zwrotne auto”, „pewnie OC kosztuje gościa milion złotych”. I tak w kółko, codziennie, jakby normalnie miał na jego punkcie jakąś obsesję. Nie mogąc go w pewnym momencie słuchać zapytałem – „Słuchaj, a może Ty sam chciałbyś mieć takie auto, co? Może Ty mu go zwyczajnie zazdrościsz?”. No i jakoś temat się wyczerpał. No więc – z jednej strony nie potrafimy funkcjonować bez kobiet, a jednocześnie mamy lęk przed ich bliskością czy odrzuceniem z ich strony. Jak sobie z nim tutaj radzimy? Strategie radzenie sobie z tymi lękami są różne: I. Obrzydzanie sobie kobiet, jawna pogarda do “p0lek”, wrzucanie wszystkich kobiet do jednego worka, wyzywanie ich od kurew, opadów, pisanie o ruchających ich Mokebe, Abdulach itp. To strategia moim zdaniem najbardziej prymitywna i bardzo uderzająca w wizerunek naszego forum, dająca paliwo jego przeciwnikom. To dzięki tego rodzaju wpisom, mającym na celu radzenie sobie z tym wewnętrznym konfliktem wyzywani jesteśmy od sfrustrowanych, zgorzkniałych inceli. Przy okazji jest to strategia, która nie wytrzymuje starcia z rzeczywistością i elementarną logiką – nawet w naszym skromnym Rezerwacie mamy przykłady pań o zupełnie innym mindsecie, a Rezerwatek jest przecież dosłownie kilka sztuk. Obsługuję dużą korporację – wśród jej pracowników tylko jedna dziewczyna ma na koncie rozwód (i to od razu aż dwa), a reszta funkcjonuje w wieloletnich związkach. Mam kilka zbliżających się do 30-tki koleżanek, które od lat mają tych samych partnerów bez ślubu pomimo różnych drobniejszych kryzysów (które są nieuniknione w długoletnich związkach). Wszystkie Polki (czy jak wolicie "p0lki”) skaczą po różnych kutangach? II. Tworzenie i utrzymywanie mitu chada - gościa z innej planety, któremu masowo oddają się samice, a tacy goście jak np. ja, którzy do chadów nie należą muszą załatwiać własne potrzeby seksualne własnoręcznie To nieco bardziej wyrafinowana strategia, która tak naprawdę jest zwykłą wymówką (“nie jestem chadem, więc kobiety muszę sobie odpuścić”) i przy okazji kompletną bzdurą. Sam nie jestem chadem, miałem dosyć naiwny, białorycerski mindset, a seks w dorosłości zawsze miałem. „Bo Ty masz wysokie SMV!”. Ty również możesz zadbać o swoje – ćwiczyć, czytać, dbać o ubiór, higienę. No ale to wysiłek, wiem. Odnośnie SMV. Opisywałem na forum przypadek przeciętnie zarabiającego gościa 3/10, który związał się z moją kuzynką 9/10. Jak przytomnie zauważył wtedy @RENGERS gość mógł wykorzystać okres promocyjny, a potem zręcznie się ulotnić – on natomiast wolał się ożenić 😊 Przejdźcie się kiedyś po miejskim parku bez wcześniejszych założeń. Przeciętni kolesie z bardzo ładnymi dziewczynami to wcale nie tak rzadki widok. Że są prędzej czy później porzucani przez te kobiety? No i co z tego? Oni ruchają, a nie wypierają tą swoją potrzebę. Ktoś da Wam gwarancję, że jakaś kobieta będzie z Wami aż do śmierci? III. Tworzenie wzoru samicy idealnej tzw. himalajki, której w praktyce nie da się znaleźć. To już strategia bardzo wyrafinowana, ale tak naprawdę jest kolejną wymówką - “ja tak naprawdę bardzo chciałbym się związać, ale przecież żadna kobieta do związku się nie nadaje, nie spełnia moich oczywistych przecież wymagań”. Nasuwają się w tej sytuacji oczywiste pytania. Czy my sami jesteśmy idealni? Czy my sami nie posiadamy żadnych słabości? Czy ta kobieta ze snów chciałaby być z kimś takim nieidealnym jak my? To pytania retoryczne. Nie chodzi mi przy tym o to, żeby brać do związku kogokolwiek, ale o przyjrzenie się własnym wymaganiom trzeźwym spojrzeniem. Każda, wydawać by się mogło najbardziej idealna dziewczyna, może się z czasem zmienić, może się zakochać w kimś innym, może trafić w lewicujące środowisko, a ostatecznie może się nami znudzić. Nigdy nie będziesz mieć gwarancji, że będzie to związek na całe życie. NIGDY! Pewne wymagania brzegowe trzeba mieć, to jasne jak Słońce. Jedni wolą rude, inni blondynki. Jeśli jednak nasze wymagania przegrywają z rzeczywistością to dla mnie osobiście byłby to sygnał, że jest to forma autosabotażu i podświadomego lęku przed zranieniem. IV. Bycie facetem stroniącym od kobiet, a jednocześnie codziennie się nimi zajmującym. To bardzo ciekawa moim zdaniem strategia. Osobiście stronię od latania na paralotni – mam lęk wysokości, nie mam potrzeby z tym lękiem walczyć, bo on nie przeszkadza mi w normalnym, codziennym funkcjonowaniu. Akceptuję go jak część mojej ułomnej, ludzkiej natury. Jednocześnie paralotniarstwo jest dla mnie tematyką obojętną, nie czytam o tym, nie interesuję się tym, mam to zwyczajnie gdzieś. Jestem facetem stroniącym od paralotniarstwa. Wydawać by się mogło, że podobnie winno być w przypadku facetów stroniących od kobiet. No ale patrząc na forum tak przecież nie jest – jest dokładnie odwrotnie. Dodam, że jedynie prawdziwa obojętność na daną kwestię zapewnia nam niezależność od niej - niechęć jest uczuciem wzmacniającym naszą zależność od przedmiotu niechęci. Zgadzam się w tym miejscu z Bratem @lync, że prawdziwy, radykalny MGTOW możliwy jest jedynie w przypadku zerowego lub śladowego libido. W innym przypadku to droga donikąd. Czemu służą wszystkie cztery powyższe strategie? Nie trzeba konfrontować się z własnymi lękami. Czy jest to w dłuższej perspektywie destrukcyjne dla osoby posługującej się daną strategią? Oczywiście, że tak. Wystarczy przyjrzeć się wyczynom naszej forumowej maskotki. Jak naprawdę poradzić sobie z tym lękami? Skonfrontować się z nimi. Nazwać je. Przyznać przed samym sobą, że właśnie się tego obawiamy. To nic złego bać się różnych rzeczy. Poczuć te lęki we własnym ciele. Przeprowadzić ze sobą dialog sokratejski i rozmawiać z samym sobą tak długo i tak szczerze aż do źródła tego lęku dotrzemy. To w każdym indywidualnym przypadku może być coś innego. Prawda jest taka, że trudne doświadczenia związkowe (zdrady, porzucenia, rozczarowania) mają bezpośrednie przełożenie na nasze poczucie własnej wartości. Większość z nas (o ile nie wszyscy) wchodziła w swoje pierwsze związki i relacje z kobietami jako osoby niedoświadczone, młode, naiwne, żyjące w matrixie. Mieliśmy w głowie przekonania, że „najbardziej liczy się wnętrze”. Uczono nas rzeczy, które w praktyce zwyczajnie nie działają. Mam świadomość, że po takich doświadczeniach zaufanie jakiejś kobiecie wydaje się być czymś niemożliwym. Brak zaufania do kobiet (całkowicie uzasadniony) widać po Waszych poradach udzielanych młodszym stażem użytkownikom w stylu „przeglądaj jej okazjonalnie telefon”, „delikatnie kontroluj”. Jakby „upilnowanie” partnerki było w ogóle możliwe… Przyszło nam żyć w trudnych czasach. Inni mężczyźni, których nazywamy tu pieszczotliwie „spermiarzami” nam nie pomagają. To „dobry” czas dla kobiet, których atencja pompowana jest w sztuczny sposób w internecie – w miejscu, w którym obecnie zawiązywana jest większość relacji. Młodsze pokolenie dziewczyn może budzić przerażenie swoim luźnym podejściem do seksu. Nie mam wątpliwości, że będzie pod tym względem tylko gorzej. Nie znaczy to jednak, że nie istnieją wartościowe, godne zainteresowania kobiety – ja je dalej dostrzegam. Prawda jest taka, że zdecydowana większość z nas potrzebuje tych kobiet, nawet jeśli u niektórych jest to jedynie kwestia seksu. Im dłużej będziemy sobie wmawiać, że się ich nie obawiamy tym większą barierę będziemy tworzyć między nimi a nami. Zostawiam to do Waszego przemyślenia. Życzliwy Wam Brat.
    58 punktów
  19. Gdyby oksymoron miał swój hymn, właśnie tak by brzmiał.
    58 punktów
  20. Luźny wpis, bo o dziwo, na "hołm łofis" dziś siedzę. Czyli szczerze pisząc, udaję że pracuję. Bo "pracy" mam na 2 godziny. Ale to nie o tym wpis. Trzeci maja. Nie ruszam z rodziną nad morze. Ani w góry. Pomny, że wypad majowy oznacza ścisk, tłok, korki i kolejki. A mi, zgodnie z wiekiem i zużyciem biologicznym, już się po prostu i po ludzku - nie chce. Pojedziemy tydzień, dwa później. Luźniej, spokojniej, taniej. Więc destynacja lokalna, mazowiecka. W miarę blisko, w sam raz na jednodniowy wypad. Zamek mazowiecki, historycznie bogaty. A na zamku - atrakcje. Pojedynki rycerzy. Konkursy. Strzelanie z kuszy i łuku. Zabawy z wieków minionych. Gotowanie potraw z XV wieku. Namioty rycerskie. Średniowieczne rękodzieło itd. Dla każdego coś miłego. Małżonka z latoroślami wybywa oglądać komnaty książęce. A von.Ansbach z lubością leży na dziedzińcu na trawce. Ludzi mrowie, wszak majówka. A miejsce blisko od Wwy. Tak, że zaparkować cieżko. Słońce grzeje przyjemnie więc zajmuje się tym, co robić można. Obserwuję. Z czystej, ludzkiej ciekawości - pary i małżeństwa (tudzież pary z dziećmi). Widok przedni i jakże pouczający. Świeżo gruchające gołąbki. On i ona. Zapatrzeni, uśmiechnięci do siebie. Pozytywna energia, którą ciężko przeoczyć. Szczerze? Miło popatrzeć. Gdzieś tam w sercu, na ten widok, aż cieplej się robi. I wracają, zakurzone, wspomnienia. A po drugiej stronie medalu? Coś co nie ujdzie uwagi przeciętnego obserwatora. Zniechęcone Polki z charakterystycznym grymasem na twarzy. Ten grymas dezaprobaty i zniechęcenia jest tak charakterystyczny. Że mógłby stanowić ikoniczny obraz. Gdzieś tym mnie zabrał? Nuda! Tu się nic nie dzieje! Anka,Kaśka,Zuza w Turcji,Grecji,Egipcie tyłek grzeje i na IG foty daje po retuszu filtrami. A ja co? Tutaj mnie zabrałeś? Wiocha! Wstyd! Nie ma się czym pochwalić! Nuda! Żenada! Znudzona jestem i nawet nie zamierzam maskować, że jest inaczej. I widok panów nadskakujących. Starających się by cień zainteresowania dla przywiezionych z sobą pań wykrzesać. Bo choć na ułamek paznokcia doceniły. Ale nie! Wykrzywione, znudzone miny pełne dezaprobaty. Był ostatnio wątek @zychu o ekspatach. Gdzie przewinął się też motyw naszych witaminek. Wiecie co. Niech sobie ci ekspaci biorą te nasze witaminki. O tych wiecznie znudzonych, pałających dezaprobatą pyszczkach. Najlepiej niech biorą i zabiorą do siebie. Do Bari, Neapolu, Braggi czy hiszpańskich miasteczek o klasie polskiego zadupia B czy C. Szczerze. Powodzenia! Taka luźna obserwacja. Ale tak cholernie charakterystyczna dla ostatnich lat. I rynku matrymonialno-związkowego w Polsce. Ceńcie się Koledzy. I nie traćcie czasu i zasobów na kobiety, które nie potrafią docenić i się zrewanżować. Dawajcie od siebie wyłącznie wtedy, gdy sami dostajecie.
    57 punktów
  21. Przeklejam wczorajszy wpis z mojego fejsa (profile SamczeRuno i Marek Kotoński), żebyście mogli wyrobić sobie własne zdanie na temat konfliktu, jaki od lat toczy się między mną a zorganizowaną grupą, która w Internecie zamieszcza o mnie nieprawdopodobną liczbę oszczerstw i oskarżeń o najohydniejsze czyny. Być może ktoś z was uwierzył tym kłamstwom - więc zamiast przekonywać was kolejny raz że nie jestem pedofilem, oszustem, nie mam kilku tysięcy multikont którymi prześladuję kilkanaście osób, umieszczam informację o trzecim już wyroku. Ważne - WSZYSTKIE oszczerstwa które napotykacie w Internecie na mój temat, były wyciągane przeciwko mnie w sądzie. W tym akurat przypadku, byłem o nie oskarżony. Jeśli więc Sąd stwierdziłby zasadność któregoś z nich, skierowałby to natychmiast do prokuratury. Jak się za chwilę przekonacie, kolejny już sędzia nie dopatrzył się żadnych przestępstw w moim działaniu i życiu. Nie dopatrzyli się ich także prokuratorzy i policjanci, gdzie byłem niejeden raz tłumacząc się z oskarżeń i donosów, a co najciekawsze, moich rzekomych przestępstw skarbowych nie dopatrzył się też Urząd Skarbowy, zalewany swego czasu doniesieniami o moich "przekrętach". Lata bardzo ciężkich doświadczeń, strachu, wstydu, zajmowania się głównie jeżdżeniem przez pół kraju na rozprawy sądowe, licznymi wizytami na prokuraturze i policji, bardzo mocno odbiły się na moim życiu, psychice i zdrowiu. Z jednej strony sukcesem jest to, że nie doszło do załamania psychicznego - z drugiej strony lata silnego stresu to coś, co trzeba będzie "spłacić"; organizm nie może w nieskończoność radzić sobie z takimi obciążeniami, zwłaszcza że już "na starcie" byłem chory na IBS, oraz nie jestem młodzieniaszkiem. Ten nieprawomocny wyrok, jest efektem ciężkiego wysiłku mojego i osób mi życzliwych, bez których nie miałbym szans na wygraną. O kosztach nawet nie wspominam, bo pieniądze można zarobić, ale straconych lat i zdrowia już nikt nie zwróci. Jeśli ktoś Państwa by nazwał pedofilem - prawdopodobnie przeżywalibyście to wiele lat, może do końca życia. Takie słowa by bardzo was zraniły. Ja tak i jeszcze gorzej, byłem nazywany całymi latami, dzień w dzień, weekendy, święta - presja trwała bezustannie, nie było możliwości odpocząć, zrelaksować się. Do tego słowa te widzieli by wasi przyjaciele, rodzina, współpracownicy, a przez nie wasza praca, wasz zawód upada. I po latach nauki i inwestycji w swoją wiedzę, zamiast dobrze zarabiać, latami balansujecie na skraju bankructwa, bo np. w moim przypadku, trudno liczyć że ktoś kupi w Internecie książkę "pedofila i wariata", a to głównie ze sprzedaży książek się utrzymuję. Piszę to dlatego, byście nie pisali "Marek, olej te bluzgi he he", bo to jest mniej więcej to samo, jakbyście mieli codziennie bardzo silne bóle np. kręgosłupa, a ktoś by wam powiedział "he he, olej ten ból, nie myśl o nim he he". Na presję której zostałem poddany, nie ma silnych. Po prostu jedni wytrzymają dłużej zanim nastąpi załamanie, a drudzy wytrzymają krócej. Oto wklejony post: W dniu wczorajszym Sąd I instancji we Wrocławiu, wydał wyrok w sprawie między mną i jednym z wrocławskich krytyków. Z racji tego, że wyrok jest nieprawomocny, będę pisał o tym człowieku Iksiński. Było to oskarżenie wzajemne, gdzie ja oskarżałem Iksińskiego w prywatnym akcie oskarżenia o czyny z artykułów 212 § 2 kk i 216 § 2 kk, czyli zniesławienia i zniewagi, które zamieszczał na mój temat w Internecie. Mój wrocławski krytyk natomiast oskarżał mnie we wzajemnym akcie oskarżenia o czyny z artykułów 212 § 2 kk i 216 § 2 kk, 18 § 2 i 3 kk, czyli o to samo plus podżeganie do przestępstw i pomocnictwo w nich, jakiego podobno miałem się dopuszczać na jego szkodę. Sąd stwierdził, iż jestem niewinny i w ocenie sądu nie dopuszczałem się żadnego z zarzucanych mi przez wrocławskiego krytyka czynów. Sąd rzeczowo uzasadnił moje uniewinnienie, zacytuję wypowiedzi wysokiego sądu, którymi uzasadnił moje uniewinnienie: - czyli w ocenie sądu było jasne, iż czynów zabronionych wobec mojego krytyka się nie dopuściłem. Czyli SR we Wrocławiu uznał, że nie znieważałem, nie zniesławiałem mojego wrocławskiego krytyka, nie podżegałem do czynów zabronionych na jego szkodę, nie pomagałem w takich czynach. Trudno opisać moje uczucie ulgi, bo po latach horroru jakiego doświadczam w Internecie, sąd uznał moją niewinność. Ma to dla mnie duże znaczenie, ponieważ mój oponent oskarżał mnie w akcie oskarżenia o czyny od grudnia 2018 do września 2020, czyli prawie dwa lata miałem popełniać przestępstwa. Jak widać, sąd był innego zdania. Jak widać, gigantyczne doświadczenie procesowe mojego oponenta, którym się wielokrotnie chwalił w sieci, nie pomogło mu w zrozumiałym napisaniu aktu oskarżenia. Sędzia musiał dedukować, o co mojemu oponentowi chodzi, co w kontekście jego górnolotnych deklaracji jest co najmniej śmieszne, ale przejdźmy do innych smaczków, czyli drugiej części wyroku. A cóż z moim wrocławskim krytykiem? Sąd uznał jego winę, nie zastosował warunkowego umorzenia postępowania, nie znalazł ku temu przesłanek. Wymierzył krytykowi karę oraz zastosował wobec niego środek karny (z podaniem poczekam do uprawomocnienia wyroku), to orzeczenie uzasadnił między innymi takimi słowami: – sąd się nie dopatrzył również, jakobym komuś pomagał w takich czynach albo do nich namawiał. Wskazał również, że mój wrocławski krytyk nie działał w stanie wyższej konieczności, którym próbował uzasadnić swoje czyny. Wysoki sąd zasugerował również drogę cywilną, z której to sugestii oczywiście bardzo chętnie skorzystam. Wytoczę tych spraw Iksińskiemu kilka, biorąc pod uwagę całokształt jego działalności z ostatnich trzech lat. Jaki będzie dalszy los tej sprawy? Najprawdopodobniej mój krytyk złoży apelację, ja na nią odpowiem i złożę swoją. Dodatkowo Iksiński ma drugą sprawę karną we Wrocławiu, za podobne czyny z innego okresu i nazbierało mu się zniewag i zniesławień na trzecią. Więc spotkamy się w sądzie w następnych dwóch, podobnych sprawach. Skoro dla sądu jest jasne, że jestem niewinny, wyciągnę też konsekwencje w zakresie fałszywego oskarżenia Iksińskiego wobec mnie, bo powiedzmy sobie szczerze, cały ten akt oskarżenia to były wymysły Iksińskiego, nic więcej. Wyobraźnia poniosła tego pana na bardzo dalekie wody. Jak się takie coś wniosło przed sąd, to trzeba będzie za to odpowiedzieć, ale tym zajmie się prokurator, ja będę siedział na „tylnym siedzeniu” jako pokrzywdzony. Czekam z niecierpliwością na apelację, ponieważ po uprawomocnieniu się wyroku Iksiński będzie osobą karaną i znajdzie się w Krajowym Rejestrze Karnym. I jeszcze jedno, moi krytycy wielokrotnie twierdzili, że wyroki sądów będą dla mnie niekorzystne, a ja po wyrokach będę mieć pretensje do sędziów. Tymczasem stało się odwrotnie, po dzisiejszym wyroku jeden z krytyków obrażał dwóch sędziów, którzy prowadzili dwie ostatnie sprawy jego kolegów i wydali niekorzystne dla nich wyroki. Nie będę tego cytował, bo reakcja była w mojej ocenie haniebna i pozbawiona klasy, aczkolwiek zapisałem te wypowiedzi dla potomności. --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Na razie mogę tylko tyle napisać, by nie wyrządzić szkody dalszym działaniom prawnym. Z tej okazji gratuluję osobom, które mimo tysięcy oszczerstw na mój temat zamieszczonych w Internecie, wolały wierzyć mi niż moim krytykom - jak widać, macie dobrą intuicję do ludzi i nie dajecie się oszukać byle komu. To niezwykle rzadka cecha w dzisiejszym świecie. --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Piszę to "tu i teraz" czyli 4 marca wieczorem: Wszystkim osobom które wspierały mnie w tragicznym dla mnie czasie, serdecznie dziękuję. Osłanialiście mnie "fizycznie", gdy grożono mi "ostrym narzędziem przy gardle" w sądzie, podtrzymywaliście na duchu, pomagaliście na wiele różnych sposobów, niektórzy wpłacali pieniądze, z których mogłem finansować "podróże" na rozprawy sądowe i nie tylko. Jeśli karma istnieje, to mam nadzieję że życie wam kiedyś w podobny sposób odpłaci, że zamiast skopać człowieka gnojonego przez kilkanaście zorganizowanych osób (niektórzy widząc tę sytuację, ochoczo się przyłączali licząc na czynienie zła bez żadnych konsekwencji), to podaliście mu rękę, na którą nie raz napluli "krytycy", bowiem kto mi pomaga, z automatu staje się złym człowiekiem. Jeśli natomiast karma nie istnieje, to miejcie świadomość że postąpiliście szlachetnie, nie daliście się oszukać kłamstwom, jesteście prawymi ludźmi. Przez lata pomagałem w wiadomo jakich sprawach. Stalking sprawił, że przestałem mieć na to czas i siłę. Mój powrót "do gry" oznacza wielu ludzi, którzy dostaną pomoc w tragedii i wiedzę jak sobie radzić w nieszczęściu. I w każdym takim pozytywnym zwrocie losu, macie swój udział. Wprawdzie pomagam ja i mnie widać/słychać, ale tylko dlatego mogę się tym zająć, bo gdy jedni chcieli mnie dosłownie wykończyć i doprowadzić do kompletnego załamania/samobójstwa (bo jaki inny może być cel wieloletniego wyzywania i niszczenia opinii?), to porządni ludzie na to nie pozwolili. Przepraszam też i jest mi bardzo przykro, że za przyjaźń ze mną wielu ludzi drogo zapłaciło. Każdy kto stawał za mną oficjalnie, był tak samo jak i ja atakowany, niszczony, wysyłano na taką osobę donosy, pisano listy do pracy, do rodziny oraz robiono wiele innych świństw. Zastraszano ludzi chcących zeznawać na moją korzyść, obrażano ich. Mam nadzieję że to się kiedyś skończy. Ze swojej strony oświadczam, że jeśli ten horror się kiedyś skończy, wrócę do tego co robię od lat - pomagam ludziom w ich nieszczęściach, wiedzę którą zdobyłem na wieloletnim bólu sprawionym mi przez bliźnich, wykorzystam by pomóc osobom w mojej sytuacji, będę pisał książki, gdzie szczegółowo będę starał się pomóc przetrwać najstraszniejsze chwile w życiu. No i będę żył, także chcąc zaznać trochę przyjemności w życiu, bo cóż warte życie bez radości od czasu do czasu? Dobranoc.
    57 punktów
  22. Kol. @Martius777 natknął się na tekst, zawierający interesujące tezy i spostrzeżenia odnośnie przeprowadzanej na masową skalę transformacji postrzegania rzeczywistości dla plebsu. Wiele sił, które się ścierają i ciągną każda w swoją stronę, tworzy pewien wypadkowy obraz, który w jakiś sposób wypadałoby uporządkować. Poza wklejeniem tutaj, podaję linka do źródeł, bo ze względu na nowoczesną i "postępową politykę postępu" (i zwalczania ruskiej agentury ;)), może zostać w starym, dobrym stylu ocenzurowana usunięta. Wszystko po to, żeby tylko Правда najprawdziwsza płynęła z mediów informacyjnych. https://www.facebook.com/jan.szyc.900/posts/440981856977284 https://www.facebook.com/jan.szyc.900/posts/441142910294512 Cz. I Artykuł powstał na podstawie wykładów psychologa Richarda Grannona "Stand Up for yourself". Narracja Covid-19 to profesjonalna operacja psychologiczna zaprojektowana przez sztab psychiatrów i psychologów, mająca na celu całkowite zburzenie obecnej percepcji świata i stworzenie Nowego Ładu. Jest częścią Agendy 2030 realizowanej przez ONZ mającej na celu całkowite przemodelowanie życia i stosunków społecznych. Żeby to osiągnąć trzeba najpierw skłonić ludzi, żeby zgodzili się na wszystko. To, co się obecnie dzieje i techniki, które są stosowane oparte są na schemacie osaczania ofiary przez psychopatę, tylko że w skali makro. Wszyscy jesteśmy ofiarami. Będziemy ofiarami jeszcze przez kilka lat, dlatego ważne jest, żeby wiedzieć, jakiej psychomanipulacji jesteśmy poddawani a także jak się przed tym bronić. Teraz przedstawię techniki, które są stosowane. W kolejnym artykule remedium. TECHNIKI STOSOWANE W OPERACJI COVID-19 1. Gaslightnining - zaburzanie percepcji rzeczywistości. Ta technika polega na wmawianiu ofiarom, że rzeczywistość, którą widzą nie jest prawdą i że kwestie oczywiste wcale takimi nie są. Cechą naturalnej pandemii jest to, że ludzie najpierw obserwują pewne zjawiska a potem zaczyna się mówić o nich w mediach. Tutaj było odwrotnie. Żyliśmy normalnie i gdyby nie powiedzieli w środkach masowego przekazu, że jest jakaś pandemia to nikt by nawet tego nie zauważył. Przechodzili byśmy jak dotychczas normalne sezonowe okresy przeziębień i uważali byśmy to za normalne. Gaslightning doprowadził do tego, że znaczna część społeczeństwa zaczęła postrzegać choroby sezonowe dróg oddechowych jako śmiertelne zagrożenie. Gdyby ktoś rok temu powiedział lekarzom, że będą zamykać przychodnie, bo mogą do nich przyjść chorzy ludzie to puknęli by się w głowę. Teraz jednak stało się to częścią nowej percepcji rzeczywistości i zaczyna być uważane za normalne. Zauważcie, że mnóstwo rzeczy, które jeszcze rok temu uważaliśmy za niemożliwe stały się nową normalnością. Już nawet przestajemy kwestionować absurdy, które mnożą się z dnia na dzień. 2. Wymuszanie narracji. Zdominowanie dialogu społecznego. Wymuszanie narracji polega na nieustannym bombardowaniu ofiary określonymi informacjami. Działa to na zasadzie kłamstwa, które powtórzone tysiąc razy staje się prawdą. Nawet ludzie, którzy na co dzień kierują się rozsądkiem zaczynają w ten rozsądek i trzeźwą ocenę rzeczywistości wątpić. Zaczynają myśleć: może jednak jest ta pandemia? 3. Przepowiadanie przyszłości - kreowanie wizji świetlanej przyszłości, która nastąpi po pokonaniu wirusa. Ale jeszcze musimy chodzić w maskach, jeszcze musimy zostać w domu, jeszcze musimy się zaszczepić. TO JESZCZE TYLKO DWA TYGODNIE. Zauważcie, że minął rok od kiedy zostaliśmy zamknięci na dwa tygodnie i granica świetlanej przyszłości coraz bardziej się przesuwa. Wszystko, co dobre ma zdarzyć się w przyszłości, która ciągle jest odsuwana w czasie i która tak naprawdę nigdy może nie nadejść. Ale tego wam wprost nie powiedzą. 4. Obwinianie ofiary. Psychopaci nigdy nie przyznają, że to oni są winni doprowadzenia ofiar do sytuacji bez wyjścia. Nigdy nie przyznają, że to oni stworzyli sytuację, w której ofiary cierpią. Zamiast tego, będą wmawiać ofiarom, że to one są winne obecnego stanu rzeczy. Mówią, my chcieliśmy dobrze, ale to wasza wina, bo chcecie jeździć na urlopy, bo chcecie się ze sobą spotykać, bo chcecie obchodzić święta. My chcemy dobrze, ale to wasza wina, że się nie stosujecie. Prowadzi to do sytuacji, w której ofiara zaczyna postrzegać swojego oprawcę jako wybawcę z obecnego stanu rzeczy. Ofiara oczekuje, że oprawca znajdzie jakieś rozwiązanie. W ten sposób buduje się uległość. 5. Izolacja. Izolacja jest najlepszą metodą złamania psychiki. Izolację od lat stosuje się w więzieniach wobec najgroźniejszych przestępców i wśród więźniów jest ona uważana za najgorszą karę. Izolacja prowadzi do rozmontowania psychiki, zakwestionowania poczucia własnej wartości, utraty poczucia sensu życia. Ofiara pozbawiona kontaktów społecznych popada w apatię i z czasem zgodzi się na wszystko by zmienić taki stan rzeczy. 6. Atakowanie i ośmieszanie osób, które kwestionują status quo. Mamy tutaj do czynienia z ośmieszaniem lekarzy i naukowców dowodzących bezsensu covidowej narracji. Osoby te posiadają mocne argumenty i dowody naukowe na to, że obecna pandemia nie ma naukowych podstaw. Żaden instytut na świecie nie wyizolował do tej pory koronawirusa, na ulotkach testów PCR jest wprost napisane, że nie służą one do diagnozowania koronawirusa. Nie było prowadzonych żadnych badań, czy maseczki powstrzymują transmisję wirusa, nie były prowadzone też żadne badania bezpieczeństwa szczepionek przez niezależne instytuty naukowe. Faktem jest, że pandemia Covid-19 została wykreowana na podstawie testów nie służących do wykrywania koronawirusa. I wszystko inne, co się obecnie dzieje jest tego pochodną. Ludzie z tytułami naukowymi, pionierzy w swoich dziedzinach są ośmieszani i nazywani foliarzami i teoretykami spiskowymi. Jeżeli psychopata chce zniszczyć twoją pozycję i poczucie własnej wartości, zaczyna wpływać na to jak postrzegają ciebie inni. Jest zmasowana akcja pozbawienia autorytetu osób wywodzących się ze środowiska naukowego, kwestionujących covidową narrację. Przedstawianie ich jako zagrożenie a w skrajnych przypadkach pozbawianie prawa do wykonywania zawodu, bez względu na wcześniejsze osiągnięcia. 7. Zmuszanie do wychwalania oprawcy i uznawania jego zasług. Podejmowanie prób zmuszenia społeczeństwa do przyznania, że to co się obecnie dzieje to nie porażka a zasługa rządu i osób utrzymujących obecny stan rzeczy. Bo gdyby nie oni to było by dużo gorzej. Więc albo społeczeństwo uzna to za sukces albo zostaną nałożone na nie sankcje, łącznie z permanentnym zamknięciem. 8. Utrzymywanie podwójnej narracji. Zamykamy - otwieramy - zamykamy - otwieramy - zamykamy Po pewnym czasie każda ofiara przyzwyczaja się do stanu rzeczy i zaczyna dostosowywać się do sytuacji. Celem podwójnej narracji jest zaburzenie tego procesu a zaburzenie tego procesu prowadzi do rozkładu psychiki. Już, już zaczynasz się w tym wszystkim urządzać a tu kolejna zmiana narracji, która wybija cię z rytmu, kiedy jesteś krok od stabilności. Powoduje to dezorientację, która ma prowadzić do całkowitego złamania oporu. Pomyślcie, oni będą to z nami robić jeszcze kilka lat. Bądźcie świadomi i przygotowani na to, co się będzie działo. Bądźcie świadomi, że to tylko manipulacja, która ma was złamać, żebyście zgodzili się na wszystko. 9. Odbieranie radości życia. Konstruowanie takiej rzeczywistości, żeby życie nie dostarczało żadnej rozrywki i przyjemności. Zamykanie klubów fitness, restauracji, lasów, odwoływanie świąt i wydarzeń kulturalnych. Ta technika była już stosowana podczas drugiej wojny światowej, kiedy Żydom zabroniono uprawiać sportu, muzyki na żywo i chodzenia do parków. Ma to doprowadzić ofiary do poczucia braku sensu życia, depresji, samobójstw i apatii. Równolegle utrzymywana jest narracja, że jak ofiara będzie wypełniać polecenia psychopaty, będzie się stosować, będzie współpracować, to być może to wszystko zostanie jej zwrócone. 10. Narcystyczna furia Nadreakcją na wszelkie objawy oporu. Pośpiech. Wymuszanie. Wprowadzanie coraz to surowszych sankcji, kiedy nie wszystko idzie zgodnie z planem. To typowy objaw reakcji psychopaty wywołany utratą kontroli. Ma na celu zastraszenie jak największej ilości ofiar. Pamiętajcie, żeby nie ulegać strachowi. Jeśli widzicie wprowadzanie coraz większego ucisku to znaczy, że oni się boją. Boją się stracić kontrolę. Najlepszym rozwiązaniem jest stawienie biernego oporu. 11. Doprowadzenie ofiar do wyuczonej bezsilności. Doprowadzenie ofiar do wyuczonej bezsilności odbywa się przez brak reakcji na cierpienia ofiary. Ma to dać ofierze poczucie i przekonanie, że nieważne co zrobi to i tak nie ma znaczenia i i tak niczego nie zmieni. Dobitnym przykładem zastosowania tej techniki było wprowadzenie lockdownu w dniu międzynarodowego Marszu o Wolność. Wielu ludzi ze środowisk stawiających opór zaczęło tracić nadzieję i już oficjalnie mówić, że to nie ma sensu. Oni chcą, żebyście tak właśnie myśleli. Celem tego jest wywołanie defensywnej apatii i niechęci do podejmowania jakichkolwiek działań. TO JEST WOJNA O UMYSŁY. WOJNA ZE ŚWIADOMOŚCIĄ. Ta wojna ma doprowadzić do całkowitej zależności ofiar od systemu władzy ma sprawić, że ludzie będą postrzegać oprawców jako osoby, które mogą ich z tego wybawić ma doprowadzić do psychicznego uzależnienia od samej narracji i jej elementów towarzyszących - lockdowny, szczepienia, maski. Teraz chcą przejąć Twoją świadomość, ale wkrótce sięgną po wszystko. I nie spoczną dopóki nie zabiorą Ci wszystkiego. Cz. II 1. Unikaj pasywnego odbioru informacji. Codziennie jesteśmy bombardowani informacjami, które mają wywołać w nas emocjonalny sztorm, wygenerować poczucie gniewu i bezsilności oraz stan permanentnego stresu wynikającego z ciągłej zmiany narracji. Informacje, które do nas napływają mają zmienić nasze zachowania i uczynić nas takimi, jakimi oni chcą. Jeśli myślisz, że jak jesteś świadomy i wiesz, co się dzieje to to na Ciebie nie wpływa to się mylisz. Człowiek wpatrzony w ekran telewizora lub smartfona przechodzi po jakimś czasie w stan quasi hipnozy. Przyjrzyj się osobom w swoim otoczeniu, jak wyglądają, kiedy oglądają telewizję lub przeglądają smartfon. Jaki mają wyraz twarzy? Nieobecny wzrok, opuszczona szczęka, zastygnięcie w jednej pozycji. Dzieje się tak dlatego, że po pewnym czasie oglądania telewizji lub czytania informacji fale mózgowe zwalniają i zaczyna się programowanie podprogowe. Wbrew pozorom taki sam wpływ mają treści anycovidowe publikowane na facebooku. Zauważyłeś, że przeglądając takie treści niepostrzeżenie mija ci kilka godzin a po skończeniu masz uczucie jakbyś był zawieszony w czasie? Pomijając już podły nastrój jaki towarzyszy ci po zmarnowaniu kilku godzin. Co zatem robić? - ogranicz czas, który przeznaczasz na absorbowanie przekazu medialnego. Wyznacz sobie określony czas, który będziesz spędzać na oglądaniu telewizji lub na facebooku i go nie przekraczaj. - jeśli już chcesz coś oglądać lub czytać rób to świadomie. nie rób kilku innych rzeczy na raz, skoncentruj się na jednej kwestii. Równoczesne jedzenie, sprzątanie, oglądanie telewizji i przeglądanie facebooka stwarza idealne warunki do programowania podprogowego, dlatego, że umysł nie jest w stanie skoncentrować się na jednej informacji i całą resztę napływających bodzców rejestruje podświadomie. Najlepiej było by odciąć się od tej narracji ale wszyscy wiemy, że w dzisiejszym świecie się tak nie da, więc jeśli musisz już w niej uczestniczyć rób to świadomie. 2. Używaj techniki "szarej skały" Okaż im obojętność i rób swoje. Psychopaci karmią się naszymi reakcjami i naszą uwagą. Jeśli nie będziemy reagować poszukają sobie innej ofiary. Nie będą mieli wyjścia. Odetnij się psychicznie i emocjonalnie od reakcji jaką chcą wywołać. Cokolwiek chcieli by sprowokować - zachowuj cierpliwość i ignoruj. Cokolwiek chcieli by ci narzucić - zachowaj cierpliwość i ignoruj. Stosuj bierny opór. Kiedy społeczeństwo zastosuje bierny opór oni stracą władzę. Jest nas za dużo. O wiele prościej jest złamać czynny opór niż opór bierny polegający na zachowaniu cierpliwości i ignorowaniu absurdów. 3. Wyznacz granicę, której nie przekroczysz. Psychopaci nakłaniają nas wszelkimi sposobami do pójścia na ustępstwa i tym samym przesuwają nasze granice coraz dalej i dalej. Najpierw daliście się zamknąć dla świętego spokoju, potem nosiliście maseczki dla świętego spokoju, teraz dajecie się szczepić dla świętego spokoju. Ile jeszcze jesteście w stanie poświęcić dla świętego spokoju? Za każdym razem, kiedy przesuwasz swoją granicę tracisz szacunek do siebie. Zauważ, że za każdym razem, kiedy godzisz się na jakieś ustępstwo coś w Tobie umiera, I o to im chodzi, żebyśmy stracili całkowicie szacunek do samych siebie, żebyśmy czuli się bezwartościowi. Zapamiętaj jedną zasadę : z tyranem się nie negocjuje. Tyran chce wszystkiego i sięgnie po wszystko. Ugłaskać tyrana ustępstwami można tylko na jakiś czas po czym tyran i tak sięgnie po więcej. Wyznacz swoje granice i ani kroku w tył. Tylko tak zachowasz swoją integralność, poczucie własnej wartości i człowieczeństwo. 4. Poszukaj sobie celu, który będziesz realizować. Który będzie cię inspirował i motywował do życia. Nie czekaj aż to się skończy. Takie czekanie prowadzi do apatii, utraty chęci do życia i wyuczonej nieudolności. Oni chcą, żebyśmy czekali, oni chcą żebyśmy utracili zdolność kierowania swoim życiem, bo wtedy będziemy całkowicie od nich zależni. Jeśli chcesz żyć w lepszej rzeczywistości to sobie ją stwórz, nikt za Ciebie tego nie zrobi. Musimy jako ludzie przejąć kontrolę nad naszym życiem i nie pozwolić innym podejmować decyzji za nas. Jeśli nie wybierasz i nie podejmujesz decyzji to ktoś zrobi to za Ciebie i zapewniam Cię, że nie będzie to dla Twojego dobra. To my musimy być zmianą, którą chcemy zobaczyć w świecie. Żeby to zrealizować musimy dorosnąć. Wolność to odpowiedzialność. Społeczeństwo ludzi zachowujących się jak dzieci we mgle nigdy nie będzie wolne. Dopóki oczekujesz, że ktoś powie Ci co jest dla Ciebie najlepsze i jeszcze pokaże jak to zrealizować to niczego nie zmienisz. Dopóki nie wiesz, czego chcesz inni będą decydować za Ciebie. 5. Określ się. Zadaj sobie pytania: Jak ma wyglądać moje życie? Czego tak naprawdę chcę? Jakie są moje wartości, które chcę realizować? Ustal swoją filozofię życia. Jeśli tego nie zrobisz będziesz tylko dryfował i robił to, co robią inni. Jeśli obecnie masz depresję to znaczy, że nie podejmujesz własnych decyzji i że inni decydują za Ciebie. Depresja nie jest chorobą, jest sygnałem, że coś w życiu nie funkcjonuje, i zamiast łykać psychotropy należało by się zastanowić co? 6. Zaufaj swojej intuicji. Jeśli wydaje Ci się, że coś jest nie tak, to tak właśnie jest. Jeśli intuicja ostrzega Cię, żebyś czegoś nie robił, to tego nie rób i po prostu odejdź. Nie racjonalizuj. Zaufaj swoim uczuciom i emocjom. One są potężnym narzędziem ochrony w świecie, w którym trudno jest polegać na umyśle. Jeśli masz do czynienia z sytuacją wywołującą dyskomfort, zapytaj siebie co naprawdę czujesz i co ma ci to zasygnalizować. 7. Trenuj asertywność. Kiedy ktoś zmusza cię do robienia czegoś, co wywołuje dyskomfort po prostu tego nie rób. Znajdź sposób, żeby uprzejmie odmówić. Ktoś namawia Cię do szczepienia? Powiedz dziękuję, że o mnie myślisz ale nie skorzystam. Nie wdawaj się w dyskusję. Jeśli nie będziesz zainteresowany udziałem w dyskusji manipulant odpuści. 8. Unikaj postawy : "A co ja mogę zrobić? To i tak niczego nie zmieni." Oni chcą, żebyś tak myślał. To jest trik, który działa jak zaklęcie ale to zaklęcie łatwo można złamać. Ty decydujesz. Możesz odzyskać swoją świadomość i władzę nad swoim życiem. Wyobraź sobie w jakim świecie chciałbyś żyć i go sobie stwórz. Użyj wyobraźni i kreacji. Wyjdź ze strefy komfortu. Pokonaj swoje ograniczenia i się w końcu odważ. To nie siły zewnętrzne kontrolują twoje życie. To ty pozwalasz im się kontrolować. Jeśli brak Ci odwagi i kręgosłupa to jesteś tylko pożytecznym idiotą, który wcześniej czy później zacznie wykonywać rozkazy systemu, nawet jeśli się z nimi nie zgadza. 9. Zaufaj sobie. Naucz się szukać informacji i je interpretować. Myśl samodzielnie. Wyznacz granice. Odzyskaj swoją siłę i pewność. Bądź gotowy podjąć ryzyko. Życie to ryzyko. Historia nie jest jeszcze napisana i nic nie jest przesądzone. Historia pisana jest teraz.
    57 punktów
  23. Wszystko co poniżej to nie prawdy objawione ani jedyna słuszna droga - to po prostu kolejne danie ze szwedzkiego stołu jakim jest życie, które możesz zjeść ze smakiem, nauczyć się samemu przyrządzać jeśli je polubisz bądź odrzucić jako nie trafiające w Twój gust. -------------------------------------------------- Wstawanie rano, przed wszystkimi, ma tę zaletę, iż możesz ujrzeć świat taki jakim jest. Kobiety (w większości) śpią bez makijażu i z rozwaloną fryzurą (co pokazuje jak naprawdę wyglądają), kontrolę nad światem w 100% przejmuje natura (mieszkam sobie obok lasu więc zwierzaki latają z rana po osiedlu jak opętane), a poza tym panuje coś, co nie ma swojej ceny – harmonia. Natura to harmonia i automatyzm, a także biologiczna chęć przetrwania i rozmnożenia się – można więc powiedzieć, iż u zwierząt i roślin „byt określa świadomość” ponieważ nie wykazują one jakiejś większej refleksji nad tym skąd pochodzą, kim są, a także dokąd idą. Ot mieć gdzie spać, mieć co pobzykać, rozmnożyć się i najeść – brzmi znajomo no nie? Odkąd uzyskałem jako-taką świadomość zastanawiało mnie gdzie „biegną” ludzie i do czego – czemu w ich życiu istnieje taka napinka i strach? Dlaczego są ludzie, którzy mówią „życie to piekło a ta planeta to więzienie”? Mam taki ulubiony cytat z filmu „Wielki Szu” – „W pokerze nie ma czegoś takiego jak szczęście. Szczęście trzeba sobie po prostu umieć zorganizować”. Jest jeszcze drugi, który również uwielbiam - „Ty grałeś o pieniądze, a ja żeby wygrać. Dlatego przegrałeś”. Chciałbym żebyś, jeśli oczywiście masz na to ochotę, przeczytał to co poniżej i starał się, w tym kontekście, zrozumieć co te słowa tak naprawdę znaczą. Ale zanim przejdziemy do, moim zdaniem, największych szkodników jakie mogą zalęgnąć się w głowie człowieka spróbuj sobie uzmysłowić jedną rzecz – są narzędzia, których społeczeństwo używa do wymuszania pewnych zachowań - tych narzędzi nie jesteś w stanie zmienić czy zniszczyć ale ucząc się je kontrolować lub na nie reagować osiągniesz dwie rzeczy - spokój wewnętrzny oraz większy wpływ na Twoje otoczenie. Dowód społeczny Dowód społeczny, społeczny dowód słuszności, uzmysłowił mi wiele lat temu jeden z chłopaków, który uczył mnie przełamywać nieśmiałość, a także jak prowadzić interakcje z kobietami. Abyś to dobrze zrozumiał wikipedia: Społeczny dowód słuszności (ang. social proof) – zasada, według której człowiek, nie wiedząc, jaka decyzja lub jaki pogląd jest słuszny (co może zależeć od różnych czynników), podejmuje decyzje lub przyjmuje poglądy takie same, jak większość grupy. Innymi słowy, uważamy, że jakieś zachowanie jest poprawne wtedy, gdy widzimy innych ludzi, którzy tak właśnie się zachowują. Na przykład: jeśli mężczyzna nie wie, która ubikacja jest damska, a która męska, ponieważ nie ma oznaczeń na drzwiach, to użyje tej, do której wchodzi inny mężczyzna. (…) W jednym z wczesnych badań Bandury i jego zespołu[1] cierpiące na silny lęk przed psami dzieci oglądały przez 20 minut dziennie chłopca wesoło bawiącego się z psem. Pomimo prostoty tego zabiegu już po czterech dniach jego stosowania aż 67% dzieci godziło się zostać z psem sam na sam i próbowało się z nim pobawić. Pomiary lęku przed psami wykonane w miesiąc później wykazały przy tym, że zmiana ta nie tylko nie zanikła wraz z upływem czasu, ale wręcz przeciwnie – skłonność dzieci do kontaktowania się z psami nawet nieco wzrosła. (…) Umiejętne wykorzystanie social proof jest jednym z czynników, które decydują o skuteczności prowadzonych działań marketingowych. Do najpopularniejszych zastosowań społecznego dowodu słuszności w internecie należą[3]: · opinie innych klientów, · polecenia influencerów, · wykorzystanie danych liczbowych – np. liczba osób obserwujących daną markę w mediach społecznościowych, · wykorzystanie logotypów – wskazanie logotypów, z którymi identyfikuje się grupa odbiorców. Społeczny dowód słuszności to element, który może przyczynić się do podejmowania decyzji zakupowych przez klientów. Z social proof powiązany jest również ludzki komformizm, lenistwo oraz strach przed samodzielnym podejmowaniem decyzji, a także brak własnego zdania. Najprostszymi przykładami wykorzystania social proof w życiu codziennym są: 1. Przy wejściu do kawiarni / klubu powiedzenie „dzień dobry” z odpowiednią energią w głosie tak aby jak najwięcej osób Was przywitało oraz przywitanie się z obsługą (dla obsługi sprawicie wrażenie kogoś kto zna się z właścicielem dla gości możecie nawet sprawić wrażenie bycia właścicielem) 2. Otaczanie się kobietami czy to w życiu codziennym czy to na zdjęciach w social media – kobiety za atrakcyjnych facetów uważają facetów otoczonych kobietami, ponieważ ON COŚ MUSI MIEĆ W SOBIE skoro inne go chcą – social proof w czystej postaci 3. Na siłowni – zaprzyjaźnienie się z największymi koksikami i wymuszenie na nich witania się z Wami jako pierwszymi – inni ludzie to widzą i w ten sposób uznają Was za kogoś ważnego 4. Epatowanie stanem posiadania – w Polsce zazwyczaj jest to samochód – najprymitywniejsza forma oddziaływania na ludzi, a zarazem bardzo skuteczna 5. Bardziej wysublimowana odmiana – posiadanie drogich gadżetów, których zazdroszczą Wam inni 6. Noszenie munduru (policja, wojsko) aby mieć „respekt”, ubieranie garnituru czy okularów aby być bardziej wiarygodnym etc. Tak działa social proof i 99,99% nie jest świadoma tego zjawiska, a także nie jest w stanie się mu oprzeć. Ten tekst nie służy ocenie tego czy to dobrze czy źle a jedynie wskazuje na istnienie takiego mechanizmu, co prowadzi do trzech konkluzji: 1. Social proof można kształtować i może być on zmienny w zależności od „mody” i lansowania go przez „środki masowego przekazu” – vide – kanony urody mężczyzn i kobiet, które zmieniają się od wieków 2. Odpowiednio wykorzystywany social proof jest wspaniałym narzędziem wpływu na inne jednostki 3. Jako świadoma jednostka, powinieneś ograniczyć jego wpływ na Twoje życie do minimum, a nauczyć się tak używać tego narzędzia abyś w po pierwsze był samodzielnie myślącą jednostką, a po drugie wywierał wpływ na inne. Zastanów się więc czy nie warto byłoby podjąć pracę ze swoją głową aby pozbyć się w głowie asocjacji w stylu dobry samochód – człowiek sukcesu, świetny facet, też tak bym chciał, piękna kobieta – na pewno jest miła, mądra, wspaniała, cudowna etc. Gówno prawda 😉 Ci ludzie są tacy jaką nadasz im wartość. Zastanowiłeś się dlaczego w sklepie posługujesz się walutą a nie kamykami czy muszelkami albo uśmiechem bombelka? Ponieważ społeczeństwo UMÓWIŁO SIĘ, iż dany przedmiot (obecnie również jego cyfrowy zapis) ma taką i taką wartość. Dlatego też właśnie samochód tego gościa czy uroda tejże kobiety ma wartość ponieważ KTOŚ nadał im wartość. Ciekawy konstrukt myślowy nieprawdaż? Zastanów się teraz od jak wielu problemów z własną samooceną i innego gówna uchroni Cię takie rozłożenie rzeczywistości. Nałóż teraz na to coś co Nietzsche nazywał „Wolą mocy” a Machiavelli „Virtu”. W skrócie – chodzi o to, że Ty jako jednostka jesteś w stanie wykreować sobie swoją własną tabelę wartości i żyć zgodnie z nią. Nie piszę tu oczywiście o zostaniu totalnym abnegatem albo łamaniu wszystkich zasad społecznych ale uświadomieniu sobie co tak naprawdę chcesz, a nie co musisz / możesz (będzie o tym trochę więcej dalej). Kwintesencją social proof jest stwierdzenie „opowiedz ludziom swoją historię” i pozwól im się w niej zakochać. Aby tak się stało musza być spełnione dwa warunki – po pierwsze to ludzie sami muszą się w niej zakochać a nie Ty musisz ich do tego zmusić, a po drugie ludzie „kochają książki z którymi mogą się identyfikować”. Uważa się, iż błędem Billa Clintona podczas romansu z Monicą Levynsky nie był sam romans, a to, że Clinton nie wyszedł i nie powiedział „słuchajcie, zjebałem, miałem romans, oszukałem swoją zonę”. Wiecie dlaczego wtedy by wygrał – bo ludzie lubią okazjonalne pokazywanie słabości ponieważ sami są słabi i identyfikują się z kimś kto stoi od nich minimum półkę wyżej ale także „bywa” (nie jest ciągle) słaby. Słabość, odpowiednio użyta, nada Ci autentyczności – jest swego rodzaju social proofem, który Cię uwiarygadnia. Przykładem właściwego używania social proof jest stworzenie przemyślanego profilu na Instagramie, który miał i ma za zadanie przyciągać kobiety mieszaniną sygnałów – ciekawe życie (podróże), opiekuńczy (zwierzęta), da przyjemność (dobrze gotuje), chcą go inne kobiety (odpowiednio skadrowane zdjęcia z innymi laskami) etc. Etc. Target to laski od 22 do 28 r.ż. (sam mam za pół roku 40 lat, ludzie dają mi 32-33 nie mam baby face etc., nie mam jakiejś super formy ale powolutku ją sobie robię). Zastanów się teraz jak odpowiednio opowiedziana historia działa na kobiety? Kolejny przykład użycia social proof: Ten starszy gość to spekulant giełdowy opowiadający o ciekawym mechanizmie – kiedy typowali spółkę do skupu / sprzedaży akcji ale nie podobała im się cena wysyłali na konferencję prasową gości, którzy udawali dziennikarzy. W zależności od tego czy chcieli uzyskać zbicie ceny czy jej wywindowanie w czasie na pytania podstawiony człowiek / podstawieni ludzie zadawali pytanie „Czy to prawda, że macie problemy finansowe i Wasz rozwój nie idzie tak jak zakładacie bo takie plotki krążą na mieście / czy to prawda że Wasza firma podpisze niedługo kontrakt z rządową instytucją XYZ?” – po rzuceniu takiego pytania dziennikarze przyklejali się do niego jak mucha do gówna a słabe ręce albo wyprzedawały ze strachu akcje albo rzucały się na nie aby podbić cenę, a oni inkasowali swój zysk bądź kupowali za grosze. (Ma to też związek z FOMO, które omówię poniżej). (Tu taka dygresja – wielokrotnie pisałem Wam, że jeśli jesteście sprawni w kontaktach międzyludzkich, to używanie tego tylko po to żeby jakaś Karyna dała Wam dupy to strzelanie do muchy z armaty. To, że większość postów na forum dotyczy lamentów, że ktoś nie może zaruchać / jakaś laska nie dała komuś tyłka świadczy o niskim ogarnięciu tego tematu. Dopóki człowiek nie zostanie zastąpiony przez maszyny to (social proof) działało, działa i będzie działać ponieważ nie jesteśmy w stanie usunąć ze swojego życia emocji, a jedyne co można zrobić to nauczyć się pracy z nimi i wpływania na emocje innych). FOMO Z social proof wiąże się również Fomo czyli Fear od Mising Out - Fear of missing out, w skrócie FOMO, oznacza lęk przed wypadnięciem z obiegu. To obawa, że coś istotnego nam umknie, kiedy nie będziemy online. Problem ten dotyczy znacznej liczby polskich internautów – już 14% z nich charakteryzuje się wysokim poziomem FOMO, a kolejne 67% doświadcza go w średnim nasileniu[1]. W grupie młodych ludzi, w wieku 15–19 lat, wysokiego i średniego poziomu FOMO doświadcza aż… 94%. Cztery przykłady FOMO Zdjęcia na insta – przeglądając zdjęcia znajomych na Insta odczuwasz ukłucie pt. „Oni byli w tym roku na wakacjach, a ja nigdzie nie wyjechałem” przez co czujesz się gorszy i odczuwasz brak i bycie POD. Ślub – masz 25 lat, a jeszcze lepiej 30, i Twoi znajomi wysłali Ci zaproszenie na ślub. W środku coś Cię kłuje i odczuwasz paniczny strach – „Ja nigdy nikogo sobie nie znajdę oni są tacy szczęśliwi”. Panika na dolarze – kiedy Rosja najeżdża na Ukrainę słyszysz, że zaraz to samo stanie się z Polską. Przez cały rok 2022 kupujesz dolary po absurdalnie wysokiej cenie bo boisz się, że złotówka zaraz spadnie w przepaść, a przecież wszyscy kupują! Nvidia – Nvidia rośnie w rok 180%, a Ty nie masz jej akcji. Wszędzie w necie czytasz, że WSZYSCY się załadowali kiedy było tanio, a „finansowi influencerzy” pieją z zachwytu. FOMO jest niezwykle silnym wymuszaczem określonych zachowań. Przyłóż teraz to o czym napisałem do spekulacji na akcjach o z filmiku jaki zamieściłemm – plotka „rzucona od niechcenia” może właśnie wywołać FOMO i wymusić na Tobie określone zachowania. Jak dealować z FOMO? Powinieneś zrozumieć, że życie można rozgrywać na trzech poziomach – muszę , mogę, chcę. Muszę, mogę, chcę czyli trzy poziomy funkcjonowania w życiu Muszę – muszę skończyć prestiżowe studia, znaleźć dobrze płatną pracę (nieważne czy ją lubię czy nie) aby kupić mieszkanie na kredyt oraz wziąć samochód w leasingu i Iphone w dużym abonamencie aby moja rodzina była ze mnie zadowolona oraz jakaś kobieta chciała ze mną być, ponieważ jeśli będę sam zostanę społecznym outsiderem a tego się boję - potrzebuję akceptacji z zewnątrz i potwierdzenia, że robię słusznie. Mogę skończyć prestiżowe studia, znaleźć dobrze płatną pracę, wziąć mieszkanie na kredyt, samochód w leasingu i Iphonea ponieważ czuję, że moja rodzina będzie wtedy ze mnie zadowolona, a moje szanse na znalezienie kobiety wzrosną – wierzę w siebie i dążę do celu/ów ale te cele wyznaczył mi ktoś inny (rodzina, społeczeństwo, presja społeczna) a nie ja sam. Chcę – chcę obrać drogę edukacji jaka mnie interesuje ponieważ chcę w życiu robić to co chcę, a także rozumiem, że szczęścia nie da mi poklask u innych czy też jakiekolwiek zewnętrzne bodźce, a mogę je odnaleźć tylko w sobie. Nie boję się stracić pracy, majątku, kobiet/y ponieważ wiem, że te kwestie to tylko dodatki do mojego życia, a ja sam, a nie społeczeństwo, rodzina czy ktokolwiek inny wiem czym jest moje szczęście. Dowód społeczny + FOMO powoduje, iż znacząca część populacji ludzkiej żyjącej na zachodzie żyje na poziomie „muszę” bądź z ledwością doczołguje się do „mogę”. Zastanów się teraz dobrze na jakim etapie jesteś? Dostosowania się do potrzeb innych bo czujesz, że tak MUSZISZ zrobić? Lekkiego przebudzenia świadomości czyli poczucia, że MOŻESZ o czymś decydować w swoim życiu? A może jednak na etapie samodzielnej decyzji o tym co jest dla Ciebie dobre a co nie? Muszę – dostosowuję się, żyję w strachu, inni podejmują za mnie decyzję Mogę – mam pewną decyzyjność, często słucham kołczów samorozwoju, zostaję trybikiem w maszynie Chcę – zanurzam się w świecie ludzi muszę / mogę kiedy mam z tego korzyści i tego chcę, ale na co dzień żyję swoim życiem i swoimi celami, którymi może być równie dobrze zostanie miliarderem a równie dobrze brak celów. To Ty sam powinieneś zdecydować jaki zawód chcesz wykonywać. To Ty sam powinieneś zdecydować czy chcesz mieć kobietę czy nie. To Ty sam powinieneś zdecydować jakie cechy ta kobieta powinna posiadać. To nie Twoja rodzina i otoczenie poprzez wywoływanie presji na Tobie co do posiadania czegokolwiek, określonych zarobków czy też wymuszając pewne zachowania powinna determinować to co robisz. To nie Twoi koledzy pierd*ląc w kółko „no pokaż zdjęcie tej laski” albo „patrz na instagrama jaka dupa” mają definiować z kim chcesz się spotykać. To wreszcie nie Twój wujek Janusz, sam tkwiący w nieudanym małżeństwie, ma spowodować że się ożenisz a Ty sam podejmiesz decyzję czy chcęsz być w długoteminowych związkach i na jakim poziomie formalizacji one mają być. Na poziomie rozwoju „chcę” to Ty sam przejmujesz lejce swojego życia z wszelkimi tego konsekwencjami, a będzie ich wiele. Ludziom nie będzie podobać się to, że żyjesz jak wolny człowiek, robisz to co lubisz i żyjesz jak chcesz. Będzie ich to wręcz niemiłosiernie wkurwiać bo sami zaprzęgnięci w kierat roboty której nienawidzą, kredyty, zrzędząca baba i dzieciaki widząc Cię będą czuli się gorzej i spróbują Cię sprowadzić do swojego poziomu. „Chcę” oznacza również, iż wychodzisz z ciepłego kurwidołka społecznego, gdzie „mam chujowo w małżeństwie ale przecież wszyscy tak mają”, „nienawidzę swojej pracy ale muszę spłacić ratę za ten samochód w leasingu od którego sąsiadowi pęka dupa z zazdrości” a przechodzisz do trybu – żyję za siebie i dla siebie i o ile mogę zapisać swoje sukcesy na konto własne o tyle wszelkie porażki są MOJĄ WINĄ i skutkiem moich błędnych decyzji i nie mogę się usprawiedliwiać magicznym „bo tak musi być”. Jestem też zadziwiony tym jak wiele osób nie rozumie, że realizacja pewnych marzeń niesie za sobą konsekwencje. Bycie w stałym związku z kobietą to nie tylko same plusy ale też i istotne ograniczenia. Posiadanie i epatowanie pieniędzmi i majątkiem niesie za sobą pewne zagrożenia i ograniczenia. Ale najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że kiedy zrozumiesz że „chcesz” jest najciekawszą opcją życia wtedy zrozumiesz jak śmieszne z tej perspektywy wydają się Twoje działania podporządkowane posiadaniu pieniędzy dla samych pieniędzy albo ruchaniu dla samego ruchania. Kobiety jak i pieniądze powinny pełnić określone funkcje w Twoim życiu, a nie łatać Twoje niedostatki. Najczęściej jest tak, że ludzie z brakami na tych polach (czyli mający problem z kobietami lub pieniędzmi) fiksują się na tym i uważają, że jak je zdobędą to otworzą im się bramy raju a jak jest naprawdę? Wypalenie zawodowe, gorycz z nieudanych związków czy zaprzęgnięcia się w kierat robota – dom ze starą, której nie lubisz, spłata kredytów. I żebyśmy się zrozumieli – pieniądze i kobiety są super ale – i to bardzo ważne – to Ty musisz ich CHCIEĆ a nie musieć je mieć czy MÓC je mieć. To Ty i Twoja wola powinniście zdecydować czego chcecie od życia i co prowadzi do Twojego zadowolenia. Problem polega na tym, że czym więcej rzeczy z zewnątrz będzie wpływało na Twój nastrój tym bardziej będziesz zależny od otoczenia i bujany na łajbie emocji zamiast na luzie przeżywać swoje życie. Powtórzę po raz setny – szczęście jest w Tobie nie na zewnątrz i dopóki tego nie zrozumiesz dopóty będziesz najwyżej na poziomie – „mogę”. Większość kobiet z jakimi się spotykałem w ostatnich latach mówiła mi to samo – „czuję się z Tobą zajebiście spokojna”, „czuję się z Tobą jak dziecko, taki spokojny czas jak wakacje”, „jak Ty to robisz, że jesteś tak spokojnym człowiekiem, a ja cały czas o czymś myślę”? Odpowiedź jest prosta – nie myślę i nie analizuję za dużo a działam. Działam ponieważ wiem, że ode mnie zależy czego chcę i próbuję to dostać. A jeśli się nie uda? Chuj z tym. Po prostu będzie co innego. Inna kobieta, inne pieniądze ale najważniejsze – rano wstanę i powiem sobie – jaki ten świat jest zajebisty bo wstało słońce. Myślenie + działanie > narzekanie i życiowe rozkminy. Zadałem kiedyś pytanie mojemu kumplowi, który pracuje na Bliskim Wschodzie – co by się stało gdybyś stracił teraz cały majątek? Co byś zrobił? „Nie wiem” – w oczach strach. Więc ja Ci odpowiadam – jeśli CHCIAŁBYŚ to byś go w ten czy inny sposób odrobił, a jeśli NIE CHCIAŁBYŚ to miałbyś to w dupie. Żyjcie po swojemu i kochajcie swoje życie bo i tak wszyscy kiedyś umrzemy – jak będziecie zdychać będziecie myśleć o bólu dupy sąsiada? O racie? O wujku Staszku co wpierdala kiełbę z biedry i ma chujową żonę ale powtarza Wam „Patrz młody żeniaczka to jest to, nadgodziny to jest to, musisz mieć dom i samochód no to napijmy się!”. O tym chcesz myśleć w momencie śmierci czy o tym, że żyłeś jak chciałeś i napisałeś swoim życiem fajną książkę? Jaki miałaby ona tytuł? Bo moja z pewnością na okładce miałaby coś takiego - Życie kocha kiedy łapiesz je za klapy i nie traktujesz go zbyt serio. Chciej się dobrze bawić w swoim życiu, a nie tylko miej świadomość, że musisz bądź możesz. PS A teraz wróć do tych cytatów: „Wielki Szu” – „W pokerze nie ma czegoś takiego jak szczęście. Szczęście trzeba sobie po prostu umieć zorganizować”. Jest jeszcze drugi, który również uwielbiam - „Ty grałeś o pieniądze, a ja żeby wygrać. Dlatego przegrałeś”. Co o nich myślisz po przeczytaniu tego, co powyżej? PS 2 Jako dopełnienie tego tematu proponuję:
    55 punktów
  24. Trochę się zbierałem by to napisać, ponieważ pewnego dnia zdałem sobie sprawę z tego że osiągnąłem pewien poziom samorealizacji i wynikającego z tego "szczęścia", ale lepiej chyba wyraża mój stan "spokój ducha". Przeszedłem bardzo daleką drogę i trochę mnie życie przetargało, w sumie czeka mnie jeszcze sporo wyzwań, ale mam taki stan o którym marzyłem od lat. Co ciekawe to nic specjalnego na pierwszy rzut oka, ale dla mnie w porównaniu do tego co było 5 lat temu czy 25 to jest kompletna zmiana o 180 stopni. Zaznaczam że ten post nie ma na celu pokazania jaki to jest zajeb$ty, przeciwnie od początku miałem sporo problemów i niską samoocenę. Wychowanie przez tylko mamę nie daje optymalnego zestawu wzorców, z drugiej strony nie mam żalu, ba jak na lata 90te mimo że się nie przelewało uważam, że naprawdę mieliśmy sporo szczęścia. W zasadzie bliżej mi do wyjątku potwierdzającego regułę, że mimo przeciwności da się wyjść na ludzi, ale dopiero po lekturze książek Marka, różnych red pillów, czytania forum i wielu wartościowych wpisów uznałem że: cholera to chyba cud, że daje radę. Statystycznie powinienem nie najlepiej skończyć, większość takich jak ja ma jakieś problem z prawem, co ciekawe nawet miałem taki epizod za młodych lat że spędziłem wiele godzin na policji za swoje głupie występki, szczęście że skończyło się dla mnie w miarę ok, ale mocno mi to otrzeźwiało głowę. Wczesne dzieciństwo, szczególnie czasy podstawówki to były dobre lata, mimo pewnej bidy nie było źle, ale do dziś pamiętam, że dość szybko zrozumiałem że jedyne co się liczy to piniondz, a otaczało mnie trochę bogatszych dzieciaków. Co ciekawe jedyne czego im zazdrościłem to komputera, bo ogólnie byłem bardzo pogodnym gnojkiem, natomiast to co kompletnie wywróciło moje życie to odzyskanie domu w którym mieszkaliśmy i totalna jazda bez trzymanki. Nagle okazało się z dnia na dzień że moje dzieciństwo się skończyło, jako gówniarz musiałem dorosnąć i przyjąć bardziej męską rolę, w zasadzie zmusiła mnie do tego sytuacja. Kiedyś w rozmowie z Absolutem powiedział mi jedną bardzo mądrą rzecz że osoby wychowywane przez matkę mają zwykle dwie opcje: albo wychowają się same, albo będą miały przeje..e. Nie miałem wyboru, wszedłem w przyśpieszony kurs życia, gdy włamano nam się do mieszkania, dzień po dniu zastanawiałem się czy nie dostanę w łeb wchodząc do klatki schodowej, nocne niszczenie budynku, ale przynajmniej nie podpalili piwnicy jak to robili na Pradze... Z perspektywy czasu pamiętam że nie tyle sama sytuacja była najgorsza ale ciągły stres i życie w napięciu. Wielu mieszkańców tego bloku zostało oszukanych, mięli mieć obiecane pieniądze jak się wyprowadzą do innego mieszkania, oczywiście nie dostali i na koniec zostało kilka rodzin terroryzowanych przez jednego przedstawiciela zawodu pale$try. Gdybyśmy nie przetrwali tego i gdybyśmy nie wzięli wtedy adwokata to nie wiem czy bym dzisiaj do Was tutaj pisał, serio. Koniec końców ugięli się i udało się nam wyjść z tego bagna, ale to 2 letnie doświadczenie kompletnie mnie zmieniło, z pogodnego chłopaka przeformowałem się na dość agresywnego, rozgoryczanego gościa. Liceum to był spokojny okres pod względem stabilnego zamieszkania, ba nawet dostałem komputer i w zasadzie wpadłem w uzależnienie gier, to była ucieczka i chwila radości, ale psychicznie byłem wycieńczony i miałem takie dziwne poczucie, że nie lubiłem siebie. Ciężko to wytłumaczyć, po prostu jako już nastolatek doświadczyłem że wiat jest brutalny i kompletnie straciłem zaufanie do ludzi, straciłem radość życia. Dzieciaki są zwykle naturalnie beztroskie, szczęśliwe póki oczywiście nie wpadną w młyn szkoły, która wtłacza im umysł niewolnika. Ja czułem że byłem zmieniony, ale bez mojej zgody, w sensie ktoś zabrał mi tą radość życia i niewiele rzeczy mnie cieszyło. Nie wiem czy to była depresja, raczej marazm i nie wiedziałem jak z tego wyjść. Jeszcze wtedy nie rozumiałem tego mechanizmu i najłatwiej było skierować złość na samego siebie, może człowiek podświadomie myśli że z nim coś nie tak, że to go spotkało itd. Miałem trochę uzależnień, ale udało mi się na szczęście samemu z nich wyjść i ogólnie w miarę się uczyłem, ale ponownie nawet i na studiach ciągnąłem swój bagaż, to szczególnie psuło moje relacje z ludźmi. Na zaocznych zrozumiałem szybko że jeśli nie ogarnę kasy to będzie game over i całe szczęście wszedłem w IT, to były wczesne lata i nie było takich zarobków jak dzisiaj, ale dało mi to dużą dozę stabilizacji. Niestety nie miałem szczęścia z niektórymi pracami i dwukrotnie trafiłem na psychopatów i to bardzo mocno odbiło się na moim zdrowiu, w zasadzie jeszcze bardziej mnie wycofało, bo moje relacje szybko się rozpadały, to był już czasy tindera i rosnących oczekiwań i już wtedy słowo "chroniczna choroba" szybko kończyło znajomość. Tak minęło z 10 lat podczas których pracowałem ostatkiem sił i szukałem pomocy medycznej w polszy i za granicą i niestety traciłem tylko kasę na złodziej w kitlach, mam bardzo negatywne zdanie na temat tak pieszczotliwie nazywanej "służby" zdrowia. Wreszcie po wielu latach i po czytaniu wielu prac naukowych co to nawet kitle nie wiedzą że takie istnieją udało mi się znaleźć przyczynę i powolutku widzę poprawę, zajmie mi wyzdrowienie pewnie z rok czy dwa ale wreszcie mam światło w tunelu. No i przyszedł srovid, rok 2019 i tak był dla mnie bardzo ciężki, praca z dwiema psychopatkami, które bawiły się gnojeniem mężczyzn i kompletne wypalenie wariatkowem sprawiło że po prostu rzuciłem papierem i bez innej roboty po prosu wyszedłem. To był chyba najniższy mój stan w życiu, zdrowotnie i psychicznie. A gdy zaczął się rok 2020 i cały covidowy cyrk paradoksalnie sprawił, że musiałem ogarnąć wiele rzeczy, tym bardziej że również rodzic bardzo ciężko zachorował. Bez pracy i żyjąc z oszczędności z jednej strony powoli wracałem do stabilności, gdyż nie miałem do czynienia z psycholami, ale pozostał ważny temat co dalej? No i tutaj wkraczamy w najważniejszy etap mojego życia. Z kompletnej desperacji zacząłem pracować nad swoim własnym biznesem, wiedziałem że do roboty się nie nadaję, bo ryzyko kolejnych psycholi jest zbyt duże, poza tym każdy stres pogarszał moje słabe zdrowie. Została mi jedyna opcja którą widziałem, totalny grind, jak żuczek lepiący kulkę z gówna dzień w dzień pracowałem po 12 czy 14h przez pół roku, w wakacje, w święta, weekendy, jednym ciągiem. Wiele rzeczy robiłem wolniej i spokojniej, miałem trochę stresu, ale to było z 20x mniej niż w zwykłej robocie, a ponieważ pracowałem więcej godzin, miałem motywację i pracowałem w zasadzie cały czas byłem o wiele bardziej wydajny, czułem też sens tego co robię, miałem motywację i w zasadzie to co robiłem i tak podniosło by moje skille jeśli bym musiał jednak iść do pracy. Po pół roku takiego grindu zacząłem trochę zarabiać, jak na IT o były kompletne gorsze, bliżej kwoty zielonej kasjerki w spożywczaku i tak miałem przez kolejny Panowie rok, serio. Powiem nie wiedzieć czemu nie porzuciłem tego, a wiem że wielu by szybko dało sobie spokój, ale moją największa motywacją była desperacja, bo za chiny nie chciałem znowu trafić na jakiś psycholi i stać się w miarę niezależny. Z jednej strony zarabiałem jakieś grosze niewspółmiernie do tego co robiłem, to było wręcz śmieszne, ale przynajmniej pokrywałem moje minimalne koszty życia. Paradoksalnie dodatkowo motywował mnie lockdown gospodarki i przymuszanie do dziab, uznałem że po moim trupie, że mnie nie wezmą siłą jak wielu innych co mięli do wyboru dziaba albo praca, po moich doświadczeniach z kitlami uznałem że będę grindował dalej, a nóż się uda. Tak może to są grosze, ale to k..a moje grosze i przynajmniej widzę sens w tym co robię i jakiś namacalny efekt mojej pracy. W ten sposób spędziłem kolejny rok, dla mnie było bez różnicy czy to była niedziela czy środa, wstawałem koło 5 czy 4 rano, pracowałem do 11, 2h przerwy i jechałem dalej do wieczora. Nigdy w życiu tak ciężko nie pracowałem, ale miałem mniejszy stres niż u psycholi i zdrowotnie przez sam ten fakt trochę zaczęło mi się poprawiać. Przełom nastąpił po jakiś 2 latach takie zapdolu, osiągnąłem zarobki poprzedniej pracy co było nawet dla mnie pewnym zaskoczeniem, bo z dynamiki przychodów myślałem że jeszcze czeka mnie 2 lata ostrego grindu. Na tym etapie uznałem że chyba się uda i wtedy zaczęło schodzić ze mnie napięcie, ta desperacja, to był ten moment kiedy własną pracą od zera pierwszy raz coś w życiu naprawdę osiągnąłem, jasne były wcześniej sukcesy, ale tutaj piszę o sytuacji być albo nie być dla mnie. To była taka desperacja ze względu na moje położenie, ze po prostu nie miałem innej opcji. Ludzie piszą o prokastrynacji, a po prostu nie ma u nich desperacji, jakby zabrakło im tlenu to nagle, szybko by zapomnieli o braku chęci do pracy. W dniu dzisiejszym jak piszę te słowa grind trwa dalej, ale w święta dąłem sobie trochę luzu i chodząc po parku podsumowałem sobie to wszystko i przyznam często wracam do przeszłości, że zrobiłbym coś inaczej, co mnie spotkało itd, ale wreszcie uznałem po latach, że w zasadzie to jestem "szczęśliwy" i nie nie skaczę z radości, nie śpiewam na ulicy dla atencji i podobne bzdety, jak pisałem wcześniej, bardziej to spokój ducha, pewna stabilizacja, fundament którego mi brakowało. Panowie ja do dziś potrafię z minutę szarpać klamkę jak wychodzę bo ciągle pamiętam włamanie mimo że mam niemal pancerne drzwi, tak wiele rzeczy w człowieku siedzi. Oczywiście cały czas zapdalam, ale wstaje już o 5.30 czy 6.00 i pracuję tylko 10 czy 12h, ale jestem bardzo wydajny i wreszcie lubię to co robię, po latach znoju już widzę że bardziej się bawię, niż ciężko pracuję, mam również ogromną satysfakcję że zrobiłem coś z niczego co pozytywnie wpływa na moje samopoczucie i pewność siebie. Zawsze nienawidziłem spotkania w corpo bez celu bo ktoś sobie wpisał je w cele roczne, jakieś rozliczanie bzdetów przez niekompetentnych ludzi co mi zazdrościli pensji a od 20 lat niezmienili pracy, więc tylko mobingowali innych. Uciekłem z piekła Panowie i jestem z tego bardzo dumny, to moje szczęście i radość, ale doceniam to tylko dlatego że znałem ten dołek wynikły z pracy w tym wariatkowie corpo u świrów. Co więcej jak czasem mam gorszy dzień to idę sobie do dzielnicy wieżowców chodzę w koło tych budynków z szkła i betonu i cieszę się że już nie muszę tam wracać, serio ogarnia mnie radość i z chęcią wracam do dalszej pracy. Gdybym nie osiągnął tego ogromną ilością pracy to pewnie bym uznał że ostatnie 20 lat szkół pracy zawodowej to porażka, ale powiem Wam teraz że powoli mam coś takiego, ze zaczynam doceniać tą całą drogę którą przeszedłem, te wszystkie trudy za dzieciaka, te nietrafione prace, a nawet chorobę. Może gdybym tego nie przeszedł nie byłbym w stanie docenić tego że teraz jestem niezależny i robię to co lubię i co daje mi dużo satysfakcji, tym bardziej że zaczynają się powoli lepsze pieniądze i to mimo kryzysu. Ba nie zwalniam i grinduje dalej, ale pierwszy raz po prostu lubię siebie. To chyba najważniejsze co chciałem napisać, pierwszy raz od dekad zaakceptowałam i lubię siebie, jestem w pewien sposób dumny z siebie, ale nie w sensie ego jak u narcyzów psycholi. Przeciwnie po zaliczeniu najgorszych dołków nabrałem tyle pokory, że sam się dziwię że mimo tylu trudów dałem radę, natomiast wiem że innym na moim miejscu by odbiła palma. Wiem o tym bo wiele osób mi zazdrości jak to polaczki robaczki i chciano mi zniszczyć mój biznes, więc poucinałem wiele pseudo przyjaźni. Mocno wierzę że nie tylko liczy się cel, ale sama droga w jego osiągnięciu, tak naprawdę najlepszy nie jest cel, ale sama droga i walka z przeciwnościami aby coś osiągnąć. My mężczyźni w przeciwieństwie do kobiet w 90% rodzimy się po prostu zerem (reszta to bogacze i chady), facet przez to co osiągnie, jaką rolę przyjmie staje się prawdziwym mężczyzną. Ja przez wiele lat ze względu na wiele perypetii miałem niską samoocenę i nie lubiłem siebie, dodatkowo choroba chroniczna kompletnie mnie dobiła, a mimo to wygrzebałem się z bagna. Przede mną jeszcze długa droga, ale nigdy wcześniej nie miałem takiego spokoju ducha, takiej satysfakcji i spełnienia. Sam się musiałem de facto wychować i sam coś od zera osiągnąłem, nikt mi nic nie dał, tymi rękoma doszedłem do całkiem dobrych rezultatów i nikt mi tego nie odbierze. Nie muszą się sprawdzać przed innymi i pajacować jak wielu tłuków w corpo podlizujących się szefowi i udających samców alfa między sobą, nie szukam akceptacji, swoją wartość zbudowałem sam w sobie i nie jest potrzebne mi zewnętrzne źródło akceptacji czy przynależności, abym pasował itd. Mam na ten cyrk wywalone i to chyba największy mój sukces. Paradoksalnie bym tak tego nie cenił i nie miał takiej motywacji gdybym tych kilku lat w stadzie os nie spędził. Na koniec napiszę coś w co sam bym nie uwierzył nawet kilka lat temu, że dojdę do takich wniosków. Uważam że gdyby nie moje pokręcone życie, gdyby nie ta wyboista droga od dziecka to bym tyle nie osiągnął. Tak po latach uważam że to co było katorgą długoterminowo wyszło mi na dobre, ale w życiu bym nikomu takiej drogi nie życzył, raczej jestem wyjątkiem i w cale nie dodaje mi to wartości, raczej wolałbym mniej stresujące życie, ale chyba bym nie osiągnął bez tego swojego "szczęścia". Pewnie dużo racjonalizuje, ale mając dość słabe karty wymaksowałem z nimi naprawdę dużo. To raczej niecodzienny wpis, po prostu od wielu dekad pierwszy raz czuje się szczęśliwy, to nie jest jakaś wielka radość, raczej wstaje rano spokojny, pogodny, czuje że żyję, a nie że się męczę. Moja mama też niemal że wyzdrowiała i sam znalazłem sposób leczenia swojej choroby. Ale podkreślam, że doceniam to głównie dlatego, że nabrałem dużej pokory przez życie, gdyby mi to było wszystko dane np biznes to pewnie bym tego nie docenił i by się szybko sam złożył. Przemówiłem This is the way Dziękuję Wszystkim na forum, gdyż dużo się od Was nauczyłem i dalej uczę, a wątek covidowy ocalił moje resztki zdrowia, Najlepszego Wszystkim życzę!
    55 punktów
  25. Zainspirowany ostatnio wieloma tematami @SzatanK i brakiem wiedzy wielu młodych chłopaków na forum na temat kobiet i ich natury poczyniłem poszukiwania sławnego bloga dwóch adwokatów znienawidzonych przez kobiety i środowiska lewicowe. Poniżej jeden z tematów ich bloga, który zamieszczam. Niejednemu otworzy oczy czy obali iluzję bredni, którymi faszerowano mężczyzn od dziecka. Zapiszcie sobie sam link bloga, który jest trudno znaleźć w necie. Blog dla mężczyzn (archive.org) Znajdziecie tam mnóstwo informacji a skoro wielu mądrych chłopaków z forum nie jest wstanie was przekonać jak chociażby w temacie o kobietach 40+ gdzie dla was milf to ekstra laska😆 to może dwaj adwokaci będą w stanie odpowiedzieć na nurtujące was pytania i poszerzyć zakres wiedzy na temat relacji damsko-męskich. Czasami bardzo zły biznes, czasami bardzo dobry, najczęściej przeciętny ale zawsze najlepszy, na jaki ją stać w danym momencie. Kobieta nie „kocha” mężczyzny tak, jak mężczyzna kocha ją. Jest to zasada nie znająca wyjątków. Może darzyć go uczuciem, ale uczucie to nie będzie miłością w takim sensie, w jakim zna je mężczyzna. To, że kobieta nie kocha mężczyzny nie znaczy, że nie może go lubić albo być do niego przywiązaną. Nie znaczy to również, że nie można świetnie bawić się z kobietą. Znaczy to dokładnie i tylko to, co napisałem. W przypadku mężczyzny, przejawem miłości jest poświęcenie. Mężczyzna oddaje swoje zasoby, swoje terytorium, chroni kobietę i dzieci. Oto rola, którą odgrywa mężczyzna, a która jest przejawem jego miłości do kobiety. Gdy mężczyzna nieświadomy różnicy pomiędzy miłością mężczyzny do kobiety a uczuciem kobiety do mężczyzny ogląda (zapewne z konieczności) film o miłości, albo też czyta powieść, w której wątkiem jest miłość, z reguły ma wówczas kontakt z miłością w wydaniu męskim. W przypadku kobiety, słowem – kluczem, umożliwiającym zrozumienie, na czym polega „miłość” kobiety, nie jest poświęcenie. Jest nim obecność. Gdy kobieta wybiera jakiegoś mężczyznę na partnera, pierwszym tego przejawem jest seks (z wyjątkiem seksu dla sportu, zemsty czy podobnych incydentalnych przypadków). Innym przejawem kobiecej „miłości” jest dostosowywanie do swoich potrzeb dotychczasowego terytorium mężczyzny. Tzw. gnieżdżenie się kobiety zaczyna się z reguły od pozostawiania szczoteczki do zębów lub pojedynczych części garderoby w domu mężczyzny. Przejawem typowej kobiecej „miłości” może być również zaborczość i chęć kontrolowania różnych aspektów życia partnera. Takim przejawem może być na przykład ciągłe wysyłanie wiadomości, które mają na celu utrzymanie zainteresowania mężczyzny konkretną kobietą oraz kontrolę tego, kogo on obdarza zainteresowaniem. Rola mężczyzny w związku polega na tym, że dostarcza on dóbr i usług, chroni i poświęca się. Rola kobiety w związku polega głównie na tym, że obdarza mężczyznę swoją obecnością. „Miłość” kobiety jest bardzo, jak by to ująć, pasywna. Kobieta otrzymuje i w zamian daje swoją obecność. Jeżeli kobieta ze względu na swoją niską atrakcyjność nie jest w stanie przyciągnąć mężczyzny, który zapewni jej dużo zasobów, wybierze takiego mężczyznę, który zapewni użyteczność, przynajmniej w jakimś stopniu. Okoliczność, iż mężczyźni i kobiety doświadczają uczucia, które określa się jako „miłość”, w inny sposób i przejawiają je inaczej, nie oznacza, że kobiety są „złe”. Są inne niż mężczyźni. Prawdziwe niebezpieczeństwo tkwi w tym, iż wielu mężczyzn dokonuje projekcji własnego uczucia, którym obdarzają kobietę i wierzy, iż są obdarzani przez nią takim samym uczuciem, uczuciem związanym z poświęceniem. Owszem, kobieta może się cokolwiek poświęcać ale tylko tak długo, jak będzie przekonana, że jej partner ma zdolność do zaspokajania jej potrzeby. Problem mają zatem ci mężczyźni, którzy w związku pełnią rolę, opisaną wyżej, a zarazem spodziewają się tego, że kobieta będzie pełnić rolę analogiczną, po czym ich oczekiwania zostają unicestwione przez rzeczywistość. Czują wtedy zawód, czują się oszukani i narzekają, że nie byli nigdy kochani. Są w błędzie. Nie rozumieli, że kobiety nie są w stanie obdarzyć mężczyzn takim uczuciem, którym obdarzają je mężczyźni, jak również nie rozumieli, że tego rodzaju stan rzeczy jest normalny, zgodny z naturą. Chcieliby, żeby było inaczej. Nigdy tak nie było, nie jest i nie będzie. Mężczyzna, który chce doznawać satysfakcji, zadowolenia z pozostawania w stałym związku z kobietą musi nie tylko zrozumieć powyższe uwagi na poziomie intelektualnym. Musi je przetrawić i zaakceptować, muszą się one stać częścią jego światopoglądu. W przeciwnym razie życie w związku nie będzie dla niego lekkie. Powiedzenie „when the going gets tough, the tough get going” oznacza, że jeżeli życie zaczyna być trudne należy stwardnieć. W przypadku kobiety należałoby stwierdzić, że jeżeli związek z mężczyzną zaczyna być dla niej trudny, kobieta, jeżeli tylko może, zostawi tego mężczyznę. Wcześniej poczyniłem uwagę, iż nieświadomi mężczyźni dokonują projekcji swojej wersji miłości na kobietę. Z kobietami jest podobnie. Projektują swój rodzaj „miłości” na mężczyzn. Dlatego oczekują ciągłego zainteresowania i obecności od mężczyzny. Bo na tym polega ich „miłość”. Brak zainteresowania ze strony mężczyzny i brak jego obecności powoduje, iż kobiety manifestują swoje niezadowolenie na różne sposoby. Wielu mężczyzn miało w życiu do czynienia z kobietą, która próbowała ograniczać jego czas ze znajomymi, kolegami czy rodziną w ten czy w inny sposób, oczekując zainteresowania głównie jej osobą. Mężczyzna nie ma nic przeciwko spędzaniu przez kobietę czasu z koleżankami ponieważ nie zagrażają one jego sukcesowi reprodukcyjnemu. W przypadku kobiety, dokonuje ona projekcji własnego uczucia na mężczyznę, oczekuje od niego uwagi i zainteresowania i nie chce aby mężczyzna przeznaczał swoją uwagą i zainteresowanie na kogokolwiek innego poza nią, niezależnie od tego, czy są to kobiety czy mężczyźni. Ważne, żeby niektórzy mężczyźni zamiast narzekać na kobiety zauważyli, że ani mężczyźni nie są źli, ani też kobiety nie są złe. Złe jest jedynie to, że tego rodzaju wiedza, nie jest powszechna, że buduje się niezgodny z prawdą obraz rzeczywistości w świadomości mężczyzn, którzy nie rozumieją do końca na czym polega związek z kobietą. Tylko wtedy, gdy rozumie się naturę kobiet można je docenić i nie paść ofiarą niepotrzebnych rozczarowań. Widziałem wielu niedoświadczonych mężczyzn, którzy na pewnym etapie swojego życia odczuwali wielką satysfakcję, płynącą ze związku z kobietą, a potem doznawali równie wielkich rozczarowań tylko dlatego, że nie rozumieli kobiecej natury. Bardzo wielu z nich nosiło w sobie, czasem wiele lat, złość lub nienawiść do kobiet. To nieporozumienie i strata energii. To tak, jakby mieć pretensje do jakiegokolwiek człowieka, że nie ma skrzydeł i nie potrafi latać. Zamiast złościć się i przeżywać rozczarowania, rujnować sobie życie często niemądrymi decyzjami, lepiej wiedzę taką posiadać, nieść ją przez życie i robić to, co się chce, będąc w tą wiedzę wyposażonym. Kobieta będzie mężczyznę na tyle i tak długo „kochać”, na ile będzie on zaspokajał jej potrzeby. Jest to normalne, powinno być powszechnie wiadome i akceptowane. Tym wszystkim, którzy zadają sobie pytanie „i co z tego” albo „co praktycznego z tego wynika” proponuję doczytać do końca. Kobieta wybiera sobie na męża najlepszego mężczyznę, na jakiego ją stać. Ocenia, czy taki mężczyzna jest w stanie ją zapłodnić i ile zasobów może jej dostarczyć w trakcie wspólnego życia. Być może w danym momencie jest to jedyny mężczyzna, który się nią interesuje a być może jest jeszcze jedna lub kilka ewentualności, które kobieta rozważy z praktycznego punktu widzenia. Dla kobiety, zwłaszcza dla kobiety żyjącej współcześnie, kwestią najważniejszą, ważniejszą niż jakakolwiek inna (owszem, generalizuję i owszem zdarzają się wyjątki), ważniejszą niż własne dzieci, jest jej własne bezpieczeństwo. Widziałem dziesiątki przypadków, w których kobieta dbając o własne bezpieczeństwo rezygnowała z opieki nad własnym dzieckiem, ponieważ kolidowałoby to z jej własnym komfortem. Brak społecznych czy kulturowych mechanizmów, zabezpieczających przed takim zachowaniem w obecnych czasach powoduje, że przypadki takie są coraz częstsze, a jednocześnie dowodzą, że co do zasady, w hierarchii wartości własne bezpieczeństwo będzie dla kobiety ważniejsze niż cokolwiek innego. Jeżeli kobieta wiąże się, na przykład, ze starym mężczyzną, starszym od niej o trzydzieści, czterdzieści lat, to czyni to wyłącznie dlatego, że taki mężczyzna w jej przekonaniu zapewni jej lepsze, wygodniejsze życie, niż ktoś inny. Jeżeli taki mężczyzna uważa, że pomimo różnicy wieku jest atrakcyjny dla znacznie młodszej kobiety i nie liczy się dla niej wyłącznie to, co może jej dać w sensie materialnym, statusu czy też najogólniej ujmując, aby zaspokoić jej potrzebę posiadania poczucia bezpieczeństwa, mężczyzna taki jest nieświadomy swojej roli w związku. Jeżeli kobieta, która w wieku dwudziestu kilku lat była dość atrakcyjna, zaś w wieku trzydziestu kilku lat spadła do trzeciej ligi i wiąże się wówczas z mężczyzną poczciwym ale nudnym, inteligentnym ale nie błyskotliwym, dość zaradnym ale nie przebojowym, znaczy to tyle, że na więcej ją nie stać. Kobieta zawsze wybiera takiego mężczyznę do małżeństwa albo do stałego związku, który zarabia więcej niż ona, który ma więcej zasobów niż ona. Na tym właśnie polega hipergamia. Zdarza się również nierzadko, że kobieta wybiera takiego mężczyznę, który dobrze lub bardzo dobrze według niej rokuje na przyszłość, jeżeli chodzi o możliwość pozyskiwania zasobów (czytaj pieniędzy), które będą jej potrzebne. Niektóre kobiety mają bardzo dobrze rozwiniętą zdolność wychwytywania takich właśnie mężczyzn, którzy w momencie nawiązania znajomości niczego nie mają natomiast w miarę upływu czasu budują swoją pozycję finansową i często okazuje się, że budują ją z rozmachem. Te kobiety, które wybierają nieudaczników życiowych, mężczyzn niezaradnych, wybierają po prostu to, na co je stać. Mężczyzna taki to szczyt aktualnych możliwości danej kobiety jeżeli chodzi o jej zdolność znalezienia partnera. Wyobraźmy sobie świat, w którym wiedza o tym, że kobieta inaczej „kocha” mężczyznę, niż mężczyzna sobie to wyobraża, jest powszechna. W którym każdy mężczyzna wie, że nie istnieje coś takiego jak miłość romantyczna kobiety do mężczyzny (nie mylić z zauroczeniem), że to uczucie, którym kobieta może darzyć mężczyznę jest na wskroś praktyczne. Czy nie zaoszczędziłoby to lokowania niemożliwych do spełnienia oczekiwań, czy nie zaoszczędziłoby to rozczarowań tak wielu mężczyznom? Tym wszystkim młodym mężom, którzy mają inne zdanie i niewiele doświadczenia życiowego sugeruję dać sobie kilka lat i obserwować to, co się wydarzy. Jest bardzo prawdopodobne, że przyjdzie im zmienić zdanie. Jest również bardzo prawdopodobne, że ich małżeństwo skończy się rozwodem, choć teraz taka wizja przyszłości nie mieści im się w głowie. Kobiecie zależy na małżeństwie ponieważ kobieta potrzebuje mężczyzny żeby się nią opiekował. Jakkolwiek mocno niektóre kobiety będą temu na zewnątrz zaprzeczać, w głębi ducha wiedzą, że to prawda. Kobieta, sama bez mężczyzny, nie może pełnić w zadowalający sposób roli matki i osoby robiącej karierę. Jeżeli będzie tego próbować, polegnie na obu frontach. Nie będzie w stanie rozwijać się zawodowo ponieważ….dzieci. Będzie kiepską matką bo będzie na tyle zajęta pracą, że nie uda jej się poświęcić wystarczająco dużo czasu na opiekę nad dzieckiem. Kobieta inteligentna będzie starała się pozyskać możliwie najlepszego dla siebie mężczyznę wówczas, gdy będzie jeszcze młoda i płodna. Mężczyzna im starszy, tym jest w stanie zainteresować sobą więcej kobiet (do pewnego momentu), natomiast w przypadku kobiet, ich wartość na rynku spada proporcjonalnie do wieku. W jaki więc sposób kobieta jest w stanie związać ze sobą mężczyznę i zapewnić sobie, że będzie się on nią zajmował do końca jej życia, podczas gdy jej atrakcyjność spada a atrakcyjność mężczyzny rośnie? Środkiem do osiągnięcia tego celu jest małżeństwo jako stosunek prawny. Taki, w którym mężczyzna może zostać zmuszony przez państwo do łożenia na kobietę. Z tej przyczyny – wzmocnienia gwarancji na zaspokajanie własnych potrzeb – wiele kobiet ma na pewnym etapie życia, niektóre przez całe życie, obsesję na punkcie wyjścia za mąż. Kobieta, w przeciwieństwie do mężczyzny, dysponuje stosunkowo krótszym czasem aby związać ze sobą mężczyznę. W obecnych czasach dość często kobieta dwudziestokilkuletnia prowadzi rozrywkowy tryb życia, nagle orientuje się, że ma lat trzydzieści kilka i wpada w panikę, ponieważ z roku na rok maleje jej realna szansa na dziecko, a zarazem zmniejsza się w coraz większym tempie jej atrakcyjność fizyczna. Z reguły, kobieta, która przekracza trzydziestkę a tym bardziej sięga czterdziestki i do tej pory nie ma dziecka ani mężczyzny na stałe, ma bardzo duże szanse na to, że nie będzie miała ani jednego, ani drugiego. Wówczas często zadowala się po prostu tym, co jest dostępne. Wie, że wkrótce uderzy z pełną mocą w ścianę czasu i nie będzie wyglądać tak, jak wówczas, gdy miała 25 lat. Obecnie, główna przyczyna, dla której niektóre kobiety nie chcą wychodzić za mąż na danym etapie swojego życia polega na tym, że wydaje im się, że będzie im lepiej samym niż w małżeństwie. Niektórym kobietom wydaje się również, że podobnie jak w przypadku mężczyzn, ich atrakcyjność będzie do pewnego momentu rosła im starsze będą się stawać. To przekonanie niezgodne z rzeczywistością. Mężczyzna prawie zawsze będzie wolał młodszą kobietę od starszej i jeżeli pozostawić by mu taki wybór, wybierze kobietę młodszą. Jeżeli weźmiemy dwie kobiety o zbliżonej urodzie, inteligencji, poczuciu humoru i innych zaletach, jedna z nich będzie w wieku 25 lat a druga 40, mężczyzna, który chce mieć dzieci, instynktownie ciągnął będzie do kobiety młodszej z tej prostej przyczyny, że daje ona większe prawdopodobieństwo zajścia w ciążę. Mężczyzna jest zainteresowany w pierwszej kolejności młodą, atrakcyjną kobietą. Części kobiet wydaje się, że brak atrakcyjności lub młodości są w stanie skompensować czymś innym. Na przykład mało atrakcyjnej kobiecie wydaje się, że jeżeli będzie miała udaną karierę zawodową, to w jakiś sposób przyciągnie do siebie atrakcyjnego mężczyznę, który będzie się nią opiekował. Możliwe. Jednak atrakcyjny mężczyzna, który jest zainteresowany posiadaniem potomstwa, będzie szukał szczęścia z młodą i atrakcyjną kobietą. Każda kobieta, która traktuje otwarcie małżeństwo jak biznes, nie robi z tego tajemnicy, nie próbuje ukrywać jej pod pozorem czegokolwiek innego, powinna być wzorem do naśladowania dla innych kobiet – z korzyścią dla mężczyzny, który jest jej mężem. Dlaczego? Związek taki usuwa iluzję ze stosunku mężczyzny do kobiety, polegającą na tzw. „prawdziwej miłości”. Prawdziwa miłość brzmi naprawdę pięknie, wzniośle. Piętnaście lat temu, gdybym przeczytał to, co teraz piszę, byłbym oburzony i zły. Lata obserwacji prowadzą jednak, o ile jest to obserwacja uważna, do jednego miejsca. Dla kobiety, związek z mężczyzną, nawet jeżeli jest to przelotna znajomość, jest traktowany jak interes (za wyjątkiem seksu „dla sportu”). Interes, w którym kobieta szuka mężczyzny, który będzie możliwe najlepszym dostarczycielem dóbr i usług. Nie dotyczy to rzecz jasna kobiet bardzo zamożnych, które po prostu nie potrzebują pieniędzy mężczyzny, ale ile takich kobiet jest. Nie należy tego, co napisałem rozumieć w ten sposób, że kobieta w takim związku będzie wyprana z emocji. Przeciwnie, emocje będą zaangażowane ale koniec końców, zawsze chodzi o interes. Interes wyrażający się w tym, by pozyskać mężczyznę, który będzie dać z siebie w stanie maksimum aby zaspokoić na możliwie najwyższym poziomi materialne potrzeby kobiety, ewentualnie potrzeby jej dzieci. Jeżeli mężczyzna zawiedzie w dziedzinie zaspokajania potrzeb materialnych, kobieta zacznie rozglądać się za kimś innym. Przy czym wyjątki jedynie potwierdzają regułę. Mężczyzna powinien żyć bez fałszywych oczekiwań. Przed zawarciem małżeństwa, co proponowałem w jednym z wcześniejszych postów, mężczyzna i kobieta w odrębnej umowie powinni określić wszelkie wzajemne oczekiwania, dotyczące każdego aspektu ich wspólnego życia. Powinni również określić, niespełnienie których z tych oczekiwań skutkować może rozwodem.
    54 punktów
  26. A ja mam w chu*u twoją prośbę tak jak Ty przeslanie i istotę tego miejsca. Jestes takim osobnikiem który sra we własne rodzinne gniazdo, porzadnie kotłuje żółtą toksyczną sraką niczym kormoran. Właśnie poprosiłeś naszą wspólnotę o to jak wyruchać nam żonę Gardzę ludzmi takiego rodzaju. Swoją drogą tamta mężatka tez jest siebie warta.
    54 punktów
  27. Witajcie! Temat ten będzie częścią większego który mam zamiar uczynić za jakiś czas, oraz który będzie stanowił podsumowanie i rozliczenie się przed postawionymi celami w swoim życiu. Ten natomiast będzie się tyczył tylko wyglądu i ogólnej aparycji. Zainteresowanych pełnym spektrum mojego przypadku odsyłam do tematów: oraz Rozpoczynając zaznaczam że pojęcia przegryw i chad zostały użyte tylko na potrzeby tytułu i nie wnikam w ich definicje. To tak jakby jakiś specjalista od chadów czy inny @Analconda się czepiał No to lecimy. Rok 2012, mam wtedy jakieś 16 lat, chodzę do gimnazjum. Moje życie poza szkołą polega na masturbacji i siedzeniu przed komputerem i graniu w gry. W szkole mam swoją małą grupę znajomych, podobnych do mnie. Jeśli chodzi relacje DM to ograniczają się do masturbacji mając w myślach atrakcyjniejsze dziewczyny ze szkoły, ewentualnie ładniejsze nauczycielki. Czyli mówiąc krótko brak jakichkolwiek. Z wyglądu typowy przychlast, chudy szczypior na strzała, ubrany w sportowe buty, luźne spodnie i bluzy z rozczochranymi włosami. Taki stan utrzymuje się praktycznie do 19-20 roku życia. Jestem wtedy w szkole średniej, właściwie na jej zakończeniu. Ogólna aparycja zmieniła się tylko do tego że urosłem i mam 197cm wzrostu co jeszcze potęguje to jaki jestem wątły. Mimo wzrostu który wedle niektórych jest najważniejszy cały czas pozostaję niewidoczny dla dziewczyn. Chyba że jakieś patuski mnie zauważą i się pośmieją, to tyle. Dla lepszego zobrazowania wyglądałem mniej więcej tak (albo gorzej) tylko wyższy przez co wizualnie jeszcze węższy: https://imgur.com/a/mQLSpBS Wtedy tez stwierdziłem że chcę coś z tym zrobić. Chcę polepszyć swój wygląd i ogólnie jakość życia bo wtedy także uświadamiam sobie że właściwie nic poza byciem frajerem i graniem na komputerze w swoim życiu nie robię. Wiedziałem że mam przed sobą jeszcze studia, bo uczyłem się dobrze i chciałem na nie iść, dodatkowo rodzice napierali tak więc to że trafię na uczelnię było pewne. Na początek ustaliłem że daję sobie dwa lata na znaczące zmiany, wtedy jeszcze nie sprecyzowane. Dotyczyły głównie poprawy wyglądu, poza tym rozwoju zainteresowań których miałem sporo ale nic w ich kierunku nie robiłem bo granie na komputerze zabierało cały czas i chęci. Pracę nad sobą rozpocząłem od zmiany ubioru. Adidasy, dresy i bluzy poszły do szafy. Kupiłem pierwszą koszulę, taką nie garniturową w której mogłem chodzić do szkoły i ogólnie wszędzie, także bardziej eleganckie buty i dobre jeansy. Nie wiedziałem wtedy do czego tak właściwie dążę więc zdawałem się na opinie otoczenia i reakcje ludzi dookoła. Obciąłem włosy tak aby były w miarę ogarnięte (mam z natury nieogarnięte włosy). Potem zacząłem zapuszczać brodę jednak nie wiedziałem wtedy wiele o jej pielęgnacji i przestałem jak zacząłem wyglądać niczym ekskluzywny menel. O dziwo, tylko i wyłącznie takie zmiany dużo dały. Ludzie co mnie dawno nie widzieli mówili że bardzo się zmieniłem i to na dobre. Największym potwierdzeniem było to że niedługo później trafiła mi się pierwsza relacja DM. Celowo mówię trafiła bo to ona sama do mnie napisała. Co do tej relacji mogę napisać jedynie tyle że trwała niecałe dwa miesiące i laska sama mnie zostawiła. Było całowanie i nic więcej. Mentalnie pozostawałem cały czas frajerem i przegrywem. Niedługo potem skończyłem szkołę średnią. Zdałem maturę i aplikowałem na uczelnie. Pieniądze które miałem z dorywczej wakacyjnej pracy zacząłem przeznaczać na nowe ubrania pasujące do nowego stylu. Zacząłem oglądać filmy o męskim ubiorze, dbać bardziej o cerę i zainwestowałem więcej w kosmetyki. Zakupiłem pierwsze hantelki i rozpocząłem zbierać wiedzę o treningu siłowym. Trenowałem ale mając do dyspozycji hantle 2,5kg wiele nie mogłem zrobić ale jakiś efekt był. Powiedzmy że z więźnia obozu przeszedłem na etap suchoklatesa. Nie wiedziałem jeszcze że trening to także dieta i regeneracja więc o wielkich zmianach nie mogło być mowy. Wakacje minęły i poszedłem na studia do dużego miasta. Nowy świat i nowi ludzie. Miałem szczęście bo poznałem naprawdę fajnych ludzi co dało mi trochę pewności siebie i dodatkowego obycia w grupie. Na studiach też po raz pierwszy zaznałem styczności z prawdziwą siłownią. W piwnicy akademika była siłownia i ze znajomym się zapisaliśmy. Wtedy tez bardziej na poważnie podszedłem do tego, spędziłem wiele godzin na przyswajaniu wiedzy w zakresie treningu i diety. Trenowałem tak łącząc dosyć trudne studia techniczne z rygorem robienia masy i regeneracji co nie było łatwe mieszkając w akademiku. Nauczyło mnie to dyscypliny bo mimo że się nie chciało to trzeba było zadbać o jedzenie no i sam trening. Mając nieregularne zajęcia musiałem się nieźle nauczyć zarządzać własnym czasem co okazało się bardzo zbawienne właściwie zawsze potem. Do dzisiaj została mi ta samodyscyplina i dobre planowanie tak że jestem w stanie łączyć wiele zajęć i nie zapominać o własnych zainteresowaniach. Tak leciał czas na studiowaniu, pierwsze poważniejsze zmiany w sylwetce, pojawiły się mięśnie, po kilku miesiącach miałem już dużą wiedzę, poprawiłem wszystkie błędy w treningu które popełniałem na początku. Ciężar wzrastał wraz z satysfakcją z postępów. Później niestety przeprowadziłem się z akademika i zamieszkałem sam. Wraz z tym przestałem trenować, także dlatego że studia zbliżały się powoli ku pisaniu pracy dyplomowej i trochę zarzuciłem siłownię. Skupiłem się na czytaniu i zdobywaniu wiedzy. Rozpocząłem czytanie książek z zakresu filozofii, religii i astrofizyki. Wtedy także trafiłem na forum co zapoczątkowało moją przygodę z redpillem i nauką o związkach i kobietach. Później przewinął się drugi związek który trwał prawie 1,5 roku. W czasie studiów cały czas inwestowałem w ubiór, zakupiłem między innymi trzy marynarki szyte na miarę, kilka kamizelek i spodni. Tak czas leciał na nauce do kolejnych egzaminów, miałem krótki epizod z tinderem ale więcej nie mogę napisać bo uderzył covid i wszystko się poyebało. Wtedy też wróciłem do rodziców bo zajęcia były online. Postanowiłem że skoro mam czas i miejsce to pora wrócić do trenowania siłowo. Zainwestowałem we własny sprzęt i z przerwami trenowałem do wakacji poprzedniego roku. Będąc w domu rodzinnym jednocześnie cały czas pracowałem co dało mi całkiem sporo gotówki bo wcześniej pracowałem w wakacje a teraz miałem taki luz że mogłem to robić cały czas. Po wakacjach 90% czasu pochłaniała praca dyplomowa. Ciężki czas, dużo stresu i napięcia. Nabawiłem się nawet biegunki która trwała prawie dwa tygodnie ale z nastaniem listopada zacząłem kończyć pracę i wróciłem na siłownię. Tak czas leciał i na początku obecnego roku obroniłem się na studiach co dało mi tytuł jakże prestiżowego i przyszłościowego kierunku (nie mam na myśli programisty 15k na rękę ale nie będę zdradzał za dużo). Od tego sukcesu czas zabiera mi głównie praca, siłownia i czytanie książek (już 15 w tym roku). Tu mógłbym zakończyć bo kolejne cele przede mną i nie wiem jak będzie wyglądała ich realizacja. Forum dało mi także poza wiedzą dużo motywacji do zmiany samego siebie, wiele rzeczy się dowiedziałem czytając wypowiedzi innych. Obecnie wyglądam tak: https://imgur.com/a/2DvmKP6 Zmian w głowie niestety nie mogę pokazać a myślę że są o wiele ważniejsze od zmian w wyglądzie. Zachęcam wszystkich do rozpoczęcia pracy nad samym sobą bo tylko tak możemy coś poprawić w swoim życiu Post ten to rodzaj rozliczenia się z przeszłością i z dawnym sobą. Zachęcam do komentowania i zadawania ewentualnych pytań. Pozdrawiam.
    54 punktów
  28. Na wstępie zaznaczam, że nie mam zamiaru wchodzić w to czy chłopak był chorobliwie zazdrosny (ten co zabił) czy Pani odwaliła jakiś numer - po prostu nie jest mi do do niczego potrzebne - chcę zwrócić Waszą uwagę na inną sprawę. Często na forum maglowane jest aby mieć swoje życie, swoje cele, pasje jakąś wizję swojego życia i żeby to wszystko nie było przyspawane do kobiety. Buddyzm naucza - przywiązanie zewnętrzne jest źródłem emocji i zburzenia równowagi - więc emocje, które dostajemy z zewnątrz są albo negatywne albo pozytywne. Ćpamy je, uzależniamy się od nich, nie wyobrażamy sobie bez nich życia i... ... tak to się kończy. Gdyby ten facet rozumiał, że osią i istotą jego życia jest on sam nie zrobiłby tego co zrobił - jeśli szczęście i spokój jest w Was samych niemożliwe jest aby pod wpływem rzeczy z zewnątrz zrobić taką głupotę. I tu nie chodzi tylko o kobiety - chodzi, najczęściej u mężczyzn, o kobiety, pieniądze, pozycję społeczną, majątek, ciało. Żebyśmy się dobrze zrozumieli - nie nakłaniam Was do życia pustelniczego - zachęcam Was do zrozumienia, że szczęście, miłość do siebie samego i akceptacja JEST W WAS, a jeśli uzależniacie to od czegoś z zewnątrz to stajecie się hazardzistami i będziecie cierpieć- zdradzi / nie zdradzi, zbankrutuje / nie zbankrutuje, jak nie będę na bombie to będę jeszcze dobrze wyglądał czy nie, jak rozbiję samochód to laski będą się za mną oglądać czy nie? A potem jeden baran z drugim przyjdzie i napisze na forum - "hue hue - po co mi pasje i swoje własne życie jak taki gościu co (wstaw dowolne) rucha". No właśnie po to idioto jest Ci to potrzebne żebyś nie odje*ał takiego numeru jak bohater tego topicu. Kobiet można mieć wiele. Samochodów, domów, garniturów, zegarków. Nad ciałem można zacząć znów pracować. Forsę da się odrobić zawsze. Dopóki mental w Waszej głowie nie będzie chodził jak należy dopóty będziecie niewolnikami ćpania przyjemności branej z zewnątrz. Wszystko czego potrzebujecie do życia jest w Was a kiedy ułożycie głowę i pogodzicie się sami ze sobą reszta będzie tylko zabawą w życie. Wspaniałą zabawą ale niczym więcej.
    53 punktów
  29. Od paru tygodni mamy nowego sąsiada na wiosce. Kupił dom, poprzedni z sąsiadów przeprowadził się do dzieciaków za granicę i spieniężył majątek. Jakoś długo się z nim mijałem, nie wiedziałem kto to, a byłem po ludzku ciekawy, kogóż to przywiało w moje okolice. Traf chciał, gdy wracając z porannej leśnej przebieżki go zobaczyłem. Młody facet, młodszy ode mnie, na oko coś ok. 35 lat. Wysoki. Taki trochę nerdowaty z wyglądu. A ja nerdów lubię, więc myślę - przywitam się z chłopem i zamienię parę słów, w końcu parę domów od mnie zamieszkał. Pewnie jakiś spoko. Coś tam przy aucie robił rano na podjeździe, brama otwarta, zajrzę i się przywitam. Stoi przy aucie w garniturze, odjebany i teczuszkę do samochodu pakuje. Dobrze wygląda. Macham facetowi ręką i podchodzę. Dzień dobry, cześć sąsiedzie, chyba się wcześniej nie widzieliśmy. Obliteraror jestem, niedaleko siebie mieszkamy - wyciągam do niego rękę. Facet na mnie patrzy, lekko spode łba, obcinając wzrokiem. Ręki nie podaje. Odpowiada - dzień dobry, szanowny panie. Szanowny panie. Kurwa, autentycznie tak do mnie powiedział xD Tu taka dygresja - szanownego pana toleruję, spoko, ale jak mnie widzisz pierwszy raz w życiu i masz ze dwie, trzy dekady więcej lat ode mnie. No nic, cofam dłoń i dalej się do niego uśmiecham, czekam, co mi powie. No i się doczekałem Szanowny panie, ja jestem wykładowcą. Wykładowcą akademickim. I głosem to mówi takim, z taką dumą i butą, jakby nie wiem, podpisał właśnie traktat pokojowy między FR a Ukrainą, albo lekarstwo na raka opatentował. Nawet go o zawód nie spytałem, bo mam to, szczerze mówiąc, w dupie. Jak i on też coś ma, szybko oceniam. Kij w dupie zagłębiony na poziomie metra. I on go tak usztywnia Musiałem mieć wtedy bardzo głupią minę, nie przeczę. Striggerował mnie, jak ten student prawa z memów, którego nie musisz pytać co studiuje, sam od razu powie. Może to mój strój sportowy powoduje, że pan wykładowca nie zamierza szejkhendować się z plebsem, jak to błyskawicznie ocenił, nie wiem. Mówię mu - super, to do miłego. Odwracam się i odchodzę. Wieczorem sprzątam garaż. Wychodzę i widzę, że sąsiad (z posesji obok), macha do mnie ręką. Podchodzę. Cześć cześć. Pyta - widziałeś może tego nowego? Widziałem. Miałem tę przyjemność. Kurwa, jakiś dziwny - mówi sąsiad. A mowę miewa kwiecistą (to ten, co w Panamerze czasem ziemniaki wozi, pisałem o nim kiedyś xD, Zajebisty, równy gość, mógłby być wiekowo moim ojcem). Przejeżdżałem koło jego domu, machnąłem mu ręką, udał, że mnie nie widzi. I głowę odwraca xD No, to wykładowca. Akademicki. Z kijem w dupie - odpowiadam. Sąsiad rechocze. Szkolony, znaczy się. Po szkołach - pyta. Kiwam głową. Tak, szkolony. Studentów uczy - mówię. A spierdolony łeb - sąsiad się zamyśla. Ty, Obliteraror, też po szkołach jesteś - jakby potwierdzał sobie w głowie to, co i tak wie od dawna. Można tak powiedzieć. A taki normalny chłop - kwituje. Rozchodzimy się, każdy w swoją stronę. Parę dni później wracam z porannych zakupów, targam siaty. Przechodzę koło domu nowego sąsiada, znów przygotowuje się do wyjazdu. Kątem oka widzę, że drzwi do domu ma uchylone. Otwiera drzwi samochodu i nagle... słyszę krzyk. Nie, to nie jest krzyk. To jest ryk. Wrzask. Pisk. Aż uszy mrozi. Damski kwik. GDZIEEEE!!!!? Gdzie leziesz, durniu!!!!! Faceta jakby piorun strzela. Odwraca od razu głowę i patrzy w stronę domu. A ja widzę autorkę "ryku". Żonę, jak zakładam. Drze się tak, że kilka posesji dalej ją pewnie słychać. Wychodzi z domu, szybko podchodzi do niego i widzę, jak dźga (tak, dźga) go palcem w klapę marynarki i dalej się drze "natychmiast po pracy masz być w domu, musisz mnie po sklepach porozwozić. Pamiętaj! A spróbuj nie wrócić punktualnie!". Wszystko słychać. Nie tylko ja to słyszę, to się niesie po wiosce. Facet ze 180 cm, głowa schylona i wsłuchuje się w ten monolog jak przestraszony uczniak przed surowym profesorem. Jego żona dostrzega mnie kątem oka (i moją minę); lekko się wzdraga, zdając sobie sprawy jaki zrobiła niepotrzebny koncert dla wiejskiego audytorium. Szybko zawija się do domu. Robię sobie drinka i siadam wieczorem przed domem. Moja żona obok. Mówi, że widziała potem tę kobietę z małym chłopcem w wieku szkolnym, pewnie syn. I tak sobie siedzę z tym drinkiem i myślę, a te myśli wcale nie są wesołe. Robi mi się żal tego faceta. O piekle, jakie pewnie ma w domu, za zamkniętymi drzwiami. O tym, jak dziecko, jak syn widzi, jak żona traktuje męża, jego ojca. I o tym, jaki pewnie zbudował wokół siebie mur i dystans. O roli jego pracy zawodowej, w której znajduje ucieczkę od tej "pięknej codzienności". Takie darcie nosa i arogancja może być warstwą ochronną i redukcją dysonansu, by nie oszaleć. By znaleźć przestrzeń, w której ktoś Cię docenia, może nawet lubi, szanuje. Jaki ten jego obecny status zawodowy musi być dla niego ważny i istotny. Może tak jest, może nie. A ja i tak spróbuję się jeszcze zakumplować z "szanownym panem" No lubię nerdów i lubić nie przestanę Sam nim jestem. A dlaczego by nie? PS. Repetitio est mater studiorum. Nie żeńcie się, Panowie. Nie w tych czasach.
    52 punktów
  30. Jak ktoś chce się dobrze ubawić w sobotnie popołudnie, bardzo polecam poniższy tekst. Uwaga, silnie rakotwórczy xD https://ohme.pl/zwiazek/randki-z-samotna-matka-co-facet-musi-wiedziec/ Ten fragment jest cudowny: Ty i inni faceci Twojego pokroju, musicie zrozumieć, że samotne matki nie są normalnymi kobietami. My jesteśmy cholernie silne, ale i cholernie zmęczone. Nie mamy czasu na słodkie pierd*lenie o dupie Maryni, opiekowanie się wami, wciskanie się w seksowne stroje i erotyczne maratony. Nie mamy czasu na analizowanie waszych fochów i podbudowywanie waszego ego. My musimy zasuwać. Dzień i noc. Wiecznie w trybie gotowości, wiecznie dla naszych dzieci.
    52 punktów
  31. Gościu to się ustawił. Od czasu do czasu żonę podyma, ale ma na nią wywalone. Ona chodzi do klubu z jakimiś orbiterami którzy ją zabawiają i nawet nie zamoczą a on w tym czasie browary z kumplami i ps5.
    52 punktów
  32. Wbrew dziwnemu wysypowi tematów "jestem do dupy", chciałbym założyć coś przeciwnego. Młodzi chłopacy którzy marudzą nie wiedząc co z sobą zrobić zmusili mnie do refleksji nad swoim życiem. Mam 46 lat, dwa rozwody, trójka dzieci ,alimenty , dwa domu zostawione w całości dzieciom i kobietom. Mieszkam sobie sam w wynajętej kawalerce , zastanawiam się czy kupić własną czy kolejny domek. Dzieciaki same do mnie przychodzą , wręcz wpraszają się na noclegi , to taki nasz męski rytuał. Oglądamy filmy wojenne, gadamy o życiu i dziewczynach (już zaczynają). Zarabiam więcej niż kiedykolwiek z żonami, mam dla siebie czas i robię co chcę. Realizuję pasję i hobby ( teraz zaczynam lotniarstwo po spadochroniarstwie i szybownictwie). Mam na boku kobietę która cieszy się jak pies na mój widok i czeka aż ją odwiedzę w weekend . Jak mam ochotę to sobie coś urozmaicam u cichodajek. Swietnie się czuję i chciałbym mieć 25 lat ! Dałbym czadu.
    52 punktów
  33. Witam Panowie, na dziś garść przemyśleń, które, być może, staną się przydatne dla części z Was. Przeglądając forum ale także facebooka, instagrama czy też linkedin zauważyłem, że często stanowią one platformy do wyrzygania swoich negatywnych emocji tudzież złośliwości albo chęci dokopania komuś ponieważ człowiek czuje się sam ze sobą źle. Jeśli ktoś ma w miarę poukładaną głowę nie będzie tracił czasu na takie rzeczy jak: - wyszukiwanie treści w internecie na które jego mózg reaguje złością, smutkiem bądź obniżeniem nastroju - wykłucanie się z innymi o jedną "najprawdziwszą" rację - pogardzanie innymi i ich wyśmiewanie z powodu wyglądu albo statusu majątkowego - porno - nakręcanie się i tracenie czasu na bicie piany na dany temat - udowadnianiem wszystkim naokoło jaki nie jest zajebisty, jak wspaniale mu się nie żyje i jaki "piękny i bogaty" jest. Doskonałym przykładem jest tu ten wątek z forum: Przez półtora roku kilka osób nastukało tu około 1000 postów. Załóżmy, że jeden post pisany był średnio przez 5 minut co daje nam 5000 minut co daje 83,3 h co daje 3 i pół dnia. Dołóżmy do tego emocje takie jak złość, wściekłość czy chęć dowalenia komuś czy poczucia się lepiej i mamy tu ponad 3 dni i kupę stresu, której nikt tym ludziom już nie zwróci ponieważ czasu nie jesteśmy w stanie cofnać. Co w ten sposób osiągnęli? Nic. Dochodzimy tu do bardzo ważnej waluty na tym świecie - a więc wspomnianego czasu - poza zdrowiem jest on najcenniejszym, zasobem jaki mamy w życiu, a co najważniejsze, stale się kurczącycm, ponieważ nikt nigdy nie odda nikomu zmarnotrawionych godzin dni czy miesięcy. Od jakiegoś czasu staram się kontrolować to co podsuwam mojemu mózgowi, a także to jak spędzam czas w internecie.. Mam na to prostą metodę - rozszerzenie przeglądarki Stay Focused, które blokuje strony bądź pilnuje dziennego limitu na nie. Przykład - onet - 15 minut dziennie - chodzi o możliwość przeczytania treści z bussinesinsidera. Wp.pl - blok. Itp. itd. Obecność w internecie podzieliłem, z grubsza, na - pracę, - naukę, - relaks. Przyporządkowując każdej z tych kategorii dzienną dawkę. Praca ok 3-4h dziennie, nauka ok 1-2h dziennie etc. relaks ok 1-2 h dziennie. Pracy nie musze tłumaczyć natomiast dwie pozostałe kategorie wypada rozwinać. Nauka to kanały YT, podcasty i kursy, nie wliczam w to studiów bo te idą "oddzielnym tokiem" ale chodzi o to aby przyswajać fajną wiedzę i być na bieżąco. Przykłady: - poranne omówienie dnia w XTB - Squaber - Szewko - podsumowanie tygodnia i omówienie prasy z tygodnia w "Myśl Polska" - przeglądnięcie Twittera (będzie o tym za chwilę) - ciekawe wywiady etc. Relaks - w tej kategori mieszczą się rzeczy, które wnoszą coś do mojego życia albo powodują, iż mam dobry nastrój. Przykłady: - kuchnia (gotowanie to moje hobby) - kanały historyczne - kanały o paleoastronautyce i ufo - kanały o ludziach, którzy wyprowadzili się z miasta na wieś - kanały rodaków mieszkających za granicą - kanały z filmikami o śmiesznych zwierzakach - psy, koty, świstaki Proponuję Ci połączenie słuchania takich rzeczy ze spacerem - moja średnia z ostatnich tygodni i miesiecy to 20 000 kroków dziennie - możesz wtedy niejako "odciać się od świata" i zatopić w słuchanym materiale czyli albo się uczyć albo relaksować. Wróćmy do Twittera. Podobnie jak na YT wyciąłem z niego wszystko co mnie nie inetersuje - gównoburze, dramy etc. a zostawiłem tylko i wyłacznie kanały z tym co powyżej dzięki czemu algorytmy nie proponują materiałów triggerujących a spokój i informacje - polecam - a jeśli trafi się jakieś gówno pt. "pokaz bikini", "pies zagryzł dziecko" etc. klikam, bez oglądania "nie interesuje mnie to" bądź "nie polecaj tego kanału". Podobnie jest na forum - częśc z Was była zdziwiona że mam tu na ignorze około 20 osób - tak mam ponieważ nie mam zamiaru czytać wysrywów pisanych w złości, depresyjnego obwiniania świata za wszystkie swoje niepowodzenia albo wywyższania się nad innymi pomieszanego z pogarda. Nie chodzi tu o to że ktoś ma inne poglądy niż ja - chodzi o to jak je przekazuje i jakie emocje i wibracje za tym płyną. Ktoś z Was powie - to nie korzystaj - z fejsa, insta, linkedina etc. - można i tak ale nie zamierzam tracić możłiwości jakie dają mi te platformy - kontaktu ze znajomymi, relaksu, poszerzania social circle czy zawodowych spraw. Pewne rzeczy trzeba robić z głową. Zatrzymajmy się na chwilę przy Instagramie i Linkedinie - te dwa portale, wbrew pozorom, są do siebie bliźniacze. Dlaczego? ponieważ i tu i tu ludzie / firmy przedstawiają zazwyczaj tylko wycinek swojego życia, a ludzie odbierają to jako codziennośc. Na tych dwóch portalach ludzie odnoszą więc same zawodowe sukcesy, podróżują, mają piękne i zadbane ciała, jedzą tylko w wykwintnych restauracjach i zarabiają miliony. A jaka jest prawda? Sami chyba wiecie. Receptą na taki zalew gówna są: - poczucie (zdrowe) własnej wartości - nie czucie się gorszym ani też lepszym od innych - samemu posiadanie swoich zajawek, hobby, fajnych metod spędzania czasu wolnego - dążenie do tego aby Wasza praca nie była tylko źródłem utrzymania ale stanowiła satysfakcę - dbanie o własne zdrowie poprzez dobrą dietę i aktywnośc fizyczną - życie własnym życiem nie życiem innych Chcę jeszcze podzielić się z Tobą moją metodą na gównoburze w netcie kiedy widzę, że ktoś pisze totalne bzdury albo próbuje mnie zaczepić - odchodze od kompa na około 30 minut - wówczas zazwyczaj do mojego mózgu przedostaje się informacja - "po co chcesz tracić czas na odpowiedź temu człowiekowi skoro możesz teraz czegoś się nauczyć / zrobić cos przyjemnego". Przemyślcie takie podejście do sprawy wiele ono ułatwia Zaczepmy jeszcze kwestię kontaktów towarzyskich. Ja z grubsza podzieliłem ludzi na: - moich bliskich - im więcej wybaczam - ludzi z którymi lubię przebywac a nie mam z nimi więzi rodzinnych - znajomi i koledzy - ładują mnie pozytywną energią, mają coś ciekawego do powiedzenia - ludzi, którzy są mi obojętni bo mają inny mindset niż ja i fokus w życiu na co innego - niech sobie żyją ja ich do niczego nie będe przekonywać - ludzi, którzy wywołują u mnie negatywne emocje - złość, wkurwienie, irytację - dopuszczam ich do siebie tylko na krótki okres i tylko jeśli dzięi nim coś osiągam - robię pieniądze, awansuje etc. - jeśli nie są uzyteczni - odcinam. Zachęcam Was abyście sami ułożyli sobie taką "bańkę informacyjną" oraz "social circle", która zamiast Was złościć i powodować poczucie gorszym uczyni Was ludźmi zrelaksowanymi i ciekawymi świata. Bądźcie dla siebie dobrzy bo nikt nie będzie tak dla Was dobry jak Wy możecie sami dla Was samych. Polecam połaczyć to z koncepcją "dziennych rutyn" opisaną tutaj: Zdobywajcie swoje szczyty ale róbcie to z głową Jest tytlko jedna osoba z którą się ścigacie - Wy sami Powodzenia PS Polecam:
    50 punktów
  34. Onet. Przeczytałem. Pomyślałem. Niech to będzie "okiem kobiety". O ile nawet nie jest to prawda, to wyraznie napisała to kobieta, która potrafi zidentyfikować się z "podmiotem lirycznym". Artykuł tu: https://www.onet.pl/styl-zycia/damosfera/kladlam-sie-obok-niego-kazdego-dnia-a-jego-dlon-palila-moje-cialo-nie-potrafilam-go/b7kpylv,30bc1058 W skrócie: Alpha Widow. Kolejny związek zaczyna się tak: Czym kończy się "wyproszenie" relacji przez Nice Guy'a u takiej kobiety? A potem jest to, na co czeka KAŻDA kobieta: A dopiero po tym jak już dostała co chciała przyszła refleksja: I co się dzieje dalej? Ano "i żyli długo i szczęśliwie?" Akuuurat. Przeczytajcie co wytłuściłem co czuje taka żona beciaka... Tak wygląda standartowy przepis na porażkę. Skoro jest to przedstawione oczami kobiety to łatwiej zrozumieć skąd bierze się potem niechęć do seksu, skąd zdrady, skąd frustracja i czepianie się o wszystko.
    50 punktów
  35. Opiszę dla mniej doświadczonych użytkowników schemat, którzy starsi stażem koledzy znają bardzo dobrze i zrobiliby to samo w sytuacji, gdy laska próbuje usadzić nas na orbicie tekstami typu 'nie wiem co czuję', 'to chyba jednak nie to', 'nie w głowie mi teraz związki' i tego typu pierdolety. Moim celem nie jest pochwalić się, bardziej przekazać wartościową wiedzę z tego forum zastosowaną z sukcesem w praktyce. W skrócie - poznałem bohaterkę komiksu 3 miesiące temu na imprezie (11 lat młodsza), spotykaliśmy się kilka razy, wszystkie bazy zaliczone. Po 3-4 tygodniach napisała mi jeden z powyższych tekstów, na co jedyną moją odpowiedzią było: 'ok, no problem i powodzenia' i wykasowałem laskę z pamięci. ***Ważny komentarz tutaj - ona nie była jedyną laską, z którą się spotykałem. Wszystko z klasą i uczciwie, bo nikomu niczego nie obiecywałem. Dzięki temu ból odrzucenia był minimalny i w sumie to spłynęło to po mnie jak po kaczce. TAK WŁAŚNIE MA 80% KOBIET - ZAWSZE MAJĄ KILKA OPCJI ZAPASOWYCH NA WYPADEK, GDYBY IM Z WAMI NIE WYSZŁO.*** Nie blokowałem jej ani nie usuwałem z listy kontaktów bo wiem, że one potrafią wrócić w najmniej spodziewanym momencie, a w jej przypadku nie miałbym nic przeciwko, bo była w moim typie. Po miesiącu bez kontaktu napisała do mnie jakby nigdy nic w stylu 'hej co słychać' i opowiedziała mi, że kombinowała z innym gachem w tym czasie i jej nie wyszło, bo tym okazał się być przystojną ofermą I z chęcią spotkałaby się ze mną bo brakuje jej mojej 'męskiej energii' jak to ujęła. Pewnie liczyła na to, że sam się pierwszy odezwę po takim czasie i musiała być na mocnym głodzie bliskości, skoro sama wyszła z inicjatywą. Happy end jest taki że znów co jakiś czas się z nią spotykam, ale tym razem to ona jest jedną z kilku na mojej orbicie i mam na nią czas średnio raz na tydzień lub rzadziej, co jeszcze bardziej ją nakręca i zastanawia się, co i z kim robię w międzyczasie. Nie muszę dodawać, że wrócił full serwis oraz zaangażowanie z jej strony, a ja na pewno się z nią nie zwiążę, bo to kwestia czasu zanim ona znowu zacznie kombinowac z kimś innym. Tylko po mnie znowu to spłynie bo na jej miejsce będę mieć kilka innych, które są przynajmniej tak samo atrakcyjne i młode co ona. Teraz zapytajcie siebie drodzy użytkownicy - czy finał byłby taki sam, gdybyśmy SIMPOWALI do niej na początku znajomości, a potem próbowali utrzymać kontakt gdy jej się nagle odwidziało? Mam nadzieję, że ta krótka historia będzie miała dla kogoś wartość edukacyjną i będziemy mieć więcej takich success stories zamiast tematów typu 'czy ona da mi jeszcze szansę'. Udanej niedzieli!
    50 punktów
  36. Tatuaż to: 1 Brak kontroli emocji. 2 Chęć wyróżnienia się za wszelką cenę. 3 Niska samoocena. 4 Bezkrytyczne uleganie modzie. 5 Brak przewidywania konsekwencji własnych działań.
    49 punktów
  37. | | | V ,,Ty i inni faceci twojego pokroju którzy nie chcą brać udziału za damski chuj w cyrku ja, moje dziecko i twoje zasoby musicie zrozumieć że bycie jeleniem jest nam na rękę z powodu sytuacji w której się znaleźliśmy. My jesteśmy cholernie silne ale i cholernie zmęczone zapierdalaniem jak przeciętny facet. Nie mamy czasu na poznanie się i wkładanie do relacji raz ja raz ty, ja już dałam chadom za darmo, tobie tak łatwo nie pójdzie. O jakimkolwiek współżyciu zapomnij, raz na miesiąc pod kocem z zegarkiem w ręku, czas operacyjny 5 minut. Bez gały oczywiście. Nie wykluczam skoku w bok. Wiecznie muszę zasuwać, dzień i noc. Na cipę mi to było. Masz mi pomóc bo tak i już." Z damskiego pierdolenia na język potoczny przełożył BlacKnight 28.05.2022
    49 punktów
  38. A jak nazwać gościa co dobrowolnie: 1. W dniu ślubu podpisuje zobowiązanie prawne, które skutkuje podzialem jego przyszłego majątku na pół, nawet jeśli ten majątek tylko on wypracuje. 2. Bierze na siebie utrzymanie drugiej osoby przez 5 lat od zerwania tej umowy lub nawet do końca życia (alimenty na żonę). 3. Wyrzeka się dostępu do innych kobiet, jednocześnie będąc zdanym na łaskę i nie łaskę swojej żony. 4. Ryzykuje utratę mieszkania lub domu w razie kłótni małżeńskiej (niebieska karta). 5. Decyduje się znosić humory, wrzaski, pretensje drugiej osoby przez cały czas trwania tej umowy, którą podpisał. W zamian otrzymuje "bezpłatny" seks na początku zwiazku i coraz mniej po dzieciach. Zdaje się, że frajer to określenie zbyt łagodne dla takiego przypadku.
    49 punktów
  39. Ponieważ toczy się dyskusja o pozorach i złudzeniach rynku matrymonialnego, podam mniej lub bardziej modelowy retrospektywny przykład jak działa algorytm u pań 28+ i w którym momencie pojawiają się zgrzyty rzutujące na przyszłość związku lub też momenty w ktorych trzeba się bezwzględnie ewakuować. Będzie długi tekst. Pani, nazwijmy ją X, z urody 7/10, z sylwetki 9/10. Wiek 31. Względnie dobrze zarabiająca jak na kobietę (5k+), stanowisko kierownicze, wspólne zainteresowania (pani zapoznana na obozie żeglarskim, kontynuacja znajomości po powrocie), konsumpcja znajomości na 3 randce. Jak na razie rokowania na +, maroon happy. Po poznaniu okazało się kolejno, że: - X świeżo (3 m-ce po rozstaniu z narzeczonym, czyli po oświadczynach) RED FLAG - X wychowywana przez samotną mamę razem z siostrą RED FLAG - X z bardzo bidnego i brudnego domu RED FLAG - siostra X zamężna z bardzo przeciętnym, ale zamożnym facetem + dom w kredycie RED FLAG - większość koleżanek X w podobnym układzie, a najlepsza przyjaciółka złapała swojego misia na bombelka RED FLAG - eks facet sponsorował wycieczki i samochód RED FLAG - X nie widzi nic niestosownego w przyjęciu zaproszenia od eks RED FLAG - X do 31 roku życia mieszkała łącznie pod jednym dachem z facetem zaledwie przez pół roku RED FLAG Zauważcie jak już jest czerwono, a to dopiero początek związku, pierwsze 2-3 tygodnie. W zasadzie to już jest ten moment, kiedy powinna nastąpić bezwzględna ewakuacja. Bo dalej będzie tylko gorzej i nawet z doświadczeniem można sobie kuku zrobić. Ponieważ maroon doświadczony i nie skreśla niuni przez byle piard + oczywiście efekt przyciągający nowej cipki, wspólnych zainteresowań, itp., więc postanowiłem się pokopać z tym koniem. Bardziej jednak podświadomie niż świadomie, bo jednak haj wskoczył. *** DOMYŚLNY ALGORYTM *** IF alokacja_zasobu < $min AND emocje < $min RUN szukaj_nowej_galezi gdzie $min >= alokacji u siostry i koleżanek Należy zwrócić uwagę, że X NAJPIERW przyjęła oświadczyny od eks, A POTEM stwierdziła, że to jednak nie to. Jest też pewien wątek poprzednich eks (X zeznała, że miała 3 facetów ;)), z których (uwaga!) z pierwszym się PRZYJAŹNI. O tym się dowiedziałem dużo później, ale jest to typowy przypadek ALPHA WIDOW. Jedziemy dalej. *** ALGORYTM *** IF facet_rokuje RUN demo_version Przez ok. 5 miesięcy jest sielanka, wspólne wycieczki (X dokłada 40-50%), wyjazdy, intensywne wychodzenie na miasto, głównie droższe knajpy (X płaci za co 2-3 wyjście), no i oczywiście intensywne urabianie cipką (2-3x dziennie, rób ze mną co chcesz, lekkie BDSM). *** ALGORYTM *** IF 3 miesiące < czas_związku < 6 miesięcy RUN żądania_większej_alokacji Pojawiają się grymasy przy płaceniu za restaurację, przy propozycjach wycieczek "wiesz za bardzo teraz mnie nie stać" oraz podchody o zapewnienie środka lokomocji "wiesz, może byś coś w leasing wziął na firmę?" Maroon daje odpór, ale w zamian proponuje wspólne zamieszkanie, ciekaw reakcji. X się zgadza, ale tak ze średnim entuzjazmem. Pojawiają się też pierwsze suchości w cipce. *** ALGORYTM *** IF większa_alokacja NOT TRUE REDUCE demo_level AND RUN bombelek/ślub_script X zaczyna mieszkać. Wysypują się kolejne kwiatki: - nie chce jej się sprzątać RED FLAG - nie dba o wyposażenie RED FLAG - nie potrafi nic ugotować (dla mnie RED FLAG) - dużo wolnego czasu spędza na oglądaniu filmów i seriali RED FLAG Tu jest kolejny moment, gdy wyraźnie widać czy trzeba się ewakuować. Dlatego wspólne mieszkanie przy jakichkolwiek marzeniach o "związku", jest obligatoryjne (z drugiej strony trzeba bezwzględnie pamiętać o obecnej sytuacji prawnej i jak pani np. lubi awantury i dramy, to do tego etapu bym nawet nie podchodził) . Pojawiają się zajawki na temat ślubu i bombelka. Włącznie z zachęcaniem do lania do środka, bo "wiesz w końcu po coś te pigułki biorę". Maroon zaczyna wymagać. Goni do sprzątania. Każe partycypować w kosztach żarcia, przymusza do zakupu samochodu. Zaczepki o ślub i bombelka zbywa, mówiąc że nieco za wcześnie na te tematy, a w ogóle to ślub nic nie wnosi. Tymczasem w cipce zaczyna się robić coraz bardziej sucho, X się zaczyna zapuszczać... mimo otrzymywania cały czas podobnego poziomu emocji, a to raptem 3 miesiąc pod wspólnym dachem. *** ALGORYTM *** IF alokacja_za_mała AND bombelek_script ERROR RUN szukaj_nowej_gałęzi Przez kolejne 3 miesiące następuje w zasadzie ciągła degradacja relacji. X chodzi coraz częściej przygnębiona, coraz bardziej olewa obowiązki domowe, zostawia po sobie coraz większy syf, seksu też jest coraz mniej - maroona też coraz częściej głowa boli. Kończy się historią, którą opisałem w Świeżakowni, czyli cudną wiadomością od nieznajomego per "kochanie" i odmową pokazania historii. *** ALGORYTM *** IF nowa_gałąź TRUE RUN nie_wiem_co_czuję_script Opisna historia dotyczy mniej więcej typowej laski, jakich wszędzie pełno. Raczej ładniejszej, niż brzydszej, takiej, która ma naprawdę duży wybór adoratorów. Pani przed "ścianą" (28-34 lata), której zaczyna się śpieszyć, bez dobrych wzorców z domu i pod silnym wpływem swojego otoczenia towarzyskiego. Historia, która ktora może się zdarzyć każdemu i zapewne się zdarzy. Algorytm jest w zasadzie prawie zawsze taki sam, zmieniają się tylko uwarunkowania, poziom oczekiwań, itp. czyli dane wejściowe i wyjściowe. Ps. Maroon w momencie zapoznania X miał szczerą intencję zbudowania czegoś trwalszego na uczciwych zasadach i wyraźnie to zakomunikował.
    49 punktów
  40. Uwaga, to co napiszę będzie bardzo ostre. Osoby nielubiące takich rzeczy, proszone są o szybkie przescrollowanie w dół. Poruszyłeś ekstremalnie ważne zagadnienie, ale nie rozumiesz PUNKTU WYJŚCIA, jaki jest istotny. Uwaga, właśnie Ci opowiem o tej zasadzie, którą znasz. Jeżeli wchodzisz do grupy, musisz być jak oni, albo bardzo podobnym. Innymi słowy, trzeba zastanowić się czym jest redpill i blackpill, że takie mądrości są powielane? Jeżeli wchodzisz do grupy blackpillowców, to oczekiwane jest, że będziesz takim samym brzydalem jak oni. Ci ludzie mają taką zasadę, że piszą pod koniec swoich wypowiedzi: it's over. Jak zareaguje blackpillowiec, kiedy mu powiesz, że nie masz specjalnego wzrostu ani wyglądu, a masz sukcesy? Pozornie - może nawet gratulować. Tak naprawdę - żalem, wkurwem, frustracją. Jak wchodzisz do grupy redpillowców, to oczekiwane jest, że będziesz takim samym frustratem i nieudacznikiem jak oni - brzydkie uogólnienie, wiem, ale taka jest prawda. Do dzisiaj pamiętam, że jeden redpillowiec po miesiącach mnie atakował i moralizował, kiedy przeczytał, że miałem sukcesy z kobietami, ten co wrzuca tutaj głównie obrazki zamiast pisać - sorry stary, to aż bije co się z Tobą stało. W tej grupie, dobrze widziane jest to, żebyś był sfrustrowany, nie miał sukcesów, rozmawiał całymi godzinami czy ważniejsza jest morda czy pieniądze. Jak wchodzisz do grupy przedsiębiorców (np. na szkoleniu), to oczekiwane jest, że będziesz przedsiębiorcą, albo chociaż coś rozwijał. I tak cały czas. Trzeba zrozumieć skąd biorą się te wynaturzenia, ale tylko wtedy można to zrobić, kiedy ma się świadomość KTO TO PISZE. Większość to są obłudne kłamstwa - prostytucja jest lepsza niż seks z dziewczyną, którą sam upolujesz (taa, jasne - widoczki są ładne, ale żadnego spełnienia tam być nie może, bo z prostytutką łączy się tylko najniższą część człowieka, a dobre wrażenia pozostają z reguły w kroczu przez kilka sekund - i tyle), atrakcyjnym się robisz jak się strzejesz.. No to jest przekomiczne - "ale ty masz seksowne te zakola.. i te zmarszczki.. dodają ci męskości..". Ludzie piszą takie rzeczy, ze względu NA SYTUACJĘ W ŻYCIU W JAKIEJ SIĘ ZNALEŹI. Wyobraź sobie gościa, który musi ciągle być twardy - ciągle walczyć, zmagać się z tym, że nikt go nie chce, nie ma z kim nawet wyjść na piwo, kobiety żadnej poderwać nie potrafi, spędza większość życia w pracy i w swoich czterech ścianach. Taka osoba jest odenergetyzowana, bez życia, bez humoru, depresyjna, poziom wewnętrznej agresji u takiego typa jest pod sufitem. Ze względu na jego pychę, dumę (mechanizmy obronne), jest ciągle znieważany - często przez przełożonych, zlewany przez kobiety, które czują, że z nim jest coś nie tak, jest w matni, a czekają już na taką osobę choroby fizyczne i psychiczne. Nawet jeden nasz forumowy miglanc przyznał się, że wylądował w psychuszce. Wniosek - ta rzekoma MĘSKOŚĆ I TWARDOŚĆ TO JEST MECHANIZM OBRONNY. Taki koleś jest jednym wielkim MECHANIZMEM OBRONNYM. Wylądował w tragicznym miejscu w życiu i MUSI KŁAMAĆ, ŻEBY NIE OSZALEĆ. Nie ma narzędzi, nie wie jak działać, żeby wyjść z tej dupy w jakiej się znalazł. Dlatego MUSI kłamać. Dla osoby z zewnątrz jest to żałosne, dla niego wewnątrz - konieczne. Stąd ciągle widzisz widzisz te wynaturzenia, kłamstwa i pospolite chamstwo. "A to szmata, dupy daje na Bali.. Kurła.." A dwa dni wcześniej: "Pojechałby człowiek do Tajlandii, zabawił się jak nigdy.. poruchałby co". I potem idą racjonalizacje dlaczego jego postawa jest "mojsza" niż pani z Bali "twojsza". Słowo klucz - RACJONALIZACJE. Jak to czytasz, to widzisz, że w większości przypadków jest to obrzydliwa hipokryzja. I to, czego nie może ścierpieć w kobietach, jest tylko w jego oczach, czyli to są jego problemy psychiczne, które przypisuje komuś. Chcesz wiedzieć jak zrobić, ŻEBY TO CO JEST PISANE NIE BYŁO PRAWDĄ DLA CIEBIE? Wychodź do ludzi. Dbaj o energię wewnętrzną, która objawia się poczuciem humoru, luzem, brakiem wielu mechanizmów obronnych. Staraj się bardziej czuć niż myśleć. DOŚWIADCZAJ ŚWIATA, ROZWIJAJ SIĘ. Staraj się być odpowiedzialny i kontrolować rzeczywistość w tym, ile możesz. Unikaj przesiadywania przed elektroniką - szybko się wtedy dziwaczeje, a w zamian za to wychodź do ludzi, żebyś miał możliwości w wieku 25+ z łatwością nawiązywania znajomości. To, co czytasz to w dużej mierze strach przed kobietami - gdyby takiego "specjalistę" wystawić na ulicę, żeby podszedł na ulicy do kobiety to mógłby dostać ataku paniki. Ten twardziel nic by nie zrobił. W wersji soft tłumaczyłby się, że to jest "creepy" - po czym wrócił na lata do swojej piwnicy i radził sobie Z FRUSTRACJĄ na swój sposób, okłamywał siebie i innych, że jego styl życia jest najlepszy. Owszem, są ludzie, którzy wybierają styl życia zamknięty w sobie i w piwnicy i mają z tego powodu satysfakcję, ale w większości przypadków jest tak, że ściska ich z rozpaczy, że muszą tego doświadczać. Artystokratę rozpoznaję się po tym, jak odnoszą się do niego ludzie. A to, jak odnoszą się do nas ludzie wynika GŁÓWNIE z energii wewnętrznej jaką mamy. Im więcej agresji, kłamania, siedzącego trybu życia, żałowania, rozpaczania.. tym to wszystko znika. I taka osoba kończy tak, że nie potrafi nawet zażartować - bo nie ma do tego energii. A jak mówił Donald Trump.. Rozwinę ten cytat- wyrób sobie PASJĘ DO ŻYCIA. Ci ludzie mają pasję "od życia". Kiedyś mignęła mi na Allegro książka do kupienia o tytule "Zakochany w świecie" - czy jakoś tak - nie wiem czy w tej książce o to chodzi, ale w życiu - mniej więcej tak. I do tego piję. Zrozum, że ludzie, których czytasz nie mają energii. Czyli nie maja nic w życiu, poza pracą - którą mieć muszą, żeby przetrwać. Wszystko inne ich opuściło. Nie jest to powód do nienawiści, ale raczej do współczucia i motywacja, żeby nie skończyć jak taka osoba. Dlatego oni maja określone miejsca w Internecie, gdzie ZUPEŁNIE NIEŚWIADOMIE wyszukują takich samych osobników jak oni, gdzie serwowana PRAWDA JEST DLA NICH. Nie dla normalnego człowieka - uogólniam, nie mam na myśli obiektywne fakty typu uniwersalne zachowania kobiety, mówię o "frustrackich faktach". Frustrackim faktem może być np. stwierdzenie, że "kobiety są aseksualne". No i niech tak uważają, będzie im się lepiej spało. Normalny facet wie, że jest .. zupełnie odwrotnie. Chodzi o to, że prawda jest bardziej "zmienna" niż trwała i obiektywna. Dla radykalnego araba wysadzenie się jest powodem do chwały, dla japońskich kamikadze taka śmierć to powód do dumy, samobójstwo dla samuraja to powód do zmycia hańby. Dla Europejczyka jest to czymś chorym i nienormalnym. Żyj tak, żeby te mądrości nie były prawdą dla Ciebie. Albo staraj się tak żyć. Szczególnie, żeby nie żyć twardością - pod którą zawsze leży tylko zranienie, problemy i ogrom rozpaczy. Rozumiesz? Mam nadzieję.
    48 punktów
  41. Cześć wszystkim Braciom. Naszło mnie trochę na refleksje - zebrałem się do naskrobania tego, co nasunęła mi głowa po kilku latach od pojawienia się na tym forum. Przybyłem w 2018 mając wtedy 22 lata, dziś opis ten będzie z perspektywy 26 latka. Dlatego wątek dla młodszej niszy tego forum. Będzie on o początkach, powodach przybycia tutaj, poprawach w rozwoju, błędach ale i zwycięstwach, obawach i dzisiejszym położeniu. Słowem wstępu, pojawiłem się tutaj przez problemy w związku, który był pierwszym poważnym. Duże sprawy, kłótnie - zła ocena sytuacji, wybuchy agresji z mojej strony, poniżanie siebie w jej oczach a później nieudolna proba ratowania czegoś, co umarło śmiercią naturalną. Dziś z tego sie śmieje mimo, że wtedy czułem wszechogarniającą pustkę. Dzięki braciom zrozumiałem najważniejsze rzeczy. Mogę sie zmienić i zacząć pracować nad sobą ale tego co było już nie naprawie. Dlatego zamiast ratować związek skupiłem sie bardziej na tworzeniu nowego - urwałem kontakt, bo dla kogoś niedoświadczonego to najłatwiejszy sposób. Chłonąłem wiedzę z forum na podstawie innych historii, porad. Wspomogłem się literaturą (w moim przypadku świetnie zadziałało przeczytanie „No More Mr Nice Guy”) i zacząłem wprowadzać w życie pewne zmiany. Nadal byłem miłym człowiekiem ale dla ludzi, od których czułem wzajemny szacunek - gdy widziałem jego braki przestałem na siłe szukać wspólnego mianownika, odbijałem i tyle. Wprowadziłem sporą bezpośredniość i odpowiednią argumentacje. Zapanowałem nad złością i agresją, nadal ją mam… ale kiedy trzeba - zacząłem również dzielić zachowania ludzi na „jest to argument” i „No fuckin way Man”. Wprowadziłem to w relacjach z bliskimi, przyjaciółmi, ludźmi z pracy ale przede wszystkim kobietami. Odstawiłem na dystans ludzi toksycznych (w tym moją mamę, która powoduje do dziś we mnie strasznie dużo wkurwu i złości) ograniczyłem z tymi, którzy gdy sie nie odezwę o mnie zapomnieli. Grono zrobiło sie wąskie ale jest zaufane - wiem, że gdy zadzwonię w nocy nawet z błahostką to pomogą. Ilość przestała mieć znaczenie wraz z przeczytaniem w/w książki. Dzięki temu wiele osób przez moje nic nie robienie zaczęło szukać kontaktu. Przez duże poświęcanie czasu pracy ale i chęci sprawdzenia swojego rozwoju zacząłem dużo flirtować na klubach czy spotykać się przez Tindera. Moje warunki (wzrost, pełny zarost, brak zakolaków, dobry tancerz) idealnie pozwoliły mi się wbić w tą rzeczywistość, czyli ONS/FWB. Dlaczego nie LTR? (o tym wspomnę jeszcze później) Na tym etapie nie chciałem niczego trwałego. Raz, znalezienie kogoś na Tinderze z małym przebiegiem jest trudne (nie oszukujmy sie, jakiś powód jest, że ktos tam sie znalazł), dwa przez prace a raczej grafik który nie rozpieszcza wolałem poświecić się sztuce uwodzenia by mieć potężne argumenty w przyszłości. No i udało się. Metodą prób i błędów zacząłem dostrzegać spojrzenia, odpowiednio zagadywać Panny - być bezpośredni i bezczelny kiedy wymaga tego sytuacja a zarazem bawić się niedopowiedzeniami. Jaki przestałem być? Miły i kulturalny, udawać dżentelmena, gościa który szuka kogoś na stałe. Dlaczego? Nie ubierasz się w garnitur, kiedy dziadek woła Cię na wykopki w polu - kobiety przychodzące tam nie chcą kulturalnego gościa. Chcą się pośmiać, napić, potańczyć a gdy poczują krew wyjść z klubu i pojechać z Tobą na afterek. Trafi sie jakaś normalna? To pułapka, wbije Cię w ramy gościa z klubu, podrywacza, alvarosa. Zniechęci to ją do dalszego kontaktu. Przerabiałem kiedyś takie sytuacje i nigdy zbyt dobrze się nie kończyły. A randki z Tindera? Tutaj to jest dość wielka mieszanina. Zlepek atencjuszek, lasek z problemami lub tymi, które są na tyle już długo samotne, że popadły w desperację. Jedno spotkanie i przyjazd do Ciebie? No albo tak ją w sobie zadurzyłeś, że uwierzyła, iż to będzie świetna relacja albo co innego. Z racji, że Panny z którymi sie spotykałem bardzo mocno wierzyły, że będzie coś z tego więcej przedstawiałem siebie jako człowieka z dużym przebiegiem. Po co pytacie? Aby wyciągnąć z nich bezpośrednio ilu miały wcześniej partnerów, w tym takie jednorazowe albo dłuższe akcje z Tindera, ich szczerość w tym co mówią opierałem na przedstawieniu siebie w o tyle złej sytuacji, że chociażby podały dwucyfrową liczbę, to nie będą gorsze (jeśli myślicie nad kimś poważnie nigdy ale to przenigdy nie mówcie takich rzeczy i nie pytajcie). Efekt? Średnia ich sytuacji to 2/3/4 gości na jedną Pannę. Przy średniej wieku 20-26 sami musicie sobie odpowiedzieć czy jest do dużo/mało. Nie ukrywam - gdzieś w głowie przewijała sie chęć spotkania kogoś na coś więcej niż tylko wyjście na jedno spotkanie. Jednak skupiłem sie na doświadczeniach braci i ogólnym trzymaniu ramy. Co to oznacza w praktyce? Postawiłem sobie z góry poprzeczkę wymagań do ewentualnego LTR. Charakter, wygląd, sposób rozmowy, poczucie humoru itd.. Odkąd to wprowadziłem pisałem z wieloma kobietami, jednak liczba spotkań była naprawdę mała. Może to moja wybredność i wysoka poprzeczka a może to nie było to miejsce do szukania czegoś takiego. No ale tutaj muszę zrobić pauzę by zamknąć temat FWB/ONS, gdyż pojawiły się minusy tego. Jakie pytacie? Otóż z pewnością mega budującym pewność siebie jest fakt, że wychodzisz na imprezę czy odpalasz Tindera i masz możliwość znalezienia i zagadania kogoś, kto zostanie Twoją jednorazówką. Jednak wraz z coraz większą ilością zostaje pewien ślad. Gdy pojawia się szansa poznania kogoś LTR - jesteś w mega potrzasku. Przeszłość to przeszłość i nie musisz jej rozgrzebywać, jednak zawsze w Twojej głowie pozostaje to, że sporo przeżyłeś. Twoi bliżsi znajomi to wiedzą, wiesz Ty ale nie wie ktos z kim sie spotykasz. W moim przypadku również odbiło się to tym, że do porzadku dziennego doszło to, iż nigdy nie pisze tylko z jedną dziewczyną. Z plusów z pewnością jest to, że nie poświęcasz atencji i uwagi jednej - pisanie z kilkoma na raz powoduje podział siły, dzięki czemu myślisz bardziej zdroworozsądkowo ale i pozwala Ci to trzymać mocno ramę. Bo jeśli jakieś zachowanie samicy powoduje czerwoną latarnie - po prostu odbijasz i z pięcioma z którymi piszesz schodzisz do czterech. Nazwałbym to selekcją naturalną. Z minusów jest to pewien lęk z mojej strony, że gdy z kimś spotykasz sie na poważnie, może skrócić to dystans do zdrady. Kobiecie łatwiej jest to zrobić bo to do niej musi ktos podbić a ona musi „ulec”. No ale co, gdy odezwie sie do faceta ktoś, kto spędził dobrze noc i zacznie ofensywę? No właśnie… Podsumowując ten wątek aby za bardzo sie nie rozgadać, w jakim miejscu sie dzis znajduje? Wraz z wkraczaniem w bardziej dorosły j dojrzały tryb życia (chociaż zostajac sędzia piłkarskim w wieku 18 a mundurowym w 21 sam szybko wbiłem sie w ten świat) towarzyszyło mi od 2018 to forum. Wyciągnąłem wnioski z tematów, zauważyłem co jest OBDARCIEM z godności i czego KATEGORYCZNIE nie wolno robić. Odkryłem pewne manipulacje wśród kobiet, kiedy pojawiają się małe latarnie i wielkie czerwone kropki. Zrozumiałem, że przede wszystkim masz żyć a ktoś obok sam sie znajdzie - są rzeczy przy których nie ma ustępstw i tyczy się to każdego aspektu życia. Od jakiegoś czasu poznałem kogoś, z kim nadaje dobrze na podobnych falach, Panna przez ostatni rok zrobiła sie atrakcyjna, w dodatku spełnia charakterem i innymi kryteriami to, co szukam przy LTR. Na razie jest to na etapie „trwa” i nie wiem jaki będzie finał. Jedno w tym jest pewne, potrzebowałem prawie czterech lat by móc być gotowym na probe zbudowania z kimś czegokolwiek poważnego, popracować nad sobą i znaleźć kogoś, by spełniał moje kryteria. Dzięki forum wiem również na co uważać, z czym nie przegiąć i kiedy przekracza sie granice, której nigdy nie wolno byłoby przekroczyć po obu stronach. Patrząc na siebie przed zdobyciem wiedzy tutaj powiedziałbym, że coś na pewno by zawiodło a szanse na sukces wyniosłyby 20/80 gdzie dziś jest to zdecydowanie na odwrót. Na zakończenie chciałbym tylko powiedzieć: Rozwijajcie się, uczcie, dzielcie swoimi refleksjami i razem budujmy dalej to forum - by każdy z braci mógł iść do przodu przez życie 👌🏻 Żyjcie dla siebie i w zgodzie z własnym sumieniem a reszta przyjdzie sama.
    48 punktów
  42. Dziękuję wszystkim za wyrażenie opinii i wszelkie rady. Nie chcę rozbijać tu swojej relacji na czynniki pierwsze, może za jakiś czas w osobnym wątku. Przyznam, że wcześniej nie miałem z nią problemów na tym podłożu. To był pierwszy taki bezpardonowy incydent. W czasie tego zajścia wiedziałem już, że nic dobrego z tego nie będzie, więc to, czy zareagowałem beznamiętnie, czy wrzaskiem niewiele w tym przypadku znaczy. A to, że wyjde na "cucka" w jej oczach, albo w oczach jej koleżanek, których już i tak pewnie w życiu nie spotkam ma w tej sytuacji najmniejsze znacznie. Co innego - być może - gdybym chciał o nią zawalczyć, ale sami widzicie, że to dopiero by było bycie konkretnym "cuckiem". Pytanie więc było - nie czy, ale kiedy ją odprawie. W związku z tym, że bez sensu byłoby to ciągnąć, a dalej czułem obrzydzenie, więc zrobiłem to dzisiaj wykorzystując fakt, że do marca jestem na delegacji, a tylko zjeżdżam na weekendy. Nic wyrafinowanego. Wstałem, dzień jak co dzień, kawa, niedzielny odpoczynek. Ona też wstała. Tematu nie poruszałem, chciałem to potraktować jak zwykły dzień, jak gdyby nigdy nic. Nie chciałem kręcić w domu kłótni, bo z doświadczenia wiem, że często to się potrafi kończyć krzykami, rzucaniem przedmiotami, podrapaną skórą (z nią takich akcji na szczęście nie miałem). Wolałem sobie tego oszczędzić. O 15 przyjeżdża po mnie kumpel, który jest ze mną na delegacji i razem jeździmy co niedzielę. O 14 ona wychodzi, cześć cześć, puściłem blokadę na wszystkie komunikatory i sms-y, spakowałem pudło, wrzuciłem w paczkomat i pojechaliśmy. Jedyna rzecz, o której sobie przypomniałem, to to, że ma mój jeden klucz do drzwi, ale na szczęście dałem jej tylko na jeden zamek, bo łatwiej nam było funkcjonować, gdy byłem na miejscu, a klucz do drugiego zamka mam tylko ja i używam go, jak wyjeżdżam gdzieś dalej, albo na wypadek taki jak ten. I tak to wygląda na obecną chwilę. Powiem Wam, że zawsze byłem raczej typem "związkowca", ale im dłużej patrzę na to wszystko, tym bardziej mi się odechciewa tych " dobrodziejstw". Dzięki raz jeszcze za udział w dyskusji!
    48 punktów
  43. Długo myślałem, czy w ogóle dzielić się tą jedną historią z swojego zawodowo - doradczego życia. Ale jako że tamta droga jest zakończona (przynajmniej na tę chwilę) i już trochę czasu od niej minęło uznałem, że warto ją przytoczyć. Nie tylko w kontekście finansów, biznesu, przedsiębiorczości, ale bardziej szerzej. Bo w amok można popaść w bardzo różnych sferach i kwestiach, niekoniecznie tych związanych z ilością zarabianych zer. Musimy wprowadzić na scenę Pana X. Pan X to rzutki biznesmen. Na upartego mógłby być moim ojcem, chociaż nikt, kto go pierwszy raz na oczy widział by nie powiedział, że przekroczył dawno szósty krzyżyk. Zawsze zadbany, doskonale ubrany, młodo wyglądający. Fajny człowiek, po prostu. Był moim klientem o jednym z najdłuższych staży, z ogromnym praktycznym biznesowym doświadczeniem. Tytan pracy. Wiele rzeczy można się było od niego nauczyć. Wiele też razem pracowaliśmy, w różnych obszarach. Zawsze fair, nigdy mnie nie oszukał, zawsze dotrzymywał umów itd. Zarobiłem dzięki niemu bardzo dużo. To, jak traktuję ludzi zaufanych i lojalnych, wiecie. I tak czasem bywa, że osoby spędzające ze sobą zawodowo dużo, naprawdę dużo czasu czasem tę znajomość zacieśniają, bo się lubią, szanują i potrafią zakumplować. Stał się moim takim bardzo dobrym, starszym kolegą. Nigdy też nie mógł odżałować, że nie dałem mu się namówić na zacieśnienie współpracy, tj. pełną kontrolę i poprowadzenie jednej z jego spółek. Wszystko będziesz miał, bo ci ufam i właśnie ty dasz radę - mówił. Budżet, swobodę, pensję jaką zechcesz, auto jakie zechcesz, dobór ludzi wg. własnych kryteriów itd. No kto bogatemu zabroni? Kaprys milionera Zawsze grzecznie mu dziękowałem. Z prostego powodu - nie byłbym skutecznym i czasem ostrym, mówiącym niepopularne opinie doradcą, pozostając w jakiejkolwiek pełnej zależności służbowej, chociażby w ramach holdingu czy grupy kapitałowej. Jakoś to z czasem zrozumiał i dalej pracowaliśmy na standardowych, poprzednich zasadach. Ta swoboda wygłoszenia krytycznej czasem opinii była (i jest) dla mnie ogromnie ważna. Dla mnie, mojej reputacji i marki. Przyszedł kiedyś do mnie, nie wiedziałem kto to taki.. W końcu nadszedł "ten dzień". Pan X dzwoni do mnie z prośbą, bym przyjechał ASAP. Na tyle, na ile to możliwe, bo chce podzielić się "czymś naprawdę ekscytującym" i "bardzo chcę, byś kogoś poznał". Już przez telefon słyszę radość w głosie. Sam się trochę zaciekawiłem, przyznam. Ale emocje (nie tylko w mojej pracy i branży) to chyba najgorszy doradca, więc wziąłem wszystko na spokojnie (jak to z reguły robię). Jadę zatem do centrali jego firmy. W gabinecie czeka na mnie Pan X i jakiś facet, którego widzę pierwszy raz na oczy. Na oko w moim wieku, może trochę młodszy, ale niewiele. Nie lubię oceniać ludzi po pierwszym wrażeniu i z reguły tego nie robię, ale coś mi od razu w tym facecie nie gra. Wtedy jeszcze nie wiem, co, ale coś wydaje się nie tak. Taki "śliski". Nie budzi mojego zaufania. To Pan Z, tak go nazwijmy. Cześć cześć, dzień dobry, dzień dobry i tak dalej. Siadam i słyszę długą, kwiecistą opowieść Pana X o pomyśle biznesowym, z którym już parę tygodni temu przyszedł do niego Pan Z. Pomyśle biznesowym w faktycznie interesującej i perspektywicznej branży, jak oceniam sobie wtedy od razu w głowie. Żyła złota - ekscytuje się Pan X. Tylko realizować. Pan Z ma referencje z poprzednich miejsc pracy, mówi o kontaktach, rynku który zbadał. Ba, ma nawet, jak sam twierdzi, profesjonalne prognozy finansowe. Wie, co robić. Wie, jak działać. Wie, jak pracować. Ma wszystko. Nie ma tylko pieniędzy na sfinansowanie swojego pomysłu. A to przecież żyła złota! Gadamy, gadamy, gadamy, spotkanie powoli dobiega końca. Pan Z żegna się z Panem X i ze mną, wychodzi. Siedzimy dalej i rozmawiamy już w cztery oczy. Widzę, że Pan X prawie cały czas podskakuje z ekscytacji na krześle a oczy mu się błyszczą tak, jak chyba nigdy nie widziałem. Przypomina ( z całą sympatią dla niego) prawiczka ze złotą kartą w burdelu premium albo człowieka zarabiającego średnią krajową, który na ulicy nagle znalazł milion złotych w gotówce w walizce z karteczką - bierz, to dla ciebie. Żaden to prank czy policyjna prowokacja. Pozdrawiam, zając wielkanocny albo święty Mikołaj. Przypominam, facet ma już od dawna w życiu wszystko, co można sfinansować pieniędzmi. Patrzę na niego i na razie milczę. Pytam w końcu - co ci się stało? Co się z tobą dzieje, z czego ta radość? No nie widzisz? Nie widzisz tego, stary! - prawie krzyczy na mnie. Co za świetny pomysł! Tego właśnie szukałem. Żyła złota i świetny facet (tj. Pan Z). Nie widzisz tego! Patrz, patrz na tego prognozy! Takiej ekscytacji nigdy u niego nie widziałem. To dosyć krytyczny umysł, nigdy się tak nie zachowywał. Obraca w laptopa w moją stronę. Patrz! Spokojnie, Chcesz, bym coś podziałał również w tym temacie? Sprawdził go jakoś, zweryfikował dorobek i to, z czym do ciebie przyszedł? - pytam Nie, nie, to już zrobiłem - mówi. Chodzi mi głownie o te prognozy. Zobacz, jaki to rynek. Jakie perspektywy! Ok - odpowiadam Wracam do domu z prognozami. Następnego dnia w biurze biorę się za to na poważnie. Że transportem się zajmuje, wiedziałem, że oszukuje... Pierwsza rzecz przykuwa moją uwagę - wzrosty miesiąc do miesiąca, kwartał do kwartału. I co najlepsze - ROI szacowany już po pół roku inwestycji. Same zielone kolorki, orgazm inwestora. Albo prędzej kupca działek na Księżycu. Wysłałem je po mojej szczegółowej analizie chłopakom z zespołu, by analiza była prowadzona przez więcej niż jedną parę oczu. Wnioski te same. Śmierdzi hurraoptymizmem na kilometr. Albo wałem. Po paru dniach - kolejne spotkanie z Panem X, jest ciekawy co mu powiem na temat tych nieszczęsnych prognoz. Siedzimy. Tłumaczę mu, że ja bym uważał. Szczególnie biorąc pod uwagę kwotę inwestycji, którą oczekuje Pan Z. I nie wierzę kompletnie w ROI po pół roku. Mówię, że w tej branży (jak i wielu innych), biorąc pod uwagę rynek i koszty, jakie poniesie Pan Z to praktycznie nierealne i śmierdzi scamem na kilometr. W odpowiedzi na moje dictum Pan X czerwienieje i wygląda, jakby go miał szlag trafić na miejscu Co ty opowiadasz!? - słyszę. Nie myślisz wielowymiarowo! Wiesz, jaki to rynek, jakie perspektywy! Jaka branża! To coś niesamowitego będzie, zobaczysz, sam się przekonasz. Trzeba zawsze włożyć, by potem wyjąć, musi być profesjonalnie i od początku robić dobre wrażenie - prawie mi do ucha krzyczy. Trzeba - ripostuję. Ale nie kilka milionów złotych na starcie w jednym roku. I na co? - mówię. Widziałem listę wydatków - delegacje zagraniczne (wiele), biuro w najlepszej dzielnicy (sic!?), samochody służbowe dla prawie całego zespołu (sic!?), a dla Pana Z auto z segmentu premium za X PLN - co to jest, zastanów się! Nie oczekuj, że ci doradzę akceptację tego, że ktoś chce urządzić sobie jedwabne życie na twój rachunek. Nowa firma i takie olbrzymie koszty na starcie, zamiast oglądać każdą złotówkę i zastanawiać się nad realnym sensem jej wydania? Zastanów się! - kończę. Nie da się przekonać. Jego pieniądze, jego wybory. Jego konsekwencje. Jako doradca nie mogę mu doradzić nic innego. Chciałbym, ale w cuda nie wierzę. Rozstajemy się w złej atmosferze. Pan X jest bardzo zawiedziony, że nie zajarałem się jego nowym biznesem. Pracujemy dalej razem w poprzednich obszarach, do tematu nowej biznesowej zabawki Pana X nie wracam na razie. Mija rok. Do reki biorę sprawozdanie finansowe jednej ze spółek Pana X, z ciekawości. Takiego jego okrętu flagowego, perły w koronie. Widzę zwielokrotnione koszty i ogromne pożyczki na rzecz nowego podmiotu. I rosnące zadłużenie. Powoli zbliżające się do niebezpiecznych wartości. Spotykamy się jakoś tam prywatnie po pewnym czasie, Pan X sam zagaja rozmowę na temat nowego biznesu. No wiesz, dobrze jest. Dużo wydatków, bardzo dużo, ale ile eventów! Ile spotkań! Patrz, w mediach napisali wielokrotnie o nowym perspektywicznym biznesie, który buduję! Itd. A jak tam to ROI po pół roku? Zagajam. A wiesz, trochę to było zbyt optymistyczne, ale będzie, na pewno będzie. W nowym roku na sto procent. Na pewno - mówi. Tak, na pewno. Oczywiście A bierzesz pod uwagę, że może nadejdzie moment, by zakręcić mu finansową kroplówkę? - pytam. Zakręcić?! Chłopie, to już zaraz będzie zarabiać w pełni i wszyscy się odkują, zobaczysz - odpowiada. Amok. Amok. Pełny, stuprocentowy amok. Fascynujące. Nie dało się krytycznie z tym człowiekiem porozmawiać. Można by pisać elaboraty (albo biznesowe poradniki, co biorę pod uwagę), ale po co? Po trzech latach dopiero przyszło otrzeźwienie. Po trzech latach i wpompowaniu w działkę na Księżycu cwanego scamera łącznie kilku milionów dolarów, przy praktycznie blisko zarżnięciu finansowym jednego z przedsiębiorstw, które kontrolował Pan X. Ono finansowało całą jego zabawę. Sprawa sądowa nadal w toku. A ja zostałem przeproszony przez Pana X, bo raz mi nie zaufał i jak sam stwierdził, zachował się jak dziadyga z demencją na pokazie garnków. Bardzo, bardzo złe rzeczy o sobie w tej rozmowie mówił. Bardzo klął na siebie i swoją głupotę. Ale ja się przecież na niego nie obraziłem. Errare humanum est. Nie ma darmowych obiadów Amok. Amok może dopaść każdego. W każdej sferze. Niekoniecznie biznesowej. Jeżeli dojdzie do tego dodatkowo działanie zgodnie z teorią utopionych kosztów, jest to jeszcze trudniejsze, by w końcu powiedzieć stop. Zarówno w nieudanym biznesie lub nieudanym małżeństwie. Kretyńskie rzeczy w życiu czasem potrafi zrobić zarówno milioner jak i człowiek o skromnych dochodach. Różna jest tylko skala. Konsekwencje niekoniecznie.
    47 punktów
  44. @Maurycy Szczerze? A **uj mnie obchodzi że jakiś żeński grat po 30stce, który się wyskakał po kutasach za czasów "młodości" czuje się samotny? Dopóki nie skumacie, że laski, które w prime time (18-25) miały na Was wyjebane, nadal mają na Was wyjebane tylko z desperacji lub dla korzyści finansowych się z Wami wiążą dopóty będziecie się kręcić jak gówno w przeręblu. Starowinki 30+ lub samotne mamusie to są "jednostrzały" i tyle w temacie bo same się ustawiły w tym położeniu. Szczerze - wierzycie w to, że laski mają kłopoty ze znalezieniem faceta? XD Zastanówcie się, tak szczerze, co może spowodować, przy takim ciśnieniu na kobiety na rynku, to, że Pani po 30scte jest samotna? Ba, nawet po 25tce? 1. Jest pierdolnięta - np. podniecają ją faceci, którzy mają ją w dupie i traktują jak worek na spermę / feministka z kolorowymi włosami etc., 2. Ma wymagania materialne z kosmosu - ale tylko dla normika bo czad może być recedywistą bez grosza przy duszy, 3. Lubi skakać po różnych *utasach - szczególnie kolorowych, 4. Maluteńki promil to wdowy / dziewczyny którym zmarł chłopak albo kobiety z zaburzeniami psychicznymi, które się leczą i rzeczywiście dlatego nie chcą związku i / lub dzieci (i słusznie). Naprawdę to *ierdolenie o "realizacji zawodowej kobiet" jest śmieszne. "Ja się skupiałam na karierze i nauce i nie miałam czasu na chłopaków". Jasne uuuuuuuurwa XD Po prostu *jebało CI się Słodziutka w główce, że ucząć się na hrówę w wyższej szkole gotowania na gazie pewnego dnia jak będziesz szła po ulicy wyląduje helikopter z Greyem na pokładzie, który zadba o to, żebyś nie musiała pracować do końca życia. Ewentualnie wspomnienie portugalskiego manleta, co ją posuwał w kiblu na Erasmusie jest nadal tak silne, iż nawet nie będzie sobie zawracać głowy "Polakiem, biedakiem, cebulakiem z kartoflaną twarzą".... Faceci, w masie, też nie są bez winy tego syfu - wchodzę sobie na Instagram i widzę tych żenujących facecicków liżących dupę takim starym rumplom - och jakie wspaniałe zdjęcie, och jaka jesteś fajna, och nie bądź smutna, och spójrz na mnie... Jeszcze raz - jak czytam kolejny post forumowego desperata o tym, że nie jebnął bombla równolatce w okolicach 20 r.ż. i że teraz przegrał już życie to przypomina mi się, najlepszy chyba, post na forum: Radzę Wam zrobić taki eksperyment - przez kilka dni chodźcie po ulicy z uśmiechniętą twarzą i uśmiechajcie się do nieznajomych kobiet. Jeśli w Polsce nie jesteście naprawdę przystojni / nie macie "południowego" typu urody to ilość reakcji zwrotnych powie Wam w którym miejscu jesteście i jak bardzo powinniście się przejmować "problemami" Pań. Praca nad sobą, własnym charakterem i słabościami, fach w ręku i zaplecze finansowe. Jak to przerobicie to baba się znajdzie tylko wtedy nie będziecie jej szukać z pozycji podnóżka ale z pozycji tego kto wybiera. Jak nie w Polsce to gdzie indziej. Ale oczywiście większość facetów nigdy nie wyjdzie z roli psa błagającego o choć odrobinę atencji od bab. Życie w piekle na własne życzenie. 0 współczucia dla takiego frajerstwa podobnie jak dla tych "biednych kobiet" co to *ierdolą "gdzie CI prawdziwi męzczyźni". Prawdziwi mężczyźni albo są z kobietami co ich szanują (a da się takie znaleźć ale to bardzo trudne) albo *uchają na potęgę (bo nie chcą się wiążać widząc jak to wszystko wygląda) bądź świadomie wycofali się z tego cyrku i zyją sami i mają święty spokój.
    47 punktów
  45. Za chwilę zaczniemy temat pt. "Ściana nie istnieje" Dobiegam 40stki i poważnie Wam piszę - koleżanki w których się kiedyś podkochiwałem w tej chwili są cieniem samych siebie z lat "prosperity". Cieniem - i nie pomogą botoksy, naciąganie skóry tak mocno na twarzy, że brwi mają na końcu czoła, silikony ani przeszczepianie tłuszczu z doopy w inne części ciała - czas -czas dla kobiety to zabójca - jeśli nie realizuje się jako partnerka i matka. Uwielbiam kobiety 30 czy więcej +, które są żonami / wiernymi partnerkami / matkami. Singielki 30+ to z mojej perspektywy materiał tylko na jednorazowy strzał, ewentualnie FwB a tej oto damie wydaje się, że ogarnięty facet w jej wieku będzie chciał od niej cokolwiek innego niż seks? Po co? Skoro ma do dyspozycji młodsze i jak chce mieć dziecko to "pewniejsze" pod tym względem kobiety? Kobiety rządzą od 16 do ok 28 r.ż potem zaczyna się równia pochyła, a od 28 roku w górę zaczyna się czas facetów. Kto chce niech w to wierzy kto nie chce niech sobie pieprzy w piwnicy i pochlipuje, że jak nie znalazł rówieśnicy do 25 r.ż. to is's over man Pracujcie nad swoim umysłem, ciałem i portfelem, a w takich oldtimerach jak ona będziecie wybierać jak w ulęgałkach i to one będą skomleć o związek, tak jak Wy, często, skomliliście w młodości. Najzabawniejsze jest to o tym seksie na wyciągnięcie ręki - kutasiła się pewnie ile wlezie kiedy mogła, a teraz szuka frajera, który będzie jej kupował czekoladę w trakcie okresu czy nakrywał kocykiem jak jest chora słuchając jej zrzędzenia i opi*dolu że miał kupić białą a kupił z truskawkami? Miałaś ponad10 (!!!!) lat (16-28) żeby znaleźć faceta, 99% rówieśników, poza Czadami i pochodnymi, traktowałaś jak gówno, a teraz skamlesz o związek? A takiego wała starowniko! Klimakterium przeżyjesz sama Mogę tylko powiedzieć jedno: Na tym obrazku macie podsumowanie tego wszystkiego -i cytując pewnego forumowicza - nie dajcie się babom przecwelić: Ten po prawej to jakieś 90% facetów w PL. Myślcie właściwą głową Panowie I nie dawajcie babom atencji. Szczególnie już leciwym singielkom. PS W przypadku kobiet pytanie nie brzmi "kiedy zejść ze sceny", a "kiedy zejść z karuzeli". Pani Malwince się nie udało we właściwym momencie. Smuteczeg
    47 punktów
  46. Hejka bracia , pisze ten temat bo po paru latach zapierdalania , zacząłem widzieć efekty swojej pracy , w zasadzie można powiedzieć , że teraz poszło to z "dnia na dzień" , nawet nie wiem kiedy , a widzę , że wyprzedziłem spore grono osób z mojej rodziny/środowiska. Przez pewien spory etap miałem mieszane uczucia co do tego , czy samorozwój działa , czy w ogóle to co robię ma sens , że zmieniam nawyki w różnych dziedzinach życia , czytam sporo książek , czas wolny poświęcam na naukę i treningi , zdrowiej się odżywiam , słucham podcastów , skończyłem terapię u psychoterapeuty , rzuciłem alkohol , papierosy , narkotyki , walczę z swoimi strachami typu jak lęk wysokości to idę na bungee , uczę się codziennie j angielskiego , prowadzę budżet domowy , jestem dużo bardziej asertywny w pracy czy relacji itp. Wszystko wprowadzałem małymi krokami , co miesiąc coś dodawałem , ciągle miałem przeświadczenie , że może to strata czasu ? Przecież w 100 poradnikach , które przeczytałem na pewno się mylą co do tego , jak stać się inną osobą , to nie na nasze Polskie realia, nigdy tyle nie zarobię , to nie dla mnie , ile czasu nie poświęcę to i tak mi się nie przyda , ale pomimo tego nie rezygnowałem i kawałek po kawałku dodawałem aspekty w moim życiu , które wyobrażałem sobie , że ludzie sukcesu praktykują na co dzień. Przez lata , nie widząc wyraźnych efektów doszedłem do etapu kiedy nagle mnie olsniło , spotkałem się z paroma członkami rodziny , których widuje raz na pół roku/rok , kilkoma starymi znajomymi i kurwa jestem lata świetlne przed nimi. Po kilku spotkaniach nie jestem w stanie złapać z nimi podobnego języka , poprostu wydają mi się nudni marnując swoje życia na nic nie wnoszących zajęciach dnia codziennego , browar , czasem telewizja , opieka nad dziećmi , kłótnia z żoną czy kobita , narzekanie na pracę , cele życiowe wygłaszane tylko pod wpływem alkoholu , pogarda i wymówki dla ludzi którzy są przed nimi , zdziwienie i niedowierzanie jak ogarną jaki poziom życia obecnie prowadzę , swoją energią ściągających mnie w dół , widzę jak patrzą na mnie z ukrytym pod pogardą podziwem, widzą ile zmieniłem w sobie , swoim życiu , jak się ustawiam na przyszłość , a ja się kurwa dopiero rozkręcam , nawyki zakorzenione , czuje , że jestem przygotowany utrzymać swoje życie na dużo lepszym poziomie i pisząc to z pełni świadomym umysłem dla mnie sekretem było zrozumienie ,że lepsze życie to w kurwę ogromna ilość nachodzących na siebie i współgrających z sobą dobrych i zdrowych nawyków , nie zmienisz życia polepszając jedna płaszczyznę , to wszystko idzie w parze, samorozwój to nawyki , które codziennie wykonujemy zwykle czynności , a lepsze życie to efekt tych wszystkich codziennych , na pierwszy rzuć oka nic nie znaczących czynności . U mnie koniec końcu też "samo" przyszło , jestem ciekawy jak tam u reszty samorozwój ? Ogólna zasada czerwonej pigułki pomogła mi to wszystko poukładać , jestem zadowolony , że tu trafiłem , miałem dużo wątpliwości , po czasie widzę efekty ,które bez forum pewnie już dawno zanikły by trzymając się starych przekonań. Humor w kurwę 11/10 , mogę przenosić góry , i tabuny kobiet na końcu knagi. Wiem , nie powinienem porównywać się do innych i na tym budować siebie , ale samo tak z siebie wyszło , to był tylko akcent żeby zauważyć , gdzie się podziałem po latach pracy. Tak poprawiłem samoocenę , że nawet barber gej latał koło mnie z kawkami , poczułem się jak pieprzona gwiazda instagrama przy ataku "mężczyzn" czytających "oczami spermiarza". Elo dobre mordeczki , pracujcie nad sobą bo się opłaca .
    47 punktów
  47. Zanim przejdę do omówienia jednej z najbardziej podstępnych kobiecych manipulacji, które w nieudanym związku z osobą często zaburzoną mogą nas trzymać całymi latami małe słowo wstępu. W niedawnym wątku mówiącym o świadomych mężczyznach, którzy wyszli z matrixa padło sformułowanie, że niektórym facetom wystarczy okazać minimum zainteresowania i kobiecego ciepła, a wnet zapominają o całym red pillu, ramie, zasadach, treściach z forum itd. i zręcznie dopasowują się do kobiety. I w zasadzie jest to prawda, tyle, że nazywanie takich osób cipami bez charakteru uważam za dużą niesprawiedliwość. Bardzo wiele dzieje się bowiem na poziomie całkowicie nieświadomym. Wielu z Was pisze o tym, że w dzieciństwie miało nadopiekuńcze matki. Wielu jednak miało matki takie jak ja - niepotrafiące kochać, zaburzone narcystycznie, egocentryczne, wiecznie krytykujące, fundujące odrzucenie na każdym kroku. Takie, od których ich dzieci nie usłyszały nigdy choćby jednego dobrego słowa, nie mówiąc o jakimkolwiek "cieple". Osoby "wychowane" przez takie matki posiadają szereg narcystycznych zranień nazywanych często deficytami. Nazwa "deficyty" jest o tyle trafna, że kobiecej uwagi, ciepła, zainteresowania, których takie osoby nie dostały od swojej matki "szukamy" w innych kobietach, jakbyśmy posiadali wewnątrz nas puste miejsce domagające się uzupełnienia. Jednocześnie cechuje nas silny związek z matką i nie ma to wiele wspólnego z byciem nieporadnym, niesamodzielnym maminsynkiem rozpieszczonym przez mamusię - spowiadamy się matkom ze swojego życia i wciąż zabiegamy o ich uwagę i miłość otrzymując raz za razem to samo odrzucenie, którego doświadczaliśmy w dzieciństwie w nadziei, że tym razem będzie inaczej, że matka się zmieni, że matka nagle da nam to, czego tak potrzebowaliśmy. Jak to pisał Robert Glover w "No More mr Nice Guy" mili goście często robią ciągle to samo w nadziei na inne rezultaty. Wydaje się nam (tak jak pisałem - wszystko to dzieje się na poziomie nieświadomym), że bez tej dawki miłości nie będziemy mogli ruszyć dalej. Często też gloryfikujemy matkę, całe zło umieszczając w nas samych - wedle tej narracji to my byliśmy niegodni kochania, a matka była ok. Jeśli tylko zmienimy się w sposób umożliwiający matce kochanie nas to otrzymamy to, czego tak potrzebujemy. Problemem jest jednak to, że przekaz matki jest niejednoznaczny, zmienny i dopasować się do jej wymagań zwyczajnie nie da - nie wiemy nawet jak mamy się zmienić, stąd w naszym wnętrzu panuje walka z samym sobą i chaos. I teraz zobaczmy co się dzieje, gdy na swojej drodze osoba taka jak ja spotyka choćby osobę z zaburzeniem osobowości typu borderline. Doskonale opisał to kolega @ntech w moim ulubionym wpisie na forum z dnia 11 marca br., oddającym w kilku zdaniach całą istotę problemu: "Wszystkie psycholki, narcyzki , borderki wykorzystują naszą słabość i NIE jest to seks. Seks jest oczywiście jako lep na muchy i w pierwszej fazie "love bombing" jest rozdawany na tony. Przede wszystkim one budują w nas swój obraz "księżniczki" i wyłapują nasze deficyty z dzieciństwa. Człowiek dostaje masę pozytywnych bodźców w odpowiedzi na każdą pierdołę jaką zrobi lub powie. "Jesteś taki cudowny, to niesamowite , uwielbiam to , jesteś taki mądry .." . To tylko emocjonalna sieć w którą wpadamy. Bo mamy deficyty , bo nikt nam tak nie mówił , bo nie czujemy własnej wartości. I nagle "dreams come true". Oto ONA piękna , wyśniona , księżniczka która pompuje nasze ego i sadza nas czule na tronie i na głowę wkłada koronę. A potem zaczyna nas owijać na tym tronie sznurem kłamstw i manipulacji aż nie mamy siły i chęci aby uciekać. A wtedy przystępuje do konsumpcji. Jak pająk. Zaletą takiej relacji (o ile ją się przeżyje) jest to że człowiek nigdy już nie zaufa żadnej kobiecie , oraz zaczyna się zastanawiać nad sobą i zajmować swoimi deficytami . Bez tego wpadniemy w kolejną pułapkę z kolejną manipulantką. Pamiętajmy ICH nie ma , to miraż , wszystko dzieje się w NASZEJ wyobraźni." Dla takich wpisów warto było zarejestrować się na tym forum. Kobieca manipulacja kojarzy się głównie z wpędzaniem facetów w poczucie winy. I jest to moim zdaniem ten rodzaj manipulacji, z którym przeciętna, świadoma osoba będzie w stanie sobie radzić po lekturze książek typu "Szantaż emocjonalny" Susan Forward czy "Jak nie dać sobą manipulować" Christel Petitcollin, które polecałem w wątku, w którym opisywałem mój związek z borderką. Tutaj opiszę coś znacznie podstępniejszego, mającego z poczuciem winy związek jedynie o charakterze pośrednim. Tutaj to my sami się w nie wpędzamy. Kobiety (i mowa w tym wypadku nie tylko o tych zaburzonych) posiadają w sobie jakiś dziwny radar, umiejętność wychwytywania naszych deficytów z dzieciństwa i obracania ich na swoją korzyść. Robią to w sposób całkowicie nieświadomy. Przypomnę raz jeszcze - dla chłopaków z deficytami z dzieciństwa, nie posiadającymi określonej świadomości NADRZĘDNYM celem jest ich uzupełnienie - bądź za pośrednictwem matki (która "może się w końcu zmieni") bądź matki zastępczej - innej kobiety. Tacy chłopcy zrobią wiele, żeby te deficyty uzupełnić. Piszę to z własnego doświadczenia, jak zresztą wszystko na tym forum. Poznajesz kobietę. Jest miło, całkiem fajnie, no ale jak to śpiewa Maleńczuk w jednej piosence "się poznali, zakochali i rozstali" coś się zaczyna psuć, jest coraz gorzej, no i postanawiasz to zakończyć. Zbierasz się w sobie, rozmawiasz z dziewczyną, wymieniasz rzeczy, które Ci nie pasowały. Kobieta płacze, jęczy, mówi, że się zmieni, że wszystko będzie dobrze. Ok, to pierwszy raz, spróbujmy raz jeszcze - dajmy jej jeszcze jedną szansę. Kolejnego dnia dziewczyna cała w skowronkach rzucając Ci się na ramiona i patrząc głęboko w oczy mówi coś takiego: "Ty jesteś taki wyrozumiały i tak wiele mi wybaczasz, chociaż bywam dla Ciebie taka okropna", "to niebywałe jak wartościowym, dobrym jesteś człowiekiem, to aż wzruszające" Jeb, wyrzut dopaminy u absztyfikanta murowany. Byłem tam! I co się kurwa następnie dzieje na całkiem nieświadomym poziomie? Otóż będziemy chcieli tej dopaminki raz jeszcze. Będziemy znowu chcieli się czuć tak wspaniale jak w tamtym momencie. Jeśli jestem dobry, wyrozumiały, kochany i znoszę te wszystkie okropne rzeczy to dostaję to, czego tak potrzebuję. Voila! W tym momencie kastrujemy własną osobowość. Postanawiamy nie wyrażać złości, własnych pretensji, postanawiamy znosić wszystko w "imię miłości". Pozbywamy się całego naszego oręża. No i jak będzie wyglądała dalej Wasza relacja? Kobiecie puszczą hamulce i będzie nas dociskać jeszcze bardziej, a my - mając w pamięci naszą nagrodę w postaci "miłości" - będziemy to "cierpliwie" znosić. Kiedy jednak pewnego dnia wybuchniemy (co jest nieuniknione) umiejętnie zapodane "jak mogłam być dla Ciebie taka okropna, Ty mój kochany rycerzu, a Ty byłeś taki wspaniały i kochany, że nic nie mówiłeś, żeby mnie nie zranić - o mój najmileńszy" wszystko znowu rozpierdoli się w drobny mak i wrócimy do punktu wyjścia. I w tym miejscu pragnę zamieścić mój apel do chłopaków takich jak ja (inni Bracia - Ci "syci" - nie będą w stanie nas zrozumieć, od nich usłyszycie tylko, że jesteście pizdami bez charakteru). Jeśli wiecie, że Wasza matka była oschła, nie interesowała się Wami, nie przytulała Was, nie mówiła Wam nigdy miłych rzeczy, a jebała Was z góry na dół, jeśli na pewien czas zostawiła Was wybierając studia czy karierę bądź innego bolca niż bolec Waszego ojca, jeśli w dalszym ciągu wstydzicie się przed nią samego siebie (np. nie mówicie o własnych porażkach, przerysowujecie własne sukcesy, próbujecie się wkraść w jej łaski, nie mówicie jej o rzeczach, za które mogłaby Was skrytykować) to wiedzcie koledzy, że jest to Wasz bardzo słaby punkt, który kobieta, z którą się zwiążecie wykorzysta bez mrugnięcia okiem i żadne red pille Wam w niczym nie pomogą, bo siła deficytów jest rażąca, a ukrytych strategii, które mają na celu ich uzupełnienie wyprodukowaliście całą masę. Wasza matka się nie zmieni, musicie porzucić całą tą nadzieję i zobaczyć ją taką jaka jest naprawdę. Stała się taka z powodu własnych zranień z dzieciństwa, z którymi nic nie zrobiła i całe to gówno przekazała Wam, ale na tym etapie nie ma to jednak znaczenia. To etap, w którym będziecie odczuwać ból, złość, żal - nie można go pominąć. Te deficyty czy też zranienia będziecie musieli "naprawić" sami bez udziału innych ludzi, a w szczególności kobiet. To nie dzieje się w sposób bezpośredni. Zmiana będzie wymagała dużej odwagi, a nie tylko kumulowania wiedzy. Będzie boleć. Będziecie doświadczać toksycznego wstydu i lęku. Tak ma jednak być. Kiedy zaczniecie traktować sami siebie jak wartościową jednostkę, kiedy zaczniecie wymagać dla samego siebie szacunku innych ludzi, kiedy przestaniecie być miłymi, grzecznymi kolesiami (jakimi chciała Was widzieć matka) to zauważycie jedną, ciekawą rzecz - polubicie samych siebie. Zdarzy Wam się nawet zachwycić samym sobą. Kiedy kierując się odwagą i wykraczając poza strefę komfortu będziesz w stanie robić kolejne, nowe rzeczy pomyślisz sobie "nieźle, jeszcze kiedyś bym nigdy na coś takiego się nie odważył". I wtedy zauważysz, że to poczucie uszkodzenia, deficyt było zwykłą iluzją i pustego miejsca w Tobie nie ma i nigdy nie było. To będzie przebłysk, któremu - przynajmniej w moim przypadku - towarzyszyło przyjemne ciepło w okolicach żołądka i wrażenie lekkości, jakbym zrzucił z barków cały ciężar, który dźwigałem przez większość życia. I nie będziesz miał potrzeby bycia wyrozumiałym. Będziesz znosił tyle, ile będziesz chciał znosić. I nie będziesz miał potrzeby bycia wyłącznie dobrym. Będziesz potrafił umiejętnie korzystać także ze swojej ciemnej strony i opierdolić bez strachu drugą osobę, gdy będzie taka potrzeba, nawet jeśli będzie to Twoja partnerka. I nie będziesz miał potrzeby bycia kochanym. Nagle okaże się, że są w Twoim otoczeniu ludzie, którzy kochają Ciebie takiego jakim jesteś - nie "zawsze dobrego", "zawsze miłego", a czasami wkurwionego, czasami leniwego, czasami zmęczonego. Zwykłego człowieka, który nie musi być ideałem i kimś perfekcyjnym, żeby inni mogli go kochać.
    47 punktów
  48. Wątpię, żebyś na ten moment zrozumiał co chcę przekazać, ale spróbuję - to jednak jest dla większości ludzi czarna magia i mambo-jambo. Oni się tak zachowują, bo reagują po prostu na Ciebie jaki jesteś wewnętrznie. Ludzie zachowują się względem nas tacy, jacy jesteśmy wewnętrznie. Wręcz tyle i tylko tyle. Ja czytałem Twoje komentarze czasem na chatboxie. Emanujesz niewyobrażalną pychą, pogardą i nawet wstrętem do ludzi. Niesamowicie się napinasz i oceniasz w brzydki, nieprzyjazny sposób. Czuć od tego śliskość, megalomanię i tak szczerze - kompletne niezrozumienie świata wewnętrznego (podświadomego) i w jaki sposób działa rzeczywistość. Zapewne wiesz jak się programuje podświadomość. Emocjonalnie coś sobie powtarzasz - najlepiej ciągle. Robisz dokładnie to samo względem ludzi. I teraz jesteś zszokowany, że na pogardę inni odpowiadają pogardą, agresją i stoją o krok od rękoczynów - nawet nie wiedząc czemu. Wewnętrzna niezauważalna pogarda wobec ludzi leczona jest zewnętrzna pogarda okazywaną przez innych. Przez ostatni rok jak jeździłem chyba tylko jedna osoba mnie otrąbiła na ulicy, bo skręcałem celowo na zakazie . Nikt mnie nigdzie nie zaczepia w celu szukania problemów i bitki. Nie otrzymuje wręcz od nikogo negatywnych, chamskich uwag. Nikt się do mnie nie "przysrywa". Wręcz wszystko załatwiam ze światem z uśmiechem, radością, wyrozumiałością na ograniczenia i niedociągnięcia, żartem i luzem. Ja dosłownie żyję w innym uniwersum. A teraz porównaj to ze swoją postawą i w jaki sposób odnosisz się do dwóch rzeczy - do ludzi i do świata. Sposób w jaki odnosisz się do tych dwóch zmiennych świadczy o tym, jak wysoko rozwinąłeś się wewnętrzne i zrozumiałeś tak naprawdę rzeczywistość. Im gorzej, tym niżej jesteś, w większej agresji. Na poziomie nieświadomym działa taki mechanizm - ludzie z dużym nieświadomym przywiązaniem do życia i pomyślnego losu, sami nieświadomie szukają problemów a nawet śmierci. Dlaczego tak jest, nie wiem, ale tak jest. Ty wychodzisz ze skóry w kwestii wyglądu, bo tak każe Ci ideologia (jednocześnie doznajesz szoku, że inni tego nie wyznają, a np. mają świetne laski), piłujesz się i alienujesz. Skoro się alienujesz, to znaczy, że wewnętrzna agresja jest tym większa, im silniej organizm izoluje się od świata. Jako "alienator" non stop programujesz się na pożądanie do kobiet, a skoro pożądanie jest negatywną i nieprzyjemną emocją, to znaczy, że paraliżujesz się w ich kierunku i jesteś niezdolny do ich zdobywania, tylko obserwowania, analizowania i "czajenia się". A to nadal zwiększa agresję (świadomie frustrację), przez co ludzie sami nie wiedzą dlaczego, nie mogą Cię wewnętrznie znieść i reagują zewnętrznie. Brzmi to trochę skomplikowanie i bardzo dziwnie, ale tak działa mechanika nieświadoma. Podświadomość to nie tylko maszynka do spełniania marzeń w New Age'owym świecie, to też maszynka do tworzenia sobie horroru z życia, co też cały czas robisz. Oczywiście nie wiesz, co robisz sam sobie. Co więcej, stawiam, że jako pillowiec masz problemy ze wzorcem ojca, a więc będziesz prezentował kobiecy styl agresji - obgadywanie, obrażanie się, podglądactwo, rozpamiętywanie, problemy z działaniem w świecie etc. Co NADAL zwiększa agresję. Rozwiązanie jest bardzo, bardzo proste. Przestań gardzić ludźmi, oceniać ich emocjonalnie jak przedmioty na wystawie, życz każdemu dobrze w myślach. Kiedy ktoś burzy Twój obraz świata kąśliwym komentarzem, życz tej osobie w myślach wszystkiego dobrego, bo ta osoba kruszy Twoją pychę i agresję - tylko tyle. Na zewnątrz się broń, wewnątrz nie masz prawa atakować - a to wnętrze ludzie atakują, na ten nieświadomy stan, który wiedzą, że jest i czują, odbierają go, ale nie rozumieją. Każda agresja wewnętrzna to krok do coraz większych Twoich problemów, a potem przykrych chorób i bardzo dużej nędzy w życiu - w kwestii jakości życia. Jeżeli to jest prawda co napisałem, to jesteś jak brudna kałuża, a teraz dziwisz się, że ludzie nie mogą się napić z niej czystej i dobrej wody, tylko parskają na brud. Jedyna różnica jest taka, że robisz na magazynie, a tam z reguły są same męty społeczne i chamstwo, a tacy ludzie rozumieją tylko język siły. Z nimi też się idzie dogadać i to co napisałem też ma miejsce, ale jak Ty rozpaczliwie dbasz o wygląd, zadręczasz się kobietami dreptając w miejscu, to raczej jesteś bardziej "kobiecy", przez co "chłopcem do bicia". W każdym razie, powodzenia z tym co napisałeś, bo stawiam całą zawartość mojego portfela co koło mnie teraz leży, że z tego co napisałem, pokrywa się z Tobą >70-80% treści. Jeżeli to jest prawda, to agresji doznajesz też, a może Ci się wydawać, że "od każdego" albo prawie każdego - a skoro buzujesz (z tego co widzę) pogardą wewnętrzną, to od nich dostajesz zwrotnie to samo w świecie zewnętrznym.
    46 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.