Skocz do zawartości

Kupować czy nie? Męska decyzja


Marek Kotoński

Rekomendowane odpowiedzi

Podmienię radio. 

 

Bracia, kupiłem - sympatyczny sprzedający, auto piękne, parę rzeczy do zrobienia no ale wiadomo że taki wiek robi swoje - bardzo wygodny samochód, ciągnie lepiej od kia a waży półtorej tony, cichutki, jazda to przyjemność :) No, big boss w limuzynie, pożyczę od Pikacza kietę, od dziewczyn z rezerwatu złote pierścienie, od The Mana złoty zegarek i wiadomo że jestem FIGURA  :lol:

 

Dałem 8 tysięcy, sprzedający przyjechał do mnie z rodziną drugim autem, przegląd zrobiłem, git majonez. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję, naprawdę jest ładny, po uderzeniu nic nie widać, mechanik się kapnął no ale to także blacharz więc ma oko dobre. Tylko klima nie działa, dlatego wytargowałem tak mocno cenę. No i rozrząd zrobić, ręczny, tarcze z tyłu... przegląd przeszedł śpiewająco. Ale wygodny sukinsyn! No ale hajs się kończy, trzeba pisać książkę nową jak najszybciej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No faktycznie, to jest problem że nie jest na podwoziu opla - Sławek triumfuje :) no ale ja tę fabię bym do bagażnika zmieścił razem z pulchnym kierowcą :) A tak na poważnie, w poniedziałek albo wtorek odbiorę ją od mechanika. Mam takie szczęście, że to facet uczciwy, robi porządnie i nie leci w huja - zrobiony rozrząd, oleje, także w skrzyni, paski, świece, filtry, zawieszenie sporo rzeczy, hamulce, jeszcze na koniec radio mu przyniosłem, bo to także elektryk więc nie spalę auta przy próbie podłączenia. Będzie solidny rachunek - a jeszcze czeka mnie sprawdzenie co z klimą - grubsza sprawa chyba :( pranie w środku bo jest syf i kupić kamerkę. Ubezpieczenie 363 zeta w liberty więc nie jest źle. Ogólnie poprzedni właściciel troszeczkę manipulował, ale tylko troszeczkę - cena super, a mechanik mi powiedział że auto niezadbane, robione po taniości, ale wszystko gra i jest super.

 

Przecież za 8 koła mam alusy i bridgestone opony i zimówki sprawne na felgach - lusterka od guzika się zamykają, przy wstecznym opada prawe w dół, podgrzewanie przedniej szyby, tempomat, monochromatyczne lusterko, czujniki parkowania, wszystko sprawne i śmiga jak trzeba. 

 

No ale najważniejsze jest to, że jest ich niewiele w PL i nikt mi go nie ukradnie, a części są dostępne, problem tylko z tłumikami i tarczami do ręcznego.

 

Problemy są takie, że z przodu na desce rozdzielczej jest porysowane - trzeba będzie czymś zasłonić.

 

No ale jak tym się jeździ... podłokietnik, cicho, czuć że to ponad półtorej tony, zawieszenie i wygodne i sprawne na zakrętach. Tylko czy założyć do niego gaz? Łyknie na zimnym silniku w mieście do 13 litrów. A gaz toleruje wspaniale, oplowski motor.

 

Nie mogę się już doczekać  :lol: A kijankę do żyda. No i książkę szybko napisać, bo po zapłaceniu podatków jestem goły i wesoły. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja robię +/- 10 tysięcy rocznie (mam 1.8 benzyna), nie mam gazu i nie zamierzam zakładać i daję radę spokojnie, nigdy nie narzekałem na spalanie. Zawsze odpalam i trochę chodzi aż się obroty wyrównają, a przez pierwsze kilka kilometrów jadę spokojnie. Wiadomo, że jakby cisnąć to i łyknie więcej, ale ani mi taka jazda nie potrzebna, ani nie bardzo mam gdzie.

 

Mam samochodowego pierdolca: zimny silnik musi być traktowany jak jajko, nie gaszę go jak będę stał minutę-dwie, wszystko musi być u mnie sprawne, samochód zawsze musi być czysty na zewnątrz i przede wszystkim w środku. Nigdy nie jeżdżę na rezerwie. Żadnych debilnych strzałów ze sprzęgła i tym podobnych głupot. 

 

 

Rozpisałem się nie na temat tematu. :D 

Fajny wózek kupiłeś miłościwie nam panujący Marku. Większe samochody to jest to, a nie jakieś tam babskie pudełka po zapałkach z wyimaginowanymi komponentami. ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

samochód kempingowy sobie kup, będzie kibel pod ręką zawsze :D i ruszaj w świat :D

To jest rozwiązanie które od lat chodzi mi po głowie :)

 

 

Vercetti - dla mnie zimny silnik to ŚWIĘTOŚĆ. Zawsze go trochę trzymam by pochodził i nigdy nie piłuję. Dopóki się nie rozgrzeje jest dla mnie jak ZAKONNICA. 

 

No ale właśnie miałem przygodę. Opowiem od początku - auto stało dwa tygodnie u mechanika, problem z dopasowaniem części. 2300 dałem, ale mam wszystko zrobione na tip top. Koleś który mi sprzedawał, trochę jednak pocwaniaczył - klima miała działać a jest nie tylko nie nabita, ale i uszkodzona - w jakim stopniu nie wiem, bo miałem jechać we wtorek sprawdzać, a w pon prać w firmie tapicerkę, bo w środku brudno, taki urok jasnego weluru. Niestety pojadę tylko do mechanika, ponieważ przed chwilą pojechałem zatankować auto - zalałem do końca, idę zapłacić a jak wracam na stacji tumult. Leje się benzyna spod auta, sypią piaskiem. Przepraszam i spierdalam, żeby mi auta nie zatrzymali, przecież nie powinien jechać po drodze. Wracam szybko do domu, podlałem benzyną podjazd i trawnik no i analizuję sytuację.

 

Gość pod koniec negocjacji powiedział mi, że coś ma z pływakiem bo jak zatankuje na fula, to szybko wskazówka opada. Później mówi że bak pogniły, ale myślę że się zrobi. Nic mi nie mówił o tym, że wylewa się benzyna, a moim zdaniem MUSIAŁ wiedzieć, gdyż wracając ze stacji waliło w aucie benzyną na maksa. Gdyby mi powiedział - zleciłbym naprawę albo wymianę baku mechanikowi, nie byłoby problemu. Ale że najadłem się wstydu na stacji i przede wszystkim ryzykowałem SPALENIEM auta i siebie, nie popuszczę. Dzwoniłem - nie odbiera, może na grobach jest, napisałem smsa że szkoda że mi o tym nie powiedział, bo pal licho dwie stówy, ale mogłem spłonąć.

 

Najpierw z nim porozmawiam, musi mi oddać za benzynę - doliczę za bak, bo jak mechanik miał auto u siebie mógł zrobić wszystko na spokojnie, a teraz znowu będzie masa czasu bez auta. Jeśli nie, idę do sądu. Olałbym sprawę jak olałem klimę rozwaloną, ale że milczał i naraził mnie na wstyd i stres, tego nie popuszczę. A jeszcze mu wymawiałem ubezpieczenie, załatwiałem żeby dostał dwie paczki zwrotu. I weź tu bądź dobry dla ludzi :)

 

Dlatego nigdy, kurwa nigdy nie oszukałem ludzi sprzedając swoje auta. Za żadne pieniądze tego nie zrobię.

 

To możliwe by tyle kosztował ten bak? Jaka szansa że to jest sprawne? http://allegro.pl/suzuki-verona-2-5-l-evanda-zbiornik-paliwa-bak-i5107689940.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cholera, to kiepska sytuacja, znam ten ból - miałem podobną sytuację, mogę opisać. Też się nerwów najadłem. Wtedy nie wyciągnąłem żadnych konsekwencji, dziś bym walił w ryja albo żądał zwrotu kasy. Dokładnie to samo - też mogłem spłonąć. 

 

Nie popuszczaj gościowi. Na pewno o tym wiedział. To już nie są żarty. 

 

Vercetti - dla mnie zimny silnik to ŚWIĘTOŚĆ. Zawsze go trochę trzymam by pochodził i nigdy nie piłuję. Dopóki się nie rozgrzeje jest dla mnie jak ZAKONNICA. 

 

 

Śmieszą mnie szczyle, które dopiero co odebrały prawko, biorą samochód rodziców i pałują na zimnym aby strzela, popisują się przed pannami przełączając z gazu na benzynę, bo tata zatankował za 50 zł to można szaleć. :D

A potem płacz: a bo ja normalnie jechałem, a tu się popsuło. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gadam ze znajomymi, żeby mieć pewność iż gość wiedział o wylewającej się benzynie z baku - nie chcę popełnić błędu, bo niestety będę musiał grozić sądem: http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/376841,ukrycie_wad_sprzedawanego_auta_to_oszustwo.html

 

Wszyscy jesteśmy zdania, że musiał wiedzieć - auto stało u mechanika dwa tygodnie, przecież mechanik nie zepsuł baku, to starej daty fachowiec. Poza tym sprzedający mówił o źle działającym wskaźniku poziomu benzyny, zepsutym pływaku i napomknął że bak jest pogniły - czyli musiał wiedzieć i tak mnie naprowadzał na to, by wymienić bak. Ukrywał bo bał się że nie kupię, albo o obniżkę ceny. Zaoferuję mu zwrot kosztów benzyny, baku i jego wymiany, a jak nie to sąd. Olałbym sprawę, ale gościa chciwość mogła sprawić że spłonę w aucie, albo się poparzę - największy istniejący ból. Benzyna lejąca się na rozgrzany katalizator to duża szansa podpałki albo eksplozji. Dobrze że jechałem ledwo co rozgrzanym autem, jakbym tankował po dłuższej podróży mogłoby dojść do tragedii. Tego nie daruję.

 

No chyba że nastąpił cud i bak pękł w dwa tygodnie gdy stał w warsztacie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marek daj sobie spokój z sadami. Będzie nic innego jak przezucanie odpowiedzialności, a ty się tylko na wkur.......sz. :angry:

 

Z gościa na mechanika i na ciebie i tak dalej , ochłoń trochę , kup bak i ciesz się z zakupu;) .

 

Mnie kiedys serwis załatwił lepiej. :(

 

Nie dokręcili mi przedniego koła, na szczęście jechałem około 60 km/h , przejechałem jakiś 20-30 km i mało nie wylądowałem u sztywnych.

 

Koło sie odkręciło i przejechałem obok drzewa:o .

 

Facet w serwisie szedł w zaparte że nie mogło do czegos takiego dojść u niego, pewnie sam sobie odkreciłem. :D

 

Tylko protokół policyjny został spisany i tyle. Zreszta sam gliniarz mówił, że udowodnienie mu winy będzie bardzo ciężkie;) .

 

P.S. Serwis po jakims czasie był nawet kilka miesięcy zamkniety - pewnie odwalili lepszy numer :lol:

Houk

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No faktycznie, to jest problem że nie jest na podwoziu opla - Sławek triumfuje :) no ale ja tę fabię bym do bagażnika zmieścił razem z pulchnym kierowcą :) A tak na poważnie, w poniedziałek albo wtorek odbiorę ją od mechanika. Mam takie szczęście, że to facet uczciwy, robi porządnie i nie leci w huja - zrobiony rozrząd, oleje, także w skrzyni, paski, świece, filtry, zawieszenie sporo rzeczy, hamulce, jeszcze na koniec radio mu przyniosłem, bo to także elektryk więc nie spalę auta przy próbie podłączenia.

 

Brakuje jeszcze do tego remontu generalnego silnika, wymiany tapicerki, plastików, prac przy blacharce... Znaczy się kupiłeś auto od handlarza a gościu wziął Cię na "dobre serduszko" przyjeżdżając do Ciebie.  Za chwilę zapewne (przyjdą mrozy) to akumulator, ogrzewanie tylnej szyby i coś jeszcze...

 

Będzie solidny rachunek - a jeszcze czeka mnie sprawdzenie co z klimą - grubsza sprawa chyba :(

 

Z klimą- nie nabita- w wersji Light masz do wymiany chłodnicę lub któryś z przewodów. Jeżeli wersja hard- masz do wymiany sprężarkę klimy. Sama regeneracja to może być ze 600 zł jak nie lepiej....

 

pranie w środku bo jest syf i kupić kamerkę.

 

Sam ten fakt powinien włączyć u Ciebie światełko. Szkoda, że nie mogło mnie tam być :( Wiem, łatwo pisać siedząc 400 km od Ciebie, ale przy następnym Twoim zakupie obiecuje przed Braćmi, że specjalnie przyjadę Ci pomóc. Obracam się troszkę w towarzystwie tych ludzi i wiem w którym momencie uważnie słuchać czego nie mówią.

 

Ubezpieczenie 363 zeta w liberty więc nie jest źle.

 

Tu Ci sie udało, przynajmniej jeden plus :D

 

Ogólnie poprzedni właściciel troszeczkę manipulował, ale tylko troszeczkę - cena super, a mechanik mi powiedział że auto niezadbane, robione po taniości, ale wszystko gra i jest super.

 

Wybacz, ale muszę Ci to powiedzieć wprost. Jesteś zbyt poczciwym i ufnym człowiekiem. Znając choć troszeczkę Twój charakter wcisnąłbym Ci takie szrota, że wpis o koledze od Fabii to byłaby groteska... Handlarz nigdy nie wsadzi Ci oryginału!

 

Przecież za 8 koła mam alusy i bridgestone opony i zimówki sprawne na felgach.

 

Komplet dobrych alusów, jeżeli tylko nie są dedykowane do konkretnej wersji, to używki w cenie 400 zł za komplet. Facet ma na pewno kumpla handlarza opon-

W skrócie- np. w Niemczech nie możesz mieć starszych opon niż 3 lata bez względu na ilość przejechanych kilometrów. Od takiej Fuldy  3 letnie opony, nówki z magazynu kupujesz za grosiki- bo bardziej opłaca im się sprzedać Polakom po cenach produkcji niż utylizować. Tak wychodzą na zero a nie są w plecy. Taki komplet dobrych Fuldek do auta klasy premium z ogranicznikiem na 240 km/h kupujesz w cenie 300-400 zł za komplet...

 

- lusterka od guzika się zamykają, przy wstecznym opada prawe w dół, podgrzewanie przedniej szyby, tempomat, monochromatyczne lusterko, czujniki parkowania, wszystko sprawne i śmiga jak trzeba. 

No to jesteś za samą przednia szybę jakieś 700 zł :D Tu jesteś do przodu. Tak dla innych na przyszłość- jeżeli kupujecie auto (nie dotyczy to Alfy i Renault) i słyszycie, że coś tak nie działa, nie styka- znaczysię auto miało poważną przygodę. Dla przykładu czujnik w automatycznej skrzyni biegów do mojego mercedesa przy silniku 3,2 CDI to koszt około 1500-1700 zł. To równowartość zrobienia u blacharza błotników, maski i zderzaka. Czujnik ten pada w dwóch przypadkach- ze starości czyli przebieg w granicach +500k tys km lub po poważnym wypadku- idzie nadmierne napięcie, które go przepala, byś broń boże nie pojechał niesprawnym samochodem .

 

Wszyscy handlarze starają się unikać wymiany czujników czy bawić się w naprawy elektryki- są strasznie drogie. On ceny nie podwyższy przez tą naprawę. Same straty a auto jakoś jeździ... Smutne i straszne ale tak jest...

 

No ale najważniejsze jest to, że jest ich niewiele w PL i nikt mi go nie ukradnie, a części są dostępne, problem tylko z tłumikami i tarczami do ręcznego.

 

Tu bym nie rozpędzał się jednak....

 

Problemy są takie, że z przodu na desce rozdzielczej jest porysowane - trzeba będzie czymś zasłonić.

 

A w którym miejscu? ma to znaczenie.

 

No ale jak tym się jeździ... podłokietnik, cicho, czuć że to ponad półtorej tony, zawieszenie i wygodne i sprawne na zakrętach.

 

Te auta tak mają :D jak się zobaczymy, to przejedziesz się mercedesem byś miał porównanie z innymi autami. Nie stoję tutaj przy zdaniu, że mercedes to och i ach, ale im więcej samochodów poznasz i pokierujesz nimi, tym łatwiej będzie dobrać Ci kolejny i będziesz miał więcej odniesień w stosunku do tego co potrzebujesz. Na chwile obecną te dwa samochody- mój i Twój, to ta sama liga :D

 

Tylko czy założyć do niego gaz? Łyknie na zimnym silniku w mieście do 13 litrów. A gaz toleruje wspaniale, oplowski motor.

 

Jeżeli nie robisz więcej niż plus minus 25 tys km rocznie- odradzam gaz. inwestycja nie zwróci się.

 

Nie mogę się już doczekać  :lol: A kijankę do żyda. No i książkę szybko napisać, bo po zapłaceniu podatków jestem goły i wesoły. 

 

 

To jest rozwiązanie które od lat chodzi mi po głowie

 

 

Vercetti - dla mnie zimny silnik to ŚWIĘTOŚĆ. Zawsze go trochę trzymam by pochodził i nigdy nie piłuję. Dopóki się nie rozgrzeje jest dla mnie jak ZAKONNICA. 

 

Co do trzymania- i tak i nie.... Już tłumaczę- silnik ma jeden obwód cieczy chłodzącej podzielony na dwie strefy popularnie zwane "małym i dużym obiegiem". Mały obieg, to ciecz która przepływa przez silnik i przy zamkniętym termostacie powraca do silnika. Szybciej następuje rozgrzanie silnika do temperatury pracy. Gdy ciecz osiągnie żądaną temperaturę, którą wychwytuje termostat, następuje otwarcie zaworu przy termostacie i przepływ cieczy na chłodnicę.

 

Całość dobrze działa w przypadku gorącego dnia, gdzie nie ma zbyt dużych różnic temperatur. Problem zaczyna się w przypadku dużych mrozów. Mianowicie może dojść do sytuacji, gdzie silnik rozgrzeje się do okolic temperatury pracy, Ty wsiądziesz, dodasz gazu (mocniejsze, szybsze spalanie- więcej ciepła) i termostat odbierze sygnał do pełnego otwarcia zaworu. Wtedy może niestety dojść do sytuacji, gdzie przemrożona ciecz np. do temperatury -10 stopni pójdzie na rozgrzany metal do temperatury np. 200 stopni. W skrajnym przypadku może nastąpić peknięcie metalu wywołane zbyt duża różnicą temperatur czy rozhartowanie jakiegoś elementu...

 

No ale właśnie miałem przygodę. Opowiem od początku - auto stało dwa tygodnie u mechanika, problem z dopasowaniem części. 2300 dałem, ale mam wszystko zrobione na tip top. Koleś który mi sprzedawał, trochę jednak pocwaniaczył - klima miała działać a jest nie tylko nie nabita, ale i uszkodzona - w jakim stopniu nie wiem, bo miałem jechać we wtorek sprawdzać, a w pon prać w firmie tapicerkę, bo w środku brudno, taki urok jasnego weluru. Niestety pojadę tylko do mechanika, ponieważ przed chwilą pojechałem zatankować auto - zalałem do końca, idę zapłacić a jak wracam na stacji tumult. Leje się benzyna spod auta, sypią piaskiem. Przepraszam i spierdalam, żeby mi auta nie zatrzymali, przecież nie powinien jechać po drodze. Wracam szybko do domu, podlałem benzyną podjazd i trawnik no i analizuję sytuację.

 

Stawiam na uszkodzony zbiornik. Inne wyjaśnienie- "fruwający" wskaźnik- benzyna rozpuściła izolacje przewodu i przewód na dziurach styka się z blachą- "ucieka" napięcie.

 

Gość pod koniec negocjacji powiedział mi, że coś ma z pływakiem bo jak zatankuje na fula, to szybko wskazówka opada. Później mówi że bak pogniły, ale myślę że się zrobi. Nic mi nie mówił o tym, że wylewa się benzyna, a moim zdaniem MUSIAŁ wiedzieć, gdyż wracając ze stacji waliło w aucie benzyną na maksa.

 

Handlarz, handlarz, handlarz- po trzykroć handlarz! Uprzedzałem już wcześniej na temat gościa! Co do reszty- jak wyżej.

 

Gdyby mi powiedział - zleciłbym naprawę albo wymianę baku mechanikowi, nie byłoby problemu. Ale że najadłem się wstydu na stacji i przede wszystkim ryzykowałem SPALENIEM auta i siebie, nie popuszczę.

 

Gdyby Ci powiedział a Ty kupiłbyś auto- straciłbyś w moich oczach. Poza tym jesteś na tyle rozsądnym człowiekiem, że nie kupiłbyś. Po za tym- teraz musiałbyś wynająć rzeczoznawcę samochodowego, który oceni, że bak przegnił wcześniej a po drugie chuja zrobisz, bo zapewne w umowie kupna jest punkt mniej więcej o treści: "Kupującemu jest znany stan techniczny samochodu i nie wnosi on zastrzeżeń co do stanu technicznego pojazdu objętego umowa kupna-sprzedaży". Czyż nie tak?

 

Dzwoniłem - nie odbiera, może na grobach jest, napisałem smsa że szkoda że mi o tym nie powiedział, bo pal licho dwie stówy, ale mogłem spłonąć.

 

Ha ha ha.... Facet nie odbierze. Musisz zadzwonić z innego n-ru. Co do zapłonu benzyny- to nie są kurwa żarty i sam mam stracha na samą myśl o tym.

 

Najpierw z nim porozmawiam, musi mi oddać za benzynę - doliczę za bak, bo jak mechanik miał auto u siebie mógł zrobić wszystko na spokojnie, a teraz znowu będzie masa czasu bez auta. Jeśli nie, idę do sądu. Olałbym sprawę jak olałem klimę rozwaloną, ale że milczał i naraził mnie na wstyd i stres, tego nie popuszczę. A jeszcze mu wymawiałem ubezpieczenie, załatwiałem żeby dostał dwie paczki zwrotu. I weź tu bądź dobry dla ludzi

 

Nie rozmawiaj! Musisz wyjść z pozycji siły i powiedzieć gościowi, że jeżeli nie odda kasy za bak i robociznę to go opiszesz przed całą Polską jako oszusta. W przypadku zapisu w umowie jaki zamieściłem powyżej to nawet policja nie przyjmie zgłoszenia, bo są tam Twoje dane i podpis i nie masz orzeczonego sądownie zakazu podpisywania takich dokumentów z okazji ograniczeń umysłowych.

 

 

Dlatego nigdy, kurwa nigdy nie oszukałem ludzi sprzedając swoje auta. Za żadne pieniądze tego nie zrobię.

 

I nie rób. Zapewniam Cię, ze facet wcale nie śpi spokojnie.

 

To możliwe by tyle kosztował ten bak? Jaka szansa że to jest sprawne? http://allegro.pl/suzuki-verona-2-5-l-evanda-zbiornik-paliwa-bak-i5107689940.html

 

To zależy od tak wielu czynników że... Myślę, że nie mniej niż te 300 zł. Ale za robociznę zapewne zapłacisz, bo pewnie bak znajduje się gdzieś w takim miejscu, że pewnie trzeba parę rzeczy odkręcić.

 

 

No i tyle moich komentarzy. Nie możesz siebie winić, że dokonałeś takiego zakupu- po prostu nie posiadasz wiedzy i doświadczenia. To nauczyło Cię czegoś nowego. Jestem pewien, że auto bedzie jeździć i będziesz cieszyć sie z tej przyjemności jaką daje, lecz koszty początkowe są potężne...

Edytowane przez Arox
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sledge i Arox - facet dzwonił do mnie cały dzień, nie odbierałem (bo i po co?), ale mi odpisał na meila. Wszystko opłaci co trzeba i przepraszał.

 

Arox - to nie handlarz a normalny facet. Żaden handlarz nie będzie jechał trzysta kilometrów żeby sprzedać auto za osiem tysięcy. Ale przejdźmy do konkretów - pamiętasz evandę z Wrocławia? Była za dychę albo jedenaście, nie pamiętam - po tyle chodzą. Rocznik 2004, a moja jest 2005 prod ale rej 2006 i ta data się liczy. Czyli mam za trzy tysiące taniej dwa lata młodsze auto. Tamta evanda także miała usyfioną tapicerkę, bo jasny welur w tych autach tak ma. Auto z Wrocka - facet nie wiedział kiedy robił rozrząd, co oznacza że musiałbym zrobić dokładnie to samo co w mojej evandzie - rozrząd, olej, wszystkie filtry. Do tego dodałem tarcze, klocki, ręczny naprawiony przez mechanika zamiast kupna drogiej części - a w tej z Wrocka jak myślisz, wszystko by było cacy? Na pewno nie.

 

Lusterko przy wstecznym opada nie z powodu awarii, to taki bajer by lepiej wykonać manewr - wszystko działa, cała elektryka. Opony tanie, ale trzeba jednak kupić, dodatkowy hajs, we Wrocku ich nie było.

 

Pozostaje kwestia baku za 150zł z przesyłką - i cała reszta jest zrobiona, działa. Pozostaje kwestia klimy, na którą pójdzie co najmniej kilka stów i jestem na to gotowy. Nadal więc uważam, że zrobiłem całkiem dobry interes. Łącznie za   8tysi auto, 550zł ubezp + rej, 2300 remont = 10850pln - czyli w cenie tego z Wrocka, co trzeba by jechać na dwa auta kilkaset km w jedną stronę. Zły biznes? Dodam klimę parę stów, bak z robocizną 250zł za który mi zwróci i benzynę, i mam sprawne auto. Mechanik nie sprawdzał baku bo puściło na spawach a te są wbudowane w auto, trzeba by go rozkręcać.

 

Gość mi pisał - co już trochę pachnie mataczeniem (no trudno mu się dziwić), że wiedział o awarii baku ale nie że się wylewa. Kłamie, ale to nieważne - przeprasza i chce wszystko opłacić, dzwoni i nie olewa mnie. 

 

Szkoda tylko czasu straconego, ale nadal jestem zadowolony. Auto jeździ super.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Współczuję sytuacji, Marku.  -_- Podobnego strachu (z awarią samochodu) najadłem się raz i wystarczy...

 

Niestety, ja też uważam, że zakładanie sprawy nie ma sensu. Po prostu się nie kala.  

 

1) Szanse na ewentualną wygraną są czysto teoretyczne. Nawet, jeżeli rzeczoznawca przyzna, że uszkodzenie baku wynikło przed podpisaniem umowy (co jest całkiem prawdopodobne), to już z niej - jak wspomniał Arox - wynika jasno, że "wiedziałeś" co kupujesz. Sprawdź koniecznie, czy taki zapis tam widnieje. 

2) Na 100% poświęcisz (lub stracisz) niemało czasu, nerwów i być może garść pieniędzy.

3) Bez względu na to, czy sprzedawca jest handlarzem nie posiadającym skrupułów, czy po prostu niemoralną osobą bez wyobraźni - nie sądzę, by przegrana w sądzie czegokolwiek go nauczyła. 

4) Pozostaje sprawa walki o honor i sprawiedliwość. Bo na większe odszkodowanie tak czy siak nie ma co liczyć.

 

Osobiście z ww. powodów zagryzł bym zęby, dokończył dopieszczanie fury i starał o się wszystkim zapomnieć. Koniec końców będziesz miał kapitalny wóz.  :)

 

Edit: Sprawa wyjaśniona, post nieaktualny, hehe.  :D  Super wiadomość.  ;)

Edytowane przez 7even
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sledge i Arox - facet dzwonił do mnie cały dzień, nie odbierałem (bo i po co?), ale mi odpisał na meila. Wszystko opłaci co trzeba i przepraszał.

 

Arox - to nie handlarz a normalny facet. Żaden handlarz nie będzie jechał trzysta kilometrów żeby sprzedać auto za osiem tysięcy. Ale przejdźmy do konkretów - pamiętasz evandę z Wrocławia? Była za dychę albo jedenaście, nie pamiętam - po tyle chodzą. Rocznik 2004, a moja jest 2005 prod ale rej 2006 i ta data się liczy. Czyli mam za trzy tysiące taniej dwa lata młodsze auto. Tamta evanda także miała usyfioną tapicerkę, bo jasny welur w tych autach tak ma. Auto z Wrocka - facet nie wiedział kiedy robił rozrząd, co oznacza że musiałbym zrobić dokładnie to samo co w mojej evandzie - rozrząd, olej, wszystkie filtry. Do tego dodałem tarcze, klocki, ręczny naprawiony przez mechanika zamiast kupna drogiej części - a w tej z Wrocka jak myślisz, wszystko by było cacy? Na pewno nie.

 

Lusterko przy wstecznym opada nie z powodu awarii, to taki bajer by lepiej wykonać manewr - wszystko działa, cała elektryka. Opony tanie, ale trzeba jednak kupić, dodatkowy hajs, we Wrocku ich nie było.

 

Pozostaje kwestia baku za 150zł z przesyłką - i cała reszta jest zrobiona, działa. Pozostaje kwestia klimy, na którą pójdzie co najmniej kilka stów i jestem na to gotowy. Nadal więc uważam, że zrobiłem całkiem dobry interes. Łącznie za   8tysi auto, 550zł ubezp + rej, 2300 remont = 10850pln - czyli w cenie tego z Wrocka, co trzeba by jechać na dwa auta kilkaset km w jedną stronę. Zły biznes? Dodam klimę parę stów, bak z robocizną 250zł za który mi zwróci i benzynę, i mam sprawne auto. Mechanik nie sprawdzał baku bo puściło na spawach a te są wbudowane w auto, trzeba by go rozkręcać.

 

Gość mi pisał - co już trochę pachnie mataczeniem (no trudno mu się dziwić), że wiedział o awarii baku ale nie że się wylewa. Kłamie, ale to nieważne - przeprasza i chce wszystko opłacić, dzwoni i nie olewa mnie. 

 

Szkoda tylko czasu straconego, ale nadal jestem zadowolony. Auto jeździ super.

 

 

Ja nie chcę Ci w żaden sposób "dopieprzyć" i jestem pewien że auto się sprawdzi.

 

Opiszę Ci oddzwanianie gościa z mojego punktu widzenia. Ty zajmujesz się relacjami między ludźmi a ja siedzę w temacie aut i ludzi, którzy z nich żyją :D

 

Facet chce Ci oddać kasę za naprawę tylko dlatego, że jak byś się uparł to w sądzie to facet mógłby dostać do 3 lat w ciupie. Poza tym- gdybym nie był handlarzem nie jechałbym 300 km tylko po to by dowiedzieć się, że nie kupisz tego auta- skoro mam drugie to nie będę walił tyle kilometrów i jeszcze rodzinę ciągnął....

 

Wybacz Marku- ale w to nie uwierzę choćbyś mnie przypalał ogniem. Przy dzisiejszym zapchaniu rynku samochodami, to takie "stare" i mało popularne auto to wrzód na dupie, gdyz sa to zamrożone pieniązki na czas bliżej nie określony i zrobi się wszystko by sprzedać, gdy w jakiś sposób z tego się żyje.

 

Sam zobaczysz jak długo bedziesz "bujał się" ze sprzedażą kijanki i ilu ludzi będzie ja oglądało. Na koniec spuścisz zapewne nawet 20% ceny pojazdu by tylko go pozbyć się a sobie wytłumaczysz, że to i tak było stare, wysłuzone auto w którym "TAK WIELE" było do zrobienia...

 

Ja nie mówię, że Evada z Wrocławia lepsza i nigdy nie powiem tego bo nie znam ani jednego ani drugiego. Być może brzydko postąpiłem w jakiś sposób atakując Cię we wczesniejszym poście- za co przepraszam, ale napisałem specjalnie mocnym językiem, by przekazać innym jakąś wiedze na konkretnym przykładzie.

 

Naprawdę, gdybyś potrzebował ekipę na odwiedziny gościa, to po tej historii z bakiem byłbym pierwszym, który by z Tobą pojechał, bo facet doskonale zdawał sobie z tego sprawę. inaczej by tyle nie oddzwaniał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Się nie obrażam absolutnie, ale ja naprawdę wszystko sobie obliczyłem. Mam za łącznie póki co niecałe 11 tysięcy bardzo duży, wygodny i bezpieczny samochód z 2006 roku, którego nie kradną, rzadko się psuje i jest dość oryginalny. To że ciężko go sprzedać, to fakt - ale coś za coś. Co bym kupił w tej cenie? 16 letniego passata zajechanego, którego mi zawiną raz dwa? 20 letniego mercedesa czy bmw? To że wyszła awaria baku, jest sprawą w było nie było 10 letnich samochodach normalką, wiek ma swoje prawa. W kia która była zrobiona na tip top, jak pojechałem do Wawy pieprznął alternator - co przeżyłem to moje. Ale i w młodszych autach dzieją się cuda.

 

Facet żadnym handlarzem nie jest, jest robotnikiem - jak dla mnie sprawa jest jasna, wiedział że z baku się leje, ale bał się tego powiedzieć, więc mnie "naprowadzał" i myślał że wymienię bak, ale ponieważ usterki nie widać z zewnątrz, mechanik zignorował temat. Nie da się rozkręcić całego auta, by wszystko sprawdzić. Dał dupy ale wszystko opłaci i jak dla mnie temat z nim zamknięty - straciłem jedynie czas i nerwy.

 

A co do kia, wiem co mnie czeka doskonale, z seicento już miałem przeżycia a one są chodliwe. Być może ją zostawię, wszystko zrobione - szkoda oddawać za czwórkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze możesz kijankę dać mamie jeżeli ma prawo jazdy. Z racji choroby Twojego taty będzie to ogromne ułatwienie, bo to kombii i do bagażnika zmieszczą się wszystkie niezbędne rzeczy. Ty nie pozbędziesz się dobrego, sprawnego auta a Twoi rodzice będą mieli komfort podróżowania. Ubezpieczenie to zapewne kwestia 500-600 zł rocznie, więc nie jest to aż tak ogromne obciązenie.

 

Skoro auto Ci odpowiada w każdym calu, to jedynie zostaje mi życzyć Ci spokojnego użytkowania i szerokiej drogi :D

 

A co do passata- to teraz zeszła moda na te auta a ludzie przerzucają się na Audii i o dziwo, co mnie zaskoczyło- coraz więcej nowszych Citroenów i Renówek idzie. Ale fakt- nie opłaca się kupować passata. Za te pieniądze, które masz do dyspozycji to Evada jest świetnym pomysłem, choć uważam, że dla mnie silnik 2,0 jednak jest za małym do tego auta :D

Edytowane przez Arox
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma prawka, boi się jeździć - z tatą kiedyś ją uczyliśmy, to prawie wjechała w płot :) Tata ma matiza, bezawaryjny, a kia już ma swoje lata. Chciałem mu go dać, ale nie chce bo go nie zaparkuje - szkoda ze matiz nie ma wspomagania, ojciec nie daje rady nim kręcić, no i wózek idealnie wchodzi na tył auta.

 

Co do silnika, to ja od lat jeżdżę praktycznie codziennie 320 konnym audi w automacie i 4x4, więc co bym nie miał i tak będzie do dupy w porównaniu z tym. Ja jeżdżę powoli, wszędzie jest do 50km/h więc mi styka - biegi dobrze ułożyli, do małych prędkości buja się lepiej niż kia. 

 

Jestem bardzo zadowolony. Wygoda, bezpieczeństwo, cichy w środku... wiadomo że to na krótki czas, póki się nie dorobię. Jak będę miał hajs, zmienię auto. Na ten poziom finansowy na którym jestem, niczego lepszego nie mógłbym za ten hajs kupić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma prawka, boi się jeździć - z tatą kiedyś ją uczyliśmy, to prawie wjechała w płot :) Tata ma matiza, bezawaryjny, a kia już ma swoje lata. Chciałem mu go dać, ale nie chce bo go nie zaparkuje - szkoda ze matiz nie ma wspomagania, ojciec nie daje rady nim kręcić, no i wózek idealnie wchodzi na tył auta.

 

Szkoda, bo byłoby wygodniejsze auto. A co matiza i parkowania. Wiem o co chodzi, bo jak jeżdżę do Wrocławia a jeżdżę zazwyczaj do centrum, to meśka zaparkować to wyzwanie. Ticiem zaparkuję dosłownie wszędzie, byleby jakaś dziura się znalazła.

 

Co do silnika, to ja od lat jeżdżę praktycznie codziennie 320 konnym audi w automacie i 4x4, więc co bym nie miał i tak będzie do dupy w porównaniu z tym. Ja jeżdżę powoli, wszędzie jest do 50km/h więc mi styka - biegi dobrze ułożyli, do małych prędkości buja się lepiej niż kia. 

 

Oj, zazdroszczę Ci zazdroszczę... Też bym tak chciał mieć dobrze jak Ty. Tak z ciekawości- silnik V8 4,2 litra? Tico mnie się kończy więc powoli rozpatruję się za innym. Zapewne chwilowo, również z powodu ograniczeń budżetowych poszukam czegoś o litrażu w granicach 2,8-3,2 l. Bycie dla samego siebie ma ten plus, że można pozwolić sobie na troszkę mocniejsze i może uda się nie zagazować :D

 

Jestem bardzo zadowolony. Wygoda, bezpieczeństwo, cichy w środku... wiadomo że to na krótki czas, póki się nie dorobię. Jak będę miał hajs, zmienię auto. Na ten poziom finansowy na którym jestem, niczego lepszego nie mógłbym za ten hajs kupić.

 

To teraz wiesz co czuję jeżdżąc swoim mimo braku celownika u Ciebie. Różnice w stylu jazdy są minimalne, bo mam diesla z tylnim napędem a Ty benzynę z przodem. Ale komfort tez sam. Ta sama klasa aut. Ciężko bedzie Ci się później przesiąść do "niższej". Będziesz czuł niedosyt :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.