Skocz do zawartości

Panna robi łaskę, że idzie do łóżka...


Wolumen

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 17.12.2021 o 14:25, maroon napisał:

Naturalnie może być różnie. 

 

Może być tak, że aż mlaska, a może być tak z lekka, że w zasadzie wejść wejdzie, ale uczucie niezbyt przyjemne. Albo np. z brzegu z lekka wilgotno, a w głębi już czuć tarcie materiału. 

 

Fizjologia jest taka, że zawsze coś tam zwilgotnieje od ruchów, czy placówki. 

 

Ale różnica między "coś tam", a Niagarą jest kolosalna. 

 

Z tego co zauważyłem to reguła jest taka, że im pani starsza, tym bardziej mózg i wyobraźnia musi być zaangażowany w produkcję wilgoci. A taką 19-tkę, to wystarczy dotknąć tu i ówdzie, a często i w ogóle bez niczego cieknie. 

Dziwię się okropnie, że mając tyle doświadczenia Ty i @niemlodyjoda chcecie się pakować w długoterminowe związki. Większość z nas długozwiązkowców przerabiała wszystkie opisane powyżej przez Ciebie poziomy niepodniecenia/podniecenia partnerki łącznie z cipkową Saharą.

A dać emocje w takim długoletnim związku coraz trudniej/łatwiej, ale zawsze jest to "dać". Nie dasz lub nie zorganizujesz emocjonujących "rozrywek" (cokolwiek to znaczy) dobrze nie poruchasz. Samo z siebie moje kochane zaobrączkowane jedynie dobre lody i masaże robi.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minutes ago, Brat Jan said:

Dziwię się okropnie, że mając tyle doświadczenia Ty i @niemlodyjoda chcecie się pakować w długoterminowe związki. 

Nie potwierdzę, nie zaprzeczę. Jeszcze parę lat temu rozpatrywałem posiadanie potomstwa. Dziś jestem bardzo sceptyczny, wręcz mocno anty. Nie ukrywam, że "inna niż wszystkie" eks zmasakrowała moje resztki złudzeń, że może z szarą myszką będzie jednak trochę inaczej.

 

Natomiast inne "korzyści" ze związku daje opieka nad zagubionymi w wielkim mieście studentkami, więc tu LTR nie jest potrzebny. 😎

 

Mnie nigdy do małżeństwa nie ciągnęło, m. in. z ww. powodów. Za często widziałem jak pani (ale pan też) legła na laurach po zaobrączkowaniu. Mnie rutyna koszmarnie nudzi i męczy. Nie jestem w stanie funkcjonować w trybie obowiązku "raz w miesiącu". 

 

Mam taką znajomą mężatkę, skrytą lesbę. Twierdzi, że po 20 latach małżeństwa, jakby nie poszła w kobiety, to męża 3x w tygodniu by zdradzała, bo ten seks z nim już tak koszmarnie nudny. 

 

Dlatego LTR-a w istocie nie szukam. Jak się coś trafi, to się trafi. Let it flow. 

 

Na "rynku" cały czas pojawiają się laski wyskakane po kutasach, szukające "stabilizacji". W każdej chwili można brać. Najlepszy przykład moja "instagramka". Zbliża się powoli do 30 i WIDZĘ, że zaczyna szukać kontaktu z "rokującymi". 😁 Tylko, że dziewczę bardzo mocno przechodzone. 

 

Także jakikolwiek LTR to nie problem. Problemem jest LTR, w którym nie trzeba sobie żył wypruwać. 

 

Mam takiego znajomka, 42, lata. Jest już prawie 5 lat z 26 letnią obecnie siksą. Koleś zasadniczo bidny, w miarę przystojny. Dzieci nie chcą mieć, mają wspólną pasję, której się oddają. Teraz ponoć chcą jakąś agroturystykę otwierać na zadupiu. Według wszelkich reguł panna powinna go dawno kopnąć i przeskoczyć na lepszą gałąź, a warunki ma - spokojnie 7/10 saute. A jednak nie przeskakuje. Natomiast są dwa haczyki - pani z daddy issues i facet toleruje jej okazjonalne przygody. 

 

Także chyba zawsze jest coś za coś. 

 

Biznes. 

 

 

 

Edytowane przez maroon
  • Like 1
  • Haha 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zadbaj o nastrój, zainicjuj dotyk (jeśli nie lubi się przytulać to nie czytaj dalej tylko porzuć wszelkie nadzieje i tę panią też), zatop swoje usta w jej szyi, wpleć palce we włosy i ciągnij delikatnie... Rzuć ją na łóżko, rozbierz. Obróć tyłem, daj parę klapsów, to nic że będzie protestować, zawsze się troszeczkę gwałci. Złap mocno za włosy, zerżnij jak dziwkę i tyle. Jeśli to nie pomoże, oznacza to iż może być aseksualna, może mieć problemy zdrowotne bądź jej (najbardziej prawdopodobne) nie podniecasz.

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Brat Jan napisał:

Dziwię się okropnie, że mając tyle doświadczenia Ty i @niemlodyjoda chcecie się pakować w długoterminowe związki. Większość z nas długozwiązkowców przerabiała wszystkie opisane powyżej przez Ciebie poziomy niepodniecenia/podniecenia partnerki łącznie z cipkową Saharą.

A dać emocje w takim długoletnim związku coraz trudniej/łatwiej, ale zawsze jest to "dać". Nie dasz lub nie zorganizujesz emocjonujących "rozrywek" (cokolwiek to znaczy) dobrze nie poruchasz. Samo z siebie moje kochane zaobrączkowane jedynie dobre lody i masaże robi.

 

Ja to samo. Jakoś mnie ONS nigdy nie pociągał. Po co mi takie coś? Jak będę na dużym ciśnieniu, to na prostytutkę (nawet taką premium) mnie stać... Więc, dlaczego długoterminowe związki? Może dlatego, że jesteśmy porządnymi facetami, którzy chcieliby coś budować? Bo tak zostaliśmy wychowani? Bo jesteśmy poukładani? Wybierz sobie z powyższych.

 

2 godziny temu, maroon napisał:

Nie potwierdzę, nie zaprzeczę. Jeszcze parę lat temu rozpatrywałem posiadanie potomstwa. Dziś jestem bardzo sceptyczny, wręcz mocno anty. Nie ukrywam, że "inna niż wszystkie" eks zmasakrowała moje resztki złudzeń, że może z szarą myszką będzie jednak trochę inaczej.

 

Ja z każdym rokiem coraz bardziej sceptyczny. Jest 8 mld bombelków na świecie. Czy aby na pewno ta planeta potrzebuje też mojego?... 

Co do złudzeń, to w sumie ja przeżyłem to samo, choć nie było w tle jakiejś zdrady czy czegoś tego typu, tylko zwyczajnie pannie się skończył haj hormonalny, który na początku i dość długo (na pewno rok) był. A potem jej zaczęło wszystko przeszkadzać. Nagle zaczęła dostrzegać moje wady. Dobrze tu pisał @Sundance Kid, że one zakochują się nie w nas, tylko w swoich wyobrażeniach o nas. A te zawsze różnią się od rzeczywistości.

 

2 godziny temu, maroon napisał:

Mnie nigdy do małżeństwa nie ciągnęło, m. in. z ww. powodów. Za często widziałem jak pani (ale pan też) legła na laurach po zaobrączkowaniu. Mnie rutyna koszmarnie nudzi i męczy. Nie jestem w stanie funkcjonować w trybie obowiązku "raz w miesiącu". 

 

Małżeństwo to anachronizm. Babki są cwane: z jednej strony chcą mieć wolność, równe prawa itd., ale ślub - obowiązkowo, oczywiście z facetem z wyższej półki materialnej niż same reprezentują. 

 

2 godziny temu, maroon napisał:

Na "rynku" cały czas pojawiają się laski wyskakane po kutasach, szukające "stabilizacji". W każdej chwili można brać. Najlepszy przykład moja "instagramka". Zbliża się powoli do 30 i WIDZĘ, że zaczyna szukać kontaktu z "rokującymi". 😁 Tylko, że dziewczę bardzo mocno przechodzone. 

 

Jeszcze bym zaakceptował fizyczne aspekty "przechodzenia", ale psychicznych nie da się. Każda z tych ładniejszych miała przynajmniej jedną przygodę z bad boyem, a alpha widow nie nadaje się do żadnego związku. Ja bym z taką nawet FWB nie zaryzykował, a co dopiero mówić o LTR.

 

2 godziny temu, maroon napisał:

Mam takiego znajomka, 42, lata. Jest już prawie 5 lat z 26 letnią obecnie siksą. Koleś zasadniczo bidny, w miarę przystojny. Dzieci nie chcą mieć, mają wspólną pasję, której się oddają. Teraz ponoć chcą jakąś agroturystykę otwierać na zadupiu. Według wszelkich reguł panna powinna go dawno kopnąć i przeskoczyć na lepszą gałąź, a warunki ma - spokojnie 7/10 saute. A jednak nie przeskakuje. Natomiast są dwa haczyki - pani z daddy issues i facet toleruje jej okazjonalne przygody. 

 

"Okazjonalne przygody" znaczy oczywiście, że zdradza go? No to chory układ jak dla mnie, ale nie mnie oceniać, jeśli jemu jest w nim dobrze...

 

2 godziny temu, maroon napisał:

Także chyba zawsze jest coś za coś. 

 

Biznes. 

 

Ja to zrozumiałem kilka lat temu, że nawet u tych "zakochanych" to jest zawsze decyzja. Nigdy uczucia. Mowa o związku, nie o tym, czy szybko pójdzie do łóżka czy nie - tu grają rolę głównie emocje.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, SamiecGamma napisał:

Więc, dlaczego długoterminowe związki? Może dlatego, że jesteśmy porządnymi facetami, którzy chcieliby coś budować? Bo tak zostaliśmy wychowani? Bo jesteśmy poukładani? Wybierz sobie z powyższych.

Mnie przekonuje bardziej to, że seks w stałych związkach bardziej kręci. Na początku jest za dużo sprawdzania, ogólnych manewrów, próbowania, smakowania. Potem, jak zatrybi - to jest dopiero odpał....

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, Casus Secundus napisał:

Mnie przekonuje bardziej to, że seks w stałych związkach bardziej kręci. Na początku jest za dużo sprawdzania, ogólnych manewrów, próbowania, smakowania. Potem, jak zatrybi - to jest dopiero odpał....

Jest dokładnie odwrotnie

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Mmario napisał:
51 minut temu, Casus Secundus napisał:

Mnie przekonuje bardziej to, że seks w stałych związkach bardziej kręci. Na początku jest za dużo sprawdzania, ogólnych manewrów, próbowania, smakowania. Potem, jak zatrybi - to jest dopiero odpał....

Jest dokładnie odwrotnie

Why so serious? 

 

OK. To powiedzmy tak: ja mam takie doświadczenia i mnie zawsze bardziej bawią seksy w stałym (czyt. umożliwiajacym wielokrotne dymanie) układzie niż:

- jednorazowe balety,

- pierwsze balety (które zazwyczaj są tak fajerwerkowe, jak te, które potem następują w znajomości).

 

Ale to moje obserwacje, moje doświadczenia, moje - no cóż - preferencje. Z długoletnich związków, małżeństwa (w którym, co by nie powiedzieć, seks był zawsze) .. i, no cóż, wszystkiego i pomiędzy i w trakcie. 

 

Jak ktoś ma inne doświadczenia, lub lubi co innego - też spoko. 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, maroon napisał:

Mnie nigdy do małżeństwa nie ciągnęło, m. in. z ww. powodów. Za często widziałem jak pani (ale pan też) legła na laurach po zaobrączkowaniu. Mnie rutyna koszmarnie nudzi i męczy. Nie jestem w stanie funkcjonować w trybie obowiązku "raz w miesiącu". 

 

Nie zawsze tak jest. Jeżeli dbasz o wygląd, o ramę, to poruchasz dość dobrze. Ja w kilkuletnim sformalizowanym związku miałem jak z porno. Jednak trzeba o siebie mocno dbać, a w pewnym momencie straciłem ramę. Z tym jest problem, bo paniusia będzie Cię karmić, hamować twój rozwój, a w skrajnym przypadku może nawet profilaktycznie przyprawić rogi, bo skoro ona Cię próbuje udomowić, a Ty się nie dajesz, to jej mózg może podpowiedzieć jej, że szukasz innej, lepszej opcji więc ona powinna uczynić to pierwsza :D  Nie ma złotego środka. Prawda jednak, jakaby panna nie była, znudzi się prędzej czy później

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minutes ago, antyrefleks said:

Nie zawsze tak jest. 

 

Zapewne. Tylko pytanie jak długo?

 

Znam kilka starszych małżeństw, mniej więcej równolatków, z długim, 30-to, w jednym przypadku prawie 40-to letnim stażem, czyli abstrakcja na dzisiejsze czasy.

 

Tam nie ma nic. W najlepszym wypadku obojętność. Są ze sobą, bo co innego poczną? Ci ludzie często już nawet patrzeć na siebie nie mogą o rozmawianiu nie wspomnę. 

 

I mnie taki wariant osobiście przeraża. 

 

Oczywiście są też wyjątki, wiadomo. Para staruszków trzymająca się za ręce. 

 

Tylko pytanie, czy dla tych wyjątków warto grać w tę grę? 

 

Według mnie nie warto. Let it flow. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, maroon napisał:

Jeszcze parę lat temu rozpatrywałem posiadanie potomstwa. Dziś jestem bardzo sceptyczny, wręcz mocno anty.

W kwestii potomstwa jestem ciągle na tak, nawet ryzykując alimentami. Znaczy biorąc pod uwagę, że skończy się to i tak alimentami i tylko na dzieci czyli związek bez ślubu.

10 godzin temu, SamiecGamma napisał:

dlaczego długoterminowe związki? Może dlatego, że jesteśmy porządnymi facetami, którzy chcieliby coś budować?

Właśnie dlatego jestem na tak w kwestii dzieci, nie zależnie jak ułoży się związek.

 

10 godzin temu, SamiecGamma napisał:

Jest 8 mld bombelków na świecie. Czy aby na pewno ta planeta potrzebuje też mojego?... 

Ja nie pytałem planety, ja pytałem siebie.

 

10 godzin temu, Casus Secundus napisał:

Mnie przekonuje bardziej to, że seks w stałych związkach bardziej kręci. Na początku jest za dużo sprawdzania, ogólnych manewrów, próbowania, smakowania. Potem, jak zatrybi - to jest dopiero odpał....

Trafiałeś na himalajki czy były to związki to max 2 lata?

Czyli do "wypalenia się haju".

A może trafiałeś na kobiety z w miarę wysokim libido naturalnym, bo przecież rynek wibratorów nie wziął się z nikąd i panie też jakieś potrzeby mają.

 

9 godzin temu, antyrefleks napisał:

Jeżeli dbasz o wygląd, o ramę, to poruchasz dość dobrze. Ja w kilkuletnim sformalizowanym związku miałem jak z porno.

Na ile była to rama, a na ile naturalne wysokie libido tej kobiety?

 

5 godzin temu, DOHC napisał:

Wariant okimoron, ten jadowity?

NIe, wariant oki-@maroon :D

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Casus Secundus napisał:

Mnie przekonuje bardziej to, że seks w stałych związkach bardziej kręci. Na początku jest za dużo sprawdzania, ogólnych manewrów, próbowania, smakowania. Potem, jak zatrybi - to jest dopiero odpał....

A tu masz akurat rację.

Na początku każdego nowego związku jest tak jak napisałeś - wzajemny research, a to trwa.

Poza tym na początku skupiasz się na pierdołach typu a to obciąć paznokcie, a to wydepilować krocze, a to założyć nowe majtki, bo stare wyglądają już na stare, a to kupić gumy do żucia, by nie jebało z ryja w trakcie.

W efekcie nie skupiasz się na meritum sprawy w 100%.

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Wolumen napisał:
23 godziny temu, Casus Secundus napisał:

Mnie przekonuje bardziej to, że seks w stałych związkach bardziej kręci. Na początku jest za dużo sprawdzania, ogólnych manewrów, próbowania, smakowania. Potem, jak zatrybi - to jest dopiero odpał....

A tu masz akurat rację.

Na początku każdego nowego związku jest tak jak napisałeś - wzajemny research, a to trwa.

Poza tym na początku skupiasz się na pierdołach typu a to obciąć paznokcie, a to wydepilować krocze, a to założyć nowe majtki, bo stare wyglądają już na stare, a to kupić gumy do żucia, by nie jebało z ryja w trakcie.

W efekcie nie skupiasz się na meritum sprawy w 100%.

Zaszło nieporozumienie, ale to ja zawiniłem - wyraziłem się zbyt lapidarnie.

Piszesz o rzeczach przed (zresztą - raczej must have, o czym dalej) a ja miałem na myśli rzeczy w trakcie

Na swoim przykładzie: mam, jak wielu i wiele z nas, zestaw jakiś preferencji, może fetyszy. Mam jakieś swoje zachowania łóżkowe, na przykład lubię w określony sposób wsadzać język w określone miejsca w określonych momentach. Mam też jakiś właściwy sobie sposób penetracji.

Na początku każdej znajomości przynosi się ze sobą swoje preferencje i bagaż doświadczeń z poprzednimi partnerkami. To jest konfrontowane z nową partnerką. A ta nowa może być z zupełnie innej gliny niż poprzednie a nadto w ogóle nie być responsywna na to, co mnie/ciebie kręci.

Bywa na przykład tak, że kobieta jest bardzo wrażliwa na przedniej ściance i tak stymulowana dochodzi. Pierwszy seks może w ogóle tego nie ujawnić. Za kolejnym dopiero coś zaczyna się dziać, słuchasz, obserwujesz. Za jeszcze kolejnym penetrujesz już trochę obniżając się i trochę płycej  i.. voila, pani pięknie dochodzi. 

Dalej, z partnerką, którą znasz i która jest chętna (bo widzisz jej reakcje na to, co cię kręci) możesz realizować właśnie w pełni swoje modele, swoje pragnienia. 

To miałem na myśli. Chodziło mi o to, ze seks w stałym układzie daje większą satysfakcję z uwagi na to wyżej wymienione.

 

A to, o czym piszesz, to jest niezbędnik. Niekoniecznie depilacja (tu wchodzą w grę preferencje, ja na przykład pasjami uwielbiałem boberki i bushe i mnie to strasznie kręciło) ale dbałość o siebie i estetyka dla partnerki/partnera to oczywistość na pierwszej i setnej randce. 

13 godzin temu, Brat Jan napisał:
23 godziny temu, Casus Secundus napisał:

Mnie przekonuje bardziej to, że seks w stałych związkach bardziej kręci. Na początku jest za dużo sprawdzania, ogólnych manewrów, próbowania, smakowania. Potem, jak zatrybi - to jest dopiero odpał....

Trafiałeś na himalajki czy były to związki to max 2 lata?

Czyli do "wypalenia się haju".

A może trafiałeś na kobiety z w miarę wysokim libido naturalnym, bo przecież rynek wibratorów nie wziął się z nikąd i panie też jakieś potrzeby mają.

Tak jak pisałem, były to dziewczyny z którymi byłem: z jedną rok, z jedną dwa, z trzecią pięć lat.

Zawsze było wszystko OK, nigdy nie było humorków. Zresztą, w wieku 25 lat nawet nie słyszałem o tym, żeby dziewczyna mogła mieć humory czy grać tyłkiem. Zawsze był spontan, czyli jak się było razem w łóżku czy śpiworze to się korzystało w opór. 

Faktem jest, że pierwszy raz, gdy spotkałem się z odmową seksu typu "nie teraz", nastąpił w małżeństwie.

Zresztą, jest to zupełnie normalne i wytłumaczalne. Z jednej strony nie zawsze byłem najlepszą wersją siebie, bywały okresy - i to długie - gdy się zapuszczałem, byłem przykry w obejściu, mieliśmy swoje trudne dni, odwalałem numery, które ją raniły. Proza życia, zmęczenie, codzienne obowiązki, często poczucie własnej nietrakcyjności (zmiany ciała po ciążach)- to też żonom odbiera ochotę na seks. 

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.12.2021 o 22:24, Wolumen napisał:

Uważacie, że w tej sytuacji schłodzenie relacji z mojej strony coś da? Czy od razu odpuścić i się ewakuować?

Wyluzować. Oprócz tego, że trzeba tworzyć atmosferę, zdawać shit testy, trzymać męską energię i nie żebrać o seks to warto też być niezależnym emocjonalnie.

 

Znacie się cztery miesiące. Ochłodzić kontakt nie po to żeby był lepszy seks tylko po to żeby trochę uspokoić hormony. Złapać dystans. To też może być powód problemów, że po 4 miesiacach znajomości gra już się skończyła i wszystko jasne. Myślę że nie obrażać się tylko wycofać zaangażowanie, szukać dalej a czas pokaże czy myszka powalczy, czy relacja umrze. 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Casus Secundus napisał:

Na początku każdej znajomości przynosi się ze sobą swoje preferencje i bagaż doświadczeń z poprzednimi partnerkami. To jest konfrontowane z nową partnerką. A ta nowa może być z zupełnie innej gliny niż poprzednie a nadto w ogóle nie być responsywna na to, co mnie/ciebie kręci.

Bywa na przykład tak, że kobieta jest bardzo wrażliwa na przedniej ściance i tak stymulowana dochodzi. Pierwszy seks może w ogóle tego nie ujawnić. Za kolejnym dopiero coś zaczyna się dziać, słuchasz, obserwujesz. Za jeszcze kolejnym penetrujesz już trochę obniżając się i trochę płycej  i.. voila, pani pięknie dochodzi. 

 

Ten moment poznawania i dopieszczania pieszczot na kobiecie jest wyjątkowo satysfakcjonujący gdy już jest to Wow przez duże W a kobieta wręcz wyrywa prześcieradło spod siebie. Porównanie krótkich epizodów kontra LTR jeśli chodzi o jakość i poziom seksu nie ma sobie równych oczywiście z wskazaniem na LTR. 

 

Ale też trzeba powiedzieć że nawet tam gdzie był wysoko jakościowy seks (moja ex żonka) też pożądanie maleje i można spotkać odmowę - vide transakcyjna natura związku i spadek libido po osiągnieciu celu reprodukcyjnego kobiety (mój przykład - po drugim dziecku) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.12.2021 o 12:18, krzy_siek napisał:

Zauważ, że to na wiosne ludzie częściej zawierają związki


Również się nie zgodzę. Króluje w zawieraniu zwiazkow lato bo panny mogą odslonić i opalic cialko a dzieki temu najlepiej wygladaja i maja wtedy roczny peak atrakcyjnosci.


Na wiosne przez trzy miesiace moglem nie dostac od absolutnie zadnej laski sygnalow a w lato co tydzien jakas sie kleila.

W dniu 18.12.2021 o 20:59, Casus Secundus napisał:

Mnie przekonuje bardziej to, że seks w stałych związkach bardziej kręci.

 

W dniu 18.12.2021 o 21:48, Mmario napisał:

Jest dokładnie odwrotnie


Zdania ekspertów podzielone. Ale ja przyznaję racje @Casus Secundus
Dwoje ludzi ktorzy znaja swoje wzajemne upodobania, co robic, czego nie robic, jak sie nakrecac no po prostu "dotarci" to prawdziwa radosc.

A taki ONS to jak cos zrobisz nie tak, chociazby jedna mala rzecz to laska moze sie ubrac i pojsc, albo sie zawinac szczelnie koldra i nagle przypomniec o swoim chlopaku ktorego wciaz kocha xD

A jakby z nerwow, alkoholu, narkotykow czy dzien wczesniej uskutecznianej kilkurazowej masturbacji Ci nie stanal to jestes spalony nie tylko u tej laski tylko u wszystkich jej kolezanek.


Ja seksu uczylem sie na ONS wlasnie i nie polecam. Dopiero przy pierwszym LTR zaczelem czuc sie spelniony i szczesliwy seksualnie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.12.2021 o 22:36, Terve napisał:

Wyluzować. Oprócz tego, że trzeba tworzyć atmosferę, zdawać shit testy, trzymać męską energię i nie żebrać o seks to warto też być niezależnym emocjonalnie.

 

Znacie się cztery miesiące. Ochłodzić kontakt nie po to żeby był lepszy seks tylko po to żeby trochę uspokoić hormony. Złapać dystans. To też może być powód problemów, że po 4 miesiacach znajomości gra już się skończyła i wszystko jasne. Myślę że nie obrażać się tylko wycofać zaangażowanie, szukać dalej a czas pokaże czy myszka powalczy, czy relacja umrze. 

 

Takie podejście jak prawisz jest jak trzeba, ale druga sprawa iż trzeba z tym popracować :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.12.2021 o 22:24, Wolumen napisał:

Ja: masz ochotę na coś ten teges?

Ona: no ok, jak chcesz....🤣

Ja: no to chodz...

Ona: ok...

 

 

I idziemy do sypialni po czym jedyne, co ona robi to kładzie się na plecach, rozkłada nogi i czeka. 

 

 

Freezing Warm Up GIF by Women's Six Nations

 

Ty to potrafisz kobitę rozgrzać.

Po takim wstępie, to i tak się dziwię, że sam nie musisz sobie tych nóg rozkładać 🤣

 

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawa się wyjaśniła. Przynajmniej tak mi się wydaje ale proszę Was o komentarz i wasze zdanie.

 

Przeprowadziłem bardzo poważną rozmowę z panną.

Długo szła w zaparte, że wszystko z nią ok w tym temacie.

 

W końcu pękła i przyznała się, że od 2 miesięcy ma nawrót ciężkiej depresji, bierze Zoloft, który zapisał jej psychiatra.

Początek depresji miała 5 lat temu po urodzeniu dziecka, o którym też nie raczyła wspomnieć.

Sytuacja dość mocno skomplikowana, by nie rzec, że popierdolona.

Otóż po porodzie odrzuciła dziecko, wychowaniem zajęli się teściowie. Teściowie w sensie rodzice jej ówczesnego partnera, bo nie mieli ślubu.

Nie są już razem. Dziecko nadal wychowują dziadkowie, mają przyznaną pieczę zastępczą, a moja luba płaci alimenty do PCPR na rzecz tego dziecka. 

Odwiedza je nie częściej, niż raz w miesiącu.

 

Jeśli chodzi o jej stan psychiczny, to z tego, co mówi ma takie nawroty co roku w okresie październik-luty. Od wiosny się normuje.

Powiedziała mi, że czuje pełną obojętność na uczucia, nie umie ich okazywać, a ostatni jej partner mówił jej to samo co ja, że jest chłodna, oziębła i kłodowata w łóźku. Plus dla niej za szczerość.

 

Wbrew pozorom nie pokłóciłem się z nią za to, że mnie okłamała co do swojej przeszłości. Ale przygniotło mnie to. Nie wiem co dalej robić.

Zostać z nią, pomagać jej, wspierać? Kosztem własnej psychiki? Bo już czuję, że mi to ryje beret znacząco.

O seksie to już nawet nie wspominam, bo po tym, co uslyszałem nie wiem czy w ogóle mi jakakolwiek ochota najdzie na seks z nią.

To tak trochę jak bym ją krzywdził w ten sposób. Średnia przyjemność.

 

 

Doradźcie, czy warto zaryzykować i zostać z nią? 

Nie spieszy mi się, nie szukam już żony.

Boję się jedynie, że im dłużej w las, tym więcej drzew i jak w końcu zechcę z nią skończyć lub ona ze mną to będę mieć powazne problemy psychiczne.  

Naczytałem się już trochę o np. związkach z borderkami i to podobno jest horror.

Ona nie ma podobno borderline.

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.