Skocz do zawartości

Co jest z tymi ludźmi?


Rekomendowane odpowiedzi

Hej.

 

W ramach marnowania czasu posiedziałem sobie dzisiaj rano z kawą na fb, przeglądając bezsensowne, proponowane przez algorytm artykuły.

To, że poziom dziennikarstwa przez ostatnich kilka lat spadł do poziomu dna to wszyscy wiemy. Kasa misiu, kasa. Ale dzisiaj nie o tym. Ja już od tej grupy społecznej niczego nie oczekuje ale to co czytam w komentarzach od szarych Grażyn, Arturów i Justyn sprawia, że czuje zażenowanie i jest mi zwyczajnie wstyd, że Ci ludzie mówią w tym samym języku co ja. Mam wrażenie, że skala zawiści, bóldupia, nienawiści o często nieistotne sprawy wywaliła ponad skale.


Pierwszy ,,artykuł” był o tym, że ludzie nie przestrzegają bezsensownego zakazu wjazdu gdzieś na alejkę w Gdyni, bo 200m dalej jest jakiś parking i po prostu z niego korzystają. No i wchodzę w komentarze… Jezu ile tam jadu się leje: ,,A dać im po 1000 zł, dzwonić na straż miejską, blokady pozakładać”. Propozycje, żeby robić zdjęcia i wysyłać gdzie się da. Ktoś inny wkleja foto, że u niego na osiedlu ktoś zaparkował za blisko pasów. Inny, że u niego chodnik był nieodśnieżony. Plują na siebie rodacy a w zdjęciach profilowych wszystkie modne wspierające Francje po zamachach, szczepiących się, Ukrainę czy o czym tam teraz media mówią.

 

Kolejny był post a raczej film, gdzie ktoś spacerował po Lwowie. Pomyślałem, że ładne miasto i fajnie, że dosyć daleko od tej tragedii co się dzieje po drugiej stronie kraju. Ludzie mogą w miarę funkcjonować, chodzić do szkół, pracować. Ale nie. To co ujrzałem w komentarzach zwaliło mnie z nóg. Bo komentarzy, że to polskie miasto można było się spodziewać. Ale kiedy widzę, że około 60-letnia, uśmiechnięta kobieta z wnukiem na zdjęciu chce wysyłać tych ludzi na front, każe wypierdalać z Polski Ukraińcom którzy u Nas mieszkają czy młody łepek, który wyzywa innego komentującego, że jego matka to ,,banderowska dziwka” (plus 1,5 tyś łapek w górze) to zastanawiam się co w tych rodakach siedzi. Jestem w stanie zrozumieć niechęć, ludzie mają różne doświadczenia ale bez przesady.

 

To są pojedyncze przypadki ale tych komentarzy było całe mnóstwo. Zresztą nie tylko do tych dwóch ,,artykułów”, bo tak jest za każdym razem w zasadzie o wszystkim. Ja się tak zastanawiam czy przypadkiem mądre głowy sterujące tym cyrkiem, nie mają racji w tym, żeby traktować Nas jak bydło, bo w gruncie rzeczy właśnie się tak zachowujmy. Piszę o masie ludzkiej, nie o pojedynczych przypadkach, rozsądnych ludziach. Nienawidzą wszystkich od góry do dołu: Ruskich, Ukraińców, Niemców, Kaszubów, Ślązaków, Warszawiaków, rowerzystów, kierowców, nauczycieli czy policjantów a nie widzą w tych ludziach odbicia lustrzanego. Twórcy różnych religii czy dyktatorzy wiedzieli dobrze co robią, bo żeby utrzymać społeczeństwo w ryzach trzeba albo trzymać mocno za pysk i lać batem albo straszyć piekłem. Nie wiem czy jest inna opcja.

 

Nie oczekuje idealnego świata, bo mam już trochę lat, wiem jak się sprawy mają ale mam wrażenie, że chyba dawno u Nas wojny nie było, bo ludzie nie mają za grosz wdzięczności do siebie i innych. 

  • Like 24
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 hours ago, Jan III Wspaniały said:

Ja się tak zastanawiam czy przypadkiem mądre głowy sterujące tym cyrkiem, nie mają racji w tym, żeby traktować Nas jak bydło

To, abyś do podobnych wniosków doszedł, to lata ciężkiego wysiłku i mrówczej pracy "macherów od umysłów". No dobrze, nie aż tak ciężkiej pracy, bo wszystko co potrzeba aby zniechęcić przeciętnego człowieka do "demokracji" - to pokazać mu "statystycznego wyborcę".

Na końcu tej drogi, demokratycznie zrzekniemy się "demokracji".

 

Natomiast jest tu ukryta potężna manipulacja - tak zwana "milcząca większość", w kontrze do statystycznych osobliwości.

Przykład pierwszy. Idziesz ulicą, nagle na drodze obok słychać pisk opon, łomot "umcy umcy" i widać "młodego szypkiego" gnającego na spotkanie swego losu. Na kogo zwróciłeś swoją uwagę? Na tego, który się RÓŻNI od milczącej większości. Na jednostkę. Ignorując podświadomie otaczający ją "normalny" tłum - przecież kilkadziesiąt samochodów w tym samym czasie, jakoś potrafiło jechać zgodnie z przepisami.

 

Przykład drugi - przeglądając jakieś forum, nagle pod artykułem o najlepszych metodach prania skarpetek, znajdujesz wpis "banderowcy do gazu!"... i od razu pierwsza myśl, to "ooo, ruska onuca". W następnym artykule, widzisz "protest rolników" epatujący zdjęciem traktora z rosyjską flagą i napisaną prośbą do Putina. Tak, wydrukują tydzień później sprostowanie organizatorów, że nie wiedzieli kto to, i dlaczego na siłę wjechał w ich protest - ale tego już nikt nie zauważy. Tymczasem, powstanie w umysłach "konsumentów treści" iluzja wszechobecności "ruskich onuc"... i może też podświadoma potrzeba by "coś z tym zrobić", przerodzona szybko w "niech rząd coś z tym zrobi". Na przykład, niech rząd zacznie kontrolować każdy sms w kraju (ktoś zauważył jak to zrobili, bo od paru dni to już działa?)

 

Rządy potrzebują legitymizacji swoich działań.

Jedną z lepszych metod legitymizowania działań, jest "społeczna potrzeba", "mandat niebios", "wola ludu" albo inne tego typu hasełko.

Wystarczy więc odpowiednią "potrzebę" wykreować, nagłaśniając jednostkowe przypadki, pokazując je jako "duże i liczne zagrożenie" i następnie podsuwając rozwiązanie "problemu", który rząd najczęściej sam stworzył. Nawiasem pisząc, teokracje i religie mają łatwiej, naczelny szaman ogłosi "boskie objawienie" i jadą z dowolnym terrorem ;)

 

Tak, widziałeś półtora tysiąca "łapek w górę" dla komentarza jakiegoś idioty - bo niezależnie od stanu faktycznego, to był idiotyzm i tyle. Część z nich to duble, potakiwacze i boty, czyli może widziałeś 500 prawdziwych opinii, na ilu czytających komentarz - nie wiadomo. Na dziesiątki, setki tysięcy - nawet nie biorąc pod uwagę, że społeczności internetowe agregują - i inne komentarze na temat jazdy po pijaku będziesz miał na forum o pomocy dzieciom poszkodowanym w wypadkach, a inne na forum miłośników pełnoletnich BMW...

 

Tak, w wiadomościach codziennie masz jakąś tragedie, albo śmierć. Ale nikt nie powie, że dziś 38 milionów ludzi przeżyło dzień w spokoju.

38 000 000 / 1

 

Trzeba dostrzegać milczącą większość.

Ludzi jadących spokojnie do pracy.

Dzieci nie krzyczące "kurwa" na przechodniów.

Kobiety wolące pracować w domu na dobrostan swych dzieci, niż w pracy - na dzieci szefa.

Nawet jeśli - nie oszukujmy się - milcząca większość to nie są tytani intelektu, i dają sobą sterować różnej maści "siłom wpływu".

  • Like 3
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Psychologiem nie jestem, ale według mnie to wynika z frustracji.

Tym ludziom coś w życiu nie wychodzi, coś powoduje stres, niepokój (wiem, każdy tak ma, tylko chodzi o dawkę tego) i wzbierają w nich złe emocje, które muszą znaleźć gdzieś ujście. A napisanie hejterskiego komentarza to łatwy sposób na to.

Ktoś kto jest względnie zadowolony z życia nie będzie miał w sobie tyle frustracji do wyładowania.

 

I myślę, że to nie jest przywara jedynie naszych rodaków.

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wchodzę na forum bardzo sporadycznie, tak raz, dwa na miesiąc, najczęściej z telefonu. Dzisiaj mam kompletny chillout i widzę ten post. Miałem już nic nie pisać na stałe, jednak zrobię sobie wyjątek, bo uznaję go za wartościowy. Uwaga, będzie długo bo to przemyślenia z moich ostatnich kilku miesięcy, jak nie lat. Sorry, że zacznę tak dziwnie.

 

 

5 godzin temu, Jan III Wspaniały napisał(a):

Ja się tak zastanawiam czy przypadkiem mądre głowy sterujące tym cyrkiem, nie mają racji w tym, żeby traktować Nas jak bydło, bo w gruncie rzeczy właśnie się tak zachowujmy. Piszę o masie ludzkiej, nie o pojedynczych przypadkach, rozsądnych ludziach. Nienawidzą wszystkich od góry do dołu: Ruskich, Ukraińców, Niemców, Kaszubów, Ślązaków, Warszawiaków, rowerzystów, kierowców, nauczycieli czy policjantów a nie widzą w tych ludziach odbicia lustrzanego.

 

 

Od czasów gówniarza, jestem fanem serii Assassins Creed. I wbrew pozorom, ta gra była od początku wypełniona filozoficznym podejściem do życia i konfliktami moralnymi, z którymi ci wyżej w rozwoju muszą się zmierzyć. Teraz serię już zabito zrobieniem z gracza idioty bez poruszania takich kwestii filozoficznych, jednak wcześniej to było miodzio. Poczułem dawno temu, że muszę sobie odświeżyć tą grę, jakbym miał w niej coś ważnego znaleźć. I znalazłem coś i mnie mocno oświeciło. Dlaczego o tym piszę?

 

Ponieważ wszystko to, co tutaj OP poruszył, zostało w historii już roztrząsane miliony razy. W Assassins Creed podejście „łapania za mordę” symbolizują Templariusze, a wolności – Asasyni. Nie ma lepiej tego zobrazowane, kiedy Haytham z Templariuszy walczy z własnym synem wybierającym drogę Asasynów, Connorem, i poruszają te kwestie. Tutaj mówi Templariusz:

 

"The people never have the power. Only the illusion of it. And here's the real secret: they don't want it. The responsibility is too great to bear. It's why they're so quick to fall in line as soon as someone takes charge. They want to be told what to do. They YEARN for it."

 

Tutaj widzimy podejście typowo związane z uznawaniem ludzkość za bydło, które trzeba chwycić za mordę, chociaż w rzeczywistości to stwierdzenie jako ogólne, to co napisałem, jest prawdziwe. Jednak jest podejście typowo związane z niższym poziomem rozwoju, a ludzie chcący złapać innych za mordę to bardzo często komuniści, naziści – to moja interpretacja, że Templariusze symbolizują komunistów, dla przykładu grając chwilowo Haythamem można zabijać w grze cywilów bez konsekwencji, natomiast grając Asasynem i zabijając cywilów, gra się przerywa. Dlatego za wolność walczą Asasyni, którzy uważają że popełnianie błędów, wolność, a przez to rozwój to konieczny warunek wszelkiego rozwoju człowieka i jego przyrodzone prawo, też do popełniania błędów. Natomiast cała działalność Templariuszy jest związana z tym, żeby złapać ludzkość za mordę i ich kontrolować, a błędy są niedopuszczalne – coś w rodzaju życia w Korei Północnej. I trochę naszych polityków. W sumie żyjemy w takim świecie, gdzie Templariusze wygrali, a Asasyni przegrali.

 

 

I trochę o rozwoju.

Każdy żyje na mniejszych albo wyższych poziomach rozwoju, co chociażby obrazował już Hawkins. Większość ludzi to samo dno i muszą mozolnie wspinać się po drabinach rozwoju. Ale jak to wygląda?

 

Wychodzi się najczęściej z samego dna, a więc nienawiści, arogancji, złośliwości, zazdrości, strachu – ogólnie pojętej pychy.

 

Kiedy zaczynałem podchodzić do kobiet, miałem trochę pogardliwe podejście do tych, którym się to nie tyle co nie udawało, co się tego bali. Dlaczego? Bo ja sam się po prostu bałem tego podchodzenia, obawiałem się reakcji kobiet. Szukałem wyjątkowych tekstów, żeby „otwierać” kobiety. Niedawno zrozumiałem, że moje życie było płytkie i żałosne, a teksty na podryw wymyślili oszuści PUA, którzy chcą wyciągać finanse z chłopaków, którzy naprawdę uważają, że istnieje coś takiego jak wybitne teksty i otwieracze. Najlepszy tekst na otwarcie to „cześć” – i często nic więcej, ewentualnie coś, co się stało w danym momencie. Ten tekst za chwilę i tak nie będzie miał żadnego znaczenia. Szukanie idealnego tekstu było związane z tym jak bardzo moje życie było słabe i żałosne. Ok, co dalej jak kobieta odpowie mi na to „cześć”? Co dalej? O czym mówić? Tutaj wychodzi czarno na białym, że skrypt podświadomy nie przewiduje pozytywnej odpowiedzi i taki agent jak dawny ja, musi stawać na głowie, kłamać, wymyślać półprawdy, żeby prawda nie wyszła na jaw – o swoim nudnym, żałosnym, monotonnym, poświęconym pracy i sobie, życiu. W którym nie dzieje się prawie nic wartego wspomnienia. Dlatego gardziłem ludźmi, którzy w ogóle nie mogą podejść do kobiety – widziałem w nich siebie samego. TO BYŁA PROJEKCJA SAMEGO SIEBIE NA INNYCH. Nadal wiem, że nie potrafię podejść do grupki 5 lasek – chociaż kiedyś mi się raz udało, ale wyszło creepy w chuj i już tego pewnie nigdy nie powtórzę – i kiedy odpuściłem pożądanie i zaakceptowałem, że nie zawsze mi się uda, że nie muszę podejść do każdej i zawsze będą kosze, zniknęła pogarda do tych, którzy tego nie rozumieją i zaczął znikać mój lęk do kobiet. Zrozumiałem, że początkującego zacząłem stawać się mistrzem. Mistrza najczęściej poznaje się po braku arogancji. Życie tak go doświadczyło, że to uczucie jest dla niego żałosne i śmieszne, operuje na kompletnie innym zrozumieniu. Stąd ja - byłem okrutny w myślach i słowach, ponieważ się bałem. Ale się do tego nie przyznawałem.

 

W moim klubie MMA trenuje mistrz Polski, z którym kiedyś sparowałem - i to nie jeden raz. Na początku przygody z MMA miałem się za takiego trochę kozaka. Po tysiącach uderzeń, po obtłuczonym pysku, po sparingu z mistrzem całego kraju w swojej kategorii wagowej, który mnie tak załatwił jakby to była czarna magia i w ogóle nie wiedziałem co się dzieje, moja pycha osłabła. Zaakceptowałem to, że jestem słaby. Już nie buzowałem, że „każdemu bym dopierdolił”, co uważałem w głębi duszy. Zrozumiałem, że jestem w sumie takim nikim, a gdybym miał sparować z Khabibem Nurmagamedovem, Jonem Jonesem czy Charlesem Oliverą, to wyglądałoby to jak przedszkolak próbujący rozwiązywać macierze. Po uświadomieniu sobie tego, arogancja znikła. Teraz już wiem, że nawet prowokowany powinienem odpuścić, a nie buchać na zasadzie „co to nie ja”. I trenuję nadal, a trening teraz ma zupełnie inny wymiar. Pogarda znikła.

 

Jeszcze jeden przykład. Za niedługo uda mi się wrzucić na martwy ciąg 300kg. Ostatnio ze znajomym na siłowni zakładałem na kija prawie całe obciążenie z haków i widziałem ten podziw, to zaciekawienie na twarzach ludzi, którzy obserwowali dźwiganie takiego potwora. Byłem sam tym podjarany, a potem zrozumiałem, po treningu, ile to ode mnie wymagało. Lata treningu. Czytanie książek, oglądanie materiałów. Ciągła dieta. Dbanie o wypoczynek bez końca. Wytrwałość wymagająca lat. Spokorniałem. Wiem, ile bólu musiałem sam sobie sprawić, żeby to osiągnąć. Bardzo dużo. I ile szczęścia, że przypadkiem nie zapomniałem o pozycji kręgosłupa, bo przecież wystarczyłby jeden „klik” i to tyle.

 

Czasem wchodząc tutaj to zupełnie nie rozumiałem dlaczego niektórzy ludzie specjalizujący się w nieosiąganiu swoich celów i grzebaniu własnych marzeń i pragnień tak napierdalają na Dana Penę, kiedy wstawiłem o nim post. Jakim cudem spłukani kolesie, którzy nic nie osiągnęli tak mogą na niego najeżdżać - miliardera? Przecież w porównaniu do niego są pchełką. Zrozumiałem, że ból, wchodzenie w problemy, niejako umniejszają człowiekowi psychikę, a jednocześnie ją „rozszerzają” w sensie pokory i świadomości. Te problemy wymagają ogromu energii, poświęcenia, zmniejszenia arogancji. Porażki wymagają zmniejszenia ego – człowiek przestaje żyć skrajnością, że musi wygrać i być miliarderem, a rozumie się, że stojąc w szeregu z innymi i będąc skromnym milionerem, wystarczy. Czasem nie trzeba być milionerem, ale po prostu nawet kimś niżej i to zaakceptować, że tak będzie mimo najlepszych starań. I nie ma w tym nic złego. Oni tego nie rozumieją, chcą osiągnąć podświadomie wszystko. Chcą stać podświadomie na szczycie. Nie wiedzą, że wspinają się tam z innymi, którzy czasem ich przegonią – i to też jest ok. Tutaj ma miejsce prawda rzucona przez Haythama – ludzie NIE CHCĄ ODPOWIEDZIALNOŚCI. Gdyby z odpowiedzialnością spojrzeli na swoje życie to co by zobaczyli? Nędzę. A tak to nędzny jest cały świat wokół nich, tylko nie oni sami, a jak nie stoisz na szczycie to jesteś nędzarzem, do czego się nie przyznasz i widzisz to w innych. A Dan Pena to oszust, który naciąga frajerów, a zamek, który kupił sobie w 1984 za .. szkolenia, które zaczął prowadzić kilkanaście lat potem. Przecież nie z ciężkiej, własnej pracy. Odpowiedzialność trzeba odmówić nie tylko sobie – ale też innym. Dan opanował sztukę podróży w czasie i ukradł samemu sobie pieniądze na zamek.

 

Stąd ta buta, ta arogancja, ta wyniosłość. Bo nie sprawiają SOBIE bólu, tylko ŻYCIE sprawia im ból. Oni odrzucają odpowiedzialność – jak sugerują Templariusze i to jest to w co wierzą jaka jest ludzkość – a idą tylko po wygodę, po proste, nieskomplikowane rzeczy, żeby nie narazić się na ból. Ich „pojemność emocjonalna” nie pozwala na funkcjonowanie na wyższym poziomie. Dlatego z tego poziomu, ludzkość trzeba złapać za ryj, a jest to prawdopodobnie jakaś forma projekcji własnej. Gdy za niedługo podniosę 300kg, to przecież nie dlatego, że lata się poświęcałem – ale dlatego, że najpewniej biorę sterydy, ale się do tego nie przyznam. Bardzo wygodna i bardzo przyjemna, chłopska logika dla Akademika Chłopskiego Rozumu, dla osoby w mroku, która nie może dźwignąć własnej dupy na trening. Chociaż może i nawet by chciała tą dupę dźwignąć.

 

 

Zrozumiałem dokładnie jak to działa i było to dla mnie szokujące, bo to coś ma mnóstwo niuansów.

 

Goście, którzy podkreślają jacy to oni nie są fighterzy, są do rozwalenia przez nawet minimum sprawnego zawodnika.

 

Popatrzcie na to poletko – goście troszczący się o kraj i narzekający na dzietność nie mają skrupułów sugerować, żeby to inni robili dzieci. Oni nie. To inni niech robią – oni będą patrzeć i ferować wyroki.

 

Faceci podkreślający, że to oni budują cywilizację i kobiety są godne pogardy i są to tępe, popędliwe zwierzęta bez mózgu z IQ dziecka, najpewniej nie budują sami nic w życiu istotnego – poza klockiem w kiblu – a ich relacje z kobietami są zubożone, mają deprywację potrzeb. Prawdopodobnie w ogóle nie mają żadnych relacji z kobietami. Pragną kobiet, ale ich zdobywanie tak boli, że jedyne czym mogą się zasłonić to arogancja, pycha, nienawiść. Miałem nieprawdopodobną bekę, kiedy redpillowcy wywyższali mężczyzn jako taką swoistą nadrasę. Co świadczy o małym doświadczeniu życiowym i prymitywnej własnej "bazie danych" wynikłej z braku doświadczenia. Kto się na nich poznał i wie jacy kolesie potrafią być, ten wie. :) 

 

Ludzie cisnący po bogatych w duszy pragną być bogaci. Ci, którzy przypisują im oszustwa wszędzie, te słynne duchowe krokodyle, świadczy to o tym, że sami w głębi duszy oszukaliby każdego i sprzedali duszę za bogactwo. Problem w tym, że nikt im tego nie zaproponował, stąd żyją fałszywym przekonaniem, że są lepsi, moralniejsi. Są czyści w życiu i nie kradną etc. 

 

Ten przykład z postu o wysyłaniu na front etc. To jest wynik lęku, z którym ten człowiek się nie zmierzył. Prawdopodobnie taki ktoś niesamowicie boi się wojny, utraty własnego komfortu. I nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo przerażony jest wizją śmierci i utratą życia i tego co w nim ma. Projektuje to na kogoś i uważa się przez to za „duchowo czystego”. Czysta psychologia.

 

Zrozumiałem też dlaczego specjaliści do zaprzepaszczania swojego życia są tak negatywni. WSZĘDZIE widzą spiski, nienawiść, podstępy. Ponieważ ich psychika jest zdominowana przez braki życiowe a więc negatywne emocje i ci ludzie nigdy nie podjęli rękawic, żeby osiągnąć wszystko co by chcieli, w każdym aspekcie swojego życia. Żeby się ochronić, to wszędzie widziana jest podłość. Każda kobieta oszuka. Każde spojrzenie jest pogardliwe. Każdy o mnie myśli i gardzi mną w sobie. Świat się kończy i umiera, życie jest przerażające, okrutne. Ostatnio widziałem na forum wpis o spółce Mentzena – nie znam się jak większość, bo nie inwestuję, nie lubię hazardu, jednak w komentarzach znalazły się wyłącznie spiskowe, negatywne, ostrzegające komentarze „znających życie”. Pomyślałem, że Mentzen naraził się miliardowym wpływom u poważnych graczy, ma na koncie z 8 cyferek i ma narażać się na więzienie i stratę całej partii, chociaż ma znacznie więcej do wygrania za jakieś grosze, z którymi rzekomo ma uciec? Przeraziła mnie ta krótkowzroczność i nie rozumiałem skąd ta merytoryka? Nikt nie napisał i nie miał takich przemyśleń jak ja. Nikt.

 

 

Teraz wiem i rozumiem, że ludzie żyjący w mroku wszystko widzą w mrocznych barwach. I rzadko kiedy to jest racjonalne, a prawie zawsze emocjonalne. Dlatego wszystko musi być złe, obrzydliwe, nienawistne, cyniczne, wstrętne. Bo jest to mechanizm obronny. Jak ktoś nic w życiu fajnego nie ma, to jak zaakceptować, że coś jest super i coś jest fajne? Są dwa główne sposoby – zobrzydzić sobie pożądanie (np. kobiety), albo zniszczyć tego, który to ma. Najczęściej stosowane są obie metody.

 

 

Kilka miesięcy temu zacząłem się uczyć francuskiego dla własnej przyjemności, odkąd wysłuchałem tą piosenkę. Jest ona stworzona z bardzo wysokiego poziomu rozwoju i obrazuje życie wielu ludzi – szczególnie początek. Autor w pewnym momencie pyta – jakim cudem ci ludzie (będący nisko) są w stanie żyć bez żadnej miłości i jak oni wierzą w życie? Jak oni to robią? Zrozumiałem w tym momencie, że sobie nie radzą, pogrążają się w mroku, żeby się ochronić. Nie wierzą w życie i są duchową pustynią, wyjałowioną i polewaną czasem narkotycznymi wyskokami w postaci porno czy najczęściej alkoholu wśród zwykłego człowieka, czasem też poczucia emocjonalnej pogardy, nienawiści, wyższości. Jak żyć, jeżeli żyje się w dupie i wszystko co człowieka otacza nie jest wstrętne? Nie da się, można zwariować, bo trzeba się zmierzyć z tym, że się chce, a się nie da i jest się .. słabym. Kto to zaakceptuje? Nieliczni. Wszystko trzeba zohydzić, nic nie może być piękne i wartościowe, żeby samemu pozostać "mocnym" - w takiej symbolicznej opozycji, dualności. Polecam piosenkę, porusza dobre tematy.

 

 

 

 

Dlaczego tak nawiązałem do tego Assassins Creed. Templariusze obrazując niższy poziom rozwoju, posługują się przekupstwem, spiskami, często zabijają swoich, zdradzają, są liczniejsi od Asasynów. Ta mentalność „złapania za mordę” obrazuje ludzi, którzy są na takim poziomie rozwoju, że takie zachowanie jest dla nich zupełnie normalne i w porządku. Dla ludzi wyżej rozwiniętych jest to coś nie do pomyślenia. Dlatego nie zgadzam się z tym podejściem i wiem, że ludzie powinni być wolni. Prawdopodobnie nigdy sobie nie poradzą z własną nienawiścią, jadem, żalem, strachem w tym życiu. Wierzę w następne, i wierzę że kiedyś przyjdzie moment, że i tak sobie z tym poradzą, bo nie będą mieli innego wyboru – coś jak ja nie miałem i musiałem się ze sobą zmierzyć. Jednak to ich problem, nie osoby obcej. Do nas, tych będących wyżej, należy, żeby nie reagować rezonansem do tych ludzi i nie wyrażać podobnych emocji do nich, jakimi oni żyją. Po prostu trzeba ich zrozumieć, naprawdę zrozumieć. Wtedy to znika. Większość ludzi to larwy przechodzące w motyle, gardzące larwami. Jak jesteś motylem, to larwą już nie gardzisz, bo gardzi się w stanie przechodnim. Bo larwa jest tylko tym, czym jest – trochę żałosnym i godnym politowania tworem. Tak trzeba na nich patrzeć. I na siebie, widząc swoje ograniczenia, żeby stać się motylem. 😝

 

 

Ta gra, którą sobie odświeżyłem dała mi następny wgląd. Popatrzyłem trochę na życie. Ile dawniej było przemocy, ile bólu, ile wojen i jak mało pomocy, ile ciemnoty i głupoty. Patrzę na obecny świat - prawie każdy wyraża jak mu źle, ile rzeczy mu się nie podoba i obecnie modne jest podkreślanie jacy ludzie to nie są uciskani. W rzeczywistości są jakieś problemy, ale to jest nic w porównaniu do dawnego świata. Wystarczy kilka kliknięć i ludzie na drugim końcu globu zaczynają pracować, żeby coś dla człowieka zrobić. Czy ktoś to docenia? Prawie nikt. Uświadomiłem sobie patrząc na tę grę, że wychodząc dawniej z kasztelu, karczmy na zadupiu, mogłeś zostać napadnięty, zaszlachtowany jak wieprzek i w sumie to byłaby codzienność. Dzisiaj to jest rzadkość i prawie się nie zdarza. Wystarczy pomyśleć co z bólem zęba - obecnie a w takim XV wieku. Obecnie jeden telefon i problem z głowy, a dawniej? Nikt tego nie docenia. Za to wszyscy podkreślają, jak jest im źle. Prawie nigdy nie płaczę, ale jak oglądałem ten materiał, to uświadomiłem sobie jak ciężkie życie było dawniej i jak wiele mamy i aż stanął mi gul w gardle i lekko poleciały łzy. Brak tej pokory i ta arogancja typu: chcę więcej! WIĘCEJ! - kompletnie zniknęła. https://www.youtube.com/watch?v=ryyvE_AetBs . Wiem, że to fantastyka, ale przepięknie zrobiona i dzięki temu uświadomiłem sobie jak my wiele mamy. Warto czasem zastanowić się, że jest się  w gruncie rzeczy najbardziej uprzywilejowanym człowiekiem na ziemi.

 

 

 

Brak pychy to nie jest proces zero jedynkowy - jest albo nie ma. Ale stopniowy. Tak jak ja zrozumiałem, że po hektolitrach potu wylanych na MMA jestem słaby, przeciętny może - i nie powinienem fikać, tak zrozumiałem że problemy ludzi z arogancją, butą, chamstwem i innym nigdy się nie skończą – bo nigdy ich życie nie sprawdziło. Nigdy nie ukrócili SAMI swojego ego, albo nie podjęli rękawic, żeby to życie ich ukróciło, bo w każdym dążeniu czeka ukryta porażka, tak jak poznana laska może nagle wypalić, że ma chłopaka. W każdym dążeniu to jest – i zawsze ona będzie, bo nagle wszystko może upaść. Ci ludzie boją się, nienawidzą, gotują się w sobie, próbują innych na siłę moralizować, umniejszać ich i ich sukcesy. A wszystko po to, żeby poradzić sobie z własnym brakiem rozwoju. Brakiem miłości, akceptacji i zrozumienia do siebie, których nie mogą przenieść na innych, bo go prawie w ogóle nie mają. Stąd tyle patologii na świecie i tyle filozoficznych nieporozumień – istnieją ludzie, którzy sobie odkładają od ust, żeby nakarmić innych, bo są na szczycie rozwoju, a istnieją ci, którzy odebraliby nawet dziecku, jeżeli mogliby to włożyć do swoich ust – to jest większość. I szczególnie widać to po politykach i w Internecie, kiedy anonim może kogoś z bezpiecznej odległości próbować „dojechać”. A wszystko to robi za pomocą pretekstu – kobiety przecież „nie budują cywilizacji”, te tępe zwierzęta, jak to pan 5k na rękę, który utożsamia się z Leonardo da Vincim, a nie Stepanem Banderą czy Doktorem Mengele przecież. Wygodnie.

 

Po prostu każdy daje wyraz temu, kim jest i na jakim poziomie obecnie się znajduje, z czym ma problem. Każdy się sam diagnozuje, nawet jak o tym nie wie.

 

Stąd zrozumiałem dlaczego pomagając ludziom na forum, tak wielu z nich nie osiąga tego co chcą. Odpowiedź jest prosta. Jak mówił Haytham – odpowiedzialność jest zbyt wielka do uniesienia. Ich pycha nie pozwoli na to, żeby zniszczyć swoje ego. To ukrycie nabrzmiałe z arogancji ego nie pozwoli na to, aby pękło z hukiem, kiedy zmierzy się z porażką i usłyszy od kobiety: NIE. Dlatego muszą zostać na tym poziomie rozwoju. Może i nawet całe życie. Jednak to ich wybór i ich decyzja, którą trzeba uszanować. Dla niektórych mój poziom rozwoju jest nieosiągalny, a bardziej kumaty człowiek stwierdzi: no, nareszcie zrozumiałeś. Nareszcie dotarłeś. W końcu z rozwojem negatywna emocjonalność zanika, aż w końcu prawie wcale się nie pojawia. 

 

Ludzie kochają tworzyć problemy z niczego. W rzeczywistości prawdziwe problemy to mają głodzeni Palestyńczycy wiadomo przez kogo i Ukry w okopach. My co najwyżej mamy pewne niewygody, mniejsze albo większe. A nie problemy. Większość ludzi jest tak strasznie nieświadoma, że poświęcenie 5 lat na naukę jest dla nich nie do zaakceptowania, bo oni chcą już wszystkiego teraz, natychmiast, na wczoraj. A tak naprawdę taka cena za korzystanie w tak rozwiniętej cywilizacji to dosłownie nieprawdopodobne szczęście. To jest nic.

 

Chcecie zobaczyć co to jest problem i poczuć jak wiele macie? To włączcie sobie ten materiał. Tak, to naprawdę jest człowiek, który aż tak stracił ciało w wyniku poparzenia. Ja nie mogłem na to patrzeć, dlatego wrzucam tylko link bez obrazu - nie włączać przy jedzeniu, bo masakra. To jest problem, a nie te pierdoły co mają ludzie. Ale ludzie sobie tego nie uświadamiają, nie mają pojęcia jak wiele mają, nigdy się nie zatrzymali, żeby się sobie przyjrzeć - https://www.youtube.com/watch?v=ST9vj2PAScY .. stąd są tak narcystyczni. Temat rzeka.

 

 

 

Taki mój za długi wywód. Tak to widzę na dany moment. Sorry jeszcze raz za rozciągnięcie tematu. 😎 Trzymajcie się, chłopaki.

  • Like 10
  • Dzięki 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, Messer napisał(a):

Wchodzę na forum bardzo sporadycznie, tak raz, dwa na miesiąc, najczęściej z telefonu. Dzisiaj mam kompletny chillout i widzę ten post. Miałem już nic nie pisać na stałe, jednak zrobię sobie wyjątek, bo uznaję go za wartościowy. Uwaga, będzie długo bo to przemyślenia z moich ostatnich kilku miesięcy, jak nie lat. Sorry, że zacznę tak dziwnie.

 

 

 

 

Od czasów gówniarza, jestem fanem serii Assassins Creed. I wbrew pozorom, ta gra była od początku wypełniona filozoficznym podejściem do życia i konfliktami moralnymi, z którymi ci wyżej w rozwoju muszą się zmierzyć. Teraz serię już zabito zrobieniem z gracza idioty bez poruszania takich kwestii filozoficznych, jednak wcześniej to było miodzio. Poczułem dawno temu, że muszę sobie odświeżyć tą grę, jakbym miał w niej coś ważnego znaleźć. I znalazłem coś i mnie mocno oświeciło. Dlaczego o tym piszę?

 

Ponieważ wszystko to, co tutaj OP poruszył, zostało w historii już roztrząsane miliony razy. W Assassins Creed podejście „łapania za mordę” symbolizują Templariusze, a wolności – Asasyni. Nie ma lepiej tego zobrazowane, kiedy Haytham z Templariuszy walczy z własnym synem wybierającym drogę Asasynów, Connorem, i poruszają te kwestie. Tutaj mówi Templariusz:

 

"The people never have the power. Only the illusion of it. And here's the real secret: they don't want it. The responsibility is too great to bear. It's why they're so quick to fall in line as soon as someone takes charge. They want to be told what to do. They YEARN for it."

 

Tutaj widzimy podejście typowo związane z uznawaniem ludzkość za bydło, które trzeba chwycić za mordę, chociaż w rzeczywistości to stwierdzenie jako ogólne, to co napisałem, jest prawdziwe. Jednak jest podejście typowo związane z niższym poziomem rozwoju, a ludzie chcący złapać innych za mordę to bardzo często komuniści, naziści – to moja interpretacja, że Templariusze symbolizują komunistów, dla przykładu grając chwilowo Haythamem można zabijać w grze cywilów bez konsekwencji, natomiast grając Asasynem i zabijając cywilów, gra się przerywa. Dlatego za wolność walczą Asasyni, którzy uważają że popełnianie błędów, wolność, a przez to rozwój to konieczny warunek wszelkiego rozwoju człowieka i jego przyrodzone prawo, też do popełniania błędów. Natomiast cała działalność Templariuszy jest związana z tym, żeby złapać ludzkość za mordę i ich kontrolować, a błędy są niedopuszczalne – coś w rodzaju życia w Korei Północnej. I trochę naszych polityków. W sumie żyjemy w takim świecie, gdzie Templariusze wygrali, a Asasyni przegrali.

 

 

I trochę o rozwoju.

Każdy żyje na mniejszych albo wyższych poziomach rozwoju, co chociażby obrazował już Hawkins. Większość ludzi to samo dno i muszą mozolnie wspinać się po drabinach rozwoju. Ale jak to wygląda?

 

Wychodzi się najczęściej z samego dna, a więc nienawiści, arogancji, złośliwości, zazdrości, strachu – ogólnie pojętej pychy.

 

Kiedy zaczynałem podchodzić do kobiet, miałem trochę pogardliwe podejście do tych, którym się to nie tyle co nie udawało, co się tego bali. Dlaczego? Bo ja sam się po prostu bałem tego podchodzenia, obawiałem się reakcji kobiet. Szukałem wyjątkowych tekstów, żeby „otwierać” kobiety. Niedawno zrozumiałem, że moje życie było płytkie i żałosne, a teksty na podryw wymyślili oszuści PUA, którzy chcą wyciągać finanse z chłopaków, którzy naprawdę uważają, że istnieje coś takiego jak wybitne teksty i otwieracze. Najlepszy tekst na otwarcie to „cześć” – i często nic więcej, ewentualnie coś, co się stało w danym momencie. Ten tekst za chwilę i tak nie będzie miał żadnego znaczenia. Szukanie idealnego tekstu było związane z tym jak bardzo moje życie było słabe i żałosne. Ok, co dalej jak kobieta odpowie mi na to „cześć”? Co dalej? O czym mówić? Tutaj wychodzi czarno na białym, że skrypt podświadomy nie przewiduje pozytywnej odpowiedzi i taki agent jak dawny ja, musi stawać na głowie, kłamać, wymyślać półprawdy, żeby prawda nie wyszła na jaw – o swoim nudnym, żałosnym, monotonnym, poświęconym pracy i sobie, życiu. W którym nie dzieje się prawie nic wartego wspomnienia. Dlatego gardziłem ludźmi, którzy w ogóle nie mogą podejść do kobiety – widziałem w nich siebie samego. TO BYŁA PROJEKCJA SAMEGO SIEBIE NA INNYCH. Nadal wiem, że nie potrafię podejść do grupki 5 lasek – chociaż kiedyś mi się raz udało, ale wyszło creepy w chuj i już tego pewnie nigdy nie powtórzę – i kiedy odpuściłem pożądanie i zaakceptowałem, że nie zawsze mi się uda, że nie muszę podejść do każdej i zawsze będą kosze, zniknęła pogarda do tych, którzy tego nie rozumieją i zaczął znikać mój lęk do kobiet. Zrozumiałem, że początkującego zacząłem stawać się mistrzem. Mistrza najczęściej poznaje się po braku arogancji. Życie tak go doświadczyło, że to uczucie jest dla niego żałosne i śmieszne, operuje na kompletnie innym zrozumieniu. Stąd ja - byłem okrutny w myślach i słowach, ponieważ się bałem. Ale się do tego nie przyznawałem.

 

W moim klubie MMA trenuje mistrz Polski, z którym kiedyś sparowałem - i to nie jeden raz. Na początku przygody z MMA miałem się za takiego trochę kozaka. Po tysiącach uderzeń, po obtłuczonym pysku, po sparingu z mistrzem całego kraju w swojej kategorii wagowej, który mnie tak załatwił jakby to była czarna magia i w ogóle nie wiedziałem co się dzieje, moja pycha osłabła. Zaakceptowałem to, że jestem słaby. Już nie buzowałem, że „każdemu bym dopierdolił”, co uważałem w głębi duszy. Zrozumiałem, że jestem w sumie takim nikim, a gdybym miał sparować z Khabibem Nurmagamedovem, Jonem Jonesem czy Charlesem Oliverą, to wyglądałoby to jak przedszkolak próbujący rozwiązywać macierze. Po uświadomieniu sobie tego, arogancja znikła. Teraz już wiem, że nawet prowokowany powinienem odpuścić, a nie buchać na zasadzie „co to nie ja”. I trenuję nadal, a trening teraz ma zupełnie inny wymiar. Pogarda znikła.

 

Jeszcze jeden przykład. Za niedługo uda mi się wrzucić na martwy ciąg 300kg. Ostatnio ze znajomym na siłowni zakładałem na kija prawie całe obciążenie z haków i widziałem ten podziw, to zaciekawienie na twarzach ludzi, którzy obserwowali dźwiganie takiego potwora. Byłem sam tym podjarany, a potem zrozumiałem, po treningu, ile to ode mnie wymagało. Lata treningu. Czytanie książek, oglądanie materiałów. Ciągła dieta. Dbanie o wypoczynek bez końca. Wytrwałość wymagająca lat. Spokorniałem. Wiem, ile bólu musiałem sam sobie sprawić, żeby to osiągnąć. Bardzo dużo. I ile szczęścia, że przypadkiem nie zapomniałem o pozycji kręgosłupa, bo przecież wystarczyłby jeden „klik” i to tyle.

 

Czasem wchodząc tutaj to zupełnie nie rozumiałem dlaczego niektórzy ludzie specjalizujący się w nieosiąganiu swoich celów i grzebaniu własnych marzeń i pragnień tak napierdalają na Dana Penę, kiedy wstawiłem o nim post. Jakim cudem spłukani kolesie, którzy nic nie osiągnęli tak mogą na niego najeżdżać - miliardera? Przecież w porównaniu do niego są pchełką. Zrozumiałem, że ból, wchodzenie w problemy, niejako umniejszają człowiekowi psychikę, a jednocześnie ją „rozszerzają” w sensie pokory i świadomości. Te problemy wymagają ogromu energii, poświęcenia, zmniejszenia arogancji. Porażki wymagają zmniejszenia ego – człowiek przestaje żyć skrajnością, że musi wygrać i być miliarderem, a rozumie się, że stojąc w szeregu z innymi i będąc skromnym milionerem, wystarczy. Czasem nie trzeba być milionerem, ale po prostu nawet kimś niżej i to zaakceptować, że tak będzie mimo najlepszych starań. I nie ma w tym nic złego. Oni tego nie rozumieją, chcą osiągnąć podświadomie wszystko. Chcą stać podświadomie na szczycie. Nie wiedzą, że wspinają się tam z innymi, którzy czasem ich przegonią – i to też jest ok. Tutaj ma miejsce prawda rzucona przez Haythama – ludzie NIE CHCĄ ODPOWIEDZIALNOŚCI. Gdyby z odpowiedzialnością spojrzeli na swoje życie to co by zobaczyli? Nędzę. A tak to nędzny jest cały świat wokół nich, tylko nie oni sami, a jak nie stoisz na szczycie to jesteś nędzarzem, do czego się nie przyznasz i widzisz to w innych. A Dan Pena to oszust, który naciąga frajerów, a zamek, który kupił sobie w 1984 za .. szkolenia, które zaczął prowadzić kilkanaście lat potem. Przecież nie z ciężkiej, własnej pracy. Odpowiedzialność trzeba odmówić nie tylko sobie – ale też innym. Dan opanował sztukę podróży w czasie i ukradł samemu sobie pieniądze na zamek.

 

Stąd ta buta, ta arogancja, ta wyniosłość. Bo nie sprawiają SOBIE bólu, tylko ŻYCIE sprawia im ból. Oni odrzucają odpowiedzialność – jak sugerują Templariusze i to jest to w co wierzą jaka jest ludzkość – a idą tylko po wygodę, po proste, nieskomplikowane rzeczy, żeby nie narazić się na ból. Ich „pojemność emocjonalna” nie pozwala na funkcjonowanie na wyższym poziomie. Dlatego z tego poziomu, ludzkość trzeba złapać za ryj, a jest to prawdopodobnie jakaś forma projekcji własnej. Gdy za niedługo podniosę 300kg, to przecież nie dlatego, że lata się poświęcałem – ale dlatego, że najpewniej biorę sterydy, ale się do tego nie przyznam. Bardzo wygodna i bardzo przyjemna, chłopska logika dla Akademika Chłopskiego Rozumu, dla osoby w mroku, która nie może dźwignąć własnej dupy na trening. Chociaż może i nawet by chciała tą dupę dźwignąć.

 

 

Zrozumiałem dokładnie jak to działa i było to dla mnie szokujące, bo to coś ma mnóstwo niuansów.

 

Goście, którzy podkreślają jacy to oni nie są fighterzy, są do rozwalenia przez nawet minimum sprawnego zawodnika.

 

Popatrzcie na to poletko – goście troszczący się o kraj i narzekający na dzietność nie mają skrupułów sugerować, żeby to inni robili dzieci. Oni nie. To inni niech robią – oni będą patrzeć i ferować wyroki.

 

Faceci podkreślający, że to oni budują cywilizację i kobiety są godne pogardy i są to tępe, popędliwe zwierzęta bez mózgu z IQ dziecka, najpewniej nie budują sami nic w życiu istotnego – poza klockiem w kiblu – a ich relacje z kobietami są zubożone, mają deprywację potrzeb. Prawdopodobnie w ogóle nie mają żadnych relacji z kobietami. Pragną kobiet, ale ich zdobywanie tak boli, że jedyne czym mogą się zasłonić to arogancja, pycha, nienawiść. Miałem nieprawdopodobną bekę, kiedy redpillowcy wywyższali mężczyzn jako taką swoistą nadrasę. Co świadczy o małym doświadczeniu życiowym i prymitywnej własnej "bazie danych" wynikłej z braku doświadczenia. Kto się na nich poznał i wie jacy kolesie potrafią być, ten wie. :) 

 

Ludzie cisnący po bogatych w duszy pragną być bogaci. Ci, którzy przypisują im oszustwa wszędzie, te słynne duchowe krokodyle, świadczy to o tym, że sami w głębi duszy oszukaliby każdego i sprzedali duszę za bogactwo. Problem w tym, że nikt im tego nie zaproponował, stąd żyją fałszywym przekonaniem, że są lepsi, moralniejsi. Są czyści w życiu i nie kradną etc. 

 

Ten przykład z postu o wysyłaniu na front etc. To jest wynik lęku, z którym ten człowiek się nie zmierzył. Prawdopodobnie taki ktoś niesamowicie boi się wojny, utraty własnego komfortu. I nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo przerażony jest wizją śmierci i utratą życia i tego co w nim ma. Projektuje to na kogoś i uważa się przez to za „duchowo czystego”. Czysta psychologia.

 

Zrozumiałem też dlaczego specjaliści do zaprzepaszczania swojego życia są tak negatywni. WSZĘDZIE widzą spiski, nienawiść, podstępy. Ponieważ ich psychika jest zdominowana przez braki życiowe a więc negatywne emocje i ci ludzie nigdy nie podjęli rękawic, żeby osiągnąć wszystko co by chcieli, w każdym aspekcie swojego życia. Żeby się ochronić, to wszędzie widziana jest podłość. Każda kobieta oszuka. Każde spojrzenie jest pogardliwe. Każdy o mnie myśli i gardzi mną w sobie. Świat się kończy i umiera, życie jest przerażające, okrutne. Ostatnio widziałem na forum wpis o spółce Mentzena – nie znam się jak większość, bo nie inwestuję, nie lubię hazardu, jednak w komentarzach znalazły się wyłącznie spiskowe, negatywne, ostrzegające komentarze „znających życie”. Pomyślałem, że Mentzen naraził się miliardowym wpływom u poważnych graczy, ma na koncie z 8 cyferek i ma narażać się na więzienie i stratę całej partii, chociaż ma znacznie więcej do wygrania za jakieś grosze, z którymi rzekomo ma uciec? Przeraziła mnie ta krótkowzroczność i nie rozumiałem skąd ta merytoryka? Nikt nie napisał i nie miał takich przemyśleń jak ja. Nikt.

 

 

Teraz wiem i rozumiem, że ludzie żyjący w mroku wszystko widzą w mrocznych barwach. I rzadko kiedy to jest racjonalne, a prawie zawsze emocjonalne. Dlatego wszystko musi być złe, obrzydliwe, nienawistne, cyniczne, wstrętne. Bo jest to mechanizm obronny. Jak ktoś nic w życiu fajnego nie ma, to jak zaakceptować, że coś jest super i coś jest fajne? Są dwa główne sposoby – zobrzydzić sobie pożądanie (np. kobiety), albo zniszczyć tego, który to ma. Najczęściej stosowane są obie metody.

 

 

Kilka miesięcy temu zacząłem się uczyć francuskiego dla własnej przyjemności, odkąd wysłuchałem tą piosenkę. Jest ona stworzona z bardzo wysokiego poziomu rozwoju i obrazuje życie wielu ludzi – szczególnie początek. Autor w pewnym momencie pyta – jakim cudem ci ludzie (będący nisko) są w stanie żyć bez żadnej miłości i jak oni wierzą w życie? Jak oni to robią? Zrozumiałem w tym momencie, że sobie nie radzą, pogrążają się w mroku, żeby się ochronić. Nie wierzą w życie i są duchową pustynią, wyjałowioną i polewaną czasem narkotycznymi wyskokami w postaci porno czy najczęściej alkoholu wśród zwykłego człowieka, czasem też poczucia emocjonalnej pogardy, nienawiści, wyższości. Jak żyć, jeżeli żyje się w dupie i wszystko co człowieka otacza nie jest wstrętne? Nie da się, można zwariować, bo trzeba się zmierzyć z tym, że się chce, a się nie da i jest się .. słabym. Kto to zaakceptuje? Nieliczni. Wszystko trzeba zohydzić, nic nie może być piękne i wartościowe, żeby samemu pozostać "mocnym" - w takiej symbolicznej opozycji, dualności. Polecam piosenkę, porusza dobre tematy.

 

 

 

 

Dlaczego tak nawiązałem do tego Assassins Creed. Templariusze obrazując niższy poziom rozwoju, posługują się przekupstwem, spiskami, często zabijają swoich, zdradzają, są liczniejsi od Asasynów. Ta mentalność „złapania za mordę” obrazuje ludzi, którzy są na takim poziomie rozwoju, że takie zachowanie jest dla nich zupełnie normalne i w porządku. Dla ludzi wyżej rozwiniętych jest to coś nie do pomyślenia. Dlatego nie zgadzam się z tym podejściem i wiem, że ludzie powinni być wolni. Prawdopodobnie nigdy sobie nie poradzą z własną nienawiścią, jadem, żalem, strachem w tym życiu. Wierzę w następne, i wierzę że kiedyś przyjdzie moment, że i tak sobie z tym poradzą, bo nie będą mieli innego wyboru – coś jak ja nie miałem i musiałem się ze sobą zmierzyć. Jednak to ich problem, nie osoby obcej. Do nas, tych będących wyżej, należy, żeby nie reagować rezonansem do tych ludzi i nie wyrażać podobnych emocji do nich, jakimi oni żyją. Po prostu trzeba ich zrozumieć, naprawdę zrozumieć. Wtedy to znika. Większość ludzi to larwy przechodzące w motyle, gardzące larwami. Jak jesteś motylem, to larwą już nie gardzisz, bo gardzi się w stanie przechodnim. Bo larwa jest tylko tym, czym jest – trochę żałosnym i godnym politowania tworem. Tak trzeba na nich patrzeć. I na siebie, widząc swoje ograniczenia, żeby stać się motylem. 😝

 

 

Ta gra, którą sobie odświeżyłem dała mi następny wgląd. Popatrzyłem trochę na życie. Ile dawniej było przemocy, ile bólu, ile wojen i jak mało pomocy, ile ciemnoty i głupoty. Patrzę na obecny świat - prawie każdy wyraża jak mu źle, ile rzeczy mu się nie podoba i obecnie modne jest podkreślanie jacy ludzie to nie są uciskani. W rzeczywistości są jakieś problemy, ale to jest nic w porównaniu do dawnego świata. Wystarczy kilka kliknięć i ludzie na drugim końcu globu zaczynają pracować, żeby coś dla człowieka zrobić. Czy ktoś to docenia? Prawie nikt. Uświadomiłem sobie patrząc na tę grę, że wychodząc dawniej z kasztelu, karczmy na zadupiu, mogłeś zostać napadnięty, zaszlachtowany jak wieprzek i w sumie to byłaby codzienność. Dzisiaj to jest rzadkość i prawie się nie zdarza. Wystarczy pomyśleć co z bólem zęba - obecnie a w takim XV wieku. Obecnie jeden telefon i problem z głowy, a dawniej? Nikt tego nie docenia. Za to wszyscy podkreślają, jak jest im źle. Prawie nigdy nie płaczę, ale jak oglądałem ten materiał, to uświadomiłem sobie jak ciężkie życie było dawniej i jak wiele mamy i aż stanął mi gul w gardle i lekko poleciały łzy. Brak tej pokory i ta arogancja typu: chcę więcej! WIĘCEJ! - kompletnie zniknęła. https://www.youtube.com/watch?v=ryyvE_AetBs . Wiem, że to fantastyka, ale przepięknie zrobiona i dzięki temu uświadomiłem sobie jak my wiele mamy. Warto czasem zastanowić się, że jest się  w gruncie rzeczy najbardziej uprzywilejowanym człowiekiem na ziemi.

 

 

 

Brak pychy to nie jest proces zero jedynkowy - jest albo nie ma. Ale stopniowy. Tak jak ja zrozumiałem, że po hektolitrach potu wylanych na MMA jestem słaby, przeciętny może - i nie powinienem fikać, tak zrozumiałem że problemy ludzi z arogancją, butą, chamstwem i innym nigdy się nie skończą – bo nigdy ich życie nie sprawdziło. Nigdy nie ukrócili SAMI swojego ego, albo nie podjęli rękawic, żeby to życie ich ukróciło, bo w każdym dążeniu czeka ukryta porażka, tak jak poznana laska może nagle wypalić, że ma chłopaka. W każdym dążeniu to jest – i zawsze ona będzie, bo nagle wszystko może upaść. Ci ludzie boją się, nienawidzą, gotują się w sobie, próbują innych na siłę moralizować, umniejszać ich i ich sukcesy. A wszystko po to, żeby poradzić sobie z własnym brakiem rozwoju. Brakiem miłości, akceptacji i zrozumienia do siebie, których nie mogą przenieść na innych, bo go prawie w ogóle nie mają. Stąd tyle patologii na świecie i tyle filozoficznych nieporozumień – istnieją ludzie, którzy sobie odkładają od ust, żeby nakarmić innych, bo są na szczycie rozwoju, a istnieją ci, którzy odebraliby nawet dziecku, jeżeli mogliby to włożyć do swoich ust – to jest większość. I szczególnie widać to po politykach i w Internecie, kiedy anonim może kogoś z bezpiecznej odległości próbować „dojechać”. A wszystko to robi za pomocą pretekstu – kobiety przecież „nie budują cywilizacji”, te tępe zwierzęta, jak to pan 5k na rękę, który utożsamia się z Leonardo da Vincim, a nie Stepanem Banderą czy Doktorem Mengele przecież. Wygodnie.

 

Po prostu każdy daje wyraz temu, kim jest i na jakim poziomie obecnie się znajduje, z czym ma problem. Każdy się sam diagnozuje, nawet jak o tym nie wie.

 

Stąd zrozumiałem dlaczego pomagając ludziom na forum, tak wielu z nich nie osiąga tego co chcą. Odpowiedź jest prosta. Jak mówił Haytham – odpowiedzialność jest zbyt wielka do uniesienia. Ich pycha nie pozwoli na to, żeby zniszczyć swoje ego. To ukrycie nabrzmiałe z arogancji ego nie pozwoli na to, aby pękło z hukiem, kiedy zmierzy się z porażką i usłyszy od kobiety: NIE. Dlatego muszą zostać na tym poziomie rozwoju. Może i nawet całe życie. Jednak to ich wybór i ich decyzja, którą trzeba uszanować. Dla niektórych mój poziom rozwoju jest nieosiągalny, a bardziej kumaty człowiek stwierdzi: no, nareszcie zrozumiałeś. Nareszcie dotarłeś. W końcu z rozwojem negatywna emocjonalność zanika, aż w końcu prawie wcale się nie pojawia. 

 

Ludzie kochają tworzyć problemy z niczego. W rzeczywistości prawdziwe problemy to mają głodzeni Palestyńczycy wiadomo przez kogo i Ukry w okopach. My co najwyżej mamy pewne niewygody, mniejsze albo większe. A nie problemy. Większość ludzi jest tak strasznie nieświadoma, że poświęcenie 5 lat na naukę jest dla nich nie do zaakceptowania, bo oni chcą już wszystkiego teraz, natychmiast, na wczoraj. A tak naprawdę taka cena za korzystanie w tak rozwiniętej cywilizacji to dosłownie nieprawdopodobne szczęście. To jest nic.

 

Chcecie zobaczyć co to jest problem i poczuć jak wiele macie? To włączcie sobie ten materiał. Tak, to naprawdę jest człowiek, który aż tak stracił ciało w wyniku poparzenia. Ja nie mogłem na to patrzeć, dlatego wrzucam tylko link bez obrazu - nie włączać przy jedzeniu, bo masakra. To jest problem, a nie te pierdoły co mają ludzie. Ale ludzie sobie tego nie uświadamiają, nie mają pojęcia jak wiele mają, nigdy się nie zatrzymali, żeby się sobie przyjrzeć - https://www.youtube.com/watch?v=ST9vj2PAScY .. stąd są tak narcystyczni. Temat rzeka.

 

 

 

Taki mój za długi wywód. Tak to widzę na dany moment. Sorry jeszcze raz za rozciągnięcie tematu. 😎 Trzymajcie się, chłopaki.

Potęga bracie ! Pamiętaj 😉

 

https://impossiblehq.com/wp-content/uploads/2019/06/1514597154612.jpg

Edytowane przez Optimus Prime
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego staram się już nie czytać komentarzy w internecie, poza tym forum, bo można dostać raka mózgu. Tak samo robi mi się wstyd, że mówię w tym samym języku i nie chcę być z takim bydłem utożsamiany. Polski goj jednak lubi być dymany w dupala, ma syndrom sztokholmski i nie wyobraża sobie być wolnym człowiekiem, rola niewolnika jest dla niego najlepsza, o czym świadczą właśnie takie komentarze w stylu "dawać im mandaty, dzwonić i donosić na nich"  czy głosowanie na popis.

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stary... :D

Jedno słowo - covid. Przypomnij sobie, co wtedy się działo z ludźmi. Ten kraj to jest toksyczny pierdolnik.

Przez ostatnie dziesięć lat dojrzewała we mnie postawa zgorzkniałego outsidera, i nie działo się to bez powodu. Kiedyś na poważnie myślałem o służbie zawodowej, a gdy dziś czytam takie teksty https://natemat.pl/550091,szczecin-zdjecie-ochotniczki-w-bieliznie-termicznej-na-profilu-wcr, to aż mnie mdli, gdy pomyślę, że miałbym z z takimi julciami wytrzymać choćby miesiąc. Tu się wymieszało wszystko, co najgorsze z prl-u, dzikiego kapitalizmu lat 90. i obecnego woke przewrotu. Kraj niedomytego chuja i niewietrzonej cipy.

Edytowane przez zychu
  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, Messer said:

Każda kobieta oszuka. Każde spojrzenie jest pogardliwe. Każdy o mnie myśli i gardzi mną w sobie.

Wielkie Kwalifikatory. Ułatwiają prostym ludziom, prosty ogląd świata - my albo oni. "Only a Sith deals in absolutes".

2 hours ago, Messer said:

Większość ludzi to larwy przechodzące w motyle

Jeśli idąc po plaży pełnej piachu, znajdziesz nagle pod stopami brylant, uznasz zapewne że "warto było". Niewielu odrzuci... to już zupełnie inny poziom.

Ziemia to w 70% morze, a z tego co zostaje, większość to piach. Ale może ktoś, gdzieś uznał, że jednak - warto. Dla jednego Beethovena, wodospadu Niagara, czy chwili czasu.

2 hours ago, Messer said:

Chcecie zobaczyć co to jest problem i poczuć jak wiele macie? To włączcie sobie ten materiał.

Nikt i nic nie wie, czy godzina w której to czyta - nie jest dla niego tą ostatnią.

100 lat, po 365 dni, po 24 godziny -> 876 600 godzin, potencjalnie. Ale ostatnia może być każda z nich...

Aż tak wiele mamy, wszyscy.

Memento mori.

1 hour ago, Chcni said:

dawać im mandaty

Wolność, to także możliwość podjęcia samodzielnej decyzji, że jakiegoś zachowania - tolerować nie zamierzasz.

Tolerować - znaczy powstrzymać się przed zniszczeniem czegoś, co na zniszczenie zasługuje...

Nieważne, za jak pokrZyWdzonyCh się sami uważają, i czym - "nierównościami", Holokaustem, czy kodeksem ruchu drogowego.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Jan III Wspaniały napisał(a):

Ja się tak zastanawiam czy przypadkiem mądre głowy sterujące tym cyrkiem, nie mają racji w tym, żeby traktować Nas jak bydło,

 

To także mu utkwiło w głowie, że ludzkość również jest surowiec, więc trzeba doić, strzyc to bydło, a kiedy padnie, zrobić mydło.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, Messer said:

Czasem wchodząc tutaj to zupełnie nie rozumiałem dlaczego niektórzy ludzie specjalizujący się w nieosiąganiu swoich celów i grzebaniu własnych marzeń i pragnień tak napierdalają na Dana Penę, kiedy wstawiłem o nim post. Jakim cudem spłukani kolesie, którzy nic nie osiągnęli tak mogą na niego najeżdżać - miliardera? Przecież w porównaniu do niego są pchełką. Zrozumiałem, że ból, wchodzenie w problemy, niejako umniejszają człowiekowi psychikę, a jednocześnie ją „rozszerzają” w sensie pokory i świadomości. Te problemy wymagają ogromu energii, poświęcenia, zmniejszenia arogancji. Porażki wymagają zmniejszenia ego – człowiek przestaje żyć skrajnością, że musi wygrać i być miliarderem, a rozumie się, że stojąc w szeregu z innymi i będąc skromnym milionerem, wystarczy. Czasem nie trzeba być milionerem, ale po prostu nawet kimś niżej i to zaakceptować, że tak będzie mimo najlepszych starań. I nie ma w tym nic złego.

 

Messer - No i własnie dla takich notek jak Twoja powyżej, jestem w ogóle na tym forum.

Pisz chłopie i bywaj tu jak najczęściej. Jesteś sumieniem, inspiracja i nadzieja  braciasamcy.pl  

 

Może być zdjęciem przedstawiającym 1 osoba i tekst „Ból narasta, gdy z niego nie rośniesz. @motywowana.mafia”

Edytowane przez OGÓR
  • Like 3
  • Dzięki 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Messer strasznie się rozpisałeś, a tak naprawdę życie składa się tylko z bólu.

 

Są dwa rodzaje bólu, pierwszy to jest ból który czujesz gdy jesteś zdyscyplinowany, sam go sobie narzucasz, służy osiąganiu celów.

 

Drugi rodzaj bólu to ten, który czujesz po utraconych szansach.

 

Każdy może sobie wybrać jaki ból chce odczuwać.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Jan III Wspaniały napisał(a):

Nie oczekuje idealnego świata, bo mam już trochę lat, wiem jak się sprawy mają ale mam wrażenie, że chyba dawno u Nas wojny nie było, bo ludzie nie mają za grosz wdzięczności do siebie i innych. 

 

Przede wszystkim ludziom brakuje życzliwości.

 

Niestety 123 lata zaborów, I wojna, II wojna, komuna trwająca 44 lata, powstania, okupacje sprawiły iż kręgosłup moralny Polaka został przetrącony.

Stworzono tzw. homosovietikusa inaczej mówiąc czeławieka czyli posłusznego niewolnika, która służy władzy, wypełnia skrzętnie wytyczne i atakuje tych,

którzy ten system, rządzących, propagandę chcą obalić.

 

Dotyczy to każdego obszaru życia a ostanie lata pokazują na ile można posunąć się z ludźmi nie ponosząc przy tym żadnych konsekwencji.

Polacy są zatomizowani, podzieleni między sobą co jest na rękę tym u koryta bo łatwiej można sterować masami. 

 

Co do poziomu merytoryki i dziennikarstwa w PL to dno i pięć metrów mułu.

Zazwyczaj chwytliwe hasła lub nagłówki tematu a sam temat to breja, z której nic nie wynika.

Taka papka dla gawiedzi by zrobić iwent, show.

 

Co do komentarzy i komentujących pod tymi artykułami pseudo dziennikarzy to jak zwykle

festiwal kto wie więcej, kto jest lepszy, mądrzejszy. A tak naprawdę to obraz bardzo smutnych i zniszczonych ludzi przez system.

 

Od dawna nie czytam, nie oglądam mediów głównego ścieku, portali pełnych negatywizmów bo szkoda mojego zdrowia, czasu.

Selekcjonuje i wybieram to co mi pasuje a jest tego niewiele.

 

Szara masa, tłuszcza ludzka zawsze będzie podążać za tym co modne, na czasie, to co się sprzedaje, bronić tych, którzy są

w tym systemie "autorytetami, znawcami czy obieżyświatami" w rzeczywistości będąc tylko manipulatorami i mitomanami.

 

Świata nie zmienimy tym bardziej ludzi, którzy w ten matrix za mocno weszli i ratunku dla nich nie widać.

Zwykła dyskusja dzisiaj z przeciętnym człowiekiem to udręka bo poziom negatywnych emocji, absurdalnych zachowań,

braku logiki, merytoryki, wiedzy jakiej się kłębi w tych ludziach nie pozwala na odczuwanie przyjemności przebywania w ich towarzystwie.

 

 

 

 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Jan III Wspaniały napisał(a):

Ale kiedy widzę, że około 60-letnia, uśmiechnięta kobieta z wnukiem na zdjęciu chce wysyłać tych ludzi na front, każe wypierdalać z Polski Ukraińcom którzy u Nas mieszkają czy młody łepek, który wyzywa innego komentującego, że jego matka to ,,banderowska dziwka” (plus 1,5 tyś łapek w górze) to zastanawiam się co w tych rodakach siedzi. Jestem w stanie zrozumieć niechęć, ludzie mają różne doświadczenia ale bez przesady.

 

Historii się doucz... dlaczego bez przesady? Ludzie mają ciężkie doświadczenia, które przekazują w genach. Między ludźmi jest nienawiść, rywalizacja, zazdrość... Nic nowego pod słońcem.

Edytowane przez Richard_Ramirez
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Mosze Red napisał(a):

@Messer strasznie się rozpisałeś, a tak naprawdę życie składa się tylko z bólu.

 

Są dwa rodzaje bólu, pierwszy to jest ból który czujesz gdy jesteś zdyscyplinowany, sam go sobie narzucasz, służy osiąganiu celów.

 

Drugi rodzaj bólu to ten, który czujesz po utraconych szansach.

 

Każdy może sobie wybrać jaki ból chce odczuwać.

 

Kompletnie się nie zgadzam. Może z tego względu, że ból jest kwestią czysto subiektywną. Istnieje mnóstwo filozofii, które sugerują, że życie jest cierpieniem. Nie bez powodu ludzie, krzewiący takie filozofie często kończyli z samobójem. ;) Wiesz - niektórzy ludzie nie wiedzą co to jest depresja. Dla nich to jest fake, takie coś nie istnieje. Bo nigdy nie czuli takiego bólu.

 

Ból jest charakterystyczny do odczuwania szczególnie wtedy gdy się rozwijamy i wtedy, gdy pragnienia upadają. Ból jest też reakcją na nasze przywiązania - Osho powiedział piękne zdanie, że wszystkie nasze dramaty są niczym więcej niż tylko przywiązaniem. 

 

Jeżeli napisałbyś, że życie człowieka jest bardzo trudne w nawet najlepszych warunkach - zgodził bym się i podpisał każdą kończyną. Bo to prawda, życie człowieka ma w sobie sporo bólu i jest trudne. Nawet czasami bardzo.

 

Jednak jeżeli trwa on ciągle, to zamieni się w (samo)zniszczenie, czyli może depresję, chorobę psychiczną, fizyczną etc. Jeżeli kogoś ciągle boli psychika to znaczy, że ciągle robi coś mocno nie tak.

 

Pamiętam, że odkąd zacząłem oszczędzać energię życiową, czyli kompletnie przestałem nadużywać używek - porno, alkohole, uzależnienie też od silnych emocji typu potępianie innych, arogancja etc. To bardzo wzrosła moja energia wewnętrzna i wyostrzyły się wszelkie zmysły. Co dzień zacząłem odczuwać, że moje ciało zaczyna się robić jakby bardziej "lekkie", zmysły stały się wyostrzone i wszelka przyjemność wyostrzona. Nie potrafię tego określić - mam 100kg wagi, a czuję się lekki jak piórko, jakbym nic nie ważył, był zwiewny i lekki. Może dlatego, że to mój stan, który mam na co dzień.

 

Nawet rozmowa z kimś fajnym stała się czymś wyjątkowym - a z racji, że żyję japońską mądrością ichi-go ichi-e - https://en.wikipedia.org/wiki/Ichi-go_ichi-e - czyli niewracających już nigdy sytuacji, faktem że każda chwila jest unikatowa, to moje życie jest prawie cały czas przyjemne. Kiedyś było samym bólem, ale teraz mam tony więcej energii i ból jest sporadyczny, głównie jak trenuję i coś mocno mi nie wychodzi etc. Musiałem naprawdę dostać po dupie, naprawdę sporo nad sobą pracować, żeby to zrozumieć. Chociaż co ja mówię - w naprawdę wysokim stanie trening też jest przyjemny. Ten ciężar do dźwigania jakby ważył mniej. Mięśnie inaczej na niego reagują, nie bolą tak.

 

Kiedyś uznawałem, że taniec jest taki pedalski, czymś niefajnym, niedorobionym. Teraz z chęcią tańczę i cieszę się chwilą. Usunąłem ból ze swojego życia po prostu tym, że przestałem sobie kłaść kłody pod nogi. Jeżeli muszę iść zatańczyć to idę i nie robię z siebie odludka, nie robię wstydu. Nie walczę z polityką, z tym czego nie mogę zmienić, korzystam tylko z najlepszych autorów, topki w swoich branżach. Jestem wdzięczny za to co mam - mimo wszystko. Energia płynie taki strumieniem, że ja czasem czuję się jak bomba atomowa i z nadmiaru energii nie mogę czasem usnąć. 

 

Naprawdę ból da się usunąć, a ciężko było znaleźć większą ofermę i agresora niż dawnego ja, tylko wymagało to masę pracy i dobrego wsparcia. Mi pomogli najróżniejsi autorzy, odnalezienie swojej drogi życiowej etc. Nawet jak mówię po francusku to staram się wyciągnąć z tego języka samą przyjemność i poczuć go, "dotknąć". Ominąć ego, czyli ten głosik, który jest źródłem bólu, a bardziej żyć uczuciowo. Ciężko to wyrazić. Tego trzeba się nauczyć, doświadczyć tego. Jak sparuję z ludźmi to nie myślę, nie analizuję - chce energetycznie "poczuć" człowieka, wyczuć emocjonalnie i uczuciowo co zrobi, nawiązać z nim więź poza rozumem, na poziomie podświadomym. I to naprawdę działa. Czasem podczas walki czuję, jak z kogoś uchodzi energia, jakby był przebitym balonem. Mam wrażenie, że czasem z człowieka nad głową coś uchodzi, coś niewidzialnego, co widać po jego ciele, gdzie często cofa się, nie uderza tak często etc. Wtedy wiem, że to JEGO bardziej boli niż mnie. On opada, jego psychika upadła pod naporem i nie wytrzymała. On będzie żył z bólem i musi go zrozumieć i zamienić z gówna w złoto. Wiem, że taki facet po walce będzie mocno zmęczony, a ja może nawet naładowany jak skowronek, bo on nie wie jak sobą kierować - a ja wiem jak to robić.

 

Dla mnie składową szczęścia jest usunięcie emocjonalnego bólu (Hawkins), duża ilość energii, właściwy mindset, świadomość tego czego się chce, dążenie do tego czego się chce i życie uczuciem, a nie wiecznym umysłem i mieleniem absolutnie wszystkiego co można, pogodzenie się z rodziną, najbliższymi, światem i jego bezwarunkową akceptacją, sobą, i przede wszystkim wiarą w coś wyższego, a najlepiej w coś Najwyższego, wtedy życie nie jest pustym epizodem rozbłysku świadomości i żarłocznego zaspokajania niekończących się instynktów etc. Wtedy ból - jak dla mnie - jest czymś patologicznym i nienaturalnym. Ból przypomina, że robisz coś źle albo coś groźnego - a co, jeżeli zaczynasz wszystko robić dobrze?

Edytowane przez Messer
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Messer nie do końca mnie zrozumiałeś. 

 

Nie chodziło mi o fatalistyczne nastawienie do życia.

 

Chodziło mi, że robienie czegoś w sposób zdyscyplinowany boli ale jest nagradzane.

 

Nie robienie niczego skutkuje utratą szans i tylko boli bez szansy na gratyfikację.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, Iceman84PL napisał(a):

Niestety 123 lata zaborów, I wojna, II wojna, komuna trwająca 44 lata, powstania, okupacje sprawiły iż kręgosłup moralny Polaka został przetrącony.

Myśle nad tym co jakiś czas. I tak cały czas wraca do mnie pytanie w stylu co było pierwsze jajko czy kura?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Brat Przemysław napisał(a):

Myśle nad tym co jakiś czas. I tak cały czas wraca do mnie pytanie w stylu co było pierwsze jajko czy kura?

Do rozbiorów doprowadzili Polacy. Rozbiory to była optymalizacja podatkowa i sposób obrony przez opresyjną polityką czasów stanisławowskich. Wszak zaborcy obiecywali utrzymanie przywilejów szlachty.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każde pokolenie myśli, że z ludźmi “coś się stało”. Nie sądzę, żeby kiedyś było inaczej. Raczej możliwość pokazania samego siebie całemu światu za pośrednictwem internetu uświadomiła nam ilu wśród nas jest zwykłych kretynów. Poza tym dzięki technologii żyjemy dłużej, mamy więcej wolnego czasu i pieniędzy w związku z tym zwyczajnie część z nas od tego dobrobytu ześwirowała. Kiedyś na wygłupianie się był jeden dzień w tygodniu, a przez resztę zapieprzalo się, żeby zapewnić byt sobie i rodzinie, i człowiek myślał tylko o tym żeby dotrwać do wieczora i walnąć się do łóżka.  

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Jan III Wspaniały napisał(a):

każe wypierdalać z Polski Ukraińcom którzy u Nas mieszkają

Co w tym złego, niby oświec mnie.🤔

IMO gorsza hołotą są C broniący ich, tekstami typów " Polacy za granicą też nie są święci czy że to niewielki odsetek społeczeństwa ( pijani kierowcy czy wszczynający burdy banderowcy).

 

8 godzin temu, Messer napisał(a):

Goście, którzy podkreślają jacy to oni nie są fighterzy, są do rozwalenia przez nawet minimum sprawnego zawodnika.

 

8 godzin temu, Messer napisał(a):

e słynne duchowe krokodyle

Są krokodyle to znajdą się pragnący przemocy łowcy tych krokodyli.😅😅😅

 

Przeczytałem "po łebkach"- pycha, projekcja, wyparcie, mechanizmy obronne.

Gdzie się podziało rozdwojenie jaźni?🤔😅😅😅

Edytowane przez Kiroviets
  • Like 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Kiroviets napisał(a):

Przeczytałem "po łebkach"- pycha, projekcja, wyparcie, mechanizmy obronne.

Gdzie się podziało rozdwojenie jaźni?🤔😅😅😅

Ale u kogo to rozdwojenie jaźni? Chyba nie u błogosławionego świętego Messera chciałeś powiedzieć...

  • Like 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jan III Wspaniały

Nienawiść i podłość w necie ma kilka przyczyn.

 

Najważniejsza to brak konsekwencji za swoje zachowanie. Wielu ludzi mówiąc brzydkie rzeczy w realu, dostałoby natychmiast pięścią w twarz. I czy by wygrali czy przegrali nie ma znaczenia. Wygrał, pójdzie siedzieć albo lata w sądzie. Przegra, też lata w sądzie i upokorzenie, zostanie pośmiewiskiem gdy bluzgał, a za chwilę płacze zwijając się na ziemi.

 

Olbrzymia frustracja, chyba już przekazywana w genach. Byliśmy niewolnikami, strzelano do nas na ulicy, wyrzynano inteligentnych ludzi, palono nami w piecach na masową skalę. No i w końcu PRL - przemoc duchowa, psychiczna, życie w obłudzie, bo chyba każdy wiedział co to za syf, a trzeba było mówić o wielkim Leninie i Stalinie bo łamali kości w izbach tortur, względnie pozbawiano pracy, szykanowano.

 

Potem "wolność" i po prostu nędza. Prace po kilka stów, uciekanie z Polski gdzie się da żeby przeżyć, afery rujnujące resztki majątków. Sprawiedliwość, która działa jakby przeciwko Polakowi, a przykładów tego jest wiele.

 

W ludziach się gotuje. W mediach super auta i ciuchy, piękne miejsca, a tu przeciętny Kowalski jest skazany na przeciętną fabię z gazem, bo go na więcej nie stać. Więc wyrzuca z siebie tę frustrację i ból, czując przez chwilę ulgę. Upodlony, zastrachany człowiek upadla i zastrasza innego człowieka - w dodatku bezkarnie. Skoro to pomaga się lepiej poczuć, to się to robi.

 

Przeciętny Polak to okradany z każdej strony człowiek, którego chyba każdy członek rodziny doświadczył wojny, bycia podczłowiekiem za okupacji niemieckiej i obłudy, skurwienia PRL-u czyli ruskiej okupacji w białych rękawiczkach. I ktoś się dziwi, że w kraju gdzie nie gwałcono i nie zarzynano masowo obywateli, jest większe zaufanie...  nawet nasi sąsiedzi, gdy byliśmy w tragicznej sytuacji (okupacja niemiecka), widząc naszą słabość, mordowali nas tak, jakby demony w nich weszły, kobiety, dzieci, najbardziej splugawione tortury.

 

I Polak ma być uśmiechnięty, ufać biznesmenom, politykom? A jak nazwać gościa, który wpycha mokrą rękę do gniazdka? Nieszczęśnikiem. A jak robi to 5. 6 raz pod rząd? Głupcem. No i Polacy nie są głupcami, to są mechanizmy obronne, Szwedzi też przestali mieć ciągle otwarte domy ponoć, wystarczył gwałt czy morderstwo córki albo żony.

 

Zwróćmy też uwagę, że net otwiera drogę do ohydztw, hejtu itd., ale i można pomagać na niesamowitą skalę, zdobywać wcześniej ukrywane informacje, organizować opór.

  • Like 3
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.