Skocz do zawartości

Jeszcze nigdy nie czułem się tak oschle


Carl93m

Rekomendowane odpowiedzi

@Carl93m byłem sam nad morzem, nie żałuję. Pojechałem z pozytywnym nastawieniem i uśmiechem, ludzie sami do mnie zagadywali. W pociągu poznałem koleżankę. Na miejscu przy różnych okazjach rozmawiałęm z ludźmi. Do tego jednak niezbędny jest uśmiech na twarzy, dobry humor, otwartość. Miałem w temacie samotnej podróży rozterki, poczytaj:

 

A co do planowania - zajmuje to całą godzinę. Wybierasz gdzie chcesz pojechać, kupujesz bilet na pociąg, wynajmujesz mieszkanie (nie lubie hoteli) - np. booking, airbnb. I w drogę

Edytowane przez krzy_siek
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedyna stała rzecz w życiu to zmiany, uświadom sobie, że jest mniejsze prawdopodobieństwo niż większe, że w perspektywie najbliższych lat dalej będziesz skakał po balach słomy na wsi.

 

Kryzys i samotności nauczy Cię więcej niż oczekujesz, choć na pierwszy rzut oka może wyglądać, że życie Ci się sypie. Lata weryfikują znajomości i ścieżki się rozchodzą, z paczki osób z którymi zdzierałem pierwsze majtki na asfalcie w prowincjonalnej ulicy gdzieś w jednym z małych miasteczek praktycznie nie został nikt z którym mam bliską relację, a znaliśmy się od piaskownicy, nikt z kim można porozmawiać o każdej porze dnia czy nocy, zapewne w ochłodzeniu tych relacji jest też moja wina. Z resztą nie tylko u mnie to tak wygląda z obserwacji u innych to wygląda podobnie choć zapewne nie u wszystkich, a u części to zapewne pozerstwo nie silne relacje. 

 

W zasadzie wyjścia masz dwa:

 

1. Siąść i płakać nad swoim losem, że Cię wszystko wkurwia jaki Ty to biedny nie jesteś i w ogóle nie masz przyjaciół ani rodziny ani c*** wie jeszcze czego lub...

 

2. Wziąć byka za rogi, poprawić te relacje na których Ci zależy, ustalić plan na poprawę aspektów życia na których Ci zależy i jechać z tematem. 

 

Nie ma lepszego nauczyciela jak konkretny wpierdol od życia, to tak z własnego doświadczenia. Maszerujesz albo giniesz. 

 

Dokonaj wyboru i pamiętaj, że jesteś odpowiedzialny za konsekwencje w przypadku - nr jeden za kilka lat popatrzysz w lustro z obrzydzeniem do samego siebie, wstajesz sam rano z myślą, że już faktycznie nie masz szans na rodzinę o której myślisz itp., lub w przypadku wyboru nr dwa popatrzysz w lustro z dumą, a w duchu sobie powiesz, wiedząc, że nie miałeś lekko "nieźle skurwielu, osiągnąłeś co chciałeś".

 

Ps. Nie dziękuj ?

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Carl93m napisał:

Nie ma do kogo mordy otworzyć, żeby sobie miło i sensownie porozmawiać.

 

2 godziny temu, Analconda napisał:

Praca-dom-praca-dom a w domu siedzę przy lapku. Ale to jedyne zajęcie bo "w realu" nie mam nikogo

 

Kurwa a jak chcecie kogoś mieć siedząc ciągle w piwnicy na zadupiu z dala od znajomych? Idźcie do chuja pana do jakiejś knajpy, pubu, może z kimś podpijecie, fajny humor się wkręci i do klubu. Spokojnie, bez spiny. Wy jesteście pewnie w takim stanie, że zapomnieliście jak się rozmawia z drugą osobą, nawet myśli nie umiecie pewnie na słowa przełożyć, tacy zamknięci w sobie i wyalienowani.

 

Won do ludzi, luźna, imprezowa atmosfera i trochę alkoholu - no łatwiej nie będzie.

  • Like 2
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idź w kamasze. Jestem pewien że jakiś Pułk Piechoty Liniowey Xięstwa Warszawskiego by Cię przygarnął. 

Urlop samemu? Nie jest zły. Robisz co chcesz kiedy chcesz i jak chcesz. Bez patrzenia na innych. 

 

Lubisz góry? Łazisz po nich. Jaskinie? Podobnie. Muzea, forty czy pałace? Podobnie. 

 

Wieś się skończyła. Przynajmniej ta z dzieciństwa. Ta beztroska to teraz objawia się piciem dzień w dzień. 30 latek nie zachowa się już jak 13 latek. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem jest bardziej skomplikowany. To nie jest "depresja". To jest poczucie braku sensu w życiu. Wiem to bo mam identycznie.

Pomimo wszystkich zajebistych rzeczy których się dorobiłem, pomimo ciągłego progresu finansowego i celów do których stale dążę...
Te myśli po prostu przychodzą. Po co to wszystko? Czy tak ma wyglądać teraz życie? Niestety doskonale wpasowuje się w twoje buty @Carl93m
Tak samo jak i w pizdu innych ludzi. To chyba ta cała technologia nas tak wyobcowała. A może to wzrost średniego IQ... I teraz zadręczają nas pytania o egzystencję.
Ja najbardziej bym chciał dostać instrukcję jak żyć i odpowiedź po co i dlaczego. Ale takiej instrukcji nigdy nie dostanę, ani odpowiedzi po co i dlaczego...
Tak to już jest. W ogólnym rozrachunku nasze życie niema jakiegoś głębszego sensu, a wychodzi wręcz na to, że życie po prostu trzeba przeżyć i tyle.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Imbryk już biorę to w swoje łapska.

 

@Carl93m 

 

Idźmy po kolei.

 

3 godziny temu, Carl93m napisał:

Siedzę, pracuję, a po pracy własny projekt + nauka. Czasem netflix wleci, 3x w tygodniu siłownia. Tyle, że klatę to lubię gibać, ale reszta trenigów to mi nie podchodzi i zmuszam się, żeby pójść zrobić plecy, albo nogi. Nudzi mnie ta siłownia. Jak ćwiczę to się zastanawiam po co marnować czas. 

Powiem tak. Ilość sportów jest tak ogromna, że jeśli jeden Ci nie pasuje, to zmień na coś innego. Mi nie pasowała siłownia, poszedłem na boks i tam się super spełniam.

 

3 godziny temu, Carl93m napisał:

Czuję się totalnie apatycznie. Nie cieszą mnie rzeczy, które dawniej cieszyły: filmy, muzyka, książki, gry etc. Jedynie programowanie mnie wciąga w jakieś flow, żebym na chwilę zapomniał o tym wszystkim. 

Nawet po jakichś rozstaniach czy trudnych sytuacjach zawsze sobie czytałem motywujące książki i to mi dawało kopa do działania, podnosiło mnie na duchu etc. Teraz już nic mi nie daje zastrzyku ekscytacji, tylko jakaś kolorowa, hypowa nowinka techniczna w programowaniu. I tak się miotam też w tych technologiach zamiast zająć się lepiej jedną działką.

Przeładowanie dopaminy + trochę chyba imposter syndrome. Może spróbuj nowej technologii, czegoś nowego. Zamiast siedzieć w filmach, grach, książkach, pójdź na kurs gotowania na przykład, weź coś z kompletnie nieznanego elementu świata dla siebie.

 

3 godziny temu, Carl93m napisał:

Już mam dość tego pokoju w którym spędzam 20h na dobę, bo 2h gdzieś w kuchni czy łazience i 2h na siłowni. Już mnie tak to dusi... A nie mogę się stąd zabrać i wyjechać. No po prostu nie daję rady podnieść dupy z tej strefy komfortu. 

Analogicznie jak z zagadaniem do dziewczyny - bardzo chcę ale nie mogę się przełamać. 

Analizuję sytuację, że jak się wyprowadzę, to może się coś wydarzyć, poznam kogoś, znajdę jakieś hobby etc. A z drugiej strony -  w domu mam fajne oszczędności, a tak to pójdzie na wynajem.

Co do wyjazdu, po prostu kup bilet, zapłać z góry i tyle ;) Poczujesz, że nie ma od tego odwrotu, pojedziesz raz, kolejny raz będzie już prostszy.

 

Wydaje mi się, że dużo tu narzekania, ale mało prób zrobienia czegoś. Niestety, dorosłe życie, nie oczekuj, że ktoś Cię będzie wyciągał gdziekolwiek za uszy. Zacznij sobie samemu organizować czas, polub to, polub wolność, bo na razie trochę zbyt duża mentalność niewolnika w Tobie tkwi.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie Twoje drzwi (wg transerfingu).

Twoja dusza po prostu wie, że to co w tej chwili robisz nie jest jej życiowym celem.

 

Skąd to wiem? Bo mam to samo. Tyle że ja mam już te 35 lat i nadal nie znalazłem swoich drzwi.
Szukam od jakichś 15 lat i już mniej więcej wiem, gdzie te drzwi są, ale nadal jakoś nie mogę trafić w odpowiednie.

 

Jeśli jeszcze nie czytałeś, to polecam całą serię Transerfing rzeczywistości pana Vadima Zelanda.

Mam też na półce książkę, która w ciekawy sposób przestawia temat idealnej pracy:

John C. Parkin, f**k it! Rób, to co lubisz

Warto przeczytać.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla autora tematu polecam aby zrobił sobie jakiś urlop i wyjechał na ten tydzień lub nawet 2 nad morze czy w góry i przemyślał swoje życie.

Ja w tym roku jadę nad morze z ekipą która nie będzie ze mną chodzić po plaży czy szlakach rowerowych więc w tym roku sam będę organizował sobie aktywność fizyczną.

W tamtym roku miałem kumpla to były spacery po parę godzin i każdy namiot z piwem na plaży był nasz ?

Kolega przy okazji dupy wyrywał bo czuł taką potrzebę i było git ?

Czasem potrzeba odpoczynku i czasu żeby sobie poukładać w głowie priorytety.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo wartościowy temat, chyba prawie wszyscy jedziemy na tym samym wózku.

Ogólnie miałem tam jakieś szczątkowe życie offline ale pandemia mi wszystko rozjebała.

 

Jak kiedyś wspominałem sam jestem w podobnej sytuacji w kontekście skrajnej samotności.

O ile mam nawet wywalone na jakichś kolegów, tak boję się, że lata lecą

i nie znajdę odpowiedniej towarzyszki życia lub sam szrot dla mnie zostanie.

 

Ogólnie coś więcej napiszę później albo jutro po dokładnym przeanalizowaniu tematu i treningu.

Też planuje skrobnąć temat w podobnej tematyce, ale trochę w kwestii inkubatora pomysłów.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Carl93m napisał:

Nudzi mnie ta siłownia. Jak ćwiczę to się zastanawiam po co marnować czas. 

 

Czuję się totalnie apatycznie.

Apatycznie?

 

Czy raczej  od 8 do 16, micha, klata i weekendowe poszukiwanie zajęć od poniedziałku celuuum zajebsum nuddy?! To wszystko najlepiej 'kołami do góry'.

 

Wyjaśniam, choć nie spodoba się waszmościowi.

 

 

Jak zapewne zauważyłeś sumaryczne środowisko Cię otaczające jest 'stabilne'. (NUDNE)

 

BRAK  naturalnych 'turniejów rycerskich' (walki o przetrwanie).

 

Zapewne baniak sobie zryłeś tyż w stosunku do relacji z dziewczyną/ami, ZATEM  stronisz od pochodnej LTR'u.

....do rzeczy!(brzegu)

 

Dając sobie lewego pazura obgryźć OBSRRRAWIAM mocno obniżoną  gospodarkę chemiczną '*teściem' oraz  wręcz ZEROWY(BLISKI ZERU) poziom kortyzolu.

 

...zapewne można naflukać się *teściem lecz to tylko chwilowy objaw podbicia  mocy(jeden turniej).

 

TU trzeba niestety/stety cumać jak działa kortyzol, mimo iż jest to hormon strachu. Mało kto wie/czai, że ma on część działania idętyczną z *teściem+ długofalowość+kombinowanie.

 

Reasumujać, jak zazwyczaj żuci dupa faceta A on przeżywa utratę strefy komfortu(ma doła/depresje) jest to objaw UTRATY GENERATORA/STYMULATORA kortyzolu.....

 

Samica testuje/wojuje/ogólnie drze jape == zagrożenie/działanie wojenne/turniej/ wyzwanie.

 

....wtedy samczyk dostaje wtrysk BT16V po garach przyspieszacza  *teściu/kortyzol.

 

 

...Iskra

 

OGIEŃ!!!

.....z rury.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

5 godzin temu, UncleSam napisał:

Problem jest bardziej skomplikowany. To nie jest "depresja". To jest poczucie braku sensu w życiu.

To natomiast PANIE Szanowny jest pierdole nie na zakręcie w odmęcie.

....wir oddali śmigła pralki frani prawy do lewego.

 

WYJDŹ na ulicę, obczaj jaką fajną 'dupee' potem wróć i napisz jeszcze raz, żeś nie fantaziował lub wizualizował z nią/przez nią jakuuś  

NOWYCH TEMATÓW.

 

 

BRAK GENERATORA/STYMULATORA hormonów WALKI

Edytowane przez Tornado
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Siema @Carl93m, też się chętnie udzielę w temacie bo czuję, że jesteśmy w wielu kwestiach bardzo podobnymi osobami.

 

Standardowo mnie niestety wylogowało podczas pisania (jak ja tego skryptu na forum za to odpowiadającego nie znoszę), dlatego moja odpowiedź może być kiepsko sformatowana miejscami, bo sobie skopiowałem wcześniej wypowiedź właśnei na wypadek wylogowania. Usuwa wtedy emotki, cytaty itd...

 

Quote

 

17 hours ago, Carl93m said:
Samotność doskwiera, od niemal 3 lat wychodzę gdzieś tylko sporadycznie, krótko mówiąc skończyło się młodzieńcze życie towarzyskie. 

Nie ma do kogo mordy otworzyć, żeby sobie miło i sensownie porozmawiać. Wpadłem w prawdziwe towarzyskie tarapaty i wychodzi na to, że koledzy się wykruszają i zostanę sam jak palec już niebawem na amen.

 


Tak niestety bardzo często wygląda życie gdy czas szkolny dobiegnie końca. Można z tym skutecznie walczyć jak ma się kasę, nie musisz wtedy pracować od rana do wieczora, masz czas i chęci żeby gdzieś wyjść. Ja osobiście przez wiele ostatnich lat miałem tragiczną wręcz sytuację pod względem relacji interpersonalnych. Od kilku tygodni wprowadziłem sobie, że raz w tygodniu idę do klubu potańczyć. Czy mi się chce czy nie, traktuję to jako task, który musi zostać wykonany. Co z tego wyjdzie? Nie wiem, ale w jakiś sposób wypełnia mi to chociaż trochę bycie samemu. Tydzień temu udało mi się nawet podczas tańca trochę całować z jakąś panną, ale była z wyglądu bardzo przeciętna, bardzo bardzo, bez alkoholu bym nie dał rady, ale i tak w to poszedłem bo rozumiem, że ja wizualnie też jestem jaki jestem i już wyszedłem z tego myślenia, że mogę mieć kobiety atrakcyjne wizualnie sam będąc przeciętniakiem. Wczoraj jednak było słabo. Tańczę nieźle i dlatego czasem laski się godzą, ale ta ich obojętność i czekanie aż dany utwór się zakończy jest bardzo, bardzo frustrująca. No... ale taki sposób sobie wymyśliłem na wypełnienie jakoś tej pustki w kontekście relacji z ludźmi. Lubię tańczyć, więc to trochę dodatkowo pomaga. Mimo wszystko lepsze to niż siedzenie w domu.

 

Quote

17 hours ago, Carl93m said:
Siedzę, pracuję, a po pracy własny projekt + nauka. Czasem netflix wleci, 3x w tygodniu siłownia. Tyle, że klatę to lubię gibać, ale reszta trenigów to mi nie podchodzi i zmuszam się, żeby pójść zrobić plecy, albo nogi. Nudzi mnie ta siłownia. Jak ćwiczę to się zastanawiam po co marnować czas. 


Masz cel zawodowy, to już zajebiście. Ja swój mocno zatraciłem, dalej cisnę ale nie mam w sobie już wewnętrznej wiary. To nie pomaga. Co do treningów... Czy nie trenujesz pod kobiety? Myślisz sobie, że sylwetka Ci je da i dlatego chodzisz, a wewnątrz siebie tego nie lubisz. Ja na siłowni nie wytrzymałbym tygodnia. Nuda jak skurwensyn. Nie wiem jak można to robić   Za to kalistenika, sztuki walki... Praktycznie ciągle coś innego. Zmień sport. Oczywiście inny nie da Ci takiej sylwetki jak siłka, ale pytanie po co to robisz.

 

Quote

17 hours ago, Carl93m said:
Już mam dość tego pokoju w którym spędzam 20h na dobę


Podobnie   Tylko, że jeśli masz cel zawodowy i on jest związany z IT to praktycznie nie ma wyjścia, siedzisz ciągle przed kompem... Obecnie mam prace i chodzę do biura, więc opuszczam to pomieszczenie codziennie, to plus.

 

Quote

17 hours ago, Carl93m said:
Jednym słowem obawiam się, że już nigdy nie będę się tak czuł, że została mi tylko wegetacja i dodyrdanie do końca życia.


Bo nie będziesz. Witamy w dorosłym życiu. Nudne, monotonne, w kurwę powtarzalne. Nie ma żadnego podjazdu do życia młodego człowieczka, niestety. Jedynym rozwiązaniem jest gruby szmal. Inaczej lipa, nawet jak znajdziesz hobby to reszta życia dalej będzie powtarzalna. Codziennie idę do pracy, trwa to jakieś 15 minut pieszo, mijam dosłownie te same ryje. O tych samych porach... Poniedziałek nie różni się niczym od wtorku, od środy, od czwartku i piątku.

 

Jakbyś był programista 15k to może dałoby się np. zaproponować, że chcesz tylko połowę stawki ale robisz na pół etatu i dzięki temu masz więcej czasu? Nie wiem... Mam te same rozkminy i życie mnie męczy   Znajduję przyjemność w treningach, spacerach, jedzeniu... Czasami wracam do bukmacherki bo obstawianie swojego hajsu daje masę emocji. Ale bywam tym mega zmęczony. Praca, nauka, ćwiczenia... Od rana do wieczora, padam na pysk. Nie ma czasu odpocząć. Nie wiem jak można robić karierę i sporo odpoczywać i jeszcze trenować, trzymać michę itd. Ile mają doby niektórych użytkowników? 40h? A może śpicie 2h dziennie?

 

Quote

17 hours ago, Carl93m said:
Tylko, że boję się, że nie poradzę sobie jak wyjadę, że mnie okradną, spóźnię się na autobus, albo nie będzie miejsc w hotelach.


Jedyne rozwiązanie to po prostu pojechać. Ja w życiu aż 3 razy wyjeżdżałem do nowego miasta (w tym raz za granicę) nie mając wszystkiego ogarniętego. Raz miałem załatwioną pracę, ale mieszkania nie (miasta kompletnie nie znałem). Raz miałem mieszkanie, ale nie pracę (ani kraju ani miasta nie znałem), a ostatni raz wyjechałem w ciemno totalnie nie znając ani miasta, ani nie mając mieszkania ani pracy. To spowodowało na pewno jedną ciekawą rzecz, że nie mam obawy chodzić w jakieś miejsca sam. Skoro udały się takie rzeczy to reszta wydaje się łatwa. Gdybym miał prace zdalną za grubą kasę to myślę, że wyprowadziłbym się do Chorwacji, Hiszpanii czy gdzieś... Ale totalnie w ciemno. Kupiłbym bilet na samolot i zaczął od totalnego zera, czyli ulicy   I tak raz dwa znalazłoby się jakieś lokum.

 

Wszystko niestety zawsze zależy od pieniędzy. Frustrujące w chuj jest to jak wielu rzeczy nie spróbuję w życiu przez brak $.

 

Podsumowując... Życie nie jest lekkie i tak wygląda u wielu ludzi. Niektórzy żyją w małżeństwach (po matrixowemu) i udało im się znaleść fajną kobietę i ich życie wygląda spoko. Ty wybrałeś trochę inną drogę i niestety ona ma też swoje minusy. Świadomy singiel ma świetne życie w sytuacji, gdy uda mu się finansowo (przez uda rozumiem, że zarabiasz 10k a nie jebiesz na to od rana do wieczora) + ma dość dobry wygląd (ewentualnie brak potrzeby kobiet). Jeżeli jebiesz non stop i kasy z tego większej nie ma to kwestia wypalenia jest tylko kwestią czasu, nie tego czy ono nastąpi, niestety.

 

Co z tym robić? Próbować coś zmieniać... Totalny frazes, wiem. Ale co innego można poradzić? Można coś dodać, jakiś nowy nawyk, zainteresowanie. Można coś wyjebać. W życiu trzeba mieć niestety też jeszcze niemałą domieszkę po prostu farta. Jednego dnia pojawisz się w odpowiednim miejscu i czasie i wydarzy się coś co zmieni wszystko. A być może akurat zachorujesz, przeleżysz dzień w łóżku i szansa przepadnie bezpowrotnie? Tak bywa.

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samotność jest fucktycznie przejebana, ja się już przyzwyczaiłem, praktycznie całe życie byłem sam, jestem jedynakiem, w czasie małżeństwa paradoksalnie czułem się bardziej samotny niż przed i po, generalnie trzeba mieć jakąś swoją pasję i nią żyć, ja mam swoją muzykę, koncerty, festy itp teraz akurat jest chÓjowo przez tą jebaną pandemie, ten rok jest martwy ale żyje nadzieją w przyszłym roku odbije sobie to z nawiązką,

Ja już dawno temu doszedłem do takiego spostrzeżenia, że mianowicie ludzie mogliby naprawdę być szczęśliwi ale robią dokładnie wszystko żeby nie być a celują w takim działaniu kobiety, tak naprawdę liczy się tylko TU i TERAZ, ludzie nie potrafią się cieszyć życiem, wszystko traktują śmiertelnie poważnie i o byle gówno toczą wojny jak o niepodległość a kiedy jest naprawdę poważna kwestia do ogarnięcia to wszyscy chowają się po kątach.

Ogólnie życie jest do bani, trzeba znaleźć jakąś swoją niszę, która daje jakąś radość i trzymać się tego, żadna forsa nie da Ci szczęścia jeśli sam go naj-sam-pierw w czymś nie odnajdziesz.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, self-aware napisał:

Lubię tańczyć, więc to trochę dodatkowo pomaga.

Jak lubisz to powinienes uderzyć do jakiejs szkoły tanca. Miałem znajomka z pracy, który sam mnie namawiał (Bachata) ale ja tego po prostu nie lubię. Co chwila ogarniał jakąś nową znajomość. To moze byc cos dla Ciebie. ;)

3 godziny temu, Ace of Spades napisał:

Samotność jest fucktycznie przejebana, ja się już przyzwyczaiłem, praktycznie całe życie byłem sam, jestem jedynakiem, w czasie małżeństwa paradoksalnie czułem się bardziej samotny niż przed i po

Coś takiego sobie ostatnio pomyślałem jak samochodem jechałem. I gdzieś tam spacerowała kobieta z dzieckiem. Doszedłem do wniosku, że jak masz w głowie niepoukładane to nic ani nikt Ci nie pomoze.

Edytowane przez Pankoneser
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, self-aware napisał:

Nie ma czasu odpocząć. Nie wiem jak można robić karierę i sporo odpoczywać i jeszcze trenować, trzymać michę itd. Ile mają doby niektórych użytkowników? 40h? A może śpicie 2h dziennie?

U mnie z miejsca odpadł trening i dieta kiedy do studiów dołożyłem pracę.

 

7 godzin temu, self-aware napisał:

Jeżeli jebiesz non stop i kasy z tego większej nie ma to kwestia wypalenia jest tylko kwestią czasu, nie tego czy ono nastąpi, niestety.

Potwierdzam, u mnie nastąpiło.

 

11 godzin temu, Carl93m napisał:

Cisnę na Mazury chociaż się obawiam, że mnie pobiją i okradną, albo nie zdążę na autobus na wiochę jakąś i będę siedział do rana na PKSie. 

To już się nadaje do leczenia. Czasem przypał jest dobry.

 

W zeszłe wakacje byłem we Władysławowie z dwoma kolegami. Jeden jechał tam na praktyki i postanowiliśmy się z nim zabrać. Kiedy rezerwował mieszkanie nie wiedział, że musi być na miejscu dzień wcześniej z powodu jakiegoś spotkania z opiekunami, dlatego po przyjeździe byliśmy 30 godzin bez noclegu. Wysiedliśmy z pociągu o 6 rano, a do pokoju mogliśmy wejść jutro w południe. Zostawiliśmy tylko bagaże i poszliśmy w miasto. Akurat ten czas wspominam najlepiej z całego wyjazdu. Jak jest dobra ekipa, to nawet zostanie bezdomnym staje się fajną przygodą.

 

Ale skoro jedziesz sam, to nie jestem przekonany, czy wyjdzie ci to na zdrowie. Na Mazurach pewnie będzie pełno ludzi, pełno par. Będziesz szwendał się samotnie między plażą, mieszkaniem i knajpami. Wejdzie ci jeszcze mocniej na beret, że jesteś kompletnie samotny w porównaniu do innych, że nie masz dziewczyny i przegrałeś życie. Bez odpowiedniego mindsetu ten wyjazd pewnie bardziej zaszkodzi niż pomoże. Jeśli już chcesz pojechać gdzieś na urlop, to powinieneś wybrać miejsce dla samotnych. Przykładowo wyprawa w góry.

 

Też kiedyś żyłem tak jak ty, więc wiem jak się czujesz. Obecnie została mi tylko samotność związana z brakiem partnerki. Wiem jak to jest chodzić w imprezowe miejsca samemu i stać z boku, kiedy inne ekipy się dobrze bawią. Kompletnie nie polecam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, SławomirP napisał:

Ale skoro jedziesz sam, to nie jestem przekonany, czy wyjdzie ci to na zdrowie. Na Mazurach pewnie będzie pełno ludzi, pełno par. Będziesz szwendał się samotnie między plażą, mieszkaniem i knajpami. Wejdzie ci jeszcze mocniej na beret, że jesteś kompletnie samotny w porównaniu do innych, że nie masz dziewczyny i przegrałeś życie. Bez odpowiedniego mindsetu ten wyjazd pewnie bardziej zaszkodzi niż pomoże.

Tym tropem rozumowania to już nigdy nie oderwę się od tego swojego pierdolnika. 

 

On też sam podróżuje i zazdroszczę mu jaj:

 

Edytowane przez Carl93m
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, Pankoneser said:

Jak lubisz to powinienes uderzyć do jakiejs szkoły tanca. Miałem znajomka z pracy, który sam mnie namawiał (Bachata) ale ja tego po prostu nie lubię. Co chwila ogarniał jakąś nową znajomość. To moze byc cos dla Ciebie. ;)

Już byłem. Niestety w takie miejsca chodzą prawie same pary :) Czasami są też osoby pojedyncze, ale najczęściej faceci. Nie raz zatem "trenowałem" taniec towarzyski sam, wizualizując sobie partnerkę. Bez sensu. Poza tym 1 trening w tygodniu to bardzo mało a ja nie mam czasu na więcej.

 

Może kiedyś spróbuję jeszcze salsy bo dobrze ruszam bioderkami i takie "latino" muzyczki to mój styl tańczenia.

 

38 minutes ago, SławomirP said:

U mnie z miejsca odpadł trening i dieta kiedy do studiów dołożyłem pracę.

No właśnie. Doba jest bardzo krótka, ciężko wszystko pogodzić. A czas leci. Na to sobie mogą pozwolić ludzie z bogatej chaty, którzy znacznie szybciej dzięki temu osiągną różne rzeczy.

 

38 minutes ago, SławomirP said:

Też kiedyś żyłem tak jak ty, więc wiem jak się czujesz. Obecnie została mi tylko samotność związana z brakiem partnerki. Wiem jak to jest chodzić w imprezowe miejsca samemu i stać z boku, kiedy inne ekipy się dobrze bawią. Kompletnie nie polecam.

Zgoda, bez mindsetu to chuj. Ja mimo niewielkiej atrakcyjności jestem trochę kamikadze. Na dyskoteki chodzę sam, podbijam do kobiet na parkiecie. Jak są dwie to pytam pierwszego z boku kolesia o maksymalnie przeciętnym wyglądzie czy zostanie moim skrzydłowym i podchodzimy razem (zawsze wybieraj przeciętnego gościa, nigdy przystojniaka lub wysokiego!), mam wyjebane. Prawdą jest jednak, że jak dostanę same zlewki (a o to nie tak trudno) to wracam potem przybity.

 

Z drugiej strony idąc tym tokiem rozumowania to @Carl93m nigdy z domu nie wyjdzie.

Edytowane przez self-aware
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie czytam ten temat znów i myślę. Kuźwa. Przydałaby się wojna. Albo głód. Albo epidemia podczas której ludzi chowa się masowo albo pali na stosach. Głowę dam że kakby wam dać po milionie to byście czuli się oschle. 

Ale może kule nad głową i codzienny strach by was napełnił życiem. Bo byście docenili to co macie. To co możecie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, self-aware napisał:

Z drugiej strony idąc tym tokiem rozumowania to @Carl93m nigdy z domu nie wyjdzie.

Bardziej zasugerowałem wyjście w miejsce, gdzie nie będzie go dobijała samotność na każdym kroku. Idziesz sobie przez taką turystyczną miejscowość na mazurach, wszędzie chodzą pary, które się zjechały z całego kraju. Potem wieczorem na imprezę nie ma z kim wyjść. W barze siedzisz sam. Jeśli nie jesteś typem tancerza i podrywacza, to pewnie ciężko będzie się przełamać do jakiejś akcji. W takiej sytuacji poczucie bycia wyrzutkiem zacznie doskwierać o wiele bardziej niż na chacie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minutes ago, SławomirP said:

Jeśli nie jesteś typem tancerza i podrywacza, to pewnie ciężko będzie się przełamać do jakiejś akcji.

Tak, to prawda. Z drugiej strony jak jesteś a nie jesteś zbyt atrakcyjny to masz trochę przejebane :) Ja charakterem mam trochę predyspozycje do takiego bawidamka, ale nie idzie za tym wygląd.

 

Z drugiej strony, @Carl93m narzeka na samotność... Nie wiem czy wychodzenie w miejsca gdzie za bardzo nie ma ludzi jakkolwiek to rozwiąże. Wydaje mi się, że bez zaciśnięcia piąch i wbicia w ludzi się nie obejdzie, jakkolwiek miałoby to być stresujące/nieprzyjemne/wpisz cokolwiek.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, self-aware napisał:

Niektórzy żyją w małżeństwach (po matrixowemu) i udało im się znaleść fajną kobietę i ich życie wygląda spoko

Niestety wybiję Cię z rytmu.

 

To 'spoko' to jaki staż związkowy?

Zapewne ostatnie dziecko jeszcze nie jest pod opieką państwa(szkoła).

 

Skąd ten przelicznik?

Same dziewuchy o tym opowiadają pod bramą piekieł(balety).

 

54 minuty temu, self-aware napisał:

Ja charakterem mam trochę predyspozycje do takiego bawidamka, ale nie idzie za tym wygląd.

Chętnie bym poznał jednego PRZYKŁADA jakiegoo teXściwa używasz w.....

Ten kawałek iż nie mogą doczekać końca piosenki bardzo intrygujący!

 

.....zalatuje mi to tańcem na ODCZEPNEGO....właściwie ODCZEPINOWEGO!

 

...gdybym miał być szczery do bólu trampek: czy przypadkiem w bajerowaniu NIE ZAGŁASKUJESZ KOTA NA AMEN???

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.