By
Analconda
Elunia Users,
Z pozycji specjalisty - praktyka i teoretyka wypowiem się na temat fobii społecznej i tego jak należy lub można z tym walczyć.
Jak zwykle u mnie - podstawa naukowa i własne doświadczenia. A ze względu na powagę tematu - wyjątkowo daruje sobie wstawki o chadach (korelacja między kształtem szczęki a fobią).
"Sytuacją" będę tu określał wszystkie wizyty w urzędach, u lekarza, w sklepie, przyjęcia itd...
Fobia społeczna – zaburzenie lękowe z grupy zaburzeń nerwicowych, często mylone z nadmierną nieśmiałością, w którym chory odczuwa lęk wobec wszystkich lub niektórych sytuacji społecznych. Lęk dotyczący kontaktów z innymi ludźmi powoduje znaczne ograniczenia życiowe u osób z tym zaburzeniem.
Jako przyczyny tego zaburzenia podaje się czynniki genetyczne, psychologiczne, społeczno-kulturowe i neurobiologiczne. Najbardziej typowymi objawami fobii społecznej są uporczywy lęk (obawa przed nienormalnym zachowaniem się wśród ludzi, ośmieszeniem lub kompromitacją), czerwienienie się, drżenie rąk i mięśni, przyspieszone bicie serca, nadpotliwość, duszności. Prowadzi ona zwykle do znacznego wycofania z relacji społecznych.
Osoby cierpiące na fobię społeczną:
unikają wystąpień publicznych
unikają jedzenia i picia w miejscach publicznych
nie odzywają się w obecności innych
unikają rozmów, zwłaszcza z osobami, które są dla nich autorytetem
nie mogą pracować, gdy ktoś na nie patrzy
prowadzą najczęściej samotniczy tryb życia
Wiele codziennych spraw (załatwienie czegokolwiek w urzędzie czy banku, wizyta u lekarza, zakupy w sklepie innym niż samoobsługowy, umówienie się z kimś) jest dla osób cierpiących na fobię społeczną prawdziwą torturą.
W momencie, gdy człowiek dotknięty tym zaburzeniem jest narażony na ekspozycję społeczną, mogą u niego wystąpić następujące objawy somatyczne:
czerwienienie się,
przyspieszenie bicia serca, kołatanie serca,
drżenie rąk i mięśni (np. łydek),
nadmierna potliwość,
duszność,
nudności,
szumienie w uszach,
zaburzenia mowy (np. drżenie głosu),
u niektórych osób: łzawienie,
zawroty głowy.
MÓJ PRZYPADEK:
Kilka przykładów ode mnie. Zwykłe czynności dla innych, dla mnie horror:
Zależnie od konkretnej sytuacji pojawiają się różne objawy - najlepszy przykład to codziennie rzyganie przed szkołą.
Przed napisaniem tematu byłem u dentysty - w poczekalni 2 młode kobiety, małe dziecko, starsza kobieta - efekt? Problemy z oddychaniem, drgawki w rękach i nogach wymieszany z niemiłosiernym wkur..em przez bawiącego się bachora.
Praca - znany jestem z tego, że się właściwie wcale nie odzywam/łem.
Rozmowa z kimś gdy inni słuchają - no to w pracy najczęściej. Unikam takich sytuacji i rzadko się zdarzają bo się jąkam czy coś.
Wyjście do sklepu - do niedawna zajmowało to bardzo dużo czasu. Pół godziny, godzina aby wyjść do sklepu który jest minutę od domu. Sam pobyt w sklepie - horror a zwłaszcza stanie w kolejce. Momentalnie czerwona twarz, kłucie, szczypanie, pieczenie w całym ciele.
Komunikacja miejska - spojrzenia ludzi wystarczą żebym się albo zrobił sztywny i czerwony albo nerwowo dygotał patrząc w okno przez 40min jazdy.
Śmiech nieznajomych - większość takich przypadków to naśmiewanie się z wiadomo kogo.
I WIELE więcej ale nie napisze - wystarczy już śmiechu.
Tak - to jest śmieszne dla większości tutaj bo dla nich całkowicie normalna sytuacja dla flepów jest nie do przejścia.
Po opuszczeniu sytuacji - natychmiastowa ulga, czasami euforia. Efekt - unikanie sytuacji wywołujących stres przez co ciężej z tego wyjść co kończy się kolejnymi problemami - wagary, pisma z urzędu, że czegoś się nie załatwiło, problemy w robocie i jeszcze większy stres kiedy musi dojść do jakiejś sytuacji.
Niedawno do roboty wrócił mój kolega z którym nie widziałem się z pół roku. Pokazał innym pracownikom zdjęcia i filmy z party na którym była większość pracowników. Główna gwiazda przyjęcia - moja osoba.
Alkohol wyeliminował wszystkie lęki(?).
Jeden z obecnych wtedy pracowników powiedział "wtedy byłeś... byłeś..." ktoś przerwał czymś ale się domyśliłem o co chodzi i każdy o tym wiedział. Zachowywałem się normalnie w porównaniu do codziennego zachowania w robocie gdzie przez cały dzień potrafię się np tylko przywitać.
I tu się sytuacja zmieniła. Piszę to w poniedziałek - to co wyżej miało miejsce może w poprzedni poniedziałek. Od tamtego czasu pare razy zaczynałem rozmowę, normalnie se beke robie tak samo jak podczas przyjęcia. Wszystko jest jak powinno. Żarty, śmiech, na luzie. Wcześniej coś próbowałem - po psychiatryku i terapii które jedynie trochę złagodziły stres w określonych sytuacjach (np. dużo ludzi, małe pomieszczenie) ale średnio mi wychodziło. Ciężko powiedzieć co się zmieniło, że z kolegami z roboty mogę spokojnie rozmawiać. Zresztą do sklepu od jakiegoś czasu też chodzę częściej - bo na luzie.
Ale nadal jest pełno sytuacji bez zmian. Gdzie reakcje są odgórne i "moja opinia" czy moje "chce" nie ma znaczenia. Tak - zdarzały się (często) i zdarzają (sporadycznie) czynności których świadomie nie chce wykonywać a "wykonują się same". W dokładnie tym samym czasie, reakcje złożone (wiele czynności) i świadome "chce" się rozdzielają.
Przykładowo - chcę iść prosto ale idzie grupa ludzi więc skręcam w lewo wiedząc, że zaraz będzie problem "wrócić na trasę" i nadal chciałbym iść prosto ale jak już skręciłem w lewo to potem w losowe miejsce cały czas chcąc świadomie robić coś innego. Chyba ciężko wytłumaczyć bym wiedział, że dobrze to opisałem.
RESZTA PRZYPADKÓW(?):
Tu ciężko mi się wypowiedzieć - są takie przypadki na forum?
To co opisuje to cechy introwertyków - najsłabszych jednostek w społeczeństwie.
Wg mnie wszystko wynika ze świadomości bycia zerem i braku umiejętności / możliwości ukrycia tego w jakiś sposób.
A o ukrywaniu będzie teraz:
JAK SOBIE RADZIĆ:
Nie piszę o leczeniu bo o tym jest na wikipedii - kto chce to doczyta.
Żeby dostać leki to trzeba iść do lekarza, chodzić na terapie.
Jak ktoś ma fobie społeczną to nie pójdzie do psychola.
Jeśli ktoś nie chce być bezpośrednio narażony na sytuacje to musi przez nie przejść pośrednio, proste i logiczne. W praktyce - wykonalne i dodatkowo ułatwione przez plandemię.
Maska i okulary to podstawa. Takie odbijające światło przez które nie widać oczu będą idealne. Dzięki temu siedząc w poczekalni u dentysty można się lekko rozejrzeć kto jest w pobliżu i co robi, czy się nie patrzy, nie śmieje itd...
Ja dodatkowo staram się nosić czapkę i kaptur jeśli warunki na to pozwalają.
Dodatkowo jakiekolwiek, jak najdroższe części garderoby i dodatki (zegarki, złoto) - zdecydowanie zwiększa pewność siebie, pomaga się wyluzować. Im trudniejsza jest sytuacja tym więcej tego będzie potrzeba. Mi osobiście powiedzmy w miarę drogi zegarek pozwolił bez dużego stresu wyjść do fryzjera i sklepu.
Lifehack który odkryłem pare miesięcy temu - noszenie aparatu. Oprócz tego, że po prostu lubie robić zdjęcia to obiektyw ma dwie kluczowe cechy:
Zwiększa mobilność - osoby z fobią społeczną będą wiedziały co się dzieje jak na skrzyżowaniu trzeba iść prosto a przypadkiem stanęło się na lewym przejściu. Dzięki temu można po prostu "cyknąć fote" (że niby stanęło się tam dla zdjęcia) a potem pójść tam gdzie się chce. Można udawać turystę który nie zna miasta. Bez problemu można zawrócić idąc wzdłuż chodnika gdy GPS w telefonie pokaże, że się pomylił. Nie trzeba stosować triku z telefonem (udawać, że się rozmawia z kimś kto czeka) który jest problematyczny bo trzeba rozmawiać w obecności innych (jeden z największych problemów dla mnie).
Pozwala przejść / stanąć obok ludzi - czasem z jakiegoś powodu chce się stanąć obok jakichś ludzi czy przejść obok grupy normików czy jakichś kobiet. Obiektyw oddziela spojrzenia "fotografa" i osób postronnych. Ciężko wytłumaczyć. Mi bardzo pomaga.
Spacery w losowe miejsca - dla mnie pojechanie do jakiegoś parku który jest blisko, innego sklepu, części miasta w której nie byłem to wielkie wydarzenie. Pomaga bardzo dużo i jest to przemyślane pod względem taktycznym: Nowe miejsce, dużo ludzi = narażenie się na stres. W kontrze do tego jest spora przestrzeń = można odejść od ludzi, stres opadnie. A jak nie można to nadal jest się częściowo niewidocznym dzięki okularom i masce. W wersji dla bogatszych (wydatek aż kilkaset zł) wizjer aparatu oddziela od ludzi jeszcze bardziej. To tak jakby się ich oglądało na YT. Fakt - niektórzy się spojrzą a wtedy bicie serca przyśpiesza. Na to sposobu jeszcze nie mam...
Noże, kastety (wbudowane w rękawice są legalne) - tu chyba nie muszę nic tłumaczyć. Nóż w kieszeni zdecydowanie zmniejsza obawy przed konfrontacją z ludźmi. A gaz jest dla kobiet i rurkowców - tego nie noście.
Chyba starczy chociaż wątek ledwo ruszony.
Recommended Posts