Skocz do zawartości

Pewność siebie


Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 11.07.2023 o 10:00, Mariusz 1984 napisał(a):

Wzięła mnie z zaskoczenia bo nie widziałem że stoi za mną.

Bazując tylko na tej sytuacji, to moim zdaniem w sposób nieprawidłowy starasz się określić problem. Mianowicie, jeśli nie wiesz jak się zachować w sytuacjach niespodziewanych, z zaskoczenia, to problemem nie jest brak pewności siebie, tylko brak pewnej takiej błyskotliwości, lotności umysłu. I nie imputuje Ci tutaj, że jesteś przez to jakoś głupszy, bo tu mówimy o sytuacjach zupełnie niespodziewanych na które można reagować w przeróżny sposób, w zależności od dnia czy okoliczności. Mi też wielokrotnie się zdarza, że gdy ktoś mnie czymś zaskoczy, to zamiast w nanosekundy odpowiadać skrojoną na miarę ripostą, to odpowiadam czasami po prostu spierdalaj, bo akurat mam pustkę w głowie.

 

Starasz się więc znaleźć rozwiązanie na zdarzenie losowe, które wcale nie musi kiedykolwiek w przyszłości powtórzyć i moim zdaniem, nie w tym leży cały problem.

 

Bo o braku pewności siebie to dużo bardziej przemawiałaby sytuacja, gdybyś to Ty miał opory przed takim zachowaniem, jak właśnie ta typira, czyli po prostu zagadać. Biorąc po uwagę, że już jakieś przełamanie między wami lodów nastąpiło, to w myśl zasady ,,akcja-reakcja", pochwal się, czy już wykonałeś swój ruch i pochwaliłeś jej dupsko.

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, Throgg napisał(a):

Bazując tylko na tej sytuacji, to moim zdaniem w sposób nieprawidłowy starasz się określić problem. Mianowicie, jeśli nie wiesz jak się zachować w sytuacjach niespodziewanych, z zaskoczenia, to problemem nie jest brak pewności siebie, tylko brak pewnej takiej błyskotliwości, lotności umysłu. I nie imputuje Ci tutaj, że jesteś przez to jakoś głupszy, bo tu mówimy o sytuacjach zupełnie niespodziewanych na które można reagować w przeróżny sposób, w zależności od dnia czy okoliczności. Mi też wielokrotnie się zdarza, że gdy ktoś mnie czymś zaskoczy, to zamiast w nanosekundy odpowiadać skrojoną na miarę ripostą, to odpowiadam czasami po prostu spierdalaj, bo akurat mam pustkę w głowie.

 

Starasz się więc znaleźć rozwiązanie na zdarzenie losowe, które wcale nie musi kiedykolwiek w przyszłości powtórzyć i moim zdaniem, nie w tym leży cały problem.

 

Bo o braku pewności siebie to dużo bardziej przemawiałaby sytuacja, gdybyś to Ty miał opory przed takim zachowaniem, jak właśnie ta typira, czyli po prostu zagadać. Biorąc po uwagę, że już jakieś przełamanie między wami lodów nastąpiło, to w myśl zasady ,,akcja-reakcja", pochwal się, czy już wykonałeś swój ruch i pochwaliłeś jej dupsko.

Nie mam zamiaru chwalić jej dupska ponieważ laska ma kogoś.  Po drugie, nie jestem z jej ligi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam kiedyś dużo o tym myślałem, czytałem różne artykuły, ale najskuteczniejsze chyba jest prymitywne stwierdzenie, 'miej wyjebane a będzie Ci dane".

To działa, bo jeśli dziewczyna/potencjalny pracodawca/przechodzeń/ktokolwiek widzi w Tobie niezręczność i zawstydzenie, to może podświadomie czuć, że masz małą wartośc

Powiedziałbym, że działa to tak, na przykładzie kobiet:

jesteś zawstydzony i się jąkasz -> kobieta zakłada że boisz się ją stracić lub powiedzieć coś głupiego -> zatem musisz nie mieć alternatyw bo gdybyś miał takich jak ona na pęczki to byś się nie przejmował jak wyjdzie -> zatem kobieta zakłada że masz małą wartość bo gdyby była ona duża to miałbyś inne opcje

Analogicznie będzie działać w innych sytuacjach, np. rozmowa o pracę.

 

I należy nie zapominać też, że pewność siebie wynika z:
1) przekonań na swój temat - nad tym możesz popracować, przypominając sobie trudne sytuacje przez które przeszedłeś, przeciwności które pokonałeś, rzeczy które się nauczyłeś, osiągnięcia

2) Twoja wartość i umiejętności - nad tym też możesz pracować, np. ucząc się nowych rzeczy, stawiając się w nowych, niekomfortowych sytuacjach, aż one staną się komfortowe.

 

Ogólnie to polecam też ćwiczyc interakcje międzyludzkie, Notować co robisz źle, i podczas kolejnych interakcji świadomie skupiać się na tym, żeby tych konkretnie błędów nie popełniać.

Na przykład, unikasz kontaktu wzrokowego, patrząc w ziemię i się garbiąc. To podchodzisz do kogoś na ulicy i pytasz jak gdzieś trafić, w tej wymianie kilku zdań skupiasz się na tym, aby nie unikać kontaktu wzrokowego i być wyprostowanym. A jak nie chcesz ćwiczyć w realu to wchodzisz na jakieś czaty online z kamerą, np. omegle i ćwiczysz podobnie.

 

 

Co bym jeszcze polecił, to nieporównywanie się do innych (nadmierne).

Zauważyłem, że osoby w małych miejscowościach które rzadko wyjeżdzają i nie siedzą dużo na internetach i instagramach (obecnie to raczej głównie starsi ludzie i w średnim wieku) są bardziej pewni siebie, niż na przykład trzydziestolatkowie w dużych miastach, którzy na instagramie i facebooku obserwują codzienie sukcesy, wakacje, dokonania swoich znajomych (BTW oni wrzucają posty z samymi "górkami" na sinusoidzie życia także to jest nieco zakłamane), do tego w dużym mieście zawsze trafią się asy którzy mają dużo więcej, nawet jeśli masz ferrari i dobrze prosperującą firmę.

 

Co jeszcze może pomóć?

ZWOLNIĆ. Kiedy świadomie zwolnisz - zwolnisz szybkość mówienia, odruchy  --> pokażesz opanowanie, stoicyzm, poprowadzisz interakcję lepiej bo będzie bardziej przemyślana (więcej czasu do namysłu) --> pewność siebie.

Przykłąd sprzed godziny. Idę przez las, przy wejściu jakaś kobieta ok. 40-letnia pyta, jak dojść na taką ulicę.

Mógłbym odpowiedzieć jej na szybko, patrząc w dół:  "prosto przez las i w lewo". Zamiast tego zwolniłem, lekko ją obczaiłem, i powiedziałem powoli i spokojnie: Ma Pani dwie opcje. Może Pani zdjąć buty i przejść kilometr przez las, bo w tych szpilkach to może być ciężko. Opcja druga, to iść w szpilkach ale naokoło, jakieś 2 kilometry.

 

 

Edytowane przez krzy_siek
  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57 minut temu, krzy_siek napisał(a):

Sam kiedyś dużo o tym myślałem, czytałem różne artykuły, ale najskuteczniejsze chyba jest prymitywne stwierdzenie, 'miej wyjebane a będzie Ci dane".

To działa, bo jeśli dziewczyna/potencjalny pracodawca/przechodzeń/ktokolwiek widzi w Tobie niezręczność i zawstydzenie, to może podświadomie czuć, że masz małą wartośc

Powiedziałbym, że działa to tak, na przykładzie kobiet:

jesteś zawstydzony i się jąkasz -> kobieta zakłada że boisz się ją stracić lub powiedzieć coś głupiego -> zatem musisz nie mieć alternatyw bo gdybyś miał takich jak ona na pęczki to byś się nie przejmował jak wyjdzie -> zatem kobieta zakłada że masz małą wartość bo gdyby była ona duża to miałbyś inne opcje

Analogicznie będzie działać w innych sytuacjach, np. rozmowa o pracę.

 

I należy nie zapominać też, że pewność siebie wynika z:
1) przekonań na swój temat - nad tym możesz popracować, przypominając sobie trudne sytuacje przez które przeszedłeś, przeciwności które pokonałeś, rzeczy które się nauczyłeś, osiągnięcia

2) Twoja wartość i umiejętności - nad tym też możesz pracować, np. ucząc się nowych rzeczy, stawiając się w nowych, niekomfortowych sytuacjach, aż one staną się komfortowe.

 

Ogólnie to polecam też ćwiczyc interakcje międzyludzkie, Notować co robisz źle, i podczas kolejnych interakcji świadomie skupiać się na tym, żeby tych konkretnie błędów nie popełniać.

Na przykład, unikasz kontaktu wzrokowego, patrząc w ziemię i się garbiąc. To podchodzisz do kogoś na ulicy i pytasz jak gdzieś trafić, w tej wymianie kilku zdań skupiasz się na tym, aby nie unikać kontaktu wzrokowego i być wyprostowanym. A jak nie chcesz ćwiczyć w realu to wchodzisz na jakieś czaty online z kamerą, np. omegle i ćwiczysz podobnie.

 

 

Co bym jeszcze polecił, to nieporównywanie się do innych (nadmierne).

Zauważyłem, że osoby w małych miejscowościach które rzadko wyjeżdzają i nie siedzą dużo na internetach i instagramach (obecnie to raczej głównie starsi ludzie i w średnim wieku) są bardziej pewni siebie, niż na przykład trzydziestolatkowie w dużych miastach, którzy na instagramie i facebooku obserwują codzienie sukcesy, wakacje, dokonania swoich znajomych (BTW oni wrzucają posty z samymi "górkami" na sinusoidzie życia także to jest nieco zakłamane), do tego w dużym mieście zawsze trafią się asy którzy mają dużo więcej, nawet jeśli masz ferrari i dobrze prosperującą firmę.

 

Co jeszcze może pomóć?

ZWOLNIĆ. Kiedy świadomie zwolnisz - zwolnisz szybkość mówienia, odruchy  --> pokażesz opanowanie, stoicyzm, poprowadzisz interakcję lepiej bo będzie bardziej przemyślana (więcej czasu do namysłu) --> pewność siebie.

Przykłąd sprzed godziny. Idę przez las, przy wejściu jakaś kobieta ok. 40-letnia pyta, jak dojść na taką ulicę.

Mógłbym odpowiedzieć jej na szybko, patrząc w dół:  "prosto przez las i w lewo". Zamiast tego zwolniłem, lekko ją obczaiłem, i powiedziałem powoli i spokojnie: Ma Pani dwie opcje. Może Pani zdjąć buty i przejść kilometr przez las, bo w tych szpilkach to może być ciężko. Opcja druga, to iść w szpilkach ale naokoło, jakieś 2 kilometry.

 

 

A czy Pani była ładna?;p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dużo się tutaj pisze o tej mitycznej pewności siebie. Napiszę Wam jakie ja mam zdanie w tej kwestii. Trochę ogarnąłem do tej 30tki - finansowo, zawodowo, sportowo, społecznie. Ludzie często mnie komplementują, dla pewnego grona jestem autorytetem. Uważam, że dobrze radzę sobie z kobietami jak na swoje warunki, jak i sam background na który nie miałem wpływu (rodzina, miejsce z którego pochodzę). Gdzieś po 20tce postanowiłem wciąć życie w swoje ręce i poświęcić się nauce, pracy i dla sportu. Spoglądając na konsekwencje moich działań i sprawne osiąganie postawionych sobie celów, jestem z siebie dumny - dopiąłem swego w określonych twardo zakresach, i to dużo wcześniej niż się tego spodziewałem. Stratując jako totalny wycofany przegryw, w samotności. Jednak z tą moją pewnością siebie to jest 50/50. Wymagania które sobie stawiam mnie dojeżdżają. Należąc do ludzi ambitnych i o analitycznym myśleniu, co chwilę kwestionuję swoją wartość. Potrafię wyłączyć to myślenie na czas spotkań z ludźmi, co nie zmienia faktu, że ta prawdziwa pewność siebie przychodzi do mnie tylko w określonych momentach - na codzień czuję, że powinienem pchać mocniej.

 

Wiem jak się zachowywać w określonych miejscach i sytuacjach, tak żeby emanować pewnością siebie - potwierdza to feedback, który niekiedy dostaję bezpośrednio, ale i w oparciu o to jak ludzie się do mnie odnoszą. W istocie rzeczy natomiast mam nieskończenie dużo powodów, dla których nie uważam się za no1, i to ze mnie wychodzi przy dłuższym kontakcie, z całą pewnością. I to właśnie dzięki temu, że nie porównuję się do innych, a ciągle walczę ze sobą. Jak wejdzie się na ten poziom samokrytycyzmu, to świadomość że jesteś "lepszy" od 99% samców np. na siłowni pod względem wyglądu, gadki, wykształcenia, hajsu - nie zmienia kompletnie nic. Świadomość tego, że stać Cię ciągle na więcej powoduje utratę tej wysokiej samooceny. Jak podejście "miej wyjebane a będzie Ci dane" wpływa na jednostkę zdążyłem się zorientować wśród moich kolegów, którym wszystko przychodziło łatwo bez większego wysiłku - to działa powierzchownie (również na kobiety), ale uniemożliwia osiąganie prawdziwych życiowych sukcesów, prowadzi do bycia średnim (co nie znaczy nieszczęśliwym).

 

Warto mieć na uwadze, że na samopoczucie - i nierozłącznie pewność siebie - wpływa masa czynników, nie tylko osiągnięcia. Jestem zupełnie innym człowiekiem kiedy się wyśpię, mam idealnie testo:estro ratio, nie mam na głowie tyle zajęć co zwykle, albo osiągnąłem danego dnia jakiś mikrosukces. Bywają sytuacje na siłowni, gdzie przy krótkich interakcjach z zupełnie obcymi trenerkami klepię je po dupach, nie myślę co mówię, jestem głośny i pozytywny, otoczony "wianuszkiem" fanów i fanek - rzadko, i co raz rzadziej (bo robię sobie coraz bardziej pod górkę), ale to występuje gdy wszystko jest idealnie. W zdecydowanej większości treningów jednak, nie mam ochoty na rozmowę z kobietami, a jak do nich dojdzie to nie mam specjalnie nic do powiedzenia, bo jestem przeważnie zmęczony i/lub mocno rozkojarzony i/lub skupiony na wysiłku i bólu których doświadczam - tracę pewność siebie, a już napewno nie wyglądam i nie zachowuję się jak alfa.

 

Dla mnie to jest normalne, a dlaczego? Bo postrzegam wysoką pewność siebie jako STAN przejściowy, podobnie jak postrzegamy emocje (też są przejściowe), a nie cechę. Co innego być/zachowywać się jak pewna siebie osoba, co innego znać swoją prawdziwą wartość (co pozwala na akceptację różnych faz STANU pewności siebie - bez zadręczania się chwilowym upadkiem tego stanu).

 

Nawiązując do Twojej @Mariusz 1984 sytuacji z siłowni, jakoś 2 tygodnie temu miałem trochę podobną. Wspominałem o tym w jakimś innym temacie. Pisałem z laską na Tinderze (środa), kojarzyłem ją z siłowni na której czasami się pojawiam. Wymiana wiadomości rokowała nadzwyczaj dobrze, ustawialiśmy się na spotkanie na najbliższy weekend. Pech chciał, ze w piątek spotkałem ją na siłowni, kiedy była z kolegą. Ja nieogolony, ujebany po całym tygodniu, w ciuchach których nie lubię (bo reszta w praniu), a ona w skowronkach zaraz po obronie dyplomu... Też byłem totalnie zaskoczony i w najgorszym możliwie stanie intelektualny. Nie żebym się jąkał, ale nie miałem nic ciekawego do powiedzenia i mój poziom pozytywnej energii wynosił okrągłe 0. Pierwsze co zrobiłem to pogratulowałem obrony, później zacząłem coś farmazonić o jej treningu, wymiana trwała może lekko ponad minutę, i powiedziałem że idę robić swoje - i od tamtej pory totalnie ją zlałem, bo czułem, że zjebałem możliwość zabłyśnięcia. I sam nie wiem czy zwalać to na brak pewności siebie (być może tak to wyglądało), czy jak ona to mogła odebrać. Ważne jak ja się z tym czułem - że nie dowiozłem założeń, więc się wycofałem. Jakoś nie wpłynęło to na mój stan psychiczny, po prostu pogodziłem się z faktem, że czas, miejsce i mój stan się nie zgrały. Szkoda, bo dupka fajna, ale no takie są zasady gry - next please.

Edytowane przez Anabol
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 hours ago, krzy_siek said:

Co bym jeszcze polecił, to nieporównywanie się do innych (nadmierne).

Zauważyłem, że osoby w małych miejscowościach które rzadko wyjeżdzają i nie siedzą dużo na internetach i instagramach (obecnie to raczej głównie starsi ludzie i w średnim wieku) są bardziej pewni siebie, niż na przykład trzydziestolatkowie w dużych miastach, którzy na instagramie i facebooku obserwują codzienie sukcesy, wakacje, dokonania swoich znajomych (BTW oni wrzucają posty z samymi "górkami" na sinusoidzie życia także to jest nieco zakłamane), do tego w dużym mieście zawsze trafią się asy którzy mają dużo więcej, nawet jeśli masz ferrari i dobrze prosperującą firmę.

Bardzo dobra rada ! Za to wlasnie TO Forum lubie. Inspirujace, proste i dziala ! Dziekuje !

 

Może być zdjęciem przedstawiającym 1 osoba i tekst „Zrób mi, takie zdjęcie żeby zrozumiała co straciła PACZAIZM.PL”

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, OGÓR napisał(a):
17 godzin temu, krzy_siek napisał(a):

Co bym jeszcze polecił, to nieporównywanie się do innych (nadmierne).

Zauważyłem, że osoby w małych miejscowościach które rzadko wyjeżdzają i nie siedzą dużo na internetach i instagramach (obecnie to raczej głównie starsi ludzie i w średnim wieku) są bardziej pewni siebie, niż na przykład trzydziestolatkowie w dużych miastach, którzy na instagramie i facebooku obserwują codzienie sukcesy, wakacje, dokonania swoich znajomych (BTW oni wrzucają posty z samymi "górkami" na sinusoidzie życia także to jest nieco zakłamane), do tego w dużym mieście zawsze trafią się asy którzy mają dużo więcej, nawet jeśli masz ferrari i dobrze prosperującą firmę.

Bardzo dobra rada ! Za to wlasnie TO Forum lubie. Inspirujace, proste i dziala ! Dziekuje !

Ja pochodzę z wioski ~600 mieszkańców na czas mojego dzieciństwa, rówieśnicy oraz ogólnie młodzież nastawiona na tu i teraz, bez myślenia o przyszłości, jeśli ktoś uczył się by iść na studia (bardzo niewielu) albo ogólnie próbował robić coś ze swoim życiem to był wyśmiewany, wyzywany i odtrącany - do pewnego stopnia, bo mnie z czasem zaakceptowali i nie byłem odtrącony, miałem dobrych bliskich znajomych. Z czasem jednak między mną a znajomymi robiła się przepaść, obecnie ja skończyłem trudne studia z działu STEM i doktorat, dużo osiągnięć, jakaś tam pozycja zawodowa itd., jak zjeżdżam na wioskę odwiedzić rodzinę to widać, że się wybiłem i czuję taką powiedzmy pewność, jednak na co dzień obracam się wśród często ludzi lepszych od siebie, czasami bogatych, i wśród nich czuję się mały, krótki.

Zatem jest tak jak pisze @Anabol, całkowicie się pod tym podpisuję.

A co do:

30 minut temu, Anabol napisał(a):

Warto mieć na uwadze, że na samopoczucie - i nierozłącznie pewność siebie - wpływa masa czynników, nie tylko osiągnięcia. Jestem zupełnie innym człowiekiem kiedy się wyśpię, mam idealnie testo:estro ratio, nie mam na głowie tyle zajęć co zwykle, albo osiągnąłem danego dnia jakiś mikrosukces. Bywają sytuacje na siłowni, gdzie przy krótkich interakcjach z zupełnie obcymi trenerkami klepię je po dupach, nie myślę co mówię, jestem głośny i pozytywny, otoczony "wianuszkiem" fanów i fanek - rzadko, i co raz rzadziej (bo robię sobie coraz bardziej pod górkę), ale to występuje gdy wszystko jest idealnie. W zdecydowanej większości treningów jednak, nie mam ochoty na rozmowę z kobietami, a jak do nich dojdzie to nie mam specjalnie nic do powiedzenia, bo jestem przeważnie zmęczony i/lub mocno rozkojarzony i/lub skupiony na wysiłku i bólu których doświadczam - tracę pewność siebie, a już napewno nie wyglądam i nie zachowuję się jak alfa.

to też świetne spostrzeżenie. Pewność siebie u mnie mocno zależy od samopoczucia. Jeśli na przykład zrobię za mocny trening, wybudzam się w następującej po nim nocy, wywalony kortyzol, brain fog, wybicie z ketozy przez kortyzol (robię pomiary ciał ketonowych i glukozy) itd. - nie będę mocno pewny siebie, zresztą to logiczne, bo natura czuje że w takim stanie masz mniejsze szanse przy konflikcje, a będąc bardzo pewnym siebie jest większa szansa na konflikt, ogólnie, zwiększa się nieugodowość

I też pewność siebie zależy od otoczenia, wyobraźmy sobie że znany i podziwiany lekarz jedzie pociągiem w jednym przedziale z zajebiście pewnymi siebie maklerami giełdowymi, którzy głośno rozmawiają i widać, że znają się na tym co robią i ciągle wygrywają - taki lekarz w tym momencie może czuć się przytłoczony.

 

Do tego, warto przeanalizować swoje dzieciństwo, ktoś linkował ponizszy film


tam jest o tym mowa.

Jeśli na przykład rodzice Ci dopierdalali i wycofywali swoją uwagę, robili fochy, gdy Tobie coś nie wychodziło albo nie zgadzałeś się z ich opinią, to jako dorosły możesz być bardziej ugodowy i bez swojego zdania i możesz bać się podejmowania nowych działań ze względu na lęk przed ryzykiem. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, Anabol napisał(a):

Dużo się tutaj pisze o tej mitycznej pewności siebie. Napiszę Wam jakie ja mam zdanie w tej kwestii. Trochę ogarnąłem do tej 30tki - finansowo, zawodowo, sportowo, społecznie. Ludzie często mnie komplementują, dla pewnego grona jestem autorytetem.

 

Ok, widzę że jesteś kumaty gość więc bez obrazy, napisze najbardziej dyplomatycznie jak się da:

 

Po co piszesz że jesteś aurytetem ? Szukasz potwierdzenie wartości, poklasku, podziwu?

41 minut temu, Anabol napisał(a):

 

Uważam, że dobrze radzę sobie z kobietami jak na swoje warunki, jak i sam background na który nie miałem wpływu (rodzina, miejsce z którego podzę). Gdzieś po 20tce postanowiłem wciąć życie w swoje ręce i poświęcić się nauce, pracy i dla sportu. Spoglądając na konsekwencje moich działań i sprawne osiąganie postawionych sobie celów, jestem z siebie dumny - dopiąłem swego w określonych twardo zakresach, i to dużo wcześniej niż się tego spodziewałem. Stratując jako totalny wycofany przegryw, w samotności. Jednak z tą moją pewnością siebie to jest 50/50. Wymagania które sobie stawiam mnie dojeżdżają. Należąc do ludzi ambitnych i o analitycznym myśleniu, co chwilę kwestionuję swoją wartość. Potrafię wyłączyć to myślenie na czas spotkań z ludźmi, co nie zmienia faktu, że ta prawdziwa pewność siebie przychodzi do mnie tylko w określonych momentach - na codzień czuję, że powinienem pchać mocniej.

 

Wiem jak się zachowywać w określonych miejscach i sytuacjach, tak żeby emanować pewnością siebie - potwierdza to feedback, który niekiedy dostaję bezpośrednio, ale i w oparciu o to jak ludzie się do mnie odnoszą. W istocie rzeczy natomiast mam nieskończenie dużo powodów, dla których nie uważam się za no1, i to ze mnie wychodzi przy dłuższym kontakcie, z całą pewnością. I to właśnie dzięki temu, że nie porównuję się do innych, a ciągle walczę ze sobą. Jak wejdzie się na ten poziom samokrytycyzmu, to świadomość że jesteś "lepszy" od 99% samców np. na siłowni pod względem wyglądu, gadki, wykształcenia, hajsu - nie zmienia kompletnie nic. Świadomość tego, że stać Cię ciągle na więcej powoduje utratę tej wysokiej samooceny. Jak podejście "miej wyjebane a będzie Ci dane" wpływa na jednostkę zdążyłem się zorientować wśród moich kolegów, którym wszystko przychodziło łatwo bez większego wysiłku - to działa powierzchownie (również na kobiety), ale uniemożliwia osiąganie prawdziwych życiowych sukcesów, prowadzi do bycia średnim (co nie znaczy nieszczęśliwym).

 

Warto mieć na uwadze, że na samopoczucie - i nierozłącznie pewność siebie - wpływa masa czynników, nie tylko osiągnięcia. Jestem zupełnie innym człowiekiem kiedy się wyśpię, mam idealnie testo:estro ratio, nie mam na głowie tyle zajęć co zwykle, albo osiągnąłem danego dnia jakiś mikrosukces. Bywają sytuacje na siłowni, gdzie przy krótkich interakcjach z zupełnie obcymi trenerkami klepię je po dupach, nie myślę co mówię, jestem głośny i pozytywny, otoczony "wianuszkiem" fanów i fanek

Znowu to samo :) na takich właśnie ludzi mam małą alergie. Na tych którzy robią zamieszanie i szukają poklasku wśród, jak to napisałeś "fanów" 

Szkoda, bo wolałbym żebyś napisał: jak mam dobry dzień to wbijam na siłkę i robię taki trening, z takimi klamotami i z taką " etyką pracy" że ludzie patrzą na mnie i po sekundzie wiedzą że koleś zna się na rzeczy, bez robienia hałasu koło siebie i fanów.

41 minut temu, Anabol napisał(a):

 

 

- rzadko, i co raz rzadziej (bo robię sobie coraz bardziej pod górkę), ale to występuje gdy wszystko jest idealnie. W zdecydowanej większości treningów jednak, nie mam ochoty na rozmowę z kobietami, a jak do nich dojdzie to nie mam specjalnie nic do powiedzenia, bo jestem przeważnie zmęczony i/lub mocno rozkojarzony i/lub skupiony na wysiłku i bólu których doświadczam - tracę pewność siebie, a już napewno nie wyglądam i nie zachowuję się jak alfa.

 

Dla mnie to jest normalne, a dlaczego? Bo postrzegam wysoką pewność siebie jako STAN przejściowy, podobnie jak postrzegamy emocje (też są przejściowe), a nie cechę. Co innego być/zachowywać się jak pewna siebie osoba, co innego znać swoją prawdziwą wartość (co pozwala na akceptację różnych faz STANU pewności siebie - bez zadręczania się chwilowym upadkiem tego stanu).

 

Nawiązując do Twojej @Mariusz 1984 sytuacji z siłowni, jakoś 2 tygodnie temu miałem trochę podobną. Wspominałem o tym w jakimś innym temacie. Pisałem z laską na Tinderze (środa), kojarzyłem ją z siłowni na której czasami się pojawiam. Wymiana wiadomości rokowała nadzwyczaj dobrze, ustawialiśmy się na spotkanie na najbliższy weekend. Pech chciał, ze w piątek spotkałem ją na siłowni, kiedy była z kolegą. Ja nieogolony, ujebany po całym tygodniu, w ciuchach których nie lubię (bo reszta w praniu), a ona w skowronkach zaraz po obronie dyplomu... Też byłem totalnie zaskoczony i w najgorszym możliwie stanie intelektualny. Nie żebym się jąkał, ale nie miałem nic ciekawego do powiedzenia i mój poziom pozytywnej energii wynosił okrągłe 0. Pierwsze co zrobiłem to pogratulowałem obrony, później zacząłem coś farmazonić o jej treningu, wymiana trwała może lekko ponad minutę, i powiedziałem że idę robić swoje - i od tamtej pory totalnie ją zlałem, bo czułem, że zjebałem możliwość zabłyśnięcia. I sam nie wiem czy zwalać to na brak pewności siebie (być może tak to wyglądało), czy jak ona to mogła odebrać. Ważne jak ja się z tym czułem - że nie dowiozłem założeń, więc się wycofałem. Jakoś nie wpłynęło to na mój stan psychiczny, po prostu pogodziłem się z faktem, że czas, miejsce i mój stan się nie zgrały. Szkoda, bo dupka fajna, ale no takie są zasady gry - next please.

Z tego wpisu widzę Cię trochę jako osobę szukająca potwierdzenia wartości u innych. 

Mimo wszystko dzięki za wartościowy wpis.:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minutes ago, Anabol said:

Dużo się tutaj pisze o tej mitycznej pewności siebie. Napiszę Wam jakie ja mam zdanie w tej kwestii. Trochę ogarnąłem do tej 30tki - finansowo, zawodowo, sportowo, społecznie. Ludzie często mnie komplementują, dla pewnego grona jestem autorytetem. Uważam, że dobrze radzę sobie z kobietami jak na swoje warunki, jak i sam background na który nie miałem wpływu (rodzina, miejsce z którego pochodzę). Gdzieś po 20tce postanowiłem wciąć życie w swoje ręce i poświęcić się nauce, pracy i dla sportu. Spoglądając na konsekwencje moich działań i sprawne osiąganie postawionych sobie celów, jestem z siebie dumny - dopiąłem swego w określonych twardo zakresach, i to dużo wcześniej niż się tego spodziewałem. Stratując jako totalny wycofany przegryw, w samotności. Jednak z tą moją pewnością siebie to jest 50/50. Wymagania które sobie stawiam mnie dojeżdżają. Należąc do ludzi ambitnych i o analitycznym myśleniu, co chwilę kwestionuję swoją wartość. Potrafię wyłączyć to myślenie na czas spotkań z ludźmi, co nie zmienia faktu, że ta prawdziwa pewność siebie przychodzi do mnie tylko w określonych momentach - na codzień czuję, że powinienem pchać mocniej.

 

Ja w tym roku osiągnę 51 lat. Cos tam osiągnąłem, po rozwodzie (gdy miałem 29 lat) zycie nabralo sensu i miałem wreszcie siły by wózek pchać nadal... Po latach życie utwierdziło mnie ze dobrze zrobiłem bo przy mojej ex nie osiągnąłbym NIC. Tak jak Ty do pewnego momentu osiągnąłem co chciałem. Na polu osobistym/emocjonalnym (kobiety, obecnie przyzwoita zona), finansowym (emigracja, hajs), społecznie (wyznaczanie kierunku innym, organizacja imprez, kreatywność generalnie).

Życie dawało mi w kość - dlatego teraz juz nie chce by znów mi dawało. Tak jak Ty jestem "analityczny" porównuje, "waze", zastanawiam się, słucham przynajmniej 2-3 opinii zanim na coś się zdecyduje (mam na myśli poważne sprawy, inwestycje, nieruchomości, biznes).Zmierzałem do spokoju, normalnej pracy w przyjaznym otoczeniu i szacunkiem. Taka mam obecnie. I TU BYŁA PUŁAPKA.

Po roku, praca jest dla mnie nudna i bez wyzwań. Jednocześnie zakładając mój malutki biznes (Jedzenie obwoźne "Food truck). Nie potrafie sobie dać rady z biurokracja, załatwianiem spraw. Męczy mnie to i paraliżuje ! Nie daje rady z ankietami, podaniami, formularzami (podobno UK wyszła z Unii Europejskiej- szkoda tylko że Unia Europejska NIE wyszła z Anglika). 

Z tego co piszesz Ciebie "pchał" i "nakręca" rozwoj (mnie tez) miales ambicje (mi juz jej brak). Analizując siebie widzę dwa punkty:

 

1. Chce spokojnego, zrównoważonego spokoju i tworzenia nowej, kreatywnej przestrzeni biznesowej. (celowo małej - bez szaleństw)

2. "Pchać" do rozwoju osobistego może mnie tylko chęć zmiany pracy obecnej (bo nie daje satysfakcji, tylko pieniądze).

 

Jak wyjść z tej pułapki i jak zdobyć cierpliwość na mały rozwój i zmianę ? Nie wiem. Chociaz mam to o czym ludzie marzą latami (nowe dobre auto z salonu, dach nad głową z ogrodem, spokojna prace z hajsem, wakacje gdzie chce przynajmniej co 4-5 miesięcy). 

Mam "stabilność emocjonalna" żona (nawet spoko) w miarę normalna (o ile tak można powiedzieć o kobiecie). Brak dzieci na utrzymaniu - syn dorosły w Polsce, przy matce ( co uważam za wartość dodana). 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minutes ago, Mariusz 1984 said:

Ok, widzę że jesteś kumaty gość więc bez obrazy, napisze najbardziej dyplomatycznie jak się da:

 

Po co piszesz że jesteś aurytetem ? Szukasz potwierdzenie wartości, poklasku, podziwu?

Znowu to samo :) na takich właśnie ludzi mam małą alergie. Na tych którzy robią zamieszanie i szukają poklasku wśród, jak to napisałeś "fanów" 

Szkoda, bo wolałbym żebyś napisał: jak mam dobry dzień to wbijam na siłkę i robię taki trening, z takimi klamotami i z taką " etyką pracy" że ludzie patrzą na mnie i po sekundzie wiedzą że koleś zna się na rzeczy, bez robienia hałasu koło siebie i fanów.

Z tego wpisu widzę Cię trochę jako osobę szukająca potwierdzenia wartości u innych. 

Mimo wszystko dzięki za wartościowy wpis.:)

 

Piszę co czuję i co zaobserwowałem, mam narcystyczne zapędy więc zwracam uwagę na i poszukuję poklasku. Widać po tym wpisie że chyba za bardzo skupiasz się na innych, a nie na sobie. W życiu nie spodziewałem się przypierdolki w moim kierunku przy takim poście 🙃. Może tu jest źródło problemu? Porównywanie się do innych. Na PW pytałeś o to ile mam wzrostu i jaką wagę... W życiu by mi nie przyszło do głowy kogoś spytać o coś podobnego, mam to totalnie w dupie. Weź to pod uwagę Mario, no offense.

 

Widzę że masz zapędy na takiego typa, co w ciszy pielęgnuje rzemiosło. Że tylko ciężka praca w skromności. Że ludzie docenią prawdziwa wartość. Wake the fuck up.

Edytowane przez Anabol
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewność siebie budują sukcesy. I te malutkie i ogromne. Porażki odwrotnie - potrafią podcinać skrzydła szczególnie tym, którzy poczucie własnej wartości budują głównie przez pryzmat informacji zwrotnej, którą otrzymują z otoczenia.

 

Dlatego zawsze warto myśleć o sobie dobrze i pozytywnie. Świat wielokrotnie jeszcze o Tobie źle pomyśli, więc nie rób sobie tego stanu na własną rękę, z własnej woli ;)

 

Nie ma to większego sensu. Po co odgrywać się w ten sposób na własnym organiźmie?

 

Ponadto zawsze warto się nagradzać, nawet są małe sukcesy. I jedynie z kim się porównywać, to ze sobą samym, z okresu wcześniejszego, okresu X.

 

Byłem tutaj, jestem teraz tam. Wykonałem konkretną pracę, by to osiągnąć. Jestem z siebie dumny.

Nie umiałem X, umiem nie tylko X, ale Y i Z.

Bałem się odezwać do kobiety na ulicy, teraz umiem, a nawet umiem zażartować etc.

 

Podstawowym problemem, leżącym w braku pewności siebie jest zadręczanie samego siebie w sposób - co sobie on/ona o mnie pomyśli? Co będzie, jak mi odmówi? Co będzie, jak mi się nie uda?

 

Ja Ci powiem, co będzie.

 

Nic ;)

 

Zadręczamy się czasem reakcjami innych ludzi, gdy oni parę sekund później nie pamiętają już o naszym istnieniu :)

 

Nie warto moim zdaniem.

 

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

52 minutes ago, OGÓR said:

 

Ja w tym roku osiągnę 51 lat. Cos tam osiągnąłem, po rozwodzie (gdy miałem 29 lat) zycie nabralo sensu i miałem wreszcie siły by wózek pchać nadal... Po latach życie utwierdziło mnie ze dobrze zrobiłem bo przy mojej ex nie osiągnąłbym NIC. Tak jak Ty do pewnego momentu osiągnąłem co chciałem. Na polu osobistym/emocjonalnym (kobiety, obecnie przyzwoita zona), finansowym (emigracja, hajs), społecznie (wyznaczanie kierunku innym, organizacja imprez, kreatywność generalnie).

Życie dawało mi w kość - dlatego teraz juz nie chce by znów mi dawało. Tak jak Ty jestem "analityczny" porównuje, "waze", zastanawiam się, słucham przynajmniej 2-3 opinii zanim na coś się zdecyduje (mam na myśli poważne sprawy, inwestycje, nieruchomości, biznes).Zmierzałem do spokoju, normalnej pracy w przyjaznym otoczeniu i szacunkiem. Taka mam obecnie. I TU BYŁA PUŁAPKA.

Po roku, praca jest dla mnie nudna i bez wyzwań. Jednocześnie zakładając mój malutki biznes (Jedzenie obwoźne "Food truck). Nie potrafie sobie dać rady z biurokracja, załatwianiem spraw. Męczy mnie to i paraliżuje ! Nie daje rady z ankietami, podaniami, formularzami (podobno UK wyszła z Unii Europejskiej- szkoda tylko że Unia Europejska NIE wyszła z Anglika). 

Z tego co piszesz Ciebie "pchał" i "nakręca" rozwoj (mnie tez) miales ambicje (mi juz jej brak). Analizując siebie widzę dwa punkty:

 

1. Chce spokojnego, zrównoważonego spokoju i tworzenia nowej, kreatywnej przestrzeni biznesowej. (celowo małej - bez szaleństw)

2. "Pchać" do rozwoju osobistego może mnie tylko chęć zmiany pracy obecnej (bo nie daje satysfakcji, tylko pieniądze).

 

Jak wyjść z tej pułapki i jak zdobyć cierpliwość na mały rozwój i zmianę ? Nie wiem. Chociaz mam to o czym ludzie marzą latami (nowe dobre auto z salonu, dach nad głową z ogrodem, spokojna prace z hajsem, wakacje gdzie chce przynajmniej co 4-5 miesięcy). 

Mam "stabilność emocjonalna" żona (nawet spoko) w miarę normalna (o ile tak można powiedzieć o kobiecie). Brak dzieci na utrzymaniu - syn dorosły w Polsce, przy matce ( co uważam za wartość dodana). 

 

Mi z pewnością to czego brakuje, to stabilności emocjonalnej, ale nie wierzę aby to miało się zmienić w najbliższym czasie - szczególnie po doświadczeniach z ponad dekady siedzenia w LTR, i obecnych obserwacjach. Do tego, osiągając to, co sobie tam wymyśliłem jako gówniarz - kompletnie brakuje mi drive do życia. Bodźcuję się kolejnymi laskami, poza tym jest pustka. I jestem na takiej huśtawce emocjonalnej od ponad roku, coraz ciężej skupić mi się na sobie. Forum pomaga poukładać myśli, skonfrontować się z opiniami bardziej dojrzałych i doświadczonych użytkowników. 

 

Realizuję kolejne cele zawodowe i sportowe, ale na zasadzie dyscypliny, nie ma tu żadnego silnego motywatora czy wizji jakiejś nagrody która miałaby stać za kolejnymi milestone'ami. Pracując w korpo na menadżerskim stanowisku jestem świadomy, że nie warto dawać z siebie więcej - kolejne efekty finansowe absolutnie nie idą w parze z wysiłkiem, który miałbym włożyć (lepiej wysiedzieć), w tym czasie lepiej rozwijać własną działalność (co czynię). Mam w sumie 3 źródła stałego dochodu - 90% idzie w giełdę, i to jest największa tragedia w tym wszystkim, bo ja nie wiem po co to pieniądze namnażam. Mam mieszkanie i samochód premium, stać mnie na wszystko, mimo tego żyję oszczędnie bo tak jestem wychowany. Myślę sobie, że grube hajsy się przydadzą na rozwój biznesu, ale już takowy prowadzę i on nie wymaga zastrzyku gotówki (usługi). I tak sobie leci słodko-gorzkie życie.

 

Te wszystkie moje działania miały sens, ale w dawnym konstrukcie w który wierzyłem - założenie rodziny z eks. Ta wizja upadła (poronienie -> wyjazd -> rozstanie), i od tamtej pory błądzę.

 

Także nie podpowiem 😂.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, Anabol napisał(a):

 

Piszę co czuję i co zaobserwowałem, mam narcystyczne zapędy więc zwracam uwagę na i poszukuję poklasku.

 

I wszystko jasne.:)

46 minut temu, Anabol napisał(a):

 

Widać po tym wpisie że chyba za bardzo skupiasz się na innych, a nie na sobie. W życiu nie spodziewałem się przypierdolki w moim kierunku przy takim poście

To nie przypierdolka. Też napisałem co zaobserwowalem czytając Twój wpis.

46 minut temu, Anabol napisał(a):

 

🙃. Może tu jest źródło problemu? Porównywanie się do innych

 

Być może masz rację. Prawdopodobnie masz rację.

46 minut temu, Anabol napisał(a):

 

 

. Na PW pytałeś o to ile mam wzrostu i jaką wagę... W życiu by mi nie przyszło do głowy kogoś spytać o coś podobnego, mam to totalnie w dupie. Weź to pod uwagę Mario, no offense.

 

Widzę że masz zapędy na takiego typa, co w ciszy pielęgnuje rzemiosło. Że tylko ciężka praca w skromności. Że ludzie docenią prawdziwa wartość. Wake the fuck up.

Tak, tak zostałem wychowany i tak pewnie zostanie. Ze trzeba robić swoje, bez szukania potwierdzenie wartości u innych czy fanów. Ludzie którzy wiedzą że są wartościowi i dobrzy w tym co robią nie obnoszą się z tym.:)

 

Pozwól że Ci coś pokaże:

 

Gość jest perkusista w Behemoth. Od kilku lat jest stawiany w czołówce najlepszych drummerow na świecie.

Zwróć uwagę jak się wypowiada. Jest skromy, wręcz wycofany. Zapytany o to czy na takim poziomie profesjonalizmu popełnia jeszcze błędy odpowiada: robię błędy każdej nocy gdy gram. Ale robię to w taki sposób że czasami jestem jedyną osobą która o tym wie. 

On nie robi zamieszania wokół siebie, nie szuka fanów. Wprost przeciwnie, stroni od nich. I tacy ludzie mi imponują .

Pozdrowienia i zdrowia życzę.:)

Ps: no offense? Bracie, urodziłem się 1 kwietnia, musisz się solidnie postarać żeby mnie obrazic :)

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minutes ago, Mariusz 1984 said:

I wszystko jasne.:)

To nie przypierdolka. Też napisałem co zaobserwowalem czytając Twój wpis.

Być może masz rację. Prawdopodobnie masz rację.

Tak, tak zostałem wychowany i tak pewnie zostanie. Ze trzeba robić swoje, bez szukania potwierdzenie wartości u innych czy fanów. Ludzie którzy wiedzą że są wartościowi i dobrzy w tym co robią nie obnoszą się z tym.:)

 

Pozwól że Ci coś pokaże:

 

Gość jest perkusista w Behemoth. Od kilku lat jest stawiany w czołówce najlepszych drummerow na świecie.

Zwróć uwagę jak się wypowiada. Jest skromy, wręcz wycofany. Zapytany o to czy na takim poziomie profesjonalizmu popełnia jeszcze błędy odpowiada: robię błędy każdej nocy gdy gram. Ale robię to w taki sposób że czasami jestem jedyną osobą która o tym wie. 

On nie robi zamieszania wokół siebie, nie szuka fanów. Wprost przeciwnie, stroni od nich. I tacy ludzie mi imponują .

Pozdrowienia i zdrowia życzę.:)

Ps: no offense? Bracie, urodziłem się 1 kwietnia, musisz się solidnie postarać żeby mnie obrazic :)

 

 

Też kiedyś taki byłem, ale nie procentowało. Serio. Siedziałem zamknięty w książkach, na słuchawkach wykonywałem trening, w pracy rzetelnie robiłem swoje bez chwalenia się i ogłaszania. Takie podejście nauczyło mnie etyki pracy, ale podjąłem się zmiany (wyjścia z tej strefy komfortu cichego perfekcjonisty-rzemieślnika) by robić pewne rzeczy pod publiczkę, dla własnych korzyści - co spowodowało dużo większe sukcesy finansowe i masę nowych współprac (za pośrednictwem IG). Teraz nadal robię swoje, ale odkryłem w sobie też narcyza, którego karmię. Dokonałem zmiany swoich przekonań i naturalnego zachowania, bazując na doświadczeniu, że ludzi (generalnie) gówno interesuje jak coś powstaje - interesuje ich efekt końcowy. Prostota. Emocje. Powierzchowność.

 

Żyjemy w kulturze która stawia na piedestale jednostkę, egoizm. Nie chcesz w tym brać udziału - spoko. Ja już nie idę pod prąd, bo to się zwyczajnie nie opłaca. Wystarczy mi świadomość kim byłem i kim jestem, i dlaczego tak, a nie inaczej.

  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Anabol said:

Mi z pewnością to czego brakuje, to stabilności emocjonalnej, ale nie wierzę aby to miało się zmienić w najbliższym czasie - szczególnie po doświadczeniach z ponad dekady siedzenia w LTR, i obecnych obserwacjach. Do tego, osiągając to, co sobie tam wymyśliłem jako gówniarz - kompletnie brakuje mi drive do życia. Bodźcuję się kolejnymi laskami, poza tym jest pustka. I jestem na takiej huśtawce emocjonalnej od ponad roku, coraz ciężej skupić mi się na sobie. Forum pomaga poukładać myśli, skonfrontować się z opiniami bardziej dojrzałych i doświadczonych użytkowników. 

No od tego masz NAS - Forum, jedyne takie miejsce na zie... (w internecie), ale "do brzegu".

Byłem młodszy, miałem tak samo. Oczywiście że jak niejedna niunia przejdzie koło mnie na ulicy czy widzę w londyńskim metrze fajne sztuki- to robi mi się przyjemnie i gorąco. Ale żeby mnie to "ustawiało emocjonalnie w życiu" ? No nie powiedziałbym...

Więc jeszcze na mnie jakoś działają. Ale mam żonę, jestem z jedna kobieta. Zasady, wiara w przyzwoitość, wychowanie (więc nie zdradzam, może powinienem ?). Ale wiem że nurkowanie w imprezę i wymiana partnerek (krótko i długotrwałych) to droga donikąd. Daje emocje na chwile. Później (tak jak piszesz) PUSTKA. To właśnie uczucie - utwierdza mnie w tym że kobiety to tylko dodatek do naszego życia.

MIalem w zyciu etapy (nazwijmy to umownie).

  1. Były okresy że nie liczyło się dla mnie nic poza imprezami, koncertami. To mnie kręciło, rajcowało, dawało emocje. (okres/wiek 17-23 lata)
  2. Wiek 24-28 lat próba "budowy domu" (tego z zona i synem oraz tego murowanego na własnej działce budowlanej). W tym okresie łapałem "kilka srok za ogon" - była budowa domu, dbanie o dziecko nowo-narodzone, budowa firmy wraz z zona (kompletna porażka, bankructwo), kontynuowanie studiów na Uniwersytecie (zaoczne, z przerwami po latach skończone), praca zawodowa (i chęć awansowania najlepiej w kilka miesięcy - NIE DA SIĘ), wakacje i pieniądze (jednego i drugiego ZA MALO bylo ).
  3. 28 lat do 34 roku życia. Rozwód, ratowanie resztek majątku, nowa partnerka LTR, próba odbudowy życia, rozpoczęcia "nowego otwarcia", budowanie kolejnego biznesu (knajpa), rozstania z hukiem. W tym okresie kręciło mnie mieszkanie, jego remont, zerwanie ze starymi nawykami, nawet w tym celu wyprowadzilem sie z rodzinnego miasta (gdzie wszystko było poukładane) do mniejszego. Kręciło mnie ustabilizowanie mojego życia. Były spacery nad jeziorami (taki region z lasami + jeziora). 
  4. 34 lata.  Decyzja o wyjeździe za granicę. To okres gdzie "klamka zapadła" że rzucam przyzwyczajenia, ciepłe kapcie i "gorąca wodę w kranie" i rozpoczynam nowe życie tyle że od ZERA i w UK. Czas zajmowało mi takie przyziemne sprawy jak zarobienie na wynajęcie pokoju, kupowanie materaca lub pierwszego samochodu wraz z jego ubezpieczeniem. No i "wyścig szczurów", w międzyczasie jakieś wyjazdy dp Polski na chwile, odwiedziny rodziców. 
  5. 40 lat do teraz. Spijanie śmietanki, po tyraniu latami jakiś zakup nieruchomości, auta, Nowa (druga) żona, próby stabilizacji. Kręci mnie trochę uprawianie sportu (rower) silka (brak systematyczności bo brak czasu). Dużo zwiedzam, bywam, selekcjonuje znajomych, opieram sie na kilku przyjaciołach... Czytam ksiazki, pije dobra kawe lub whiskey itp

 

Krótkotrwałym bodźcem dla mnie jest rower ( dziś czwartek - w weekend planuje przegląd roweru w serwisie i jazda Londyn i okolice) z racji takiej ze z zona mamy "ciche dni" wole sobie dotlenić się i aktywnie odpocząć, pogoda sprzyja. A malzonka niech "przemysli swoje postepowanie"...😆

Długotrwały plan ? Oprócz biznesu mojego, ten najpiękniejszej moim zdaniem "fazy kreacji" i "budowania" mam wrażenie że powoli przygotowuje sie na starosc i niedołężność... Chce mala dzialke i dom na Cyprze lub na Florydzie (żona ma amerykański paszport). Dla Ciebie Anabol Taka moja rada (mi się raczej udawało, teraz tez sprobuje).

 

1. Odpoczynek, odstawienie kobiet, imprez, wodeczki oraz alko generalnie i dragów. Na jakiś czas. Przewietrzyć się, dać sobie czas, NIE MYŚLEĆ, odłączyć się. Problemy dopadną Ciebie po wszystkim (jeśli tak się nie stanie... NIE BYLO PROBLEMU).

2. Zastanowienie się CO TAK NAPRAWDE CIE KRECI (teraz, na tym etapie, co jest ważne TU i TERAZ, co Cie kreci, co jest warte wyzwania ?). Oczywiscie pisales powyzej ze "CZUJESZ PUSTKE", ale moze jak sie przewietrzysz coś Cię zainspiruje ? Czasem to spacer nad rzeka lub w parku ? A może wycieczka do Kenii czy innej Grecji ? Sprawdź. 

 

Czasami cieszę się że NIE MAM SZANS na bycie bardzo wielkim bogaczem. Oni musza byc na tzw "pelnej kurwie" (jak mawial klasyk) caly czas. Taki Jobs, czy Musk ? JPRD toz ja bym byl zombie gdybym zyl jak oni ! Caly czas gielda, majatek, ryzyko, oni nie maja czasu dla siebie kompletnie. Stres ich musi zrzerac od srodka non stop. Zmeczenie w wersji hard... I gdzieś huczy mi w głowie tekst niezyjacego juz Steva Jobsa:

"Your time is limited, so don't waste it living someone else's life. Don't be trapped by dogma - which is living with the results of other people's thinking. Don't let the noise of other's opinions drown out your own inner voice. And most important, have the courage to follow your heart and intuition. They somehow already know what you truly want to become. Everything else is secondary."

„Twój czas jest ograniczony, więc nie marnuj go, żyjąc cudzym życiem. Nie daj się złapać w pułapkę dogmatów – czyli życia z rezultatami myślenia innych ludzi. Nie pozwól, by hałas cudzych opinii zagłuszył twoje własne wnętrze głos. A co najważniejsze, miej odwagę podążać za głosem serca i intuicją. Oni jakoś już wiedzą, kim naprawdę chcesz zostać. Wszystko inne jest drugorzędne."

 

Wiec wiem ze kreci mnie tylko sam proces kreowania, budowania czegoś, poświęcania się by coś fajnego stworzyć. Czy to będzie jakaś nowa marka mojego (budowanego od podstaw) biznesu. Czy na przykład projekt fajnej grafiki oraz wnętrza tej przyczepy ? Nieważne. Wazne by bylo fajne, oryginalne, moje. Food Truck z dobra muzyka, w oryginalnym opakowaniu z pięknym logo, tego chce.  Nawet w bezkosztowym sprzedawaniu hot-dogów z polska kielbasa (mam na myśli bez czynszu płaconego komukolwiek) licze oczywiscie na zysk. Nie musi być wielki, wystarczy żeby był. Bo jest drugorzędny. Ja i moje emocje chce by były na pierwszym miejscu. Tak jest ze mna TERAZ i TU. Za kilka miesiecy mowcie mi moze "kielbasiany baron"...?

Zycze kazdemu by odnalazł swoje emocje i wypełni pustkę, nawet sobie.

 

Edytowane przez OGÓR
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mariusz 1984 i @Anabol Ja kiedyś byłem tak jak opisujecie skromnym chłopakiem pracującym w ciszy, ale w miarę szybko (całe szczęście) zobaczyłem, że to się nie opłaca. Ktoś, kto umie dużo mniej i pracuje dużo mniej, narobi szumu wokół siebie, opowiadając o tym co robicie w grupie (gdzie Ty robisz większość a on 1%) i potem wszyscy dany efekt kojarzą z gościem, który pozował się na osobę najwięcej wnoszącą. Do tego ludzi przyciąga entuzjazm, pogodne nastawienie i umiejętności socjalne, a taka osoba siedząca w książkach i przed komputerem, zmagająca się z problemami które cięzko rozwiązać, będzie mniej atrakcyjnym rozmówcą, co za tym idzie o danym projekcie ludzie chętniej będą gadać z tym pozerem, niż z osobą pilnie pracującą. Następna sprawa, ludzie cenią tych, którzy NATURALNYM TALENTEM mają osiągi, a nie tych którzy zajebistym wysiłkiem coś osiągają (to tylko z pozoru ludzie cenią), bo osoba z naturalnym talentem ma większy potencjał. No i tego pozera ludzie skojarzą jako kogoś z talentem, bo tak sobie śmieszkował i luźno rozmawiał a potem myk, powstał wielki projekt za "jego" udziałem.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może być zdjęciem przedstawiającym co najmniej jedna osoba
 
Ostatnie słowa Steve'a Jobsa, miliardera, który zmarł w wieku 56 lat:
"Osiągnąłem szczyt sukcesu w świecie biznesu. W oczach innych moje życie jest sukcesem.
Jednak poza pracą, miałem niewiele radości.
Ostatecznie bogactwo jest tylko faktem, do którego przywykłem.
W tej chwili, leżąc w szpitalnym łóżku i przypominając sobie całe życie, zdaję sobie sprawę, że wszystkie uznanie i bogactwo, z których wziąłem tyle dumy, bledły i stały się nieistotne w obliczu nadchodzącej śmierci.
Możesz zatrudnić kogoś do prowadzenia samochodu lub zarabiania dla Ciebie pieniędzy, ale nie można zatrudnić kogoś, aby wytrzymał chorobę i umarł za Ciebie.
Zagubione rzeczy materialne można odnaleźć. Ale jest jedna rzecz, której nigdy nie można odnaleźć, gdy jest stracone: życie.
Niezależnie od tego, na jakim etapie w życiu jesteśmy obecnie, z czasem staniemy przed dniem, w którym zasłona się zamyka.
Kochaj swoją rodzinę, współmałżonka, dzieci i przyjaciół... Traktujcie ich dobrze.
Dbaj o nich.
Z wiekiem i stajemy się mądrzejsi, powoli zdajemy sobie sprawę, że noszenie zegarka za 300 dolarów lub 30 dolarów, oba dają tę samą godzinę
Niezależnie od tego, czy mamy portfel lub torebkę za 300 USD, kwota w środku jest taka sama.
Niezależnie od tego, czy prowadzimy samochód za 150 000 dolarów, czy samochód za 30 000 dolarów, droga i odległość są takie same i dojeżdżamy do tego samego celu.
Niezależnie od tego, czy pijemy butelkę wina za 1000 dolarów, czy za 10 dolarów, kac jest taki sam.
Czy dom, w którym mieszkamy ma 100 czy 1000 metrów kwadratowych, samotność jest taka sama.
Zdasz sobie sprawę, że twoje prawdziwe wewnętrzne szczęście nie pochodzi z materialnych rzeczy tego świata.
Niezależnie od tego, czy podróżujesz pierwszą klasą, czy klasą ekonomiczną, jeśli samolot się zepsuje, spadniesz razem z nim...
Dlatego mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że kiedy masz przyjaciół, braci i siostry, z którymi rozmawiasz, śmiejesz się, rozmawiasz, śpiewasz, mówisz o północnym południowym wschodzie lub niebie i ziemi... to jest prawdziwe szczęście!!
Niezaprzeczalny fakt z życia:
Nie edukuj swoich dzieci, aby były bogate.
Naucz ich, aby byli szczęśliwi.
Kiedy dorosną, będą znali wartość rzeczy, a nie cenę. »
Życie jest piękne
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mariusz 1984 stary, nie rób żadnych notatek, nie buduj piramidy masłowa, nie stój nago przed lustrem waląc afirmacje.

 

Jak jest u Ciebie z umiejętnościami społecznymi?

 

Często rozmawiasz z obcymi ludźmi czy jesteś typem samotnika?

 

Pewnie typem samotnika z niską samooceną skoro zostałeś wmurowany w ziemie przez zwykłe zagadanie.

 

Skoro chcesz mieć dobre umiejętności interpersonalne to ćwicz umiejętności interpersonalne zamiast czytać książki o nie wiadomo czym.

 

Kiedyś uczyłem dziewczyny na studiach i jak czekałem na pierwszą to byłem dość zestresowany, a jak już miałem obrobione 2 albo 3 i czekałem na czwartą to byłem już tak wyluzowany i rozgadany, że spotkanie wchodziło jak masło. Jak wchodziła czwarta to od progu mi się już gęba nie zamykała i z pewnością wypadłem dużo lepiej niż przy tej pierwszej, a w międzyczasie nie zrobiłem ze sobą absolutnie nic oprócz obycia się trochę w sytuacji.

 

Znajdź sobie zajęcie w którym trzeba dużo rozmawiać z ludźmi, najlepiej młodymi dziewczynami i po kilku tygodniach takiej roboty po kilka godzin dziennie pewnie będziesz miał efekt duży lepszy niż jakbyś pół życia spędził nad medytacją i budowaniu w głowie pewności siebie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Pocztowy napisał(a):

@Mariusz 1984 stary, nie rób żadnych notatek, nie buduj piramidy masłowa, nie stój nago przed lustrem waląc afirmacje.

 

Jak jest u Ciebie z umiejętnościami społecznymi?

 

Często rozmawiasz z obcymi ludźmi czy jesteś typem samotnika?

 

Jestem typem samotnika.

8 minut temu, Pocztowy napisał(a):

 

Pewnie typem samotnika z niską samooceną skoro zostałeś wmurowany w ziemie przez zwykłe zagadanie.

 

Skoro chcesz mieć dobre umiejętności interpersonalne to ćwicz umiejętności interpersonalne zamiast czytać książki o nie wiadomo czym.

 

Kiedyś uczyłem dziewczyny na studiach i jak czekałem na pierwszą to byłem dość zestresowany, a jak już miałem obrobione 2 albo 3 i czekałem na czwartą to byłem już tak wyluzowany i rozgadany, że spotkanie wchodziło jak masło. Jak wchodziła czwarta to od progu mi się już gęba nie zamykała i z pewnością wypadłem dużo lepiej niż przy tej pierwszej, a w międzyczasie nie zrobiłem ze sobą absolutnie nic oprócz obycia się trochę w sytuacji.

 

Znajdź sobie zajęcie w którym trzeba dużo rozmawiać z ludźmi, najlepiej młodymi dziewczynami i po kilku tygodniach takiej roboty po kilka godzin dziennie pewnie będziesz miał efekt duży lepszy niż jakbyś pół życia spędził nad medytacją i budowaniu w głowie pewności siebie.

Pracuje z młodymi ludźmi, w większości młodymi. Problem w tym że ja nie chcę z nimi rozmawiać. Jak ktoś do mnie przychodzi i pierdoli głupoty, udaje że nie słyszę, albo zakładam słuchawki żeby mieć pretekst - mogę wtedy udawać że nie słyszę. Taka osoba stoi parę sekund a potem odchodzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.