Skocz do zawartości

"Mój ci on, mój ci jest!" dlaczego panie tak mówią?


Rekomendowane odpowiedzi

Witam Bracia,

 

chciałem się podzielić z Wami moją obserwacją Pań w związkach, głównie małżeńskich ale w relacjach mniej formalnych też występuje.

 

Panie opisując jakąś sytuacje z udziałem swojego faceta opisują to: " mój Marek, mój Darek, mój Marian...." i dalej następuje opis co zrobił. No i tu oczywiście według zasług czy też win albo że orzeł i niech inne zazdroszczą, albo że dupek i niech płaczą jak ma ciężko i się poświęca. Ale nie o tym. Zauważyłem ze "mój" występuję często: mój mąż, ten mój to..., mojego to...

Tak słuchałem i zastanawiałem się czemu ten "mój"? Znam w większości ich partnerów i wiem który to jej, a mimo to powtarzają "a mój Marek to ostatnio..."

 

Panowie natomiast opisując jakieś zdarzenie z udziałem partnerki mówią po prostu o zdarzeniu lub jeśli wskazują imię to mówią bez żadnych przedrostków np. "ostatnio z Irenką byliśmy...". Nie ma że z moją Irenką, po prostu z Irenką gdzieś byli.

 

I tak się zastanawiam czemu tak jest? Czy Panie mówiąc "mój..." budują swoją pewność siebie, że jest taka fajna że ma swojego chłopa i ktoś ją chciał. I niech wszyscy od razu wiedzą że z kimś jest no bo przecież "mój..." Czy też odnoszą się jak do własności, chodzącego bankomatu, dostarczyciela, i inne różne określenia. Wiecie o co chodzi. Mój on jest i zrobi co będę chciała.

 

W moim otoczeniu jest większość małżeństw więc pulę do obserwacji mam mało zróżnicowaną ale może inni Bracia podzielą się swoimi obserwacjami w innych grupach. Zaobserwowaliście podobne wypowiedzi u swoich znajomych? Zwracaliście kiedyś na to uwagę? 

 

Ciekawe też jak to działa na podświadomość facetów? No bo przecież czasem słyszymy te rozmowy gdzie padają te wszystkie "mój". A w końcu tyle lat słuchania "mój, mój..." może odcisnąć swój ślad w psychice.

 

Chętnie poznam Wasze opinie na ten temat

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To przecież proste. Jak mówisz np.o samochodzie to też używasz określenia "mój". Dla kobiety facet jest kolejną rzeczą którą posiada i która jest równie użyteczna jak lodówka, samochód czy mikrofalówka. Do tego traktuje ona faceta jako coś, co ma się na wyłączność i własność, i którego można zutylizować jak pojawi się lepszy model.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakompleksienie tylko i wyłacznie, kobieta dodajac "mój" i zasluga, utwierdza sie w przekonaniu ze dobrze wybrala, szuka w swoim towarzystwie psiapsiułczym potwierdzenia tego...

To syndrom kobiet zakompleksionych, słabo ogarnietych sexualnie...

Przeważnie w 90% przypadków facet tej klientki to niski, grubawy, łysiejacy Pan co zamiata u mechanika gwoździe...

Kiedys przypadkiem dotknąlem niunie, Ona na to tylko mój X moze mnie dotykac, powiedziala to głosno żeby kazdy slyszal, tym samym pokazuje otoczenie ze jest wierna, skromna, a tak naprawde przewaznie nikt jej nie chcial i wybrała byle kogo...

Odpowiedzialem jej; tylko jeden facet Cie dotykał? Mina lali bezcenna :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przecież to jest prosta metafora stosowana przy przedłużeniu EGO.

 

Mój samochód, mój dom, moje pieniądze, mój wkurwiający szef, moja zjebana była dziewczyna

 

A teraz patrzmy na magiczny zabieg zamiany na "ten"

 

Ten samochód, ten dom, te pieniądze, ten wkurwiający szef, ta zjebana była dziewczyna.

 

Emocjonalność kompletnie inna, czyż nie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ego to jedna kwestia. Może też to być spowodowane tym, że np kobieta mówi "mój x / y / z zrobił / jest... " i dzięki temu próbuje zabłysnąć u koleżanek jakiego zajebistego faceta ma. Jest to próba wywołania zazdrości u koleżanek, bo przecież ona ma takiego zaradnego faceta / ma wysoki status społeczny itd itp i dzięki temu podnosi swoją wartość... bo przecież łatwiej się wylansować na czyichś osiągnięciach niż na swoich własnych, których zazwyczaj im brakuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Abraham Szechter Blumsztaj sam tak mówiłem do jednej kobiety z którą byłęm (oj to był poważny błąd) a tak to częściej słyszałem wersje "moja..." i potem były jakieś zdrobnienia w stylu Myszka itd itp.

Edytowane przez HORACIOU5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tarnawa nie zawsze. Parę razy słyszałem jak po prostu niektórzy faceci tak mówili do swoich kobiet a byli, i w sumie nadal niestety są, pantoflarzami. W bardziej... hmm... normalnych relacjach, które zaobserwowałem to po prostu i jedna i druga strona zwraca się do siebie po imieniu bez dodatku 'mój' i innych misiów pysiów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lesniczy

    Dzięki za temat, jest ważny.

Po ślubie ćwierć wieku temu, też miałem takie akcje. Zawsze się podpinała. Jeżeli zabierała udział w dyskusji przy 'stole', zawsze rozpoczynając rozmowę używała zwrotu 'a mój Adolf'.

Bardzo mnie to irytowało. Mówię kobieto znajdź sobie inny temat, a nie ciągle mną się podpierasz, nie masz swojego życia?

 

To jest tak jak bracia wyżej zauważyli, chce się pochwalić, podkreślić że ma. Ona jest bogata bo ma męża, może błyszczeć w środowisku, brylować. Moja szczególnie, była panią policjantową.

Właśnie, to szczególne, kiedyś się określało status kobiety: p.profesorowa, policjantowa, prokuratorowa, żona rzeźnika, żona szewca, etc. To facet określał jej status społeczny.

Ta ona, żona była tylko dodatkiem do statusu faceta. Jak to mężczyzna ogarnął to już inny temat.

 

Inny przykład, ze wspomnień. Przygotowałem wózek z dzieciakiem na spacer, ona miała iść. Chodź ze mną, mówię nie, mam swoje sprawy. Chodź, nigdzie się razem nie pokazujemy. Mówię mam swoje sprawy.

No chodź, pokażmy się razem. Mówię, po co, żeby koleżanki widziały że ty też masz męża?

 

Kobiety całe życie wiążą nasz sukces z swoimi osiągnięciami. To pijawki które żywią się naszym sukcesem i przyswajają go na swoją modłę. W/g nich to one pracują na sukces, i im się należy część chwały.

 

Amen.

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jak myśliwy, który chwali się zdobyczą. Im facet "lepszy" w oczach środowiska, w którym się obraca tym chętniej podkreśla swoje "prawa własności" do niego.

 

Na zasadzie, ja ustrzeliłam większego dzika, niż wy dziewczyny.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tarnawa w przypadku samców nie spotkałem się z takimi określeniami. Chyba ze masz na myśli wolnych samców to wtedy tak, jak najbardziej. Kumpel sam przyznał, że kiedyś kombinował jak wybrnąć z sytuacji, bo spotykał się z dwoma naraz no i użył tego typu zwrotu do jednej z nich.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.