Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 09.02.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. Pojechałem dziś na moją daczę na zadupiu. Zaspy po kolana, fart że przy drodze dojazdowej do paru chałup, więc trochę przetarte. W domku zimno, że jaja odpadają, rozpaliłem kozę, zapatrzyłem się w ogień i naszły mnie pewne rozkminki. Sztandarowym produktem sprzedawanym jako panaceum na udany związek jest "trzymanie ramy" i "zapewnianie emocji". Ma to gwarantować ponoć wysokie prawdopodobieństwo sukcesu. Ramę zostawmy, bo jest ona znaczeniowo dość prosta (stawianie granic, egzekwowanie ustaleń). Skupmy się natomiast na emocjach. "Kobieta żyje i karmi się emocjami" "Bez zapewniania emocji nie ma szans na udany związek" "Jak nie ma emocji, to partnerka się znudzi i skoczy w bok" Itp. itd., bo tego typu "prawd" opartych na emocjach jest mnóstwo. Czy jednak jest to prawda, że wystarczy zadbać o emocje, aby wszystko grało? Niestety nie. Jest to bardzo szkodliwy mit. Dostarczanie emocji jest niczym innym, jak dostarczaniem rozrywki, ale nijak się to ma do realizacji pragmatycznego celu kobiety. A kobiety są pragmatyczne i to bardzo. Ich podstawowym celem jest ślub i bombelek. Nie ważne czy ten cel jest jawny, czy ukryty, czy realizowany ad hoc, czy odsunięty w czasie, on cały czas jest i determinuje każde działanie kobiety oraz weryfikuje wszystkie inne "wspomagacze" typu emocje. I teraz tak: Samo dotarczanie kobiecie emocji, bez zapewnienia realizacji jej pragmatycznego celu, spowoduje porażkę każdej relacji. Wcześniej lub później, zazwyczaj wcześniej. Potwierdzają to poniekąd moje osobiste doświadczenia, gdzie mimo dostarczania tony emocji partnerkom, nigdy nie byłem skłonny realizować ich pragmatycznego celu lub też zwlekałem zbyt długo (co w efekcie daje to samo) . W każdym jednym przypadku skądinąd "modelowe" wręcz relacje się rozsypywały. Dlatego hasło "daj jej emocje, a będzie twoja" uważam za bardzo szkodliwe i wprowadzające w błąd. Dla "sukcesu" niezbędne jest zapewnienie 3 czynników: ramy, emocji oraz realizacji pragmatycznego celu kobiety. Bez tego pozostaje rotowanie kolejnych związków i zastanawianie się, co z kolejną panią było nie tak. Kazdy musi sam sobie odpowiedzieć, na którą drogę jest gotowy. Wyjątki od powyższego oczywiście zapewne się zdarzają.
    18 punktów
  2. Cześć Nie było mnie tu jakiś czas. Potrzebowałem kolejnej przerwy od forum, nie pierwszy raz zresztą. Przy czym przeglądam od czasu do czasu tematy. Ostatnio jechałem pociągiem przez wiele godzin i jednostajny dźwięk jadącego pociągu wprowadził mnie w stan skupienia i rozmyślań. Doszedłem do wniosku, że nie odnajduję się w życiu poza matrixem. Gdy tu przyszedłem przeżyłem szok (pewnie jak większość z Was), dowiedziałem się o wielu rzeczach, zrozumiałem jak działają świat i ludzie, oczywiście różne kwestie wcześniej dostrzegałem w jakimś mniejszym lub większym stopniu ale to było tylko jakieś tam światełko. Mimo wszystko życie z niebieską pigułą było dla mnie lepsze, łatwiejsze. Czasem tęsknie za nim. Wczoraj czytałem w jakimś temacie jak @JudgeMe opisywała życie na koszt mężczyzn, potem w innym @Angel_Sue, że po 25 roku życia nasz wygląd już nie ma takiego znaczenia bo wystarczy zaradność finansowa i rzeczy z tym związane. Czyli najpierw karuzela a potem szukanie misia. W międzyczasie coś od @Bullitt, który tyle pisał o tym jak ważna jest energia, praca nad sobą (w kontekście kobiet) i takie tam pierdoły żeby potem jednym zdaniem podsumować, że nie zazdrości mniej atrakcyjnym panom, gdyż Ci zawsze będą wyborem służącym dostarczaniu $$. Oczywiście takich rzeczy było dużo więcej, to tylko przykłady z brzegu. Pamiętam jak 10 lat temu pisałem z kobietami na portalach randkowych. Miałem jakieś spotkania, rozmowy. Byłem nawet w jakimś związku. Gdyby ktoś mi powiedział jak bardzo internet wpłynie na trudność poznawania samic to bym w to nie uwierzył bo przepaść jest kolosalna. Wiedza z forum może i być przydatna ale dla przeciętnego genetycznie mężczyzny to jest ogromny ciężar. Ciężar, który w zasadzie nic nie daje. Co mi ze świadomości, że w sumie mogę robić jedynie za bankomat albo być sam? Jakie to są wybory? Przed zdobyciem tej wiedzy człowiek miał w sobie nadzieję, radość. Czuł, że "coś" jeszcze go czeka. Owszem, oszukiwał się, wiedział, że forsa jest ważna, że wygląd jest ważny ale finalnie jakoś czuł się lepiej. Dla mnie świadomość brutalnych kryteriów wyboru mężczyzny to tylko minus, ani trochę nie zachęca mnie do pracy nad sobą. To tak jak temat o kasie, @JudgeMe wygrała sobie życie (a przynajmniej młodość), wystarczyło tylko uprawiać seks z bogatymi kolesiami. Ktoś powie, że dziwka. Okej, ale wspomnienia ma zajebiste. Konsekwencji żadnych. Znajdzie z czasem kogoś i tak na pstryknięcie palca, jak to kobieta. W świecie, w którym liczy się tylko wygląd i forsa bycie przeciętnym i niezamożnym człowiekiem jest bardzo uciążliwe. Właściwie powiedziałbym, że bez tych rzeczy życie to pewnego rodzaju patologia. Dla atrakcyjnych i bogatych ludzi świat jest zajebisty, zwłaszcza jak ma się cipkę (przykład wyżej). A co do sfery emocjonalnej... Te gadki o szczęśliwym byciu w samotności, kochaniu siebie i całej duchowości są dobre, ale głównie dla ludzi, którzy wybierają tą samotność bo chcą a nie ze względu na brak alternatywy. Czyli mogę mieć kobiety, ale nie chcę. Mogę mieć seks, ale nie chcę. Wiara, że liczy się coś więcej niż genetyka i hajs jest co prawda słodką iluzją, ale daje człowiekowi jakąś radość, jest jak taki balsam dla duszy. Jestem tu 4 lata i nie pamiętam od tego czasu abym chociaż przez tydzień był szczerze szczęśliwym człowiekiem. Pomimo medytacji, sportów, pracy nad sobą, nofapach i wielu innych aktywnościach, wewnątrz jestem smutnym gościem, który w dodatku ma świadomość, że najfajniejsze lata ma za sobą. Moi wieloletni znajomi dostrzegli kilka razy, że od iluś lat jestem jakiś taki "pusty" wewnętrznie. Ja zresztą i tak nie mogę się z nimi za bardzo dogadać, to są goście kompletnie siedzący w blue pill. W pewnym sensie jestem z nimi a i tak jestem sam. Życie to nieustanna walka, ja nie dałem rady przystosować się do dzisiejszego świata na tyle dobrze, aby osiągnąć w nim spełnienie. Oczywiście walczę cały czas bo nie ma innego wyjścia, ale czy w życiu chodzi o to żeby cały czas iść z zaciśniętymi zębami? Wiecznie walczyć? Czy tu pojawia się w końcu jakaś radość, cokolwiek? A nie jestem przecież nastolatkiem, przekroczyłem 30-stkę (btw dla tych co wierzą w ten mit, że jak ktoś nie miał kobiet przed 30-stką to później nagle się pojawią, nie, nic się nie zmieniło). Rozwój mojej kariery niestety wypluł bardzo zgniłe owoce, po 10 latach harówki mieć niecałe 5k oszczędności to mój osobisty dramat. Miał być rozwój, miała być kasa, satysfakcja. Jest gorzki żal straconych lat, finansowa frustracja i pewnego rodzaju wypalenie. No, ale nikt nie gwarantował, że będzie dobrze (może poza kołczanami rozwoju osobistego), świata nie obchodzi czy się starałeś czy nie, nie ma jakichś tam karm i innych. Nie ukrywam, że męczy mnie to wszystko. Na ten moment chciałbym żyć trochę jak @mac, z dała od wszystkiego, sam. Znaleźć sobie zaciszne miejsce i kisić się tam, spacerować sobie po pracy godzinami i trwać tak do końca swych dni. Co prawda jemu łatwiej bo on przeżył fajną młodość i ma ten etap za sobą, ja nie bardzo. Owszem, były jakieś popijawy itd, ale szału nie ma. Z drugiej strony gdybym wybrał imprezy a nie pracę nad sobą to czułbym, że źle wybrałem. A tak to chociaż wiem co się wydarzyło, to też cenna wiedza mimo, że profity z tej pracy prawie żadne. Wiedza z forum, życie poza matrixem, kult wyglądu i forsy oraz prawda o kobietach są dla mnie zbyt przytłaczające. Wolałem żyć w iluzji ale mieć jakąś namiastkę szczęścia w sobie. Nie wiem czy po takim czasie da się jeszcze wrócić do starych przyzwyczajeń, pewnie nie. Mógłbym co prawda już tu po prostu nie wchodzić ale polubiłem wielu użytkowników i przez to ciągle wracam. Wracam i cierpię. Dlatego chciałbym @Mosze Red prosić o usunięcie konta, dzięki temu wiedząc, że nie mogę już wchodzić w polemikę, łatwiej opuszczę to miejsce. Znaczy samo miejsce gra, ale wiedzy tu oferowanej nie potrafię wykorzystać jak większość z Was, czyni mnie ona nieszczęśliwym. Ja w sumie zawsze prosty człowiek byłem, może właśnie dlatego łatwiej mi się żyło w blue pill. Jednocześnie chciałbym podziękować wszystkim, którzy próbowali mi w wielu sprawach pomóc na przestrzeni mojego pobytu, 4 lata to kuuuupa czasu (zresztą stąd też ten post, nie mógłbym po takim czasie po prostu się nie pożegnać). Nie raz pomagaliście mi również na PW. Część z rad wdrożyłem. Część się niestety nie udało, nigdy nie byłem jakiś wielce bystry czy utalentowany (zresztą jak po 10 latach pracy ma się 5k na koncie to co tu dużo mówić, hehe), jedyna moja waluta to chęci ale to jest czasem (jak widać często) po prostu za mało. Za mało w świecie drapieżników, konkretnych genetycznie gości, przedsiębiorczych, bogatych. W świecie długaśnej listy kobiecych wymagań, których spełnienie dla zwykłego faceta to stawanie na rzęsach. W świecie, w którym w każdej firmie słyszysz o kryzysie mimo tego, że się starasz a wiesz i czujesz, że predyspozycji do założenia własnej po prostu nie masz. Nie chcę wymieniać wszystkich nicków, Messerów i jemu podobnych, jest Was mnóstwo, tym którym dziękuję. Również wdzięczny jestem za szczerość niektórych rezerwatek odnośnie ich relacji z mężczyznami, @JudgeMe, @Androgeniczna, @Cuba Libre, Violent i wiele innych. Co prawda ciągle nie umiem przełknąć tej prawdy ale z drugiej strony... Gdybym miał wygląd, wzrost i forsę to może by mi to ani trochę nie przeszkadzało? A może nawet cieszyło? Strzelam, że wysoki przystojniak bardzo się cieszy, że to właśnie te cechy się liczą. Przecież dzięki temu na starcie odpada mu z 90% konkurentów a jeszcze palcem nie kiwnął. Nie raz tu wysocy panowie pisali, że za chuja nie zamieniliby się z niskim gościem. Podobnie człowiek z bogatego domu, kobieta robiąca po 20-30k miesięcznie za pokazanie paru fotek na necie czy osoba przedsiębiorcza itd. Oni wszyscy cieszą się, że w życiu jedną z najważniejszych rzeczy są pieniądze, gdyż przychodzą im one mniej lub bardziej łatwo. Mogę sobie jedynie wyobrazić jakie to jest fajne uczucie mieć rzeczy, które są na świecie najbardziej pożądane. Wiem, że ten post jest nieco chaotyczny, ale sens raczej zachowany. Niektórym z Was nie odpisałem na PW, przepraszam za to ale uznałem, że w tym momencie to już nie ma większego sensu. Nie wiem czy jest na świecie miejsce, w którym bez wyglądu i predyspozycji do robienia $ można odnaleźć spełnienie, ale na pewno będę go szukał, co mi zresztą pozostało Odnośnie Was, wielu wie o mnie więcej niż ludzie, z którymi trzymam się po 20 lat, a nie znam przecież stąd osobiście nikogo. Przez 4 lata przywiązałem się do tych nicków i avatarków niesamowicie, i życzę Wam kurewsko wielkie POWODZENIA! @Mosze Red, poprosiłbym o załatwienie sprawy w wolnej chwili. DZIĘKI!
    18 punktów
  3. Nie możesz mieć, kolego, 'finalnych' przemyśleń póki oddychasz i Twoje Życie trwa.
    11 punktów
  4. Pamiętaj o autorze, którego Ci poleciłem. Zajmij się resztą jego książek, aż dojdziesz do skutku. To jest jedyne wyjście, inaczej będzie jak pisałeś - będziesz walił głową w mur i był całe życie pusty. Cierpi ego, które nie może spełnić swoich biologicznych programów przetrwania - jak to u zwierząt, bo my jesteśmy tylko małpkami 2.0. Problem w tym, że ego nie jest rzeczywistością. Ego jest filtrem, który w 1/10 000 sekundy przepuszcza informacje zgodnie ze swoim programowaniem oraz stanem emocjonalnym, jaki w danej chwili dominuje. Ten niesamowicie krótki fragment wpływa na to, czy jesteś ofiarą czy masz jakąś kontrolę - a ego kocha być ofiarą. Zrobi wszystko, żeby podkreślać swoją tragiczność i bezsens świata. Z tego żyje. Tak wyewoluowało przez miliony lat. Dzięki negatywności mogło przetrwać - i teraz się z nią mierzysz. Problem tylko w tym, że ona nie pasuje do obecnych czasów, a te programy nadal chcą siać agresję - czy to względem świata czy siebie. Moment, kiedy zostajesz sam ze sobą jest momentem, który dla wielu ludzi jest wręcz traumatyczny, bo to wszystko wychodzi z nieświadomości. W momencie, kiedy poczujesz na sobie doświadczalnie ten stan, że tak naprawdę ego jest jakby z boku, jest obce, jest niekończącym się źródłem cierpienia, które domaga się wiecznej uwagi, jest "nakładką", jest jak ubranie, które można ściągać i zakładać inne, wtedy jesteś przed bardzo ważnym krokiem w życiu. Chyba najważniejszym. Daj swojemu ego imię. "Oczywiście Ptysiu, że chcesz tą panią przelecieć". "Oczywiście Ptysiu, że świat jest niesprawiedliwy". "Oczywiście Ptysiu, że wszyscy powinni zdechnąć". A potem dojrzysz, że tak naprawdę całe źródło wszystkich stanów, przesądów, opinii, emocji było karą jaką sam sobie wymierzałeś na zasadzie automatyzmu i biologicznego programowania. Teraz mierzysz się ze swoim pragnieniami, które możesz racjonalizować sobie na miliard sposobów. Ego tylko na to czeka, żeby powiedzieć "ALE..." i siać swoją propagandę, żeby ostatecznie dzięki temu cierpieć. Ale czym jest nasze cierpienie jeżeli nie spotkaniem się ze swoim pragnieniem? Właściwie wszystkie nasze cierpienia są naszymi przywiązaniami, których ostatecznie wszystkich nie da się spełnić. Zawsze czegoś będzie brakowało. Ego nigdy nie powie "dość". Nawet jakby miało popełnić samobójstwo to zrzuci Cię z mostu, niż się przyzna, że goniło własny ogon i zostało oszukane. Jest na to za ważne i zbyt dumne - nawet jak się poniża i udaje świętoszka czy tam męczennika. Pragnienia zniszczyły Ci już życie. Życie chciało oduczyć Cię pragnień jak opisywałeś masturbację do pornografii, gdzie już nie chciał Ci stać, ale nadal go miętoliłes. To jest jak choroba, która odbija, żeby człowiekowi zwrócić uwagę na to, że podświadomie żyje w patologii. Teraz, możesz nabawić się choroby autoimmunologicznej bądź jakiejś innej - i musisz się liczyć z tym, że to będzie czysta psychosomatyka, jeżeli nadal będzie dominowało ego, bo ono z chęcią się zabije niż się zatrzyma w swoim neurotyczno-narcystycznym pędzie .. ku niczemu. I to nie świat Cię skrzywdził - to zrobiło Ci ego. Musisz zrozumieć tylko jego, to niekończące się źródło cierpienia. Ono nigdy nie przestanie napierdalać. Nigdy nie skończy. Zawsze będzie miało na coś opinie. Czegoś będzie chciało. Zawsze coś będzie mu się podobało. Będzie chciało robić marsze, protesty. Wytłumaczy sobie wszystkie okropieństwa, bo tak czuje. Dopóki go nie zrozumiesz i z miłością nie przekroczysz - nie z agresją, bo agresja powoduje tylko jego wzrost i jeszcze bardziej zaciekły atak, co pokazała już historia jak wygląda potępianie ludzi za grzech.. A agresją są wszelkie uczucia negatywne, w tym też smutek. Smutek jest agresją względem własnej osoby. W nim jest rozwiązanie. Inaczej chciałbyś się tylko stymulować jak szczury w eksperymencie, które chcą być na haju. Odpowiedz sobie na pytanie, czy jesteś szczurem? Kiedyś, jak już będziesz po drugiej stronie ego, wtedy może nawet się uśmiechniesz wspominając ten post. Uśmiechniesz się z tego powodu, że walczyłeś z tym, że jak ćpun, który robi wszystko żeby nie czuć negatywnych emocji, zostałeś sam ze sobą na ćpuńskim zjeździe (który teraz przechodzisz) i musisz to odchorować. Kiedy cały świat jest na haju, musi się znieczulać i nie czuć tego syfu, teraz to przerabiasz. Kiedy świat nadal będzie cierpiał i dalej ćpał, to możesz być już wolny. Jak to zrobić, to dokładnie Ci wysłałem tego autora. On nie kłamie. Badaj każde zdanie. Podążaj ścieżką i nie trać czasu na taką filozofię, bo filozofia jest niebezpieczna. A to samo puści, jeżeli wyrazisz ku temu własną wewnętrzną wolę. I odkryjesz rodzaj wolności, który ciężko opisać. Ja za ten rodzaj wolności nie zamieniłbym nic. Nigdy w życiu nie chciałbym być tym, kim byłem wcześniej, licząc, że coś na ziemi da mi szczęście i zaspokojenie, nowa panna, motorek, praca, cokolwiek. Nic. To jest chwilowe przykrycie problemu, żeby odkryć, że tam nic nie ma. Pamiętasz tekst Jima Carrey'a który powiedział, że życzy wszystkim ludziom na świecie wszystkiego najlepszego co ten świat ma do zaoferowania, żeby odkryli, że tam nic nie ma i to nie jest szczęście? Na tym polega dojrzałość, kiedy rozumiesz gierki ego, które może udawać nawet cudownie zmienionego, żeby tylko dostać swój haj, władzę, dominację, rozpłód. Jak to u zwierząt, pamiętaj. A to wszystko motywowane jest lękiem, poczuciem winy, kompleksami niższości, porównywaniem się z innymi małpkami. Ego, zbudowane na niepewności, musi wiedzieć "gdzie jest" porównując się z innymi. Zwykła ewolucja. Jak wiesz, chyba nie masz innego wyjścia, a to wyjście jest tym, co może być najlepszym co w życiu spotkasz. Tylko pozornie jawi się jako strata, ale to jest norma w tym świecie. Błogosławieństwo często bywa przekleństwem na dłuższą metę. I tego Ci życzę - coraz większego zrozumienia, że walczysz z własnymi projekcjami i żyjesz w wytworzonym przez siebie emocjonalnym świecie, który jest złudzeniem. Z tego chociażby względu, że są miliardy ludzi i pamiętaj, że każdy ma rację w swoim postrzeganiu rzeczywistości - nawet pacjent szpitala psychiatrycznego. On też jest święcie przekonany w swoje sądy, bo tak czuje. Percepcja jest iluzją, a czucie może zmienić się z minuty na minutę w tym też obraz świata. Wystarczy, że Cię naćpam i zaczniesz wszystkich kochać i uznasz, że świat jest bajeczny i cudowny. Co się dzieje na stanie naćpania się? Wszystkie negatywne emocje są tylko przykryte, znieczuliłeś się, uciekłeś od siebie. Ale one nigdy nie uciekną, dopóki się nimi nie zajmiesz. Możesz przed nimi uciekać aż do śmierci, co robi prawie każdy. Może Twoje ego kiedyś się podda. A czeka Cię poziom spokoju i harmonii, który ciężko sobie wyobrazić - dlatego teraz może wydać Ci się nierealnym, odległym, niemożliwym - co też jest naładowanym emocjonalnie sądem. Rozwiązania Ci wysłałem, bo one istnieją, ale nie tam, gdzie podąża świat. Świat ma to do siebie, że wręcz zawsze się myli. Nigdy nie odkryjesz głębszej radości i spełnienia żyjąc w świecie zwierząt. Mózg jest tak zaprogramowany, żeby odczuwać radość tylko chwilę - bo ona ewolucyjnie nie jest tak przydatna. O wiele ważniejsze jest przecież cierpienie, ono motywuje, żeby usunąć ból. A jak to zrobić, to już Ci wysłałem. Problem w tym, że tego cierpienia są tak ogromne pokłady, że sprawiają wrażenie nigdy się nie kończących. I raduj się - jeżeli chcesz iść tą ścieżką, którą opisałem i nie chcesz zmarnować sobie życia, to właśnie jesteś na początku wielkiej podróży, która będzie jedną z najlepszych jakie kiedykolwiek miałeś, po prostu jeszcze nie widzisz mety, bo jesteś w przedbiegach. To nie jest tak, że świat jest smutny. Po prostu tłumisz swoją radość, która jest poza ego. To nie jest tak, że nie chcesz dać nikomu nawet złotówki - tłumisz swoją hojność, za pomocą ego, które jest oparte na małości i podłości. To nie jest tak, że życie jest bez sensu - po prostu nie rozumiesz sam swojego sensu w tej chwilowej grze. To nie jest tak, że kuciapka ma siłę leczącą wszystkie smutki - mężczyźni na poziomie podświadomym mają niesamowicie silnie wgrany program powrotu do stanu ukojenia bycia w brzuszku mamusi, wzmocniony biologiczną chęcią rozpłodu. Brak możliwości rozwiązania tej sytuacji to jest dla ego tragedia. Niestety, za ego stoi coś znacznie większego. I to jest rozwiązanie, bo popędy nie przyniosą tego, czego oczekujesz. Nie marnuj już więcej czasu. To nie ma żadnego sensu. Powodzenia i życzę wszystkiego dobrego! Ta postać jest realna. Potwierdzona informacja, ona mówiła jak jest, ale z racji "zasług", które są znaaacznie ponad przeciętną, tylko wydaje się nierealna, bo to dla zwykłego człowieka wydaje się raczej niepoważne, że ktoś może być tak ogarniętym człowiekiem.
    9 punktów
  5. https://www.facebook.com/KONFEDERACJA2019/photos/a.1972780433028557/2514644368842158/ , to co panowie kiedy wojna domowa? "UWAGADo mediów wyciekło pismo zastępcy Zbigniewa Ziobro, w którym domaga się od wszystkich prokuratorów stawiania otwierającym się przedsiębiorcom zarzutu, za który grozi... 8 lat więzienia! Zalecił także „ograniczenie do minimum” sprawdzania, czy zarzut jest uzasadniony. To jest działanie antypolskie, wymierzone w wyniszczenie polskiej małej i średniej przedsiębiorczości! Dopiero co informowaliśmy Was, że Radio Zet dotarło do fragmentów skandalicznej wewnętrznej instrukcji Sanepidu odnośnie kontrolowania otwartych lokali. Udawane kontrole żywności i przygotowane wcześniej, prawie gotowe decyzje nakładające karę administracyjną do 30 tys zł. To ustanowienie domniemania winy przedsiębiorcy, co przecież łamie podstawowe zasady postępowania administracyjnego! A teraz to - absolutnie haniebne pismo do prokuratorów regionalnych w całym kraju od zastępcy Prokuratora Generalnego i prokuratora Prokuratury Krajowej Krzysztofa Sieraka. Na początku dokumentu znajduje się reprymenda dla śledczych, którzy działając zgodnie z obowiązującym prawem umarzali postępowania dotyczące otwieranych biznesów. Wytyczne dla prokuratorów brzmią następująco: Ograniczyć prowadzenie czynności sprawdzających do niezbędnego minimum, przystępując jak najszybciej do właściwej formy postępowania przygotowawczego, umożliwiającej zebranie materiału dowodowego m.in. z zeznań świadków, nagrań monitoringu, zapisów na portalach społecznościowych, potwierdzających sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób W toku postępowania przygotowawczego należy inicjować działania Państwowej Inspekcji Pracy i Państwowej Inspekcji Sanitarnej W ramach postępowania karnego należy w stosunku do podejrzanych, a następnie oskarżonych, każdorazowo rozważać możliwość wdrożenia środków, o jakich mowa odpowiednio w art. 276 kpk. i art. 39 pkt. 2 kk Przepisy, na podstawie których prokuratorzy mają stawiać zarzuty przedsiębiorcom, mówią o „sprowadzeniu powszechnego niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach, powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej albo zarazy zwierzęcej lub roślinnej”. Za łamanie tych przepisów grozi do 8 lat więzienia. Krzysztof Sierak zalecił ponadto, żeby śledczy nie poświęcali czasu na gromadzenie dowodów i badanie, czy do przestępstwa doszło, tylko jak najszybciej przechodzili do fazy oskarżenia. To jest po prostu zwykły bandytyzm w wykonaniu tej władzy, by najpierw uderzyć w wiele branż gospodarki BEZPRAWNYMI zakazami, potem nie udzielić tysiącom przedsiębiorców odpowiedniej pomocy, a następnie nękanie ich policją, sanepidem i prokuratorami tylko dlatego, że zupełnie legalnie chcą się otworzyć, by zarabiać na życie. To niebywałe do czego dochodzi w naszym państwie! To jest PRL 2.0, powrót do czasów słusznie minionych, niszczenie własnych, ciężko pracujących obywateli. Prosimy o UDOSTĘPNIANIE, niech jak najwięcej osób to zobaczy! Jako jedyne ugrupowanie uruchomiliśmy pomoc prawną dla wszystkich przedsiębiorców, którzy otwierają się wobec nielegalnych rządowych zakazów. Wszystkie informacje tutaj: otwieramy.kongres.biz Walczymy w obronie niszczonych przez władzę polskich przedsiębiorców! Wspieramy, pomagamy, #O"
    8 punktów
  6. Są jak kobieta się dowie, że klaster jest wart 3 miliony ojro 😆 Wtedy się rodzi myśl, on ma to coś, na co to możemy wydać?
    7 punktów
  7. Powodzenia i szkoda, zgłoszę konto do usunięcia jeśli taka twoja wola, ale może rozważysz @self-aware np. bana na rok, zamiast kasowania konta? Po roku zobaczysz, czy chcesz wrócić czy nie?
    7 punktów
  8. Nie używaj takich wyrażeń nigdy. Nie będę wyjaśniać. Sam się domyśl. Zamiast słowo na K to używaj Panie. Uważaj na słowa, bo to nie jest "takie miejsce", tylko powinniśmy być tutaj mądrzejsi.
    6 punktów
  9. W takim razie rozumiem, że gość kręcący kardio na rowerze zamiast w zatłoczonej siłce jest niemęski Codziennie się czegoś człowiek uczy
    6 punktów
  10. Samcy lubią robić rzeczy, które są triggerem dla wilgotności damskiej ostrygi. Taka natura. Zabawne jest tylko to mitologizowanie, elitaryzowanie "mojszej" pasji. Oczywiście wielu z nich powie, że to chodzi tylko o wolność i wiatr we włosach, ale kiedy pojawia się na horyzoncie kukurynka to napinają się przy "rumaku", odpierdalając kogucie gody. 500 lat temu leciała wśród facetów ta sama śpiewka tylko rumak był z krwi i kości. Nie odmawiam pasji, jeśli jest szczera, ale jak słyszę te napierdalanki o wyższości motocykli nad rowerami, to wyczuwam zwykłe, męskie, niesmiertelne "mierzenie kutasów".
    6 punktów
  11. 6 punktów
  12. Bardzo celny post @self-aware, przyznam szczerze, że trochę mnie pozamiatało. Czytając to zdałem sobie sprawę z tego, jak łatwo jest pisać niektórym z nas pewne rzeczy, szczególnie tym, dla których natura była wyjątkowo łaskawa. Jesteśmy hipokrytami. Pomimo toksycznego dzieciństwa dostałem od natury wygląd (w tym kwadratową szczękę, a jakże) i umiejętność zarabiania pieniędzy ("zaradność" - jakby to powiedziały kobiety). Nie są to moim zdaniem moje jedyne atuty, ale skąd tak naprawdę mogę wiedzieć czy bez tych dwóch podstawowych miałbym takie powodzenie u kobiet, jakie miałem przez całe moje życie? Łatwo mi pisać o znaczeniu energii, poczucia humoru, inteligencji czy pasji (bo one wbrew pozorom są naprawdę bardzo ważne), ale czy bez wyglądu i "zaradności" aż tak wiele kobiet kręciłoby się wokół mnie? Czy to właśnie wygląd i "zaradność" (albo chociaż dobre rokowania w tym zakresie) nie są dla kobiet warunkami sine qua non, a dopiero potem liczą się te pozostałe cechy? Znam przystojnych facetów, którzy powodzenie mają tylko do momentu aż nie otworzą ust. Nudziarze do kwadratu. Nie potrafią stworzyć związku, chociaż bardzo chcą. W tym momencie moim zdaniem przegrywają z innymi przystojnymi facetami, którzy mają poczucie humoru i fajną "energię". Prawda jest jednak taka, że kobiety zwracają na tych nudziarzy uwagę i chodzą z nimi na randki, bo... są przystojni. Czy samo poczucie humoru i pasje bez tych dwóch podstawowych atutów nie czynią z nas jedynie fajnych kompanów do rozmów, "świetnych" kolegów, ale do związku to już raczej tak nie bardzo? Masz całkowitą rację, że jest to wiedza, która przeciętnemu lub wręcz brzydkiemu facetowi, w dodatku "niezaradnemu" nic nie daje, nie licząc uczucia bycia totalnym przegrywem życiowym. Co takiemu facetowi po wiedzy, że jeśli zarobi duże pieniądze to atrakcyjne kobiety same do niego przyjdą? Osobiście wolałbym już postawić na pełną szczerość i chodzić na divy, a nie "kupować" sobie "miłość" i towarzystwo jakiejś kobiety w sposób "nieoficjalny" i tylko czekać, aż zacznie mi doprawiać rogi z kimś, kto naprawdę jej się podoba. Zastanawiałem się niedawno nad tym fenomenem spermiarzy uderzających do samotnych matek. Dlaczego nie pójdą po prostu na divy, skoro konkurencja jest tak duża? Sprawa jest banalnie prosta. Uczucie, że ktoś uprawia z nami seks wyłącznie dla pieniędzy jest dla wielu facetów nie do zniesienia. Mam kuzyna, którego można śmiało określić genetycznym zjebem. Pisałem tu kiedyś o nim. Chłop ma tak zdeformowany ryj, że aż mi jest niedobrze, gdy siedzę blisko niego i z nim rozmawiam. Brak własnego mieszkania, stary zdezelowany samochód i gównopraca za psie pieniądze. Ma żonę i jedno dziecko, a kolejne ponoć właśnie jest w drodze. Dziewczyna podobnie szkaradna jak on. Mieszkają u jej rodziców. Kuzyn jest bardzo szczęśliwym człowiekiem, jego żona również. Są razem od paru dobrych lat, a widzę tam czułość, bliskość, wsparcie. Kuzyn nie okłamywał samego siebie, że jego życie może wyglądać inaczej. Zaakceptował to kim jest. Nawet, gdyby chodził na siłownię (jest monstrualnym grubasem) i jakimś cudem dorobił się niewyobrażalnych pieniędzy to i tak niewiele by to zmieniło - mógłby po prostu uprawiać mechaniczny seks (wyjęty z jakichkolwiek uczuć) z atrakcyjnymi kobietami, które pewnie skrycie by się nim brzydziły i szybko by go porzuciły, a on zostałby sam z przyklepanymi alimentami. Kuzyn w odróżnieniu od Ciebie z nikim i niczym nie walczy. Cieszy się życiem. Jestem przekonany, że wiedza z forum uczyniłaby z niego skrajnego nieszczęśnika. Po zapoznaniu się z prawdami redpilla nie chciałby już dziewczyny ze swojego przydziału SMV. Nie chciałby również kobiety 30+ (fuj!) ani samotnej matki. Szybko porzuciłby rzeczywistość, w której brzydcy faceci wiążą się z brzydkimi kobietami, a ładni z ładnymi. Zostałby sam ze swoimi nierealnymi marzeniami o atrakcyjnej, bezdzietnej dziewczynie nie starszej niż 30 lat, takiej co najmniej 6/10. Tak jak mam wrażenie wielu chłopaków tutaj. Nigdy też nie doczekałby się dzieci (a swoją córkę bardzo kocha i sprawia wrażenie świetnego ojca). Zostałby sam. O samotności pisałem nieco w wątku założonym przez @niemlodyjoda. Masz całkowitą rację, że samotność ma wartość jedynie wtedy, gdy jest wyborem, a nie życiową koniecznością. Samotność jest ok, gdy masz świadomość, że w każdej chwili możesz ją zakończyć. Samotność przy jednoczesnej niechęci do samego siebie to prosta droga do depresji. Jak tu jednak kochać samego siebie skoro w internetach piszą, że jest się przegrywem? Chciałbym Ci jakoś pomóc, dać Ci dobrą radę, ale tak jak pisałem - mi samemu łatwo mówić. Twój post uświadomił mi, że w niektórych kwestiach powinno się zamknąć własną gębę. Życzę Ci powodzenia i mam nadzieję, że docenisz to kim jesteś - a sprawiasz wrażenie inteligentnego, refleksyjnego gościa. Odnośnie refleksyjności - poczytaj sobie nieco o Sokratesie, uznawanym przez wielu za człowieka idealnego. Wygląd i bogactwo delikatnie mówiąc nie należały do jego atutów, a potrafił być szczęśliwy jak chyba nikt po nim i przed nim.
    6 punktów
  13. Gwarancji nie ma nigdy. Dasz 1001% od siebie, a gwarancji nie ma. Trzeba o tym pamiętać... A kobiety jak to kobiety: chłop może być o jednym oku, byle ślub w tym roku.
    6 punktów
  14. Na stronie Bechatka pojawił się świetny wpis po lekkim hejcie związanym z ich wpisem o ciążowym dla kobiet w wojsku. Najpierw tekst z dzisiaj, a potem ten z wczoraj. Pozdrawiam serdecznie. PS. Bechatka na fb*
    5 punktów
  15. Nie tylko ty. Kobieta lepiej czyta emocje od mężczyzn, w związku z tym ona doskonale wie, że cię irytuje, drażni, w ...wia i brnie w to dalej. Kiedy związek przestaje dawać radość, a daje codzienną irytację, najwyższy czas żeby go zakończyć.
    5 punktów
  16. To jest w zasadzie fucking obvious - wielu mężczyzn (jeśli nie większość, która po prostu nie jest reprezentowana na tym forum), również wchodzi w związku z obraniem finalnego celu na małżeństwo i spłodzenie bąbelka. Jakby nie patrzeć, taki jest w ogóle sens związku na ,,ustawieniach fabrycznych". Z tego faktu bierze się zresztą większość rozgoryczenia wylewanego na tym forum, bo odnoszę wrażenie, że sporo osób tutaj tkwi jeszcze w mocno romantycznym przeświadczeniu o istocie związku, jako symbiozie dusz, dwóch połówkach jabłuszka i inną emocjonalną transcendencją, spychając gdzieś na boczny tor, wszelką prozę życia codziennego, która w każdym związku jest nieodzowna. Bo paradoksalnie i wbrew obiegowej opinii, to mężczyźni są bardziej needy jeśli chodzi o emocje w związku. Przykry fakt, ale jeśli zestawi się kobietę i mężczyznę wyznających filozofię YOLO, to w ostatecznym rozrachunku, to mężczyzna będzie cierpiał z uwagi na emocjonalne braki - kobiet, jak już, to tylko z tego powodu, że przegapiła swoje 5 minut na rozpłód. Wszelkie gadanie o samotności, jest po prostu racjonalizowaniem sobie rozminięcia ze swoim biologicznym paradygmatem, podczas gdy u mężczyzn ta samotność jest realna i dużo poważniejsza. Zresztą, samo stawianie tezy, że jak się nie zapłodni kobiety i nie da się wcisnąć w matrycę wzorowego tatusia, to związek jebnie jak Najman o matę, wymaga rozwinięcia i rodzi uzasadnione pytanie, jakiego związku się oczekuje i - przed wszystkim - czy na pewno związku.
    5 punktów
  17. O tak... motocykl najlepszym przyjacielem i sprzymierzeńcem mężczyzny. U mnie właśnie się zaczyna...
    5 punktów
  18. Jak kończyłem dość długi związek (kilka lat) u siebie to właśnie z tego powodu. Nie chciałem dzieci, małżeństwa, ani niczego. Jak się rozeszliśmy to panienka już momentalnie w ciążę zaszła. Wszystko się zgadza. Ze mną się nie udało po tylu latach to wpakowała w ten syf niewinnego chłopaczka, pierwszego lepszego, który się nawinął i rokował. Przeniosła się od razu do innego miasta 😆 Nie wiem nawet, czy naukę skończyła. Raz czekałem na wyrok, czytaj okres i nigdy więcej powiedziałem sobie. Dla mnie małżeństwo, dzieci, rodzinka to piekło. Na samą myśl mam zimne dreszcze. Spotkania z rodzinkami, świecenie hipokryzją. Nie ma chuja we wsi. Jeszcze i tak ze mną długo wytrzymała, tak po latach się nad tym zastanawiam. Oczywista oczywistość, że produkt związku to bombelek zabezpieczony małżeństwem, rozwodem i alimentami. Nie wiem, czy teraz jakiś inny scenariusz wchodzi w grę. Za mną już się kobiety nie oglądają, ale wykorzystałem złoty okres na zrozumienie, że nie ma za czym ganiać i nikomu rodziny nie zazdroszczę, a wręcz przeciwnie. W życiu nie poznałem rodziny, ani człowieka, na którym chciałbym się w 100% wzorować. Zawsze jest coś nie tak. No i dobrze temat rozjebany. Moim zdaniem to cała prawda i cała decyzyjność w tym leży. Rok, dwa lata pograsz, ale dłużej to już walka z wiatrakami, albo czysty fart. Jednego zioma miałem na studiach. Z panienką był chyba 10 lat, obiecywał coś tam, ale się nie wywiązywał. Zafundowała mu rogi i momentalnie bombelek. Prawie 1:1 scenariusz z moim. Nigdy się nie zastanawiałem nad dostarczaniem emocji i nigdy pod tym kątem nie działałem. Tylko kolejność bym zmienił. Bombelek numer jeden, później reszta. Wyczuwają się pewnie na kilometr i nie tego szukają.
    5 punktów
  19. Wątek ten, natchniony czasem podsumowań na przednówku i Waszymi przemyśleniami, których tu ostatnio wysyp, skłonił mnie do zebrania w jednym miejscu rzeczy, których nauczyło mnie obcowanie ze społeczeństwami nazwijmy to 'dorobionymi'. Nawet idiota ma swoją opowieść, a że na błędach swoich wprawdzie lepiej się uczy, to kosztuje to drogo, lepiej to robić na cudzych, więc posłuchajcie, także kobiety, bo taka nasza ludzka dola, że czas możliwości i szans - szybko mija, zostaje więcej wiedzy, ale nie ma jej czasem już gdzie i na czym użyć. Sytuacja nasza, jako kraju, jest również nienajlepsza, aczkolwiek wiele jeszcze jest do uratowania, posłuchajcie zatem, do jakich wniosków doszedłem. Jest coś takiego jak cywilizacja, a dokładnie jest ich siedem. Nie będziemy ich tu omawiać, odsyłam do świetnej książki naszego akademika wileńskiego Feliksa Konecznego "O wielości cywilizacyj" W wątku niniejszym skupię się na cywilizacji łacińskiej i jej założeniach, bo choć inne też mają swoje rezultaty, to są to wszystkie (wszystkie pozostałe sześć) cywilizacje kolektywne i sukces jednostki jest tam zdefiniowany przez sukces zbiorowości, a to mi nie pasuje w takim sensie, że ja nie za bardzo lubię być zależny od kogokolwiek, jeżeli nie są to naprawdę mądrzy ludzie, więc dobrze czuję się w założeniach cywilizacji łacińskiej. Podstawą cywilizacji łacińskiej, jest systematyczna wytwórczość w świecie materialnym RÓWNOLEGLE do wzrostu w świecie ducha, oraz wolność jednostki ograniczona prawem i DOBROWOLNOŚCIĄ UMÓW (o ile tylko są zgodne z prawem). Vacatio legis, volenti non fit iniura i inne aksjomaty prawa mają za zadanie dawać przewidywalność otoczenia prawnego i porządku społecznego utrzymać, gdyż tylko w stabilnym otoczeniu można wytwarzać zaawansowane dobra i technologie, które potem pragnie mieć cały pół dziki świat. Wymysły globalistów, nowych porządków świata, 7ydów, bankierów, czyngis-chanów nie mają tu wiele do rzeczy, gdyż ich oddziaływanie przeważnie jest CHWILOWE i można mu ujść, jako że na samej górze przeważnie nie zdążą tej systematycznej wytwórczości, kumulacji wiedzy, czy porządku społecznego naruszyć, bo ten jest ustalany przez wychowanie od setek lat (aczkolwiek ostatnimi dekadami udaje mi się to coraz lepiej, ale nie o tym będziemy pisać). Na potrzeby naszego krótkiego życia możemy przyjąć, że te reguły się nie zmienią. Jakie to reguły? Na przykład: 1) hierarchia 2) szacunek dla starszych 3) podział obowiązków/specjalizacje/certyfikacje wg. zawodów i wiedzy 4) sukcesja pokoleniowa 5) obyczaje i odnoszenie się do siebie członków rodziny czy małej społeczności 6) zapłata i prawo własności 7) umowy i ich egzekwowanie Na tych fundamentach opiera się cywilizacja i manipulacja przy nich dotknie każdego, kto będzie tam eksperymentował zanadto i położy na kartę eksperymentów zbyt duże środki. Wiem to po sobie, bo zrobiłem wiele eksperymentów, finansowych, budowlanych, socjalnych w swoim życiu i miałem też wiele epizodów emigracyjnych. No ale czego nauczyli mnie ludzie zachodu? Na przykład tego, że nie gwiazdorstwo, ani kreatywność jest podstawą sukcesu, ale systematyczność i stabilność otoczenia na przestrzeni dekad. Oraz tego, że sukces lubi spokój i ważniejsze jest nie mieć w swoim systemie poważnych dziur, aniżeli mieć w nim poważne atuty. Rodzimy się jako dzieci i uczymy się obijając o zakręty życia, by zdobyć to namacalne wyczucie jak poruszać się w świecie reguł, materii i relacji międzyludzkich. Pomagają nam w tym rodzice, czy dziadkowie, którzy jak to mawia CRP "są mądrzy nie dlatego, że są inteligentniejsi, tylko dlatego, że więcej już w życiu widzieli". Widzieli jak sobie inni nosy już rozbijali, na utopijnych ideologiach, na naiwnych inwestycjach, na złym szacowaniu drugiego człowieka. Jest wiele rzeczy, które my na zachodzie postrzegamy jako skostnienie, brak kreatywności, debilizm nawet, a jednak w końcowym rozrachunku okazuje się, że to my mamy życie z g.. ukręcone, a oni jakoś zawsze spadają na cztery łapy. Można by się tu doszukiwać spisku, ale nawet ja, dyżurny szur, widzę że jednak jest to rezultat pewnej strategii. Kiedy zaczynałem pracę na posadach na zachodzie, dziwiłem się, że moje bujne CV z pięcioma firmami w ciągu 7 lat nie rzuca nikogo na kolana, za to pojawiają się kłopotliwe pytania, bo budzi podejrzliwość raczej niż uznanie. Otóż u nas jest to postrzegane jako plus, a tam jako minus, jako skakanie bez konsekwencji, nielojalność i słomiany ogień. To samo tyczy się doboru dla siebie technologii, wyboru produktów, co kupujemy, kogo wspieramy, a kogo bojkotujemy. Jesteśmy przywyczajeni do testowania na sobie rzeczy, które są tanie, nowatorskie, chińskie, oni zaś do tych, które są rodzime, lub ich jakość i sprawne funkcjonowanie jest dowiedziona przez lata. Zacząłem to dostrzegać dopiero zadając się z ludźmi ze wschodu, gdzie ta mentalność jest jeszcze zradykalizowana do karykatury. Przypomina mi się ten słynny dyskurs, kiedy pytałem się Rosjan, dlaczego mimo tak bystrej kadry naukowej i dorobku intelektualnego wy uciekacie do tych 'prymitywnych' nacji zachodu, gdzie jest dostatek? Wspólnie ustaliliśmy, że ich mentalność cywilizacyjna nie pozwala tym ludziom wytworzyć systematycznej jakości i stabilności. Idźmi dalej: eksperymenty socjalne. Polak jest tu mistrzem! Polka zresztą tak samo. Ileż wysiłku, ileż zachodu, by porzucić swoje domyślne miejsce, relacje z bliskimi, porzucić swoje korzenie i obowiązki, przejść przez wszystkie błędy całego świata, a na koniec stwierdzić, że to było guano warte. Wiem po sobie! Dalej... Model: zrobię wszystko, posiądę całą wiedzę z googla, stanę na głowie, zaprzęgnę wszystkie moce, byle tylko nie musieć zauważyć tego, czego nie chcę zauważyć i nie przyznać racji innym, że błądzę. Tu mi się przypomina przykład z drzewem. Miałem ostatnio rozmowę z sąsiadem, który mi wyznał. Wiesz, Wojtek, rozmawiałem ostatnio z jednym Italiańcem i on i powiedział, że by sadzić drzewa, trzeba wykopać pod nie wielką dziurę tak minimum metr sześcienny ziemi wybrać, zainwestować w koparkę na dzień, murzyna, nie wiem, ale wykopać RAZ A PORZĄDNIE, bo potem wiesz, to drzewo w małej dziurce będzie miało problem by przebić się z korzeniem, bedzie wiecznie skarlałe, chorowite i minie naście lat, a nie da dobrych owoców. Nie pomoże przycinanie, pielęgnacja, wiem bo moja mama tu tak zrobiła, ja się na to nabrałem, a ty jak posadziłeś swoje? - pyta. Ja tak samo. Żal teraz wykopać. No ale wiesz... drzewko kosztuje kilkadziesiąt €, a ile kosztuje 10 lat bez plonów? I tak samo jest w naszym życiu z naszym dorobkiem, projektami, biznesami, związkami. Tu mi się wierszyk przypomina: Szkoda trudu, szkoda ziarna, nie wyrosną tulipany Kiedy ziemia nie jest czarna, szkoda trudu szkoda ziarna. Każda praca będzie marna, jeśli grunt jest niezorany Szkoda trudu, szkoda ziarna, nie wyrosną tulipany. A ten grunt - to nasza wrażliwość na wiedzę, krytykę i sugestie innych. To było słowo na niedzielę
    4 punkty
  20. Jako były żołnierz, który ma również sporo znajomych policjantów opinie mamy jedną. Nikt tobie jej głośno nie powie ale wszyscy myślą jedno. Kobiety to ściek w służbach mundurowych, które nadają się tylko do prucia przez wyżej postawionych. Nadaje się jedna na sto. Jeden z powodów dla których zrezygnowałem z wojska.
    4 punkty
  21. Nie wiem, co jest głupsze. Czy fakt, że kobiety same idą do wojska, czy to, że ktoś je tam wpuszcza.
    4 punkty
  22. Cokolwiek robimy by imponować kobietom to marnowanie energii i jazda tyleż ryzykowna co przelot "szlifierką" po wyspie Man. To nie motocykle wywołują podnietę u kobiet, a tak jak pisałeś pierwotne instynkty. Być może jest jakaś nieliczna grupa pasjonatek, które w jedzie motocyklem widzą... jazdę motocyklem. Resztę czy wsadzisz na moto, czy do lambo, czy motorówki tak samo się "zakocha" w kierowcy, bo gadzi mózg włączy ten sam zestaw "czujników". Te sporty, pasje, zwał jak zwał, są po prostu prestiżowo przehajpowane, stąd takie ciśnienie cipek. Rower może wywołać nie mniejszą, a może i wiekszą adrenalinę, jak tutaj: No ale tutaj dziunia blachareczka nie wsadzi swojej dupki i nie może uczestniczyć w fejmie takiej akcji. Stąd właśnie jakiekolwiek rozmowy o pasji podpierane uznaniem kobiet to nie dyskusja o pasji, a pierdoletyzm o sposobach łowienia na ruchanie.
    4 punkty
  23. Powiedz jej prosto z mostu, że nie wiesz co czujesz i potrzebujesz czasu, aby wszystko przemyśleć Chyba tego z McDonald's, od którego rośnie dupa
    4 punkty
  24. @self-aware - mam proste rozwiązanie Twojego problemu. Zapomnij o tym co przeczytałeś, udawaj, że tego nie ma i się ożeń. To nic trudnego, spokojnie znajdziesz chętną, a potem zrób jej dzieciaka. Zacznie się raj. Widzę, że koledzy doszli już nawet do akceptacji związków z samotnymi matkami - również polecam - nieważne kto spłodził, ważne kto wychował Pamiętaj, że nie ma sensu mieć ambicji, nie ma sensu się starać i nie ma sensu przekraczać i przełamywać własnych barier. Lepiej lecieć niebieskim szlakiem i brać to co jest. 99% ludzkości tak robi no i z pewnością ma rację Mam nadzieję, że idąc tą drogą będziesz szczęśliwy. Tylko mam jedną obawę - tak koło 40-50 możesz zrozumieć, że przejebałeś życie. Bo problem z radami z ligi "dobrych wujków z imienin ciocia Kazia" pt. "młody ożeń się jak najszybciej", "młody Ci co majo to złodzieje", "młody nie patrz że ma dziecko ono Cię pokocha" jest taki, że po pierwsze to nie wujkowie będą za Ciebie spłacać alimenty i słuchać darcia mordy żonki, a co więcej, to Ci sami wujkowie będą Ci się chwalić nowym autem, a Ciebie z gównopracy w jaką Cię wepchnęli nie będzie na to stać. Sprawa jest prosta stary - to jak ze sportem i biznesem - Ci co są na świeczniku są tam nie dlatego, że (jak się często w PL przyjmuje) mieli farta, talent itp. tylko zapierdalali więcej od innych. Mam kumpla, który bardzo dobrze zna się na piłce. Kiedyś powiedział mi jak go straszliwie śmieszy jak ludzie wyśmiewają Christiano Ronaldo - zapytałem czemu - wiesz, bo to jest gość, który zostaje po treningach sam trenować, dlatego znają go wszyscy sprzątacze i pracownicy obsługi w klubie - koledzy się rozjechali do domków pukać żonki i kochanki, a on zapierdala No ale większośc widzi tylko modelki i jachty, a że żal im dupę ściska to krzyczą "płaczliwa krycha". I teraz Twoja decyzja - czy chcesz iść normalnym torem, bez bólu upadków czy nie będziesz się bał upadków i szedł po swoje. Ścieżki są trzy: 1. Idziesz w blue pill - gówniak, żonka i miłośc na wieki 2. Pierdzielisz wszystko i żyjesz po swojemu - MGTOW - cokolwiek to dla Ciebie nie znaczy 3. Walczysz o swoje, a nie zadowalasz się okruchami z pańskiego stołu - samotnymi matkami, starszymi babami i słabą pracą. Żadna nowość - jaskiniowcy mieli do wyboru te 3 drogi - to nie jest wynalazek naszych czasów. Poczytaj o czymś co zwie się virtu i zapamiętaj jedno - Lepiej być gwałtownym niż oględnym, bowiem fortuna jest jak kobieta, którą trzeba koniecznie bić i dręczyć, aby ją posiąść. Tyle ode mnie. Wielkość zazwyczaj bierze się z ciężkiej pracy, a poprzedza ją wiele upadków. Szczęścia niezależnie co zrobisz Po koleżeńsku i z dobrego serca @Dassler89 - życzę Ci żeby to była miłość Twojego życia i żebyście żyli długo i szczęśliwie ale jak Ty bierzesz motywację z zewnątrz (od innych ludzi), a tym bardziej od kobiety, to masz wielkie szanse wpieprzyć się w niejedno życiowe gówno (nie tylko z kobietami). PS Świat to nie jest miłe miejsce, gdzie lew z gazelą spijają sobie z dzióbków, kręgi Dantego tez się znikąd nie wzięły.
    4 punkty
  25. @sleepwalking Albo jak średnia panna uważa, że bardzo dobrze rokujesz. Miałem taką. Po historii sztuki. Bardzo inteligentna. Rypała się ze mną, swoim dyrektorem z pracy i z kustoszem muzeum. Zaszła w końcu z pewnym mecenasem sztuki. Żonatym. Żaden z nas o innych nie wiedział.
    4 punkty
  26. To może być strach przed byciem okradzionym. Do XV wieku rozwijali się naukowo, później już słabo. Gdy się zaczynałem budować kupiłem dostawczaka. Pochwaliłem się mojej ówczesnej pomysłem szprzedaży osobówki, bo dostawczak wszystko ogarnia a po co dwa auta utrzymywać. Mina pani niezapomniana "ja będę dostawczakiem jeździć?!". Trzymałem ramę i zażartowałem, ja będę jeździć, ty możesz piechotą chodzić. Zmieniłem blacharę, na obecną która całą Europę ze mną dostawczakiem przejechała gdy zwoziłem klamoty ze zmywakowania.
    4 punkty
  27. David Hawkins. Zacznij od "Siła czy Moc", a potem od "Techniki.." bo inaczej tego się nie da zrozumieć bez wstępu.
    4 punkty
  28. Wiesz jakie zwierzę zbudowało cywilizację człowieka, a jest absolutnie niedoceniane pod tym względem? Koń. Koń przez setki lat był najlepszym przyjacielem mężczyzny - zapewniał mu mobilność i często przetrwanie. Gdzieś na początku XXw konia zastąpił silnik spalinowy. Ale spośród wielu pojazdów, tylko na motocyklu jeździsz "wierzchem" i czujesz pod sobą moc, nad którą panujesz (zazwyczaj 😁) Niestety z motocyklem nie pogadasz, ale jest on najbardziej zbliżony do konia, z którym faceci spędzali wieki i dokonywali wielkich czynów. Swoboda, wiatr we włosach, przygoda, eksploracja, odkrywanie. Nowe nieznane lądy, itp. itd. Motocykl obecnie, to często uosobienie tęsknoty za czasami, gdzie wszystko było prostsze. A rowerki. Rowerki, bez obrazy, są dla chłopców w krótkich spodenkach. W Polsce to niestety są gówno tradycje. Ale polecam się wybrać np. do Hiszpanii, Portugalii, czy nawet w ostateczności Niemiec. Spaniardzi mają takie swoje festiwale religijne. Tam nie ma prawdziwego hombre bez konia. Kropka. Nie przeszkadza im to też mieć koleje dużych prędkości i być partnerem ESA.
    4 punkty
  29. Jak laski zagadują na tinderze w sumie całkiem spoko opcja z plusem, gdzie możesz lokalizację zmieniać.
    4 punkty
  30. Chcesz niesamowitych emocji? To pojeździj dupą po nieheblowanej desce : ) A bardziej poważnie - ta nieustająca potrzeba bycia zaskakiwaną, rollercoastera emocjonalnego i ciągłego "bodźcowania" jak dla mnie wynika z pewnego uszkodzenia psychicznego albo błędów wychowawczych z lat młodości, popełnionych przez rodziców na "księżniczce".
    4 punkty
  31. @maroon Prawo Briffaulta. Ty coś dajesz, ona coś daje. Transkacja
    4 punkty
  32. Chciał bym zobaczyć związek laski z borderline z gościem który też ma border xD To musi być Meksyk nie z tej ziemi 🤣
    4 punkty
  33. Wypaczają Red Pilla albo przeczytali nieuważnie. W Red Pillu wyraźnie jest napisane, że skok powodzenia po 30-tce u ogarniętych facetów nie wynika wcale z tego, że nagle zaczęli podobać się kobietom, tylko stanowią dobry materiał na beciaków. I Red Pill przed tym ostrzega. Zresztą ten cały skok powodzenia jest mityczny Ja nic takiego u siebie nie zauważyłem, tzn. parę lasek w życiu mnie chciało na providera, ale przypadki były tak jaskrawe, że nawet bez znajomości Red Pilla wiedziałem już wtedy, że "coś tu śmierdzi".
    4 punkty
  34. Buahahahhaha, nawet w tych jebanych komentarzach babska klasyka 😆
    4 punkty
  35. Facet wyrasta na wroga numer 1 z polskim ruchem lewicowym.
    3 punkty
  36. Obecnie? Obecnie, to jest bardzo dobrze jak rano wstaję i nic nie napierdala, także tego... Ostatnia lejdi z którą latałem, była ode mnie równo 10 lat mlodsza, ale za to miała dwójkę dzieci, no i sama była zdecydowanie poniżej 9/10 to nie wiem czy jeszcze się liczy, prawdopodobnie miała też coś z oczami, bo to tylko jeden raz mi się trafiła taka różnica wieku. W ogromnej większości przypadków, to było 5-7 lat różnicy, tylko żony miałem równolatki i je o dziwo, nawet dzisiaj, pod kątem relacji oceniam akurat najlepiej. No tylko że ani jedna, ani druga, pomimo rozwodów, dzieci i słusznego wieku, nie siedzi i nie jęczy, że nikogo nie ma, bo obie są od dawna w nowych związkach i to się raczej prędko nie zmieni, jedna i druga sobie chwali, co mnie jakoś nie dziwi specjalnie, bo znam tych typków i wiem co to za jedni, tego drugiego sam bym przeleciał... No tylko że ani jedna, ani druga, pomimo rozwodów, dzieci i słusznego wieku, nie siedzi i nie jęczy, że nikogo nie ma, bo obie są od dawna w nowych związkach i to się raczej prędko nie zmieni, jedna i druga sobie chwali, co mnie jakoś nie dziwi specjalnie, bo znam tych typków i wiem co to za jedni, tego drugiego sam bym przeleciał... A że mam dobre źródło informacji z pierwszej ręki co się u nich w domu dzieje, zwłaszcza u tej drugiej matki mego syna, to tym bardziej będę się upierał przy twierdzeniu, że dla laski żadna mityczna ściana nie istnieje. Ani w wieku 25 lat, a nie w wieku 45 lat, ani posiadają jedno dziecko, ani posiadając trójkę dzieci, nawet każde z innym ojcem jak w sąsiednim wątku z wymyśloną Madzią samotną madką do wzięcia. Przykro mi bardzo panowie 😉
    3 punkty
  37. Parę lat temu mocno interesowałem się tym tematem i mogę stwierdzić, że mocno on poplątał tematy tym samym się myląc. Na przykład - Polskę i Anglię zaliczył do jednej cywilizacji, podczas gdy budulcem mentalności Brytyjczyków jest etos protestancki, który jest bardziej dynamiczny, nastawiony na świat zewnętrzny, aniżeli typ duchowy, jaki jest tworzony przez katolicyzm w Polsce. W USA Polacy nawet nie byli uznawani za ichniejszą cywilizację, wraz z Włochami i Irlandczykami. Czytałem w jednym z pamiętników, że w Fabryce Forda, gdzieś koło 1910 roku, gdy były święta katolickie, to Polacy przestawali pracować i stawała produkcja, bo jeśli nie pracowało 30% załogi, to nie opłacało się, aby reszta także pracowała. Tak samo Niemcy, mimo że są oni w większej mierze protestantcy, to zaliczył ich do cywilizacji Bizantyjskiej. Kompletny bezsens. Jan Stachniuk, który także wiele pisał o cywilizacjach i o tym jaki one tworzą typ duchowy człowieka, wyśmiał Konecznego z tego względu, że rzucił on takie dziwaczne stwierdzenie, że "Kraj taki znajdujący się pomiędzy morzem Bałtyckim, a morzem Czarnym po prostu jest skazany na mocarstwowość", ale jeśli zamieszkują ten kraj polakatolicy, to jest skazany na upadek tak jak w XVIII wieku, gdzie w ogromnej mierze wadliwy system szlachecki wraz ze skatoliczeniem Polski, przyczynili się do upadku. Inną dziwną rzeczą jest to, że cywilizację arabską uważał za wyższą od cywilizacji żydowskiej, co jest kompletnym urojeniem. Polakom i generalnie katolikom w Europie duchowo jest bliżej już latynosom z gówno-krajów latynoskich, aniżeli do Anglii i nie obrażam tu Polski, ale jedynie jest to konsekwencja wyznawanej religii, która wbrew pozorom ma ogromny wpływ na społeczeństwo, nawet jeśli przejdzie ono na ateizm. Wtedy jednak w samej kulturze lub w języku mogą być przekazywane elementy tzw. "wspakulturowe", jak to nazywał Stachniuk.
    3 punkty
  38. Jest pewna rzecz, której wielu Polaków nie dostrzega. To, że koncertowo przejebaliśmy, przez ostatnie 20-30 lat, szansę na naprawdę konkretny wzrost. Polska nie należy ani do kultury zachodu ani do kultury wschodu. Widzę to sam po sobie przy kontaktach z oboma tymi światami. Nie my wybraliśmy miejsce gdzie się rodzimy ale musimy grać kartami jakie dostaliśmy od losu. Z jednej strony Polacy mają potężny kompleks zachodu, z drugiej potężny kompleks wschodu. Ani jedni ani drudzy nie są od nas gorsi czy lepsi, tylko my, nie potrafimy wykorzystać naszych umiejętności, Polska nie jest Agile i nie chodzi tu o korpomowe ale jesteśmy zasklepieni w swojej historii, urazach oraz uprzedzeniach zamiast robić interesy. Starsi są zapatrzeni w zachód jak w bożka bo komuna, bo jeansy, bo pewex. Młodsi, co już trochę garów pozmywali na zachodzie, widzą, że tam też jest chlew ale u nas brak perspektyw. Tak jak kocham nasz polski naród tak widzę jak ona marnuje kolejne szanse na to aby coś znaczyć. I to coś znaczyć to nie chodzi tu o mieszkania w kredytach, nowsze samochody na drogach czy odremontowane dworce kolejowe. Pomyślcie - skoro to dostaliśmy "z łaski" zachodu co mielibyśmy gdyby nasza polityka była samodzielna, nie wasalna. Ja zachód bardzo lubię, Greków. Włochów, Irlandczyków, Szkotów, nawet Hiszpanów ale są też nacje którymi gardzę - jak Anglicy. Podróżuję (podróżowałem) dużo i tylko w jednym kraju zbluzgano mnie za to, że jestem Polakiem - w Anglii - dwukrotnie. Moja uwaga - weźmy to co najlepsze z zachodu i wschodu i wykorzystujmy to. Bo na ten moment mamy wschodnią mentalność co do własności wspólnej i zachodnie julki na ulicach. PS Nieśmiertelne. Przez 30 lat nic się nie zmieniło:
    3 punkty
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.