Skocz do zawartości

Życie towarzyskie


Rekomendowane odpowiedzi

55 minut temu, Baros napisał:

Kiedyś myślałem, że wraz z rozwojem cywilizacji, technologii, internetu będą większe możliwości poznawania adekwatnych ludzi co do swoje osoby.

Kiedyś myślano że dzięki telefonowi i przez internet będziemy pracować tylko przez jeden dzień w tygodniu bo wszystko będzie szybsze.

Cytat

A tu co zauważyłem to idzie w drugą stronę. Świadomość ludzi aż w takim wielkim stopniu się nie zwiększa. Mimo, że dostęp do internetu, bibliotek itp. ma obecnie prawie każdy. 

Bo dostępność to nie wszystko. Trzeba mieć czas i chęci. Ludzie zmęczeni pracą szukają czegoś lekkiego. Trzeba też mieć predyspozycje

Cytat

Ludzie nadal wolą sobie obejrzeć patostreama z Tajfunami,  i innymi postaciami z patologii albo piwko w parku na ławce a potem WarsawShore koniecznie obejrzeć.

Jakie pokolenie tacy Kiepscy.

Cytat

W swoim towarzystwie mam ludzi po studiach, wykształconych przed 30-stką z którymi można tylko porozmawiać o Fame Mma albo Ex na plaży.

Wykształcenie nic nie daje poza wiedzą dziedzinową w danym zakresie, która i tak nie jest najwyższych lotów. Znam osoby co studiów nie ukończyły a są bardziej wszechstronne. Sam jestem erudytą. O takich ciężko.

Cytat

Brak jakichś książek przeczytanych, żadnego punktu zaczepienia o wyższe wartości. 

Książek jakich? Jest ich tyle że ciężko było by poza lekturami byśmy mieli wspólny temat. No i książki to nie wszystko. Liczy się otwarty umysł.

A o ten ciężko i jak się trafi to trzeba go zatrzymać.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam identyczny problem. Moje życie towarzyskie nie istnieje. Nie mam takiego wieku co niektórzy tutaj (30-+), jestem młodszy, ale obracałem się w towarzystwie znajomych, których interesuje tylko zabawa typu jaranie trawy lub picie piwa "pod trzepakiem". Jedyna pasja, która mnie z nimi łączy to jakaś aktywność fizyczna (wypad na rower, piłka, siłownia w mniejszym stopniu). Lubie dużo czasu spędzać sam, ale nie potrafie tak cały czas - muszę się spotykać z ludźmi, bo można zdziczeć :D Na szczęscie mam jeszcze znajomych w pracy, kilku jest takich, z którymi można porozmawiać na jakieś konkretne tematy, ale reszta to kontakty zawodowe. Jestem introwertykiem. Z tymi ludźmi, z którymi się obracałem, a i od czasu do czasu spotkam - nie chce mi sie tracić czasu na takich ludzi. Widze jak życie ucieka mi przez palce, nie bawią już mnie takie rzeczy. Mam już chęć na związek, założenie rodziny, ale od pewnego czasu, gdy jestem na forum, rozumiem że to nie będzie takie proste. Chciałbym ten czas spędzać inaczej, poznawać innych ludzi, ale mam problemy z tym związane, boję się nawiązywać nowych relacji. To już się sprowadza do niskiej samooceny, bo boje się odrzucenia. Zacząłem chodzić do psychologa, dopiero 2 spotkania się odbyły i pomimo tego narazie tylko zrozumiałem, że musze znać swoją wartość, wyżej się cenić niż inni cenią mnie itp. Praca nad sobą nade wszystko. 

@dobryziomek dużo pomogła Ci psychoterapia ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Ace of Spades napisał:

w/g mnie w zyciu każdego samca najważniejsza jest PRZYGODA i WATAHA, z którą tą PRZYGODĘ przeżyje, jak myślicie co samiec najlepiej bedzie wspominał na starość - pierwszy pocałunek? pierwsze ruchanie? pierwszą dziewczynę? pierwszą pracę? pierwszą podwyżkę ? pierwszy awans? pierwszy samochod? pierwszego jebanego smartfon? NIE KURWA ja wam mówie , ze na starość samiec najbardziej i najlepiej bedzie wspominał wspólne PRZYGODY i JAZDY przeżyte ze swoją watahą, kumplami z młodości

Widzę że reprezentujesz trochę myślenie street punk czy skinhead, czyli piwo, futbol, dajmy komuś w morde itp. Tylko że przygody i jazdy często źle się kończą, prowadzą do problemów z prawem i uzależnień. Trochę z tych rzeczy patologicznych zaznałem, teraz sto razy bardziej milej wspominam jak przygotowywałem się do egzaminu na studiach niż jak odwalałem szopy na weekendach zachlewając się do tego. Gdybym mógł cofnąć czas w życiu nie poświęcił bym się przygodom i jazdą, ale nauce na 100% a nie zawracał bym sobie głowy głupotami. Właśnie też przez takie podejście mamy społeczeństwo jakie mamy, nie nauka nie hartowanie umysłu, tylko zaprzątanie sobie głowy głupotami i obniżanie swojego potencjału intelektualnego. Wbrew temu co mówisz, właśnie dzisiejsza młodzież nie jest frajerami bo uczą się i rozwijają (wielu młodych userów tego forum jako przykład) a nie zajmują się pierdołami.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do znajomości z podstawówki, gimnazjum i liceum to powiem tak: gdybym miał usiąść teraz z poszczególnymi kolegami ze szkolnej ławki z czasów, każdej ze szkół to uwierzcie mi, nie wiedziałbym o czym w ogóle mielibyśmy rozmawiać. Generalnie nie wiem co u moich kolegów i koleżanek z czasów szkolnych się dzieje (i nie za bardzo mnie to interesuje) mam oczywiście trochę osób na FB ale nic poza tym. Każdy sobie rzepkę skrobie: dziewczyny przeważnie są już po sakramentalnym tak i są dzieciate, chłopaki - ktoś jest biznesmenem, ktoś strażakiem, ktoś menelem, ktoś inny budowlańcem, ktoś wyjechał pracować do Wielkiej Brytanii i tak dalej.

 

Jeszcze w czasach liceum bardzo ważne było dla mnie aby włóczyć się z moją ekipą po mieście albo przesiadywać na naszej ulicy w szczególności w miesiącach wiosenno-letnich (głównie graliśmy w różnego rodzaju piłki, pływaliśmy w rzece, jeździliśmy na rowerach, łaziliśmy i siedzieliśmy bez celu). Z wiekiem jednak zaobserwowałem, że te znajomości generalnie nigdzie nie prowadzą. Kiedy poszedłem na studia praktycznie uciąłem kontakty z dotychczasowym towarzystwem bo miałem już inny punkt odniesienia, mogłem dalej z nimi przebywać (a towarzystwo już szło w nazwijmy to ostre melanże) ale stwierdziłem, że mi to nie pasuje, nie chcę być taki jak oni, chcę coś w życiu osiągnąć. Obecnie moje kontakty z nimi ograniczają się do powiedzenia "Cześć" jeżeli widzimy się gdzieś przelotnie na mieście.

 

Jeżeli chodzi o znajomości z czasów studiów to mam dwóch bardzo dobrych kumpli: mieszkamy w różnych miejscach ale co do zasady jesteśmy ze sobą w kontakcie i staramy się co najmniej raz na rok spotkać. Z nimi zawsze mam o czym rozmawiać poczynając od spraw bieżących poprzez sprawy zawodowe (kończyliśmy przecież te same studia) na wspomnieniach i żartach kończąc.

 

Co jakiś czas spotykam się też z kilkoma kolegami z pracy aby np. zrobić sobie grilla i się trochę napić piwka - generalnie te spotkania służą bardziej odstresowaniu się i polegają na grubych żartach, gadaniu o wszystkim i o niczym i nic poza tym. Nie jest to nic głębszego chociaż czasem wpadną nam, jak tak na luzie sobie siedzimy jakieś ciekawe pomysły jak rozwiązać jakiś problem w pracy.

 

Powiedzmy, że jak byłem kilka lat młodszy np. zaraz po studiach ale już pracowałem to miałem czasami taką tęsknotę żeby gdzieś wyjść a nie miałem z kim bo towarzystwo z mojej okolicy, które kiedyś znałem, tak jak pisałem w akapicie nr 2 nie umiało się ładnie bawić (ewentualnie inni mieli już inne kręgi znajomych). Czasami tęskno mi za jakąś fajną większą imprezą ale jeżeli mam iść się po prostu nachlać z jakimiś gamoniami to już na prawdę wolę spędzić wieczór samotnie lub z kolegami z pracy przy grillu.

Edytowane przez samotny_wilk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Duszą towarzystwa nie jestem, a na pewno nie takim co opowiada kawały, anegdoty tudzież inne zabawiajki. Nie mam ochoty podejmowac tematów płytkich w towarzystwie, za to jak wchodzi jakiś dobry merytorycznie temat to moje  uszy zamieniają się w dwa radary i wychwytują rejestrując do pamięci:) Sam też w takich tematach się udzielam, choć jak słyszę, że ktoś "wie lepiej" to się w duchu uśmiecham i daję pole do popisu:) Maksymalny czas siedzenia z ludźmi innymi niż moi dobrzy znajomi to tak około 2h, potem zaczynam się męczyć:)

 

Dla mojego życia towarzystkiego wystarczy:

-2 najbliższych przyjaciół, którzy pójdą w ogień, podobnie jak ja za nimi 

-3-4 z którymi można przegadać, może nieco liczyć na nich ale 100% nigdy nie będzie

-wyjście od czasu do czasu z moją kobietą do restauracji/koncert/spend z jej znajomymi/picie wińska w plenerze

-spotkania z klientami ale wszystko na stopie formalnej

 

Nigdy nie polubię baletów, jakichś zakręconych sobotnich nocy etc. A na pewno nie 500+ znajomych na fejsie, snapie czy instagramie.

 

32 minuty temu, Młody_Pelikan napisał:

Wbrew temu co mówisz, właśnie dzisiejsza młodzież nie jest frajerami bo uczą się i rozwijają (wielu młodych userów tego forum jako przykład) a nie zajmują się pierdołami.

Nie powiedziałbym że dzisiejsza młodzież nie jest frajerami. Spędzają czas na komórkach, czasoumilaczach. Oczywiście też się dokształcają, łapią kreatywność ale są bardziej roszczeniowi, należy im się bo są.

A może piwko, wataha to też sposób na to by zaprocentowało to w przyszłości. Kontakty, kwestie bizensowe?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie sposób, żebym odpowiedział wszystkim, więc odniosę się ogólnie w temacie. Generalnie jestem osobą konsekwentną, realizuję swoje cele, więc to nie jest tak, że szukam towarzystwa, bo mam jakieś puste życie, więc towarzystwo mi je zapełni. Tak nie jest. Oczywiście, że ludzie są różni, jeden człowiek potrzebuje więcej kontaktów, drugi jest bardziej introwertyczny i potrzebuje mniej znajomych i mniej interakcji. Rzeczywiście możliwe, że jak ktoś ma partnerkę to jest mu łatwiej i nie potrzebuje wypadów towarzyskich, bo w jakiś sposób kobieta dostarcza mu również towarzystwa. Nie będę nikogo oceniał, bo ludzie naprawdę są różni i tak jak wspominałem każdy potrzebuje interakcji społecznych, jeden bardziej, drugi dużo mniej, ale nie wierzę tylko w to, że jesteśmy takim maszynami, które realizują swoje cele i mają życie towarzyskie gdzieś, bo " ja realizuję swoje cele, nie potrzebuję towarzystwa do życia". Generalnie chciałem się podzielic swoimi obserwacjami na temat życia towarzyskiego w pewnym wieku. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, dobryziomek napisał:

Relacje międzyludzkie są transakcją, będzie dawał jakąś wartość to pojawią się inni, którzy będą chcieli z nim przebywać.

 

I nie będą to Janusze.

W punkt.

Cytat z figt club....

"Jak się nie wie, czego się chce, to się kończy w otoczeniu mnóstwa rzeczy, których się nie chce"

 

Wg mnie nie tylko w otoczeniu rzeczy ale także ludzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasami nachodzą mnie myśli, żeby przestać utrzymywać kontakt przynajmniej z połową moich znajomych. Kiedyś bardzo mi zależało na tym, żeby mieć szerokie grono "przyjaciół" i każdy wolny czas spędzać w towarzystwie - teraz to wszystko straciło na wartości. Zamiast ośmiu osób zawsze chętnych na jakiś wypad, wolałbym mieć jednego dobrego przyjaciela, z którym mógłbym pogadać na każdy temat. Teraz jest tak, że jak spotykam się z całą swoją paczką, to tak naprawdę z nikim z osobna nie rozmawiam, nie mam pojęcia co siedzi w głowie każdego/każdej z nich. Funkcjonujemy jako grupa, która skupia się na pierdołach i na pierwszy rzut oka nie mamy żadnych poważnych problemów. Okej, to też ma swoje zalety, luźne spotkania przy grach planszowych i piwie pomagają się wyluzować i zapomnieć choć na chwilę o swoich problemach, ale to nie do końca jest takie wsparcie, na którym mi zależy. Znam się z tymi ludźmi od wielu lat, z niektórymi od podstawówki, a jednak boję się z nimi szczerze rozmawiać, bo paraliżuje mnie myśl o tym, że mogliby mnie źle ocenić. Jedyna osoba, którą przez wiele lat traktowałem jak siostrę, okrutnie mnie zawiodła po tym, jak zacząłem jej się zwierzać. Dlatego teraz żyję w przeświadczeniu, że czasami pozory są lepsze od prawdy, która potrafi wszystko zrujnować. 

 

Dlatego zazdroszczę ludziom, którzy potrafią samodzielnie funkcjonować i nie pchają się na siłę w żadne relacje towarzyskie.   

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, iry napisał:

Czasami nachodzą mnie myśli, żeby przestać utrzymywać kontakt przynajmniej z połową moich znajomych

Just do it. Usuwaj złogi aby zrobić miejce na świeże, odżywcze relacje.

 

44 minuty temu, iry napisał:

Jedyna osoba, którą przez wiele lat traktowałem jak siostrę, okrutnie mnie zawiodła po tym, jak zacząłem jej się zwierzać

Prawdopodobnie masz traumę po jednej osobie i projektujesz problem z zaufaniem na pozostałe 9 miliardów ludzi.

 

45 minut temu, iry napisał:

Okej, to też ma swoje zalety, luźne spotkania przy grach planszowych i piwie pomagają się wyluzować i zapomnieć choć na chwilę o swoich problemach

A pewnie.

 

45 minut temu, iry napisał:

ale to nie do końca jest takie wsparcie, na którym mi zależy

Bo kumple i kumpele lub przyjaciele to nie psychoterapeuci.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napiszę coś od siebie.

 

Jestem 7 miesięcy po rozstaniu. Można powiedzieć że wyleczyłem się z niej na tyle że jestem w stanie normalnie funkcjonować, nie zadręczać się, smutek i wewnętrzny ból już jest za mną.

 

Jedyne co mi jeszcze doskwiera to fakt że nie mam z kim aktywnie spędzać czasu,bo z ex robiliśmy mnóstwo ciekawych i nowych rzeczy, których nigdy wcześniej nie robiłem z dziewczynami.

Mam na myśli takie trochę błahe rzeczy jak wyjścia do kina,na imprezę,wycieczki, spacery, wyjazdy, siłownia, rowery, narty, plazing.

Dużo tego było przez dwa lata i tego mi bardzo brakuję. Nie jej mi brakuje tylko właśnie tych ciekawych chwil.

Popadłem ze skrajności w skrajnośc. Teraz nic się ciekawego nie dzieje w moim życiu.

 

Praca,dom, od czasu do czasu koledzy którzy i tak mają coraz mniej czasu, jakiś wyjazd czasami, imprezy i nic więcej. 

 

Straciłem totalnie motywację do działania żeby aktywnie spędzać czas po pracy, na poznawanie nowych ludzi.

 

Nie w głowie mi też nowe związki i panny widząc jakie one się stały przez ostatnie kilka lat.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Ja jestem w towarzystwie znany jako osoba, zawsze mówiąca co myśli nieco narwana ale mądra. I chwalę sobie, że zjednuje właśnie roztropnych ludzi nie mam żadnych kretynów obok siebie.

A ja jestem beznadziejnym konformistą. Często swoje opinie zachowuję dla siebie i nie mam problemów żeby dostosować się do innych. W zasadzie to jakoś bardzo mi to w życiu nie przeszkadza, jeśli się zanadto nad tym nie zastanawiam. Bo jak zaczynam to analizować, to dochodzę do wniosku, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że jestem idiotą. 

58 minut temu, Imbryk napisał:

Prawdopodobnie masz traumę po jednej osobie i projektujesz problem z zaufaniem na pozostałe 9 miliardów ludzi.

Tak, dokładnie, tak. Co prawda pogodziłem się już z tamtą osobą, bo ja nie potrafię się długo na nikogo gniewać, ale nasze relacje strasznie się popsuły. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja Wam zazdroszczę 20 i 30 letni.

Single.

 

Patrzę po Warszawie.

Jeeeezuuuu !!!

Ile tu jest eventów !!!

Wystawy.

Prelekcje.

Wykłady.

Spotkania.

Czego dusza zapragnie.

Geopolityka.

Sztuka.

Kultura.

Kinematografia.

Jakieś panele dla wielbicieli Japonii.

 

Za darmo!

 

Wystarczy pójść i być.

Wiecie ile to okazji do poznania ludzi?

Ludzi, których kręci to co Was?

Podpowiem.

Mnóstwo!

Tylko dupę zza monitora trzeba ruszyć!!!

I przestać smyrać paluchem po ekranie.

 

Nawet w mojej powiatowej prowincjonalnej dziurze dzieje się więcej.

Niż dajmy na to 15 lat temu.

 

Ja nie pójdę.

Bo nie mam kiedy.

 

Ale singiel?

Czego jak czego ale czasu po pracy czy nauce to on ma w opór.

 

Tyle tylko że Naszej Młodzieży to jakoś sił witalnych starcza na

- klepanie w klawiaturę.

- smyranie palcem po ekranie.

A wirtual zastąpił real.

 

Log-off !

  • Like 8
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę że wielu użytkowników forum ma zaskakująco dużo wspólnych cech. Może warto zorganizować jakiś wypad i robić coś razem, skoro mamy tak górnolotne przemyślenia i nużą nas kontakty ze zwykłymi śmiertelnikami? ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Wolverine1993 napisał:

Napiszę coś od siebie.

 

Jestem 7 miesięcy po rozstaniu. Można powiedzieć że wyleczyłem się z niej na tyle że jestem w stanie normalnie funkcjonować, nie zadręczać się, smutek i wewnętrzny ból już jest za mną.

 

Jedyne co mi jeszcze doskwiera to fakt że nie mam z kim aktywnie spędzać czasu,bo z ex robiliśmy mnóstwo ciekawych i nowych rzeczy, których nigdy wcześniej nie robiłem z dziewczynami.

Mam na myśli takie trochę błahe rzeczy jak wyjścia do kina,na imprezę,wycieczki, spacery, wyjazdy, siłownia, rowery, narty, plazing.

Dużo tego było przez dwa lata i tego mi bardzo brakuję. Nie jej mi brakuje tylko właśnie tych ciekawych chwil.

Popadłem ze skrajności w skrajnośc. Teraz nic się ciekawego nie dzieje w moim życiu.

 

Praca,dom, od czasu do czasu koledzy którzy i tak mają coraz mniej czasu, jakiś wyjazd czasami, imprezy i nic więcej. 

 

Straciłem totalnie motywację do działania żeby aktywnie spędzać czas po pracy, na poznawanie nowych ludzi.

 

Nie w głowie mi też nowe związki i panny widząc jakie one się stały przez ostatnie kilka lat.

 

 

Mam tak samo ?

Szukam w innych tego co z nią robiłem i bije głowa w mur, a potem frustracja.

Dlatego przerwa wskazana i żyć tu i teraz.

 

Zreszta powiem wam coś bo nie chcę zakładać nowego wątku.

Został mi jeden kolega straciłem już wszystkich przez myszki.

Teraz znowu straciłem.

Wyszliśmy do takiego baru co można też potańczyć i on zabrał laske która poznał na jakiejs imprezie.

Jak mnie zobaczyła zaczęła flirtowac dotykac mnie i była tak speszona.

Przy nim zapytała czy może dotknąć mojego bicepsa ? 

Ja mówię stoi kolega tu, a ty takie rzeczy .

A ona no i co

Kolega nic bo był lekko pijany.

Teraz pisze do mnie co kilka godzin.

Kolega foch, że mu zabrałem laske.

Wyslałem mu sreeny co mi pisze, a on ma wyjebane na mnie i jest obrażony.

Tym oto sposobem niektórych nie uleczysz z białorycerstwa, a nie mam zamiaru się z takimi zadawać.

 

A najlepsze bo ja nic nie robiłem.

 

Zostaje samotność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, PatZz napisał:

A najlepsze bo ja nic nie robiłem.

 

@PatZz

No bo olewanie kobiety daje czasem zadziwiajace efekty. No ale czasem jeśli olejesz kobietę, to w zemście potrafi narobić smrodu, co wiem z doświadczenia. Jeśli to ciebie interesuje, to mogę mój przypadek opisać.

 

48 minut temu, PatZz napisał:

Zostaje samotność.

Jeśli pozostaje się długo w takim stanie, to potem może nie dać się już od tego odzwyczaić, lub nawet samemu będzie się do tego dążyć, co też wiem po sobie.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przechodziłem to samo, co Wy...

W pewnym momencie trochę mnie to bolało...

Później zacząłem mieć to w dupie bo rodzina i hobby stały się wystarczające aby czuć się szczęśliwie.

U mnie jednak na nowo życie towarzyskie rozkwita po okresie stagnacji... Sporo nowych znajomych, którzy dodatkowo są motorem napędowym do doskonalenia...

Coś jest w powiedzeniu, że życie na nowo zaczyna się w okolicy '40 czy '50...

Coraz mniej ciśnienia na sukces zawodowy i kasę, coraz więcej skupiam się na przyjemnościach ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@PatZz największym naszym błędem było uzależnienie swojego szczęścia od drugiej osoby. Ja nawet nie byłem świadomy, że tak się dzieje. Myślałem że mam wszystko pod kontrolą i że nawet jak się rozstaniemy to nie zrobi to na mnie wielkiego wrażenia a niestety rzeczywistość okazała się zupełnie inna 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Wolverine1993

Podobnie mam z tym, że ja nie uzalezniałem się od niej, większość rzeczy robiliśmy to co ja chciałem z tym, że była dobrą kompanka tych aktywności a seks przy okazji.

Mi banie zryło to że myślałem że czeka tęskni jak mnie nie ma a potem bolec, a też byłem jej pewny.

To mi tak psyche zjebało

 

Teraz tak myślę, że póki co to nie nadaje się do jakiś relacji.

Szukam na siłę akceptacji u ludzi.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, PatZz napisał:

@Wolverine1993

Podobnie mam z tym, że ja nie uzalezniałem się od niej, większość rzeczy robiliśmy to co ja chciałem z tym, że była dobrą kompanka tych aktywności a seks przy okazji.

Mi banie zryło to że myślałem że czeka tęskni jak mnie nie ma a potem bolec, a też byłem jej pewny.

To mi tak psyche zjebało

 

Teraz tak myślę, że póki co to nie nadaje się do jakiś relacji.

Szukam na siłę akceptacji u ludzi.

 

Ja miałem trochę inaczej bo w pewnym momencie uświadomiłem sobie że związek już nie ma sensu ale ciągnąłem to na siłę prawie rok, aż w końcu pieprznelo wszystko z kretesem.  

Na pewno wkoncu się wyleczysz, trzeba jeszcze trochę czasu ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@PatZz

 

Mam dla ciebie batZzy.

 

Nic nie robisz i klei się do Ciebie czyjaś panna, nic nie robisz i lodowa narzeczona ssie ci na parkingu. Robisz gagatku robisz i albo nie widzisz albo nie chcesz tego widzieć, zajmij się swoimi postanowieniami. Jakbyś dalej nie chciał to byś napisał szlaufowi na messengerze od razu, że to nie fair i ma spieprzać, robisz swoją robotę robisz. P.S. Co z panią narzeczoną? Skończyłeś z tym czy dalej się hańbisz? Trzymam kciuki za Twoją formozę skup się! P.S. Czemu nie pójdziesz przygotowawczo do woja?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jaśnie Wielmożny

Wyjezdzam teraz do maja/ czerwca za granice potem idę właśnie na przygotowawczą.

Potem na własną rękę się sam przygotowuję do formozy już dostalem rady od braci/ ludzi którzy pracują w wojsku i to jest najlepsza opcja.

 

Myślę, że skończyłem sam nie wiem po co do tego wracam powinienem to zamknąć raz na zawsze.

 

Co do postanowień nic nie robie nie pisze, nie staram się nie zagaduje żadnej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.