Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Bracie Janie,

1. Emocje (faza zakochania trwająca już dwa lata (i jakoś się nie kończy, mam wrażenie że coraz mocniej jestem przywiązany i "chemii" też może nawet więcej) itd.

2. Dużo już zainwestowalem czasowo i emocjonalnie, więc prawa psychologii spolecznej działają

3. Znam ją już dobrze + średnio mi się chce poznawać inne laski (co innego pieprzyć, to czysto fizyczna jakaś potrzeba na poziomie zwierzęcym), do tego jak z nią jestem to nie zajmuje się pierdołami tylko skupiam na pracy, przy założeniu że jest między nami dobrze i się nie kłócimy 

4. Wtedy chciałem za nią pojechać, to była moja decyzja, miałem dość mieszkania w PL, chciałem zobaczyć jak to jest mieszkać z kobietą, teraz natomiast okoliczności się zmieniły bo miejsce nie jest już takie fajne itd.

5. Dla mnie kobieta MUSI sama zarabiać i być samodzielna. Nie wyobrażam sobie sponsorować i utrzymywać kobietę, nawet gdybym miał zarobki na poziomie kosmicznym (setki tysięcy $ miesięcznie, itd). Niestety większość na to liczy i tego wymaga. Albo tak mi się wydaje. Poza tym chciałbym mieć bardzo dobrze sytuowaną laskę, żeby nie było tekstow w stylu "a ty tak mało mi kupujesz" itd, żeby w razie kiedy ja się wyjebie z jakimś biznesem mogła mi pomóc emocjonalnie (bo sama to robi i rozumie) i może finansowo (ew. pożyczyć kasę gdyby to miała być jakaś duża inwestycja), albo chocaż utrzymać rodzinę, żebym nie musiał kurczyć oszczędności przeznaczonych na biznes, żeby można było zajebiście ustawić dzieciaki w dalekiej przyszłości (narazi słowo "dzieci" mnie odstrasza), podróżować razem po świecie w dowolnej chwili i na dowolnym poziomie luksusu (a jak to ogarnąć z kobietą pracującą na etacie?) Ta z którą jestem nieraz kosi nieraz 1500 zł dziennie przez internet pasywnego dochodu, jest odważna i zdecydowana, ma predyspozycje żeby zostać dobrze ustawioną kobietą biznesu jak już skończy studia i się na tym skupi.

Poza tym wydaje się spełniać twoje kryteria (chyba że znów: oszukuje się, nie wiadomo).

Edytowane przez Tamten Pan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@TamtenPan,

 

Masz jeszcze jakieś, na moje oko, spokojnie z dziesięć lat zanim podejmiesz poważne decyzje o legalizowaniu związków i dzieciach. Czasu sporo,

jeszcze kilkakrotnie zmieni Ci się optyka na wiele rzeczy - normalna, życiowa sprawa. Obawiam się i prognozuję, że Twoja wybranka dużo wcześniej

zacznie cisnąć na legalizację, wiadomo - czas działa na Twoją korzyść a jej zdecydowaną niekorzyść. Tzn. twoja wartość rośnie, jej walory niestety

zaczynają więdnąć a na 'rynek' wejdzie kolejne pokolenie świeżych, jak pisze Marek 'brzoskwiniowych', dwudziestek. Powtórzę się, dla Ciebie

'trzydziecha' to okres startu rozwinięcia pełnych żagli na morzu, dla kobiety 'trzydziecha' to już początek więdnięcia, niekiedy dość gwałtownego.

 

Odnoszę podobne wrażenie jak @mac, że mocno coś Cię uwiera w życiu, że nie wszystko jest takie jak chciałbyś żeby było. Na to nie mam żadnej

rady, Twoje życie - musisz zarządzić nim po swojemu. Acha, kompromisy nie działają, wzmaga tylko od nich ferment i poczucie spierniczenie czegoś

istotnego kosztem zgniłej zgody na bylejakość.

 

Masz teoretycznie wszelkie fundamenty do ułożenia sobie naprawdę fajnego życia. Finansowe, życiowe (młody wiek).

 

S.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Życie w długotrwałej monogamii jest dla nas samców nienaturalne, jesteśmy zaprogramowani na to, aby kopulować z jak największą ilością samic. To trochę tak, jakby zmuszać mięsożercę do przejścia na weganizm.

Jakakolwiek legalizacja związku na tym etapie świadomości brzmi absurdalnie. Nie trzeba się żenić, aby spłodzić potomstwo.

 

Moim zdaniem za bardzo boisz się jej stracić. Najgorzej będzie jak dasz jej to odczuć.

Wg mnie udana relacja powinna być jedynie dopełnieniem w życiu, wisienką na torcie, a nie celem samym w sobie.

Uważam, że lepiej nie traktować samic jak równorzędnych partnerów, a raczej jak dużo młodsze rodzeństwo bądź pupila domowego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bracie Janie,

1. Emocje (faza zakochania trwająca już dwa lata (i jakoś się nie kończy, mam wrażenie że coraz mocniej jestem przywiązany i "chemii" też może nawet więcej) itd.

 

Sam sobie odpowiedziałeś- faza zakochania. Przyjmuje się, że trwa dwa lata. Jak wszędzie mogą być odstępstwa. U Ciebie może trwać i 4 lata.

 

2. Dużo już zainwestowalem czasowo i emocjonalnie, więc prawa psychologii spolecznej działają

 

Ba dum... tsss... i sam sobie odpowiedziałeś. Tym jednym punktem masz rozwiązanie swojego problemu. A że masz własny biznes- liczysz 0-1 inwestycja-zysk. Tylko, że w perspektywie,  czego Ci nie życzę- zapewne nastąpi krach i stracisz inwestycję ewentualnie nastąpi wrogie przejęcie.

 

3. Znam ją już dobrze + średnio mi się chce poznawać inne laski (co innego pieprzyć, to czysto fizyczna jakaś potrzeba na poziomie zwierzęcym), do tego jak z nią jestem to nie zajmuje się pierdołami tylko skupiam na pracy, przy założeniu że jest między nami dobrze i się nie kłócimy 

 

Zacznę od tyłu. Przy założeniu, że jest Wam dobrze i nie kłócicie się? Założyć to ja mogę koszulę, lub to że śruba M6 wytrzyma obciążenie wyliczone dla M5. Ty możesz mieć pobożne życzenie. A co to dla Ciebie pierdoły? Gra na kompie? Wyjście na piwko? Leniuchowanie? Kino? skoro tak, toś Waćpan za życia już pogrzebany. Znaczy się jesteś bankomat+ przyzwyczajenie się do niej. Zapewne szczere przerażenie (nie, nie musisz mi się przyznawać- ja to czytam tam, gdzie nie napisałeś :) ) wywołuje myśl, że odejdzie i trzeba będzie od nowa... 

 

4. Wtedy chciałem za nią pojechać, to była moja decyzja, miałem dość mieszkania w PL, chciałem zobaczyć jak to jest mieszkać z kobietą, teraz natomiast okoliczności się zmieniły bo miejsce nie jest już takie fajne itd.

 

To znaczy? Cyganie czy muslimy jako sąsiedzi? Głośne imprezy? Nowa autostrada pod oknami? Nie jest fajne, bo ona narzeka czy nie jest fajne bo podnieśli czynsz o 500%? :D

 

5. Dla mnie kobieta MUSI sama zarabiać i być samodzielna. Nie wyobrażam sobie sponsorować i utrzymywać kobietę, nawet gdybym miał zarobki na poziomie kosmicznym (setki tysięcy $ miesięcznie, itd). Niestety większość na to liczy i tego wymaga. Albo tak mi się wydaje. Poza tym chciałbym mieć bardzo dobrze sytuowaną laskę, żeby nie było tekstow w stylu "a ty tak mało mi kupujesz" itd, żeby w razie kiedy ja się wyjebie z jakimś biznesem mogła mi pomóc emocjonalnie (bo sama to robi i rozumie) i może finansowo (ew. pożyczyć kasę gdyby to miała być jakaś duża inwestycja), albo chocaż utrzymać rodzinę, żebym nie musiał kurczyć oszczędności przeznaczonych na biznes, żeby można było zajebiście ustawić dzieciaki w dalekiej przyszłości (narazi słowo "dzieci" mnie odstrasza), podróżować razem po świecie w dowolnej chwili i na dowolnym poziomie luksusu (a jak to ogarnąć z kobietą pracującą na etacie?) Ta z którą jestem nieraz kosi nieraz 1500 zł dziennie przez internet pasywnego dochodu, jest odważna i zdecydowana, ma predyspozycje żeby zostać dobrze ustawioną kobietą biznesu jak już skończy studia i się na tym skupi.

 

Khłe... Khłe... Khłe... Aż nie wiem czy śmieć się czy ryczeć. Piękna bajka. Wzruszyłeś mnie. Zwłaszcza temat jak wyjebiesz się z biznesem. Ale cóż. Życie Ci to pokaże. A jak zostanie "kobietą sukcesu" (chyba wg Femina.pl) to zapomnij kochany o dzieciaczkach :(

 

Poza tym wydaje się spełniać twoje kryteria (chyba że znów: oszukuje się, nie wiadomo).

 

Nie oszukujesz się. Bo to nie ten etap.Chwilowo w to szczerze wierzysz. Nie przeszedłeś na druga stronę lustra bądź nie zderzyłeś się z lustrem Ona chwilowo jest Twoim NAWALTEM. Życzę Ci abyś jak najszybciej przeszedł na drugą stronę, nie dlatego by skończyć związek- bo ja z Wami nie mieszkam i nie żyję, ale po to byś zrozumiał o co w tym chodzi, na co zwrócić uwagę i jak pokierować tym wszystkim by wycisnąć maksimum przy jak najmniejszych stratach- bo straty będą zawsze.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety później po wyjeździe stamtąd zaczeło się pieprzyć i do tego jeszcze przenieślimy się do dużo mniej lajtowego miejsca/kraju. Jesteśmy tu bo ona musi skończyć studia, w maju "wolność" i można stąd spierdalac, ale jestem teraz w złotych latach swojego życia i każde kilka miesięcy wydaje mi się długim czasem. To prawie pół roku, jeszcze. Dalej jestem zakochany, ale związek ma dużo rys i jedno pęknięcie (to jest właśne ta długa historia). Pół roku - długo, czy niedługo jeśli to "ta kobieta"? Wiem, "ta jedyna" to iluzja i często halucynacja, ale jak Wam ją obiektywnie opiszę to zobaczycie że nie ma wielu takich dziewczyn, przynajmniej tak mi się wydaje, a jeśli są to albo zajęte albo pojebane.

...ból po przerwaniu 1.5 rocznego związku totalnie by mnie rozjebał i musiałbym iść po psychotropy.

 

 

Z tego co piszesz wynika że koniec studiów przypada mniej więcej na skończone 2 lata związku. Trafiłeś kumulację. Nie chcę Cię martwić, ale szykuj się poważnie na rozstanie. To co obserwujesz to oddalanie się tej kobiety i prowokowanie powodów dla usprawiedliwienia odejścia.

U niej hormony juz przestają działać a skończenie szkoły dla kobiety to dodatkowy, bardzo ważny impuls do zmian. Według mnie już Cię skreśliła.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ha ha,poza technicznymi szczegółami to jakies 8 lat temu moglbym być autorem tego co napisales

zapomnij ze ta inwestycja w jakikolwiek ci się zwroci  /myslalem dokładnie tak jak ty/,ta inwestycja jest bezzwrotna,dziala tylko w jednym kierunku.....zgadnij ktorym

będziesz inwestowal bez końca,czas,emocje,pieniadze i nigdy jakiegokolwiek zwrotu nie bedzie,nawet go nie odczujesz,coraz wieksza frustracja ,uczucie bezsilności zwątpienia,w końcu obwiniania siebie za nie swoje winy,zaniedbanie biznesu,coraz mniejsza kasa

a gdy będziesz już wykręcony emocjonalnie i i finansowo do sucha jak szmata,pojdziesz w kat....,

niedługo zaczniesz zauwazac wady,oczywiscie będziesz sobie je tlumaczyl......,ale lepiej stracic by później zyskac,niż wciąż tylko tracic

 

 

albo zacznij zyc jak ty chcesz i rob co ty chcesz,a pania obserwuj i używaj albo za jakiś czas będziesz tu gdzie ja teraz.......w czarnej dupie,

i jedna reke caly czas trzymasz na dzwigni katapulty

pozatym skandynawia jest bardzo depresyjna co dodatkowo pogarsza sprawę.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Panowie za feedback.

Miał być temat o związkach bardziej ogólnie, zeszło na mój problem. Chciałem z tego zrobić osobny wątek, ale jak już tak się złożyło że przyszedłem wam tutaj płakać, to pociągnijmy to dalej, bo potrzebuję pomocy. A przy okazji poruszę mniej więcej istotę problemu który miałem na myśli zakładając ten temat.

 

Niektóre z Waszych diagnoz są trafione (miotam się, nie wiem za bardzo o chuj mi chodzi, pływam naprzemiennnie w chemii zakochania a później w kortyzolu, rollercoaster itd), niektóre nie są. Np. mówicie że mnie zostawi i że ja się tego boję - no właśnie niebardzo. Przeżywałem już takie akcje że byłem zazdrosny o laskę, bałem się panicznie że mnie zostawi - teraz tak nie jest, mam to w dupie. To ona mnie potrafi spytać kilka(naście) razy dziennie czy ją kocham, czy jej nie zostawię, nie zdradzę, pierdu-pierdu (męczące gówno), ale ja ani minutę nie byłem o nią zazdrosny odkąd jesteśmy razem, zupełnie o tym nie myślę. Nawet nieraz wydawało mi się, że gdyby powiedziała że chce się rozstać to ja powiedziałbym "to spierdalaj, droga wolna" i wsio. Już prędzej, jeśli miałbym na siłę coś wskazać, to raczej ałbym się że jeśli będę chciał zerwać to ona okaże się psycho laską i zacznie mnie szantażować albo złapie na dziecko, także raczej w drugą stronę.

Nigdy nie miałem dramatów/koszmarów typu "co jeśli ona mnie zostawi", bardziej "co jeśli ja ją zostawię, czy nie będe później żałował odbijając się od jednej tępej samicy do drugiej?". 

 

A skąd to "nie będe później żałował", zapytacie? (teraz istota problemu) Ano stąd że jestem erotomanem i mam duży popęd, ale walenie konia mnie nie satysfakcjonuje na dluższą metę, niektórzy z Was chodzą na dziwki, ale mnie ten temat jakoś nie przekonuje (zgadliście, nie próbowałem, ale wydaje mi się to dość ohydne, mimo że jestem perwersyjnym chujkiem), napewno nie coś co chciałbym robić regularnie na stałe. Pamiętam też jak to było z wyrywaniem lasek - fajne, nieraz satyfakcjonujące ale też pochłaniało czas i było nieraz męczace emocjonalnie. Do tego to ciągle zderzanie się z rzeczywistością pod tytułem "kurwa, jakie ona są głupie i zjebane".

 

Wniosek: 

musiałym ALBO mieć "harem" 3-4 lasek chętnych na seks i luźne relacje nastawione na walenie, ale wiem z doświadczenia że ciężko jest coś takiego zbudować jeśli te kobiety mają wiedzieć o sobie i się nie pozabijać (albo mnie nie pozabijać, wiem co potrafią zrobić zawistne i zazdrosne kobiety, to jest tak przerażające że łapanie na dziecko to przy tym pikuś), za to ukrywanie ich przed sobą to często męcząca psychicznie i niezbyt trwała opcja. No i co zostaje? Mam zostać mnichem buddyjskim i wyzbyć się popędu?

No to pewnie...kolejny związek. A że nie ma związków idealnych, to po jakimś roku albo nawet szybciej znowu zaczną pojawiać się rysy i kwasy. I tak w kółko, błędne koło.

Rozumiecie moją rozkminę?

 

Pisaliście że to w mojej głowie NAWALT i macie rację.

Jej nawaltowość jest w mojej głowie bardzo mocno usadzona i jakby mnie nie wkurwiala to ciągle mam to przed oczami - kontrast ona vs. inne laski. Chyba nie otrafię sam się z tym rozprawić.

Wypisałem sobie kiedyś te jej wszystkie cechy w pamiętniku, wkleję je tu Wam i możecie rozbroić moje iluzje i schematy myślowe, jeśli wam się chce. Bo mój mózg skamieniał i chyba jeszcze trochę potrwa zanim się zdecyduję coś poważnego zrobić i przejrzę jeszcze bardziej na oczy.

 

 

1.Jest ambitna i bardzo inteligentna (w szkole same dobre oceny bez kucia i prawie 
bez nauki, orazu po liceum pojechała do UK...nie na zmywak, tylko studiować dwa 
kierunki naraz – z czego jeden bardzo praktyczny a drugi to język francuski). Oprócz 
studiowania równolegle dwóch kierunków za granicą jeszcze pracuje+ robi mały biznes 
online z którego zarabia więcej niż większość facetów w pl (o kobietach nie wspomnę) mimo że robi
go na..nie wiem- 1/8 etatu?
a
2.-Oprócz polskiego zna biegle jeszcze dwa inne języki
 
3.-Mimo mieszkania razem już drugi rok (a znajomość trwa od Grudnia 2013), 
dalej mamy ciągle o czym rozmawiać. Bardzo rzadko gada żenujące głupoty jak większość samic i często lubię jej słuchać,
wiem że nie mówię  do ściany albo tępej lali, która ani mnie nie rozumie, ani tymbardziej nie potrafi się w jakikolwiek inteligentny sposób odnieść do tego, co mówię.
 
4.-Najprawdopodobniej nie leci na hajs. Poznałem ją i zaczęliśmy randkować i spotykać 
się mega często kiedy jeszcze byłem mieszkającym z rodzicami gołodupcem i 
suchoklatezem, zarabiającym 1000 zł miesięcznie w chujowej pracy bez perspektyw. 
(Aczkolwiek, mój własny kontrargument: przespala sie ze mna dopiero po 5 msc.znajomości (znajomości na odległość, czyli widzieliśmy się od stycznia do maja jakieś 15-20 razy, jak akurat była w PL+gadaliśmy na skype jak pojebani po kilka godzin), ale jak już wiedziala ze raczej rzucę pracę bo cośtam powoli zaczyna mi wychodzic z 
biznesem, a ten poczatek to moglo byc zwykle zauroczenie albo ochota na romans, ale 
raczej nie (?) – rękoczyny i całowanie weszło od pierwszych spotkań)
 
5.-Jest czuła i wrażliwa (co dokładnie przez to rozumiem, żeby nie zgrywać Mickiewicza: nie jest kolejną korposzczurowatą pseudowyzwoloną 
pizdeczką z Wawki na wysokich szpilkach od Vesracze pieprzącą bez ustanku o 
imprezach, awansach i „wielkiej karierze”, tylko wrażliwą dziewczyną: patrzysz w oczy i 
widzisz w środku żywego człowieka, nie ziejącą pustkę, fotki z instagrama i pajęczynę) 
 
6.-Jest bardziej odważna niż większość facetów których znam: latała na paralotni 300 m nad ziemią (a ja z nią) łącznie z ekstremalnymi trickami, skakała na bungee (a ja 
bym się zesrał, zrezygnowałem), wyjechała na studia za granicę i odrazu rozpoczeła dwa kierunki, zaczynając biznes zainwestowała odrazu 
mnóstwo pieniędzy nie bojąc się, że je straci (i nie straciła) - większość ludzi ciągle pierdoli "chciałbym, byłoby fajnie, może kiedyś" ale ostatecznie chuja robi
w kierunku poprawy swojej bytności materialnej i wszystko sprowadza się do "ale ja się boje, co jak nie wyjdzie, ojej firma w Polsce taki przypał (bo to kurwa jedyne państwo na ziemi gdzie można
firmę otworzyć), itd.
 
7.-Jak już o pieniądzach: ma talent do ich zarabiania, na uczelni zawsze wiedziała jak 
sobie załatwić stypendium takie i inne (grube hajsy w UK), wskutek czego ma większe 
oszczędności niż wielu pracujących facetów w PL starszych od niej o wiele lat (ona ma dopiero 22 lata, młoda mewka), nie wydaje 
pieniędzy na tryliard par butów, ubrania co tydzień i inne gówna, jest inteligentna finansowo. I nie, nie ubiera się jak bezdomna.
 
8.-Pokazałem jej jak robić jeden z biznesów którymi się zajmuję i myslałem, ze na 
pokazaniu się skończy- tak jak było w przypadku większości osób które truły mi dupy żebym im pokazał co i jak a chuja robiły.
Zamiast tego bardzo szybko zaczęła robić to na włąsną rękę i zarabiać dużo więcej niż ja sam mam z tego konkretnego biznesu. (nie, nie robimy tego razem, tylko ten sam model działania)
 
9.-Czyta książki (książki, takie dla ludzi, nie gówno dla samiczek), filmy (dobre) oglądamy w oryginale po angielsku (większość dziewczyn z którymi się spotykałem nawet z napisami nie ogarniała), do tego interesuje się filozofią 
(nie taką z Pani Domu, tylko jest oczytana i wie o co biega w jakim założeniu/doktrynie, zna nazwiska itd, naprawdę można z nią o tym porozmawiać), 
żongluje, jeździ na jednokołowcu, ogarnia firedancing, itd. VS. większość lasek: zainteresowania: eee...internet...e...muzyka....e...imprezy, chłopaki....eee...książki (50 twarzy graya, Paulo Coelho).
Do tego mamy taki sam gust (akurat ja jej gust poznałem zanim ona zaczeła poznawać mój, więc cięzko stwierdzić że ona chce mi się przypodobać), co jest zajebiste mieszkając razem bo możemy całymi
dniami słuchać takiej samej muzyki i nigdy nie słyszę trucia dupy typu "wyłącz to gówno", "czego ty słuchasz" itd. tak jak z innymi dziewczynkami, bywalczyniami klubu Heaven, hipsterkami i innym pojebaństwem. 
Poczucie humoru też mamy zbliżone.
 
10.-Ma podniecające, kobiece i jędrne ciało, nawet bez żadnych treningów (a teraz jeszcze zaczeła trenować ostatnio)– okrągły, 
wystający, duży okrągły tyłeczek, piękne piersi, seksowne nogi – mega mnie to jara, nie miałem okazji
obcować z wieloma dziewczynami z tego typu sylwetką, większość w PLchce być chuda jak szczapa na wybiegu, ja wolę budowę ciała bardziej latynoską.
Oprócz tego ma bardzo ładną buzię i bez makijazu wygląda zgoła podobnie jak na codzień (rzadkość). Jej twarz nie znika po wyjściu spod prysznica, spokojnie 
możnaby się z nią pokazać na mieście bez make-upu i tapety (polecam zobaczyć google: "gwiazdy porno bez makijażu" - tylko sobie wiaderko do rzygania przygotujcie). Szpachli na twarzy nie 
uświadczysz. Seks bardzo zadawalający, ostatnio na anal też się skusiła.
 
-Miała przedemną tylko dwóch facetów- w sumie to i zaleta i wada bo teraz trochę jej 
odpieprza na punkcie zazdrości, chyba ale wolę to niż jakby miała przedemną 
dwudziestu ośmiu, jak większość lasek w jej wieku. Oczywiście możliwe jest ze kłamie jak 
większość i miała czterysta razy tyle, ale jakoś nie sądzę. Nigdy nie miałem powodów do jakichkolwiek podejrzeń, mimo że faceci
się za nią oglądają na mieście i nieraz komentują.
 
OPRÓCZ TEGO:
 
-Nie jest zarozumiałą księżczniką pizdolinką która myśli że jest niewiadomokurwakim 
bo ma cycki i cipkę, mam wrażenie ze ma w sobie dużo pokory, potrafi przeprosić (oczywiście wiadomo, rzadziej niż częściej :D ale wszystkie
lale które spotkałem przed nią potrafiły przeprosić.. nigdy), przyznać się do błędu, nie jest arogancka.
 
-Mamy podobne cele w życiu, ona wygląda na kogoś kto wie czego chce od życia, co jest rzadkie: -oboje chcemy pracować na własny rachunek, zdalnie, mieć swoje biznesy, dużo podróżować po świecie (już podrózowaliśmy sporo, sami, z plecakami albo samochodem i było zajebiście), itd. -> VS. większość lasek: eee...znaleźć jakąś normalną pracę...taką na 8 godzin dziennie....e...podróżować (czyt. wakacje w egipcie all inclusive)....ee..żeby jakoś to było, żeby znaleźć tę pracę i później po pracy już mieć spokój :((( ALBO: ja nie wiem co chcę robić w życiu (czyt. wymyśl za mnie) :( :( :( :( :(
 
-Wspiera mnie- nie tylko samym pierdoleniem o dupie maryni w stylu „jutro będzie 
lepiej”, ale konkretnymi czynami– np. założyła mi konta na social media, dodawała za 
mnie posty na komórce bo nie mam smartfona, znalazła aplikację która sama postuje na 
instagramie i napykala mi mnóstwo followerów, doradzała mi nieraz jak prowadzić 
fanpage i robiła to bardzo dobrze, bez durnych porad typowej nieznającej się na niczym 
lali która koniecznie chce się w coś wpierdolić i zaistnieć. Dzięki jej poradom ogarniałem
o wiele lepiej kilka rzeczy, sam na to jakoś nie wpadłem.
 
-Nigdy wcześniej nie poznałem kobiety z którą chciałbym mieszkać, pomijając już 
wyjazd za nią do innego kraju, gdzie jest dużo drożej. Nawet mi to przez myśli, kurwa, nie przychodziło, że można
poza seksem czegoś więcej chcieć od laski.
 
-Nie ciągnie ode mnie kasy - NIC. Dzielimy się 50:50 wszystkim czego używamy po równo, co do grosza. Nie truje mi dupy
że jej nic nie kupuje, itd. Zero sponsoringu z mojej strony.
 
-Ufam jej i wierzę że nic nie kręci i nie wali w chuja na boku– mam hasło do jej kompa (a 
ona nie ma do mojego i nie prosi). Wywiad środowiskowy też robiłem na początku znajomości.
Przed nią miałem mówiłem już ile dziewczyn + w chuja zatrzęsienie randek.
Żadna nie dorastała jej do pięt inteligencją w zestawieniu ze stabilnością 
emocjonalną (tak mi się na początku wydawało, teraz to już niestety nie jest tak kolorowo) i jeszcze urodą. W życiu tylko dwóm 
dziewczynom powiedziałem że je kocham, ona jest jedną z nich i naprawdę jestem w niej 
zakochany (gdybym nie był to już dawno bym pierdolnał ten interes) - czyt. chemia mi lata po mózgu i przyćmiewa IQ.
 
Ok, teraz możecie sobie urządzić ucztę i mnie tutaj zMGTOW-ać i przemówić do rozsądku albo opierdolić jak burą suczkę, bo mój mózg od kilku miesięcy działa na jakieś 50%.
Oczywiście prosiłbym o opierdolenie mnie albo dojście do warstwy rozsądku facetów którzy:
1) mieli więcej kobiet ode mnie, albo zbliżoną ilość (+8) i dużo randkowali/poznali dużo kobiet
2) facetów którzy byli w kilku poważnych związkach, po rozwodach, itd.
3) zaobrączkowanych itd
Czyli doświadczonych w boju,
Edytowane przez Tamten Pan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie Tamten Pan...

 

Z mojej strony nie będzie MGTOWania i innych rzeczy. Z mojej strony będzie tylko wzięcie wędki i pójście nad rzekę i czekanie na to aż przypłyniesz do mnie. A przypłyniesz na pewno. Tylko, że już nie jako biały rycerz, którym jesteś TERAZ a mała zrozpaczona Istotka, która zderzyła się ze ścianą i z której ukształtujemy mężczyznę.

 

Tylko życzę Ci jednego.

 

Byś jak najmocniej dostał po dupie ale i najmniej stracił ze swojego biznesu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@nibynic - tak, myślałem. Niedlugo się chyba skuszę.

 

Myślałem, że jak tylko zobaczycie NAWALT to odrazu pojawi się tutaj osiemset postów, a tu tylko kilka linijek tekstu? Szok.

 

Nikt się nie odniósł chyba do tego schematu który mnie męczy (będzie jedno ogromne zdanie, bo to łańcuch wydarzeń):

 

Powiedzmy że "związek idealny" (czyli nie idealny ale taki ktory przez długi czas był bardzo satysfakcjonujący) zaczyna się sypać, facet w końcu uderza w ścianę i dochodzi do wniosku że czas na rozstanie -> zostaje singlem, skupia się na sobie, możliwe że czuje się po jakimś czasie lepiej bo szybciej osiąga swoje cele (możliwość tego że psycha siądzie ostro na jakiś czas pomijam, powiedzmy że wziął pigułki albo że po prostu jest silny, albo że związek jeszcze bardziej by mu porył głowę)->ale popęd samczy się odzywa i w pewnym momencie chce się dymać wszystko co nie spierdala na drzewo -> wybór: albo: męczyć kapucyna, co nie zaspokaja wszystkich potrzeb jako jedyny element życia seksualnego, albo: podrywać i dymać laski z którymi nie wchodzi się związki - to jawi się jako fajna wizja na filmach itd, ale dla mnie osobiście też było dość męczące psychicznie bo 1)większość jest głupia i nudna 2)większość jest słaba w łóżku 3) większosć ma coś nie tak z beretem pod kątem psychiki, ew. katoliczki typu "seks po ślubie" (lol) 4) trzeba poświęcać regularnie sporo czasu i energii żeby dymać i mieć dobry seks regularnie (chociaż wychodzenie na miasto, bajera, spotkania z laską żeby chociaż stworzyć pozory że nie chce się tylko jej dupy, albo bardzo umiejętna gra na jej emocjach żeby ją utrzymać jako obiekt czysto seksualny bez żadnych innych bzdetów itd) -> kolejna opcja: dziwki - nie próbowałem, ale jakoś mnie to odrzuca. Myślę że to mogłoby być fajne z jakąś bardziej "eksluzywną" kurtyzaną której nie dymają spoceni tirowcy i janusze w Golfach po tuningu, ale nie na dłuższą metę. -> kolejny etap: facet w końcu czuje się zmęczony ciągłym obijaniem się o tępe dupy i ścianą intelektualną, czuje się lekko samotny w tym pojebanym świecie, więc jak po kilku latach pozna w końcu dziewczyne która do niego bardziej przemawia niż inne, nie wkurwia i bardziej fizycznie podoba się niż inne/jest dużo bardziej uzdolniona w łóżku i wyłuzdana/nie jest kurwą/*wstaw jakikolwiek inny powód lub czynnik* to znów chemikalia zalewają jego mózg i znów wchodzi w związek.

A że nie ma związków idealnych, to po jakimś czasie zaczyna się wydrążanie z samca energii, kłótnie itd. -> zerwanie -> powrot do początku. Bieganie w kółko.

W sumie true story, ja tak mniej więcej miałem, poza tym że dalej jestem w tym "drugim" związku nie powróciłem póki co do obiegu.

 

Jak wy to odbieracie? Może po prostu przeszedłem na tryb czarnowidzenia a okazałoby się ze dymanie głupich studentek byłoby tak naprawdę cudowne, wspaniałe i wcale nie męczące psychicznie na dłuższą metę, niczym raj Allaha?

 

Moi kumple którzy mieli np. kilkanaście albo 2x kobiet wpadają w ten sam schemat -> dymają dużo, często i gęsto, laski albo na nich same lecą albo mają dobrą bajerę i wyjebane (zazwyczaj i to i to), później następuje jakiś kryzys, facet ma kumpli, zainteresowania itd. ale i tak po roku/dwóch/trzech czuje się samotny z tymi przypadkowymi lasiami poznanymi na mieście -> poznaje taką która się wyróżnia ->wchodzi w związek ->kapcanieje, obsuwa się w swoich celach, robi się przyjebany i niedostępny-> i albo kolejne wejście w to błędne koło, albo zdecydowanie się na staly związek na zawsze, "bo już stary jestem, bo już dzieci bym chciał" i to samo - pretensje samicy, kłótnie - ile by wcześniej nie dymał i jak sprytny się nie wydawał to zawsze zapewne po jakimś czasie cos się w takim związku zaczyna pierdolić.

I tak dalej i tak do usrania.

 

Serio Was ten problem nie dotyczy? Osiągnęliście stan Buddy?

Edytowane przez Tamten Pan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tamten Pan, opisałem już wcześniej stany samotności. Jest coś takiego, jak samotność w związku, nawet z bliskimi. Po prostu jesteś ze sobą w środku.

 

Wszystkie twoje posty to walka ego w czystej postaci. Z ego walka trwa całe życie, niestety. Nie masz jako tako żadnego problemu. Cała historia rozgrywa się na razie w twojej głowie.

 

Widzę, że u ciebie jest kilka ciekawych punktów:

 

- masz fajną dziewczynę, udało ci się ją znaleźć po wielu dziwnych perypetiach, kochasz ją, pragniesz pozytywnej relacji, zatrzymania jej przy sobie (analizujesz przeszłość - chujowe panny, zestawiasz z teraźniejszością fajna panna, szkoda tracić, boisz się, że w przyszłości cofniesz się do zjebanej przeszłości, prawda?). Zobacz, jaki umysł ludzki jest popierdolony :) To mnie też dotyczy, serio :D

 

- chcesz prawdziwej, męskiej wolności, odpoczynku od życia (trudne do osiągnięcia, prawda? masz stabilizację z dziewczyną - chcesz wolności, ucieczki, masz wolność - chcesz związku. Tak było, jest i będzie. W życiu masz zasadę biegunowości. Wszystko ma dwa bieguny. Stąd już starożytni mędrcy głosili prawdę równowagi we wszystkim)

 

- chcesz mieć biznes, kasę, żeby nic się nie spierdoliło, nie wiesz co będzie (nikt nie wie, większość ludzi, w tym ja boi się niepotrzebnie spraw, które nigdy tak naprawdę nie wystąpią, bo są w twojej głowie),

 

- pragniesz przygody, wykorzystania młodości (a czy młodość gdzieś się zaczyna i gdzieś kończy? :D)

 

- wkurwiają cię jakieś normy społeczne, drobne problemy z miejscem zamieszkania i inne kwestie (takie rzeczy, które niby nic nie znaczą na początku zamieniają się w piekło, bo to takie kamyczki, które gromadzisz w bucie), Od siebie proponuję "mikrozarządzanie" problemami najmniejszymi, najdrobniejszymi kwestiami, które cię wkurwiają :) To pomaga i często jedna kłopotliwa rzecz usunięta z drogi daje lepsze spojrzenie na sytuację ogólną,

 

 

- nie wiesz, czy robić swoje, czy troszczyć się o dotychczas bliską osobę (nigdy nie ma dobrej odpowiedzi. Ja jestem zwolennikiem zabezpieczania własnych interesów przede wszystkim, nie ufam nikomu do końca, bo zaufanie to waluta niepoliczalna), Jeżeli zrezygnujesz ze zbyt wielu swoich potrzeb, spraw wszystko się zjebie. Jestem o tym święcie przekonany. Nie możesz kobiecie i nikomu bliskiemu pozwolić na zaburzanie twoch marzeń, osobistych pragnień. Nie musisz jednak rezygnować ze związku, aby, np. pobyć sam lub gdzieś wyjechać. Mądra kobieta powinna zrozumieć kwestię, jeżeli zaplanujesz sobie wyjazd lub zrobisz urlop od życia. Nic się nie stanie. Oczywiście z kobietą nie rozmawiaj o swoich rozterkach moralnych :D

 

Uwierz, też mam i miałem takie myśli, rozkminy. To się ciągnie cały czas.

 

Mi pomaga filozofia "wolności od". Mam wolność od zobowiązań, wolność od chujowych związków i znajomości, wolność od szefa, wolność od negatywnych myśli (częściową :D).

 

Moja rada jest taka, abyś zabezpieczył swoje interesy po cichu na wszelki wypadek i po prostu się poddał życiu. Zmienaj pozytywnie to, nad czym masz kontrolę. Rzeczy, nad którymi nie masz kontroli zaakceptuj, bo inaczej się nie da. To ochroni twoje zdrowie psychiczne.

 

Moje podsumowanie:

 

- żyj z nią, skoro kochasz i się dobrze czujesz, ale z drugiej strony pamiętaj o mądrościach forum, siebie stawiaj na pierwszym miejscu, przewiduj najczarniejszy scenariusz możliwy i po prostu miej jego świadomość. Kochaj, ale MĄDRZE. Nie stawiaj na szali związku własnych pragnień, bo pragnienia niezrealizowane spierdolą ci prędzej czy później teraźniejszość, doprowadzą do nerwicy, itp.

 

Jesteś teraz rozchwiany, ale niestety ten stan się nie zmieni nigdy w magiczny sposób. Musisz się wyczyścić z myśli i durnego przewidywania. To jest najbardziej wkurwiające. To co napisałeś w swoich postach to faktycznie rzeczywistość. Tak jest. Tego nie zmienimy w jedno pokolenie, pewnie w ogóle nie zmienimy. Musimy działać tu i teraz, aby było dobrze.

 

I jeszcze jedno. Nie patrz na kumpli, nie patrz na innych. Spójrz na siebie. Kumple mogą mieć podobną sytuację z zewnątrz, ale co siedzi im w bani, tego się nie dowiesz nigdy naprawdę.

 

A istota problemu to zawsze niezaspokojone potrzeby lub chęć ich zaspokojenia w możliwie najmniej energetyczny sposób, np. seks, związek, wolność, kasa i inne. Miotasz się, bo twoje ego się miota. Ja też się tak miotałem i jeszcze miotam. I jak tu doradzać, skoro wszyscy mamy tak naprawdę ego najebane pod kopułą? :D

 

Ja, np. lubię stan zakochania, ale nie mam już złudzeń, że coś trwa wiecznie. Ciesz się stanem zakochania, ale powtarzam ponownie, mądrze. Może trafiłeś 10/10, może nie. Nikt tego nie wie. Ja nie wiem, ty nie wiesz, nikt nie wie. Bierz to, co masz i uważaj, aby się nie wpierdolić na minę.Taki paradoks. Proste i najtrudniejsze do wykonania :D

 

I podkreślam byłeś, jesteś i będziesz zawsze sam w sobie. Tego żadna siła nie zmieni. Moim zdaniem potrzeba ci uwolnienia się od chujowych myśli i drobnych "problemików".

 

Wiem, że ogólnie dość napisałem, ale nic innego nie wymyślę. Twoim problemem nie jest wcale związek, ale to jak postrzegasz otaczającą cię rzeczywistość. Masz dobrze to szukasz problemów. Masz źle to szukasz sposobów na pozytywną zmianę, światła w tunelu. Znowu biegunowość rzeczywistości się pojawia. 

 

Mam nadzieję, że coś z tego wyciągniesz dla siebie. Napisałem, co wiedziałem :D

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 trzeba poświęcać regularnie sporo czasu i energii żeby dymać i mieć dobry seks regularnie (chociaż wychodzenie na miasto, bajera, spotkania z laską żeby chociaż stworzyć pozory że nie chce się tylko jej dupy, albo bardzo umiejętna gra na jej emocjach żeby ją utrzymać jako obiekt czysto seksualny bez żadnych innych bzdetów itd) -> kolejna opcja: dziwki - nie próbowałem, ale jakoś mnie to odrzuca. Myślę że to mogłoby być fajne z jakąś bardziej "eksluzywną" kurtyzaną której nie dymają spoceni tirowcy i janusze w Golfach po tuningu, ale nie na dłuższą metę.

 

Ja robię tak, że żyję po mojemu i laski zabieram w swój świat, więc niejako nie muszę się zmuszać do robienia hujowych rzeczy.

np. jadę nurkować, więc zabieram laskę na wycieczkę, najlepiej jak potrafi fotografować, to jeszcze mi fajne zdjęcia zrobi :D biorę rower i niech laska sobie radzi sama jak mnie nie będzie w czasie nurkowania. a jak kilkudniowy wypad, to żarcie jeszcze mam ogarnięte.

Zachciało mi się wyskoczyć do filharmonii, no to zabieram którąś, to samo ze ścianką wspinaczkową, szkołą tańca itd  

 

Trzeba kombinować, żeby się nie poświęcać, a jednocześnie jeszcze mieć z tego dużo profitów, gdzie laska też je ma. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mac - Dzięki za ten post, bardzo mi odświeżył umysł.

Zajebiście że jesteś na tym forum, wydaje mi się że jesteś bardzo ogarniętą i ciekawą osobą, może kiedyś się poznamy w prawdziwym życiu jak wrócę do PL.

Nie będę już kontyuował komplementowania bo wyjdzie gejowsko, ale uważam że Twoje posty bardzo dużo wnoszą do tej społeczności.

Generalnie z moją kobietą nie opisałem Wam jeszcze wszystkiego, dużą rolę w moim miotaniu się odgrywa konflikt który się ciągnie między nami od dłuższego czasu a co do którego mam jako osoba wrażliwa niejednoznaczny stosunek (czuje się jednocześnie zaatakowany i po części winny, czuję że dałem dupy). Nie mogę się dalej zebrać za napisanie tego bo to popieprzone i długie jak Missisipi, ale niedługo to zrobię. Mam nadzieję że też się wtedy wypowiesz.

 

@radeq - faktycznie, ja też tak zawyczaj robiłem - jak nawet nie robiłem bardziej ciekawych rzeczy typu nurkowanie, to po prostu miałem swoje ulubione miejscowki w moim mieście (głównie ciekawe i mało znane plenery) gdzie i tak lubiłem przebywać, więc brałem tam dziewczynę i sobie gadaliśmy, piliśmy itd.

Natomiast ta ściana intelektualna/emocjonalna i sam fakt że trzeba je regularnie poznawać/zagadywać też trochę męczył. Ale też tak mi się może wydawać z perspektywy czasu, może jakbym teraz do tego wrócił to byłbym na haju.

Edytowane przez Tamten Pan
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie Tamten Pan...

Z mojej strony nie będzie MGTOWania i innych rzeczy. Z mojej strony będzie tylko wzięcie wędki i pójście nad rzekę i czekanie na to aż przypłyniesz do mnie. A przypłyniesz na pewno. Tylko, że już nie jako biały rycerz, którym jesteś TERAZ a mała zrozpaczona Istotka, która zderzyła się ze ścianą i z której ukształtujemy mężczyznę.

 

Tylko życzę Ci jednego.

 

Byś jak najmocniej dostał po dupie ale i najmniej stracił ze swojego biznesu.

Tamten Pan

Powyższych słów starszego brata nie traktuj jako potencjalny wyrok, tylko jako fakt (no chyba że zaczniesz wprowadzać ostrą tresurę do tak zwanego związku, by twej lubej się nie nudziło). Moim skromnym zdaniem "oczy pizdą Ci zaszły..." uważaj aby ta cała euforia nie odebrała Tobie większości zasobów>>pieniędzy i przyjaciół nigdy za mało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też mi się tak wydaje

No właśnie euforii już od dawna nie ma, teraz jest rollercoaster : zalanie uczuciem miłości i przywiązania ->mój jakiś tam dołek - > znów słodko i czuję że bym bez niej ocipiał->moje mysli że jako singiel będę ostatecznie szcześliwszy i miotanie się->rozkmina która opisywałem powyżej (że laski są głupie i nie chce mi się) więc lepiej mieć 'stabilizację'-> jej dołek, przepracowanie, przemęczenie, trauma po śmierci dziadka-> znów sielanka ->kłótnia o jakieś gówno, w chuj płaczów i niepotrzebnych dramatów->znów zajebiście, robi mi kanapki, soczki ze świeżych owoców, przynosi wszystko do kompa jak pracuję, super seks, bajka itd -> znów jakiś foch/kłótnia/albo chociaż przysrane się do mnie o coś ...i tak kurwa od 2 miesięcy ciągle w kółko.

I rozkminiam ciągle, czy to przejściowe problemy, bo nazbierało nam się różnych kwasów a nie zawsze była dobra komunikacja i faktycznie związek o który warto zadbać, tylko po prostu jest przesilenie chujowych emomocji ktore przejdzie jak burza na letnim niebie, po prostu wprowadzić bardziej zaostrzoną tresurę itd, czy to może coś co mi się nie kalkuluje emocjonalnie i mnie wykończy na wielu płaszczyznach.

Uznałem że chyba na dniach znajdę jakiegoś psychoterapeutę online i wysmażę mu maila na 10 stron i przeleję pieniądze. Jak już dochodzę do jakichś wniosków i osiągam stałość emocji, to znów przychodzą inne myśli i poprzednie przemyślenia zostają odstawione na bok i tak w kółko.

Prawdopodobnie za dużo siedzę w swojej głowie, tak jak mówił mac. Swoje problemy trzeba z jednej storny przeanalizować i dojść do jakichś wnioskó, z drugiej strony zbyt dużo rozkmin też miesza w głowie. Pójdę się jutro chyba najebać z kumplem którego tutaj poznałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie, na podstawie tego co napisałeś, masz całkiem udany związek z którego może "coś" być na dłużej, bo dziewczyna wygląda na w miarę zrównoważoną. Pamiętaj tylko, że większość byłych kobiet miliarda zaoranych związkiem długoletnim facetów kiedyś tak wyglądała... dopóki się nie spierdoliło, nie urodziły się dzieci i nie wzięli ślubów ;-)

Dlatego jeśli jest dobrze - to niech będzie. Po prostu żyj dla siebie, swoim życiem, pamiętając też o niej - jak o współtowarzyszce podróży. Natomiast nigdy nie daj sobie wejść nad głowę i nadmiernie nie przedkładaj jej szczęścia nad Swoje, bo to na dłuższą metę nigdy nie działa i zawsze przynosi straty. Równowaga. Nie uszczęśliwiaj jej na siłę. Szczęśliwy Ty = szczęśliwa kobieta. A jak jej odpierdoli (prędzej czy później) zawsze możesz powiedzieć "droga wolna". Jesteś w komfortowej sytuacji i nic Cię nie trzyma - nie daj się złapać. Za 10 lat poczujesz być może zew natury i będziesz chciał potomka, jednak do posiadania dziecka nie trzeba mieć ślubu. Za 10 lat ona będzie jednak inną osobą niż teraz, ładna dupa może zacząć więdnąć, pod kopułą też może być gorzej.

Widać, że coś Cię gniecie, bo gdyby było wszystko w porządku nie pisał byś tych postów. Zajmij się tym, co gniecie. Piszesz o "idealnym związku", a taki można stworzyć jedynie teoretycznie. Ludzie prędzej czy później wyłamują się z teorii i praktyka życiowa pokazuje, że idealnych związków nie ma, są za to działające lepiej lub gorzej całe lata (~10%) i 90% tych, które się rozpierdoliły, rozpierdolą lub rozpierdolić powinny - bo nie działają. Dla mnie w długich dystansach związkowych niezwykle ważne jest to, by otrzymywać tyle, ile się wkłada. Jak się łoży, a nie ma nic w zamian = relacja niekorzystna. Z tego co piszesz - otrzymujesz w zamian całkiem sporo.

W relacji długoletniej ze zrównoważoną kobietą, jeśli relacja ma działać prawidłowo, musisz być na silniejszej pozycji pod każdym względem. Siły, pewności siebie, ogólnie pojętej męskości potrzebujesz Ty, jako samiec, i Twoja samica. Na forum masz całą skarbnicę wiedzy, masz przykłady pozytywne i negatywne - nic, tylko brać. Ja w swoim związku zacząłem stosować niektóre rady, te, które uznałem za potrzebne, pasujące do sytuacji... i zaczęły dziać się małe cuda - na plus.

Edytowane przez JimmyB
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natomiast ta ściana intelektualna/emocjonalna i sam fakt że trzeba je regularnie poznawać/zagadywać też trochę męczył. Ale też tak mi się może wydawać z perspektywy czasu, może jakbym teraz do tego wrócił to byłbym na haju.

 

Ja tam zawsze staram się unikać pierdolenia o niczym i wyciągam z lasek jakąś wiedzę, która może mi się przydać w życiu.

np. laska zainteresowana jest meteorologią, no to lecim :) ona w swoim żywiole, a ja się edukuję.

 

najgorzej jak trafisz na taką, co poza pierdoleniem o innych (ploty i historyjki) nie jest w stanie o niczym innym pogadać, więc trzeba się ewakuować. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

związek a już w szczególności malzenstwo to jak klatka na arenie cyrku,z wielkim kotem...

wchodzi treser i wychodzi zywy.........bo umie kotka tresować,"tresury" trzeba się nauczyć zanim wejdzie się do klatki,bo nauka w trakcie jest trudniejsza i można już zdrowo oberwać,stracic reke noge,a może i glowe. a gdzie się tej "tresury" nauczyć? ano tutaj wiele wyciągniesz,i obserwujac zachowania kotka ale nie zamykając się z nim.

ci co tresować nie umieja niech dla własnego dobra do klatki nie wchodzą,zanim się tego nie naucza.   ja nie umiałem a wlazilem.....no i efety można tutaj poczytac

 

jak już wyczytales ,musisz sam byc silny  zrownowazony,wiedzieć czego chcesz by kotkek chodzil jak trzeba i przypadkiem nie odgryzł ci czegos

 

ps.jak ktoś kiedyś znajdzie moje odgryzione jaja,dupe i spory kawal glowy to proszę na priv.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma czegoś takiego jak związek idealny, ludzie pozostają ze sobą w długoletnich związkach z kilku trywialnych powodów:

 

1 kasa

2 dzieci

3 religia

4 co rodzina powie

5 co ludzie powiedza

6 przyzwyczajenie

 

Po pewnym czasie nie ma porywów namiętności, miłości, szczęścia, NIE MA NIC NOWEGO i to jest najlepszy moment aby wymienić partnerkę na kogoś nowego.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mac, nie obawiasz się, że jak dojdziesz do punktu 6 to utracisz cielesną powłokę i będziesz oglądał bijący tobie pokłony tłum mężczyzn a oni Ciebie jako siedzącą na chmurce w pozycji lotosu postać z  trzecim okiem na czole? :)

Trudno będzie sobie poradzić z takim uwielbieniem.

Subiektywny wzywał a wiec jestem.

Niech moja półboskosc was prowadzi%-)

Tamten Panie...ziomus dorastasz.sam znajdziesz odpowiedzi na swoje pytanie.

jak sie przejedziesz to wyciagnij wnioski.jak sie nie przejedziesz.siedz dalej%-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma czegoś takiego jak związek idealny, ludzie pozostają ze sobą w długoletnich związkach z kilku trywialnych powodów:

 

1 kasa

2 dzieci

3 religia

4 co rodzina powie

5 co ludzie powiedza

6 przyzwyczajenie

 

Po pewnym czasie nie ma porywów namiętności, miłości, szczęścia, NIE MA NIC NOWEGO i to jest najlepszy moment aby wymienić partnerkę na kogoś nowego.

 

A co da mi nowa partnerka ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Brat Jan - odpowiem ci filozoficznie czemu np. zmieniasz stare auto na nowe fajne sportowe? Chyba dla tego że jest fajne/ nowe i przyjemniej się nim jeździ :P

A potem i tak robi sie kółeczko i nowe fajne zamienia sie w stare.Życie to proces,na czym polega życie?na życiu do chuja pana.Wiekszosc tego nie kuma i wola przesiedziec zycie na kanapie przed telewizorem.

Popatrzmy na zwiazek od strony matematyki i parapsychopatologiii

Poczatek zwiazku.start z emocjami i kotwicami.wszystko jest zajebiste

Mija zauroczenie to emocje opadaja zaczyna sie logika,kotwice dalej działają(ćpunki i cpuny emocjonalne idą w długą)

Zwiazek partnerski i nastaje kurwa monotonia bo obydwoje chuja wiedzą o zyciu

to jest oczywiscie tylko liźniecie tematu i nie zawiera wszystkiego bo mógłbym ksiazke o tym pierdolnac albo doktorat

co da nowa partnerka/partner?tylko i wyłacznie odbudowe emocji.bo sie przenosi kotwice itd na druga osobe.to tak jak miec zamek z piasku ale chuj z nim jak mozna miec pare zamków z piasku i sie pierdolic z nimi od poczatku zamiast mieć jeden ale zato tak wypierdolony ze pół plazy nalezy do ciebie.

a schemat jest zajebiście prosty

poczatek zwiazku start z emocjami i kotwicami

mija zauroczenie jest logika.to na chuj siadac na kanapie.przeciez to nudne.emocje cały czas mozna dostarczac jak podczas zauroczenia(fakt faktem juz nie ten smaczek i motylki w brzuchu ale i tak jest zajebiscie)

Jest zwiazek partnerski to jak sie cos dzieje to jest dobrze.na chuj siedzieć i wciskac guziki"kurwa piatek.Mariola znowu mielone robi" a Mariola"ja pierdole piatek ten znowu piwo.wpierdoli klopsy.odpali film a potem polezy na mnie i pójdzie spac"

sami widzicie na chuj sie biczowac samemu ze sobą.ktos jest nudny to niech znajdzie sobie nudna babe,razem sie bedzą nudzić%-)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Brat Jan - odpowiem ci filozoficznie czemu np. zmieniasz stare auto na nowe fajne sportowe? Chyba dla tego że jest fajne/ nowe i przyjemniej się nim jeździ :P

 

że też Ci się nie znudzi zmieniać ciągle te samochody ;)

 

ja się za bardzo do każdego przyzwyczajam, dostawczaka to musiałem zezłomować bo już nie było co sprzedać  :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.