Skocz do zawartości

Dopóki jesteś przydatny


Rekomendowane odpowiedzi

Dzień Dobry!

Popełnię dziś wpis o czymś ważnym w męskim świecie.
 
Energetycznie słaby mam okres więc z góry wybaczcie składnię.
 
Jak w tytule -  będzie troszkę spraw z matrixsa.
Ku przestrodze Wam, opowiem coś na moim przykładzie sprzed ponad 10 lat.
 
Ja młody wtedy, przed 30. Ambicje duże. Przeszłość, tak jak pisałem w moich pierwszych postach - wymagająca pracy i poświęcenia żeby znaleźć się w miarę normalnych i sprzyjających rozwojowi warunkach, co wtedy wreszcie się udało.
 
W międzyczasie ogarniam siebie, ale niestety bardziej wymyślam sobie idealną postać, karierę, do idealnego obrazka dodaję żonę, potem dzieci, domek etc. Nie zwracam uwagi na to, czy to zgodne ze mną czy nie.
 
Wszytko co sprzeczne z rzeczami "wgranymi" w głowę, wzbudza u mnie poczucie winy, ale gardzę słabością i brakiem pewności siebie, więc napierdalam.
 
W zasadzie to niby jestem na prostej, ale zaczyna brakować energii - czuję się winny gdy na jakimś polu zawodzę - odkrywam, że alkohol dodaje energii, tłumi emocje.....
 
......dzieki temu mam np. mam ochotę na rzeczy, których nie lubię, ale przecież w idealnym moim "wgranym" obrazku muszę ogarniać - np. sprawy rodzinno /domowe. 
Zaczynam pić codziennie żeby po prostu przetrwać=ogarnąć dzień.  
Trwa to z jakieś 3lata dopóki nie zaczynam akceptować/odkrywac/szanować siebie takiego jakim jestem.
 
W tym okresie żyłem wg idealnego obrazka z "matriksa i komedii romantycznych". Pomimo, że się staczałem, to od partnerki żadnej reklamacji nie słyszałem, bo spelniałem idealnie swoją rolę providera. 
 
Tak więc wniosek pierwszy:
 
  Dopóki wypełniasz swoją rolę dla społeczeństwa czy kobiety, to nie ważne co się dzieje z Tobą.  
Kłopoty zaczynają się gdy idziesz swoją drogą lub gdy przed swoje kłopoty (Np. alkohol),  zaczynasz być nie przydatnym. 
 
Offtop...
 Poprawcie  mnie, ale coś kojarzę, że jest jakieś badanie, że całkiem spora  część  alkoholików, którzy zaczęli pić dopiero po ślubie,  piją z powodu zagłuszania uczuć własnych (poczucie winy, strach oraz konflikt między wgranym matrixsem, a własną naturą) lub z powodu upokorzenia/odrzucenia na tle seksualnym(np. "martwa sypialnia" lub seks z łaski, przeniesienie uczuć kobiety na dzieci/macierzyństwo, przemiana partnerki w wieloryba etc.).
 
.....Ja chlałem, bo okazało się, że matrix nie do końca chciał się zaimplementować....
 
Wiecie kiedy zaczęło się piekło - gdy zacząłem wychodzić. Kiedy zacząłem realizować i słuchać siebie. 
Gdy skończyłem pić,  zdobyłem pozycję, siebie zaczynałem lubić, generalnie rozwijałem się jako tako w lepsza stronę, to wtedy np. moja żona zaczęła fikać, okazywać brak szacunku(wiem wiem wczesniej też go nie miała, bo stałem się  "betą") i potem zaczęła sobie też pisać na boku. 
 
Kiedy byłem chlejusem, ale ogarniałem domek, żonę i pracę, to bylo ok. Nie mówię, że było kolorowo tylko jakoś tak , wiecie - "znośnie".
 
Co z tego, że  piłem, a jedyne co chcialem, to zarwać kolejną noc na komputer. Co z tego, że każde tzw. egzystencjalne rozterki zgłaszałem kolejną porcją pragnień, które musiałem spełnić żeby poczuć, że cały ten "mój pomysł " na życie ma jakiś sens. 
 
W filmie pt. "Psy " jest chyba taki tekst rzucony przez kobietę: "Kiedy piłeś to przynajmniej mnie kochaleś".
To pokazuje tragizm faceta, który ugrzęźnie w matrixsie.
 
Zresztą spójrzcie  jak negatywnie, w obecnych czasach, jest przedstawiany tamten model  mężczyzny.  Pomijam oczywiste kwestie(degrengolada moralna, alko etc.), ale ile ważnych/poważnych spraw mieli tamci goście na głowie i z znikąd pomocy?
 
Pytanie inne -  jak te 3lata picia wpłynęły na mój mózg i czy nie przyczyniły się też do mojej "choroby z głową" kilka lat temu?
 
Tak więc wniosek drugi:
 Wiedz jedno - jesteś sam i odpowiadasz samodzielnie za swoje podwórko.  Co na nim zrobisz, to potem zbierzesz.
 
 
  • Like 10
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie znowu wszystko wyglądało odwrotnie. Kiedy byłem młodzikiem tak między 16 a powiedzmy 27-28 rokiem życia byłem strasznie chwiejny, niesamowicie podatnym na wpływy, słaby wobec używek... Po prostu byłem słabiakiem... Dlatego że w sumie NIE BYŁEM NIKOMU POTRZEBNY, że mogłem, a nie musiałem. Zawsze kiedy mogłem coś przełożyć, to przekładałem, jeśli były tego jakieś konsekwencje, to trudno- najwyżej je poniosłem- ja sam. I trudno, ch*j z tym.

To co zbudowało mi kręgosłup, to właśnie świadomość, że ode mnie i mojej postawy zależy nie tylko mój los. Że jestem odpowiedzialny za kogoś. Że jak będę miękki, to to odbije się na rodzinie. Dopiero gdzieś w okolicach 35 roku życia zrozumiałem, że wcześniej byłem strasznie pizdowaty. Dla mnie poczucie bycia "przydatnym" i "potrzebnym" buduje mój kościec, odpowiedzialność za rodzinę wyrobiła mi charakter. Gdybym teraz spojrzał na siebie sprzed 10 lat to bym się nie poznał- zawodowo jestem dużo bardziej pewny siebie i swoich racji, nie obawiam się tak jak kiedyś podejmowania działań i decyzji ale jednocześnie patrzę szerzej, analizuje konsekwencje wielopłaszczyznowo i przede wszystkim nie poddaję się jak kiedyś, mam świadomość nieuchronności problemów ale z drugiej strony, po potknięciu nie mam problemu ze złapaniem równowagi...

Całe nasze życie to ciągłe doskonalenie się, kumulowanie doświadczeń i wyciąganie wniosków. Jeśli już wybierzemy ścieżkę którą pójdziemy, to ważne byśmy mocno stali na nogach, żeby nie zwiało nas do rowu. Dobrze mieć jakąś kotwicę, każdy może mieć inną, może to być wiara, rodzina, cel do którego uparcie dążymy, ważne żeby nie zleź na manowce... Nie dać się zbałamucić blichtrowi, tanim i krótkim przyjemnościom, nie poddać się otaczającej głupocie...  

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, RedChurchill napisał:

całkiem spora  część  alkoholików, którzy zaczęli pić dopiero po ślubie,  piją z powodu zagłuszania uczuć własnych (poczucie winy, strach oraz konflikt między wgranym matrixsem,

Takiego badania raczej nie uświadczysz ale mogę poszukać wieczorem, może coś znajdę.  Z dowodów anegdotycznych moge jednak potwierdzić twoje przypuszczenia, bo obserwuję to samo. Piją bo po pierwsze: to co wgrano im do głowy nie zgadza się z obserwacją świata,  po drugie: cudowna myszka zmienia się w wredną małżę, po trzecie:przeciętny facet jest w cholerę niedoceniany.

13 godzin temu, RedChurchill napisał:
Wiecie kiedy zaczęło się piekło - gdy zacząłem wychodzić. Kiedy zacząłem realizować i słuchać siebie. 
Gdy skończyłem pić,  zdobyłem pozycję, siebie zaczynałem lubić, generalnie rozwijałem się jako tako w lepsza stronę, to wtedy np. moja żona zaczęła fikać, okazywać brak szacunku(wiem wiem wczesniej też go nie miała, bo stałem się  "betą") i potem zaczęła sobie też pisać na boku. 

Żadne zaskoczenie. Twoja żona siesIala w tym samym bagnie co Ty przecież. Dopóki byliście tam razem to nie przeszkadzało jej to. Dopiero jak zobaczyła że za chwilę zostanie w nim sama, dopiero zaczęło boleć. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dużo tu prawdziwych słów. Wydaje mi się, że to wynika ze zderzeniem wyobrażeń z rzeczywistością. Ktoś pisał o docenieniu. Jeśli ktoś ma predyspozycje to alkohol  tuszuje te braki. Pod wszystkim mógłbym się podpisać. Też problem u mnie pojawił się gdy stwierdziłem, że nie będę więcej pił. Nagle jakby wszystkie puzzle się poukładały, zacząłem mieć pewne własne zdanie, myszka straciła kontrolę nademną i się posypało. Trudne doświadczenie gdy są dzieci, ale to jeszcze bardziej kształtuje charakter. Nie można tylko się poddawać, użalać nad sobą przez dłuższy czas. Trzeba wziąść się w garść, przeorganizować życie i nie patrzeć nawet na dzieci tak do końca. One sobie poradzą bo muszą. Matki nie patrzą na ich dobro tylko własną dupę i całkiem nieźle na tym wychodzą. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, RedChurchill napisał:
Kiedy byłem chlejusem, ale ogarniałem domek, żonę i pracę, to bylo ok. Nie mówię, że było kolorowo tylko jakoś tak , wiecie - "znośnie".
 
Co z tego, że  piłem, a jedyne co chcialem, to zarwać kolejną noc na komputer.

 

7 minut temu, Matthew88 napisał:

Też problem u mnie pojawił się gdy stwierdziłem, że nie będę więcej pił.

Nie umniejszając tego co napisaliście, warto uzupełnić. 

 

Ktoś, kto pije czy w inny sposób zagłusza swoją 'pustkę', nie ma przy tym skłonności do agresji i coś tam jednak działa, jest przewidywalny i bezkonfliktowy, bo podświadomie wie że sam daje dupy.

 

Spokój się kończy kiedy taka osoba uświadamia sobie że przejebała jakąś część życia. 

Budzi się, zmienia zachowanie, jest pełna wkurwu na siebie i próbuje nadrobić. 

 

A domownicy niekoniecznie muszą nadążać. Znają kogoś, przy kim był względny spokój, a ten się skończył. 

 

Oprócz wzrostu wymagań do siebie podszytych złością, pojawiają się wymagania w stosunku do innych. Czasem takie, których nigdy nie było.

Dla nich to też jest wyzwanie, sprostać takiemu przewartościowaniu rzeczywistości. To musi wywoływać konflikty, przynajmniej na początku. 

Ludzie boją się wypuścić to co znane, nawet jeśli im nie służyło, bo nie wiedzą co przyjdzie w zamian. 

 

Wyobraźcie sobie np. że zapuściła się wam kobieta. Ma dwadzieścia kilo do zrzucenia i bierze się poważnie do roboty.

 

Brzmi super, prawda?

 

Tyle, że nie dojada i chodzi wkurwiona. Zaczyna wychodzić na zajęcia sportowe, poznaje tam nowych ludzi, atrakcyjnych facetów. Niby spoko, ale kto wie.. ;)

Wreszcie, zaczyna coraz bardziej wymagać od was żebyście ruszyli tyłek i zaczęli ćwiczyć, co niekoniecznie się wam podoba. 

 

Teoretycznie, ona chce dobrze dla siebie i dla was.

Tyle, że to może wywoływać opór. 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odniosę się tylko do wątku alko.


Osobiście traktuje alkohol jak narkotyk. 

Nikogo nie namawiałem i nie namawiam do picia bo dla niektórych i okazyjne szkodzi.

 

Wiele życiorysów w pełni lub wogle nie wykorzystanych widziałem na własne oczy.

 

Nie ma usprawiedliwienia przez co/ w jakich okolicznościach itd. ktoś zaczął pić.

 

22 godziny temu, RedChurchill napisał:

jak te 3lata picia wpłynęły na mój mózg i czy nie przyczyniły się też do mojej "choroby z głową" kilka lat temu?

Zapewne po części % pogłębiły twoje problemy bo lekiem na nic nie są.

 

Teraz zależy jak ten 3 letni okres picia u ciebie wyglądał?

 

a)Często do odciny że teraz ręce się trzęsą.

 

b)Często ale jako tak funkcjonowałeś.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, RedChurchill napisał:

Dopóki wypełniasz swoją rolę dla społeczeństwa czy kobiety, to nie ważne co się dzieje z Tobą.  

Mało jest na świecie ludzi, którzy widzą, że jesteś w bagnie i na prawdę chcą Ci pomóc. Przy czym pomoc może być różna. 

 

Kojarzy mi się historia chłopaka z osiedla, który przyjechał na studia i się nie uczył i nie pracował tylko grał na komputerze. Rodzice płacili za mieszkanie, on mówił im, że wszystko jest dobrze. Pewnego razu wszedł w dragi. Doszło do tego że w tym mieszkaniu towarzystwo zrobilo sobie melinę, że do kanapy szło się ścieżka między butelkami, a jakimiś innymi śmieciami, a ściany były pomazane sprayem. Któregoś razu przyjechała policja i skontaktowała się z rodziną chłopaka. Jak wyszedł z Monaru skończył studia. Podobno tamto towarzystwo do dziś chodzi dumne, że gdyby nie oni to do dziś by grał na komputerze i nie skończył studiów.

 

Zmiany w życiu nigdy nie są łatwe...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Narracja jak zwykle, zla baba, egoistka. No kto by sie spodziewal, ze jak wpadniesz w bagno, to tylko Ty sam jestes w stanie sie z niego wyciagnac. Wiesz tylko co mnie martwi? Ze wspominajac o alkoholu mowisz od razu o przyczynach. Mialem sporo doczynienia z alkoholikami, sam w pewnym momencie utracilem kontrole i dokladnie znam te narracje - bardzo szkodliwa. Zaczales chlac i koniec kropka. 

  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Używki na pogorszony nastrój wg. mnie są jak najbardziej zrozumiałe, wyjście w tym takie że przynajmniej odsapniemy emocjonalnie. Co dają psychiatrzy w takich stanach? Dragi, benzo doraźnie albo antydepresanty. 

Istnieje tutaj pułapka wpadnięcia w nałóg, nie ma się co oszukiwać. To tylko DORAŹNE rozwiązanie po którym trzeba zacząć działać.

 

@RedChurchill po efektach widać że idzie dobrze, obyś tam w kielon zbyt chętnie nie zaglądał. Kobita traci grunt pod nogami, czuje że obroża się rozluźnia i nic nie może z tym zrobić. Czy nadąży za zmianą? Większość kobiet jaka się urodziła taka za przeproszeniem zdechnie, innowacyjność i praca nad sobą jakoś kobietom średnio wychodzą, szkoda czasu na pomoc w tej kwestii.

Rób to co Ci służy, jak widzisz szacunku nie miałeś, zastanów się czy u takich osób warto o niego zabiegać. Dzieciakami zawsze możesz się zainteresować, kto chciałby ojca kapcia? Konkretny gość zawsze lepiej zapada w pamięć!

Edytowane przez Imiennik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, sunhasntdie napisał:

Narracja jak zwykle, zla baba, egoistka. No kto by sie spodziewal, ze jak wpadniesz w bagno, to tylko Ty sam jestes w stanie sie z niego wyciagnac. Wiesz tylko co mnie martwi? Ze wspominajac o alkoholu mowisz od razu o przyczynach. Mialem sporo doczynienia z alkoholikami, sam w pewnym momencie utracilem kontrole i dokladnie znam te narracje - bardzo szkodliwa. Zaczales chlac i koniec kropka. 

To prawda. Ktoś ma skłonność do uzależnień to jest to tylko winą jego samego czy też wzorców z dzieciństwa, braków emocjonalnych itd. Często do ujawnienia się tych skłonności potrzebny jest impuls i chyba o to bardziej autorowi chodziło. Za swoje picie każdy jest odpowiedzialny sam. Nie zaczął pić przez kogoś i nie skończy dla kogoś. Zaczął pić bo czegoś mu brakowało w jego umyśle. 

  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się dopóki wypełniasz interesy, potrzeby, ogarniasz obowiązki, pomagasz żonie, rodzinie czy obcym osobom jest ok.

Przemiana następuje gdy to ty zaczynasz ogarniać swoje życie i wtedy ludzie, których uważałeś za kochającą żonę, kolegów,

przyjaciół czy członków rodziny stają się twoimi zagorzałymi wrogami bo przestałeś być dla nich służącym, niewolnikiem.

 

Kolejna sprawa kobiety nienawidzą gdy mężczyzna jest zadowolony z życia, robi to co lubi, ma pełno znajomych, cieszy się

 z tego co ma, posiada i zaczyna rozumieć, że do szczęścia niewiele mu potrzeba.

 

Dlaczego tak się dzieje? Bo dla kobiety taki mężczyzna nie będzie łatwy do sterowania, manipulacji, shit testy nie będą robiły

na nim wrażenia do tego gdy będzie zadowolony z życia to nie będzie chciał już tak wiele zdobywać w życiu. 

 

Wszelkie nałogi, stany emocjonalne, zapuszczenie mężczyzny jest na rękę kobiecie bo będzie potencjalnie mniej atrakcyjny dla innych kobiet.

Jak wiadomo kobiety widzą tylko własny czubek nosa dlatego znajomość jej męża\chłopaka nie jest na rękę z innymi kobietami.

 

Co do alkoholu to nie jest rozwiązanie tak samo jak ćpanie, palenie papierosów czy zażeranie się cukrami.

To tylko chwilowa przyjemność gdzie później następuje habituacja i trzeba będzie coraz więcej tego brać by zadziałać na bodziec.

Wtedy nie dziw, że smutni ludzie bo trzeba sobie szczerze powiedzieć gdy przychodzi piątek piątunio już zacierają rączki, że będą pili na umór

by utopić swoje smutki, zagłuszyć ból, który rozrywa ich od środka czy zapomnieć o matrixie, który ich przytłacza.

 

 

 

 

Edytowane przez Iceman84PL
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.06.2021 o 23:37, RedChurchill napisał:

Kiedy byłem chlejusem, ale ogarniałem domek, żonę i pracę, to bylo ok. Nie mówię, że było kolorowo tylko jakoś tak , wiecie - "znośnie".

 

W dniu 28.06.2021 o 23:37, RedChurchill napisał:

Kiedy piłeś to przynajmniej mnie kochaleś

 

Może Twoja była wychowana w takim alkoholizmie i dopóki powielałeś schemat było to dla niej całkowicie akceptowalne bo taki przejęła wzorzec od swojej matki?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, Iceman84PL napisał:

Kolejna sprawa kobiety nienawidzą gdy mężczyzna jest zadowolony z życia, robi to co lubi, ma pełno znajomych, cieszy się

 z tego co ma, posiada i zaczyna rozumieć, że do szczęścia niewiele mu potrzeba.

 

Dlaczego tak się dzieje? Bo dla kobiety taki mężczyzna nie będzie łatwy do sterowania, manipulacji, shit testy nie będą robiły

na nim wrażenia do tego gdy będzie zadowolony z życia to nie będzie chciał już tak wiele zdobywać w życiu. 

To też chyba za prosta diagnoza. Większość kobiet które znam nie chce mieć w domu spasionego pierdziela, ziejącego piwskiem, wiecznie marudzącego .. Łatwego do sterowania  zarośniętego ogra...

Wśród moich znajomych faceci raczej mają swoje zainteresowania (gitara, motor, bieganie) a kobiety swoje (joga, pływanie, również bieganie).

Może akurat obracam się w takim środowisku ale takich opisywanych tu często zabiedzonych beciaków, którzy muszą prosić żonę o pozwolenie wyjścia na rower, to w moim otoczeniu prawie nie ma. Sąsiad chodzi na motor, jego kobita gra w tenisa, sąsiedzi z naprzeciwka wieczorami biegają, w jakichś parkrunach biorą udział we dwójkę, ja jeżdżę rowerem (zaganiany czasem przez żonę), 2-3 razy w roku robimy z kumplami wypad taki ala bushcraftowy (namiot, tarp albo do jakiejś chatki jedziemy).  To ostatnie to w sumie coraz rzadziej, bo znajomi po świecie mi się rozjechali ale w moim świecie zadowolony facet czy babka to fundament dobrego związku. Kto chce żyć z marudą?

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Normik'78 napisał:

Większość kobiet które znam nie chce mieć w domu spasionego pierdziela, ziejącego piwskiem, wiecznie marudzącego .. Łatwego do sterowania  zarośniętego ogra...

 

To co kobiety mówią to jedno a to co później robią to drugie.

Wiesz ile kobiet prosto w oczy mi mówiło, że nie interesują ich umięśnieni mężczyźni😆

Po czym jak takiego widziały to miały w majtach mokro😁

 

Popatrz ilu mężczyzn w małżeństwach jest zaniedbanych? przypadek? Nie to te kochane misiunie do tego doprowadziły by inna się nim nie zainteresowała.

Owszem gardzą nimi czy dokuczają na co dzień, ale jak przekalkulują, że mają za dużo do stracenia to i tak przy nich zostają.

Bo małpka nie puści gałęzi dopóki nie znajdzie lepszej.

 

Natomiast gdy mężczyzna dba o siebie zaczyna się lament kobiet, czemu ćwiczy, zdrowo się odżywia, ma znajomych.

I jak to mężczyzna przetrwa i dodatkowo zacznie mieć zainteresowanie od innych kobiet o dziwo w domu wraca seks, obiadki, kobieta jest misiowata, zaczyna

dbać o siebie i nawet te biedne Hashimoto jej nie przeszkadza. Normalnie cud😉

 

 

 

 

Edytowane przez Iceman84PL
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Iceman84PL napisał:

 

To co kobiety mówią to jedno a to co później robią to drugie.

Wiesz ile kobiet prosto w oczy mi mówiło, że nie interesują ich umięśnieni mężczyźni😆

Po czym jak takiego widziały to miały w majtach mokro😁

Popatrz ilu mężczyzn w małżeństwach jest zaniedbanych? przypadek? Nie to te kochane misiunie do tego doprowadziły by inna się nim nie zainteresowała.

 

Grubasy i ogólnie zaniedbani goście, to zazwyczaj po prostu leniuchy. Dopóki byli młodzi, z lepszą przemianą materii, to jeszcze jakoś wyglądali. A spaśli się z wiekiem, bo to lenistwo w końcu dało efekt. Ja też z lenistwa na początku małżeństwa przybralem 8 kg. Ciężko było dupę ruszyć ale był to wyłącznie efekt opierdalania się, nie ma co tam szukać winnego

Jak widzę spoconego grubasa na ulicy, to wiem że mu się zwyczajnie dupy nie chce ruszyć, szukanie winy w myszce jest moim zdaniem dla takich gości zbyt litościwa odpowiedzią.

Przerabiałem takich leni w pracy. Jakbyś go wysłał za karę na rower to by się rozpłakał. Lenistwo i tyle.

Edytowane przez Normik'78
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Iceman84PL napisał:

Popatrz ilu mężczyzn w małżeństwach jest zaniedbanych? przypadek? Nie to te kochane misiunie do tego doprowadziły by inna się nim nie zainteresowała.

Owszem gardzą nimi czy dokuczają na co dzień, ale jak przekalkulują, że mają za dużo do stracenia to i tak przy nich zostają.

Bo małpka nie puści gałęzi dopóki nie znajdzie lepszej.

 

Natomiast gdy mężczyzna dba o siebie zaczyna się lament kobiet, czemu ćwiczy, zdrowo się odżywia, ma znajomych.

 

Czyli co, biedni faceci, sterroryzowani przez kobite musza pic piwko i pasc swoje tluste dupsko? Bardzo by chcieli pojsc na silownie, wstac i isc pobiegac, aktywnie spedzac czas, no ale kobieta wtedy oszaleje z zadrosci? Schizofrenia weszla mocno xD To sa po prostu goscie, ktorzy sa leniwi i maja taki sposob bycia. Ich kobiety zreszta bardzo czesto sa takie same.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.