Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 14.04.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. Czas na coś pozytywnego. Wrzuciłem dzisiaj temat o zaobserwowanym przeze mnie wzroście agresji w mojej społeczności, brat @Ważniak dołożył do pieca opisując przykład popierdoleńców dręczących niepełnosprawnego chłopaka, a całości dopełnił @niemlodyjoda tematem o męskiej depresji. Nigdy jeszcze nie przyznałem jednego dnia tylu smutnych minek. Wystarczy! Dla odmiany chciałem w tym temacie pochwalić się swoim skromnym sukcesem w procesie całkowitego wychodzenia z syndromu "miłego gościa" (jeśli ktoś pragnie zapoznać się z terminem nieco bliżej odsyłam do dobrze znanej na forum książki Roberta Glovera "No More Mr Nice Guy!"), a konkretnie uleczeniem jednej z powiązanych z nim przypadłości, mocno upierdliwej. Jak pewnie wiecie większość miłych gości bardzo "lubi" pomagać innym ludziom i nie inaczej było w moim przypadku. Wykonuję dosyć charakterystyczny zawód i wiele osób, tzw. "przyjaciół" wykorzystywało ten fakt w przeszłości (a konkretnie POZWALAŁEM im na to), prosząc mnie o pomoc w prywatnych sprawach za symboliczne piwo. "Co to dla Ciebie Johnny!?". W skrócie - pozwalałem im się dymać, często poświęcając na ich sprawy wiele godzin już po skończeniu formalnej pracy. Często po fakcie nie słyszałem od nich nawet słowa "dziękuję", nie mówiąc o obiecanym piwie. Na zewnątrz nie okazywałem własnej złości, ale w środku oczywiście się na nich wkurwiałem. Nie ma od tego ucieczki, jeśli w relacji nie występuje wzajemność. Ze strachu przed tym, że przestaną mnie lubić nie przypominałem im o tym, że jednak ta "usługa" nie miała być całkiem darmowa. Ogólnie był dramat. W trakcie wychodzenia ze wspomnianego syndromu przekonałem sam siebie, że bezinteresowne pomaganie innym w ten sposób ssie pałę, nic z tego nie mam, nawet myśli o sobie jako "tym dobrym" - bo tak naprawdę w głębi serca miałem siebie za kompletnego frajera, a nie "dobrego człowieka, pomagającego swoim bliźnim". Marnowałem w końcu mój prywatny czas, który mogłem przecież poświęcić na własne przyjemności. Ostatecznie udało mi się nauczyć odmawiać pomocy kolegom czy koleżankom. Wydawało mi się, że jestem uleczony. No ale, kurwa jego mać, okazało się, że są jeszcze dalecy krewni, którzy przypominają sobie o moim istnieniu w momencie, gdy można mnie wykorzystać. Tak też się stało jakiś czas temu. Zadzwonił do mnie "wujek", z którym ostatni kontakt miałem 20 lat temu. "Musisz mi pomóc", 2 dni na wykonanie roboty. Padło magiczne "mam nadzieję, że nie będzie mnie to dużo kosztowało, jesteśmy przecież rodziną". No i kurwa zgodziłem się, a on nie czekając ani chwili wysłał mi materiały. Wkurwiłem się na samego siebie. Ostatni kurwa raz! Żeby zmienić niekorzystny nawyk trzeba go sobie maksymalnie obrzydzić. Gdybym wziął od niego cokolwiek w zamian za zajęcie się jego problemem w pamięci pozostałoby to, że jednak "coś" za to dostałem, byłby w tym element "nagrody". Nie mogłem sobie na to pozwolić. Powiedziałem sobie - "chuj, zrobię to za darmo, niech jeszcze bardziej piecze!". Powiedziałem sobie też, że zacznę pracę wieczorem (specjalnie, bo nienawidzę pracować wieczorem) i nie pójdę spać póki nie skończę. Siedziałem nad tym do drugiej w nocy, maksymalnie wkurwiony. Odczucia w ciele były bardzo nieprzyjemne i bardzo dobrze - o to mi właśnie chodziło. Nie wziąłem za robotę nic, a "wujek" mi nawet za nią nie podziękował. Idealnie! Nie było tu żadnego słabego punktu, perfekcyjna nauczka, chcesz być frajerem rozwiązującym problemy innych, obcych Ci ludzi w swoim wolnym czasie za darmo - proszę bardzo! Zobacz jakie to kurewsko nieprzyjemne! Nauczka okazała się skuteczna. "Wujek" zadzwonił po miesiącu po raz kolejny i usłyszał stanowcze "nie pomogę Ci, musisz pójść do specjalisty i ZAPŁACIĆ za usługę, mam ważniejsze rzeczy do roboty w swoim wolnym czasie". To samo usłyszała dzisiaj moja "ciocia", z którą ostatni raz widziałem się jak byłem w przedszkolu. W obu przypadkach odpowiedź przychodziła od razu prosto z mojego wnętrza. Nie interesowało mnie w ogóle to, co o mnie pomyślą (a kiedyś było to dla mnie bardzo ważne). Jestem wolny! W końcu!
    30 punktów
  2. Hejka! Gdzie jest granica umysłowego spierdolenia? Za każdym razem, gdy myślę, że ludzie nie są w stanie już niżej upaść, kolejny dzień tylko mi uświadamia, jak bardzo się myliłem. Na Fejsie natknąłem się na jakiś artykuł o "yOuTuBeRzE" Kamuś (wcześniej Kamerzysta; ten od drugiego pojeba Kruszwila), który dla wyświetleń postanowił upokorzyć prawdopodobnie intelektualnie niepełnosprawnego chłopaka, no i się wkurwiłem. Raz, że tym, co zobaczyłem w video, a dwa, że tym, że to pierdolone video ma 29 tysięcy jebanych lajków, więc tyle, co np. Białystok! Miasto wielkości Białegostoku jara się czymś, kurwa, takim. Co tu się odpierdala? Wychowywałem się w poprzednim milenium i za coś takiego te typy by miały rozpierdolone łby. Mieliśmy na podwórku chłopaka intelektualnie niepełnosprawnego, ale w żaden sposób go nie szykanowaliśmy; grał normalnie z nami w piłkę, czasami coś krzywo kopnął, to się zaśmialiśmy, tak jak śmialiśmy się z kogoś, kto nie był intelektualnie niepełnosprawny i też coś mu nie wyszło. Wrzucam video i NIE ZACHĘCAM do zgłaszania; mam nadzieję, że jak najwięcej osób to zobaczy i w końcu ten idiota stanie przed sądem i pójdzie pierdzieć w pasiaki: https://www.youtube.com/watch?v=PHON5-JYPxs&t=5s Jeszcze, kurwa, te spedalone różowe włosy, ja prdl...
    14 punktów
  3. O to chodzi. A potem politycy wjadą na białym koniu jako uzdrawiacze sytuacji i bajka znów będzie się toczyła od nowa. Staram się chodzić po ulicy z bananem na gębie i przekazywać pozytywną energię - myślisz że ile osób zareaguje na uśmiech uśmiechem? W firmie mam to samo - pracownicy mają dół. To się czuje. Ludzie zmęczeni, brak słońca, chujowa pogoda. Jedyne co można z tym zrobić to samemu koncentrować się na dobrych momentach i próbować zachować pogodę ducha. Nic Panie nie zrobisz ponadto
    11 punktów
  4. Dzień dobry Panowie dziś odcinek numer 12345 czyli co się stanie jeśli pokażesz kobiecie z która jesteś w związku słabość. Po prostu zacznie Cię traktować jak... Póki był kredyt i pieniążki, facet wykastrowany biegał z dzieckiem w getrach - super życie. Skończyła się kasa i musi utrzymywać Pana - koszmar kobiet. --------------------------------------------------------------------------------------------------- „Gdyby chłopiec był mały, wątły, zniekształcony, zrzucono by go ze skały” Ubezpiecz się na wysoką sumę, to popełnię samobójstwo, ale upozoruję wypadek. Bo przecież chodzi ci o kasę, nie o mnie – powiedział mąż Doroty. Zamiast współczucia poczuła pogardę. Szantażować samobójstwem? Trzeba nie mieć jaj. Odpaliła „300” na Netflixie. Z nadzieją, że Sparta mężowi je przywróci. – Netflix, wino, wino, Netflix, Teamsy, kawa, Netflix, wino, tak nam minął rok pandemii – mówi Dorota. W marcowym lockdownie, rok temu, w tej wyliczance byłaby jeszcze joga. Ale skończyła się na trzech razach. Entuzjazm w ich domu zdechł jeszcze szybciej, niż noworoczne postanowienia. Myślała, że to już szczyt degrengolady, ale okazało się, że może być jeszcze gorzej. – Mąż wpadł w depresję – mówi. Po chwili: – W każdym razie on i jego psychiatra ten stan tak definiują. – A ty? – pytam. 1. – Ja tu tylko sprzątam… Dorota siedząc przed ekranem, nabiera powietrze, jakby miała zanurkować. I wypuszcza głośno. A może to głośnik na Teamsach tak podbija dźwięk. Rozmawiamy na nich, bo tak często używa ich w pracy, że hasło do Skype'a już dawno uleciało jej z głowy. REKLAMA – Wracam do domu po pracy i przekręcając klucz w zamku, czuję, jak wali mi serce. Przez głowę przelatują obrazy: Rafał dyndający na linie wspinaczkowej, Rafał leżący w pościeli, a z ust cieknie mu ślina i krew. Psychiatra mówi, że jest z nim lepiej, że gdyby było niebezpieczeństwo samobójstwa, doradziłby szpital. A ja nie mogę uwolnić się od obsesyjnego lęku, że Rafał popił psychotropy alkoholem, że się powiesił… I że tak go znajdę. I zawsze go znajduję. W pościeli. Ale nie w krwi i ślinie. W papierkach. I pierwsze, co robię, to zbieram te papierki. Po snickersach, po papierosach, po lionach, usiane wokół łóżka męża, który w nim zalega 24 h. Zbieram piętrzące się talerzyki i szklanki. Wyrzucam butelkę po winie, która też na mnie czeka. Jak robię nadgodziny, to czekają dwie – wylicza. 2. – Nie byłam przygotowana na depresję męża. Jakkolwiek głupio to zabrzmi. Gdyby dostał raka, to bym się z tym jakoś pogodziła. Tak, jak pogodziłam się z pandemią – mówi Dorota. Znalazła mnie na Messengerze po tekście „Czy mężczyzna może mieć depresję, w dodatku w pandemii?”. Na zdjęciach na Facebooku był obok niej brodacz w czarnych legginsach do biegania, z wózkiem przypiętym do roweru, w jakim Skandynawowie dzieci wożą od zawsze, a Polacy od lat. – Te foty? Przeszłość. Nie wywaliłam, jeszcze się łudzę. Zresztą nie muszę jak Żyła z Zamachowską robić Big Brothera, ustawiać status związku na „to skomplikowane” – powiedziała. – Ale skomplikowało się. Podle. Dorota pracuje w banku, trzy dni z domu, dwa z firmy, bo ze zdalnej przeszli na hybrydę. Rafał też był w korpo. W agencji PR obsługiwał firmy branży farmaceutycznej. Kilka miesięcy temu go zwolnili. – Ukrywaliśmy to przed rodziną do marca – pół roku. Depresję zresztą też. Aż pół roku, wyobrażasz sobie? – O pół roku za długo? – Nie. O pół roku za krótko. 3. 19 marca Dorota zmusiła męża, żeby poszedł do jej rodziców. – Był nafaszerowany prochami, ale chyba już zaczynały działać, bo od dwóch dni wstawał z łóżka i snuł się po domu w dresie. Postęp. Pierwszy wieczór od pół roku, gdy udało mi się go wyciągnąć z domu. Bo psychiatrę ma on-line. Cholerny 19 marca – mówi Dorota. – Nie myśl, że mam w głowie jakiś pieprzony kalendarz z Excela, pamiętam, bo Bogdana – imieniny mojego taty. – „W medycynie bezrobocia nie ma, szczególnie w pandemii. Jak widać, są wyjątki. Rafał zawsze był utalentowany” – tak na wieść o stracie pracy zareagował mój tato, gdy już wszyscy trochę wypiliśmy. – I co wy na to? – Nic. Rafał, wiadomo... ale że ja nic nie odpowiedziałam? Poczułam tylko złość na ojca, ale po chwili na męża. Tak, jakby ojciec jednym zdaniem wykastrował Rafała. A właściwie dwoma. Bo dodał: „takie miałaś powodzenie, kolejki chłopaków się ustawiały, ale pokazałaś, na co cię stać… na utrzymanka”. Bo chwilę wcześniej mąż zrobił mi niedźwiedzią przysługę, mówiąc do moich rodziców: „Dorcia jest taka kochana, utrzymuje mnie drugi miesiąc i jeszcze płaci mi terapię”. Zarejestrowałam kątem oka, że na słowo „terapia”, mój tato uśmiechnął się ironicznie. Byłam wściekła na Rafała. Zawsze był introwertyczny, skryty. Ale widać już po dwóch spotkaniach on-line z psychiatrą coś mu się w głowie przestawiło. Jeszcze niedawno, słysząc, że Meghan i Harry u Oprah, skwitował: „Księciuniowi już zupełnie odpierd***". A może to te psychotropy połączone z alkoholem uderzyły do mózgu. Chwalił się, że psychiatra zapisał mu takie, po których można „normalnie żyć”. Co to znaczy normalnie? Definicja mojego męża: „pić albo prowadzić samochód”. 4. Z imienin ojca nikt nie prowadził, wracaliśmy Uberem. W kompletnej ciszy. Pierwsze słowa, jakie wypowiedział mój mąż po wejściu do domu? „Ubezpiecz się na wysoką sumę, a ja popełnię samobójstwo. Bo przecież nie chodzi ci o mnie, ale o kasę”. – Żałosne… – powiedziałam. W pierwszej chwili chciałam podejść do niego, wtulić się, błagać, żeby tak nie mówił, że go kocham, że musi żyć – dla mnie, dla naszego synka. Ale to był tylko moment. Bo zaraz zamiast współczucia, poczułam pogardę. – Kasy nie dostanę, za samobójców nie wypłacają – prowokowałam. – Nie przejmuj się, upozoruję wypadek – powiedział. Próbował przetrzymać mnie wzrokiem. Palant. Zamiast brać się w garść, szantażować żonę depresją? Trzeba kompletnie nie mieć jaj. Włączyłam „300” na Netflixie. W nadziei, że Sparta mu je przywróci. Zamiast tego przywróciło mi wspomnienia. „Gdyby chłopiec się urodził, zostałby sprawdzony jak inni Spartanie. Gdyby był mały, wątły, albo zniekształcony, zrzucono by go ze skały” – z ekranu dobiegł głos lektora, a ja w swojej głowie wchodziłam z nim w polemikę. – Mojego męża by nie zrzucono. 10 punktów w skali Agpar. Teściowa wspominała, że „jak po porodzie zobaczył Rafałka neonatolog, to powiedział, cześć chłopie, oby się więcej takich wojowników rodziło”. Jak to dzisiaj żałośnie brzmi… Wojownik. Mój mąż wojownik... korporacyjny. Tylko że to nie były żadne Termopile. Poległ bez walki. Wolał zajadać stres. Za chwilę będzie mówił jak Lubaszenko, że otyłość to siostra depresji. I poprosi mnie o pieniądze na operację bariatryczną. Wojownik to sobie może mówić o sobie Tomek Adamek. Jak pytali go w wywiadzie, dlaczego został bokserem: „Jak się urodziłem, tato wskazał na mnie palcem i powiedział do mamy: to będzie wojownik". „Odkąd chłopiec nauczył się sam stać, szkolono go do walki”. Uczono go, że nie wolno mu się wycofać ani poddać” – padło z ekranu, tylko mnie rozsierdziło. "Uczono go, że nie wolno mu się wycofać ani poddać”? No nie, nie uczono, nie mojego męża… Może nigdy nie dowiedziałabym się, że jest takim tchórzem, gdyby nie ta cholerna pandemia i praca zdalna. Na Teamsach wyszło wszystko. Przez pierwsze dni, gdy miał zebranie, wychodziłam do drugiego pokoju, żeby nie przeszkadzać. Ale lubiłam nasłuchiwać, jak mój mąż zabiera głos. Wyluzowany, pewny siebie, tłumaczył wszystko wszystkim na zebraniach, stawiał trafne diagnozy, że np. problem Polski to uzależnienie farmacji od Chin i Indii, które produkują większość substancji aktywnych zawartych w lekach. Przegapiłam moment, w którym wszystko zaczęło się zmieniać. Musiały być chyba jakieś przepowiadające znaki. Ale dla mnie to zmieniło się „na pstryknięcie”. Wieczorem weszłam do domu, myśląc, że Rafała nie ma, bo światła było pogaszone. Nim zapaliłam, usłyszałam „hej” z głębi mieszkania. „Wywaliło korki?” – zapytałam. Ale to nie było to. Mąż siedział po ciemku na łóżku w sypialni. Zawsze witał mnie już w korytarzu, przy drzwiach, tak jak psy. – Stało się coś? – zapytałam. – Nic – odpowiedział. Czekałam, aż sam powie. Nie powiedział. „Nerwówka w pracy i tyle” – to jedyne, co wyciągnęłam od niego tego wieczora. „Pamiętaj o szacunku i honorze. A tak samo będziesz traktowany”. „Im więcej się napocisz tutaj chłopcze, tym mniej krwi stracisz w bitwie”. Honor? Serio? A co jest honorem w korpo? Utrata krwi w „bitwie” na e-maile, na calle albo na Teamsach? Dzień po „nerwówka w pracy” usłyszałam, jak mój mąż płaszczy się przed szefem. Nie wierzyłam. Słyszałam, jak Rafał się jąka, zacina, jak go zatyka, jak zmienia mu się głos. Czułam się zmieszana, że on wie, że słyszę, że jestem świadkiem jego upokorzenia. Schowałam się w łazience, bo jest w głębi mieszkania. Ale i tam dobiegł mnie głos szefa: „jesteś tylko słabym, głupim fi..kiem”. Byłam pewna, że to nie było do Rafała. Ale jak tylko wróciłam, gdy zebranie się skończyło, odwrócił się w moją stronę na obrotowym krześle i powiedział: „Słyszałaś, jak mnie nazwał?!”. Nie mogłam uwierzyć, że mi się z tego zwierza. – I nic mu nie odpowiedziałeś?! – zapytałam, choć przecież wiedziałam, że nie. – Kredyt mamy, ot tak ci mówię, jakbyś zapomniała. – Nie zapomniałam. Kredyt to nie powód, żebyś się stawał wycieraczką, w którą szef sobie buty wyciera – powiedziałam. – Pier..l się! – syknął. Po raz pierwszy tak się do mnie odezwał. Przeprosił dopiero w nocy, gdy już byliśmy w łóżku – wspomina Dorota. – Próbowaliśmy się kochać. Ale pierwszy raz nam nie wyszło. Nam? Nie, nie nam. Jemu. Nie dotknął mnie przez kolejne trzy tygodnie. „Spartańskie koszary od 300 lat tworzą najdoskonalszych żołnierzy na świecie” – padło z ekranu. Korporacyjne koszary tworzą najdoskonalszych, ale wazeliniarzy, nie żołnierzy. W każdym razie z mojego męża stworzyły. Na zebraniach przepraszał, że żyje. Bo nie skończyło się wtedy na tym jednym. Cięte riposty miał już tylko do mnie. W domu zrobił się agresywny. Całe dnie cisza. I od czasu do czasu ciszę przerywał wybuch Rafała, po którym przepraszał, ale dopiero, gdy zasypialiśmy. Łóżko służyło nam już tylko do spania. – Weź się w garść! – powiedziałam którejś nocy. – Daj mi spokój. Kup sobie wibrator, znajdź kochanka, albo jedno i drugie, wszystko jedno – odburknął, gapiąc się w sufit. Byłam wściekła, że nie jestem już dla niego żadnym bodźcem, ale bardziej niż o seks, chodziło mi o to jego wieczne podminowanie, wieczny wkurw. Kochać się i tak próbowałam już tylko z desperacji, że może to go wyrwie z letargu, a mnie utwierdzi, że nic się nie zmieniło. Rafał nie golił się i chodził w starym dresie Pumy, na którym plamy od kaszki mlecznej naszego synka wyglądały jak zaschnięte nasienie. Któregoś dnia poczułam, że śmierdzi. I wtedy uświadomiłam sobie, że dawno nie słyszałam, żeby brał prysznic. Przestał mnie pociągać. „Wróć z tarczą lub na niej. – Tak moja pani” – Leonidasa przed walką żegnała żona. Tylko że z Rafałem to nie były żadne Termopile. Mąż poddał się w pracy walkowerem. Z każdym kolejnym dniem, gdy widziałam, jak przed monitorem kurczy się tak, jak w łóżku, czułam, że go wywalą. Raz krzyknęłam: „Dziwię się, że cię jeszcze nie zwolnili. Ja bym cię dawno wywaliła, gdybym była twoim szefem!”. I dwa dni później to właśnie się stało. Było mi strasznie wstyd. – Wykrakałaś. Zadowolona, zadowolona? – zacisnął pięść i podszedł do mnie. Ale na nic więcej się nie odważył. Założyłam maskę, wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu i zaczęłam słuchać podcastu wybranego na chybił trafił. Jeden, drugi, trzeci… jakoś trafiłam na „Farbowanie życia” jakiejś kobiety, ale trochę mnie znudziło, wybrałam to, co podpowiadał algorytm, to był „Co brać czy co ćpać po odwyku”… Coś w tym stylu. Żulczyka. Jacyś faceci opowiadali o problemach z głową i terapiach. – Rafał, a może ty masz depresję. I maskujesz agresją – zapytałam po powrocie. Ale tak, jak z tym „nic nie odpowiedziałeś szefowi?!”, to było raczej stwierdzenie, takie tam, na zagajenie... – Znowu się czegoś nasłuchałaś na YouTube? – Nie. Na Spotify. – Pierd…nie o Chopinie. Nalegałam tak długo, aż zgodził się na rozmowę z psychiatrą. Tele-, a raczej wideoporada na Skypie. Psychiatra z polecenia przyjaciółki. Chciałam, żeby ktoś mojego męża wreszcie postawił na nogi. Żeby wrócił dawny Rafał. To było jeszcze zanim go zwolnili. Zaczęłam się bać, że straci robotę i nie spłacimy kredytu z jednej pensji. Ale i tak ją stracił, nim psychotropy zaczęły działać. Wyrzucałam sobie, że trzeba było szukać lekarza, który zapisuje benzidiazepiny i nie szczypie się jak inni, że nie, nie, bo uzależnią. Może by i uzależniły, ale zadziałały przed wypowiedzeniem. No i tak mąż przestał „chodzić” do pracy i nie wychodząc z pokoju, zaczął do psychiatry. Zmiana fioletowego okienka Teamsów na Skype w kolorze niebiańskim. „Ojciec nauczył mnie, że strach nigdy nas nie opuszcza. A kiedy się z tym pogodzisz, staniesz się silniejszy”. – „Tato nie ma siły” – to zdanie, które nasz syn słyszy w domu chyba najczęściej. Gdy chce na spacer, gdy chce się bawić w wyścigi dinozaurów. Całe życie byłam pewna, że „tato nie ma siły”, to coś jak oksymoron. No, ale Rafał to zmienił – mówi Dorota. – Syn ciągle powtarza: „tata nie sili, tata nie sili!”. Jak nakręcony. Jeśli to prawda, że psychika nasiąka wszystkim do trzeciego roku życia, to czarno widzę, kim to dziecko kiedyś będzie. Bezradnym 30-latkiem na kanapie psychoanalityka. „Uczono go, że śmierć na polu bitwy, w służbie Sparcie, jest największą chwałą w jego życiu” – usłyszałam, na ekranie było coraz więcej krwi i trupów. Mojemu mężowi była przeznaczona śmierć na ołtarzu korporacji. I nie w chwale. Poległ roztrzęsiony, jak tylko zaczęły się zwolnienia i mobbing. Moje życie to segregowanie śmieci – butelki do butelek, papierki spod łóżka do folii. Dom – babcia – praca. Praca – babcia – dom. Bo w te dwa dni, gdy nie jestem na zdalnej, syna zaprowadzam do mamy. Rafał jest w domu, ale nie ma siły zająć się synem. Nawet nie jestem w stanie mamie tego wytłumaczyć: że Rafał w domu jest, ale „jakoby nikogo nie było” – trochę, jak u Kochanowskiego, w trenach. „Kiedy miał siedem lat, zgodnie ze spartańskim zwyczajem chłopca odebrano matce i trafił prosto do świata przemocy. Chłopca karano pałką i biczem. Ćwiczono go, by nie okazywał bólu ani litości. Jego szkolenie nie miało końca” – na ekranie scena, w której ojciec Leonidasa uczył go fechtunku. Czego ojciec Rafała go nauczył? Nie wiem, ale na pewno „zabrał do świata przemocy”. Zamiast pałki była pięść, zamiast bicza pas. Choć nie zabrano go od matki. Z teściową nie mam nadzwyczajnej relacji, ale która kobieta ma? Ale nie miałam pojęcia, że była fatalną matką. Rafał chyba też nie wiedział. Dopóki nie odkrył tego za pomocą psychiatry. Wcześniej wiedziałam tylko, że miał walniętego ojca, który musztrował żonę, a Rafała bił. Teraz ruszyła lawina przewin mojej teściowej. Nagle okazało się, że była bierno-agresywna, że neurotyczna, że karała Rafałka ciszą aż do „Dobranocki”, że była sknerą, że nie kupiła mu jakiegoś dużego zestawu Lego, tylko mikro. I to wszystko niby miało sprawić, że Rafał w dorosłym życiu ma fobię społeczną, bo szef uosabia „figurę rodzica”. Sknerowata, znerwicowana matka i ojciec – raz despota, raz pierdoła, już zresztą nieżyjący, doprowadzili mojego męża rzekomo do depresji. – Matka nic nie zrobiła, jak ojciec mnie lał – po kolejnej rozmowie z psychiatrą opowiadał mi kolejne rewelacje. Miał minę jak mały chłopiec, drżała mu broda. Jakby terapia to była teleportacja do przedszkola. Jakby był w wieku naszego syna. Miałam wrażenie, że jeszcze dwa spotkania i cofnie się do łona matki. Mój mąż zamiast się składać, rozpadał się na moich oczach. „Robimy to, do czego nas wyszkolono, do czego nas wychowano, do czego się urodziliśmy. Żadnych jeńców, żadnej litości” – padało z ekranu… Kiedyś trafiłam na post Jastruna, tego poety, który całe życie zmagał się z depresją i opowiada, jak poddał się elektrowstrząsom. Trafiłam na to, bo przetrząsałam cały internet, szukając ratunku dla Rafała. Na grupie, „Twarz męskiej depresji” czy „Męska twarz depresji” pisał, że człowiek w depresji jest jak w zaciśniętej stalowej pieści, a pogrążyć się w niemocy to nie słabość, bo przecież jest się ciężko rannym. A depresja to fala, która porywa człowieka, to obóz koncentracyjny, z którego nie ma ucieczki. Można tylko w nim żyć i czekać wyzwolenia. Czułam, jak ogarnia mnie furia. Jak może porównywać tsunami do leżenia w łóżku pod ciepłą kołdrą, przy zasuniętych roletach? Jak może porównać popijanie snikersów winem do obozu koncentracyjnego? Więźniowie Dachau w grobie się przewracają. Spróbuj pobyć jeden dzień Nawalnym! „Spartańskie agoge zmusza chłopców do walki. Głodzi ich, zmusza do kradzieży i zabijania, jeśli to konieczne”, „chłopiec nie odczuwał strachu, lecz niepokój płynący z wyostrzonych zmysłów”. Rafał, wielki fan wczesnego metalu, cała skrytka w samochodzie zawalona płytami Led Zeppelin i TSA. Niech teraz zaczerpnie siłę od swojego idola – przypomni sobie, jak katował mnie jakąś nocną audycją radiową, w której Piekarczyk mówił, że miał deprechę i nie mógł ruszyć ręką ani nogą, ale szedł do pracy. „Szedłem jak wytresowany pies. Wbiłem sobie do mózgu, że idę do pracy”. Dlaczego Rafał tak nie może? Nie może? Ta „praca” to przejść dwa metry – z łóżka do komputera. Nawet nie musi wstawać z łóżka. Wystarczy, że wyłączy kamerę. Znów wrócił do mnie ten Jastrun, jedno zdanie. Że nie słyszał, by ktoś wyszedł z ciężkiej depresji o własnych siłach. Że lekarze mówią, że to niemożliwe… Przeraziłam się, co będzie… – Że z tym samobójstwem to Rafał jednak nie straszył? – Nie. Co będzie, jak już taki zostanie. Jak będzie taki już zawsze… A zresztą, niech to wszystko się skończy, wszystko jedno jak – przemknęło mi. I przeraziło. A jak któregoś dnia naprawdę upozoruje ten wypadek? Co, jeśli nie straszy. – Kto straszy samobójstwem, ten się nie zabija? – zapytałam jego psychiatry. Powiedział, że to mit. I że przed nami najgorszy czas – jeszcze nie mija depresja, ale leki już dają o sobie znać i wraca energia. Wtedy ludzie to robią. Wtedy się zabijają. Jak Robin Williams? Nikt się tego nie spodziewał, świat miał go za komika. Oscar, parę Złotych Globów to za mało, by żyć. Mnie nie dadzą wtedy żyć wyrzuty sumienia. „Wysłano go w dzikie ostępy. Furii natury mógł przeciwstawić tylko swój rozum i wolę. Przechodził inicjację, próbę w dziczy. Miał wrócić jako Spartanin albo nie wrócić w ogóle”. Dlaczego Rafał mi tego nie ułatwia, dlaczego zachowuje się tak, jakbym to ja była winna jego depresji? Ja, jego matka, jego ojciec. To pieprzone psychologizowanie. Szukanie winy wszędzie, ale nie w sobie. Jest jak profesor Mikołejko, który po "60" wciąż pamięta, jak mama biła go kablem do żelazka, jak były ministrant, który pcha się do Sekielskiego, bo nie może zapomnieć tego, co zdarzyło się 40 lat temu... Czekam aż mózg Rafała napęcznieje serotoniną jak gąbka. Czekam na zakończenie tej terapii, jak choroby zakaźnej. Odra, świnka, różyczka – wiesz, ile trwa, co do dnia. Ile można chodzić na terapię? Tego nie wiesz. Boję się, że do końca życia. Jego albo mojego. Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam... „I tak chłopiec, uznany za martwego powrócił do swojego ludu, do świętej Sparty jako król Leonidas”. Dwa dni temu Rafał pierwszy raz od miesięcy się uśmiechnął. Zaklinam rzeczywistość: „Wróci… do siebie, znów będzie sobą. Wróci do mnie, wróci do syna, wróci do domu”. Wyobrażam sobie, że mój mąż jest jak Neo w „Matrixie”. Ma tylko wziąć tabletki. I odbierać połączenia od psychiatry. Nic więcej. Jest seronil, jest viagra. Może dla nas jeszcze nie jest za późno… Tylko do domu rodziców mój mąż już nigdy nie powróci jako król. Mój ojciec, w swojej pieprzonej Sparcie uznał go za martwego. https://kobieta.onet.pl/depresja-u-mezczyzny-maskowana-alkoholem-i-agresja-koronawirus-polska/v5v0h7q Płaczcie i okazujcie uczucia przy Paniach Waszego życia. Zwierzajcie się z problemów. Mówcie o wszystkim. One już będą wiedziały co z tym zrobić Jestem ciekaw czy Panu już znalazła "pocieszyciele".
    10 punktów
  5. Zakładam ten temat w tym dziale, chociaż osobiście bardziej chyba cała sytuacja mnie smuci niż wkurwia. Ciekaw jestem Waszych obserwacji drodzy Bracia, w szczególności tego czy pokrywają się z moimi. Dwie scenki z dwóch ostatnich dni. I. Poniedziałek, godzina 17-nasta, moja żona wraca ze sklepu. Widzi, jak na środku ulicy dwóch na oko dwudziestoletnich kolesi napierdala jakąś dziewczynę. "Napierdala" to dobre słowo, biją ją pięściami po twarzy, rozwalają jej nos, leje się krew. Krzyczą "przeproś kurwo". Żona nie reaguje, boi się o siebie (i słusznie). Wraca do domu roztrzęsiona. II. Wtorek, jadę odebrać córkę od koleżanki. Wąska uliczka, niepisana zasada jest taka, że pojazdy jadące z naprzeciwka wjeżdżają do zatoczek i przepuszczają samochody jadące w przeciwnym kierunku. Koleś jadący w moją stronę tej zasady najwidoczniej nie zna, stajemy na wprost siebie. Pokazuję mu spokojnie ręką, żeby wjechał w zatoczkę, bo ani ja ani on nie przejedziemy. Koleś robi się czerwony jak burak (dosłownie), otwiera okno i zaczyna krzyczeć "ja Cię dojadę chuju jebany, zapierdolę Cię kurwo, masz przejebane", po czym zjeżdża, mijamy się, a ja jadę dalej nieco zszokowany tym pokazem trudno nawet nazwać czego. Mniejsze przejawy agresji widuje się na co dzień - ludzie obrażają ekspedientki w sklepie, kłócą się w kolejkach, a na ulicy to już prawdziwa dzicz - kto czasem porusza się autem po dużym mieście wie jak jest. I już sam nie wiem czy ludziom aż tak odpierdala z powodu pandemii i związanych z nią ograniczeń czy jest jakiś inny tego powód. Wydaje mi się, że może to być kwestia utrudnionych w okresie pandemii możliwości regulacji własnych emocji - nie każdy lubi biegać czy spacerować, a większość typowych rozrywek jest od dawna praktycznie wyeliminowana. Siedzenie w czterech ścianach, w szczególności z osobą, z którą jest się z musu (a tak wygląda przecież większość małżeństw) nie sprzyja relaksowi. Dochodzi do tego chęć pozbycia się uczucia braku wpływu na własne życie, tak powszechnego w tym okresie, brak możliwości realizacji własnych celów i ograniczone kontakty społeczne. Ludzie są sfrustrowani i zaczynają się zachowywać jak zwierzęta i nie piszę tu tylko o osobach z tzw. nizin społecznych, problem dotyczy wszystkich. Wkurwia to, ale przede wszystkim smuci - bo kierunek wydaje się być jeden, jeszcze większa radykalizacja nastrojów. Pocieszcie mnie, że to tylko mój odbiór rzeczywistości i Wy widzicie to inaczej
    10 punktów
  6. Agresja u ludzi bierze się z lęku a lęk z niewiedzy. I mamy sytuację plandemi gdzie społeczeństwo zachowuje się absurdalnie i irracjonalnie mając dane, informacje z propagandy medialnej oraz przekazu władzy czy plotek krążących w eterze. W konsekwencji wrasta strach ludzie są agresywni bo chcą jakoś rozładować negatywne emocje. Kolejna sprawa przez lokdown prawie wszystko jest pozamykane co dodatkowo pogłębia problem i zamknięci w czterech ścianach na małej przestrzeni ludzie zaczynają się grysc i nienawidzić. Brak słońca, ładnej pogody też robi swoje. Osobiście nie zauważyłem rosnącej agresji bardziej w ludziach widzę większy lęk, panikę, strach zwłaszcza w kobietach, które są bardziej podatne ze względu na ich emocjonalność. Na drogach co rzuca się w oczy to brak kultury kierowców między sobą czyli nie wpuszczanie samochodu włączającego się do ruchu, brak przepuszczania pieszych na pasach, wymuszanie poprzez bliskie podjeżdżanie pod tylny zderzak by zjechać na inny pas czy otwieranie szyb i bluzganie pod nosem. Tak czy inaczej tak jak brachu @niemlodyjoda staram się dużo uśmiechać, przekazywać dobrą energię ludziom, pogadać, podtrzymać na duchu. Gdy każdy coś od siebie da nawet trochę życzliwości ten świat będzie lepszy😉
    9 punktów
  7. Boże jak rozpoznać, ludzi na niskim poziomie rozwoju? - po tym, że uważają się za wysoko rozwiniętych. A jak poznać wysoko rozwinięte społeczeństwo? - po tym jak traktują najsłabszych pośród siebie. Rozmowy z Bogiem, bodaj Tom 1 Neal Donald Walsch. (Nawet nie oglądam/ Dosyć się dziś nadenerwowałem i wczoraj oraz nie chcę mu nabić choć 1 wyświetlenia, wierzę wam na słowo że to ściek)
    9 punktów
  8. Widzę to identycznie. I na ulicach Wwy. I w moim mieście wianuszkowo podwarszawskim. Składa się na to wiele czynników. 1. Wielodekadowy w Polsce kult cwaniactwa. 2. Migracja do miast ludzi wychowanych w tradycji "kto głośniej ryknie ten gość! Je*ać argumenty, liczy się pięść!" 3. Patologizacja i schlebianie gustom najniższych warstw społecznych przez kulturę masową. 4. Młodzież z patologicznych środowisk przestała wyjeżdżąć za chlebem do krajów starej Unii. Więc więcej jej u nas. 5. Główne siły polityczne antagonizują społeczeństwo, często zohydzając przedsiębiorów, profesorów, lekarzy, inżynierów itp przy jednoczesnej gloryfikacji 'prostego cżłowieka'. 6. Bolesna różnica między mirażami kreowanymi przez przemysł marketingu/media "super chara, super fura, super du*pa, 2 tygodnie na Dominikanie, super życie - na wyciągnięcie ręki" a faktycznymi realiami "passat z rajchu, M2 w wielkiej płycie, ulana Graża i 3000 zł na rękę". 7, A w Warszawie jest grupa ludzi, którzy zagryzą Was jak szczury oraz będą jeść własne g__no byle utrzymać posadę i dalej spłacać M3 od developera w 30 letnim kredycie na Białołęce". Bo inaczej wrócą skąd przybyli. Długi i smutny temat. Pandemia też dołożyła swoje 5 groszy. Wspomnicie moje słowa - będzie gorzej. Można z tym żyć. Skupiając się na własnej bańce. Bańce rodziny. Przyjaciół, znajomych, hobby itd.
    9 punktów
  9. Młodzież się nudzi. Tatunie i mamunie ze swoimi ukochanymi bachorkami i ze sobą nawzajem nie wytrzymują. Firmy tną koszty, nie pracują, dają postojowe, a kredyty trzeba spłacać. Dysonans poznawczy. Z tv wieje grozą, a pod śmietnikiem nie leży stos trupów. Gówniakom odwala z braku jakichkolwiek obowiązków. Kilka lat promocji chama i cwaniaka jako prawdziwego Polaka. Niektórzy nie wytrzymują. Ta agresja w wielu przypadkach zawsze była. Buzowała gdzieś pod spodem, teraz może się ulewać bez ograniczeń, a do tego dochodzi frustracja codziennością. Brak umiejętności organizowania sobie czasu. Itp., itd. Na wsi tego za bardzo nie widać, za to w mieście tak. Chujowość pogody jest względna. Zupełnie inaczej deszcz wygląda podziwiany z tarasu pod kocykiem z ładnym widokiem na ogród, góry czy jezioro, a zupełnie inaczej z klity w bloku.
    8 punktów
  10. @Montella26 Tak, istnieją ludzie którzy wbiją ci na chama do domu, opierdolą całą lodówkę z żarcia i jeszcze ci powiedzą "kurwa zenek ale na drugi raz weź kup jakieś lepsze żarcie downie jebany"... Tak, tacy są niektórzy... ale tacy ludzie już wiesz że na 100 proc są... CHUJA WARCI! XD
    7 punktów
  11. Ogólnie część społeczeństwa uważa, że depresja to nie choroba tylko fanaberia, a dojść do siebie można biegając i wychodząc do ludzi. Całkowicie nie zdając sobie sprawy że skany mózgu porównujące aktywność mózgu osób zdrowych i w depresji pokazują zmniejszoną aktywność różnych obszarów mózgu u tych drugich, a np długotrwały stres może zaburzać neurogenezę hipokampa, powodować kurczenie się kory przedczołowej i tak dalej. [Tylko nie uważam, że leczenie SSRI to dobry wybór, rola serotoniny w depresji jest mocno dyskusyjna, zupełnie inne czynniki mogą się przyczyniać do problemów psychicznych i jeśli to możliwe, lepiej holistycznie pracować nad organizmem. Ale to tylko moja opinia, nikogo nie zniechęcam ani nie zachęcam do niczego, bo nie mam do tego kompetencji.] Poza tym, jak ktoś od początku relacji jest traktowany stricte jako zasób, to nic dziwnego, że kiedy przestanie być efektywny - "człowiek, rzecz popsuta, wyjebać do kubła". No i na pewno artykuł jest ze zmyślonymi postaciami na potrzeby tego tekstu ze z góry założoną tezą, żeby tylko wygenerować zainteresowanie, wyświetlenia, hajs z reklam itd. ☺️
    7 punktów
  12. Jak to się czasem mówi, cechy charakterologiczne ewidentnie widoczne na twarzy.
    7 punktów
  13. Co by było gdybyście nagle usłyszeli z ambony wyrwane kartki z Pisma Św. na soborach? A gdy Jezus miał lat osiemnaście, ożenił się z Miriam, panna z pokolenia Judy, i żył z nią siedem lat, a ona umarła; albowiem Bóg zabrał ja do Siebie, aby Jezus stal się wolny ku wyższym celom, które miał wypełni i cierpieć za wszystkich synów i córki ludzkie. - usunięto go aby uzasadnić celibat. A gdy Jezus szedł z pewnymi uczniami, spotkał człowieka, który tresował psy, by polować na inne zwierzta. I rzekł do tego człowieka: "Dlaczego to czynisz?" A człowiek ów odpowiedział: "Ponieważ z tego żyje. Jaki pożytek przynoszą te zwierzęta? Zwierzęta te są słabe, a psy moje silne". A Jezus rzekł mu: "Ty nie znasz ani mądrości, ani miłości. Oto każde stworzenie, które Bóg stworzył, posiada swój sens i cel. I któż może powiedzieć, jakie dobro jest w nim i na jaki pożytek dla ciebie albo dla innych ludzi? Spójrz na pola, jak one rosną i się rozwijają, i na drzewa, jak przynoszą owoce, i na zioła! Czy pragniesz więcej jeszcze niż to, co ci przynosi uczciwa praca, twoich rak? Biada mocarzom, którzy źle używają swej siły! Biada mądremu, który rani stworzenia Boże! Biada łowcom! Albowiem oni sami złowieni zostaną". I dziwił si ten człowiek bardzo i zaprzestał zaprawiać swoje psy do łowów, a uczył je jak ratować życie, a nie jak je zatracać. I przyjął nauk Jezusa i stal się uczniem Jego. - usunięto aby móc pobierać ofiary zwierzęce od wiernych. Jezus odpowiedział: "Zaprawdę, powiadam ci, ze nikt nie może wejść do Królestwa Bożego, kto nie odrodzi się z ciała i z ducha. Wiatr wieje, dokąd chce i chociaż słyszysz szum jego, ale nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd idzie. Światło świeci od wschodu do zachodu. Słonce wychodzi z mroków nocy i w mrokach nocy znowu się pograża. Tak samo jest z człowiekiem przez wieczność całą. Jeżeli słońce z mroków nocy wyszło, to znaczy, ze było ono i przedtem, a jeżeli zanurza si znowu w mrokach nocy, to na krótko tylko wypoczywa, aby znowu ożyć. Tak i wy musicie przechodzi przez wiele przemian, a będziecie doskonali, jak napisano w Księdze Hioba: Jestem wędrowcem i ustawicznie zmieniam miejsce pobytu, ustawicznie zmieniam dom, w którym żyje, a dojdę do miasta i domu, które są wieczne" . - usunięto stwierdzenia o reinkarnacji aby straszyć ludzi, że mają tylko jedną szansę na poprawę. Jest tego więcej. (...)tym po lewicy powie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny zgotowany wam, a do siedemkroć oczyszczeni będziecie i od grzechów waszych uwolnieni zostaniecie. - piekło nie jest wieczne, trwa 7 dodatkowych żyć na poprawę! Jeśli trzeba, znowu 7 razy aż do skutku. Miłosierdzie Boga jest nieskończone! Szok, prawda? W wolnym czasie dodam kolejne wyrwane strony z Pisma Św. Nie podam źródeł, bo przez kilka lat notowałem różne znalezione wyrwane strony na stronach poświęconych przekładzie Pisma oraz historii jak kształtował się kanon biblijny, część otrzymałem na kartce co dodawano i co usuwano. Nie notowałem co i z której strony mam dany fragment, także jeśli wolisz sprawdzone źródła to zachęcam do zakupu oryginału w greckim, słownik oraz poczytać na temat przekładu a przede wszystkim wypisać wszystkie znaczenia danych słów i porównać z innymi tekstami. Można zdziwić się próbując samodzielnie przetłumaczyć np słynną przypowieść o wielbłądzie i bogaczu bo słownik pokazuje inne słowo zamiast wielbłąda, dopiero rozmowa z osobą znającą język potwierdziła fakt niechlujstwa tłumaczenia, że faktycznie to nie miał być wielbłąd ale coś innego Napiszę o tym następnym razem. Bonus Znacie te słowa? Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. W rzeczywistości powiedział tak: Nie sądźcie, że przyszedłem pokój (polityczny) przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju (politycznego), lecz RADOŚĆ. (wiedzę o tym, że Bóg na nas czeka) Tragiczna zmiana słowa w celach politycznych spowodowała, że przytaczano jego słowa na poparcie krucjat i zabijania niewierzących! PS: Weźcie kiedyś Pismo do ręki i sprawdźcie numery, w niektórych miejscach brakuje wersetów. Przykład? Ewangelia Mateusza, 18 rdz. 10 Uważajcie, żeby nie gardzić ani jednym z tych małych, bo mówię wam, że ich aniołowie w niebie zawsze mają dostęp do mojego niebiańskiego Ojca+. 11 —— 12 „Jak myślicie? Jeśli ktoś ma 100 owiec i jedna z nich się zabłąka+, to czy nie pozostawi w górach 99 i nie pójdzie szukać tej jednej?+ Gdzie jest 11 werset? Jest więcej takich pousuwanych treści w Piśmie św.
    6 punktów
  14. 6 punktów
  15. Depresja jest naprawdę czymś co rujnuje. Mam depresję i próbowałem wiele sposobów, żeby ją wyleczyć. terapia, leki, odżywanie, w końcu psychodeliki bo niby według badań dobre na depresję. Wszystko zawiodło a depresja pogorszyła się do takiego poziomu, że myślę już o szpitalu psychiatrycznym bo inaczej zadyndam. Tyle tylko, że wiem, że leki nic nie dadzą i nie rozwiążą żadnego problemu. Co najwyżej mogliby mnie naćpać ale ileż można żyć otumanionym? Przecież to też nie jest życie. Jako, że nie chcę zrobić z siebie zombie to raczej w końcu pęknę i skończę z całym tym syfem. Niestety ale już wiele razy słyszałem, że jestem wrażliwą osobą. W tym świecie jest to przekleństwem.
    6 punktów
  16. Tam gdzie jest najmniej roboty i najwiecej się siedzi i nic nie robi.
    6 punktów
  17. W moim otoczeniu wręcz przeciwnie, nie zauważam jakiegoś wzrostu zachowań agresywnych tudzież tego typu zmian u osób mi znanych. Z sąsiadami w bloku żyjemy jak dotąd, wymiana uprzejmości, jakieś zagadania w stylu: co słychać, czy widział pan to i tamto, co pan uważa o tym i tamtym. Jak do tej pory, tylko że z maseczkami na twarzach. Ze znajomymi widuję się w miarę regularnie i oni jakoś nie wydają się przytłoczeni całą tą sytuacją, jest jakoś inaczej niż wcześniej, ale jakiegoś doła u nich nie zauważyłem, mimo że też tak jak ja na co dzień są raczej zamknięci w czterech ścianach. Być może te spotkania i próby normalnego życia sprawiają u nas, że jest tak a nie inaczej. W poniedziałek podróżowałem metrem i komunikacją miejską i dzień jak co dzień, tylko że zdecydowanie mniej ludzi w tych środkach komunikacji. Nawet widziałem tam osoby bez maseczek i nie stanowiło to żadnego problemu dla innych, nawet uwagi nikt nie zwracał takim osobom. Samochodem też zdarza mi się podróżować i ostatnio o dziwo nie byłem świadkiem żadnych agresywnych zachowań innych uczestników ruchu.
    6 punktów
  18. Od kilku lat obserwujemy znaczne obniżenie standardów. Ważnym stał się ten przysłowiowy "suweren". Potomek plebsu.Patologia. Chamstwo widzimy podczas obrad Sejmu.Chamstwo nie jest w Priwislanskim kraju piętnowane. Cham to obecnie wzór Nawet tu, na forum, za chaotyczny post jakiś prostaczek mi " w leb chciał dać"(nawet o tych przugłupach wierszyk napisałem).
    6 punktów
  19. To i ja opowiem trochę historii by wyrzucić z siebie wspomnienie a wam by zobrazować jak naiwnym być można i jak ludzie potrafią zamienić się w pasożyty, zapraszam.😁 •Szkoła, zbity ekran w telefonie ale telefon działa no i przecież miałem kupić nowy, nawet słowa nie było że jakoś się odwdzięczy, skończyło się na prostym sorry... •,,Znajomy od butelki”, ileż to fajków się wypaliło a ile wychlało przy rozmowach o wszystkim i o niczym. Tylko bilans 99 do 1 przy stawianiu tych fajnie i picia martwi.😂 Na koniec pare set pożyczonych i jak dowiedział się że za moje już nie balujemy to przepadł. •,,Znajomy” od weź 50 zł pożycz jak w tym kawałku Janek pożycz.😁 Tak samo przepadł jak wiedział że już nic nie ugra. •,,Znajomy” od masz szluga, beka roku jak mijałem go raz i padło to magiczne zdanie. Odpowiedziałem że nie i kolo wyciąga całą ramkę cienkich w folii....wiesz bo ja cienkie mam a ty zawsze polskie czerwone palisz. 🤔 •,,Znajomy” od przykręcania w chuja 24/7. Raz dzwonił nawalony by pożyczyć sos na żarcie ale wiedziałem że to ściema bo gdy z nim piłem jakiś czas później to mówi mi ...ty no wiesz na zielone potrzebowałem a z tym żarciem bo ty nie palisz i nie przepadasz.👏Mistrz zbrodni. Druga sytuacja z nim, rozmienianiem mu chajs i nie wziąłem sobie bo się z nim zagadałem. 100 na 5-dych. Ot powiedział mi o tym znowu jak chlalismy a ja zrobiony machnąłem ręką. • 2 gości od weź pomóż przy robocie. Pomogłem 10 razy a za 11 już nie i okazało się że mógłbym chociaż raz pomóc. Nigdy dla mnie się nie kwapili z pomocą. I tak to jest jak jesteś miły/dobry gość. Teraz nie pożyczam/nie stawiam i nie pomagam jak widzę gdy ktoś chce mnie wykorzystać. Takich ludzi jest 80% w moim otoczeniu. Jaki efekt? BlacKnight zmienił się, kiedyś był normalny, patrz jak dba o siebie pewnie pedał, i po co ci ta rzeźba(tutaj dzięki @Messer😁) pewnie masz kompleksy że tak ćwiczysz. I co wodę będziesz pił? Co ty wiesz o pracy jak w biurach tylko pracujesz....i wiele innych. NIE SŁYSZĘ JUŻ SŁÓW TY SPRAWĘ MAM i Bóg mi świadkiem jak istnieje że jak odetniesz chujowe środowisko od siebie i zostajesz sam to paradoksalnie pniesz się do góry. Bodajże @Zbychu to pisał wczoraj. I te miny ich i zazdrość a każdy taki alvaro był we wszystkim...😂Piach im w pizdy. Wygrałem.
    5 punktów
  20. Chciałbym zobaczyć wtedy minę tego Janusza skurwiela XD A tak myślał że znalazł "frajera" do dojenia XD Ale się lamus zdziwił... Chłooopie, też to przerabiałem. Ja też już w 98 procentach się od tego uwolniłem :3 Jakim ja lamusem byłem to głowa mała XD
    5 punktów
  21. Przypomniała mi się pewna akcja. Kilka lat temu wybrałem się na warsztaty fotograficzne w Bieszczady. Auto miałem akurat na warsztacie i nie miałem czym pojechać. Zgadałem się z gościem, który również jechał na te same warsztaty. Złożyłem się z nim na wachę. Warsztaty minęły, koleś zauważył, że ja trochę bardziej zaawansowany jestem w obróbce zdjęć niż reszta grupy. Zagadał do mnie na powrocie czy bym mu nie udzielił korepetycji z tej obróbki. Jako że staram się być uczynnym człowiekiem (w miarę możliwości), zgodziłem się. Dzwoni do mnie za parę dni i się przypomina. To mu spokojnie mówię, że może wpaść z laptopem, chętnie poświęcę mu godzinę/płótorej, obrobimy ze dwa-trzy zdjęcia i omówimy sobie podstawy. Na to on, że fajnie byłoby spotkać się w centrum, bo on do mnie to ma daleko, a w centrum pracuje (duże miasto). Nosz kurwa, nie dość, że zadeklarowałem się poświęcić 1.5 godziny swojego życia za darmo na pomoc prawie obcej osobie, to on jeszcze życzył sobie, żebym ja dojechał do niego! I jak tu lubić ludzi? Ponieważ jestem człowiekiem, który zawsze mówi ludziom to co myśli, to mu wygarnąłem i zapytałem: "kpisz, czy o drogę pytasz?". Był bardzo zniesmaczony i niezadowolony 🙊 Minęło parę tygodni, a gość mnie zaprasza na fejsie na jakieś wydarzenie, które stworzył, a była to impreza weekendowa w jego domu. Za 5 minut dzwoni do mnie, że mnie zaprasza. Popatrzyłem na listę gości, nikogo stamtąd nie znam, byli tam jacyś znajomi z jego pracy i pewnie z uczelni, więc odmówiłem. Przecież nie będę spędzał kilku godzin z człowiekiem, którego ledwo znam i jakąś bandą jego ziomków, których nie znam w ogóle. Po chuj? Był bardzo niezadowolony. Ależ ludzie są samotni i jak ciężko tę samotność znoszą! Na siłę poszukują jakichś kontaktów. Po 30-tce to bez sensu wg mnie, ale wiem, że są tu ludzie, którzy ze mną się nie zgodzą.
    5 punktów
  22. Myśl długoterminowo. Nadchodzi ogromna automatyzacja, sam już sobie odpowiedziałeś, że roboty pracują coraz więcej. Co się stanie za 5-10-15 lat? Jeżeli roboty będą robić już blisko 100% pracy, a Ty usłyszysz "do widzenia", to co wtedy ze sobą zrobisz? Okaże się, że większość umiejętności, które pieczołowicie zbierasz, jest właściwie do wyrzucenia. Nikt ich może nie potrzebować, bo od tego są na wpół darmowe roboty. Wtedy zostaje przekwalifikowanie się do następnego zawodu, co zajmie lata. Najmniej narażone zawody to te związane z bezpośrednią pracą z drugim człowiekiem, gdzie szczególnie istotna jest empatia - psycholog, lekarz, czy nawet kucharz, ale też IT mocno się trzyma. Ze swojej strony nie polecam pierwszej opcji, jeżeli JUŻ roboty wykonują 70% roboty, to co będzie za kilka lat? Odnośnie drugiej opcji się nie wypowiem, bo po prostu się na tym nie znam i to kompletnie nie jest moja działka. Polecam, tak swoją drogą - https://willrobotstakemyjob.com/ Powodzenia. PS - ze swojej strony, jeżeli masz pewne zdolności i odrobinę więcej czasu, to polecam rozwijać biznesik w Internecie, coś na zasadzie side hustle.
    5 punktów
  23. A nie wiem, mistrzu, co mnie wzięło z tymi liczbami. Jest szansa, że to była zwykła pomyłka z mojej strony, która może zdarzyć się nawet najlepszym, ale bardzo malutka szansa. Dużo bardziej prawdopobodne jest to, że podświadomie chyba jestem uprzedzony do Białegostoku i tak, jak Thanos, chciałem zanihilować - przynajmniej tutaj, pisemnie - 267 tysięcy osób (mam nadzieję, że z tą matematyką się już nie jebnąłem, bo ja jeszcze bardziej intelektualnie niepełnosprawny od tego chłopaka z video jestem, więc proszę mi wybaczyć), które mieszkały tam w 2016 r.
    5 punktów
  24. I to tłuste karynisko, które mu "wymyślało zadanie", bo ją typ obrzydzał. I to przecwelowane bananowe pacholę, co to nawet po domu łazi w kretyńskim kapeluszu... Tfu, swołocz.
    5 punktów
  25. Ależ oczywiście, że wierzymy. Bezapelacyjnie do samego końca. Naszego lub związku.
    5 punktów
  26. Generalnie masz rację, ale w przypadku dalekich krewnych, tzw. "wujków" trudno jest mówić o jakiejś "rodzinie" - to po prostu próba dymania słabego ogniwa z wykorzystaniem faktu jakichś powiązań, nic więcej. Ja się na to pozwalałem łapać non stop, bo zależało mi na dobrej opinii. Problem oczywiście był we mnie, a nie w nich - ludzi, którzy wykorzystują innych jest cała masa, ale właśnie cała sztuka polega na tym, żeby nauczyć się mówić "nie" bez uczucia strachu. To jeden z elementów stawiania siebie na pierwszym miejscu - mój czas jest tylko moim czasem i to do mnie należy decyzja co będę z nim robił. Powiedział tylko "jasne, jasne, to cześć" i się rozłączył Co ja biedny pocznę bez mojego wujaszka kochanego, ehh. Dokładnie tak, zasada wzajemności. Ludzie są różni, ale generalnie zasada jest taka, że jeśli POZWALAMY innym ludziom się dymać to oni będą to wykorzystywać, przynajmniej większość z nich. To już wyższa szkoła jazdy Ja w momencie mojego największego spierdolenia potrafiłem sam zaoferować pomoc jak ktoś mi tylko przedstawił swój problem. "No przecież ja się na tym znam, mogę Ci pomóc". Tak, aż tak było źle. Nie jestem przeciwnikiem pomagania innym tak co do zasady - sam staram się to robić, ale tylko wtedy, gdy nie idzie za tym uczucie bycia wykorzystywanym. Jeśli ma to formę wymiany (tak jak to forum, gdzie wymieniamy się różnymi informacjami) to jest to dla mnie jak najbardziej ok.
    4 punkty
  27. Dobrzy agenci to są jeszcze ci, którzy tak kierują rozmową, żeby przypadkiem wyszło, że samemu się zgadzasz, że pomagasz bezinteresownie. Biorą ile mogą, upychają ile się da, a w momencie kiedy wisi w powietrzu moment odwdzięczenia się, to ostatecznie wychodzi, że im się należy - co najlepsze, zgadzają się na to obie strony, chociaż jedna przymusem. Oni, biedulki nie mają na nic, za dużo mają własnych potrzeb. Dla mnie ci byli najgorszymi gnojami do przejścia, ale w momencie, kiedy oddaje się wiedzę kolekcjonowaną latami "biednemu" i "poszkodowanemu", który szasta wdzięcznością na prawo i lewo, ale odwrotnie proporcjonalnie realnymi pieniędzmi, to wtedy klika coś w głowie i jest tak jak napisane, bycie frajerem się kończy. Mimo wszystko warto pomagać, nie wiadomo jak kogo odciążamy. Do dzisiaj mam w głowie pomoc niektórych osób, którym w zamian natychmiast bym pomógł za ich czyny. Byleby nie pomagać skrajnym pasożytom bądź nie oczekiwać niczego w zamian, kierując się czystą dobrodusznością, a to jest mocno duchowa praktyka mówiąca ile w nas samych jest emocjonalnych brudów i jak silni wewnętrznie jesteśmy, jeżeli stawiamy jej opór - im większy, tym słabsi i bardziej "toksyczni".
    4 punkty
  28. Wow No Amerykę odkryłeś. Ja mam u mnie w robocie takich cwaniaków. Po skończonej robocie, szybko do szatni. Przebierają się i stoją przed wyjściem i zaczepiają ludzi. " z kim by się tutaj zabrać dzisiaj do domu" Raz wziąłem typa. Specjalnie nadrobiłem troche trasy by go podrzucić. W dodatku pytał tylko o siebie. A wziął jeszcze drugiego typa, który ani me, ani be ani pocałuj się w dupe. W dodatku tak trzaska dzwiami, że gotuję się we mnie. I na pierdolił mi syfu na siedzenia. Jakieś kurwa siano. No i wziąłem go tak raz. A potem kurwa codziennie chciał jeździć. Niezależnie czy 1,2 czy 3 zmiana. Jestem ciekawy dlaczego nikt z jego działu go nie brał. Bo nie byli takimi frajerami. Nie mam problemu by kogoś podrzucić raz. Ale jak ten ktoś chce jeździć cały czas. To niech chociaż da na flachę, albo przyniesie jakieś piwo? Mówię raz do typa. " dajesz dychę i jedziesz" A ten do mnie tekst " a kurwa i tak przecież jedziesz w tamtym kierunku" Ja pierdole. Autobus też jeździ w tamtym kierunku. Ale bilet trzeba skasować, za ubera czy za taxi też trzeba zapłacić i co? Brak ambicji u ludzi nie zna granic. Zapierdalaj z buta. I tak w kółko. Zgarnąłem ostatnio sąsiada bo przyjął się do mnie do roboty. Na początku na osiedlu mnie nie poznawał. A teraz też by chciał jeździć. To go raz wziąłem. Bo napierdalało śniegiem. Niech mu będzie. A ten tekst o której ja do pracy wyjeżdżam xd bo by się chciał zabierać. Nosz kurwa jego mać. Co ja darmowa taxi? Ja zatankować muszę. Też by mi było wygodnie wsiąść do fury. Niech mnie ktoś za friko zawiezie do roboty a potem podrzuci pod samą klatkę. To mowie typowi, że o różnych porach wyjeżdżam. Jak mi się zachce. Czasami jest to 20 po, a czasami za 20. Nie po to mam samochód żeby na kogoś czekać. Nie jestem jakims chujkiem. Bo wiem, że różnie w życiu bywa. Komuś się może auto zepsuć i potrzebuje pomocy. Nie ma sprawy. Ale jak ktoś ewidentne szuka jelenia do dojenia. I tak jest w życiu. Każdy patrzy drugiego wyjebać by miał dobrze. W robocie chociażby pomogłem pracownikowi, raz, drugi, trzeci a ten nic. I jeszcze do mnie z ryjem, że ja siedzę na telefonie jak się odrobiłem. Dosłownie wybuchłem. Na drugi dzień mnie przeprosił, że on nie miał nic złego itp że źle to odebrał. I ze nasza współpraca chyba dobrze się układa. Na szczęście już z nim nie pracuje uf.
    4 punkty
  29. Zauważ, że ludzie nie potrafią wytrzymać w milczeniu nawet kilka minut muszą na siłę szukać tematów do rozmowy. A co dopiero mówić o poszukiwaniu na siłę znajomych gdzie nie mogą sobie poradzić z własnymi myślami, które są nieprzyjemne i wolą przebywać w jakimkolwiek towarzystwie by te myśli uciszyć. Desperacja i parcie na akceptacje ze strony kogokolwiek jest skazane na niepowodzenie bo tamta osoba będzie wiedzieć, że czegoś chcesz, potrzebujesz dlatego zostaniesz wykorzystany. Zgadzam się z tobą brachu co do ludzi nieznanych, którzy w jakiś sposób mi nie pasują szkoda czasu marnować i gadać o głupotach nic nieznaczących lub niewnoszących niczego w nasze życie, lepiej ten czas poświęcić na swój rozwój, zainteresowania, pasje.
    4 punkty
  30. Dla mnie jak ktoś prosi a pomoc a potem się nie odwdzięcza w żaden sposób to jest bucem i więcej na mnie nie może już liczyć (sraczka nie wybiera) Różnie bywa z kasą, ale na michę i piwo nie zaprosić? Jeszcze mam prowiant swój przynosić? Oczywiście mówię tu okazjonalnych pomocach a nie, że ktoś co tydzień czegoś potrzebuje...
    4 punkty
  31. Pełna zgoda brachu👍 Osobiście nie piję alkoholu i jest mi z tym bardzo dobrze dodatkowo człowiek ma chęci, więcej sił, motywacji do działania. Dokładnie tak. Miałem podobną sytuację gdy byłem młody, kiedy oznajmiłem kolegom od butelki, że przestaje pić bo nie lubię znajomości szybko się skończyły a ja ruszyłem do przodu z życiem natomiast oni pozostali w tyle upijając się dalej.
    4 punkty
  32. Biblię e-biznesu już @Messer zachwalał, dołączam się do pochwał Materiały (darmowe i płatne): Maćka Dutko, Pawła Danielewskiego, Alexa Barszczewskiego, Bartka Popiela. Książki Maćka Dutko: - efekt tygrysa. Puść swoją markę osobistą w ruch. - targuj się. Zen negocjacji. - e-biznes po godzinach. Inne książki: Toaletowy przedsiębiorca. Filozofia 3 listków papieru - Mike Michalowicz. Podręcznik startupu - Blank, Dorf. Fastlane milionera - MJ DeMarco. Business Model Canvas - Alex Osterwalder. Testowanie pomysłów biznesowych - Alex Osterwalder.
    4 punkty
  33. Ja jestem osobą dmuchającą na zimne i zanim coś zacznę, to muszę mieć dobrze ogarniętą teorię. Nie wiem, od siebie mogę polecić tytuły takie jak Biblia e-biznesu, potem warto czytać o takich rzeczach w Internecie i szczególnie w literaturze fachowej, gdzie możesz znaleźć know-how w kilku krokach. Szczególnie polecam "Biblię.." z tego względu, że dla początkującego wiedza praktyka jest bezcenna, a szczególnie w tym kraju, gdzie przepisy to jest kolec w dupie, a to jest wszystko pisane przez praktyków na nasz polski rynek - bardzo sobie chwalę te tytuły. Kwestia rozliczania podatków też nie jest strasznie bardzo problematyczna, bo do tego z reguły zatrudnia się zewnętrzne firmy/ księgowego. Z tego co wiem, to prowadzenie firmy od zera i jak się zaczyna, tworzył również kurs na ten temat Mirosław Burnejko, ale nie jestem pewien, nie posiadam tego, tak mi coś wychodzi z pamięci.
    4 punkty
  34. A tak przy okazji: czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć na czym tak naprawdę polega różnica między patoinfluencerem a patostreamerami? Dlaczego upadlanie nastolatka jest takie złe, a upadlanie Kononowicza jest w dechę? Dlaczego dawanie donejtów na tani alkohol, żeby Kononowicz z Majorem szarpali się po pijaku jest ok? Czy gdyby kocie gówno zeżarł nie nastolatek ale Kononowicz, to już by to nie było "podłe" ale byłby to "klasyk"? Przecież cały fanclub Kononowicza prężnie działa tu na BS i zbiera oklaski. Zaznaczam, że prawdopodobnie pozostaję w mylnym błędzie, bo ani tego filmiku nie oglądałem, ani z tą drugą twórczością się nie zapoznaję.
    4 punkty
  35. Wartościowe kanały, autorzy przekazujący ważne informacje mają po kilka wyświetleń czy like, natomiast patologia i hejterka po kilkaset tysięcy. Obecne pokolenie milenialsów lubujące się w szybkiej akcji, obrazkach i emocjach z tym związanych siedzi głównie na lifelike czy tik tok gdzie są filmiki kilku sekundowe pokazujące jedynie zdziwaczenia i uwstecznienie umysłowe społeczeństwa co jest modne. Kolejna sprawa tego typu trole obrażający słabszych nie są w Polsce karani więc robią co chcą. Niedługo dojdzie do tego, że zastaniemy świat jak w filmie Idiokracja. Pokolenie płatków śniegu bezstresowo wychowane bez zasad, moralności czy życzliwości dla drugiego człowieka, posuwa się do niszczenia innych osób byle by tylko zaistnieć, być sławnym, popularnym zgroza.
    4 punkty
  36. Czyli wracamy do punktu wyjścia - do póki będą te testy robione (zazwyczaj ze zbyt dużą liczbą cykli) dopóty cyrk będzie trwał. Ale jak ktoś ma w tym interes i finansowy i polityczny. tak na wszelki wypadek to lepiej nie wychodzić z domu nigdy. A kiedy nastąpi ten moment że już bedzie można łaskawie zdjąć te maseczki na dworze? Już nawet nie mówie że w sklepach bo to raczej za 10-15 lat.
    4 punkty
  37. Duraczenie społeczeństwa postępuje tak jak to zaplanowane. Hodowla zombie-głupków, debili klinicznych, wszelkiej maści pojebów jak widać po social mediach, przeżywa prosperity. Patostreamerka, Frize sprzedające papiery po lodach, w telewizorni Wyspy Miłości, Narcyzmu, Jebactwa i Próżności, czego się spodziewać po takiej edukacji młodych?
    4 punkty
  38. Nie no, nie jest tak źle. Białystok ma 300 tys. mieszkańców. A tak ogólnie mówiąc za klasykiem: Trwa idiokracja. Trwa debilizacja młodego pokolenia. Zobacz jaką muzykę słuchają i porównaj to chociażby z muzyką z czasów naszych rodziców. Zobacz jak degraduje system szkolnictwa. Większość nastolatków chce być influencerami w social media. Jak tu może być inaczej w takim razie? Garbage in - garbage out, jak to mówią w korpo.
    4 punkty
  39. SZOK! Powiedzieli prawdę w TVP. O ile zakład że barany nadal będą beczeć?
    4 punkty
  40. Pocieszać Cię nie mogę, bo obserwacje przecież nie są z czapki, a realiów i otoczenia. Osobiście zupełnie tego nie doświadczam. Ci co buraczą, zawsze będą buraczyć, czy w życiu czy na drodze, reszta zachowuje się tak samo jak do tej pory. Nie mam żadnych negatywnych doświadczeń tego typu z ostatniego roku.
    4 punkty
  41. Najfajniejsze jest to że ekologia nie zajmuje się ochroną środowiska, od tego jest sozologia. Jeśli coś jest ekologiczne to musi być ożywione i częścią jakiegoś ekosystemu. Jak słyszysz "ekologiczny" powinien się człowiekowi uruchamiać alarm "teraz będzie lewacka propaganda".
    4 punkty
  42. To nie ma nic wspólnego z pandemią. Bo to chamstwo jest od zawsze.
    4 punkty
  43. Morał z tego taki, że zaraz może tu wejść V forumowa kolumna i napisać, że to całkowita wina patologicznego pana, że jak on sobie wybrał kobietę, jakby przecież w rzeczywistości to nie ona wybierała komu daje, że macie kompleksy, siedzicie w piwnicy, walucie kapucyna, macie ból dupy i że nie takie nie są, no bo jak podpuszczają to nie ich wina, bo zostały zmanipulowane. To wina tego i tamtego, a ja taka niewinna. Chyba czas od forum odpocząć na dłużej😁
    3 punkty
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.