Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 16.09.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. Niedługo minie 5 lat odkąd jestem z mężem (w tym 2-letni staż małżeński, dość nieśmiała pod względem czasu relacja). Szybka refleksja, która niech będzie dla mnie miała mierzalne parametry i punkty, a dla Was, Forumowicze, będzie jakąś małą kroplą informacji, która coś wydrąży w Waszym głazie wiedzy i bagażu życiowego albo niech Wam to zacementuje Wasze poglądy. Dla przypomnienia : ja 26 lat, mąż 30 l. Przy braku dzieci, braku własnego M (jedynie czy aż "łyse pole"), problematycznej rodzinie męża, po jednym kryzysie w związku, moich ułomnościach zdrowotnych - uważam, że Nasze małżeństwo jest... ok. Co się poprawiło w Naszym związku? - seks!; - komunikacja; Nad czym trzeba popracować? - nad moją fiksacją, że dziecko musi mieć top warunki finansowe (choć mam od razu sygnał od mentalnego systemu obronnego - "ale przecież dobrze myślisz i robisz, bo dzieci potrzebują b.dobrych warunków materialnych!"; - nad wycofaniem mojego męża w sprawach budowlano-remontowo-prawno-domowych; - nad moim rozwijającym się procesem zgorzknienia; - nad nadpunktualnością mojego męża; - nad moim pracoholizmem; Rozwinięcie. Znacie moje posty dot.kryzysu sprzed 3? lat (brak seksu ze strony męża; poznanie prawdy, dlaczego były facet był ze mną). Częstotliwość seksu z 1 ❤️ na 3 miesiąca do 1 ❤️ na tydzień uważam jako sukces. Mam orgazmy, mniej się wstydzę przy świetle, czasem przejdę się na golasa po mieszkaniu - to też uważam za sukces. Komunikacja poprawiła się w ten sposób, że w konsekwencji jakoś kręci się codzienność. Już się nauczyłam, że słowna lista zakupów, czy zadań do zrobienia nie działa na męża. Muszę mu i tak na komunikatorze napisać, a potem zadzwonić i przypomnieć. I nie daj Boże dać Wam więcej niż trzy rzeczy do zrobienia w ciągu dnia. Po prostu Mój jak ma powiedziane, że "jutro, proszę zadzwoń do xyz i umów Nas na ten dzień i godzinę", to muszę jeszcze przypomnieć się w sms'ie. Najważniejsze czego nie robimy wspólnie, bo na pewno przy tym się pokłócimy diabelsko: - nie robimy wspólnie zakupów (o dziwo to ja jestem stroną, która pospiesza na zakupach); - wspólnie nie spotykamy się ze znajomymi, którzy są na antypodach światopoglądowych, czy mają znacznie lepszy status materialny od nas (mój mąż tylko wytrzymuje towarzystwo "lewaków" na czyimś terytorium, a ja mam mega zazdrość wobec koleżanek, które spokojnie mogą zostać z dzieckiem w ładnym domu); - nie śpimy na małym metrażu mebla wypoczynkowego zwanym np.kanapą/sofą/leżanką (rozwalam się na maxa na każdym łóżku, więc dosłownie przez sen męża zwalam z takiej małej sofy). Zachowania i myślenie, nad którymi trzeba popracować paradoskalnie rozwiązałoby pojawienie się dziecka, ale mój cel "by dziecko miało swój kąt i rodziców z zasobami" jest jak na razie nadrzędny. Co do niemajsterkowego sposobu bycia mojego męża... widzę, że mój Tata trochę bierze mojego męża pod swoje skrzydła, więc o dziwo oboje uzupełniają swoje deficyty : Tata nadrabia stracony czas w zbliżonej relacji ojciec-dziecko (Tata przegapił 26 lat swojego ojcostwa), a mój mąż ma kogoś na wzór Ojca (mój teściu przechlał 30 lat życia, zrobił patologię swoim dzieciom), z którym pogada i który mu przysłowiowo "pokaże świat" (da wiedzę, pokaże i nauczy danych czynności). Myślałam, że mojego ojca *uj strzeli "znowuś, żeś se wzięła chłopa, co dwie grabie ma lywe! Inteligenta psia mać!", a tu... z zięciem zrobią wylewkę, coś tam na ogrodzie ogarną, przy okazji piwko wypiją. Ostatnim moim przewinieniem była... zazdrość wobec naszych znajomych (dokładniej - zazdrość wobec ich stylu i poziomu życia), która ostro się odbiła na moim mężu. W ciągu 5-6 miesięcy widywaliśmy się ze znajomymi, którzy są naszymi rówieśnikami, a w przeciwieństwie do nas... tworzą już rodziny 2+1 / 2+2, mają piękne domy/mieszkania/samochody/wakacje/zarobki. Gdyby nie było gotowania i dzieci na tych spotkaniach (dzieci o dziwo mnie bardzo lubią, więc nimi się zajmowałam, z nimi bawiłam), to chyba z tych spotkań wychodziłabym po kwadransie. Najgorszy był tydzień, czy dwa tygodnie po tych spotkaniach. Gadzi u mnie wtedy na pełnych obrotach! Objawiało się to zachowaniami z mojej strony w postaci : - nie odzywania się do męża; - wyliczanie co znajomi mają/kupili/z jakich usług korzystają; - branie przeze mnie nadgodzin w pracy Mąż miał prawo być na mnie wqrwiony, bo byłam niesamowicie nieznośna. Przyznaję, że nie umiem funkcjonować w towarzystwie koleżanek, które urodziły dzieci, a których jedynym zmartwieniem jest, czy wziąć złote czy srebne dodatki do nowowyremontowanego salonu. Wiem, że mega zazdroszczę tym koleżankom i to JEST MÓJ PROBLEM, nad ktróym MUSZĘ SAMA POPRACOWAĆ. Po prostu koleżanki mają lepiej w życiu i korzystają z dobrodziejstw materialnych, muszę przełknąć gorycz. Ja nie będę nigdy na ich miejscu, bo nie jestem urodziwą, kobiecą kobietą, za którą obejrzą się dziani, męscy kolesie i z tego faktu obligatoryjnie będę miała inny styl życia! Chyba najgorszym faktem jest to, że owe znajome mają mnie po prostu... w dupie/czują się lepsze ode mnie? Raczej moje umiejętności kulinarne, zainteresowania i sposób bycia nikną przy ich dzieciach, ładnym wystroju wnętrz, zrobionej cipce. To jest babska rywalizacja, którą przegrywam na każdym polu. Tej wytycznej nie przeskoczę. Nawet naszym gwarantem lepszego statusu materialnego nie będzie wyspecjalizowanie się w konkretnych dziedzinach, choć pomimo tego pradopodobieństwa nie można odebrać sobie mocy sprawczej. Mentalnie muszę stopować, bo zazdrość mnie pochłonie. Mąż z sentymentem wspomina Gosię z początku naszego związku. Byłam wtedy... weselsza, bardziej towarzyska, od razu po ślubie chciałam mieć dzieci, no i byłam szczuplejsza. Ja z kolei chciałabym, by mąż byłby inicjującą stroną w przedsięwzięciach życia domowo-organizacyjnym. Jakby któregoś dnia mój mąż powiedziałby "Kochanie, zrobiłem szybki obiad, przedzwoniłem za koparką i murarzami, naprawiłem drzwiczki, a teraz chodź na szybki seks!" no to byłoby to wow. Schudnąć można, wybrać dane towarzystwo, ale czy druga strona również podejmie jakieś przedsięwzięcie? Tutaj również musi wejść praca obu stron.
    21 punktów
  2. Ja odwaliłem fajny numer Założyłem konto na FB z przystojniakiem, polajkowałem kilka zdjęć mojej lubej a tu za chwilę wiadomość "hej dziękuję za polubienia, to miłe z twojej strony". Przy okazji dowiedziałem się, że moja kobieta jest wolna i chętnie spotka się na jakąś kawę. Gdy jej powiedziałem o mojej prowokacji to oczywiście ona z tym przystojniakiem nie chciała się spotkać i miała mu napisać, że niech sobie szuka innej łatwej.... Kurcze no patrz, miała mu napisać ale bidulka pewnie zapomniała. A odnośnie tego, że jest wolna tłumaczyła to tak, że nie czuje ode mnie miłości, ciepła i czuje się jakby była wolna ale oczywiście tu nie chodziło o tego Pana ze zdjęć... I właśnie dlatego jest moją eks 😎
    18 punktów
  3. Po pierwsze powtórzę się w tym co dziś napisałem: Zakładając, że kobiety celują w topkę tych 5-6% to ile z nich, licząc jednorazowy seks, może mieć dostęp do topki? 10? 20? 30%? Reszcie pozostaje tylko wzdychać do nieosiągalnego ideału i j*bać Misia, że źle odłożył mleko. Większość awantur w długich związkach jest spowodowana zbyt niskim, w oczach kobiety, SMV mężczyzny - wyobrażacie sobie, że taka Szara Myszka opie*dala Brada Pitta, że jak ją bzyknął nie zdjął skarpetek? Jasne Oczywiście ta presja hipergamii i po*ebane czasy w jakich żyjemy powodują, iż długoletniej partnerce faceta z TOPki też odbije ale ma on dużo łatwiej. To jak "Myszka" zachowuje się w Social Media jest odbiciem szacunku do partnera. Najpopularniejsze red flags: 1. Brak wspólnych zdjęć - Pani wrzuca tylko swoje 2. Jak wrzuca swoje to są one nakierowane na stulejarzy i spermiarzy - "pięknie wyglądasz" itp. 3. Pani świeci dupą w SM 4. Pani lata po profilach innych facetów i tam staje się damskim spermiarzem 5. Pani wrzuca zdjęcia z "kolegami" i "przyjaciółmi" 6. Działania Pani nie są symetryczne z działaniami Pana w SM - Pan wrzuca "zalofciane" fotki, a Pani ma to w doooopie i tylko swoje. Biologia jest nieubłagana: 1. Geny 2. Majątek 3..... dużo dalej.... co Pan ma w głowie, mityczny charakter i "gra". Mamusie oszukasz, tatusia oszukasz ale biologii nie oszukasz. *Brakujące % to Panowie z wadami genetycznymi, inwalidzi, chorzy etc. - wyoutowani z rynku matrymonialnego. PS @Iceman84PL gdyby on na wizji zdjął spodnie i, mówiąc kolokwialnie, po prostu nasrał koło fotela prowadzącej, Panie biłyby brawo, a "publiczność" uznałaby to za "interesujący performance". Gdybyś zrobił to Ty czy ja ---> pierdel. BTW - Elen to les, a i tak się szczerzy.
    16 punktów
  4. Jeżeli ktoś dalej wierzy, że wygląd nie ma znaczenia a psychologia ewolucyjna to teorie dla szurów to proponuje obejrzeć to nagranie😁 Przekonajcie się sami jak wyją, piszczą, krzyczą czy nawet kwiczą z radości kobiety na widok przystojniaczka. Można się również przekonać zakładając fake konto na tinder, badoo z przystojnym modelem zobaczycie co się stanie. Stwórzcie sobie też prawdziwe konto i piszcie do tych porządnych katoliczek, które tylko patrzą na wnętrze i dobre serduszko😆 Wyniki są porażające jaka liczba kobiet jest wstanie się poniżać, szmacić dla Bad Boya, samca Alfa nawet zostawić własna rodzinę, dziecko a jak wyzywany i poniewierany jest przeciętny czy brzydki mężczyzna.
    14 punktów
  5. To, co zaraz napiszę jest tak nierealne i tak niewyobrażalne, że sam bym w to chyba nie uwierzył komuś dlatego jeśli pojawią się z waszej strony oskarżenia o trollowanie z mojej strony to nawet nie będę się bronił :-) Do rzeczy. Jako, że jestem już w trakcie rozwodu, papiery złożone, termin rozprawy wyznaczony na październik, z żoną nie mieszkam od niemalże roku to stwierdziłem, że po tych 16 wspólnych latach bycia zawsze wiernym chyba mogę już na tym etapie zacząć rozglądać się za kimś innym. Wymagania? Wykształcenia na równi z moim, ma być pracująca, mieć własne mieszkanie, bo nie chcę sobie na głowę brać kobiety i jej utrzymywać. Jakieś 3 tyg temu zacząłem się spotykać z jedną taką. 33 lata, 2ka dzieci. Jedno 3,5, drugie 12. Rozwódka. Nie mogę powiedzieć złego słowa, bo bardzo inteligentna, w domu ogarnięte, z gustem, czysto. Z wykształcenia HR-owiec, pracuje jako szkoleniowiec. Wpadałem do niej co kilka dni na jakąś kolację do domu, czasem wyskoczyliśmy do kina jak jej rodzice zajęli się dziećmi. Mała adnotacja - co do dzieci - nie jestem zdesperowany, by brać kobietę z dziećmi, na tym etapie szukam tzw. bratniej duszy, do pogadania, jakiegoś wypadu gdziekolwiek jak również do łóżka - od ponad roku żyję w celibacie, więc nie bawię się w hipokryzję. No i w ub. sobotę umówiliśmy się na obiad u niej z wyraźną sugestią z jej strony, że może być coś więcej... Bo dzieci u ojca, bo wziął na widzenie. Zatem przybyłem o umówionej porze. Na miejscu okazało się, że tylko starszego tatuś wziął, bo młodszy ma katar, więc został w domu. Zostałem też poinformowany, że starszego ojciec odwiezie plus minus około 17.00 (była 15.00 jak się zjawiłem) Na moje pytanie w jaki sposób dziecko wejdzie do domu, czy wejdzie z nim ojciec stwierdziła, że nie, młody sobie otworzy sam drzwi do klatki bo ma klucze - do mieszkania też. Już zapaliła mi się czerwona lampka. Mam się z nią bzykać pod presją, że może wejść do mieszkania jej 12 letni syn? Ale ok, milczę. Obiad zjedzony, pani zaczyna się dosiadać, sugerować, kokietować. Ok, podchwyciłem zaloty, buzi-buzi, macanko. W tym czasie 3,5letni drugi syn siedzi w pokoju obok i gra na telefonie. Druga czerwona lampka. Na moje pytanie co z nim? Odpowiedź: on jest zajęty, nie wyjdzie, a nawet jak wyjdzie to i tak nic nie zrozumie. Już byłem w tym momencie dość mocno spięty. Nie wiem nawet kiedy ale znaleźliśmy się w jej sypialni )mieszkanie 2 pokoje, 50kmw, więc nie trudno się domyślić, że na takim metrażu trudno o intymność). Zaczynamy jakieś szuru-buru, nagle z drugiego pokoju ryk i wołanie "mamaaaaaa, nie działa miiiiiiiiiiiii". Oczywiście poderwała się i pobiegła coś tam mu pomagać. Już mi wszystko oklapnęło. Myślicie, że to wszystko? Chciałbym! W międzyczasie pani wypuściła z kuchni zamkniętego swojego małego Yorka, który non stop drapał i piszczał jak to pies, który wyczuwa obcego. Pies ku mojemu totalnemu zaszokowaniu przylazł do łóżka, położył się między nami, a pani jak gdyby nigdy nic leży i patrzy bym się nią dalej zajmował oznajmiając mi, ze mam sie nie martwić bo ONA Z TYM YORKIEM tu śpi na tym łóżku!!!!!!! York ze smierdzącym oddechem (jak to pies) był 30cm od mojej twarzy. W międzyczasie miałem cały czas z tyłu głowy fakt, że zaraz może tu wejśc 12 latek po widzeniu z ojcem i nas nakryć, Mało tego, pani nie zamknęła drzwi do pokoju, bo młodsze dziecko nie może być bez opieki i musi słyszeć co robi. Do tego momentu byłem cały czas w spodenkach krotkich, i T-shircie , bo wciąż liczyłem, że w końcu wywali psa i zamknie te drzwi. Wyobrażacie sobie, że ona liczyła na to, ze rozbiorę się do rosołu, przy otwartych drzwiach i będę posuwał ją , gdzie w każdej chwili moze wejść: 1) 3,5 latek, co był w domu 2) 12 latek, który miał klucz, drzwi NIE DAŁO się od środka zamknąć, by nie otworzyć z zewnątrz, bo zamkni na pokrętło, bez dziurki na klucz od środka. Do tego pies, od którego chciało mi się rzygać. Koniec końców wstałem, powiedziałem jej, ze to nie są moje klimaty i ja w taki sposób nie będę tego robił. Ani przez minute nie miałem nawet połowicznej erekcji, tylko byłem skupiony na tym wszystkim co powyższe. Powiedzcie mi zatem, czy to ze mną coś nie tak i może powinienem pójśc do specjalisty (moze przez rok wstrzemiężliwości seksualnej coś mi się poprzestawiało) czy to sytuacja jednak była mega chora? Do Pani nie odzywam się od soboty, nie odpisuję na jej wiadomości. Jeśli uwierzyliście w to, co powyżej to już wam dziękuję. Jednak proszę o odpowiedzi, bo ja nadal czuję sie ultra dziwnie i zaczynam sie zastanawiać czy to są normalne warunki jak się chce kogoś po prostu przelecieć. Przez 16 lat małzeństwa nabyłem pewnych standardów w tym zakresie i NIGDY, przenigdy jak nasze dziecko było czy to 4 czy 10 latkiem nie robiłem z żoną tego w takiej sytuacji, by był chociaż cień szansy, że młody nas nakryje. Przyznam, że sam adal uważam, że mi się to przyśniło.
    13 punktów
  6. Po prostu wielu mężulków uważa swoje żonki za święte anielice i nie rozumieją, że kobieta będzie się podniecać przy silnym czy przystojnym mężczyźnie bądź o wysokim statusie społecznym. Czują się nijak, bo tej wiedzy im nikt nie przekazał, a część dowie się o niej, w niesprzyjających okolicznościach. Tindery, Badoo a także portale społecznościowe jak Facebook czy Instagram są przestrogą dla mężczyzn, by nie formalizować związków!(ślub). Większość i tak nie zrozumie, że w dzisiejszych czasach, wszystko jest nastawione przeciwko polskiemu mężczyźnie.
    13 punktów
  7. Na pewno wielu z was słyszało nie raz przy oglądaniu jakiegoś filmu zachwyty pani nad przystojnym aktorem i widoczny kisiel w majtach. One najpierw mówią, a potem myślą. To chyba jest tak silny instynkt u nich, że niewiele z nich potrafi się pohamować i zachowują się jak suki z cieczką. Tak czy siak dla mnie to jest ewidentny brak szacunku dla partnera, pewne rzeczy lepiej zostawić dla siebie jeżeli kogoś traktuje się poważnie i z szacunkiem.
    12 punktów
  8. Wszedłem właśnie na FB polskiego aktora uważanego za przystojniaka i czytam komentarze pod zdjęciami. Jedna pisze "aż mi się nogi ugięły", patrzę w profil "zaręczona". Inny komentarz, to aż mi się nogi ugięły, bo to moja koleżanka, mężatka, z małym dzieckiem. Facet siedzi na ławce i pyta kto się dosiądzie, a ta mężatka: "bez chwili zawahania" i ikona wzroku z sercami w oczach. Zresztą do mnie też ikonę całusa wysyłała. A wygląda na taką spokojną i zakochaną w swoim mężu, jak sama mówi. Pewnie znalazłoby się i "lepsze" komentarze kobiet w związkach. Co Wy o tym sądzicie? Dla mnie to chore. Jak ci faceci się muszą czuć, jak taki komentarz swojej Żabki przeczytają? Wiadomo, że one się pewnie będą tłumaczyć, że to tylko takie wygłupy, nic nie znaczy itp., ale jak dla mnie to przegięcie i bym czegoś takiego nie chciał widzieć.
    11 punktów
  9. Jeżeli twoja pani przy tobie dostaje kiślu w majtkach na widok jakiegoś przystojnego aktora czy piosenkarza, to potraktuj to jako test. Nie daj po sobie poznać, że to w jakikolwiek sposób ciebie rusza, a przy najbliższej okazji zemścij się, odbij to w sposób dla kobiety bolesny. Bądź jak one, tylko bardziej perfidny i uderz w czuły punkt - jej wygląd. Raz miałem taką sytuację, spokojnie obserwowałem, a po jakimś czasie przy pierwszej okazji skomentowałem pozytywnie wygląd jakiejś aktorki, która wtedy nawet mnie się podobała. Nie pamiętam w tym momencie kto to był, bo to było dawno, ale pamiętam że poszło o jej figurę. Z moich ust padło wtedy: widzisz, tak właśnie masz wyglądać. Cała była czerwona, bliska płaczu, coś tam do mnie gdakała w stylu czemu jej to robie, ona sobie nie zasłużyła. Wtedy jej z uśmiechem na ustach przypomniałem. Foch był i to straszny, ale już przynajmniej przy mnie komentowanie przystojności innych panów się skończyło. Pewnie to robiła, ale tak żebym nie widział i nie słyszał. Nie, nie, ja mściwy nie jestem, ja jestem po prostu pamiętliwy
    9 punktów
  10. Łoo stary. Kiedys z chłopakami przy wódce założyliśmy fake konto na Badoo z jakims przystojnym typem z Insta. Co tam sie działo to daj spokój, długo by pisać. Pomijam, że laski same domagały się spotkania. Podrywały, wysyłały zdjecia nóg, brzucha, dekoltów, tyłka itp. Praktycznie odwalały całą robotę za faceta. Niektórym to nawat zasadzaliśmy konkretne bomby typu "ale bym cie wyruchał", albo czy "lubisz do buzi" itp. Bez problemu, odpisywaly "to dawaj spotkamy sie, albo że uwielbiam, i tego typu rzeczy. Zachowywały się jak ostatnie suczki spuszczone ze smyczy 🙂. Oczywiscie wbrew swoim opisom że szukaja tylko związku, gardze fbw/ons, nie interesuje mnie zabawa, musisz o mnie zabiegać i innych pierdół tego typu. Podejrzewam że te samotne mamunie, księżniczki najbardziej by ciągneły druta.
    9 punktów
  11. Ja dziś miałem śmieszną sytuację gdy czekałem w kolejce do stomatologa. Wszystkie miejsca zajęte, wchodzi lala jakby co właśnie wróciła z pokazów feszyn łik srik paris, piździsko prawie na wierzchu, złoty sikor, złota torebka.... No wiecie, celebrytka jak się patrzy, brakuje jeszcze paparazzi. Rozgląda się i upssss, brak wolnych miejsc a ja sobie siedzę, byłem jedynym facetem w jakże nobliwym gronie i słyszę komentarz którejś z witaminek "oooo kobieta musi stać a mężczyzna siedzi" na co grzecznie odpowiedziałem, że nie widzę to żadnej staruszki, osoby w ciąży czy niepełnosprawnej, mojej mamy czy siostry, wstałem i poprosiłem celebrytke aby usiadła jeśli jest kaleką, nastała piękna grobowa cisza a Pani gwiazda jedynie popatrzyła na mnie wzrokiem tęskniącym za rozumem, celowo napisałem, że jestem jedynym facetem w tym gronie bo jakaś pizdo mężczyzna ustąpiła "modelce" miejsca. Przez kolejny czas spędzony w poczekalni gabinetu nikt nic się nie odzywał, nie wiem czemu. Wzrok wszystkich witaminek to był miód na moje serce i oczy. Pozdrawiam. M.
    9 punktów
  12. Ja tam rozumiem autorkę wątku. Żeby dzisiaj żyć na jako-takim poziome i jeszcze mieć jeszcze rodzinę, trzeba zarabiać konkretne kwoty, a nie najniższą krajową. Niektórzy w tym wątku to jeszcze chyba wierzą, że można żyć samą miłością. To nie prl, że każdego zadowoli mieszkanie w czwórkę, w kawalerce. Sam po sobie widzę, że ciężko rozmawia się ze znajomymi/rodziną z wyższego poziomu życia. Nowe samochody, wczasy, hotele, drogie zabawki. Nie stać mnie na to, więc o czym mam z nimi rozmawiać ? Że poszedłem w góry i było zajebiście ? Więc najlepiej jeśli jest to ktoś z podobnego poziomu życia. Wszelkie toksyczne znajomości, które nam nie służą, trzeba odciąć grubą kreską.
    9 punktów
  13. Dzięki za podzielenie się tym szczerym postem. W sumie potwierdza, to obiegową forumową opinię "inceli oraz mizoginów skrzywdzonych przez kobiety", że małżeństwo jest dla kobiety czymś co ma podnieść jej status materialny, ewentualnie dać jej łatwiejsze życie. Takie jakiego do tej pory nie miała lub też wznieść je na jeszcze wyższy poziom w przypadku gdyby pochodziła z zamożnej rodziny. Zazdrościsz koleżankom, że lepiej wybrały? Że są ładniejsze i przez to mają lepiej sytuowanych i zapewne lepiej wyglądających mężów? Niestety nie każda jest tego warta i nie każda zasługuje na to jak wam w propagandzie medialnej wmówiono. Pewnie za ten stan zamożności w głównej mierze odpowiadają mężczyźni, a kobiety w tych relacjach "tylko leżą i ładnie pachną". Może zamiast porównywać się z innymi, co ja wręcz w związkach "uwielbiam", lepiej popracować nad sobą i zrobić wszystko co możliwe, aby podnieść swój status materialny, ale nie dla innych tylko dla siebie i swojego męża oraz ewentualnych dzieci? Zdaję sobie sprawę, że pewnie podniosą się straszne głosy oburzenia, że to facet powinien, ale przecież mamy równouprawnienie i kobieta przecież też może, nie? Możnaby też jakoś wpłynąć na męża, aby też w miarę możliwości nad popracował. Co możecie Wy obudwoje zrobić, aby podnieść swoje dochody, zmienić pracę na lepiej płatną, awansować w obiecnym miejscy zatrudnienia? Nauczyć się oszczędzać, rezygnować z przyjemności i konsumpcji na rzecz lepszego jutra, nauka inwestowania. Rynek daje dziś ogromne wręcz możliwości. Weź pod uwagę, że owi znajomi mogą być ostro zakredytowani i to życie ponad stan, także tu nie ma czego zazdrościć. Dobrze, że zdajesz sobie sprawę z tych ułomności, ale nie chcę być złym prorokiem: nawet przy dobrych chęciach możesz tego nie przeskoczyć, gdyż jako kobieta chcesz mieć tu, teraz, zarach i natychmiast, nieważne jak ma być i koniec, a ma to zapewnić mąż. W końcu od tego go masz. Mąż moze mieć przez to w życiu coraz ciężej i gorzej.
    8 punktów
  14. Właściwie go nie ma. Moim zdaniem życie samo w sobie nie ma jakiejś nadrzędnego znaczenia czy celu. Żyjemy przy dobrym zdrowiu te 80-100 lat, potykamy się i wstajemy od nowa, aby znowu popełniać błędy na wielu polach i sobie umrzeć oraz zostać zapomnianym po kilku pokoleniach, jeśli się jakoś nie wsławimy lub nie pozostawimy istotnych śladów swej doczesnej działalności. Biologicznie mamy jedynie dożyć wieku rozrodczego, rozmnożyć się i przetrwać tak długo, aby zapewnić jak najlepsze warunki naszemu potomstwu, aby też mogło tworzyć kolejne homo sapiens oraz rozwijać gatunek i cywilizację ludzką. Niezbyt zachęcające, dość pierwotne i płytkie. Mimo że mam co robić w życiu, mam swoje zajawki i zajęcia oraz przede wszystkim bardzo lubię egzystencję, to nie uznaję jej za sensowną, wręcz przeciwnie. Jesteśmy tylko owocami instynktów naszych przodków. Jednak w takim ciut nihilistycznym podejściu można znaleźć ukojenie. Pogodzić się z własną nieistotnością dla Wszechświata, zaakceptować, iż realnie mamy niewielki wpływ na rzeczywistość, a nasze pozornie wolne wybory są ostro determinowane przeszłością i naleciałościami zewnętrznymi, a nie wyższością umysłu. Dlatego z tego krótkiego, małostkowego życia warto po prostu jak najwięcej czerpać pozytywnych doświadczeń i energii. Niekoniecznie w sposób skrajnie hedonistyczny, wręcz wolę tę moją prostą, acz spokojną i przyjemną codzienność. Sens życia to przeżycie go względnie szczęśliwie, tak aby nie żałować większości decyzji.
    7 punktów
  15. Nie. Zwyczajnie napisała to co inne nie powiedzą.
    7 punktów
  16. + Post @maggienovak = Hipergamia jest i ma się bardzo dobrze. Dziękuje za szczerość. Kilka kobiet już powiedziało mi o tym lęku przed tym aby wybrać sobie bogatszego dlatego że bały się że nie utrzyma go przy sobie (a on może mieć więcej chętnych na jego zasoby) . Głównie koleżanki byłych. Co nie zmienia faktu że nie szukały. Ostatnio tłumaczyłem zjawisko Hipergamii jednej Pani z fajnymi przykładami ... na początku cisza i wielkie oczy a potem .... masz naprawdę rację ale powiedz mi skąd to wiesz ? Proponowałbym przypiąć to gdzieś aby trochę więcej młodych padwanów mogło uwierzyć w coś co jest i zawsze było czyli podejście Hipergamiczne kobiet do związków. Macie ten program w BIOSIe . My mamy aby przekazać jak największą liczbę genów innym kobietom
    7 punktów
  17. Ja czegoś nie rozumiem Małgosiu. Obecnie pracuję zdalnie na zleceniu za nieduże pieniądze (więcej niż minimalna, ale to nie są kokosy... na pełny etat byłoby 3 z przodu, pracuję na 1/2 etatu). Dorabiam sobie, gdy jest okazja. Gdybym pracowała na cały etat i nie miała wsparcia finansowego, to w dalszym ciągu mogłabym opłacić pokój, ew. studia (co na top uczelni jest wydatkiem nawet 2x większym niż u moich znajomych w innych miastach i na mniejszych uczelniach) i się utrzymać w najdroższym mieście w Polsce (zostałoby mi 1 tyś na jedzenie, inne wydatki, odkładanie pieniędzy). Oprócz tego mam poduszkę finansową większą niż... 56% Polaków. Nie miałam łatwego startu. Pod względem materialnym - ok, pod względem wsparcia i naturalnego rozwoju psychicznego - patologia. Nie mam rodziców, którzy są na tyle uprzywilejowani, by dać mi zawód. Pracuje w wybranym przez siebie zawodzie (za jakieś 1,5 roku powinnam mieć 4 z przodu, a odpowiednio kierując stanowiskami w okolicach 30 powinnam spodziewać się pensji takich jak specjaliści z IT - to droga, którą będę podążać jeśli żaden z moich planów po drodze nie wypali). Jestem też bardzo oszczędną osobą. Bardzo dużo odkładam. Jeśli mogę coś dostać za darmo, to nie przepłacam. Jeśli coś jest zbędnym wydatkiem (np. robienie paznokci), to z tego bez wstydu rezygnuję. Gdyby do tego zestawu dołączyła druga osoba o podobnych zarobkach płci męskiej (i nie była kulturystą jedzącym 4-5k kalorii dziennie) to już można byłoby odłożyć na wakacje, wyjść na sushi i wynająć wspólnie kawalerkę itp. Przypominam - w najdroższym mieście w Polsce. Skoro tak wygląda sytuacja przy płacy lekko ponad minimalną, w najdroższym mieście w Polsce, to mi się nie schodzi to co piszesz, chyba, że obydwoje pracujecie na pół etatu za minimalną. Co do Twoich znajomych, to ja nie wierzę, że to tak pięknie wygląda. WIĘKSZOŚĆ ludzi zarabia mniej niż średnia krajowa. Przeciętne wynagrodzenie: klik Inny ciekawy artykuł obrazujący sytuację: klik 10 tysięcy miesięcznie dotyczy małej ilości Polaków. Jakiegoś marnego %. Więc Twoi znajomi albo są specjalistami w jakiejś dziedzinie żyjącymi na kredyt, albo przedsiębiorcami, albo dostali od rodziców. Warto sobie zdać sprawę, że od pracy na etacie jeszcze nikt nie stał się milionerem (poza niszowymi specjalistami, prezesami banków i osobami z ugrupowań politycznych). Mała dygresja - ludziom się wpaja "ucz się ucz, bo nauka to potęgi klucz", "skończ studia, to będziesz zarabiać". To już zaczyna mieć coraz mniejsze znaczenie w obecnych czasach. Mnie tyle rzeczy interesuje, że gdybym miała studiować, to mogłabym to robić do 40, ale nikt by mi nie zapłacił za te kilka tytułów i kilka dyplomów. To naprawdę niewiele znaczy, nawet jak studiujesz w prestiżowej topce (sprawdziłam - to naprawdę nie robi różnicy). Studia to taki czas, gdzie można zagłębić wiedzę w jakiejś dziedzinie (hobbystycznie), stać się specjalistą (tu mam na myśli studia na politechnikach, czy jakieś kierunki medyczne), albo... przedłużyć sobie młodość i nic nierobienie (bardzo częsty scenariusz). Na uczelniach jest coraz więcej ludzi, którzy nie wiedzą czego chcą. Trafiają tam przypadkowo kierowani komentarzami "no jakieś studia przecież musisz skończyć" "aha, nie dostałeś się na wymarzony kierunek, tylko na ten... idź, nie marnuj czasu, dyplom się liczy!". No a potem dyplom zaczyna mieć coraz mniejsze znaczenie, a ludzie czują żal, bo mają te 2 kierunki, magistra i... przecież to miało wyglądać całkowicie inaczej, niż mówili. Ja wiem, że gdybym zaczęła za 4 lata, z dyplomem magistra, to zaczynałabym dokładnie w tym samym miejscu co teraz. Tylko po co? Zboczyłam z tematu. Wybacz Małgosiu. Głównie chodziło mi o to, że znajomi muszą żyć na kredyt, jeśli wygląda to tak jak opisujesz.
    7 punktów
  18. Małgosiu, jeżeli ją przegrywasz, to tylko we własnej głowie i na własne życzenie Naprawdę, z Twoim mentalem wyobrażasz sobie siebie w roli trophy wife? Albo klasyfikując mężczyznę do wspólnego życia jedynie pod kątem posiadanych przez niego pieniędzy? To ma być trwalszy budulec niż to, co macie razem obecnie po tych 5 latach? Nie wiem, może się mylę, ale czytając to co piszesz od paru lat mam raczej inne wrażenie. Grasz w innej lidze, mentalnie mi bliskiej. Proponuję skończyć porównywania że światem, a jedynie z własnymi celami do zrealizowania. To lepszy punkt odniesienia. Zdrowszy nie tylko dla psychiki. I tak, potomstwo potrzebuje stabilnych warunków materialnych (co do szczegółów, kwestia subiektywna). Odkrycie to żadne, szczególnie w dzisiejszej rzeczywistości. Tak samo jak potrzebuje kochających się rodziców, dla których jego pojawienie się na świecie nie będzie początkiem końca uwiądu ich relacji. Będzie dobrze jeszcze
    7 punktów
  19. Szczur to zawsze alert. Indykator, że u pani jeszcze tli się instynkt do posiadania kolejnych małych różowych stworzonek. Jakiś wilczur, spaniel, terrier - to po prostu pies, ale Szczur to DEFCON 5. W dodatku wyjątkowo wkurwiająca rasa, zawsze but mnie świerzbi jak obszczekuje mnie taka mała gnida.
    7 punktów
  20. Trzeba było panią zamknąć w kuchni, a zruchać Yorka. Pani by się więcej nie odezwała i po problemie. Ps. Największą tragedią życiową większości facetów jest to, że myślą chujem, a nie głową.
    7 punktów
  21. Bardzo niekomfortowa sytuacja. Prawidłowa reakcja. Też bym wyszedł. To nie były odpowiednie warunki do seksu i jeszcze dzieci lub były mógł wpaść na wasze fiziu miziu obok psa. Historia tak filmowa, że myślałem, że skończysz tak jak w słynnym dowcipie co pani zawołała pudelka aby zrobił loda facetowi Stefan przekroczył 40-stkę. Był miłośnikiem literatury, więc kupował "Nową Wieś". Albowiem mieszkał w Kaznowie, niedaleko Ostrowa Lubelskiego. Lubił też rozwiązywać rebusy. No i raz los sprzyjał - wygrał tygodniowe wczasy w Ustce. Pojechał, więc Stefan do Ustki, położył się na plaży i wypoczywa. Zagadnęła wnet go niewiasta. W latach nieco posunięta, ale z wyglądu przypominająca miastową: - Może mnie pan dymnie? - Nie staje mi. - Mam na to sposób uroczy. I poszli do domu kobitki. Ta wyjęła śmietanę, posmarowała Stefanowi przyrodzenie i zawołała: - Puciek! Wpadł pudelek i zaczął lizać Stefanowi chuja, aż mu stanął! Puknął Stefan damę i odszedł. Po tygodniu wraca Stefan zadowolony do Kaznowa. Wieś cała go przywitała. Wchodzi do zagrody, patrzy, a tam żonka zajmuje się inwentarzem. - Dawaj, Patrycja, do chałupy! Spółkować będziem! - Ale ci nie staje, Stefek! - Spoko, mam sposób. Miastowy! Poszli do chaty. Wyjmuje z szafki śmietanę Stefan, oblewa chuja i krzyczy: - Reksio! Podbiega Reks, pies podwórzowy. Popatrzył, popatrzył i jeb... odgryzł Stefanowi chuja. Stefan tylko mruknął: - No wiocha... po prostu wiocha...
    7 punktów
  22. Właśnie takie akcje są najlepsze. Trzy sytuacje z ostatniego okresu życia utwierdziły mnie, żeby dać sobie spokój z kobietami... albo jeśli już to nie traktować je poważnie. Raz góra dwa spotkania w wiadomym celu i to wszystko. Pierwsza to pani ze sklepu w związku, zagaduje bad boj (kumpel) ta gotowa jest się z nim spotykać, pomimo że ma kochającego chłopaka i z nim małe dziecko... Druga pani mieszka u faceta, ale ten pracuje za granicą więc tej się nudzi i spotyka się z pewnym moim znajomym...oczywiście jej partner nic nie wie....podobno bada gałąź... Trzecia starsza babka(60+) dwa lata po ślubie zostawia beciaka i wyjeżdża z kraju wynajdując jakiś powód z dupy i racjonalizując to wszystkim wokoło. Szuka dalej przygód i nowych facetów będąc jeszcze mężatką. Qrwa jak mi ktoś powie, że faceci to świnie, to kim są w takim przypadku kobiety?
    6 punktów
  23. Potwierdzam. Byłem uczestnikiem paru grup tematycznych na fejsie odnośnie treningu i słowni. Chłopy wrzucali zdjęcia z siłki, 100-200-300 lajków. Babka wrzuca fit zdjęcie - po pól godziny 3000 lajków i OCEAN spermy w komentarzach. ZAWSZE. OCEAN. Lecę po profilach typków - większość to typowe polskie Damiany i Mariusze ze zdjęciami z żoneczką i bąblami. Kiedyś zacząłem cisnąć w komentarzach, żeby nie spermili tak, bo nabijają niepotrzebnie atencję księżnej, to te prymitywne zwierzęta się na mnie rzuciły
    6 punktów
  24. A dziwisz się, że nieatrakcyjni faceci wpłacają kasę za istnienie kobietom? Tak wiem, to bardzo niemądre i cholernie niska samoocena. No ale co taki człowiek ma zrobić, jak nigdy nie miał zainteresowania od strony kobiet? Nawet od tych poniżej przeciętnych? Mnie tacy mężczyźni już nie za bardzo dziwią, bo po prostu tak pragną cipy, że względu na swoje braki genetyczne lub te, które ukształtowały się w ich środowisko (wzorce zachowań, brak kasy). No sorry, ale brzydka kobieta 2/10 czy 3/10 może mieć spokojnie gościa 5-6/10. Znam przypadki ona gruba z nadwagą 30-40kg, a on nie za brzydki gościu na stanowisku brygadzisty, a nawet z własną działalnością, dobrze prosperującą. Taka kobieta po jakimś czasie gardzi nim, kontroluje, ale nie odejdzie, bo nie ma do kogo. Brzydki facet po pierwsze nie będzie z ładną kobietą, chyba, że bad boy albo ogarnięty. Reasumując : Faceci są ogromnie zdesperowani, bo nie mają praktycznie żadnych możliwości przez obecną sytuację, stąd się wziął wysyp spermiarzy i kukoldów. Po drugie : Brzydka kobieta ma tak samo dobrze, często i nawet lepiej, niż facet ponadprzeciętny w skali SMV. To nie są teorię szurów, a fakty właśnie. Facetom są coraz bardziej wkręcane jaja w imadło, a panie ( nawet te nieatrakcyjne) robią co chcą. Jedna z głównych przyczyn tego problemu jest to, że w dzisiejszych czasach uległa załamaniu męska przyjaźń. Mężczyźni na początku sami siebie niszczą, a dobijają jeńców, już dawno skłóconych, właśnie kobiety. Mężczyźni nigdy w historii nie byli tak skłóceni ze sobą jak dzisiaj, pomimo czasu pokoju, też dlatego, że posiadanie przyjaciela, czyli bliskiego kolegi jest utożsamiane z pedalstwem, gejostwem. Tak się deprecjonuje mężczyzn. O normalnej przyjaźni mówię rzecz jasna w kontekście nie ciągłego chlania wódy ze sobą, tylko wspólnoty poglądów i większego porozumienia.
    6 punktów
  25. Tu nie chodzi o praktyki duchowe, ale jeżeli jesteś ze sobą w dupie i źle się czujesz to racjonalnie powinnaś poszukać zmiany paradygmatu na lepszy. Zakładam, że chcesz lepiej żyć, a zazdrość nie daje motywacji, tylko degradację. Najwyższy poziom motywacji to inspiracja. To potwierdza nauka, wszystkie publikacje motywacyjne i życie praktyków. Inspiracja, ale zaraz poniżej desperacja. Ale, ale inspiracja jest silniejsza od desperacji nawet, a każdy, kto z desperacji pracował lub coś robił wie, że może dostać kopa. Mam ziomeczka, który nauczył się grać na instrumencie, a wcześniej mówiono o nim, że słoń mu na ucho nadepnął. Jak się zainspirował? Spotkał wirtuoza po jakiejś imprezie firmowej i ten wirtuoz wytłumaczył mu, na czym polega piękno muzyki. Dostał kopa i następnego dnia się zapisał na zajęcia i do tej pory ćwiczy dla siebie. Nawet mi kilka kawałków zagrał i przyznam, że oniemiałem. Magia. Właśnie o to chodzi. Ludzie ludziom pomagają rosnąć, ale prawdziwi ludzie. Chłop, który z muzyki miał zawsze pałę. Wiem, bo się z nim uczyłem teraz sobie gra dla przyjemności Ludzie to piękne stworzenia czasami. Coś się przestawi, inspiracja wejdzie i masz nowe życie z dnia na dzień. Zazdrość nigdy ci tego nie da.
    6 punktów
  26. Odnośnie ludzi z pieniędzmi, też kilka lat temu jeszcze miałam typowe podejście - lekka zazdrość łamane na dostali od tatusia/na pewno różne machloje/są materialistami, nie to co uduchowiona sol. Takie myślenie, to torpedowanie siebie samego, niepotrzebne celebrowanie negatywnej energii. Bardzo mądry cytat, z bardzo mądrej książki:
    6 punktów
  27. Kosiniak ze swoją heroiczną obroną Niedzielskiego przebił w pajacowaniu Sterczewskiego na granicy. Nadawałby się na dupoliza Nerona czy innego despoty-dewianta. Boże drogi, on będzie pana ministra bronił! Co za atencyjna kurewka!
    6 punktów
  28. Nie odbierając Ci współczucia do innego mężczyzny nie widzę powodów aby się oburzać. O ile zakład, że jakby facet był z topki wyglądu albo robił hajs to nawet do głowy by jej nie przyszło żeby narzekać nawet jakby nie wiedział, która strona młotka służy do wbijania gwoździ? Jeśli SMV się nie zgadzają (te wyobrażone sobie przez Panią) to kłótnie będą o wszystko - od źle odstawionego mleka po za mały dom. Rynek jest prosty - te najładniejsze biorą: Ekstrakalasa - facet dobre geny + zarobiony 1% mężczyzn? I liga - facet dobre geny / bad boy 5% społeczeństwa? II liga - facet zarobiony 5-10% mężczyzn? III liga - facet średniak pod względem wyglądu i kasy 75% mężczyzn? IV liga - alkoholicy, nieroby etc. 5% mężczyzn? Odkryliście Pilla dopiero teraz? Babka Wam pisze szczerze i wprost to co jest w Pillu, a niektórzy się oburzają Tak wygląda większość zawieranych obecnie małżeństw - Pani nie miała szczęścia w loterii genów oraz sprytu i bezwzględności (czytaj - nie złapała na dziecko) Panów z Ekstraklasy / I ligi to wzięła pana z II (na forum mamy przypadek jednej użytkowniczki dokładnie w tej sytuacji - facet zarobiony ale jej nie pociąga w takim stopniu jakby sobie tego życzyła) lub III i jest wkUrwiona, a swoje frustracje co do tego, że nie jest piękny i bogaty oraz, że ona sama nie jest piękna odbija na nim. Związki z rozsądku - Pani latka lecą, a samej słabo więc... "byleby znaleźć spodnie" Ogólnie - hipergamia i Red Pill (może nawet Black) w najczystszej formie, post do przypięcia. I nie @maggienovak - to nie są zarzuty dla Ciebie - szczerze i z całego serca dziękuję Ci za ten post, gratuluję odwagi cywilnej oraz szczerości, a także trzymam kciuki aby ułożyło się tak abyście byli szczęśliwi. Jeżeli nie rozwalisz tego małżeństwa nadmiernymi frustracjami własnymi, a mąż lenistwem - będzie dobrze. A - większość tych super samochodów, domów i mieszkań to kredyty - poczekaj, aż stopy procentowe wzrosną, to już za rogiem, część znajomych już nie będzie taka szczęśliwa...
    6 punktów
  29. skąd Ty takie koszty bierzesz, leczenie jest na NFZ, antybiotyk to zależy jaki, ale 200 zl to chyba za 4 sztuki 😂 Za bardzo rozdmuchałaś sobie wizję kosztow moim zdaniem. Aż takiej tragedii nie ma
    6 punktów
  30. @maggienovak Po pierwsze piszę Ci bardzo uczciwie: jesteś ładną kobietą z twarzy. Masz ładne zęby - szeroką klawiaturkę, ładne oczy, ładną cerę, dobre rysy twarzy. Wyglądasz wyjątkowo młodo jak na swój wiek. Musisz wzmocnić włosy, które też są ładne i długie, ale cienkie przez farbowanie. Jesteś biuściasta i dupiasta - tego może pozazdrościć Ci większość kobiet, Jedynie co - to jesteś ciut za puszysta. Jakbyś schudła te 7 kg - to byłabyś megaszprycha. Jeżeli chcesz się pozbyć kompleksów, musisz schudnąć. To jest jedyna sprawa, która może Cię uwierać w Twoim wyglądzie, po pozostałe sprawy są ok. Weź się za wagę, po to, żeby nie mieć również problemów w ciąży. Niech to będzie 1-2 kg miesięcznie. Ja w pierwszej ciąży przytyłam 10 kg, to po wyjściu ze szpitala nic nic było, w drugiej 25 kg!!! Nie wiem jak to się działo, wydawało mi się, że prowadzę się podobnie. Jak wyszłam ze szpitala zostało mi 16 kg. Córka była duża - 4 kg, więc wiedziałam, że nie muszę się tuczyć do karmienia piersią, tylko mogę zacząć chudnąć. Zrzuciłam 18 kg ok. 5 miesięcy i mam prawidłową wagę. Piłam zieloną kawę (śmierdzi i smakuje jak łajno, ale działa dobrze) po 2 filiżanki dziennie. Stosowałam ten okresowy post - czyli jadłam 8 godzin dziennie. Teraz już się w sumie przyzwyczaiłam i jak zjem śniadanie o 9.00, to ostatni posiłek kończę przed 17.00 i jeżeli masz czas to rób te kroki. Moja koleżanka, która była bardzo otyła (ponad 100 kg wagi) schudła robiąc codziennie te 10 tys, kroków. Jeżeli nie masz czasu na te kroki, to picie zielonej kawy i trzymanie 8-godzinnego postu. U Ciebie to jest jakieś 7-8 kg do zrzucenia, ale warto - jeżeli to Cię męczy. Zaplanuj sobie, że musisz schudnąć 7 kg. Zobaczysz jak to zmieni Twój wygląd i jak świetnie będziesz się ze sobą czuć. Druga sprawa. Kiedy ja wspominam najfajniejsze momenty z rodzicami z dzieciństwa, to było to wspólne robienie czegoś, budowanie, składanie. Na przykład zwoziliśmy drewno, tato gwizdał żołnierskie piosenki i podawał bratu drewno, brat woził w taczce, mama podawała, ja śpiewałam te piosenki i układałam w piwnicy drewno. Składanie mebli do pokojów, spanie w jednym pokoju, bo zamarzły rury w domu i wszyscy się przenieśliśmy do kuchni. Albo wujek przywiózł nam takie wielkie kupy ziemi przed dom (tak że zasłaniały dom) i tato z bratem to kształtowali, ja grabiłam ziemię i siałam trawę itd., oczywiście na koniec ognicho, kupę zabawy i śmiechu. Cała budowa domu była, kiedy ja byłam mała: miałam 4 lata, a brat 6. Potem co roku coś małego dokupowane. Elewacja dopiero była jak poszłam do liceum. W wieku 22 lat dowiedziałam się, że moi rodzice po prostu prowadzili sporo inwestycji i nie ładowali wszystkiego w dom - kończyli go bardzo powoli. Ja nie zdawałam sobie z tego sprawy, więc myślałam, że po prostu nie ma pieniędzy i żyjemy skromnie. Pamiętam każdy etap budowy: mnóstwo ludzi się przepałętało, robotnicy uczyli mnie zbereźnych piosenek jak byłam mała. Wspominam to wszystko z sentymentem. Teraz też mieszkam z mężem w domu z lat 50-tych, gdzie trzeba jeszcze dużo spraw skończyć. Mój mąż chciałby, żeby wszystko było od linijki, a ja nie. A ja chcę, żeby moje dzieci uczestniczyły w pracach, budowach. Syn uwielbia koparki i jak przyjeżdżają, żeby wyrównać drogę to on ma cały dzień frajdy. Co by to było, gdyby wszystko już było idealne? Ile wrażeń i atrakcji by ominęło moje dzieci. Ten proces budowania czegoś z drugą osobą jest najwspanialszy: firmy, domu, małżeństwa, rodziny. Patrzysz z zazdrością na domy koleżanek, które nie musiały nic robić tylko wejść na gotowe? Ty powinnaś im głęboko współczuć. Tak dużo je ominęło. To tak jakbyś patrzyła z zazdrością na koleżanki, które już mają 15-letnie dzieci, ale one od razu po urodzeniu zostały wysłane do internatu i wróciły do domu, już jako ukształtowane prawie dorosłe osoby. Czy zazdrościłabyś wtedy, że nie musiały się użerać przez 15 lat z dziećmi, tylko od razu dostały gotowce? Przecież sam proces usypiania, bawienia, docierania się z tymi dziećmi jest wspaniałym doświadczeniem. Tak samo jest z małżeństwem, budową domu itd. To Ty wygrałaś życie!
    6 punktów
  31. Raczej nie, wiele kobiet całuje swoje zwierzęta, choć wcześniej one lizały swój odbyt, czy wąchały kał innego stworzenia i dotknęły go np pyszczkiem. Kobiety są jakie są, nie ma co roztrząsać. Na deser powiem że kobiety robią znacznie ciekawsze rzeczy niż tylko lizanie swoich podopiecznych (choć mężczyzni również ale temat o kobietach). A na podwieczorek powiem, że kobiety znacznie lepiej traktują własne zwierzęta niż swoich mężczyzn w takim ogólnym rozrachunku, nie wiem ilu z was to zauważyło 🙂 Wiele kobiet jest po prostu chorych psychicznie w dzisiejszym społeczeństwie i tyle.
    6 punktów
  32. Tu nie chodzi o to, że im się podobają inni mężczyźni. Wiadomo także, że zalecają się do mężczyzn którzy im się podobają kiedy nie ma stałego partnera w pobliżu tylko kukold może być na to ślepy. Ale kiedy kobieta robi to przy tobie to za pierwszym razem cię testuje a potem już tylko okazuje ci brak szacunku. Myślisz, że komentowałaby kogokolwiek w obecności faceta będąc z kimś kto ma prywatny odrzutowiec wiedząc, że może to stracić ? W bidula ma wyjebane.
    5 punktów
  33. Pewnie miał na myśli "brutalnym". Myszki się brzydzą przemocy, ale potem mają mokre sny, jak są gwałcone przez takiego brutala. Kto ciągał za włosy, czy w tyłek klapsował, to wie o czym mowa. Większość np. lubi być podduszana w trakcie. Oczywiście jak wasza myszka nie z tych, to tylko świadczy o tym, że złem koniecznym dla niej jesteście. 😁
    5 punktów
  34. Ja ostatnio to nazwałem w specyficzny sposób - syndrom świętego incela. Wpadłem na to dzisiaj. Można nazwać w ten sposób ten efekt. Taki gość jest wszystkiemu niewinny. To świat się na niego uwziął. A że ogląda pornosy tylko z pannami właściwie naj na świecie i wpłaca im ciężkie pieniądze za istnienie, to przecież inna sprawa, bo "on ma potrzeby". A faceci co mają związki nie zdradzają, to tylko domena kobiet. Oni po prostu roznoszą dalej swoje geny, bo im nakazuje biologia. Proste fakty. I mówienie o tym wzbudza straszną agresję, że to działa w dwie strony. W necie (na innej stronie) z pewnymi ludźmi zostałem sprzezywany jako feminista i lewak z tego powodu. Bo naruszyłem bagienko w którym oni się taplają. W sumie świetny sposób na biznes - wkręcanie głupkom jacy są niewinni, zajebiści, a inni są źli. A co mówi rzeczywistość? Rzeczywistość mówi tak..:
    5 punktów
  35. Takie kombo - śpiewa, tańczy, recytuje, daje dupy i całuje. Dowcip o domu towarowym z mężczyznami mi się przypomniał
    5 punktów
  36. Ciekawa postać przeszedł drogę od bankiera do niewolnika, nim stał się cynikiem ascetą. https://en.wikipedia.org/wiki/Diogenes
    5 punktów
  37. To wypierdalajcie za granicę pracować we dwójkę. Zarobicie na chatę i na utrzymanie dziecka przez pierwsze lata życia i tyle. 2-3 lata we dwoje w innym klimacie. Jak się żyje razem to trzeba robić przygody, żeby się nie zanudzić. Ewentualnie zupełnie zrezygnować z dotychczasowych znajomych i znaleźć kogoś innego. Tańce to dobry pomysł, bo po tańcach ludzie najczęściej chodzą na imprezy jeszcze dodatkowo poćwiczyć. W ten sposób z mężem możesz poznać masę ludzi od ręki. A to tylko jeden z przykładów. Brakuje mi tutaj jakiejś kreatywności do spędzania wolnego czasu. Ja się w życiu nie spotkałem w wolnym czasie z człowiekiem, który by mnie wkurwiał 😆 Ludzie, z którymi się spotykam lub rozmawiam podbijają mój poziom energetyczny i dają nadzieję na lepsze jutro i ja im też taką nadzieję gwarantuję. Masz jakieś toksyczne relacje, środowisko częściowo. To nie powinno tak działać, albo masz duży problem ze sobą, że zazdrościsz sukcesów komuś, zamiast się z nich razem cieszyć. Ciesz się, że ktoś ma, bo to oznacza możliwości, również dla ciebie. Ludzie z dochodami mają kontakty, mają pomysły, mają inne możliwości, a jeżeli cię lubią i znają to trzeba zmyślnie podejść do rozmowy i rozwinąć lekko skrzydła. Ludzi bogatych trzeba słuchać, ale tych prawdziwie bogatych, a nie pasożytów żerujących na dobrach. Kto jest bogaty? Kobieta, czy jej mężczyzna, rodzina? To jest różnica. Pasożyt wkurwia. Człowiek bogaty, który się dorobił na czymś samodzielnie to inny poziom znajomości. Inspirujący wręcz. Reszta to dla mnie abstrakcja 😆 Jakbym chciał zarobić na dziecko to na pewno bym w Polsce nie siedział z klinem 50% i kwotą wolną na zerowym poziomie. I nadgodzinami się nie dorobisz. Lepiej w tym czasie próbować jakieś dodatkowe zlecenia wysokopłatne ogarnąć we własnym zakresie. Nic mądrego więcej nie dodam 😆 Nawet nie wiem, czy to jest mądre powyżej, ale do oceny 😆
    5 punktów
  38. Oczywiście. Część na pewno. Chociaż zmieniłbym to zdanie na "część kobiet jest zaradna życiowo". I w przypadku tej grupy również najczęściej widzi się efekt, a nie drogę, która do tego efektu doprowadziła. Druga grupa idzie z poniższego rozdzielnika Do której grupy chciałabyś aspirować? Opcje dla Pań są trzy. Nie od dziś, nie od wczoraj. 1) Akceptacja obecnego stanu rzeczy i aktualnego poziomu życia ze wszystkimi jego konsekwencjami. 2) Zrobienie wszystkiego, co możliwe, by ten stan zmienić w obecnym związku, dorabiając się wspólnie. Tak, będzie bolało. 3) Rozstanie i upolowanie lepiej sytuowanego pana by poprawić sobie szybciej stan życia na jego koszt i nie mieć kompleksów przed znajomymi, jeżeli to dla kogoś istotne. Dużo kobiet nie ma z tym problemu. Z każdą opcją wiążą się konsekwencje i "odbiór społeczny". Nie oceniam, jestem tylko narratorem.
    5 punktów
  39. Pytanie się kobiet o tego typu kwestie mija się z celem.
    5 punktów
  40. Bzdura. To ty masz w głowie, a nie taki jest świat. Sorry. Mam dwójkę dzieci, i w życiu nie miałam takiego podejścia, ani się w takim towarzystwie nie bujam. Bujam się w takim przede wszystkim, które lubię... Skąd ty w ogole wiesz, ze one mają na Ciebie "wyjebane" Jak to sie objawia??
    5 punktów
  41. Coś mi tu nie gra jak miałem 26 lat to ledwo studia skończyłem i zaczynałem pracę a gdzie do domu, samochodów i rodziny. W 4 lata -do 30 - dorobić się domu, samochodów i wakacji to ja gratuluję znajomym przedsiębiorczości. A nie czekaj….. albo rodzice kupili albo życie na kredycie na pokaz i ponad stan, ale jak tam kto woli. Wpis fajny ale ciesz się tym co masz - to podstawa. Nie zmieniaj faceta pod swoje wyobrażenie bo później będzie "miś zmieniłeś się, nie wiem co czuję" - przerabiałem.
    5 punktów
  42. Szacun za tak szczery post🤘🏻 A powiedz mi, bo nie rozumiem PO CO i na co się spotykać z ludźmi, których nie lubisz, którym zazdrościsz i nie masz o czym gadać? Gdzie jest rywalizacja?🥺 I don't get it.
    5 punktów
  43. Biologia to jest u psow, kotów, małp człekokształtnych. A człowiek po to został obdarzony mózgiem i myślą, aby zeń korzystać. Sorry, ale to takie pierdolenie jest, że "biologia". Są po prostu niedojeby, które by ruchały wszystko, co na drzewo nie ucieka i najczęściej potem marnie kończą na własne życzenie.
    5 punktów
  44. To nie jest śmieszne, tylko smutne bo cierpiałeś i w ten sposób dawałeś znać, że nie podoba Ci się to co robi Twoja mama.
    5 punktów
  45. 1) znam panią przed 40 stka która sprowadza sobie amfetaministów z osiedla (średnia wieku 19) i walą ja w identycznych okolicznościach tylko między pokojami nie ma drzwi, jej syn mógłby być ich młodszym bratem. 2) Zachowałeś sie bardzo dobrze wielu mężczyzn zostałaby za wszelką cenę wsadzić - żałosne. 3) Jedyne do czego mogę się przyjebać to czas reakcji. Zdecydowanie za długi następnym razem ucinają szybciej dla własnego komfortu. 4) Czy nadal jest na tym forum jakiś ananas, który twierdzi, że wiek i wykształcenie kobiety jakkolwiek wpływa na to co ona sobą reprezentuje?? 5) Jakieś 2 razy zdarzyło mi się za młodu poniżyć tzn. chciałem za wszelką cenę doprowadzić do stosunku mimo, że już byłem przez kobietę podkurwiony i nawet nie chciał mi stanąć - nigdy więcej. Cokolwiek mi nie pasuje zakładam spodnie i wychodzę. Potem jest, że to ty chujowo ruchasz a nie, że ona jest drewnem albo ma problemy z higieną albo 100 innych możliwych u nich rzeczy.
    5 punktów
  46. Podobne i znacznie gorsze historie przerabiałem, w tym wymiotowanie na mnie, wjebanie współlokatorowi środków nasennych do drinka przez panienkę, żeby przestał pierdolić i dał się ruchać w spokoju, bzykanie zaraz przy śpiącym dziecku, co ją według mnie jeszcze bardziej nakręcało, kwiatki w stylu rodzice wyszli na 5 min do ogrodu, a ona się rozbiera i mnie ciągnie na siebie, zwykły obiadek rodzinny, 2 minuty zostały, a ona ruchać się chce i się obraża później i wiele, wiele innych rzeczy Lizanie po wymiotowaniu też przerobiłem. Albo panienka wpierdoliła kebaba z cebularzem, na maksa dojebana, odbijało jej się i do lizania się zbliża, a ja z odruchem wymiotnym. Kurwa, mógłbym tak bez końca. Kobiety to najbardziej obrzydliwe istoty, jakie dane mi było poznać Sam też mam trochę za uszami, ale nie w takiej skali. Jedna zalała krwią moje łóżko i tak zaczęło jebać, że gula mi się odbiła żołądkowa dosłownie, musiałem wyjść z chaty. Tak zaczęło jebać. Spałem z panienką, która nóg nie ogoliła 😆 Ty jeszcze nie wiesz, co się może zdarzyć 😆 Tak, nie dziwcie się, że zostałem mgtow 😆 Nikt tego nie zniesie psychicznie. Aha, no i weneryka od panienki raz złapałem, co mi obrzydziło temat, właściwie do tej pory. Wszystkie samotne matki, które poznałem klepały się przy dziecku. To jest wręcz wpisane w ten obraz. Nawet moja stara się ruchała z chłopami, jak byłem w domu. Grałem na kompie, albo słuchałem muzyki, bo co poradzisz? Wyprowadzisz się w wieku 10 lat? Odrabiasz lekcję nowoczesnego świata i uwierz mi. Jak będzie lepiej to się trzymaj tematu, bo to jeszcze nic. Mogło być znacznie, znacznie gorzej.
    5 punktów
  47. Misjonarz kopulując musi patrzeć w oczy, bo wtedy widzi czy dobrze wypędza demony
    5 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.