Skocz do zawartości

Komputerowe wspomnienia z dzieciństwa


larry

Rekomendowane odpowiedzi

10 hours ago, larry said:

Jakie są Wasze najlepsze wspomnienia, na jakim sprzęcie zaczynaliście?

Atari 65XE grałem z tatą w Hammurabiego i Gwiezdnego Kupca.

Byłem na zimowisku i tata pierwsze co powiedział jak przyjechał w odwiedziny "nie uwierzysz jak wciśniesz fire przy sprzedawaniu to leci szybciej". Obsługa była joyem, mieliśmy tyle towaru że blokowaliśmy joya gumką na jakiś czas.

Pamiętam jak mi dzieciaki zazdrościły takiego taty :). no i Atari   

10 hours ago, bernevek said:

Miałem 6 lat, wiec nazwy sprzętu nie pamiętam. Wiem, że wszystko z monitorem, skanerem i innymi pierdołami kosztowało 4000 zł.

Pierwszy PC Pentium 100 w big Tower 4300 PLN, rok później dokupiony dysk 4.3GB 5 cali Quantum Big Foot (wciąż mam) za bodajże 1200PLN. Właśnie kupiłem znajomej SSD 480GB za 207PLN.

Gdy gadaliśmy o kompach i mówiłem nooo ja to mam 5GB na dyskach, to poprawiali chyba 500MB, nieee 5GB: Big Foot 4.3GB + Caviar 800MB :).  

9 hours ago, Trevor said:

Jools, Jops i Stoo w Cannon Fodder

Gdy zobaczyłem CF u znajomego nie mogłem uwieżyć że komp może odtworzyć piosenkę, miałem wtedy Atari 65XE z jego bzyczkiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okres pegasusowski:

 

Ninja Gaiden, Panic Restaurant, Monster in my Pocekt i Duck Tales - proste platformówki, które najbardziej utkwiły mi w pamięci z wczesnego okresu dzieciństwa i darzę je największym sentymentem. Swoją drogą, Ninja Gaiden to była chyba jedyna gra, przy które rozwaliłem pada z czystego wkurwienia. 

 

Okres pecetowski:

 

Majesty - pierwsza gra, jaką dostałem od starych na peceta, w której kierowało się królestwem w świecie fantasy, w którym bardzo silnie zakorzeniła się ideologia libertariańska. Jak władca można było jedynie stawiać budynki, wyznaczać nagrody za głowy przeciwników i... to w zasadzie wszystko, na co miało się wpływ jako gracz. Każda jednostka była niezależna i nie można jej było wydawać bezpośrednio rozkazów, a jedynie ,,sugerować" co powinna zrobić - co niejednokrotnie kończyło się tym, że miała to w dupie. A mimo to gra wsysała jak bagno i po upływie 20 lat, dalej co jakiś czas poświęcam jej jeden wieczór w roku, pomimo że zestarzała się niemiłosiernie.

 

Arcanum - najlepsze RPG ever? Zdecydowanie. Tak jak Baldura nigdy nie ukończyłem, tak pokręcona wizja świata Arcanum oraz jej mechanika, która pozwalała praktycznie na całkowitą swobodę w trakcie rozgrywki, sprawiła, że grę przeszedłem z trzy razy, za każdym razem grając alchemikiem hochsztaplerem, praworządnym rewolwerowcem czy złodupcym, opętanym nekromantą i każda z rozgrywek różniła się diametralnie. Każdą misję można było przejść na kilka sposób; tych co trzeba było zabić - oszczędzić, a tych z którymi wystarczyło pogadać - wysłać do piachu, a fabuła i tak ruszała do przodu. 

 

Evil Islands - w porównaniu do Arcanum, jako RPG, EI wypada ja krzemienny sierp w zestawieniu z kombajnem. Liniowa fabuła, wszystkie misje na jedno kopyto, nie było nawet możliwości wyboru opcji dialogowych, gra zawsze rzucała w kierunku jaki była już wcześniej obrany przez jej twórców. A mimo tej toporności, miała kilka fajnych elementów do których mam sentyment, jak rozbudowany crafting, ciekawy system walki no i miejscami była wyjątkowo trudna - jak się za bardzo zboczyło z wytyczonej ścieżki, to szybko natrafiało się na przeciwnika, który jednym ciosem w papę kładł całą drużynę. 

 

Desperados - tacy Commandos, tyle że z rewolwerami. Biorąc pod uwagę, że obie gry były bliźniacze, to jednak ciepło serduszka bardziej kieruję w stronę Desperados z uwagi na zajebisty, westernowy klimat i ciekawsze postacie. Pamiętam, że tak gdzieś do połowy gry, wydawała mi się strasznie trudna, dopóki nie odkryłem że postacie mają nieskończoną amunicję (wcześniej myślałem, że jak się wystrzelają z nabojów, to nie mają ich aż do końca misji, a tu się okazało, że mogą w nieskończoność ją przeładowywać) - od tego momentu gra nabrała kolorytu pełnokrwistego westernu, bo każdą misję kończyłem jedną wielką strzelaniną.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Orybazy napisał:

Atari 65XE grałem z tatą w Hammurabiego i Gwiezdnego Kupca.

Była fajna wersja Hammurabiego na C64, Ekonomia Feudalna :)

 

Godzinę temu, Throgg napisał:

Arcanum - najlepsze RPG ever? Zdecydowanie.

Jedno z najlepszych, dla mnie zaraz za Fallout 1 i 2. Ale to przecież była Troika Games, czyli dawne Interplay i Black Isle. Ci sami twórcy.

 

@Orybazy, bo Amiga miała znakomity procesor graficzny jak na swoje czasy i świetny chiptune. To tam pierwszy raz widziałem płynną paralaksę, czyli kilka poziomów tła przesuwających się niezależnie od siebie (m.in w Shadow of the Beast, Lionheart czy wielu platformówkach). To były czasy, gdy graficznie biła na głowę pierwsze PC. Ich atutem była moc obliczeniowa, przełom nastąpił w momencie karty VGA i pierwszego Sound Blastera. I gier FPP.

Edytowane przez Obliteraror
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, larry napisał:

Fate of Atlantis to klasyk. Polecam, ale możesz nie docenić.

 

Chętnie spojrzę na "Indiana Jones and the Infernal Machine". Można się czegoś nauczyć od "młodziaków" :)

Fate of Atlantis napocząłem, ale okoliczności mnie odeń oderwały. Na tę chwilę ma status "półkownika" do obowiązkowego zaliczenia. Z tego co mówią starsi i mądrzejsi, nie tylko najlepsza gra z Indym, ale jedna z najlepszych point'n'click, jakie powstały.

Infernal Machine to już inna szkoła, ale zaryzykuję i zarekomenduję - wciąż ma przygodówkowy sznyt, choć to akcyjniak.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minutes ago, zychu said:

Fate of Atlantis napocząłem, ale okoliczności mnie odeń oderwały.

Jak lubisz takie klimaty to zdecydowanie polecam. Najlepsza przygodówka obok Monkey'a.

 

Nawet jacyś zapaleńcy robili remake'a:

 

Niestety Disney, który kupił prawa od Lucas Arts, nie zgodził się na kontynuacje produktu :(

 

Z czego się najczęściej śmieje? Jakby pijany Disney upadł i sobie głupi ryj rozwalił.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, larry napisał:

U mnie to była amiga. Pamiętam czasy jeżdżenia na giełdę komputerową i zbieranie Secret Service i Top Secret.

 

Grałem we wszystko co było pod ręką: Silk Worm, North & South, Rick Dangerous, Swift, Cannon Fodder, Dune 2, Eye Of Beholder, Secret of Money Island i tak dalej.

Amiga to było coś wtedy, grafa i muza bdb.

Ja miałem dostęp do Atari i 286 z Herculesem.

Grałem w coś w rodzaju Sokobana na PC, a Atari pamiętam Zybex.

 

Potem już własny pecet, ale N&S pamiętam tylko w czarno-białych barwach, bo monitory kolorowe były drogie.

 

Potem wsiadłem na 486SX i Dune 2 chodziło jak złoto, chociaż Heroes 2 już tak nie chciało chodzić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też zaczynałem od Amigi :) Pierwsza jak wielu A500, by finalnie skończyć na mocno rozbudowanej A1200 (którą notabene mam i działa do tej pory :)) A i parę innych modeli po drodze miałem.

Ale o dziwo w gry za dużo nie grałem. No wiadomo początkowo na 500 tłukło się w jakieś platformówki, strzelanki czy toczyło zacięte wyścigi w Lotus Esprit.

Później okazało się, że:
- bardziej kręci mnie grafika komputerowa i tym się bawiłem czy dla siebie czy dla kasy (robiłem ludziom filmującym wesela wstawki komputerowe :) )

- poznałem odpowiednią ekpię i zacząłem handel pirackimi grami na ten komputer (jeszcze czasy gdy nie goniły za to służby). W momencie jak okazało się, że ma się wszystkie gry dostępne na ten komputer, mocno siadła chęć by w ogóle w coś grać dłużej. Odpalałem, popatrzyłem i następna..

 

Trochę wróciłem jeszcze do granie jak kupiłem PSX. Tekken, GT sporo czasu na to szło.

 

Teraz jakoś nie mam chęci  na gry. Nieraz żałuję bo w sumie czas jest a marnuję go na internet itp. bzdety.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, larry napisał:

Z czego się najczęściej śmieje? Jakby pijany Disney upadł i sobie głupi ryj rozwalił.

Stary Walt przewraca się w swojej zamrażarce, jak widzi jak wygląda obecnie jego przedsiębiorstwo.

 

PS. Wiem, że go skremowano : )

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Długo jechałem na commodore 64 od znajomych, generalnie bieda, dopiero na początku liceum dostałem prawdziwego pc-a, jedyny minus że miał mało ramu bo ceny były bardzo wysokie na rynku. Ulubione gry: wszystko, bo jeden ziomek miał stałego neta, każdy dawał mu płytę CD-RW i mu zgrywał co popadnie. To były czasy że grało się we wszystko od początku do końca, rozwój gier galopował, po pół roku pojawiała się jakaś z przełomową grafiką, nie to co teraz.

Mimo wszystko najbardziej zapadła mi gta 3 na pc, która zmusiła mnie do dokupienia ramu, reszta to fallouty, ścigałki jak nfs i strategie.

Obecnie gram głównie w wasteland 2 i 3, railroads i czasem w mad-max. Mam ps4 ale przyznam że aż tak dużo nie grałem, więcej ciekawszych dla mnie gier było na ps3 jak seria killzone czy motorstorm. Ps2 czy XSX raczej nie kupię prędko, może nawet i wogóle, bo już raczej bym kupił głównie dla gta VI, ale chyba szybko nie powstanie. Dla mnie to żenada, ja w multi nie gram, nie mam czasu, ale w gta zawsze w kampanię bym pograł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój pierwszy komputer to jakiś Celeronek, pamiętam, że miałem tak mały dysk twardy, że po zainstalowaniu windowsa itp miałem raptem miejsca na jedną, może dwie gry i koniec :D ale wtedy gry na szczęście nie zajmowały 100GB hehe. Mam sentyment do gier z tamtych czasów, do dziś mam je w swojej kolekcji, głównie chodzi o turówki. Heroesi, Disciples, Age of Wonders. RTSy - Warcraft, Twierdza. No i hack'n'slashe - Diablo, Titan Quest itp. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Analconda napisał:

W jakich czasach żyjesz? Haha, dzisiaj już gry zajmują po 250Gb xD.

Powiem Ci, że kompa mam już starego (7 lat) i na nim mam tylko klasyki. Jeśli chodzi o gry, to przerzuciłem się od kilku ładnych lat na konsole, choć i tak rzadko teraz gram. (no ok, czasem mam epizody maniactwa :D)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

C-64 i "ustawianie" głowicy w magnetofonie+plus kodowanie w Basic-u:). Później pecet i pirackie instalki gier z dyskietek + 3D studio. Pierwsze granie w quake po LAN-ie na lekcjach informatyki. Nauczyciel też brał w tym udział:). No i  pierwsze podrywy na irc-u :)

Edytowane przez Baca1980
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj, to będzie DŁUGI post.

 

Pierwsza moja styczność z elektroniczną rozrywką to oczywiście kultowy pegaz, wraz z dołączonym równie kultowym kartridżem 168 in 1, ale różnymi sposobami zdobywało się także inne karty, czy to z bazarku czy od kolegów z dzielnicy. Wiadomo, klasycznie Contra, Duck Hunt i inne strzelanki na pistolet, Super Mario Bros., Popeye (lubiłem także kreskówkę, zryła mi banię w dość młodym wieku ale to nie temat tego wpisu), Pac-Man, Galaga, Battle City (nazwane Tank 1990 przez chińskich piratów), Micro Machines oraz nieco mniej znane u nas tytuły jak chociażby Gradius, 1942, B-Wings - mógłbym wymieniać, a i tak byłby to nikły procent biblioteki gier na ten sprzęt. Czy właściwie na Famicoma, bo Pegasus był klonem tegoż. Gdy dostałem peceta od rodziców na gwiazdkę w 1999 konsolka poszła w zapomnienie, ale po paru latach znowu chciałem wrócić do tych gier i kilka lat później ogarnąłem coś takiego jak emulatory i poznawałem więcej platform sprzętowych na które wydawano stare gry - od wspomnianego Famicoma/Pegasusa poprzez Super Nintendo, Segę Mega Drive po takie egzotyczne sprzęty jak komputery MSX (na których zapoczątkowała się seria Metal Gear). Jednak obecnie, odkąd zacząłem pracować mogłem sobie pozwolić na kupno takich zabytków z powrotem, do czego zachęciła mnie wizyta na zlocie maniaków retro grania, i tak oto dorobiłem się oryginalnego Famicoma, Super Famicoma oraz PlayStation 2. Mógłbym emulować dalej ale... to jednak ma swój specyficzny urok.

 

Skoro o PC mowa, był to Celeron 466 MHz, jeszcze montowany na karcie rozszerzeń, z grafiką S3 Savage 4 oraz 64 megabajtów pamięci RAM. Szybko się zestarzał, choć karta nie była taka zła. To na tym sprzęcie przewaliłem długie godziny w dwie pierwsze części Age of Empires, StarCrafta, Dune 2000, C&C Red Alert 2, GTA2 oraz przede wszystkim Unreal i Unreal Tournament. Wirtualne areny z tych dwóch ostatnich znam jak własną kieszeń ale do profesjonalnego gracza mimo wszystko bardzo mi daleko po dziś dzień. Próbowałem też bezskutecznie opracowywać własne poziomy ale nauka tej sztuki szła mi wyjątkowo opornie zarówno pod kątem technicznym jak i projektowym, podziwiam tych którzy tworzyli mapy do deathmatcha a jeszcze bardziej tych, którzy w pojedynkę bądź w małej ekipie budowali kompletne kampanie dla jednego gracza do pierwszego Unreala. Druga moja duża zajawka, trwająca po dziś dzień zresztą, to symulatory pociągów, do których tworzyłem różne rozmaitości. W międzyczasie z bratem dokonaliśmy zamiany starego trupa na nowy sprzęt za własne pieniądze, bo od rodziców nie dostaliśmy ani złamanego grosza, zwłaszcza od ojca. Zanim wymieniliśmy kompa wielkie wrażenie zrobiło na mnie PS2 które wujek pożyczył od swojego kumpla oraz Gran Turismo 4. Gra wyglądała oszołamiająco jak dla mnie wtedy i wiedziałem, że czegoś takiego na swoim rzęchu nie odpalę za nic w świecie. Stąd też po latach mój pomysł kupna tej konsoli do swoich zbiorów.

 

Nie mógłbym tutaj zapomnieć o moim dość długim epizodzie z RPG Makerem i grami w nim tworzonym. Program ten odkryłem w 2007 roku i kompletnie zmienił moje podejście do gatunku, za którym nie przepadałem, głównie za sprawą brata który tylko kierował się bezmózgim nabijaniem punktów doświadczenia zamiast wczuwać się w historię. Dwie gry, niestety zagranicznego autostwa - The Way (skąd mam swoją nazwę tu na forum) i Alter AILA Genesis to absolutne klasyki które mogą stać na równi z tytułami ery 16-bitowej takimi jak Chrono Trigger, Final Fantasy 4-6 i Phantasy Star.

W dniu 30.10.2020 o 19:22, Baca1980 napisał:

C-64 i "ustawianie" głowicy w magnetofonie+plus kodowanie w Basic-u:)

Brat cioteczny miał C64 i zawsze był wściekły na mnie jak wchodziłem do pokoju gdy gra ładowała się z "magnetofonu". Nie znając specyfiki tego sprzętu kompletnie nie wiedziałem o co mu chodzi :) przecież na Pegasusie gry odpalały się natychmiastowo.

W dniu 30.10.2020 o 08:55, Throgg napisał:

Ninja Gaiden, Panic Restaurant, Monster in my Pocket i Duck Tales - proste platformówki, które najbardziej utkwiły mi w pamięci z wczesnego okresu dzieciństwa i darzę je największym sentymentem. Swoją drogą, Ninja Gaiden to była chyba jedyna gra, przy które rozwaliłem pada z czystego wkurwienia. 

No więc nie takie proste :D cała seria Ninja Gaiden jest dla prawdziwych ninja, nawet taki zapalony gracz jak ja nie przeszedł ani jednej części. Ja starczy że jestem dumny z przejścia Micro Machines czy Bionic Commando - w tej drugiej nie ma zwyczajnego skakania tylko trzeba się huśtać jak Spider-Man między platformami, a na końcu rozwalamy łeb Hitlera :) serio.

W dniu 29.10.2020 o 23:02, mac napisał:

Jeszcze w Tibię z kuzynem grałem długo, praktycznie całym osiedlem. Miałem tam od zajebania ludzi w Tibię i często łapałem się na tym, że gra polega po prostu na łowieniu ryb i gadaniu xD Byłem w Tibii kurwa wędkarzem xD

O nie, mój brat grał, często zajmując kompa na całe 12 godzin, Tibia ważniejsza była niż prawdziwe życie. To był 2007 rok, kiedy był szał na tę grę, bo była internetowa i mogła ruszyć na przysłowiowym kartoflu, a taki wówczas był nasz komputer.

W dniu 30.10.2020 o 08:03, gnukij1 napisał:

Wcześniej grałem także na Pegasusie i tam klasycznie. Contra, czołgi, kaczki i moje ulubione bałwanki, czyli snow Bros! ? Była też taka gra, co się bańkami strzelało stworkiem.

Nigdy nie natknąłem się za czasów podwórkowo-bazarkowo-pegasusowych na Snow Bros., dopiero stosunkowo niedawno gdy zagłębiałem się w retro gry odkryłem ten tytuł. Takie coś nawet na pirackim karcie z bazarku to musiał być rarytas, szacunek. A ta gra gdzie stworek strzelał bańkami to pewnie Bubble Bobble, która jest w podobnym stylu do Snow Bros. czyli jednoekranowa platformówka gdzie trzeba wszystko wytłuc i przejść do następnego etapu.

Edytowane przez Phantom Slasher
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Phantom Slasher napisał:

cała seria Ninja Gaiden jest dla prawdziwych ninja, nawet taki zapalony gracz jak ja nie przeszedł ani jednej części.

Pierwszą część przeszedłem dopiero na emulatorze, gdzie była opcja zapisu gry (a ten wykonywałem praktycznie co kilkanaście sekund). Na pegasusie, ta gra była nie do przejścia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
  • 2 tygodnie później...

Gdzieś koło 94 roku rodzice kupili Commodore 64, pozbawione stacji dyskow (wielgasne nosniki, nie te PC-owe). Z tamtych czasow pamietam strzelaninke "Who dares wins", "Arkanoida" czy "Bomb Jacka" z muzyczką J. M. Jarre`a :) W 1996 r. sprzęt został wymieniony na używanego 486. Z czarnobiałym monitorem oczywiście. Na pierwszym PC-e bardzo polubiłem Gabriel Knighta 1, Wormsy czy Duke`a 3D. Wraz z przesiadką na Pentiuma nadrobiłem wiele, kupując głównie składanki z takimi tytułami jak Tomb Raider, Quake. Reszta to już długa historia:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.