Skocz do zawartości

Czy brak dzieci czyni z człowieka koniec końców "przegrywa"?


Rekomendowane odpowiedzi

Jestem  kilka lat przed 30stką i wiem, że moje zdanie w tym temacie już się nie zmieni. Nigdy nie chciałem i nie będę chciał dzieci, za bardzo kocham siebie i wolność. Na myśl o posiadaniu dzieci przechodzi mnie dreszcz, bo mam świadomość, że spierdoliłbym sobie życie i nie przeżył go tak jak chcę. Wizja kieratu by utrzymać ten pierdolnik zwany rodziną jest dla mnie przerażająca. Nie sądzę, że moje zdanie jest racjonalizacją, ja naprawdę nie widzę żadnych korzyści z posiadania potomstwa, a jedynie ograniczenia, obowiązki i ogromną odpowiedzialność. To nie dla mnie, ja wolę sobie żyć w spokoju bez presji.

  • Like 8
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Chcni prezentuje skrajną postawę, ale ma dużo racji. Ja nad tym myślałem i w kontekście czasów, w jakich żyjemy (nie da się go uniknąć), widzę bardzo dużo minusów posiadania rodziny. We współczesnym świecie, gdzie relacje są strasznie nietrwałe, a prawo stoi całkowicie po stronie kobiet, jest to po prostu niezwykle ryzykowny biznes. Na drugiej szali mamy z kolei wszystko to, co oferuje współczesny świat: możliwość podróżowania, rozwoju zawodowego (tyle się mówi o gównopracy i niewielkich szansach dla młodych pokoleń, ale na dzień dzisiejszy możliwości dla specjalistów są naprawdę ogromne), rozwoju osobistego (czas, który musiałbym poświęcić dziecku mogę w całości poświęcić dla siebie) itd. 

 

Edytowane przez SamiecGamma
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, SamiecGamma napisał:

We współczesnym świecie, gdzie relacje są strasznie nietrwałe, a prawo stoi całkowicie po stronie kobiet, jest to po prostu niezwykle ryzykowny biznes.

 

Zastanawiam się nad tym sporo i tymi wszystkimi statystykami. Bo w moim otoczeniu nikt się nie rozwodzi, pary są zgodne. Tylko to faktycznie są takie pary, które poznały się bardzo wcześnie (w okol. 20 albo wcześniej). Ponadto, wszystkie te moje koleżanki są (i to pewnie klucz) mało emocjonalne, w sensie zmienne emocjonalnie. Przyjaźnimy się trochę jak faceci, nie ma fochów, czy chwytów passive-aggresive, co jest obiecane to jest zrobione i tak dalej. Wszystko z klasą. Nie każdego może pociągać taki typ kobiet, ale jeśli już ktoś szuka, może to być jakiś trop. Także rada - warto poznać otoczenie dziewczyny, jeśli jest dużo trwałych związków wokół, to dobry znak.

  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, SzatanK napisał:

Pytanie kieruję szczególnie do grupy ludzi 37 i dalej. Czy macie wrażenie, że coś was ważnego omija, jak to widzicie?

 

Wpierw może zdefiniujmy na jakiej planecie przychodzi nam żyć.

Jak dla mnie jest to planeta cierpienia fizycznego i psychicznego gdzie człowieka poddaje się przerażającym eksperymentom

socjologicznym, społecznym, to planeta gdzie silny zjada słabego i gdyby nie cywilizacja to wielu by sie na własnej skórze o tym przekonało.

To świat gdzie u władzy są wariaci i nakazują nam jak mamy żyć, funkcjonować a gdy do tego sie nie stosujemy zostajemy poddani karom.

To w pewien sposób więzienie gdzie każdy z nas odsiaduje wyrok i doświadcza lekcji by coś przeżyć, zrozumieć, nauczyć się, rozwinąć.

 

Więc pytam po co na ten padół łez sprowadzać kolejnego nieszczęśnika by cierpiał, był mięsem armatnim, niewolnikiem systemu, wszelkich 

koncernów, korporacji, które będą na ich nieszczęściu i bólu robić gigantyczne pieniądze?

Ten świat preferuje, pomaga patologii i przestępcom a utrudnia życie uczciwym ludziom.

 

To nie jest miejsce na zakładanie rodzin czy płodzenie dzieci tylko świat gdzie zdobywasz pewne umiejętności, dokonujesz zmian i refleksji.

Zapytasz po co? Może po to by w kolejnym życiu poradzić sobie z problemami, sytuacjami, istotami, które już na ciebie tam czekają.

 

Zobacz dlaczego wyższe cywilizacje trzymają się z daleka od tego wypizdowa kosmicznego jakim jest Ziemia?

Czemu NASA wysyłając sygnał poprzez prędkość dźwięku po czasie dostaje odpowiedź z dalekich zakątków wszechświata

by sie nie kontaktować z innymi cywilizacjami bo jesteśmy na niskim poziomie czytaj zbyt prymitywnym by być godnymi zaszczytu ich poznania.

 

Dlatego nie czuję sie przegrywem nie mając dzieci bo zdaje sobie sprawę jak działa ten system, planeta, istoty, które zgotowały nam to wszystko.

Świadomie podjąłem decyzję, że nie dołożę cegiełki do tego pierdolnika a swój czas wykorzystam dla siebie i jak najwięcej dowiem się o co tutaj biega.

 

Każdy ma prawo żyć jak chce a dzieci nie są wyznacznikiem czy przegrałeś życie czy też nie. 

 

 

 

  • Like 5
  • Dzięki 4
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóz, wg Darwina, tylko słabe jednostki umrą bezpotomnie... I w pewnym sensie jest to prawda. Ale z drugiej strony, mnóstwo "słabych jednostek", ma dzieci, i to nierzadko wiele.

Wg mnie, to nie jest "przegryw" sam w sobie, bo wiele innych osiągnięć możemy pozostawić po sobie na tym świecie.

Istnieli zarówno ludzie, którzy wiele osiągnęli, a potomstwa się nie doczekali, jak i ci, którzy mieli ich sporo, a absolutnie nic sobą nie reprezentują. 

Ale sama jednak chciałabym mieć dziecko. Niestety nie było mi to dane do tej pory, bo jedno straciłam, zanim się urodziło...

Jednak mam nadzieję, że zostanę kiedyś matką. Dlaczego? Ciężko to wytłumaczyć, chyba po prostu natura rządzi się swoimi prawami i każe kogoś po sobie zostawić. A poza tym, chciałabym zwyczajnie się nim zaopiekować, wpajać wartości, których uczyłam się przez lata, kochać bezgranicznie...

Ale myślę, że ważniejsze od faktu żeby mieć dziecko, jest to jak się je przygotuje do dorosłego życia, a wiele osób tego zwyczajnie nie potrafi i  myślą, że jakoś to będzie, a później właśnie zostają przegrywami pod tym względem, że ich dziecko nim zostało.

Tak jak pisałam, chcę zostać kiedyś matką i mam nadzieję, że mi się to uda, ale szczerze mówiąc, trochę się obawiam jednocześnie czy temu podołam, bo jednak wychowanie dziecka, tak żeby później poradziło sobie dobrze w życiu,  to duże wyzwanie.
Ile ludzi później jest totalnie niezaradnych w życiu, niepotrafiących się odnaleźć wśród ludzi, albo co gorsza z różnymi traumami z dzieciństwa? Stąd właśnie biorą, się tzw. "przegrywy".
Ale nawet gdyby moje dziecko sobie jednak nie radziło i tak bym je kochała, jednak miałabym poczucie, że zawiodłam jako rodzic.

 

Edytowane przez Angel_Sue
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według mnie potomek jest spoko ale tylko wtedy, kiedy jesteś w stanie zaoferować mu dobre dzieciństwo i jakiś dobry pakiet startowy w dorosłość (mieszkanie itp.) W przeciwnym razie nie widzę sensu starania się o potomstwo jak będzie się ono później dręczone problemami z którymi my się teraz borykamy (wirusy, wojny).

 

Fajnie jest tez mieć potomka w przypadku jak mamy jakiś dobry biznes i  nie chcemy go przekazać na kościół, wtedy nasz następca przejmuje nasze interesy i jak jest dobrze wychowany to dalej buduje potęgę rodu.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przerywem?-Jest król który czuje się biedny,  jest żebrak który czuje się bogaty.

 

Co nie zmienia faktu, że:

-dobry związek,

-solidna rodzina,

-szczęśliwe, wychowujące się w stabilnych warunkach dzieci- to autentyczne powody do dumy i radości.

Edytowane przez Anna
  • Like 1
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt faktem jestem jeszcze przed 30stką ale także się wypowiem.

Widziałem w swojej rodzinie kilka rozstań i rozwodów od środka i co ze sobą niosły dla dzieci oraz najbliższego otoczenia. Wiedząc także jakie jest prawdopodobieństwo w obecnych czasach wystąpienia powyższego oraz widząc w jakim kierunku świat zmierza to: nie. Nie chcę mieć dzieci.

A skoro nie chcę to znaczy że ja o tym decyduje więc ta sytuacja dla mnie wyklucza określenie "przegryw".

W ogóle tak jak już to wcześniej zostało wymienione gadanie o kimś że jest przegrywem z jakiegoś tam powodu to racjonalizacja własnych przekonań(najczęściej wygranych przez większość społeczną) i często próba shamingu, co by własne ego nie cierpiało.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minutes ago, Ewenement said:

Nie chcę mieć dzieci.

A skoro nie chcę to znaczy że ja o tym decyduje więc ta sytuacja dla mnie wyklucza określenie "przegryw".

 

Nawet wg twojej "definicji", jeśli ktoś chce mieć dzieci a nie może to jest przegrywem.

 

18 minutes ago, Ewenement said:

W ogóle tak jak już to wcześniej zostało wymienione gadanie o kimś że jest przegrywem z jakiegoś tam powodu to racjonalizacja własnych przekonań(najczęściej wygranych przez większość społeczną) i często próba shamingu, co by własne ego nie cierpiało.

 

A to jest co innego. Laski używają tego jako wytrychu żeby Cię zgnoići twoim kosztem podbudować sobie ego.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.09.2022 o 22:43, SzatanK napisał:

Pytanie kieruję szczególnie do grupy ludzi 37 i dalej. Czy macie wrażenie, że coś was ważnego omija, jak to widzicie?

Czasem tak, czasem nie.

Czasem odczuwam z tego powodu smutek, a czasem akceptację lub spokój.

Jak leciałem na wysokim teściu przy leczeniu endokrynologicznym to miałem dużą chęć na spłodzenie potomków i mocno cierpiałem, że nie ma takiej opcji. Im bardziej pragnąłem tym bardziej się psuło.

Teraz mam poczucie, że to nie jest właściwy moment, w zasadzie nawet nie ma z kim, więc problem solved. Najpierw musi być wartościowa kobieta (odpowiedni mindset, wygląd i młody wiek też), poznać siebie, a nie lecieć po paru miechach w Projekt Rodzina.

 

Po lekturze dwóch książek Łazariewa ( @Messer pięknie dziękuję za polecenie w jednym z postów w tym tygodniu!) zdałem sobie sprawę, że rodzina z dziećmi to też duża odpowiedzialność także na poziomie energetycznym.

I że czasem po prostu jest zbyt późno - wcześniejszy wydatek energetyczny jest zbyt duży, aby móc utrzymać harmonijną rodzinę. A robienie tego "na siłę" to coś jak "zastaw się, a postaw się". To nie jest dobre podejście do odpowiedzialnej prokreacji. W ogóle do inwestycji jako takiej. W książce w ogóle ciekawie są opisane zależności, że np. choroby mogą przechodzić z rodziców na dzieci lub odwrotnie, bo człowiek przekazał im nieświadomie nieodpowiednie wzorce (np. na plaszczyźnie normalnej oraz subtelnej). Czyli podejście jest takie: jeśli masz świadomość o co toczy się gra, jaka to poprzeczka, to albo się temu poświęcasz na full (wiedząc, że masz takie możliwości) albo ryzykujesz, ale nie tylko sobą.

 

Z perspektywy osoby, która jest "po przejściach" mam świadomość, że najpierw liczy się efektywna praca nad sobą (zbudowanie w pełni od nowa), później ew. dzieci. Sam RedPill lub MGTOW niespecjalnie nastraja do właściwego podejścia do rodziny. Rodzina to poświęcenie, a zatem więcej pierwiastka Bluepilla i providerstwa, z którym tutaj raczej walczymy (jeśli nie pogardzamy :().

Inaczej prosta droga do zrobienia im (i przy okazji sobie) krzywdy.  Wiadomo, że z pozycji ego czasem boli, że się człowiek "nie rozmnożył" z drugiej....to miało coś na celu. Pokazanie czegoś, zwrócenie na coś uwagi. Coś jak feedback rozwojowy. Może jakaś forma przekierowania na pokorę?

4 godziny temu, Angel_Sue napisał:

Cóz, wg Darwina, tylko słabe jednostki umrą bezpotomnie

Ja słyszałem, że im więcej pychy tym większa szansa na bezpotomność. U Łazariewa jest to ładnie wyjaśnione.

  • Like 1
  • Dzięki 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 hours ago, PyrMen said:

Mam dwójkę dzieci i tak..mam wrażenie że jestem przegrywem..

Dzięki nim i ich poj.madce straciłem przez płacenie alimentów min.jedno mieszkanie które mógłbym dodatkowo wynająć.

 

 

xDDDDDD 

mialbys dodatkowo 2000 zł dochodu!!! 
swiat stałby przed Tobą otworem, lambo, Ferrari, 19 latki. To wszystko gdybys tylko miał to jedno mieszkanie. Okropna matka! To jej wina ze nie jestem teraz rentierem z palemką bo te 2000 w Polandi to majątek! 
 

Strasznie przykre. Oby Twoje dzieci nigdy tego nie przeczytały. Jeżeli naprawdę tak uważasz a nie jesteś po alko to jest mi Cię bardzo żal

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, wrotycz napisał:

Nawet wg twojej "definicji", jeśli ktoś chce mieć dzieci a nie może to jest przegrywem.

 

1 godzinę temu, Ewenement napisał:

wyklucza określenie "przegryw".

 

Dajcie spokój z tymi przegrywami, bo ktoś nie ma dzieci. Po pierwsze - statystycznie, jeśli komuś naprawdę na nich by zależało to by je miał. Jednak to nie są opcje zero-jedynkowe, typu zamówię sobie pizzę albo nie.

 

Przegrywem możnaby co najwyżej etykietować kogoś, kto wie, że zjebał, ale nie podejmuje rękawicy, aby zawalczyć o to co jeszcze można. Czyli zakłada z góry przegraną w każdym obszarze.

Przegryw będzie miał tendencję do tego, aby podchodzić perfekcjonistycznie "nie mogę mieć tego czego zawsze pragnąłem, jebać wszystko inne skoro i tak się nie da". Dlatego w mojej ocenie np. blackpill to generowanie takiego mentalu.

  • Like 1
  • Dzięki 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Obliteraror

Po coś są ramy w związku, prawda? 😎

I kota można zagłaskać na śmierć. ☺️😂

 

Wszystkie "formy miłości" nie są i nie powinny być przyswajalne w każdej relacji. Po coś w końcu są określone rodzaje relacji. ☺️ 

Powiem Ci, że śmieszne jest to, gdy się matkuje rodzicom, braciom i mężowi. 😂

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brak dzieci nie czyni z człowieka ani przegrywa, ani wygrywa. Mam wrażenie, że większość ludzi ślepo uważa za sukces posiadanie dziecka tak samo jak posiadanie samochodu, dobrego wykształcenia, pieniędzy. 

 

Życie jest za bardzo złożone, żeby mówić, że ktoś jest wygrywem albo przegrywem. Na jednym polu można być wygrywem (dobry zawód), a później płacić alimenty na dzieci. Można też być wygrywem, bo się ma dzieci, które są ułożone i pomagają w biznesie. Można być wygrywem, bo ma się szanowany zawód, ale nie mieć satysfakcjonujących relacji. W dużej mierze chodzi tu o pewną równowagę życiową i swoje własne wewnętrzne przekonanie, co jest nam potrzebne do szczęścia. 

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, yrl napisał:

Poproszę o tytuły. 

Jak już piszę to zapytam: przerabiasz nadal Hawkinsa? Wracasz do jego książek?

Hawkinsa ostatnio mniej, tj. wracam do pewnych rozdziałów w kluczowych dla siebie momentach.

 

To co przeczytałem z Łazeriewa, to Oblicza pychy oraz Diagnostyka Karmy tom 3 o miłości.

Bardzo wciągająca lektura i mam wrażenie, że mocno zazębiająca się z wcześniejszą wiedzą z innych źródeł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.