Skocz do zawartości

Dobry, trwały związek


Rekomendowane odpowiedzi

Po dwóch miesiącach czytania forum wiem już że większość Panów ma tu bardzo negatywne doświadczenia i/lub wyobrażenia o związkach z kobietami, ale jednocześnie dostrzegam często taką tęsknotę czy pragnienie "normalnej kobiety" i "normalnego związku". Czy macie zatem jakieś doświadczenie lub obserwacje z bliskiego otoczenia gdzie te dobre związki i dobre kobiety jednak występują? Jeśli tak to czym się one charakteryzują, jakie cechy partnerów lub środowiska sprzyjają trwałości i satysfakcji w związku według Was? Chciałabym tu zebrać jakieś pozytywne aspekty trwałych związków, o ile w ogóle takie widzicie i powody, które sprawiają że danej parze udało się taki związek zbudować. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, I1ariusz napisał(a):

Kiedy można mówić o trwałym związku? Jak są do końca życia? Jeśli tak, to na wnioski i dobre wiadomości musimy poczekać. 

Mam na myśli taki po odfrunięciu motyli, ze wspólną codziennością, czyli co najmniej kilka lat. Małżeństwa ze stażem lub związki nieformalne, ale żyjące razem wiele lat i z perspektywą "na zawsze". 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maria znam takie związki, ale rozczaruję cię, jeśli chcesz, żebym koniecznie powiedział, że tam jest "happy life". Ich życie to trud, często znój, kłótnie i okazyjnie wspólna zgoda. Idzie w nich rozpoznać te wszystkie niszczące mechanizmy, które są w innych związkach, ale niekiedy w mniejszym stopniu. Powiedziałbym, że wiele z nich ciągnie poczucie obowiązku, przywiązanie. I ja uważam, że to jest dobre. Jedna rodzina przychodzi mi do głowy, gdzie jest harmonia między małżonkami - tam jednak jest masa obowiązków (mają siódemkę dzieci) i opiekę nad ojcem, który umiera na raka. Nie przelewa im się finansowo, ale się kochają i mają siebie nawzajem. Nie jest to jednak absolutnie obrazek forsowany przez disneyowskie czy hollywoodzkie filmy, tudzież tanie romansidła. Ich życie jest trudne, nawet bardzo trudne, ale są razem i się kochają.

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maria

 

Na forum mogę wymienić co najmniej 4 userów, którzy są w długotrwałych związkach, zdaje się małżeństwach, i nie narzekają (oczywiście zdarzają się im kłótnie i wszystko to co w związkach ale ogólnie, z tego co wiem, nie narzekają).

 

Chcą to się ujawnią.

 

Więc nie doprawiaj proszę forum "buzi" antyzwiązkowej.

 

Są tu zdeklarowani przeciwnicy związków (ruchacze, MGTOW czy ludzie, którzy nie wchodzą w związki bo nie umieją i mają żale do kobiet) jak i faceci w związkach albo szukający związków. Śmiem twierdzić, że tych ostatnich jest najwięcej :) 

 

"Dobry" związek to kwestia dobrania się i pracy nad nim :) 

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 12
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, maria napisał(a):

Małżeństwa ze stażem

Tak?

Melduję staż pow 20 lat. Natomiast nie pamiętam która to rocznica była ostatnio. Ślub to takie traumatyczne przeżycie, że wolę nie pamiętać.

18 minut temu, maria napisał(a):

i z perspektywą "na zawsze". 

Co to to nie, zawsze należy tak prowadzić związek aby nie bać się jego alternatywnych zakończeń.

  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, maria napisał(a):

Czy macie zatem jakieś doświadczenie lub obserwacje z bliskiego otoczenia gdzie te dobre związki i dobre kobiety jednak występują? Jeśli tak to czym się one charakteryzują, jakie cechy partnerów lub środowiska sprzyjają trwałości i satysfakcji w związku według Was?

 

Z mojego osobistego doświadczenia mogę powiedzieć jedno.....im dalej od Polski w poszukiwaniu partnerki tym lepiej. Powodów jest mnóstwo wymienię te główne (kolejność losowa):

 - kult "Matki Polki", czyli facet jest tutaj drogą do celu (którym jest dziecko). Normalnie to związek jest celem samym w sobie a dziecko efektem fajnego związku. U nas w Polsce to jest postawione na głowie, często jest Ona + JEJ dziecko i gdzieś pętający się w pobliżu partner/mąż robiący za "przynieś, wynieś, pozamiataj". 

- niskie libido Polek. To zrzuciłbym na nasz klimat, obstawiam że po prostu te które się w prehistorii radośnie gziły, nie przygotowały zapasów na zimę i jej nie przeżyły 😉 A tak serio to dostrzegam ogromną różnicę miedzy krajami szeroko rozumianego południa, a północy (Polska, Niemcy, Szwecja itp). Brak potrzeby seksu pozwala na większą jego reglamentację w związku i kupczenie nim, dla kotrolii nad partnerem. Na zasadzie jak misiu nie będzie grzecznie robił co Księżniczka chce....to dzisiaj nie będzie bzykanka. 

- wchodzenie w związek z tym "najlepszym z dostępnych", ale on często jest mocno poniżej tego wymarzonego poziomu. Coś jak laska celuje w Greya i marzy o tym poziomie życia znanym z INSTA, ale max co może mieć to kolega z pracy zarabiający podobnie jak ona. Więc z baku lepszych wchodzi w związek z takim Ewrydż Endriu (spodobało mi się to określenie w sąsiednim wątku) i ciśnie potem po gościu że nie jest taki jak sobie wymarzyła.

- nierówność "na wejściu"  -w tym co wnosimy do związku. Kanały zachodnie na YT określają to fajnie jako "bring to the table". Facet ma całą listę do spełnienia (dobra praca, ma mieszkać samodzielnie, ma mieć auto itp itd), kobieta zaś (wg nich samych) ..... ma ładnie wyglądać i pachnieć. 

- nierówność "na wyjściu". Czyli w razie rozstania to facet ponosi całość kosztów. Traci połowę majątku, często traci dostęp do dzieci (są one narzędziem w grze o wyciśnięcie alimentów). Brak u nas traktowania opieki naprzemiennej jako czegoś domyślnego. Nagle gdy nie ma alimentów, a pojawia się pytanie "jak sobie sam/sama poradzę z opieką i wychowywaniem dziecka przez 2 tyg w miesiącu" nagle rośnie chęć do kompromisów zamiast walki o maks alimenty. Brakuje także tabeli alimentacyjnej (jak np. w Niemczech), jest wolna amerykanka bazująca na wydumanych "możliwościach" zarobkowych (vide były premier i jego poetka z Brwinowa).

 

1 godzinę temu, maria napisał(a):

Chciałabym tu zebrać jakieś pozytywne aspekty trwałych związków, o ile w ogóle takie widzicie i powody, które sprawiają że danej parze udało się taki związek zbudować. 

 

Nadal ze swojej perspektywy będę pisał -także nie koniecznie może to pasować do doświadczeń innych. Dla mnie kluczowe jest to komu zależy w związku na jego trwaniu. Często miałem tak (w związkach z Ex które były Polkami), że to ja dużo mocniej się starałem, nadskakiwałem itp. Z drugiej strony była postawa wyczekująca na zasadzie ja wnoszę do związku siebie, a facet powinien całą listę rzeczy ułatwiających życie.

 

W obecnym związku z Latynoską, mam wrażenie, że oboje się staramy na równi, a czasami wręcz uzupełniamy gdy któreś ma słabszy okres w pracy. Ponieważ po COVID-ie u mnie w pracy było mocne tąpnięcie, więc był okres gdzie moje dochody mocno spadły. Nagle zarabiałem o 2/3 mniej, ledwo starczało od 1-go do 1-go. Normalnie byłby to pewnie "deal breaker" dla wcześniejszych związków. Tutaj był to test który przeszliśmy. Partnerka zmieniła pracę, przez pewien czas to ona wspierała budżet domowy. Obecnie nadal zarabia więcej ode mnie, ale sytuacja się normuje już powoli u mnie. W każdym razie oszczędzając/tnąc wydatki  np. 2x100 PLN na kartach na siłkę miałem uczucie wsparcia w jej osobie, a nie oceniający wzrok, że ten gośc to chyba już nie rokuje i pora rozejrzeć się za lepszą gałęzią. 

 

Na pewno pomaga też jakieś wspólne zafascynowanie sobą. To osobny długi temat.

Wydaje mi się że tego najbardziej brakuje w związkach w Polsce, lokalnej księżniczki która ma ego napompowane atencją na Social Mediach i tego Ewrydź Enriu.  Nawet jeśli on jest wpatrzony w nią jak w obrazek....to w druga stronę to nie działa, bo on nie jest tym wymarzonym.

 

Edytowane przez Zdzichu_Wawa
  • Like 3
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, maria napisał(a):

gdzie te dobre kobiety jednak występują

Tylko we filmach 18 +:D

 

A tak na serio ilość dobrych kobiet lojalnych nadających się do porządnego związku jest cholernie mała ( to samo panowie). A dlaczego?

Ponieważ uczymy kobiety narcyzmu i posiadania dumy. Ogromna większość kobiet jest dumna a duma to nie bez powodu królowa grzechów głównych. Posiadając dumę, nie ma "dobrych kobiet" ani również "dobrych mężczyzn."

 

Nie ma również w takim układzie dobrych związków. 

 

Krotko mówiąc. Tyle ile znasz osób pokornych to tyle jest zdrowych związków. Moim zdaniem w naszym kraju taki wzór juz prawie nieistnieje. Baby i dziady są dumne, stąd odłączenie, problemy z komunikacją, przeprosinami, unoszenie się honorem, depresje, poczucie oddzielenie, brak ufności itd, itp.

 

Nie trzeba mi wierzyć, wystarczy poczytać. 

 

By zbudować dobry związek,  trzeba mieć dobrą relacje ze samym sobą oraz kultywować odpowiednie cnoty.

  • Like 2
  • Dzięki 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, maria napisał(a):

obserwacje z bliskiego otoczenia gdzie te dobre związki i dobre kobiety jednak występują? Jeśli tak to czym się one charakteryzują, jakie cechy partnerów lub środowiska sprzyjają trwałości i satysfakcji w związku według Was? Chciałabym tu zebrać jakieś pozytywne aspekty trwałych związków, o ile w ogóle takie widzicie i powody, które

Obserwacje. Pary/ małżeństwa które w mojej ocenie są najbardziej udane to te z różnica wieku, tzn ona jest młodsza +-8-10 l. To jako pierwsze mi na myśl przyszło.

1 godzinę temu, maria napisał(a):

doświadczenia i/lub wyobrażenia o związkach z kobietami, ale

Jeśli o mnie chodzi, to po otrzymaniu pewnej wiedzy zupełnie inaczej się patrzy na otaczającą rzeczywistość.

 

 

Cechy partnerów - dominacja, to trzymanie ramy. Wyznaczanie granic, twarde stawianie na swoim i umiejętność powiedzenia " nie".

 

 

11 minut temu, PyrMen napisał(a):

Nie ma trwałych związków

Coś w tym jest. W moim otoczeniu spotkałem kilka par , które uważałem za udane. Aż tu nagle - Yebut i rozwód/ nie są razem. Często spokojny Mireczek wylatywał z hukiem eskortowany przez dzielnicowym. I uprzedzając - to nie patola z alko czy dragami w tle.

 

 

Ze swojego otoczenia kojarzę również jedną parę. Oboje ok 40tki, kilkanaście chyba już lat razem, 2 bąble kilkuletnie. Wspólne dorabianie się za granicą ( chyba 1 z niewielu par którym się to udało a wiele już słyszałem i widziałem) , potem wspólne prowadzenie biznesu w Pl. Ostatnio widziałem ją z półtora roku temu. Schudła z 20 kg - oboje byli od zawsze ulancami. Jest bizneswoman. Coś czuję ( obym się mylił, bo serio on kibicuję) , że ta sielanka się wkrótce skończy.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, maria napisał(a):

Po dwóch miesiącach czytania forum wiem ... Jeśli tak to czym się one charakteryzują, jakie cechy partnerów lub środowiska sprzyjają trwałości i satysfakcji w związku według Was? Chciałabym tu zebrać jakieś pozytywne aspekty trwałych związków, o ile w ogóle takie widzicie i powody, które sprawiają że danej parze udało się taki związek zbudować.

 

 

- Czy macie zatem jakieś doświadczenie lub obserwacje z bliskiego otoczenia gdzie te dobre związki i dobre kobiety jednak występują?

na początku tak, potem tak se 

 

- o ile w ogóle takie widzicie i powody 

To zależy w jakim jesteś wieku, jakie masz doświadczenia życiowe oraz oczekiwania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Brat Jan napisał(a):
1 godzinę temu, maria napisał(a):

Małżeństwa ze stażem

Tak?

Melduję staż pow 20 lat. Natomiast nie pamiętam która to rocznica była ostatnio.

Dopytałem, no więc 24 minęło.

Oczywiście moja a dlaczego pytasz?

Chcesz mi jakiś prezencik z tej okazji zafundować... ech te kobiety...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie uważam, by mój staż małżeński (parunastoletni) predystynował mnie do dawania komukolwiek jakichś skutecznych rad z tego obszaru, szczególnie w obecnej związkowej rzeczywistości.

 

Natomiast podziwiam (już od lat), jak wygląda relacja moich teściów, z grubo ponad 40-letnim małżeńskim stażem. Jak się do dziś traktują, jak się do siebie odnoszą w codziennych realiach, jak potrafią żartować (w tym z siebie) itd.

Jeżeli dożyję, to też bym tak chciał.

Edytowane przez Obliteraror
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam jestem antyzwiązkowy, ale przyjaźnię się z kobietą, co jest praktycznie nie do wyobrażenia dla wielu ludzi, którzy mnie znają. Będzie jakieś 15 lat. Spędzamy ze sobą czas w maksymalnie jakościowy sposób. Po latach cieszę się, że tak właśnie wyszło. Zyskałem przyjaźń w życiu i tego chciałem. Zrozumiałem to po bardzo długim czasie. Jesteśmy na ten moment sobie bliżsi niż rodzina i znamy bardzo dokładnie preferencje drugiej strony. A podstawa przyjaźni to absolutny szacunek, lojalność i branie człowieka takiego, jakim jest. Nauczyliśmy się wiele przy sobie. Nie zmieniłem przekonań, co do kobiet i związków, ale przyjaźń doceniam i nie patrzę tutaj na płeć. To była dla mnie lekcja życia. Teraz życiowo jestem bardzo słaby, wiele straciłem, nie czuję się najlepiej. A ona mnie w żaden sposób nie testuje i jest przy mnie wtedy, kiedy jest źle. Kiedy chcę tylko pomilczeć. Dajemy sobie takie ludzkie światło, ciepło. To, czego w życiu brakuje i czego nie można wycenić żadnym sposobem. Takie ciepło roztaczasz tylko dla osób, które faktycznie lubisz, na których Ci zależy i z którymi posiadasz więź, coś nieopisanego budowanego latami. Im bardziej poznajesz człowieka, tym więcej skarbów wychodzi. Zawsze doceniałem takie relacje i normy życia. Dzisiaj widzę tylko spuszczanie człowieka przez człowieka do kibla, bo jedna malutka rzecz nie pasuje. Żyjemy w świecie narcyzów, bez zdolności do przyjaźni. Odkąd żyję na tym świecie znam tylko siebie, człowieka, któremu udało się zyskać przyjaciół. Mnie na tym polu wiele razy wyśmiewano, że to niemożliwe. I tak, jak dla mnie niemożliwym już jest rozwinięcie związku tak w przyjaźń dalej wierzę całym sercem i będę walczyć do samego końca właśnie dla tych bliskich, których wybrałem sercem, a nie krwią, urodzeniem.

 

Jeżeli chodzi o związki to w każdym jednym coś było nie tak. Nie znam ani jednego udanego. Wiele rzeczy negatywnych wychodzi najczęściej po przełamaniu tej podstawowej fasady. Znałem w przeszłości masę ludzi i jedno, co wiem, że potrzeba bardzo specyficznego człowieka, żeby utrzymać coś na dłużej. Bo zaangażowanie, poświęcenie, potrzeba budowania czegoś, utrzymanie się przy jednej rzeczy to nieprawdopodobny poziom wewnętrznej dyscypliny. To tak, jakby nadać na siebie warunek, przykazanie niemożliwe do złamania. Człowiek może coś wartościowego zbudować, kiedy jego przysięga, słowo jest warte więcej niż umowa i druga strona postępuje tak samo. Wtedy to magia i wtedy chce się żyć. Ja to mam z przyjaciółmi i to bardzo specyficzni ludzie, których nie da się podrobić. Nie da się ich zmienić, nie da się z nimi negocjować, dopóki samemu się nie idzie z tym sztandarem absolutnej siły woli i wiary we własne słowo, integralność wewnętrzną.

 

Można wierzyć lub nie, ale nie dla każdego związek to najlepsze rozwiązanie. Jeden przyjaciel, ale prawdziwy naprawia krzywdy za każde zło wyrządzone przez innych ludzi w relacjach. Przerobiłem to i jestem bardzo wdzięczny, że w tej chorej rzeczywistości coś tak pięknego udało się odkryć. Polecam każdemu.

 

Dobry, trwały związek to towar mocno deficytowy, co wnioskuję po wypowiedziach różnych ludzi i przez własne doświadczenie. To kolejny argument za tym, żeby bardzo ostrożnie podchodzić do tej loterii. Miłość to w dużym stopniu forma marketingowa. Niezaspokojona potrzeba u większości społeczeństwa i przez to miłość ciągle w filmach, książkach, podrzędnych czasopismach, muzyce, pop kulturze. Deficyt domaga się zaspokojenia i wciśnięcia kolejnego produktu.

 

U mnie kiedyś trwała burza hormonalna. Związałem się z kobietą, gdzie była maksymalna chemia między nami i dopóki haj trwał było wszystko idealnie. Normalnie bajka. Jeden dzień po zakończeniu haju i koniec związku :) Więź zbudowana na hormonach, na pożądaniu, na seksualnym dopasowaniu nie ma porównania do prawdziwej przyjaźni związanej bardziej z prawdziwym lubieniem.

 

Udany związek dla mnie to musiałoby być combo totalnego pożądania, tego haju i przyjaźni, a to się praktycznie wyklucza przez sam akt kreowania pożądania przez pewien konflikt, chaos, niedopowiedzenia, tajemnicę. Inna sprawa, co się uważa za udany związek. Mógłbym powiedzieć, że wejście w ten haj na około 2 - 3 lata to czas optymalny, żeby się nie rozczarować. Za głupi na to jestem :)

Edytowane przez mac
  • Like 7
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, maria napisał(a):

Jeśli tak to czym się one charakteryzują, jakie cechy partnerów lub środowiska sprzyjają trwałości i satysfakcji w związku według Was?

NOTORYCZN3, CIĄGŁE utrzymywanie proporcji 2:1 w zasobach/statusie/biologii.

INACZEJ eeBuut.

KONIEC....można zamknąć temat.

3 godziny temu, SzatanK napisał(a):

By zbudować dobry związek,  trzeba mieć dobrą relacje ze samym sobą oraz kultywować odpowiednie cnoty.

Jak tańczyszzzz boso na porannej rosie, to ODSTAW wiaderko białej farby dużo dal3j.

Bo się możesz pośliznąc na kałuży nieskazitelnej plamy bieli. 

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, I1ariusz napisał(a):

Ich życie jest trudne, nawet bardzo trudne, ale są razem i się kochają

Czy myślisz, że ta harmonia między nimi jest właśnie dlatego, że mają ten trud czy raczej mimo niego? Taka moja pierwsza myśl dlaczego kiedyś ludzie częściej byli w stanie wytrwać w małżeństwie i być przy tym zadowoleni że swoich wyborów to właśnie ten wspólny trud i wspólne pokonywanie problemów.

 

5 godzin temu, niemlodyjoda napisał(a):

"Dobry" związek to kwestia dobrania się i pracy nad nim :) 

Jasne, tylko co to jest to "dobranie się". Ja raczej nie wierzę w dwie połówki pomarańczy. Wydaje mi się, że są jakieś cechy które sprawiają że konkretne osoby są po prostu bardziej nadające się do związku na życie i zastanawiam się co to według Was są za cechy. Ja typuję pokorę (co słusznie podkreślił @SzatanK), wyrozumiałość, inteligencję. Ale nie wiem, dlatego pytam Was o zdanie :)

 

5 godzin temu, Brat Jan napisał(a):

Ślub to takie traumatyczne przeżycie, że wolę nie pamiętać

Rozumiem, że Twoje małżeństwo nie jest dla Ciebie satysfakcjonujące, tak? Co w takim razie skłania Cię do trwania w nim?

 

@Zdzichu_Wawa chciałabym uniknąć takich teorii i uogólnień, chodzi mi bardziej o doświadczenia/obserwacje "z życia". Jak myślisz dlaczego Twój obecny związek jest udany? Jakie cechy ma Twoja kobieta, które temu sprzyjają i jakie swoje cechy widzisz jako najbardziej umacniające ten związek?

 

 

 

 

3 godziny temu, Obliteraror napisał(a):

Nie uważam, by mój staż małżeński (parunastoletni) predystynował mnie do dawania komukolwiek jakichś skutecznych rad z tego obszaru, szczególnie w obecnej związkowej rzeczywistości.

Czy uważasz swoje małżeństwo za udane? Masz zniego satysfakcję? Czy dziś podjąłbyś ponownie taką decyzję? 

 

3 godziny temu, Obliteraror napisał(a):

 

Natomiast podziwiam (już od lat), jak wygląda relacja moich teściów, z grubo ponad 40-letnim małżeńskim stażem. Jak się do dziś traktują, jak się do siebie odnoszą w codziennych realiach, jak potrafią żartować (w tym z siebie) itd.

Jeżeli dożyję, to też bym tak chciał.

Ja również podziwiam takie małżeństwa. Mam taką ciocię i wujka, dziś już staruszkowie, obchodzili niedawno 50lecie ślubu i nie mogę się na nich napatrzeć jak są wobec siebie życzliwi, pomocni i jak wciąż bardzo się lubią. Też bym tak chciała 😀 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, Obliteraror said:

Natomiast podziwiam (już od lat), jak wygląda relacja moich teściów, z grubo ponad 40-letnim małżeńskim stażem. Jak się do dziś traktują, jak się do siebie odnoszą w codziennych realiach, jak potrafią żartować (w tym z siebie) itd.

Jeżeli dożyję, to też bym tak chciał.

Owszem.

Jednak tu przydałoby się spojrzenie z boku.

 

Znam parę z 40-letnim stażem.

Moja ex stawiała mi ją za przykład.

Ja jednak widziałem, że ta para jest tak długo ze sobą, bo kobieta w niej rządzi a on się temu poddaje.

Publicznie afiszuje, że robi to co mąż każe, ale prywatnie jest odwrotnie.

Ona jest wyrocznią.

Na to moja ex nie miała odpowiedzi, bo wiedziała że mam rację.

 

A jak to naprawdę wygląda u twoich teściów?

Kto nosi spodnie w tym związku a kto spódnicę?

 

Edytowane przez JoeBlue
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie wracam od znajomych i ten temat mi się pojawił. Para jest razem ok 15 lat, mają 5 dzieci, tworzą dom mega ciepły, zgodny, uwielbiam się z nimi spotykać, zawsze wychodzę z pozytywną energią. Oboje przed 40. Są katolicką rodziną z mocnym fundamentem w postaci twardego kręgosłupa moralnego, opartego na wierze. Dużo takich związków nie znam, niestety, dużo jest odcieni - związki rokujące po takie które widać że to jebnie.

 

Sam jestem z kobietą 4 lata, młodsza ode mnie o 10 lat, Polka. Ma swoje wady, ale jest to najlepszy związek w jakim byłem. Kobieta ładna z potencjałem na stworzenie dobrego domu, zobaczymy jak nam się ułoży. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, maria napisał(a):

Jasne, tylko co to jest to "dobranie się". Ja raczej nie wierzę w dwie połówki pomarańczy. Wydaje mi się, że są jakieś cechy które sprawiają że konkretne osoby są po prostu bardziej nadające się do związku na życie i zastanawiam się co to według Was są za cechy. Ja typuję pokorę (co słusznie podkreślił @SzatanK), wyrozumiałość, inteligencję. Ale nie wiem, dlatego pytam Was o zdanie :)

 

To będzie moja subiektywna opinia.

 

Trzy zasady:

- ona podoba się mi (pożądania się nie negocjuje)

- ja podobam się jej (pożądania się nie negocjuje)

- nawzajem się nie wkurwiamy.

 

To są podstawy.

 

Raczej dobrze byłoby aby obydwoje mieli w miarę podobne poglądy na świat, podobne wartości i podobny styl życia (moim zdaniem, poza skrajnymi przypadkami, nie przejdzie ona klubowiczka on domator).

 

Kobieta musi uznawać faceta za męskiego (czyli musi ją pociągać fizycznie + być dla niej autorytetem w jakiś sprawach) a facet musi czuć, że Pani jest kobieca (cokolwiek to dla niego znaczy).

 

Obydwoje powinni zrozumieć, że czasem, zamiast mówić, trzeba wysłuchać.

 

Inaczej jest to tylko strata czasu i już lepiej spotykać się na seks bez zobowiązań.

 

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, niemlodyjoda napisał(a):

Trzy zasady:

- ona podoba się mi (pożądania się nie negocjuje)

- ja podobam się jej (pożądania się nie negocjuje)

- nawzajem się nie wkurwiamy.

@niemlodyjoda zgadzam się ale czy nie można tego właściwie skrócić do 2 pierwszych bo jak to działa to chyba można wiele wybaczyć i załagodzić wkurw dosyc szybko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego co zauważyłem, istnieją trzy czynniki świadczące o trwałości współczesnego związku.

 

1. Wspólny kredyt na nieruchomość, który przecież trzeba spłacać.

2. Dzieci, ale jeszcze niepełnoletnie oraz niesamodzielne, trzeba je wykształcić, jakoś wyprowadzić na ludzi, a jak już odejdą z rodzinnego gniazdka, można się rozwodzić, ponieważ było to jedyne to coś, co trzymało owy związek w ryzach i co łączyło mężczyznę z kobietą.

3. Coś co moim zdaniem jest chyba dziś najistotniejsze i najważniejsze, czyli tzw. presja społeczna przejawiająca się strachem przed tym co ludzie i rodzina powiedzą w przypadku rozwodu. Wynikać to może po pierwsze ze współczesnego chowania mężczyzn w kulcie tej jedynej na całe życie co jest tak silnym mechanizmem, że w przypadku całkowitej padaki w związku, całkowicie patologicznych zachowań pani, braku szacunku i jawnego pogardzania swoim partnerem nie pozwala panu z tego związku się ewakuować. Jak to słusznie na forum zostało nazwane: polscy panowie mają w relacjach damsko-męskich coś na kształt syndromu sztokholmeskiego i trwają w złych i destrukcyjnych dla siebie związkach.

Kolejnym czynnikiem jest wygoda pani. Samiec posiada odpowiednie zasoby, które przekazuje na rzecz owej kobiety oraz potomstwa. Jest to bardzo wygodne, gdyż ona sama czerpie z tego niesamowite profity w porównaniu do tego co sama wnosi, czyli w najlepszym wypadku niewiele. W połącznie z syndromem sztokholmskim partnera pozwala to pani jawnie nim gardzić i jeszcze robić na tym dobry interes.

Panie też mają w sobie strach i jest on poniekąd naturalny. Jeśli pan posiada odpowiednie zasoby i w dodatku wygląd oraz wynikającą z zasobów wysoką pozycję społeczną, to inne panie również zerkają na niego przychylnym wzrokiem. Pani oczywiście jest tego świadoma i wie, że jeśli ona w związku zawiedzie i się nie wykaże, to przy odpowiedniej postawie pan może ten związek opuścić i pojść sobie zwyczajnie do innej, ktora okaże się lepsza. Pan mający wybór to co trzyma kobietę w związku w ryzach.

 

Nigdy nie wiemy do końca jak dany związek wygląda jeśłi w nim nie jesteśmy od wewnątrz i nie wiemy co dzieje się za zamkniętymi drzwiami. Obydwoje mogą zgrywać nawet latami udane małżeństwo przed rodziną i znajomymi na pokaz, a we własnym domu żreć się straszliwie i nie rozmawiać nawet latami.

 

Pamiętajmy, że kobiety mają w sobie naturalnie wbudowany mechanizm autodesktrukcji oraz autosabotażu własnego związku polegający na ciągłym testowaniu, wszczynaniu awantur, zazdrości oraz pantoflowaniu własnego partnera, aby następnie nim pogardzać.

 

Osobiście stawiam, że 70-80% współczesnych małżeństw wygląda tak naprawdę jak poniżej:

 

 

 

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 10
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, maria napisał(a):
15 godzin temu, Brat Jan napisał(a):

Ślub to takie traumatyczne przeżycie, że wolę nie pamiętać

Rozumiem, że Twoje małżeństwo nie jest dla Ciebie satysfakcjonujące, tak?

Wyraźnie napisałem, że ślub dodałbym też do tego wesele.

Obie uroczystości mężczyźnie nic nie dają.

Gdybym był przy forsie to wyjechałbym ze swoją narzeczoną z dala od obu rodzin i żył z nią bez ślubnych kwitów.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, maria napisał(a):

chciałabym uniknąć takich teorii i uogólnień, chodzi mi bardziej o doświadczenia/obserwacje "z życia". Jak myślisz dlaczego Twój obecny związek jest udany? Jakie cechy ma Twoja kobieta, które temu sprzyjają i jakie swoje cechy widzisz jako najbardziej umacniające ten związek?

 

No cóż wypada mi zacytować tylko Tołstoja: "Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób".

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maria myślę, że ten trud jest faktycznie czymś spajającym i to, że oboje pracują i się trudzą. Przy tym chodzi też o wspólny szacunek, trzymanie się pewnych rytuałów małżeńskich (randki), liczba dzieci (które są naprawdę dla nich też radością), bycie w Kościele (co uważam osobiście za fundamentalne) itd.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.