Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 04.02.2019 uwzględniając wszystkie działy

  1. Mam dwóch synów. To moi najlepsi kumple. Jak wracam z pracy starszy od razu wiesza się na szyi a młodszy ciągnie za nogawki. Obaj wszystko chcą ze mną robić, na hasło "kto mi pomaga zrobić to czy tamto" zaczynają się przepychanki i rywalizacja Mama generalnie jest im potrzebna do zrobienia jedzenia, cała reszta tylko ze mną. Każda wyprawa na zakupy, robota przy aucie, nawet jakieś drobne prace w firmie - zawsze mam za sobą ogon. Nigdy wcześniej nie spodziewałem się, że synowie mogą dać tyle radości.
    12 punktów
  2. Witam wszystkich serdecznie Chciałbym wam przedstawić mój dzisiejszy dylemat wieczorny, jutro wyjeżdżam w delegacje na x czasu i tak od rana planowałem sobie by wieczorem, obejrzeć filmy / drink / muzyka - jednym słowem zrelaksować się. W południe poszedłem do znajomej na kawkę, było sympatycznie, znajoma zaproponowała bym wieczorem wpadł na małe co nie co, no i tutaj mój misterny plan poszedł ... Pojawił się dylemat co robić, a takich dylematów nie lubię, no i myślę co by tutaj zrobić - z jednej strony fajne ciałko a z drugiej wieczór w samotności przy fajnym filmie i wyciszenie się przed pracą hmm. Siedzę siedzę sobie i przypomniało mi się jak znajomy na moje rozstanie zareagował mój znajomy " pada moje imię ; idź sobie strzep do klopa i zobaczysz reakcje ciała czy faktycznie zależało Ci na niej, czy ochota przeszła ". Zrobiłem jak znajomy polecał i takim o to sposobem, spędzę sobie miło wieczór pod kocykiem, sącząc drinka i oglądając film . Także drodzy koledzy, jeśli martwi was to, że jakaś Panna wam nie odpisuje, czy dała wam kosza, jak mawiał znany chorąży " idź jeden z drugim zwalić do kabiny " i zobaczycie czy dalej o niej myślicie .
    7 punktów
  3. Wręcz przeciwnie. Posiadanie rodziny, w szczególności dzieci powoduje podwójna motywację... Ja odkąd mam synów dopiero porządnie wziąłem się za siebie. Nie dlatego, że musiałem ale dlatego, że chciałem. Zarabiam znacznie lepiej, wróciłem do regularnego sportu ( bieganie, rowery - kupiłem synom, kupiłem i sobie nowy porządny bicykl ) Wróciłem do gry na gitarze, starszy syn też gra ze mną. Zaraziłem dzieciaka bakcylem fotografii, sześciolatek w pełni manualnie, świadomie operuje lustrzanką i głębią ostrości... Najwspanialsze w tym jest widzieć, że jednak dziecko jest częścią ciebie, jeżeli odpowiednio zarazisz je swoją pasją stanie się na pewno lepszą wersją ciebie samego.... Samorozwój jako taki przestał być dla mnie "problemem", nie rozmyślam na ten temat. Stał się częścią życia tu i teraz a dzieci są jego katalizatorem.
    7 punktów
  4. Tak. A niby z kim pojadę pod namiot na wakacje? Komu dam psa pod opiekę? Kto mi pomoże wyciąć choinkę w lesie na święta? Trawa latem sama się nie zetnie... Komu oddam swoją wiedzę? Kobiecie?.... Niech walczą o lepszy świat skoro my go nie stworzyliśmy, względnie popsuliśmy. @Adolf Powtórzę sam za sobą: człowiek boi się jednej tylko rzeczy - przyszłości. Twój/taki strach o przyszłość bliskich powodujący odrzucenie nienarodzonego potomstwa nazwałbym altruistyczną aborcją jednostki i egoistyczną eutanazją ogółu. To ciąży w stronę naturalizmu... (czytaj lewactwa), a Tobie Padre przypisywalbym raczej poglądy transcendentalne. Znów Asnyk, znów pomoże: Daremne żale, próżny trud, Bezsilne złorzeczenia! Przeżytych kształtów żaden cud Nie wróci do istnienia. Świat wam nie odda, idąc wstecz, Zniknionych mar szeregu: Nie zdoła ogień ani miecz Powstrzymać myśli w biegu. Trzeba z Żywymi naprzód iść, Po życie sięgać nowe: A nie w uwiędłych laurów liść Z uporem stroić głowę! Wy nie cofniecie życia fal! Nic skargi nie pomogą! Bezsilne gniewy, próżny żal! Świat pójdzie swoją drogą.
    7 punktów
  5. Nie chorąży, tylko kapitan ?. Swoją drogą, kiedyś kiedyś, chyba ze dwie godziny przeglądałem sobie divy. Skrupulatnie i ze szczegółami wybierałem sobie Panią na jaką mam ochotę. W końcu wybrałem, poszedłem pod prysznic... no i z tego nakręcenia się spuściłem z zaworka ?. Wytarłem się i nie pojechałem. Powinienem tej Pani zrobić jakiś przelew za inspiracje ?.
    6 punktów
  6. Witam Braci. Pokrótce moja historia, która spowodowała, że oczy się szeroko otworzyły. Jest to ostatni związek, parę lat temu. Wcześniejsze były tak schematyczne, że szkoda się rozpisywać, aczkolwiek o jednym z mitomanką być może napiszę. Oczywiście byłem (szczerze to jeszcze trochę tego zostało) piriekrasnym biełym rycarem, jako to przyjaciele zza Buga mówią. Dobry facet, wierzący, że jak się kobietę będzie nosić na rękach, to w zamian dostanie się to samo (no może nie na rękach, ale uczucia, miłość, szacunek, bla, bla. bla). Zawsze szukałem tej "romantycznej" wielkiej miłości. I fakt zdarzało się kilka razy "zakochanie" (czytaj hormony wariowały, tzw. chemia), okupione potem niestety spustoszeniami na psychice, bo laski mnie jechały jak chciały. Ale wracając do tematu. Dziewuszka poznana przy okazji wycieczki do pewnego uroczego miasteczka nad Wisłą. Ja wtedy po przejściach (po związku z mitomanką), rozpaczliwie szukający ciepła, akceptacji, bla. bla. bla, bla. Ona po śmierci swojego byłego (tragiczny wypadek). Jakoś ta chemia zadziałała i zaczęło się coś dziać. Dzieliła nas odległość, ok. 200 km. Ja jedno województwo, ona inne. Na początku wiadomo - telefoniki, wizyty, smski, komunikatory. Potem dziewuszka przeprowadza się do mojego miasta za pracą, nieporównywalnie łatwiej ją znaleźć. Wynajmuje mieszkanie od rodziny praktycznie przez ulicę ode mnie. Warunki idealne, miłość kwitnie. Mieszkamy trochę ja u niej, trochę ona u mnie. Jak chcemy od siebie odpocząć, to każde u siebie. Potem już razem u mnie. Mniejsza o większość. Dziewczę pracuje na państwowym, ja prowadzę działalność, raz jest lepiej raz gorzej. Sielanka trwa. I teraz czego nie zauważyłem mając mega "klapy na oczach". * Laska z typu inteligentnej, całkiem ładnej 7/10 (ja za tamtych czasów spokojne 8/10), ale biernej. Ciągle trzeba było wychodzić z inicjatywą. Jak się nie wyszło, to Pani się nudziła. * 1 czerwona flaga - praktycznie każdy weekend 6 letniej znajomości (związku?) spędzany u rodziców. Rodzice po rozwodzie, mieszkający razem(!). * 2 czerwona flaga - laska strasznie zapatrzona w tatusia. W sensie, że "ona musi jeździć, bo trzeba tacie pomagać, a mama nie pomaga". NIGDY nie zostałem zaproszony żeby pojechać, mimo że proponowałem prawie non stop. * 3 czerwona flaga - nigdy żadna prośba z mojej strony nie była spełniana. Zawsze to ona się nudziła, a ja miałem się dostosować, zorganizować, zapewnić rozrywkę. i tak to szło, ale człowiek tego nie widział. Szukałem "stabilizacji". Pojawiły się wspólne plany - dom, działka, może jakieś dzieci. "To weź kredyt na siebie, bo ja nie mam zdolności". To ostatni rok "pożycia". Przy czym, nie mieliśmy parcia na ślub, a przynajmniej tak mi zawsze komunikowała, że dla niej to nie jest istotne. Dodatkowo warto wspomnieć, że 90% naszego "pożycia" było generalnie na mój koszt. Pech chciał że zdarzył się wypadek samochodowy. Obrażenia niegroźne, ale upierdliwe wymagające operacji rehabilitacji. Pół roku z życiorysu. Co robi Pańcia? Dzwonię ze szpitala. "Kochanie miałem wypadek, wszystko ok, ale wpadnij." PANIKA "Ale jak to? Ja nie mogę! A w ogóle to u przyjaciela jestem, bo mu piec wybuchł. No nie mogę!" Rozłączyła się. Jaki przyjaciel? O co k... wa chodzi? Ok. 2 dni w szpitalu. Tel. nie odbiera, sms-y nie odpisuje. Wracam do domu. Jest. Pytam o co come on? Czeski film czy jak? "No bo ja nie mogłam, rozumiesz, bla. bla. bla". Typowe pierdololo. Ok. Biały rycerzyk wybaczył.... 2 miesiące później ukochana przychodzi i mówi "Kochanie jestem w ciąży...". Pierwsza reakcja "To cudownie! Ale, ale.. jak k...wa? W ciąży? Przecież dzieci nie planowaliśmy?" (A ostatnie uczciwe bzykanko było przed wypadkiem, czyli dwa miechy wstecz.). "No wiesz, nie z Tobą..." i płacz. Czara goryczy się przelała. Wyp... z mieszkania... Małe dochodzenie potem. Okazało się że przyprawiała rogi od blisko roku z panem dyrektorem z instytucji w której pracowała. Dyrektor ponoć kwiatki, sratki, czekoladki, skakał dookoła, aż wyskakał. Nie tyle się załamałem, ile zapadłem w sobie. Ten związek kosztował mnie poważne problemy z nerwami (nerwica lękowa - pojawiła się z dnia na dzień). Przez 4 lata byłem żywym trupem, który miał problem z wykonywaniem najprostszych czynności. Pogrążyłem biznes, pracowałem za grosze żeby jakoś koniec z końcem związać (facet z 2 fakultetami z branży IT). Znajomi i rodzina w głowę się pukali co ci jest. Znikąd wsparcia - to też temat na osobny post. Teraz powoli doszedłem już do siebie. Zająłem się sportem, znalazłem hobby, pasje, szybko odbudowałem status finansowy. Psychika się wzmocniła, nerwy zregenerowały. Ale skutkiem ubocznym jest dobrowolna asceza. Boję się bzykać laski, bo boję się zaangażowania emocjonalnego. Miałem przez ostatnie lata mnóstwo niewykorzystanych okazji. wystarczyło tylko sfinalizować temat. Ale uprzejmie mówiłem NIE, kończyłem zabawę na flirtowaniu, laska trafiała do (jak to określam) "paszteciarni" (fajna, ale nie rucham). Innymi słowy facet który w życiu przeleciał conajmniej dziesiąt panienek, ma teraz skrupuły? Lęk? Obawę? Że jak puknę, to mi zacznie zależeć i zostanę ponownie wyrolowany. No czas najwyższy nad tym mocno popracować, a widzę że te forum (niedawno odkryte) może w tym całkiem dobrze pomóc. Tyle przydługiej pisaniny. Mogę jeszcze dodać, że mam 40 parę lat, więc pewien bagaż doświadczeń jest, ale i zasoby pewne też. Historia z laską zaczęła się jak miałem 33, ona 28. Ku przestrodze ile lat życia można sobie zbabrać i jak psychicznie się rozwalić. Szczególnie jak ktoś jest tym wyjątkowo dobrym rycerzykiem.
    6 punktów
  7. Jak widać wzrost w drugą stronę też jest ważny?
    5 punktów
  8. @SzatanKrieger 2-3 lata wyjęte z życia, zero znajomych, praca po kilkanaście godzin. Za darmo nic nie ma. Według mnie młodzi nie potrafią tak pracować. Może w Azji, tam jest inna kultura, kult pracy i dorabiania się. Poza tym miałem plus w postaci domu po rodzicach. Mogłem skupić się na pracy przy minimalnych wydatkach. Czas rozkręcania biznesu to całkowity zjazd jeśli chodzi o socjalizację. Najchętniej siedziałbym w domu ale specjalnie co weekend wyjeżdżam, jadam w restauracji, robię głupie rzeczy żeby całkowicie nie zamknąć się w sobie. Odnośnie zarobków to wystarczy wejść na themeforest. Można namierzyć ludzi (facebook, insta), ich codzienne życie to fala i deska, podróże etc. Najcześciej działają jednoosobowo, co kilka miesięcy dodają coś do sprzedaży i tak żyją. Dużo jest kobiet. Na pierwszy rzut oka jest to fajne, jak to osiągniesz to nie wiem. Widzę siebie w wieku 60 lat, taki dziadek na plaży, sam. Dla mnie czegoś brak. Myślę, że jest to dziecko. Podsumowując. Nie znam nikogo kto żałowałby, że ma dziecko. Wiadomo, są różne momenty, choroby etc. ale taki jest sens życia.
    5 punktów
  9. @Jan III Wspaniały Hehe spoko, chociaż mimo wszystko sobie wyobraziłem jak koleś idzie do divy, poleruje sobie torpedę pod prysznicem, następnie mówi dziękuje i wychodzi Jakbym był divom to chyba do końca życia bym tego nie zapomniał ?
    4 punkty
  10. Kontak oczywiście urwałem. Ale... mniej więcej po roku dostałem sms-ka: "Mieszkam sama z rodzicami. Może masz ochotę na kawę?". Nic nie odpisałem. Trafiło się, że chwilę później zmieniałem numer. Większość starej książki telefonicznej poszła do kosza. Wzruszające, prawda?
    4 punkty
  11. Sporo osób tutaj wartościuje dziecko jako ważniejsze, lub przeciwnie - obawia się że nie będzie dość ważne. Taki sam człowiek jak ja. Takie samo prawo do życia. Każdy inny, wszyscy równi. Dlaczego uważacie że dziecko miałoby być przed wami? Mniej ważne? Nie może być po prostu równe? Brak informacji też jest informacją; powstrzymanie się od działania jest działaniem. A jeżeli istnieje potencjalne dziecko, które nie przyszło na świat? Wtedy nie powołanie go do istnienia - czy też nie jest egoizmem? To co mówił Joker do mafiozów: jeśli jesteś w czymś dobry, nie rób tego za darmo. W czym jesteś naprawdę dobry? Znajomy lubi czyścić i odnawiać stare zegary z kukułką, i wychodzą spod jego ręki prawdziwe cudeńka. Dzisiaj na portalu sprzedaje odnowione za dwa razy cenę kupna, zysk przeciętnie to kilka tysięcy na jednym zegarze za miesiąc pracy - takie hobby wieczorowe. Uwzględniając drobne poprawki, podpisuję się obiema rękami. Ludzie którzy widzą sukces, nie widzą wyrzeczeń i kosztów jakie za nim stoją. Czasu, możliwości, zdrowia. Rodziny, którą kłuje w oczy sukces. Znajomych z dawnych lat, z którymi nie ma już o czym rozmawiać. I dzieci... potencjalnych, bo nie starczyło kiedyś czasu.
    4 punkty
  12. A co mają nasi martwi przodkowe z przedłużenia swojej? Zresztą rozmnażanie się, jest najbardziej prymitywnym imperatywem biologicznym. Ale w zasadzie nie wiadomo po co i komu potrzebnym, czyniąc organizmy (jak to określił Dawkins) "maszynami przetrwania genów" (więc osobnik się nie liczy jako "osoba" a częściej jako Puszka Pandory). Ulegając biologii, stajemy się tylko nośnikiem czegoś i "niewiadomopoco". Gdybym znał (oczekiwane) odpowiedzi na parę pytań, być może zdecydował bym się na potomstwo. Tu ich nie poznam, więc - nie, żadnych własnych dzieci. Profilaktycznie, zwłaszcza że odpowiedzi, co bardzo prawdopodobne, mogłyby mnie nie urzec. Kolejna sprawa - skoro myślimy w kontekście "przedłużenia własnej linii genetycznej", to podobnie myśleli (to sformułowanie jest potencjalnie grubym nadużyciem) nasi przodkowie. Więc czy moje geny są moje czy ich? Dobra, wiadomo, że dzięki rekombinacji są w jakimś stopniu moje, ale zrekombinują się w następnym osobniku i już nie będą moje. Nie rozmnażamy się przez klonowanie przecież. Chodzi o to, że przekazujemy nie siebie, tylko jakiś fragment tego co "niesiemy" tylko po to, żeby przyroda to przetestowała na ile jest skuteczne dla propagacji i przetrwania i albo zmiotła (zabiła) albo promowała określone cechy dalej. Rozmnażanie to jeden wielki logiczny nonsens.
    4 punkty
  13. A to może się zdarzyć taka dama w życiu co po zwaleniu konia nadal się o niej myśli?
    3 punkty
  14. I kto powiedział, że kobiety nie są w stanie sobie poradzić w takiej sytuacji. (kliknąć i obejrzęć)
    3 punkty
  15. Swoją drogą nie wiem czy tylko Ja tak mam, czy bracia również, jednak u mnie z wiekiem ciało kobiety już przestało tak kręcić. Nie wiem czy to wina przebiegu ( trochę tych kobiet nagich się widziało i obracało ) czy to wina porno, jednak zdecydowanie wolę kobiety ubrane w jakieś seksi wdzianka, niż kobietę typowo nagą.
    3 punkty
  16. Na twarzy jest z reguły makijaż. Więc sprytnie może on zmylić. Twarz bez makijażu dopiero broni się sama.
    3 punkty
  17. dzisiaj ćwiczyłam warkocze w różnych wersjach, oto efekty: Muszę się nauczyć też tej techniki: http://www.hairbyjul.pl/2016/07/pancaking-warkocze-efektem-wow.html ale już mnie ramiona bolą od układania tych włosów dzisiaj.
    3 punkty
  18. A to ja ciebie przebiłem, bo u mnie w połowie lipca było 7. No i też nie zamierzam wchodzić w związek, ale jakieś spotkanie od czasu do czasu dla zwiększenia doświadczenia może być.
    3 punkty
  19. Otóż to. Matki z dziećmi też czasem mają dość i tęsknią za czasami spokoju. To zupełnie normalne zjawisko. Mając dzieci myślisz przede wszystkim o ich szczęściu Twoje schodzi na dalszy plan. Potem mijają lata i plujesz sobie w brodę, bo niczego nie przeżyłeś, doświadczyłeś tylko rodzina. W Polsce dzieci służą jako ,, najemnicy do spłacania długu " tylko nikt nie da Ci gwarancji, że te dzieci zostaną w przyszłości w kraju jaki polityk Ci ja da? Dlatego zamiast tego 500+ i innych głupot Państwo niech stworzy warunki, aby było tu dobrze. Wtedy będzie tyle dzieci, że przedszkoli braknie. Wczoraj znajomy wysłał mi gazetkę ze sklepu elektronicznego w Niemczech. Telewizor 55 cali 350 euro... Niemiec za jedną wypłatę kupi 4 telewizory a Polak?. Trochę odbiegłem od tematu natomiast tu też leży problem iż ludzie nie chcą dzieci. Brak kasy.
    3 punkty
  20. @loh-pan Wiesz jest też kwiestia tego, że człowiek spełniony w podstawowych sprawach chce się swym szczęściem czy materialnością dzielić, gdy nie można tego robić to sprawia nam to ból. Zastanów się może czy nie chciałbyś otworzyć jakiegoś ośrodka dla dzieci, które by potrzebowały Twojej pomocy. Ewentualnie możesz również otworzyć ośrodek dla wybitnych jednostek, które mają potencjał do rozwoju i tego chcą od namłodszych lat ale siedzą w bidulach. Dla takich dzieci - przynajmniej części stałbyś się kimś ponad opiekuna czy ojca, dla nich byłbyś kimś kogo nigdy nie mieli i ich wzrost oraz rozwój byłby dla Ciebie nagrodą najwyższego rodzaju Nie byłbyś ich biologicznym ojcem ale ojcem ich nowego staru i sukcesu, mógłbyś przelać tą miłość na te dzieci. Są rozwiązania, ewentualnie polecam kraje azjatyckie, tam to zaraz Cię wyhaczy jakaś. Widzisz u mnie jest odwrotność ja teraz właśnię pragnę pieniędzy, rozwoju, szukam inspiracji do zarabiania, nie wiem w którym kierunku się udać, mogę pracować wiele godzin dziennie ale musi to mieć dla mnie sens, tak wiem iż pieniądze nie są celem życia ale potrzebuję ich do realizacji wewnętrznych celów.
    3 punkty
  21. @Obliteraror Moja praca to 4-5 dni przez jeden tydzień i później max 2h dziennie przez resztę miesiąca. Czasu mam od groma... Pewnie, że można to spożytkować na siedzenie przed ekranem (gierki, seriale) ale jaki sens skoro pracuję przy komputerze? Staram się wyjść na zewnątrz i szukam tego typu zajęć. Problem w tym, że na prowincji, na wsi, trochę ciężko coś znaleźć. Wiem, że człowiek pracujący na pół etatu i zarabiający kilkanaście tysięcy a do tego narzekający to jakaś abstrakcja. Nie wymagam zrozumienia, tego nie da się pojąć. Po prostu uczucie pustki i tyle, nie czuję się spełniony. Na teraz spełnienie dałby mi dzieciak, pomimo zła tego świata widzę sens w posiadaniu potomstwa.
    3 punkty
  22. Pancie wzajemnie nakręcają się i dowartościowują na tych babskich spotkaniach. Nie przyjmując do wiadomości, że jako kobiety 30+ wypadły już z rynku matrymonialnego i przegrały z konkurencją w postaci 20+. Uroda już przeminęła ale wymagania nadal nierealne, w połączeniu z charakterem, głupotą i pustką wewnętrzną, których większość mężczyzn nie akceptuje. Myślę podobnie, takie przechodzone panny są dobre do seksu (mają duże przebiegi i doświadczenie). W związek, nawet krótki bym z taką 30+ nie wszedł.
    3 punkty
  23. Poki co to wybacz ale uważam, ze to Ty o niej myślisz a dlaczego? To jest myślenie właśnie o swojej pupie lecz nie tylko to ale daleś do zrozumienia chłopakom, że nie życzysz sobie by oni mieli dzieci czyli atakujesz ich wolną wolę, uważam to za podłe i chamskie oraz blokujące własnych synów. Uważam, że może to być przejawem tendencji do autodestrukcji, ktorą mozesz rzutować na synów. Niech oni mają wnuków lub nie mają, nie zabieraj im wolnej woli. Ja osobiście bym chcial mieć dzieci ale tylko z naprawdę świetną kobietą, z którą bym sie rozumial bez słów (w takim dużym skrócie). I życie to nie choroba tylko dar, zawsze można z niego zrezygnować i je zakończyć. Pozdrawiam.
    3 punkty
  24. Nie zgadzam się z autorem wątku. Nie ma znaczenia czy to program randkowy, czy podchodzenie na ulicy i w klubie. Zawsze łatwiej mają przystojni/z wysokim statusem/kasą/cechami przyciągającymi kobietami. Czy Ty myślisz, że brzydal podejdzie na ulicy i osiągnie oszałamiające wyniki? Otóż, nie osiągnie. Jeśli facet z jakiegoś powodu (my nie musimy go znać) podoba się kobiecie, to uwierz mi, iż nie znaczenia czy napiszesz do niej na tinderze, na facebooku czy zagadasz w pubie. Poniżej przykład z ostatnich dni. Postanowiłem trochę porandkować i uderzyłem w kilka miejsc. Na dole kolejne panny i jak je poznałem: 1. Napisałem od czapy na facebooku. Gdzieś mi mignęła. Spodobała mi się. Wysoka, świetne nogi, twarz w porządku. Młoda studentka. Było spotkanie. Szanse na kolejne 50/50. 2. Koleżanka z byłej już pracy. Od zawsze czułem, że jej się podobam. Też 21 lat (gdzie są teraz ci, którzy twierdzą, że takie panny nie umówią się z kolesiem w wieku 34 lat? Czekam na was). Zmieniłem robotę. Odezwała się sama po około 2 tygodniach od zakończenia pracy w tamtej firmie. Zagaiła na temat, który wie, że jest dla mnie ważny. Powiedziałem, że mogę opowiedzieć i pokazać, ale sam na sam i indywidualnie. Dzisiaj było spotkanie. Szanse na kolejne spotkanie 90/10 (jeśli będę chciał to będzie). Fajna dupeczka. Raczej nie chciałbym na długi związek, ale na miłe spotkania wymarzona. W pracy nigdy nie chciałem do niej świrować. Nawet nie wiem czy ma teraz kogoś. Jak ma to widać jak duże nadzieje w tym pokłada . 3. Ma być spotkanie w sobotę. I raczej będzie, bo dziewczyna jest ewidentnie zainteresowana póki co. Jak "poznałem"? Mignęła mi na fejsie, ładna, inteligentna twarz, dobrze się wysławia. Napisałem po prostu, że to może dość zaskakujące, piszę znienacka, ale chcę się z nią spotkać. Konkret. Ma teraz sesję, poczekaliśmy z tydzień i zaraz po ostatnim egzaminie (kolejnego dnia) mamy spotkanie. 4. Ma być spotkanie w niedzielę, bo to inne miasto. Kiedyś ją poznałem na żywo gdy szukałem dziewczyny do zdjęć. Modelka. Pozuje sporo. Fajna dupeczka. Wtedy gdy ją poznałem miała kogoś. Potem gdy odezwałem się po pól roku nie omieszkała nie wspomnieć od razu, że rozstała się z chłopakiem. Oczywiście nie pytałem o to w ogóle, sama od razu wypaliła. W grudniu napisałem, że w styczniu będę w jej mieście i kawa mi się należy. Zgoda. Nie odzywałem się. Wczoraj zaproszenie mnie do polubienia jakiejś strony na fejsie. Aha, myślę sobie. Napisałem do niej, jadę tam w niedzielę, będzie spotkanie jeśli niczego nie odwali na sam koniec. Ma sesję, ale "chwilę chętnie znajdzie". Jak widać poznałem i tak, i tak. Zagadałem do kilku fajnych dup na fejsie. Część mnie spławiła, ale dokładnie tak samo byłoby na żywo. A część się ze mnie spotkała/spotka. Co ważne, żadna z nich to nie jest jakiś pasztet. Ładne dziewczyny. Wszystkie młodsze ode mnie o 10-15 lat. Najważniejsze jest to, że wiem, iż jeśli nawet każda z nich mnie oleje, to za chwilę i tak pojawi się inna jeśli tylko zrobię cokolwiek w tym temacie. Zero napięcia. Pełen luz. Ostatnio mniej wychodziłem i randkowałem, poczułem chwilową chęć na takie przygody. Dodam, że w sieci mam dosłownie 2 zdjęcia. Amatorskie. Żadne piękne i wystudiowane pozy. Nie mam konta na żadnej aplikacji randkowej. Mnie nie interesuje, że do tych lasek (każda to co najmniej 6 albo 7 i wyżej) świruje pewnie masa innych gości. Mam to w dupie. Jeśli chcą iść w tango ze mną to ok, jeśli nie to też ok. Wolny wybór.
    3 punkty
  25. Geniusz. Niby tak płytkie ale jak bardzo głębokie :D:D:D
    2 punkty
  26. Bardzo różnie. Mam przesympatyczną znajomośc z pewną damą, ktora z twarzy wygląda hmmm jakby to tu delikatnie ując - o już wiem - nienachalnie. Ale reszta - bajka. Ideał kobiecych kształtów. Dupeczka krągluteńka, cycuszek znaczący i ani trochę nie zwisający, nózki zgrabniutkie. Znam również damę, ktora gdyby wstawiła zdjęcie tylko twarzy - to uznana zostałaby za okolicę dychy. Z tym że co z tego skoro reszta u niej niczym u faceta. Ani cycka, ani bioder. Wniosek jest jeden - tu reguł nie ma żadnych. Najczesciej jednak jest tak, że losując dowolną kobietę z określonej populacji - zawsze możesz się przypierdolić do niedostatków urody w dowolnym miejscu jej ciała. No ale ja akurat nigdy nie byłem przesadnie drobiazgowy w takich kwestiach - i jak już wspomniałem - biorę kobiety takimi jakie one są a nie takimi jakimi chciałbym by były Wspominałem już. Z tymi przecietnymi myszkami, ktorych tysiące. Kasjerki z Biedronek, księgowe w niewielkich firmach, nauczycielki ze szkół gminnych i długo by wyliczać.
    2 punkty
  27. Wybacz, widocznie wysnułem zbyt daleko idące wnioski. Czyli zaczyna Ci zależeć? w takim układzie musisz mieć jakieś braki emocjonalne, dlatego pragniesz kobiet aby to zaspokoiły, może dzieciństwo, pomyśl. Lęk przed kobietami, nie jest tak naprawdę przed kobietami, ale przed odrzuceniem przez nie, mężczyzna odrzucony przez kobiety zaczyna kwestionować siebie, bo to uderza w jego ego, jako zdobywcy, męskość, dlatego tak boli, wyjściem z tego typu sytuacji moim zdaniem może być świadomość tego że cokolwiek się wydarzy jestem wartościowym człowiekiem. Jeśli masz tą świadomość, to w interakcji z kobietami nie potrzebujesz ich jako katalizatora, czy zaspokojenie swoich emocjonalnych braków, rozmawiasz z pozycji kogoś innego, co generalnie przekłada się na efekt końcowy.
    2 punkty
  28. Kiedyś interesowałem się psychologią. Obrałem sobie za cel stać się niezależnym, w pełni świadomym człowiekiem. Byłem nastawiony na tzw. sukces... Zawodowy, finansowy i ewentualnie osobisty/rodzinny... Z psychologią jednak jest pewien problem, gdyż nauka ta prowadzi człowieka do maksymalnej eksploatacji własnego ego... I nie ma w tym litości. To jest jak narkotyk. Niestety taka postawa do niczego nie prowadzi. I tak każdego czeka kres egzystencji. Straszne jest przeżyć całe życie jako niewolnik własnych pragnień...
    2 punkty
  29. Ja mam naturalnie kręcone włosy koloru blond. Namiętnie je prostuję, większą część włosów daję na prawą stronę bo lubię mieć prawe oko zakryte. XD Czasem zrobię wysoki kucyk. I tyle. Jak mieszkałam z mamą to miałam piękne warkocze. Teraz nie. A kolor jaki mam na włosach zależy od mojego fryzjera, jestem jego modelką od włosów i ostatnio miałam zielone. ? Teraz mam naturalny blond ale bez warkoczy. :<
    2 punkty
  30. Prawie 40-tka i bardzo żałuję, że nie mam. Najgłupsza rzecz jaką zrobiłem w życiu. Mam na myśli zaniechanie, wieczny strach, uważanie etc. Życie bez dzieci to zarabianie pieniędzy, wymyślanie hobby dla zabicia czasu, bez sensu. Bywały gorsze czasy, wojny, pańszczyzna, niewolnictwo etc. Obecnie nikt nie chodzi głodny, rozdęty socjal i jeszcze jakieś głupie wymysły. Piszę również o sobie. Na szczęście Afryka i Azja nie mają tego typu problemów.
    2 punkty
  31. Łosz kurłłła, srogo! No ja na takie rzeczy odpowiadam z bezdyskusyjną dumą i pewnością: - Zajebiście nie? I w przypadku dalszych podśmiechujek dalej trzymam niezachwianą opinię: - Mi się podoba. Jest naprawdę super. Zakładam, że byłeś u męskiego fryzjera a nie np. zafarbowaleś włosów na niebiesko. Po tym krótkim wpisie zauważam w w Tobie 2 cechy: - Jesteś super wyczulony na ludzkie emocje (wyczuć w glosie politowanie? Wow!) To można fajnie wykorzystać! - Jesteś podatny na własne wyobrażenie jaką jakiś obcy człowiek ma o Tobie opinię - wkurwia Cię jak jakiś koleś coś mówi - Spoko, to się leczy. A poza tym tu masz dokładnie napisane co trzeba zrobić:
    2 punkty
  32. Tak... ...i nie ? To nie jest tak, że "jedno wielkie pasmo bólu i cierpienia". Taka narracja przywodzi mi jako żywo becię i jej cierpiętnicze "przez ostaaatnie oooosiem laaaat.... poooolski naaaaród...". Tego typu podejście sprawia, że faktycznie, przejebane w życiu masz ? "Cieszmy się z małych rzeczy" <-- tak to tu postawię. I nic więcej nie dodam. Co do samego zestawienia świadomości RP vs świadoma decyzja o posiadaniu dziecka... No cóż - tu byłoby duuuuuuuuuuuuuuuuuużo gorzej. Może to i dobrze, że pewne rzeczy zrobiłem za młodu, kiedy człowiek był głupi i pewne działania uznawał za naturalną kolej rzeczy...
    2 punkty
  33. Czytam te wasze odpowiedzi, tak życie jest złe i męczące, ale idąc tym tokiem rozumowania to po co jeszcze żyjecie? Zróbcie sobie "spóźnioną aborcję" na którą nie zdecydowały się wasze matki. Po co zabiegi żeby poruchać? Po co te trudy podnoszenia kwalifikacji i dążenia do dobrobytu? Po co te starania i wylewanie potu o lepszą sylwetkę? Zrobić sobie "eutanazję" i wszelkie problemy tego świata łącznie z niezdobytymi kobietami i majątkiem znikną.
    2 punkty
  34. Oczywiście że tak. Dzieci to na pewno obowiązek, ale też radość, jakiekolwiek by nie były, tu nie chodzi o ta pierdoloną szklankę wody, ale o wychowanie silnego i zdrowego człowieka, chęć podzielenia się z nim swoim życiem, doświadczeniami, formowaniem go, kształtowaniem i tak dalej.
    2 punkty
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.