Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Pogadajmy na ten temat. Jak uważacie, czy bez spełniania tej potrzeby można się nabawić pierdolca, a dzięki niej uleczyć swoją psychikę? Wyobraźcie sobie coś na zasadzie simsów i paska potrzeby 'opiekuńczości'. xD Czy kobiety mają tą potrzebę silniejszą od mężczyzn? Czy współczesny feminizm stoi za zaprogramowaniem kobiety tak, by lekceważyły tą potrzebę przez co są nieszczęśliwe/wariują i nie wiedzą czemu, przez co rozwala się bardzo wiele rzeczy? Czy mężczyźni lekceważą u kobiet tą potrzebę i wyręczają kobiety (tj. sami mają silną potrzebę bycia opiekuńczym, niezrównoważoną)? Czy nawet te 'męskie kobiety' mają taką potrzebę (wg mnie tak)? Czemu tzw. typowe karyny nie wykazują opiekuńczości tylko kontrolę i roszczeniowość, czy chodzi o słabość (podległość) ich facetów czy też były źle wychowane i są źle nastawione do świata? I jeszcze czy to raczej cecha ludzi słabszych (beta), coś na zasadzie 'ja się będę opiekować to i mną się zaopiekują' czy jest to zupełnie zdrowa i uniwersalna potrzeba?

 

Bezpośrednio do użytkowników/czek - czy macie tą potrzebę, na ile silną, czy ją zaspokajacie czy nie macie takiej możliwości, a może przenieśliście ją z ludzi na coś innego lub opiekę nad zwierzęciem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem bardzo opiekuńczy z natury i to się sprawdzało w związkach z kobietami w miarę normalnymi, tj. takimi, które dają sobie pomóc, czy po prostu przyzwalają sobie na bycie obiektem opieki, pomocy, wyręczenia w czymś. Na takiego mnie wychowała matka. Niestety, z racji bycia DDRR + parentified child, wpadałem w związki z kobietami turbosamodzielnymi, które nie pozwalaly sobie samym przyznać, że nie są samowystarczalne, w związku z czym alergicznie reagowały na opiekuńczość (syndrom "sama sobie poradzę"), pomoc itp. Miały tak obie kluczowe w moim życiu kobiety - exżona oraz pierwsza a zarazem ostatnia exgf. Lub też zawsze coś wychodziło nie po ich myśli, nie na ich jedynie słuszny sposób (to już tylko exżona).

 

Jednocześnie jako typowy INFJ z reguły nie dbałem w związkach o potrzeby własne, a jeśli - to zawsze z wyrzutami sumienia bo to egoizm (=zuo) i najważniejsze, żeby myszka była szczęśliwa.

 

Obecnie od 9 lat przelewam opiekuńczość na córkę, a poza tym planuję wzięcie kota.

 

W ramach autoterapii probuję w pewnym sensie przekierować tą potrzebę dbania o kogoś na wektor zwrotny, na siebie, ale do tego potrzebna jest w miarę dobra samoocena, a z tym u mnie krucho i co raz dochodzę do wniosku, że o mnie samego dbać nie warto. Potem się ogarniam, że nikt o mnie i moje potrzeby nie zadba tak jak ja sam. I tak w kółko - ad mortem dephecandum, jak mawiali Rzymianie. 

Edytowane przez Feniks77
  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, bydlak napisał:

Mężczyźni czują się pewnie w świecie, mają oni natomiast potrzebę opiekowania się, w związku z czym nie mają problemu z wzięciem sobie mniej zaradnej kobiety za żonę.

Obawiam się, że autorce chodziło o to samo ?

2 godziny temu, bydlak napisał:

Tak, potrzeba opiekuńczości jest u kobiet o wiele wyższa niż u mężczyzn, czemu dowodzi fakt, że kobiety szukają mężczyzn zaradniejszych od siebie, lepiej zarabiających, starszych. Gdyby same czuły się wystarczająco pewnie, to brałyby sobie romantyka piszącego wiersze z ładną buźką.

Kobieta musi myśleć w przód, bo w razie czego ponosi odpowiedzialność nie tylko za siebie (jeszcze ewentualne dzieci). Weźmie taka jakiegoś biedaka z minimalną i co? Mają głodować? Ale nawet to nie zapewnia kobiecie bezpieczeństwa. Jak trafi się cwaniak, to łatwo się w tym kraju wymiga od alimentów, nawet małżeństwo niewiele pomoże ;) 

 

3 godziny temu, Bruxa napisał:

Czy kobiety mają tą potrzebę silniejszą od mężczyzn?

Myślę, że mają znacznie silniejszą potrzebę, głównie z racji instynktu macierzyńskiego. Również podejrzewam, że ta "potrzeba opiekuńczości" znaczy trochę co innego z punktu widzenia kobiety i mężczyzny, trochę inaczej się przejawia. 

3 godziny temu, Bruxa napisał:

Czy współczesny feminizm stoi za zaprogramowaniem kobiety tak, by lekceważyły tą potrzebę przez co są nieszczęśliwe/wariują i nie wiedzą czemu, przez co rozwala się bardzo wiele rzeczy?

Feminizm jest słuszny, nie wiem i chyba już nie chcę wiedzieć, dlaczego niektórzy tak uparcie chcą się cofać. Ja idę naprzód. Facetów jestem w stanie zrozumieć - tracą swoje przywileje na rzecz równości, ale kobiety? Kobieta samodzielnie myśląca i nieulegająca presjom z zewnątrz doskonale wie czego chce i nie da się ponieść chwilowym trendom. Nie wiem, jak to działa u innych, ale mnie feminizm niczego nie narzuca, wręcz przeciwnie - daje wybór i szansę. Mogę zostać bezdzietną bizneswoman z kotem, własnym mieszkaniem i innym kochankiem co tydzień, mogę zostać kochającą żoną, matką trójki dzieci z domem, białym płotkiem i pieskiem oraz wiele innych wariantów. Jeśli kobieta nie słucha samej siebie przede wszystkim, tylko pozwala robić sobie papkę z mózgu przez media, politykę, religię itd. (które działają od zawsze i od zawsze programują ludzkie mózgi) to czyja to wina? Nie ma co zwalać na feminizm. Nikt nie musi być w każdym momencie życia stanowczo zdecydowany co do wyboru swojej ścieżki, ale chyba większość jakieś z grubsza plany ma... Chociaż, kilka dni temu ktoś wrzucił badania w innym temacie, o tym jakoby jakiś procent ludzi w ogóle nie snuł refleksji nad swoim życiem, nie rozmyślał. Byłam zdruzgotana. Cienko to widzę. 

 

Tak, w większości ludźmi trzeba sterować, bo sami nie będą wiedzieli, co ze sobą zrobić. Jednak chciałabym, żeby to powoli znikało, to kolejny kroczek w naszej ewolucji :) 

 

4 godziny temu, Bruxa napisał:

I jeszcze czy to raczej cecha ludzi słabszych (beta), coś na zasadzie 'ja się będę opiekować to i mną się zaopiekują' czy jest to zupełnie zdrowa i uniwersalna potrzeba?

To nie jest cecha ludzi słabych, tylko ludzi silnych! Słabi nie są w stanie dawać czegokolwiek od siebie. Niby jak egoiści mogą się przysłużyć światu? Nie mogą z definicji. 

 

4 godziny temu, Bruxa napisał:

Bezpośrednio do użytkowników/czek - czy macie tą potrzebę, na ile silną, czy ją zaspokajacie czy nie macie takiej możliwości, a może przenieśliście ją z ludzi na coś innego lub opiekę nad zwierzęciem?

Mam skłonności do matkowania. Z natury chcę ludziom pomagać, rozwiązywać za nich ich własne problemy, dogadzać, dawać wsparcie, za co już wiele razy dostałam po uszach. Ludzie nie mają za grosz wdzięczności. Lekcja przyszła stosunkowo wcześnie, niestety nadal pomagam, gdy uznam to za konieczne, ale przynajmniej już nic nie oczekuję w zamian. Wiem, że ludzie nie lubią, gdy im się wpie****a w życie, ale naprawdę czasem żal patrzeć jak bardzo sobie nie radzą. W 99% moja pomoc jest skuteczna, dlatego może nadal to robię. Przynajmniej w małym stopniu im to poprawi życie. 

Potrzeba opieki jest ogromna, przeleję na wszystkich: na faceta (za co też mi się dostanie, bo będzie mu za dobrze i za nudno ;)), na dziecko, na znajomych, na zwierzęta... Pieska wychowałam na przytulasa ? Przynajmniej tyle dobrego. 

 

Ja w swojej opiekuńczości muszę znaleźć umiar i doskonale o tym wiem. 

 

Tak więc podsumowując: zaspokajam swoją potrzebę, ale w dość patologiczny sposób Xd. 

 

A czy dałabym się sobą zaopiekować? Z pewnością, ale na pewno nie stłamsić i zdominować, niektórzy faceci niestety nie rozróżniają ?

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam potrzebę opiekuńczości i zarazem bycia zaopiekowaną. Dwoistość taka... I raz szala przechyla się na jedną stronę, raz drugą...  Raz jestem opiekuńcza dla swego dziecka i swego pana niczym włoska mamma, i dopieszczam ich, aż im nosem wychodzi.  Innym razem czuję się jak Sierotka Marysia, więc wiszę na szyi mego faceta i nie mogę się odkleić a wtedy on bierze mnie w taką opiekę, że nie wiem, gdzie sufit, gdzie podłoga. Taka opieka naprzemienna u nas ;) 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lubię się opiekować ludźmi, z którymi jestem związana w jakiś sposób (bratanice, przyjaciele, rodzina, zwierzęta, partner). Natomiast musiałam nauczyć się powstrzymywać od dbania o każdą napotkaną jednostkę, bo inaczej można zapomnieć o sobie, dodatkowo jest się wtedy łatwym celem wampirów energetycznych. Mam za to duży problem w pozwalaniu na zaopiekowania się mną, dawniej wręcz kojarzyło mi się to z czymś upokarzającym, totalną słabością i żenadą, podświadomie czułam, że na to nie zasługuję. Jednak miałam świadomość, że to nie jest normalne, więc zaczęłam pracować nad tym. Jestem w stanie sobie na to pozwolić jeżeli jestem z kimś związana emocjonalnie i ufam tej osobie. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że mam tę potrzebę. Lubię dbać o to co mnie otacza, nie rozwala mnie jednak wewnętrznie skłaniając do idiotycznych zachowań typu zachodzenie w nieplanowaną ciążę. Wykorzystuję ją opiekując się sobą, bratem, zwierzętami, domem i jak mogę to ukochanym. Uwielbiam widzieć zadowolenie tej drugiej strony (no dobra, w przypadku przedmiotów własną satysfakcję czystością i symetrią), jak ktoś jest chory to mi ciężko usiedzieć na tyłku, bo bym tylko pytała czy czegoś chce, pomagała wyprzedzała wszelkie potrzeby. Takie lekkie matkowanie, troska i strach o złe konsekwencje. Lubię być taką swoistą ostoją na poziomie codzienności. Ciężko mi jednak opiekować się obcymi ludźmi, to chyba kwestia nieufności, lecz nie zostawiam z reguły całkiem obojętnie. Za to zwierzęta przygarnęłabym i nakarmiła wszystkie. Dla każdej istoty naszej planety chcę dobrze i boli mnie cierpienie naszego i nie tylko gatunku. 

 

Uważam, że kobiety mają silniejsze skłonności opiekuńcze (tak być musi, macierzyństwo), natomiast mężczyźni kontrolujące (tak też być musi, stabilność rodu). Dobrze jeśli w rodzinie obie te sfery odnajdują równowagę, uzupełniają się. Wtedy i pani jest zaopiekowana i czułością nagrodzenia za swoie działania i pan jest w stanie odpocząć od pełnej opowiedzialbości. 

 

Uważam, że feminizm nie na tutaj nic do rzeczy, to cechy indywidualne. Mogą podlegać degradacji, ale nie przez odległy ruch społeczno-polityczny, tylko własne trudne doświadczenia lub... Naturalny brak powyższych potrzeb. Choć ja lubię yin yang, zdecydowany mężczyzna i opiekuńcza kobieta. Nie za sprawą tzw. czasów, bo uważam, że żyjemy we wspaniałych, kiedy to kobiety naprawdę mogą spełniać swe marzenia opiekuńcze, ale dobrania z drugim człowiekiem. 

Edytowane przez Hatmehit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście mam w sobie dużą potrzebę opiekuńczości. W stosunku do bliskich mi osób czy zwierząt. Raczej biorąc psa nie kierowałam się tym, że będę mogła na kogoś przenieść tę potrzebę opiekuńczości, tylko po prostu zawsze marzyłam o psie, no i mam ;).

Przez długi czas w swoim życiu miałam tak, że jak ktoś bliski miał jakieś problemy to martwiłam się o to pewnie równo mocno jak dana osoba. Ale nauczyłam się już wyciszać takie emocje, opiekować się osobami, które po prostu to zauważą nie mówiąc już o docenieniu, bo zawsze jest to u mnie bezinteresowne. Myślę, że w moim przypadku też zostałam tak wychowana, żeby widzieć coś więcej niż czubek swojego nosa, ale jeśli masz miękkie serce to musisz mieć twardy tyłek ;). 

Pewnie w przyszłości przeleje opiekuńczość na partnera i dzieci, ale też staram się coraz bardziej pozwalać opiekować się sobą mężczyznami, kiedyś miałam z tym ogromne problemy, na zasadzie wszystko sama i koniec kropka. Teraz coraz częściej jeśli potrzebuje umiem otwarcie poprosić kogoś o pomoc. 

Uważam, że mężczyźni też troszkę się boją niezależnych, zdecydowanych kobiet, którymi nie będą mogli się opiekować, więc pewnie i u nich wbrew pozorom ta potrzeba jest na wysokim poziomie. 

W dniu 24.08.2020 o 22:47, penisofobia napisał:

Pieska wychowałam na przytulasa ? Przynajmniej tyle dobrego. 

A myślałam, że tylko mój taki po prostu jest, a może rzeczywiście z taką miłością i opiekuńczością został wychowany ;). Pies znajomych gdy się chce go przytulić od razu się wyrywa ;). A mój się przytula i usypia ;). 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Lawendowa napisał:

jeśli masz miękkie serce to musisz mieć twardy tyłek ;). 

Droga Lawendowa, to są święte słowa. To krótkie niepozorne zdanko jest naczelną zasadą każdego bardzo wrażliwego człowieka. Bardzo szkoda, że niektórzy wiele się nacierpią, zanim zrozumieją. Jest jeszcze inne fajne powiedzonko, które warto mieć w pamięci "Nie rzucaj pereł przed wieprze" ;) 

1 godzinę temu, Lawendowa napisał:

 Uważam, że mężczyźni też troszkę się boją niezależnych, zdecydowanych kobiet, którymi nie będą mogli się opiekować, więc pewnie i u nich wbrew pozorom ta potrzeba jest na wysokim poziomie. 

Mężczyźni boją się przede wszystkim okazywać słabość, być w czymś gorszym - tzw. męska duma. Uważam, że ona ma destrukcyjny wpływ na masę aspektów w życiu mężczyzny. 

Obawiam się również, że u jakiejś części mężczyzn, to wcale nie będzie chodziło o potrzebę opiekuńczości, a o chęć dominacji - wniosek wyciągnięty z lektury forum. 

1 godzinę temu, Lawendowa napisał:

 A myślałam, że tylko mój taki po prostu jest, a może rzeczywiście z taką miłością i opiekuńczością został wychowany ;). Pies znajomych gdy się chce go przytulić od razu się wyrywa ;). A mój się przytula i usypia ;). 

O dziwo, gdy był mniejszy wcale nie lubił nadmiernego przytulania, głaskania nawet, no ale jak to szczeniak. Ja zbyt bardzo to lubiłam, więc musiał się przyzwyczaić ? Teraz sam przyłazi i łasi się jak kot. 

Tak... dasz dużo miłości, a zwierzę na pewno się odwdzięczy, to widać nawet w jego oczach. Niesamowite ?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.08.2020 o 13:08, penisofobia napisał:

Mężczyźni boją się przede wszystkim okazywać słabość, być w czymś gorszym - tzw. męska duma. Uważam, że ona ma destrukcyjny wpływ na masę aspektów w życiu mężczyzny. 

Obawiam się również, że u jakiejś części mężczyzn, to wcale nie będzie chodziło o potrzebę opiekuńczości, a o chęć dominacji - wniosek wyciągnięty z lektury forum. 

?

Uważam, że u mężczyzn po prostu bardziej szwankuje tzw. inteligencja emocjonalna i to jaki ogromny wpływ mają emocje na każdego z nas i nasze życie, wybory, zachowania i przede wszystkim na relacje z innymi ludźmi i czy umiemy je po prostu trwałe budować. Tak po ludzku widząc po drugiej stronie drugiego człowieka a nie kobietę czy mężczyznę, przecież nawet w związku możemy być po prostu dla siebie partnerami ( a może to tylko moja idealna wizja świata). Bo rzeczywiście po lekturze kilku wątków na forum można odnieść zupełnie inne wrażenie, chęci właśnie dominacji mężczyzny w relacji, bo inaczej da sobie kobiecie wejść na głowę ;). A może po prostu kiedyś spróbować potraktować kobietę jako partnera i zobaczyć co się wtedy stanie ;). Zaopiekować się sobą wzajemnie, pokazać empatię i zrozumienie, szanować zdanie ( często również odmienne) drugiej osoby i być nastawionym na otwartą komunikację. 

Może wtedy właśnie dzieje się magia!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.