Skocz do zawartości

Posiadanie dzieci - argumenty za i przeciw


deleteduser93

Rekomendowane odpowiedzi

Coś mi się przypomniało.

 

Byliście kiedyś tak zakochani, że spuszczając się w nią, marzyliscie aby zapłodnić kobietę? Żeby zaczęło żyć niej wasze dziecko? 

 

To pragnienie daje rodzaj zupełnie nowego odczucia, dużo głębszego niz cokolwiek innego. Wręcz mistycznego a z drugiej strony najbardziej biologicznego i pierwotnego jakie jest mi znane. W skali przyjemności nic bardziej przyjemnego i głębokiego w odczuciu w życiu nie doznałem. 

 

Jeśli miałbym zrobic prostą piramidę przyjemności związanych z kobietą to na samym dole bylby dotyk, później seks, wyżej orgazm i na samym szczycie właśnie ta chęć zapłodnienia. Zupełnie inny poziom przyjemności, myśląc o zapłodnieniu kobiety w której bylem zakochany doznawałem uczucia kompletnej ekstazy, aż można by napisać - niezdrowej. 

 

 

  • Like 10
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie nigdy przesadnie do potomstwa nie ciągnęło. Zawsze zdawałem sobie sprawę, co będzie po tych 15 minutach przyjemności, to dość skutecznie schładzało instynkt. Możliwe też, że dlatego, że od młodości na wielu płaszczyznach się realizowałem i posiadanie dziecka nie było wyznacznikiem szczęścia. 

 

Wiele kobiet mi się nadstawiało do zalania. Zawsze coś mnie powstrzymywało, jak się potem okazywało ze względu na charakter partnerki słusznie. 

 

Teraz czasem mam jeszcze rozkminy, że maybe baby, ale nie widzę zbyt wiele racjonalnych argumentów ZA, a jak przykład "wielkiej miłości" z eks pokazał, zalać to jakby sobie w kolano strzelić. 

 

Fakty są takie, że ludzi na świecie jest fchooj, jedna linia genetyczna więcej, czy jedna mniej nie robi różnicy. Dodatkowo wychowanie obecnie dziecka na kogoś sensownego to jest katorga i trzeba też brać pod uwagę, że czasy dobrobytu się kończą. 

 

No i last but not least zalać jakąś młodą i naiwną Julkę, żeby tylko zalać to naprawdę nie problem. 

 

 

Edytowane przez maroon
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie.

Nie ciągnie mnie do tego,

nie nadaję się,

wygląda na to, że wymaga to za dużo inwestycji, której nie zamierzam ponosić.

 

No i w ogóle dzieci do niczego dzisiaj nie służą. (*edit* jeżeli pominiemy zastępowalność pokoleń. Ale to nie jest coś na co wpłynie jednostkowa decyzja. *edit*) To takie pieski tylko, że droższe.

Same obowiązki i koszty, żadnych praw i korzyści. Jak Morawiecki chce mieć dzieci to niech sam sobie robi. :P

 

 

 

Edytowane przez BumTrarara
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za:

Brak.

 

Przeciw:

Szkoda kasy.

Szkoda czasu.

Z własnej woli nie dołoże sobie obowiązków.

Nienawidze dzieci.

Dziecko mogłoby być tępe, homo, zostać lewakiem, zginąć przed 18, być bezwartościowe genetycznie...

  • Haha 3
  • Zdziwiony 2
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, somsiad napisał:

Czy chcecie mieć dzieci?

Po to, żeby mieć na starość o kim myśleć, pomóc, często ludzie samotni cipieją,  albo żałują tego, ze nie mają dzieci, nie założyli rodziny, znam takie przypadki, wszyscy starzy kawalerowie w mojej okolicy, których znam to w większości alkoholicy.

Bezdzietni dodatkowo.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Boromir napisał:

wszyscy starzy kawalerowie w mojej okolicy, których znam to w większości alkoholicy.

Bezdzietni dodatkowo.

A u mnie odwrotnie. Dużo facetów dzieciatych i żonatych chleje na umòr, często ukradkiem gdy małżowiny nie ma lub schodzą do piwnicy na drina.

Jeden z "dzieciatych" tak opanował sztukę chlania "by widać nie było" że małżonka jego nawet jak wypije 0,5 litra wòdy na raz, nie ma o tym pojęcia. 

 

Skąd takie rozbieżności w tym dziwnym świecie? Przecież mieszkam w dobrej dzielnicy. Często mam inne obserwacje niż niektórzy na forum.

Edytowane przez trop
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, trop napisał:

dużo facetów dzieciatych i żonatych chleje na umòr,

 

7 minut temu, trop napisał:

Skąd takie rozbieżności w tym dziwnym świecie?

Goście nie pokładali sobie spraw, relacji ze swoimi kobietami, dziećmi, byli nieświadomi pewnych praw, jakie rzadzą się, relacji damsko męskich, dostawali pewnie od swoich rówieśników, rodziny życiowych Januszy rady typu ożyń się bądź dorosły etc.... Jak teraz nie poukładasz się życiowo, zawodowo, w relacjach z kobietami również, potem wejdziesz w związek, wówczas możesz mieć przechlapane, założę się, ze oni wiele spraw poolewali, nie załatwili, albo byli nieświadomi wielu prawideł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Analconda napisał:

zostać lewakiem

To trzeba sobie je wychować, od dziecka wpajać określone wzorce.

1 godzinę temu, Analconda napisał:

być bezwartościowe genetycznie...

Czyli chore, chore dziecko też chcę być kochane.

1 godzinę temu, Analconda napisał:

homo,

Ja homo bym zaakceptował, ale jakby łaził by na te marsze LGBT to bym go merytorycznie przetłumaczył, ze te marsze są złe i nie chronią homo, a jakby nie zrozumiał, to by z liścia ode mnie dostał, starałbym się go przekabacić, żeby było hetero, wiesz dobry seksuolog, jakaś ładna prostytutka do terapii, większe kieszonkowe :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie.

 

- świadomości do klona nie przeniosę,

- nie umiem wychowywać, każdy błąd w wychowaniu to cierpienie dziecka + systemowa pozycja mężczyzny (człowiek ostatniej kategorii),

- wpływ matki, wielka niewiadoma, brak zaufania do kobiety,

- cierpienie i kształt tej rzeczywistości, zero idei, wizji, wartości, brak sensu,

- ból i śmierć, skazałbym dziecko na śmierć samym istnieniem, to przecież moja decyzja,

- środki, niby mam chatę i warunki do wychowania jednego dziecka, ale mam całe życie zapierdalać, bo tak? Nie widzę tego.

- mam prawdopodobnie złe wzorce, nie zdobyłem oświecenia, ani poziomu absolutu, jaki bym chciał,

- dziecko nie da mi nic dodatkowo poza obowiązkami, nie mam wielkich uczuć, emocji w sobie w stosunku do rodziny, ludzi jako takich,

- nie w tym kraju, a na razie jest mi zbyt wygodnie, żeby się ruszać,

- mam w miarę dobre życie samotnicze, duża przestrzeń, jeden pokój zamieniony w siłkę praktycznie, elastyczne warunki pracy, w miarę wolnościowe, a dziecko to zaprzeczenie mojego stylu życia,

- bardziej mnie interesuje stworzenie czegoś, zaangażowanie w wizję, ideę, jakiś projekt na długie lata, nie dziecko,

- nie mam gwarancji, że pokocham dziecko,

- mam doświadczenie jako takie z kobietami i u mnie nie ma żadnych negocjacji, więc prawdopodobnie i tak rozwód ze zrzeczeniem się praw (ja bym na pewno nie walczył o dziecko, więc nie ma sensu robić),

- raz było blisko, czekałem na wyniki powiedzmy i chyba wtedy pojawiły mi się pierwsze siwe włosy, zalewał mnie zimny pot, nie mogłem myśleć, straszne uczucie,

- odpowiedzialność za życie drugiego człowieka, żony, której pewnie i tak bym nie kochał, więc tym bardziej nie,

- kolejny klon i tak nic nie zmieni na tym świecie, struktura rzeczywistości jest zjebana, a człowiek ma ograniczoną percepcję, odbiór,

- świat idzie w złym kierunku, paradygmat przemysłowego mordu prędzej, czy później się powtórzy, daję wysokie prawdopodobieństwo,

- dzieci i rodzinka to w ogóle nie moja bajka.

 

Nie jestem w stanie też odpowiedzieć na ewentualne pytanie dziecka, dlaczego się urodziło. Nie mam pojęcia, jak na coś takiego odpowiedzieć. Bo mamę wyruchałem z miłości? No nie bardzo. Jaki jest twój cel w życiu? Nie mam pojęcia. Dlaczego mnie tutaj sprowadziłeś? Nie wiem, żeby nie być sam, żeby spełnić biologiczne uwarunkowanie? Też mi ta odpowiedź nie pasuje.

 

No i widziałem sporo dzieciaków i u rodzinki i u znajomych dalszych. Z wychowaniem to ma niewiele wspólnego. Nie jestem w stanie pokonać wpływu środowiskowego, rówieśniczego. Jak mógłbym spojrzeć dziecku w oczy widząc, że skazuję je na szkołę, na zjebany system edukacji, na pracę w niewolniczym systemie. Lepiej niech sobie duszyczka pływa w niebycie.

 

Taka prawda i nie widzę ani jednego punktu za dzieckiem tak naprawdę. Przykro mi, że tak wam dopierdalam, ale temat to temat ?

  • Like 5
  • Smutny 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, brama85 napisał:

To jest to fascynujące

 

Fascynujące, wkurwiające, wciągające, dające dużo radości, troski i od cholery innych doznań. Cała paleta.

 

Nic tak nie wyciąga ze strefy komfortu jak dziecko. 

Dla mnie to jest dodatkowa motywacja żeby brać życie za rogi, inaczej pewnie zaszyłbym się gdzieś w drewnianej chałupce w górach i zadowolił minimum.

 

Obserwacja małego człowieka, który ma wbite w matrycę część Twoich cech, jeszcze inną część nabywa, patrzenie na to jak sobie z nimi radzi, jak rozwija, z czym ma problemy to niesamowita przygoda. Dzięki dziecku można zrozumieć lepiej siebie- widzisz swoje wady i słabości w tym małym lusterku, czasem łapiesz się że wychodzą wtedy różne emocje. 

 

Obserwacja dziecięcej beztroski i wiary w życie jest jak patrzenie na cud. Widzisz coś, co sam kiedyś miałeś i starasz się to odzyskać wiedząc, że się gdzieś głęboko wciąż tli.

Zachodzisz w głowę jak tego nie zepsuć jednocześnie przygotowując do życia w świecie, jakim on jest.

Edytowane przez Yolo
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Boromir napisał:

Po to, żeby mieć na starość o kim myśleć, pomóc, często ludzie samotni cipieją,  albo żałują tego, ze nie mają dzieci, nie założyli rodziny, znam takie przypadki, wszyscy starzy kawalerowie w mojej okolicy, których znam to w większości alkoholicy.

Bezdzietni dodatkowo.

 

Tylko czy dziecko zwiększa szanse na to, że nie będziemy na starość sami. Wątpię. Co innego samotność co innego poczucie samotności. Bardzo silnie tak naprawdę rozwinięta potrzeba społeczna. Kiedyś ktoś kto stronił od ziomków z plemienia miał zdecydowanie mniejsze szanse na przeżycie.  

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkąd mam dzieci. Doświadczam ciekawego zjawiska jakim jest pojawianie się w mojej pamięci krótkich obrazów sytuacji z dzieciństwa, których nigdy wcześniej nie miałem. Jakby obserwacja dzieci była bodźcem dla mózgu, który co jakiś czas  dostarcza mi wizualizacji-mnie z dzieciństwa. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Krugerrand napisał:

Jakoś nie widzę, żeby ktokolwiek poruszył ten szalenie istotny "argument" tzw. szklanki wody.

 

To ja pierwszy: kto ci na starość poda tę szklankę wody do cholery.

 

Są różne opcje:

 

package_0.png

 

 

9b3872cd499a9c4940401ffd72b8

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 2
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.