Skocz do zawartości

10 lat później...


Mordimer

Rekomendowane odpowiedzi

13 minut temu, Mordimer napisał:

@Mosze Red z chłopaków podstawówka\technikum niewielu utrzymuje kontakt, czasami widuje kilku nie ma szału, większość patologia/ubóstwo 😕

Ze studiów sobie radzą bo większośc ogarnięta była życiowo i studiowało dla rozwoju lub sportu (połowa nie skończyło studiów a dobrze im się wiedzie)

 

 

 

Moi kumple wyglądają jak mój ojciec albo wujkowie. Kilku to "łobuziaki którym jednak zawsze wszystko przychodziło łatwo i mieli farta (najwidoczniej do czasu)". Myślę że od ogólniaka podnosili tylko kielonki jeśli chodzi o sport. Dżentelmeni z podstawówki to jak sobie szybko policzyłem (i niedoliczyłem) w tej chwili, minus 8 kolegów (ośmiu !) a mówię tu o niespełna 50 latkach!!!

  • Like 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57 minut temu, Mosze Red napisał:

Do tego doszło już odliczanie kto odszedł z tego świata, było samobójstwa, kilka osób odeszło na nowotwory, jakieś wypadki też się zdarzały.

 

Pula znajomych z danych lat się uszczupla, a jestem dopiero po 40 ce. 

 

Ilekroć jestem na cmentarzach, zerkam od czasu do czasu na nagrobki. I jak to się mówi "z mojej półki już biorą". I młodszej.

 

40+- Alkohol, wypadki, stres, pracoholizm.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie największym paradoksem życia jest to, że te osoby z podstawówki/liceum - głośni, weseli, ekstrawetyczni, masa "przyjaciół", koleżanek, ruchania itd - dostali największy wpierdol od życia. I to dosłownie. Najpierw im wmówiono, że liczba znajomych i ładnych kobiet przy boku, związek, miłość to są największe skarby i generalnie wygrali życie. Ci goście z czasem coraz częściej szli w melanż, rezygnowali z pasji, sportów, no bo znajomi, imprezy, dupeczki. Nauczycielki ich zawsze chwaliły tzn. mimo iż ci goście lubili dokuczać innym i słabo się uczyli to zawsze komplementy, że "będą kimś", że "mają coś w sobie". A tych grzecznych, 5tkowych uczniów z wzorowym zachowaniem - gnoiły, nie docenialy, oni zawsze byli "nijacy" dla nauczycieli. Czysty blackpill i kobiecy gadzi mózg  już wtedy jak se teraz człowiek przypomni - parcie do "silnych" samców mimo iż mieli kilka lub naście lat.

 

I te "przegrywy" z lat młodzieńczych wyszli kurwa najlepiej w życiu. Ci goście, co zazdrościli topce szkolnych nad bogów dziewczyn, imprez, fajnego "imprezowego życia". Bo ci bad boye szybko w dorosłości zmiękli. Dzieci już często ledwo po 20 wyplute na świat, szybki ślub, alkoholizm, zaniedbane życie i kariery przez związek i szybkie ojcostwo skutkowało pójściem do chujowej pracy i trzymaniem się jej jak ostatniej gałęzi nad urwiskiem. A ci cisi, spokojni byli omijani przez kobiety, mogli się realizować i czesto paradoksalnie w życiu dorosłym osiągają sukces, rozwijają się, dbają o siebie. Niektórzy wpadają w sidła miłości, ale generalnie większość jako tako ogarnia życie.

 

Ci goście co mieli eldorado przez 20 pierwszych lat życia będą do starości ponosić konsekwencje bycia niewolnikiem systemu. Ci co mieli gorszy start będą sobie spokojnie ogarniać życie i życie zmusi ich do pozyskiwania większej ilości wiedzy, samoświadomości, wykrywania pułapek itd. 

 

Przekorny los jak to śpiewał Zenek z akcentu 

  • Like 10
  • Dzięki 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Zbychu napisał:

Dla mnie największym paradoksem życia jest to, że te osoby z podstawówki/liceum - głośni, weseli, ekstrawetyczni, masa "przyjaciół", koleżanek, ruchania itd - dostali największy wpierdol od życia. I to dosłownie. Najpierw im wmówiono, że liczba znajomych i ładnych kobiet przy boku, związek, miłość to są największe skarby i generalnie wygrali życie. Ci goście z czasem coraz częściej szli w melanż, rezygnowali z pasji, sportów, no bo znajomi, imprezy, dupeczki. Nauczycielki ich zawsze chwaliły tzn. mimo iż ci goście lubili dokuczać innym i słabo się uczyli to zawsze komplementy, że "będą kimś", że "mają coś w sobie". A tych grzecznych, 5tkowych uczniów z wzorowym zachowaniem - gnoiły, nie docenialy, oni zawsze byli "nijacy" dla nauczycieli. Czysty blackpill i kobiecy gadzi mózg  już wtedy jak se teraz człowiek przypomni - parcie do "silnych" samców mimo iż mieli kilka lub naście lat.

 

Kolega, rozpieszczane bożyszcze z podstawówki, teraz mieszka z rodzicami, ma 28 lat i coś tam męczy te studia nadal. I to nie żadna medycyna, tylko jakieś gówno cośtam. Brak doświadczenia, perspektyw. 

Brat cioteczny - nieuk, rozrabiaka, bad boy - UK i praca na budowie, człowiek zajechany i ciągle jaranie z ciapatymi - takie to zajęcia ma. A pamiętam jak nauczycielki się na nim skupiały, karciły go niby, ale w taki sposób, że po kilku minutach się śmiały, cieszyły i były rozbawione och, ach.

Ostatnio z 2 tygodnie temu dowiedziałem się, że ziomek, który mi wyjebał z kolana w głowę na korytarzu jest... ćpunem. 

Inny gość, bad boy w skali całej szkoły uczył się programowania, słyszałem od znajomego, że jest jednak durny jak pień i po bootcampie za ponad 10k zrobił kółko i krzyżyk...

Ci najlepiej uczący się? Hmm... mundurówka, jakiś lepszy etat, ale szału tam nie ma. Nie nie nie.

Kolega co to zawsze namawiał na alkohol, zabawę etc... dziurawy ząb jedynka, praca za granicą, dziecko i żona z dość szemraną opinią. 

 

Kto dobrze wyszedł?

Tacy średniacy, ale Ci, którzy podjęli jakąś inicjatywę, którzy coś robili.

Szkolne piękności są teraz jakieś nijakie. Niektóre wyjechały za granicę i wstawiają jakieś fotki z Dubaju. 

Ale tak, żeby ktoś jakiś sukces osiągnął, to nie bardzo widzę.

3 minuty temu, Król Jarosław I napisał:

Śmiechy, że w tym temacie wypowiadają się głównie goście koło 40stki a to samo można powiedzieć już dzisiaj o moich równolatkach (28) a przynajmniej o większości.

 

Zajebisty temat @Mordimer

Mnie to dziwi i jestem wstrząśnięty jak to się nagle stało. Jeszcze 3-4 lata temu byli półbogami, a teraz kompletny zjazd. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Największą tragedią większości współczesnych facetów, jest przyswajanie czyichś marzeń (myszki, rodziny) jako własnych. 

 

Potem pozostaje już tylko zasuwać na te obce marzenia i robić dobrą minę do złej gry. 

 

Gdybym szedł zgodnie z promowaną społecznie jedynie słuszną linią marzeń myszka-ślub-kwadrat/dom-bombelki, to najprawdopodobniej byłbym obecnie steranym życiem łysiejącym 40-parolatkiem ujebanym w kredyty. 

 

A tymczasem żyję sobie na luzie, realizuję powoli i systematycznie jakieś tam marzenia z dzieciństwa.

 

Nic nie muszę, wszystko chcę i ciągle mi mało. 

 

Taka wolność osobista strasznie się zdewaulowała w dzisiejszych czasach. Dobry facet, to facet zasuwający w kieracie, a nie w typie odkrywcy nowych lądów. 

 

Panowie zrobili z siebie niewolników. 

 

 

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Carl93mbyć może tak jest. Największe kozaki, bad boye - problemy z pewnością siebie i brakiem akceptacji. Oczywiście z boku wyglądali na bogów pewności siebie, odważni itd. Ale to była tylko próba maskowania braków pod płaszczem arogancji. Wszystko by zyskać choć trochę akceptacji grupy, co miało imitować akceptację od ojca, której pragnęli lecz nigdy nie mieli. Tak naprawdę najprawdopodobniej - brak porozumienia z ojcem, brak akceptacji przez ojca, alkoholizm.

 

Ci najlepsi uczniowie również brak pewności siebie, ale oni nie byli aroganccy, po prostu go nie maskowali sztucznie, wręcz przeciwnie - aż nadto prezentowali i dawali robić z siebie ofiarę.

 

Ci średniacy - sam się chyba do nich zaliczam. Nikt ich nigdy nie chwalil, nie karcił, nie było szału u dziewczyn. Ale wyszli w życiu najlepiej.

 

@maroon dokładnie tak. Zauważ ile wielkich systemów na tym nie korzysta. Religia chrześcijańska - facet powinien być bankomatem, zapierdalac na dzieci od świtu do nocy, w niedzielę spowiadać się z grzeszków i oddawać kasę na tacę. Kobieta tymczasem ma siedziec i zasuwać koło domu.

 

Systemy pracy, państwo - to samo, z tym że kobieta ma też być niewolnikiem pracy, z większymi benefitami i prawami.

 

Te oba systemy zrobią wszystko, żeby faceci pracowali ponad swojej miary, zrezygnowali z marzeń na koszt rodziny i nawet nie zastanawiali się ile oddają na tacę czy płacą w podatkach. Niewolniczy facet w pracy = możliwość rządzenia przez kastę polityków oraz duchownych. Potężna władza

Edytowane przez Zbychu
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z mojej paczki podstawówkowej z nikim nie utrzymuję kontaktu, podobnie jak z paczki licealnej. Być może dlatego, że wszyscy są zaobrączkowani, mają dzieci i kredyty na głowie. Jednym słowem ustatkowali się, zmądrzeli, wzieli się za siebie i swoje życie. Czyli tyrają na zachcianki myszki i na dzieci oraz na spłatę kredytów. Jeszcze te kilka, kilkanaście lat temu w miarę regularnie się widywaliśmy, ale wtedy oni jeszcze nie byli mężami, a ja jeszcze bawiłem się w związki. Dziś już zupełnie nasze drogi się rozeszły, ponieważ Krugerranda nie zaprasza się w takie towarzystwo, ponieważ nie daj Boże ci mężowie zobaczą, że można żyć inaczej, po swojemu, nie według społecznego schematu i mieć się dobrze.

 

Paradoksalnie utrzymuję kontakt i trzymam się z ludźmi ze studiów lub tymi, których wtedy poznałem lub też poznałem przez osoby ze studiów, które w większości są osobami wolnymi, ewentulanie są w jakiś tam związkach, ale żenić się nie chcą, są też tam i rozwodnicy niezamierzający raz jeszcze zmieniać stanu cywilnego i wchodzić po raz kolejny w to bagno. Niech to będzie najlepszym wyznacznikiem.

 

Zostawię poniżej coś co kiedyś znalazłem w sieci i uważam, że doskonale pasuje do tematu:

 

Cytat

Relacje kobieta - mężczyzna w znanych mi związkach bardzo często przypominają mi relację właściciel plantacji - murzyn, w Stanach z czasów niewolnictwa. Żony i dziewczyny moich znajomych postrzegają mnie trochę jak murzyna z tamtych czasów, który nie ma swojego właściciela. Łazi sobie taki uśmiechnięty, najedzony i wyspany murzyn gdzie popadnie, i nie dość, że nie musi wracać w nocy na plantację, to jeszcze całą zebraną bawełnę zatrzymuje dla siebie. Co gorsza - podburza do buntu przeciwko ich właścicielom innych murzynów! To niedopuszczalne! Jak to możliwe, że ten wstrętny arogancki czarnuch uchował się bez swojego pana?! Przychodzi na plantację wystrojony jak biały człowiek, kieszenie wypchane bawełną i śmieje się w twarz właścicielowi - a drugi murzyn patrzy i se myśli... To dlatego właśnie za każdym razem gdy przychodzę w gości, gdy odsiedzę na kanapie swoje, gdy zjem cały makowiec i gdy żarty się skończą słyszę: - "nie myślałeś czarnuchu aby znaleźć sobie jakiegoś właściciela?", - "nie jest ci tak źle samemu, co czarnuszku?", - "taki fajny murzyn, tak dobrze zbiera bawełnę i sam... kto ci poda szklankę wody na starość czarnuchu?", - "ale z ciebie dziecinny murzyn, ile tak można bez właściciela...", - "a może wolisz murzynów, co murzynie?", :D Niektóre z nich już nie chcą wypuszczać swoich murzynów na wódkę ze mną. Jeśli chcę się spotkać z kolegami muszę się pofatygować i przyjść na plantację, bo nie daj boże czarnuch spuszczony z łańcucha przez swojego pana jeszcze zasmakuje w wolności i będzie próbował bawić się w "Django Unchained" :) Ta cała bawełna i plantacja bez pana... TYLKO DLA MNIE!

 

 

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 6
  • Dzięki 1
  • Haha 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minutes ago, Zbychu said:

Nawet niektóre kobiety też potrafią się przebudzić, ciekawe https://f.kafeteria.pl/temat-5822273-zaluje-swoich-decyzji-mylilam-sie-za-rodzina-daje-szczescie/

Prowokacja. 

 

Znam całe cztery kobiety, które nie chciały i nie chcą związków i bachorów (to ich słowa). Tyle że, jedna poszła w kutang-festiwal, a pozostałe trzy przelewają uczucia w zwierzęta, odpowiednio koty, psy i konie. Dlatego to są wyjątki, a nie reguła. 

 

Te co są rozczarowane, to zazwyczaj dlatego, że nie jest jak w serialu, kaszojad wali śmierdzącą kupę, mąż wkurwiony, a w zakredytowanym kwadracie wyszedł grzyb na ścianie. 

 

Z takich prawdziwie szczęśliwych związków znam całe trzy. W dwóch przypadkach laski poszły za młodu za facetami z wizją. Klepali biedę długie lata i wspólnie pracowali, żeby teraz spijać śmietankę - oba przypadki to duże parusethektarowe popegieerowskie gospodarstwa. Trzeci przypadek to dwójka młodych rozwodników, których kiedyś spiknęła pasja - hodowla koni - rzucili wszystko, wyjechali w bieszczady i od nastu lat prowadzą ranczo i pensjonat. Wszyscy ci ludzie mają dzieci, żyją skromnie, choć stać ich na wiele, mają wspólne pasje i są autentycznie szczęśliwi. 

 

Cała reszta dyma w kieratach. 

Edytowane przez maroon
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

59 minut temu, Zbychu napisał:

 

Ci średniacy - sam się chyba do nich zaliczam. Nikt ich nigdy nie chwalil, nie karcił, nie było szału u dziewczyn. Ale wyszli w życiu najlepiej.

 

 

 

 

Cenny cały wpis. Dzięki stary !
To jest coś co jest mało rozwijane chyba w jakichkolwiek dyskusjach i co uważam za istotne także dla przekazu Forum a co często zawiera się w banalnym haśle - samorozwój - zimne prysznice- dobra edukacja- medytacje.
Otóż tacy pozornie "średni" mężczyźni skazani są na bycie z sobą i swoimi problemami, słabościami czasami odrzuceniem i zwyczajnie nie znają nic innego i niczego nie oczekują. Tak więc jak sami sobie to wszystko ułożą w głowie są wygrani a wszelkie niedogodności ich wzmacniają. Zupełnie jak w przypadku jakiejś postać z Marvela typu Hulk, gdzie im większy stres tym większa siła.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Zbychu napisał:

I te "przegrywy" z lat młodzieńczych wyszli kurwa najlepiej w życiu. Ci goście, co zazdrościli topce szkolnych nad bogów dziewczyn, imprez, fajnego "imprezowego życia". Bo ci bad boye szybko w dorosłości zmiękli. Dzieci już często ledwo po 20 wyplute na świat, szybki ślub, alkoholizm, zaniedbane życie i kariery przez związek i szybkie ojcostwo skutkowało pójściem do chujowej pracy i trzymaniem się jej jak ostatniej gałęzi nad urwiskiem. A ci cisi, spokojni byli omijani przez kobiety, mogli się realizować i czesto paradoksalnie w życiu dorosłym osiągają sukces, rozwijają się, dbają o siebie. Niektórzy wpadają w sidła miłości, ale generalnie większość jako tako ogarnia życie.

No dobrze, ale czy cisi i spokojni mają cokolwiek w życiu poza dobrą pracą? Coś z tego mają naprawdę? Znam też takich, jeden z moich kolegów, rzeczywiście troszkę się wyrobił, ma dobrą pracę, dobrze zarabia, ale co z tego skoro dalej jest łajzą życiową, nic z życia nie ma tak naprawdę. Nie chodzi tylko o baby, ale tych też nie ma. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Bullitt napisał:

nic z życia nie ma tak naprawdę

Alimenty, rozwody,utrata majątku utrzymywanie cudzych dzieci, kłótnie, shit testy,niebieskie linie - to jest życie!

 

3 minuty temu, Bullitt napisał:

ale co z tego skoro dalej jest łajzą życiową,

To kim są ci co w małżeństwie stali się pantoflami? Ci Cisi przynajmniej nie grali i nie udawali. 

Edytowane przez Perun82
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Zbychu napisał:

A tych grzecznych, 5tkowych uczniów z wzorowym zachowaniem - gnoiły, nie docenialy, oni zawsze byli "nijacy" dla nauczycieli. Czysty blackpill i kobiecy gadzi mózg  już wtedy jak se teraz człowiek przypomni - parcie do "silnych" samców mimo iż mieli kilka lub naście lat.

 

I te "przegrywy" z lat młodzieńczych wyszli kurwa najlepiej w życiu.


Zgadzam się z tym zastrzeżeniem, że przypisujesz ideologię względem czegoś, co może nie mieć miejsca. To jest ogromny błąd i spore nadużycie.

Ja byłem zawsze najwyższym chłopakiem w klasie i nie najgorzej wyglądającym. Na jakichś szkolnych uroczystościach to zawsze mnie chcieli brać, żebym niósł sztandar, bo wiadomo, aparycja. Zawsze odmawiałem, bo się wstydziłem.

A jednocześnie byłem przez nauczycielki lekko gnojony i mało poważany. Zresztą, czasem przez kolegów też, bo wiedzieli, że nie potrafię oddać. Podśmiechujki się skończyły wtedy, kiedy odebrał mnie ze szkoły mój kuzyn, co widziało wielu dręczycieli, który wiadomo było, że bardzo szybko by wyjaśnił całą sytuację. Ostatecznie skończyło się to wtedy, kiedy złapałem jakiegoś szczyla, uniosłem w powietrze i jebnąłem nim o ziemię.

To nie jest tak, że dręczeni są ludzie ze względu na wygląd, ale ci, którzy sobie na to POZWALAJĄ. To słabość zaprasza atak, tak samo jak nadmierna tolerancja zaprasza nadużycia. Bo ostatecznie w życiu ma się to, co się toleruje. Ja tolerowałem to i zawsze z tyłu głowy mi huczały słowa ojca, który był wieloletnim karateką i ćwiczyłem z nim od 5 r.ż., żeby nie używać siły względem ludzi, bo będę miał z tego problemy i czasem lepiej odpuścić. Pamiętam, że stojąc przed kumplem, który był niziutki i jakoś mnie cisnął, miałem 100% zahamowania, żeby go nie jebnąć w twarz, a już się gotowałem, jakby coś z zewnątrz trzymało mi rękę przed uderzeniem.

To psychika zaprasza drapieżnika. Wielu małych kogutków nie daje sobie w kaszę dmuchać i często wychodzą przy tym na charakternych i coś z tego mają.

  • Like 7
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Perun82 napisał:

Alimenty, rozwody,utrata majątku utrzymywanie cudzych dzieci, kłótnie, shit testy,niebieskie linie - to jest życie!

 

To kim są ci co w małżeństwie stali się pantoflami? Ci Cisi przynajmniej nie grali i nie udawali. 

No właśnie też nie, ale koleś prawie wpierdolił się w poważny związek ze starszą kobietą o 7-8 lat, której córka kończy liceum. Dlaczego? Bo nie potrafi gadać z babami, niby nie chce, ale jednocześnie ma ciśnienie, bo nigdy nie miał kobiet i czuje się jak wybrakowany koleś. Sorry, ale tak jest prawda. Ta po rozwodzie czy nawet dwóch niby szara myszka, ale jakoś wcześniej brała bad-boyów (schemat!), żeby na stare lata, gdy zbrzydła znaleźć sobie frajera, który ją utrzyma w razie czego (koleś dobrze zarabia). 

 

Większość facetów jest niespełniona seksualnie, nie poruchali za dużo, szybko wpadli albo są po prostu słabi z kobietami. To od razu widać, gigantyczna frustracja życiowa. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorry Panowie, ale moim zdaniem "słyszycie że dzwonią, ale nie wiecie w którym kościele". O ile dobrze rozpoznaliście stan "końcowy" -czyli kierat gości w małżeństwie, to źle rozpoznaliście główną przyczynę. Samo małżeństwo, czy związek z kobietą nie jest "głównym problemem", a przynajmniej nie takim aby ktoś się zaharował na śmierć. Problem zaczyna się gdy pojawiają się dzieci. Do tego momentu sytuacja jest (w miarę) w równowadze. Pojawiają się problemy z myszką - idzie się rozwieść/rozstać. Pani może się wkurzać i robić koło pióra, ale nie ma przycisku atomowego o nazwie "jak będziesz się stawiał nie zobaczysz już swego dziecka/dzieci".

Tak na prawdę to dzieci są powodem dla którego nie jeden ojciec zasuwa ponad siły. Chce dla nich jak najlepiej, chce żeby one miały lepiej w życiu niż on sam.

Poczytajcie sobie historie w Świeżakowni. Te gdzie stawką jest rozstanie/rozwód (ale bez dzieci) i te gdzie w grę wchodzą małe dzieci - sami zobaczycie gdzie jest więcej emocji/złej energii itp.

 

Skoro większość mężczyzn chce mieć dzieci (prędzej czy później - co widać nawet po wypowiedziach na forum), to niestety jest duża szansa że sami z czasem oddadzą władzę kobiecie. W naszym systemie prawnym (Europa Zachodnia i Środkowa) kobieta będąca matką jest bowiem niczym święta krowa w Indiach. Nie do ruszenia. Gość taki może sobie "trzymać ramę" i przez 10 lat związku, ale gdy pojawi się ryzyko że zostanie z alimentami bez realnych szans na kontakt z dziećmi, to od razu nie jednemu miękła rura. 

10 minut temu, Bullitt napisał:

Większość facetów jest niespełniona seksualnie, nie poruchali za dużo, szybko wpadli albo są po prostu słabi z kobietami. To od razu widać, gigantyczna frustracja życiowa. 

O to, to!

13 minut temu, Messer napisał:

Bo ostatecznie w życiu ma się to, co się toleruje. Ja tolerowałem to i zawsze z tyłu głowy mi huczały słowa ojca, który był wieloletnim karateką i ćwiczyłem z nim od 5 r.ż., żeby nie używać siły względem ludzi, bo będę miał z tego problemy i czasem lepiej odpuścić.

 

Sorry @Messer ale nie mogę sobie odpuścić. Tak mi się skojarzyło:

 

spank-me-Kenny.jpg

 

P.S. Nie nabijam się. Po prostu ten rysunek tak dobrze oddaje mnie samego (wychowanego przez kobiety), że aż go sobie nagrałem na dysku dla pamieci.

 

Edytowane przez Zdzichu_Wawa
  • Like 3
  • Haha 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minutes ago, Messer said:

bo wiedzieli, że nie potrafię oddać.

Ludzie działają na swoich własnych konstruktach rzeczywistości. Na tym co im "się wydaje". Podstawowym błędem jest więc zakładanie że cokolwiek się "wie", w takim sensie, że "wiedzieli że nie potrafię oddać". Nie wiedzieli; przyjmowali swoje własne konstrukty za rzeczywistość obiektywną. A swe konstrukty oparli na sygnałach niewerbalnych, doświadczeniach historycznych, klasyfikacji automatycznej ofiara/drapieżnik tak nabytej jak i wprogramowanej (a więc także na "normach moralnych", romansach w TV, pornosach)...

 

Taki tok myślenia jest podatny na tzw. bankructwo gracza, "błąd przejścia przez zero". Bo wystarczyło się pomylić raz. Raz wkurzyć gościa, który może wznieść przeciwnika w powietrze i jebnąć nim o ziemię. Raz wkurzyć gościa, którego potem trzech nie dało rady ściągnąć z leżącego prześladowcy.

 

A w przypadku małżeństwa, też wystarczy raz się pomylić. Raz uwierzyć, że jest się drapieżnikiem, podczas gdy jest się daniem. Taka wiara jest silniejsza niż rozwód, więc drugi raz się żenią... Kto wziął rozbrat z rzeczywistością, tego uratować strasznie trudno.

14 minutes ago, Messer said:

To psychika zaprasza drapieżnika.

Świadoma kontrola nad sygnałami niewerbalnymi to niemal czarna magia.

 

4 hours ago, Mordimer said:

co się zmieniło że idą w dół zamiast w górę?

Woda zawsze spływa w dół, bo tak ma najłatwiej. Porządek dąży do chaosu, bo to najprostsze. Małżonek podąża do beta-bankomatu... "prawo powszechnego lenistwa".

 

Inna odpowiedź jest taka, że "nic się nie zmieniło". Wydaje im się nadal, że rzeczywistość jest inna, że kobieta "kocha", że "są szczęśliwi"... niezależnie od dowodów zewnętrznych. Miarą zdrowia psychicznego jest zdolność reagowania na otoczenie, brania pod uwagę doświadczeń, a także umiejętność rezygnacji po osiągnięciu zaspokojenia. Istotą choroby psychicznej jest utrwalenie się stałych i niezmiennych wzorców postępowania.

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Kespert napisał:

 

Inna odpowiedź jest taka, że "nic się nie zmieniło". Wydaje im się nadal, że rzeczywistość jest inna, że kobieta "kocha", że "są szczęśliwi"... niezależnie od dowodów zewnętrznych. Miarą zdrowia psychicznego jest zdolność reagowania na otoczenie, brania pod uwagę doświadczeń, a także umiejętność rezygnacji po osiągnięciu zaspokojenia. Istotą choroby psychicznej jest utrwalenie się stałych i niezmiennych wzorców postępowania.

Jedna kwestia to że im się to wydaje a druga, że wszyscy  wokoło ich utwierdzają ich w tej życiowej mizerii. Kuzyn Mariusz, wujek Jurek i Adam- najlepszy kumpel z wojska. Każdy zrozumie, poklepie i westchnie "ach te kobiety z nimi źle a bez nich jeszcze gorzej, napijmy się".
Powiedzenie kilku prawdziwych słów nt natury kobiet to praktycznie ban towarzyski i to nawet jeśli ma się w miarę wysoką pozycję społeczną i jest się "przyjacielem rodziny". Taki jeden z drugim wytresowany cuckold sam zaraportuje swojej myszce (myszy raczej) "a wiesz ten zwariowany Personal powiedział mi że..."  i tak do czasu - rozwodu. Iluż ja takich wracających z syfu kumpli whiskey i colą witałem.

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, mac napisał:

Jak byłem ostatnio u przyjaciółki, źle się poczułem, nie mogłem wstać z łóżka właściwie + złapałem lekką kontuzję. Mówię do niej, że jadę chyba, bo po co mam taki zmarnowany siedzieć, a ona do mnie, że nie, zajmie się mną, nagotuje zupy i żebym się nie przejmował, bo nie przeszkadzam w niczym, wręcz przeciwnie. I jak powiedziała, tak zrobiła. W około 2-3 dni doszedłem do siebie, coś mnie jebnęło po prostu, jakiś słabszy dzień na wyjeździe. Co to mówi? Że żadnej pierdolonej w dupę ramy trzymać nie trzeba, jak cię drugi człowiek szanuje i ty go szanujesz i macie synergię istnienia ze sobą. Jeżeli nie uda się takiego związku, kobiety znaleźć to NIC nie tracisz.

Dobrze jest mieć takich przyjaciół, na dobr i na złe.

Podam odmienny przykład. 

Kilka lat temu miałem mały wypadek. Bliska koleżanka, która dotychczas utrzymywała ze mną kontakt codziennie, nagle go zerwała, gdy doowiedziała się o całej sytuacji. 

Pewnie wolała się zadawać tylko ze sprawnymi kolegami (ja przez chwilę taki nie byłem), bo zapewniają więcej atrakcji. Czasem po prostu, girls just wanna have fun

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Krugerrand napisał:

Dziś już zupełnie nasze drogi się rozeszły, ponieważ Krugerranda nie zaprasza się w takie towarzystwo, ponieważ nie daj Boże ci mężowie zobaczą, że można żyć inaczej, po swojemu, nie według społecznego schematu i mieć się dobrze.

 

Typowe. Sam jako cieszący się życiem kawaler z odzysku jestem w wielu domach persona non grata :).

  • Haha 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minutes ago, Baca1980 said:

jako cieszący się życiem kawaler z odzysku jestem w wielu domach persona non grata :)

Mają już swoją persona non gratis, więc w ich domach (i umysłach) nie ma już więcej miejsca, zrobiło się za ciasno.

 

35 minutes ago, Personal Best said:

wszyscy  wokoło ich utwierdzają ich w tej życiowej mizerii

Łatwiej jest kogoś oszukać, niż udowodnić mu że został oszukany. Ranienie swego ego to sport dla nielicznych, więc większość woli tkwić w bagienku i wciągać tych, co próbują popatrzeć ponad ścianami garnka "ku ziemiom obiecanym, z których przyszliśmy i do których dążymy".

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, mac napisał:

Jak byłem ostatnio u przyjaciółki, źle się poczułem, nie mogłem wstać z łóżka właściwie + złapałem lekką kontuzję. Mówię do niej, że jadę chyba, bo po co mam taki zmarnowany siedzieć, a ona do mnie, że nie, zajmie się mną, nagotuje zupy i żebym się nie przejmował, bo nie przeszkadzam w niczym, wręcz przeciwnie. I jak powiedziała, tak zrobiła. W około 2-3 dni doszedłem do siebie, coś mnie jebnęło po prostu, jakiś słabszy dzień na wyjeździe. Co to mówi? Że żadnej pierdolonej w dupę ramy trzymać nie trzeba, jak cię drugi człowiek szanuje i ty go szanujesz i macie synergię istnienia ze sobą. Jeżeli nie uda się takiego związku, kobiety znaleźć to NIC nie tracisz.

 

Wiele lat niestety zajęło mi zrozumienie tego gówna, które się tłoczy do głowy kolesiom. Albo jeszcze odnośnie tej przyjaciółki, ona mnie raz na jakiś czas wpędza w poczucie winy, raz na miesiąc może, jak przebywamy razem. Raz, jeden raz, a i tak jej tłumaczę, co zrobiła na nieświadomce i do czego to może doprowadzić, do zniszczenia naszej przyjaźni i ona ogarnia, słucha i dopytuje, dlaczego tak, a nie inaczej. I dochodzimy do wniosku, że odpalił się jej jakiś automatyzm, nie kontrolowała tego. Od razu pełna kontrola i komunikacja. I ja jej słucham i ona mnie słucha i bardzo dobrze nam się współpracuje właściwie we wszystkich obszarach życiowych, czy w robocie, czy odpoczywając. Jak idziesz z kimś do góry i to tak mocno, że głowa mała to nie musisz nic, tylko chcesz sam być lepszy cały czas. Tylko taka synergia w życiu ma sens, reszta to gówno. Znam jeszcze jednego takiego człowieka, tym razem mężczyznę, który mnie motywuje i prostuje, a ja usuwam z niego agresję, bo strasznie się wkurwia cały czas. Stabilizujemy się właściwymi energiami. Każdy ma jakieś bolączki tak naprawdę, ale są ludzie idealnie kompatybilni czasami. Wystarczy słowo, żeby z agresji zrobić gnicie na niebywałą skalę.

 

A w związku się pilnuj kurwa, bo laska dupy nie da. To nie dawaj, chuj mnie twoja dupa obchodzi. Mam wyższe priorytety, na zasadzie inspiracji, pragnę wewnętrznej potęgi i człowieka odpowiedzialnego przy boku. Nie spełniasz standardu to wypad, czy ty wyglądasz, jak milion dolarów, czy nie, nieistotne. U mnie jest tak, że jak wychodzę z przyjaciółką na miasto, czy na imprezę to kolesie wpadają w kurwicę, właściwie nie tylko kolesie. Jej rodzina stwierdziła, że czegoś takiego nigdy na oczy nie widzieli. Patrzysz i po oczach widzisz wszystko. To jest potęga i tylko o coś takiego warto się starać, ale też dla samego siebie. Wznosisz siebie i tych, którzy też tego pragną dla siebie. Wtedy można naprawdę dużo zyskać, jeszcze więcej. Przy człowieku, który cię lubi nie trzeba się pilnować, a jeżeli musisz to robić, czytaj trzymać ramę to nie dość, że tam nie ma lubienia, tylko jest jebana nienawiść, złość, kompleksy i wszystko, co najgorsze. Trzeba to przeramować, ale jest w chuj mało właściwych przykładów, publikacji na ten temat, tylko ujednolicony standard trzymania ramy, który jest jebanym gównem xD Nie to, że ja w to nie wierzę. Ja to kurwa wiem xD

 

Mało tego, z przyjaciółką i przyjacielem skłaniamy się do spełnienia ostatniej woli ewentualnie, jakby coś wyjebało z butów. Nie rodzina, tylko przyjaciel rozdzieli i zadba o interesy na zasadzie wzajemnej, dokładnie przemyślanej umowy. Sam chcę przekazać decyzyjność w razie czego takiemu człowiekowi, a nie jakiemuś kuzynkowi, czy chuj wie komu, kto mnie w ogóle nie zna. Ostatnio o tym gadaliśmy właśnie. Wyszło na to, że w razie wypadku to przyjaciel powinien podejmować skrajne decyzje, bo wie najwięcej. Jak to nie jest potęga to nie wiem, co nią jest. To jest coś zajebistego, przekroczenie bariery zaufania, ale takiego skarbu się nie wciska panienkom, przy których ramę masz trzymać całe życie i nawet bąka nie puścisz, bo tak wytresowany jesteś, bez własnego zdania. Są jednak sprawy ważne i ważniejsze. Szkoda tylko, że masa ludzi postrzega te rzeczy w odwrotnej kolejności. 

Ufff przeczytałem . Dużo wzniosłych słów , jak by powiedzieć 0 -1 Moim zdaniem jest troszkę inaczej, część facetów bierze sobie super piękna kobietę - coś jak ferrari na kredyt. Po czasie przychodzi rata balonowa no i cóż trzeba wszystko odłożyć na bok i dygać na tą ratę. W takim uproszczeniu to widzę. Myślę sobie że lepiej brać kobietę która nie ma nad nami przewagi, wtedy i raty do banku są niskie i masz czas dla siebie  cokolwiek tam działasz.

35 minut temu, Baca1980 napisał:

 

Typowe. Sam jako cieszący się życiem kawaler z odzysku jestem w wielu domach persona non grata :).

Etam :D Ja żonaty a i tak jest non grata :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Mordimer napisał:

Obraz chłopaków z którymi jeszcze około 10 lat temu trenowałem, pełnych energii z którymi utrzymywałem stałą znajomość jest dla mnie dość  tragiczny. Zostali na swoje życzenie sprowadzeni do roli znanemu nam beta-bankomatowi.

Może się również po prostu trochę zestarzeli?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.