Skocz do zawartości

Czy warto być tak bezkompromisowym jak brać radzi?


Rekomendowane odpowiedzi

On 21/04/2018 at 7:54 PM, arch said:

"The study, by the Institute of Education at University College London, supports a series of analyses from around the world which have established that married people have better health and longer lives than those who do not tie the knot.

But it went into unprecedented detail to try to establish exactly why marriage makes a difference.

The report looked at more than 9,000 people who were born in March 1958 and took part for over 45 years in the British National Child Development Study. Between 2002 and 2004, their health, including brain activity and breathing function, was checked by nurses.

Researchers concluded that marriage was beneficial to health, and the healthiest women were those who married in their late 20s or early 30s and stayed married."

Urodzeni w 1958 mają teraz 60 lat. W trakcie boomu elektronicznego mieli już założone rodziny i dzieci. Nie wspominając już zupełnie, że ostatnie 10 lat to wykwit portali społecznościowych.

 

W absolutnie żaden sposób nie można przekładać tych badań na dzień dzisiejszy. Państwo starsi nie mieli takich możliwości komunikacyjnych. Pani starsza jak strzeliła focha nie mogła wrzucić zdjęcia publicznie na fejsie z wypiętą dupą żeby podkurwić męża i zebrać 300 lajków od potencjalnych orbiterów bolcowników, czy też wrzucić fotkę na Tindera pisząc że wkurwił ją mąż i chce się zrelaksować. Wejdź sobie na craiglist koło weekendu i zobacz ile kochających żon obiecuje opierdolić gałę za free bo mąż w delegacji. 

 

Pomijając już całkowicie realia życia, w jakich Ci ludzie dorastali (wiesz co się działo w latach 60, 70 i 80 pod kątem ekonomicznym i społecznym w UK?) to zupełnie nie da się tych badań skorelować z tym jak zmieniła się "kultura" związków, czy tym co z wyobrażeniami związków zrobiły mass media i Hollywood. Porównaj sobie amerykańskie komedie romantyczne z lat 70tych a te obecne. To jest przepaść intelektualna i obyczajowa.

 

Mieszkam tutaj wystarczająco długo i zetknąłem się z wystarczającym przekrojem społeczeństwa w różnym wieku i z różnych klas społecznych by powiedzieć wprost: masz rację. Państwo starsi żyją w sporej części szczęśliwie.

 

Co nie zmienia faktu, że absolutnie nijak się to ma do obecnych 30-40 latków. Pomijam już kwestię uciekania mężczyzn do sądów wyznawców religii pokoju żeby oszczędzić JAKIKOLWIEK majątek podczas rozwodu. Polityka sądów przy rozwodach tutaj jest chyba jeszcze gorsza niż w naszym kraju. Mam wśród znajomych wielu "ożenionych", którzy pozostają w związkach TYLKO ze względu na to że nastukali bachorów, a w przypadku rozwodu zostali by z alimentami 350f na dziecko + alimenty na żonę + musieli by się wynieść ze swojego domu i jeszcze go utrzymywać tak długo jak dzieci nie osiągną pełnoletności lub nie skończą edukacji. Nawet w programie o "małych domach" pokazano jak żona gościa wykopała do ogródka gdzie musiał sobie zbudować "szopę" czy jak oni to nazwali "dom", a to i tak był kompromis ze strony żony by mógł mieć kontakt z dziećmi. To właśnie jest bat systemu społecznego w UK wobec mężczyzn, którzy chcieli by się oswobodzić od chorobliwie overweight małżonki. 

 

Pomimo tego, że wskazano część metodologii trzeba by przeczytać całe badanie źródłowe a nie art z dailymail, który co do zasady jest na poziomie naszego faktu i zakrzywia rzeczywistość w zależności od tego jak wiatr zawieje. Nawet sekwencja zadawanych pytań może w prosty sposób odwrócić wynika takiego badania co widać na co dzień patrząc na różne sondaże :) 

 

Moim zdaniem ten artykuł ma właśnie wbijać tym niepokornym mężczyzną, że męcząc się dalej z ich małżonkami, które to mają nad nimi ogromną przewagę i kontrolę w sensie prawnym - że to w jakiś sposób dla nich dobrze.

Ci niepokorni w ekstremalnych wypadkach wypisują się z systemu prawnego całkowicie i uciekają na stałe do Tajlandii, żeby uchronić swoje zarobki i życie przed egzekucją w UK i móc osiągnąć choć minimalną satysfakcję ze swojego życia.

 

I dlatego właśnie ja płacę 40% dochodowego w UK, żeby te wszystkie matki nie ruszające dupy z domu i nie robiące nic prócz żarcia i wystawiania dupy co i rusz innemu żeby dorobić kolejnego dzieciaka - utrzymać. Jedna z takich niewykształconych matek z 5tką bachorów (każde z innego ojca) raczyła mi nawet wykrzyczeć w twarz, że "kradnę jej pracę", bo jestem polakiem, a nie dlatego że władam językiem angielskim lepiej niż ona (za kryterium uznaję zasób słownictwa, choć moi rozmówcy nie są w stanie określić skąd jestem bo z powodzeniem rozmawiam z 2 różnym akcentami spotykanymi w lancashire) i mam określony skill-set pozwalający mi bez żadnych znajomości zarabiać kilka średnich krajowych.

 

A i przekrój społeczeństwa w przedziale 18-25 i młodsze to pokolenia stracone. Żadnych morale, żadnego kręgosłupa, w 100% uzależnione od państwa. Ogromne braki edukacyjne, nieznajomość świata i zrozumienia mechanizmów jego funkcjonowania czy jakakolwiek znajomość historii. Zdolność samodzielnego myślenia w naszym rozumieniu praktycznie nie występuje (znakomita większość młodych sympatyzuje z lewicową partią pracy). Mógłbym opisać tyle anegdot z życia codziennego z wykształconymi zdawało by się anglikami, że Janusz ze wsi składał by się ze śmiechu.

 

PS. 1)

7 stron dyskusji żeby zobaczyć zarys metodologii, który sam w sobie może i pozwola na stawianie jakiejś tezy, ale na pewno nie dotyczącej dnia dzisiejszego i aktualnych realiów.

 

PS. 2)

Autor musi spuścić ciśnienie z jaj i rozszerzyć swoje pole widzenia. Zabawne w tej konwersacji jest to, że bracia widzą szerokie spektrum i cały obrazek, a autor mały wycinek - mimo to, usilnie próbuje przekonać na podstawie tylko pasujących elementów do swojej racji.

 

PS. 3)

Dla mnie ten wątek kwalifikował się na ścianę hańby koło 2 strony.

 

PS. 4)

Nie zamierzam odpisywać w tym wątku bo nie wierzę w merytoryczną dyskusję - zwłaszcza patrząc na sposób odpowiedzi i "poszanowanie" adwersarzy. Long story short: nie będę się licytować z autorem na długość kutasa ;) 

  • Like 10
  • Dzięki 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
W dniu 23.04.2018 o 11:48, nieidealny świat napisał:

 

No no no, gratuluję - demagogia level hard - nie podajesz żadnych konkretnych danych, ŻADNYCH statystyk, jedynie bez konkretnych
NAUKOWYCH wyjaśnień krytykujesz te które istnieją - i są przeprowadzone na MILIONACH LUDZI (sic!) - a zobacz ile plusów zyskałeś.
Umiejętności demagogiczne masz duże muszę Ci kolego przyznać - niestety dla Ciebie ja nie kieruję się emocjami ale nauką, a tej w Twoim
tekście za wiele nie ma.
Przechodząc do rzeczy.

Piszesz, że w absolutnie żaden sposób nie można przekładać tych danych na dzisiejsze realia z powodu portali społecznościowych :D
Ja mogę się zgodzić, że niejednokrotnie potrafią rujnować one związki ale żeby wyciągać je i na ich podstawie deprecjonować statystyki
przeprowadzone na MILIONACH LUDZI, to trzeba albo być niespełna rozumu albo mieć konkretne badania to potwierdzające. Tych drugich u Ciebie brak.

Mam wejść na craiglist? I co tam chłopaku znalazłeś? 50 na krzyż ofert Pań? No dobra! parę tysięcy. W Stanach jest 2,5 mln związków
małżeńskich, zdajesz sobie sprawę jak znów się kompromitujesz podając oferty seksualne Pań zamężnych, które stanowią jakiś ułamek procenta wszystkich
zamężnych Pań? Kurwa, demagogia level hard, a bracia Ci puchary dają :D.

 

O jakich Ty realiach życia w latach 60 piszesz kolego? Czy Ty na pewno wiesz jakiego gruntu dotykasz?
W Stanach w latach 60 panowały wolne związki, czasy hippisów, ogromna zmiana postrzegania związków i ich seksualnego aspektu.
Czytałem parę biografii, m.in. biografię np Jima Morrisona - nie brakowało tam opisów przemian kulturowych w tamtych latach.
https://img.washingtonpost.com/wp-apps/imrs.php?src=https://img.washingtonpost.com/blogs/wonkblog/files/2015/06/marriages_divorces_per_capita.png&w=480
Zobacz sobie wykres liczby małżeństw w przeliczeniu na 1000 ludzi i jego gwałtowne załamanie w tamtym okresie w USA.
Widzisz ten nagły dołek? To właśnie efekt przemian kulturowych. Mogę zgodzić się z tym, że wciąż kobiety nie miały takiej atencji jak dziś,
jednak myślę, że miały ją wciąż dużą biorąc pod uwagę nagłą społeczną akceptację dla przygodnego seksu, seksu w błocie na Woodstock, itd., itp. To była
wtedy norma, dlatego i kobiety nagle orientowały się o liczbie chętnych bolcowników.

 

Teraz chcesz pisać o latach 70 w UK? W tamtych czasach w UK rodził się punk i anarchia i był on tak powszechny, że dotykał 
codziennego życia ludzi.
Rozwiązłość i przygodny seks to była wtedy norma. Znów posłużę się tutaj wykresem. 
https://www.ons.gov.uk/peoplepopulationandcommunity/birthsdeathsandmarriages/marriagecohabitationandcivilpartnerships/bulletins/marriagesinenglandandwalesprovisional/2015
W odpowiednim wykresie rate parriages per 1000 unmarried men and women aged 16 and over możesz zobaczyć nagły mocny spadek wykresu
właśnie w okolicach końca lat 70. Widzisz ten nagły zjazd w dół? Ja wciąż mogę zgodzić się z tym, że kobiety nie orientowały się, że miały 
AŻ TYLU chętnych, jednak rozwiązłość
tamtych czasów oraz postępujący feminizm (a w UK i USA zaczynał się on właśnie w tamtych czasach) sprawiła, że Panowie chętniej wyrażali swoje bolcownicze
zapędy i Panie miały coraz większą atencję. Może nie taką jak dziś - ale wciąż przykład portali społecznościowych jest za mało przekonujący
wobec także rozwiązłych czasów i dużej atencji Pań w czasach przeze mnie podanych dla UK i USA.

 

Dalszych demagogicznych wstawek o skrajnych przypadkach nie będę komentować, bo są bezwartościowe merytorycznie - zero nauki, zero badań,
podajesz jedynie skrajny jednostkowy przypadek męża wystawionego w ogródku przez żonę i działasz na emocje forumowiczów.

Kolejna rzecz: DailyMail nie jest na poziomie brukowca faktu - zakrzywiasz rzeczywistość. Jest znacznie bardziej ceniony.


O jakiej Ty metodologii piszesz? Wzięto ponad 9000 ludzi będących w związku małżeńskim i po 45 latach zbadano ich aktywność mózgu i funkcje oddychania.
W przypadku kobiet, cytuję: "Researchers concluded that marriage was beneficial to health, and the healthiest women were those who married in their 
late 20s or early 30s and stayed married.". Najzdrowsze kobiety to były te, które wzięły ślub pod koniec swoich dwudziestych lat lub wczesnych 30-tych
i pozostały zamężne aż do czasu badań.

Zgadzam się, że zawsze można by było wysnuć wniosek, że są to kobiety ze związków którym udało się przetrwać- a więc tych najsilniejszych, jednak, cytuję:
"Even those who divorce will see their health improve again if they remarry, scientists found.". Co Tobie jeszcze trzeba tu wyjaśniać?

Jeśli nawet Ci, którzy rozwodzili się ale wstępowali w kolejne związki małżeńskie mieli przeciętnie lepsze zdrowie od tych bez ślubów, to
co Ty jeszcze próbujesz tutaj kolego podważać?


Ciężko jednoznacznie powiedzieć, czy prowadzono tutaj ilościowe badanie korelacyjne, bo nie wiadomo, czy cecha jakości zdrowia
jest tutaj mierzalna czy nie - czy podano jakąś konkretną skalę.

Z tego co podano, można jednak wysnuć wniosek, że wraz ze wzrostem liczby lat spędzonych w małżeństwie (czy w tym, czy w kolejnym)
wzrasta też poziom zdrowia na stare lata. Pozostaje do wyjaśnienia kierunek przyczynowo-skutkowy.

 

Jeśli chciałbyś podważać kierunek przyczynowo-skutkowy tych badań - tutaj nie da się tego podważyć, bo okres 45 lat i jakość zdrowotna 
życia w tym okresie to sprawy decydujące o stanie zdrowia po upłynięciu tych 45 lat. Decydujące, bo już dawno temu
naukowcy udowodnili, że najważniejszym czynnikiem w naszym zdrowiu na stare lata jest to jak się prowadziliśmy a nie geny na starcie.
W podanych badaniach, ludzie o najlepszym zdrowiu to osoby które większość część dorosłego życia spędziły w małżeństwie a więc tam kształtowało się ich zdrowie.

Powtórzę: zdrowie na stare lata jest zależne głównie od jakości życia i to była udowadniane wiele razy, tak samo jak to,
że geny nie mają szczególnego znaczenia w poziomie zdrowia na stare lata, a więc i nie mają szczególnego znaczenia w jakości
życia (bo inaczej z genów wynikałoby dobre zdrowie na stare lata, na zasadzie logicznego prawa sylogizmu, przechodności
implikacji) 
więc jakiekolwiek ewentualne Twoje próby podważania relacji przyczyna-skutek w podanych przeze mnie badaniach
to przekłamanie.

Tak naprawdę i tak zbyt dużo się naprodukowałem na tak niemerytoryczny tekst jaki tu napisałeś - właściwie jakieś podważanie bez konkretnego powodu, 
jakieś jednostkowe wyrwane
z czterech liter przypadki i generalizacja, że portale społecznościowe powodują, że całe wieloletnie badania krew w piach. Bo TY TAK POWIEDZIAŁEŚ :D

Edytowane przez arch
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, arch napisał:

Kolejna rzecz: DailyMail nie jest na poziomie brukowca faktu - zakrzywiasz rzeczywistość. Jest znacznie bardziej ceniony.

DailyMail to coś napodobe naszej Gazety Wyborczej, która notabene też jest znacznie bardziej ceniona. Jeśli czytasz i uważasz to za rzetelne źródło to najzwyczajniej płyniesz z nurtem mainstreamu/matrixa. A nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, że te forum jest "ruchem oporu" stworzonym by uświadamiać ludzi i wyciągać ich z kłamstwa jakim jest matrix.
Tymi shit-researchami i swoim aroganckim nastawieniem do użytkowników forum pokazujesz zupełnie odwrotne cele, zamiary.  

Dziwię się w takim razie co tutaj robisz bo:
Obrażasz użytkowników
Nie masz szacunku do rozmówców
Powołujesz się na matrixowe, propagandowe szmatławce

Zalatuje mi tu strasznie "agenturą", "trollizmem"

Jeszcze raz pytam gdzie są nasi szanowni moderatorzy?

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Ragnar1777 napisał:

DailyMail to coś napodobe naszej Gazety Wyborczej, która notabene też jest znacznie bardziej ceniona

Po 1 większość piszących dla DailyMail pracowników to raczej zwolennicy Partii Konserwatywnej a nie lewaków jak Gazeta Wyborcza, więc tutaj już duży fail w tym co napisałeś, po 2 DailyMail jeszcze do niedawna był cytowany przez wikipedię - podawane były do niego odnośniki w definicjach naukowych, stąd porównywanie tego do Faktu czy Gazety Wyborczej to szczyt głupoty. Jak każdy tego typu dziennik, trochę dąży za sensacją, ale ma znacznie wyższy poziom przekazywanych informacji o czym świadczy choćby to co napisałem powyżej.

 

33 minuty temu, Ragnar1777 napisał:

A nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, że te forum jest "ruchem oporu" stworzonym by uświadamiać ludzi i wyciągać ich z kłamstwa jakim jest matrix.
Tymi shit-researchami i swoim aroganckim nastawieniem do użytkowników forum pokazujesz zupełnie odwrotne cele, zamiary.  

Przyjacielu - forum służy dyskusji - naucz się tego. Moje aroganckie nastawienie konkretnie do Ciebie bierze się stąd, że nie potrafisz używać faktów ani konkretnych danych, a jedynie zasypujesz oponenta cytatami Marka kopiuj wklej i wyśmiewasz podawane dane statystyczne jako 'Ci Twoi naukowcy'. Coś takiego nie powinno mieć miejsca, bo to co reprezentujesz to klasyczny trolling. Jak widzisz staram się unikać rozmowy z Tobą, bo z takim poziomem i jeszcze wiekiem 19 lat jesteś dla mnie kompletnie niepoważnym oponentem. Nie proś ludzi z forum aby banowali czegoś czego nie rozumiesz tylko się nie udzielaj w tym temacie bo go tylko zaśmiecasz. To moja ostatnia wiadomość do Ciebie w tym temacie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, arch napisał:

Moje aroganckie nastawienie konkretnie do Ciebie

O twoim aroganckim zachowaniu na forum pisało już wielu użytkowników. 
W niekulturalny i atakujący sposób wdajesz się w dyskusję.

 

8 minut temu, arch napisał:

wyśmiewasz podawane dane statystyczne jako 'Ci Twoi naukowcy'.

Patrzę na tę dane z przymrużeniem oka. 
Jeden z kolegów na forum podesłał "badania" w których wynikało, że ślub najlepiej brać po 2 latach związku :) 
Dlatego jak słyszę jakieś badania o ślubach to mam uśmieszek na twarzy.
Podobne badania czytałem też na temat homoseksualistów - dziecko wychowywane przez homo będzie inteligentniejsze!
A wyczytałem również, że dziecko wychowywane przez lesbijki będzie spokojniejsze, bardziej ułożone, a przez gejów - agresywne i skrzywione psychicznie.

 

 

13 minut temu, arch napisał:

Po 1 większość piszących dla DailyMail pracowników to raczej zwolennicy Partii Konserwatywnej a nie lewaków jak Gazeta Wyborcza

No to niech będzie fronda albo inny ultrakatolicki szmatławiec.
Ja nigdy nie ufam gazetom, które mają szeroki rozgłos i czyta je prawie, że każdy obywatel. 
Jest to narzędzie do kierowania ludzkim umysłem.
Rządowi jest na rękę gdy ludzie są posłuszni władzy w związku z czym jeśli gazeta jest uznawana i czyta ją prawie każdy obywatel to coś musi być na rzeczy.
Gdyby gazeta odbiegała od rządowego nurtu to już odpowiednie służby by się tym zajęły :)
Pis doszedł i Gazeta Wyborcza straciła różne dofinansowania :) - co akurat jak najbardziej popieram bo żadna gazeta nie powinna być wspierana przez rząd.
Gazeta jednak ma się dobrze bo wiele lat była w czołówce + już odpowiedni zagraniczni finansjerzy/filantropi zadbali o to by szmatławiec utrzymał się na rynku :) 
 
 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałem milcząc, z przesądem że nic nowego do dyskusji nie wniosę i słusznie myślę, jednak po przeczytaniu kilku wypowiedzi kolegi @arch'a

 

nasuwa mi się sytuacja z Kpt.Bomby: 

gdy Sebek pytał swoich towarzyszy ,,chłopaki o co byście zrobili, gdyby się okazało, że macie kolegę którego siostra opierdala kiełbachy kosmitom?'' 

 

a forum w odzewie ,, Sebek przestań pierdolić bo pomyślę, że sam opierdalasz te kiełbachy'' odparł Kapitan. :)

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

dorzucę kilka słów od siebie udokumentowanych własnymi doświadczeniami. Brat Nieidealny świat trafił w sedno. Media społecznościowe całkowicie wypaczają postrzeganie świata przez ludzi, a szczególnie kobiety. Znalezienie kochanka jest łatwiejsze niż kiedykolwiek. Pani, która wrzuca prowokacyjne zdjęcia ma setki lajków i orbiterów, którzy podbiją samoocenę. Chętnych by taką kobietę przygarnąć na kilka spotkań jest dziesiątki, a jej ego rośnie jak dobre ciasto w piekarniku. A im większe jej ego i większa liczba orbiterów tym sytuacja męża się pogarsza i wtedy naprawę nie warto jest iść na ustępstwa.

Taki kompromis, że twoja dziewczyna chodzi na kawę z innymi facetami, to nic innego jak pozwolenie na to żebyś niebawem miał rogi. Nazywajmy rzeczy po imieniu. Żadna kobieta, której na Tobie zależy i chce być z Tobą nie będzie traciła czasu na spotkania na kawę z jakimś kolegą by dyskutować o filmie lub książce. Będzie natomiast myślała co na siebie założyć i jakich pozycjach będziecie się kochać. Jak jej na Tobie zależy i traktuje Cię poważnie, to żadne spotkania czy wyjścia z kumplami nie będą jej w głowie. Nie ma przyjaźni pomiędzy kobietą, a mężczyzną. Może jeśli wychowaliście się na tym samym podwórku. Jeśli ona idzie z nim na kawę a Ty siedzisz w domu, to ona tak naprawdę idzie wybadać sprawę i sprawdzić czy ten drugi nie rokuje lepiej niż Ty. Widziałem takie rzeczy z bliska. To się dobrze nie kończy. Wierz mi sam żyłem w Matriksie swego czasu, ale teraz już nie mam złudzeń. Nie jestem frustratem, wręcz przeciwnie. Mam stała partnerkę już od kilkunastu lat i mogę z ręką na sercu powiedzieć, że wiele przeżyłem i mechanizmy tu opisywane są prawdziwe. Jak pisałem w poście powitalnym, dzięki forum i czerwonej pigułce uzyskuję spokój, a w związku uzyskuję od partnerki bardzo wiele naprawdę o wiele mniejszym kosztem niż wcześniej. Szanuj siebie i swój czas. Bądź konkretny, dbaj o siebie i o rozwój, a to ona będzie się martwić o Twoje koleżanki - znam to z autopsji. Dla mnie receptą było skupienie się w większej mierze na sobie, swoich planach i rozwoju. Trzeba w sobie mieć niestesty nutkę łobuza/samoluba, a wtedy to ona sama będzie o Ciebie zabiegać. 

 

  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze nikt ci nie każe być tak, jak to ująłeś, bezkompromisowym ale mieć świadomość tego, że Девочки тоже какают.

 

W dniu 9.04.2018 o 23:13, arch napisał:

Ja wiem, że dzisiejsze kobiety też nie są tak wierne i czyste jak dawniej

To niezła bajka. Zawsze takie były, tylko dopiero teraz się o tym mówi i to widać. Jest świadomość i są badania krwi i badania genetyczne.

Około 3,7% dzieci na świecie (mediana) jest wychowywanych przez ojca który nie jest ich biologicznym rodzicem. Popularne niegdyś przekonanie o 10% jest wprawdzie fałszywe ale tylko w europejskich i innych bardziej cywilizowanych kulturowo społeczeństwach. W bardziej "naturalnych" w sensie bliżej natury, odsetek ten jest znacznie wyższy. W UK 1,6%, w Kanadzie 4% a w Meksyku 11,8%, a nawet do 30% (niestety nie podali gdzie dokładnie ale z artykułu wynika, że w czarnych społeczeństwach Ameryki).

Do tego dochodzi przyzwolenie a nawet celebrycka otoczka rozwiązłości lansowana w mediach głównego ścieku, która to powiększa.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.05.2018 o 16:32, teddy1 napisał:

Taki kompromis, że twoja dziewczyna chodzi na kawę z innymi facetami, to nic innego jak pozwolenie na to żebyś niebawem miał rogi.

A czy ja coś takiego pisałem? To co piszesz to oczywiste frazesy i nic takiego nie było tu pisane. Ja się zastanawiałem raczej jak spojrzeć na kwestię pisania Pani z innymi facetami na portalach społecznościowych. Jesteś w kilkunastoletnim związku, zgaduję, że jesteście rocznikami gdzie jeszcze takiej spierdoliny nie było, więc Twoja Pani może nie być aż tak bardzo 'społecznościowa'. Ja bardziej piszę o braciach w wieku gdzieś powiedzmy do 30-tki lub troszkę starszych. Prawie każda kobieta ma dziś fejsbuki, a nawet instagramy i tego nie ominiemy. Pytanie jak na to patrzeć, gdy rozmawia ona z 'kolegą' na fejsie. Zabranianie jej tego trochę oscyluje niebezpiecznie na granicy normalnego męskiego zachowania ze zwykłą źle odbieraną zazdrością. Przykładowo, mam koleżankę, znałem ją jeszcze zanim poznała swojego faceta - pisuję z nią nie raz, nigdy do niczego między nami nie doszło, bo to po prostu nie jest tego typu relacja. I gdyby teraz taki jej facet był tak 'bezkompromisowy' jak niektórzy tutaj radzą, to już by zakończył związek - z głupoty. Czystej głupoty, bo między mną a Panną kompletnie do niczego nigdy nie doszło i nigdy jej nawet nie rozpatrywałem do czegokolwiek poza koleżeństwem. No, ale czasem pisujemy na fejsbukach.

 

O tym był ten temat.

 

1 godzinę temu, wrotycz napisał:

To niezła bajka. Zawsze takie były

Nie. Pomiędzy mieć skłonności, a coś zrobić jest duża różnica. W czasach patriarchatu kobiety nie zdradzały tak często bo po 1 miały po prostu statystycznie mniej okazji - nie było portali społecznościowych, nawiązać romans byłoby zwyczajnie trudniej, po 2 - spotykał je niemiły ostracyzm społeczny.

 

Czy uważasz, że w Islamie kobiety zdradzają tak samo często jak w Europie? NIE. Skłonności mają takie same, bo są kobietami, kieruje nimi hipergamia ale z całą pewnością nie zdradzają tak samo często jak kobiety w Europie.

Po prostu nie mają do tego dogodnych warunków.

 

Tak samo było dawniej - też zdradzały ale rzadziej - nie miały do tego takich warunków.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@arch Moja ex tez miała takiego przyjaciela internetowego z klasy. Sama mówiła, że jest bi i kiedyś się przy niej popłakał. Ok zgadnij co się stało gdy usłyszałem słowa "to nie to jesteś dobrym facetem znajdziesz kogoś ze względu na charakter". Odp. Zdjęcia z tym rzekomym kolegą. Teraz jakby moja łaska z kimś pisała rozeźdżgnął bym i pogonił. Taki się stałem.  :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, CzarnyR napisał:

@arch Moja ex tez miała takiego przyjaciela internetowego z klasy. Sama mówiła, że jest bi i kiedyś się przy niej popłakał. Ok zgadnij co się stało gdy usłyszałem słowa "to nie to jesteś dobrym facetem znajdziesz kogoś ze względu na charakter". Odp. Zdjęcia z tym rzekomym kolegą. Teraz jakby moja łaska z kimś pisała rozeźdżgnął bym i pogonił. Taki się stałem.  :) 

Moja ex też miała takiego 'kolegę', dlatego dobrze Cię rozumiem, jednak umiem spojrzeć też na sprawę obiektywnie. Ja sam jestem kolegą jednej dziewczyny już długie lata, gadamy na fejsach i nigdy nic nie było między nami, laska ma faceta, w tej chwili już narzeczonego - stąd właśnie ten temat. A mam takich koleżanek kilka - pisuję z nimi od czasu do czasu, nic między nami nie ma bo z reguły nie lubię flirtować z laskami - albo jest jeden 'cel', albo żadna. 

I teraz wyobraź sobie, że ich faceci byliby tacy jak mówisz - pogoniliby je. Przecieży byłaby to oznaka zupełnej głupoty w tym przypadku.

 

19 minut temu, karhu napisał:

A jakie powinno byc te "meskie"zachowanie? 

Szczerze mówiąc nie wiem, dlatego założyłem ten temat. Portale społecznościowe sprawiły, że ta granica stała się naprawdę cienka, a ryzyko, że jakiś 'kolega' będzie kimś więcej wzrosło bo i wzrosła ilość tych 'kolegów' - ilość i dostępność flirtu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu ‎04‎.‎05‎.‎2018 o 16:32, teddy1 napisał:

 Szanuj siebie i swój czas. Bądź konkretny, dbaj o siebie i o rozwój, a to ona będzie się martwić o Twoje koleżanki - znam to z autopsji. Dla mnie receptą było skupienie się w większej mierze na sobie, swoich planach i rozwoju. Trzeba w sobie mieć niestesty nutkę łobuza/samoluba, a wtedy to ona sama będzie o Ciebie zabiegać. 

 

Tutaj macie odpowiedź kiedy może pojawić się zazdrość. Jeżeli ktoś ma niskie poczucie wartości i niewiele sobą prezentuje to będzie się czepiać o każdego, nawet kloszarda z piwem w ręku. Jeżeli ktoś jest na górze hierarchii i ma odpowiedni mindset to wie, że 99% konkurentów zjada w przedbiegach, a jeżeli nawet znajdzie się większa ryba to jest pewien, że jeżeli nie ta, to znajdzie następną. Zresztą prezentując sobą wiele zyskuje się szacunek nawet od 1% świecznika i rzadko dochodzi między takimi do przepychanek o panny - mają ważniejsze sprawy na głowie. Dlatego rozwój fizyczny, psychiczny i zawodowy - to da spokój. Prosta recepta.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 hours ago, PanDoktur said:

Jeżeli ktoś jest na górze hierarchii i ma odpowiedni mindset to wie, że 99% konkurentów zjada w przedbiegach, a jeżeli nawet znajdzie się większa ryba to jest pewien, że jeżeli nie ta, to znajdzie następną.

Otóż to. Nic dodać, nic ująć. Sprawdza się doskonale w połączeniu z: miej wyjebane, a będzie Ci dane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja była wiele lat temu miała przyjaciela/kolegę na necie. Ja pracowałem, przeważnie mnie nie było w domu gdyż pracowałem często więcej niż te ustawowe 8 h. Zaczęło się od niewinnego pisania. Już w sumie nie wiem czy na GG czy na facebook. Relacje zignorowałem. Nie widziałem w tym nic złego. Jak to się skończyło ? ... małżeństwo rozpadało mi się w mękach 3 lata i skończyło serią spraw sądowych .... ale to były inne czasy :)

 

Miałem trochę już tych relacji z kobietami i duża aktywność w sieci, pisanie z chuj wie kim i o czym oznacza jedno ... Problem. 

 

Kobieta zaangażowana w związek raczej jest niewidoczna w sieci, skupia się na partnerze czy wspólnym życiu.

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.04.2018 o 21:10, arch napisał:

Pojedź sobie na wieś dziś - wypasione domy, rzadko kto ma już widły i siekiery, a i wciąż rozwodów jest tam dużo mniej, związki są długotrwałe, a kobiety są dużo wierniejsze. Tak jest i powie Ci o tym każda statystyka.

Tak dalikatnie bez przekleństw.

Nie wiem czy jestes faktycznie kobietą czy kimś innym.

ALE NA WSI MIESZKA STATYSTYCZNIE MNIEJ LUDZI NIŻ W MIEŚCIE :D
WIĘC ROZWODÓW JEST DUŻO MNIEJ.
 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Łapinski napisał:

Tak dalikatnie bez przekleństw.

Nie wiem czy jestes faktycznie kobietą czy kimś innym.

Też zaczynam tracić pewność. Widzę, że zagadnienie wraca jak bumerang. On raczej na wsi nigdy nie był. Przynajmniej na tak zadane puytanie nie chciał odpowiedzieć;)

 

Rozwodów jest tam mniej (nawet używając wskaźnika na 1000 mieszkańców), bo presja społeczna jest znacznie, znacznie większa niż w mieście. Jeśli ktoś się rozwiedzie, to cała wieś wie o tym ze szczegółami bardzo szybko, wszyscy pokazują palcami, obgadują. Standard, zwłaszcza na ścianie wschodniej. 

 

W grę wchodzą też powody religijne, ponieważ na wsi celebra i cała otoczka są dużo bardziej skrupulatnie przestrzegane, a KK rozwodów nie uznaje - znam takie wsie, gdzie ksiądz tych, co związali się z rozwodnikami nie dopuszcza do komunii. Dla nas może to powodować max wzruszenie ramion, ale w małych zbiorowościach jest to poważne wykluczenie społeczne. 

 

Zaznaczam, że piszę o prawdziwych wsiach, nie o podmiejskich "sypialniach" pełnych domków jednorodzinnych i ludzi, którzy niedawno wybudowali tam domy, a ich życia są związane z dużym miastem, w którym na co dzień pracują. Głównie mam na myśli województwa podkarpackie, lubelskie, podlaskie. 

 

@archniestety mocno się myli, bo suche statystyki bez znajomości realiów potrafią wprowadzić w błąd - to, że rozwodów jest mniej i małżeństwa automatycznie trwają dłużej nie znaczy, że te małżeństwa są jakościowo lepsze. Często małżonkowie nie rozmawiają ze sobą całymi dniami, śpią osobno, a ich pożycie seksualne skończyło się na prokreacji. Już pomijam fakt, że często są zawierane w wyniku "wpadki". 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, ja pochodzę ze wsi i to , że rozwodów jest mniej to nie znaczy chłopy z rogami nie chodzą. Jeszcze bez Internetu i Facebooka działo się dużo, a teraz dołożymy media społecznościowe, wyjazdy zagraniczne i wyjazdy do większych miast i jest jeden wielki galimatias. Oczywiście płeć męska wcale nie jest o wiele lepsza w tym temacie, bo jakoś mało kobiet zdradza mężów z innymi kobietami ?

Natomiast jak żona czy dziewczyna jest aktywna w necie, a już pisze sobie z kolegą, to jest coś na rzeczy. Jak się jej nudzi to niech zajmie się czymś pożytecznym, a jak dalej się upiera to grzecznie trzeba pani za relację podziękować. Postawisz twardo na swoim i się posłucha, to wygrałeś związek. Nie zrobisz nic, to będziesz miał rogi, a jak kolega z netu okaże się bardziej zasobny to rozwód będzie w pakiecie. A tak poza tym zobaczcie jak często panie mają, kolegów z netu gdy już w związku kilka miesięcy i lat a seks pojawia się u was coraz rzadziej. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli dochodzimy do jednego ... ciałem wyszliśmy już z jaskiń ale umysłem nadal tam tkwimy. Jesteśmy zwierzakami a w przyrodzie jest podział samica i samiec i tam wszystko jest jasne i proste (w dużym uproszczeniu) cywilizacja szybki jej skok zaburzył relacje i równowagę miedzy płciami etc etc temat kosmos. 

 

W jakim to kierunku idzie ta rewolucja / ewolucja ? Męczymy się z tymi emocjami i innym szajsem. Z czasem wymyśla pigułkę że nic nie będzie się czuło a dzieci będzie się zamawiać w szpitalach. Wszystko w imię postępu. :) Nie będzie zdrad, zabójstw, tragedii ludzkich, seks jeżeli będzie istniał to elektrody na przyrodzenie i gogle na oczy i będzie normalnie NIEBO.

 

Edytowane przez maVen
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Łapinski napisał:

Tak dalikatnie bez przekleństw.

Nie wiem czy jestes faktycznie kobietą czy kimś innym.

ALE NA WSI MIESZKA STATYSTYCZNIE MNIEJ LUDZI NIŻ W MIEŚCIE :D
WIĘC ROZWODÓW JEST DUŻO MNIEJ.
 

Tam chodziło o procenty, więc fail argument.

6 godzin temu, tytuschrypus napisał:

Też zaczynam tracić pewność. Widzę, że zagadnienie wraca jak bumerang. On raczej na wsi nigdy nie był. Przynajmniej na tak zadane puytanie nie chciał odpowiedzieć;)

 

Rozwodów jest tam mniej (nawet używając wskaźnika na 1000 mieszkańców), bo presja społeczna jest znacznie, znacznie większa niż w mieście. Jeśli ktoś się rozwiedzie, to cała wieś wie o tym ze szczegółami bardzo szybko, wszyscy pokazują palcami, obgadują. Standard, zwłaszcza na ścianie wschodniej. 

Kurwa, jak to odkryłeś? Jestem Ci naprawdę wdzięczny, nie domyśliłbym się tego.

 

6 godzin temu, tytuschrypus napisał:

 

@archniestety mocno się myli, bo suche statystyki bez znajomości realiów potrafią wprowadzić w błąd - to, że rozwodów jest mniej i małżeństwa automatycznie trwają dłużej nie znaczy, że te małżeństwa są jakościowo lepsze. 

Znaczy - jest dużo dużo mniej zdrad o czym mówią statystyki (10-krotnie mniej), a zdrada to najcięższa artyleria. Wszystkie inne problemy typu brak rozmów występują i tu i tu.

 

@teddy1

Dzięki bracie. Jak to dobrze, że czasem ktoś powie tak trafne spostrzeżenie jak to, że na wsiach także istnieją zdrady.

Z tym kolegą to średnio pomocna rada, bo wynika z niej brak związków. Znasz jakąś młodą kobietę która dziś nie miałaby konta na np fejsie i nie miała tam kolegów? Ile ich znasz? 1%? Twoja rada spowodowałaby, że 99% związków zostałoby zakończonych - gratuluję logiki.

Edytowane przez arch
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, arch napisał:

 

A możesz w końcu podzielić się tym, czy jesteś teoretykiem wsi i swoją wiedzę czerpiesz ze statystyk? 

 

Czekam na relację z mlekiem i miodem płynącego związku z mieszanką Podkarpacia. 

Edytowane przez tytuschrypus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@arch znam i jest moją partnerką. Owszem większość dziewczyn ma Facebooka lub jakieś konto na portalu społecznościowym, ale jeśli kobieta jest z Tobą w związku, to nie powinna mieć potrzeby klikania z orbiterem. Gdyby 99% facetów miało jaja i na dzień dobry niunia dostała by kopa w tyłek za tego rodzaju zachowanie, to by się na przyszłość zastanowiła. Wierz mi, sam byłem białym rycerzem i skończyło się tak jak zwykle. Nie ma czegoś takiego jak przyjaźń między kobietą, a mężczyzną. A już wychodzenie na kawę z kolegą z netu to kwintesencja. Jak by to robiła za Twoimi plecami to ma więcej szacunku dla ciebie. Jak ci o tym mówi wprost to doskonale wie, że ma Cię w garści. To ona ma być trzymana w niepewności, a nie Ty. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@teddy1

Chyba nie zrozumiałeś. Pisałem 'młodą kobietę'. Twoja partnerka, jak opisałeś w którymś poście, jest nią od kilkunastu lat. Jeśli nie zostaliście parą w wieku 15 lat, to prawdopodobnie Twoja kobieta ma spokojnie po 30-tce, więc nie jest już młoda. To jeszcze jeden z tych ostatnich roczników normalności.

Co to znaczy 'potrzeby klikania z orbiterem'? Stosujesz demagogię przyjacielu.

Pisałem, że prawie każda młoda kobieta ma dziś fejsa i ma na nim niejednego kolegę. Nie nazywaj go ORBITEREM, bo to, czy nim jest, jest właśnie kwestią NIEZNANĄ - i tu jest cały problem.

Czy z góry zakazać dziewczynie kontaktów koleżeńskich z wszelkimi facetami, domniemanymi kolegami, czy jednak nie. I tutaj Twoje rozwiązanie poskutkowałoby tym, że zakończyłoby się ponad 80% związków, bo nie znam dziewczyn z dzisiejszych czasów, które by nie miały żadnych kolegów i z żadnym nic nie pisały - i nie znaczy to zawsze, że są oni ich 'orbiterami'.

 

Pisałem wyraźnie, że mam dwie dobre koleżanki i znam je dłużej niż ich faceci - gdyby zastosowali się oni do Twojej genialnej zasady, to padłyby dwa związki zupełnie BEZ POWODU. Bez powodu, bo nigdy między mną a nimi do niczego nie doszło i raczej nie dojdzie - to moje koleżanki, znam je długo, czasem lubimy z czegoś pożartować. Ot tyle.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.