Skocz do zawartości

"Jeśli nie przepiszesz na mnie mieszkania, to znaczy że mnie nie kochasz"


Rekomendowane odpowiedzi

http://forum.pclab.pl/topic/1074434-CIe%C5%BCka-sprawaz-mieszkaniem/

 

Myślę że to częsta sytuacja młodych samców, którzy się hajtają. Oni nie rozumieją że danie poczucia bezpieczeństwa kobiecie, oznacza stagnację i wycofanie seksu, a także utratę szacunku i namiętności co wprawdzie nie musi, ale może zniszczyć tę relację. Co dalej to doskonale wiemy - zgryźliwości, czepianie się, coraz mniej czułości i szlaban na seks. O utracie mieszkania nawet nie mówię, bo jak będzie w ciąży czy z dzieckiem a nie ma kasy, żaden sąd nie usunie jej z mieszkania. O tym też młodzi i naiwni nie wiedzą, bo i skąd?

 

Co byście w takiej sytuacji zrobili?

dziwna sprawa w sumie, bo przecież jeśli ktoś decyduje się na małżeństwo to powinno być przede wszystkim zaufanie, a jedyne co tutaj rzuca się w oczy to to, że oni oboje się boją i przewidują rozstanie. martwią się i jedno i drugie, że zostaną z niczym, taki materializm z nich wychodzi. raczej słabe fundamenty jeśli chodzi o związek formalny. Wydaje mi się, że raczej powinni się nie spieszyć ze ślubem jeśli tak do sprawy podchodzą.

 

Jednak pomijając ten fakt i tak skupiając się na samym mieszkaniu u kogoś, to może warto by było odwrócić sytuacje, czyli, że to facet miałby mieszkać u dziewczyny. jak wtedy by się czuł? Mimo, że po ślubie, to jednak na łasce, że wkłada kasę w coś, co w sumie nie jest wspólne,  że w każdej chwili ta druga strona mogłaby powiedzieć-spadaj stąd, to moje, a ty nie masz tu nic do powiedzenia! Ba, nawet teściowie mogliby to powiedzieć, że przecież jest winien szacunek/wkładanie kasy lub inne pierduty, bo w końcu mieszkanie ma za darmo… Kto chciałby żyć w poczuciu, że jest gościem w domu?

 

Raczej sprawiedliwym wyjściem byłoby spłacenie połowy wartości mieszkania przez tę drugą osobę  i dopisanie do współwłasności. Jednak taki pomysł chyba powinien wyjść sam z siebie od osoby chcącej się wprowadzić, a nie poprzez naciskanie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio z kumplem gadałem. Zamieszkał pierwszy raz w życiu z kobietą. Ogarnięty typ maksymalnie, jeden z niewielu prawdziwych ruchaczy, których znam.

 

Zaczynamy gadać i pytam go, sprawdziłeś świnię?

 

Odpowiedź:

 

- on wywiad środowiskowy (dotarł praktycznie do jej wszystkich znajomych, ludzi "z widzenia", z pracy i pytał o różne szczegóły),

- rok razem, bez zgrzytów,

- zadbał o to, że w każdej chwili może się wyprowadzić,

- finanse rozdzielone,

- odmówił na razie składania ślubów i prawdopodobnie się nie zgodzi,

- wyjaśnił pannie, że jak zrobi jeden błąd, zdradzi go lub zeświruje to on od razu odchodzi,

- przedstawił ją wszystkim najbliższym osobom i prosił o opinie,

- wymyślał różne sytuacje, aby przekonać się, jaka jest (po alkoholu, na imprezach, wśród rodziny, itp),

 

Laska przeszła próbę, ale on i tak stwierdził, że może wszystko się spierdolić w każdej chwili i ma tego świadomość :D

 

Wypiliśmy flaszkę w miłym nastroju, bo nie musiałem podejmować akcji ratunkowej :D

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dziwna sprawa w sumie, bo przecież jeśli ktoś decyduje się na małżeństwo to powinno być przede wszystkim zaufanie, a jedyne co tutaj rzuca się w oczy to to, że oni oboje się boją i przewidują rozstanie. martwią się i jedno i drugie, że zostaną z niczym, taki materializm z nich wychodzi. raczej słabe fundamenty jeśli chodzi o związek formalny. Wydaje mi się, że raczej powinni się nie spieszyć ze ślubem jeśli tak do sprawy podchodzą.

 

Jednak pomijając ten fakt i tak skupiając się na samym mieszkaniu u kogoś, to może warto by było odwrócić sytuacje, czyli, że to facet miałby mieszkać u dziewczyny. jak wtedy by się czuł? Mimo, że po ślubie, to jednak na łasce, że wkłada kasę w coś, co w sumie nie jest wspólne,  że w każdej chwili ta druga strona mogłaby powiedzieć-spadaj stąd, to moje, a ty nie masz tu nic do powiedzenia! Ba, nawet teściowie mogliby to powiedzieć, że przecież jest winien szacunek/wkładanie kasy lub inne pierduty, bo w końcu mieszkanie ma za darmo… Kto chciałby żyć w poczuciu, że jest gościem w domu?

 

Raczej sprawiedliwym wyjściem byłoby spłacenie połowy wartości mieszkania przez tę drugą osobę  i dopisanie do współwłasności. Jednak taki pomysł chyba powinien wyjść sam z siebie od osoby chcącej się wprowadzić, a nie poprzez naciskanie.

 

Ja bym się czuł w takiej sytuacji zajebiście! Nie dość, że darmo mam dach nad głową, to jeszcze ugotowane i pała zrobiona ;) A tak na serio, to przecież na każdą inwestycję w jego mieszkanie może wziąć rachunek i dochodzić swojego wkładu. To co napisałaś to typowe podejście kobiet do tematu i próba argumentowania "za" wejściem w majątek samca. Jeszcze lepsza wersja, to sprzedajmy Twoje mieszkanie misiu i kupmy coś większego razem. Wiesz, ja mam 30tys. oszczędności, weźmiemy kredyt i damy radę :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 niech chlop radzi se sam.

 

Wódki bratu polać!

Wszystkim nie pomożemy. Wszystkich nie zbawimy. Najpierw zacznijmy od odbudowania czy doskonalenia siebie samych, po czym można skupić się na działaniu w braterskiej rodzinie.

Gdy wskoczymy na ten level, później zaniesiemy kaganiec oświaty do społeczeństwa. Zresztą to forum będzie coraz wyżej u wuja Gugla to i łatwiej potrzebujący odnajdą cenne braci porady.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dziwna sprawa w sumie, bo przecież jeśli ktoś decyduje się na małżeństwo to powinno być przede wszystkim zaufanie, a jedyne co tutaj rzuca się w oczy to to, że oni oboje się boją i przewidują rozstanie.

Źle, źle, źle, źle.

To nie tak. Tyle razy było to wałkowane:

Nie: "jeśli ktoś decyduje się na małżeństwo to powinno być przede wszystkim zaufanie"

Ale: "jeśli ktoś decyduje się na małżeństwo to powinna być przede wszystkim kalkulacja"

Ślub to umowa cywilno-prawna łącząca 3 podmioty: mężczyznę, kobietę i państwo. A skoro jest to umowa, to są i warunki umowy, ze wszystkimi ich konsekwencjami.

To pierdzenie o zaufaniu można, a nawet trzeba w takiej sytuacji spakować i umieścić w takim specjalnym segregatorze, który stoi najczęściej na podwórzu.

"Też kiedyś zaufałem pewnej kobiecie, i bym teraz kurwa ręki nie miał."

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio z kumplem gadałem. Zamieszkał pierwszy raz w życiu z kobietą. Ogarnięty typ maksymalnie, jeden z niewielu prawdziwych ruchaczy, których znam.

 

Zaczynamy gadać i pytam go, sprawdziłeś świnię?

 

Odpowiedź:

 

- on wywiad środowiskowy (dotarł praktycznie do jej wszystkich znajomych, ludzi "z widzenia", z pracy i pytał o różne szczegóły),

- rok razem, bez zgrzytów,

- zadbał o to, że w każdej chwili może się wyprowadzić,

- finanse rozdzielone,

- odmówił na razie składania ślubów i prawdopodobnie się nie zgodzi,

- wyjaśnił pannie, że jak zrobi jeden błąd, zdradzi go lub zeświruje to on od razu odchodzi,

- przedstawił ją wszystkim najbliższym osobom i prosił o opinie,

- wymyślał różne sytuacje, aby przekonać się, jaka jest (po alkoholu, na imprezach, wśród rodziny, itp),

 

Laska przeszła próbę, ale on i tak stwierdził, że może wszystko się spierdolić w każdej chwili i ma tego świadomość :D

 

Wypiliśmy flaszkę w miłym nastroju, bo nie musiałem podejmować akcji ratunkowej :D

 

No i to jest rozsądne podejście, gość ma łeb na karku.

 

Ja znam przypadek, gdzie gość po 2 czy 3 miesiącach związku (i znajomości w ogóle) sprowadził panienkę do domu i od razu ślub zaplanowali, od roku są małżeństwem i on tego wprost nie powie, ale widać po nim, że jakby miał drugą szansę to by tego nie zrobił, widać frustrację. Chleje jak księżniczka nie widzi, szuka okazji, by się wyrwać z domu itp.

 

 

To pierdzenie o zaufaniu można, a nawet trzeba w takiej sytuacji spakować i umieścić w takim specjalnym segregatorze, który stoi najczęściej na podwórzu.

 

 

KAŻDA kobieta mówi o tym pieprzonym zaufaniu, a sytuacje w życiu mamy jakie mamy i żadne słowa tego nie odkręcą.

Poza tym jak panienka tak się piekli za przepisywaniem na nią chaty, to widać od razu, na co tak naprawdę leci. Gdyby naprawdę gościa kochała, to by w dupie miała takie akcje, poza tym nie stosowała by szantażu emocjonalnego (nie ufasz mi, nie kochasz mnie!).

Edytowane przez Vercetti
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze kiedy są ważne sprawy to robisz sobie żarty. Ze tez ja z kimś takim chciałam się wiązać... I wybiega z płaczem z mieszkania. Na początku sie śmiejesz, otwierasz winko, czas leci, jest 23...siegasz po telefon, nie odbiera. Pewnie jest u matki tłumaczysz sobie. Koło 2 masz już wizję jak jej sąsiad, ten rudy wysoki posuwa ja na pagony. Wiesz, że laska z poczuciem porzucenia poruszcza chętnie... Qrwa.. Wszystkie plany, mieszkanie, dziecko, dom chooj strzelił. A co powie rodzina i znajomi? Ślub za miesiąc... Otwierasz czwartą butelkę wina, wymiotujesz pod stół i zasypiasz...

:D

no i chuj no i cześć

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze kiedy są ważne sprawy to robisz sobie żarty. Ze tez ja z kimś takim chciałam się wiązać... I wybiega z płaczem z mieszkania. Na początku sie śmiejesz, otwierasz winko, czas leci, jest 23...siegasz po telefon, nie odbiera. Pewnie jest u matki tłumaczysz sobie. Koło 2 masz już wizję jak jej sąsiad, ten rudy wysoki posuwa ja na pagony. Wiesz, że laska z poczuciem porzucenia poruszcza chętnie... Qrwa.. Wszystkie plany, mieszkanie, dziecko, dom chooj strzelił. A co powie rodzina i znajomi? Ślub za miesiąc... Otwierasz czwartą butelkę wina, wymiotujesz pod stół i zasypiasz...

:D

 

Jeszcze nie dawno faktycznie stoczyłbym się pod stół zalany a potem chodził na paluszkach. Teraz to bym zadzwonił do któregoś z kumpli by mnie wspomógł autem. Spakowałbym księżniczkę i jej  rzeczy zawiózł do jej rodziców czy bliższej rodziny. Potem szybko do Castoramy po nowe zamki a na koniec za przysługę zalałbym mu zbiornik do pełna i postawił najlepszą flaszkę na jaką mnie stać. Pannie wysłałbym sms-a, że już tutaj nie mieszka a rzeczy znajdzie u rodziny.

 

 

dziwna sprawa w sumie, bo przecież jeśli ktoś decyduje się na małżeństwo to powinno być przede wszystkim zaufanie, a jedyne co tutaj rzuca się w oczy to to, że oni oboje się boją i przewidują rozstanie. martwią się i jedno i drugie, że zostaną z niczym, taki materializm z nich wychodzi. raczej słabe fundamenty jeśli chodzi o związek formalny. Wydaje mi się, że raczej powinni się nie spieszyć ze ślubem jeśli tak do sprawy podchodzą.

 

 

Brzytwa wykończył temat. Ot i znowu zaufanie na pierwszym miejscu. Co Wy byście zrobiły bez tych dwóch magicznych słów "Zaufanie i bezpieczeństwo". Jak rybki wyciągnięte z wody. Tylko poruszałybyście pyszczkami.

 

 

 

Jednak pomijając ten fakt i tak skupiając się na samym mieszkaniu u kogoś, to może warto by było odwrócić sytuacje, czyli, że to facet miałby mieszkać u dziewczyny. jak wtedy by się czuł? Mimo, że po ślubie, to jednak na łasce, że wkłada kasę w coś, co w sumie nie jest wspólne,  że w każdej chwili ta druga strona mogłaby powiedzieć-spadaj stąd, to moje, a ty nie masz tu nic do powiedzenia! Ba, nawet teściowie mogliby to powiedzieć, że przecież jest winien szacunek/wkładanie kasy lub inne pierduty, bo w końcu mieszkanie ma za darmo… Kto chciałby żyć w poczuciu, że jest gościem w domu?

 

Po pierwsze mieszkanie nawet jeśli jej, to będzie najczęściej opłacane i utrzymywane w większości przez niego. Teściów bym spławił na zasadzie, że skoro są materialistami, to ja nie chce mieć nic wspólnego z nimi. A co do mieszkania, niech będzie jej, ale faktury są na mnie i u mojego taty w domu, by broń boże ich nie zniszczyła. I tu rodzi się problem, bo liczycie na lekkie życie za nasze pieniądze i na naszym, dlatego odbijasz piłeczkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brzytwa wykończył temat. Ot i znowu zaufanie na pierwszym miejscu. Co Wy byście zrobiły bez tych dwóch magicznych słów "Zaufanie i bezpieczeństwo". Jak rybki wyciągnięte z wody. Tylko poruszałybyście pyszczkami.

 

 

Szkoda, że często to zaufanie działa w jedną stronę.

 

-nie ufasz mi, nie kochasz mnie!

 

A później

 

-kto to dzwonił? kim była tamta dziewczyna? do kogo piszesz sms-a? kto z tobą jechał? o czym z nią rozmawiałeś? czemu tak na nią patrzyłeś? twoja była tam będzie, nie idź tam

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Można jeszcze zagrać na nutkę zgody i fałszu. Już wyjaśniam :D

 

Laska: Jeżeli nie przepiszesz na mnie mieszkania, to znaczy, że mnie nie kochasz!

 

Skarbie, oczywiście, że przepiszę, co chcesz. Bądź tylko dla mnie bardzo dobra w tym tygodniu, żebym się nie rozmyślił :)

 

Kilka dni jebania, ekstatyczne lodziki, bo osiągnęła swój cel, miłe chwile.

 

A po tygodniu, słuchaj, jednak słabo się starałaś, zmieniłem zdanie, wypierdalaj :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozbudowałbym to o określenie:

 

-grozisz mi czy obiecujesz? :D

 

 

Co do ostatniego swojego postu. Sprostowanie w ostatniej kwestii:

 

Lady, Ciebie zabolało to, że to TY MUSIAŁABYŚ płacić na mieszkanie i utrzymywać je. Sytuacja odwróciłaby się o 180 stopni a tego Twoja kobieca zajebistość nie byłaby wstanie przetrawić. Bo Tobie NALEŻY się to. Hłe... Hłe... Hłe...

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym się czuł w takiej sytuacji zajebiście! Nie dość, że darmo mam dach nad głową, to jeszcze ugotowane i pała zrobiona ;) A tak na serio, to przecież na każdą inwestycję w jego mieszkanie może wziąć rachunek i dochodzić swojego wkładu. To co napisałaś to typowe podejście kobiet do tematu i próba argumentowania "za" wejściem w majątek samca. Jeszcze lepsza wersja, to sprzedajmy Twoje mieszkanie misiu i kupmy coś większego razem. Wiesz, ja mam 30tys. oszczędności, weźmiemy kredyt i damy radę :)

Chodziło mi o zrozumienie chęci czucia się w swoim domu, jak w swoim, nie czyimś.  I będę uważać nadal, że spłacenie tej drugiej osoby w połowie to dobre wyjście, szczególnie jeśli oni tak w tym przypadku podchodzą do tego tak materialnie i wcale sobie nie ufają. W sumie bez sensu w takiej sytuacji się w ogóle chajtać, z wizją rozstania nad głową to raczej nie pociągnie to daleko.

 

Źle, źle, źle, źle.

To nie tak. Tyle razy było to wałkowane:

Nie: "jeśli ktoś decyduje się na małżeństwo to powinno być przede wszystkim zaufanie"

Ale: "jeśli ktoś decyduje się na małżeństwo to powinna być przede wszystkim kalkulacja"

Ślub to umowa cywilno-prawna łącząca 3 podmioty: mężczyznę, kobietę i państwo. A skoro jest to umowa, to są i warunki umowy, ze wszystkimi ich konsekwencjami.

To pierdzenie o zaufaniu można, a nawet trzeba w takiej sytuacji spakować i umieścić w takim specjalnym segregatorze, który stoi najczęściej na podwórzu.

"Też kiedyś zaufałem pewnej kobiecie, i bym teraz kurwa ręki nie miał."

Jeśli zaufania nie ma i podchodzi się do tego jak do kalkulowania typu-ugraj dla siebie jak najwięcej i oby się nie dzielić z nikim, to nie powinno się tu mówić o żadnym związku, a raczej o układzie, który suma sumarum ma jakiś sens? No chyba żaden skoro dawania w tym nic, o dzieleniu się już nie wspominając. Poza tym jak widać-już ich to zaczyna dzielić.

 

Rozbudowałbym to o określenie:

 

-grozisz mi czy obiecujesz? :D

 

 

Co do ostatniego swojego postu. Sprostowanie w ostatniej kwestii:

 

Lady, Ciebie zabolało to, że to TY MUSIAŁABYŚ płacić na mieszkanie i utrzymywać je. Sytuacja odwróciłaby się o 180 stopni a tego Twoja kobieca zajebistość nie byłaby wstanie przetrawić. Bo Tobie NALEŻY się to. Hłe... Hłe... Hłe..

Nie uważam, że mi się należy. Napisałam co sądzę o tej sytuacji i tyle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Nie uważam, że mi się należy. Napisałam co sądzę o tej sytuacji i tyle.

 

Albo odnoszę wrażenie, że drugie zdanie stoi w sprzeczności z pierwszym z logicznego punktu widzenia, albo jestem przewrażliwiony już :D

 

Skoro sądzisz, to uważasz, że... :D

 

Lady, nie jestem w stanie nawet w najśmielszych snach wyobrazić sobie hipotetycznej sytuacji, gdzie Ty jesteś me gusta, ja jestem Twe gusta, spikamy się i proszę o uwagę:

 

Ja mieszkam u Ciebie, zaczynam wymyślać, wypominać, że gotuję, sprzątam i w ogóle to kocham się z Tobą z wielkiej łaski a Ty harujesz na nasze rodzinne gniazdko po 12 godzin i jeszcze słyszysz ode mnie, że mało zarabiasz i zaniedbujesz mnie :D:D

 

Dobra, koniec żartów. Teraz czas na czarną prawdę czyli życie i powtórzenie się przeze mnie:

 

Lady, Ciebie zabolało to, że to TY MUSIAŁABYŚ płacić na mieszkanie i utrzymywać je. Sytuacja odwróciłaby się o 180 stopni a tego Twoja kobieca zajebistość nie byłaby wstanie przetrawić. Bo Tobie NALEŻY się to. Koleżanki by Cię zeżarły, rodzina wytykała palcami jaka to nie jesteś. Twoja kobieca duma wyłaby w każdy możliwy sposób.

 

Sama piszesz, że taka sytuacja nie jest d przyjęcia przez Ciebie, więc ściemniaj gdzie indziej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli zaufania nie ma i podchodzi się do tego jak do kalkulowania typu-ugraj dla siebie jak najwięcej i oby się nie dzielić z nikim, to nie powinno się tu mówić o żadnym związku, a raczej o układzie, który suma sumarum ma jakiś sens? No chyba żaden skoro dawania w tym nic, o dzieleniu się już nie wspominając. Poza tym jak widać-już ich to zaczyna dzielić.

Grozisz mi?

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.