Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

40 minutes ago, Hatmehit said:

Mimo iż mam na rodzinkę dość 'tradycyjne poglądy', to jednak nie wyobrażam sobie będąc partnerką nawet i dobrze zarabiającego człowieka nie mieć własnego zarobku. Osobiste pieniądze to odpowiedzialność, dodatkowa cegiełka finansowa dla rodziny oraz możliwość spełniania swych marzeń.

Ja rozumiem, co Ty chcesz tu przekazać, ale dalej twierdzę, że to tylko nieznajomość, powszechna na naszej zapyziałej szerokości geograficznej, jak powinna funkcjonować oryginalnie silna rodzina. Ale nie rodzina 2+2, bo to w dalszym ciągu zatomizowani jebacze liniowi, tylko tak przynajmniej rodzina 20+4 My o tym wiemy mniej niż nic. Namiastką tego może będzie dla Ciebie ten film:

 

 

 

 

Popatrz na tę dziewczynę i zastanów się, czy ona musi iść do obcego człowieka na posadę, by mieć parę milla € dla siebie?

 

A to w Italii jest wcale nie jakaś oligarchia, raczej feudałowie na prowincjach. Oligarchia to jest taka rodzina Benetton, która trzyma koncesje na eksploatację wszystkich autostrad (a to też jest szczebel dopiero lokalny, włoski). Jak im 'spadł' wiadukt będący krytycznym odcinkiem obwodnicy Genui 'od deszczu' tzw. Ponte Morrandi, wyszukajcie sobie bo to takie nasze europejskie WTC, znikające na pociętych monitoringach ciężarówki, un casino, to vendetta famiglii Benetton objęła jednoczesny remont 4 schodzących się do Genui autostrad, największego portu przeładunkowego na śródziemnym, 'na wszelki wypadek' w środku wakacji, że goście do mnie muszą kamperami przez Turyn i Szwajcarię jechać!

 

W Polsce też są bogate rodziny, oczywiście nie w takiej skali, przy nich to trochę tacy kartoflani watażkowie. Natomiast mentalność, mentalność, to jest dramat, my jesteśmy rozbici na pył, nie znaczymy w świecie prawie nic, ale nawet polskie klany odżywają na emigracji i się organizują i tu przechodzimy płynnie do zapytania kolegi @Cycles otóż kolego na naszej grupie 'pogawędki sympatyków KWM' na fb wrzuciłem filmik, który odpowiada na pytania, które postawiłeś, ale nie będę tu wrzucał, bo to zawsze tu wzbudza mnóstwo niepotrzebnych kontrowersji i się na mnie 20 osób rzuci, że jakieś nieprawilne figury promuję, podczas gdy każdy, kto ma odrobinę siły i jest widoczny, jest w światowej układance, bo inaczej być nie może! Natomiast idzie globalne przetasowanie i okruchy będą spadać z pańskiego stołu, więc i nasze pomniejsze klany mogą przy tej okazji złapać wiatr w swoje żagle, dlatego warto je budować. Ten człowiek zasłynął z tego, że odgrzebał ideę rodów i zebrał je w platformę, co daje mu inicjatywę w rzeczywistości galopującego i przepoczwarzającego się w brzydala - matriksa.

 

Ale nawet w swojej dolinie widzę rosyjskie klany, które desantują się np. z Nicei do Italii, by się lepiej okopać na trudne czasy. Znajomości, samowystarczalność, bogactwo, dzieci, podział ról, własna mała wytwórczość, jak pójdzie wojna celna z Chinami, wydajność, relaks, natura. To jest przyszłość, a nie jebanie jak dwa roboty, męski i żeński, do utraty młodości urody i zdrowia, za jakieś wynagroszenie na waciki. Jeżeli nie możesz mieć waluty fiat, która robi się poprzez masowy dodruk coraz bardziej oderwana od rzeczywistości musisz mieć coś alternatywnego - czyli kompletną, wydajną i samowystarczalną rzeczywistość koło Ciebie. I to oferuje klan zamocowany w dobrym miejscu.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Personal Best napisał:

Spore uproszczenia z tymi "alternatywkami" sam miałem do czynienia z wydziarganymi kobietami w stylu mocno alternatywnym które były - architektką, tłumaczką z japońskiego po uniwersytecie w Tokyo (a nawet rozpoczętym doktoracie tamże), UX designerem, nauczycielką akademicka (neurobiologia),  aktuariuszem w towarzystwie ubezpieczeniowym. No powiedzmy, że są to znajomości z kategorii  koncertowych i już trochę a nawet bardzo po 30 stce . Do tego każda samodzielna i rzecz jasna rozgarnięta. No ale pewnie też każda to lewaczka, wiec tak czy owak  do niczego dla tutejszych alvaro, chadów czy dobrych chlopaczyn. 
Zalecam  jednak  chociaż trochę mniej czepiania i czerpania wiedzy z you tubowych mądrości. Nie, nie podoba mi się taka stylówka u kobiet ale już u moich 50 letnich kumpli - tak .

Generalizacja to nasz system obronny, pozwala nam uniknąć kłopotów... Skoro widziałeś 10 alternatywek z fikuśną kolorową fryzurą, dziarami itd. to pewnie zdecydowana większość była "popsuta". To tak jak szukać żony wśród prostytutek... Może znalazłaby się jakaś wartościowa 1/100, ale po co sobie utrudniać zadanie? Ludzie są sumą doświadczeń... Taka dziunia nawet ustawiona(co pewnie wynika z jej inteligencji, a nie cech osobowościowych), prawdopodobnie ciągnie za sobą smród swoich wcześniejszych doświadczeń, "szukania wrażeń", ma dość specyficzny system wartości i reakcji. W skrócie...Z duża dozą prawdopodobieństwa mogę stwierdzić, że nie "rokuje" na przyszłość i zdrowy związek. 

@absolutarianin Mam wrażenie, że w każdym poście nawijasz o tym, że nadciąga nieprawdopodobny syf i że jesteśmy zgubieni... Robisz to z taką pasją, jak nomen omen adwentyści, których ostatnio tutaj przytoczyłem.... Są w stanie poświecić ludzkość, tylko po to, żeby udowodnić swoje racje i wierzenia... Na zasadzie, że coś się tam dzieje na świecie,  interpretują pod swoją modłę, że to jakiś znak czasów, to zamiast czuć jakiś smutek z tym związany, albo mieć jakieś inne zdrowe, ludzie odruchy, to czują autentyczna satysfakcje z faktu, że mieli "racje" i coś tam się sprawdza w ich mniemaniu.

Edytowane przez prod1gybmx
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Personal Best napisał:

No powiedzmy, że są to znajomości z kategorii  koncertowych i już trochę a nawet bardzo po 30 stce . Do tego każda samodzielna i rzecz jasna rozgarnięta

Poleciłbyś je na matki swoich dzieci albo partnerki życiowe? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, absolutarianin napisał:

Popatrz na tę dziewczynę i zastanów się, czy ona musi iść do obcego człowieka na posadę, by mieć parę milla € dla siebie?

Nie jestem niestety córką/kimkolwiek jest ta dziewczyna Toniniego Lamborghini, peszek. Więc muszę iść do obcego człowieka na posadę lub ciężko zapracować na samozatrudnienie. Życie. 

Edytowane przez Hatmehit
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minutes ago, Hatmehit said:

Nie jestem niestety córką/kimkolwiek jest ta dziewczyna Toniniego Lamborghini, peszek. Więc muszę iść do obcego człowieka na posadę lub ciężko zapracować na samozatrudnienie. Życie. 

Gdybyś wiedziała, że nie musisz, to nie musiałabyś. A tak musisz, bo myślisz, że musisz. Życie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, absolutarianin napisał:

Gdybyś wiedziała, że nie musisz, to nie musiałabyś. A tak musisz, bo myślisz, że musisz. Życie.

Wiesz, chciałabym w przyszłości wieść życie 'opiekunki ogniska domowego' takiej homemaker, ale mam też swoje pasje i nie wyobrażam sobie prosić mężczyzny, którego kocham o pieniądze na spełnianie ich. Są moje i ja chcę w nie przyszłości inwestować, gdyż to dla mnie bardzo ważne, ale dla rodziny 'dodatek'. A na to trzeba zarobić. 

Edytowane przez Hatmehit
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minutes ago, Hatmehit said:

Wiesz, chciałabym w przyszłości wieść życie 'opiekunki ogniska domowego', ale mam też swoje pasje i nie wyobrażam sobie prosić mężczyzny, którego kocham o pieniądze na spełnianie ich.

W proszeniu nie ma nic złego, ale jesteś dumna i ja to rozumiem, bo jestem taki sam. Jestem już w Italii cztery lata, nigdy nie miałem tu stałej pracy i nikogo też nie poprosiłem o żadne zajęcie. Nie przyjechałem też ze środkami na koncie, przeciwnie, jak przyjechałem to miałem 400€ wszystkiego oraz trochę złomu i ten kupiony skrawek ziemi z malutkim domkiem krasnoludków. Ale byli tu i tacy, co przyjechali, a nawet tego nie mieli. I poradzili sobie nie gorzej niż ja. Zacząłem po prostu robić to, co było słuszne i należało zrobić.  A jak ktoś do mnie przychodził i coś mówił, proponowałem rozwiązanie jego problemu. I ludzie sami zaczęli do mnie przychodzić. Nie dałem żadnego ogłoszenia. Mój telefon rozniósł się od sąsiadów i dotarł do Niemców, Anglików, aż do Rosjan we Francji. Właściwie nawet nie mój telefon, tylko telefon mojej byłej już żony się rozniósł, którzy szukali jej, a mnie przez nią.

 

Dlaczego więc myślisz, że musisz szukać pracy na zewnątrz? Nie ma żadnego zewnątrz. Jesteś Ty i Twoje życie. Twój mężczyzna.

 

Obejrzyj ten film, tam jest historia człowieka, co się zwał Ferruccio Lamborghini. Ten człowiek zabrał się na skrawku ziemi po wojnie, gdzie Italia została zdemolowana jak cała Europa, za uprawę ziemi i produkcję traktorów. Film jest arcyciekawy, wiem, że po włosku, ale są angielskie napisy. Tam też wypowiada się ta dziewczyna, wnuczka Ferrucciego. Tonino mówi 'indietro grande uomo c'e sempre una grande donna' . Za wielkim mężczyzną stoi zawsze wielka kobieta.  

 

Zawsze jak powiem, że świat się niebawem radykalnie zmieni zaczyna się na tym forum histeria, tak jakby ci ludzie bronili gównianego komfortu, który mają. A przecież nie da się nic zyskać nowego nie tracąc starego. Stary światowy ład się skończył, Chińczycy wygrali. Czy widział ktoś z Was Chińczyka, który w zachodnim świecie awanturowałby się przed jakimś lokalem po piwku? Nie da się czegoś takiego zobaczyć. Dlatego oni wygrali. Czy to źle? Nie!  

 

Przecież nawet jak spalisz chaszcze na polu, to wychodzą młode roślinki, które nigdy inaczej nie przebiły by się przez stare drzewa zabierające im... światło. 

 

Jesteś taką młodą roślinką, która dostała trochę światła. Czemu trzymasz się chaszczy starego świata pojęć? On się właśnie pali.

 

Masz, jako młoda kobieta, potężną rakietę do odpalenia, a strzelasz z wiatrówki do wróbli i twierdzisz, że tak musisz, bo nie urodziłaś się w rodzinie Lamborghini. Ferruccio też się nie urodził, bo to wtedy była jakaś rodzina lamborghini, z której śmiali się w Santa Aghata Bolognese, a Ferrari wywalił go z roboty, bo był bezczelny. Ale wtedy akurat spalił się las, a młode roślinki puszczały.

 

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, absolutarianin napisał:

Chińczycy wygrali. Czy widział ktoś z Was Chińczyka, który w zachodnim świecie awanturowałby się przed jakimś lokalem po piwku? Nie da się czegoś takiego zobaczyć. Dlatego oni wygrali. Czy to źle? Nie!  

Nigdy nie wygrają, póki będzie istniał wolny, demokratyczny i uzbrojony świat Zachodu. Zastanawia mnie Twoja gloryfikacja tego komunistycznego reżimu, który przerabia ludzi na organy. prowadzi masowe obozy koncentracyjne, kradnie technologie i niczego dobrego na dłuższą metę światu nie przyniósł i nie przyniesie.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, prod1gybmx napisał:

Urodę i to jak prawdopodobnie się bzyka, jestem w stanie ocenić po energii i sposobie jakim się porusza. - Do tego nawet nie muszę podchodzić i zagadywać, wystarczy obserwacja z boku.

Mógłbyś rozwinąć, np. jeśli chodzi o sposób poruszania się? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minutes ago, Obliteraror said:

Zastanawia mnie Twoja gloryfikacja tego komunistycznego reżimu, który przerabia ludzi na organy. prowadzi masowe obozy koncentracyjne, kradnie technologie i niczego dobrego na dłuższą metę światu nie przyniósł i nie przyniesie.

Jak czytam takie żenujące wpisy twoje to mi się odechciewa tu w ogóle głos zabierać. Doprawdy, ty jesteś z tefauenu? Tam też dziennikarka zaczyna wywiad z gościem od pytania 'kiedy przestanie bić swoją żonę'.

 

Bo niby jesteś inteligentny, jak się czasem odezwiesz, więc jedyne, co mi przychodzi do głowy, to tanią demagogią zdyskredytować adwersarza. 

 

Gdzie ja pochwaliłem chiński reżym? Powiedziałem, że Chińczycy na zachodzie są zdyscyplinowani bo mają tu ważną misję do wypełnienia, szpiegowską oczywiście i PRową. W przeciwieństwie do ludzi zachodu w chinach, którzy w połowie tam na dziwki pojechali. 

 

A że niczego nie przyniesie, to skąd to już wiesz a priori? Przyniesie dyscyplinę i otrzeźwienie ludzi na zachodzie, którzy przyjdą być może i do Polaków, jak nie będą mieli wyjścia, po tanią produkcję, bo będzie najtańsza w EU po zamknięciu granic, czy na wypadek wojny celnej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, absolutarianin napisał:

Stary światowy ład się skończył, Chińczycy wygrali.

Dlatego warto iść na studia z Chińczykami ściśle związane:) Aby potem nawet jako młoda roślina cokolwiek móc. Jednak wiesz- mi pasuje jak jest, kształt dzisiejszego świata mi bardzo nie przeszkadza, doceniam co mam. 

Edytowane przez Hatmehit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minutes ago, Hatmehit said:

Dlatego warto iść na studia z Chińczykami ściśle związane:)

Rozumujesz jak moja druga była żona, heh, dzisiaj na sinologii w Krakowie. O niebo to lepsze niż działaczka w soroszowej fundacji, ale do ugrania jest o wiele więcej. Bo pogorzelisko chińskie już wybujało, choćby przez to, że ona i takie jak ona już tam są, umieją już chiński, rosyjski i parzą oo longi :) 

 

Moim zdaniem prawdziwą naszą szansą, którzy nie pałają szczególną miłością do kultury chińskiej będą wstrząsy wtórne w Europie. Bo raz, że Ameryka nie odda tego terenu bez walki i uczyni nas zakładnikami, to trzeba będzie tu przetrwać bez niczyjej pomocy w trakcie ich wojenki i to będzie szansa dla ludzi, którzy będą chcieli stworzyć coś naprawdę konkurencyjnego do tego niewolniczego systemu, który tylko przepoczwarzył się na chińską modłę, która jest mimo wszystko szara i brzydka, choć może wydajna. I totalitarna. To nie nasze europejskie wartości.

 

U nas ma szansę wygrać prawdziwe zasilanie męsko żeńskie, rody, natura, prawdziwy humanizm, a nie transhumanizm, a my, Słowianie, jesteśmy dobrzy w polach energetycznych, dlatego jesteśmy Polanami, Polachami i jesteśmy kreatywni w przeciwieństwie do Chińczyków. Nie mamy też kompleksów technologicznych. Mamy szansę przeskoczyć o całą jakość cywilizacyjną, jak zwykle. Ale tego bez świadomych kobiet nie zrobimy, tak samo jak Wam się to nie uda bez silnych mężczyzn.  To mogą zrobić tylko zjednoczeni, dobrze zasilani ludzie. 

 

Mam nadzieję, że już się domyślasz, co zrobić ze swoim życiem, po tym, co napisałem, by go nie zmarnować w pracy za kopiejki ;) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Zielonooka napisał:

Bo zobacz. Oboje pracują to większość obowiązków ma i tak kobieta. Pracują mniej więcej tyle samo. W sumie zazdroszczę. 

Dlatego feminizm was wychujał za przeproszeniem.

 

Poza tym kobiety wybierają facetów, którzy więcej od nich zarabiają. Kolejna sprawa faceci częściej chodzą na nadgo co też jest związane z wyższymi zarobkami, więc prawdopodobnie przeciętny związek wygląda tak, że facet zapierdala po 10h albo 12h, a pancia po 8 z czego pewnie siedzi gdzieś w urzędzie i pije kawę.

 

Dlatego ma więcej czasu na zrobienie czegoś w domu. Zawsze też możesz iść na pół etatu jak twój facet zarabia więcej. Jest to dość częsta taktyka i też kobieta może nieco odsapnąć. Zależy też jaką masz robotę. Jeżeli i tak siedzisz i zamulasz tyłek 8h w pracy to ruch w domu Ci tylko pomoże bo od siedzenia człowiek choruje i słabnie.

Edytowane przez Ragnar1777
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Amperka napisał:

Zabierasz na kajaki i pod namioty - nie wiosłuje, nie pomaga rozkładać namiotu, nie robi kanapek - to już wiesz.

 

To takie dwie moje rady na szybko.

Trafiłaś w sedno. "Teren", to najlepsza metoda na wzajemne testy obu płci. Testowanie to podstawa budowania związków długoletnich. 

 

Na politechnikach, w dużych ośrodkach akademickich (Kraków, Gdańsk, Warszawa itd), gdzie jest chroniczny deficyt dziewczyn w stosunku do potrzeb chłopaków z polibud, powstało dużo klubów tzw. turystyki kwalifikowanej. Są to kluby turystyki kajakowej, rowerowej, alpinistyczne itd.). Kluby te, oferując bardzo fajny sposób spędzania czasu przyciągają min.  dużo studentek z akademii medycznej i uniwersytetu. I oto właśnie chodzi spryciarzom z polibud?.  Każdy z klubów ma własny system rekrutacji członków, którego celem jest pozyskanie fajnych ludzi i wyeliminowanie niefajnych.

 

Aby np. zostać pełnoprawnym członkiem typowego studenckiego klubu kajakowego, to każdy z kandydatów musi obowiązkowo zaliczyć dwutygodniowy spływ szkoleniowy organizowany przez Polski Związek Kajakowy. Na szkoleniówkę będąąe jednym wielkim shit testem przyjeżdżają kandydaci z poszczególnych klubów.  Za "moich czasów" na taki dwutygodniowy spływ przyjeżdżało około 30 uczestników (mniej więcej po równo chłopaków i dziewczyn). Program był bardzo ciekawy. Zaczynało się stacjonarnie, dwudniowym biwakiem nad jeziorem. W pierwszy dzień był taki dość wyczerpujący etap bez bagażu. Wypływało się o ósmej rano, płynięcie do godziny trzynastej (po jeziorach i rzeką pod prąd), godzina przerwy na odpoczynek i powrót tą samą trasą , który trwał do godziny osiemnastej- dwudziestej. 

 

Zawsze wtedy parę osób miało dosyć i rezygnowało z dalszego uczestnictwa. Następny dzień to etap około 50 km, tak pomyślany, aby kończył się około pierwszej w nocy. Chodziło o to, aby ludzie byli bardzo zmęczeni, musieli po ciemku rozbić biwak, ugotować na ognisku posiłek (dopuszczalne były tylko techniki surwiwalowe).  Osady były zrobione tak, że w kajakach dwuosobowych z przodu siedziała panienka, a z tyłu zawsze facet, na którym spoczywał  ciężar opieki nad powierzoną mu kobietą i on głównie wiosłował, oczywiście dziewczyny też machały wiosłem na tyle na ile mogły. Etap morderczy i eliminował ludzi nie uprawiających na codzień sportu. Chodziło też o to, żeby dziewczyn "nie zajechać". Etap ten wyciągał na wierzch wszystkie wady charakteru każdego uczestnika i pokazywał również rzeczywiste podejście facetów do kobiet. Kwadratowe szczęki, chady, i różne black pille były wtedy bez znaczenia.

 

Dalsza część  spływu wyglądała podobnie. Był tam jeszcze jeden fajny shit test.  Wszyscy uczestnicy bez względu na płeć byli podzieleni na pięć sześcioosobowych tzw. wacht. Zadaniem każdej wachty było przygotowanie posiłków (śniadanie, obiad i kolacja) dla wszystkich, w tym obiad na ognisku! Było to całkiem zabawne. Śniadanie- trzeba było zawsze wstać o piątej rano, rozpalić ognisko aby móc zrobić gorący napój i kanapki dla wszystkich. Osoby leniwe i niekoleżeńskie obojga płci się same eliminowały. Uczestnicy, którzy nie zaliczyły takiego spływu "szkoleniowego" nie zostawały członkami klubów, bo były nie fajne po prostu.

 

 Te kluby działały wręcz jak biura matrymonialne (to był w zasadzie jeden z głównych powodów ich istnienia). Było mnóstwo czasu i okazji, aby ludzie mogli się naprawdę poznać w warunkach, gdzie kwadratowe szczęki były bez znaczenia i widać było wszystkie skazy charakteru. Powstało tam mnóstwo związków (małżeństw), których cechą charakterystyczną jest ogromna trwałość i również to, że zawarte wtedy przyjażnie są na całe życie. Ja ze swoją niezbyt urodziwą gębą na różnych tinderach byłbym bez szans u większości dziewczyn, ale na spływach, czy na żaglach ja miałem sporą przewagę nad innymi facetami. Ja na spływie właśnie poznałem swoją przyszłą żonę, po czterech latach na studiach, gdzie było mnóstwo wspólnych imprez w terenie znaliśmy się już dobrze i dopiero wtedy  "hajtnęliśmy się". Mój pierwszy związek okazał się dożywotnim.?

 

Dziwi mnie, że tzw. dzisiejsza młodzież nie stosuje podobnych metod rekrutacji kandydatów do LTRów. Żeby znależć sobie "właściwą" osobę, to trzeba się trochę napracować. Bez shit testów, które usuwają "wersję demo" i pokazują prawdziwą twarz nic się nie da zrobić.

 

 

  • Like 8
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Stefan Batory  O ile pamiętam to jesteś po 50. Biorąc pod uwagę obecną rzeczywistość  damsko - męską (tindery, instagramy i inne szajsy), to chyba sam nie zdajesz sobie sprawy jak wiele szczęścia miałeś w życiu. Słowem - zazdroszczę takiej młodości i tego, że Twój pierwszy związek okazał się tym jedynym. Obecnie to jakby wygrać w lotto ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolego @Stefan Batory i Twój post pozamiatał temat. To już melodia przeszłości, ale tą rolę już niebawem z konieczności przejmą inne nazwijmy to eufemistycznie formy organizacji stada ludzkiego.

 

Ja sam wywodzę się z takiego właśnie klubu 'turystyki kwalifikowanej', który oscylował prawie koło gangu motocyklowego, jak z amerykańskich filmów. Bo my, razem z naszymi 'plecami' Apanonaru i miejscem na motocyklowym firmamencie niespodziewanie ostaliśmy się jako pełnoprawny klub razem z różnymi bandytami, którzy ostatecznie podzielili sobie polski 'rynek' na swoje strefy wpływów w latach dwutysięcznych. Ale nie o tym chcę pisać.

 

U nas sitem było ogarnięcie sobie własnej maszyny. Która nie chciała jeździć jako plecaczek - proszę bardzo, proszę zdać prawko na motor (lub jeździć bez) ale obowiązkowo kawał własnego żelaza. I były takie zawodniczki, które przeszkoczyły ten temat całkiem fachowo. Najpierw pod okiem chłopaka, który się 'załapał', a potem już samemu. W latach 90tych, w których powstał klub, trupiarnia do jeżdżenia była straszna. Tzw. japońca to mało kto miał, a i tak najczęściej przechodzonego jak dziwka w prowincjonalnym burdelu. Była dziewczyna, która jeździła ... węgierską Panonią. Jeździła i naprawiała to gówno! Węgierski komunistyczny motocykl? Części? To brzmiało nawet wtedy jak science fiction. A to była rzeczywistość.

 

Ale potem patrzysz na to zdjęcie:

 

neg.jpg

 

I nie ma na tym zdjęciu jednostki, która sobie w życiu z przytupem nie poradziła. Jest też cała plejada jednostek wybitnych. Technolodzy od procesorów w Niemczech, ludzie, którzy wygrali z rakiem na własną rękę, mechanicy od Ferrari, ludzie, którzy jeździli i jeżdżą na dwóch kółkach do Chin, jest nawet późniejszy el presidente Hells Angels Polska, który pojechał dalej klasykiem... To jest zdjęcie z chrztu klubowego gdzie przyjęto raptem kilku nowych cżłonków do bandy. Oczywiście tak jak kolega napisał, wcześniej wielomiesięczne jeżdżenie w ekstremalnych warunkach.

 

A tutaj macie na jednym kadrze bez wskazywania kto jest kto dla zmylenia przeciwnika:

 

negative.jpg  

 

- głównego technologa poważnej firmy chemicznej 

- eksploratora i inżyniera akustycznego, który podbija aktualnie rynek motoryzacyjny USA

- doktora politechniki

- maszynistę, który Was wozi składami intercity

- podrabiacza waluty, który odsiedział konkretny wyrok

 

Sky is the limit.

 

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Stefan Batory said:

 

Dziwi mnie, że tzw. dzisiejsza młodzież nie stosuje podobnych metod rekrutacji kandydatów do LTRów. Żeby znależć sobie "właściwą" osobę, to trzeba się trochę napracować. Bez shit testów, które usuwają "wersję demo" i pokazują prawdziwą twarz nic się nie da zrobić.

Dzisiejsza młodzież chce łatwo, szybko i bez zmęczenia. Ta starsza młodzież kobieca też, a może nawet najbardziej. 

 

Oczywiście 3 tygodnie w 8 osób w kabinie 2x5 metrów w nienajlepszych warunkach prawie wszystko o człowieku powiedzą. Ale też nie zawsze da się tak testować i nie zawsze jest na to czas i możliwości. 

 

Co innego też testy grupowe (tzn. jesteś w grupie w klubie i tam się wykuwa stal i znajomości), a co innego testowanie indywidualne, gdzie nie do konca wiesz czy trafisz w czyjeś zainteresowania albo wyciągniesz pochopne wnioski. 

 

Sprytna myszka może też świetnie udawać zaangażowanie i zainteresowanie danym tematem, a nawet(!) chęci do nauki. I wtedy dopiero po pewnym czasie wychodzi płytkość i miałkość, a człowiek zachwycony jaka to się myszka trafiła, jedzie na wersji demo. 

 

A potem są przykre niespodzianki i wielkie zdziwienie. 

 

Ja bym zaryzykował, że do wzglednie dobrego poznania drugiej osoby w różnych sytuacjach potrzeba tak 2-3 lat. Ale o czym tu mowa, jak obecnie typowa myszka oczekuje oświadczyn po pół roku, a ślubu najdalej po roku? A są też egzemplarze co by już po miesiącu chciały pierwszych kroków ku formalizacji. 

 

Faster, faster. 

Edytowane przez maroon
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Hatmehit napisał:

Dlatego warto iść na studia z Chińczykami ściśle związane

Już kiedyś padła tu podobna opinia. I tak jak niegdyś, tak napiszę i teraz: Chińczyków nie będzie obchodziło, co potrafisz powiedzieć w ichnim języku. Ich będzie interesowało, ile par kalesonów jesteś w stanie im uszyć w ciągu godziny.

Ale jak zwykle ludzie myślą, że znajdą się wśród tych, którzy na kryzysie wypłyną. Otóż nie. Jeżeli nie wieźmiecie się za naukę porządnego fachu, to skończycie co najwyżej jako niewykwalifikowani podwykonawcy któregoś z panów feudalnych (Niemcy, USA lub Chiny). Jak mawiał profesor Wolniewicz - wielkie żarcie się kończy. Ja dopowiadam: zaczyna się praca. Nie w biurze, przy kawce i z wyjściem na lunch, ale siermiężna, ciężka robota. Kto się wcześniej dorobił na gównopracy, ten niech się cieszy, kto nie zdążył, ten się już w taki sposób nie dorobi.

Edytowane przez zychu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

39 minutes ago, Zielonooka said:

@Ragnar1777 np. programista pracujący zdalnie.

Gdyby on pracował cieżko na jakiejś budowie to wiadomo, że bym więcej robiła. Chodziło mi o to, gdy obie strony pracują mniej więcej tyle samo. 

Znam też ewenement, facet nie pracuje, mało robi, a jego kobieta pracuje. 

Dokładnie, w moim otoczeniu większość mężczyzn łącznie z moim siedzi przy biurku a do nadgodzin mamy takie samo sceptyczne nastawienie, więc po pracy jesteśmy tak samo zmęczeni. Ja akurat lubię i umiem gotować, on zajmuje się autem bo też lubi i umie, a reszta po równo i nie widzę powodu, żeby miało być inaczej.

 

Bawi mnie ta dyskusja o tym, po co kobiety pracują. Chyba każdy kto ma mózg, ma ochotę go używać i chyba każdy ma ochotę mieć własne pieniądze.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ahhaaha....

 

Po raz kolejny sprawdza się żelazna zasada, że 'nie proś kobiet o radę, ani nie słuchaj, co mówią'  bo się ostro przejedziesz, jak już wielu przed tobą i wielu jeszcze przejedzie po tobie. Patrz na czyny pani, a najlepiej te przyszłe, gdyby to w ogóle było możliwe. A ponieważ nie ujrzymy tych czynów, naszych przedmówczyń, to dyskusja robi się tylko zasłoną dymną, jak coraz częściej dyskusje w rezerwacie, która zwiedzie niejednego.

 

Odnośnie Chin, kolega @zychu już zaorał temat, więc oczywiście możecie się łudzić, ale skapnie wam tam tylko tyle, ile Chińczyk będzie musiał wam dać, czyli na waciki, jak zwykle zresztą, w naszym podbitym obszarze. Resztę zabierze on, a raczej jego partia komunistyczna, bo przecież nie po to budowali tyle lat w pocie czoła imperium, by się teraz z wami dzielić.

 

Teraz sprawy niezależności kobiet u jakiegoś janusza. Nie łudźcie się, że to wypali. Kobiety wam tego nigdy nie powiedzą, ale zostawią sobie zawsze dyskretną furtkę, by mieć was na kogo zmienić, kiedy padniecie jako kolejna zmiana liniowa, jebaczy frontowych.

 

Post powyżej dobitnie o tym świadczy. Jeżeli będziesz programistą zdalnie - będę leżeć i pachnieć, jeżeli będziesz na budowie - będę wiecej pomagać. Teraz tłumaczę z kobiecego na męski dla niewprawnych:

 

Jeżeli będziesz zarabiał kupę kasy bez kiblowania w jakim durnym biurze, bym nie musiała gotować obiadu jak wrócisz i tak dzień w dzień, szary i nudny, tylko będziemy mogli mieć kupę hajsu i podróżować po świecie, zmieniać restauracje co noc, to nie będę pracować (bo przecież będę balować z tobą), a jak skończysz jebiąc na jakiejś budowie - to oczywiście sama pójdę do pracy szukać lepszej opcji, bo bycie budowlańcem to obciach i brak prestiżu, a jeszcze się wykończysz i kto mnie będzie potem utrzymywał?

 

Wasz prelegent ma tu coś do powiedzenia, bo był 10 lat w IT, w tym 5 lat programistą, a teraz zajmuje się budowlanką i w tym czasie miał różne kobiety w tym dwie żony i widział jak reagowały. Nie miejcie złudzeń.

 

Nawet gdybyście doszli do tego mitcznego programisty pracującego zdalnie, to zorbitujecie szybko do bankomatu, bo wasza praca nigdy nie zostanie należycie doceniona. Ja na szczęście do etapu zdalnego kodowania nigdy nie doszedłem, wystarczyło mi oglądanie jednego Greka, który utrzymywał w ten sposób całą rodzinę rozwydrzonych Angielek. Kobieta nie widzi, w co tam klikacie i jakie karkołomne łamigłówki musicie rozwiązywać, albo zakodowany syf po jakiś półgłówkach, więc dla kobiety to jest lekka praca. Za to widzi was pokrzywionych przed monitorem w domu, gdzie leci na glebę cała wasza tajemniczość i męskość.

Jak zmieniłem pracę na budowlankę w Italii, żeby odetchnąć od tego raka mózgu i rozruszać trochę zasiedziałe kości, zarabiając zaznaczam, niewiele mniej, to widziałem swój gasnący prestiż w oczach swojej drugiej żony. Ciekawą pracę dodam, gdzie poznawałem i poznaję dalej mnóstwo ciekawych ludzi z masy krajów. Oczywiście ona na gwałt rozpoczęła desant na posadkę u janusza, więc jeszcze opowiem jak taka posadka wygląda w przypadku młodej kobiety.

 

Otóż gdyby ona poszła do biura to jeszcze pół biedy, bo po odkiblowaniu przez was oboje 8 godzin spotykalibyście się w domu i mieli kilka godzin dla siebie i waszej relacji jak to było za komuny, ale postępowy kapitalista wymyślił pracę na okrągło w obszarze nad Wisłą, świątek piątek i niedziela oraz jeszcze NOCKA.

 

Więc najczęściej pani orbituje do jakiegoś baru, knajpy, marketu, hotelu, SORu czegokolwiek, że jej godziny pracy skutecznie rozjadą się z Waszymi. Jak są dzieci, to może ma to ręce i nogi, ale dzieci to już przeważnie koniec przyjemnego związku, za to ostry zapierdol, zanim to się nauczy samo ubierać, albo z waszej lodówki chociaż pożywienie zdobywać. Ja miałem tak, że jak ja wstawałem bez zrywania się do swoich zajęć za dnia, normalnych, to moja spała jeszcze, przeważnie do południa, a czasem nawet do drugiej godziny (jestem sową, tada!!!!) więc kiedy ona miała 'rozruch', to ja byłem przeważnie w środku swojej fuchy, jaka by ona krótka nie była. Widzieliśmy się krótko miedzy 16-18, kiedy ona głównie to szykowała się zganiając mnie ze swojego krajobrazu, szukając swoich rzeczy, ciuchów, biorąc prysznic itp. O 18stej, kiedy ja miałem chilloucik i ochotę na miły wieczór, ona jechała tramwajem do swojego lokalu, gdzie zadawała się z całą gamą innych mężczyzn do późna w nocy i znowu około drugiej godziny następowała zamiana ról, tzn. ona padała skirana w łóżko, kiedy ja byłem w fazie REM, by potem znowu spać do późnego popołudnia. Jak to wpływało na nasze życie seksualne, to chyba nie muszę wspominać.

 

Ja już wtedy widziałem jak to się skończy, pamiętny doświadczeń ze swojego pierwszego małżeństwa, gdzie moja żona waliła nocne buildy w korpo jako programistka i też zawsze było jakieś wytłumaczenie. Wiedziałem, co bedzie, dlatego walczyłem z patologią wszystkimi dostępnymi metodami, a miałem je naprawdę spore bo to było w latach 2015-2017, kiedy jeszcze byłem na posadzie programisty w Niemczech, miałem przez chwilę dwa domy, jeden nad zimnym morzem, a drugi nad ciepłym i jeszcze Ferrari parkowało na podjeździe jednego, a potem drugiego. Co więcej - byli jeszcze moi starzy ludzie z imprezowni nad Bałtykiem, miałem najlepszego doradcę w swoim własnym domu. To wszystko się zmieniało jak w kalejdoskopie, a ponieważ kobiety lubią zmiany i nowe wody, to widziałem na przemian ekscytację w jej oczach i powroty do starych nawyków, bardzo silne tendencje. Teraz zastanów się, czy bez takiego kramu odwrócisz te tendencje, te nawyki do orbitowania w kierunku hiperrobociarki za pareset cebulionów? Otóż odpowiem ci, byś sobie zaoszczędził trochę życia - nie masz szans.

 

No i oczywiście relacja tak się telepała, jak stary gruchot, aż w końcu nadarzyła się okazja (bo jak może się nie nadarzyć?) i ktoś się tam jej nawinął. Dodam, że ten proces przechodziliśmy dwa razy, bo oczywiście jej system zaliczył po roku fatal error, ten, który się nawija, to przeważnie kolejny taki jebacz frontowy, gorszy od poprzedniego, czyli was, bo pani się starzeje. Oczywiście można powiedzieć, szukanie stabilizacji, kredycik, bla, bla, bla. Ale zastanówcie się, chcecie być wkomponowali w taką rolę 'podbijacza zdolności kredytowej' na kolejnych niewolników tego systemu? Ja nie...  Kończysz na linii rok dwa później, bo w gg są praktycznie sami tacy, kandydaci na te późniejsze 95% beta-providerów, którzy w każdej chwili mogą zostać zmienieni i są zmieniani. Na końcu nierzadko zostaje koleś dwa razy gorszy niż ten, z którym pani zaczynała, ale lecą bombelki, bo się już 'wyszalałam' itp. bzdury. 

 

Teraz się zastanów, czy chcesz dołączyć do tego żałosnego klubu. 

  

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 1
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, absolutarianin napisał:

Teraz sprawy niezależności kobiet u jakiegoś janusza. Nie łudźcie się, że to wypali. Kobiety wam tego nigdy nie powiedzą, ale zostawią sobie zawsze dyskretną furtkę, by mieć was na kogo zmienić, kiedy padniecie jako kolejna zmiana liniowa, jebaczy frontowych.

Tu nawet nie chodzi o tą słynną niezależność, wyżej masz wyjaśnione po co kobiety pracują. @Hatmehit też dobrze to wyjaśniła. 

7 minut temu, absolutarianin napisał:

Post powyżej dobitnie o tym świadczy. Jeżeli będziesz programistą zdalnie - będę leżeć i pachnieć, jeżeli będziesz na budowie - będę wiecej pomagać. Teraz tłumaczę z kobiecego na męski dla niewprawnych:

 

Jeżeli będziesz zarabiał kupę kasy bez kiblowania w jakim durnym biurze, bym nie musiała gotować obiadu jak wrócisz i tak dzień w dzień, szary i nudny, tylko będziemy mogli mieć kupę hajsu i podróżować po świecie, zmieniać restauracje co noc, to nie będę pracować (bo przecież będę balować z tobą), a jak skończysz jebiąc na jakiejś budowie - to oczywiście sama pójdę do pracy szukać lepszej opcji, bo bycie budowlańcem to obciach i brak prestiżu, a jeszcze się wykończysz i kto mnie będzie potem utrzymywał?

 

Chodziło mi o to, że jak mężczyzna będzie miał cięższą pracę to bardziej go wyręczę w innych obowiązkach. Pewnie zły przykład podałam. Programista to też w jakiś sposób wyczerpująca praca. A nie, że będę leżeć i pachnieć. Tu już trochę wyolbrzymiłeś. A z resztą. 

 

11 minut temu, absolutarianin napisał:

nie proś kobiet o radę, ani nie słuchaj, co mówią

To nas nie czytaj. ;) 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.