Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 18.10.2018 uwzględniając wszystkie działy

  1. Masturbacja, destylacja, gwalty na zlecenie, bez zlecenia z resztą też.
    14 punktów
  2. Męczy mnie od jakiegoś czasu pewna rzecz. Raczej jestem spokojnym osobnikiem, mój spokój może być odbierany jako brak pewności siebie. Mam wrażenie, że zyskuje po dłuższym czasie znajomości. Przykładowo: -W pracy, szef coś wymyśla, ludzie mówią że to głupi pomysł ja po prostu robię, to nie moja firma i nie moje pomysły, po prostu trzymam dystans. Odbierane jest to jako ślepe posłuszeństwo, a ja po prostu olewam. (Na marginesie uważam, że każdy powinien być sobie szefem) -Kelner pomylił zamówienia - zwracam uwagę, ale nie robię awantury. -Często wpadam na sytuacje, że ustępuję o jakiś pierdół bo nie mam w zwyczaju udowadniać wyższości koła nad sankami (różnie z tym bywa(koło - sanki)). Jednak mam swoje zdanie i zawsze się go trzymam, jeśli mi na czymś zależy mówię wprost. Kiedy ktoś krzyczy mi w twarz potrafię z jednoprocentowym uśmiechem, zapytać co mam mi do przekazania. Parafrazując z dnia Świra: "czy muszę być chamem ze sztachetą, żeby być samcem alfa", wydaje mi się że wielu facetów w sposób prostacki i chamski próbuje dominować innych. Ja takie zachowanie zlewam i wydaje mi się, że często odbierane jest to jako słabość. Moim zdaniem to opanowanie, spokój i przede wszystkim dystans świadczą o jajach, no ale jak trzeba p*********lić to trzeba - chociaż to już ostateczność. Nie rozumiem, tego warcholstwa, buractwa jednym słowem prostactwa - a nie da się ukryć kobiety na to lecą.
    9 punktów
  3. Życie. Emocje, humor, poznawanie nowych ludzi, krajów. Z ciemniejszej strony. Alkohol, poker, imprezowanie. Kiedyś mocno mnie jarała motoryzacja, ale dzisiaj design i niezawodność aut idzie w złą stronę i jakieś wszystkie podobne stają się do siebie te auta. I ta moda na ekrany dotykowe, silniki 1.4 i elektryki. Dno. V6 to dzisiaj rarytas. Natura. Kiedyś nie zwracałem zbytnio uwagi czy jesień, zima, lato. Dzisiaj biegając po lesie dostrzegam to piękno. Muzyka. O mało co bym zapomniał. Mega istotna część. Słuchanie nowych kawałów to stan jak bym się na nowo urodził. Jaki jest ogólny sens życia ? Siła wewnętrzna, budowanie swojej osobowości i wizerunku aby dawać przykład tej femi-lewo-lgbt-spierdolinie. Jest to można powiedzieć swego rodzaju walka i wojna :>
    9 punktów
  4. @Primo42 Jakie rady otrzymałeś na tamtym forum, wpis był tam zamieszczony trochę wcześniej niż u nas. Czego oczekujesz od nas, co przeczytałeś do tej pory? Jakie wnioski wyciągnąłeś? Na pdst. Twojej historii uważam że jesteś nie reformowalny, nie myślisz co jest w Tobie spierdolone, latasz wszędzie z wywalonym ozorem i krzyczysz, łolaboga, pomóżta! Jak nie zrozumiesz że to min. Ty masz spierdolone pod kopułą, to próżne Nasze trudy, będzie Cię można walcować w nieskończoność a i tak skończysz na ścianie hańby! Pokaż że warto zainwestować w Ciebie czas, bo mi wydaje się że nie warto. Na forum masz od chuja i ciut, ciut wiedzy, czy coś poczytałeś? Dobrze że na chwilę obecną się wyprowadziłeś, ale na jak długo? Czytaj kolego, czytaj forum, i jak czegoś nie będziesz rozumiał to wtedy pytaj. Nikt za Ciebie nie naprawi czy nie przeżyje Twojego życia. Pozdro i weź się chłopie w końcu złap za jaja, bo jak można być taką spierdoliną to ja nie wiem. Jak patrzysz rano w lustro to kogo widzisz?
    8 punktów
  5. 8 punktów
  6. Przeprowadziłem dziś ciekawą rozmowę z Panią. Kobieta 26 lat, Warszawa. Zaczyna Pani. - Hej, te zdjęcia to serio? - nie rozumiem co masz na myśli - no ten aparat - a że to staroświeckie już? - No niespotykane - e tam, chyba fajny aparat. Mi się podoba - Czyli jednak. Myślałam, że gdzieś tam jest ukryty telefon. - Znasz The Doors lub Stanleya Kubricka? - Czemu pytasz. O pierwszym słyszałam - The Doors to jeden z moich ulubionych zespołów - Yyyy to fajnie. Ale chyba nie nadajemy na tych samych falach - No też tak czuję (chwila niepisania - jakieś 15 min), Pani zaczyna: - Że też istnieją jeszcze tacy ludzie - Jacy - Tacy jak Ty. Nieważne - Czyli jacy - Przestudiuj naszą rozmowę. I zastanów się czy tak rozmawia mężczyzna który chciałby poznać kobietę - Wyznaję zasadę równości, kobieta to nie księżniczka dla mnie. Więc tu się nie dogadamy na pewno - To życzę powodzenia w szukaniu kobiety kopciuszka (Tutaj Pani mnie zablokowała na fejsie) Buahahahhahahahahahhahahahhahaha Kurwa, dawno się tak nie uśmiałem. Kurwa Panowie, mi się to śni. Jeszcze ten tekst o mężczyźnie chcącym poznać kobietę. Czy one potrzebują lekarza psychiatry? Bo naprawdę mam takie wrażenie, że większość obecnych Pań po fali feminizmu, itd. tego potrzebuje. Nadmienię, że celowo nie pisałem w sposób entuzjastyczny, żadnych uśmieszków, żartów - dawałem DOKŁADNIE TO, CO DOSTAWAŁEM. Żadnego 'prowadzenia' rozmowy, choć zapewniam, że potrafię prowadzić jeśli mi się chcę. Chciałem zobaczyć co dostanę od strony Pani. Dostałem gówno, a na koniec żale. MA-SAK-RA.
    7 punktów
  7. Ty nie masz nic nikomu pokazywać, ani udowadniać. Tu bardziej chodzi o samodoskonalenie siebie. Pracuj Nad swoją osobą, nad tym, kim chciałbyś być i jakie wartości są dla Ciebie cenne, a wtedy zdaj sobie sprawę, że nic nikomu nie musisz udowadniać, ani pokazywać. Poprostu bądź sobą i "oddzielaj ziarno od plewa". W plewa czasu nie inwestuj, daj mu się samemu odsiać, a o wszystko co rokuje dobry plon, dbaj i pielęgnuj.
    7 punktów
  8. @TornadoMiałem coś pisać, ale sobie odpuściłem, bo tu lekarz jest potrzebny, albo porządne przetrzepanie futra przez super alfa-sralfa specjalisty od długodystansowego bolcowania. Nic tak nie leczy jak porządne ruchanie. Leczy ze wszelkich depresji i dywagacji na temat życia i stosunków damsko męskich. Polecam wszelkim atencjuszkom i życiowo nie zdecydowanym. @deomi Zapraszam na priv, zrobię Ci terapię bo Cię lubię. Mam pewne warunki. Co nadaje sens Waszemu życiu? Obecnie Twój psychiczny komfort, dlatego, przygotuj parę swoich fotek, w negliżu, muszę obcykać czy masz powód być tak depresyjna. Później zobaczymy jak to się potoczy, zaznaczam że nie jestem typem ruchacza, raczej powoli do orgazmu, dotrzemy się, nawet na łączach.? Doceń moją propozycję, będzie miło, zabawnie i ciekawie. Nie bój się mnie, mało gryzę bo lata i uzębienie nie te, ale tak, powiem to. Jestem do Twojej dyspozycji, możesz się do mnie wyrzygać emocjonalnie, łatwo Ci nie będzie, ale od tego jest Adolf, żeby nie bolało.
    6 punktów
  9. Twoje posty... Dzięki za kolejny...
    6 punktów
  10. Nie zliczę ilu krzykaczy lub podnoszących ton głosu zgasiłem jednym spokojnym, ale pewnym zdaniem. Nie trzeba dużo - "Pan zmieni ton", "Jeszcze jedno krzyknięcie a kończymy rozmowę". Za to na palcach jednej ręki zliczę ile razy to nie zadziałało i podziękowałem za rozmowę lub wyszedłem po prostu z pomieszczenia. Braku kultury i warcholstwa nie toleruję, nigdy nie wdaję się z takimi w rozmowę.
    6 punktów
  11. Najebane w głowie. Normalka. Pani nie ma odrobiny luzu w sobie. Ona poluje, chodzi nakręcona, ocenia cały czas. Wyobraź sobie, jakie musi mieć chujowe życie wewnętrzne z takim stylem bycia. Oceniający pasożyt z rosnącymi z dnia na dzień wymaganiami, których nikt nie jest w stanie już zaspokoić. Nie jest w stanie przeprowadzić zwykłej, ludzkiej rozmowy, bo u niej w życiu toczy się nieustanna walka damsko - męska z wydumaną wyższością kobiet. Poza tym ocenianie innych jest tak słabe i tak bardzo pokazuje spierdolinę ludzką, że nawet nie ma o czym mówić. Wygrałeś samym faktem, że dostałeś bloka. Uratowała cię od siebie myśląc, że wyrządziła ci ogromną krzywdę. Beka. Główny schemat u kobiet to wpędzanie w poczucie winy. One to mają wpisane w DNA. Wycofanie z tego pierdolnika jest jedynym racjonalnym rozwiązaniem.
    6 punktów
  12. Jeśli będziesz pisać więcej na forum, jestem zdania, że życie niejednego z nas nabierze jeszcze większego sensu.
    5 punktów
  13. Załóż że to co mówimy o kobietach sprawdza się w 100% a będzie Ci łatwiej żyć. A po drugie jak dasz sobie furtkę że np.10 % kobiet nie myśli cipką i gadzim mózgiem to uwierz mi że przy następnej fajnej lasce Twoja podświadomość zadba o to żeby to akurat ta lasia wpasowała się w te 10 % i wtedy będziesz w czarnej dupie. Pewne rzeczy lepiej założyć niż się wjebać na minę a uwierz mi kobieta to wybitnie schematyczna maszynka przetrwania.
    5 punktów
  14. Zdziwiłbyś się ile ludzie z niskim poczuciem własnej wartości mogą znieść żeby tylko "kogoś mieć" i żeby dostać akceptację za wszelką cenę. Bardzo często takie osoby właśnie padają ofiarami różnych borderek. narcyzów, DDA. Dlaczego? Bo taka zaburzona osoba wie jedno. Ktoś mało pewny siebie i desperacko szukający akceptacji nigdy ich "nie porzuci" i tak łatwo nie odejdzie.
    4 punkty
  15. Mój ojciec to był gość - zawsze mogłem na nim polegać, nigdy nie zostawiał mnie samego, był wsparciem. Kiedy było trzeba potrafił mi pierdolnąć - zawsze mówił że mu przykro ale to dla mojego dobra, " dałeś dupy - ponieś kosekwencje" zawsze jednak wyciągał do mnie rękę, nigdy nie obrócił się do mnie plecami, nawet jak poważnie przegiołem. Kiedy się należało - chwalił i wzmacniał. Zawsze mówił że w życiu trzeba mieć kręgosłup, zasady, oddzielać zło od dobra, że prawdziwy facet to potrafi i się w tym nie gubi. Wspólny czas, wyjazdy...to były moje najlepsze lata życia. Jego strata była dla mnie dotkliwa. Kiedy można było żartował, kiedy można było - napił się, twierdził że woli żebym się napił w domu z nim - zawsze mówił że "napić się można byle czego - ale nie z byle kim". Jak wspomnę go - nigdy nie dostałem w skórę, kary za nic, tylko za to co się należało. Jego zasadom hołduje do dzisiaj, na codzień, jest moim życiowy wzorem. Na matce też zawsze mogłem polegać, miała dobre i miękkie serce, nie potrafiła mnie karać, z jej strony też zawsze miałem pomoc i wsparcie. Rodzice powinni być wzorami dla dzieci, w jakich wartościach wyrastamy, takie przenosimy na dorosłe życie.
    4 punkty
  16. Rok temu miałem liste rzeczy które chciałbym zrobić zrobioną w excelu. Było tam z kilkanascie punktów i co ciekawe wykonałem ponad połowę z nich: skoczyłem ze spadochronem, zrobiłem operacje wzroku laserem, zapisałem się na strzelnicę, spałem samotnie w nocy w lesie, poszedłem do wojska, wszedłem na 15 metrową chwiejącą się wieżę etc. Dzięki tej liście sporo się u mnie zmieniło jesli chodzi o światopogląd i spojrzenie na świat. Traktowałem ta liste jak po części wskazówki nie miałem na niej naniesionych dat ani terminów. Własciwie czas na nową listę
    4 punkty
  17. A to mnie podjarało Ten obraz mnie zszokował. Tyle emocji. Kolo trafił w sam punkt kobiecości jak dla mnie. Wiadomo, gusta... Takie "przysuszone" kobiety, z lekkimi wypukłościami na klatce, z kanciastymi biodrami. Wiatr zawieje, sukienkę dociśnie, kości lekko się uwypuklają, tu i ówdzie. Taka suchość, kościstość lekko zalana cielesnością. Jakby elementy składowe współgrające ze sobą, bez przewagi jednej z nich. Do tego gracja i naturalność. Bez upiększania. Babki dojechane życiem. Bez zbędnego gadania. To się uwidacznia, nawet trochę ewoluuje u kobiet 30+ Gdzie podporządkowanie ląduje w koszu, a ta niedoskonałość, nawet pokraczność ale z gracją wychodzą na wierzch. Ta kobiecość wypływa mimowolnie, bez spiny, bez udawania. To jest zajebiste. Kobieta sama nie zdaje sobie sprawy jakie sygnały wysyła. Muza, szepty do ucha,pokraczny taniec, atmosfera........... Z takimi kobietami można wejść na wyższy level pierdolenia, gdzie staramy się u kobiety wywindować jej budowę ciała na inne piętro postrzegania samej siebie. Nie chodzi o prostą penetrację dziury patykiem, ale o udowodnienie jej, że ten worek kości jest doskonałą niedoskonałością zaprojektowaną z najwyższą precyzją, jak również to, by udowodnić jej, że porzucenie bycia doskonałą, celowanie w jakiś obecny kanon to sprzedanie własnej osoby. Że ta świadoma olewka rozwala system. Oczywiście to działa w obie strony. Dziewczę odwzajemnia się tym samym. Zaczyna męskie ciało doceniać w tych naturalnych proporcjach. Oczywiście, nad tym wszystkim góruje umysł, ładnie to ogarnia i akceptuje w 100%, inaczej ni huja Ale to takie moje pierdolenie. Sam jestem szczupły, lekko docięty przez kalistenikę, i tego szukam u bab. Myślę, że pornusowe lale i dzisiejsze sztuczne pazury, powiększane wary i napompowane dupska mieszają we łbach facetom. Ale ci kumaci i te kumate wiedzą o co cho. To jest jak narkotyk. I znów popatrzmy na ten obraz! Bo jaką chciałbyś rzeźbę w chacie? Taką idealną, śmierdzącą jeszcze farbą?, czy taką lekko obitą transportem, życiem? Jerby się nachlałem, takie pobudzające zielsko walące petami. Ryja krzywi smakiem. Se rowerem idę pojeździć. Jak się szybko przejedzie po tych pożółkłych liściach na drodze to robią takie szuuuuuuu Czasem się odwracam by sprawdzić czy ktoś się nie skrada za mną, taka kurwa zmyła że coś..... coś w ten deseń jak kobieta się odwraca i poprawia włosy za ucho, że niby te jebane liście... że niby te szuuuuuu
    4 punkty
  18. Ale ja nie mam nic przeciwko małym cyckom u kobiet. Cenie sobie szczupłą, a nawet taką pokraczną, kościstą sylwetkę. Stary koń ze mnie, trójka w "przedzie" i "pacze" na całokształt, jak artysta na rzeźbę. Ideały mnie odpychają. Cenię niedoskonałość.
    4 punkty
  19. Nie widzę powodu do zamęczania samego siebie. Postawy, które opisałeś są prawidłowym sposobem postępowania, nie przynoszą ujmy Tobie i nie wyrządzają krzywdy otoczeniu. A warcholstwo? Było, jest i będzie. Byleby nie nie miało wpływu na Twoją samoocenę i samopoczucie. Ja tam zawsze żyłem w przekonaniu, że każdy ma swoje życie i każdy ma prawo spierdolić to swoje życie dokładnie tak, jak sobie tego życzy. Nie mam w zwyczaju biegać za kimś, kto pędzi ku krawędzi.
    4 punkty
  20. Dobry temat Bracie. Shittestujących mężczyzn spotkałem niewielu ale zawsze mnie dziwili. Zauważyłem, że były to osoby, które poczuły się przy mnie aż nadto komfortowo a jednocześnie miały do mnie jakiś problem. No i tak: uważam, że ludzi trzeba szanować i dać im żyć, więc nikogo nie cisnę. Konkretni goście, szczerzy, dobrze z tym współgrają. Ale czasem znajdą się ośliźli osobnicy z jakimiś brakami, czasem nawet słabsi fizycznie, rzekomo podziwiający mnie za rzeczy którymi się zajmuję. Schemat jest jeden. Np. jest spotkanie, każdy siedzi wyluzowany bo Szejk Naftowy dba o swoje stado. Ale jakiś gość... taki nijaki np. przestawia mi rzeczy na półce abym później miał z tym trochę roboty. Przy mnie, bez odrobiny krępacji. Niby nic wielkiego ale wkurza. Mam na to sposób: pytam wprost o co chodzi. Dlaczego gość chce mi utrudnić życie, czemu mnie denerwuje. Tak szczerze, jak do osoby, która potrzebuje pomocy. Z litością, z życzliwością, jak do ofiary losu. Patrząc z góry. Działa. Dlatego ja to widzę tak: nie mów frajerowi, że Cię to dotknęło bo następnym razem będzie miał większą frajdę. Raczej spytaj się "o co ci chodzi? Masz jakiś problem do mnie? Jeśli masz możemy o tym pogadać jak mężczyźni, czyli wiesz - wprost... nie musisz się bać". Ja tak robię i frajerzy następnym razem albo się nie pojawiają, bo zostali publicznie upokorzeni albo siedzą grzecznie po lekcji wychowawczej. I nie bój się frajera bo nie ma jaj, żeby wyjaśnić o co chodzi. Co więcej - sam czuje prawdopodobnie, że jego zachowanie do ciebie jest bezzasadne (zazdrość? Zwąchał kogoś o kim myśli, że może wejść mu na łeb? Jara go to?) dlatego się tego wstydzi, dlatego nie robi tego wprost.
    4 punkty
  21. Bracia mam dosyć tego syfu. Piję co prawda mało i rzadko, ale ta trucizna zniszczyła już tyle osób. Moje środowisko jest pijące, więc będę osamotniony w moim postanowieniu. Liczę na Wasze wsparcie, bo od nikogo innego go nie dostanę. Ja Zerwito przysięgam do końca roku nie zbliżać się do alkoholu! Na razie tyle, docelowo chcę całkowicie z niego zrezygnować. Już widzę zdziwione twarze wszystkich znajomych i słynne ,,ze mną się nie napijesz?''.
    3 punkty
  22. Brawo, bardzo męska i rozsądna decyzja. Zyskasz zdrowie, lepszy sen, regenerację powysiłkową, zdrowsze kurwa kości (a nie łamiące się jak zapałku u np. Magicala), trzeźwiejszy i jaśniejszy umysł. Zaoszczędzisz czas, energię psychiczną, pieniądze. A co stracisz? Chwilową euforię, która popycha ludzi do głupot albo i do więzienia, oraz biegunki, wymioty i bóle brzucha oraz głowy. 3mam kciuki!
    3 punkty
  23. Dobra kolego, jedziemy z tym koksem. Żyjesz nadal więc nie koniec swiata. Stracilo sens bo z kobiety i zwiazku zrobiles centrum swojej egzystencji. Pewnie jesteś , spokojny, ulożony, "dobry" chłopak. Z mało jej było emocji lub ch wie co. Nieistotne teraz. Wiesz czego chcą kobiety tak na prawdę ?...więcej. Ważne, że dbałeś o dziecko. Tego nikt ci nie odbierze. I bardzo dobrze. Nie masz sobie nic do zarzucenia. Pierdol to co ona zrobiła. One to w genach mają. Kurewsko bolesna lekcja o naturze pań. I tak, widok syna w takiej sytuacji rozpierdala mózg. Tak to jest. Obraz efemerycznej kobiety i "normalnej" rodziny pryska. Ważne, że się ogarnąłeś. To powinno być twoim priorytetem cały czas. Zaraz po własnych potrzebach. Szukałeś "załatania" emocjonalnej dziury którą miałeś z ex będąc w małżeństwie, lub Ola miała sporo atrakcyjnych cech których ex nie miała. Jak powyżej. Tutal Ola zaczyna cię "przyciągać" jak lep na muchy. Wspólne zainteresowania i w ogóle nagle tyyyyle wspólnych rzeczy jak z nikim innym. Ona widzi, że do niej ciągniesz jak ćma do światła. (etap 1,) Te osobniki często urządzają "projekcję" własnych kompleksów i gówna na ciebie. Lub robią to aby nakręcić emocje dla własnej chorej satysfakcji, i przy okazji wzbudzić w tobie poczucie winy (etap 2) o byle gówno. I tak powoli kropla drąży skałę. Kolejny przykład wbijania poczucia winy, nakręcania emocji i przy okazji pakiet babskich manipulacji. Bo te osobniki mają też swoją "dobrą stronę". Tutaj przy okazji pompowała twoje ego i zaniżoną samoocenę którą dojebała ci ex. To, że ci napompowała samoocenę powodowalo, że byłeś jeszcze bardziej zakochany. Tu osobnik zaczął pokazywać swoje prawdziwe oblicze. Prawdopodobnie miała "inną wizję dnia" i ty lub twój syn w tym przeszkodziliście i wybuchła. Na grubo: projekcja własnego gówna na ciebie (to ona jest nadpobudliwa etc a wmawia to otoczeniu, że ono jest). I jeszcze wbiła ci poczucie winy na koniec. Etap.3 Osobnik zaczyna przejmować kontrolę nad twoją psychiką i zaczyna się pranie twojego mózgu., Dosłownie. To co kiedyś było białe jest teraz czarne i odwrotnie (bo ona ci to wmówi). Zaczynasz się czuć jak chory psychicznie nie wiesz co jest pięć. Ze strachu przed jej utratą zaczynasz się dostosowywać. Tym samym zaczynając zatracać samego siebie. Osobnik już czuje twoją krew. Mówiąc krótko "odwracanie kota ogonem". Pewnie robiłeś to bardzo często dla świętego spokoju. Niestety za każdym razem twoje granice były przesuwane a rama konsekwentnie roztrzaskiwana. Klasyka. Wbija ci poczucie winy aby wyjść na swoje. A ty myślisz "ale ona biedna myszka a ja taki zły". Kot przekręcony ogonem, ty nie wiesz co czarne a co białe. A, że mocno zakochany to brnałeś nadal. 1) dojebała poczuciem winy abyś czuł się wszystkiego winny 2) tzw "karanie ciebie" i "dokręcanie śruby" abyś jeszcze raz jej nie podskoczył i pozostała relacja kat-ofiara 3) pije aby wzbudzić w tobie poczucie winy. Abys się przed nia kajał. Schemat akcji jest mniej więcej taki: Kat podpala ognisko (znajduje powód do zadymy) Kat dmucha aby się lepiej paliło (nakręca emocje ciebie rozpierdalając) Kat wzbudza w tobie poczucie winy (za wszystko) Ty wierzysz w to pranie mózgu, kat wie, że odwrócił kota ogonem (ty wierzysz, że to wszystko twoja wina) Kat patrzy jak ofiara leci gasić ognisko (kajasz się, przepraszasz dla świętego spokoju) Kat widzi twoją skruchę i jeszcze na koniec daje ci karę i dokręca śrubę abyś znów nie powtórzyl takiej sytuacji Kat zadowolony bo wie, że jest nadal katem w relacji kat-ofiara. Ciąg dalszy nastąpi
    3 punkty
  24. Problem jest w tym, że nie musisz nic pokazywać. Po prostu musisz być taki. Pewny siebie, silny i mieć wyjebane. Dlatego potrzebna jest praca nad sobą. To musi być szczere
    3 punkty
  25. @Primo42 widzę że dopytuje Pan o warna - proszę założyć avatar (zdjęcie jakiekolwiek, byle nie łamiące prawa) i przywitać się w dziale przywitalnia, krótkie "cześć" od biedy wystarczy. Co do treści Pana wpisu, takich filmowych scenariuszy jest cała masa, a na forum są znacznie bardziej gorące, więc niestety na tym scenariuszu kokosów Pan nie zarobi ? Proszę załatwić formalności i witamy na pokładzie.
    3 punkty
  26. Mało takich w kraju? Przecież 18-19-20 to się sypią teraz lepiej jak piasek w Łebie. Jak małym kosztem do poruchania i zrobi badania zanim przyjedzie to importuj i rżnij, ale nie myśl sobie że jak się zadomowi to nie przeskoczy "wyżej" Zdjęcia kłamią. Wiem co mówię. Robiłem takie. Laska musi być wybitnym gargamelem lub otyła żeby nie dało się jej zrobić dobrego zdjęcia Średnie laski ogarnia dobry makijażysta/ka, ja strzelam kilka fotek i od razu cena za dom i rodzinę idzie w górę Połowa z tych dup bez makijażu rano wygląda "odrobinę" mniej korzystnie Randki na basenie jak najbardziej wskazane, można się oswoić lub szybko wyleczyć
    3 punkty
  27. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem...kuzwa i ten bramkarz ? ? ?
    3 punkty
  28. @Tomko Dla mnie róż to róż, ewentualnie w postaci heksadecymalnej. @Marcinmaruda Swego czasu gdy serwisy z kamerkami pojawiały się w polskim internecie miałem niechlubny incydent z tym związany i przewaliłem podobną kwotę na pokazy, ale u polskich dziewczyn. Mogę Ci tylko jedno napisać, nie warto! Tam poznałem miłą i sympatyczną dziewczynę, która robiła pokazy. Z jej usług skorzystałem tylko dwa razy, reszta poszła na inne panienki. Z nią jednak miałem wspólny język i bardzo się polubiliśmy. W moim przypadku ta znajomość poszła o kilka kroków dalej, bo oprócz rozmów na czacie pod transmisją były te na Skype, telefoniczne i codzienne smsy. Były sztampowe "misiu", "kotku" i wszystkie takie słodkości, aż mnie teraz mdli. Wiedziała jak mnie podejść, bo zdeklarowałem się, że do niej przyjadę. Ona chętnie się zgodziła na to i zaproponowała, że mogę na kilka dni zostać u niej. Miałem ponad 400 km drogi, ale wtedy to myślałem, że warto dla taka "wspaniałej" dziewczyny pokonać taką odległość., bo chce mnie z wszystkimi moimi ułomnościami ciała i osobowości. Ja schorowany chłopak na wózku, a tu taka ślicznotka. Wiedział o mnie praktycznie wszystko, bo jak naiwniak się jej wygadywałem, a ona mi serwowała słodkie kłamstewka. Płakała mi na Skype jak ma ciężkie życie i nie ma za co dziecka utrzymać, więc musi to robić, bo w jej wiosce pracy nie ma. Myślała o prostytucji, ale nie chciała tak nisko upaść. Racjonalne myślenie mi się wyłączyło i serduszko zmiękło. Na moje szczęście przyszedł moment otrzeźwienia tak, że w końcu zacząłem myśleć. Miałem wstawione ogłoszenie towarzyskie na jednym z portalów i postanowiłem je usunąć z jej powodu. Pech chciał, że trafiłem na pewne ogłoszenie ze zdjęciami, które mi kiedyś wysłała. Twarz była wykadrowana i łatwo było rozpoznać, że to ona. Treść ogłoszenia była jasna, seks za pieniądze. Przez chwilę nawet nie chciałem w to uwierzyć, w końcu ze łzami w ochach mi się przyznawała, że nigdy nie odda się za pieniądze w ten sposób. Założyłem nowego maila i napisałem wiadomość na tego, którego podała w tym ogłoszeniu. Po tym okazało się wszystko jasne. Odpowiedź była krótka, płacę 150 zł i mogę wszystko bez gumki, a spust nawet w cipkę, a na końcu podała numer telefonu. Oczywiście był taki sam jaki już wcześniej od niej miałem. Decyzja była prosta, odciąć się od tej kobiety i to było najlepsze co wtedy zrobiłem. Nie będę też wspominał jak to się obiło na mojej psychice. Morał z mojej opowieści jest prosty, nie zatruwajcie sobie życia takimi rzeczami. Nidy nie wiadomo kto jest naprawdę po drugiej stronie i jak nami manipuluje. Lepiej iść na divy albo cichodajki jak już mamy potrzebę spuszczenia z krzyża.
    3 punkty
  29. Witam, proszę Was o pomoc, jestem bliski obłędu … Opiszę swoją historię, gwarantuje że będzie się działo… gotowy scenariusz na film … Sorry za trochę chaotyczną całość … dopisywałem dzień po dniu coraz to nowe fakty …. Wydawało by się ze dwie pokrewne dusze zawsze się dogadają … czasami jednak życie pisze inne scenariusze … Moje story podzielę ją na dwie części: „Ex żona” oraz „Ona”… „Ex żona” Jestem facetem, mam 42lata, 2 lata temu moja była żona miała romans (z 21latkiem) po którym rozpadło się moje małżeństwo; przeżyłem dramat, moje życie rozpadło się, straciło sens … Czy byliśmy idealnym małżeństwem? na pewno nie, natomiast na pewno „normalnym” jakich 90% wokoło; oboje mieliśmy pracę, żyliśmy w miarę spokojnie, dostatnie, bywały też kłótnie …. głównie o to że zarabiałem mniej, byłem mało ambitny… i już nie godziłem się być „tatą i mamą” na pełny etat ; żona robiła karierę , zarabiała pieniądze więc wydawało się jej że może siedzieć w pracy do wieczora, z weekendami włącznie … zarabiała więcej, pracowała w nieruchomościach, ja jako inżynier; krótko mówiąc było w miarę ok …ale pewnie czegoś brakowało, może miłości, może zbyt dużo problemów, rutyna … nigdy jej nie zdradziłem, przez 10 lat małżeństwa nie dałem jej najmniejszych powodów do zazdrości, niepokoju; starałem się być przede wszystkim jak najlepszym ojcem dla syna … bo na co dzień brakowało mu matki … widocznie nie starczyło mi sił aby być jeszcze super mężem … przyznaję …ale dawałem tyle ile mogłem … czasem kwiaty, jakiś prezent, miłe słowo … niestety, dalej już poszło jak wspomniałem wcześniej… Gwoździem do trumny był wyjazd żony na tygodniowe wakacje z kochankiem we wrześniu 2016 do Grecji; w tym czasie mój syn został ze mną w domu; zaczął w tym czasie szkołę – 1 klasa; wiadomo , było sporo stresu. Odnośnie samego jej romansu, nie będę opisywał szczegółów bo byłoby tego za dużo ale działo się … Telefony od gówniarza z pogróżkami (żebym wyskoczył z nim na solo, że dostanę wpier***), szyderstwa ze strony ex; poniżanie, wyśmiewanie mojej męskości, zarobków, zaradności itd…. Krótko mówiąc to był koszmar… wszystko trwało jakieś 2 miesiące, nie jadłem , nie spałem , schudłem 15kg .. wielokrotnie mówiłem, prosiłem żeby dała sobie spokój z tym idiotą … nie słuchała …ba, do niczego się nie przyznawała, zrobiła ze mnie psychopatę, pośmiewisko przed całą jej rodziną … omal nie zwariowałem, byłem bliski obłędu, kochałem ją i nienawidziłem jednocześnie, nie mogłem patrzeć jak cierpi moje dziecko, jak płacze w trakcie naszych kłótni , jak ona kłamie, do niczego się nie przyznaje… umierałem z dnia na dzień .. nie wiedziałem co robić; odejść czy zostać… zostać dla syna czy zacisnąć zęby i odejść .. w końcu zatrudniłem detektywów, prawda wyszła na jaw, schadzki weekendowe oraz wakacje w Grecji; to był koniec .. wyprowadziłem się z domu, to był jeden z najgorszych dni w moim życiu .. w jej trakcie mój 6 letni syn płacząc trzymał mnie za nogawkę i prosił „tatusiu, nie odchodź” natomiast ex potrafiła powiedzieć „ widzisz Kubusiu, tata odchodzi bo cie nie kocha” … w takich momentach czujemy gniew, bezradność, umieramy, serce przestaje bić … To był 20 września …. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę jak bardzo ja kochałem, niestety było już za późno …. Nie moglibyśmy już nigdy być razem, wiedziałem o tym… Dzięki Bogu przeżyłem, z pomocą rodziny i znajomych … przez kolejne miesiące mieszkałem „kątem” u znajomych z pracy … codziennie płacząc do poduszki , zadając sobie pytanie „ dlaczego” ???… Oczywiście romans żony skończył się bardzo szybko, na wspomnianych wakacjach; małolat poszedł w tango i wreszcie doszło do niej co zrobiła … pomimo tego wciąż do niczego się nie przyznawała … niby chciała wrócić ale wciąż udawała że nic się nie stało … chwilę później kolejny „wujek” nocował w naszym mieszkaniu od czasu do czasu, syn mi wszystko opowiadał … odwiedzając syna widziałem w mieszkaniu butelki po winie, kwiaty, nową bieliznę itd… Moja samoocena była na poziomie „0”, męskość, zaradność, „gówniana” praca (zdaniem ex)… itd. … Powiedziałem sobie „DOŚĆ CHŁOPIE, WEŻ SIĘ W GARŚĆ BO SKOŃCZYSZ W PSYCHIATRYKU” ; zacząłem bardziej dbać o siebie, dieta, siłownia, bieganie; wspólne wyjścia z przyjaciółmi … aby przestać się zadręczać, myśleć, przezywać, zapomnieć … Może takie rzeczy wydają się banalne ale naprawdę pomagają, oczyszczają głowę … Oczywiście w międzyczasie … cały czas odwiedzałem syna , mieliśmy (mamy) zawsze świetny kontakt … jakieś 2-3 razy w tygodniu. Oczywiście ex od razu zobaczyła moją przemianę, nowe ciuchy, większa pewnośc siebie … z tego powodu robiła mi jakieś głupie wywody, widać było że szlag ja trafia, że jednak ten ex mąż nie był taki beznadziejny … tak czy siak, mleko się rozlało, doszło już do niej że „mnie już nie ma, że już straciła męża” Za namową znajomych w grudniu zarejestrowałem się na Badoo… mówili , „co ci szkodzi, spróbuj, nic nie tracisz”… i tak też zrobiłem .. i stało się … po jakiś 3 tygodniach poznałem JĄ … i o tym będzie 2 kolejna część mojego story … „Ona” – będę nazywał ją Ola To był 8 grudnia 2016 … po 2 tygodniowym klikaniu na portalu wreszcie zobaczyłem ją … Piękna, hipnotyzująca, wywarzona, mająco to coś w sobie, 40 lat, po rozwodzie, bez dzieci .. Pracowała w korpo jako asystentka zarządu, była zadowolona z pracy i zarobków …pomyślałem IDEAŁ … po prostu strzał amora, przeznaczenie …. Napisałem wiadomość, odezwała się … to było TO … Zakochałem się od pierwszego wejrzenia, a raczej głosu przez telefon, później poszło już jak z płatka, dziesiątki godzin na telefonie, mnóstwo wspólnych pasji, zainteresowań, kino, film, książki, muzyka …. Po prostu JEDNOŚĆ DUSZ …. Takie coś czuje się od razu albo wcale … I ten jej głos, zabójczo seksowny, niesamowita inteligencja, świetne poczucie humoru, krótko mówiąc idealna kobieta … nie było końca tematów do rozmów, czasami potrafiliśmy przegadać 4-5 godzin każdego dnia , do 2-3 na ranem … Wzajemne poranne pobudki „przez telefon” , miłe słowa na dzień dobry, smsy za dnia, na dobranoc …. Wreszcie poczułem że żyję, że spotkałem kogoś wyjątkowego, ciepłego, tak innego niż ex w sposobie patrzenia na życie … na wszystko wokoło … Ci którzy przeżyli coś podobnego wiedzą o czym piszę ? Pierwsze spotkanie pod koniec stycznia… pojechałem na weekend do niej do Warszawy (wtedy mieszkałem we Wrocławiu)… zatrzymałem się u znajomego na te 2 noce … Cudowne 3 dni, romantyczne kolacje, spacery, disco, mnóstwo rozmów … Skończyło się tylko na pocałunkach, było fantastycznie …. One również była wniebowzięta … dziękowała za najpiękniejszy weekend w jej życiu W międzyczasie rozpoczął się mój proces rozwodowy, walczyłem o orzeczenie winy ex… Ola wiedziała jaka jest moja sytuacja, niczego nie ukrywałem … Przyszły kolejne spotkania z, widywaliśmy się co 2 tygodnie z uwagi na fakt że co drugi tydzień miałem syna na weekend. Raz ja jechałem do Wawy, raz ona do mnie do Wrocławia. Za każdym razem spotykaliśmy się wynajętych mieszkaniach, ja nie miałem warunków (wynajmowałem pokój u znajomych) a ona mówiła że „nie ma warunków na swoim mieszkaniu” , ok pomyślałem …. Wspomniała o rodzinie i dziecku, nie miałem nic przeciwko, naprawdę chciałem je z nią mieć, wydawała się być idealną kandydatką … zakochałem się po uszy … Połączyło nas coś niesamowitego, zrozumienie, rozmowy, niesamowita namiętność, cudowny, gorący sex … czegoś takiego nie przeżyłem nigdy wcześniej …. Zaufałem jej, bezgranicznie, zwłaszcza że otwarcie mówiliśmy o byłych związkach, o partnerach … Była otwarta w sprawach sexu, otwarcie mówiła co lubi czego nie, wspominała o wcześniejszych kochankach (głownie 20 letnich) których miała po rozpadzie własnego małżeństwa które również bardzo przeżyła, w ten sposób chciała się dowartościować jako kobieta … pomyślałem OK, pewnie, nie oceniam, miała do tego prawo… Po trzech miesiącach moja ex zaczęła prosić o oto abym wrócił ; powiedziałem NIE i skończyłem temat ; nowej partnerce oczywiście o tym nie mówiłem, nie chciałem wprowadzać zamieszania, dla mnie temat byłego małżeństwa został zakończony. Pojawiły się pytania z jej strony, ja na dowód tego że nie kłamię dałem jej telefon do ręki, sprawdziła wszystko, korespondencję, smsy, Messengera .. itd. … jak się później okazało to był błąd … chciałem być uczciwy a okazałem się zwykłym idiotą … Stała się bardzo podejrzliwa, o koleżanki z pracy, nawet o kobiety które oglądaliśmy w telewizji, paranoja … Zaczęło mnie to trochę denerwować i prosiłem ją żeby przystopowała … Po 3 miesiącach znajomości powiedziała że nie możemy funkcjonować na odległość … Pojawiła się opcja jej przeprowadzki, pomyślałem „trochę za szybko ale co tam, damy radę”… pytała czy damy rade finansowo, mówiłem OK, damy radę …. Zwolniła się z pracy praktycznie z dnia na dzień , informując mnie o tym po fakcie … dokładnie mówiąc poszła na L4 od psychiatry by mieć płacone 80% pensji… Chwilę potem pojechaliśmy na wspólne wakacje do Egiptu, cudowne, fantastyczne 7 dni. Zaraz po tym przyjechała do Wrocławia , wynająłem mieszkanie … a chwile później dowiedziałem się że tak naprawdę to ona nie będzie w stanie wcale wspomóc mnie finansowo bo ma swoje zobowiązania, długi itd. … Pomyślałem, co tak , damy rade, wziąłem kredyt … reasumując, to wspólne mieszkanie kosztowało mnie ponad 30tys … pieniędzy których nie miałem a które musiałem pożyczyć … prawda jest taka że ją Przed jej przyjazdem zdecydowała się wynająć mieszkanie w Warszawie, pomogłem jej w remoncie bo szczerze mówiąc nie nadawało się do wynajęcia (już wiedziałem dlaczego wstydziła się mnie tam gościć wcześniej). Nie miała w ogóle kuchni !!! jej mąż odchodząc nie zdążył jej zamontować …. Nie miała nawet zlewu, baterii, żadnych mebli, używała przenośnej, elektrycznej kuchenki a naczynia myła w łazience w umywalce …. Trochę mnie to zszokowało ale nic, pomogłem jej w tym remoncie, wykańczając również łazienkę… Zamieszkaliśmy we Wrocławiu w maju 2017. Początkowo było ok, ja pracowałem ona szukała pracy ale bezskutecznie … pojawiły się pierwsze kłótnie. … że zbyt późno przychodzę z pracy, że nie rozmawiamy tak często jak wcześniej; że nie mam już dla niej tyle czasu … była sfrustrowana brakiem pracy a ja tym że to wszystko mnie zbyt dużo kosztuje … Stawała się coraz bardziej podejrzliwa, całkowicie bezpodstawnie przetrzepała cały mój telefon, laptop … dokumenty rozwodowe, dowody w sprawie itd. … Patrząc jednak w drugą stronę, naprawdę chciała w tym związku coś zmienić na +; wymyślała coraz to nowe zabawy, gry, quizy tak aby jeszcze nas do siebie zbliżyć …. Zamiast oglądać ogłupiającą TV… mówiła „Paweł, pracujmy nad naszym związkiem.. rozmawiajmy, miejmy wspólne plany” … i za to bardzo, bardzo jestem jej wdzięczny… Bardzo chciała mieć dziecko, rodzinę … ze mną … czuła że to jej ostatni dzwonek … ja nie miałem z tym problemu ale najpierw chciałem zakończyć mój rozwód … Chyba faktycznie byłem zbyt przytłoczony toczącym się procesem, kłopotami z ex która robiła mi problemy z widzeniem dziecka … to wszystko na pewno miało wpływ na naszą relacją .. pomimo wszystko NIGDY nie mówiłem praktycznie wcale o moim rozwodzie, trzymałem to wszystko na dystans aby ONA jak najmniej to odczuwała … jedynie 2-3 dni przed kolejną rozprawą przygotowywałem się do tego; ona o tym wiedziała i nie robiła z tego powodu problemów. Jednoczenie Ola zaczęła szukać dla mnie lepszej, lepiej płatnej pracy (miałem 4000net)… całymi dnami przeszukiwała Internet, sama również szukała … Cały czas powtarzała „Paweł, jesteś wart milion dolarów… wykształcony, inteligentny” „Paweł, jesteś w złym miejscu, nie na stanowisku na jakie zasługujesz” … nie ukrywam że bardzo podnosiła mnie na duchu, w ex małżeństwie byłem raczej przegrańcem w oczach byłej żony … Pierwsze niepokojące zachowania z jej strony zauważyłem w czasie naszych wspólnych weekendów z moim synem … nie dawała sobie rady z tym że większą uwagę skupiam na dziecka pomimo tego że naprawdę starałem się to dobrze balansować … to wtedy po raz pierwszy podczas kłótni powiedziała do mnie „sperd***, jesteś hu*”, słyszał to mój syn .. obaj byliśmy w szoku … doszło to tego że bałem się przywozić dziecko do naszego domu, Ola czasami miała super humor, bawiła się z synem a potem narzekała że jest zbyt głośny, hałaśliwy, nadpobudliwy … kolejny raz „spierd*” usłyszałem po raz kolejny w obecności syna na naszych wspólnych wakacjach … przepraszała, obiecała że to było ostatni raz, że ją sprowokowałem … Kochałem, wybaczyłem, zapomniałem … życie toczyło się dalej … z czasem zaczął mnie irytować fakt że ja wydaje sporo na wspólne życie (wziąłem kolejny kredyt) podczas gdy ona oszczędza i odkłada pensje … tłumaczyła że to na czarną godzinę, jak już nie będzie pobierać pieniędzy po skończeniu L4… Stale szukała pracy, chodziła na rozmowy ale nic z tego nie wynikało … był już zniechęcona …. Pocieszałem, wspierałem jak mogłem …w przeciągu 7 miesięcy spędzonych we Wrocławiu dołożyła się 900zł. Czasami potrafiła przyczepić się do słowa „hello” powiedzianym rano … czemu nie „kochanie”? … bardzo często słyszałem „kurwa, hello … co to jest , tekst jak do kolegi?” … szlag mnie trafiał .. wpadłem w paranoję … zacząłem się kontrolować co mówię , co piszę … wykasowałem wszystkie „podejrzane” jej zdaniem znajomości na FB, wyciszałem korespondencję na Messengerze, aby nie tworzyć pretekstu, nie dawać jej powodu do dyskusji … ograniczyłem kontakt ze znajomymi, kolegami … nigdzie nie wychodziłem aby jej nie denerwować … Nawet w restauracji jak wspomniałem mimochodem że „obsługuje nas miła kelnerka” słyszałem „kurwa, co za koleś … może się z nią umówisz od razu co ?” … W międzyczasie dowiedziałem się że Ola zażywa leki, antydepresanty … przyznała że w przeszłości chorowała na nerwicę lękową którą już rzekomo wyleczyła … przeżyła bardzo rozwód, mąż odszedł do innej, twierdzi że ich małżeństwo było zgodne, że mąż ją bardzo kochał, bezgranicznie ale ona po prostu o niego nie dbała .. i dlatego odszedł do innej … przed odejściem namówił ją do aborcji, usunęła dziecko i do tej pory ma żal do siebie że tak postąpiła; niestety, dla niej on wciąż jest tym który kochał, szanował, był zrobić dla niej wszystko …. Jak twierdzi w ich związku nie działał tylko sex więc małżeństwo się posypało … Nie lubiła gotować, ale dla mnie zaczęła, praktycznie uczyła się od początku … cieszyłem się jak dziecko …. Fajnie, zrobiła to specjalnie dla mnie … wielokrotnie podkreślała że w jej byłym małżeństwie mąż tego od niej nie oczekiwał, „kochał ją za to jaka była … nie wymuszał na niej takich rzeczy …” ; pomyślałem „kurczę, czy ja aż tyle wymagam, obiad raz na tydzień ?” Miała w zwyczaju zamawiać obiad z restauracji obok niż pójść do sklepu i kupić parę produktów i samemu to zrobić … to też mnie irytowało … nie ma pieniędzy ale na jedzenie z knajpy jej nie szkoda … „trudno, pomyślałem … przeżyję, to nie dramat, ważne aby był spokój” Cały czas powtarzała (i powtarza to do tej pory) że jestem „despotą, dyskutantem, że chcę ją sobie przyporządkować, że chce ją zmieniać, że liczy się tylko moje zdanie … że jej były mąż nie zwracał na takie rzeczy uwagi , że była z nim szczęśliwa itd. ..” … czasami sam się zastanawiałem czy tak faktycznie nie jest, wpadłem w paranoję… Pierwszy raz dostałem w twarz na Andrzejkach w Krakowie w ubiegłym roku; to była kumulacja wielu rzeczy, moja frustracja wiecznymi uwagami, to zrobiłem, czego nie, o czym zapomniałem itd. … Była to impreza w dużej disco, zrobiła mi „wywód” że zrobiłem sobie selfie z żonami moich kolegów ze studiów … że specjalnie się lansowałem aby zrobić sobie z nimi zdjęcie; kurcze, znamy się od 20 lat … nie wytrzymałem … od słowa do słowa; powiedziałem że „koniec z nami” …. Dostałem w twarz … resztę imprezy spędziliśmy osobno … miałem dość, byłem tak zmęczony kolejnym „wymysłem” z jej strony … Po powrocie do domu znajomych dostałem jeszcze parę razy …. za to że zignorowałem ją na imprezie i się z nią nie bawiłem, dla niej to było niewytłumaczalne i niewybaczalne ; do tej pory o tym pamięta i wypomina przy byle okazji, kłótni …. Rano miałem poobijaną twarz, moi znajomi tylko pukali się w głowę co ja z nią robię … Miałem dość, po powrocie do Wrocławia powiedziałem że to koniec, że nie chce z nią być … wpadła w szał … bicie, plucie, kopanie …. rzucanie telefonem o ścianę , później utopiła go w klozecie … chciałem wyjść, zabrała klucze …. zaczęła pić alkohol, prosiłem by przestała … nie słuchała.. powiedziała „teraz mi zapłacisz za tą ignorancję na Andrzejkach w Krakowie, pożałujesz…” nie dała mi spać, ściągała ze mnie kołdrę, włączyła muzykę na głos… chciałem ją uciszyć , przekonać aby poszła spać … odwrotny efekt, agresja, bicie … a na koniec zamknęła mnie na balkonie w samych majtkach i podkoszulce (w listopadzie); siedziałem tak prawie godzinę a ona śmiała się i powtarzała „ tak samo się czułam na Andrzejkach, jak gówno …” W końcu wszedłem do środka, usnąłem na siedząco na sofie, ona pijana zasnęła … Powiedziałem DOŚĆ, wyprowadzam się … w jej trakcie usłyszałem „spierd*** mały fiutku” , mam cie w dupie …. wypier*** z tego mieszkania, jesteś „człowiek porażka, bez pieniędzy, auta czy dobrą pensją” , frajerem, z marną pensją , hu**** samochodem … nie dziwię się że była żona od ciebie odeszła … 40 letni biedak” …. Podczas przeprowadzki połowę rzeczy zbierałem na korytarzu… paranoja, wyrzucała mnie z mieszkania za które przecież sam płaciłem” … w trakcie wyprowadzki dzwoniłą do swojej 80 letniej matki i wymyślała niestworzone historie …. mówiła jej „gentelman starej daty wyprowadza się , facet bez klasy wreszcie daje mi spokój mamo” … Powiedziałem jej, Ola wracaj do Warszawy, z nami koniec.. dość agresji, rękoczynów, nie mam już pieniędzy aby nas utrzymywać … Po raz kolejny przepraszała, błagała … że to depresja z powodu braku pracy, przyjaciół których zostawiła w Wawie itd. … Zarzekała się że nie poznaje siebie; nigdy, nigdy przenigdy nie robiła takich rzeczy, ze wszystkie jej poprzednie związki były zgodne, bez krzyku, nerwów, licytowania się , dyskutanctwa itd. … znowu wzbudziła we mnie poczucie winy że to może ze mną jest coś nie tak …. Faktycznie myślę że może to ze mną jest coś nie tak. W końcu grudnia wróciła do Warszawy, zapłaciłem za przeprowadzkę… Znajomi i rodzina mówili „bardzo dobrze zrobiłeś , uciekaj póki masz szansę…. „ Niestety, wróciłem po miesiącu …. Bo prosiła, bo błagała, bo kochałem, bo tłumaczyłem sobie i innym że miała ciężki okres, że depresja, że brak pracy, że brak przyjaciół … znajomi pukali się w czoło … Zaczęła prace w agencji nieruchomości … 1500zł na rękę .. pomyślałem, super „dobre i to na początek” … W międzyczasie zdecydowaliśmy że ja przeprowadzę się do niej i tam będę szukał pracy … Po kilku miesiącach znalazłem prace w Wawie i od maja tego roku mieszkamy razem już tutaj … Pamiętam jak w zeszłym roku obiecała że jak się przeprowadzimy i będziemy mieszkać w jej mieszkaniu … będę mógł sobie oszczędzić pieniądze, w ten sposób chciała się odwdzięczyć za mieszkanie we Wrocławiu i fakt że musiałem brać na to kredyt. Mieszkanie opłaca jej były mąż w ramach ugody rozwodowej w sądzie … także ona nigdy nie musiała płacić za kredyt hipoteczny oraz czynsz … wszystko opłaca jej były mąż … taka sytuacja ma miejsce od jakiś 5 lat. Wydawało by się że to idealne rozwiązanie dla nas, możemy pracować i oboje odkładać nie płacąc za dach nad głową … ale co z tego jeżeli ona zarabia wciąż te marne 1500zł ? dwoiła się i troiła ale nie była w stanie zarobić nic więcej ; wciąż szuka pracy ale bezowocnie …. chodzi na rozmowy ale nic z tego nie wynika … Z tego powodu płace jej za mieszkanie 1000zł, oprócz tego opłacam rachunki…. zakupy, media, restauracje, kino , itd. … w sumie to jakieś lekko 3000 wliczać jakieś 200-300zł jakie jestem w stanie jeszcze jej dorzucić na „paznokcie czy rzęsy” … ona żyła skromnie, wiedziała że z 1500zł wypłaty za dużo nie będzie mogła zrobić … więc z tego opłacała kredyt odnawialny, fryzjer, papierosy … czasami faktycznie sama kupowała bilety do kina czy do teatru, koncert .. pomimo takiej marnej pensji… wiedziałem że też się stara dać od siebie … Wymarzyła sobie torebkę za 800zł… ma jedną jedyną od 6 lat … kupiłem jej w prezencie , obiecałem jej , była wdzięczna; pojechaliśmy na weekend do Sopotu, była zmęczona tą gównianą pracą i sfrustrowana cała tą beznadzieją… kupiłem jej kolczyki, była zachwycona … Przez te 9 miesięcy pracy w agencji od stycznia zarobiła łącznie jakieś 2000zł prowizji … tragedia, więcej wydałem na paliwo aby wozić ją od nieruchomości do nieruchomości po całej Warszawie … ale widziałem że ma z tego radość, że ta profesja daje jej satysfakcję , wspierałem ile mogłem, pocieszałem, dodawałem otuchy … Proszę , uwierzcie mi, naprawdę mnie to cieszyło, pomimo tej niskiej pensji widziałem tą radość w jej oczach … to zaangażowanie, wspierałem ją w tym tyle ile byłem w stanie… Niestety, bardzo często odnosiłem wrażenie że nie widzi kompletnie mojego zaangażowania w tej sprawie; czasami nie mogłem pojechać gdzieś autem z różnych względów.. potrafiła mi to wypomnieć że „co ja takiego dla niej robię wielkiego”, że jako facet to powinien być mój obowiązek, nie przeczyłem, chodziło mi czasem o jej brak zrozumienia … Do tego doszło ciśnienie posiadania dziecka, jak najszybciej bo ona ma już 40 lat … tłumaczyłem że kocham, że zależy mi na niej ale teraz to nie najlepszy moment … wciąż się kłócimy, nie mamy ustabilizowanej sytuacji finansowej … wszystko krok po kroku; niestety ona ma wizję że wkrótce będzie za późno i coś jej umknie, coś przegapi w swoim życiu … Często płakała że ona nie czuje że ja chcę mieć z nią dziecko; że na tym mi już nie zależy bo mam już syna, jestem spełnionym ojcem … a ona nie chce być sama na „tym świecie, że chce mieć kogoś (dziecko) kto będzie ją kochał bezinteresownie bez względu na wszystko …” Kocham ją ale boję się tych huśtawek nastrojów, tych awantur, braku stabilu finansowego z jej strony … bardzo bym chciał ale nie poradzimy sobie żyjąc tylko z mojej pensji … ona wydaje się tego rozumieć… W ten sam sposób mijały kolejne miesiące .. lipiec, sierpień, wrzesień … wzloty i upadki, fantastyczne dni, pełne troski i ciepła przeplatane kłótniami , jej agresją , wyzywaniem , także biciem od czasu do czasu … Przyznaje, jest to chore ale powoli zacząłem się do tego przyzwyczajać … Ola się zdenerwuje, wykrzyczy .. a na drugi dzień będzie lepiej …. Słowo „spierdalaj” słyszałem coraz częściej, gdy się z czymś nie zgadzałem , gdy mówiłem „dość” … niestety chwile po tym już o tym nie pamiętałem a raczej udawałem że tak jest … Parę razy w kłótni groziła mi że będzie zeznawać w sądzie przeciwko mnie, że będzie trzymać stronę mojej żony … to był kolejny znak że coś jest nie tak …. że muszę zatajać pewne informacje odnośnie mojego rozwodu w obawie przed jej „zemstą” …. Stawałem się coraz bardziej obojętny, wiedziałem że cokolwiek nie zrobię , zawsze będzie mało … ona pytał co mi jest … ja jej tłumaczyłem „Oluś, nie rozumiem Cie, proszę nie zachowuj się tak, zmień się” .. ona powtarzała w kółko „miłość jest bezwarunkowa, jeżeli mnie kochasz, akceptujesz mnie taką jaka jestem … jeżeli jest inaczej … to nie jest miłość Paweł, ty mnie po prostu nie kochasz…” Coraz częściej „łapałem focha, miałem już dość tłumaczenia się co zrobiłem z co nie, zadzwoniłem, nie zadzwoniłem .. itd… i za każdym razem był to jej zdaniem dowód na to że mam ją w dupie” … Często w nerwach wypominała mi że wyliczam wydatki, co i kiedy jej kupiłem co nie jest prawdą … przez cały ten okres naprawdę dawałem wszystko co miałem … cały czas wypominała mi że nie rozumiem jej sytuacji finansowej, że ona nie ma pieniędzy, nie ma za co żyć a ja mam to w dupie …. Wspominałem jej że chciałbym w końcu trochę oszczędzić… i kupić trochę lepszy samochód (jeżdżę 18letnią toyotą); mówiłem to w dobrej wierze, aby było wygodniej, bezpieczniej … Po prostu było mi wstyd bo jeździłem najgorszym autem w firmie pomimo że mam kierownicze stanowisko .. Wielokrotnie wcześniej Ola w nerwach szydziła z tego mojego „porsche” … nie rozumiała tego, mówiła tylko stale „IDZ, ZOSTAW MNIE … ODEJDZ I KUP SOBIE LEPSZE AUTO, MNIE MASZ Z DUPIE WIĘC TERAZ MIEJ TE SWOJE PIENIĄDZE TYLKO DLA SIEBIE” … dziecinne, prostackie teksty z ust 40 latki … nigdy nie mogłem tego zrozumieć … Wielokrotnie wspominała że "z uśmiechniętej, radosnej dziewczyny zrobiłem potwora, prawdziwą jędzę" ; ona zdawała sobie sprawę z tego jak się zachowuje ... jej zdaniem to był wpływ mojej postawy, fochów, obrażania się o byle co ... uwierzcie mi, naprawdę próbowałem ale po prostu czasami brakowało już cierpliwości; zamiast wałkowania w kółko ten sam temat wolałem się zamknąć w drugim pokoju i przeczekać burzę ; ona nie rozumiała tej mojej postawy ... Ile można zapewniać że się kocha, że jest dla mnie ważna tylko te cholerne kłótnie mnie zabijają, coś we mnie pęka wiec automatycznie stawałem się coraz bardziej obojętny; łudziłem się że wreszcie będzie dobrze .... Ona walczyła o Nas do końca, powtarzała że nie jest z pokolenia "ikea" , że chce naprawiać to co nie działa a nie wymieniać na "nowy model" , to była to piękna postawa, doceniałem to ale naprawdę czasami miałem już dość ... ile to razy jechałem do pracy ze łzami w oczach ... zastanawiałem się co zastanę po powrocie ... jak bumerang wracał temat "nie mamy wspólnych planów, traktujesz mnie jak plaster na nieudane małżeństwo" ... to nie prawda ... nigdy nie powiedziałem ze moja ex była lepsza.. NIGDY .. wiedziała że jest dla mnie wygraną w totka ... ale temat rodziny, dziecka wracał praktycznie co parę dni ... z wiadomych powodów mówiłem "Oluś, kocham Cie, chce być z tobą ale teraz nie możemy sobie pozwolić na dziecko" ... ona już tego nie słuchała, dla niej to był jasny sygnał że NIE CHCE ... co nie było prawdą ... Wyprowadzałem się ze łzami w oczach pare razy w przeciągu ostatnich miesięcy, kolejna awantura, mówię dość i wyprowadzam się... uwierzcie mi ... już nie wytrzymywałem , ona traktowała to jako "labilność" emocjonalną, że zachowuje się jak dziecko a nie dojrzały facet... może i miała rację ale czasami po prostu już BRAK CIERPLIWOŚCI, COŚ PĘKA ... CHCESZ UCIEKAĆ ... Za każdym razem wracałem, bo kochałem, bo czułem się za nią odpowiedzialny ... bo miała ciężko sytuację materialna itd ... Mówiła wiele razy że jestem dla niej NAJWAŻNIEJSZY, nie ma nikogo innego; jako jedynaczka chce mieć we mnie bratnią duszę, przyjaciela, kochanka, oparcie itd ... robiłem co w mojej mocy .. naprawdę ... Zdawała sobie sprawę że wkrótce jej rodzice umrą i zostanie sama... bez nikogo bliskiego ... ja byłem JEDYNYM jej wsparciem. Na koniec powiem tyle.. serce mi pęka bo mam świadomość ze oprócz tej ciemnej strony Ola miała mnóstwo pozytywów; zbudowała mnie na nowo, jako faceta i jako kochanka; pomogła mi znaleźć lepszą pracę abym czuł się spełniony; cieszyły ją małe rzeczy ; doceniała naprawdę drobnostki ; liczyła się dla niej relacja, rozmowa … robienie czegoś razem, zaraziła mnie kinem, teatrem, innym sposobem spędzenia czasu niż ten przed telewizorem … Może się mylę ale mam wrażenie że zniszczyłem jej życie, że nie rozumiałem jej potrzeb, że byłem zbyt zajęty „sobą”, swoim rozwodem, aby nie zauważyć że cierpi, że potrzebuje ciepła , spokoju … Z drugiej jednak strony starałem się jak mogłem, do tego stopnia że bardzo często kontrolowałem się w tym co robię, co mówię … poranne liściki, często kupowałem kwiaty, czasami jakiś mały prezent … dawałem tyle ile mogłem … Powiecie pewnie że chodziło o kasę … wydaje mi się że nie , przynajmniej na samym początku … to jej nie imponowało; przede mną umawiała się mnóstwo razy na randki z bogatymi facetami, biznesmenami itd. … ale nic z tego nie wychodziło, zwyczajnie ją nudzili, jak powtarzała „nie było tego czegoś” … zawsze powtarzała że liczyło się dla niej pokrewieństwo dusz i ciał … mogła mieć naprawdę faceta z kasą, to nie był problem ; jest piękną kobietą, sprytną, inteligentną .. wygląda najwyżej na 30stkę… cały czas powtarzała że czekała właśnie na kogoś takiego jak ja … w swoim wieku, poukładanego … bez wybujałego EGO, z normalnym podejściem do życia … przynajmniej tak mówiła … sam jeżdżę 18 starym autem, nie jestem milionerem a więc ten aspekt bym odrzucił, tym na pewno jej nie zaimponowałem … Ale faktycznie, wielokrotnie wspominała ze były mąż o nią dbał, niczego im nie brakowało … czuła się komfortowo, miała ten komfort iż wielokrotnie mówił jej że nie musi pracować … że on będzie w stanie utrzymać rodzinę .. I też takie było czasami jej podejście, uważała ze prawdziwy facet powinien zarobić na utrzymanie rodziny, powinien zadbać o jej komfort… mnie wielokrotnie zarzucała ze w moim byłem małżeństwie najprawdopodobniej byłem leniem, któremu się nie chciało zarabiać więcej więc było mi wygodniej , jak mawiała w nerwach „byłeś utrzymankiem swojej byłej żony, kupowała ci ciuchy, okulary .. kur*** co to jest , tak nie robi prawdziwy facet” … z tego powodu wybuchały konflikty, nie mogłem zrozumieć tych bzdur, takiego 0-1 stawiania sprawy … było to bardzo niesprawiedliwe … mówiłem „pewnie, tak byłoby najlepiej ale czasami życie pisze inne scenariusze i żona zarabia więcej” … ciężko było jej zrozumieć takie rozwiązanie … A propos wspomnianego wyżej jej ex męża, pracował w przemyśle medycznym, zarabiał dobre pieniądze … wiem że był w porządku facetem, wypowiada się o nim w pozytywny sposób … jak opisałem wcześniej, nie dbała o niego , nie chciała dziecka wtedy kiedy on tego pragnął, poza tym miała podobno „platoniczny” romans … on się dowiedział, coś w nim pękło… nie wytrzymał, zakochał się w innej i odszedł .. ona do tej pory tego żałuje choć jak twierdzi i tak nie byliby razem .. łóżko nie funkcjonowało, ona była jego pierwszą kobietą , nie dawał rady …. I tak tkwili w tym „przyjacielskim” jak ona to nazywa małżeństwie, opartym głownie na partnerstwie … miała w nim przyjaciela a nie faceta … nie miała sexu przez ostatnie 5 lat ich małżeństwa !!! … suma summarum to się rozleciało i on odszedł … Wpadła w depresje, przytyła do 85kg Przed odejściem zaszła z nim w ciąże ale wybrał tą drugą …ciąże usunęła… i to jest jej i niestety moje przekleństwo. Namówił ją do tego, zmanipulował … ALBO PO PROSTU MIAŁ JEJ JUŻ DOŚĆ … Wkurza minie fakt że pomimo tego to jego wspominała czasami: , „bo kochał nad życie, bo rozumiał, bo nigdy nie podniósł głosu, bo jej nie krytykował, bo się nie licytował …” Te małolaty to była próba odnalezienia samej siebie jako kobiety .. jej samoocena też była na poziomie „0” , schudła 25kg (uwierzcie mi, z brzydkiego kaczątka stała się piękną, sexowną kobietą … dopiero wtedy poznała co to sex, co to orgazm, w wieku 35 lat ; z mężem miała tylko przytulanie i trzymanie za ręcę . … z jednym młodzieniaszkiem była z przerwami 4 lata wiec było to chyba coś więcej niż krótka przygoda .. zresztą tego małolata bardzo dobrze wspomina … nauczył ją co to znaczy kobiecość, prawdziwy sex, … „że się zakochał , że byli zgodni, że chciał mieć z nią dziecko” … tylko ona wiedziała że im się nie uda ze względu na różnicę wieku – 15lat; przyznała że to był błąd , przespała sporo czasu ale było im dobrze, funkcjonowali bardzo zgodnie … Natomiast przez nasz związek czułą się w pełni zaspokojona, dostała moją atencję jako kobieta, czuła się pożądana, sexowna … no i te setki wspólnych pasji, zainteresowań …ze mną chciała założyć rodzinę, dziecko , tak to sobie poukładała w głowie … jak widać to nie wystarczyło … Fakt, wymyślała historie które nie miały miejsca, że nie chce jeździć to jej rodziców, że mam ich w nosie co było kompletną bzdurą … raz powiedziałem że wołałbym nie jechać akurat wtedy bo mi nie pasuje.. dodała 3 grosze … Odsunąłem się od znajomych … po historii z zeszłorocznych Andrzejek mieli o niej jasne zdanie …. UCIEKAJ … Czasami pytali tylko mimochodem co tam u mnie, u Oli, czy jest ok, czy są dalej rękoczyny … kłamałem że OK ….. pamiętam jak w wakacje pojechałem z synem do jednych z nich na weekend, żona kolegi zapytała „Paweł, jesteś z nią szczęśliwy … bo wygląda że nie” … kręciłem zapewniałem ,, kurw*** nie wiem po co kłamałem, błędne koło… z mojej rodziny tylko rodzice dali się przekonać że „się zmieniła, że teraz jest, ok … nie kłócimy” … brat oraz bratowa mieli o mnie takie zdanie … IDIOTA i PANTOFLARZ … i mieli rację ale przez szacunek do mojej osoby mieliśmy normalny kontakt, o nią natomiast nigdy nie pytali o co niej … dla nich była skończona … Uwierzcie mi, to koszmar żyć ze świadomością że NIKT nie toleruje twojej partnerki … chciałem krok po kroku wszystkich do niej przekonywać z powrotem… już teraz wiem że był to idiotyzm… zwłaszcza że ona również nie pałała wielką ochotą aby im się ponownie „przypodobać” … Wracając do pieniędzy … kłopoty pojawiły się kiedy powiedziałem wreszcie „Oluś , nie mogę już dłużej większości rzeczy opłacać bo najzwyczajniej już mam dość, nie stać” … pomimo większej pensji niż we Wrocku sam mam sporo swoich zobowiązań, alimenty 1000zł, pożyczka którą wziąłem na „nas” w zeszłym roku (800zł miesięcznie), comiesięczne wyjazdy do syna – ponad 1000zł … Niby starała się to zrozumieć ale nie miała pojęcia ile faktycznie idzie na życie, zakupy , paliwo itd. … Wieczne pretensje, gdzie ty masz te swoje 7000zł ? rachunek jest prosty wliczając w/w wydatki + kasę którą jej płaciłem za mieszkanie (next 1000zł) oraz rachunki + jakieś 200-300zł na krem, fryzjera itd. … Mówiłem wielokrotnie, prosiłem ..”Oluś, proszę poszukaj na razie czegokolwiek, nawet za 2000-2500, nawet np w jakimś sklepie z damskimi ciuchami, gdziekolwiek aby się zahaczyć , na chwilę zanik znajdziesz prace w jakimś korpo za dużo lepszą kasę… w ten sposób będzie trochę lżej… pójdziesz do ludzi… nie będziesz siedzieć w domu i się dołować, myśleć o bzdurach … nie martw się…nie zostawię Cie, mam pensję .. pomogę Ci” … uwierzcie mi, sugerowałem, namawiałem …. Dla niej to była ujma na honorze że w ogóle facet może „COŚ TAKIEGO ZAPROPONOWAĆ” … ręce opadały … Już wcześniej zauważyłem że mało sensownie wydawała pieniądze, nawet jak pracowała w kopro jak asystentka prezesa… nie na ciuchy .. ale na życie … codziennie do pracy taksówką (jakieś 1500zł miesięcznie); obiady zamawiane z baru mlecznego … zamiast cos samemu gotować … wybaczcie ale zarabiać 5500zl i jeździć taxi do pracy, to prawie 1/3 pensji wydanej na taksówkę !!! PARANOJA … sugerowałem, mówiłem ze lepiej te pieniądze oszczędzać … metro, tramwaje są dla ludzi. ..nie słuchała … Jak wspomniałem wcześniej, jej mąż płaci za mieszkanie ponad 5 lat wiec do tej pory nie ponosi żadnych kosztów z tym związanych... Na moje urodziny w ubiegłym roku wydała ponad 1500zł, byłem w szoku, kupiła mi parę markowych ubrań , koszula , kurtka , portfel, bokserki itd. .. mówiłem że niepotrzebnie, ze za dużo, że nie trzeba było … mówiła że chciała się odwdzięczyć za to że opłacam życie we Wrocku … wyobraźcie sobie ale zaraz po awanturze z listopada tamtego roku (rękoczyny i wyzwiska) wtedy kiedy to spakowałem ją i pojechała do Warszawy … kazała sobie WSZYSTKIE PREZENTY ODDAĆ !!! .. Odszedłem w ostatni weekend.. NA ZAWSZE …. Kolejna awantura …. Wyzwiska … bicie… opluwanie ….. kopanie … musiałem wezwać policję bo nie chciała mnie wypuścić z domu … to był horror … dostała szału jak powiedziałem jej że „dość, odchodzę” i że wygrałem już sprawę w sądzie więc nie będzie mnie już szantażować … uwierzcie mi, to był koszmar … wyzwiska .. „spierd*** śmieciu, jesteś psem, zjebem, małym fiutem, z chuj*** marnym autem oraz pensją, że już umówiła się na dobre jeb***n z jakimś 25 latkiem z Badoo który wreszcie ją ostro zerżnie” … nie dowierzałem w to co słyszę …. Dzień później zrobiłem obdukcję „w razie W” ... bo przed wejściem policji którą nie chciała wpuścić przez 2 GODZINY specjalnie wymazała się moją krwią i rozerwała koszulkę… a po ich wejściu do mieszkania skarżyła się że ją biję od 3 godzin … A propos krwi, rozcięła mi skórę na głowie telefonem, biła mnie pasem … piszczele mam opuchnięte od kopania (ledwo chodzę) … A żeby było mało, na koniec zadzwoniła do mojej byłej żony i obiecała jej pomóc w uzyskaniu większych alimentów, że pomoże jej mnie „załatwić” … byłem w takim szoku że tylko słuchałem, nie byłem w stanie wymówić ani słowa… słuchałem jak obie na mnie jadą … jak mnie wyśmiewają …. I klechają sobie jak dobre przyjaciółki … I oczywiście Ola wychwalała swojego byłego męża który rzekomo naprawdę ją kochał i szanował, i że naprawdę był super facetem z dobrą pensją , nie taką jałmużną jak ja (nie wspominała o tym że zmusił ją do usunięcia ciąży) … A to wszystko dlatego że powiedziałem : DOŚĆ, ODCHODZĘ… To była ta ostatnia sobota tj. 29.09 … tego samego dnia wieczorem zadzwoniła jeszcze do moich 80 rodziców i płacząc w słuchawkę naopowiadała im różnych głupot na mój temat .. na szczęście jej nie uwierzyli … Zablokowałem jej połączenia , FB, messengera .. nie mam siły aby czytać jakichkolwiek wiadomości od niej ... przez pierwsze pare dni dzwoniła, coś pisała .. już przestała ... nagrała mi nawet na sekretarkę "bicie własnego serca" ... Ola nie ma już tej pracy, zrezygnowała ze stałej pensji (1500zł) na poczet większej prowizji .... jest bez środków do życia ... po mnie ma tylko ubezpieczenie na życie i opiekę madyczną w Enel Medzie która zakupiłem dla niej parę miesięcy temu w mojej firmie... Obecnie jestem u znajomych, szukam mieszkania … serce mi pęka, krwawi… po prostu nie rozumiem, jak mogła to wszystko zrobić … nie rozumiem , nie dowierzam … Jak widzicie, dużo się działo (dzieje) się w moim życiu … Jestem cholernie zmęczony, zrezygnowany … Jak mogłyście się przekonać, kobiety też biją, i poniżają … pomimo tego że są kochane … Pewnie wiele z Was powie że za szybką wszedłem w nową relację, związek .. pewnie tak , ale tego nie kalkulowałem .. to było po prostu TO … Zostają tylko strzępy nerwów i rozdarte, nieszczęśliwe dusze … wielka szkoda … bo tak naprawdę wciąż ją KOCHAM. Powiedzcie mi , czy mogłem zrobić coś więcej, czy mogłem uratować ten związek, czy to miało prawo się udać … ??? Zwracam się do Was jako Facet, który kochał i chciał, któremu bardzo zależało … BARDZO … Sorry za tak długie story …. Pisałem je przez kilka dni …
    2 punkty
  30. Odpowiedź na twoje pytanie jest banalna: Brak emocji - nie wkurwisz się jeśli cię odrzuci, nie zaczniesz skakać z radości jeśli ci się oświadczy. Nie wkurwisz się jak zacznie Cie testować, bo masz wyjebane. Nie będziesz chciał się pokazywać z jak najlepszej strony bo z kolei masz poczucie wyższości - które stawia cię nad kobietą i powoduje automatyczną "aure" dominacji. Trzeba to wyhartować. To ma być częścią ciebie, nie tylko w kontaktach z kobietami ale w całym życiu.
    2 punkty
  31. Na samo Forum trafiłam przypadkiem, wpisując jakieś określone hasło w przeglądarce (nie pamiętam już, jakie konkretnie, ale dotyczyło na pewno relacji damsko - męskich). I choć początkowo czułam się źle, czytając posty Użytkowników, po czasie stwierdziłam, że większość z tego, co jest tutaj poruszane, to przecież prawda. Prawda, o której nikt głośno nie powie z obawy przed wyśmianiem lub będąc nieświadomym, żyjąc w matrixie. Ja w matrixie nie żyłam od samego początku, ponieważ w domu dominował Tato (mam wizję ciepłego, kochającego ojca i męża, do którego jednak należy ostatnie słowo i który "prowadzi" rodzinę, a żona, mimo że oczywiście ma wpływ na życie rodziny i także może decydować, szanuje zdanie męża i nie podważa go). Mam również starszego brata, który powiela - także jako mąż i ojciec - zachowanie naszego ojca, ponadto wychowywałam się całe życie z chłopakami - czy to "na podwórku", czy potem - w szkole. Zawsze lubiłam męskie towarzystwo, lepiej dogadywałam się z facetami, relacje z koleżankami mocno mnie nudziły. Mam ze dwie dobre koleżanki, ale są podobne do mnie - też na co dzień wolą towarzystwo mężczyzn Z uwagi na powyższe zawsze uważałam mężczyzn za doskonalszych od kobiet - nie tylko pod względem siły fizycznej, ale również pod kątem opanowania emocjonalnego (sic!), wykazywania się chłodną kalkulacją i logiką (wiadomo, nie wszyscy tacy są, bo wokół nas pełno jest męskich pipek, ale na pewno mają oni większy potencjał do "wyrobienia się" w tych kwestiach od kobiet). Uważałam i uważam, że to mężczyzna winien dominować i prowadzić kobietę, która często (nie zawsze!) nie wie, czego chce. Moim zdaniem każdej z płci przypisane są określone role, które - w założeniu, że nie dochodzi do przejmowania na siłę cech płci odmiennej (patrz: feminizm) - mogą się doskonale uzupełniać i czynić życie pełniejszym Także cieszy mnie to miejsce i fakt, że nie jestem jedyną myślącą w ten sposób kobietą.
    2 punkty
  32. Nie możesz udawać bo kobieta to zaraz wyczuje one są w tym mistrzyniami z natury. Jak czegoś nie będą pewne to stestują - tutaj też mają mistrzowskie sposoby. Nie ma dla Pań nic gorszego jak facet coś udający przed nią. Zresztą po co to robić? No po co? Po prostu albo jesteś silny/dominujący/asertywny albo nie jesteś. Sam sobie odpowiedz. Jak jesteś nie pytasz jak to okazywać. Jak nie jesteś zapytaj sam siebie szczerze co chcesz zmienić w sobie i czy czujesz się sam ze sobą dobrze.... czyli: Zadaj sobie pytanie: Czy kocham siebie? TERAZ zdefiniuj emocje jakie czujesz po zadaniu sobie tego pytania. Niech zgadnę - jest zawsze coś co boli. Znajdź to i przepracuj. Poszedłem za daleko to już inny wątek. W każdym razie najpierw sam ze sobą musisz się czuć dobrze. Wtedy nie musisz nic udawać czy udowadniać.
    2 punkty
  33. I tak powinno być. Czy to ojciec czy matka powinni stawać w obronie swoich dzieci i chwalić je gdy tylko na to zasłużą swoim zachowaniem a upominać jak zrobią coś źle. A przykład sprzątaczki tylko potwierdza, że nawet stare baby chcą być 'ksiemżniczkami' i przy każdej sposobności pokazać swoją wyższość nad resztą świata. Obyś Ty na taką nie wyrosła.
    2 punkty
  34. Ja tego nie nazywam shittestami, tylko jak u zwierząt samce walczą o lepszą pozycję w stadzie. Często się z tym spotykam, bardziej wśród pracowników. Trzeba po prostu być czujnym i na bieżąco reagować. W Twoim przypadku tak jak mówisz nie ma sensu poruszać tego teraz. Przy następnej okazji dodaj żeby swoje podśmiechujki zachował dla kogoś innego.
    2 punkty
  35. Myślę, że masz prawidłowe podejście. Nie ma co się przejmować zachowaniem i głupotą innych ludzi, bo człowiek nic by nie robił tylko się denerwował. Co do pracy to od jakiegoś czasu mam podobne podejście. Nie mam zamiaru zastanawiać się nad czyimiś decyzjami. Nie jestem szefem firmy tylko pracuję na etacie i gówno mnie obchodzi co szef sobie wymyśli.
    2 punkty
  36. Myślę że ważniejsze jest jak to powiesz. Jeśli kobieta wyczuje że szukasz w ten sposób akceptacji, użalasz się nad sobą, to mogiła. Najlepiej jak by wyszło przy okazji, naturalnie. Generalnie nie jest to dobra wiadomość, a duża część ludzi (w tym kobiet) ma tendencję do uciekania przed problemami, ja bym się nie śpieszył i poczekał na dogodny moment. Zresztą, zastanów się dlaczego chcesz jej zdawać raport ze swojego stanu zdrowia. Ona mówi Ci wszystko? Na pewno nie. Rozumiem naturalną potrzebę powiedzenia prawdy o sobie, jednak w praktyce najlepiej sprawdza się oszczędne gospodarowanie prawdą. Niestety. Poza tym zastanów się czy ta choroba na obecnym etapie przeszkadza Wam w znajomości. Jeśli nie, to może nie ma sensu się odkrywać. W dzisiejszych czasach praktycznie każdy cierpi na mniejsze czy większe dolegliwości, nie ma co się obwiniać i katować. Ale najważniejsze moim zdaniem to odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego chcesz jej o tym powiedzieć. Jeśli masz zamiar grać kartą litości, to możesz srodze się zawieść. Jeśli powiesz o tym na spokojnie, w naturalnym kontekście, to wcale nie musi być problem. Aczkolwiek trzeba mieć świadomość, że ta wiedza może zistać użyta przeciw Tobie, jak pannie się odmieni. Pannie może włączyć się matkowanie, będziesz miał trucie dupy, jak żyjesz, czy się badasz, itp. Poza tym wiesz, że pewne rzeczy nie działają na psychikę, dopóki nie zistaną nazwane. Większy wpływ na Wasz związek niż ograniczenia płynące z choroby, może mieć jej świadomość, że cierpisz na "jednostkę chorobową XYZ". Nakręci się panna, naczyta w internetach o wszelakich tragicznych scenariuszach, założy Ci kaganiec w postaci "zdrowego trybu życia" (kiedy będzie jej wygodnie) itp. One podświadomie nie chcą człowieka z krwi i kości, tylko supermena. Oczywiście nikt z nas nie jest, tajemnica niektórych polega na tym, że potrafią nie wyprowadzić myszki z błędu, utrzymywać to przekonanie. Czyli wersja oficjalna jest taka, że jesteś zdrów jak ryba, kule się Ciebie nie imają, srasz płynnym żelazem i w ogóle. Nie licz na akceptację i wyrozumiałość ze strony kobiety dla swojej słabości. Możesz o tym wspomnieć przy okazji, jak o katarze, ale po co skoro jeśli ma to coś zmienic, to raczej na gorsze. To oczywiście mój subiektywny punkt widzenia, nie znam sytuacji ani nie pozjadałem wszystkich rozumów.
    2 punkty
  37. Tak zarobiłam. I akurat jestem w posiadaniu Grande Punto. Więc trafiłeś w dziesiątkę. Podoba mi się ich dźwięk ale to nie musi od razu oznaczać, że chciałabym być w posiadaniu takiego auta. Nie do końca rozumiem ten najazd...
    2 punkty
  38. "Zaraz możesz tego zajebistego chłopaka nie mieć. Wtedy nie będziesz ograniczana. Mogę Ci nawet pomóc się spakować(jeśli mieszkacie razem)" Takie coś musisz ucinać w zarodku albo rwij kontakt. Związek to ma być przyjemność, a nie walka z wiatrakami.
    2 punkty
  39. Są momenty, że sie gotuję wewnętrznie na jej zaczepki, ale robię wszystko aby nie pokazywać tego po sobie. Od paru miesięcy jestem na tyle uodporniony, że nie ruszaja mnie, jej manipulacje. Ostatnio napisała mi, że przywiezie mi syna na parę godzin, abym spędził z nim więcej czasu !!! Przez pół roku tego nie robiła dobrowolnie, a teraz taki tekst?! Wiadomo randkę miała. Ale kulturalnie się zgodziłem i nie komentowałem. Same plusy. Czas fajnie spędziłem z dzieckiem a i ja mam spokój. Zangażowana w nowego fagasa, więc nie truje mi dupy
    2 punkty
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.