Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 11.03.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. Myślę, że takich tematów nigdy dość - z każdego płynie jakaś nauka. Jako, że właśnie spędzam czas na kwarantannie pomyślałem, że pora na odświeżenie sobie historii mojej wielkiej "miłości", ku przestrodze dla forumowej młodzieży. W toku jej opowiadania jako narrator będę starał się pokazać co takiego w konkretnym momencie się naprawdę wydarzyło między dwójką głównych bohaterów tego dramatu. Dla własnego komfortu psychicznego (bo zapewne ostro będziecie mnie tu oceniać ) będę pisał o dawnym "sobie" w osobie trzeciej. Bohaterowie: Johnny - student prestiżowego kierunku, zaprogramowany jako biały rycerz, osoba z dużymi deficytami uwagi, ciepła, bliskości i miłości wyniesionymi z dzieciństwa, bardzo krytyczna względem samego siebie, bardzo podatna na kobiecą manipulację, charakteryzująca się niskim poczuciem własnej wartości Anna - studentka mało prestiżowego kierunku, bardzo piękna dziewczyna, toksyczne dzieciństwo, po zakończeniu relacji z Johnny'm w trakcie psychoterapii zdiagnozowana jako osoba z zaburzeniem osobowości typu borderline Johnny i Anna poznają się na uczelni poprzez wspólną koleżankę. Przypadają sobie wizualnie do gustu, ale Johnny wie, że Anna jest świeżo przed wyjazdem na Erasmusa. Johnny już wtedy miał świadomość, co robią dziewczyny na Erasmusie i pomimo, że obiecał Annie, że do niej napisze nie robi tego, postanawia olać Annę, tym bardziej, że kręcił w tamtym czasie jeszcze z inną dziewczyną. Ku swojemu zaskoczeniu Anna pisze do niego maila już z miejsca, w którym odbywa swój staż. Mail napisany jest piękną polszczyzną, co bardzo ujmuje Johnny'ego. Anna opisuje w nim jak to bardzo czekała na telefon od Johnny'ego, jak to bardzo przypadł jej do gustu, jak to wspaniałym wydaje się być mężczyzną i jak to sama postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, bo zauważyła, że wiele ich łączy i nie chce zostawić tej sytuacji samej sobie. Johnny był zachwycony. Tak piękna kobieta sama zabiega o kontakt z nimi, tak go komplementuje! Poczuł też się winny, że coś jej obiecał, a potem ją olał. Postanowił odpisać. Pisali do siebie bardzo długie maile. Już w trzecim swoim mailu Anna zasugerowała, że chyba zakochała się w Johnny'm, że nigdy jej się coś tak "mocnego" nie przydarzyło, a Johnny wydaje się być miłością jej życia. Johnny wpadł jak śliwka w kompot. Jest jak w bajce! Oczywiście zapomina o red flag związanym z Erasmusem... Johnny leci do Anny na tydzień. Anna ma ogromny temperament, praktycznie nie wychodzą z łóżka, prawdziwe fajerwerki. Johnny wraca do Polski totalnie ogarnięty hajem hormonalnym. Chłopak nie domyśla się nawet jak bardzo ma w tej chwili przejebane. narrator - początek relacji to w zasadzie schemat w przypadku borderek - masa komplementów, tworzenie atmosfery niezwykłości, a potencjalny partner nieświadomy tych mechanizmów i złakniony miłości szybko uzależnia się od tych pięknych słów. Nasz bohater buduje we własnej głowie wyobrażenie cudownej, idealnej osoby - pięknej, kochającej go, czułej, oddanej. Jak to jednak bywa w życiu piękny sen szybko się kończy. "Zakochani" piszą do siebie jeszcze przez dwa miesiące i Anna wraca do Polski. Wynajmują od razu mieszkanie. Spędzają ze sobą każdą chwilę, na początku jest cudownie, ale do świadomości Johnny'ego zaczynają przebijać się myśli, że coś tu jest nie tak. Anna wydaje mu się zwyczajnie głupiutka. Ignoruje takie myśli jako zagrażające bajce, w którą uwierzył. Pomalutku coś się jednak zaczyna zmieniać. Seks jest dalej rewelacyjny (i taki pozostanie aż do końca tej historii), ale codzienne życie z Anną już nieco mniej. Anna jest bardzo zazdrosna. Robi mu sceny przy innych ludziach. Potrafi nie odzywać się cały dzień, gdy tylko inna kobieta na niego zerknie - wpada wtedy w paranoję, zaczyna się słowotok i obłęd w oczach. Johnny uczy się szybko, że nie wolno mu patrzeć na inne kobiety, najlepiej ich za wszelką cenę unikać. Chce, żeby wróciła dawna, "prawdziwa" Anna - szczęśliwa, kochająca go. Nie ma pojęcia, że tamta Anna była zwykłą fatamorganą. Anna wymaga 100% uwagi na siebie. Wszystko trzeba robić razem. Johnny chciałby mieć dla siebie jakąś przestrzeń, ale nie wie jak to zrobić. Johnny ma problem, żeby nawet wygospodarować czas na naukę - jeśli tylko sięga po książkę zaczyna się dzika awantura. Zawala nawet jeden egzamin, bo nie ma kiedy się uczyć, musi opiekować się Anną. "Uchronisz mnie od całego zła tego świata, Johnny?". Johnny nie może wychodzić z kolegami na miasto, bo już po 15 minutach nieobecności w domu dostaje smsy w stylu "ja tu siedzę zupełnie sama, płaczę, a Ty się pewnie dobrze bawisz". Z jednej strony ma poczucie winy, a z drugiej wścieka się na Annę, że ta go tak strasznie ogranicza. W ostatecznym rozrachunku dla świętego spokoju zostaje sam, separując się od swoich znajomych. Zakres kontroli się powiększa. Johnny musi podać hasło do swojego maila, FB, jego telefon jest przeglądany na bieżąco. Każdy sms od jakiejś koleżanki to dwa dni terroru, który Johnny bardzo źle znosi. Pewnego dnia, po kolejnej awanturze Johnny wychodzi z domu bez słowa. Ma dość. Anna pisze do niego smsa, że jak szybko nie wróci to z nimi koniec. Johnny odpisuje - "tak chyba będzie najlepiej". Anna spanikowana wybiega z domu i zaczyna błagać Johnny'ego o rozmowę. Johnny się zgadza, ale wybiera neutralny grunt. Siadają w knajpie. Johnny skrupulatnie wymienia co mu się nie podoba w ich związku. Anna zaczyna płakać, zamienia się w malutką, bezradną dziewczynkę. Pamiętam jej słowa jakbym je usłyszał wczoraj. "Ukochany, ja naprawdę nie wiedziałam, że Ty tak cierpisz. Kocham Cię nad życie i zrobię wszystko, żebyś był szczęśliwy. Wszystko się zmieni kochanie, obiecuję Ci to. Nad wszystkim popracujemy i pokonamy te przejściowe trudności. Przecież ja bez Ciebie nie przeżyję ani godziny, jesteś miłością mojego życia". Johnny wymiękł. "Ona naprawdę żałuje tego, co zrobiła, ona chce się zmienić". Wrócili razem do mieszkania i uprawiali magiczny seks przez całą noc. narrator - powyższe to również schemat u osób z zaburzeniem typu borderline. Okropne przekleństwa, wyzwiska, dr Jekyll i mr Hyde w jednej osobie w drugiej fazie związku. Sprawdzanie wytrzymałości psychicznej partnera. Na tym etapie trzeba po prostu uciekać, nie ma innej opcji. Zauważyć tu jednak można, że Johnny nie miał żadnego szacunku do samego siebie, pozwalał się traktować jak ścierka do podłogi. Nie stawiał siebie na pierwszym miejscu - te zajmowała Ania. Oczy zarosły mu cipką Ani i podporządkował jej całe swoje życie. Johnny nie pilnował własnych granic, nawet chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że je posiada. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że nie musi pytać kogokolwiek o żadne pozwolenie - wydawało mu się, że to Anna jest osobą, która może o nim decydować. Dramat. No i najważniejsze w tym wszystkim- Ania wiedziała czym go zatrzymać. Potrafiła sprawić, nawet na króciutką chwilę, że Johnny czuł się kochany i wyjątkowy, czego nie zaznał ani przez chwilę w trakcie własnego dzieciństwa. Paskudna pułapka, w którą wpadnie każda osoba nieświadoma swoich deficytów. Narkotyk. Po chwilowej poprawie wszystko wróciło do starego porządku. Anna wpadała w furię z byle gówna, a Johnny koncentrował się już tylko na tym, żeby było ich jak najmniej. Nie potrafił odnaleźć własnych jaj i zdobyć się na kolejny zryw, żeby rzucić to wszystko w pizdu. Ania umiejętnie dawkowała mu jego narkotyk w chwilach słabości. Johnny zaczął pracę, Ania nie była tym szczególnie zainteresowana - zaczęła żyć na jego koszt. Johnny myślał, że tak "trzeba", jest przecież facetem! Ania bardzo lubiła wydawać jego pieniądze. "Skarbie, kuuuupiiisz miiii tą sukienkę?", "a co kupiłeś dzisiaj swojej księżniczce?". W końcu znalazła marną pracę, ale głównym żywicielem w "domu" pozostał Johnny. Johnny był coraz bardziej rozgoryczony swoim życiem - ciągle chodził przybity, smutny, przygarbiony. Już nawet ten wypasiony seks go nie cieszył - zaczął uciekać w porno, coraz brutalniejsze. Często odmawiał Annie seksu, tłumacząc to zmęczeniem. Nosił w sobie na nią mnóstwo gniewu, ale go nie wyrażał - bał się odwetu Anny i jej raniących słów. Ciągle tęsknił do Anny, którą poznał - tej kochającej, wspaniałej. Powoli docierało do niego, że jej już nie ma. Anna robiła wielkie wrażenie na kumplach Johnny'ego - z każdym flirtowała, każdego czarowała. Każdy mówił mu "staryyy, ale Ty jesteś szczęściarzem, taka świetna dupa". Johnny myślał w takich chwilach "Co Ty kurwa stary możesz wiedzieć?". Jego poczucie własnej wartości osiągnęło dno. Czuł się niewidzialny dla innych kobiet. Wydawało mu się, że wybory są dwa - albo będzie z Anną albo sam jak palec, a samotności bał się najbardziej na świecie. Anna rozpoczęła poszukiwania lepszej gałęzi. Zdradziła go co najmniej dwa razy - przynajmniej na tych dwóch przypadkach ją złapał (nie doszło do seksu, ale z jednym gościem się całowała). Johnny trochę się powściekał, ale ostatecznie nic z tym nie zrobił. Kompletny upadek. Zaczęli sypiać w osobnych łóżkach, aczkolwiek seks dalej był - wydaje się, że w taki sposób Anna regulowała swoje emocje. Często wchodziła do pokoju Johnny'ego i przechodziła od razu do akcji. Do tej pory nie rozumiem, o co w tym chodziło. Anna zaczęła go naciskać na ślub. Johnny wykręcał się z tego jak mógł, tłumacząc się, że jest na to za młody. Wiedział, że będzie to kolosalny błąd. Bardzo bał się wpadki, więc pomimo tego, że Anna brała tabletki zawsze używał gumy i mocno tego pilnował. Strach pomyśleć, gdzie teraz byłby Johnny, gdyby zaliczył z nią wpadkę... Anna postawiła przed nim ultimatum - albo oświadczyny i staramy się o dziecko albo Johnny ma wypierdalać. Johnny po krótkim namyśle postawił na to drugie. Rozstanie trwało prawie pół roku. Kocham Cię nad życie na przemian z nienawidzę Cię z całego serca. Codzienne awantury, wywalanie rzeczy przez okno, grożenie odebraniem sobie życia, groźby kierowane do Johnny'ego ("zniszczę Cię i tą Twoją karierę, rozpuszczę na Twój temat takie ploty, że się nie pozbierasz"). Długo się po tym zbierałem. Ostatecznie dzień, w którym Anna opuściła mieszkanie Johnny'ego jest uznawany za jeden z najpiękniejszych w jego życiu. narrator - to również typowa faza w związkach z osobami z tym zaburzeniem. Po fazie idealizacji partnera borderzy przekonują się, że mają do czynienia ze zwykłym człowiekiem. Partner krytykowany jest nawet za to, że głośno oddycha. Jednocześnie poszukiwany jest partner zastępczy, który na nowo będzie pełnić funkcję idealnego rodzica, który zniesie wszystko. Cóż można powiedzieć na tym etapie o Johnny'm? Chyba nic dobrego. Gdy sam to czytam ciśnie mi się na usta jedno słowo Wiem jednak, że Johnny na tamtym etapie nie mógł funkcjonować inaczej. Racjonalnie pewnie wiedział co ma robić, ale emocjonalnie był malutkim dzieckiem, białym rycerzykiem, uzależnionym emocjonalnie od Ani i złakniony jej aprobaty. Po latach patrzę na całą sytuację jako ogromną lekcję życia. Kurczę, jestem wręcz wdzięczny mojej borderce. Wyleczyła mnie całkowicie z mitu bajkowej miłości. Uświadomiła mi moje własne deficyty (zapamiętajcie sobie jedną rzecz - nigdy nie usunięcie ich za pośrednictwem drugiej osoby - NIGDY!), co skutkowało pójściem na terapię i w ostatecznym rozrachunku wymianą mindsetu. Z podejrzeniem patrzę na związki, w których sytuacja rozwija się bardzo szybko - wyświetla mi się w głowie baner -"Stary, to pułapka". Wiem, że normalni ludzie relację budują raczej powoli. Dzięki tamtej relacji mogłem dowiedzieć się, czego z pewnością "nie chcę" - zrobiłem sobie listę cech, które eliminują moją przyszłą partnerkę i stosowałem ją w praktyce. Nauczyłem się stawiać własne potrzeby na pierwszym miejscu, co w zasadniczy sposób zmienia dynamikę w związku. Tego samego wymagam od własnej partnerki - to ona ma być najważniejsza dla siebie, a nie ja. Każdy w granicach własnych możliwości ma zaspokajać własne potrzeby we własnym zakresie, a jeśli potrzebuje do tego partnera (wiecie o co chodzi) to ma to komunikować wprost, a nie uciekać się do manipulacji. Rozpocząłem proces oswajania samotności i w chwili obecnej nie jest już dla mnie tą straszą "czarną dziurą", jaką była wtedy. Wreszcie jestem w związku, bo "chcę", a nie dlatego, że "muszę". W końcu jestem dorosły. Z każdego gówna da się wyjść. Pilnujcie własnych granic w związku od samego jego początku. Jeśli druga osoba ich nie zamierza respektować nie miejcie złudzeń - pora na rozstanie. Pamiętajcie też o tym, że nie jesteście tu po to, żeby kogoś zbawiać. Nie naprawicie toksycznej osoby - ona sama musi podjąć trud pracy nad sobą.
    24 punktów
  2. Jakbym czytał historię związku z jedną ze swoich ex. Wtedy nie wiedziałem co to borderline. Schemat ten sam. Piękna dziewczyna zabiega o ciebie, pisze, chce się spotkać. Seks kiedy, ile i jak chcesz. Wszystko jest na tak, wszystko idzie gładko. Rozumiecie się bez słów. Twoi znajomi, rodzina efekt WOW, jaka kobieta. I potem się zaczyna... - chorobliwa zazdrość - oskarżenia o zdrady - manipulacje - wpędzanie w poczucie winy - obniżanie twojej wartości, samooceny - naciskanie na ślub i dzieciaka - robienie ze mnie przemocowca wśród znajomych i rodziny W końcu to jebłem. Prosiła, błagała, pisała, WYSTAWAŁA pod domem. Uległem, wróciłem. Cykl się powtarzał z 5,6,7 razy. Nie pamiętam. Za każdym razem, to ja odchodziłem. Wielkie słowa o miłości jej życia, chęci poprawy, zmianie. Ta kurwa... głupi but ze mnie. Bałem się samotności. Nie miałem serca jej zostawić. Pamiętałem te wszystkie piękne chwilę między nami. Pewnego razu kolejna rozmowa o ślubie i dzieciach. Mówię, stanowcze nie. Zaczęła szukać nowej gałęzi. Częste powroty do domu. Chowanie telefonu. Hasła. Bum... trafiłem, zastępstwo już jest. Mówię, to koniec, idź do niego. Nie będziesz mnie tak traktować. Kłamała prosto w oczy, że wymyślam, że to tylko kolega, że nie wie co czuje, że to nie tak. Nie dawała mi spokoju. SMS raz na tydzień, czasem częściej. Spotykaliśmy się mimo tego. Leciała na 2 fronty. Ja też sobie znalazłem nową panią. Akcja trwała 8 miesięcy. Próbowałem się z tego podnieść, zapomnieć, żyć dalej. Moja samoocena wynosiła 0. Próbowałem zrozumieć o co chodzi? Zawsze byłem dla niej dobry, tyle razy dawałem jej szansę, dlaczego mnie tak potraktowała? Czy to wszystko moja wina, bo jej nie szanowałem( to jej słowa, no i jej rodziny)? Skoro mnie nie chce, to po co pisze? Po co się tak nade mną znęca? Po co kłamie, że nikogo nie ma, skoro widziałem SMS? Po co?Oj ja głupi, ja głupi... Pewnego razu 03.00 w nocy SMS. Chcę się spotkać. Kocham cię. Chcę wszystko naprawić. Głupi( młody giorgio) się zgadza. Okazuje się, że tego wieczoru była na chrzcinach w swojej rodzinie ze swoim nowym chłopakiem, który coś odjebał po alkoholu i to sprawiło, że przejrzała na oczy( ta kurwa, przejrzała). Czy wspominałem, że kłamała mnie informując, że wraca do domu na weekend, bo ma coś ważnego do zrobienia? Tak, to było to coś ważnego. Wróciliśmy do siebie na 4 miesiące. Dalej naciskała na dzieciaka i ślub. Dalej odmawiałem. Pewnego razu pojechała do domu, wróciła i oznajmiła, że coś w niej pękło i dłużej tak nie może. Zostawiła mnie. Drugi raz w ciągu roku pękło mi serce. Powiedziałem sobie nigdy kurwa więcej. Takie historie zostają z nami do końca życia. Dziękuję jej za tę lekcję. Dziękuję opatrzności, że nie wjebałem się w małżeństwo, bo nie wiem, czy nie skończyłbym wisząc na sznurze.
    7 punktów
  3. Jeżeli nie jesteś na tyle inteligentny i rozgarnięty żeby nie musieć dźwigać ciężarów na magazynie a mieć dobrze płatną i średnio ciężką pracę, to Twój problem nie mój. W rolnictwie też trzeba pracować, i pracują tam też kobiety czy ich matki. Nie jestem od utrzymywania kobiet - jestem od utrzymywania siebie, spełniania swoich zachcianek, kobieta ma utrzymać się sama - albo dzielić ze mną wspólne rachunki domowe, tym samym mieć wpływ na naszą drogę życiową taki sam jak i ja. Nie jestem wołem, chcesz to pracuj na kobiety, utrzymuj je, będą Ci dawać dupy bez końca bo kontrakt na rolnictwo się nigdy nie skończy. No widzisz, jakie kochane kobiety - z tego co czytałem z dwoma się rozwiodłeś (jeżeli się mylę to przepraszam) ale jeszcze się konsultowały, czyli miały do Ciebie szacunek, był telefon w dniu mężczyzn? Chwila chwila... czy Ty właśnie porównałeś przemoc psychiczną "rozdzielanie pieniędzy, liczenie każdej złotówki, wypominanie" przez mężczyzn do kobiet ? Kobiety nie szanują mężczyzn bo oni sami siebie nie szanują, ja rozumiem utrzymywać kobietę po porodzie przez jakiś czas gdy opiekuje się dzieckiem, albo gdy straci prace ale szuka kolejnej, albo gdy jest chora, miała wypadek itd. Ale nie rozumiem jak można robić za sponsora - to zachowanie nie jest tylko złe dla mężczyzn ale i dla kobiet, które mogą w konsekwencji kiedyś zostać z niczym. Nie mogą wyrwać bo nie mają odpowiedniego wyglądu i charyzmy, pewności siebie a nie dlatego że stawiają jakieś warunki - nikt nie mówi o warunkach na jakich ma funkcjonować związek na pierwszej randce, mężczyźni kłamią i chcą wypaść jak najlepiej, kobiety zresztą też, więc argument z dupy. Nikt nie wymaga od kobiet żeby pracowały 8h, zajmowały się dziećmi, sprzatały, robiły zakupy a na końcu loda. Wymaga się od kobiet wspólnego łożenia na życie, oraz podziału obowiązków domowych, tak żeby każda strona była zadowolona.
    7 punktów
  4. http://redmik.pl/upload/cff36fd8d0e4df94d068976b623eb8eb1094.jpg
    7 punktów
  5. Mamy duży, drewniany dom w lesie, psiaki. Mój mąż był i jest w domu, więc wszystkie męskie obowiązki należą do niego. On bardzo zresztą lubi majsterkować, budować. Sam zaprojektował i stworzył piękną łazienkę (takiej to żeście naprawdę nigdzie nie widzieli - dokuł się do skały i siedząc w wannie mamy takie półki skalne, no cudo), dużo rzeczy sam ogarnia, sam instalacje robi. Nigdy nie potrzebowaliśmy hydraulika, elektryka itd. bo on wszystko to ogarnia. Ja bawiłam syna najpierw. Syn dużo spał za dnia. Potrafił spać 15 godzin - nie spał w nocy. Jak nie spał w nocy, to ja sobie audiobooków słuchałam,a jego lulałam. Jak spał, to ogarniałam w domu, robiłam obiady, sprzątałam. Chodziliśmy na spacery itd. Teściowa zawsze zajmowała się tylko dziećmi, nigdy nie pracowała. Jej wszystkie wnuki podorastały (mają po 10-12 lat, dzieci jej młodszego syna) i bardzo chciała mi we wszystkim pomagać. Mąż był sporo starszy, więc szybko zmarł, a ona jest dość młoda i się trochę nudzi. Ja nawet się na początku na to godziłam... ale w sumie nie wiedziałam, w czym ona ma mi pomagać? Zupę zabełtać? Ja lubię robić wszystko po swojemu. Tak mam i już. Lubię sama poprasować, sama poskładać - wiem co gdzie mam. Lubię sama upiec, sama ugotować. Teściowa ubolewała nad tym, bo ona zawsze sobie wyobrażała, że będzie z synowymi grupowo ciasto piekła, plotkowała, chichrała się itd. Ja niestety lubię panować nad wszystkim. Już nie wspomnę o wychowaniu. Za każdym razem jak coś mówiłam do syna, to w tle było dopowiadanie czegoś (to zarówno moja mama jak i teściowa). I nawet słuszne to były uwagi, ale dla mnie ważne jest, żeby moje słowa wybrzmiały. Jak ja mówię - ma być cisza, a nie jakieś dopowiadania typu "słuchaj, ale ostatnio słuchałam audycji, że lepiej do dzieci...". Nie - powiedziałam. Ma wybrzmieć. Dlatego doszło do kilku ostrych kłótni. Ja niestety jestem z tych, co nie oddadzą ideałów i wizji swojego życia dla chwili wytchnienia, spokoju i "żeby wszyscy byli zadowoleni". Wolę pracować ciężej, więcej ale mieć wolność i niezależność. Konsekwencją tego były odwiedziny raz na tydzień na jeden/dwa dni. I przyznaję to była spora pomoc, ale na moich zasadach. Potem doszło drugie dziecko - córka. Córka skończyła 1,5 roku, ja skończyłam wychowawczy i dzieciaki poszły do przedszkola (ono jest o 1 km) od mojego domu. Córka jest w takim żłobku przy przedszkolu. Kiedy jestem w domu - jest ze mną. Tam wszystkie panie znam, angażuję się, piekę ciasta na dzień nauczyciela, dzień babci, wigilię itd. Znamy się z paniami - one zajmują się dziećmi z olbrzymią pasją. Teraz dzieci praktycznie razem się bawią. Mój mąż mógłby książkę napisać o opiece nad dziećmi (gdybym była znaną piłkarką, to pewnie by się rozeszła :D), bo świetnie się w tym odnajduje. Także dopiero od niedawna jestem przygnębiona. Wcześniej układ był fajny. Ale to zawsze jest fajnie, jak wszyscy siedzą w domach a kasa leci (mi płacili przez 4 lata z korpo - bo byłam na etacie i miałam ciążę, macierzyński, wychowawczy - ciąża, macierzyński, wychowawczy, zaległy urlop - zebrało się na 4 lata ciągiem) - ale to obcy kapitał tak dojechałam. Ech, znowu się rozpisałam. Układ był jasny: mąż ogarniał dom (a jest co ogarniać: drewno, budowa, remonty, działka pół hektara), ja ogarniałam dzieciaki i takie babskie sprawy: ogródek miałam, swoje warzywka, kwiatki. Teściowa przyjeżdżała na weekend: my jechaliśmy na rowery, w góry. Teraz ja cały czas piszę i pracuję, mąż zajmuje się dziećmi. Nie podoba nam się to. Ale obiecaliśmy sobie że to tylko ostatni tydzień. A od początku kwietnia ruszamy z własną inwestycją. Działamy razem.
    7 punktów
  6. Wręcz przeciwnie. To właśnie fakty wskazują, na to, że "lekarstwo bardziej szkodzi od choroby". Do tego dojdą długofalowe skutki w postaci odroczonej śmiertelności z powodu zawieszenia na cały rok diagnostyki i profilaktyki. Tego jeszcze nie widać w statystykach a to co już widać, wystarcza do powyższego twierdzenia o zwiększonej śmiertelności wskutek lockdownu. Do tego dochodzi kolosalna dziura edukacyjna i demoralizacja wielu jednostek rozleniwionych rządowymi socjalami i - tak naprawdę - nieoszacowana jeszcze katastrofa społeczna, atrofia stosunków międzyludzkich i lęk na widok drugiego człowieka. Aspekt przekroczenia granicy zniewolenia to przy tym margines. Wskazujesz akurat na pozytywne i wręcz pożądane aspekty. Niekontrolowane roznoszenie jest nie do uniknięcia, więc nonsensem jest ponoszenie z tego tytyłu kosztów. Nie ma żadnych dowodów naukowych że system lockdownów "na dwa tygodnie" działa. Z tego założenia pozwolono wyjść niemal tylko Szwedom, co na nieszczęście globalistów, zostało potwierdzone. A przyspieszona mutacja wirusa? Zgodnie z wektorem mutacji, prowadzi do powstawania łagodniejszych odmian. Mutacja wirusów zmierza zgodnie z kierunkiem ewolucji przetrwania i rozmnażania, czyli w kierunku łatwości przenoszenia i łagodnego traktowania nosiciela, we własnym interesie wirusa. Pokazujesz takie fakty, które są niczym wrzód na dupie - trochę covidianie nie wiedzą co z tym zrobić, jak przemilczeć, jak zkłamać... Tylko ich wprawiasz w kłopotliwą konfuzję. Pisałem z rok temu, że choćby skały srały, wirus jest i będzie i możemy sobie tupać nóżką i nic nie poradzimy, chyba że wszystkich rozstrzelamy Nie będzie nosicieli - nie będzie wirusa. Ciekawe kiedy zaczną walczyć lockdownami i obrożami z podobnymi koronawirusami kataru. ps. jakże wymownie brzmią w tym kontekście słowa "Pidżamy Porno" - "żyję w kraju w którym wszyscy chcą mnie zrobić w chuja... za moją kasę".
    7 punktów
  7. Yoo wszystkim, w zasadzie to krótka kontynuacja historii w, której wyrzuciłem brata z mojego mieszkania. Owe mieszkanie wystawiłem na sprzedaż, skonfliktowany brat dostał szału, gdy dowiedział się jaka kwotę mogę otrzymać za mieszkanie, to samo jest z nie skonfiktowaną Siostrą, przestała się do mnie odzywać po tym jak wystawiłem mieszkanie na internetach. Otrzymałem je za horrendalnie niską cenę, ze względu na generalny remont, niehcianego lokatora w postaci brata i problemów z obecnymi sąsiadkami. Brata wyrzuciłem, remont generalny zrobiłem, rodzeństwo splacilem, sasiadki ustawiam bo przed sprzedażą zostanie otworzona wspólnota mieszkaniowa, która będzie zarządzał za opłatą specjalista. Także wszystkie niezałatwione sprawy, zostały rozwiązane, jak i sama wartość mieszkania po remoncie, plus czas i zapierdalający rynek nieruchomości podniósł wartość całości 3 krotnie, dlatego odzywają się do matki, że po sprzedaży mam się z nimi podzielić jakimiś pieniędzmi, narazie matkę zjebalem, żeby wyjebali sobie takie pomysły z głowy, ale już wyczuwam zbliżające się wojny z nimi. Także, fajnie z rodzinką, ale wszystko na papierze i z pomocą adwokata, myśl o pieniądzach potrafi wyniszczyć relacje rodzinne, mam dość tego lokum, same problemy i nie zapowiada się żeby było lepiej, także "okazja" się udała, zarobie na tym około 100k na czysto, ale jakim kosztem?
    6 punktów
  8. SuperStraight Krótka Historia powstania (ANG wymagany): Cała akcja powoli nabiera rozpędu na zagranicznych stronach z memami i powoli widzę, że wchodzi na Polski rynek. Na niektórych stronach pojawiają się już artykuły, jaki cały ten ruch jest ultra-right wing i wspierany przez nazistów. Bacznie będę się przyglądał, jak w najbliższych dniach ból dupy lewicy będzie rósł 😆. Pierwsze przykładowe artykuliki atakujące ten trollowski ruch (tak samo jak było przy it's ok to be white) https://www.pinknews.co.uk/2021/03/08/super-straight-4chan-neo-nazi-kiwi-farms-trans-rights-transphobia/ https://uk.news.yahoo.com/transphobic-trend-super-straight-links-151544936.html
    6 punktów
  9. Wszystkie psycholki, narcyzki , borderki wykorzystują naszą słabość i NIE jest to seks. Seks jest oczywiście jako lep na muchy i w pierwszej fazie "love bombing" jest rozdawany na tony. Przede wszystkim one budują w nas swój obraz "księżniczki" i wyłapują nasze deficyty z dzieciństwa. Człowiek dostaje masę pozytywnych bodźców w odpowiedzi na każdą pierdołę jaką zrobi lub powie. "Jesteś taki cudowny, to niesamowite , uwielbiam to , jesteś taki mądry .." . To tylko emocjonalna sieć w którą wpadamy. Bo mamy deficyty , bo nikt nam tak nie mówił , bo nie czujemy własnej wartości. I nagle "dreams come true". Oto ONA piekna , wyśniona , księżczniczka która pompuje nasze ego i sadza nas czule na tronie i na głowę wkłada koronę. A potem zaczyna nas owijać na tym tronie sznurem kłamstw i manipulacji aż nie mamy siły i chęci aby uciekać. A wtedy przystępuje do konsumpcji. Jak pająk. Zaletą takiej relacji (o ile ją się przeżyje) jest to że człowiek nigdy już nie zaufa żadnej kobiecie , oraz zaczyna się zastanawiać nad sobą i zajmować swoimi deficytami . Bez tego wpadniemy w kolejną pułapkę z kolejną manipulantką. Pamiętajmy ICH nie ma , to miraż , wszystko dzieje się w NASZEJ wyobraźni.
    6 punktów
  10. Młody człowieku z wypranym propagandą obrazem świata, ty widziałeś kiedyś normalną rodzinę, czy tylko parę unisexów hiperrrobociarzy? Wiesz, co to jest wysokodochodowe rolnictwo? Uważasz, że cały świat, to tylko niewolnicy żebrający, by im ktoś dał jakąś pracę różniący się tylko normami podnoszenia ciężarów na magazynie? Może za parę lat tak będzie, ale póki co tak jeszcze nie jest. Młodą ładną kobietę się oszczędza, jak luksusowy samochód, a nie wozi nią pustaki, bo nie starcza do pierwszego, czy na wynajem apartamentu na Trachominie. Sępisz się na każdy cebulion i na kobiety cię nie stać, a co dopiero je utrzymywać. Toteż miewasz tylko współlokatorki, które dadzą ci raz na jakiś czas dupy, a jak kończy się kontrakt w robocie, to kończy się kontrakt i na mieszkanie z bankiem i na tę współlokatorkę. I takie wyobrażenie o małżeństwie ma większość polaków i gro ludzi także z tego forum. Potem się dziwią, że ich kobiety w sądzie oskubały. Mnie żadna nie oskubała, jeszcze się ze mną konsultowały, kiedy i jaki pozew złożyć. Dlatego, że kobiety was nie szanują, a nie szanują was, bo jesteście skąpi i ich nie rozumiecie, nawet nie próbujecie! Stare wątki, gdzie coś mądrego zostało powiedziane są przysypane stadem jakiegoś chłamu, typu 'spust na ciało', czy 'jestem przegrywem'. Skąpstwo nie polega na tym, że robicie zakupy za grosze, czy rzadko zmieniacie np. ciuchy czy samochód, tylko na stawianiu drugiego człowieka w żenującej sytuacji, kiedy on musi się prosić i poniżanie go o każdą złotówkę. Można niewiele mieć i nie być skąpy, można mieć pełny siennik i być taką kutwą. Wątpię, czy ktokolwiek z was zrobił prosty eksperyment myślowy i postawił się na miejscu tej kobiety, czy wam by to pasowało, warunki, w których chcielibyście je mieć. Wiele zawodników uważa tutaj, że kobieta powinna im i gotować i sprzątać po nich jak otwierają czipsy wieczorem do piwa i meczu i jeszcze PRACOWAĆ 8h, żeby zrzucać się po połowie do chaty. Ile ja się tu takich postów naczytałem! Do tego są po prostu chamscy. Trzymanie ramy i stawianie granic to nie chamstwo. Potem zdziwienie, że nie mogą niczego wyrwać. Oczywiście mówię tu o kobietach, kobiecych kobietach, a nie julkach ze spranym po ideologicznym muchomorze mózgiem, jakiś omamionych cyfrozoą i instagramerstwem atencjuszkach, czy innych korpokarierowiczkach obnoszących się z plastrem na ramieniu.
    6 punktów
  11. Temat: Zakończyć wojnę płci 11 stron później:
    6 punktów
  12. Baba założyć avatar, żeby być dobra baba na forum
    5 punktów
  13. https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/koronawirus-nowy-szczep-odkryty-w-niemczech-to-polaczenie-trzech-mutacji/e4nycgp,79cfc278 Covidowy Gangbang https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/lukasz-warzecha-nowy-lad-moze-pogrzebac-klase-srednia-bo-przetrwanie-u-wladzy-to-dla/err70n7,79cfc278
    5 punktów
  14. To zapewne też, ale według mnie zasadniczym powodem utrzymywania tej wizji związku w obecnych czasach jest nieuświadomiony strach przed brakiem możliwości kontrolowania niezależnej finansowo kobiety. Mając swoje pieniądze może sobie w każdej chwili od nas pójść, a my przecież w żaden sposób nie chcemy jej na to pozwolić! Najzabawniejsze jest w tym wszystkim to, że tej zależnej od nas finansowo „kuchty” też nie jesteśmy w stanie kontrolować - wydzielając jej środki na życie szybko zostaniemy oskarżeni o przemoc ekonomiczną (kobiety są obecnie dużo bardziej świadome swoich przywilejów niż kiedyś!), a jeśli w końcu jej się ta rola znudzi (a tak na pewno będzie z nadmiaru wolnego czasu) to z łatwością znajdzie sobie inną, bogatszą gałąź (no chyba, że odetniemy jej internet ). Kolego, napisałem te postulaty jako minimum, co do którego wszyscy się zgodzimy. Jeżeli koledze @Sundance Kid to za mało, to jego sprawa, jak chce wymagać więcej i go na to stać. Niech sobie dopisze do listy jeszcze 10 podpunktów. Ja też je mam, ale nie dzielę się nimi w tym wątku, bo to nie jest wątek 'moja idealna partnerka' tylko 'zakończyć wojnę płci'. To były warunki konieczne, a nie dostateczne. Jeżeli ktoś nie wie, co znaczy to pojęcie, niech otworzy książkę do matematyki z liceum, a nie mnie tu wkurwia. @Obliteraror i @Libertyn proszę o opuszczenie mojego wątku i nie dobijanie tam kolejnych postów. Specjalnie musiałem założyć klub na tym forum, żebyśmy się mogli cieszyć wreszcie spokojnymi dyskusjami w gronie ludzi, którzy umieją czytać ze zrozumieniem i nie udają przy każdym temacie kretynów. No chyba, że nimi jesteście, to wtedy tym bardziej proszę o opuszczenie mojego wątku. Koleżanko @JudgeMe właściwie nie powinienem w ogóle z tobą rozmawiać, za twoje chamskie odzywki, ale zwalam to na karb frustracji i nie utrzymania nerwów na wodzy. Niezrozumienie twoje wynika z tego, że mężczyźni tutaj nie prezentują WSPÓLNEJ linii. Ja nigdy nie powiedziałem o żadnym pasożytowaniu. Są mężczyźni, którzy chcą, by ich partnerka zarabiała i utrzymywała samą siebie, inni na przykład ja, wolę żeby zasilała ona ze zrozumieniem nasze wspólne przedsięwzięcie, a nie wynosiła swoją energię i czas do jakiegoś wyzyskiwacza na zewnątrz. Wynika to z faktu, że cenię czas człowieka i uważam, że powinien on pracować na siebie i swojej rodzinę, a tylko jak naprawdę nie ma innego wyjścia to na zewnątrz, na tamtych. Można się ze mną nie zgadzać, ale to nie jest powód by zachowywać się chamsko, czy mnie zwalczać. Niech każdy wybierze taki model, który mu odpowiada. Tylko proszę bez rozpylania gównoideologii jak to nam serwuje mainstream, co to kobieta powinna, a co nie, bo potem kończy się to tak, że jest w istocie tylko jedna lewacka opcja i kobiet trzeba szukać za granicą. I ja, zamiast się w spokoju skupić na swoich cytrynkach, muszę to odkręcać takimi tematami, żebym jeszcze w ogóle z Polską mógł utrzymywać kontakty. Do mnie też z Polski ludzie przyjeżdżają, a mają mózgi tak wyprane, te kobiety, że po prostu wstyd je potem gdzieś zabierać. Miałem taką nieprzyjemną sytuację, że przyjechała do mnie taka babka 'za sterami', która w podróż w poszukiwaniu miejsca do osiedlenia dla siebie i swojej rodziny, zamiast zabrać swojego męża, zabrała o połowę od niej młodszego kolegę, a na pytanie Italiańca, który gały wybałuszył, gdzie jest pani mąż i czym się zajmuje (ziom nie mógł ogarnąć sytuacji, bo chodziło o dołączenie do jakiejś wioskowej społeczności i późniejsze utrzymanie jej dzieci), usłyszał, że jej mąż jest ... chemikiem. Italiańca zatkało, stwierdził tylko, że dla chemika nie ma miejsca pracy w całej Ligurii. I potem ja tu widzę takie patologiczne bizneswoman bez pojęcia jak świat działa, relacje międzyludzkie wśród normalnych ludzi i jest mi zwyczajnie wstyd za mój kraj!!!!!!!! Kolego @RedChurchill ja to wiem, ale w tym wątku mam również swój socjologiczny i dydaktyczny cel, który sobie omawiamy w zaciszu naszego klubu.
    5 punktów
  15. Szuka bety, który będzie ją utrzymywał. Nie wpierdol się w nią, bo jak ją zaruchasz to się jeszcze zakochasz i twoje lata fobii i problemów to będzie nic w porównaniu do nowego życia, które Ci zaoferuje, hehe. Ciebie - naiwnego kota, taka lala przerobi za pstryknięciem palca. Uważaj, serio, nie spierdol tego ! To co powinieneś teraz zrobić to zasmakować seksu - wyciągnij 300 złotych z konta, jedź do dużego miasta i w godzinach 10-15 w tygodniu umów się z prostytutką z Roksa.pl, aby POZNAĆ CZYM JEST SEKS. Obowiązkowo. Tylko nie pierdol o miłości i że potrzebujesz coś do kobiety czuć, bo się wkurwię. Jak trafisz na fajną prostytutkę, to będziesz stać jak głaz przez godzinkę, nie potrzebując żadnej miłości.
    5 punktów
  16. @EmpireState Aura to tylko mały wycinek całego świata psychologiczno - duchowego człowieka, dlatego na początek polecam ten wpis na podstawie Richard Webster - "Odczytywanie Aury". https://zenforest.wordpress.com/2007/12/17/aura-czlowieka-najwazniejsze-informacje/amp/ A pełne rozwinięcie tematu to np. Dimitrij Wereszczagin - System DEIR (Podobno najlepsi tajni agenci CIA i innych agencji wywiadu zgłębiali tę tematykę, tzw. ekstrasensi, czyli wrażliwi na duchowe zjawiska od urodzenia) Książki o Hunie: Bądź Mistrzem Ukrytego Ja, Wiedza Tajemna w Praktyce, Gdzie jedną z zasad Huny jest: "Energia podąża za uwagą." Dodałbym jeszcze do tego Diagnostykę Karmy Łazariewa - tu już oddalamy się od aury w kierunku zapisów w podświadomości. A na deser masz wielki zbiór wiedzy, gdzie znajdziesz to co poleciłem: http://www.ksiegozbiory.cba.pl/ksiegi.html
    5 punktów
  17. Ja osobiście właśnie tego oczekuję, głównie w związku z moimi dawnymi doświadczeniami związkowymi. Kiedyś myślałem podobnie jak Wy - nie obchodziło mnie jaką pracę wykonuje moja dziewczyna, kwestie finansowe w związku brałem na "siebie". I w każdym przypadku gorzko tego pożałowałem. Każdy facet utrzymujący swoją niepracującą kobietę z czasem czuje się wykorzystywany i patrzy na nią jak na pasożyta, nie ma opcji, żeby było inaczej. Obowiązki domowe (umówmy się - ogarnięcie przeciętnego mieszkania to tak naprawdę chwila moment) nigdy tego nie zrównoważą. Obecnie hołduję zasadzie, że kobieta musi sama zarabiać na własne zachcianki (podobnie jak i ja na swoje), nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Kobieta musi być w dużej mierze niezależna finansowo - nie wyobrażam sobie, żebym tylko ja był głównym żywicielem rodziny, szczególnie w obecnych, niepewnych czasach. Łatwo wyobrazić sobie, że się rozchoruję czy kopnę w kalendarz i co będzie wtedy z moją rodziną? U mnie w związku model "równego wkładu" sprawdza się to świetnie. Jestem z żoną od 10 lat, a nigdy nawet raz nie pokłóciliśmy się o pieniądze. Wiem, że jeśli pewnego dnia postanowilibyśmy się rozstać (różnie w życiu bywa) to zwyczajnie poradzi sobie w życiu, bo to samodzielna, dojrzała osoba, a przy tym wykwalifikowany, dobrze opłacany specjalista w swojej dziedzinie. Nie zapominajmy przy tym o modnym w ostatnich latach pojęciu "przemocy ekonomicznej" - jeśli komuś z Was wydaje się, że będzie w stanie kontrolować swoją kobietę poprzez wydzielanie jej pieniędzy może na tym mocno się przejechać. Bardzo trudno jest przy tym wyważyć co jest zwykłą fanaberią zakupową, a co zakupem koniecznym. Finansowa zależność kobiety od mężczyzny może i daje większą pewność, że związek przetrwa, ale dla mnie jedyną zdrową motywacją do jego utrzymywania winna być obopólna chęć pozostawania w nim obu małżonków, a nie przymus powodowany okolicznościami życiowymi. No nawet nie wyobrażam sobie, żeby ktoś nie mógł ode mnie odejść (a bardzo by tego chciał) tylko z tego powodu, że nie będzie miał za co żyć. Może daje to pewne poczucie "władzy" nad "partnerką", ale spójrzmy prawdzie w oczy - to przecież niewolnictwo.
    5 punktów
  18. https://wiadomosci.wp.pl/szczepionka-na-covid-u-seniorow-niemcy-sprawdzili-jej-skutecznosc-6616495304612416a Pomimo tego: To już jakaś magia wyższego rzędu wtajemniczenia - jak osoba, która po szczepieniu nie wytworzyła przeciwciał, może być chroniona przed powikłaniami w przypadku zakażenia? Jak nazwać kogoś, kto takie twierdzenia wygłasza? Postanowiłem więc znaleźć oryginalne wyniki badań - nie są jeszcze "peer reviewed", ale są dostępne tutaj: https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2021.03.03.21251066v1.article-info After the second vaccination, 31.3 % of the elderly had no detectable neutralizing antibodies.
    5 punktów
  19. Słowo wierzycie jest nie odpowiednie. Zapewne chodzi Ci o pole energetyczne otaczające każdą żywą istotę?! Tak. Jest takie coś. Żywy organizm ma myśli/układ nerwowy. Przepływ dowolnej energii(pulsacyjnej/sygnałowej) wywołuje zmienne pole elektromagnetyczne. Zatem każde myśli/procesy nerwowe emitują niczym antena sygnał w eter. Biorąc pod uwagę prędkość fal elektromagnetycznych, zmienne pole(myślowe) 7 razy krąży ziemię w 1 sekundę. Oczywiście trzeba uwzględnić szumu i bariery. "NADAJĄ na tej samej fali", nie wzięło się z beczki z kapustą kiszoną. Jak wyżej, naukowe wyjaśnienie. UKŁAD OPIERA SIĘ O TOPOLOGIE antena/emiter/antena(return).
    4 punkty
  20. Powiedz, że dasz, zakończ wszystko, a później daj w kopercie 10 zł xD Niech czekają na wielką kasę, a dostaną wielkie gówno xD Ahh, wymarzona akcja.
    4 punkty
  21. Skąd się dowiedział? Pieniądze lubią ciszę, lepiej zwłaszcza w rodzinie, gdzie gdy mowa o kasie odwalają się krzywe akcje milczeć na temat pieniędzy. Dobre XD "Mame ale on ma wincyj, zabierz mu mame i dej nam, dej". Oczywiście nie ulegaj szantażom i płaczom, nieroby niech się ogarną, bo za darmo kasę to każdy by chciał.. a robić nie ma komu jak mawiał klasyk..
    4 punkty
  22. Takie coś znalazłem w internetach Jak myślicie, fake czy jednak nie? EDIT: jednak nie fake https://nowiny24.pl/wojna-w-czudeckim-w-kosciele-kuria-wzywa-wiernego-odmowil-wiec-groza-mu-skutki-kanoniczne/ar/c11-15480576 https://korso24.pl/podkarpacie/katolik-gorszego-sortu-zrobili-ze-mnie-wroga-kosciola-zdjecia/jZgqepX0Xoj8F4TlgtkZ
    4 punkty
  23. Ja tego nie rozumiem, świat jest tak skonstruowany że nie pracujesz - nie jesz. To nie jest wypranie mózgu, tak po prostu wygląda życie. Oczywiście że można nie pracować dla "wyzyskiwacza" można założyć własną firmę lub tułać się po świecie w starych dresach, niestety nie każdy jest wstanie się tego podjąć. Mam kolegę który pracuje przez pół roku za granicą a przez drugie pół jeździ i zwiedza świat, nie ma generalnie niczego na własność oprócz przygód zapisanych w pamięci. Mógłbym pracować dla "wyzyskiwacza" całe życie gdybym miał fajną pracę i zgrany zespół - to przykre i brutalne, ale jeżeli nie pracujesz.. to pozostaje Ci żyć jak odpad. Wszyscy pracują, i wszyscy będą pracować dopóki AI nie zdominuje światowych rynków, nastepnie automatyzacja zostanie opodatkowana i w grę nie wejdzie dochód gwarantowany (nawet wtedy ludzie będą pracować). Nie wyobrażam sobie sytuacji w której pracuje a żona nie i to ja za wszystko płacę, z jednego istotnego powodu - nie wiem jak dana osoba zmieni się za 5, 10 czy 20 lat, mógłbym żałować całego swojego wkładu psychicznego, emocjonalnego oraz finansowego w związek np w którym byłem oszukiwany przez kilka lat a Pani żyła sobie na mój rachunek. Jesteśmy razem więc "ciągniemy" ten wózek razem a nie że jeden siedzi w środku a drugi go pcha pod górkę. Sorry Winnetou to moje osobiste przemyślenia. Związki w których wszystko układa się pomyślnie, mąż pracuje, kobieta zajmuje się domem, odpoczywa na tarasie i dogląda kwiatów w ogrodzie, po czym wita męża ciepłym obiadem, całusem i komplementami są może w 1% wszystkich związków i w filmach romantycznych. Na 100 tysięcy zawartych małżeństw, 30 tysięcy się rozpada (są to oficjalnie statystyki) czyli 1/3 (zdrady, niezgodność charakterów, wypalenie) - jeszcze większa jest część osób które pomimo tego że żyje ze sobą źle nie decydują się na rozwód (co powiedzą sąsiedzi, rodzina, szkoda dzieci) jest też pewna grupa która nie żyje ze sobą dobrze ale postanawiają żyć ze sobą nadal, ostatnia grupa to małżeństwa które oszukują się nawzajem albo nie wiedza o swoich kłamstwach (kochanki, kochankowie) i żyją udając że jest ok.. więc ile małżeństw z tej całej grupy to szczęśliwe małżeństwa, kochające się, dbające o siebie, bez kłamstw, obłudy ? 5-10% wszystkich? musiałbym być głupcem żeby tak zaryzykować i zainwestować całego siebie w taki związek. Każdy ma się zabezpieczyć dla swojego dobra, i kobieta dla siebie, i mężczyzna dla siebie - tak żeby nikt nie był stratny.
    4 punkty
  24. Co stało się tej nocy? O 1:30 przyjaciółki wyszły. Prowadząca auto kumpela obiecała wrócić po świętującą urodziny Albankę, ale tego wieczoru już się nie spotkały. Jubilatka dała się porwać wirom zabawy. Naprzemiennie tańczyła i piła z Brazylijczykami, coraz bardziej tracąc świadomość i kontrolę nad własnym ciałem... -------------------- Kobieta pijana = dupa sprzedana. Nachlała się, dała szpary gwiazdom. Gdy wytrzeźwiała, pomyślała, że może na tym coś ugrać. Czyli standard, oskarżenie o gwałt i ugoda za kasę. Tyle, że Robinho jeszcze nie chce dać się naciągnąć na hajs.
    4 punkty
  25. To trzeba by usiąść i na spokojnie pomyśleć bo tu tyle błędów popełniasz, że wyobraź sobie, że to co odpierdolisz za chwilę to będzie pikuś przy twoich fobiach, depresjach i straconych 10 latach [O maj gad]. Trochę bajek w postaci obrazków: Na razie tyle starczy.
    4 punkty
  26. Pozostaje zrobić test czy nie jest się przypadkiem psychopatą lub ma się do tego skłonności.
    4 punkty
  27. Witam, To co teraz napiszę pewnie zostanie uznane za żenujące i to dramat, że można doprowadzić się do takiego stanu... Mam 30 lat, mieszkam na wsi z rodzicami, nigdy nie miałem dziewczyny, mało tego, prawie w ogóle nie rozmawiałem z dziewczynami, nigdy nie podszedłem sam zagadać. Od zakończenia liceum nie mam żadnych znajomych. Pracuję zdalnie od kilku lat, a wcześniej też miałem pracę w której nie miałem kontaktu z ludźmi, czyli od ponad 10 lat kontakt z ludźmi jest prawie zerowy. Jeszcze kilka miesięcy temu pracowałem 2 godziny dziennie i zarabiałem tylko tyle żeby przeżyć, nie chciało mi się pracować, czas marnowałem na głupoty. Czemu tak żyłem? Straciłem już nadzieję, że coś się w moim życiu zmieni, nie miałem żadnej motywacji. Miałem bardzo niską samoocenę, uważałem się za nieatrakcyjnego... Wszystko to przez nieśmiałość, fobię społeczną, introwertyzm, kompleksy, mieszkanie na wsi. Chciałem coś z tym zrobić, ale nie wiedziałem jak. Wszystko zmieniło się w tamtym roku, poznałem kolegę z którym zacząłem wyjeżdżać co jakiś czas do miasta do barów, itp... pierwszy raz w życiu poszedłem do klubu muzycznego, gdzie poznałem dziewczynę 10/10. Najdziwniejsze jest to, że to ona zagadała do mnie, co wydawało mi się nierealne, bo widziała że jestem bardzo nieśmiały, wycofany, a nieraz czytałem jak to dziewczyny niby gardzą takimi nieśmiałymi. To co z nią później przeżyłem to był dla mnie szok emocjonalny, 30 lat praktycznie nie dotykałem dziewczyny, a tu nagle na pierwszym spotkaniu prawie wszystkie levele "zaliczone" i to z idealną laską... Więcej o tym napiszę w wątku "Co dziewczyny myślą o nieśmiałych". Dzięki niej uwierzyłem w siebie, że jednak nie jest ze mną tak źle jak myślałem i zacząłem walczyć z nieśmiałością, zacząłem ćwiczyć, biegać, czytać... Jaki mam teraz cel: Wyjście z piwnicy, otwarcie się na ludzi, znalezienie jakichś znajomych. Zaczęcie nowego życia. Na wsi nic z tego nie mogę zrealizować, więc jak skończy się lockdown mam zamiar spróbować życia w mieście, wynająć kawalerkę na 6/12 miesięcy. Tylko chciałbym ten czas wykorzystać w 100%, żeby nie siedzieć cały czas w mieszkaniu i zacząć żyć. Do tego potrzebuję jakichś porad, wskazówek. Planowałem to zrobić już wcześniej, ale przez lockdown raczej siedziałbym cały czas tylko w mieszkaniu, więc pieniądze poszłyby w błoto. Obawiam się, że będzie ciężko samemu znaleźć jakieś znajomości, zwłaszcza w tym wieku i z takimi małymi umiejętnościami społecznymi, dlatego proszę o jakiekolwiek sugestie w jaki sposób mógłbym rozwijać umiejętności społeczne i poznawać nowych ludzi, najlepiej byłoby poznać kogoś z podobnym problemem, ale takich chyba nie ma 😀. Poniżej wypisałem co zamierzam robić: Sporty walki - chciałbym zacząć coś trenować, tylko czy jest sport który można trenować bezkontaktowo? Trochę się obawiam urazów mózgu od częstego przyjmowania ciosów na głowę... BJJ mi się mało podoba, wygląda to jak przytulanie bardziej niż walka 😀 Kursy tańca - jak znaleźć partnerkę? Na palcach mógłbym policzyć ile razy w życiu tańczyłem, więc mój poziom jest zerowy. Jakieś sporty - z tym nie powinno być problemu. A może najlepiej zacząć od psychologa? Już raz byłem w związku z umiejętnością rozmowy i nic nowego się nie dowiedziałem, tylko to co sam wcześniej w necie znalazłem.
    3 punkty
  28. No jak pani notariusz, to jeszcze musisz szybką kalkulację zrobić, bo to klasa E/F w utrzymaniu. https://www.apart.pl/bizuteria/pierscionek-z-bialego-zlota-z-brylantem/37156
    3 punkty
  29. Podpowiem anegdotą. Najpierw niech doRZUcą się do remontu. Po równo. ....A skoro nie mają pieniędzy?! TO niech powoli już oddają odsetki(kapitalizacji), które za nich ZAŁOŻYŁEŚ/ZAKREDYTOWAŁEŚ!!! ...CZAS tyka i dług OD RODZEŃSTWA ROŚNIE. ...Stary kawał radziedzko/żydowski o pożyczaniu rubla.
    3 punkty
  30. Chcę i ja swoje trzy grosze wtrącić, choć nic odkrywczego w tym nie będzie. Jedynie potwierdzenie i Twoich @johnnygoodboy i Twoich @Messer i innych Braci doświadczeń i mądrych słów tutaj wspomnianych. Moja narcyzka również z cudownej kobiety, przez wszystkich uwielbianej, wręcz jako ideał postrzeganej, w czasie nieco ponad roku zupełnie dobrego związku zrzuciła całą tą maskę i pokazała taką stronę, że trochę czasu mi zajęło ogarnięcie co to za potwór mi się w ogóle ukazał, kim ona jest, co to się w ogóle odjebało. Uciec się udało, psychika mocno poturbowana, ale to całe poniesione straty. Patrząc z perspektywy, też mam uczucie, że dziękować losowi powinienem za spotkanie kogoś takiego. Za wszystko to o czym już tak mądrze napisaliście, nie ma sensu powtarzać. Też za to, że udało się od tego uciec nie niszcząc sobie życia. Na tym etapie jestem jeszcze na drodze "twardnienia jaj", to jednak proces jest, niekoniecznie łatwy, niekoniecznie szybki. Im bardziej obnażone swoje błędne przekonania, głęboko zakorzenione - jak się okazuje - gówno warte idealistyczne podejście, braki emocjonalne, potrzeby i pragnienia przysłaniające realne życie (z kobietami)- tym więcej pracy trzeba włożyć, żeby zbudować siebie, przepracować to wszystko, zrozumieć. Ale konsensus jest właśnie taki jak piszecie - nie doświadczając czegoś takiego, moglibyśmy jeszcze długo błądzić.
    3 punkty
  31. W końcu ktoś to powiedział i nie jest to kobieta.
    3 punkty
  32. Zaręczam Cię, że nie każda Przed związaniem się z ex byłem w trzech związkach i tam zarówno ich przebieg, jak i same rozstania wyglądały w miarę normalnie, bez jakichś spektakularnych dramatów. Głównie w internecie w ramach oczyszczania samego siebie z poczucia winy, którego moja ex dużo mi sprzedała. Z książek typowo o borderline polecam Ci "Uratuj mnie: opowieść o złym życiu i dobrym psychoterapeucie" Rachel Reiland, opowieść osoby, której niby udało się to wyleczyć. Jeśli lubisz czytać o psycholkach warto też zapoznać się z "Szantażem emocjonalnym" Susan Forward i "Jak nie dać sobą manipulować" Christel Petitcollin - dużo ciekawych, mocno drastycznych przykładów @Tajski Wojownik - wiem o tym, dlatego w Twoim temacie starałem się udzielić Ci wsparcia. Wiem jak rozbity czuje się człowiek, gdy wychodzi z takiego gówna. Wiem też, że należy być ostrożnym z nazywaniem ofiary takiej psycholki "pizdą" czy "beciakiem" (co Ty sam sobie robiłeś publicznie), nawet jeśli w istocie to prawda. Mając takie doświadczenia jakie miałem wiem, że w dużej mierze byłeś bezradny, rozbity, podawany Tobie umiejętnie "narkotyk" w postaci czułości, bliskości i tworzenia atmosfery niezwykłości spełniał swoją funkcję, a Ty nie miałeś świadomości jak to dokładnie działa. Najważniejsze teraz to się odciąć i rozpocząć spokojny proces odbudowy siebie, twardnienia jaj, jak to celnie ujął @Messer.
    3 punkty
  33. 3 punkty
  34. O to, że feministki wspierają "religię pokoju" i gardzą wszystkimi którzy ośmielają się ją krytykować. Z drugiej strony opinia publiczna myśli, że w Islamie kobiety nie mają nic do powodzenia i rządzi patriarchat. Do tego smaczku nadaje fakt, że w Islamie (jego fundamentalnej wersji) geje są kamieniowani, zrzucani z budynków, itd, etc. Dziękujemy za deklarację, natomiast wiedza było szeroko dostępna ponieważ wypływa z prawie wszystkich Twoich postów 😘
    3 punkty
  35. Dobrze, że czytam tę dyskusję. Widzę jak odbierane są kobiety, które ciągle w domu gadają o pracy, która ich przemęcza i frustruje. Zdaję sobie teraz sprawę, jakie to musi być irytujące dla drugiej strony.
    3 punkty
  36. Nie pijam coca- coli ani pepsi od wielu lat i żyję .Gorąco Panom Braciom polecam unikanie tego typu napoi. Cukier , kwas fosforowy inne nie koniecznie zdrowe składniki. Poza tym przypominam o aspekcie fiskalno -podatkowym mamy ju podatek cukrowy , więc nie pijąc w/w "imperialistycznych trunków" ( młodszym Konfratrom wyjaśniam tak się ,żartobliwie za czasów PRL określało owe napitki) pozostaje nam więcej pieniążków w kieszeniach i portfelach, które możemy przeznaczyć na zdrowsze acz równie przyjemne cele ( wedle uznania).
    3 punkty
  37. Współpracowałem kilka razy z Białorusinkami, to jedna na pierwsze spotkanie ciasto przyniosła i jeszcze naciskała, żebym posiedział, kawę kupi, albo ciastko. Mocno się pamiętam zaskoczyłem. Kolejna natomiast zaprosiła mnie z miejsca gdzieś do pubu, żeby obgadać sprawy biznesowe i jeszcze mnie zapoznała z koleżankami 😆 Ogólnie to wychodzą z zaskakującą inicjatywą i jak człowiek nie ma doświadczenia z normalnością to jakby dostał kamieniem w mordę.
    3 punkty
  38. @Optimus Prime takie koncerny jak Coca Cola traktują ludzi dosłownie jak bydło do dostarczania kapitału. Widziałeś to? https://www.ofeminin.pl/fitness-i-zdrowie/dolegliwoscichoroby/co-sie-dzieje-w-twoim-organizmie-po-wypiciu-coca-coli/b707ecw Bojkotujcie ten syf o nazwie Coca Cola!!!
    3 punkty
  39. Śmieszne. A potem kobieta budzi się z ręką w nocniku... Tylko naiwna koza poszłaby na taki układ. Usługiwanie, gotowanie, sprzątanie, rodzenie. Facetom nie można ufać. Okaże się potem, że znalazł "miłość swojego życia" w wieku 40+. A ty jesteś bez wykształcenia, bez doświadczenia zawodowego, i jak tu niby odnaleźć się na rynku pracy? W dodatku z niczym, bo bez własnego zaplecza finansowego, mieszkania/domu. Radź sobie sama. Musiałabym być głupia, żeby się zgodzić na taki układ. Na samą myśl podnosi mi się ciśnienie, że miałabym być zależna od faceta. Nigdy w życiu.
    3 punkty
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.