Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 12.03.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. Chłopaki, powiem tak. Mam trochę więcej lat od autora. O wiele więcej. Znałem ludzi, którzy w latach siedemdziesiątych zarabiali krocie - karuzele, budy z warzywami, różne. Większość z nich już nie żyje. Kupowali nowe Porsche za gotówkę wtedy z salonu w Wiedniu. Często powtarzana przez nich fraza to "było, minęło". Nie jesteś niezniszczalny. W ogóle nie bierzesz pod uwagę czynnika niepowodzenia. Choroba, wypadek, wypalenie. Zła kobieta u Twojego boku. Dzieci niepełnosprawne. Niczego z powyższego nikomu nie życzę. Ale życie to ku*wa. Lubi się pier*olić. Pisze swoje własne scenariusze. A nam, nic do tego. Po latach i tak machniesz ręką, pod warunkiem że będziesz ją jeszcze miał. A bo to ktoś Ci upier*oli ją albo zły los odbierze. Życzę Ci oraz Wszystkim Innym najlepszego ale.. podejście w życiu poprzez cyfry...bardzo ujowe.
    20 punktów
  2. Kolego, ja miałem bardzo podobnie, a w wieku 30 lat miałem... okrągłe 0 Jebnęło wszystko Wiesz co mi pomogło? Wyluzowanie się i brak napinki W całym Twoim wpisie jest wyczuwalny straszny stres i presja. Po co Ci to? Ja bym na Twoim miejscu zapytał sam siebie: 1. Co sprawi, że będę szczęśliwy? 2. Jaka praca (nie kierwa zarobki ale najpierw jaka praca!) sprawi, że będę się budził rano z chęcią do jej wykonywania 3. Jakiej wiedzy i umiejętności potrzebuję aby osiągnąć punk 1 i 2. Chłopie co Ty za bzdury piszesz? Ja mam 36 lat i czuję się zajebiście, nie jestem Januszem z brzuszkiem i torbą z Biedry, dopiero teraz nabieram wiatru w żagle a Ty piszesz o tym, że jako 28 letni gówniarz, nie będziesz miał siły, libido Ci spadnie??? WTF?! Puknij się srogo w głowę - w wieku 28 lat to Ty na wiadomej części ciała będziesz mógł wiadra pełne wody przenosić Zresztą - mi możesz nie wierzyć - na forum jest sporo facetów po 30stce, zapytaj czy im libido spadło tak, że już o bara bara ani myślą Po pierwsze - skąd wiesz? Jesteś młody, cholernie młody, a piszesz jak starszy Pan na emeryturze. Poczytaj o tym gościu - Ray Crock - facet który rozkręcił McDonalds. Po drugie - po co CI ten dom w Miami? Po to żeby kolesiom dupy z żalu popękały czy rzeczywiście po to, żebyś był szczęśliwy? Po to żeby udowodnić coś rodzinie, czy po to żebyś był szczęśliwy? Po to żeby porooochać czy po to żebyś był szczęśliwy? Podsumowując - masz całe życie przed sobą a narzekasz jak stara baba. I pamiętaj - na tym świecie mamy jedną walutę - biedni i bogaci - czas - od Ciebie tyylko zależy czy go dobrze wykorzystasz czy przepieprzysz na zamartwianie się i użalanie. PS Instagram, pornhub i podobne oraz fejs - do natychmiastowego wyłączenia z Twojego życia bo się chłopie rozwalisz psychicznie.
    16 punktów
  3. Bracia wyżej wszystko już wyjaśnili.. ja zapytam tylko o jedno, po co Ci te miliony ? żeby odjebać się w garniak, podjeżdżać furą za bańkę do najdroższego hotelu i żeby ludzie patrzyli na Ciebie z podziwem? po co? wiesz jak ja wyobrażam sobie swoje życie ? Mały 80-100 m2 parterowy domek, taras, samochód za 40-50k, pies, fajna praca w miłej atmosferze, pieniądze tyle żeby mi wystarczyło na jedzenie, opłaty, ubrania, wakacje, coś dla siebie i na czarną godzinę - 5-7k złotych miesiecznie. - Spokój mentalny - Brak harówy, stresu, nadmiaru obowiązków - Podróże I jeszcze raz spokój mentalny, jak najmniej stresu, jak najwięcej relaksu.
    14 punktów
  4. Jeszcze trzeba dodać, że jak nie czerpiesz przyjemności z "robienia hajsu", nie jest to twoje idee fixe, konik i obsesja, to w pewnym momencie zaczniesz zadawać sobie pytania. Przykładowo wsiądzesz sobie na te wymarzone moto za 100k, pojedziesz w trasę na zadupia, staniesz gdzieś przy drodze, zobaczysz gościa na jakiejś przerwdzewiałej wsce i pojawi ci się w głowie pytanie "czy do szczęścia aby na pewno ten milion, dwa, trzy, dziesięć i zasuwanie przez 2/3 życia było potrzebne? Czy mieszkanie w pierdolonym szklanym wieżowcu w big city, to na pewno jest to czego chciałem?". Bardzo łatwo stać się niewolnikiem pieniędzy, które się zarabia. Każdy ci będzie mówił, że kasa to podstawa, lepiej być bogatym, niż biednym, etc. I poniekąd to prawda, tylko zawsze jest jakiś koszt i o tym trzeba pamiętać. I być gotowym ten koszt ponieść.
    9 punktów
  5. 8 punktów
  6. Tylko gowniak .Wyjdzie taniej niz ta stowa przynajmniej przez pierwsze 9 miesiecy .
    7 punktów
  7. Załóż jej konto w rezerwacie BS 😉
    7 punktów
  8. Z całym szacunkiem, ale ja, jak i cała masa foliarzy, mamy w dupie Twoje galaretowate płuca, stanowiące wyjątek w zakresie przebiegu zajoba, nie regułę. Nie ma żadnego uzasadnienia dla pozbawiania nas wolności bez wyroku sądowego, na mocy słów wypowiedzianych na konferencji przez pajaca Niedzielskiego, czy też nawet obecnie wątpliwych pod względem legalności i skuteczności rozporządzeń (część sądów, po zmianie delegacji ustawowej, pozwalającej na objęcie mniemanym nakazem okagańcowania także i zdrowych ludzi, nadal nie wydaje wyroków skazujących po skierowaniu wniosku o ukaranie do sądu, argumentując swoje stanowisko brakiem wprowadzenia jednego ze stanów nadzwyczajnych). Chcemy żyć jak ludzie, a nie brandzlować się do trupów na ulicach - których nie ma - i z dupy wziętych cyferek informujących o wynikach zupełnie nieprzydatnych do stwierdzenia okoliczności bycia zakażonym na zajoba testów.
    7 punktów
  9. Zakładam, że kolega nie wciska kitu. Nigdy w moim, już dość długim życiu nie spotkałem kogoś z takim myśleniem, jak Twoje. Takie życie, jakie opisujesz mnie doprowadziłoby do samobójstwa. Masz krańcowo złe priorytety życiowe. Ty kolego ustawiłeś sobie bardzo nisko poprzeczkę, a nie wysoko. Szukanie pracy za granicą to bardzo dobry pomysł, to bardzo rozwija i "otwiera" głowę. Szukałbym takiej roboty, w której najlepiej mógłbym się rozwijać, Hajs jest tu drugorzędnym kryterium. Bezsenność, stany lękowe, życie w ciągłym napięciu- potrzebujesz specjalistycznej pomocy lekarza psychiatry (to nie ironia) i dobrego psychologa. Zarobki, które opisujesz w Polsce również nie robią większego wrażenia. Mają one drugorzędny wpływ na jakość życia w przeciwieństwie do dobrych relacji międzyludzkich. Gdybym był na Twoim miejscu, to szukałbym inspiracji w podejściu do życia kolegi @absolutarianin. Do tego bym dążył. nie warto się szarpać i niszczyć sobie życia. Zawsze sądziłem, że studia to najlepszy okres w życiu człowieka, właśnie ze względu na ludzi z jakimi się przebywa i jakich się poznaje. No i uczyć się to też trzeba umieć. Czytanie książek, nauka to przecież przyjemne zajęcie a nie stresujące.
    7 punktów
  10. Nie myślałeś o tym, żeby zostać gangusem? @Analconda, byłoby was dwóch, zawsze to raźniej na początek.
    7 punktów
  11. @SławomirP, pornografia jest kiepskim budulcem pod planowanie własnego życia zarówno na niwie obyczajowej, jak i finansowej. Podobniej jak GTA : )) A teraz mnie naprawdę rozbawiłeś Piszę Ci jako 41-latek. A bardziej poważnie - jak chcesz multiplikować zarobki, to z pracy etatowej, nawet bardzo dobrze płatnej będzie ciężko dojść do poziomu, którego oczekujesz, zakładając, że chcesz poziom premium. Tylko coś swojego, łatwego do skalowania.
    7 punktów
  12. Moim zdaniem masz bardzo złe podejście. Sam jestem w podobnym wieku i kiedyś myślałem w ten sposób: naucz się czegoś, zarób milion, ruchaj laski... To podejście to gówno. Masz w głowie obraz ludzi którzy chwalą się swoim sztucznym życiem na instagramie a w ogóle nie próbujesz szukać szczęścia gdzie indziej. Milion w setkach, fura, laski, dom w Miami to nie jest wszystko. Proponuję Ci żebyś zaczął od szukania szczęścia tak naprawdę wewnątrz siebie. Może brzmi to jakoś niewykonalnie ale dla ułatwienia dodam, że warto zatrzymać się w tym wieku jeszcze raz i dokładnie przemyśleć i zmienić swoją listę priorytetów. Wszystko płynie. Za jakiś czas znudzą Ci się sportowe samochody, coraz piękniejsze puste kobiety albo kupowanie wszystkiego co popadnie. Przejesz się szybciej niż myślisz a zobowiązania zostaną. Lepiej poszukaj sobie w życiu czegoś co naprawdę Cię uszczęśliwia. Przykład? Minimializm albo podróże. Może nie potrzebujesz tego wszystkiego co pokazują w TV i na insta a jedynie potrzebujesz spokoju i uporząkowania oraz raz na jakiś czas wyjechać gdzieś na jakieś wczasy? Rozumiem, że w życiu trzeba wiele rzeczy próbować ale droga przez ruchanie, fury, wille i pałace to zła droga. Jak dorobiłem się większych pieniędzy za granicą to uświadomiłem sobie, że nie są mi one do szczęścia potrzebne. Sam kiedyś celowałem w milion, a teraz uświadamiam sobie, że to żadnen pieniądz i jedynie sztuczny cel o którym oczywiście wszędzie się mówi (YT, Insta, FB...) Pojedź w tej chwili z majątkiem 200 tys złotych na Ukraine i z automatu jesteś tam milionerem. Co zrobisz? Zmieni się twoje życie w jakiś nagle zadziwiający sposób? Nie sądzę. Tak jak napisałem, lepiej zmień priorytety i bez sensu wygórowane oczekiwania na rzecz wewnętrzenego rozwoju i szukania szczęścia w sobie.
    7 punktów
  13. A czego się spodziewałeś? :) Zadałem powyżej autorowi parę pytań, w tym to, czy kobieta nie ma prawa do realizacji i pracy zawodowej zgodnie ze swoją pasją i dlaczego miałbym jej to odbierać, to się nie doczekałem odpowiedzi. Zabawne jest stosowanie takich górnolotnych frazesów w rodzaju "my, my chcemy". Jacy my? Jestem ja, jesteś Ty. Jednostki. Jednostki, które mogą połączyć się w celu realizacji wspólnych planów i celów na niwie politycznej, ideologicznej czy obyczajowej. Chcemy przykładowo niskich podatków, rozdziału Kościoła od państwa, równouprawnienia wszystkich organizacji religijnych bez handicapów, redukcji socjalu, równej pozycji mężczyzn w polskich sądach, walki z patologią ich sfeminizowania, podobnie jak paru innych zawodów itd. Diagnozujemy współczesne patologie feminizmu trzeciej fali, który stał się własną karykaturą itd. I to jest fajne, to jest ok. Ale jednostki pozostają jednostkami i mają prawo szukać szczęścia i miejsca w życiu na własny rachunek. I ponosić tego konsekwencje. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Ale czy chcemy same kobiety? Cechy prymarne, zawsze te same? Charakterologicznie? Przecież to nie budzi nic więcej, niż pusty śmiech. Nie chcesz Julek, simpów, kukoldów i innych baranów w swoim życiu? To ich do niego nie zapraszaj. Niech nie mają tam wstępu. A jeżeli nie masz jeszcze takiego komfortu to Ci życzę, byś go miał jak najszybciej. Nie, Julki nie występują w 100%. Po to utrzymuję kontakty z ludźmi w różnym wieku i płci (najmłodsi są po 20-tce), by regularnie tę tezę na własną rękę weryfikować. A w zamian dostaję mantrę i piłeczkę - ja jestem jedyny normalny z monopolem na prawdę, świat jest nienormalny. Ja jestem normalny, świat jest nienormalny i jest przeciwko mnie: bankierzy, korposi, feminazistki (to akurat prawda, patologia), cyfroza (która dała światu dziesiątki współczesnych milionerów nie mających na to szans chociażby w latach 80-tych i ułatwia ludziom życie i biznes) itd. Ja jestem normalny, świat jest nienormalny i jest przeciwko mnie. Ja jestem normalny, świat jest nienormalny i jest przeciwko mnie. No proszę Cię :)
    7 punktów
  14. Baba założyć avatar, żeby być dobra baba na forum
    7 punktów
  15. Niestety Covid ma wpływ na nasze życie bo ludzie stali się zakładnikami mediów, polityków, firm farmaceutycznych i innych, którzy zwietrzyli interes. Media codziennie informują, wszędzie covid, otwieram lodówkę i już kostkarka covidem napierdala. Proszę zauważyć, ze media codziennie spuszczają się nad ilością zakażonych, wszędzie ulotki, jebane ninja w maskach, politycy wprowadzają zamknięcia, firmy naciskają aby to ich szczepionka, maski były kupowane. Ta nietypowa sytuacja wytwarza różne teorie, niektóre bardziej prawdopodobne lub mniej i czy to oznacza, że należy odsunąć każdą teorię? Nigdy nie wiadomo czy jakaś teoria nie ma ziarenka prawdy. Teoria nr 567849 Może tez to być III wojna światowa w "białych rękawiczkach". Chiny perfekcyjnie zniszczyły zachód wskazując im jak walczyć z covidem pokazując pokazowe zamknięcie Wuhanu. .Po miesiącu zero covida, nawet nie dotarł do Pekinu czy Szanghaju - zauważyliście to? "Dali" nam testy pcr co wykrywają grypę "uwierzytelniając" nową straszną chorobę. Teraz cały świat zachowuje się jak pies goniący własny ogon o nazwie - zniszczyć covida. Świat zidiociał całkowicie. Zidiocenie totalne. Łatwiej kogoś oszukać niż przekonać, że ktoś został oszukany.
    6 punktów
  16. To jest Twój tekst? Przecież pisałeś, że studiujesz medycynę. Liczyłeś na bycie milionerem studiując medycynę przed 30-tką? Na rezydenturze? Hmm. Już wszystko zostało powiedziane, ale motywacja GTA czy tym, żeby sobie tylko poruchać mając fantastyczne wizje z pornoli, zostawi Cię z życiową pustką. Wybacz określenie, ale to są niesamowicie infantylne motywacje, chociaż takie są najbardziej uwodzące, nawet mimo tego, że nie mają najmniejszej głębi. Tutaj nie ma nic "wyższego", a rzeczy "wyższe" motywują nas do tego żeby nie stracić sensu życia. Jeżeli Twoja praca straci sens, bo już dopniesz swego (ruchanie i balowanie) to jaki będzie dalszy powód, żebyś dalej żył? Masz jakiś? Bo jak nie, to przygotuj się na głębokie rozczarowanie, z którym nie wiem jak sobie poradzisz. Kiedyś możesz upuścić butelkę dobrego alkoholu po wiecznej stymulacji, rozumiejąc że tam nic nie ma (byłem w tym punkcie, człowiek czuje się jak skończony kawałek gówna). Cele motywowane nisko, prowadzą najczęściej do niskich stanów, chociaż na zewnątrz wygląda to pięknie - pomyliłeś okładkę z zawartością książki. Jeżeli Twoją motywacją jest cel odrobinę wyższy np. służenie zawodem temu, żeby oszczędzać cierpienie jak największej ilości ludzi czy szerzenie "dobrego życia", to Twoje życie nie zamieni się w gówno, kiedy cel zostanie osiągnięty, bo to będzie motywować Cię do końca życia. A cele niskie zostaną spełnione na boku, będą opcjonalne, a nie celem samym w sobie. I takiego celu Ci życzę, bo jak przeczytałem na początku ten tekst, to myślałem, że sobie jaja robisz celując tak okropnie nisko. Powodzenia.
    6 punktów
  17. Dobrze, że ogarnałęś wykształcenie. Ale uwierzyłeś w bajkę, którą próbujesz wcielać w życie, a niekoniecznie może się wydarzyć lub sprawić Ci przyjemność. Budowa majątku to ostra harówka. Często do następnego pokolenia. Większość zajmuje to czas do 50tki. Patrz w jakim stanie już jesteś, a nie masz 3Otki. Nie czytaj gówien w stylu "4godzinny dzień pracy", "Bogaty/biedny ojciec" bo to gówno. I innych poradników tego typu. Ew. "Fastane milionare" - żebyś zobaczył jak trzeba zapierniczać. Inna sprawa, że bez umiejętności socjalnych i miękkich oraz bez jakieś sensownej siatki znajomych, siatki biznesowej, kontaktów itd, to raczej ciężko będzie zrobić Ci poważne pieniądze. A na razie tu masz zero. Życie o którym marzysz to koszt ok 10-15kPLN miesięcznie, plus utrzymanie, koszty życia to około 25kPLN, jeżeli żyjesz w Polsce - na zachodzie oczywiście jeszcze wyżej. Z etatu tego nie ogarniesz.
    6 punktów
  18. Myślę, że takich tematów nigdy dość - z każdego płynie jakaś nauka. Jako, że właśnie spędzam czas na kwarantannie pomyślałem, że pora na odświeżenie sobie historii mojej wielkiej "miłości", ku przestrodze dla forumowej młodzieży. W toku jej opowiadania jako narrator będę starał się pokazać co takiego w konkretnym momencie się naprawdę wydarzyło między dwójką głównych bohaterów tego dramatu. Dla własnego komfortu psychicznego (bo zapewne ostro będziecie mnie tu oceniać ) będę pisał o dawnym "sobie" w osobie trzeciej. Bohaterowie: Johnny - student prestiżowego kierunku, zaprogramowany jako biały rycerz, osoba z dużymi deficytami uwagi, ciepła, bliskości i miłości wyniesionymi z dzieciństwa, bardzo krytyczna względem samego siebie, bardzo podatna na kobiecą manipulację, charakteryzująca się niskim poczuciem własnej wartości Anna - studentka mało prestiżowego kierunku, bardzo piękna dziewczyna, toksyczne dzieciństwo, po zakończeniu relacji z Johnny'm w trakcie psychoterapii zdiagnozowana jako osoba z zaburzeniem osobowości typu borderline Johnny i Anna poznają się na uczelni poprzez wspólną koleżankę. Przypadają sobie wizualnie do gustu, ale Johnny wie, że Anna jest świeżo przed wyjazdem na Erasmusa. Johnny już wtedy miał świadomość, co robią dziewczyny na Erasmusie i pomimo, że obiecał Annie, że do niej napisze nie robi tego, postanawia olać Annę, tym bardziej, że kręcił w tamtym czasie jeszcze z inną dziewczyną. Ku swojemu zaskoczeniu Anna pisze do niego maila już z miejsca, w którym odbywa swój staż. Mail napisany jest piękną polszczyzną, co bardzo ujmuje Johnny'ego. Anna opisuje w nim jak to bardzo czekała na telefon od Johnny'ego, jak to bardzo przypadł jej do gustu, jak to wspaniałym wydaje się być mężczyzną i jak to sama postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, bo zauważyła, że wiele ich łączy i nie chce zostawić tej sytuacji samej sobie. Johnny był zachwycony. Tak piękna kobieta sama zabiega o kontakt z nimi, tak go komplementuje! Poczuł też się winny, że coś jej obiecał, a potem ją olał. Postanowił odpisać. Pisali do siebie bardzo długie maile. Już w trzecim swoim mailu Anna zasugerowała, że chyba zakochała się w Johnny'm, że nigdy jej się coś tak "mocnego" nie przydarzyło, a Johnny wydaje się być miłością jej życia. Johnny wpadł jak śliwka w kompot. Jest jak w bajce! Oczywiście zapomina o red flag związanym z Erasmusem... Johnny leci do Anny na tydzień. Anna ma ogromny temperament, praktycznie nie wychodzą z łóżka, prawdziwe fajerwerki. Johnny wraca do Polski totalnie ogarnięty hajem hormonalnym. Chłopak nie domyśla się nawet jak bardzo ma w tej chwili przejebane. narrator - początek relacji to w zasadzie schemat w przypadku borderek - masa komplementów, tworzenie atmosfery niezwykłości, a potencjalny partner nieświadomy tych mechanizmów i złakniony miłości szybko uzależnia się od tych pięknych słów. Nasz bohater buduje we własnej głowie wyobrażenie cudownej, idealnej osoby - pięknej, kochającej go, czułej, oddanej. Jak to jednak bywa w życiu piękny sen szybko się kończy. "Zakochani" piszą do siebie jeszcze przez dwa miesiące i Anna wraca do Polski. Wynajmują od razu mieszkanie. Spędzają ze sobą każdą chwilę, na początku jest cudownie, ale do świadomości Johnny'ego zaczynają przebijać się myśli, że coś tu jest nie tak. Anna wydaje mu się zwyczajnie głupiutka. Ignoruje takie myśli jako zagrażające bajce, w którą uwierzył. Pomalutku coś się jednak zaczyna zmieniać. Seks jest dalej rewelacyjny (i taki pozostanie aż do końca tej historii), ale codzienne życie z Anną już nieco mniej. Anna jest bardzo zazdrosna. Robi mu sceny przy innych ludziach. Potrafi nie odzywać się cały dzień, gdy tylko inna kobieta na niego zerknie - wpada wtedy w paranoję, zaczyna się słowotok i obłęd w oczach. Johnny uczy się szybko, że nie wolno mu patrzeć na inne kobiety, najlepiej ich za wszelką cenę unikać. Chce, żeby wróciła dawna, "prawdziwa" Anna - szczęśliwa, kochająca go. Nie ma pojęcia, że tamta Anna była zwykłą fatamorganą. Anna wymaga 100% uwagi na siebie. Wszystko trzeba robić razem. Johnny chciałby mieć dla siebie jakąś przestrzeń, ale nie wie jak to zrobić. Johnny ma problem, żeby nawet wygospodarować czas na naukę - jeśli tylko sięga po książkę zaczyna się dzika awantura. Zawala nawet jeden egzamin, bo nie ma kiedy się uczyć, musi opiekować się Anną. "Uchronisz mnie od całego zła tego świata, Johnny?". Johnny nie może wychodzić z kolegami na miasto, bo już po 15 minutach nieobecności w domu dostaje smsy w stylu "ja tu siedzę zupełnie sama, płaczę, a Ty się pewnie dobrze bawisz". Z jednej strony ma poczucie winy, a z drugiej wścieka się na Annę, że ta go tak strasznie ogranicza. W ostatecznym rozrachunku dla świętego spokoju zostaje sam, separując się od swoich znajomych. Zakres kontroli się powiększa. Johnny musi podać hasło do swojego maila, FB, jego telefon jest przeglądany na bieżąco. Każdy sms od jakiejś koleżanki to dwa dni terroru, który Johnny bardzo źle znosi. Pewnego dnia, po kolejnej awanturze Johnny wychodzi z domu bez słowa. Ma dość. Anna pisze do niego smsa, że jak szybko nie wróci to z nimi koniec. Johnny odpisuje - "tak chyba będzie najlepiej". Anna spanikowana wybiega z domu i zaczyna błagać Johnny'ego o rozmowę. Johnny się zgadza, ale wybiera neutralny grunt. Siadają w knajpie. Johnny skrupulatnie wymienia co mu się nie podoba w ich związku. Anna zaczyna płakać, zamienia się w malutką, bezradną dziewczynkę. Pamiętam jej słowa jakbym je usłyszał wczoraj. "Ukochany, ja naprawdę nie wiedziałam, że Ty tak cierpisz. Kocham Cię nad życie i zrobię wszystko, żebyś był szczęśliwy. Wszystko się zmieni kochanie, obiecuję Ci to. Nad wszystkim popracujemy i pokonamy te przejściowe trudności. Przecież ja bez Ciebie nie przeżyję ani godziny, jesteś miłością mojego życia". Johnny wymiękł. "Ona naprawdę żałuje tego, co zrobiła, ona chce się zmienić". Wrócili razem do mieszkania i uprawiali magiczny seks przez całą noc. narrator - powyższe to również schemat u osób z zaburzeniem typu borderline. Okropne przekleństwa, wyzwiska, dr Jekyll i mr Hyde w jednej osobie w drugiej fazie związku. Sprawdzanie wytrzymałości psychicznej partnera. Na tym etapie trzeba po prostu uciekać, nie ma innej opcji. Zauważyć tu jednak można, że Johnny nie miał żadnego szacunku do samego siebie, pozwalał się traktować jak ścierka do podłogi. Nie stawiał siebie na pierwszym miejscu - te zajmowała Ania. Oczy zarosły mu cipką Ani i podporządkował jej całe swoje życie. Johnny nie pilnował własnych granic, nawet chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że je posiada. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że nie musi pytać kogokolwiek o żadne pozwolenie - wydawało mu się, że to Anna jest osobą, która może o nim decydować. Dramat. No i najważniejsze w tym wszystkim- Ania wiedziała czym go zatrzymać. Potrafiła sprawić, nawet na króciutką chwilę, że Johnny czuł się kochany i wyjątkowy, czego nie zaznał ani przez chwilę w trakcie własnego dzieciństwa. Paskudna pułapka, w którą wpadnie każda osoba nieświadoma swoich deficytów. Narkotyk. Po chwilowej poprawie wszystko wróciło do starego porządku. Anna wpadała w furię z byle gówna, a Johnny koncentrował się już tylko na tym, żeby było ich jak najmniej. Nie potrafił odnaleźć własnych jaj i zdobyć się na kolejny zryw, żeby rzucić to wszystko w pizdu. Ania umiejętnie dawkowała mu jego narkotyk w chwilach słabości. Johnny zaczął pracę, Ania nie była tym szczególnie zainteresowana - zaczęła żyć na jego koszt. Johnny myślał, że tak "trzeba", jest przecież facetem! Ania bardzo lubiła wydawać jego pieniądze. "Skarbie, kuuuupiiisz miiii tą sukienkę?", "a co kupiłeś dzisiaj swojej księżniczce?". W końcu znalazła marną pracę, ale głównym żywicielem w "domu" pozostał Johnny. Johnny był coraz bardziej rozgoryczony swoim życiem - ciągle chodził przybity, smutny, przygarbiony. Już nawet ten wypasiony seks go nie cieszył - zaczął uciekać w porno, coraz brutalniejsze. Często odmawiał Annie seksu, tłumacząc to zmęczeniem. Nosił w sobie na nią mnóstwo gniewu, ale go nie wyrażał - bał się odwetu Anny i jej raniących słów. Ciągle tęsknił do Anny, którą poznał - tej kochającej, wspaniałej. Powoli docierało do niego, że jej już nie ma. Anna robiła wielkie wrażenie na kumplach Johnny'ego - z każdym flirtowała, każdego czarowała. Każdy mówił mu "staryyy, ale Ty jesteś szczęściarzem, taka świetna dupa". Johnny myślał w takich chwilach "Co Ty kurwa stary możesz wiedzieć?". Jego poczucie własnej wartości osiągnęło dno. Czuł się niewidzialny dla innych kobiet. Wydawało mu się, że wybory są dwa - albo będzie z Anną albo sam jak palec, a samotności bał się najbardziej na świecie. Anna rozpoczęła poszukiwania lepszej gałęzi. Zdradziła go co najmniej dwa razy - przynajmniej na tych dwóch przypadkach ją złapał (nie doszło do seksu, ale z jednym gościem się całowała). Johnny trochę się powściekał, ale ostatecznie nic z tym nie zrobił. Kompletny upadek. Zaczęli sypiać w osobnych łóżkach, aczkolwiek seks dalej był - wydaje się, że w taki sposób Anna regulowała swoje emocje. Często wchodziła do pokoju Johnny'ego i przechodziła od razu do akcji. Do tej pory nie rozumiem, o co w tym chodziło. Anna zaczęła go naciskać na ślub. Johnny wykręcał się z tego jak mógł, tłumacząc się, że jest na to za młody. Wiedział, że będzie to kolosalny błąd. Bardzo bał się wpadki, więc pomimo tego, że Anna brała tabletki zawsze używał gumy i mocno tego pilnował. Strach pomyśleć, gdzie teraz byłby Johnny, gdyby zaliczył z nią wpadkę... Anna postawiła przed nim ultimatum - albo oświadczyny i staramy się o dziecko albo Johnny ma wypierdalać. Johnny po krótkim namyśle postawił na to drugie. Rozstanie trwało prawie pół roku. Kocham Cię nad życie na przemian z nienawidzę Cię z całego serca. Codzienne awantury, wywalanie rzeczy przez okno, grożenie odebraniem sobie życia, groźby kierowane do Johnny'ego ("zniszczę Cię i tą Twoją karierę, rozpuszczę na Twój temat takie ploty, że się nie pozbierasz"). Długo się po tym zbierałem. Ostatecznie dzień, w którym Anna opuściła mieszkanie Johnny'ego jest uznawany za jeden z najpiękniejszych w jego życiu. narrator - to również typowa faza w związkach z osobami z tym zaburzeniem. Po fazie idealizacji partnera borderzy przekonują się, że mają do czynienia ze zwykłym człowiekiem. Partner krytykowany jest nawet za to, że głośno oddycha. Jednocześnie poszukiwany jest partner zastępczy, który na nowo będzie pełnić funkcję idealnego rodzica, który zniesie wszystko. Cóż można powiedzieć na tym etapie o Johnny'm? Chyba nic dobrego. Gdy sam to czytam ciśnie mi się na usta jedno słowo Wiem jednak, że Johnny na tamtym etapie nie mógł funkcjonować inaczej. Racjonalnie pewnie wiedział co ma robić, ale emocjonalnie był malutkim dzieckiem, białym rycerzykiem, uzależnionym emocjonalnie od Ani i złakniony jej aprobaty. Po latach patrzę na całą sytuację jako ogromną lekcję życia. Kurczę, jestem wręcz wdzięczny mojej borderce. Wyleczyła mnie całkowicie z mitu bajkowej miłości. Uświadomiła mi moje własne deficyty (zapamiętajcie sobie jedną rzecz - nigdy nie usunięcie ich za pośrednictwem drugiej osoby - NIGDY!), co skutkowało pójściem na terapię i w ostatecznym rozrachunku wymianą mindsetu. Z podejrzeniem patrzę na związki, w których sytuacja rozwija się bardzo szybko - wyświetla mi się w głowie baner -"Stary, to pułapka". Wiem, że normalni ludzie relację budują raczej powoli. Dzięki tamtej relacji mogłem dowiedzieć się, czego z pewnością "nie chcę" - zrobiłem sobie listę cech, które eliminują moją przyszłą partnerkę i stosowałem ją w praktyce. Nauczyłem się stawiać własne potrzeby na pierwszym miejscu, co w zasadniczy sposób zmienia dynamikę w związku. Tego samego wymagam od własnej partnerki - to ona ma być najważniejsza dla siebie, a nie ja. Każdy w granicach własnych możliwości ma zaspokajać własne potrzeby we własnym zakresie, a jeśli potrzebuje do tego partnera (wiecie o co chodzi) to ma to komunikować wprost, a nie uciekać się do manipulacji. Rozpocząłem proces oswajania samotności i w chwili obecnej nie jest już dla mnie tą straszą "czarną dziurą", jaką była wtedy. Wreszcie jestem w związku, bo "chcę", a nie dlatego, że "muszę". W końcu jestem dorosły. Z każdego gówna da się wyjść. Pilnujcie własnych granic w związku od samego jego początku. Jeśli druga osoba ich nie zamierza respektować nie miejcie złudzeń - pora na rozstanie. Pamiętajcie też o tym, że nie jesteście tu po to, żeby kogoś zbawiać. Nie naprawicie toksycznej osoby - ona sama musi podjąć trud pracy nad sobą.
    5 punktów
  19. Może test DNA dziecka? Na pewno prezent zapamięta.
    5 punktów
  20. Potwierdzę jak niektórzy poprzednicy . Majątek szczęścia Ci nie da Mogłem kiedyś budować dom z moją ex żoną, ale po ponad 10 latach nie umiałem z nią przebywać pod wspólnym dachem. Jej perfekcjonizm powodował ogromny stres (to tak to srak). I stwierdziłem że to będzie budynek a nie dom To taka mrzonka że dom da Ci szczęście. Kupiłem sobie wymarzone auto z górnej półki - po dwóch miesiącach znudziło mnie. Mało tego kilka razy zobaczyłem ludzką zawiść za to że spełniłem swoje marzenie (ludzie z pracy i sąsiedzi). Obecnie rozważam sprzedaż Kupiłem coś dla swojego hobby (nie chcę ujawniać) też sporo pieniędzy , to zyskałem wielu ludzi którzy nigdy się nie odzywali a tu naraz chcą korzystać ze mną wspólnie. Milczeli od czasów studiów. Nigdy się nie kontaktowali to teraz wielki kolega . Też mnie to znudziło i zrozumiałem że do dwa szklane domy. Fakt spełniłem dwa marzenia ale szczęście jest w twoim umyśle. Prawdziwe przebudzenie następuję wtedy gdy zrozumiesz że swoim właściwym (pozytywnym) myśleniem możesz dać sobie i innym szczęście. Uczę tego myślenia moje dzieciaki gdy są u mnie, gdy chodzimy po lesie, daje im ciekawe zagadki i przykłady myślowe. Staram się aby nauczyły się myśleć pozytywnie. Szczęścia i szacunku nie kupisz
    5 punktów
  21. Ja pierdole, zajebisty jest ten temat, więcej dawajcie więcej !!!
    5 punktów
  22. Miała, potwierdzam. Może trochę z perspektywy czasu mnie to odrobinę żenuje, ale to motywacja dobra jak każda inna. Jeżeli szczera, przed samym sobą. To, czy realnie będziesz pragnął pewnych zachowań po zrealizowaniu całości czy części planu, to już inna historia. Jestem zdania, że pieniądz nie zmienia człowieka. On jedynie pokazuje (albo pokaże, z czasem) jaki jesteś naprawdę. Albo jaki zawsze pragnąłeś być. Można, oczywiście. Ale ja nigdy nie pragnąłem być ascetą, jak również tym wyjątkowym i niepowtarzalnym, który na krzyżu Golgoty zapłacił również za mnie cenę. Nie ta liga
    5 punktów
  23. Święta prawda Jak dla mnie, pieniądz sam w sobie nie daje prywatnie szczęścia, jeżeli sam tego nie zrobisz, nie poszukasz, nie przepracujesz tego w głowie. Przyznaję się szczerze, że kiedyś myślałem zupełnie inaczej. Nie, nie daje. Daje dziesiątki innych rzeczy, daje spokój psychiczny, daje możliwości, ale nie uczyni Cię szczęśliwym "sam z siebie", to nie będzie żadne deus ex machina. Daje też Ci z czasem pole do refleksji i wielu gorzkich obserwacji nt. ludzi w Twoim otoczeniu. Bardzo gorzkich. Obu płci.
    5 punktów
  24. WTF! Został Ci zrobiony w mózgu hormonalny kisiel,a nie zekranizowały się marzenia. Być może czytałeś tą książkę,ale tak mi ona przyszła w tej chwili na myśl . "Bezcenny dar" Jim Stovall. Śpiesz się powoli. Bądź wolnym człowiekiem. W każdym tego słowa znaczeniu. 😉🤞
    5 punktów
  25. Nieźle, jeszcze nie zaczynasz wjeżdżać na rynek pracy, a już jesteś psychicznie zajechany. Na długą metę tak nie pociągniesz, Ty chcesz jeszcze dalej przez wiele lat pracować w podobnym trybie, nadgodziny itd. Pracując za granicą spokojnie będziesz mógł uzbierać ten milion na polskie, to 200-250k ojro, ale czy milion to jakaś gruba kasa? Zbliży Cię do życia jak w Miami w serialu? No może na tydzień starczy Ruchanie dziwek codziennie? Zajebiste cele. Ale masz trochę rozwagi, zauważasz że pewien etap życia Ci przeleciał i stracisz następny przez swoje marzenia, marchewkę na kiju, ładnie zapakowane badziewie. Albo zaczniesz rypać porządną kasę po 20k eur albo lepiej, albo będziesz tak gonił swojego króliczka do usranej śmierci. Co Ci z 5k zarobków? W Polsce to gówno, za granicą też ale mniej śmierdzi. Gdzieś musisz mieszkać, może jakieś auto kupisz i już kasa się topi, już się robi 2,8k, a jeść trzeba. Oczywiście pieniądz można pomnożyć, nielegalnie jest ryzyko, legalnie są podatki, tu i tu może się nie udać, trzeba mieć dobry pomysł i dodatkowy czas, z nadgodzinami w zwykłej pracy będzie ciężko. Osobiście polecam byś dążył do swoich celów, to dobrze że je masz, ale nie po trupach. Stawiasz wszystko na jedną kartę a płacisz jakby nie patrzeć swoim życiem. Co jeśli osiągniesz cel i stwierdzisz, że nie warto było?
    5 punktów
  26. Trochę lipa że gówniaka w to zaangażował. 😕
    4 punkty
  27. To chyba zależy od upodobań osoby, myślę, że świadomość tego, że wiesz, co lubi będzie najfajniejszym akcentem niespodzianki. Ja zwykle daję prezenty nie od czapy, a dokładnie przemyślane związane z daną osobą, czymś co lubi, o czym wspomniała kiedyś mimochodem itd. (może też być nawiązanie do nazwiska np. nazywa się Lis, filiżanka z lisem itp itd) - Wasze wspólne zdjęcie, najlepiej nie pozowane, może jakieś zabawne, w fajnej ramce - książki w każdej ilości/ bon do księgarni - notatnik lub długopis https://alepioro.pl/ https://allegro.pl/oferta/notatnik-moleskine-13x21-moomin-limited-edition-9865242782?utm_feed=aa34192d-eee2-4419-9a9a-de66b9dfae24&utm_source=google&utm_medium=cpc&utm_campaign=_KRK_PLA_Kolekcje+i+Sztuka+-+Antyki+i+Sztuka+_top_&ev_adgr=Akcesoria+plastyczne&gclid=EAIaIQobChMIsIOm48Kr7wIVpRJ7Ch1EuQ2xEAQYAiABEgLyNfD_BwE https://www.ceneo.pl/45064716 - ładną filiżankę (są też takie fajne czajniczki z filiżanką, jeśli lubi pić herbatę nie tylko w praktycznym, ale i ładnym naczyniu) https://urodastolu.pl/czajniczek-do-herbaty-z-filizanka/tea-for-one lub droższy (ceramikę bolesławiec polecam) https://zcbsklep.pl/pl/szukaj?orderby=position&controller=search&orderway=desc&search_query=zestaw+czajniczek lub https://srebropol.pl/dzbanek-z-filizanka-tea-for-one-porcelana-japonska-pawie-niebieskie/ https://duwen.pl/kuchnia-i-jadalnia/komplet-filizanek-z-sowa-slemaw.html - mini obraz np uliczki krakowskie https://www.bimago.pl/obrazy/miasta/krakow/krakow-i-jego-uliczki-50470.html z kolei niematerialne: - bilet na koncert/do opery/filharmonii - wspólne wyjście na kręgle, czy kajaki Wszystko to kupisz do 100 zł. Pozdrawiam.
    4 punkty
  28. Futro za kasę z providenta na początek starczy
    4 punkty
  29. Co do ciała, to lepiej wyglądam w wieku 30+ niż, jak miałem 23-24. Regularny trening cię zakonserwuje i odstresuje, więc może skup się trochę na tym obszarze życia. Stary i nie jest istotne, ile masz lat, bo ciągle żyjesz w teraźniejszości. Nie ma przeszłości, ani przyszłości, tylko teraźniejszość. Myślisz, że jak bez kasy się chujowo czujesz to z hajsem coś się zmieni? Nic z tych rzeczy. Samopoczucie to też wypadkowa dobrej farmakologii, suplementacji, zdrowego stylu życia. Inaczej się czujesz, jak wyjdziesz z jaskini, pójdziesz pozapierdalać na zewnątrz, poćwiczysz i wrócisz wymęczony. Śpisz później, jak zabity i budzisz się, jak nowo narodzony. Kasa nie zmieni twojego wnętrza, stety lub niestety. Nie mówię, nie zarabiaj kasy, ale zabierz z tego miliona 200 000 złotych i daj sobie za te 200 000 złotych wytchnienie wewnętrzne, odzyskaj kilka lat już teraz. Mnie dopadła ciężka choroba w okolicach 30 i to jest chuj, nie robota. Też myślałem, że jestem niezniszczalny. Życie mnie zweryfikowało. Teraz nawet, jakbym chciał nadgodziny brać to nie mogę, nie dam rady fizycznie, ani psychicznie. Zdrowie, samopoczucie to najważniejsze, później hajs. Hajs ci nie kupi tego, co stracisz bezpowrotnie. Ciągle handlujesz czasem, którego nie można odzyskać. Za milion nawet godziny nie kupisz, która minęła. Uwierz, mnie też to wkurwia, ale uważaj na siebie, żeby stres cię nie zniszczył.
    4 punkty
  30. 4 punkty
  31. http://fantastycznie.pl/wp-content/uploads/2019/02/sekret_piekna_2015-03-05_09-25-18.jpg
    4 punkty
  32. Miałem ofertę pracy w kraju arabskim w moim zawodzie technicznym i też nie byłem zainteresowany. Pieniądze to nie wszystko. Jeśli ktoś chce zarabiać w jakiś odrażający sposób, jego sprawa ale ja mam prawo kimś takim gardzić i się nim brzydzić.
    4 punkty
  33. Wiesz, że większość ludzi tak ma? Niemal każdy ma marzenia... ale nie wolno im pozwolić panować nad sobą. Holly-wood nie bez powodu nazywane jest "fabryką marzeń". Gówno prawda. Zostałeś zmanipulowany, by szukać potwierdzenia swej wartości, by szukać swego szczęścia poza sobą. To działa dokładnie odwrotnie - jeśli Ty nie będziesz miał poczucia szczęścia w sobie, to nic z zewnątrz ciebie Ci tego nie zapewni - na dłużej niż miesiąc, tydzień, czy godzinę. Dokonałeś wyborów - to już przeszłość. Nie żyj nią, bo już jej nie zmienisz. Ponad połowa mojej grupy ze studiów tak zrobiła. Rekruterzy dosłownie polowali na ludzi, widziałem sam jak prezes oddziału polskiego dużego korpo biegł, biegł za gościem by podsunąć mu umowę o pracę, zanim zgarnie go "zagramanica". I z częścią tych ludzi mam kontakt; niektórzy wrócili, inni wybrali budowanie domu na obczyźnie. Ja też wybrałem - i najważniejsze jest, że ten wybór dokonałem, zapadł i już go nie zmienię. To przeszłość - a nie można żyć przeszłością. Nie znaczy to, że wzbraniam sie przed myślą, że jutro mógłbym wyjechać do innego kraju i zacząć "od nowa" - to jest przyszłość, jeszcze nie znana, i nie można się jej bać. Będzie co będzie, pożyjem-uwidim. Jeśli nie można żyć przeszłością, i nie można żyć przyszłością - pozostaje żyć tu i teraz. O właśnie - to jest życie przyszłością. Dopóki Ty pozwalasz mu biec za sobą - to się nie skończy. To bardzo dużo. Życie przy kosztach miesięcznych rzędu 2k i zero dochodu - to jest sport ekstremalny. Jeśli Ty pozwolisz sobie je tak oceniać, to kim jestem, by się kłócić? Ale nie możesz w tych latach nadal żyć, nie możesz pozwolić im przejąć nad Tobą kontrolę. Po pierwszej setce Pań, niezależnie jak je poznałeś, negocjowalnych czy zakochanych, zaczynasz zauważać schematy, i że każda w sumie oferuje niemal to samo - lepiej, gorzej, ale to samo. Żadna nie ma w poprzek, czy z zębami Ponieważ z pewnych powodów do tego wniosku doszedłem w okolicach dwudziestki, było to swego rodzaju wyzwoleniem. Świadomość że następna dupa (nie kobieta, a właśnie ograniczony fragment - dupa) nie da mi szczęścia, pchnęła mnie do zastanawiania się, czy moja definicja szczęścia (kiedyś prawie taka jak Twoja) nie ma jednak jakichś wad. Także widzisz - juz w okolicach dwudziestki "polowanie" może przestać "bawić". Z drugiej strony są ludzie, których nadal bawi po siedemdziesiątce. Kwestia wyboru, tak naprawdę. Jeśli pozwolisz sobie na to, to będziesz. Ja co kilka lat dochodzę do wniosku, że kilka lat temu - to ja głupi byłem Jedyny stały pewnik to chaos i zmiana. To nie do końca jest kasyno. To pokój do pokątnego pokera, gdzie grasz z nieznajomymi, przy jednej słabej żarówce, a dealer nic nie mówi, i tylko cały czas się uśmiecha. I nikt nigdy nie wie, jakie są kryteria wygranej - bo dla każdego są inne. Walcząc o przyszłe cele, tracisz tu i teraz. Denerwując się, mścisz się na własnym zdrowiu za przyszłość, która jest nieznana. Po co? @SławomirP zadaj sobie to pytanie. Kiedyś myślałem że jeśli trafię szóstkę w Lotto to moje życie się zmieni - potem zacząłem patrzeć, co stało się z ludźmi, którzy rzeczywiście powygrywali miliony, dziesiątki milionów. Są te historie w necie. Większość spadła niżej, niż była przed wygraną - i to wcale nie jest sprzeczność, po głębszym zastanowieniu - to było do przewidzenia. Fakt, jest pewien próg "przeżycia", poniżej którego samo zarabianie kasy na życie staje się celem podstawowym. Ale jest to próg dla każdego inny - dla jednego to 1k/m na żarcie i czynsz, dla innego to 40k/m na willę i dwie kochanki. Przypadki skrajne to zero "bylebym długów nie miał" i 200k/m, gdzie "to ledwo pokrywa koszty". Co jest w tym kluczowe - ten próg ustalasz sobie sam. Z tego można wyciągnąć wniosek odwrotny - jeżeli masz szczęście "sam z siebie", to nie potrzebujesz nic, by być szczęśliwym. Nie potrzebujesz fałszywych przyjaciół, rodziny, kobiet, willi, helikoptera, wakacji... i nic nie jest cię w stanie kontrolować, nic nie ma nad tobą władzy. Ucieczka z systemu łańcuchów mentalnych. Budda, Jezus, Dalajlama, święci i filozofowie - ale chyba najlepiej ujął to Kipling w słynnym wierszu "If" If you can keep your head when all about you Are losing theirs and blaming it on you, If you can trust yourself when all men doubt you, But make allowance for their doubting too; If you can wait and not be tired by waiting, Or being lied about, don’t deal in lies, Or being hated, don’t give way to hating, And yet don’t look too good, nor talk too wise: If you can dream—and not make dreams your master; If you can think—and not make thoughts your aim; If you can meet with Triumph and Disaster And treat those two impostors just the same; If you can bear to hear the truth you’ve spoken Twisted by knaves to make a trap for fools, Or watch the things you gave your life to, broken, And stoop and build ’em up with worn-out tools: If you can make one heap of all your winnings And risk it on one turn of pitch-and-toss, And lose, and start again at your beginnings And never breathe a word about your loss; If you can force your heart and nerve and sinew To serve your turn long after they are gone, And so hold on when there is nothing in you Except the Will which says to them: ‘Hold on!’ If you can talk with crowds and keep your virtue, Or walk with Kings—nor lose the common touch, If neither foes nor loving friends can hurt you, If all men count with you, but none too much; If you can fill the unforgiving minute With sixty seconds’ worth of distance run, Yours is the Earth and everything that’s in it, And—which is more—you’ll be a Man, my son!
    4 punkty
  34. Żeby mieć odpowiednią perspektywę oceny co jest dla nas dobre, a co szkodliwe potrzeba czasu i doświadczeń. Zauważ że taki @Obliteraror nie doradził młodszemu bratu wróżąc z fusów czy czerpiąc wiedzę tylko z youtubowych rozkmin, zobaczył coś na własne oczy, doświadczył czegoś na własnej skórze, ale jego młodsza wersja miała podobne marzenia co autor wątku. Bo cóż złego jest w ruchaniu, tym bardziej, że to potrzeba biologiczna? A bycie majętnym? Znacznie ułatwia życie. Czerpiemy wzorce z filmów, bo to wiodąca propaganda życiowych ideałów, tak się pośrednio tresuje społeczeństwo. Tylko pozostaje kwestia bilansu strat i zysków w drodze do realizacji marzeń. Ale konia z rzędem temu kto w wieku 20 paru lat posiada egzystencjalne rozkimny 40 latka i jeszcze w 100% to realizuje, bez refleksji że młodość mu ucieka. Przy czym inspirowanie się pornografią rzeczywiście powinno już nawet w wieku 20 lat zapalić czerwoną lampkę.
    4 punkty
  35. Nie chce ich zmienić, ani coś dawać, poprostu szybka nauka życia, chuj, że chodziłem w jednych t shirtach po 4 lata żeby odłożyć pieniądze, ale jak już się dorobiłem to mam jeszcze oddawać, bujałem się seicentami i peugotami za 3 tysiące, nie byłem nigdy na wakacjach, jak się dorobiłem, mogę spokojnie wypocząć, po korzystać, to krzyczą żebym oddawał. Śmiech na sali 😎 Przynajmniej wiem, że moja droga życiowa jest prawidłowa, jak chcą mnie obdzierać z majątków to znaczy, że dobrze zarządzam swoimi finansami.
    4 punkty
  36. Nie chce mi się wierzyć, że gość z takim stażem na tym forum prezentuje marzenia, których głównym motywem są pieniądze, ruchanie i życie jak z filmów czy gierek. No chyba, że cały swój staż wyrobił w dziale o ruchaniu, wtedy współczuję...
    4 punkty
  37. Głupi plan. Bo jak go zrealizujesz to co wtedy? Majątek powinien być efektem ubocznym, nie celem. Inaczej kończysz jak smutny pan z milionami z których nie korzysta bo jedyne co się liczy to kolejne zero na koncie.
    4 punkty
  38. Warto skorzystać przede wszystkim z jednej rady. Nie napalaj się jak dzik na szyszki. Pamiętaj, że dla wielu kobiet seks, udawane łzy, piękne słówka - to jak dla ciebie splunąć. Dziś bardzo kocha i tęskni, a jutro robi ustawę z lepiej rokującym, czy bolcującym się ogierem.
    4 punkty
  39. Straszne pretensje do świata, roszczeniowość, egocentrzym, brak empatii i agresja bije z tego posta na FB. Zachowuje się obrzydliwie i widząc takie wysrywy doceniam, że na przestrzeni lat spierdoliłem ze stanowiska podobne osoby i dla nikogo nie byłem lokajem czy multitoolem, otrzymując w zamian pogardę, gdybym przestał być przydatny itd. I co to za gadka, że kurier ma zmieniać pracę, jeżeli nie chce wykonywać pracy, które nie są jego obowiązkami? Jak ona nie jest w stanie zatrudnić pracowników, którzy będą dźwigać za nią, a sama nie może - to niech sama zmieni pracę. Ale dyskusję z takimi ludźmi to energetyczna czarna dziura i przytruwanie się [vide na blogu Świat Ducha artykuł o wejściach, jak ktoś oprócz psychologicznych/psychiatrycznych aspektów bierzę pod uwagę energetyczną stronę różnych obciążeń]. Niezależnie od argumentów, nic do nich nie dotrze w większości przypadków. Ostatnio na wykopie zgłaszali ją o mizoandrię, oprócz tego widzę, że pierwotny post usunięty - a, właśnie o tym mówi, bo oglądam na bieżąco.
    4 punkty
  40. 4 punkty
  41. Wigilijny poranek. Żona budzi Stefana o 7.00. - Stefan, no Stefan, nie mam masła. Słyszysz? - A co ja na to poradzę. - Ubieraj się i idź do sklepu. - Ale ja nie wiem gdzie jest w sklepie masło. ( kombinuje Stefan) - Wejdziesz, naprzeciwko kasy są lodówki, w pierwszej jest mleko, a w drugiej masło, idź. Stefan wstał, ubrał się poszedł do sklepu. Przeszedł obok kas, podszedł do lodówki, wyjął masło i poszedł zapłacić. Na kasie stała zajeb***a laseczka. Stefan trochę z nią pogadał, pożartował, a laska niespodziewanie zaproponowała aby poszli do niej. Poszli i troszkę potentegowali. Po upojnym popołudniu Stefan budzi się i widzi że jest przed 20.00. Wyskakuje z łóżka i mówi do laski - Masz mąkę? - Mam. - To przynieś szybko i posyp mi ręcę. Laska zdziwiona przynoszi mąkę i posypuje ręce Stefana po czym on wybiega z domu. W domu Stefanowi drzwi otwiera żona. - Stefan gdzieś ty był, rodzina się zjechała, zjedliśmy kolację bez masła.......Gdzie byłeś? - Skarbie, jestem ci winny wyjaśnienie. Otóż poszedłem do sklepu, z lodówki wyjąłem masło i poszedłem zapłacić. Na kasie stała zajeb***a laseczka, trochę z nią pogadałem, pożartowałem, a ona mnie zaprosiła do siebie a u niej trochę zabradziażyliśmy Obudziłem się i szybko przyjechałem do domu. Żona wysłuchała wszystkiego spokojnie i ze zniecierpliwieniem w głosie powiedziała: - Pokaż ręce. Stefan pokazał obsypane w mące ręce, na co żona: -Pie****sz, Stefan, znowu byłeś na kręglach.
    4 punkty
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.