Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Niedziela wieczór.

 

Jesteśmy w samochodzie, wracamy z żoną z imprezy rodzinnej. Mnie morda się cieszy, bo odwiedziłem chrześniaka, który wujka bardzo lubi, z wzajemnością. Jakoś tak mam, że lepiej się ostatnio dogaduję z młodymi albo bardzo młodymi, a nie jojczącymi równolatkami w moim pokoleniu, a jest ich trochę. Pusta droga, cisza, spokój, mam dobry nastrój. Żona siedzi obok, milcząca jakaś. Tylko cicho gra radio.

 

Żałujesz? - słyszę z fotela obok. Zerkam obok i pytam - czego żałuję?

Braku dzieci - słyszę.

Zatkało mnie na chwilę. Jedziemy dalej chwilę w milczeniu.

Skąd takie pytanie? - zagajam.

Znów chwila ciszy. Nie ciągnę tematu. I słyszę - widzę przecież, jak dobrze się z dzieciakami dogadujesz, jak Cię lubią, jak spędzasz z nimi czas. Dlatego pytam, czy żałujesz, że nie zostałeś ojcem?

 

Nie wiem, co odpowiedzieć. Odbijam pytanie - a Ty, matką? Zapada cisza, tym razem jeszcze dłuższa.

 

Jako że nie czasami nie lubię milczeć za długo, mówię: trudno, by brakowało mi czegoś, czego nie znam i nie miałem okazji w praktyce doświadczyć. Tak wyszło. Nie można mieć wszystkiego. Wiesz, ja zawsze twierdzę, że musiałem zapłacić jakąś cenę za obecny standard życia, bo nie ma nic za darmo. I to jest właśnie ta cena.

 

Żona kiwa głową, ale jakoś tak bez przekonania. Nie kontynuuję tematu.

 

Jestem zdziwiony, bo temat własnych dzieci w naszych rozmowach nie pojawiał się już od dawna. Sądziłem, że racji naszego wieku (przed czterdziestką) i wielu lat starań status quo zostało zaakceptowane. Jak się nie da, to się nie da. Życie, po prostu. Załamywać rąk z tego powodu nie zamierzałem i nie zamierzam. Nikt przecież nie powiedział, że każdy musi mieć dzieci i każdemu będzie dane realizować się w roli ojca czy matki.

 

Widzę po niej, że chodzi jej to cały czas po głowie, chociaż nie przyznaje wprost. Ale jak kogoś znasz tyle lat, to pewne rzeczy widać jak na dłoni. Jest mi przykro, że coś ją martwi a ja tego nie jestem w stanie rozwiązać. Zastanawiam się, czemu akurat teraz i jak diabeł z pudełka wrócił ten temat?

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Obliteraror napisał:

Jestem zdziwiony, bo temat własnych dzieci w naszych rozmowach nie pojawiał się już od dawna. Sądziłem, że racji naszego wieku (przed czterdziestką) i wielu lat starań status quo zostało zaakceptowane.

 

Ze znajomości wielu kobiet wiem, że nawet te tuż przed 40stką jeszcze starają się o dziecko wszelkimi sposobami. Wszelkimi. Miej to na uwadze. Nie wiem jak po 40stce bo takich pań nie znam, ale tuż koło 40 potrafią mówić w kółko że "muszę znaleźć kogoś kto mi zrobi dziecko". 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O patrz. Ja też u chrześniaka byłem wczoraj i też z japą uśmiechniętą jak z USA.

 

Jeśli chcieliście mieć dzieci/dziecko i nie wyszło, to bardzo Wam współczuje. Wydaje mi się, że łatwiej ten stan zaakceptujesz i przejdziesz z nim do porządku dziennego. Gorzej z małżonką. Pewnych programów z głowy nie wywali.

Edytowane przez Jan III Wspaniały
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem dla kobiety nigdy to nie jest sprawa zamknięta. Może odpuścić wiele innych rzeczy ale nie to. Jeśli będzie istnieć choć cień nadziei na posiadanie dziecka to będzie o tym myśleć. 

 

Być może jakby tak policzył ile czasu myślała o dziecku to wyszły by z tego długie miesiące.

 

Sprawa bezpłodności jest mi znana. Sam tego doświadczyłem, mam znajomych co również się długi starali o dziecko. 

 

Mi się w końcu udało, znajomej też. Drugiej znajomej nie. Pamiętam, że leczyła się do 42-43 roku i w końcu dała spokój. Podróżuje teraz - takie hobby. 

 

We wszystkich tych przypadkach schemat jest ten sam - mężczyzna nie stawia posiadania dziecka jako priorytet. Dla mojej żony albo tych znajomych to było być albo nie być. 

 

Tak więc nie zdziw się, że wkrótce rozpocznie temat adopcji. 

 

Ps. Dwóch moich kolegów z pracy właśnie kończy długi proces adopcyjny. Jeden już ma dziecko w domu, drugi będzie miał lada dzień. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z przedmówcami, również znam Panie które zbliżając się do magicznej granicy 40 lat rozpaczliwi pragną mieć potomstwo. Myślę że musicie po prostu o tym porozmawiać, o Jej oczekiwania i myślach jak i o Twoich. Żeby nie było sam jestem ojcem i narodziny córki to faktycznie był jeden z najszczęśliwszych  momentów mojego życia :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, Imiennik napisał:

Ostatni gwizdek przez menopauzą? Pilnuj gumek jak chcesz ten status zachować.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio używałem gumek :) Wiesz, tyle lat seksu bez zabezpieczenia i bez efektu, więc raczej odpowiedź jest klarowna. Żona IMO raczej nie może mieć dzieci. Jak już pisałem parę razy, przebadałem się na wszystkie strony w dwóch klinikach w swoim czasie. Jej siłą na badania nie zaciągnę. Jest dorosła. Jeżeli ich unikała (nie wiem jak teraz), to wie, z czym to się wiąże. Po prostu za późno.

Edytowane przez Obliteraror
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Obliteraror napisał:

Żałujesz? - słyszę z fotela obok. Zerkam obok i pytam - czego żałuję?

Braku dzieci - słyszę.

Zagajenie, projekcja - pani sama żałuje, ale nie powie wprost.

 

Godzinę temu, Obliteraror napisał:

Odbijam pytanie - a Ty, matką? Zapada cisza, tym razem jeszcze dłuższa.

Zyskales na czasie kilka sekund żeby przemyśleć temat. 

Pani oczywiście że żałuje, pali ją to od środka codziennie.

 

Godzinę temu, Obliteraror napisał:

Jestem zdziwiony, bo temat własnych dzieci w naszych rozmowach nie pojawiał się już od dawna. Sądziłem, że

@Obliterarormocno mnie teraz zaskoczyłeś na temat Waszej komunikacji z żoną.

 

W temacie "Jak by to było z inną" rozkminialiśmy trudną sprawę, ale jedno było dla mnie jasne: po tylu latach rozmawiacie ze sobą o wszystkim i otwarcie.

 

A tutaj jesteś "zdziwiony" bo "temat się nie pojawiał". To gadacie ze sobą czy się tylko domyślacie?

 

Godzinę temu, Obliteraror napisał:

Widzę po niej, że chodzi jej to cały czas po głowie, chociaż nie przyznaje wprost

Wiadomo.

 

Godzinę temu, Obliteraror napisał:

Ale jak kogoś znasz tyle lat, to pewne rzeczy widać jak na dłoni

No to widziałeś to już zapewne parę lat temu.

 

Godzinę temu, Obliteraror napisał:

Nikt przecież nie powiedział, że każdy musi mieć dzieci

Z moich obserwacji, mogę się mylić:

Kobieta zawsze, podświadomie chce urodzić dziecko i kropka. Gdzieś tam w środku głęboko, nawet jeśli przez lata krzyczy że nie chce, a jak nie może fizjologicznie to jest jej przykro, czuje się niespełniona.

 

@Obliterarorja obserwuję Twoje tematy i Ci kibicuję, napisałem tutaj ostro bo inaczej wyobrażałem sobie Waszą komunikację. Bardziej skuteczną, że naprawdę macie na bieżąco tematy obgadane.

 

A tutaj fik! niedopowiedzenie w kardynalnej kwestii.

 

Porozmawiasz z nią otwarcie CO ją dokładnie trapi?

1 godzinę temu, Obliteraror napisał:

Zastanawiam się, czemu akurat teraz i jak diabeł z pudełka wrócił ten temat?

Spytaj żony. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, RealLife napisał:

Moim zdaniem dla kobiety nigdy to nie jest sprawa zamknięta. Może odpuścić wiele innych rzeczy ale nie to. Jeśli będzie istnieć choć cień nadziei na posiadanie dziecka to będzie o tym myśleć. 

Zgadzam się, jednakże gdyby tak było w moim przypadku, żona by się już dawno przebadała i podjęła leczenie. Więc - albo to zrobiła i wynik był taki, jaki się spodziewam i nie pochwaliła mi się, albo nie zrobiła tego, bo się tego wyniku obawia. Oba podejścia są dla mnie dziwne. Adopcja nie wchodzi w grę, gdyż na nią się nie zgodzę.

 

@Imbryk, tak, ale nie tyle niedopowiedzenie, co po prostu temat długi czas zupełnie nie wracał, gdy już dawno sobie go przegadaliśmy i przeszliśmy (jak sądziłem) nad nim do porządku dziennego, żyjąc dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym nie dramatyzował i nie jechał po kobicie. Mimo kodeksów, trzymanych tzw. ram i innych racjonalizacji jesteśmy ludźmi, mamy chwilę słabości, refleksji, zadumy nad życiem. Kobiety jako istoty bardziej emocjonalne - jeszcze bardziej. Chłop pojechał, pobawił się, morda uhahana, krótka piłka. Kobieta już snuje, już marzy, wyobraźnia się uruchamia ? Czy to z gruntu złe? A czy to źle, że pies szczeka, a po alkoholu często łeb napizdża?

 

Nie powinniśmy tu na forum popadać w skrajność i najdrobniejszych kobiecych zachowań uznawać od razu za negatywne. Ot kobieca natura. Trzymać puls, temat newralgiczny.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Małżeństwo jest na imprezie u znajomych. Jest kilka par, w tym jedna dzierlatka się wyróżnia. 

jak widzi facet: kurła, fajne cycki

Jak widzi kobieta:

hmm ma zrobione cycki

No ale ma więcej kasy

I do tego nie pracuje

Jej chłop wszystko zapewnia

Jak ja bym siedziała.w domu i miała więcej kasy i czasu też bym sobie poprawiła cycki

 

Zaraz, kurwa, mam męża przegrywa ???

 

? Sorry, nie mogłem się powstrzymać, ale to "przypowieść" na kobiece rozkminy wynikające z obserwacji

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, balin napisał:

Żony ciągle bardzo dokładnie obserwują swoich mężów. Kurła jak roboty. 

Nie tylko żony ja mam dobry kontakt z dziećmi praktycznie każde dziecko mnie lubi każda koleżanka która ma dziecko a widziała jego kontakt z moja osobą mówi że powinienem mieć dziecko bo mam super kontakt. A mi to ryba moje szczęście nie jest warunkowane posiadaniem dziecka czy żony kobiety itp. to tylko dodatki które nie determinuj tego czy postrzegam siebie za szczęśliwego człowieka czy nie. Podejrzewam  że kolegi żona ma mocny kryzys poczucia wartości odzywa się program społeczny kobieta musi mieć dziecko lub jest ułomna - nie używał bym tego sformułowania przy żonie kobiecie bo odbierze że jest nie ważne co potem powiesz. Dochodzi jeszcze biologiczne uwarunkowanie - instynkt macierzyński.  Kobiety sobie kiepsko radzą z samoocena  wystarczy zobaczyć czego ich uczą od małego jesteś nie najładniejsza oszukuj innych i siebie nie ma tu akceptacji a manipulacja zaczynają od siebie  i potem innych - makijaż, ubrani modelujące, botoksy ,kwasy hialuronowe, cycki na zamówienie, retusze zdjęć. Krótko mówiąc poznając kobietę w 95% przypadków ma wyprany mózg w jakimś stopniu.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spodziewaj się, że temat w najbliższym czasie wróci kilkakrotnie. Jeśli będzie mieć zbyt duże parcie na dziecko to cię złapie i nie będziesz wiedział kiedy. Znam gościa który utrzymuje, że nigdy w życiu nie wsadził pani z którą ma dziecko, za to zabawy oralne miały miejsce 2x.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Obliteraror napisał:

Żona IMO raczej nie może mieć dzieci.

To nie jest do końca tak - Wy razem możecie nie móc mieć wspólnych dzieci, choć z innymi partnerami to całkiem możliwe. Zresztą z tym wiąże się pewna anegdota. Otóż nie mam pojęcia jakim babskim cudem (żartuję, oczywiście, że mam) ginekolożka Blondi założyła jako oczywistą oczywistość, że powinniśmy mieć dzieci i się o nie na pewno staramy, skoro Blondi tak regularnie ją odwiedza a tu jakoś potomstwa niet. Blondi zwyczajnie pilnuje wielu tematów zdrowotnych i ot - cały mistycyzm. I któregoś razu, owa ginekolożka, wówczas jeszcze jędrna i świeżutka blondyna z długą kitką (w try miga przepoczwarzyła się na fastfoodach i ciągłej praco-karierze w popcorn), bierze mnie niby na "poważną rozmowę" w ramach której pada "bo wie pan, np. ze mną mógłby pan mieć dzieci a z Blondi nie i tak bywa". Pewnie było widać jak mi uszami dym leci, bo gotowałem się ze śmiechu.

 

Nie wiem, trochę w nieokreślony sposób, ale miałem takie przeczucie, że jeszcze odbije się jakąś czkawką Twój "eksperyment Klaudiusz". Ale może to nie to.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Obliteraror przy takich poważnych tematach pojawiających się nagle, możesz się spodziewać grubych akcji w związku.

 

1 Jeśli faktycznie małżonka nie może mieć dzieci z przyczyn zdrowotnych zaczną się stany depresyjne, odreagowywanie na tobie, być może parcie na adopcję.

 

2 Jeśli może mieć dzieci, to spodziewaj się tego, że "przypadkiem" zajdzie w ciąże i szantażu, że jak ty nie chcesz to ona wychowa sama.

 

3 Jeśli nie może mieć dziecka z tobą, to kobiety znają dwa rozwiązania, albo zostaniesz wymieniony na inny model, albo kukułcze jajo. 

 

Niestety tak to działa, kobiety są emocjonalne i niesłowne, jeśli ona żałuje że nie ma dziecka, to tak naprawdę ona CHCE MIEĆ DZIECKO i doprowadzi do tego każdym możliwym sposobem. 

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Mosze Red napisał:

tak to działa, kobiety są emocjonalne i niesłowne,

Bo słowa kobiety nie są same w sobie informacją z opisem stanu, tylko manipulacją. Informację można co najwyżej z ich pomocą wydestylować. Dlatego w propozycje "szczerej rozmowy" bym raczej nie dowierzał.

  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mosze Red @Rnext @Obliteraror zakładając, że "uda" Wam się nie mieć potomstwa. Co zrobicie z wypracowanym majątkiem? Mnie dzieciaki też raczej nie dotyczą (czasem chciałbym). Finasowo, jestem mały Grzesio z piaskownicy do was.

 

 

To moje pytanie już jakoś chodzi za mną, trochę. 

1 minutę temu, Rnext napisał:

wydestylować

Piękne słowo. ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zuckerfrei mam  sporą rodzinę, są w niej ludzie, których lubię, na dodatek tacy, którzy kasy nie przepuszczą, a pomnożą. Część pewnie pójdzie na jakieś cele społeczne/ działalność charytatywną, być może jakiś fundusz stypendialny dla zdolnej młodzieży ale na pewno nie w oparciu o prawo polskie. 

 

Zresztą mój testament nie będzie w oparciu o prawo polskie, bo miejscem mojej stałej rezydencji jako emeryta Polska nie będzie. Nie chce mi się rozpisywać ale polskie prawo stanowiące pokłosie prawa z okresu PRL nie pozwala na swobodne dysponowanie własnym majątkiem w testamencie, a mi się to nie podoba.

 

Gdybym jednak miał dziecko lub dzieci to wszystko zależy od tego czy byłoby to dziecko z wyboru czy np. z wpadki. 

 

Niektórym może się to co napiszę nie spodobać ale jak dla mnie MOJE dziecko (takie, które będę uznawał za swoje) musi mieć dwie nazwijmy to nieładnie właściwości:

 

1 Musi być moje w sensie biologicznym/ genetycznym.

 

2 Musi być wychowane przeze mnie gdzie będę mógł temu dziecku przekazać wartości, jakie chciałbym przekazać swojemu potomstwu.

 

Więc tylko "owoc moich lędźwi" wychowany przeze mnie byłby dla mnie MOIM DZIECKIEM. 

 

Gdyby dziecko pojawiło się "przypadkowo" w wyniku wpadki z jakąś randomową Karyną, a ja doświadczyłbym prób ograbienia jak np. niektóre zamożne osoby, ewakuował bym się do kraju, w którym nie musiał bym płacić zawyżonych alimentów, oczywiście dalej łożył bym na to dziecko ale jedynie kwoty, które uznałbym za potrzebne i racjonalne. 

 

To samo stałoby się gdyby Karynka stosowała alienację rodzicielską, pewnie przez kilka miesięcy podejmował bym próby zmienienia tego stanu rzeczy, a później przestałbym się o to starać.  Łożył bym według uzasadnionych potrzeb na dziecko, ale nie uważałbym go za swoje ponieważ nie brał bym udziału w procesie wychowawczym.

 

Reasumując sam fakt, że tatuś spuścił się w Karynę nie czynił by z owocu owego spuszczenia małego Rotholtza (tak wiem  pewnie poleje się fala hejtu, ale lata mi to koło pióra).

 

Jak już wspomniałem mój testament nie będzie sporządzony w Polsce i nie będzie opierał się o prawo polskie, tylko kraju, w którym będę rezydował. Takie dziecko, którego bym nie wychowywał zostałoby wykluczone z testamentu lub partycypowało w korzyściach wynikających z mojego zejścia w mocno ograniczonym zakresie. 

 

Sprawdził bym bardzo dokładnie potomka, w którego wychowaniu i ukształtowaniu nie brałem udziału jeśli wyrósł by na przyzwoitą osobę, w miarę ogarniętą życiowo, pewnie coś bym zostawił jednakże nie figurował by taki potomek jako główny spadkobierca. 

 

Jeśli potomek byłby kompletnie ujmijmy to dyplomatycznie "nieudany" nie dostał by nic.

 

Jeśli miałbym dziecko z wyboru natomiast, które bym wychowywał ale coś by nie wyszło np. wyrósł by utracjusz, narkoman, hazardzista czy inna patologia też bym wydziedziczył bez cienia skrupułów. 

 

 

  • Like 3
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.