Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 02.03.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. W dzisiejszych czasach atencja = pieniądze (youtube, twitch, wpływy z reklam i kasa od sponsorów). Kobieta z ładnym ryjcem automatycznie staje się bogata, jeśli tylko zechce poświęcić trochę czasu na naukę obróbki filmów oraz promocję (o co nietrudno, spermiarze załatwiają sprawę). Ja się na to nie godzę, więc nie oglądam contentu ładnych kobiet z zasady. Nie będę nikomu fundował wygodnego życia za paplanie do mikrofonu. Kropka. Wiem, że nic to nie zmieni, bo spermiarze będą milionami spermić do tego, ale ja nie zamierzam. Be the change you want to see in the world.
    9 punktów
  2. Elunia Users, Z pozycji specjalisty - praktyka i teoretyka wypowiem się na temat fobii społecznej i tego jak należy lub można z tym walczyć. Jak zwykle u mnie - podstawa naukowa i własne doświadczenia. A ze względu na powagę tematu - wyjątkowo daruje sobie wstawki o chadach (korelacja między kształtem szczęki a fobią). "Sytuacją" będę tu określał wszystkie wizyty w urzędach, u lekarza, w sklepie, przyjęcia itd... Fobia społeczna – zaburzenie lękowe z grupy zaburzeń nerwicowych, często mylone z nadmierną nieśmiałością, w którym chory odczuwa lęk wobec wszystkich lub niektórych sytuacji społecznych. Lęk dotyczący kontaktów z innymi ludźmi powoduje znaczne ograniczenia życiowe u osób z tym zaburzeniem. Jako przyczyny tego zaburzenia podaje się czynniki genetyczne, psychologiczne, społeczno-kulturowe i neurobiologiczne. Najbardziej typowymi objawami fobii społecznej są uporczywy lęk (obawa przed nienormalnym zachowaniem się wśród ludzi, ośmieszeniem lub kompromitacją), czerwienienie się, drżenie rąk i mięśni, przyspieszone bicie serca, nadpotliwość, duszności. Prowadzi ona zwykle do znacznego wycofania z relacji społecznych. Osoby cierpiące na fobię społeczną: unikają wystąpień publicznych unikają jedzenia i picia w miejscach publicznych nie odzywają się w obecności innych unikają rozmów, zwłaszcza z osobami, które są dla nich autorytetem nie mogą pracować, gdy ktoś na nie patrzy prowadzą najczęściej samotniczy tryb życia Wiele codziennych spraw (załatwienie czegokolwiek w urzędzie czy banku, wizyta u lekarza, zakupy w sklepie innym niż samoobsługowy, umówienie się z kimś) jest dla osób cierpiących na fobię społeczną prawdziwą torturą. W momencie, gdy człowiek dotknięty tym zaburzeniem jest narażony na ekspozycję społeczną, mogą u niego wystąpić następujące objawy somatyczne: czerwienienie się, przyspieszenie bicia serca, kołatanie serca, drżenie rąk i mięśni (np. łydek), nadmierna potliwość, duszność, nudności, szumienie w uszach, zaburzenia mowy (np. drżenie głosu), u niektórych osób: łzawienie, zawroty głowy. MÓJ PRZYPADEK: Kilka przykładów ode mnie. Zwykłe czynności dla innych, dla mnie horror: Zależnie od konkretnej sytuacji pojawiają się różne objawy - najlepszy przykład to codziennie rzyganie przed szkołą. Przed napisaniem tematu byłem u dentysty - w poczekalni 2 młode kobiety, małe dziecko, starsza kobieta - efekt? Problemy z oddychaniem, drgawki w rękach i nogach wymieszany z niemiłosiernym wkur..em przez bawiącego się bachora. Praca - znany jestem z tego, że się właściwie wcale nie odzywam/łem. Rozmowa z kimś gdy inni słuchają - no to w pracy najczęściej. Unikam takich sytuacji i rzadko się zdarzają bo się jąkam czy coś. Wyjście do sklepu - do niedawna zajmowało to bardzo dużo czasu. Pół godziny, godzina aby wyjść do sklepu który jest minutę od domu. Sam pobyt w sklepie - horror a zwłaszcza stanie w kolejce. Momentalnie czerwona twarz, kłucie, szczypanie, pieczenie w całym ciele. Komunikacja miejska - spojrzenia ludzi wystarczą żebym się albo zrobił sztywny i czerwony albo nerwowo dygotał patrząc w okno przez 40min jazdy. Śmiech nieznajomych - większość takich przypadków to naśmiewanie się z wiadomo kogo. I WIELE więcej ale nie napisze - wystarczy już śmiechu. Tak - to jest śmieszne dla większości tutaj bo dla nich całkowicie normalna sytuacja dla flepów jest nie do przejścia. Po opuszczeniu sytuacji - natychmiastowa ulga, czasami euforia. Efekt - unikanie sytuacji wywołujących stres przez co ciężej z tego wyjść co kończy się kolejnymi problemami - wagary, pisma z urzędu, że czegoś się nie załatwiło, problemy w robocie i jeszcze większy stres kiedy musi dojść do jakiejś sytuacji. Niedawno do roboty wrócił mój kolega z którym nie widziałem się z pół roku. Pokazał innym pracownikom zdjęcia i filmy z party na którym była większość pracowników. Główna gwiazda przyjęcia - moja osoba. Alkohol wyeliminował wszystkie lęki(?). Jeden z obecnych wtedy pracowników powiedział "wtedy byłeś... byłeś..." ktoś przerwał czymś ale się domyśliłem o co chodzi i każdy o tym wiedział. Zachowywałem się normalnie w porównaniu do codziennego zachowania w robocie gdzie przez cały dzień potrafię się np tylko przywitać. I tu się sytuacja zmieniła. Piszę to w poniedziałek - to co wyżej miało miejsce może w poprzedni poniedziałek. Od tamtego czasu pare razy zaczynałem rozmowę, normalnie se beke robie tak samo jak podczas przyjęcia. Wszystko jest jak powinno. Żarty, śmiech, na luzie. Wcześniej coś próbowałem - po psychiatryku i terapii które jedynie trochę złagodziły stres w określonych sytuacjach (np. dużo ludzi, małe pomieszczenie) ale średnio mi wychodziło. Ciężko powiedzieć co się zmieniło, że z kolegami z roboty mogę spokojnie rozmawiać. Zresztą do sklepu od jakiegoś czasu też chodzę częściej - bo na luzie. Ale nadal jest pełno sytuacji bez zmian. Gdzie reakcje są odgórne i "moja opinia" czy moje "chce" nie ma znaczenia. Tak - zdarzały się (często) i zdarzają (sporadycznie) czynności których świadomie nie chce wykonywać a "wykonują się same". W dokładnie tym samym czasie, reakcje złożone (wiele czynności) i świadome "chce" się rozdzielają. Przykładowo - chcę iść prosto ale idzie grupa ludzi więc skręcam w lewo wiedząc, że zaraz będzie problem "wrócić na trasę" i nadal chciałbym iść prosto ale jak już skręciłem w lewo to potem w losowe miejsce cały czas chcąc świadomie robić coś innego. Chyba ciężko wytłumaczyć bym wiedział, że dobrze to opisałem. RESZTA PRZYPADKÓW(?): Tu ciężko mi się wypowiedzieć - są takie przypadki na forum? To co opisuje to cechy introwertyków - najsłabszych jednostek w społeczeństwie. Wg mnie wszystko wynika ze świadomości bycia zerem i braku umiejętności / możliwości ukrycia tego w jakiś sposób. A o ukrywaniu będzie teraz: JAK SOBIE RADZIĆ: Nie piszę o leczeniu bo o tym jest na wikipedii - kto chce to doczyta. Żeby dostać leki to trzeba iść do lekarza, chodzić na terapie. Jak ktoś ma fobie społeczną to nie pójdzie do psychola. Jeśli ktoś nie chce być bezpośrednio narażony na sytuacje to musi przez nie przejść pośrednio, proste i logiczne. W praktyce - wykonalne i dodatkowo ułatwione przez plandemię. Maska i okulary to podstawa. Takie odbijające światło przez które nie widać oczu będą idealne. Dzięki temu siedząc w poczekalni u dentysty można się lekko rozejrzeć kto jest w pobliżu i co robi, czy się nie patrzy, nie śmieje itd... Ja dodatkowo staram się nosić czapkę i kaptur jeśli warunki na to pozwalają. Dodatkowo jakiekolwiek, jak najdroższe części garderoby i dodatki (zegarki, złoto) - zdecydowanie zwiększa pewność siebie, pomaga się wyluzować. Im trudniejsza jest sytuacja tym więcej tego będzie potrzeba. Mi osobiście powiedzmy w miarę drogi zegarek pozwolił bez dużego stresu wyjść do fryzjera i sklepu. Lifehack który odkryłem pare miesięcy temu - noszenie aparatu. Oprócz tego, że po prostu lubie robić zdjęcia to obiektyw ma dwie kluczowe cechy: Zwiększa mobilność - osoby z fobią społeczną będą wiedziały co się dzieje jak na skrzyżowaniu trzeba iść prosto a przypadkiem stanęło się na lewym przejściu. Dzięki temu można po prostu "cyknąć fote" (że niby stanęło się tam dla zdjęcia) a potem pójść tam gdzie się chce. Można udawać turystę który nie zna miasta. Bez problemu można zawrócić idąc wzdłuż chodnika gdy GPS w telefonie pokaże, że się pomylił. Nie trzeba stosować triku z telefonem (udawać, że się rozmawia z kimś kto czeka) który jest problematyczny bo trzeba rozmawiać w obecności innych (jeden z największych problemów dla mnie). Pozwala przejść / stanąć obok ludzi - czasem z jakiegoś powodu chce się stanąć obok jakichś ludzi czy przejść obok grupy normików czy jakichś kobiet. Obiektyw oddziela spojrzenia "fotografa" i osób postronnych. Ciężko wytłumaczyć. Mi bardzo pomaga. Spacery w losowe miejsca - dla mnie pojechanie do jakiegoś parku który jest blisko, innego sklepu, części miasta w której nie byłem to wielkie wydarzenie. Pomaga bardzo dużo i jest to przemyślane pod względem taktycznym: Nowe miejsce, dużo ludzi = narażenie się na stres. W kontrze do tego jest spora przestrzeń = można odejść od ludzi, stres opadnie. A jak nie można to nadal jest się częściowo niewidocznym dzięki okularom i masce. W wersji dla bogatszych (wydatek aż kilkaset zł) wizjer aparatu oddziela od ludzi jeszcze bardziej. To tak jakby się ich oglądało na YT. Fakt - niektórzy się spojrzą a wtedy bicie serca przyśpiesza. Na to sposobu jeszcze nie mam... Noże, kastety (wbudowane w rękawice są legalne) - tu chyba nie muszę nic tłumaczyć. Nóż w kieszeni zdecydowanie zmniejsza obawy przed konfrontacją z ludźmi. A gaz jest dla kobiet i rurkowców - tego nie noście. Chyba starczy chociaż wątek ledwo ruszony.
    8 punktów
  3. Witamy w świecie nie ubarwionym propagandą odnośnie tego, że to jakaś mniejszość kobiet jest prostych, puszczalskich i to są "gorszej jakości", a reszta jest kochająca, wierna, troskliwa itd.. Rzeczywistość wygląda tak, że ogromna ilość młodych lasek to zwykły ściek do ruchania i przy odpowiednim kolesiu są kurwa prostsze niż nauczenie się działań na ułamkach. I to nie jest mniejszość jak mówią naiwniacy, ale ogromna większość. Głęboko współczuję naiwniakom chcącym robić związki z "innymi" kobietami, zakładać małżeństwa bo trafili na wyjątkową istotę czy inne bzdurki, kiedy ktoś wiedzący jak wygląda rzeczywistość, ogarnia sobie dwie kobiety jednocześnie albo więcej (chociażby na zapas) i ma spokój. A tutaj nadal niektórzy piszą posty, że chcą kupić z bardzo ograniczonymi kosztami "cipkowóz", bo mają oprogramowanie beta-niewolnika, który uważa, że musi księżniczkę wozić i jej usługiwać, to wtedy coś będzie z życia miał, a ona spojrzy na niego łaskawym wzrokiem. A takim gościom w głowie się może nie mieścić, to że ktoś ją miał w cenie jednego drinka. Czasem może nawet wielokrotnie. Dramat.
    8 punktów
  4. Poznaj niektóre zasady gry - Okiem kobiety Zapraszam do oglądania Właściciel kanału robi kolejny raz dobrą robotę
    7 punktów
  5. @Analconda dzięki za założenie tego tematu. Sam zmagałem się z fobią społeczną i to w mocnym wydaniu, wszystko zaczęło się w gimnazjum, spory w tym udział miała moja rodzina, która się mną nie interesowała, po zawaleniu szkoły i siedzeniu przez kilka lat w domu właściwie bez przerwy chciałem już coś zmienić. Gdy miałem 19 lat zapisałem się na kurs prawa jazdy, samo zadzwonienie do instruktora było czymś wielkim, do dziś pamiętam swój drżący głos, myślałem że zejdę na zawał... Tak, wiem to się wydaje śmieszne, ale jeśli masz fobię społeczną, to nie jest ci do śmiechu. Później były jazdy, lekcje teorii, czyli przebywanie wśród ludzi. Wiecie co? Było w cholerę ciężko, szczególnie PRZED, nie mogłem spać na samą myśl, że jutro mam jazdę, serce waliło mi tak, że myślałem że zaraz padnę. Ale... Gdy już było PO, gdy wracałem do domu, to była ogromna radość, chyba nigdy się tak dobrze nie czułem jak wtedy. Euforia. Później gdy już miałem własne auto, robiłem kolejne kroczki typu wyjście do sklepu, do fryzjera (wcześniej strzygłem się sam jakby co), zwykłe przejście się ulicą. Zacząłem chodzić również do psychologa i szybko zrozumiałem jak ważne jest wsparcie drugiej osoby, nawet jeśli za pieniądze. Później były pierwsze interakcje z płcią przeciwną i znalezienie pracy, która, jak wcześniej kurs prawka, dała mi kolejnego potężnego kopa. Gdy wprowadzili pandemię, to również mnie się oberwało w pracy, przez kilka miesięcy praca z domu, przynajmniej w teorii, bo w praktyce to nic nie robiłem. Efekt? Fobia zaczęła powracać. Podsumowując, nie ma innego sposobu na pozbycie się fobii niż konfrontacja z czynnikiem powodującym lęk. Można się "wzmacniać" lekami, ale one same nie pomogą jeśli nie wyjdziesz z domu do ludzi.
    5 punktów
  6. Pochwała pozorów. Udawanie, ze się jest szczęśliwym. Szukanie szczęścia poza sobą. Czemu to zawsze musi być w odniesieniu do kogoś? Do tego ta pani ma jakąś nadmierną ruchliwość.
    5 punktów
  7. Będzie to kolejna z wielu historii o tym, jak ogromny wpływ na nasze dorosłe życie ma dzieciństwo i nieobecność któregoś z rodziców. Niby zawsze byłem świadomy tych procesów, ale dopiero jakiś czas temu poukładałem puzzle w bardziej sensowną całość. Fakty: 1. W moim życiu w zasadzie nigdy nie było ojca – rodzice rozwiedli się jak miałem kilka miesięcy, prawdopodobnie mój stary zdradzał matkę od dłuższego czasu. Byłem ich jedynym dzieckiem, po rozwodzie mama postanowiła skupić się na wychowywaniu mnie i (nieco mniej) na karierze zawodowej, olewając równo sprawy damsko-męskie. Całkowicie z wyboru, gdyż była jeszcze przed <ścianą>, mogłaby spokojnie ogarnąć życie na nowo. 2. Tak więc chcąc nie chcąc stałem się typowym maminsynkiem, a na poziomie materialnym nigdy niczego mi nie brakowało, nawet w trudniejszych okresach (czasami się nie przelewało, delikatnie mówiąc). Do pewnego momentu ojciec spotykał się ze mną raz w tygodniu, lecz traktował to bardzo zadaniowo. Kino/basen/park rozrywki, mcdonald/pizza i elo. Jako małemu gówniakowi pasowało mi bardzo to bo była jakaś tam rozrywka no i kupował mi czasem zabawki. Jak trochę dorosłem i przewartościowały mi się trochę potrzeby to kontakty stały się coraz bardziej epizodyczne, nie byliśmy w stanie się dogadać. Często wyglądało to tak że zostawiał mnie pod opieką kogoś innego a sam zajmował się czymś innym – mniejsza o to czym, po prostu nie poświęcał mi uwagi która była potrzebna z uwagi na wkroczenie w wiek nastoletni. Ostatni raz widziałem ojca w wieku 13 lat. 3. Najbliższymi mi osobami byli: mama, babcia i dziadek – to właśnie od niego odebrałem jakąś namiastkę męskiego, mocno staroświeckiego wychowania, aczkolwiek za wiele to nie dało. Dziadek niestety trochę pasował do popularnego archetypu providera. Ciężko pracujący człowiek z wartościami, całkowicie oddany swojej żonie. Problem w tym, że babcia jest osobą zupełnie toksyczną, wykończyła go nerwowo przez te wszystkie lata. Z dziadkami od strony ojca kontaktu nie utrzymuję – nie znoszę ich. Wiem tylko tyle, że tam z kolei babcia zdradzała dziadka, on ją też przez jakiś czas ale potem pogodził się z byciem rogaczem i providerem. Generalnie rodzina bez jakiejś ostrej patologii, ale jak się człowiek zastanowi głębiej to nie było przesadnie kolorowo. 4. W tamtym czasie byłem jedynym dzieckiem w kręgu najbliższej rodziny, nie miałem rodzeństwa ani kuzynostwa do zabawy – byłem więc trochę taką maskotką rodziny, otaczali mnie praktycznie sami dorośli. Byłem dzieckiem uznawanym za tyleż zdolne, co dziwne. Nie kumałem rówieśników przez bardzo długi czas, ale o tym za chwilę. Po faktach (starałem się streszczać jak mogłem) czas na konsekwencje – z czym musiałem/muszę się zmagać? Wnioski te są owocami przemyśleń z ostatniego roku (lub nieco dalej). Kropki łączyłem już wcześniej, lecz dopiero niedawno zrozumiałem jakby więcej. Przechodząc do rzeczy: 1. Zaburzenia samooceny/problemy z samooceną – część z Was na pewno wie jakie potrafią być nadopiekuńcze matki. Od małego było mi wpajane jaki to nie jestem zajebisty, czy to z wyglądu czy z charakteru. Nigdy tego do końca nie kupowałem, coś mi nie pasowało. Mocno zweryfikowały to wczesne doświadczenia z rówieśnikami, o czym napiszę w punkcie poniżej. Co do samooceny – do dziś są tu wahania. Czasami czuję, że mógłbym góry przenosić, a czasami pogrążam się w beznadziei. Czasami też coś pomiędzy. Moja samoocena ma tendencję wzrostową, jednak wciąż bywa niska. Jak na faceta mam też bardzo zmienne nastroje. 2. Nieśmiałość i (dawniej) brak umiejętności dostosowania się do rówieśników – wspominałem o braku innych dzieciaków w rodzinie i wychowywaniu się z dorosłymi – mogło to być pośrednią przyczyną braku porozumienia z rówieśnikami. Nie kumałem ich i uchodziłem za dziwaka. W szkole podstawowej bywałem obiektem drwin. Niestety nie potrafiłem się bronić, nikt mnie tego nie nauczył. Od gimnazjum miałem spokój, pewnie dlatego że podrosłem. Mniej więcej do połowy/końca liceum miałem poważne problemy z nieśmiałością – odczuwałem silną blokadę w kontaktach z otoczeniem, nie potrafiłem się za bardzo przełamać. Były to męki ponieważ nie jestem typowym introwertykiem, czułem się jak uwięziony w klatce. Mimo to miałem zawsze te 3-4 osoby, które wzbudzały zaufanie na tyle że otwierałem się przed nimi. Czasami byli to outsiderzy i inni dziwacy a czasami nawet ci bardziej otwarci i lubiani. Pod koniec liceum i na studiach sytuacja zaczęła się szybko zmieniać. W dobrą stronę. 3. Kontakty i relacje z kobietami – noo, temat rzeka. Spróbuję jakoś podzielić spacjami żeby nie było ciągłej ściany tekstu i wygodniej się czytało. Przez długi czas kompletnie nie uważałem się za osobę atrakcyjną. W dzieciństwie i wczesnej młodości miałem problemy z nadwagą. Nie wyglądałem może jak ludzik Michelin ale problem był (przynajmniej dla mnie) spory, nabawiłem się wielu kompleksów które miały kluczowy wpływ na moją późniejszą wybrakowaną samoocenę. Dopiero w liceum coś się ruszyło, wyrosłem, schudłem (nadwaga została ale lekka) i zorientowałem się że mogę się podobać dziewczynom. Sam interesowałem się nimi wcześniej, lecz nieśmiałość i kompleksy na punkcie wyglądu rujnowały wszystko jak leci. Zaliczyłem kilka białorycerskich prób, lecz o wszystkich chciałbym zapomnieć i czuję wstyd na samą myśl. Kompletnie nie umiałem w kobiety i nie miałem się na kim wzorować. Przed pierwszym związkiem zostałem odrzucony około 4-5 razy (wliczam tylko te kiedy cokolwiek tam próbowałem działać). W liceum zaangażowałem się w pierwszą relację – byłem zachwycony że ktoś zwrócił na mnie uwagę i że wgl mogę się komuś podobać i ktoś bardzo chcę ze mną być (inicjatywa wyszła od niej). Dziś, znając jako tako teorię smv dałbym jej 5/10. Niezbyt urodziwa, zupełnie przeciętna, no ale i tak wtedy byłem zachwycony. Na początku było super, pierwszy związek pierwsze randki, pierwsze seksy etc. Szybko jednak zorientowałem się, że dziewczyna mnie nie jara zupełnie a na dodatek ma tendencje do bycia toksyczną i próbuje zmieniać mnie na swoją modłę. Zakończyłem to dopiero po roku tylko dlatego że byłem pizdą, to powinno się skończyć po 2 miesiącach. Nie trzymałem ramy kompletnie, dałem wjechać sobie na głowę. Zostałem zdominowany. Relacje tą zakończyłem po części też ze względu na oznaki zainteresowania ze strony z innych dziewczyn i głosy typu „chyba to ona jego poderwała”, „powinieneś być z kimś na swoim poziomie atrakcyjności”. Z początku przelatywało mi to koło ucha ale po pewnym czasie kapnąłem się że coś może być na rzeczy. Nie mam pewności co do swojego smv (dawne kompleksy jeszcze trochę we mnie żyją) ale chyba nie jest źle, jestem bardzo (może nawet trochę za bardzo) wysoki i mordę mam raczej przystępną. Problemem jest sylwetka w stylu skinny fat (chociaż szerokie bary trochę rekompensują). Pozostałość po latach bycia kluchą. Przy dobrym ubiorze niewidoczna. Ostatnio ćwiczę – problem powoli, stopniowo zanika. Koniec wspomnianej wyżej relacji stanowił punkt zwrotny – uświadomiłem sobie, że nie jestem taki zły. Problem w tym, że dalej tkwiłem po uszy w białorycerskich, kukoldzkich klimatach. Często nie miałem jaj by pchnąć relację dalej, mimo wyraźnych oznak zainteresowania ze strony kobiet. Seryjnie marnowałem okazje. Coś tam próbowałem z tym robić ale strasznie się motałem z tym, byłem niepewny. Zdarzało się że kobiety (atrakcyjne najczęściej) same wychodziły mi naprzeciw i to ja byłem podrywany – to wcale nie taki fajne, przecież jako facet to ja wolałbym być zdobywcą. Od tamtej pory szło zdecydowanie lepiej, nauczyłem się jako tako korzystać ze swojego powodzenia, a nawet nabrałem jakiejś tam ogłady. Zacząłem też wybrzydzać – od zawsze mam dość nietypowy gust. Mam wrażenie, że seryjnie przyciągam do siebie mniej lub bardziej zaburzone dziewczyny. Mnie też do takich ciągnie – lubię odczuwać silne emocje, często mnie to zastanawia czemu tak jest. Póki co nie znam bezpośredniej odpowiedzi na to pytanie. Swoje robią pewnie środowiska w jakich się obracam, około-artystyczne. To właśnie związek z jedną z takich panien przetrawił mnie kompletnie. Roczny on and off, chyba najbardziej burzliwa relacja w moim życiu. Po rozstaniu zacząłem zgłębiać tematy i trafiłem w końcu na to forum, z czego się cieszę. Zrozumiałem większość popełnionych przez siebie błędów i zweryfikowałem kilka ideałów. Chwilę mi zajęło, ale to dopiero początek, bo przede mną ogrom pracy. Od końca tamtego związku minęło ok 1,5 roku, w międzyczasie coś tam się działo i zdobywałem kolejne doświadczenia, ale nie zdecydowałem się wejść w LTR. Od roku – z przerwą na wakacyjny odwilż i kilka randek – żyję trochę w monk mode (samorozwój) z którego mam zamiar wkrótce wyjść i zacząć znowu poznawać kobiety. Chyba nie wspominałem o wieku, a może to istotne – mam 23 lata, za kilka miesięcy dojdzie czwórka z tyłu. Trochę widziałem, poznałem ludzi z przeróżnych środowisk (bywam bardzo towarzyski i lubię poznawać nowych ludzi), ale dalej mi mało. Jestem głodny nowych doświadczeń. 4. Szeroko pojęte ogarnięcie życiowe, kwestie praktyczne – od kiedy pamiętam matka robiła wszystko za mnie. Świetne podstawy pod wychowanie faceta nieprzystosowanego do życia. Na szczęście zdołałem się jakoś z tego wyrwać i zawalczyć o więcej „autonomii”, uświadomić jej że to co robi jest złe. Nad swoim ogarnięciem pracuję cały czas i jest póki co dobrze. Mama zrozumiała kilka podstawowych rzeczy i zachowuje zdrowy dystans, nie wchodzi mi w drogę. Udało mi się tą relacje nieco uzdrowić, uczynić bardziej szczerą. Bo kogo jak kogo, ale rodzicielkę zdarzyło mi się wiele razy okłamać albo (delikatniejsze określenie) mówić to, co chce usłyszeć. Jest to bardzo trudna relacja z uwagi na ogromną różnicę charakterów. Myślę, że moja matka mnie do końca nie rozumie, lecz nic z tym już raczej nie zrobię, po prostu zaakceptowałem to. Zachowujemy dobre relacje i mieszkamy dalej razem, głównie z uwagi na korzystną sytuację – duży dom na obrzeżach miasta, połowa dla mnie, połowa dla mamy. Bez innych lokatorów. No i spoko okolica. Jak covidowa karuzela spierdolenia się unormuję to pomyślę na pewno o wyprowadzce. Zdarzało mi się w przeszłości pomieszkiwać u niektórych dziewczyn ale to przecież nie to samo. Małe podsumowanie: - brak męskiej ręki przy wychowaniu sprawił że przez lata czułem i czasami dalej się czuję zagubiony, zabrakło wzorców, - brak pewności siebie, nieśmiałość też z tego wynikają, - brak ręki do kobiet w związkach, zwłaszcza w dwóch dłuższych o których wspomniałem, niestety nie uniknąłem matrixowego oprogramowania a brak starego tylko mnie bardziej wypchnął w pole rażenia, - nadopiekuńczość matki w niczym tu nie pomagała, notorycznie pogarszała sytuację dopóki sam w końcu nie połączyłem kropek. - część problemów przewalczyłem, z częścią się dalej zmagam (np. nadmierna wrażliwość, zmienność nastrojów) Być może rozpisałem się za bardzo na temat, który został już dziesiątki razy przerobiony. Jeśli ktoś dotrwał do końca – dziękuję. A może są wśród Was osoby z podobnymi doświadczeniami? Dzięki za uwagę, SJ
    4 punkty
  8. Zakładam ten temat, aby dowiedzieć się od braci w jaki sposób pracują nad sobą. Aby wymiana nie przebiegała jednostronnie, też napiszę jak to wygląda u mnie. Bardzo lubię ekonomie myślenia i nie utrudnianie różnych spraw, dlatego w swoim przypadku każdą reakcję dzielę na cztery części: 1-2-3-4. 1- to co postrzegam 2- jak to oceniam 3- co czuję 4- jak działam Pod koniec dnia lub po jakiejś sytuacji, która była w jakiś sposób dla mnie niekomfortowa biorę kartkę papieru i wypisuje myśli, emocje i działania, które miałem w tamtej chwili. Później sprawdzam czy są zgodne z wartościami, które posiadam. Jeżeli nie są zgodne to tworze nowe myśli, emocje i działania będące spójne z moimi wartościami. Następnie siadam w ciszy, spowalniam oddech do kilku wydechów na minutę i wyobrażam sobie siebie z nowymi myślami, emocjami i działaniami w tamtej sytuacji oraz podobnych sytuacjach do tej jaka się wydarzyła. Z tego co zdążyłem zauważyć nie wszystko da się zwerbalizować, nie każda myśl ma swój odpowiednik w symbolach. W takich sytuacjach nie identyfikuje obecnych myśli tylko od razu tworzę nowe na których podstawie działam. Jednym z największych moich odkryć, które jest tak oczywiste, że aż czasami głupio o tym mówić jest to, że uczucie wynika z tego co dla mnie dana rzecz oznacza i czy tego chcę. Wiem, że sporo osób rozwija się tutaj z Hawkinsem i jestem ciekaw jak u was wygląda proces przemiany.
    4 punkty
  9. W tym przypadku to raczej nie byli białorycerze, tylko sfrustrowane patusy, szukające pretekstu by komuś przyjebać. Efekt byłby ten sam, gdyby zwrócił uwagę któremuś chłopu z tej trójki - z wydźwięku artykułu można domniemywać, że agresywni pasażerowie byli znajomymi. Mam nadzieję, że z nagraniem z monitoringu i zeznaniami świadków ich dojadą i nie skończy się na zawiasach. Oskarżona pewnie teraz zachowa się honorowo i będzie zwalać całą winę na swoich kompanów i ona jedyna może uniknąć odsiadki. Podobnie jak ta idiotka, która z czeczenami pojechała pobić typa i złamali mu szczękę - taka była harda, ale tylko do momentu usłyszeniu zarzutów, później rozpruła się jak stare getry. BTW za niecały miesiąc będzie wiadomo, jaki zapadł wyrok w tamtej sprawie.
    4 punkty
  10. Niczego nowego się nie dowiedziałem. Ogarnięty facet sam wyciągnie wnioski z obserwacji otoczenia. Pani ma taki niezbyt ciekawy głos/sposób mówienia. Najlepszy był fragment jak powiedziała że lubi miłych gości ale na imprezie zawsze na końcu rozmawiała z bad boyem Czaicie powiedziała "rozmawiała" ale wiemy o co chodziło.
    4 punkty
  11. Większość ludzi powinna rodzić się ze spadkiem po rodzinie. Umierać ze świadomością, że owoce swojej pracy przekazuje potomkom. Do tego potrzebne jest nienaruszalne prawo własności. Bez tego ludzie będą pracować tylko na to co potrzebują tu i teraz. Bogactwo krajów budowały dynastie, gdzie ludzie mieli poczucie że nie przyszli na świat goli i że mają komuś co zostawić. Czytałeś?
    4 punkty
  12. Ziomek dochody 25 k na łapę. Puściła się z dostawcą pizzy. #WyskoczDoTego
    4 punkty
  13. http://zakazany-humor.pl/wp-content/uploads/2016/10/Facet-jak-facet-ale-jaki....png
    4 punkty
  14. I znowu kooorwa atencja dla baby tylko dlatego, że nieźle wygląda. A potem płacz, że rynek matrymonialny w PL zj*bany na maksa. Sikanie do wspólnego basenu lvl hard
    4 punkty
  15. To wynika głównie z ciężkich doświadczeń. Jeżeli ktoś był gnojony na jakimś etapie życia przez ludzi to naturalne, że będzie odczuwał lęk przed nimi, ponieważ wszystko co się wydarzyło kiedyś będzie powracało w teraźniejszości. Największa beka z ludzi, którzy piszą weź się w garść, wyjdź do ludzi itd., ale to co się wtedy dzieje nie jest czymś nad czym można od tak zapanować. Lęk czasami jest tak ogromny, że można zemdleć, a somaty jak pocenie, drżenie rąk lub jąkanie skutecznie uniemożliwiają funkcjonowanie w społeczeństwie, a gdy ktoś się z tego śmieje lub lecą złośliwe komentarze to pogarsza jeszcze sprawę. Bardzo łatwo wtedy wpaść w używki bo one to lekko niwelują na krótką metę, ale później to już otwarta droga do alkoholizmu lub innego gówna. Taka osoba nie dość, że będzie się zmagała z lękiem to jeszcze alkoholem xD. Super pakiet. Ktoś taki musi się uczyć życia na nowo, wszystkiego praktycznie od początku, krok po kroku. Z doświadczenia powiem, że pierwszym krokiem jest akceptacja tego całego gówna, zmiana myślenia oraz działania i stopniowe narażanie na to czego boimy się najbardziej tzw. ekspozycja, pomimo bólu, który temu towarzyszy. Ludzie często piszą o jakiś wyborach, winią takie osoby za obecny stan itd., ale mało kto kuma, że w większości tworzą nas rzeczy, które nie zależą w ogóle od nas np. środowisko w którym żyjemy. Jeżeli ktoś był w szkole bity za każdym razem gdy chciał zabrać głos w jakiejś sprawie to po czasie na samą chęć zabrania głosu poczuje tak ogromny lęk przed uderzeniem, który z kolei skutecznie uniemożliwi mu odezwanie. Takie coś można rozłożyć na wiele sfer życia, jeżeli ktoś był często wyśmiewany przez kobiety to na sam ich widok po jakimś czasie będzie odczuwał lęk i będzie się zastanawiał skąd to gówno się bierze, a to jest wynik tego czego doświadczyliśmy kiedyś. Dlatego mam bekę jak ktoś mówi o jakichś wolnych wyborach, winie lub czymś innym. To nie my wybieramy co nam się przytrafia, a to nas w dużej mierze kształtuje. Co prawda możemy wybrać jak zareagujemy, ale nasza reakcja też w bardzo dużej mierze będzie wynikała z tego co nam się kiedyś przytrafiło. Nie zmierzam do fatalizmu, bo świat nie jest czarno-biały, ale chcę powiedzieć to wszystkim osobom, które mają takie problemy, aby się za to nie obwiniały, bo to nie ich wina, ale wzięły za to odpowiedzialność i spróbowały zmienić swój stan na tyle ile to możliwe. Wiem z czym się mierzysz bo też bardzo dobrze znam tego "demona", ale ten "demon" może dać wspaniały wgląd w wiele rzeczy.
    4 punkty
  16. Widzę @Analconda praca nad konkretami , dobry wpis 👍 Umiarkowane podejście do wychodzenia ze strefy komfortu pomaga, moim zdaniem chodzi tutaj o kwestię podniesienia wibracji (przynajmniej na poziom odwagi). Zdaję sobie sprawę, że największe nasilenie objawów zwykle jest powiązane ze słabszym mindsetem (praca na niższej wibracji). Nie tyle chodzi o świadomość, co jej wpływ na myśli i emocje. Masz taką świadomość -> obniżasz sobie wibrację -> zasilasz "moduł fobiospołeczny". Ludzie i tak mają wywalone zwykle kim jesteś, co robisz, co zrobiłeś. Mają to w dupie. Ale... jak moduł jest zasilony to pojawia się coś na kształt urojenia, że "ludzie myślą/obgadują". Wibracje lęku czy wstydu to dolny zakres niższych wibracji. Najlepsza "energia" do zasilania tego modułu. Wpływa na podświadomość, bo budujesz w swojej głowie wizerunek "bycia lepszym", tym samym podpinasz się pod atraktor "bogactwa", ale pozornie. Moim zdaniem to opcja prowizoryczna (bo blokujesz się w pewnym zakresie rozwojowym). Docelowo chodzi o to, aby się czuć dobrze sam ze sobą. Że np. jesteś ubrany odpowiednio dobrze, że dbasz o wygląd. Drogie akcesoria mogą robić za elementy wywierania wpływu i budowania zazdrości u innych (czyli średni zakres niższych wibracji). Zwróć uwagę na to, że koncentracja wciąż jest na innych ludziach - podświadome przejmowania się ich reakcjami. Czyli reagowanie jak "beta". Forma usprawiedliwiania swoich zachowań. Na tej zasadzie mógłbyś przywołać różne techniki pokazywane w filmach szpiegowskich - gdzie bohater stara się nie zwracać na siebie uwagi. Osoby z fobią właśnie tego pragną - nie zwracać na siebie uwagi, bo uwaga przy nieodpowiednio pracującym mindsecie wbija umysł na niskie wibracje (wstyd, lęk, apatia) i dość efektywnie zasila fobię. Możliwe, że w tym przypadku również mocno pomaga to, że idąc w losowe miejsca przełamujesz strefę komfortu, działasz wg wibracji odwagi. Tym samym podnosisz swoje wibracje na poziom dodatni, który nie daje energii modułowi fobii społecznej. Raczej do czasu, aż ich użyjesz. To już chyba lepiej jakiś paralizator, albo właśnie wspomniany gaz. Ale argument nie bezpodstawny - w/w wzmaga poczucie bezpieczeństwa, w jakimś stopniu wpływa na eliminację uczucia lęku. Np np. ja. U mnie najbardziej upierdliwym momentem fobii bywa moment, gdy czuję taką suchość w oczach, że aż łzawią. Wówczas mając poczucie co się dzieje automatycznie pojawia się dodatkowy stres - jak będzie to odebrane. W takich momentach pomaga wzbudzenie uważności - co się czuje (np. suchość) i świadomość (przekonanie się o czymś w rodzaju "ludzie mają gdzieś co się dzieje - nie jesteś w centrum uwagi") i zwrócenie swojej uwagi na inne rzeczy / odsunięcie od myślenia o sobie i swoich "problemach". Myślę, że początku tego były gdzieś w okolicach szkolnych(racja w tym co napisał @Ksanti - moduł fobii jest budowany od młodzieńczych lat, przez negatywne wzmocnienia). Do śmiechu może być tylko osobom, które nie doświadczyły czegoś w/w lub też pokonały to w jakiś łatwy sposób (zapewne znikomy procent). Śmiech będzie świadczył o niskim poziomie empatii, więc w sumie dobry znacznik co reprezentuje sobą dana osoba. To co zauważyłem, gdy stawałem się bardziej świadomy/uważny - im więcej pozytywnej wibracji / odwagi - tym bardziej wzrastają umiejętności "socjalizacji". Łatwiej jest zagadać i jest do tego większa chęć. Obserwując u siebie "chęć zagadania" np. jej niski poziom można łatwo dokonać pomiaru - w jakim stanie wibracji znajdujemy się. @Analconda Moim zdaniem tutaj warto skoncentrować się na celu, którym jest długofalowe podnoszenie wibracji. Sposoby, które podajesz to jakieś praktyczne działania, które w pewnych zakresach mogą wibracje podbijać, ale istotą jest praca nad własnym mindsetem tak, aby pracował w rejonie wyższych, a nie niższych wibracji. Poszerzanie wiedzy (Technika Uwalniania Hawkinsa, świadomość poziomów wibracji - to podstawy), medytacje i nauka uważności (ćwiczenia mindfulness) mogą być bardzo istotne w takich przypadkach i umożliwiać dynamiczne dobieranie odpowiednich działań, które będą skutkować wyższym stanem emocjonalnym i mniejszą podatnością na fobię. Ale też jest istotne zadbanie o siebie na różnych poziomach (sen, odżywianie, eliminacja stresu, relaks, odpowiednie kontakty społeczne). Pierwsza istotna rzecz to uznanie fobii jako elementu, który funkcjonuje. Nie udawanie czy wypieranie, że problemu nie ma. To z kolei może naprowadzić osobę do wizyty u psychologa czy psychiatry - do których udanie się też jest formą odwagi. Istotna rzecz: uważność i odrzucenie ignorancji. Druga rzecz to uznanie, że fobia nie jest po to, aby nas przygnieść - zrobić nam społeczne "kuku",ale zwrócić uwagę na coś, na co powinniśmy zwrócić. Coś jak błąd gdy podłączasz jakieś urządzenie do prądu, a ono nie działa. Lub gdy kompilujesz program i wywala błędy. To jest po prostu efekt. Informacja zwrotna. Kwestia - jak bardzo się tym przejmiesz - czy dotrzesz do końca "kłębka", czy też będziesz analizował i zastanawiał się "czemu coś nie działa". Jak jesteś naprawdę zorientowany na celu, to uznajesz "niedziałanie" za jakąś formę przeszkody do pokonania lub wyzwania. Wtedy nie generuje to takich emocji, gdy traktujesz coś jak duży problem. Tutaj istotna rzecz: przedłożenie działania ponad analizowanie. A w przypadku fobii problemem jest np. przypisywanie ludziom zbyt dużej wagi (tj. że myślą o nas negatywnie). To z kolei sprawia, jak wspomniałeś, iż im wyżej daną osobę widzisz (najwyżej: autorytet) tym mniejszą masz chęć zajmowania i pokazywania swojego stanowiska. Ważne pytanie, dlaczego? Co by się stało, gdyby zajęło się stanowisko, odpowiedziało niezgodnie z linią autoretetu (lub po prostu autorytet by to "zlał") - jakie uczucia by się w nas pojawiły? Czy nie od tych emocji chcemy uciekać? (co jest logiczne jakie uczucia: z reguły te z niższego poziomu ujemnych poziomów świadomości/wibracj - np. wstyd / lęk). Dlatego też trzecia - dość istotna sprawa. Ludzie i tak są ze sobą w pewien sposób powiązani. Na jakimś poziomie możemy się separować, lecz na jakimś mamy wspólną "bazę". Jak podczas ataku fobii sobie przypomnisz, że i tak jesteś częścią całości i nie powinieneś sobie wkręcać bajek o innych ludziach (a bajką jest np. to , że śmieją się z Ciebie) to możesz osłabić atak fobii na tyle, że będziesz w stanie z tego normalnie wyjść. Łatwiej ze stanu fobii wyjść w trybie uważności, niż działając na automacie (dzięki któremu w tę fobie masz szansę wpaść). Niektórym osobom może pomóc słuchanie ulubionej / wysokoenergetycznej muzyki - czujesz, że pojawia się fobia, słuchawki na uszy i zasilasz swój umysł czymś co wiesz, że działa na Ciebie pozytywnie. Życzę powodzenia na froncie walki o lepszy mindset!
    4 punkty
  17. Noże, kastety (wbudowane w rękawice są legalne) - tu chyba nie muszę nic tłumaczyć. Nóż w kieszeni zdecydowanie zmniejsza obawy przed konfrontacją z ludźmi. A gaz jest dla kobiet i rurkowców - tego nie noście. Zdajesz sobie sprawę z tego co napisałeś? nóż zmniejsza szanse na konfrontacje? w przypadku konfrontacji byłbyś wstanie go wyciągnąć i wbić przeciwnikowi w ciało? w Polsce prawo karne jest tak skonstruowane że zranienie kogoś nożem w samoobronie jest przekroczeniem obrony koniecznej i dostaniesz większy wyrok od osoby która Cie napadła. Zresztą ogarnięty typ jeszcze Ci ten nóż zabierze i sam Ci go sprzeda, byłem świadkiem takiej sytuacji przy napadzie na sklep z dopalaczami. Co do gazu pieprzowego, jedyne i najlepsze rozwiązanie jako obrona konieczna jeżeli ktoś potrafi go używać i wie jak strumień gazu zachowuje się pod wpływem wiatru czy ciasnych pomieszczeń, no i trzeba potrafić przewidywać różne sytuacje by wiedzieć kiedy trzymać kciuk na spuście. Co do tematu fobii społecznej, terapia + dobrze dobrane leki wychwytujące nie tylko serotoninę ale również dopaminę (najważniejsza przy fobii społecznej) jak wenflaksyna czy sertralina + siłownia + schludny wygląd + wychodzenie z własnej strefy komfortu.
    4 punkty
  18. Czy ty tak serio? Wybierać auto pod dupeczki? Aż mnie krew zalała. Bardziej męski będzie facet w zardzewiałej pandzie czy fabii, który ma wyjebane na opinie innych i takie bzdurne poglądy bo zna swoją wartość i wie, że jego wartość nie zależy od tego czym jeździ, bo równie dobrze mógłby jeździć dorożką lub maszyną parową, niż gość bez pewności siebie w audi robiący dokładnie to, czego oczekuje społeczeństwo, który jednocześnie chce przyszpanować i "wyrwać" dupeczki... --- Co do autora wątku to jeśli dobrze pamiętam, zakłada temat za tematem, miesiąc za miesiącem. Za miesiąc kolejny wątek, "ostateczna decyzja". Chłopie, ogarnij się. Ile razy można pisać o tym samym. Bracia produkują, doradzają, a ty dalej decyzji nie podejmujesz. Zrób już COKOLWIEK, nie ważne czy dobra czy zła decyzja. Kupno samochodu = dobra decyzja i zła jednocześnie. Ma wady i zalety. Nikt ci nie powie czy warto czy nie, sam musisz ZDECYDOWAĆ. Wynajem mieszkania = dobra decyzja i zła jednocześnie. Ma wady i zalety. Nikt ci nie powie czy warto czy nie, sam musisz ZDECYDOWAĆ. Mieszkanie w kredycie = dobra decyzja i zła jednocześnie. Ma wady i zalety. Nikt ci nie powie czy warto czy nie, sam musisz ZDECYDOWAĆ. Kupowanie auta pod "ruchanie" to debilizm, kupowanie auta żeby mieć o czym gadać z ludźmi to kretynizm (za 3 miesiące założysz wątek - "jestem taki jak wszyscy, robię to co wszyscy, niczym się nie wyróżniam, co robić bracia?"), kupowanie auta żeby po prosto mieć, szpanować, ale za dużo nie jeździć, bo w sumie nie ma gdzie i po co, a paliwo kosztuje - to idiotyzm. Natomiast kupowanie samochodu bo przyda ci sie do pracy lub zwiększy dochody o 2000 zł miesięcznie, lub po prostu kochasz samochody i jesteś moto freakiem - to dobra decyzja. Tak samo z mieszkaniem. Masz toksycznych starych to wyprowadzaka jest jedyną opcją. Wyprowadzka tylko po to, żeby szpanować i ruchać to słaba motywacja, bo jak potrafisz wyrwać jakąkolwiek to równie dobrze pokombinujesz to równie dobrze możesz wyrwać laskę z mieszkaniem i robią ja u niej. Jak żadnej nie potrafisz wyrwać to 100m2 mieszkanie ci nie pomoże, ani samochód za 300k. To znaczy pomoże, ale wyrwać największego pasożyta w okolicy, gdzie avast codziennie trąbi na alarm "baza wirusów została zaktualizowana" Ale już kij z motywacjami. Musisz w końcu podjąć decyzje i przestać tyle analizować. Wszystkie za i przeciw. Jutro ci meteoryt w chate walnie, albo jakiś wariat wjedzie w ciebie jak będziesz na stacji benzynowej, a policjant strzeli w instrybutor i dostaniesz odłamkiem blachy w potylice - i tyle będziesz miał z tych rozważań. Podejmiesz w końcu męską decyzję czy za miesiąc znowu będziesz nas męczył?
    4 punkty
  19. Jeszcze do tematu na chwilę powrócę gdyż jest wyjątkowo niebezpieczny i każdego z was może spotkać. Jeden z internautów pod podlinkowanym art. zacytował taki wpis z jakiegoś bloga. Jest to ultra prawdziwa ocena takich kobiet: ""Kobietom, które chcą zachodzić w ciążę bez zgody partnera brakuje rozwoju emocjonalnego, – co oznacza, że ich zdolność do empatii (wczuwania się w cudze uczucia i potrzeby) jest wyjątkowo ograniczona. Idąc w parze z moralnymi deficytami pozwala im to zaplanować sobie poczęcie, co jest nieludzkim, skandalicznym zachowaniem porównywalnym do kradzieży" Dokładnie - brakuje im rozwoju emocjonalnego, one są uszkodzone emocjonalnie. Z mojego doświadczenia wynika, że uszkodzenie wyniosły z domu. Widzicie - problem jest w tym, że to uszkodzenie nie zniknie. One już takie będą. A co najgorsze będą uszkodzone emocjonalne także dla swoich dzieci. To będą egoistyczne, toksyczne matki pozbawione empatii. To jest prawdziwa tragedia. Samo oszukanie mężczyzny jest skandaliczne ale dopiero zrozumienie uszkodzenia emocjonalnego takiej kobiety, uzmysławia z kim mamy doczynienia. Dlatego, nigdy nie wybaczajcie takiego oszustwa. Przenigdy, choćby błagała i do loda klękała z kilometra.
    4 punkty
  20. Aż mi się to przypomniało, to nie złoto, to magiczna ruda. :D
    4 punkty
  21. Poszukajcie Polski a znajdziecie odpowiedź. #piekłokobietposcianie
    4 punkty
  22. Madzia? xD Chłopie mówisz o kobiecie, która ma 33 lata i faceta na innym kontynencie, do którego nie będzie mogła polecieć jeszcze rok - dwa bo covid. Żaden USA boy nie będzie czekał na 3x letnią sarenkę z Polski, ona już wie, że on ją zostawi wcześniej czy później, wystarczy że do łóżka wskoczy mu jakaś randomka. Jeździła przez kilkanaście lat na karuzeli kutangów (od 16 roku życia) mogę się założyć o duże pieniądze, że jej kolejni faceci byli gorsi od tego, do którego uciekła jak byliście nastolatkami. Wskoczyło 30+ na licznik miał być mąż Amerykanin, ślub, dzieci żeby nie dał w długą, ale wyszło jak wyszło i utknęła w PL trzeba sobie coś zorganizować. Schemat jest taki, że kobiety 30+ biorą się za byłych, których kopnęły w d w młodości. Wyszukują wolnych i są do rany przyłóż. Właśnie doświadczasz działania schematu, jesteś urabiany na providera i ojca bąbelka. Gdyby jakimś cudem jej luby z USA wytrwał do końca covidu to ona kopnie cię znów w d... nawet gdybyś ją zaobrączkował. Odbierasz ją jako nastolatkę, którą znałeś kiedyś, a to jest osoba całkowicie inna, udaje tylko starą wersję i gra na twoich emocjach. Karuzela kutangów, używki, huśtawki emocji, duży przebieg. Jej "mądrość", którą dostrzegasz to schemat, który sobie wyrobiła przebywając z patusami, musiała się nauczyć jak kierować patusowatym bad boyem, a ilość partnerów daje ci jasne info, że nawet patus budzący silne emocje nie mógł jej na dłużej utrzymać. Więc przez kilkanaście lat (gdzieś do 30) skała z patusa na patusa, gdzie uczyła się jak ich okręcał w koło paluszka (i się nudził) podwyższał poziom skacząc na nowego i praktykując urabianie. Skoro ona urabiała gości, którzy jak się wk...ą potrafią kobiecie dać po głowie i mogła ich kontrolować do takiego stopnia, że stawali się nudni, to ona UDAWANIE ma opanowane na poziomie mistrzowskim. To ty z całym szacunkiem nie jesteś dla niej żadnym wyzwaniem, zrobi z tobą co zechce, wyciśnie z zasobów, urodzi bąbelka, a jak się covid skończy odejdzie w siną dal, lub namówi ciebie na wyjazd do USa, a na miejscu cie odstawi Run Forest, run.
    4 punkty
  23. Już brak sił na biało rycerzy. "40-letni mężczyzna podróżujący autobusem miejskim w Łasku zwrócił uwagę kobiecie, ponieważ trzymała nogi na siedzeniu. Dosłownie chwilę potem trzy osoby biły go po całym ciele." https://www.o2.pl/informacje/lask-trzy-lata-wiezienia-za-pobicie-mezczyzny-w-autobusie-miejskim-6613661425535936a
    3 punkty
  24. To co wyprawiają te madki p0lki przechodzi ludzie pojęcie, tydzień temu zakatowana dwulatka przez upośledzoną matkę i jej konkubenta, dzisiaj kolejny cyrk https://wydarzenia.interia.pl/wiadomosci-lokalne/news-znecali-sie-nad-trzylatka-dziewczynka-walczy-o-zycie,nId,5079886 Emilia R. w 2019 r. była skazana za psychiczne znęcanie się nad dziećmi przez sąd w Jastrzębiu-Zdroju. W lutym 2020 r. prokuratura w Piszu skierowała do sądu akt oskarżenia, w którym zarzucono kobiecie znęcanie się nad dziećmi - w tej sprawie wyrok nie zapadł. Rodzina miała założoną niebieską kartę. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Emilia R. ma sześcioro dzieci. Troje najstarszych przebywa ze swoimi ojcami. Obecnie z kobietą mieszkała pobita trzylatka, dwulatka, wobec której także miała być stosowana przemoc, oraz niemowlę - dwoje najmłodszych dzieci przekazano pod opiekę dziadków. I takie ścierwo żyje z 500+ i dodatków. Niedawno też była sytuacja gdzie facet popchnął 4 letnią dziewczynkę bo mu przeszkadzała w grze na komputerze, dziewczynka uderzyła głową w róg mebli i zmarła. Sąsiedzi jak zwykle, zero reakcji. Albo niedawna sytuacja z wykorzystywaniem seksualnym 5 czy 7 letniej dziewczynki przez ojca który jeździł tirami, sąsiedzi twierdzili że dziewczynka często krzyczała "Nie, tatusiu proszę nie" ale myśleli że ojciec TYLKO bije dzieci a nie je gwałci. Wiecie co jest najgorsze, że tego wcale nie ma więcej niż kiedyś - kiedyś się po prostu o tym nie mówiło. Patusiara p0lka i chłopaczek bad boy po poprawczaku na którego widok patusia ma mokrę majtki, dwa tribale na rękach, piwo z żabki i 500+ ... przepis na sukces.
    3 punkty
  25. W życiu kilka razy doszedłem do prawdziwego ekstremum, na samo dno, żeby się bardzo mocno odbić w drugą stronę, bo cierpienie było nie do zniesienia. Jeżeli chodzi o szybką transformację to nie znam lepszej metody, ale to nie jest dla każdego. U mnie wdzięczność głównie za to, co mam i regularne zadawanie pewnej dawki cierpienia. Siłka, praca, jakieś drobne wyzwania. Jak daję sobie słowo to muszę długoterminowo utrzymać. Słowa to dla mnie najważniejsza waluta rozwoju. Jak już raz dotrzymam obietnicy i dam sobie kolejne słowo to obietnica staje się mocniejsza. Przez cierpienie przechodzę rytuał wzmocnienia. Na uspokojenie i osiągnięcie stanu alfa wychodzę poza granice wszechświata i dotykam absolutu. Moje problemy w porównaniu do skali wszechświata i tego, co jest poza granicą stworzenia. Od razu mnie to zaczyna bawić i odzyskuję coś na kształt flow nihilistycznego bezsensu. Gram ze sobą mentalnie, dużo wizualizuję. Tytanowy człowiek i tym podobne sprawy. Tak właśnie rzuciłem wszystkie nałogi. Tytanowy skurwol bydlak nie potrzebuje żadnych używek, żeby rozpierdalać 😆 Nauczyłem się wywoływania takich uczuć na granicy euforii i to mi daje motywacyjnego kopa, jak potrzebuję. No i sporo się w życiu nacierpiałem i wypracowałem filozofię dnia codziennego, więcej odpoczywam i ogólnie mam wyjebane. Większość rzeczy mi zwisa i stawiam na własną przyjemność. Jak mi się coś nie podoba to automatyczna ewakuacja, w jednej chwili znikam, nie tłumaczę, nic nie mówię. Wychodzę i wracam do siebie, mam taki luksus. No i działam w paradygmacie priorytetu czasu, nie pieniędzy. Dla mnie czas to najcenniejsza waluta. Minuta spóźnienia i mnie nie ma. Koniec spotkania. No i paradygmat zero tolerancji dla jebania mojej godności osobistej. Długa choroba mnie mocno zmieniła.
    3 punkty
  26. Teraz pomyślmy, że dla cipki: - koleś kupuje samochód za całe oszczędności - drugi zapierdala jak dziki na siłowni - trzeci myśli, że jak się dorobi to spadnie na niego łaska złotej macicy. Dopóki jesteś uzależniony emocjonalnie od towarzystwa kobiet będziesz niewolnikiem. Tak samo jak ona myślą Wasze dziewczyny, żony, matki Waszych dzieci czy kochanki.
    3 punkty
  27. Nowa Miss Niemiec . Lat 33. Matka dwójki dzieci : "Chcę powiedzieć kobietom, że powinny robić wszystko, co uważają za słuszne, bez względu na to, ile mają lat, jak wyglądają i co inni mówią - apeluje miss Niemiec." Także tego .😅
    3 punkty
  28. Na pewno uwalnianie negatywnych emocji i wchodzenie na wyższy poziom świadomości robi dużą różnicę w życiu, dlatego też dzięki uprzejmości jednego z użytkowników w ogóle dowiedziałem się o tym panu i zacząłem go studiować. Na pewno swoją przemianę trzeba zacząć od noporn, i z czasem dorzucać jakąś aktywność fizyczną, to robi dużą różnicę, widzę na sobie. Mam teraz siłownie 4x w tyg + jakieś spacery w międzyczasie i od razu czuje się zdecydowanie lepiej na psychice, nie nachodzą mnie tak bardzo negatywne myśli, więcej energii, chcę się robić cokolwiek... czasem mam tak, że nie chcę mi się cholernie czegoś zrobić, np. iść na siłkę a mimo tego i tak idę, wcześniej za chooja bym się nie zebrał. Na początek to dobrze, to dopiero początek dłuższej drogi do "wygrania" życia, zobaczymy co czas pokażę, ale jestem nastawiony neutralnie z pewną dozą optymizmu.
    3 punkty
  29. Niestety mam takie poczucie, że jedyny lockdown jaki zadziała na plandemię, to ten załatwiony przez narody swoim zarządcom. Najlepiej w ścisłej izolatce i na bardzo długo, żeby jedyną szkodę jaką byliby w stanie zrobić, to na własnym zdrowiu. Wprawdzie pod skórą tu i ówdzie czuć początki wrzenia (skrzętnie cenzurowane z przekazu publicznego), ale chyba się wykręcą sianem, bo tłum niewolników nie przejrzy na oczy.
    3 punkty
  30. Nie możesz używać logicznych, rozumowych argumentów. To jest fobia. To się wymyka rozumowi. @Analconda może wiedzieć że go nie wyśmieją, a mimo to i tak będzie się bał pójść. To nie taka prosta sprawa niestety. Choćby nie wiem jak się chciało pomóc to rozumowe argumenty nie wystarczą. Co innego gdyby się znalazła osoba, która da przykład. W miarę możliwości maksymalnie obciachowy i przypałowy niedorajda, ale bez fobii. To mogłoby zadziałać. To jest prawdziwy problem. To znaczy pewnie 95% to są typowe snowflake'i, którym nie chce się ruszyć dupy poza strefę komfortu. Ale niestety przez nich cierpi te 5%, które naprawdę potrzebuje fachowej pomocy. Trochę tak jak z depresją. Teraz niestety jest tak, że "depresja" jest modna i 95% przypadków to gówniarze szukający atencji. Co nie zmienia faktu, że te pozostałe 5% naprawdę potrzebuje fachowców. W przypadku @Analconda i jego całej dotychczasowej obecności na forum to wszystko układa się niestety w dość spójną i smutną całość. Lekko nie będzie, ale to nie jest przypadek beznadziejny. Na przykład bardzo ważne jest to, że istnieją środowiska, w których @Analconda dobrze się odnajduje. Choćby to były tylko towarzystwa wirtualne, w sieci. Na przykład tutaj - nie tylko gość jest tolerowany, ale nawet w jakiś sposób lubiany. Tutaj potrafi się otworzyć. Wchodzi w tłum anonimowych, nieznanych mi ludzi i pokazuje znacznie więcej niż mordę - pokazuje kawałek duszy. Tutaj jakoś się nie boi, że go wyśmieją i wykluczą z grupy. Ma co prawda trochę łatkę dziwaka, ale chyba wszyscy tu takie łatki mamy, każdy swoją. Więc tym przynajmniej się nie wyróżnia. A przecież ryzyko odrzucenia lub wyśmiania w internecie jest dużo większe niż na ulicy, gdzie nawet jak zrobisz coś głupiego to każdy pójdzie w swoją stronę. On radzi sobie całkiem nieźle w środowisku dużo trudniejszym i bardziej wymagającym niż codzienne życie w mieście.
    3 punkty
  31. Zdecydowanie. Ja jestem w dużej części randystą, może prócz programowego ateizmu. "Atlas" to jedna z najważniejszych dla mnie lektur w życiu. I moje ulubione cytaty: Nie masz obowiązków wobec nikogo, z wyjątkiem siebie. Przysięgam na swoje życie i swoją miłość do niego, że nigdy nie będę żył dla innego człowieka ani prosił go, by żył dla mnie. Pieniądze nie kupią szczęścia człowiekowi, który nie ma pojęcia, czego chce: pieniądze nie zapewnią mu systemu wartości, jeśli nie wie, co jest dla niego wartością, ani nie dostarczą mu celu, jeśli się nie zdecydował, ku czemu zmierzać. Pieniądze nie kupią inteligencji głupcowi, podziwu — tchórzowi, szacunku — nieudacznikowi. Dopóki ludzie żyją razem na ziemi i potrzebują środków, by prowadzić ze sobą interesy, jedyne, co będzie mogło zastąpić pieniądze, jeśli z nich zrezygnują, to będzie lufa karabinu. Człowiek, który potępia pieniądze, zdobył je w sposób nieuczciwy; ten, który je szanuje, zarobił je.
    3 punkty
  32. Widzisz, bo to wynika ze zatomizowanego myślenia, które przynależy jednostkom na nazwijmy to 'indywidualnym poziomie świadomości'. Człowiek przeżywa trzy etapy rozwoju świadomości: -indywidualny -społeczny -duchowy Założenie jest takie, że kolektyw takich jednostek będzie sprawnie działał na zasadzie transakcyjności. Niestety - jest to założenie błędne, że ten egoistyczny interes przyniesie spokój i dobrobyt i ludzie to już zauważyli, bo jesteśmy jako ludzie JEDNOŚCIĄ DUCHOWĄ. Nawet taki ty i ja, choć możemy się napierdalać retorycznie i ideologicznie, nią na głębszej warstwie jesteśmy. Nie znamy (nie pamiętamy) pojęcia dobrej władzy, która dba o interesy ogółu. Jesteśmy nawykli do unikania władzy, która nas uciska i stąd to myślenie. Ja jednak tak nie myślę, bo nie mogę tak myśleć, budując społeczność. Liczy się rezultat ogólny, a nie mój indywidualny. Mój też się liczy oczywiście, ale nie może odbywać się kosztem ogółu, taką mam etykę. Ludzie są równi, pod warunkiem równego poziomu świadomości. Jeżeli twoja świadomość wzrasta, wzrastają też rezultaty na konkretnym polu i to stawia cię automatycznie wyżej. Powód jest zatem taki - kolektywne myślenie na zasadzie dojrzałej, świadomej i odpowiedzialnej społeczności pozwala osiągnać więcej, nowy pułap horyzontów i coś a la ideologiczną odporność stadną, której Polacy nie mają z racji uwarunkowań historycznych (bycia skłócanymi). Jest to odporność na zagrożenia ideologiczne, wojenne, okupacyjne, czyli jak pojawia się jakaś ideologiczna lewizna, to całe społeczeństwo staje natychmiast przeciw i lewizna wypierdala za firewall. Nie jest podejmowany 'dyskurs społeczny', spory, nastrajanie jednych obywateli przeciw drugim, podburzanie jeszcze małoletnich, mniejszości itp. tylko cały trefny plan jest ucinany na poziomie dyskursu w starszyźnie plemiennej. Wynika to z faktu, że starsi widzieli więcej i ich głos ma w naturalny sposób większą wagę, cenność, niż głos tych, którzy tylko teoretyzują. Można to określić demokracją z cenzusem wieku, majątku, wykształcenia, czegokolwiek. Na końcu jedna osoba bierze odpowiedzialność autokracja oświecona, lub ewentualnie wąskie konsylium niewybieralne, które odpowiada za rezultat przed całą resztą. To jedyny system skutecznego rządzenia i jest on w każdym silnym państwie począwszy od Partii Chin zwanej dla niepoznaki komunistyczną, a na wiosce plemiennej w Afryce skończywszy, tylko jest często, jak na przykład w świecie zachodnim, skryty dla spokoju rządzenia, poza oczami maluczkich i niekoniecznie ma szlachetne zamiary. Cała reszta, to bujda, duraczenie i dywersja ideologiczna na nieświadomych i maluczkich w duchu. Przykładem jest nawet forum BS. Nie ma tu demokracji, tylko trzyma je właściciel, Marek, ze swoim wąskim klubem zaufanych ludzi (konsylium) a my możemy tylko mieć głos opiniotwórczy. Wiadomo, że nie powstanie tu klub feministek, bo ci ludzie wzięli za to głęboką odpowiedzialność, na zasadzie świadomości, zrozumienia pewnych procesów, które są naszymi wspólnymi wartościami. Stakeholder jest zawsze odpowiedzialny za te wartości, bo to z nich wynika jego siła, nie może być inaczej. Teraz odnośnie pomysłu, który podniósł @Optimus Prime ja ten pomysł już zaczałem realizować zanim ktokolwiek o nowej normalności słyszał, bo to jest jedyna normalność bez przymiotników. Niestety, wymaga resetu świadomości z toksycznych wzorców, których jako Polacy mamy niestety pełne głowy. Czasem, jak czytam niektórych, to zaczynam wątpić, czy to jest w naszym sosie w ogóle możliwe, ale czas pokaże. Póki co robię to z ludźmi z innych krajów, bo tu jest jak na razie więcej rezultatów. A liczą się rezultaty. W granicach etyki rzecz jasna.
    3 punkty
  33. Kim jest ktoś, kto ma dom w Italii i nie znalazł w ciągu 5 lat czasu, by w nim pomieszkać, jak nie megabogaczem? Żadnego drobnego ciułacza zapewniam cię nie stać na taką ekstrawagancję (niemieszkania w swoim domu). Za najtłustszych czasów w swoim życiu, kiedy się bujałem tą Fką, która tak ci się spodobała, bywałem w swoim domu raz na miesiąc dwa. A i tak mieszkali w nim permanentnie inni. Tak samo Niemce znajome, które bywają na swojej willi tylko 3-4 razy do roku zatroszczyli się o to, by ja bywał tam chociaż raz w miesiącu i przespał się jedną, dwie noce. Wer rastet der rostet. I byśmy się dobrze zrozumieli, ja respektuję własność prywatną, również uważam to za podstawę naszej cywilizacji, która właśnie... upada. A czemu upada? Z braku dzietności. Dlatego, że to jest wbrew naturze. Widziałeś gdzieś ptaka, który wraca po 5 latach na swoje gniazdo na kominie i rości pretensje, że ktoś wymontował z niego jeden patyk? Albo jakiegoś borsuka, czy innego niedźwiedzia, który wraca po 5 latach do swojej nory i robi zadymę w lesie, bo znalazł tam puste butelki, albo parę myszy? Dlatego ktoś, kto tak czyni nie tylko jest egoistycznym kawałem uja, ale jest po prostu głupcem i mu natura to 'wynagrodzi', choćby w taki właśnie sposób. Że już nie wspomnę, że to problem i obciążenie dla lokalnej społeczności, bo to nie jest wcale tak, że jak ten ziomuś nawet opłaci rachunki, to to wystarcza. Masz potem taką wymarłą sypialnię, w której nikt nie chce żyć, skąd młodzi spierdalają, nie chcą zakładać rodzin, nie ma potem do kogo gęby otworzyć i ludziom się zaczynają potem klepki przestawiać. Na zachodzie walczą z tym wszystkimi możliwymi metodami, ale zwykłe odpodatkowanie takich 'zimnych łóżek' już nie wystarcza, bo te chciwe a skąpe ludzie śpią często na €$ prosto z drukarki i dla nich to jest pryszcz na dupie, a dla tamtych tragedia całej lokalnej społeczności. Na koniec: ja wiem, że Polacy tak myślą, bo sam tak myślałem. Wynika to z poczucia niedostatku, w którym wyrośliśmy, z bycia częścią ekonomii wznoszącej (growing economy), ale w innych realiach (fading economy) ta postawa jest zabójcza. Omawiałem to szeroko na ostatnim swoim filmie: Zapraszam do obejrzenia i zastanowienia się nad tym. Dlatego dla mnie kowidoza robi paradoksalnie robotę, bo ja jako przedstawiciel growing economy w realiach faded economy staję się wszystkim potrzebnym rodzynkiem, to wiatr w moje żagle. Realne życie i ekonomia to CYKLE, a nie komunizm, czy kapitalizm/wolny rynek, jak myślą młodzi korwiniści (sam nim byłem) ale się zestarzałem i jak zacząłem ogarniać trochę wiecej rzeczywistości, to widzę, że nie ma rozwiązania będącego receptą dla wszystkich. Dobre prawa zależą od stadium cyklu i multum innych czynników, powinny być skrojone na indywidualną miarę, jak dobry garnitur i jeszcze ewoluować w czasie.
    3 punkty
  34. Dla mnie to klon Anny Sz. Ciekawe kiedy będzie próba wybicia się na jakimś youtuberze-cuckold'zie z większymi zasięgami.
    3 punkty
  35. Z tym trzeba strasznie uważać zwłaszcza jak ktoś pracuje za granicą. Te pasożyty (zwłaszcza p0lki) nie myślą o konsekwencjach tylko o własnej wygodzie i żeby się wywalić pizdą do góry i nic nie robić. Kondomy !!!
    3 punkty
  36. Ok dałem się zwieść i po ponad 45 dniach obejrzałem to i owo i doszło do wiadomo czego. Nie poddaje się i nie zaniecham moich nawyków które teraz praktykuje. Znalazłem bardzo ciekawe motto na nofap forum. mianowicie: " Najgorszym uzależnieniem na świecie jest komfort. Cały postęp i wzrost dzieje się przy dyskomforcie" Będę to sobie uświadomiać każdego razu gdy będę leniwy by coś zrobić.
    3 punkty
  37. Moim zdaniem fobia społeczna jest głęboko utrwalana w człowieku poprzez okres szkolny. W szkole są grupy ludzi drapieżników, normików oraz tych co przyjmują cały syf emocjonalny od reszty. Aby być gnojonym wystarczy się wyróżniać poprzez np. wygląd typu szczupła czy gruba sylwetka i nie mieć wsparcia. Masa odrzuceń i samotność tworzą podświadomy/ nawykowy mechanizm wycofania, aby unikać w przyszłości cierpienia. Oczywiście co do emocjonalności i psychiki, także mają nieco do powiedzenia uwarunkowania genetyczne. Do tego zła dieta, nadwyżka stresu oraz rozwalona mikroflora bakteryjna i choroby, nie tyle psychiczne co przewlekłe.
    3 punkty
  38. Raz czekałem na wyrok. Przyznam, że już lepiej całe życie bez kobiety niż znowu coś takiego poczuć. Im dłużej żyję, tym bardziej wiem, że to zalewy hormonów kierują kobietami, nic więcej. Nie ma moralności, jeżeli chodzi o hajs i bombelka. Dla kobiety dziecko to produkt, co od dawna powtarzam. Produkt, nie człowiek. Skoro kobiety potrafią grać dzieckiem przed sądem to traktują dzieci, jak niewolników, a nie jak świadome, niezależne istoty powołane na ten padół. Widzę to od wielu, wielu, wielu lat, nawet w najbliższym otoczeniu, niby ludzi cywilizowanych. Tylko kobieta potrafi zrobić świństwo, o którym przeciętny mężczyzna, taki poczciwy chłopina nigdy nawet nie pomyśli. Ale z drugiej strony zalew hormonów i nie wygrasz żadnym argumentem. Można tylko na siebie uważać w każdej sytuacji. Mówię, że jedyne, czym różnimy się od modliszek samców to opóźnionym zgonem w męczarniach 😆 Modliszka od razu upierdala łeb, więc właściwie bardziej miłosierna od ludzkiej samicy, która rozkoszuje się cierpieniem samca przez długie lata bulenia alimentów.
    3 punkty
  39. Chłopie on tego nie zrozumie. Auto = panny i już. Tak naprawdę nie chodzi o to gdzie mieszka tylko facet ma zakonotowane w głowie, że bez auta nie porucha + nie wie do końca co ze swoim życiem zrobić. Najlepsze jest to, że wyda kasę na coś, co nie będzie zarabiać, a dodatkowo przy sprzedaży straci na wartości więc zamiast zachować się jak człowiek z ograniczonymi środkami i władować kasę w rozwój (kurs, język, mieszkanie czy na kredyt czy w mieście), żeby za kilka lat dostać dużo wyższą wypłatę i lepszy standard życia, przepali hajs na szrota, a za pół roku wróci na forum z płaczem. jakie to kobiety są kooorwy, bo wyrwie jakąś karynę, która jak spotka gościa z lepszą furą to kopnie go w duże. Problem nie jest w tym że żyje na wsi, problem jest w głowie.
    3 punkty
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.