Skocz do zawartości

Mężatek nie tykam. Do moralizatorów słow kilka. Part 2.


Rekomendowane odpowiedzi

To będzie mój jedyny wpis w tym wątku, bo w poprzednim zająłem merytoryczne stanowisko.

Dodatkowo po co karmić ten temat?

 

Poddaję pod rozwagę czytającym:

 

1.

Zakładanie kolejnego tematu przez @AR2DI2 jest zbędne i może być poczytywane jako chęć atencji, zaakcentowania swoich racji (żeby zaczęło się od jego posta etc.). Dlaczego niektórym tak bardzo zależy na wytłumaczeniu się ze swojego postępowania? Wygląda to na jakąś prowokację, żeby @AR2DI2 mógł połajać sobie wyznających inny system wartości.

 

2.

Zgodnie z pkt IV.17 Regulaminu Forum: "Przed umieszczeniem nowego tematu Użytkownik ma obowiązek sprawdzić za pomocą wyszukiwarki czy taki bądź podobny temat istnieje na forum." Według mnie ta zasada została naroszona, ale zostawiam to moderatorom.

Myślę, że powineni być to ostatni temat zakładany na tym forum w tym temacie.

 

2.

 Tak na marginesie, dość ciekawy jest tu w pierwszym poście screen rozmowy z "Gosią z Berlina" która w rozmowie opisuje fakty interlokutorowi znane: "Cześć, ja byłam rozwódką, szukałam partnera (...)". Kto tak pisze? Po co opisywać rozmówcy przeszłość, o której on wie? Zalatuje mi to jakimś fejkiem.

 

3.

Forum powinno w jakiś sposób edukować. Gdzie tu jest ta edukacja, chęć pomocy? @AR2DI2 @Bonzo :

a) Namawiacie innych, żeby romansowali z mężatkami? Po co? W czyim interesie?

b) Może - w tym będzie szczypta sensu - staracie się pomóc braciom, których żona wdała się w romans, żeby winy szukać w niej, a  nie w gachu? A po co? Żonie oberwie się i tak. Wina jest żony i gacha (który świadomie romansując z mężatką powiększył spierdolenie bo pomógł w zdradzie). Ja potępiajac gacha za romansowanie z żoną nic a nic nie umniejszam winy żony. Winę ponosi każde z nich we własnym zakresie i odpowiedzialności te są od siebie niezależne. Mogę się założyć, że gros kolegów tutaj myśli podobnie.

4.

Obrońcy gachowania @AR2DI2i @Bonzo opisują nam siebie jako ludzi w wieku około 50 lat, nieżonatych, niedzieciatych. Nie jest to argument ad personam (naprawdę, to wasze poglądy, a nie wy mi nie pasujecie) ale może w tym tkwi źródło innego postrzegania sprawy. Po prostu każdy racjonlizuje swoje postępowanie. Dla kogoś takiego zjawisko romansu mężatki jest zupełnie personalnie obojętne, bo oni nie posiadają żadnego dobra, które można naruszyć ich postawą. Oni - patrząc na czubek swojego nosa - mogą tylko korzystać.

Dlaczego? Ano, après nous, le déluge.

W przeciwieństwie do nich i niektórych pozostałych wypowiadajacych się, ja mam żonę i dzieci. To moje dzieci odziedziczą po mnie wszystko. To moje dzieci będą żyć w świecie przez moje pokolenie kształtowanym. Chcę wychować swoje dzieci i przekazać swoje geny - więc gacha gonię. Chcę, żeby moja żona - jak znowu będzie miała nieuniknionego babskiego focha - nie znajdowała sobie w 5 minut pocieszyciela, ale żeby trochę powalczyła ze swoją postawą i o nasz związek. Chcę, żeby moje dzieci chowały się z obojgiem rodziców. I zgadzam się z @arch i @Clarence Boddicker, że nie da się zbudować niczego w systemie, w którym nie masz jakiej takiej pewności co do fundamentów swojego rozwoju, w tym i spokoju w rodzinie i możności jak najlepszego wychowania swojego potomstwa. Cywilizacja postępu jest cywilizacją szanującą pewne wypracowane przez miliardy lat prawa natury - czyli konieczość konkurecji z innymi dostarczycielami materiału genetycznego i ochrona własnych genów. Pochodną tego jest prawo własności - zwróćcie uwagę, że nie było postępu, dopóki własność indywidualna nie zastąpiła wspólnoty plemiennej. Co jest wspólne to jest niczyje a o niczyje się nie dba i ty @Bonzo jako pamiętający czasy własności społecznej powinieneś to wiedzieć :) 

Jak już zaznaczyłem, ja coś i kogoś po sobie zostawię. Dlatego z kurestwem i gachostwem walczył będę. Poglądy pozostałych zejdą zaś do grobu razem z nimi. Osobiście dziwię się jednak dlaczego przedtem chcą możliwie ten świat spierdolić innym. Ja w każdym razie moich dzieci do kurestwa namawiać nie będę, w tym synowi nie powiem: "Podoba Ci się ta mężatka? Ruchaj, jak nie Ty to inny". Sam za bardzo doświadczyłem burdelu, jaki w moje życie wprowadziło zachowanie mojej żony i jej konto na sympatii oraz próba umówienia się z gachem, żeby twierdzić, że np. z takim gachem napiłbym się wódki i w ogóle o co kruszyć kopie. 

Może wreszcie to jest wytłumaczenie - chwalcy gachostwa nie doświadczyli zła, jakie ono wywiera?

 

5.

Ostatnia sprawa pod rozwagę, ale to już półżartem.

Czasem obok tego co się mówi, możnaby i zastanowić się, kto mówi.

Osobiście zastawia mnie ilość czasu i energii jaką niektórzy są w stanie poświecić na produkowanie postów i zajmowanie się tematem. Zarazem Ci najaktywniejsi tutaj przedstawiają się jako starzy i aktywni megaruchcze, mający seks z najatrakcyjnieszymi kobietami.

Kobiety lubią siłę, atrakcyjny wygląd i kasę.

Ponieważ same zazwyczaj oferują głównie swoją fizyczność, to im atrakcyjniesza pani, ty, więcej owych zasobów wymaga od partnera.

Faceci których znam po 40-50 roku życia, którzy mają te atrybuty, zapierdalaja naprawdę 24/7. Spotkania, ustalenia, maile, operacje finansowe, wymyślanie strategii, treningi, zabiegi estetyczne (bo taki facet musi już naprawdę o siebie dbać, biologia upomina się o swoje). Żaden z nich nie mógłby sobie pozwolić na taki nakład sił i energii w pisanie na forum, błyskawiczne odpisywanie etc. No i oczywiście ci atrakcyjni spotykać się z babami i ruchać też kiedyś muszą :) więc margines czasu wolnego tym bardziej im się kurczy.

 

 

 

 

 

 

 


 

  • Like 10
  • Dzięki 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.06.2018 o 19:24, AR2DI2 napisał:

1 - Samcza solidarność

Taa, to akurat widać już po samym tytule tematu. Robisz podział na forum.
W dodatku zwolenników swojego podejścia nazywasz fifarafa kozakami, fajnymi chłopakami, którzy sobie na luzie bzykają każdą niunię.
A tych, którzy uważają inaczej moralizatorami, białymi rycerzami.
Czyli od razu przewartościowałeś (niesłusznie), że ten, co nie myśli tak jak Ty, jest słaby.

Nie ma to jak dobrze zacząć :P

To co zarzucasz innym, robisz też sam, tylko w bardziej dystyngowany sposób.

Przez to wkurw drugiej strony.

 

W dniu 2.06.2018 o 19:24, AR2DI2 napisał:

Najbardziej zajadli i uparci w moralitetach byli, co było widać jak na dłoni, młodzi bez doświadczeń z kobietami, starsi bez doświadczeń z kobietami, oraz zdradzeni przez kobietę.

Bzdura. Nie masz o tym pojęcia.
To, że ktoś się nie chwali na prawo i lewo, nie oznacza, że nie rucha czy nie jest obyty z kobietami.

 

W dniu 2.06.2018 o 19:24, AR2DI2 napisał:

2 - Bóg ich ( gwałcicieli ;) mężatek) pokarze za to co robią!!!

Jak już Bóga wciągasz, to jest na to stare przykazanie. To podstawowe, jedno z dziesięciu.

 

W dniu 2.06.2018 o 19:24, AR2DI2 napisał:

3 - "Ciekawe czy przemyśleli, że to niebezpieczne, bo mąż może im zrobić krzywdę"

Bo może. Udawanie, że mnie to nie dotyczy jest dziecinne.
W dużej mierze pewnie obędzie się bez konsekwencji. Ale możliwe jest, więc co jest śmiesznego w tym, że bierze się to pod uwagę?

 

 

Przytoczone rozmowy, to nic innego jak kolejne opinie do tematu, które dowodzą tylko tego, że masz z kim popisać na fejsie i bardzo się przejmujesz tą dyskusją.

Wniosek może być co najwyżej taki, że masz taki sam system wartości, jak te kobiety, z którymi pisałeś.

 

Ruchajmy się wszyscy, wolna amerykanka, bez zobowiązań, bez konsekwencji, bez odpowiedzialności. Jak coś się wydarzy, to nich inni się tym zajmują, tylko nie ja. Hulaj dusza, piekła nie ma.

 

Mi się nie podoba takie podejście. Po prostu. Jakoś wyżej cenię ludzi, którzy potrafią odmawiać zwierzęcym popędom w imię swojego kodeksu. Swoich zasad. Kobity, która nie zdradzi męża, chociaż może. Czy właśnie takiego faceta, który wyrucha wolną babę zamiast czyjąś żonę. Prawie nie ma takich ludzi. A szkoda.

 

Nie jest dla mnie wzorem męskości dymanie czyjejś żony z sympatii i chwalenie się tym.

Może już 10 stron temu powinniśmy wyciągnąć knagi na biurko, pomierzyć kto ma dłuższego i pooceniać po zdjęciach, kto jakie laski ruchał, bo chyba do tego sprowadza się temat.

  • Like 17
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Parę razy juz się na forum wypowiadałem co sam o tym sądzę, więc powtarzać się nie potrzebuję, ani używając logiki ekwilibrystycznej maskować własne, nieetyczne postępowanie. Jak ktoś nie czytał, to przypomnę, że w zamierzchłych czasach i mężatki się trafiały. Jedna tak się zakochała, że odeszła od męża z dwójką małych dzieci. Ogólnie narobiło mi to takiej sieczki z mózgu, że dla własnej higieny, więcej nie wsadzałem... palca między drzwi. Zwykły, prosty mechanizm obronny. Kocham spokój, wypracowuję własne zasady w myśl - "chcesz coś zmienić, zacznij od siebie". 

 

Dla mnie tytuł tematu jest w dodatku ultra przewrotny i podszyty jakąś formą pogardy. Brzmi tak, jak by ktoś chciał pouczać starających się postępować etycznie, zarzucając im moralizowanie/pouczanie.

  • Like 11
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie @Drizzt, @Rnext.

Już pod koniec pierwszego tematu pisaliśmy o tym, że się chyba mieszamy pewne pojęcia i zagadnienia. Jednym z nich jest to, czy dobrze jest ruchać zajęte, czy źle. Drugim - zachowanie wobec gachów, kochanków i tak dalej, które moim na przykład zdaniem, a także zapewne @AR2DI2 czy @Bonzonosi znamiona białorycerskiego podejścia.

 

@Drizzt - mam wrażenie, jakbyśmy czytali inne tematy. Gdyby zebrać je wszystkie do kupy, ja dobrze pamiętam, która "strona" zaczęła wyzwiska, odwoływanie się do honoru i upraszczanie oraz spłycanie poglądów drugie strony dla zwiększenia tej polaryzacji. Przyznam, że nie rozumiem, po co ciągłe wycieczki osobiste dotyczące chociażby wieku, honoru, zachowania a także z uporem maniaka powtarzane:

 

Godzinę temu, Paterialista napisał:

Namawiacie innych, żeby romansowali z mężatkami? Po co? W czyim interesie?

Nikt tutaj nikogo do tego nie namawia. Osławione już stwierdzenie "nie weźmiesz Ty, weźmie kto inny" to po prostu opis tego, jak to wygląda - bez wartościowania. Naprawdę z tym się nie zgadzacie? Nie chodzi o to, czy to dobrze czy źle, tylko czy tak jest. Ja na przykład w pełni rozumiem @Rnexti jego podejście, bo sam nie chodzę w relacje z kobietami zajętymi z podobnych powodów. Ale to jest jakby obok meritum tej dyskusji. Mam wrażenie, że jednej ze stron od początku brakuje argumentów i stąd próba wmówienia, że ktoś tutaj do czegoś namawia, że jest niemoralny itd. Tak jest po prostu łatwiej. A chodzi o chłodną analizę zagadnienia. 

 

Ja widzę to w ten sposób, zupełnie obok moralnego aspektu tego zagadnienia - matrix przejawia się na różne sposoby. Część z nich na tym forum została już "odkryta" i wskazana palcem dużą ilość razy i wszyscy są z tym "oswojeni", nikt z tym nie polemizuje. Tutaj dzięki wymianie poglądów możemy zobaczyć płaszczyznę, na której matrix jest ciągle żywy i że w praktyce stosunek do zdrady żony/partnerki oraz gacha daje pole manewru samicom, pole do wymówek - niepotrzebnie. 

 

Godzinę temu, Paterialista napisał:

Może - w tym będzie szczypta sensu - staracie się pomóc braciom, których żona wdała się w romans, żeby winy szukać w niej, a  nie w gachu? A po co? Żonie oberwie się i tak.

Tylko że praktyczne przykłady podawane przez kilku braci, w tym mnie zupełnie tego co piszesz nie potwierdzają. Żonie nie tylko często się nie obrywa, a gachowi a i owszem. Cóż to za wina kobiety, jeśli ona w praktyce ponosi mniejsze konsekwencje niż ten rzekomo niewinny? Przypomnę, by nie zginęło - nawet na tym forum jedna z Pań napisała, jak to romansowała z X lat z kolesiem i on nagle już chyba nie chce z nią romansować i pytała się braci o rady co robić - i oni to pisali. Nikt nie napisał - rozbijałaś rodzinę, Twoja wina, radź sobie teraz sama, fajnie że facet zmądrzał. 

 

Pytasz "Po co?" zupełnie, jakby nie było tu pisane, po co - bo dokładnie ten mechanizm opisany powyżej powoduje chociażby, że białorycerze rzucają się z pięściami na kogoś, kto ich kobiety nawet nie tknął, a nawet jej odmówił. Ludzie (np. ja) tracą przez to kolegów. Nie wiem, jak Ci to prościej wyjaśnić żebyś nie sprowadził wątku do tego, że ktoś chce pokazać że rucha mężatki i jest cool. Sam sobie odpowiedz na pytanie, dlaczego dzieje się tak, jak w pogrubionym powyżej zdaniu? Skąd to się bierze?

 

Godzinę temu, Paterialista napisał:

Winę ponosi każde z nich we własnym zakresie i odpowiedzialności te są od siebie niezależne. Mogę się założyć, że gros kolegów tutaj myśli podobnie.

Czyli jednak gacha wina też jest. Tylko widzisz, drogi bracie @Paterialista - w praktyce jest tak, że dzięki temu dokładnie rozumowaniu facet może nawet nie tknąć żony, odmówić jej, a kobieta i tak powie, że podrywał - i jej mąż zareaguje agresją słowną lub fizyczną w stosunku do rzekomego "gacha". Bo dzięki kobiecym manipulacjom, którym ulegacie, dopuszczacie w ten sposób, że kobieta chciała być wierna i może by była, ale została uwiedziona przez niecnego podrywacza, jej słabość czy chwila słabości została wykorzystana bla bla bla. Przecież to są tylko babskie usprawiedliwienia, a wy je zwyczajnie powielacie i przyznajecie im rację. 

 

Ja znam historie z takimi sms jak cytował Bonzo, typu "Ty chuju zajebię Cię odpierdol się od mojej żony". Moim zdaniem taki ktoś jest żałosny i powinien do swojej żony wysłać sms o treści adekwatnej np. "Ty kurwo zajebię Cię odpierdol się od innych kolesi naokoło". I to byłoby normalne.

Godzinę temu, Paterialista napisał:

Może wreszcie to jest wytłumaczenie - chwalcy gachostwa nie doświadczyli zła, jakie ono wywiera?

A czytałeś moje posty, że piszesz takie oderwane od stanu faktycznego rzeczy? Szczerze - nie rozumiem, po co niektórzy albo wkładają w usta adwersarzy coś, co nie zostało powiedziane, albo udają, że nie widzą jak inni coś konkretnego piszą. 

 

Godzinę temu, Paterialista napisał:

Chcę, żeby moja żona - jak znowu będzie miała nieuniknionego babskiego focha - nie znajdowała sobie w 5 minut pocieszyciela, ale żeby trochę powalczyła ze swoją postawą i o nasz związek.

To niech walczy. Ona, bo to od niej zależy. Wrócę do prostego argumentu - żona jak będzie chciała znaleźć pocieszyciela, to nie powie że jest żoną i swój cel osiągnie, więc całe to teoretyzowanie jest psu na budę. Twoja żona okazję do skoku w bok ma codziennie i tylko od niej zależy, czy on się dokona. Tylko i wyłącznie. To jest naprawdę bardzo proste - jeśli uważasz, że wierną kobietę gach może nakłonić do zdrady i to będzie jego wina, to w ten sposób zgadzasz się w 100% z tym, co mówią na ten temat przyłapane myszki: "on mnie namówił". Czy nie widzisz tego, jak zbieżny jest to pogląd?

 

Edytowane przez tytuschrypus
  • Like 5
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dla świętego spokoju również bym nie tykał mężatek.
No, może dla atrakcyjnej w moim guście pani bym zrobił wyjątek.
Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli nie wślizgniesz się ty to wślizgnie się ktoś inny.
To tak jak z kobietami w klubach - spodobasz się fajnej pańci to będzie kręcić ci dupą przy penisie.
Jednakże jeśli nie podejmiesz działań(nie wiem bo stres, strach, wstydliwość) to pójdzie kręcić dupą komuś innemu.

I o to tutaj chodzi, że kobieta jeśli będzie chciała zdradzić to i tak to zrobi czy to ze mną czy z panem Bonzo czy AR2DI2 - to nie jest istotne z kim.
Nie ma takiego czegoś, że kochanek próbował uwodzić.
To jest właśnie matrix - zwalanie winy na mężczyzn i wybielanie kobiet.
Bo gdy mąż zdradza to nikt nie mówi, że kochanka go uwodziła :) 
Owszem znajdą się takie przypadki, ale i tak wszystkie pomyje są wylewane na mężczyznę, kochanka obrywa czasami jakąś kropelką :) 

Najbardziej istotna kwestia to intencje osoby zdradzającej, która ma zobowiązania, przysięgi etc.
Rozbija rodzinę tylko i wyłącznie osoba, która tę rodzinę posiada.
Dlatego nie ma również takiego czegoś jak "osoby trzecie wpierdalające się w związek".
Jeśli nie jesteś k*rwą bez wartości to rodziny nigdy nie zdradzisz i to się tyczy obu płci :)

 

2 minuty temu, tytuschrypus napisał:

@Drizzt - mam wrażenie, jakbyśmy czytali inne tematy. Gdyby zebrać je wszystkie do kupy, ja dobrze pamiętam, która "strona" zaczęła wyzwiska, odwoływanie się do honoru i upraszczanie oraz spłycanie poglądów drugie strony dla zwiększenia tej polaryzacji.

Dokładnie to obóz moralistów/bielawych zaczął wyzywać drugą stronę od zdrajców bez honoru i zapewne wyzwisk nie brakowało.

 

 

Godzinę temu, Paterialista napisał:

Namawiacie innych, żeby romansowali z mężatkami? Po co? W czyim interesie?

Nikt nigdy nie namawiał do romansowania z mężatkami.
Tu chodzi o kwestie przenoszenia winy i wybielanie strony, która obiecała pod przysięgą i miała zobowiązania.
Ja również stoję murem za hmm jak by ich nazwać... za obozem realistów? naturalistów?

Mnie nie interesuje to czy żona zdradziła z Bonzo czy z AR2DI2 czy z menelem spod budki z piwem.
Mnie interesują jej intencje.
Ona nawet nie musi zdradzać fizycznie, dla mnie zdrada to już jest sam erotyczny flirt przez fb czy sms'ki - czyli zdrada emocjonalna.
Nie musi dojść do kopulacji :) 
Oczywiście zdrada emocjonalna może zostać jeszcze przepracowana w zależności z jaką zaciekłością pańcia szukała bolca.
Przeważnie jednak zdrada emocjonalna to koniec ;) 

Co do kwestii bycia kochankiem... jak to mówi @Bonzo kochanek jest czysty jak dziewica orleańska.
1. Nie posiada żadnych zobowiązań wobec kogokolwiek.
2. Może zostać kochankiem tylko za pozwoleniem mężatki. Kobiety znają przecież słowo "nie".


To czy ktoś chce zostać kochankiem czy nie to już jego prywatna sprawa.
Można uznawać to za głupotę i niepotrzebne robienie sobie problemów, ale nie ma to nic wspólnego z rozbijaniem rodziny.

Zdarza się także, że kochanek może być białym rycerzem, a wtedy taki głupiec chce się wiązać na poważnie z no nie oszukujmy się - k*rwą.
Skoro nie dochowała wierności pod przysięgą to jaką gwarancję ma biały naiwniak?






 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mogę doprawdy pojąć że na tym forum - męskim forum są ludzie, którzy nie potrafią logicznie patrzeć na rzeczywistość.

Tu są podobno ludzie wyrwani z matrixa. Więc powinni być logiczni. A nie są.

 

Rozpatrujemy kwestię bzykania mężatek.

 

Aby na tym świecie cokolwiek rozpoznać w jak najbardziej prawdziwy sposób - trzeba zawsze odrzucić matrix. Odrzucić romantyczne pierdololo. Odrzeć to z ideologii i tym sposobem dojśc do podstaw.

 

Czym jest wierność ?

Wiernosć jest deklaracją monopolu na dostęp do ciała osoby tę wierność składającej.

Czyli - żona mówi do męża - od teraz tylko Ty masz dostęp do moich wdzięków, nikt inny.

 

DOSTĘP. Dostęp - to prawo do korzystania. Ale jeszcze nie własnosć. I co wiecej - NIGDY własność !

 

W tej chwili zadajemy sobie takie pytanie - kto jest właścicielem ciała kobiety ?

Odpowiedź jest oczywista - tylko i wyłącznie ona.

To, że ona zdeklarowała prawo do użytkowania jej ciała tylko jednej osobie - nie oznacza w żadnym wypadku, że osoba ta stała się właścicielem tego ciała.

 

Rozpatrzmy właściciela mieszkania. On ma prawo nieograniczonego dysponowania mieszkaniem. Może w nim zamieszkać, może je sprzedać a może je wynająć na określonych w umowie zasadach.

A może je zamknąć na cztery spusty i przerobić na pustostan.

Bo ON jest właścicielem.

W przypadku wynajęcia mieszkania - właściciel najczęściej pobiera za to jakieś pieniądze od najemcy w zamian za co najemca może dysponować wynajętą powierzchnią. Wprowadzić się tam, mieszkać, zamknąć i opuścić to mieszkanie, wrócić, zaimprezować.

Właściciel mieszkania deklaruje, że mieszkanie to wynajął najemcy na określony czas.

 

Załóżmy, że nagle trafia się włascicielowi lepszy najemca. Może usunąć z mieszkania najemcę dotychczasowego ? Może. Nawet siłą. Wyrzuci go po prostu i pozwoli nowemu korzystać. Oczywiście tamten wyrzucony może się ciskac, może pójśc do sądu wyciągać określone konsekwencje za złamanie umowy przez najemcę, może żądać odszkodowania - i jesli są na to umowne zapisy  -to je dostanie. Ale nie ma prawa do tego by rozporządzać dowolnie mieszkaniem, ktorego nie jest właścicielem.

 

W tym momencie pojawia się takie pytanie - czy ten nowy, lepszy najemca mieszkania - skrzywdził najemcę dotychczasowego ?

Odpowiedzcie na to pytanie - krotko i prosto - TAK lub NIE

Bo to, ze właściciel skrzywdził - to jasne, złamał umowę, ale nowy najemca ? Właśnie.

 

I teraz per analogiam. Właścicielem ciała kobiety jest ona sama. Nikt wiecej. I to ona decyduje komu aktualnie umożliwia dostęp do swych wdzięków. Jesli z kimś się umówiła i umowę tę złamała - to tylko ona za to odpowiada - korzystający z jej wdzięków - ani trochę. Bo to ona decyduje, ona rozporządza i ona w daną relację wchodzi.

 

Wracamy do właściciela mieszkania. Wynajął on swoje mieszkanie najemcy numer jeden. Po pewnym czasie przychodzi do tego własciciela najemca numer dwa i mówi:

- zapłacę Ci dwa razy tyle, wypierdol z mieszkania obecnego najemcę a ja się tam wprowadzę.

Właściciel wyrzuca dotychczasowego lokatora i udostępnia mieszkanie nowemu.

 

Czy winny jest krzywdzie lokatora dotychczasowego ten nowy, ktory zaoferował właścicielowi mieszkania lepsze warunki ?

Czy można tak postępować w biznesie ? Ależ oczywiście że można - to się po prostu nazywa konkurencja. Może brutalna, może nieelegancka, może nie fair play - ale całkowicie dozwolona. I w pełni legalna.

 

Krótko mówiąc - prawo własności decyduje o wszystkim na tym świecie.

Zdrada pojawia się wtedy kiedy dostęp do ciała zostanie rozszerzony o dowolną ilośc osób innych niż ta, ktorej się tę wierność zdeklarowało.

Decyduje tu wyłacznie dostęp do ciała.

 

W świecie ludzi wolnych, a wiec takich, ktorzy mają swój własny rozum, są tego rozumu właścicielami i tym rozumem dysponują w sposób nieograniczony - własnosc ciała jest oczywista. Należy ono do danej osoby i nikogo wiecej.

I tylko ta osoba decyduje co z tym ciałem zrobić w każdym momencie swego życia. Co najmniej dorosłego życia.

 

Volenti non fit injuria ! (co się przekłada na "chcącemu nie dzieje się krzywda")

 

To komuniści, etatyści i wszelkie inne lewactwo uważają, że ciało jest państwowe. I człowiek nie posiada prawa do dysponowania nim. Zakazuje sie mu brać narkotyków, pić alkohol, palić papierosy, nakazuje się zapinać pasy w samochodzie i na głowę kask zakładac w czasie jazdy na motocyklu.

Bo uważa się, że jest on zbyt głupi by mieć prawo rozporządzania samym sobą - co prowadzi komunistów, etatystów i lewactwo do wniosku - że należy bronić człowieka przed nim samym.

 

I dlatego nakłada sie ograniczenia na producentów papierosów (bo oni powodują, że ludzie palą), nakłada się ograniczenia na handel alkoholem (bo monopol na dzielnicy rozpija mieszkańców), nakłada się mnóstwo innych obowiązków w imię bezpieczeństwa a kosztem wolności.

 

Bo uznaje się, że człowiek nie ma rozumu.

 

Tfu z takimi zasadami !

 

Edytowane przez Bonzo
  • Like 7
  • Dzięki 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bonzo powyższy post jest taki piękny, że aż mi się łezka w oku zakręciła.

 

Gdybym był czyjąś żoną, to zdradziłbym swojego męża z Tobą. :D 

 

Chapeau bas!

 

Z wyrazami szacunku,

Ważniak

Edytowane przez Ważniak
  • Haha 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Post @Bonzo powinien zostać ogłoszony postem miesiąca.

Wszystko jaśnie i logicznie wyjaśnione. 

Nic dodać nic ująć.

 

Wciąż mnie zadziwia jak niektórym ciężko wyjść z Matrixa mimo iż są zdania, że się go dawno pozbyli.

O ile jestem w stanie zrozumieć, że ktoś jest przeciwny sexu z mężatkami bo nie chce im dawać atencji(brzmi w miarę logicznie) o tyle argument typu :

6 godzin temu, Paterialista napisał:

Chcę, żeby moja żona - jak znowu będzie miała nieuniknionego babskiego focha - nie znajdowała sobie w 5 minut pocieszyciela, ale żeby trochę powalczyła ze swoją postawą i o nasz związek

Jest kompletnie absurdalny i matrixowy. 

Brat boi się, że pańcia go zdradzi po pierwszej lepszej kłótni.

Lepiej się zastanowić czy taki związek ma sens skoro masz takie obawy. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bonzo, ale sprawa jest nadzwyczaj prosta. Kobieta zawarła obustronną umowę, o wzajemną wyłączność w zakresie świadczenia usług seksualnych zwaną małżeństwem (tak, wiem upraszczam bo seks to tylko jeden z elementów owej umowy). I tak ona jest dysponentem swojego ciała, i tak jeśli zdradza to łamie umowę. 

 

Jeśli chce owe usługi świadczyć osobie trzeciej powinna albo umowę rozwiązać, albo uzyskać od drugiej strony tj. męża pozwolenie, tak żeby było pięknie i uczciwie.

 

Natomiast korzystający z jej wdzięków facet nie odpowiada za jej zdradę, bo to zakres jej odpowiedzialności. Jej zdrada to jej zdrada i koniec. 

 

Jego czyn polegający na kopulacji z mężatką powinien być rozpatrzony jako czyn odrębny, już o tym pisaliśmy w innym wątku. I tak jest naganny moralnie, tak narusza zasady współżycia społecznego, tak wyrządza szkody osobom trzecim. 

 

I nie ma wątpliwości, że facet postąpił nagannie, nie jest natomiast odpowiedzialny za to że ona złamała umowę, jest natomiast odpowiedzialny za skutki swoich własnych działań. 

 

Jeśli już odnosimy się do terminologii prawniczej, to trzeba odseparować od siebie dwie rzeczy, jej zdradę (naruszenie zasad umowy) i jego kopulację z zamężną kobietą. 

 

  • Like 8
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bonzo Ciągle tłumaczycie rzeczy, których nikt właściwie się nie czepia (a może? nie przeczytałem wszystkiego). Ja właściwie biję ciągle tylko do tego fragmentu:

32 minuty temu, Bonzo napisał:

Czy można tak postępować w biznesie ? Ależ oczywiście że można - to się po prostu nazywa konkurencja. Może brutalna, może nieelegancka, może nie fair play - ale całkowicie dozwolona. I w pełni legalna.

Po prostu dodałbym parę silniejszych epitetów do takiego postępowania.

 

Plus rozróżnienie dwóch oddzielnych rzeczy, o których napisał @Mosze Red

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Mosze Red napisał:

Jego czyn polegający na kopulacji z mężatką powinien być rozpatrzony jako czyn odrębny, już o tym pisaliśmy w innym wątku. I tak jest naganny moralnie, tak narusza zasady współżycia społecznego, tak wyrządza szkody osobom trzecim. 

 

Dobrze.

Zatem Bonzo snuje opowieść ale tym razem nieco inną.

 

Gdzieś w Polsce żyło sobie małzeństwo. Jacek i Dorota. Poznali się w liceum. Chodzili ze sobą długo, pobrali gdy mieli po 25 lat.

Przyszły na świat dzieci. Dwoje dzieci.

Obecnie Jacek i Dorota mają po 45 lat. Ich dzieci - 10 i 12.

Dorota jest nauczycielką, Jacek - brygadzistą w jakiejś firmie. Dodatkowo po godzinach u znajomego dorabia układaniem glazury bo to świetnie umie.

Maja mieszkanie na kredyt.

Sypiają ze sobą rzadko - nie ma czasu, haj nie istnieje, żyją z dnia na dzień. Jacek o zdradzie nie mysli - ma swoje zasady. Rodzina to podstawa.

Dorota także o zdradzie nie myśli. Nie ma czasu na to, poza tym ma swoje żelazne zasady. Obiecała Jackowi wierność w małzeństwie - wiec się tego trzyma.

 

Pewnego dnia Dorota spotyka Andrzeja. Zna go jeszcze z czasów liceum, chodził do równoległej klasy. Potem poszedł na Politechnikę, obecnie ma dużą firmę budowlaną, zatrudnia 150 osob. Nie ożenił się nigdy - wyszedł z założenia, że najpierw zasoby - potem żona.

Dorota siedzi w galerii handlowej w jakiejś kawiarence z Andrzejem i wspominają  stare licealne czasy. Andrzej przypomina, że sie kiedyś w Dorocie kochał.

Po czym dodaje:

- Wiesz, że ja Cię do dzis nie mogę przestać kochać ?

- Hahaha, dobry dowcip

- No ale tak jest. Dorota, marzę byś została moją żoną

- Chyba Cię pojebało. Przecież ja mam męża !

- Wiem że masz. Rozwiedź się z nim dla mnie

- Jak to dla Ciebie ?

- No, jak się z nim rozwiedziesz - to ja się z Tobą ożenię.

- Nieee, no wolne żarty

- Ale Dorota, ja powaznie mówię.

 

Dorota wraca do domu. Widzi dzień jak codzień. W jej głowie pojawiają się marzenia, jak mieszka w pałacyku 1000 m kw, ktory zbudował Andrzej i zamiast Solarisem Urbino do szkoły w ktorej pracuje - przyjeżdza samochodem. Nowym samochodem.

 

Spotyka się z Andrzejem ponownie. Na kawie w tej samej kawiarence.

- Andrzej. Mam męża. Nie mogę się z Tobą spotykać bo go zdradzam w ten sposob. Mam swoje zasady

- Dorota, też mam zasady. Sztywne zasady wpojone przez rodzinę. Nigdy żadnej mężatki nie dotknę

- Postanowiłam powiedzieć Jackowi, że chcę odejść

- Mówiłaś już ?

- Nie.

 

Dorota wraca do domu. Przeprowadza rozmowę z Jackiem. Jacek jest zszokowany, dowiaduje się, że Dorota go już od dawna nie kocha. Dorota składa pozew o rozwód. Powód - nie kocha męża, nie ma pożycia, żyją obok siebie - słowem standard w 90% polskich małzeństw z 20 letnim i wiecej stażem.

 

Odbywa sie rozprawa. Jacek się nie zgadza na rozwód bez orzekania winy, wiec sąd orzeka rozpad małzenstwa z winy obojga małzonków.

 

Dorota spotyka się z Andrzejem

- Mam rozwód. Wczoraj się uprawomocnił

- Świetnie, jutro bierzemy ślub

- Ale ja mam mieszkanie na kredyt

- Jutro po ślubie przestanie to być Twoim problemem - jako moja żona zarabiać będziesz tyle ile ja zarabiam

 

Ślub odbywa się nazajutrz w USC. Andrzej płaci 84 złote - jego ostatnie kawalerskie pieniądze.

Po ceremonii całuje Dorotę. Po raz pierwszy w życiu.

Wprowadzają się do pałacyku Andrzeja a Dorota w prezencie ślubnym dostaje nowe Porsche 911 turbo.

Dzieci dostają osobne pokoje, każdy po 40 m kw.

Wieczorem, po kolacji w pałacyku - bzykają się w sypialni Andrzeja pięciokrotnie wiekszej niż M3 Doroty.

 

Pytania do Braci są takie:

1. Czy Andrzej jest białorycerzem ?

2. Czy Andrzej powiększył spierdolinę kobiet ?

3. Czy Andrzej rozbił rodzinę Doroty i Jacka ?

4. Czy Andrzej uchybił jakimkolwiek zasadom moralnym, ORAZ zasadom współżycia społecznego pomijając zasady kościelne (przy założeniu, że Dorota miała ślub kościelny) ?

5. Czy Andrzej skrzywdził Jacka ?

 

Te pytania kieruje szczególnie do Braci:

@Paterialista

@Unhomme

@arch

@czader

@kryss

@Pozytywny

 

I do ilu jeszcze - nie pamietam a nie chce mi się przewijać w tył wątku.

Edytowane przez Bonzo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Andrzej po prostu poszedł jak po swoje - ale w sposób ogólnie przyjęty za elegancki. Ale życie to nie je bajka. Taki Andrzej w rzeczywistości nie będzie się pieprzył w tańcu. Oczywiście Dorota znowu obiecała ( tym razem Andrzejowi) być do końca życia wierna , być w doli i niedoli. To pokazuje fikcje instytucji małżeństwa. 

 

 

Edytowane przez Perun82
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, loh-pan napisał:

To jest tak samo realna historia jak ta z Pretty Woman.

Tu nie chodzi to to czy jest realna.

 

Chodzi o to czy w tak pokazany sposób można przechwycić cudzą żonę ?

I czy wtedy:

1. Narusza się zasady moralne ?

2. Narusza się zasady współżycia społecznego ?

3. Kogokolwiek się krzywdzi ?

 

Bo o ile mi wiadomo - to (pomijając przepisy kościelne) - kazdy ma prawo zmienić obiekt zainteresowań. Kazdy ma prawo do rozwodu.

Istotnym jest, wg moralnych zasad - nie zdradzać.

A w mojej historyjce zdrady przecież nie było.

Edytowane przez Bonzo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, loh-pan napisał:

To jest tak samo realna historia jak ta z Pretty Woman.

To jest tak samo realna historia jak rozważania takie jak:

 

Godzinę temu, Mosze Red napisał:

Jego czyn polegający na kopulacji z mężatką powinien być rozpatrzony jako czyn odrębny, już o tym pisaliśmy w innym wątku. I tak jest naganny moralnie, tak narusza zasady współżycia społecznego, tak wyrządza szkody osobom trzecim. 

 

I nie ma wątpliwości, że facet postąpił nagannie, nie jest natomiast odpowiedzialny za to że ona złamała umowę, jest natomiast odpowiedzialny za skutki swoich własnych działań. 

Przynajmniej ja takiego podejścia jeszcze nie widziałem w naturze. Praktyka wygląda tak, że:

 

-przede wszystkim - jaki to jest w końcu ten czyn? Wsadzenie penisa w pochwę, czy jakoś wcześniej się to zaczyna?

-nie wiadomo co kobieta mówiła takiemu amantowi

-nie wiadomo gdzie zaczyna się namawianie i kuszenie mężatki/zajętej, a gdzie to tylko koleżeńska rozmowa

-większość winy prawdziwej lub domniemanej i tak skupia się na amancie - bo emocje. Panią nie spotyka nic, ba - często wybaczenie

 

I po kiego wafla to rozpatrywać wszystko, trawić, oceniać, rozkminiać, jak istota jest taka:

 

6 godzin temu, Ragnar1777 napisał:

Najbardziej istotna kwestia to intencje osoby zdradzającej, która ma zobowiązania, przysięgi etc.
Rozbija rodzinę tylko i wyłącznie osoba, która tę rodzinę posiada.
Dlatego nie ma również takiego czegoś jak "osoby trzecie wpierdalające się w związek".
Jeśli nie jesteś k*rwą bez wartości to rodziny nigdy nie zdradzisz i to się tyczy obu płci 

Oraz:

 

6 godzin temu, Ragnar1777 napisał:

Mnie nie interesuje to czy żona zdradziła z Bonzo czy z AR2DI2 czy z menelem spod budki z piwem.
Mnie interesują jej intencje.
Ona nawet nie musi zdradzać fizycznie, dla mnie zdrada to już jest sam erotyczny flirt przez fb czy sms'ki - czyli zdrada emocjonalna.

I wszystko w temacie.

 

Dla mnie oczywiste jest, z czego się bierze taki hejt na kochanka. Emocje, emocje, emocje. Nikt nie lubi czuć się oszukanym, zwłaszcza przez osobę, której ufał, na której mu zależało, z którą jest związany. Co jest najprostsze?

 

1. Uznać, że źle oceniliśmy kobietę, że nie rozpoznaliśmy jej intencji, kurewskiego charakteru, że okpiła nas osoba, którą kochaliśmy? Szukać nawet winy w sobie i swoim traktowaniu jej? Myśleć o tym, czy mogliśmy coś zrobić lepiej/inaczej?

2. Uznać, że nasza Pani w sumie była ok, miała chwilę słabości, może i rozłożyła nogi ale to nie z kurewstwa - my się co do niej nie myliliśmy, to ON, ten zły amant wykorzystał ją, uwiódł, zbałamucił - gdyby nie on, żylibyśmy dalej jak w bajce.

 

Mam wrażenie, że również niektórzy tu piszący nie umieliby wybrać wyjścia nr 1., a wyjście numer dwa jest kuszące, bo wskazuje winnego na zewnątrz.

 

Proste.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Perun82 napisał:

Ale było namówienie do zerwania umowy w celu zawarcia nowej, lepszej i tutaj moralizatorzy mają dylemat.

Zauważ, że zerwanie tej umowy nastąpiło w stu procentach zgodnie nie tylko z prawem, ale i zasadami współżycia społecznego.

Które mówią tak - chcesz wejsć w nowy związek ? Zakończ najpierw istniejący.

 

I takie coś właśnie miało tu miejsce.

 

Andrzej cierpliwie czekał aż Dorota zakończy istniejącą umowę. I zakończy ją w całkowicie legalny i zgodny ze wszelkimi zasadami sposób.

Pomijając zasady kościelne oczywiście.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Bonzo napisał:

Pomijając zasady kościelne oczywiście.

One są właśnie najlepsze, bo 90% rodaków deklaruje jako Katolicy. 

 

6 minut temu, tytuschrypus napisał:

Emocje, emocje, emocje. Nikt nie lubi czuć się oszukanym, zwłaszcza przez osobę, której ufał, na której mu zależało, z którą jest związany. Co jest najprostsze?

I uświadomienie sobie, że straciłem czas, 20 lat harówki by w ciągu jednego dnia samice zostawiła mnie dla drugiego. Oczywiście to, ze zrobił to legalnie spowodowało, że Jacek poczuł się lepiej:D 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Drizzt napisał:

Mi się nie podoba takie podejście. Po prostu. Jakoś wyżej cenię ludzi, którzy potrafią odmawiać zwierzęcym popędom w imię swojego kodeksu. Swoich zasad. Kobity, która nie zdradzi męża, chociaż może. Czy właśnie takiego faceta, który wyrucha wolną babę zamiast czyjąś żonę. Prawie nie ma takich ludzi.

Nie jest aż tak źle, nie każdy kto z popcornem czyta ten wątek musi się od razu wypowiadać - nie będę generalizował więc tylko o sobie - ja wiem mniej więcej kim jestem, gdzie zdążam i jaki chcę być za X-dziesiąt lat. W tym celu sam stworzyłem sobie "kodeks" którego staram się trzymać. Od razu - nie jest to kalka żadnego kodeksu żadnej religii, czasem z KK jest wręcz sprzeczny - ale jest mój. Nie znam przyszłości, nie wiem czy będę się go trzymał jak pojawi mi się w wizjerze celownika 10 "w typie urody preferowanej" - na razie jedyny przypadek gdy Pani przed przyznała że ma męża to była 8/10. I "powiedz, że zachowałem się jak trzeba" - chociaż wtedy plułem sobie wątpliwościami w brodę a hormony szalały, to dzisiaj jest mi dobrze z tym że grzecznie się pożegnałem, "nie pasujemy do siebie" i tyle. O Paniach które nie powiedziały "przed" - wtedy uznawałem że jak nie czuję fałszu to mogę założyć że mówi prawdę, jak kłamie to cały ciężar jej kłamstw spoczywa na niej.

 

5 godzin temu, Rnext napisał:

Kocham spokój, wypracowuję własne zasady w myśl - "chcesz coś zmienić, zacznij od siebie".

Za te dwa trzy wpisy, Panowie @Drizzt, @Mosze Red i @Rnext, ukłon japoński 90 stopni i 10 sekund - nie potrafiłbym wyrazić tego lepiej.

 

5 godzin temu, tytuschrypus napisał:

Czyli jednak gacha wina też jest. Tylko widzisz, drogi bracie @Paterialista - w praktyce jest tak, że dzięki temu dokładnie rozumowaniu facet może nawet nie tknąć żony, odmówić jej, a kobieta i tak powie, że podrywał - i jej mąż zareaguje agresją słowną lub fizyczną w stosunku do rzekomego "gacha". Bo dzięki kobiecym manipulacjom, którym ulegacie, dopuszczacie w ten sposób, że kobieta chciała być wierna i może by była, ale została uwiedziona przez niecnego podrywacza, jej słabość czy chwila słabości została wykorzystana bla bla bla. Przecież to są tylko babskie usprawiedliwienia, a wy je zwyczajnie powielacie i przyznajecie im rację.

Argh, rozkładam to zdanie logicznie w różne strony i chyba zrozumiałem co chcesz @tytuschrypus przekazać. Że typowy praktyczny schemat to nadal "ja nie chciałam ale on mnie uwiódł" i mąż/partner psioczący na gacha i pocieszający "biedną skrzywdzoną myszkę"? Prawda, niestety prawda aż za często, z trzema zastrzeżeniami:

 

1. Na tym forum raczej staramy się z takich schematów leczyć, z pewnym powodzeniem. I wskutek tego, w praktyce statystyczny Brat Forumowy nie jest tym samym co statystyczny mąż/partner.

 

2. To samo, innymi słowami - o ile "schemat matrixa" poza Forum, obwiniając gacha zdejmuje odpowiedzialność z Pani, o tyle tutaj raczej nikt Pani nie broni - raczej jej wina pozostaje na 100%, niezależnie ile dyskutujący z obu stron przypisują gachowi (który pulę ma swoją własną, w zakresie 0-100%).

 

3. "Jak nie ten, to inny" - ciężki temat. Nie do ugryzienia dopóki nie dodam sobie funkcji czasu. A więc funkcja "czy Pani zdradzi" zależy od wielu zmiennych (miejsca, okoliczności, nastroju, dnia cyklu, itd). Można sobie tu dopisywać zmienne aż zrobi się encyklopedia - ale każda z tych zmiennych jest zmienna w czasie. Przykład - zmienna "miejsce" - Pani może być mniej chętna do zdrady w kościele niż na wycieczce integracyjnej. Nawet Pani która postanowiła już dokonać zdrady ciągle jest jeszcze podległa wielu zmiennym które ostatecznie przechylają decyzję na nie/tak i rozchylają nogi albo walą w pysk potencjalnego gacha:) Ale do rzeczy - osoba gacha też jest zmienną, bo Pani będzie mniej chętna do skoku na nową gałąź z Mieciem spod budki z piwem niż np. z Dorianem Gray. Więc osoba/zachowanie gacha też ma wpływ na decyzję o tym czy w danej chwili czasu Pani zdradzi. Tak czy nie?

To czy dokona tego w innej chwili czasu to już inna kombinacja zmiennych, i moim zdaniem jak podstawową zmienną ustawiła już Pani na "tak" to jest to tylko kwestia czasu aż prawdopodobieństwo dojdzie do jedności - a więc, nic nie ujmując z winy Pani ustawionej na 100% - można zacząć jakiś procent winy przypisywać gachowi który nie odmówił? Parafrazując jak pies nie da, to suka nie weźmie - a dyskusję czy gach ma 1%, czy 50% czy 100% winy - pozostawiam mądrzejszym. Jak to już ujął:

Godzinę temu, Mosze Red napisał:

nie jest natomiast odpowiedzialny za to że ona złamała umowę, jest natomiast odpowiedzialny za skutki swoich własnych działań.

 

 

Godzinę temu, Bonzo napisał:

Czy winny jest krzywdzie lokatora dotychczasowego ten nowy, ktory zaoferował właścicielowi mieszkania lepsze warunki ?

Czy można tak postępować w biznesie ? Ależ oczywiście że można - to się po prostu nazywa konkurencja. Może brutalna, może nieelegancka, może nie fair play - ale całkowicie dozwolona. I w pełni legalna.

Nie definiując co rozumiemy pod pojęciem "krzywdy", nie wartościując konkurencji prowadzonej w granicach prawa - jako jednostka częściowo wolna, powołując się na prawo własności samego siebie, na "prawo rozporządzania samym sobą" sam sobie nadaję kodeks postępowania zgodnie z którym ja czegoś takiego nie chcę świadomie zrobić. Nie chcę prowadzić biznesu "po trupach". Nie czyni to bynajmniej ze mnie komunisty, etatysty ani nawet lewaka - raczej właśnie wykorzystuję swoją wolność (własność swej osoby) do podejmowania decyzji zgodnych tylko z moim kodeksem. Stąd jeśli ktoś chce bzykać mężatki - jego sprawa, jego ryzyko, nie on decyduje czy ktoś jego działaniem nie poczuje się skrzywdzony. Jeśli ktoś chce gonić gachów - jego sprawa, jego ryzyko, ma prawo uważać gacha za kogoś kto go skrzywdził bo to jego decyzja czy uzna to za krzywdę. Czy jest to krzywda prawdziwa czy wyimaginowana nie podejmę się rozstrzygać, bo nie jestem na miejscu takiej osoby. W niczym nie zmniejsza to winy żony która złamała umowę - jej decyzja, jej ciało, jej wina niezmywalna, jej ryzyko. Czy to właśnie nie jest wolność, odpowiedzialność za swoje decyzje i samego siebie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O co chodzi w tym temacie? Bo ja już ku..a się całkiem pogubiłem. Chodzi o to kto jest winny zdrady? Czy może "czy zdrada jest moralnie neutralna czy jednak należy potępić". A może "czy wiedząc, że kobieta jest zajęta, ale chcę nam dać to powinniśmy w to wejść czy nie?".

 

Ja mam wrażenie, że od 10 stron jest bicie piany dla bicia piany.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomko - Od dawna to rozmowa o moralności. Tak w bardzo dużym uproszczeniu ci co ruchają uważają tych, co nie ruchają za pizdusi. A ci co nie ruchają, uważają tych co ruchają za chujów. I bitwa jest teraz o to, czy faktycznie część z nas to pizdusie czy część z nas to chuje. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, self-aware napisał:

Tak w bardzo dużym uproszczeniu ci co ruchają uważają tych, co nie ruchają za pizdusi. A ci co nie ruchają, uważają tych co ruchają za chujów.

Ale nikt tutaj (przynajmniej ze strony tzw. "chujów") nie wartościuje postaw. Cały czas chodzi o stwierdzenie faktu, ze zasady są częścią matrixa.  Jeżeli chce się wyjść z niego to albo na całego. Nie da się trochę zamoczyć. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@self-aware

Poza tym jeśli obwiniasz kochanka żony za jego "wkład" w wasz związek to jesteś białorycerzem. Według koncepcji tzw. gangu "ruchaczy" powinieneś mu dziękować a nawet zrobić loda na zgodę :) - Sparfrazowany i humorystyczny cytat z wątku o samicach z Warszawy. Generalnie to już wszystko tam było omawiane.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.