Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 02.05.2019 uwzględniając wszystkie działy

  1. Mam kontakt z facetami z młodego pokolenia. Większość jest świadoma ale nie do końca. Czytają artykuły, obserwują kobiety. Kilku po studiach nie znając forum mówi to samo co tutaj jest napisane. Jednego miałem okazję wyprostować skutecznie kiedy powiedział mi, że sprzedaje mieszkanie po babci by budować dom na działce jego narzeczonej. Jak to usłyszałem to zadałem mu jedno konkretne pytanie: - Pojebało Cię? Po czym wyjaśniłem jemu czyją własnością będzie taki dom. Nie wierzył. Ale poszedł do prawniczki jaką miał w rodzinie. Dziękował mi potem, że nie umoczył. Nie jest już z tą kobietą. Znalazł następną. Kiedyś rozmawialiśmy i się bardzo cieszył, że jego aktualna kobieta, u której mieszka (!!!) ma działalność gospodarczą i wszystko co kupuje za swoją kasę to bierze na fakturę na jej firmę i odlicza z tego VAT i dodatkowo wrzuca w koszty. A jest jeszcze taniej bo oszczędza na podatku. Wiecie co mu powiedziałem? - Pojebało Cię? I mu wytłumaczyłem, że w przypadku rozstania jego słoneczko zabiera wszystko to co kupił na fakturę na jej firmę. A jeżeli słoneczko będzie chciało się zemścić to naśle najpierw na niego policję i zgłosi kradzież tych rzeczy. Jego mina.....bezcenna. Zdaje się, że już na jej firmę nic nie kupował. Aż mi się przypomniało, że wiele lat temu ex teściowa proponowała: "- po co masz kupować mieszkanie? dobuduj się do mojego domu". Na szczęście już wtedy miałem na tyle instynktu samozachowawczego aby odmówić tak intratnej propozycji. Niestety aktualnie kobiety są tak wyrachowane i w dodatku zdemoralizowane prawodawstwem jakie obowiązuje bezczelnie je faworyzując (łagodnie pisząc), że jest samobójstwem dla mężczyzny podpisywać umowę cywilno-prawną dla niepoznaki zwaną ślubem - to tak jakby włożyć głowę w paszczę dzikiego krokodyla z nadzieją, że tej paszczy nie zamknie. W miastach aktualnie jest niemalże pewnym, że rozwód będzie prędzej czy później dlatego tak ważne jest aby się majątkowo zabezpieczyć - bo jakim prawem człowiek z cyckami ma wam zabierać wypracowany przez Was majątek. Jest równouprawnienie i każdy ma równe szanse. Mało pańci pieniędzy? Proszę bardzo, może rano wstać pójść do urzędu miasta i zarejestrować działalność gospodarczą i zacząć rozkręcać swój biznes i zarabiać miliony nikt kobietom tego nie zabrania a wręcz są zachęcane do tego i wspierane. Czytałem, że są organizacje wspierające wyłącznie kobiety w rozwijaniu swojego biznesu. Aktualnie, aktualna panna zaczęła już plany co to razem na spółę kupimy (namiot chciała kupić) - za każdym razem jej mówię, że nie tworzę wspólnego majątku, jak chce to może kupić sama albo ja kupię a nigdy wspólnie. Tym bardziej, że kilka akcji już zdążyła przeprowadzić - a moja cierpliwość już jest na wyczerpaniu. Pannie się miesza ponieważ chce wszystko po partnersku, czyli jak rozumiem koszty życia obowiązki też po partnersku itd. I w pewnym momencie wyskoczyła, że chce żebym jej zapewnił bezpieczeństwo - a ja na to "eeeeee...,.że co?" I mówię, że skoro po partnersku to nie może ode mnie wymagać żebym jej bezpieczeństwo zapewniał, sama ma to sobie zrobić. Dodałem, że owszem skoro ma takie wymaganie to musimy przejść na tryb tradycyjnego modelu rodziny i nie ma mowy o partnerstwie bo zapewniający "bezpieczeństwo" jest w tym momencie "głową rodziny". Skoro ja mam pracować na "bezpieczeństwo" to ona musi ogarnąć dom bo na dwa fronty robił nie będę. Skoro będę wnosił większy wkład na "bezpieczeństwo" to jeżeli ma być po partnersku bo ona ten mój większy wkład musi zrównoważyć swoją pracą w domu. Podsumowując, temat ciężki do przejścia dla kobiet, bo jak to nie kochasz mnie? Będziemy do końca życia przecież. No w sumie jak do końca życia to intercyza tym bardziej nie szkodzi. Także intercyza to papierek lakmusowy motywacji kobiety, która chce być z wami. Jak po takiej stanowczej Waszej postawie i żądania intercyzy Wasze słoneczko Was zostawi - to nie rozpaczajcie - cieszcie się bo wygraliście właśnie 6 w totolotka i wygraliście życie.
    28 punktów
  2. Piękna demaskacja dziewczęcia z kategori "goń się mała".
    12 punktów
  3. Napisałem ten temat, bo siedzę na forum od dawna i pewnie zostanę jeszcze na długo. Jeśli ktoś ma ochotę, to może mnie teraz lepiej poznać. Chciałbym się też komuś wygadać. Mam 21 lat i od dawna odczuwam frustracje, bo od kiedy skończyłem liceum w moim życiu nie dzieje się nic ciekawego. Na co dzień chodzę na studia, które zajmują mi 90% czasu. Pobudka, przygotowanie się do wyjścia z mieszkania, odbycie zajęć, zrobienie zakupów, zrobienie czegoś do zjedzenia, odpoczynek od nauki, nauka, sen, to mój tryb życia ciągnący się miesiącami. Program studiów jest napisany nierealnie do spełnienia. Możesz się uczyć 24/7, a i tak nie dasz rady. Trzeba szperać w bankach, szukać pytań z zeszłych lat, ściągać, umieć wstrzelić się w materiał, który akurat pojawi się na kolokwium. Dodatkowo te studia nie są dla mnie, temat mnie interesuje i chce mieć ten dyplom, ale sposób egzaminowania i prowadzenia zajęć, to jakiś żart. Bezwiedne kucie na pamięć godzinami. Muszę wkładać dużo wysiłku nawet nie w samą naukę, ale zmuszanie się do niej. Nie zdziwię się jeśli nie zdam tego roku i trzeba będzie powtarzać, któryś przedmiot. Mam życie mega przeładowane stresem. Pieniędzy w sumie nie ma na nic. Aż mi to tak bardzo nie przeszkadza, bo urodziłem się na wsi i nigdy się nie przelewało, dlatego nie mam nawyku angażowania się w jakiekolwiek zajęcia, które wymagają nakładu złotówek. Do pracy nie chodzę, bo już teraz nie mogę sobie poradzić ze studiami, a niezdanie jakiegokolwiek przedmiotu, to uwalenie roku i warunek około 2000zł. Nikt z moich bliskich znajomych nie pracuje, ale wiem, że są osoby, które dorabiają, więc jest to możliwe. Na studiach przeważają kobiety, tylko wcale mi, to nie pomaga w znalezieniu dziewczyny, a wręcz utrudnia. Na pierwszym roku byłem w grupie około 20 osób, razem chodziliśmy na wszystkie zajęcia. Przez ten rok udało mi się zgrać ze wszystkimi z grupy i zawsze było z kim posiedzieć i pogadać. Nie mogłem narzekać, można powiedzieć, że miałem normalnych znajomych z wydziału. Po pierwszym roku nasza grupa została zlikwidowana z powodu spadku liczby studentów i musieliśmy się rozdzielić do pozostałych grup według uznania. Ja plus kilka osób zapisaliśmy się do jakiejś tam losowej grupy, bo ich plan zajęć uznałem za najlepszy. Byliśmy nowi, oni znali się już od roku. Stało się tak, że większość osób z tamtej grupy (do której się zapisaliśmy) miała na nas wyjebane i nie chcieli się za bardzo z nami zadawać. Podział w sumie utrzymał się do teraz na starych i nowych. Podchodząc do wielu osób z tamtej grupy czuje się jak intruz i raczej nie wchodzimy sobie w drogę. Mam kilka koleżanek i jednego kolegę, razem chodzimy na zajęcia i na tym w sumie się kończy. Koleżankami nie jestem zainteresowany, a kolega jest kilka lat starszy, mieszka z dziewczyną i poza wydziałem się nie widujemy. Na wydziale dlatego, że jest mało facetów mam utrudniony kontakt z ludźmi. Jakbym miał kolegów siedzącymi z dziewczynami, to mógłbym podejść, zagadać i jakoś się poznać. Całkowicie inna sytuacja jak siedzi sześć kobiet, które się do mnie nie odzywają, a ja mam do nich podbić, zainteresować swoją osobą, zmusić do rozmowy ze mną, a potem łazić za nimi na każdej przerwie z jakiegoś powodu. Dlatego trzymam się w swojej ekipie, a po odwaleniu zajęć spadam prosto do mieszkania. Jakbym chciał wyjść na miasto, na co i tak nie mam czasu, no ale jakbym chciał, to jedyny sposób, to zaproszenie na randkę jakiejś dziewczyny z wydziału. Bo tak po prostu, to nie ma z kim iść. Wszystkie dziewczyny, które mam pod ręką są w przedziale SMV 1-5/10. A nie mam ochoty na randkowanie z dziewczyną z bezpośredniego otoczenia, do której nawet nie chce się dobrać. Portale randkowe odpadają z różnych powodów. Mam stary telefon, którym ciężko zrobić ostre zdjęcie i jedynie jakiś ciasny kibel z lustrem jako tło. Nie prowadzę ciekawego trybu życia, ani nie mam pieniędzy, więc nie ma czego tam pokazać. Moje SMV jest na tyle wysokie, że z dobrym profilem mógłbym coś ugrać, ale na tyle niskie, że bez niego nawet nie mam po co się tam pokazywać, bo nie poznam nikogo. 99% kobiet da mi z miejsca kopa. Mój telefon, to chyba ponad 5 letni lg l70 z apartem 5mpx. Teraz wróciłem do domu na majówkę i kiedy akurat się nie uczę, to nie mam kompletnie nic do roboty. Wczoraj o godzinie 21 postanowiłem, że na dzisiaj koniec nauki i zorientowałem się, że moje jedyne zajęcia, to siedzenie i gapienie się w ścianę, albo na siłę siedzenie przed kompem i marnowanie czasu. Więc wybrałem trzecią opcje i chodziłem ciemnymi uliczkami po mieście. I tak jest od kilku lat. Praca, praca, praca, a w przerwie od niej kompletna pustka. Moje życie, to gówno. Nie czerpie z niego żadnych przyjemności, za to mam bardzo dużo stresu i innych utrudnień. Podobno studia, to najlepszy okres w życiu, ale w moim przypadku nie. Bardzo chciałbym, żeby wreszcie, to się skończyło (te studia) i żebym mógł pójść do pracy, zacząć jakieś normalne życie. Mieć pieniądze na cokolwiek. Znajomi mówią to samo, że te studia to piekło i też mają dość. Moja najczęstsza forma relaksu, to gapienie się w ścianę w pustym pokoju. Brak mi sił, żeby podejmować walkę dalej z tym całym gównem, brak perspektyw poprawy na najbliższe lata. Aktualnie moje jedyne cele życiowe, to skończyć jakoś edukacje i trening siłowy. Po studiach powinienem mieć finansowo dobre życie. Raczej nie będzie problemu dostać pracy z której będę miał +/- 4000 netto. Planuje zaraz po ich ukończeniu przeprowadzić się do Warszawy i tam się dorabiać. W te wakacje głównie będę uczył się do poprawek na wrześniowe egzaminy i siedział gdzieś na miedzy w polu. Ewentualnie zatrudnię się na weekendowe wykładanie puszek na pułki w tesco. Wczoraj postanowiłem, że nie będę się katował dłużej tym jak moje życie wygląda i zaakceptuje to. Próbowałem wielokrotnie przeprowadzić jakieś batalie, które miało je odmienić, ale skutek zawsze był marny. To chyba tyle.
    10 punktów
  4. Mało Ci jeszcze problemów? :)
    9 punktów
  5. Ewolucja i prawo naturalne to jest jedno - to siedzi głęboko w programach. Ja nie mam problemu aby działać zgodnie z tymi imperatywami - tak, mogę utrzymywać kobiete i wspólne dziecko, mogę jej zapewnić bezpieczeństwo - ale wyłącznie w warunkach tradycyjnych czyli nierozerwalności małżeństwa. Religie czyli systemy wiar wiedziały co robiły, uświęcały instytucję małżeństwa jako nierozerwalnego związku kobiety i mężczyzny, męża i żony - tylko wtedy jest się w stanie budować wspólnie pomyślność i mnożyć majątek rodziny i tworzyć warunki dla wychowania potomstwa. Aktualnie takich warunków nie ma. Jakby było to robione celowo, aby rodziny były nietrwałe, rozpadały się przy byle podmuchu. I w końcu aby nie dochodziło do akumulacji kapitału z pokolenia na pokolenie i bogacenia się ludzi - bo taki jest ostateczny skutek, że każde pokolenie już praktycznie startuje od zera. Mało kto dziedziczy dom mieszkanie albo ziemię. Większość jest co najwyżej kredytowymi niewolnikami - i jak już ten kredyt spłacą w chwili przejścia na emeryturę to emerytury będą tak niskie, że będą musieli skorzystać z odwróconej hipoteki. Bo młodych nie będzie stać dokładać się do emerytury rodziców. Jak ktoś nie ma zdolności to pozostaje wynajem i również w tym przypadku nie ma akumulacji kapitału. A wynajem jakby nie patrzeć to w przypadku nietrwałości instytucji małżeństwa - to jedyne dobre rozwiązanie zapewnienia lokum do mieszkania. Małżeństwo/związek się rozpada -> każdy idzie w swoją stronę wynająć co innego i nie ma długoletniego szarpania o majątek. Aktualna pańcia -> już przebąkuje o czymś takim, że jakbym kupił sam mieszkanie na siebie i ślubu by nie było to chce mieć u notariusza zapisane, że po mojej śmierci (naturalna, w wyniku wypadku itp) ma ustanowioną służebność, że może do śmierci mieszkać w tym mieszkaniu. Nic nie wspomniała, żeby związać to z opłatami za ten lokal. Tylko chce mieszkać - cwana sztuka. A co w przypadku gdyby mieszkanie w drodze spadku dostał mój syn to razem z lokatorem nie do usunięcia, który w dodatku nie musiałby regulować opłat. W dodatku ów lokator pewnie chciałby ułożyć sobie życie i sprowadziłby dodatkowo kogoś na stałe albo tymczasowo. W dodatku chciała abym wykupił ubezpieczenie na życie, i ją wskazał jako beneficjenta aby w razie czego ona dostała kasę na utrzymanie. W przypadku kredytu na mieszkanie i ubezpieczenia na życie w kredycie również chciała być beneficjentką tegoż ubezpieczenia. Niby jak? Jak mi się coś stanie to z ubezpieczenia najpierw dostaje bank potem spadkobierca w linii prostej a nie obca osoba. Może myślała, że zgarnie kasę a kredyt będą musieli spłacać spadkobiercy. Tak już pańcie cwanie myślą. Sama na to wpadła? Jednak otoczenie się zmieniło.
    8 punktów
  6. Pierwsze, pogrubione zdanie. I ja już widzę gdzie jest problem. Jak to nie jest defekt genetyczny mózgu - nie obrażam Cię teraz, np. dystymia, czy brak wydzielania jakiegoś neuroprzekaźnika - to robisz sobie to sam. Ty tak bardzo nauczyłeś się samemu nagradzać za nic, za pomocą różnych nałogów, że nie masz potrzeby cokolwiek zdobywać w realnym świecie. Po co masz ruszyć dupę do ludzi, skoro możesz pogadać z ludźmi w grze czy na czacie. Po co osiągnąć cokolwiek w życiu, skoro można zbudować metropolię w jakiejś grze, i żyć iluzją władcy i zdobywcy. Po co uczyć się komunikacji z ludźmi czy poszukać jakichś kursów na ten temat, skoro można wejść na czat i wytłumaczyć sobie, że tam jest kółko wzajemnej adoracji, albo może uznać, że się jest ścisłowcem.. ? Po co się rozwijać i coś ze sobą zrobić, skoro można dać sobie nick Gołodupiec i zasugerować pusty portfel - "Jakim, Panie, mnie stworzyłeś, takim mnie masz". Po co Ci żywe kobiety, skoro możesz obejrzeć pornola. Po co przekierować popęd seksualny, skoro można się go pozbyć, wraz z motywacją do robienia czegokolwiek, w paru szybkich i mocnych ruchach ręką. Powiem tak, jeżeli nie masz żadnego schorzenia umysłowego, to tak bardzo nagradzasz siebie w życiu za nic, że nie znajdziesz motywacji do robienia czegokolwiek - bo po co? Mózg przecież dostaje nagrodę ZA NIC. Jeżeli dobrze obstawiam, to sytuacja wygląda tak, że bijesz sobie brawo za coś, czego nigdy nie zrobiłeś i nawet nie chcesz zrobić. Prawdopodobnie masz przeciążony układ nagrody w mózgu, co tworzy sytuację apatii i rzekomej pustki. Na Twoim miejscu poszedłbym do specjalisty i powoli odstawiał wszystkie nagrody, które sobie przyznajesz za nic, zastępując je jednocześnie zdrowszymi alternatywami - jak np. rozwojem własnej osobowości. Aha, i dopóki nie przestaniesz sobie afirmować, że jesteś nijaki i pusty, to nic się nie zmieni. Musisz przekroczyć tą perwersyjną przyjemność użalania się nad sobą, inaczej będziesz płakał całe swoje życie, kosztem poczucia własnej wartości i świadomości czasu przemykającego przez Twoje palce, którego nikt Ci nie wróci. A narzekanie zostanie z Tobą aż po grób.
    7 punktów
  7. Spokojnie możesz wracać - robota to nie kobieta. Z pracodawcą wiążesz się po to, żeby zarabiać pieniądze a rozstania i powroty są czymś zupełnie normalnym. Jednak, jeśli się już na taki manewr decydujesz to wracasz wyłącznie na dużo lepszych warunkach. Czyli: - lepsze stanowisko - wyższe wynagrodzenie - korzystniejszy zakres obowiązków (z Twojego a nie pracodawcy punktu widzenia) Jeśli wrócisz na to samo lub podobne stanowisko i za takie same pieniądze to będziesz uważany za przegranego syna marnotrawnego, który powrócił "do mamusi". Nie muszę wyjaśniać jak będziesz w takim wypadku traktowany.
    6 punktów
  8. Ufam, ale sprawdzam!(tylko tak, żeby nie dać się złapać).
    6 punktów
  9. @SławomirP Jeśli chcesz to ja opiszę to tak: Po pierwsze, młody jeszcze jesteś. Studiujesz, a to już jest bardzo dobry prognostyk na przyszłość. Wielu w Twoim wieku tej możliwości nie ma / nie miało. Jest to inwestycja w przyszłość. Ja studia skończyłem naście lat temu, i z teorii mało pamiętam. Studia przygotowują przede wszystkim do pracy, wyuczonego zawodu. Nie jest tak, ze chłoniesz wiedzę, a później jesteś w pracy jak encyklopedia. Studia, moim zdaniem, uczą też elastyczności myślenia, umiejętności kombinowania ( czyli radzenia sobie z nieprzewidywalnymi zagadnieniami dotyczącymi pracy / zawodu ), sprawiają, ze Twój umysł jest bardziej otwarty na specjalistyczne zagadnienia. Spróbuj trochę zmienić nastawienie do nauki, nie wkuwaj wszystkiego na blachę, kombinuj. Wszystkiego tak jak napisałeś nie da się nauczyć, podziel sobie przedmioty, które Cię interesują a które nie. Tyle gwoli studiów... Co do spraw finansowych, ja musiałem się utrzymywać za ok 150 PLN miesięcznie ( po odliczeniu kosztów mieszkania), z tego jedzenie, bilety miesięczne etc. I też uważam, ze to mnie nauczyło kombinowania. A to dawałem korepetycje, a to handlowało się ruskimi fajkami chodząc od bloku do bloku udając ulotkarzy żeby ktoś otworzył drzwi do klatki... to też swego rodzaju nauka. Sam jestem z rodziny związanej stricte z rolnictwem, na wakacjach dorabiało się a to przy kombajnie a to przy zbiorze owoców etc. Jakoś się to wszystko toczyło. Niektóre przedmioty zaliczałem wzorowo, a niektóre na PAN-DA, i jakoś się udało. Też nauka, i w zasadzie bardzo ten okres miło wspominam. e Masz dopiero 21 lat. Z całym szacunkiem jesteś jeszcze młody kajtek. Do tego bardzo kumaty ( udzielałeś mi bardzo wartościowych rad w moim wątku ), więc nie zadręczaj się. Masz stary całe życie przed sobą. Ludźmi na studiach się nie zajmuj, to jest tylko sparing przed prawdziwym meczem, który Cię czeka. Jeszcze będziesz miał milion batalii, sto razy ważniejszych niż te do tej pory. Kształtuj siebie... Sądząc po Twoich wpisach na BS, jesteś inteligentny, znasz wartość pieniądza, umiesz trzeźwo spoglądać na wiele aspektów życia. Będzie dobrze, głowa do góry. Aha, tak się mawiało na studiach, jak coś nie szło: ,,Biednemu to wiatr w oczy i gó..o w twarz ''. Coco Jumbo i do przodu, ogarnięty jesteś, nie marnuj czasu na egzystencjalne rozkminy, a ludzi nie życzliwych Tobie olej ciepłym moczem. Jeszcze spotkasz setki życzliwych, i setki takich co by Cie zakopali najchętniej. Przesilenie wiosenne chyba mamy, bo coraz więcej takich egzystencjalnych wpisów ostatnimi czasy na forum
    6 punktów
  10. Życie polega na wyborach i kompromisach. Jeżeli nie urodziłeś się w bogatej rodzinie i nie masz ustawionych znajomych masz do wyboru: - a) założyć własny biznes - musisz się liczyć z tym, że na początku trzeba poświęcać nawet 12-16 godzin, możesz mało zarabiać, a ZUS i inne trzeba zapłacić. - b) pójść na studia - poświęcić czas na studiach na naukę, skupić się na inwestowaniu przez te 5 lat, zdobywać doświadczenie, chodzić na praktyki, staże, koła - w ten sposób po paru latach ciężkiej pracy i dobrze wybranym kierunku masz perspektywy na zarobki rzędu 5000 - 15000 mieszkając w Polsce - c) pójść na studia - robić je na pół gwizdka, imprezować, olać naukę, zaliczać wszystko na minimum. Czyli w skrócie zmarnować 5 lat na imprezy z osobami, które na 90% po studiach będą miały cię gdzieś(koledzy od melanżu nagle znikają nie wiadomo gdzie. A raczej wiadomo - wpadają pod pantofel :)) po studiach bez umiejętności para za max 2000 - 3000 raczej bez możliwości awansu. - d) pójść od razu do jakiejś pracy w Polsce (bez umiejętności w pierwszej pracy zarobisz 1500-2500 netto). Jak będziesz mieć farta to po jakimś czasie zyskasz możliwości rozwoju i taka praca zaowocuje ci w przyszłości dobrymi zarobkami, albo zdobędziesz solidne umiejętności, zostaniesz specjalistą i będziesz dobrze zarabiał. Może być też tak, że nie robiąc studiów i nie mając umiejętności będziesz całe życie pracował za 2000 - 3000 - bo nikt ci nie da szansy na rozwój w ambitnym środowisku bez papierka. - e) to samo co wyżej, tylko za granicą. Wbrew pozorom wiele polaków za granicą praktycznie non stop pracuje, ale mają tragiczne stawki, bo nie mają żadnego fachu i biorą gówniane, mało płatne roboty. Ci bardziej ogarnięci potrafią zaoszczędzić, ale i tak relatywnie mało, bo pracują często 10-12 godzin lub 6 dni w tygodniu, stawka jest niska, a koszty życia dużo większe niż w Polsce. Wielu ludzi po kilku latach pracy za granicą w gówno-robotach - przywozi niewiele kasy lub wraca z długami. Marnują kilka lat na pracę całymi dniami i nudne życie. Inaczej mają specjaliści i ci co umieją oszczędzać - specjaliści zagranicą zarabiają krocie, niektórzy w najgorszych robotach również potrafią sporo zaoszczędzić, ale żyją na bardzo niskim poziomie, mieszkają byle gdzie, jedzą byle co, 90% ich czasu to praca praca praca. Tak więc kolego - każde decyzja ma swoje plusy i minusy. Nie da się (przynajmniej na początku kariery w Polsce) jednocześnie pracować po 8 godzin dziennie MAX, i zarabiać krocie. Często jest tak, że musisz zapierniczać po 10-12 godzin dziennie i startujesz od stawek typu 2000-3000 na rękę. Mówię z doświadczenia jako programista, teoretycznie najlepiej opłacany zawód w Polsce. W praktyce przeliczając to na godziny - nie wychodzi już tak kolorowo. Jeżeli myślisz, że możliwe jest życie w którym pracujesz sobie wygodnie 8 godzin i zarabiasz 10.000 miesięcznie no to muszę cię zmartwić. 1 na 10000 osobie się tak uda, w innych przypadkach wygląda to tak, że albo pracujesz po 10-12 godzin dziennie i zarabiasz dużo, albo pracujesz po 8 godzin dziennie, ale zarabiasz dużo, dużo, dużo mniej. Zdecydowana większość ludzi zarabiających dobrze w Polsce pracuje więcej niż 8 godzin dziennie. Dlatego żyjemy w systemie niewolniczym - pracując krótko masz więcej czasu, ale mało kasy. Masz więc czas, ale nie masz co z nim robić bez zasobów. Pracując dłużej i ciężej zarabiasz lepiej, masz dobre zarobki, pozycję społeczną - ale masz ograniczony czas i nie masz co robić z zasobami, niszczysz sobie życie w pracy i potem wydajesz zarobione pieniądze na lekarzy. Istnieje też trzecia możliwość - pracujesz niewiele, zarabiasz dużo, masz czas na wszystko, zdrowie - to się nazywa utopia i wygranie życia, niestety niewiele osób ma dostęp do trzeciej opcji, system niewolniczy nam to uniemożliwia. Każdy wybór niesie za sobą konsekwencje - jesteś na początku drogi, więc możesz wybierać co robisz. Być może studia nie są ci w ogóle potrzebne i tylko marnujesz czas, czujesz się źle? Być może nienawidzisz swojego kierunku. Być może nie masz ambicji na ciągłą naukę/pracę. A może musisz po prostu zacisnąć zęby, wytrzymać tak jeszcze 2-3 lata, a potem będziesz prowadził lepsze życie od 90% Polaków. Sam sobie musisz rozważyć wszystkie za i przeciw i podjąć męską decyzję. Powodzenia.
    6 punktów
  11. Niewiele jest takowych na tak zwanym "rynku związkowym" Z dwóch powodów: 1. Mniej istotny - bo zazwyczaj kobiety w wieku pomiedzy 20 a 35 rokiem zycia (a wiec w okresie tak zwanej "atrakcyjności statystycznej") nie są jeszcze "dorobione" 2. Znacznie bardziej istotny - zamożna, posiadająca określony majatek kobieta - szuka tylko dwóch rodzajów faceta: - albo boytoy'a do zabawy - albo kogoś od niej zamożniejszego - dlatego by nie stracić w razie "wu" tego co już posiada. W bliskiej odległości od pewnego BMW (nie chodzi o markę samochodu ale o byłe miasto wojewódzkie) na północy naszego uroczego kraju - mieszka doskonale mi znana pewna wdowa w wieku rębnym (teraz będzie miała 45 lat). Zmarł jej mąż (znacznie starszy) kilka lat temu. Kobieta jest zamożna (została firma po mężu i ładnie położony dom na wsi - spokojnie mogący być nazwanym posiadłością), dzieci dorosłe, na swoim. Bardzo chętnie weszłaby w tak zwany stały związek ale wymaganiem jej jest równie bogaty facet, najlepiej nieco od niej starszy, wolny i obowiązkowo na odpowiednim poziomie. Oczywiście tacy męzczyźni są. Problem polega na tym, że nie są zainteresowani kobietami w takim wieku do związku. Gdyby ta urocza wdówka miała o 20 lat mniej - aaaa to co innego. Ale ma tyle lat ile ma, a mimo tego i tak nieźle wygląda, ma pieniądze, ma dużo czasu - więc nie problem. Kobieta ta wzbudza znaczne zainteresowanie wśród facetów - nierzadko jej rówieśników. Tyle, że ona znów takowych nie chce - bo to albo zakredytowani łachmyci, albo wręcz bezdomni po rozwodach, oskubani przez przeszłe żony, nie raz i nie dwa pozadłużani we wręcz Providentach. I dama jest "do wzięcia" Dlatego, że ci, ktorzy by jej odpowiadali - nie są nią zainteresowani, zaś ci, którzy się nią interesują - nie spełniają jej oczekiwań. I kółko się zamyka :) Kalkulacja Bracie Janie po prostu. Wszędzie - nie tylko u biedoty.
    6 punktów
  12. Małżeńswo z intercyzą, czy bez? Osobiście dla mnie bez znaczenia. Czasy się zmieniają, a ostatnio dosyć szybko W każdej chwili może okazać się, że tego typu dokumenty są nic nie warte i łatwe do podważenia. I co będzie dalej w przypadku rozwodu? Ano normalny podział majątku. Najlepszym zabezpieczeniem na brak rozwodu jest po prostu brak wchodzenia w związek małżeński. Proste. Chodzą słuchy na mieście, że nie trzeba być mężem, aby zostać ojcem. Zresztą zwiększająca się z roku na roku ilość samotnych matek jest tego w jakiś sposób potwierdzeniem. Bardziej bym się obawiał nowego prawa, które może za jakiś czas się pojawić. Mianowicie, gdzie osoba(konkubina) z którą mieszkamy x czasu w naszym mieszkaniu może nabyć do niego prawa. Cholera wie, czy takie coś wejdzie, a może nie czy, tylko kiedy?
    6 punktów
  13. Ja z kolei uważam że powinno się znieść całkowicie obowiązek alimentacyjny na dzieci, wtedy kobiety nie odpierdalałyby takich numerów swoim mężom bo każda miała by na uwadze że jak nie będzie szanować swojego męża i on odejdzie to wtedy zostanie z niczym. Nie mówiąc już o karynach i tych wszystkich "kobietach wyzwolonych" szukających nieustannie przygód z coraz to nowymi partnerami. Taka jedna z drugą to dwa razy by się dobrze zastanowiła nim siadła by komuś na bolca- zaciąży to zostanie z niczym. Wiem że brzmi to strasznie zważając na fakt że takie dziecko nie jest niczemu winne i w tym przypadku zostało by bez środków do życia, ale pomyślcie tylko ile korzyści by to przyniosło dla społeczeństwa. Raz że zmusiło by to kobiety do wybierania mężczyzn tylko tych co sobą coś reprezentują, a więc szansę na reprodukcje mieli by tylko ci faceci którzy mają wykształcone jakieś dobre cechy np. Są odpowiedzialni, wierni, posiadają jakieś kwalifikacje co z góry czyniło by ich lepszą partią dla potencjalnej samicy niż np. taki Bad Boy/Patol przy którym nie ma gwarancji czy zechcę on później łożyć na wychowanie swojego dzieciaka. A po drugie to rodziny by się nie rozpadały bo kobiety by dbały i starałyby się aby zatrzymać przy sobie faceta.
    6 punktów
  14. https://www.popularne.pl/alimenty/?utm_source=Facebook&utm_medium=Fanpage&utm_term=Popularne&utm_campaign=olag&fbclid=IwAR1i73IBIFetjK6BTTnM_i_uHqC3Fu6k8jY_xiT_dhklED7bn6x-6brx7mg Polecam przeczytać szczególnie wszystkim nowicjuszom i tym którzy robią w portki i się trzesą gdy mają powiedzieć partnerce, że intercyza być musi - jak was po tym pytaniu zostawi to bardzo dobrze.
    5 punktów
  15. Ja tylko dodam od siebie, że trochę nie zgadzam się z osobami piszącymi "takie jest życie". Jasne, że trzeba pracować, jeść, spać ale trzeba również w tym wszystkim mieć jakiś cel. Nie można się zamknąć w klatce, w której zamyka się większość ludzi i potem budzi się koło 50ki zarabiając ok. 2ki na łapę. A doszły dzieci, doszła żona, kredyt, etc. Koszty rosną a perspektyw brak. Nie daj się złapać w tą pułapkę. Cierpliwości, najlepsze jeszcze przed Tobą, tylko się rozwijaj. Życie jest jak trochę jak siłownia, jak raz pójdziesz i pomachasz ciężarami, to będziesz mieć zakwasy. Jak będziesz to robić systematycznie, to zauważysz, że jesteś w stanie dzwigać coraz więcej a i humor jakiś lepszy.
    5 punktów
  16. „Kontrola jest najwyższą formą zaufania” F. Dzierżyński. ?
    5 punktów
  17. Ten cały matrix to spuścizna Platona. Nie lubię gościa. Co do Pani Olfa coś tam. To akurat uważam, że powiedziała publicznie prawdę bo stety albo niestety w ten sposób myśli większość polskich kobiet. Powinniśmy jej kupić kwiaty bo potwierdziła większość tez z tego forum o współczesnych kobietach. Mogła przecież mówić takie same bzdury jak większość kobiet czyli, że liczy się charakter, dobro w serduszku, partnerstwo i inne pierdoły, ale ona wyłożyła kawę na ławę i potwierdziła hipergamię i inne mechanizmy o których tutaj piszemy.
    5 punktów
  18. Lata temu moja partnerka (starsza i doświadczona) z racji tego, ze była to osoba dla której seks był ważny, lubiła długie akcje a ja byłem nowicjuszem rzuciła mi hasło "kontrola wytrysku". Po pewnym czasie teorii plus praktyki w chwili obecnej kontroluje swój wytrysk, innymi słowy dochodzę wtedy kiedy mam ochotę. 1. Wygoogluj sobie temat "ćwiczenia na mięśnie kegla". Ćwiczyłem to przez mniej więcej pół roku prawie codziennie (obecnie czasami jakoś z przyzwyczajenia też sieknę). Ograniczałem się do ćwiczeń z zaciskaniem. Od 5 sekund do minuty lub więcej obecnie. Dodatkowo kontrola strumienia. Przerywanie "działań" seksualnych. Czy to z partnerką czy np. Podczas masturbacji aby to przedłużyć. Powyższy punkt to podstawa od strony technicznej i działa 2. W tamtym czasie zdałem sobie sprawę, że wewnątrz większość kobiet marzy o tym aby doznać świetnego seksu. Seksu, który wynika z emocji, pożądania, namiętności. Zainteresowałem się tematem od 2 strony. Skąd jest taki boom na 50 twarzy Greya oraz wiele książek w tej tematyce (serio, wchodząc wtedy na profil wielu dziewczyn w temacie książek było "50 twarzy greya", "Dotyk Crossa", "Facet na telefon" itp). Dodałem sobie 2 plus 2 i zauważyłem, że na tej płaszczyźnie pewność siebie jest jeszcze ważniejsza niż gdzie indziej. Działa to w 2 strony bo będąc pewnym sam ze sobą lepiej się czujesz, co sprawia, że czujesz się swobodnie oraz dla kobiety jesteś dużo bardziej atrakcyjny. Zrozumiałem, że to ja mam decydować, (żadnych pytań na co masz ochotę i czy mogę Cię dotknąć. Kobieta jak nie bd chciała to Ci da znać). Dało mi to świetny mindset gdzie po kilku potwierdzeniach w życiu i spojrzeniu we wcześniejsze niezdecydowanie zrozumiałem, że muszę być konkretny aby być dobrym kochankiem. A, że byłem zdecydowany... 3. Psychika. Punkt bezpośrednio łączy się z poprzednimi. Umiejętności plus przekonania dają pewność siebie. Sfera seksualna jest bardzo delikatna. Faceci rozpatrują pewne niepowodzenia w kategorii porażki co prowadzi do tego, że jeszcze bardziej się nakręcają. Nie tędy droga. Oczywiście, że bycie osobą kontrolująca wytrysk to ścieżka samorozwoju (jakkolwiek to brzmi ) taka sama jak siłownia czy inny samorozwój. Są lepsze momenty i gorsze ale to proces. Od strony technicznej myślę, że ćwiczenia zapewnią Ci rozwój a każda nawet sekunda dłużej powinna wlewać w nas pewność siebie. 4. Psychika vol2. Seks ma być dla nas przyjemnością. Jeżeli sprawia, że się spinamy, chodzimy niezadowoleni (myślę, że wiele osób z tego powodu ma smutne życie) to coś jest nie tak. Pamiętaj też, że do tego sportu trzeba 2 osób minimum Nie z każdą kobietą będziesz miał taką samą chemię stąd podstawą jest uprawiać seks wynikający z namiętności, napięcia itp. Dla każdego inna kobieta będzie tą dopasowaną. Osobiście jeżeli miałbym do wyboru kobietę (niekoniecznie taką co koledzy będą się spuszczać ale ze zdrowym rozsądkiem), która aż kipi przy mnie seksualnością, mamy się ku sobie i nasz seks jest świetny a taką obiektywną 10/10 gdzie wszyscy się oglądają, z którą seks jest nijaki, ona nie ma za wielu potrzeb to dla mnie wybór jest prosty. 5. Alkohol. Temat trochę kontrowersyjny ale faktycznie jak sobie siekniesz 250 ml albo więcej to Twój orgazm będzie opóźniony. Możesz nawet mieć problemy żeby do niego doprowadzić Podsumowując podstawą do osiągnięcia kontroli wytrysku są ćwiczenia na mięśnie kegla oraz zmiana (lub utwierdzenie tych właściwych) przekonań na swój temat oraz seksualności kobiet. Plus jest taki, że same ćwiczenia są dziecinnie proste i dają efekty
    5 punktów
  19. Niedokładnie. Mianowicie wygląda to tak. Grazyna pozywa Janusza przed sąd. Sąd pyta: - panie Januszu - czy obcował pan cieleśnie z panią Grażyną między trzysetnym a sto osiemdziesiątym pierwszym dniem przed narodzinami dziecka ? Jesli Janusz powie - tak, obcowałem w zakreślonym ustawowo terminie -> automatycznie tatuś bez żadnego badania DNA Podstawa prawna - art 85 § 1 KRiO Jesli Janusz powie - nie, nie obcowałem cieleśnie, kawę wypiłem jedynie - to sąd zapyta: - pani Grażyno - jest pani pewna, że to pan Janusz ? Jesli Grazyna powie, że tak -> to sąd zleca badanie DNA. Przypominam, że ojcostwo męzczyzny, ktory cieleśnie obcował z kobieta w zakreślonym ustawowo terminie przed narodzinami dziecka - zgodnie z KRiO ustala się na podstawie DOMNIEMANIA ! Jesli się przyznasz, że obcowałeś - nie ma znaczenia że była guma, spirala, tabletki czy spust na prześcieradło. PRZYZNAŁEŚ SIĘ DO OBCOWANIA -> tatuś. Koniec, kropka. Dopiero jak się nie przyznajesz - włączane są procedury z na przykład DNA. PS: Paranoja art 85 § 1 KRiO polega na tym, że jesli dziecko urodzi się "zwyczajne" czyli nawet są papiery na to, że noworodek nie był wczesniakiem, zaś facet obcował z kobietą TYLKO w dniu na przykład 185 (co udowodni) przed narodzinami dziecka (a więc na jakieś 6 m-cy a nie 9) - to jesli się do tego przyzna - będzie orzeczony tatusiem ponieważ z przepisu literalnie wynika, że wystarczy obcowanie między 300 a 181 dniem przed narodzeniem dziecka - by przypisać ojcostwo obcującemu. Czyli - JUŻ CIĘZARNA kobieta może wyłapać skutecznie zamożnego kandydata do płacenia alimentów. To jest oczywista oczywistość.
    4 punkty
  20. Wytrzymaj, a zbierzesz plon. Tak, dziś młodzi ludzie chcą tu i teraz. Wytrzymaj. W wakacje na miedzy nie jest źle. Jakaś jaszczurka, tam myszka.....
    4 punkty
  21. Jeśli we współczesnym świecie musisz przystąpić do paktu z kobietą na jej warunkach (wymuszanie ślubu, zrobienie jej dzieci) to znaczy że nie powinieneś tego robić. Jeśli nie musisz, to tym bardziej - po co? p.s. Dla kobiety posiadanie potomstwa jest w obecnym systemie prawnym (wspierającym traktowanie przez nią potomstwa również jako polisy inwestycyjno-ubezpieczeniowej) wystarczającym dla "poczucia bezpieczeństwa" aspektem.
    4 punkty
  22. Dla mnie to fake stworzony na potrzeby kobiecego portalu. Doczekała się upragnionych dzieci, więc mnie już nie potrzebuje - sorry, ale chyba bohater tego fikcyjnego materiału też czekał na te dzieci i je kochał? Czy po rozwodzie przestał kochać już? Byłem na tyle głupi, że zgodziłem się na rozwód bez orzeczenia o winie. To by wiele zmieniło - co by to zmieniło? Na pewno dłużej by trwał rozwód, a skoro kobita harda to mogłyby się pojawić oskarżenia o przemoc wobec niej lub dzieci. Mogłoby się skończyć orzeczeniem winy obustronnej. Poza tym alimenty na dzieci a wina przy rozwodzie to dwie oddzielne sprawy, przynajmniej teoretycznie. Popełniłem błąd, że na początku zgadzałem się na wszystko - BINGO!!! fikcyjny bohaterze. Tak, to był błąd. Nie wolno zgadzać się na wszystko. Masz bronić swojego bezpieczeństwa psychicznego i finansowego jak bulterier. Sam lub z pomocą psychologa i prawnika od spraw rozwodowych i finansowych. Jak najniższe alimenty dla dzieci - dlaczego? Dlatego abyś sam mógł im pomóc dodatkowo finansowo, abyś miał wpływ na wydatkowanie na nich pieniędzy. Ochraniasz swój majątek, swoje domy, mieszkania, działki po to abyś miał gdzie mieszkać i po to aby miały gdzie mieszkać twoje dzieci. Bo póki małe to przy mamie ale może jak dorosną będą chciały do ojca? Prawda jest jednak taka, że czasami nie mam co do garnka włożyć, a moja była i dzieci żyją jak pączki w maśle - skoro dzieci żyją jak pączki w maśle to ok, jeśli nie mają szacunku do ojca to fatalnie. Kwestie finansowe w związku zamiast z modnych poradników i portali można czerpać z biblii - jest tam też o dzieciach: Ani synowi, ani żonie, ani bratu, ani przyjacielowi nie dawaj władzy nad sobą za życia, nie oddawaj też twoich dostatków komu innemu, abyś pożałowawszy tego, nie musiał o nie prosić. Póki żyjesz i tchnienie jest w tobie, nikomu nie dawaj nad sobą władzy. Lepszą jest bowiem rzeczą, żeby dzieci ciebie prosiły, niż żebyś ty patrzył na ręce swych synów.
    4 punkty
  23. To ciekawa w sumie reakcja. W swoim czasie lubiłem naprawdę popieprzone porno, z karłami, japońszczyzna też bywała, ale nigdy nie miałem takich problemów. Może dlatego, że oglądałem z nastawieniem, że każde porno to tylko bajka o seksie. I nic więcej.
    3 punkty
  24. No to jest nas dwóch. Mój kochany tato jest zalany betonem.
    3 punkty
  25. W przypadku nie zawarcia intercyzy to mężczyzna musi zaufać kobiecie. W przypadku zawarcia kobieta musi zaufać mężczyźnie. Można wobec tego łatwo odwrócić to pytanie o brak zaufania. Jak się prowadzi działalność można powiedzieć, że to dla jej dobra, w razie popadnięcia w długi.
    3 punkty
  26. @self-awareTo tak samo jak ja. Ja też zatraciłem chęci na poznawanie kobiet, wiem jakie są, do czego są zdolne i tak szczerze, to jak się zastanowiłem, że w sumie kobieta za wiele nie wniesie do mojego życia, a może narobić tylko kłopotów. Nie oszukujmy się, jest coraz gorzej, machina upadku moralnego idzie w zastraszającym tempie, co chwila jakaś afera z paniami wybucha, jak nie Klaudiusz, to teraz ta cała akcja z grupą na FB "dziewczyny bez tabu". Kobiety zaczynają przeganiać nas mężczyzn w zdradzaniu, co więcej mało która ma jakieś refleksje chociaż. No i po co mi to? Za parę chwil przyjemność? Za kilka minut bliskości i ciepła? A kobiety dają się łatwo programować przez niebieskie społeczeństwo. Teraz idąc ulicą i widząc kobiety to naprawdę rzadko zdarzy mi się spojrzeć na kobietę. Po prostu stały mi się obojętne. Ani im nic złego nie robię, żyją to sobie niech żyją, nie wchodzę im w drogę. Są silne i niezależne przecież. @SłowianinA ty kurła jak będziesz myśleć o sobie, że jesteś odpadem i to automatycznie przyjmujesz rolę ofiary, a drapieżniki to wyczuwają. Bo żadnym odpadem nie jesteś. Co do mody. Chyba bym ogłupiał, jakbym miał chodzić w obcisłych rurkach, z postawionymi na żel włosami.... Ostatnio kupiłem sobie buty za kilka stówek, oczywiście sportowe, ładne, bardzo wygodne i generalnie mam gdzieś co pomyśli sobie o mnie jakaś dziewczyna. Zresztą chyba by mnie pojebało, jakbym miał wydać na bokserki z Calvina 170zł.... Bo taka jest moda. I tego by chciały kobiety. Nikt mi nie będzie mówił jak się mam ubierać, a tym bardziej nie będę się ubierał, aby przypodobać się kobietom.
    3 punkty
  27. W Starym Testamencie jest sporo mądrych rzeczy. Ksiąga Syracha, Salomona, Koheleta. Dużo życiowych lifehacków i co robić, żeby było dobrze i czego nie robić, żeby uniknąć większości problemów jakie mogą się pojawić w życiu.
    3 punkty
  28. Jak wspomniałem niejednokrotnie - jesli chcesz mieć dzieci - to masz przejebane. Bo aby dziec miec - nieuniknionym jest wejście w stały związek, a i może nawet w małzenstwo. W innym celu niż posiadanie dzieci tego typu relacje są facetowi niepotrzebne.
    3 punkty
  29. Panowie, piszę żeby się wyżalić, żeby popytać jak tam to u was wygląda, o rady już nie pytam bo trwa to odkąd pamiętam, może także żeby was ostrzec gdzie postawić kobiecie granicę. Chcę także wylać ta całą frustracje zbierana juz od kilku lat. Odkąd tylko pamiętam matka gadała przez telefon, zazwyczaj ze swoją mamą a moją babcią. Ale to praktycznie non stop, babcia nie potrafiła wytrzymać sama ze sobą godziny, albo tv albo telefon do mamy/męża/koleżanki. No i tak dorastałem myśląc ze to normalne i że każdy tak robi. Nie przeszkadzało mi to bo mój dzień wyglądał tak: szkoła, dom, komputer, spać. Więc dużo mnie przy tych rozmowach nie było. Kiedy próbowałem nawiązać kontakt z matką, np. obejrzec jakis film, pograć w planszówkę całą rodziną, lub po prostu pogadać to praktycznie zawsze było przełączanie się pomiędzy rozmową przez telefon a światem realnym. Żeby zobrazować sytuację naszych rozmów, gdy rozmawiam z nia dluzej niż pół godziny to dzwoni do niej telefon i zazwyczaj odbiera i mówi mi poczekaj po czym wraca za 15 minut kiedy mnie już nie ma. Gdy przychodziło do jakichs ważnych rozmów typu wybór szkoły, coś nabroiłem albo coś w tym stylu to odbierała telefon i mówiła ze oddzwoni. I mógłbym tak narzekac i znaleźć jeszcze tysiąc innych absurdalnych sytuacji, ale przejdźmy teraz płynnie do stanu dnia dzisiejszego. Matka odbyła 15 minut temu rozmowe gdy robiłem śniadanie, piszę to ze swojego pokoju i słyszę jej kolejną rozmowę z kimś. Dodajmy oliwy do ognia, matka zachorowała na poważną chorobę i bardzo duzo osob dzwoni sie jej spytac jak się czuje, co słychać itd. A ja, słucham codziennie tej samej historii powtarzanej w kółko rożnym ludziom, często o jej chorobie ktora kiedyś budziła we mnie duzo emocji, dzis budzi tylko obojętność, ewentualnie frustrację z ciągłego mówienia o niej. Przejdzmy do tego że tata juz chyba dawno się do tego przyzwyczaił, ale mnie by kurwica jasna strzeliła jakbym leżał w łóżku ze swoją kobieta oglądał spokojnie tv a ona tak nadaje, ze ja ja słyszę ze swojego pokoju za zamknietymi drzwiami. To wsyzstko jest jeszcze do przeżycia dla niektórych, ale dla mnie problem zaczyna sie w innym miejscu. Gdy wychodzę na imprezę, i przypadkowo wiem że się spóźnię, bo przedłużyła sie i nie chce wracać z niej sam, plus dobrze się bawię, matka juz 5 minut przed czasem wysyła 5 wiadomosci typu „gdziejestes” „wsyzstko w porzadku?” „Czemu cie jeszcze nie ma”. Wiedziałem dobrze że jak jej nie odpiszę to zacznie dzwonić po znajomych więc napisałem „spóźnię się, będę za godzinę do półtorej, mam 1%, pa” bo naprawdę chwile po wysłaniu wiadomosci rozładował mi sie telefon. Matka dzwoniła po znajomych, po czym pojechała mnie szukać autem. Nawet anonimowo mi jest wstyd o tym pisać. A co jeśli bym wam jeszcze powiedział, że moja matka nie pyta mnie gdzie jedziemy z dziewczyną na wakacje, tylko dziewczynę mówiąc jej przy tym że ja nigdy nic nie wiem? A co jeśli dodałbym do tego próbę konspiracji z moją dziewczyną w celu zmiany mnie i informacji gdzie jesteśmy kiedy ja nie odbieram telefonu? A co jeśli dodałbym do tego konspirację z moją byłą bliską znajomą w celu zdobywania o mnie informacji? I nakłaniania jej zeby mnie pilnowała? Do wszystkich powyższych sytuacji była wykorzystywana manipulacja aby uzyskać swój cel czyli informacje o mnie, „moje bezpieczeństwo”. Dlatego moim pierwszorzędnym celem nie są żadne studia za pieniążki rodziców, żadne za hajs rodziców Baluj, nie są ubrania Gucci za czyjąś kasę. Moim pierwszorzędnym celem jest uniezależnić się finansowo od rodziców i wyprowadzić się na swoje jak najszybciej. Szkoda mi trochę ojca, bo właśnie przejął kilka nawyków od matki i już dawno z nim straciłem tak bliski kontakt jak kiedyś. Relacje z rodzicami to zgrupowanie moich wyrzutów zarówno do nich jak do samego siebie. Mam wyrzuty do siebie, bo przeciez tyle mi dali, nie żyłem nigdy w biedzie, rzadko mi na coś żałowali, a ja czuję do nich taką niechęć. Aktualnie ograniczyłem branie od nich pieniędzy do minimum i za wszystko staram sie płacić sam, wiadomo ze prywatna szkoła, bus, nie wyrobię na to przy braku stałej pracy. To jest właśnie jedna z rzeczy która w życiu wkurwia mnie najbardziej, że nie potrafię mieć zdrowych relacji ze swoimi rodzicami. Dziękuje za przeczytanie.
    2 punkty
  30. Ja odruchowo odwracam wzrok, żeby sobie nie myślała jebana.
    2 punkty
  31. Ale teraz masz takie możliwości, a mimo wszystko siedzisz na forum i pierdolisz głupoty jak to kiedyś strasznie nie było, a teraz wspaniale. Możesz zasuwać do UK, Kanady i gdzie dusza zapragnie. I co? Jesteś w USA czy grzejesz dupę przed kompem? Strasznie mnie denerwuje takie pierdolenie, że teraz to łatwiej itp. To, że teraz łatwiej o pracę to nie znaczy, że jest łatwiej ogólnie. Moi rodzice kupili mieszkanie 30m2 za 1 000 zł za m2, a zarabiali 1000 zł m-c w pracy, która teraz jest wyceniana na 3 000 zł na m-c. I co? Gdzie kupisz mieszkanie za 90 000 zł? A na tej Czechosłowacji to niektórzy się fortuny dorobili na śmiesznych biznesach jak np. wożąc cukierki do Polski i sprzedając je na targu. Teraz raczej małe szanse na to. I żeby nie było, że mówię, że kiedyś było zajebiście, a teraz jest strasznie. Nie. Każde czasy mają swoją specyfikę i zawsze jest ciężko.
    2 punkty
  32. A znasz takie stwierdzenie jak paradoks wyboru ? Za komuny było łatwo, jak widziałem na półce coś więcej niż ocet, to trzeba było brać, bo się przyda. Później jak miałeś dwa rodzaj jeansów, to wiedziałeś które wolisz bardziej, teraz jak wchodzisz to masz 20-30 par ... i boli Cię głowa od tego kminienia ... a masz tak teraz ze wszystkim. Czasem, życie jest prostsze jak się nie ma zbyt dużo wyborów .. wtedy stają się one oczywiste .. Do tego na każdym kroku promowane są nieosiągalne wzorce, które większość ludzi wprawia w kompleksy na punkcie swojego wyglądu, inteligencji i życia generalnie ... stąd dziś jest o wiele, wiele trudniej zdecydować, co się w życiu chce robić, bo na każdym kroku widzisz, że u kogoś innego trawa jest bardziej zielona ... Parę razy taki delikwent zmieni zdanie i wyrabia się u niego słomiany zapał .. Bo widzisz jak sobie wszyscy radzą, a ty musisz zapierdalać i Ci się zaczyna wydawać, że może coś zbyt trudnego sobie wybrałeś, albo nie radzisz sobie .. Żeby nie było, świetnie Cię rozumiem, ale trzeba było przywrócić balans w dyskusji Wybaczcie, ale z tego "pociśnięcia", to się prawie popłakałem ze śmiechu
    2 punkty
  33. Ja wysłuchałem całego, chętnie onanizowałbym się tą Panną. (Tak pobijam jej ego - niech ma).
    2 punkty
  34. Mam takie wewnętrzne przekonanie (z którym oczywiście nikt nie musi się zgadzać), że kiedy ktoś mówi: ,,nie potrafię tego albo tamtego'', to tak naprawdę oznacza to ,,nie chcę''. Nie możemy czegoś potrafić lub nie potrafić, możemy tylko czegoś chcieć lub nie chcieć. Przyczyny używania tej wymówki mogą być różne, zazwyczaj jest tak, że sam zainteresowany nie zdaje sobie z nich sprawy. Często wiąże się to z niechęcią do wzięcia odpowiedzialności za swoje własne emocje lub sytuację życiową. Ja bym przecież bardzo chciał mieć zdrowe relacje ze swoją matką! Ona mi to uniemożliwia tym swoim cholernym telefonem! Tyle do ostatniego zdania, a jeżeli chodzi o to, co zostało napisane wcześniej...nasuwa mi się jedno pytanie: skoro nie akceptujesz swojej matki, to dlaczego oczekujesz od niej czegokolwiek innego niż brak akceptacji właśnie? Skoro przyznajesz sobie prawo do wstydzenia się za nią, powinieneś przyznać jej prawo do wstydzenia się za Ciebie. Bądź jak Jarosław Kuźniar.
    2 punkty
  35. Problem z intercyzą jest taki że dla naszych płci jest zupełnie czymś innym. Dla mężczyzny to sznur na szyję i zniewolenie. To także samoistne pozwolenie na niesprawiedliwość przy podziale majątku w razie jak nie wyjdzie a nie wyjść może bo już mamy 34% rozwodów rocznie. Dla kobiety zaś to prawne zagwarantowanie sobie bezpieczeństwa finansowego i pewnej stabilizacji po rozwodzie oraz często dorobienie się majątku za siedzenie w domu. Nie wszystkie panie bowiem chcą ochoczo pójść do pracy a biało-rycerscy bracia na to przystają. Konflikt interesów z tą intercyzą. Zupełnie inne skutki powoduje dla męża i dla żony. Gdybym był kobietą to raczej był dążył do podpisania intercyzy aby po rozwodzie nie zostać bez majątku. Dlatego przestrzegam przez zawieraniem małżeństwa w ogóle, a jeśli już dama ma tak słodką cipkę i głebokie gardło, że nie jesteście się młodzi bracia oprzeć jej naleganiom to chociaż zagwarantujcie sobie spokój prawny na przyszłość i zmuście ją do intercyzy.
    2 punkty
  36. Polacy się kiepsko ubierają ze względu na kiepskie zarobki oraz na to że ich nikt tego nie uczył za młodu.
    2 punkty
  37. @azagoth A już myślałem, że mnie unikasz . No pewno, że chętnie. Wstępnie się piszę, potwierdzę do piątku.
    2 punkty
  38. Laska jest - niestety - nieźle szurnięta. Jaki jest Jej problem? Nie wiem. Nie jestem psychologiem klinicznym. Z całą pewnością jest modelową atencjuszką. Z całą pewnością wszelkie dramy, jakie wokół siebie kręci mają za zadanie mówić "tu jestem, patrzcie na mnie, tuuuu!!!!" Bezdyskusyjnie nie umie świadomie monetyzować swojej atencyności - ot, sztuka dla sztuki. Można powiedzieć, że to taka młodsza kopia Edzi Górniak. Należy zatem spodziewać się rozmaitych łzawych historyjek o etosie bycia "madką", rozmaitych instastories itp pomysłów. Że pani się domaga pieniędzy? Może, to się domaga. W końcu "opresyjny patriarchat" zachęca do takich postaw. Inna skala dramy, to i inne kwoty. Pytanie, co my, szarzy ruchacze ? możemy wynieść z tej historii? Ano to, że trzeba MYŚLEĆ!!! Tede poruchał, "Papież" poruchał, Żuławski poruchał (i nawet zmonetyzował ? ),paru innych też poruchało. Jeden - niestety - użył niewłaściwej głowy, to i dostaje za to rachunki. Dmuchać wariatki? Tak! Ufać? Nie. Dam sobie uciąć to i owo, że pani Weronia na kolanach zapewniała Śmigielskiego, że jest "doskonale zabezpieczona/kompletnie bezpłodna". A facet naiwnie uwierzył i UPS...
    2 punkty
  39. Przyprowadzanie dziewcząt na zlot jest surowo zabronione. W przypadku odnalezienia dziewcząt przy uczestniku zlotu, zostaną one SKONFISKOWANE.
    2 punkty
  40. Zaorane. Myślę, że umknął tylko jeden szczegół: we fragmencie od 45:05 do 45:10 Pani zwraca uwagę, że to są cechy ważne z punktu widzenia związku. Więc, dla ruchającego są inne wymagania.
    2 punkty
  41. To masz szczęście, że jest tak szczera, że od razu powiedziała Ci, że orbitujesz. A mogła przecież wyłudzić jakąś wycieczkę zagraniczną, pomaganie jej w pracy,a raczej wykonywanie jej obowiązków itp. Kto płacił za to "piwo"?
    2 punkty
  42. Ja bez alkoholu nie wychodzę nawet do pracy.
    2 punkty
  43. Zdarzyło mi się trochę w życiu poimprezować i spędzać czas w miasteczku studenckim - była to solidna lekcja życia na temat seksualności kobiet. Alkohol, upicia do nieprzytomności, narkotyki, seks, zdrady - typowa impreza studencka musi zawierać te elementy. Mam wrażenie, że wielu facetów w naszym kraju po prostu nie zna natury kobiet, nie jest świadomych. Rzekłbym nawet, że znacznie więcej facetów żyje w złotej bańce, wierzą kobietom na słowo, a co kobieta im powie? Że miała kilku stałych partnerów, że ona jest porządna, że szuka stabilizacji i gardzi "puszczalskimi szmatami". I często jest to prawda - tylko połowiczna prawda, bo taka kobieta owszem, miała kilku stałych partnerów / FF (ale stały partner ładniej brzmi, więc ten fakt pomijamy), ale miała też sytuacje(z wieloma facetami): - kilkanaście ONSów(to się dla niej nie liczy, bo to tylko fizyczność, nie przywiązała się, to tylko seks, nie liczymy) - kilkanaście/kilkadziesiąt lodzików(gała to nie seks, nie wliczamy) - pozwalała kilkanaście/kilkadziesięciu facetom włożyć tylko paluszek/posmyrać językiem(tutaj podobnie, to nie był stały partner więc nie wliczamy) - z iloma facetami się całowała to nawet szkoda gadać Nigdy nie uwierzę w takie słowa od studentki mieszkającej w akademiku lub z koleżankami w wynajętym mieszkaniu podczas studiowania. To jest jedna wielka sodoma i gomora, jebalnia, imprezownia. Typowa studentka kończąc studia w obecnych czasach ma co najmniej 20-30 różnych kolesi na liczniku(ONSy, FF, stali partnerzy). Oczywiście znajdą się wyjątki od tej reguły, ale różnica jest tylko kosmetyczna. Zapewne znajdą się też i dziewice, ale nie rozmawiamy o skrajnościach. Niezwykle popularny wśród studentek jest również sponsoring - zwłaszcza u tych, które pochodzą z biednych rodzin i przyjeżdżają do dużego miasta studiować, ale nie chce im się pracować. Rodzice biedni i kasy nie wyślą, a koleżanki z bogatego domu namawiają, żeby się wybawiła bo to ten okres w życiu - nie ma czasu na pracę, musi być czas na imprezy, ciuchy itd. Co ciekawego zainteresowałem - te kobiety, które pozują na takie wyzwolone, chodzą w skąpych ubraniach, wstawiają pół nagie zdjęcia na portale społecznościowe - one często robią to tylko dla atencji, zbierania zainteresowania od innych facetów. One często jarają się po prostu tym, że mają tysiące białych rycerzy i zazdrosnych koleżanek, gdy wrzuci nowe zdjęcie i dostanie kilkaset lajków. Natomiast jedną wielką niewiadomą są te, które pozują na takie porządne, skromne dziewczyny, uczące się na studiach - kumpel raz wracając z imprez spotkał taką "porządną" uczennicę jak wychodziła w nocy skąpa ubrana z pokoju, gdzie mieszkał czarnoskóry koleżka. Nie byłoby w tym nic dziwnego, że ów kolega spotkał ją dzień wcześniej, jak również wychodziła w nocy z pokoju, tymczasem innego faceta. Nie byłoby w tym również nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ów dziewczyna ma faceta, który nie studiuje i nie mieszka w tym akademiku. No ale wielu facetów ją podziwiało, że ona taka porządna bo nie pije codziennie, rzadko imprezuje, dobrze się uczy. Inna sytuacja - zupełnie inna dziewczyna. Również pozująca na "porządną", bo rzadko imprezująca i raczej nie chodząca do klubów tylko na domówki. Tylko ta dziewczyna z kolei potrafiła po alkoholu całować się z różnymi facetami, nawet kilkoma na jednej imprezie, co chwila siedzieć u innego na kolanach. Imprezowała rzadko, ale za to nie potrafiła kontrolować alkoholu. Ale na codzień porządna. Nie zliczę już ile historii słyszałem, jak jedna panna testowała kilku facetów na imprezie, albo kilku ją testowało, jeden po drugim. Moim zdaniem właśnie te pozujące na porządne najczęściej zdradzają, bzykają się, tylko dobrze się z tym maskują. Żadna kobieta się do tego nie przyzna, bo one maja do tego zupełne inne podejście. Dla nich ONS czy FF się nie liczy, bo dla nich to tylko seks "fizyczny", bez przywiązania, to nie stały partner to nie ma co liczyć. Kobiety liczą sobie tylko partnerów w stałych związkach, czyli do tych stałych partnerów. Stąd ta magiczna liczba partnerów z przedziału 2 - 3, a nie 20-30+. I najgorsze jest to, że wielu facetów w to uwierzy, jak kobieta powie im, że ona jest "porządna" bo miała 2-3 partnerów w życiu, ona jest niż wszystkie. Pozostałe 30 się nie liczy bo nie było przywiązania. Dla zmylenia jeszcze rzuci tekstem, że gardzi innymi puszczalskimi i ona taka nie jest, ona jest święta. Wielu moich kumpli tak przepadło właśnie - "a bo wiesz moja to jest inna, teraz to dziewczyny się kurwią a moja to jest super, uczciwa, porządna". A potem płacz i zgrzytanie zębami, bo wychodzi prawda, wychodzi zdrada i inne. Dlatego nie dziwi mnie taka reakcja innych. Ktoś żył całe życie w bańce a nagle dowiaduje się, że dziewczyny w tych czasach często mają więcej partnerów seksualnych niż lat.
    2 punkty
  44. @brama85 Bzdura - przy bliźniakach jest ich dwój i jeden może drugiego kryć. Także we dwójkę raźniej i mogą poczekać .
    2 punkty
  45. 21-23 czerwca 2019, przekaż żonie stanowczo żeby przesunęła termin porodu. Pokaż kto nosi spodnie w rodzinie.
    2 punkty
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.