Skocz do zawartości

Rosja atakuje Ukrainę. Czy to już pełnoskalowa wojna, czy jeszcze niewielkie działania militarne by coś ugrać?


Rekomendowane odpowiedzi

1 godzinę temu, manygguh napisał(a):

A co to ma wspólnego z tym co zapostowałem? To są nagłówki gazet z 1939, jesteś w stanie je zakwestionować? Co to ma wspólnego z tym wysrywem, który napisałeś? No i czemu się tak ztriggerowałeś? 😉

Nie no to ja mam bekę że propaganda przegranego z 1939 roku ma być jakimkolwiek argumentem. To dobre było w marcu 2022 i na pelikanów mogło działać. Teraz jest co najwyżej żałosne. 

 

Ma to wskazywać takie typowe olaboga nasze władze oszukujo", władze napadniętego kraju ogólnie oszukujo" gdy ich silniejszy napadnie i zawsze nie mają szans albo cokolwiek w tym rodzaju.

 

To ja nie mam pojęcia co chciałeś tym osiągnąć..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Brat Jan napisał(a):

Wagnerowcy oficjalnie zarejestrowani jako firma na Białorusi.

Mam dwojakie przemyślenia.

Są tam aby destabilizować Pribałtikę.

Aby pilnować Łukaszenki bo coś przychylnie mówił ostatnio o PL.

 

Łukaszenka marzy o moskiewskim tronie.

Sam to nawet kiedyś przyznał. Że popiera scalenie obu państw, ale skoro stolica ma być w Moskwie, to władca powinien pochodzić z tego drugiego kraju, jak to bywało dawniej przy uniach personalnych.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BTW. Czy myślicie, że lepiej dla PL byłoby gdyby przyjąć taktykę: oficjalnie podajemy, że to nie nasza wojna, a pomagalibyśmy „pod stołem”, z oporem. Mając jednak świadomość, że to nasz interes. 

(Na to musiałby zgodzić się cały sejm.)

 

 

 

 

Coś na wzór ojca (rozwodnika), który specjalnie udaje, że nie interesuje się własnym dzieckiem, a wkurwiona matka specjalnie wciska mu dziecko, bo tak - takim zachowaniem, tata wygrywa czas z dzieckiem. 

 

 

Czy pierdolę głupoty? Za wolność waszą i naszą. 

Teraz, cst9191 napisał(a):

Łukaszenka marzy o moskiewskim tronie.

Miał być przecież następca Jelcyna i wszystko na to wskazywało. Jelcyn wyskoczył z Putinem, jak Filip z konopii. 

Ciekawe to czasy były. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, zuckerfrei napisał(a):

BTW. Czy myślicie, że lepiej dla PL byłoby gdyby przyjąć taktykę: oficjalnie podajemy, że to nie nasza wojna, a pomagalibyśmy „pod stołem”, z oporem. Mając jednak świadomość, że to nasz interes. 

(Na to musiałby zgodzić się cały sejm.)

…..

Nie. W naszym interesie jest upadek i zrujnowanie Ukrainy. Niech sobie te ziemie przejmą Rusy i zrujnują do reszty (tak jak zrujnowali tereny należąca do FR). W ostateczności możemy się zgodzić na jakąś wersję Generalnej Gubernii.

Nie potrzebujemy ukr jako konkurencji w NATO, EU czy Europie Środkowej.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, zuckerfrei napisał(a):

@Roman Ungern von Sternberg Z terenami należącymi obecnie do Ukrainy, po przejęciu tych „landów” przez FR, otwiera to jej drogę do jeszcze bardziej imperialnego myślenia? 

Mówisz o imperialnym myśleniu Rosji?

Jesteśmy w NATO: mamy następujące scenariusze:

1. Pakt jest silny i Rosja go nigdy nie zaatakuje. W tym scenariuszu los Ukrainy jest nam całkowicie obojętny. 
2. Pakt jest silny ale Rosja go zaatakuje (Polska, kraje bałtyckie) w efekcie czego dostanie potężne bęcki i będzie spokój na jakieś 100 lat. W tym scenariuszu Ukraina jest jakimś tam buforem ale nie ma dla nas aż takiego znaczenia. 
3. Pakt atlantycki jest słaby ale Rosja go nie zaatakuje. Tutaj sytuacja ukr jest dla nas bez znaczenia. Scenariusz mało realny.

4. Pakt jest słaby, Rosja silna i nas zaatakuje a sojusznicy nam nie pomogą. W tej sytuacji los Ukrainy jest przesądzony, podobnie jak nasz.

 

W jaki scenariusz się pchamy? Futrujemy ukr, pomagamy jej zbudować etos poszkodowanego, ważnego narodu w naszej części Europy, tworzymy z niej lotniskowiec USA w Europie samemu degradując znaczenie sojuszu Polska-USA. Jest to najgłupsze co możemy zrobić. Jak zawsze na przestrzeni dziejów :) 

 

Prościej się tego wyjaśnić nie da.
 

Podsumowując: ukrofile przeceniają znaczenie losu Ukrainy dla losów Polski, wiążą go 1-1 stąd ich błędne wnioski i polityka która doprowadzi do katastrofy.

Edytowane przez Roman Ungern von Sternberg
  • Like 8
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Roman Ungern von Sternberg Ja zdania nie mam, za prosty jestem. 

 

Jedyne co wiem:

Ukraińcy nigdy by nam nie pomogli w niczym... z chęcią ponownie nas by mordowali. Ale to tylko gdybanie. 

 

 

16 minut temu, Roman Ungern von Sternberg napisał(a):

Pakt jest słaby, Rosja silna i nas zaatakuje a sojusznicy nam nie pomogą. W tej sytuacji los Ukrainy jest przesądzony, podobnie jak nasz.

Fortuna kołem się toczy. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, zuckerfrei napisał(a):

@Roman Ungern von Sternberg Ja zdania nie mam, za prosty jestem. 

 

Jedyne co wiem:

Ukraińcy nigdy by nam nie pomogli w niczym... z chęcią ponownie nas by mordowali. Ale to tylko gdybanie. 

 

 

Myślę, że tak właśnie należy założyć. 
 

 

Do swoich predykcji dodałbym jeszcze: jeśli ta wojna pójdzie po myśli Kijowa to państwo ukraińskie przy wsparciu USA będzie kolejnym lewarem w stylu Turcji (silna armia, bezczelna polityka zagraniczna choć gospodarka kiepska). Będzie państwem frontowym, któremu wszystko wolno bo jak nie to zły rus będzie w Brukseli. W tej sytuacji rząd warszawski w stosunkach polsko ukraińskich nie będzie mógł nawet pisnąć słówka i zostanie mu wyłącznie robienie dobrej miny do złej gry co zresztą już się dzieje.

Edytowane przez Roman Ungern von Sternberg
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Strusprawa1, sprawa jest prosta: pismacy zajmują się pierdoleniem głupot*. Tak było, i tak jest - a za jakiś czas ich rolę przejmie tzw. si, która też będzie pierdolić głupoty.

 

Ja akurat już nie widuję piosnek o dzielnych traktorach holujących ruskie czołgi, ani bekowych nagrań z bajraktara dziesiątkującego kolumny zaopatrzeniowe.

Ruscy - jak to mają w tradycji - uczą się na własnych błędach, a Ukraińcy chyba wytracili najlepszą krew. Jest impas na froncie, a kolejne doniesieniach o "taktycznych sukcesach Ukrainy" (czyli np. o zniszczonym t-90) brzmią po prostu żałośnie.

 

Ale to dobrze, gdy oba ruskie się wykrwawiają - zgodnie z oficjalną wykładnią polityczną, po wojnie Ukraina ma z nami rywalizować, nie współpracować. Zatem naturalne jest, że chcę, aby nasz przyszły/potencjalny konkurent był jak najsłabszy. Oczywiście pomagajmy, niech powybija tamtym ruskim zęby - ale to tyle. Z satysfakcją odnotowuję, że polacka miłość do chachłów wygasa. Inaczej zresztą być nie mogło, bo polactwo przed wojną chachłów albo nie zauważało, albo jawnie nimi gardziło. Dlatego też ten nagły zryw humanitarny śmierdział mi fałszem od samego początku. Dwadzieścia lat temu polactwo litowało się nad Czeczeńcami. 

 

Właściwie, to nie do końca rozumiem, o co się tym razem przypierdoliłeś. :P 

 

* zwłaszcza ten sprytny Holender, co wywiódł Niemców w pole, brzmi znajomo - zastąpić Holendra babuszką, a Niemców ruskimi - i mamy gotowca A.D. 2022.

Edytowane przez zychu
  • Like 4
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, zychu napisał(a):

Z satysfakcją odnotowuję, że polacka miłość do chachłów wygasa. Inaczej zresztą być nie mogło, bo polactwo przed wojną chachłów albo nie zauważało, albo jawnie nimi gardziło. Dlatego też ten nagły zryw humanitarny śmierdział mi fałszem od samego początku.

 

Prawdę mówiąc, też spodziewałem się sinusoidy ze skrajnymi emocjami pod tym względem.

 

Ogólnie, na co dzień nie, ale w sytuacjach nadzwyczajnych, duża część Polaków w swojej masie przypomina mi kobietę z histrionicznym zaburzeniem osobowości

i nieraz to powtarzałem heh.

 

 

Cytat

 

Jeśli chodzi o kryteria, na których psychiatrzy opierają diagnozę tego rodzaju osobowości, to jest to zaburzenie osobowości cechujące się:1

  • dramatyzowaniem siebie, teatralnością, przesadnym wyrazem emocjonalnym
  • sugestywnością, łatwością ulegania wpływowi innych osób lub okoliczności
  • płytką i chwiejną uczuciowością
  • stałym poszukiwaniem podniet, doceniania przez innych ludzi i działań, dzięki którym pacjent staje się centrum uwagi
  • niestosowną uwodzicielskością w wyglądzie czy zachowaniu
  • nadmiernym koncentrowaniem się na atrakcyjności fizycznej.

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Roman Ungern von Sternberg napisał(a):

Mówisz o imperialnym myśleniu Rosji?

Jesteśmy w NATO: mamy następujące scenariusze:

1. Pakt jest silny i Rosja go nigdy nie zaatakuje. W tym scenariuszu los Ukrainy jest nam całkowicie obojętny. 
2. Pakt jest silny ale Rosja go zaatakuje (Polska, kraje bałtyckie) w efekcie czego dostanie potężne bęcki i będzie spokój na jakieś 100 lat. W tym scenariuszu Ukraina jest jakimś tam buforem ale nie ma dla nas aż takiego znaczenia. 
3. Pakt atlantycki jest słaby ale Rosja go nie zaatakuje. Tutaj sytuacja ukr jest dla nas bez znaczenia. Scenariusz mało realny.

4. Pakt jest słaby, Rosja silna i nas zaatakuje a sojusznicy nam nie pomogą. W tej sytuacji los Ukrainy jest przesądzony, podobnie jak nasz.

 

W jaki scenariusz się pchamy? Futrujemy ukr, pomagamy jej zbudować etos poszkodowanego, ważnego narodu w naszej części Europy, tworzymy z niej lotniskowiec USA w Europie samemu degradując znaczenie sojuszu Polska-USA. Jest to najgłupsze co możemy zrobić. Jak zawsze na przestrzeni dziejów :) 

 

Prościej się tego wyjaśnić nie da.
 

Podsumowując: ukrofile przeceniają znaczenie losu Ukrainy dla losów Polski, wiążą go 1-1 stąd ich błędne wnioski i polityka która doprowadzi do katastrofy.

No jasne. Na Rosjan można liczyć, nic nam by nie zrobili, w końcu nigdy wrogich działań nie było NIC - POWTARZAM - ŻADNYCH ŻĄDAŃ WZGLĘDEM POLSKI NIE BYŁO! 

Racjonalizacja level master. 

Już więcej z rzeczywistością ma historia alternatywna Bartosiaka co by było gdyby Rosjanie w pierwszych dniach wygrali. Dużo bliższa rzeczywistości, a nie myśleniu życzeniowemu. 

 

Ale dodam jeszcze od siebie. 
Przed wojną biznes uciekł od wschodniej Polski, trochę inwestycje się wycofały. Wolę nawet nie myśleć co by się działo, gdyby Ukraina wpadła w rosyjskie ręce. Byłoby siłowanie się, podgryzanie jak przy granicy z Białorusią i w II RP. 
 

1 i 3 scenariusz jest błędnie zdefiniowany, że Ukraina jest dla nas bez znaczenia. Bardzo kiepska myśl strategiczna. 

 

W 4 scenariusz zakłada, że Rosja jest nie do pokonania, niezwyciężona, nie da się z nią wygrać i w ogóle najlepiej się poddać. Ostatnie 500 dni pokazuje, że to bzdura. Takie typowe bosakowskie "nie prowokujmy niedźwiedzia, pokłońmy mu się by nie prowokować, bójmy się". 

 

Ale takie podejście przyjmuje poklask tutaj. 
Z jednej strony narracja, że Ukraina po wojnie będzie silna militarnie i bójmy się jej, z drugiej, że nie warto z takim przegrywem robić sojusz antyrosyjski, bo nie (bo biedna i będziemy musieli utrzymywać), a poza tym Rosja nie jest zagrożeniem i przy swoich żądaniach sobie żartowali (HAHAHA pośmialiśmy się).

Z drugiej strony narracja o Rosji jako niezwyciężonej i BROŃ BOŻE NIE PROWOKUJMY NIEDŹWIEDZIA, BO ZNOWU SKOŃCZYMY Z ROZWALONYM ODBYTEM (tak dosłownie przedstawiają nas w rosyjskiej propagandzie na potrzeby polskich miłośników rosyjskiego miru, nic nie przekręciłem) i poza tym to Amerykanie nas pchają do wojny i wojna wybuchła przez Amerykę, bo Ukraińcy śmieli zrobić prozachodni Majdan. To, że byli prozachodni to wina Ameryki i Wiktorii Nuland. Gdzieś coś pomyliłem? 

https://strategyandfuture.org/gdyby-rosjanie-zajeli-kijow-dzien-po-dniu/

Cytat

Przedstawiam alternatywny bieg historii. Co by było, gdyby Rosjanie zrealizowali swoje cele i zajęli w lutym 2022 roku Kijów w błyskotliwej kampanii w ciągu czterech dni, i w rezultacie ustanowili przychylny sobie rząd, realizujący w pełni wolę Moskwy? Opowieść zaczyna się 28 lutego 2022 roku.

defilada-3-1200x675.jpg
Próba generalna defilady (fot. Ministerstwo Obrony Narodowej, flickr)

28 lutego 2022 roku. Po tym gdy dzień wcześniej wszyscy mogliśmy zobaczyć na ekranach telewizyjnych prezydenta Zełenskiego ewakuującego się z Kijowa wraz z połową rządu amerykańskim śmigłowcem z terenu amerykańskiej ambasady, Rosjanie ogłosili zawieszenie aktywnej fazy działań wojskowych w Kijowie i okolicach, wkrótce mieli to uczynić także na całym obszarze Ukrainy. Na głównych skrzyżowaniach miasta oraz mostach widoczne są już stałe wzmocnione posterunki rosyjskiego wojska.

 

Wieczorem 28 lutego, po krótkiej dwudniowej przerwie ponownie zaczęła nadawać ukraińska telewizja państwowa. Od razu zostało wyemitowane wystąpienie nowego samozwańczego „tymczasowego” premiera Ukrainy, człowieka znanego wcześniej z 30 lat życia w Petersburgu.

Pojawiły się raporty, że od strony Pińska i Brześcia weszły na terytorium Ukrainy wojska białoruskie i wraz z rosyjskimi idą na Lwów, Łuck i Stanisławów, by odciąć Ukrainę i ewentualną partyzantkę niepodległościową od pomocy z Polski. Celem podstawowym było zduszenie w zarodku partyzantki ukraińskiej, którą planowali szkolić Amerykanie i szykowali się do tego już na długo przed wojną. Wieczorem 28 lutego doszło do pierwszych kontaktów w punktach styczności z wojskiem polskim i polską strażą graniczną, która czujnie monitorowała sytuację za granicą.

Sytuacja na Ukrainie pozostawała napięta, ale wobec ucieczki rządu i prezydenta, widocznych oznak kontroli stolicy przez Rosjan oraz masowego poddawania się kolejnych jednostek ukraińskich powoli regularne jednostki ukraińskie składały broń. Kaskadowo spadało morale, po tym jak w mediach społecznościowych można było zobaczyć helikopter unoszący uciekające ze stołecznego Kijowa władze, a z telewizji płynęły kolejne apele wzywające do zaprzestania walki i powrotu ludzi do normalnego życia. Pojedynczy żołnierze i pododdziały, zachowując wierność sprawie ukraińskiej, kierowali się na zachód, w dzikie Karpaty, by kontynuować walkę konspiracyjną i partyzancką.

 

1 marca. Nowy rząd w Kijowie ogłosił manifest polityczny wraz ze szczegółowym programem gospodarczym, napisanym zawczasu, z pewnością jeszcze w Moskwie. Rząd obiecywał walkę z korupcją i oligarchią, powrót normalnych stosunków z Rosją i tanie surowce, gwarantował też wszelkie wolności obywatelskie. Nawoływał ludzi do powrotu do prac, tak by przedsiębiorstwa mogły w spokoju wypracowywać „bogactwo kraju”. Nowy rząd obiecywał też potężną bezzwrotną pomoc finansową z Moskwy oraz linię kredytową i wielkie zamówienia z Rosji dla przemysłu Donbasu. Pojawiła się delikatna sugestia przystąpienia Ukrainy do kraju związkowego Rosji i Białorusi.

Wojska rosyjskie kontynuowały „czyszczenie” terenu, jednocześnie realizując skrycie wyłapywanie ludzi z list proskrypcyjnych przygotowanych jeszcze przed inwazją. Ludzi tych uznano za „zapalczywych nacjonalistów ukraińskich”, nienadających się do współpracy z Rosją. Sporadyczne walki w Donbasie i na Chersońszczyźnie trwały jeszcze mniej więcej tydzień. Zajmowano kolejne miasta zachodniej Ukrainy, na zachód od Bohu już we współpracy z wojskiem białoruskim.

Dyplomacja rosyjska wysłała noty do wszystkich państw, z którymi utrzymywane były stosunki dyplomatyczne, informując o powstaniu i uznaniu nowego rządu w Kijowie i zakończeniu działań wojennych oraz „z radością” ogłaszając „powrót Ukrainy do rodziny narodów ściśle ze sobą współpracujących”.

 

Wieczorem 1 marca pod Rzeszowem wylądowały pozostałe pododdziały amerykańskiej 82. Dywizji Powietrznodesantowej. Koło Wyszkowa wylądowała amerykańska 172. Brygada Powietrznodesantowa. W Łasku pojawiły się amerykańskie raptory, podobnie w Powidzu. Wojsko Polskie pozostawało w stanie gotowości od początku inwazji na Ukrainę, niektóre jego pododdziały skierowano na wschód. Od dłuższego czasu nad Polską krążyły amerykańskie i NATO-wskie AWACS-y, aby kontrolować sytuację blisko granicy z państwami NATO, na wschodniej flance.

 

Widząc postępy wojsk rosyjskich oraz osiągnięcie granicy polskiej i rumuńskiej przez czołówki rosyjskie i białoruskie, Amerykanie kanałami wojskowymi poprosili Rosjan o ustalenie procedur dekonfliktujących blisko ewentualnych punktów styczności z wojskami NATO, aby kontrolować sytuację i zapobiec „niepożądanej eskalacji”.

 

2 marca. Po podjętej dzień wcześniej przez rząd w Warszawie decyzji kierowcy w Polsce zobaczyli długie kolumny pojazdów 10. i 34. brygady pancernej zmierzających z zachodniej Polski w nowe rejony dyslokacji na wschodnich przedmieściach Warszawy. Chodziło o to, by chronić Warszawę, gdyby Rosjanie chcieli wykonać jakąkolwiek akcję zaczepną wobec stolicy Polski położonej zaledwie 200 km od granicy z Białorusią. W nocy z 1 na 2 marca rząd w Warszawie zebrał się na alarmowym posiedzeniu i podjął dodatkowe następujące decyzje: odwołanie wszystkich przepustek wojskowych, wręczenie kart mobilizacyjnych wszystkim nadającym się i przeszkolonym rezerwistom, których okazało się zaledwie 12 tysięcy. Rząd uczynił to skrycie, by prasa nie rozdmuchała tematu, jakoby „Polska ogłaszała mobilizację”. Podjęto decyzję, by skierować do sejmu pracę nad ustawą przywracającą obowiązek powszechnego szkolenia wojskowego, oraz nakazano przegląd magazynów wojskowych i materiałowych, a także schronów – wszystko to na wypadek wojny. Zobowiązano się do utrzymania postanowień nocnej narady alarmowej w ścisłej tajemnicy przed prasą i dziennikarzami, ale okazało się to niemożliwe i wkrótce mieszkańcy Polski mówili tylko o jednym: czy Rosjanie na nas uderzą i czy rząd polski rozpoczął przygotowania wojenne. Rząd w nocy podjął też bohaterską decyzję, by przyjąć wszystkich uchodźców z Ukrainy, których setki tysięcy już stały na granicy (szacowano, że może ich być nawet kilka milionów).

 

Minister obrony narodowej został upoważniony przez rząd do rozpoczęcia szeroko zakrojonych zakupów wojskowych w świecie.

Od rana 2 marca na drogach polskich zaobserwowano większy ruch w kierunku zachodnim. Najwyraźniej część obywateli chciała odsunąć się od granicy lub opuścić Polskę. Ludzie kupowali też bilety lotnicze na zachód Europy.

Drugiego marca o godzinie 12.00 Rosjanie ogłosili, że „11. korpus pochodzący z obwodu królewieckiego, uczestniczący dotychczas w operacji specjalnej na Ukrainie, wraca do macierzystego obszaru stacjonowania” i że oczekują, iż „ani Polacy, ani Litwini nie będę w tym procesie przeszkadzać”. O godzinie 14.00 rzecznik ministerstwa obrony Rosji wydał oświadczenie, że wieczorem Rosjanie przeprowadzą ćwiczenia z niestrategiczną bronią nuklearną, które mogą obejmować strzelanie pociskiem manewrującym z głowicą nuklearną i realnym wybuchem nuklearnym, ale to nie jest jeszcze przesądzone. Decyzja zostanie podjęta w trakcie ćwiczeń. Podkreślił wyraźnie, że głowica będzie miała moc niestrategiczną lub – jak kto woli – taktyczną i nie wpłynie w jakikolwiek sposób na strategiczną równowagę nuklearną USA – Rosja, która satysfakcjonuje Moskwę”.

 

Nie satysfakcjonuje natomiast Moskwy nierównowaga konwencjonalna oraz „wpychanie palców przez Amerykanów w odległe od Ameryki regiony świata” i Rosjanie właśnie „obecną polityką m.in. wobec Ukrainy chcą przywrócić zaburzoną równowagę”. Rzecznik dodał, że „dążące do wojny państwa Europy Środkowo-Wschodniej powinny przemyśleć swoją postawę i politykę bezpieczeństwa w obliczu dokonań armii rosyjskiej nad Dnieprem i jej dominacji w tej części świata”.

 

Drugiego marca o godzinie 22.00 agencje informacyjne świata poinformowały, że Rosjanie przeprowadzili prawdziwą próbę nuklearną na Dalekiej Północy wskutek odpalenia manewrującej wersji pocisku Iskander. Rząd w Warszawie wydał oświadczenie potępienia i jednocześnie zaczęto naciskać Amerykanów, by jak najszybciej rozmieścili swoje siły nuklearne w Polsce. Amerykanie stanowczo odmówili, jednocześnie namawiając Polskę, by przyjęła rząd ukraiński na uchodźstwie i by z Warszawy i Rzeszowa mógł on wpływać na sytuację na Ukrainie. Amerykanie naciskali także na to, by Polska zdecydowała się pomóc w rozbudowie ukraińskiej partyzantki w Karpatach.

 

Polski wywiad doniósł, że spora część wojsk ukraińskich wraz z zapasami wchłaniana jest przez armię rosyjską, dzięki czemu siły rosyjskie się rozrastają.

 

3 marca, godzina 11.00. Rosjanie ogłosili, że ze względu na „niejasną sytuację” na Ukrainie ustanawiają na sześć miesięcy strefę zakazu lotów aż do linii Wisły, efektywnie blokując ruch lotniczy nad połową Polski i całym obszarem państw bałtyckich. Jednocześnie Rosjanie oświadczyli, że niektóre samoloty otrzymają ich zgodę na przeloty i że tymczasowo taką zgodę mają wszystkie wojskowe samoloty amerykańskie, ale polskie już nie. I od tej zasady nie będzie wyjątków ze względu na postawę Warszawy, która „chce wciągnąć mocarstwa do wojny światowej dla swojego egoistycznego interesu”. Przy czym Rosjanie od razu oświadczyli publicznie i upewnili się, że dotrze to do światowej opinii publicznej, że amerykańskie samoloty będą – co do zasady – dopuszczane do zakazanej strefy. Wobec samolotów polskich zapowiedziano surowe egzekwowanie zakazu i poinformowano o dyslokacji na zachodnią Białoruś systemów S300/400/500 wraz z nowoczesnymi samolotami przechwytującymi.

Amerykanie niezwłocznie poprosili Polaków, aby nie latali na wschód od Wisły, „dopóki USA i NATO nie przyjmą wspólnych zasad postępowania w sprawie rosyjskich wymuszeń”. Amerykańskie samoloty zaczęły latać na patrole wschodniej Polski, a Siły Powietrzne RP zaprzestały aktywności. Prezydent Joe Biden powiedział na wieczornej konferencji prasowej, że „nie chcemy dodatkowych kłopotów na wschodzie, Ukraina nie była w NATO, nie miała gwarancji bezpieczeństwa, rząd USA pomaga uchodźcom oraz pomógł legalnemu rządowi Ukrainy osiąść w Polsce; jednocześnie namawiał Polaków do takiego zachowania, które zapewniłoby utrzymanie pokoju na świecie.

W polskich mediach internetowych i ośrodkach opiniotwórczych pojawiły się alarmujące głosy, że Rosjanie zaczęli mieć sprawczość nad państwem polskim, zaraz jednak zgasił je chór głosów, że najważniejsza jest „solidarność NATO”. Argumentacja, że Amerykanie tracą wiarygodność, została zbyta tradycyjnym argumentem, że „przecież w Polsce stacjonują wojska amerykańskie, nawet w większej liczbie niż przed 24 lutego”. W polskim MSZ pojawiły się przed północą przecieki, że kanclerz Niemiec rozmawiał z premierem i Jarosławem Kaczyńskim, apelując o „polski rozsądek” i „umiar” oraz sugerując, żeby Polska nie ogłaszała żadnych reform wojskowych ani nie robiła niczego, co świadczyłoby o możliwości eskalacji i wojny w obliczu i tak bardzo trudnej przyszłości w tej nowej sytuacji geopolitycznej w Europie. To – jak mówił kanclerz Scholz – może rozdrażnić Moskwę jeszcze bardziej, a przecież „potrzebujemy pokoju i współpracy” w Europie.

 

Stało się to zaraz po tym, gdy operator systemu gazowego Rosji ogłosił przestój przesyłu gazu do Niemiec, argumentując to koniecznością przeprowadzenia przeglądu Nord Streamu i zapewniając jednocześnie, że to jednorazowa akcja i że potrwa nie dłużej niż jeden dzień.

Prasa niemiecka, przerażona wojną na wschodzie i potencjalnym kryzysem gazowym, z szacunkiem pisała o błyskawicznej kampanii wojskowej Rosji, chwaląc nowe wojsko rosyjskie po reformach Sierdiukowa i Szojgu i pogardliwe wyrażając się o korupcji i nepotyzmie w armii ukraińskiej. Padały sugestie, że aneksja Ukrainy „wreszcie pozwoli rozwiązać nierozwiązane dotąd po rozpadzie Związku Sowieckiego sprawy”. Komisarze UE zaczęli głośno mówić o potrzebie ogólnoeuropejskiej konferencji pokojowej, podczas której „ostatecznie” wyjaśniono by wszystkie sporne sprawy na kontynencie. Komisarze ze starej Europy zaczęli mówić coś o jednym obszarze bezpieczeństwa i współpracy od Władywostoku do Lizbony.

 

4 marca. Rano nastrój stopniowego uspokojenia sytuacji popsuli Rosjanie, ogłaszając, że kolejne ćwiczenia Zapad odbędą się na jesieni 2022 roku i że Ukraina także weźmie w nich udział. Dwie godziny później Łukaszenka poprosił Moskwę w apelu telewizyjnym o zacieśnienie współpracy związkowej Rosji i Białorusi i wyraził radość, że do państwa związkowego dołączy Ukraina. Zaraz potem zaapelował o wysłanie na Białoruś większej liczby wojsk rosyjskich „opromienionych sukcesem na Ukrainie”. Zwrócił się z tą prośbą ze względu na wojowniczą postawę Polski i „wrogich kręgów w Warszawie”.

W odpowiedzi na to rządy państw bałtyckie wprowadziły obowiązkową służbę wojskową od zaraz oraz dokonały częściowej mobilizacji, nie oglądając się na struktury NATO i na USA. Amerykański ambasador w Wilnie był wściekły z powodu tego ruchu – nieuzgodnionego z Waszyngtonem. Litwini naciskali na Polskę, żeby postąpiła podobnie jak oni. Polacy nie chcieli tego jednak uczynić, pozostając pod wpływem USA, Berlina i Brukseli. Żadnych ruchów w kierunku eskalacji, żadnych głośnych reform wojskowych – mówią Niemcy. Żadnych prowokacji wobec Rosjan – mówią Amerykanie, zwiększając jednocześnie obecność sił lotniczych w Polsce, ale już nie wojsk lądowych.

O godzinie 19.00 tego dnia minister spraw zagranicznych Rosji Ławrow na konferencji prasowej ponowił żądanie wobec USA i NATO dotyczące dostosowania się ich do żądań zawartych w ultimatum z grudnia 2021 roku, ustanawiając termin jego spełnienia na koniec kwietnia 2022 roku. Zapowiedział także daleko posunięte kroki wobec wojowniczej postawy państw bałtyckich i Polski, bez precyzowania, co dokładnie ma na myśli. Nie dotyczyło to Rumunii, która w obliczu upadku Ukrainy pozostawała dziwnie spokojna i nie ogłaszała żadnych działań mających na celu zwiększenie swojego bezpieczeństwa czy przeprowadzenie reform w wojsku. Rumunia pozostawała jakby na uboczu spraw dziejących się w Europie. Tego samego dnia o godzinie 22.00 czasu moskiewskiego wezwano do rosyjskiego MSZ w Moskwie ambasadorów krajów bałtyckich i Polski, którym przedstawiono listę żądań Rosji. W wypadku państw bałtyckich była to redukcja wojska o 50% stanów oraz likwidacja systemu uzupełnienia rezerw i szkolenia obywateli, a także obowiązek konsultacji polityki energetycznej i surowcowej z Rosją, wreszcie ustalenie zasad tranzytu przez te kraje dla rosyjskich firm przewozowych. Pojawiło się także dziwnie zredagowane żądanie konsultowania z Rosją inwestycji i rozbudowy oraz remontów dróg ekspresowych i autostrad, a także portów i instalacji przeładunkowych. Takie same żądania zostały postawione Polsce, ale dodatkowo Moskwa zażądała od Polaków, by na wschód od Wisły nie mogły stacjonować żadne jednostki wojska polskiego i by nie mogły tam ćwiczyć na poligonach ani w ogóle się pojawiać. Do tego Rosjanie zażądali podpisania umowy gazowej, rozebrania terminalu gazowego w Świnoujściu oraz kontrolnej puli udziałów w zakładach azotowych w Puławach i w porcie kontenerowym w Gdańsku dla wspólnie powołanych do tego celu polsko-rosyjskich spółek joint venture.

Reakcja Warszawy była stanowcza i bezkompromisowa. Bez zbędnej zwłoki premier RP powiedział, że nie ma mowy o przyjęciu tego rodzaju żądań i Polska przystępuje do zmiany swojej polityki bezpieczeństwa, do wielkiej rozbudowy wojska polskiego. Premier przypomniał także, że Polska jest członkiem najpotężniejszego sojuszu w historii świata – NATO.

Dyplomaci niemieccy wyrazili się w innym duchu niż premier RP, sugerując, iż „podgrzewanie sytuacji” nikomu nie służy. Rosja co prawda złamała kartę ONZ, ale nikt nie chce wojny światowej, więc Warszawa powinna stonować swoją retorykę i swoimi ruchami „mobilizacyjnymi” nie dolewać oliwy do ognia. Prasa niemiecka podchwyciła od razu temat i poczęła obwiniać Warszawę o to, że chce „wepchnąć UE do wojny z mocarstwem nuklearnym”. Tymczasem po tym jak Rosjanie zajęli Kijów, „ich żądania na pewno nie będą dotyczyć spraw rdzeniowych Europy”. Tak czy siak w akcie Rosja – NATO z 1997 roku zapisano, „że i tak istotne wojska NATO miały nie stacjonować na wschodniej flance”, a Rosjanie pozostają „niezbędnym elementem równowagi europejskiej, więc trzeba się z nimi dogadać”.

 

Amerykanie zajęli inne stanowisko: potępili „agresję rosyjską” na Ukrainę oraz bezpodstawne ultimatum Ławrowa z grudnia oraz ultymatywne roszczenia wobec państw bałtyckich i Polski, ale jednocześnie wezwali rząd w Warszawie do umiaru i stonowania. Odmówili też przerzucenia swoich zdolności nuklearnych do Polski pomimo stanowczej prośby Warszawy po rosyjskiej próbie nuklearnej oraz postanowili nie zwiększać obecności wojsk lądowych w Polsce. Kanałami wojskowymi zasygnalizowali Rosjanom gotowość do rozmów o „strategicznej równowadze w Europie”, obiecując im, że nie sprzedadzą Polakom żadnych systemów uzbrojenia, które będą ofensywne lub będą mogły zmienić układ sił w tej części Europy.

W polskim świecie eksperckim zaczęto podnosić kwestię wiarygodności amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa i zastanawiać się, czego one właściwie dotyczą. Czy rozszerzonego parasola nuklearnego? Czy art. 5 na pewno jest automatyczny?

5 marca. Rano rozpoczął się nagły szturm imigrantów na granicę polską od strony białoruskiej, w tym przez raczej wąski na granicy Bug, który imigranci przepływali, czym się dało. Wśród nich przedarło się do Polski w cywilnym przebraniu wielu operatorów Specnazu oraz wagnerowców, którzy mieli za zadanie wszczynać zamieszki, podpalać budynki władzy publicznej, niepokoić ludność i siać zamęt w miasteczkach wschodniej Polski. W ciągu kolejnych trzech dni rząd Polski dość skutecznie zatrzymywał kolejne fale uchodźców przed dalszym pochodem w głąb Polski, przy czym niepokoiło wszystkich to, że Rosjanie zaczęli przerzucać na Białoruś kolejne jednostki wojskowe, a na granicy polsko-ukraińskiej rozpoczęli ćwiczenia wojskowe „Silna bariera”, twierdząc, że planują jedynie przygotować się do odparcia „polskiej agresji na Ukrainę zachodnią”.

 

Innymi słowy, w ciągu kilku dni na wschodniej granicy Polski z Ukrainą pojawiło się dodatkowe 37 tysięcy żołnierzy. Ponadto nieznana, a właściwie skrupulatnie ukrywana, liczba rosyjskich wojskowych znalazła się na Białorusi.

9 marca. W nocy wjechała do Polski kolumna rajdowa rosyjskich najemników Grupy Wagnera w sile około tysiąca żołnierzy, bez insygniów i w mundurach, uzbrojona po zęby i zajęła stanowiska koło Hajnówki, niedaleko dużego obozowiska uchodźców. Zaskoczeni funkcjonariusze straży granicznej nie interweniowali, nie mieli zresztą jak wobec takiej liczby ludzi z ciężkim zmechanizowanym sprzętem. W Warszawie nie wiedziano, co zrobić.

Wagnerowcy zajęli stanowiska obronne przy obozie uchodźców oraz nadali w świat oświadczenie, że przyjechali chronić „niewinne dzieci i kobiety przed barbarzyńskimi Polakami, którzy prą do wojny i represjonują cywilów”. W komentarzu do oświadczenia dodano, że Polacy nie potrafią pokojowo żyć w tej części świata, ponieważ na przykład nie spełnili oczekiwań Moskwy z ostatnich dni, co przyniosłoby Europie trwały pokój. Rząd w Warszawie był wściekły. Ameryka jako patron i gwarant bezpieczeństwa nie instruowała, co robić. Różnica czasu powodowała, że trudno było się nawet dodzwonić do decydentów amerykańskich. A wojskowi amerykańscy w Polsce i Europie nie mieli uprawnień do podejmowania decyzji, tym bardziej do podejmowania decyzji wobec sojuszników. SACEUR uważał, że to sytuacja, która nie jest blisko uruchomienia art. 5. I nie zostanie osiągnięty konsens polityczny między sojusznikami w tej sprawie. Tracono cenne godziny, podczas których wojsko polskie mogłoby interweniować. Rząd niemiecki wydał oświadczenie, w którym nawoływał obie strony do opamiętania i do pokojowego zakończenia napięcia. Berlin wyraził się wprost, że nie widzi potrzeby konsultacji w ramach NATO i nie mamy do czynienia z sytuacją, która mogłaby oznaczać konieczność uruchomienia art. 5 i solidarnej odpowiedzi NATO na atak na jego członka.

 

W tym czasie część wagnerowców zajęła także urząd gminy i budynki szkolne niedaleko obozowiska uchodźców. Wreszcie dodzwoniono się do Amerykanów, którzy nakazali umiar i tonowanie, a na pewno nie strzelanie do wagnerowców, którzy w tym czasie zaczęli sobie swawolnie poczynać w Hajnówce i okolicach: podpalili kościół i terroryzowali ludność w poszukiwaniu żywności. Lada moment mogły się pojawić ofiary wśród ludności cywilnej. Wojsko polskie i służby mundurowe wycofały się w trakcie zamieszania decyzyjnego, by nie eskalować sytuacji, która pachniała wojną światową. Moskwa zaprzeczyła stanowczo, by to były jej wojska. Amerykanie nakazywali nadal tonowanie, Niemcy wprost zmierzali do akceptacji rosyjskich żądań i do zmuszenia Polski do przyjęcia faktów zaistniałych przy granicy jako dokonanych.

 

W Warszawie w rządzie zapanował strach i popłoch. Pojawiły się w końcu kluczowe pytania: co z art. 5? Kiedy on właściwie działa? Co z naszymi decyzjami? Kiedy możemy podjąć je sami, zważywszy, że jesteśmy w sojuszu? Co z naszymi własnymi zdolnościami do reakcji? Dlaczego Amerykanie każą nam tonować sytuację? Co z ich wiarygodnością? Dlaczego z każdą sprawą czekamy na reakcję Waszyngtonu? Dlaczego Niemcy tak się zachowują i co z solidarnością Zachodu, NATO, UE? Dlaczego nikt się nie sprzeciwił zbrojnie inwazji na Ukrainę i dlaczego teraz nikt nie oponuje zbrojnie wobec hybrydowej agresji Rosji? Dlaczego rosyjska strategia salami i powolnego gotowania żaby działa? Czy Amerykanie są po prostu słabi? Nie mówiąc już o państwach Europy…

 

Szkoda tylko, że nie próbowano sobie odpowiedzieć na te pytania dużo, dużo wcześniej.

 

9 godzin temu, zychu napisał(a):

Ja akurat już nie widuję piosnek o dzielnych traktorach holujących ruskie czołgi, ani bekowych nagrań z bajraktara dziesiątkującego kolumny zaopatrzeniowe.

Ruscy - jak to mają w tradycji - uczą się na własnych błędach, a Ukraińcy chyba wytracili najlepszą krew. Jest impas na froncie, a kolejne doniesieniach o "taktycznych sukcesach Ukrainy" (czyli np. o zniszczonym t-90) brzmią po prostu żałośnie.

Tak, lecz nic nie pisałem o ostatnich "sukcesach" ukraińskich lecz o tym, że ktoś tu jeszcze żyje lutym/marcem 2022, że "OLABOGA MEDIA KŁAMIO, ZARAZ UKRAINA PADNIE, NIE SŁUCHAJCIE MEDIÓW". Coś w narracji Scotta Rittera, który podawał na początku takie dane... i część przy tym została. 
F0x_iZpWAAAZL52.jpg

No uczą się na błędach, lecz wciąż to wygląda tak jak wygląda. 

 

9 godzin temu, zychu napisał(a):

Ale to dobrze, gdy oba ruskie się wykrwawiają - zgodnie z oficjalną wykładnią polityczną, po wojnie Ukraina ma z nami rywalizować, nie współpracować. Zatem naturalne jest, że chcę, aby nasz przyszły/potencjalny konkurent był jak najsłabszy. Oczywiście pomagajmy, niech powybija tamtym ruskim zęby - ale to tyle. Z satysfakcją odnotowuję, że polacka miłość do chachłów wygasa. Inaczej zresztą być nie mogło, bo polactwo przed wojną chachłów albo nie zauważało, albo jawnie nimi gardziło. Dlatego też ten nagły zryw humanitarny śmierdział mi fałszem od samego początku. Dwadzieścia lat temu polactwo litowało się nad Czeczeńcami. 

Wyrwano fragment od Podolaka i tak się to ciągnie. Jakkolwiek to śmiesznie zabrzmi, to o przyszłości Ukrainy nie decydują tacy jak Podolak czy nawet Zełeński, ale bartosiakowe "SIŁY STRUKTURALNE", czyli to co odgórnie z natury fizyki jest pchane - czyli na przykład są zmuszeni do sojuszu z Polską i będą do tego zmuszeni tak jak WK Litewskie było zmuszone do Unii Lubelskiej i oddania terenów współczesnej Ukrainy Polsce w XVI wieku. 

 

Ale na ogół tu masz rację - zawsze na wypadek gdyby jednak a może Rosjanie zdobyliby Ukrainę, to obydwu byłoby mniej. 
Już przed wojną było ich w Polsce od zaj*bania, nie wiem skąd taka nowość, że są. Masowo przyjeżdżają od 2015 roku. Już w 2016 roku jak pierwszy raz pojechałem na studia do Lublina było ich w ciul. 


Czasem się zastanawiam hipotetycznie co by było gdyby Chińczycy zaatakowali Rosję i jaka byłaby reakcja na miliony uchodźców z Rosji. To byłoby niezłe rozdwojenie jaźni. 

 

 

9 godzin temu, zychu napisał(a):

Właściwie, to nie do końca rozumiem, o co się tym razem przypierdoliłeś. :P 

 

* zwłaszcza ten sprytny Holender, co wywiódł Niemców w pole, brzmi znajomo - zastąpić Holendra babuszką, a Niemców ruskimi - i mamy gotowca A.D. 2022.

Przypierdzieliłem się o:

1. Porównywanie sytuacji z kampanii wrześniowej do współczesnej sytuacji gdy przynajmniej wiemy od kwietnia 2022, że to nieprawda i więcej jest, jakkolwiek to debilnie brzmi, prawdy w propagandzie ukraińskiej 2022-2023 wojennej niż w propagandzie polskiej 1939. Odrobili Ukraińcy lekcję z 2014 roku na tym polu, bo wtedy narrację dyktowali Rosjanie i szachtory. 
2. O to, że w tym temacie jest po raz 543050334 zszokowanie się "PATRZCIE, NASZA PROPAGANDA KŁAMIE" albo "OKŁAMUJĄ NAS NASI DECYDENCI, JAK MOGLI!" podczas gdy jest to oczywiste gdy rozbijemy to na czynniki pierwsze. Obydwie strony kłamią, podrysowują na swoją modłę. Byliby debilami gdyby tego nie robili.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Strusprawa1 napisał(a):

Już więcej z rzeczywistością ma historia alternatywna Bartosiaka co by było gdyby Rosjanie w pierwszych dniach wygrali. Dużo bliższa rzeczywistości, a nie myśleniu życzeniowemu. 

Myślałem o tej całej sytuacji ostatnio trochę czasu.

I tak sobie pomyślałem, że w długim horyzoncie obecna polityka i wsparcie Ukrainy przyniesie Polsce więcej szkody, niż pożytku. To miałoby sens, ba, byłoby mądre politycznie, gdyby Polska udzieliła wsparcia (wieloaspektowego) i dzięki niemu finalnie zwasalizowała sobie Ukrainę, robiąc z niej własnego satelitę. Oczywiście, pokojowo, demokratycznie, w duchu zachodnich, a najlepiej amerykańskiej demokracji ;) Istotny wpływ na najważniejsze przedsiębiorstwa na UA, konsultacje i doradztwo w Warszawie przy obsadzaniu rządów, parę poprawek w podręcznikach historii, rozłożona w czasie debanderyzacja kraju, wycinamy korupcję a oligarchów pakujemy w miejsce odosobnienia itd.

 

Finalnie - gospodarka pomocnicza dla państwa polskiego i jego rozwoju.

 

To mógłby być początek pięknej przyjaźni, cytując klasyka ;)

A ja nie chcecie? Cóż, to zrobi to w końcu Federacja Rosyjska, ale w bardziej przykrym wariancie. Nie zachodnim i nie bez używania terroru i przemocy.

Myśl mądrze o przyszłości swojego kraju i jego modelu cywilizacyjnym, trawestując Grafa ;)

 

Oczywiście, piszę bajkę political - fiction. Polska nie prowadzi suwerennej polityki zagranicznej ani nie posiada dostatecznej projekcji siły, by taki wariant wcielić w życie.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zychu mi ta pomoc w mikro klimacie od początku śmierdziała chujem, jak kogoś zapraszasz do siebie to maks dwa tygodnie, potem zaczynają się konflikty. Z zaciekawieniem obserwowałem przyjaciół, bo przyjęli kogoś z Ukrainy… bo jego dziadek Polak, przybył z Ukrainy po 45 na, zachód Polski. No kurwa, skisłem… To był ich argument, na przyjęcie Ukraińców pod strzechę…

 

Nie wiem jak to się skoczyło, znając panią domu było grubo…

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poniższy materiał przedstawia sytuację wokół Kupiańska:

W wielkim skrócie Ukraińcy wypompowali się z sił na Zaporożu na swoją "super ofensywę", a teraz rzucają resztki rezerw na odcinek ługański, by zatrzymać postępujących Ruskich. Z wypowiedzi Ukraińców wynika, że wskutek ostrzału artylerii (którą Ruscy oczywiście mają od groma i "jeszcze więcej") odnoszą straty 2:1 na korzyść Rosjan. A przecież trzeba przypomnieć, że te tereny są mocno zalesione, a Ukraińcy okopani.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wymieniłem cztery możliwe scenariusze gdzie dwa z nich zakładają atak Rosji na Polskę/NATO a trzeci (w którym Rosja mając przewagę nad Polską/NATO) nie dopuszcza się ataku określiłem jako mało prawdopodobny a Ty mi piszesz:

 

9 godzin temu, Strusprawa1 napisał(a):

No jasne. Na Rosjan można liczyć, nic nam by nie zrobili, w końcu nigdy wrogich działań nie było NIC - POWTARZAM - ŻADNYCH

ŻĄDAŃ WZGLĘDEM POLSKI NIE BYŁO! 
[...]

 

Resztę Twojej wypowiedzi przejrzałem pobieżnie i widzę, że była pisana w wielkim wzburzeniu. Nie ma sensu się do niej odnosić, zresztą, jakakolwiek dalsza polemika mogłaby Cię wprawić w jakiś atak szału lub coś podobnego.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Strusprawa1 napisał(a):

tym temacie jest po raz 543050334 

Gdy po raz 353292 wkleisz mema "Russia is Nigeria with snow", przypomnę tobie te słowa. ;) 

 

A ogólnie to meliska, ruchanko (w duecie albo solo) + "pogłaskać chomika" (czy co tam masz pod ręką). :P za bardzo się nakręcasz.

Edytowane przez zychu
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale dobry dokument, ale dobre zaoranie 

 

2 godziny temu, zychu napisał(a):

Gdy po raz 353292 wkleisz mema "Russia is Nigeria with snow", przypomnę tobie te słowa. ;) 

 

A ogólnie to meliska, ruchanko (w duecie albo solo) + "pogłaskać chomika" (czy co tam masz pod ręką). :P za bardzo się nakręcasz.

Narzeczona u teściów 40 km ode mnie na wiosce, a ja u swoich dojeżdżając codziennie do Lublina z C. Piszę w pociągu zazwyczaj i czasem idzie coś palnąć. Wczoraj siedziałem rano z Ukrainą 2/10. Pewnie jeszcze gdybym wyciągnął laptopa i zaczął bronić UA w internetach. 

Ale na szczęście dumnie nie zagaduję do kobiet od wielu lat. 

Ostatnio się dużo stresuję, bo zostało mi trochę z pracy magisterskiej, a nie mam kiedy usiąść, na spokojnie się skupić, bo 11 godzin dziennie poza domem, a tu trzeba usiąść na spokojnie, a w weekendy z babą, ehhh. Ale jednak w takich sytuacjach stres jest dobry...

O, przyłapałem się, że oglądam filmik dokumentalny zamiast robić magisterkę - plus pisania tutaj. xD

Edytowane przez Strusprawa1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.