Skocz do zawartości

Jak związek zmienia psychikę samca?


Rekomendowane odpowiedzi

Panowie,

 

Pytanie do osób mających doświadczenie w związkach najlepiej dłuższych.

Czy zauważyliście u siebie jakieś zmiany w psychice po wejściu w związek z kobietą? Jakieś poczucie spełnienia, wewnętrznej siły czy dodatkowy zastrzyk energii w życiu do wstawania rano do pracy?

Czy świadomość, że ktoś na was w domu czeka dodawała wam w jakikolwiek sposób motywacji do działania lub zwiększała chęć rozwoju? 

Mam na myśli głównie stan "haju" hormonalnego, który pozwala wam czuć się jakbyście mogli przenosić góry. Występowało takie coś?

 

Czy może działało to w drugą stronę i kiedy byliście w związku opadliście z sił życiowych po czasie i wasze życie stało się nudne i bez polotu? Kobieta wyssała z was resztki energii do życia?

 

Zastanawia mnie z to pozycji żółtodzioba bez doświadczenia.

To co dotychczas zaobserwowałem to chęć zaimponowania i pokazania się z jak najlepszej strony jeśli wasz organizm czuje, że jakaś kobieta może zostać waszą partnerką.

Tak jakby przy poznawaniu laski i chęci wejścia w relacje przestawiała się w głowie dźwignia i następowała podświadoma próba pokazania swoich wszystkich walorów i zalet.

 

Żyjąc od wielu lat jako singiel stwierdzam, że moje poczucie "wewnętrznej siły" jest na stabilnym choć dość niskim poziomie. Mam ochotę na sporo rzeczy, jednakże bywają okresy, w których odnoszę wrażenie życia w trybie "stand by".

Mija dzień za dniem, a ja często wolę zostać dłużej w pracy żeby nie siedzieć w pustym domu. Sam dla siebie nie mam nawet ochoty za bardzo gotować.

Mam motywację do robienia nowych rzeczy lub podnoszenia kwalifikacji, ale często muszę się do tego zmuszać filmami motywacyjnymi lub afirmacjami.

 

Z drugiej strony kiedy zdarza mi się poznać nową kobietę w swoim otoczeniu nawet w okolicznościach grzecznościowych i mój organizm czuje, że coś mogłoby z tego wyjść to nagle przez kilka kolejnych dni mam jakąś ekstra motywację do działania i nagle mam ochotę zdobywać świat, odwiedzać nowe miejsca, rywalizować z innymi samcami, szkolić się.

Zazwyczaj nic z tego nie wynika.

Po tych kilku dniach organizm wraca do zwykłego trybu praca-dom i najchętniej to chodziłbym w starych dresach, a po pracy oglądał na YouTube filmy o zagładzie świata i teoriach spiskowych.

 

W domyśle partnerka powinna uskrzydlać faceta, wspierać go i popychać do działania, jednakże wiemy jak to w rzeczywistości wygląda.

Życie to nie Homerycki mit, w którym król jest w stanie wysłać na śmierć stu tysięczną armię żeby odbić swoją kobietę w heroicznej walce.

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Bezsenny_Idealista napisał(a):

Czy zauważyliście u siebie jakieś zmiany w psychice po wejściu w związek z kobietą? Jakieś poczucie spełnienia, wewnętrznej siły czy dodatkowy zastrzyk energii w życiu do wstawania rano do pracy?

Czy świadomość, że ktoś na was w domu czeka dodawała wam w jakikolwiek sposób motywacji do działania lub zwiększała chęć rozwoju? 

Mam na myśli głównie stan "haju" hormonalnego, który pozwala wam czuć się jakbyście mogli przenosić góry. Występowało takie coś?

Nie.

 

12 minut temu, Bezsenny_Idealista napisał(a):

Czy może działało to w drugą stronę i kiedy byliście w związku opadliście z sił życiowych po czasie i wasze życie stało się nudne i bez polotu? Kobieta wyssała z was resztki energii do życia?

Też nie.

 

13 minut temu, Bezsenny_Idealista napisał(a):

W domyśle partnerka powinna uskrzydlać faceta, wspierać go i popychać do działania, jednakże wiemy jak to w rzeczywistości wygląda.

Życie to nie Homerycki mit, w którym król jest w stanie wysłać na śmierć stu tysięczną armię żeby odbić swoją kobietę w heroicznej walce.

Także nie.  Jedynym człowiekiem który tak może wpływać na Ciebie jest Twoje potomstwo. Jeśli sam nie masz w sobie siły/chęci działania to partner/partnerka  Tobie takiej energii nie dadzą.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minutes ago, Bezsenny_Idealista said:

 

Czy świadomość, że ktoś na was w domu czeka dodawała wam w jakikolwiek sposób motywacji do działania lub zwiększała chęć rozwoju? 

 

 

Tak, ta świadomość dawała mi kopa do zostawania dłużej w pracy bo tam mimo KPIów targetów i dedlajnów miałem mniej stresu dzięki czemu mogłem wykręcać pińcet procent normy za co były bonusy które najczęściej ogladał Chińczyk z AliExpress gdy pańci się tryb zakupowy włączył.

 

Nigdy k...a więcej. 

 

Teraz zupełnie inaczej traktuję relacje, nie pozwalam dziewczynom nawet na podniesienie na mnie głosu, nie mówiąc o awanturach o jakieś pierdoły. Kłótnie wyglądają jak dyskusje, jak cicha wymiana ciosów siarczystymi argumentami bez większych emocji. Kto pierwszy krzyknie przegrywa. A gdy czasem któraś już nie daje rady to wie że to jest najlepszy moment żeby zrobić kilka km w koło osiedla albo pójść w swoją stronę. 

 

Wracając do motywacji i tego że ktoś w domu czeka, to nie czeka, tak jest wygodniej, i przyjemniej, nie ma przesycenia. Jak na razie takie relacje się u mnie sprawdzają, choć zwykle nie trwają długo, z różnych powodów, albo panna coś odpali, albo mi się znudzi, albo jakąś inną poznaję i tak to się kręci. 

 

W ogóle nie czuję tego że kobieta w domu to jakaś motywacyjna bądź poprawiająca samopoczucie muza czy inna wróżka. Raczej generator dram. I can't handle this shit anymore.

 

 

 

  • Like 6
  • Dzięki 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dekadę temu robiłem testy osobowościowe do PUP i wyszło mi że jestem indywidualistą, więc moje doświadczenia mogą być dość specyficzne. 

Na przykładzie pań na ok 2 lata i może 3.5 powiem, że na dłuższą metę wolałem coś robić w garażu, powiedzieć z przyjaciółmi albo pojechać nad wodę niż kolejny raz robić to samo z dziewczynami. Wtedy też byłem inny i czasy były inne, dlatego obecnie też by było zapewnie ciekawe. 

 

Ps seksu po jakiś czasie też masz przesyt i nie jest on jakiś cenny czy wyjątkowy wbrew nowej ideologi, głoszonej i zaszczepianej przez nowego naukowca 😉 

EDIT: wychodzi na to że umysł sam sprowadza na nas cierpienie dążąc do tego czego nie mamy, to powyższe to odwrotność poprzedniego stanu sprzed związku. Masz wszystko chcesz związku, masz związek, dużo spędzasz z nią czasu i zaniedbujesz relacje z kumplami i hobby, tęsknisz za wolnością.

 

A co do zmian w psychice - chcąc nie chcąc rozmawiacie o przyszłości i mniej lub bardziej ją zaczynacie wspólnie kreować.

Edytowane przez DOHC
Dopisanie - DOHC
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wspomniane zmiany zachodzą jak się człek zalofcia.. 

 

Na szczęście to uczucie mija, zawsze bezbłędnie mija.

Zostaje jeba.a proza życia.

 

Ona ci się nudzi, seks z NIĄ ci się nudzi i albo tkwisz w tym z pozoru bezpiecznym kokonie albo szukasz następnej.

 

Ale scenariusz pozostaje niezmienny.

 

Love, super sex ...boredom.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla własnego potomstwa chce się przenosić góry. Efekt hormonalny. 

Dla pańci w haju hormonalnym możesz się starać, ale to mija i przeważnie leci demotywacja. Chodź z obserwacji jednostek beta, niespelnieni samcy zniosą wszystko i będą posłusznie tyrać by dostać seks raz w miesiącu. 

Najważniejsza jest samodyscyplina, stawianie sobie celi, małe kroki by były realne i szybko osiagalne. Razem mają tworzyć duży spójny obraz. Kobieta cię nie wyprowadzi z równowagi, a robiąc swoje wiedząc po co, jej zwory mają stałe spięcie. 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Bezsenny_Idealista napisał(a):

Czy zauważyliście u siebie jakieś zmiany w psychice po wejściu w związek z kobietą? Jakieś poczucie spełnienia, wewnętrznej siły czy dodatkowy zastrzyk energii w życiu do wstawania rano do pracy?

Czy świadomość, że ktoś na was w domu czeka dodawała wam w jakikolwiek sposób motywacji do działania lub zwiększała chęć rozwoju? 

Mam na myśli głównie stan "haju" hormonalnego, który pozwala wam czuć się jakbyście mogli przenosić góry. Występowało takie coś?

Występowało, jak mi oczy mocno zarosły tzipą.

 

15 godzin temu, Bezsenny_Idealista napisał(a):

Czy może działało to w drugą stronę i kiedy byliście w związku opadliście z sił życiowych po czasie i wasze życie stało się nudne i bez polotu? Kobieta wyssała z was resztki energii do życia?

Wyeksploatowanie psychiczne doświadczyłem i aż miałem radość jak spędzałem czas w swojej pracy, gdzie rozmowy z ludźmi od roboty były niemalże bardzo dobre.

 

13 godzin temu, PyrMen napisał(a):

Wspomniane zmiany zachodzą jak się człek zalofcia.. 

 

Na szczęście to uczucie mija, zawsze bezbłędnie mija.

Zostaje jeba.a proza życia.

 

Ona ci się nudzi, seks z NIĄ ci się nudzi i albo tkwisz w tym z pozoru bezpiecznym kokonie albo szukasz następnej.

 

Ale scenariusz pozostaje niezmienny.

 

Love, super sex ...boredom.

W filmach romantycznych wyglądało zupełnie inaczej :D

13 godzin temu, UrodzonyS napisał(a):

Najważniejsza jest samodyscyplina, stawianie sobie celi, małe kroki by były realne i szybko osiagalne. Razem mają tworzyć duży spójny obraz. Kobieta cię nie wyprowadzi z równowagi, a robiąc swoje wiedząc po co, jej zwory mają stałe spięcie. 

Tak podchodzić bo inaczej można zwariować :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, Bezsenny_Idealista napisał(a):

Mam na myśli głównie stan "haju" hormonalnego, który pozwala wam czuć się jakbyście mogli przenosić góry. Występowało takie coś?

 

Czy może działało to w drugą stronę i kiedy byliście w związku opadliście z sił życiowych po czasie i wasze życie stało się nudne i bez polotu? Kobieta wyssała z was resztki energii do życia?

 


Odpowiem przewrotnie - to zależy. Przede wszystkim od tego, jak ludzie się dobiorą. Są pary, które np. kultywują wspólną zajawkę i wzajemnie się w niej nakręcają, natomiast z moich obserwacji stanowią one zdecydowaną mniejszość.

W moim przypadku na etapie podboju i początkowym związku (pierwsze pół roku-rok) rzeczywiście jest większe zaangażowanie, chęć do działania i próby wykazania się. Później niestety wchodzi sztampa, rutyna i marazm. Łączy się to zwykle z narastającymi oczekiwaniami panny na ustatkowanie się, próby usidlenia i wymuszenia deklaracji dotyczących dalszej przyszłości (co jest zrozumiałe), ale jednocześnie skutecznie mnie zniechęca, bo wiąże się z ograniczeniem mojej wolności i nie oszukujmy się - to zwykle dość jednostronny układ, a ja cenię wyżej niezależność niż seks i potrzebę bliskości. Ale każdemu według potrzeb, a ja mam bardziej stoicką niż emocjonalną naturę.

Co do ogółu, podzielę się ciekawostką - otóż badania wykazują, że u mężczyzn spodziewających się potomka naturalnie spada testosteron, co ponoć nie jest spowodowane zmianą trybu życia, tylko mechanizmem biologicznym mającym ograniczyć eskapady i wywrotowe zachowania ojca, żeby pozostał przy boku matki i dziecka.
Zresztą większość mężczyzn, będąc mniej emocjonalnymi stworzeniami od kobiet, z czasem dla świętego spokoju odpuszcza walki i licytacje w relacji, robiąc się bardziej ugodowymi, tracąc męską ramę i autorytet. Także odpowiedź na pytanie, czy taki mężczyzna ma więcej chęci i siły do działania nasuwa się sama.
Oczywiście istnieje motor napędzający ojców do ochrony dziecka lub partnerki, ale to inny rodzaj zachowań, na który zresztą nie będę się wypowiadał, bo nie mam potomstwa. ;)

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@TajemniczyDonPedro @nowy00 @fruit @slusa @DOHC @UrodzonyS @PyrMen

@SuperMario @Templariusz

Słyszałem gdzieś ostatnio taki tekst:

 

Jak będziesz w pierwszym roku małżeństwa to wkładaj do słoika monetę za każdym razem kiedy będziesz uprawiać seks.

Jak będziesz w drugim roku małżeństwa to wyciągaj monetę ze słoika za każdym razem kiedy będziesz uprawiać seks.

 

Zobaczysz jak długo zajmie Ci opróżnienie słoika :D

Edytowane przez Bezsenny_Idealista
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, SuperMario napisał(a):

 

Tak, ta świadomość dawała mi kopa do zostawania dłużej w pracy bo tam mimo KPIów targetów i dedlajnów miałem mniej stresu dzięki czemu mogłem wykręcać pińcet procent normy za co były bonusy które najczęściej ogladał Chińczyk z AliExpress gdy pańci się tryb zakupowy włączył.

 

Nigdy k...a więcej. 

 

Teraz zupełnie inaczej traktuję relacje, nie pozwalam dziewczynom nawet na podniesienie na mnie głosu, nie mówiąc o awanturach o jakieś pierdoły. Kłótnie wyglądają jak dyskusje, jak cicha wymiana ciosów siarczystymi argumentami bez większych emocji. Kto pierwszy krzyknie przegrywa. A gdy czasem któraś już nie daje rady to wie że to jest najlepszy moment żeby zrobić kilka km w koło osiedla albo pójść w swoją stronę. 

 

Wracając do motywacji i tego że ktoś w domu czeka, to nie czeka, tak jest wygodniej, i przyjemniej, nie ma przesycenia. Jak na razie takie relacje się u mnie sprawdzają, choć zwykle nie trwają długo, z różnych powodów, albo panna coś odpali, albo mi się znudzi, albo jakąś inną poznaję i tak to się kręci. 

 

W ogóle nie czuję tego że kobieta w domu to jakaś motywacyjna bądź poprawiająca samopoczucie muza czy inna wróżka. Raczej generator dram. I can't handle this shit anymore.

 

 

 

 

Znałem gościa co siedział na nadgodzinach od 7 do 20, manager programista, wiele nagród itd a później mi opowiada po alko że ucieka z domu bo jak wchodzi żonka wylewa dzień w dzień wiadro gówna, gość sam nawet musi sobie gotować bo nic by nie zjadł, a pańcia nie pracuje, gość robi za żywą tarczę bo mają małe  dziecko na którym mu bardzo zależy. Masakra, szkoda chłopa i dzieciaka, tak pdolnietych wariatek jest pełno

  • Like 3
  • Smutny 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minutes ago, spacemarine said:

 

Znałem gościa co siedział na nadgodzinach od 7 do 20, manager programista, wiele nagród itd a później mi opowiada po alko że ucieka z domu bo jak wchodzi żonka wylewa dzień w dzień wiadro gówna, gość sam nawet musi sobie gotować bo nic by nie zjadł, a pańcia nie pracuje, gość robi za żywą tarczę bo mają małe  dziecko na którym mu bardzo zależy. Masakra, szkoda chłopa i dzieciaka, tak pdolnietych wariatek jest pełno

 

To jest dramat.

 

Ja po 12 latach związku nie mam problemu przebywania z partnerką przez długi czas razem i wciąż lubie wracać z pracy do niej. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy człowiek ma ogarniętą głowę to powinien mieć taką samą motywację do działania niezależnie czy jest kobieta, czy jej nie ma. Rozwój osobisty ma być dla siebie, a nie dla niej. Zwiedzanie świata jest aby mieć własne przeżycia i wspomnienia, Ty masz własne i kobieta własne. Ciebie interesują Twoje, ewentualnie potomstwa, jeśli masz. Ona o swoje zadba sama.

 

Jeśli kobieta wysysa energię do życia to znaczy, że relacja jest do zakończenia - stan przedrozwodowy.

 

Związek ma dawać wartość dodaną do życia, a nie ciągnąć w dół. To ma zastosowanie zarówno z perspektywy męskiej, jak i kobiecej.

18 godzin temu, Bezsenny_Idealista napisał(a):

W domyśle partnerka powinna uskrzydlać faceta, wspierać go i popychać do działania, jednakże wiemy jak to w rzeczywistości wygląda.

 

Tak powinno być, jednak nie zawsze jest. 

 

Jeśli nie pomaga to ważne aby chociaż nie przeszkadzała.

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

55 minut temu, spacemarine napisał(a):

 

Znałem gościa co siedział na nadgodzinach od 7 do 20, manager programista, wiele nagród itd a później mi opowiada po alko że ucieka z domu bo jak wchodzi żonka wylewa dzień w dzień wiadro gówna, gość sam nawet musi sobie gotować bo nic by nie zjadł, a pańcia nie pracuje, gość robi za żywą tarczę bo mają małe  dziecko na którym mu bardzo zależy. Masakra, szkoda chłopa i dzieciaka, tak pdolnietych wariatek jest pełno

A pobory oddaje?

49 minut temu, fruit napisał(a):

Ja po 12 latach związku nie mam problemu przebywania z partnerką przez długi czas razem i wciąż lubie wracać z pracy do niej. 

Ja mam problem z tym przebywaniem długo razem, ale wracać po pracy lubię.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po wejściu w związek (istotne jest to, że z dziewczyną, która w 100% mi się podobała pod względem charakteru i wyglądu) miałem uczucie 'luzu' związane z tym, że ta jedna część/element życia jest zaopiekowana. Wcześniej poświęcałem sporo czasu na poznawaniu nowych ludzi i byłem bardziej aktywny społecznie (cały czas nowe grupy znajomych, aktywności, koła zainteresowań, imprezy itd). Wejście w związek zmieniło to, jak zacząłem planować wolny czas, rozwój, karierę. Dało na pewno dodatkowego kopa, wspólne plany, budowanie wspólnej przyszłości, obranie celu, przewartościowanie różnych rzeczy. Czułem, że wszystkie dolne poziomy piramidy maslova były zaspokojone, co pozwoliło mi na poszukiwanie potrzeby samorealizacji -> sporo czasu spędzałem na różnych hobby.

Tak było na początku, wraz z czasem, kiedy w związku zaczynało się psuć, a ja nie mogłem zrozumieć przyczyny (jeszcze przed poznaniem RP, historia opisana w świeżakowni), doszły męczące myśli 'czy na pewno chcę z nią być'. Wspólne wyjazdy nie dawały już tyle frajdy, moja samoocena z niewiadomego powodu zaczęła spadać (wpędzanie w poczucie winy ze strony partnerki, gaslighting, częste fochy/niezadowolenie i moja białorycerska próba ratowania), a ja czułem się jakbym się dusił emocjonalnie i szukałem chwil oddechu spędzając czas samotnie.

Czasem było super, a czasem źle. Taka huśtawka jest bardzo wyczerpująca, co przełożyło się na to, że stawałem się coraz mniej efektywny. Jak to ująłeś, kobieta wysysała resztki energii do życia, ponieważ czułem się odpowiedzialny za jej nastrój i humory (których było coraz więcej negatywnych). Koniec końców, aby od niej emocjonalnie odpocząć i zdecydować się czy chce z nią być wyjechałem ze znajomymi 1msc wyjazd(ona mimo propozycji nie chciała jechać). Po powrocie okazało się, że mnie zdradziła (a kręciła z typem już długo przed wyjazdem, stąd te humorki z jej strony i brak chęci ratowania relacji mimo oczywsitych sygnałów, że coś się dzieje niedobrego).

 

Z perpsektywy czasu, bycie w związku (dopóki się dzieje dobrze) jest dla mnie dużo przyjemniejszym stanem. Twoja głowa jest wolna od chęci poznawania dziewczyn (każdy ma swoje potrzeby) i możesz się w pewien sposób skupić na tym co jest dla Ciebie naprawdę istotne. Zresztą popatrz na wielu ludzi sukcesu, którzy dorobili się wielkich pieniędzy- bezos/gates i wielu innych. Zazwyczaj to wyglądało tak, że mieli jedną partnerkę (i co z tego, że się rozwiedli po x latach, skoro w tych kluczowych działali wspólnie.)

Jest taki gośc na youtube - Iman Gadzhi mimo 23 lat dorobił się wielu milionów zaczynając biznes od tzw. zera. I on też twierdzi, że wybór odpowiedniej partnerki jest najważnieszy. Opowiada o tym, w którymś ze swoich filmów o filarach budowy swojego sukcesu.

Jeszcze poruszę aspekt finansowy - zdecydowanie moje finanse się trzymały lepiej, za bycia singlem (miałem czas na giełdę, pracę, dodatkowe projekty), z drugiej strony doświadczanie życia dużo lepiej wspominam z czasu bycia w związku.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, fruit napisał(a):

Na początku związku, partnerka wysysa energie z faceta dosłownie, a po latach "wysysa" w przenośni 😁 

 

 

Nikt tak Ciebie nie przemieli psychicznie jak kobieta :D

18 godzin temu, spacemarine napisał(a):

 

Znałem gościa co siedział na nadgodzinach od 7 do 20, manager programista, wiele nagród itd a później mi opowiada po alko że ucieka z domu bo jak wchodzi żonka wylewa dzień w dzień wiadro gówna, gość sam nawet musi sobie gotować bo nic by nie zjadł, a pańcia nie pracuje, gość robi za żywą tarczę bo mają małe  dziecko na którym mu bardzo zależy. Masakra, szkoda chłopa i dzieciaka, tak pdolnietych wariatek jest pełno

Dramat. Znam inną zasłyszaną historię dotyczącą gościa co przed ślubem do pracy chodził na czas i wychodził równo z zakończeniem roboty. Po ślubie uległo wszystko zmianie bo w pracy pojawiał się zdecydowanie szybciej, a później zostawał po godzinach.

kiedy-zrozumiesz-ze-goniac-za-wygrywem-p

 

17 godzin temu, nihilus napisał(a):

Gdy człowiek ma ogarniętą głowę to powinien mieć taką samą motywację do działania niezależnie czy jest kobieta, czy jej nie ma. Rozwój osobisty ma być dla siebie, a nie dla niej. Zwiedzanie świata jest aby mieć własne przeżycia i wspomnienia, Ty masz własne i kobieta własne. Ciebie interesują Twoje, ewentualnie potomstwa, jeśli masz. Ona o swoje zadba sama.

Własne życie bardzo dobrze mieć. Będąc w związku lub nawet nie :)

17 godzin temu, nihilus napisał(a):

Jeśli kobieta wysysa energię do życia to znaczy, że relacja jest do zakończenia - stan przedrozwodowy.

W przypadku małżeństwa stan przedrozwodowy, a jeśli chodzi o coś nieformalnego bym nazwał coś takiego jako stan przedrozstaniowozwiązkowy :)

Wysysanie energii do życia duża red flaga.

17 godzin temu, nihilus napisał(a):

Związek ma dawać wartość dodaną do życia, a nie ciągnąć w dół. To ma zastosowanie zarówno z perspektywy męskiej, jak i kobiecej.

Jak ciągnie w dół wtedy można się czuć zdołowany w wuj. Sąsiada takiego mam co słyszę jakiś czas kiedy do niego żona krzyczy piętro wyżej m.in ,,nie dotykaj mnie", a i sama zaczyna jakieś kłótnie, chodzi zdołowany niemalże cały czas, kiedy go widzę.

W dniu 22.07.2023 o 22:49, Bezsenny_Idealista napisał(a):

W domyśle partnerka powinna uskrzydlać faceta, wspierać go i popychać do działania, jednakże wiemy jak to w rzeczywistości wygląda.

 

17 godzin temu, nihilus napisał(a):

Tak powinno być, jednak nie zawsze jest. 

 

Jeśli nie pomaga to ważne aby chociaż nie przeszkadzała.

W teorii tak powinno być z uskrzydlaniem faceta. Praktyka często pokazuję odwrotnie te sprawy.

 

@nihilusPraktyczny wpis, szach mat co opisałeś :)

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 22.07.2023 o 22:49, Bezsenny_Idealista napisał(a):

Jakieś poczucie spełnienia, wewnętrznej siły czy dodatkowy zastrzyk energii w życiu do wstawania rano do pracy?

Bierz pod uwagę, haj hormonalny trwa 2 lata, potem jest normalne życie, problemy dnia codziennego.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

W wielu przypadkach niestety zmienia psychikę samca w ten sposób, że robi z niego pizdę poprzez zmiękczającą energię kobiety. Sam miałem tak po rozstaniach, że przychodziło olśnienie i mówiłem sobie "dobrze się stało, kiedyś byłem inny i do tego wracam, koniec cipowania". 

 

Moja ex kiedyś podczas rozmowy na początku znajomości powiedziała coś w stylu "facet przed związkiem jest ura bura, a potem robi się taki miękki".

  • Like 8
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Chcni napisał(a):

"facet przed związkiem jest ura bura, a potem robi się taki miękki"

 

Do mojej sąsiadki zaczął przyjeżdzać przed ślubem gościu. Oboje byli ok 30-35 lat. No i musiał on odwalać jakieś cyrki. A to puszczał latawce, a to kupował jakieś zabawki dzieciom itd. 

Ja sobie myślałem po co? Baba 30parę lat, tłusta która pewnie już nie urodzi dziecka a gość dobra praca, szczupły itd. 

Po kilku latach widzę że ona znowu przybrała +20 kg, dziecko się pojawiło ale autystyczne. Nie wiem czy jak gościu wraca do domu z roboty i tak patrzy na to to czy nadal myśli że złapał Pana Boga za nogi. 

  • Like 3
  • Haha 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, yrl napisał(a):

 

Do mojej sąsiadki zaczął przyjeżdzać przed ślubem gościu. Oboje byli ok 30-35 lat. No i musiał on odwalać jakieś cyrki. A to puszczał latawce, a to kupował jakieś zabawki dzieciom itd. 

Ja sobie myślałem po co? Baba 30parę lat, tłusta która pewnie już nie urodzi dziecka a gość dobra praca, szczupły itd. 

Po kilku latach widzę że ona znowu przybrała +20 kg, dziecko się pojawiło ale autystyczne. Nie wiem czy jak gościu wraca do domu z roboty i tak patrzy na to to czy nadal myśli że złapał Pana Boga za nogi. 

Oczy zarośnięte tzipą, najgorszy przypadek u pacjenta. Lekarstwa nie wynaleziono.

Edytowane przez nowy00
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, yrl said:

 

Ja sobie myślałem po co? Baba 30parę lat, tłusta która pewnie już nie urodzi dziecka a gość dobra praca, szczupły itd. 

 

Mam kuzyna, podobna sytuacja, nie rozumiem gościa. Jak ostatnio widziałem jego wybrankę to wyglądała jak Buka z Muminków. A on w miarę szczupły, wysoki, ryjem nie straszy, tylko pizda bez charakteru i baba, tfu, Buka, na łeb mu weszła a jemu widocznie się wydaje że tak wygląda szczęście. 

 

Gdyby jakimś zbiegiem okoliczności (atom i kaboom np. 😅) tylko takie kobiety zostały na świecie, to wybieram drogę wiecznego singla. Bazę wspomnień już mam dobrą, dla mnie wystarczy 😉 nie chciałbym nadpisywać tego co mam jakimś rozczarowującym i mało estetycznym aktem który zostałby w mej pamięci i spowodował ewentualne załamanie że kiedyś to się dupeczki szarpało a teraz... XD

 

Ale co kto lubi 😉 

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.